Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?
To ja rozumiem, ze ten chlopak sie na twoj pogrzeb szykuje no to przepisz, a za miesiac bedziesz miala "nieszczesliwy wypadek"
Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?
Zbyt krótko się znacie na takie plany, ale w przyszłości, jak będziecie razem, a brat go spłaci, co na pewno też potrwa, to jest dobry pomysł, bo on nie chcialby mieszkać u siebie, nie u Ciebie, to chyba zrozumiałe, jeśli dołoży Ci połowę do mieszkania, to nie wiem w czym widzisz problem.
On o tym teraz mówi i dobrze, bo chce znać Twoje zdanie, czy o nim myślisz poważnie, co nie znaczy, że to będzie w krótkim czasie.
4 2023-09-07 22:26:52 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-09-07 22:27:57)
.
redpoison napisał/a:Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?Zbyt krótko się znacie na takie plany, ale w przyszłości, jak będziecie razem, a brat go spłaci, co na pewno też potrwa, to jest dobry pomysł, bo on nie chcialby mieszkać u siebie, nie u Ciebie, to chyba zrozumiałe, jeśli dołoży Ci połowę do mieszkania, to nie wiem w czym widzisz problem.
On o tym teraz mówi i dobrze, bo chce znać Twoje zdanie, czy o nim myślisz poważnie, co nie znaczy, że to będzie w krótkim czasie.
Jeśli chce mieszkać u siebie to może sobie kupić kolejne mieszkanie, bo ja chcę mieć swój własny kąt, po to się uczyłam i ciężko pracuję, szczególnie, że rodzina mi dołożyła i rodzina się na to nie zgadza żeby sie z kimś dzielić. Ja jestem w szoku, że on coś takiego proponuje i się pokłóciliśmy.
Dobrze, że teraz o tym mowi, ale argumentuje tym, że mniej zarabia ode mnie i ciężko mu będzie kupić własne mieszkanie. Ja nie widzę problemu żeby się przekwalifikował, zmienił pracę jak mu nie pasuje.
To ja rozumiem, ze ten chlopak sie na twoj pogrzeb szykuje no to przepisz, a za miesiac bedziesz miala "nieszczesliwy wypadek"
Niee, on nie z tych, jest mega dobrym chlopakiem do rany przyłóż, złego słowa nie mogę na niego powiedzieć, nigdy się nie kłóciliśmy. A tutaj taka rozmowa. Ja chcę mieć zabezpieczenie finansowe i spać spokojnie, że będę sama właścicielem.
To po ślubie też chcesz mieszkać w osobnych mieszkaniach?
Jak Ci nie odpowiada, to poszukaj takiego, co dobrze zarabia i ma własne mieszkanie.
Bo ja uważam, że to jest uczciwa propozycja, skoro go nie będzie stać na kupno swojego mieszkania, przecież on nie chce niczego Twojego.
JuliaUK33 napisał/a:To ja rozumiem, ze ten chlopak sie na twoj pogrzeb szykuje no to przepisz, a za miesiac bedziesz miala "nieszczesliwy wypadek"
Niee, on nie z tych, jest mega dobrym chlopakiem do rany przyłóż, złego słowa nie mogę na niego powiedzieć, nigdy się nie kłóciliśmy. A tutaj taka rozmowa. Ja chcę mieć zabezpieczenie finansowe i spać spokojnie, że będę sama właścicielem.
Nie zgadzaj sir na jego pomysl-niech mieszkanie bedzie na ciebie on cos dobrze kombinuje, pamietaj zwiazek to nie malzenstwo
To po ślubie też chcesz mieszkać w osobnych mieszkaniach?
Jak Ci nie odpowiada, to poszukaj takiego, co dobrze zarabia i ma własne mieszkanie.
Bo ja uważam, że to jest uczciwa propozycja, skoro go nie będzie stać na kupno swojego mieszkania, przecież on nie chce niczego Twojego.
Nie chodzi o to, że chcę w osobnych, ale skoro nawet nie mamy ślubu to dla mnie takie rozmowy nie mają sensu. Szczególnie, że kilkadziesiąt tysięcy rodzice mi dołożyli do mieszkania i oni nie wyrażają zgody żebym komuś pół przepisała. Chodzi o to, że to moje mieszkanie, więc chce mi część zabrać. Było idealnie w tym związku, ale jak zawsze u mnie w związkach są kłótnie o pieniądze...
Nie chcę szukać innego, bo to bardzo dobry chłopak.
Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?
Mieszkanie kupiłaś sama, a więc to jest twoja własność. Chłopak spłaca brata i chce z tych pieniędzy dołożyć do spłaty na twoje mieszkanie? Znacie się tylko pół roku i jeszcze nie wiadomo jak będzie się układać między wami. Masz prawo się nie zgodzić.
redpoison napisał/a:Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?Mieszkanie kupiłaś sama, a więc to jest twoja własność. Chłopak spłaca brata i chce z tych pieniędzy dołożyć do spłaty na twoje mieszkanie? Znacie się tylko pół roku i jeszcze nie wiadomo jak będzie się układać między wami. Masz prawo się nie zgodzić.
Dokladnie to jest zwiazek krotkotrwaly. Ja z moim bylam 2 lata wszystko bylo idealnie i nagle sie okazalo, ze mnie oszukiwal i wzial slub z inna... w zyciu,ani nawet nie bylo by o tym dyskusji,ze ja przepisuje mieszkanie facetowi no chyba by mnie musial piorun pokopac, zebym ja sie na cos takiego zgodzila
redpoison napisał/a:Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?Mieszkanie kupiłaś sama, a więc to jest twoja własność. Chłopak spłaca brata i chce z tych pieniędzy dołożyć do spłaty na twoje mieszkanie? Znacie się tylko pół roku i jeszcze nie wiadomo jak będzie się układać między wami. Masz prawo się nie zgodzić.
Serdecznie dziękuję za ten post. Właśnie takie mam myślenie jak piszesz. Wróciłam z drugiej zmiany, ciężko pracuję i dużo mnie kosztowało żeby być w tym miejscu, w którym jestem. Nie chciałabym żebym musiała oddawać połowy mieszkania, bo z kredytem sobie dam radę, a chociaż nam się super układa, to potem różnie może być...
Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..
Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.
Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
14 2023-09-07 23:27:29 Ostatnio edytowany przez redpoison (2023-09-07 23:29:01)
Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
Chodzi mi o to, że ja teraz kupiłam mieszkanie jako panna, do zakładania rodziny mi się nie spieszy i chłopak ma podobne zdanie. Więc ja nie rozumiem z jakiej racji miałabym mu oddać połowę swojego mieszkania na które ciężko pracuję? On narzeka, że mało zarabia, a głównie po pracy śpi.
Skoro kupiłam mieszkanie to możemy mieszkać u mnie, a kiedyś kupić razem coś swojego i to moje mieszkanie zostawić kiedyś dziecku. Tak mu mówiłam, ale do niego to nie dociera. Jeśli coś kupuję przed ślubem to jest tylko moje, takie mam zdanie.
Ja jestem z nim tak krótko, on jest ledwo po 30stce, ja przed i chciałabym się nacieszyć życiem, a nie myśleć o podziale mieszkania.
Rozmawiałam na ten temat z mamą i siostrą i mają takie samo zdanie jak ja.
wieka napisał/a:Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
Chodzi mi o to, że ja teraz kupiłam mieszkanie jako panna, do zakładania rodziny mi się nie spieszy i chłopak ma podobne zdanie. Więc ja nie rozumiem z jakiej racji miałabym mu oddać połowę swojego mieszkania na które ciężko pracuję? On narzeka, że mało zarabia, a głównie po pracy śpi.
Skoro kupiłam mieszkanie to możemy mieszkać u mnie, a kiedyś kupić razem coś swojego i to moje mieszkanie zostawić kiedyś dziecku. Tak mu mówiłam, ale do niego to nie dociera. Jeśli coś kupuję przed ślubem to jest tylko moje, takie mam zdanie.
Ja jestem z nim tak krótko, on jest ledwo po 30stce, ja przed i chciałabym się nacieszyć życiem, a nie myśleć o podziale mieszkania.
Rozmawiałam na ten temat z mamą i siostrą i mają takie samo zdanie jak ja.
Masz racje nic mu nie przepisuj
Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
Chodzi o to, że to moje mieszkanie, więc chce mi część zabrać. Było idealnie w tym związku, ale jak zawsze u mnie w związkach są kłótnie o pieniądze...
Nie chcę szukać innego, bo to bardzo dobry chłopak.
O ile jak najbardziej rozumiem, że chcesz, aby mieszkanie pozostało Twoją wyłączną własnością, o tyle zupełnie nie rozumiem stwierdzenia "to moje mieszkanie, więc chce mi część zabrać". Przecież on niczego nie chce Ci zabrać, ale za tę swoją część uczciwie zapłacić. Ty masz pełne prawo się nie zgodzić, ale nie rób z niego oszusta, bo to już jest mocno nie fair.
