jjbp napisał/a:Już pisałam, jest nierokujacy przez bycie aż tak uwiazanym do maminej spódnicy w wieku lat 30+. "Intensywnie stara się wyrwać spod kontroli matki" sorry ale to nie jest 18latek to jest dorosły chłop.
Pamiętam taką sztukę w teatrze telewizji (byc może była to "Austeria") i podczas rozmowy dwóch facetów w karczmie (nie pamiętam jakiej proweniencji, bo było to dawno) jeden rzekł do drugiego (truizm, ale wart przytoczenia): "Do prowadzenia wojny potrzeba 3 rzeczy: po pierwsze pieniążków, po drugie pieniędzy, po trzecie pieniąchów". Gostek stara sie wyrwac spod kontroli nadopiekuńczej matki, ale nawet z tego krótkiego opisu można wywnioskowac że skutecznie trzyma go ona na finansowej smyczy (przecież ona płaci kredyt; idę o zakład że batem jest tekst że jak młody zacznie fikac, to się skończy spłata kredytu). A wyrwanie się spod kontroli tak nadopiekuńczej matki to de facto wypowiedzenie jej wojny. Dlatego podejrzewam że chłopak stara się nie robic gwałtownych ruchów i rozegrac ją taktycznie, bo na otwartą wojnę go w oczywisty sposób teraz nie stac.
jjbp napisał/a:Całe dorosłe życie mama płaci kredyt, mama sprawdza czy jest w łóżku, mama wymyśla jak ma się ustawić z dziewczyną a on ponad dekadę dorosłości nie może się wyrwać.
No i sama podałaś prawdopodobny powód, a roszczeniowośc kobiet (często już u młodych gówniar) nie pomaga. Dla nich najlepiej żeby gostek już po ogólniaku miał mieszkanie, nową furę i 100 koła gotówki (a po studiach to w ogóle bańkę). Przy takim nastawieniu i przy czasie jaki potrzeba odkładac by spełnic te wymagania to coraz ciężej wyrwac się w młodym wieku spod maminych skrzydeł. Przecież zgoda kobiet na wspólne dorabianie się od zera, tak powszechna kiedyś, dziś należy raczej do wspomnień.
jjbp napisał/a:Do tego nierozsądne decyzje typu pakowanie się w kredyt z dziewczyną z która jest pół roku,
Poniosło go, może się zakochał. Ja w przypadku mojej byłej po 2-3 miesiącach czułem że to moja przyszła żona, po pół roku się zaręczyliśmy, rozwód nastąpił dopiero po niemal 20 latach od poznania się, więc raczej nie był to bzdurny wymysł. Poza tym w tym wieku ludzie jeszcze podchodzą optymistycznie do życia, wtedy też myślałem że zawodowo będzie tylko lepiej.
jjbp napisał/a:przewalanie pensji od pierwszego do pierwszego.
Ty się z choinki urwałaś czy jak Julka w GB mieszkasz i z socjalu żyjesz? Życie od wybuchu wojny "troszeczkę" poszło do góry, podobnie kredyty (już nie wspomnę że całe morze ludzi w oczach banksterów straciło zdolnośc kredytową). Jeśli gostek w relacji autorki "słabo" zarabia, to jak według ciebie ma mu po opłaceniu życia i pewnie jeszcze kredytu (bo kłuje cię że matka mu spłaca i się dziwisz że on tego nie robi) jeszcze kasa w formie oszczędności zostawac? Ja mam ciut powyżej średniej, a żyję praktycznie z miesiąca na miesiąc, całe szczęście że mi pobory nierówno wpływają (w jednym miesiącu mniej, w drugim więcej, to ciut powyżej średniej" to średnia), to w lepszym miesiącu odkładam coś i dzięki temu mam w sumie kilka koła na czarną godzinę. To nie takie hop siup, to tylko cymbał Komorowski bezmyślnie rzucił "jaki to problem wziąc kredyt i się przekwalifikowac?", za co IHMO słusznie stracił stołek (piszę to choc Maliniaka tym bardziej nie trawię).