Ledwo co po studiach wyjechałam za granicę, po prostu by zobaczyć sobie świat jak to jest, normalna sprawa.
Żyłam sobie ponad pół roku na luzie wiedząc że chce wrócić do domu ale nie miałam jakiegoś określonego czasu, po prostu jak bym chciała to wróciła.
Po około roku życia za granicą poznałam swojego obecnego partnera (też Polak)... tu sie wszytsko trochę z górki zaczyna toczyć.
Ja gdy go poznałam już myślałam o powrocie do domu, no ale związek to zostałam. Ja mówiłam partnerowi że nie chcę zostawać za granicą na stałe, mogę posiedzieć ile trzeba ale no koniec końcem będę chciała wrócić. On mówił że mu się nie spieszy powrót do Polski, ale że jak będzie trzeba to kiedyś wróci.
Byłam w miarę młoda, pierwszy zwiazek, za bardzo nie myślałam o tym wszytskim, nie byłam nawet pewna uczuć w 100% no ale w razie czego mówiłam że jak coś będzie nie tak to się rozejdziemy i tyle.
W związku jesteśmy do dziś, ogólnie w związku nie mam problemów i chyba przez to właśnie powstał mój problem, ponieważ my wciąż żyjemy za granicą, a mu dalej się nie spieszy do powrotu.
Minęło już 5 lat od kiedy nie ma mnie w Polsce, jest mi źle z tym że mieszkam za granicą, nie potrafię się odnaleźć, mam ciągłe wahanie nastroju, po prostu chce wrócić do domu i w ciągu dnia płacze randomowo.
Mój partner nigdy za bardzo tematu powrotu nie podejmuje, zawsze próbuje znaleźć mi alternatywy tu, a jeżeli chodzi o powrót to "kiedys" albo "jak już się dorobimy" i takie tam...
Jest mi strasznie z tym ciężko, ponieważ ja już mam dość życia za granicą z daleka, jestem też rodzinna osobą, on nie za bardzo, z tego też wychodzi jego brak zrozumienia bo on może się zobaczyć z 3 razy w roku i mu jest z tym dobrze.
Nie mam pojęcia co mam robić, ponieważ młodsza już nie jestem, poważnie myślę o rodzinie, dzieciach itp ale ciągle jestem jakby zablokowana tym że za granicą nie chce układać sobie życia bo chce wrócić ale zarazem z jego strony nie ma inicjatywy by wrócić do domu.
Młoda ja by pewnie pomyślała "zerwij z nim co się męczysz" ale po czterech latach ciężko jest tak myśleć... Za razem nie wiem jak to się skończy jak żaden plan nie będzie podjęty bo czuje że ja kiedyś wstanę, spakuje się i wróce do domu z napływu emocji.
Potrzebowałam to gdzieś napisać, ponieważ ta cała sytuacja mnie dołuje i nigdy nie myślałam że tak to się potoczy.