Więc ja nie rozumiem z jakiej racji miałabym mu oddać połowę swojego mieszkania na które ciężko pracuję? On narzeka, że mało zarabia, a głównie po pracy śpi.
Ja też nie rozumiem.
Przypuszczam, że chciałby spać w swoim w połowie mieszkaniu, a nie twoim.
I jak się rozstaniecie (bo nikt nie wytrzyma z leniem), to abyś go nie mogła wyrzucić.
redpoison napisał/a:Więc ja nie rozumiem z jakiej racji miałabym mu oddać połowę swojego mieszkania na które ciężko pracuję? On narzeka, że mało zarabia, a głównie po pracy śpi.
Ja też nie rozumiem.
Przypuszczam, że chciałby spać w swoim w połowie mieszkaniu, a nie twoim.
I jak się rozstaniecie (bo nikt nie wytrzyma z leniem), to abyś go nie mogła wyrzucić.
Otoz to,dlatego wczesniej napisalam autorce,,ze jej chlopak cos dobrze kombinuje. A nie daj Bog sie rozstana i bedzie musiala patrzec na jego morde, ani nowego faceta przyprowadzic ani nic,bo on bedzie w mieszkaniu a juz go nie wywali
Chłop chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
Takie sprawy to do omówienia z prawnikiem.
Nie jesteś jego pewna, dlatego też związek wcześniej czy później się posypie i będzie to z twojej winy.
Chłop chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
Takie sprawy to do omówienia z prawnikiem.
Nie jesteś jego pewna, dlatego też związek wcześniej czy później się posypie i będzie to z twojej winy.
A dlaczego z jej winy? Przeciez oni sa ze soba pol roku to zdecydowanie za wczesnie,zeby cokolwiek sobie nawzajem przepisywac
Również uważam, że na takie decyzje przede wszystkim jest po prostu za wcześnie. Przecież oni się dopiero poznają, więc związywanie się wspólnym mieszkaniem byłoby co najmniej nierozsądne. Minie jakiś czas, zbliżą się do siebie, sprawdzą w różnych sytuacjach, oboje stwierdzą, że chcą być razem, można o tym pomyśleć, ale na pewno nie teraz.
Chłop chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
Takie sprawy to do omówienia z prawnikiem.
Nie jesteś jego pewna, dlatego też związek wcześniej czy później się posypie i będzie to z twojej winy.
Tak, już widzę, jak napisałbyś taki sam tekst jeżeli to chłopak mialby mieszkanie i dziewczyna chciała od niego odkupić połowę
24 2023-09-08 07:18:49 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-09-08 07:22:21)
Jeśli chce mieszkać u siebie to może sobie kupić kolejne mieszkanie, bo ja chcę mieć swój własny kąt, po to się uczyłam i ciężko pracuję, szczególnie, że rodzina mi dołożyła i rodzina się na to nie zgadza żeby sie z kimś dzielić. Ja jestem w szoku, że on coś takiego proponuje i się pokłóciliśmy.
Dobrze, że teraz o tym mowi, ale argumentuje tym, że mniej zarabia ode mnie i ciężko mu będzie kupić własne mieszkanie. Ja nie widzę problemu żeby się przekwalifikował, zmienił pracę jak mu nie pasuje.
Niee, on nie z tych, jest mega dobrym chlopakiem do rany przyłóż, złego słowa nie mogę na niego powiedzieć, nigdy się nie kłóciliśmy. A tutaj taka rozmowa. Ja chcę mieć zabezpieczenie finansowe i spać spokojnie, że będę sama właścicielem.
Poczytałem kilka Twoich postów, ale wziąłem te dwa, bo chyba najlepiej podsumowują temat. W jednej kwestii masz rację: 6 miesięcy związku to za wcześnie na tak daleko idącą decyzję. Może też za kolejny rok Twoje nastawienie się zmieni, bo na razie zdajesz się być odgrodzona od niego murem nieufności, gdzie po jednej stronie muru jest "MOJE, TEGO NIE DAM!", a po drugiej reszta.
Natomiast za rok-dwa takie stanowisko Twojego partnera będzie już mieć podstawy, oczywiście jak Twój partner odda Tobie połowę wkładu. Dziś widać w Twoim poście wspomnianą głęboką nieufność i mocne trzymanie tego co Twoje przy sobie, połączone z pogonią za kasą i pogardą dla zarabiających mniej (i, jak to często u takich osób, taka opinia jest połączona z głupimi uwagami w stylu "przecież to tak łatwo się przekwalifikować i więcej zarabiać"). Po tych pozostałych obserwacjach (zwłaszcza ostatnich) być może lepiej będzie dla Twojego partnera jeśli postanowi układać swoją docelową przyszłość z inną kobietą.
redpoison napisał/a:Więc ja nie rozumiem z jakiej racji miałabym mu oddać połowę swojego mieszkania na które ciężko pracuję? On narzeka, że mało zarabia, a głównie po pracy śpi.
Ja też nie rozumiem.
Przypuszczam, że chciałby spać w swoim w połowie mieszkaniu, a nie twoim.
I jak się rozstaniecie (bo nikt nie wytrzyma z leniem), to abyś go nie mogła wyrzucić.
Nie chodzi mi, że jest leniem, po prostu ja nie rozumiem takiego narzekania, coś mi nie pasuje to działam, nie stoję w miejscu, bo życie ma się jedno. A jeżeli znamy się tak krótko to na takie rozmowy reaguję negatywnie.
Chłop chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
Takie sprawy to do omówienia z prawnikiem.
Nie jesteś jego pewna, dlatego też związek wcześniej czy później się posypie i będzie to z twojej winy.
Jak mam się umawiać z prawnikiem jak tak krótko się znamy? Nie rozumiem dlaczego z mojej winy skoro sama kupiłam to mieszkanie z pomocą rodziców. Tak samo jak on mam mieszkanie z bratem i w życiu bym nie pomyślała o przepisywaniu na mnie jego mieszkania jakby brat się wyprowadził. Ja mam swoją godność i honor. Już się napatrzyłam na związki znajomych jak koleżanki były wyrzucane przez mężów, albo jak tata szantażował mamę, że mieszka u niego. Ja sobie poprzysięgłam za dziecka, że zrobię wszystko żeby być niezależna i żebym nie została na lodzie.
wieka napisał/a:Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
No właśnie, żaden związek nie jest pewny, szczególnie po moich wcześniejszych przykrych dowaidczeniach związkowych wiem, że zawsze będę miała oparcie w rodzinie. A niestety facet może być, a potem mu się znudzi albo pozna kogoś innego... Wtedy bym żałowała, że przepisałam mu pół swojego mieszkania. Dziękuję za wsparcie.
redpoison napisał/a:Jeśli chce mieszkać u siebie to może sobie kupić kolejne mieszkanie, bo ja chcę mieć swój własny kąt, po to się uczyłam i ciężko pracuję, szczególnie, że rodzina mi dołożyła i rodzina się na to nie zgadza żeby sie z kimś dzielić. Ja jestem w szoku, że on coś takiego proponuje i się pokłóciliśmy.
Dobrze, że teraz o tym mowi, ale argumentuje tym, że mniej zarabia ode mnie i ciężko mu będzie kupić własne mieszkanie. Ja nie widzę problemu żeby się przekwalifikował, zmienił pracę jak mu nie pasuje.redpoison napisał/a:Niee, on nie z tych, jest mega dobrym chlopakiem do rany przyłóż, złego słowa nie mogę na niego powiedzieć, nigdy się nie kłóciliśmy. A tutaj taka rozmowa. Ja chcę mieć zabezpieczenie finansowe i spać spokojnie, że będę sama właścicielem.
Poczytałem kilka Twoich postów, ale wziąłem te dwa, bo chyba najlepiej podsumowują temat. W jednej kwestii masz rację: 6 miesięcy związku to za wcześnie na tak daleko idącą decyzję. Może też za kolejny rok Twoje nastawienie się zmieni, bo na razie zdajesz się być odgrodzona od niego murem nieufności, gdzie po jednej stronie muru jest "MOJE, TEGO NIE DAM!", a po drugiej reszta.
Natomiast za rok-dwa takie stanowisko Twojego partnera będzie już mieć podstawy, oczywiście jak Twój partner odda Tobie połowę wkładu. Dziś widać w Twoim poście wspomnianą głęboką nieufność i mocne trzymanie tego co Twoje przy sobie, połączone z pogonią za kasą i pogardą dla zarabiających mniej (i, jak to często u takich osób, taka opinia jest połączona z głupimi uwagami w stylu "przecież to tak łatwo się przekwalifikować i więcej zarabiać"). Po tych pozostałych obserwacjach (zwłaszcza ostatnich) być może lepiej będzie dla Twojego partnera jeśli postanowi układać swoją docelową przyszłość z inną kobietą.
