Jack Sparrow napisał/a: Wielu moich kolegów w domu nic nie musiało robić poza swoim pokojem, ale mokra szmata czy kabel od prodiża latały często za zbyt słabe oceny, bo Krzysiu czy inny Michaś mają w przyszłości iść na studia i ZARABIAĆ, bo alternatywą jest bycie....nikim. Wielu z nas nigdy nie miało komfortu samorealizacji. Poznawania siebie. Wytyczania własnej ścieżki życiowej. Większość z nas zna jedynie zestaw wymogów do spełnienia. Zestaw często sprzeczny i tak naprawdę nigdy nie kończący się. Dlatego wielu młodszych się w tym gubi, bo stare wzorce nie mają obecnie zastosowania. Stąd też (jako jedna z wielu przyczyn) 'nadprodukcja' męskich singli i inceli.
Dokładnie jak piszesz, ja do dziś mam flashbacki jak z wojny właśnie o szmatę czy kabel za słabe oceny i to nie, że za słabe bo nie zdam czy coś tylko słabsze niż Krzyś i Michaś. Ja zawsze miałem postawione wymagania bo właśnie "MUSISZ iść na studia bo to gwarantuje dobra pracę i pieniądze". Wiele razy słyszałem, że "będę kopał rowy" albo "będę nikim" od ludzi, którzy też nigdy nic nie osiągnęli. Mimo to rodzice byli nadopiekuńczy co stworzyło najgorszą mieszankę. Nie powiem, że moja siostra miała lepiej bo miała jeszcze gorzej mimo sporego talentu o dobrych ocen ale w tym wątku muszę się zgodzić z Panami. W obecnych czasach panuje ogromna niesprawiedliwość i nie ma ani krzty prawdziwego równouprawnienia, które by było prawdziwym musi się wiązać także z równymi obowiązkami.
SaraS napisał/a:Moim zdaniem to nie ma wiele wspólnego z oportunizmem i idealizmem, a raczej z postrzeganiem męskości i kobiecości - nie ogólnie/rozumowo, tylko "co się komu podoba".
Takie bycie ciapą potrzebującą opieki będzie niefajne u obu płci, ale panowie raczej nie uznają tego za niekobiece, a kobiety za niemęskie, czyli jednocześnie odpychające /od związku/ już tak. Ja tak mam np. z reakcją na owady czy pająki; nie lubię, jak histeryzują na ich widok i mężczyźni, i kobiety, ale jednak kumplem, który macha łapkami, wierzga i ucieka, jestem zniesmaczona bardziej.
Tylko że to działa w dwie strony. Nie jestem facetem, ale założę się, że panowie też mają zachowania, które będą dla nich odpychające bardziej u kobiet niż u mężczyzn, właśnie przez skojarzenie z brakiem kobiecości. Nie wiem, beknięcie? Przesadzenie z alkoholem? Obżeranie się? Stare workowate dresy? Przeklinanie? Na pewno coś się znajdzie. 
Ciekawie napisane, ciężko się nie zgodzić choć moim zdaniem to jest bardziej skomplikowane niż się wydaje. Piszesz o kobiecości i męskości ale to jak te cechy będą postrzegane zależy już od konkretnej osoby. To co dla jednego jest kobiece i to co według niego jest przeciwieństwem kobiecości dla drugiego może być na odwrót. Ja osobiście też nie przepadam za większością cech, które wymieniłaś kojarzonych z brakiem kobiecości ale nie patrzę na to przez pryzmat płci czyli właśnie tej kobiecości tylko po prostu co mi się podoba, a co nie u konkretnej osoby. Podejrzewam, że większość ludzi ma podobnie, nie raz widziałem jak jakaś kobieta uparcie twierdziła, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie podniesie ręki na kobietę, a potem leciała do swojego misia, który przyozdabiał jej twarz wszystkimi kolorami tęczy i uważała go za najprawdziwszego mężczyznę.
Jack Sparrow napisał/a:To co zauważyłem, że odpycha największą ilość facetów to jest zbyt duża 'męskość' u kobiety. Bo faceci lubią się czuć przydatni, potrzebni. Lubią rozwiązywać problemy. Jeśli kobieta sama radzi sobie znakomicie, to ich męskie ego zaczyna kuleć. Zauważyłem, że ja mam tutaj w poprzek w porównaniu do moich znajomych i kolegów, bo ja zawsze interesowałem się tymi bardziej zaradnymi i samodzielnymi kobietami.
To nawet nie chodzi o ego tylko bardziej o uczucie bycia potrzebnym. Jak sam pisałeś, faceci byli wychowywani na niewolników, do robienia czegoś, do pracowania, do zap*******nia przez całe życie i na tym opierają swoją potrzebę bycia potrzebnym. Znam wielu facetów, którzy dosłownie nie potrafią nie pracować, praca i jej cel to jest jedyny sens ich istnienia. Zazwyczaj celem pracy jest utrzymanie rodziny, kobiety i dzieci. Jeśli więc trafi im się kobieta, na którą nie trzeba pracować, która w ogóle ich nie potrzebuje to tracą jedyny sens swojego życia. Nic dziwnego, że super ogarnięte kobiety im się nie podobają bo się boją, że taka kobieta zostawi ich samych gdy tylko na chwilę stracą czujność, a nikt nie zdoła być czujnym przez całe życie. Ja osobiście nie miałbym żadnego problemu z lepiej zarabiającą ode mnie kobietą, a nawet jeszcze bardziej bym taką chciał bo nie tylko mogłaby mi pokazać świat z trochę wyższej perspektywy ale jeszcze dzięki niej sam mógłbym na przykład zdobyć lepszą pracę.