A teraz długi post choć chyba podzielę go na dwa bo byłby za długi, a widzę, że takich nie chcę wam się nawet czytać. Część 1
SaraS napisał/a:Czyli te kobiety jadą zagranicę i czekają na lotnisku, aż ktoś je przygarnie? Bo ja znam takie, które albo wyjechały tam na studia i zostały, normalnie pracują i nie szukają sponsorów, albo takie, które wyjechały do "byle jakiej" pracy i powoli, powoli poprawiają swoją sytuację - czyli to samo, co w takich sytuacjach robią mężczyźni, oczywiście ci, którzy chcą. Dlatego, serio, nie widzę związku - jeśli dla kogoś te obce kraje to krainy mlekiem i miodem płynące, ma szansę to sprawdzić niezależnie od płci.
Jak mężczyzna miałby się przeprowadzić do dużego miasta? Tak samo, jak robią to przeciętne kobiety. Mężczyzna nie dostanie kredytu - a kobieta to tylko wchodzi do banku i już czekają na nią z walizką pełną pieniędzy?
Koszty utrzymania też się jakoś specjalnie nie różnią, moje nawet są sporo wyższe niż mojego partnera i to wliczając w to jego leki i inne takie.
"Gdyby mężczyźni mogli tak samo łatwo jak kobiety znaleźć partnerkę, która choć trochę odciąży ich finansowo to dopiero wtedy mieliby równe możliwości przeprowadzki co kobiety" - ekhem, co? Przecież te duże miasta mają być pełne singielek, więc kto je niby odciąża?
A poza tym od jakiegoś czasu zastanawiam się, jak to jest, że w tych tematach często mówi się o wchodzeniu w związek tak, jakby kobiety robiły to wyłącznie w obrębie własnej płci albo w ogóle same ze sobą. A przecież jeśli jakaś kobieta wchodzi związek, to najczęściej z facetem. Jeśli jej to przyszło łatwo, to i jemu. Jeśli nawet ona była wcześniej w 10 związkach, to i dziesięciu mężczyzn miało okazję być w związku. Serio, nie rozumiem tego.
I nie, Shini, nie powinieneś, nie o to chodziło. Miałam na myśli to, że jeśli ktoś widzi powód swojej samotności w tym, że te zue baby wyjechały do dużych miast i wszystkie tam siedzą na kupie, to ma prawo zrobić to samo, zamieszkać w tym pełnym singielek raju (i tak przecież wielu mężczyzn robi, nie wszyscy zostają w rodzinnym mieście). A jeżeli nie chce, to nie powinien winić kobiet za swoją samotność = za to, że im się chciało, bo w domyśle zostaje "...a jemu nie".
Zaraz chwila, ja nigdzie nie pisałem, że duże miasta są pełne singielek, to pisał ktoś inny, a ja się z tym nie zgadzam. Ja nikogo nie winie za to co się dzieje bo tu nikt nie zawinił, a jednak jest to problem społeczny. No dobrze piszesz, że kobiety wyprowadzają się do miasta i tam powoli poprawiają swoją sytuację ale co to dokładnie znaczy? Przy obecnych cenach wynajmu w Warszawie taniej niż za 2500-3000 k nie da się wynająć nawet małej kawalerki, dodając do tego koszty przeżycia wyjdzie ok.5k na miesiąc więc co najmniej tyle trzeba by było zarabiać, jak chcę się czegokolwiek więcej niż życia od wypłaty do wypłaty to musi zarabiać jeszcze więcej. Chcesz mi powiedzieć, że taka młoda dziewczyna idąca do pierwszej pracy w mieście dostaje na start te 5k w obojętnie jakiej pracy? Wielu ludzi z wieloletnim doświadczeniem tyle nie zarabia, nie wspominając już o ludziach pracujących w budżetówce. Wytłumacz mi to bo na prawdę tego nie rozumiem.
JuliaUK33 napisał/a:Roxann napisał/a:Większość zwyczajnych, przeciętnie wyglądających facetów ma partnerki. Wystarczy rozejrzeć się wokół.
Dokladnie on mysli,ze tylko przystojni modele sa w zwiazkach
Muszę się tu wtrącić bo ostatnio sporo czasu poświęcam na obserwowanie innych ludzi. Chodząc po ulicach Warszawy, po galeriach, sklepach czy kawiarniach można poobserwować sporo par i niestety ale raka ma sporo racji. Najczęściej pojawiający się schemat to ponadprzeciętny facet i przeciętna lub wręcz niezadbana kobieta. W zdecydowanej większości to mężczyźni są lepiej zadbani, nie powiem lepiej wyglądający bo zależy od osoby co się komu podoba. Przeciętny facet i przeciętna kobieta występuje znacznie rzadziej niż ten pierwszy, a już ponadprzeciętna kobieta i słabo wyglądający mężczyzna to jest niemal miejska legenda, bardzo rzadko spotykane. Widuje się też całkiem sporo samotnych mocno atrakcyjnych kobiet lub w towarzystwie innych kobiet co nie znaczy, że są wolne. Podobnie jest z facetami, chada najczęściej widuje się samego lub z innymi facetami. Pary chad i mocno atrakcyjna kobieta są dość rzadko spotykane ale może po prostu ja na takie nie trafiałem.
Priscilla napisał/a:Wiesz, z jednej strony masz rację, bo można się w tej kwestii nie zrozumieć, ale sądzę, że jeśli tak, to w głównej mierze wynika to z braku doświadczenia i czegoś, co nazywa się obyciem towarzyskim, społecznymi interakcjami, ewentualnie dodatkowo brakiem inteligencji emocjonalnej, bo dla osób, które wiedzą jak się w tym świecie poruszać takie "rzeczy" się po prostu wie. Nawet bez słownych deklaracji jeśli ludzie zaczynają się spotykać, pojawia się między nimi intymny dotyk, pocałunki, a tym bardziej coś więcej, to mają prawo oczekiwać, że ta druga osoba w tym samym czasie nie będzie grać na dwa fronty. To wynika ze zwykłej, elementarnej uczciwości. Potem znajomość się pogłębia. Jeśli ktoś takich zasad nie ogarnia, to nawet słowna deklaracja tego nie zmienia.
Ok chyba rozumiem co masz na myśli, a teraz powiedz mi jedną rzecz. Jeśli ktoś nie ma tego obycia towarzyskiego, społecznych interakcji, inteligencji emocjonalnej i nie wiem kiedy powinien się pojawić ten dotyk, pocałunek czy coś więcej to co powinien zrobić? Co zrobić by wiedzieć kiedy relacja z koleżeńskiej staje się związkiem, po czym dokładnie poznać, że "już można" dotknąć, pocałować itd? Czy tego da się jakoś nauczyć, nadrobić to co stracone z nastoletnich czasów?