Nie traktuję go z pogardą, bo nie mam problemu z facetami i bez problemu znalazłbym kogoś innego gdyby on mi nie pasował. Jest wspaniałym chłopakiem, zawsze mogę na niego liczyć, przez te parę miesięcy dużo mi udowodnił. Myślę o nim poważnie, ale pod względem zakladania rodziny, a nie dzielenia mieszkania. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia ile zarabia, bo ja mam swoje pieniądze, chodzi mi o to, że nie rozumiem narzekania na zarobki, bo każdy jest kowalem swojego losu.
Mam prawo mu nie ufać po tak krótkim czasie, szczególnie, że rodzina nie wyraża zgody na dzielenie mieszkania, bo wiedzą jak poprzedni chłopak mnie skrzywdził gdy mu za bardzo zaufałam.
Ja też mu powiedziałam, że jeżeli chce z kimś się dorabiać od nowa to może z kimś innym, a nie ze mną, tu masz rację, muszę być silna.
29 2023-09-08 07:58:24 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-09-08 08:18:12)
Przyznam, ze nie rozumiem twoich dylematów, autorko. Skoro masz konkretne stanowisko, to w ogóle nie widzę pola do dalszych rozmów z nim na ten temat. Mieszkanie jest twoje, rodzina dołożyła swoje, chłopaka znasz krótko. Jeśli on tego nie rozumie i prowokuje kłótnie, to jest z nim coś nie halo, wiec w razie rozstania nie będziesz miała za kim płakać. Po prostu ucinaj tego typu rozmowy, bo w świetle twojego stanowiska i tła waszej znajomosci nie maja one sensu. Jeśli on tego nie rozumie, to jego problem.
Jeśli związek będzie się rozwijał i weźmiecie ślub, to tak jak napisałaś, możecie kupić wspólnie nowe mieszkanie, skoro chcesz, żeby to pozostało twoje. Z twojej strony to uczciwe postawienie sprawy, wiec jego ewentualne argumenty na temat braku wspólnoty możesz zbić w ten sposób. Jeśli wstąpicie kiedyś na nowa drogę życia zwana małżeństwem, to kupicie nowe mieszkanie. Jeśli w międzyczasie on zamieszka w twoim mieszkaniu, wszelkie remonty, naprawy itp. itd. będą wyłącznie po twojej stronie, bo nie inwestuje się w nieswoje mieszkanie. On tylko będzie dzielił z tobą rachunki.
W mojej ocenie jesteś po prostu za miękka. Wiem z doświadczenia, ze rezygnacja z czegoś, co jest dla człowieka szalenie ważne i do czego jest w pełni przekonany, wbrew sobie (w tym wypadku przystanie na propozycje chłopaka) nie przyniesie nic dobrego. Dlatego nie wdawaj się w bezsensowne dyskusje na ten temat. A w obliczu twojego stanowiska i tła waszej znajomosci każda taka będzie.
To, ze on chce docelowo mieszkać u siebie, jest zrozumiałe, ale nie na etapie związku nieformalnego, tym bardziej krótkotrwałego. Dlatego jego dalsze próby przekonywania cię do zmiany decyzji i odsprzedania połowy wymarzonego i z trudem wypracowanego mieszkania uznałabym za co najmniej dziwne i zaczęłabym słyszeć syreny alarmowe i widzieć czerwone flagi.
A co do bycia kowalem własnego losu, to tak, każdy nim jest, ale nie każdy startuje z takiej samej kuźni i z taka sama ilością żelaza. I nie mam tu tu myśli tylko domu, z którego wyszliśmy, ale przede wszystkim takie czy inne różnice między ludźmi. Nie wszystko jest dla każdego. Jeden będzie lekarzem, drugi weterynarzem, trzeci kowalem.
Nie traktuję go z pogardą, bo nie mam problemu z facetami i bez problemu znalazłbym kogoś innego gdyby on mi nie pasował. Jest wspaniałym chłopakiem, zawsze mogę na niego liczyć, przez te parę miesięcy dużo mi udowodnił. Myślę o nim poważnie, ale pod względem zakladania rodziny, a nie dzielenia mieszkania. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia ile zarabia, bo ja mam swoje pieniądze, chodzi mi o to, że nie rozumiem narzekania na zarobki, bo każdy jest kowalem swojego losu.
Mam prawo mu nie ufać po tak krótkim czasie, szczególnie, że rodzina nie wyraża zgody na dzielenie mieszkania, bo wiedzą jak poprzedni chłopak mnie skrzywdził gdy mu za bardzo zaufałam.
Ja też mu powiedziałam, że jeżeli chce z kimś się dorabiać od nowa to może z kimś innym, a nie ze mną, tu masz rację, muszę być silna.
Ręce opadają. Dla ułatwienia wytłuściłem kilka Twoich cytatów. Facet jest tak wspaniały że jak mu się nie podoba, to niech sp...la, bo 10 czeka na jego miejsce, taka jesteś zajebista (no taki jest wydźwięk tych zdań). Nie rozumiesz i nie chcesz zrozumiec jego rozterek, nie starasz się go uspokoic czy przenieść decyzji na czas gdy bardziej się ze sobą zżyjecie, gdy będziecie ewentualnie u progu najważniejszych decyzji. Źle to wróży na przyszłośc.
Może to trauma związana z poprzednim facetem i wzmiankowanymi przeżyciami (pewnie zajmie się tym nasz domorosły psycholog czyli JohnyBravo) i jak za rok- półtora będziesz bardziej ufac facetowi, to zmienisz podejście. Jeśli jednak to nie kwestia traumy i taka jesteś, to wręcz nie będzie tego "za rok-półtora". W Twoim wypadku słowa to jedno, ale z tekstu przebija co innego. Twierdzisz że myślisz o nim poważnie, ale już teraz nie uważasz go za równego sobie. To raczej z czasem się posypie. Na dziś jesteś w stanie dac mu kopa przy pierwszej próbie sprzeciwu na cokolwiek z jego strony; ciężko tu mówic o związku przez "duże Z".
wieka napisał/a:Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
Patrz Julka, jak Ty logicznie myślisz
Czyli moralność Kalego Jak nie wiesz co to znaczy to nie pytaj, tylko poszukaj w necie.
32 2023-09-08 08:36:10 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-09-08 09:02:11)
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
No właśnie, żaden związek nie jest pewny, szczególnie po moich wcześniejszych przykrych dowaidczeniach związkowych wiem, że zawsze będę miała oparcie w rodzinie. A niestety facet może być, a potem mu się znudzi albo pozna kogoś innego... Wtedy bym żałowała, że przepisałam mu pół swojego mieszkania. Dziękuję za wsparcie.
Nigdy nie stworzysz szczęśliwej rodziny, jak będziesz wyznawała zasadę, pewnie wpajaną w domu, że rodzinę tak jak matkę ma się tylko jedną, a męża można zmieniać, w domyśle jak rękawiczki. Tym bardziej jak widać, wszystko co dzieje się w związku, omawiasz z rodziną, jak jeszcze nic...
Postaw się w jego sytuacji, Ty będziesz miała prawo wystawić mu walizki, on już nie...
Edit.
Widzisz, tylko czubek własnego nosa. Nie dziw się, że facet chce wiedzieć na czym stoi, jeśli nie byłabyś taka zachowawcza, powiedziała, nie wiem jak to będzie, zamieszkajmy razem, za rok czy dwa będziemy podejmować decyzję, ale musiałabyś darzyć go uczuciem, a tu tego nie widać...
redpoison napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
No właśnie, żaden związek nie jest pewny, szczególnie po moich wcześniejszych przykrych dowaidczeniach związkowych wiem, że zawsze będę miała oparcie w rodzinie. A niestety facet może być, a potem mu się znudzi albo pozna kogoś innego... Wtedy bym żałowała, że przepisałam mu pół swojego mieszkania. Dziękuję za wsparcie.
Nigdy nie stworzysz szczęśliwej rodziny, jak będziesz wyznawała zasadę, pewnie wpajaną w domu, że rodzinę tak jak matkę ma się tylko jedną, a męża można zmieniać, w domyśle jak rękawiczki. Tym bardziej jak widać, wszystko co dzieje się w związku, omawiasz z rodziną, jak jeszcze nic...
Postaw się w jego sytuacji, Ty będziesz miała prawo wystawić mu walizki, on już nie...
I o to wlasnie chodzi,zeby to kobieta miala prawo wystawic za drzwi walizki a nie facet kobiecie. I tak rodzine ma sie jedna, a faceta to w tych czasach to jest naprawde co jedynie to niestety 1% by miec jednego na cale zycie
34 2023-09-08 08:46:57 Ostatnio edytowany przez jjbp (2023-09-08 08:48:38)
Temat wyszedł zdecydowanie za wcześnie. Nie wiem co chłopakiem kierowało ale masz prawo powiedzieć że chcesz wrócić do tego za rok czy dwa jak poznacie się lepiej.
Pisanie autorce że na pewno wszystko się rozleci i że nigdy nie zbuduje związku bo po pół roku nie chce dyskutować o tak poważnych krokach finansowych jest DALEKO idącym dopisywaniem sobie.
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Przecież nikt nie mówi, że to ma być teraz, ale jak to widzisz w przyszłości?
Przez takie podejście, gdzie sama masz problem z kłótniami o pieniądze, bo to moje, a tamto twoje, to jak masz się dogadać..Przecież związki /małżeństwa kupują mieszkania jako wspólność, do takiej części się należy, ile się dołoży i jak się rozstają to dzielą się proporcjonalnie.
Zawsze jest ryzyko rozstania, ale przecież nie można liczyć na starcie, że się rozstaniecie, więc najlepiej nic wspólnego.
W małżenstwie też można mieć rozdzielność majątkową, co nie oznacza, że nie można mieć po 50% mieszkania, jeśli obie strony równo partycypują w zakupie.Takie jest ryzyko w życiu, a jak chcesz w przyszłości mieć tylko swoją własność mieszkania, a parner/mąż ma mieszkać u Ciebie, to czarno to widzę.
Nie odpowiedziałaś na pytanie, jak was widzisz po ew. ślubie?
No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
Patrz Julka, jak Ty logicznie myślisz
Czyli moralność Kalego
Jak nie wiesz co to znaczy to nie pytaj, tylko poszukaj w necie.
No mysle,bo wiem jakie sa czasy i niestety w tych czasach nawet udane zwiazki moga sie rozsypac-sama mialam udany zwiazek, wszystkim mowilam jak ten debil "ze jest to moj najlepszy zwiazek jaki mialam " a tu nagle niespodzianka i koniec zwiazku. Dlatego ja z doswiadczenia zyciowego wiem,ze najlepiej jest jak kobieta mieszka u siebie we wlasnym mieszkaniu, a a facet u niej. Bo widzisz,gdyby mieszkanie nie bylo ex tylko moje to by on musial pakowac walizki i mieszkac kontem u kolegi a nie ja u kolezanki. Na szczescie czekam na mieszkanie mam nadzieje,ze niedlugo,bo juz jestem na 43 miejscu. I napewno juz nigdy nie bede taka glupia,by mieszkac u faceta
on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji,
Tytuł tematu wprowadza w błąd, Ty niejednokrotnie piszesz tutaj w podobny, błędny sposób, pokazując że możesz mieć mocno materialistyczne podejście.
Twój chłopak chce zapłacić za swoją część, więc nie chce Ci niczego zabrać, nie chce nic za darmo.
A Ty nie masz obowiązku na to iść.
Dobrze byłoby, odmawiając chłopakowi, porozmawiać z nim przedstawiając swoje obawy i lęki spowodowane złymi doświadczeniami, a nie wyskakiwać z "moje i tylko moje".
Dziwna sytuacja. Rozumiałbym delikatne sondowanie przez niego tematu, ale skoro doszło do kłótni to albo on sobie coś wyobraził w tak krótkim czasie, albo Ty w bardzo nieładny sposób odmówiłaś;)
wieka napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
Patrz Julka, jak Ty logicznie myślisz
Czyli moralność Kalego
Jak nie wiesz co to znaczy to nie pytaj, tylko poszukaj w necie.
No mysle,bo wiem jakie sa czasy i niestety w tych czasach nawet udane zwiazki moga sie rozsypac-sama mialam udany zwiazek, wszystkim mowilam jak ten debil "ze jest to moj najlepszy zwiazek jaki mialam " a tu nagle niespodzianka i koniec zwiazku. Dlatego ja z doswiadczenia zyciowego wiem,ze najlepiej jest jak kobieta mieszka u siebie we wlasnym mieszkaniu, a a facet u niej. Bo widzisz,gdyby mieszkanie nie bylo ex tylko moje to by on musial pakowac walizki i mieszkac kontem u kolegi a nie ja u kolezanki. Na szczescie czekam na mieszkanie mam nadzieje,ze niedlugo,bo juz jestem na 43 miejscu. I napewno juz nigdy nie bede taka glupia,by mieszkac u faceta
Bo nikt u nikogo nie chce mieszkać, a u siebie, z tym, że tu płeć nie odgrywa roli... chyba, że musi, jak Ty Julka.
Czy to tak trudno zrozumieć.
Przyznam, ze nie rozumiem twoich dylematów, autorko. Skoro masz konkretne stanowisko, to w ogóle nie widzę pola do dalszych rozmów z nim na ten temat. Mieszkanie jest twoje, rodzina dołożyła swoje, chłopaka znasz krótko. Jeśli on tego nie rozumie i prowokuje kłótnie, to jest z nim coś nie halo, wiec w razie rozstania nie będziesz miała za kim płakać. Po prostu ucinaj tego typu rozmowy, bo w świetle twojego stanowiska i tła waszej znajomosci nie maja one sensu. Jeśli on tego nie rozumie, to jego problem.
Jeśli związek będzie się rozwijał i weźmiecie ślub, to tak jak napisałaś, możecie kupić wspólnie nowe mieszkanie, skoro chcesz, żeby to pozostało twoje. Z twojej strony to uczciwe postawienie sprawy, wiec jego ewentualne argumenty na temat braku wspólnoty możesz zbić w ten sposób. Jeśli wstąpicie kiedyś na nowa drogę życia zwana małżeństwem, to kupicie nowe mieszkanie. Jeśli w międzyczasie on zamieszka w twoim mieszkaniu, wszelkie remonty, naprawy itp. itd. będą wyłącznie po twojej stronie, bo nie inwestuje się w nieswoje mieszkanie. On tylko będzie dzielił z tobą rachunki.
W mojej ocenie jesteś po prostu za miękka. Wiem z doświadczenia, ze rezygnacja z czegoś, co jest dla człowieka szalenie ważne i do czego jest w pełni przekonany, wbrew sobie (w tym wypadku przystanie na propozycje chłopaka) nie przyniesie nic dobrego. Dlatego nie wdawaj się w bezsensowne dyskusje na ten temat. A w obliczu twojego stanowiska i tła waszej znajomosci każda taka będzie.
To, ze on chce docelowo mieszkać u siebie, jest zrozumiałe, ale nie na etapie związku nieformalnego, tym bardziej krótkotrwałego. Dlatego jego dalsze próby przekonywania cię do zmiany decyzji i odsprzedania połowy wymarzonego i z trudem wypracowanego mieszkania uznałabym za co najmniej dziwne i zaczęłabym słyszeć syreny alarmowe i widzieć czerwone flagi.
A co do bycia kowalem własnego losu, to tak, każdy nim jest, ale nie każdy startuje z takiej samej kuźni i z taka sama ilością żelaza.
I nie mam tu tu myśli tylko domu, z którego wyszliśmy, ale przede wszystkim takie czy inne różnice między ludźmi. Nie wszystko jest dla każdego. Jeden będzie lekarzem, drugi weterynarzem, trzeci kowalem.
On ma takie stanowisko, bo jego mama zaczęła na ten temat z nim rozmawiać. Tylko jego mama nie ma żadnych praw do tego. A on zazwyczaj słucha się mamy we wszystkim. Oczywiście, że nie chcę żeby inwestował w moje mieszkanie, ja sobie ze wszystkim poradzę i zawsze mogę liczyć na rodzinę. Dokładnie, po ślubie można kupić coś wspólnego i myśleć jako RODZINA, a nie teraz para po 6 miesiącach, gdzie człowiek nie widzi wszystkiego i idealizuje drugą osobę.
Oczywiście, że jestem miękka faja i mam za dobre serce, rok męczyłam się z alkoholikiem, bo myślałam, że mu pomogę. On po rozstaniu mnie nękał o groził śmiercią, za co siedzi teraz w więzieniu. Mój chłopak o tym wie i powinien rozumieć dlaczego muszę być ostrożna.
Sama jestem DDA i może to tez ma wpływ na moje podejście, że często musiałam sama wszystko ogarniać, mój aktualny chłopak miał trochę łatwiej w życiu.
Ja go bardzo kocham, ale muszę też myśleć logicznie i nie jestem gotowa na takie rozmowy, dużo w życiu przeżyłam, potrzebuję spokoju.
Miesiąc temu kupiłam mieszkanie na kredyt, z chłopakiem jestem 6 miesięcy. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć swoje mieszkanie, własny kąt. Chłopak ma kupione mieszkanie na pół z bratem. Ostatnio zaczął temat, że jak go brat spłaci to on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji, dobrze zarabiam i z kredytem dam sobie radę i dla mnie to za wcześnie na takie rozmowy. Szczególnie, że do wkładu własnego mi sporo rodzina dołożyła.
Co sądzicie? Kto ma rację?
Cwaniaczek. Chcesz sobie narobić dziadostwa to kręć interesy na własnym mieszkaniu w zasadzie z obcymi ludźmi.
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Patrz Julka, jak Ty logicznie myślisz
Czyli moralność Kalego
Jak nie wiesz co to znaczy to nie pytaj, tylko poszukaj w necie.
No mysle,bo wiem jakie sa czasy i niestety w tych czasach nawet udane zwiazki moga sie rozsypac-sama mialam udany zwiazek, wszystkim mowilam jak ten debil "ze jest to moj najlepszy zwiazek jaki mialam " a tu nagle niespodzianka i koniec zwiazku. Dlatego ja z doswiadczenia zyciowego wiem,ze najlepiej jest jak kobieta mieszka u siebie we wlasnym mieszkaniu, a a facet u niej. Bo widzisz,gdyby mieszkanie nie bylo ex tylko moje to by on musial pakowac walizki i mieszkac kontem u kolegi a nie ja u kolezanki. Na szczescie czekam na mieszkanie mam nadzieje,ze niedlugo,bo juz jestem na 43 miejscu. I napewno juz nigdy nie bede taka glupia,by mieszkac u faceta
Bo nikt u nikogo nie chce mieszkać, a u siebie, z tym, że tu płeć nie odgrywa roli... chyba, że musi, jak Ty Julka.
Czy to tak trudno zrozumieć.
A ty nie rozumiesz, ze przepisywanie mieszkania po pol roku zwiazku to zdecydowanie za wczesnie w przypadku autorki? Jezeli chodzi o mnie to trudno najwyzej bedziemy mieszkac na dwa domy nawet lepiej dla mnie,bo mi zasilkow nie zatrzymaja,bo nie beda brac pod uwage zarobkow partnera. To by bylo najgorsze, bo wtedy bym byla zdana na faceta calkowicie nie liczac mojej dzialalnosci
redpoison napisał/a:Nie traktuję go z pogardą, bo nie mam problemu z facetami i bez problemu znalazłbym kogoś innego gdyby on mi nie pasował. Jest wspaniałym chłopakiem, zawsze mogę na niego liczyć, przez te parę miesięcy dużo mi udowodnił. Myślę o nim poważnie, ale pod względem zakladania rodziny, a nie dzielenia mieszkania. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia ile zarabia, bo ja mam swoje pieniądze, chodzi mi o to, że nie rozumiem narzekania na zarobki, bo każdy jest kowalem swojego losu.
Mam prawo mu nie ufać po tak krótkim czasie, szczególnie, że rodzina nie wyraża zgody na dzielenie mieszkania, bo wiedzą jak poprzedni chłopak mnie skrzywdził gdy mu za bardzo zaufałam.
Ja też mu powiedziałam, że jeżeli chce z kimś się dorabiać od nowa to może z kimś innym, a nie ze mną, tu masz rację, muszę być silna.Ręce opadają. Dla ułatwienia wytłuściłem kilka Twoich cytatów. Facet jest tak wspaniały że jak mu się nie podoba, to niech sp...la, bo 10 czeka na jego miejsce, taka jesteś zajebista (no taki jest wydźwięk tych zdań). Nie rozumiesz i nie chcesz zrozumiec jego rozterek, nie starasz się go uspokoic czy przenieść decyzji na czas gdy bardziej się ze sobą zżyjecie, gdy będziecie ewentualnie u progu najważniejszych decyzji. Źle to wróży na przyszłośc.
Może to trauma związana z poprzednim facetem i wzmiankowanymi przeżyciami (pewnie zajmie się tym nasz domorosły psycholog czyli JohnyBravo) i jak za rok- półtora będziesz bardziej ufac facetowi, to zmienisz podejście. Jeśli jednak to nie kwestia traumy i taka jesteś, to wręcz nie będzie tego "za rok-półtora". W Twoim wypadku słowa to jedno, ale z tekstu przebija co innego. Twierdzisz że myślisz o nim poważnie, ale już teraz nie uważasz go za równego sobie. To raczej z czasem się posypie. Na dziś jesteś w stanie dac mu kopa przy pierwszej próbie sprzeciwu na cokolwiek z jego strony; ciężko tu mówic o związku przez "duże Z".
Nie uważam, że jestem zajebista, mam wady i zalety jak każdy człowiek, mam na myśli to, że nie jestem z nim z braku laku, bardzo mi zależy na nim, zawsze mu pomogę, zawsze może na mnie liczyć, na moje wsparcie. Ja mam serce na dloni i przez to jestem przez obce osoby wykorzystywana, jestem mało asertywna. Nie jestem jakąś heterą itp tylko wrażliwą dziewczyną.
Może po roku, dwóch bardziej będę w stanie zaufać, dlatego zdziwiło mnie jego podejście, że on już myśli o moim mieszkaniu jako o swoim. Tym bardziej, że on ma własne mieszkanie, tylko z bratem na pół i dalej ma kredyt, który mu spłacają rodzice, bo on mało co odklada, wszystko wydaje na bieżąco.
On sam rozpoczął temat rozstania jeżeli nie zgodzę się co do podziału mieszkania, mnie nikt w taki sposób szantażował nie będzie, bo po wielu latach poznałam swoją wartość.
Związek to się dopiero zaczyna według mnie i dopiero się poznajemy.
Nie jest dla Ciebie trochę red flag że słucha się mamy do tego stopnia? Jeżeli oczywiscie temat mieszkania to rzeczywiście jej wpływ.
Nie jest dla Ciebie trochę red flag że słucha się mamy do tego stopnia? Jeżeli oczywiscie temat mieszkania to rzeczywiście jej wpływ.
Ja juz widze jaka bedzie miala tesciowa
redpoison napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:No wlasnie jak facet mieszka u kobiety to jest najlepsza dla kobiety opcja,bo to daje jej niezaleznosc i pewnosc, ze to jest jej i nikt nie bedzie mial prawa jej wywalic ani mowic "moje mieszkanie, zyjesz na moich warunkach" , najgorzej jak dziewczyna idzie mieszkac do faceta. Polowa biedy jak mieszkanie jest wspolne-jednak glupota bylo by zrezygnowac z wlasnego mieszkania i isc mieszkac do faceta tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach ZADEN zwiazek nie jest w 100% pewny... dlatego jak ja dostane mieszkanie a w przyszlosc znow bede w zwiazku to nigdy w zyciu nie zrezygnuje ze swojego mieszkania i pojde mieszkac do faceta-tylko on bedzie mieszkal u mnie.
No właśnie, żaden związek nie jest pewny, szczególnie po moich wcześniejszych przykrych dowaidczeniach związkowych wiem, że zawsze będę miała oparcie w rodzinie. A niestety facet może być, a potem mu się znudzi albo pozna kogoś innego... Wtedy bym żałowała, że przepisałam mu pół swojego mieszkania. Dziękuję za wsparcie.
Nigdy nie stworzysz szczęśliwej rodziny, jak będziesz wyznawała zasadę, pewnie wpajaną w domu, że rodzinę tak jak matkę ma się tylko jedną, a męża można zmieniać, w domyśle jak rękawiczki. Tym bardziej jak widać, wszystko co dzieje się w związku, omawiasz z rodziną, jak jeszcze nic...
Postaw się w jego sytuacji, Ty będziesz miała prawo wystawić mu walizki, on już nie...
Edit.
Widzisz, tylko czubek własnego nosa. Nie dziw się, że facet chce wiedzieć na czym stoi, jeśli nie byłabyś taka zachowawcza, powiedziała, nie wiem jak to będzie, zamieszkajmy razem, za rok czy dwa będziemy podejmować decyzję, ale musiałabyś darzyć go uczuciem, a tu tego nie widać...
On ma taką samą zasadę wpajane przez mamę, że to mama jest najważniejsza i przez to rozpadały się wszystkie jego związki. Więc ja innego podejścia mieć nie będę, bo rodzina mnie zna całe życie, a on tylko pół roku.
Właśnie ja jestem zbyt empatyczna i każdemu chcę pomóc, przez to tracę podwójnie jak jestem za dobra. Miłość miłością, ale trzeba też używać rozumu.
Dla mnie to za wcześnie żeby mieszkać razem, na razie myślę o jakimś zwierzaku, a niech on na razie mieszka sobie z bratem skoro ma własne mieszkanie.
Oczywiście, że go kocham, ale pół roku to niczego nie weryfikuje.
Dla mnie to za wcześnie żeby mieszkać razem, na razie myślę o jakimś zwierzaku, a niech on na razie mieszka sobie z bratem skoro ma własne mieszkanie.
Oczywiście, że go kocham, ale pół roku to niczego nie weryfikuje.
jeszcze długo będziesz sama póki nie przerobisz przeszłości
wieka napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:No mysle,bo wiem jakie sa czasy i niestety w tych czasach nawet udane zwiazki moga sie rozsypac-sama mialam udany zwiazek, wszystkim mowilam jak ten debil "ze jest to moj najlepszy zwiazek jaki mialam " a tu nagle niespodzianka i koniec zwiazku. Dlatego ja z doswiadczenia zyciowego wiem,ze najlepiej jest jak kobieta mieszka u siebie we wlasnym mieszkaniu, a a facet u niej. Bo widzisz,gdyby mieszkanie nie bylo ex tylko moje to by on musial pakowac walizki i mieszkac kontem u kolegi a nie ja u kolezanki. Na szczescie czekam na mieszkanie mam nadzieje,ze niedlugo,bo juz jestem na 43 miejscu. I napewno juz nigdy nie bede taka glupia,by mieszkac u faceta
Bo nikt u nikogo nie chce mieszkać, a u siebie, z tym, że tu płeć nie odgrywa roli... chyba, że musi, jak Ty Julka.
Czy to tak trudno zrozumieć.A ty nie rozumiesz, ze przepisywanie mieszkania po pol roku zwiazku to zdecydowanie za wczesnie w przypadku autorki? Jezeli chodzi o mnie to trudno najwyzej bedziemy mieszkac na dwa domy nawet lepiej dla mnie,bo mi zasilkow nie zatrzymaja,bo nie beda brac pod uwage zarobkow partnera. To by bylo najgorsze, bo wtedy bym byla zdana na faceta calkowicie nie liczac mojej dzialalnosci
Mowimy tu o planach, a nie teraz, więc nie należy grać tym terminem, wiadomo, że to nie ten etap. Ślub też niczego nie gwarantuje.
Każdy by chciał mieć tylko swoją własność, ale to wtedy najlepiej być samym, spokój zapewniony...
JuliaUK33 napisał/a:wieka napisał/a:Bo nikt u nikogo nie chce mieszkać, a u siebie, z tym, że tu płeć nie odgrywa roli... chyba, że musi, jak Ty Julka.
Czy to tak trudno zrozumieć.A ty nie rozumiesz, ze przepisywanie mieszkania po pol roku zwiazku to zdecydowanie za wczesnie w przypadku autorki? Jezeli chodzi o mnie to trudno najwyzej bedziemy mieszkac na dwa domy nawet lepiej dla mnie,bo mi zasilkow nie zatrzymaja,bo nie beda brac pod uwage zarobkow partnera. To by bylo najgorsze, bo wtedy bym byla zdana na faceta calkowicie nie liczac mojej dzialalnosci
Mowimy tu o planach, a nie teraz, więc nie należy grać tym terminem, wiadomo, że to nie ten etap. Ślub też niczego nie gwarantuje.
Każdy by chciał mieć tylko swoją własność, ale to wtedy najlepiej być samym, spokój zapewniony...
No i dlatego jezeli bede znow w zwiazku to bedziemy ja i partner mieszkac na dwa domy i kazdy bedzie zadowolony. Nie wyobrazam sobie juz wiecej mieszkac u faceta, a gdybym byla jeszcze zalezna od jego pieniedzy bo wstrzymali by mi zasilki to chyba bym sie poszla powiesic,bo dla mnie bycie finansowo zalezna od faceta jest najgorsze co moglo by mnie sie przydarzyc
redpoison napisał/a:Dla mnie to za wcześnie żeby mieszkać razem, na razie myślę o jakimś zwierzaku, a niech on na razie mieszka sobie z bratem skoro ma własne mieszkanie.
Oczywiście, że go kocham, ale pół roku to niczego nie weryfikuje.jeszcze długo będziesz sama póki nie przerobisz przeszłości
Wspólne mieszkanie dopiero zweryfikuje związek, więc nawet tego się obawiasz, że nie dasz rady mieszkać z facetem, którego kochasz, pod warunkiem, że na swoich zasadach.
redpoison napisał/a:on dołoży mi do mieszkania żeby było po połowie nasze. Dla mnie nie ma takiej opcji,
Tytuł tematu wprowadza w błąd, Ty niejednokrotnie piszesz tutaj w podobny, błędny sposób, pokazując że możesz mieć mocno materialistyczne podejście.
Twój chłopak chce zapłacić za swoją część, więc nie chce Ci niczego zabrać, nie chce nic za darmo.
A Ty nie masz obowiązku na to iść.
Dobrze byłoby, odmawiając chłopakowi, porozmawiać z nim przedstawiając swoje obawy i lęki spowodowane złymi doświadczeniami, a nie wyskakiwać z "moje i tylko moje".Dziwna sytuacja. Rozumiałbym delikatne sondowanie przez niego tematu, ale skoro doszło do kłótni to albo on sobie coś wyobraził w tak krótkim czasie, albo Ty w bardzo nieładny sposób odmówiłaś;)
Tak, może źle napisałam tytuł, wybaczcie, ale było późno, byłam po całym dniu w pracy, a tamten zaczął swoje wywody... Nawet nie mogę się nacieszyć sama tym mieszkaniem, to jest najgorsze. Ja do jego mieszkania się nie wtrącam, bo wiem, że jakby była odwrotna sytuacja to jego mamusia by na coś takiego nie wyraziła zgody i musiałabym mieszkac u niego.
On mówi, że ma dobre intencje i mu wierzę, z drugiej strony mówi, że nie spieszy mu się do ślubu, dzieci, bo jest egoistą, to czyli ja nie mogę też trochę się egoistycznie zachować?
Tak, może za dużo słów powiedziałam, ale jestem tylko człowiekiem... Co innego rozmawiać na ten temat gdy trochę pomieszkamy razem, poznamy się, a nie teraz wyskakiwać z tym, bo jego jakiś kolega został wyrzucony przez dziewczynę z mieszkania...
50 2023-09-08 09:58:20 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-09-08 10:06:17)
redpoison napisał/a:Dla mnie to za wcześnie żeby mieszkać razem, na razie myślę o jakimś zwierzaku, a niech on na razie mieszka sobie z bratem skoro ma własne mieszkanie.
Oczywiście, że go kocham, ale pół roku to niczego nie weryfikuje.jeszcze długo będziesz sama póki nie przerobisz przeszłości
To tak z czarodziejskiej kuli wyszło?
Dla mnie to nie jest normalne, że to tak krótkim etapie związku chłopak wysunął taką propozycję. Jest za wcześnie i coś musi być jeszcze na rzeczy. Może brat chciał to mieszkanie, w którym mieszka, a może jeszcze jakaś inna przyczyna jest.
Ciekawa jestem jakbyś ,Farmer, zareagował, jakby to dziewczyna pokłóciła się z chłopakiem to to, że chce połowę jego mieszkania po pół roku związku?Napisałbyś pewnie, że jest materialistką, że on chciał dobrze, a wyszło jak zwykle?
Farmer napisał/a:redpoison napisał/a:Dla mnie to za wcześnie żeby mieszkać razem, na razie myślę o jakimś zwierzaku, a niech on na razie mieszka sobie z bratem skoro ma własne mieszkanie.
Oczywiście, że go kocham, ale pół roku to niczego nie weryfikuje.jeszcze długo będziesz sama póki nie przerobisz przeszłości
To tak z czarodziejskiej kuli wyszło?
Nie czarodziejskiej kuli tylko kolejny co gada bajki dla dzieci
Nie jest dla Ciebie trochę red flag że słucha się mamy do tego stopnia? Jeżeli oczywiscie temat mieszkania to rzeczywiście jej wpływ.
Trochę jest, ale kurczę ja też nie umiem łatwo drugiej osoby odpuszczać, jestem uparta, ale jak mi na kimś zależy to chciałabym dojść do zgody.
Inaczej bym rozmawiała gdybyśmy mieszkali razem i bylibyśmy małżeństwem, a on teraz ma już takie plany, bo ja lepiej zarabiam i umiem lepiej rozporządzać pieniędzmi.
A jego mamie żadna synowa nie będzie pasować, to taki typ człowieka. Nie każdy musi mnie lubić. On sam mówi, że jego mama widzi, że w końcu ze mną jest szczęśliwy i dla niego też jest ważne zdanie mamy. Ale pewnie przyszła teściowa swoje myśli... Szczególnie, że pożalił się mamie, że mu nie przepiszę mieszkania.
Nowe_otwarcie napisał/a:redpoison napisał/a:Nie traktuję go z pogardą, bo nie mam problemu z facetami i bez problemu znalazłbym kogoś innego gdyby on mi nie pasował. Jest wspaniałym chłopakiem, zawsze mogę na niego liczyć, przez te parę miesięcy dużo mi udowodnił. Myślę o nim poważnie, ale pod względem zakladania rodziny, a nie dzielenia mieszkania. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia ile zarabia, bo ja mam swoje pieniądze, chodzi mi o to, że nie rozumiem narzekania na zarobki, bo każdy jest kowalem swojego losu.
Mam prawo mu nie ufać po tak krótkim czasie, szczególnie, że rodzina nie wyraża zgody na dzielenie mieszkania, bo wiedzą jak poprzedni chłopak mnie skrzywdził gdy mu za bardzo zaufałam.
Ja też mu powiedziałam, że jeżeli chce z kimś się dorabiać od nowa to może z kimś innym, a nie ze mną, tu masz rację, muszę być silna.Ręce opadają. Dla ułatwienia wytłuściłem kilka Twoich cytatów. Facet jest tak wspaniały że jak mu się nie podoba, to niech sp...la, bo 10 czeka na jego miejsce, taka jesteś zajebista (no taki jest wydźwięk tych zdań). Nie rozumiesz i nie chcesz zrozumiec jego rozterek, nie starasz się go uspokoic czy przenieść decyzji na czas gdy bardziej się ze sobą zżyjecie, gdy będziecie ewentualnie u progu najważniejszych decyzji. Źle to wróży na przyszłośc.
Może to trauma związana z poprzednim facetem i wzmiankowanymi przeżyciami (pewnie zajmie się tym nasz domorosły psycholog czyli JohnyBravo) i jak za rok- półtora będziesz bardziej ufac facetowi, to zmienisz podejście. Jeśli jednak to nie kwestia traumy i taka jesteś, to wręcz nie będzie tego "za rok-półtora". W Twoim wypadku słowa to jedno, ale z tekstu przebija co innego. Twierdzisz że myślisz o nim poważnie, ale już teraz nie uważasz go za równego sobie. To raczej z czasem się posypie. Na dziś jesteś w stanie dac mu kopa przy pierwszej próbie sprzeciwu na cokolwiek z jego strony; ciężko tu mówic o związku przez "duże Z".
Nie uważam, że jestem zajebista, mam wady i zalety jak każdy człowiek, mam na myśli to, że nie jestem z nim z braku laku, bardzo mi zależy na nim, zawsze mu pomogę, zawsze może na mnie liczyć, na moje wsparcie. Ja mam serce na dloni i przez to jestem przez obce osoby wykorzystywana, jestem mało asertywna. Nie jestem jakąś heterą itp tylko wrażliwą dziewczyną.
Może po roku, dwóch bardziej będę w stanie zaufać, dlatego zdziwiło mnie jego podejście, że on już myśli o moim mieszkaniu jako o swoim. Tym bardziej, że on ma własne mieszkanie, tylko z bratem na pół i dalej ma kredyt, który mu spłacają rodzice, bo on mało co odklada, wszystko wydaje na bieżąco.
On sam rozpoczął temat rozstania jeżeli nie zgodzę się co do podziału mieszkania, mnie nikt w taki sposób szantażował nie będzie, bo po wielu latach poznałam swoją wartość.
Związek to się dopiero zaczyna według mnie i dopiero się poznajemy.
Jak możecie się poznać, nie mieszkając razem, nie da się, na etapie spotykania się, przeważnie bywa pięknie, choć nie zawsze, jak widać.
A on mówi, o tym podziale mieszkania teraz, już? Jaka to jest perspektywa z jego strony?
Krótka piłka, nie ma ślubu, nie ma tematu.
P.S.
Coś mi się wydaje, że brat ma go już dość i chce się usamodzielnić.
A on na gwałt szuka taniego miejsca do zamieszkania.
Nie wchodź w takie układy jeśli nie musisz.
To co ona myśli to jedno, ale jeśli faktycznie cała ta kłótnia wyszła pod wpływem jego rozmowy z mama, to ja bym się bała czy on nie będzie za bardzo pod jej wpływem i w późniejszym życiu. Bo jednym jest mieć trudna teściowa + partnera który stawia Wasze granice i myśli sam za siebie, ale czym innym jest trudna teściowa plus partner który pozwala by wpływała ona na Wasze życie związkowe.
redpoison napisał/a:Nowe_otwarcie napisał/a:Ręce opadają. Dla ułatwienia wytłuściłem kilka Twoich cytatów. Facet jest tak wspaniały że jak mu się nie podoba, to niech sp...la, bo 10 czeka na jego miejsce, taka jesteś zajebista (no taki jest wydźwięk tych zdań). Nie rozumiesz i nie chcesz zrozumiec jego rozterek, nie starasz się go uspokoic czy przenieść decyzji na czas gdy bardziej się ze sobą zżyjecie, gdy będziecie ewentualnie u progu najważniejszych decyzji. Źle to wróży na przyszłośc.
Może to trauma związana z poprzednim facetem i wzmiankowanymi przeżyciami (pewnie zajmie się tym nasz domorosły psycholog czyli JohnyBravo) i jak za rok- półtora będziesz bardziej ufac facetowi, to zmienisz podejście. Jeśli jednak to nie kwestia traumy i taka jesteś, to wręcz nie będzie tego "za rok-półtora". W Twoim wypadku słowa to jedno, ale z tekstu przebija co innego. Twierdzisz że myślisz o nim poważnie, ale już teraz nie uważasz go za równego sobie. To raczej z czasem się posypie. Na dziś jesteś w stanie dac mu kopa przy pierwszej próbie sprzeciwu na cokolwiek z jego strony; ciężko tu mówic o związku przez "duże Z".
Nie uważam, że jestem zajebista, mam wady i zalety jak każdy człowiek, mam na myśli to, że nie jestem z nim z braku laku, bardzo mi zależy na nim, zawsze mu pomogę, zawsze może na mnie liczyć, na moje wsparcie. Ja mam serce na dloni i przez to jestem przez obce osoby wykorzystywana, jestem mało asertywna. Nie jestem jakąś heterą itp tylko wrażliwą dziewczyną.
Może po roku, dwóch bardziej będę w stanie zaufać, dlatego zdziwiło mnie jego podejście, że on już myśli o moim mieszkaniu jako o swoim. Tym bardziej, że on ma własne mieszkanie, tylko z bratem na pół i dalej ma kredyt, który mu spłacają rodzice, bo on mało co odklada, wszystko wydaje na bieżąco.
On sam rozpoczął temat rozstania jeżeli nie zgodzę się co do podziału mieszkania, mnie nikt w taki sposób szantażował nie będzie, bo po wielu latach poznałam swoją wartość.
Związek to się dopiero zaczyna według mnie i dopiero się poznajemy.Jak możecie się poznać, nie mieszkając razem, nie da się, na etapie spotykania się, przeważnie bywa pięknie, choć nie zawsze, jak widać.
A on mówi, o tym podziale mieszkania teraz, już? Jaka to jest perspektywa z jego strony?
Ale on przeciez moze mieszkac u niej tyle,ze mieszkanie poki co nie jest przepisane na niego.
Krótka piłka, nie ma ślubu, nie ma tematu.
P.S.
Coś mi się wydaje, że brat ma go już dość i chce się usamodzielnić.
A on na gwałt szuka taniego miejsca do zamieszkania.
Nie wchodź w takie układy jeśli nie musisz.
Kolejny głos rozsądku.
wieka napisał/a:redpoison napisał/a:Nie uważam, że jestem zajebista, mam wady i zalety jak każdy człowiek, mam na myśli to, że nie jestem z nim z braku laku, bardzo mi zależy na nim, zawsze mu pomogę, zawsze może na mnie liczyć, na moje wsparcie. Ja mam serce na dloni i przez to jestem przez obce osoby wykorzystywana, jestem mało asertywna. Nie jestem jakąś heterą itp tylko wrażliwą dziewczyną.
Może po roku, dwóch bardziej będę w stanie zaufać, dlatego zdziwiło mnie jego podejście, że on już myśli o moim mieszkaniu jako o swoim. Tym bardziej, że on ma własne mieszkanie, tylko z bratem na pół i dalej ma kredyt, który mu spłacają rodzice, bo on mało co odklada, wszystko wydaje na bieżąco.
On sam rozpoczął temat rozstania jeżeli nie zgodzę się co do podziału mieszkania, mnie nikt w taki sposób szantażował nie będzie, bo po wielu latach poznałam swoją wartość.
Związek to się dopiero zaczyna według mnie i dopiero się poznajemy.Jak możecie się poznać, nie mieszkając razem, nie da się, na etapie spotykania się, przeważnie bywa pięknie, choć nie zawsze, jak widać.
A on mówi, o tym podziale mieszkania teraz, już? Jaka to jest perspektywa z jego strony?
Ale on przeciez moze mieszkac u niej tyle,ze mieszkanie poki co nie jest przepisane na niego.
Z tym, że ona nie jest gotowa na mieszkanie z facetem, a mieszkanie nigdy nie będzie wspólne.
Trzeba by odwrócić sytuację, on ma to mieszkanie, jej nie stać na swoje mieszkanie, a ma do dyspozycji jego pieniądze.
Czy zgodzi się mieszkać u niego, mając w perspektywie wystawienie walizek za parę lat?
Dlatego coś w tym jak mówi się, że nic tak nie łączy iludzi jak kredyt, czyli wspólność majątkowa, bo każdy czuje się u siebie, więc nie można się dziwić, że chłopak dąży do takiej sytuacji.
Ten związek się i tak nie utrzyma, bo do tego wszystkiego, za bardzo będą się wtrącać ich rodziny, dlatego rozstanie będzie tu najlepszym wyjściem.
I znowu Autorka trafiła na lenia, cwanego w dodatku tym razem
To też jakiś jest rozjazd ona ambitna dziewczyna on nie koniecznie lawiruje,
tłumaczy i uzasadnia jakby urwał się z księżyca
będą kwachy o aspiracje i ambicje coś mis się zdaje - sprawa mieszkania to ujawniła
kto lepszy kto gorszy w związku - początek końca jeżeli przyjmą oboje takie postawy
60 2023-09-08 10:32:15 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-09-08 10:32:28)
I znowu Autorka trafiła na lenia, cwanego w dodatku tym razem
To też jakiś jest rozjazd ona ambitna dziewczyna on nie koniecznie lawiruje,
tłumaczy i uzasadnia jakby urwał się z księżyca
będą kwachy o aspiracje i ambicje coś mis się zdaje - sprawa mieszkania to ujawniła
kto lepszy kto gorszy w związku - początek końca jeżeli przyjmą oboje takie postawy
Jakby mi facet po pół roku znajomości zaczął dobierać się do mieszkania lub innego mojego majątku wiałabym gdzie pieprz rośnie.
Nie przeczytałam wszystkich odpowiedzi, więc do startera: pół roku to zdecydowanie za krótko na jakieś współwłasności. Twoje mieszkanie jest twoje, kupiłaś je dla siebie, będzie twoim zabezpieczeniem w razie jakichkolwiek turbulencji życiowych czy finansowych. Możesz przyjąć chłopaka do siebie w zamian za opłacanie czynszu/mediów (jak się tam dogadacie), ale na pewno nie wpuszczaj go w kredyt i nic mu nie przepisuj. On być może nie ma złych intencji i to nie przejaw cwaniactwa, raczej niewiedza i entuzjazm początku związku, może nie tylko zabezpieczenie własnego tyłka, ale też chęć związania was na długo kredytem, żebyś mu się nie wymknęła. Zresztą... nawet gdybyście zdecydowali się na wspólne spłacanie kredytu i współwłasność, to nie musi być 50/50 - skoro wkład własny był twój i twojej rodziny, to jego część notariusz obliczyłby na podstawie jego rzeczywistego wkładu. O pół na pół mowy nie powinno być.
Są tez inne opcje, skoro oboje dobrze zarabiacie. Możecie wziąć na kredyt wspólnie drugie mieszkanie, jeśli wystarczy wam zdolności, a twoje wynająć i niech się samo spłaca z czynszu najmu. Nowe będzie waszą wspólną inwestycją, będziecie mieszkać oboje "u siebie". A w razie rozstania zawsze możecie je sprzedać lub on Ciebie spłaci. Dokładnie taki myk robi teraz mój brat. Sam ma małe mieszkanie 30m2 kupione parę lat temu za gotówkę, jego dziewczyna (są razem rok i jeszcze nie mieszkają wspólnie) ma co prawda większe mieszkanie od rodziców, ale w gorszej lokalizacji i mój brat nie chce tam mieszkać. Więc obydwa te mieszkania planują za jakiś czas wynająć, a z czynszów spłacać nowe, które wezmą na wspólny kredyt. W ten sposób każde będzie miało swoje zabezpieczenie w postaci własnego mieszkania, a do tego trzecie już wspólne, spłacane solidarnie z tamtych dwóch.
paslawek napisał/a:I znowu Autorka trafiła na lenia, cwanego w dodatku tym razem
To też jakiś jest rozjazd ona ambitna dziewczyna on nie koniecznie lawiruje,
tłumaczy i uzasadnia jakby urwał się z księżyca
będą kwachy o aspiracje i ambicje coś mis się zdaje - sprawa mieszkania to ujawniła
kto lepszy kto gorszy w związku - początek końca jeżeli przyjmą oboje takie postawyJakby mi facet po pół roku znajomości zaczął dobierać się do mieszkania lub innego mojego majątku wiałabym gdzie pieprz rośnie.
Bo to co najmniej dziwne.
63 2023-09-08 10:56:56 Ostatnio edytowany przez Natashaa21 (2023-09-08 10:59:14)
To po ślubie też chcesz mieszkać w osobnych mieszkaniach?
Jak Ci nie odpowiada, to poszukaj takiego, co dobrze zarabia i ma własne mieszkanie.
Bo ja uważam, że to jest uczciwa propozycja, skoro go nie będzie stać na kupno swojego mieszkania, przecież on nie chce niczego Twojego.
Myślę podobnie .
Oczywiście staż związku Autorki jest zbyt krótki żeby podejmować tak poważne decyzje i to jest racja.. Jednak w dłuższej perspektywie nie wierze za bardzo że facet nie będzie dokładał się do tego mieszkania i o ile zakup sprzętu AGD może wziąć po prostu na Siebie i w razie rozstania zabrać ze sobą o tyle jakieś nakłady finansowe na ewentualne remonty/zmiany tego mieszkania ciężko byłoby mu odzyskać jeśli by się na to zdecydował.
Facet może również pomyśleć o zakupie osobnej nieruchomość tylko dla Siebie ,tylko nie wiem czy Autorka zdaje sobie sprawę że to również odbije się na niej samej ,bo jeśli facet będzie myślał przede wszystkim o Sobie a nie o ich wspólnych przyszłość ,to ich poziom życia materialny (znaczenie się obniży ) .A plany założenie rodziny odejdę w siną dal... bo faceta zwyczajnie nie będzie na to wszystko stać.
paslawek napisał/a:I znowu Autorka trafiła na lenia, cwanego w dodatku tym razem
To też jakiś jest rozjazd ona ambitna dziewczyna on nie koniecznie lawiruje,
tłumaczy i uzasadnia jakby urwał się z księżyca
będą kwachy o aspiracje i ambicje coś mi się zdaje - sprawa mieszkania to ujawniła
kto lepszy kto gorszy w związku - początek końca jeżeli przyjmą oboje takie postawyJakby mi facet po pół roku znajomości zaczął dobierać się do mieszkania lub innego mojego majątku wiałabym gdzie pieprz rośnie.
To lepszy cwaniaczenko jest
najprawdopodobniej taki biedny misio - przygarnij Kropka, daj mu jeść, pić, połowę mieszkania przepisz z miłości i w dowód zaufania wiary
po 6 miesiącach taka wielka miłość aż po grób
no ale dobry chłopak jest do rany przyłóż
65 2023-09-08 11:03:53 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-09-08 11:05:02)
KoralinaJones napisał/a:paslawek napisał/a:I znowu Autorka trafiła na lenia, cwanego w dodatku tym razem
To też jakiś jest rozjazd ona ambitna dziewczyna on nie koniecznie lawiruje,
tłumaczy i uzasadnia jakby urwał się z księżyca
będą kwachy o aspiracje i ambicje coś mi się zdaje - sprawa mieszkania to ujawniła
kto lepszy kto gorszy w związku - początek końca jeżeli przyjmą oboje takie postawyJakby mi facet po pół roku znajomości zaczął dobierać się do mieszkania lub innego mojego majątku wiałabym gdzie pieprz rośnie.
To lepszy cwaniaczenko jest
najprawdopodobniej taki biedny misio - przygarnij Kropka, daj mu jeść, pić, połowę mieszkania przepisz z miłości i w dowód zaufania wiary
po 6 miesiącach taka wielka miłość aż po grób
no ale dobry chłopak jest do rany przyłóż
A jak sie nie zgodzi, to pewnie usłyszy że go nie kocha, nie ufa i w ogóle jego serce w rozterce złamane wielce będzie, i zagrozi że pójdzie do innej... frajerki .
Btw. Ciekawa jestem jakich rad udzieliliby Panowie gdyby to dziewczyna chciała po pół roku znajomości przepisania na nią połowy mieszkania faceta. Oj, ale by było o tych słynnych bankomatach za frajer .