Roxann napisał/a:Ideały nie biorą się z nikąd i często są naszą projekcją, życzeniem, które tworzymy na podstawie różnych przeżyć i doświadczeń. Mój typ ukształtował się za młodu na podstawie idoli telewizyjnych, aktora czy aktorów, którzy mi imponowali swoimi rolami (np. Gladiator czy Transporter
), potem zdałam sobie sprawę, że szukam u facetow cech, które ma mój ojciec, brat, czyli mężczyźni z którymi się wychowałam. Źródeł tego tworzonego w naszej głowie ideału może być wiele, ale one też ewoluują. Przecież w końcu zdajemy sobie sprawę, że dany aktor jedynie odegrał swoją rolę, a w życiu może być zupełnie inną osobą. Poza tym spotykając i poznając różne osoby w swoim życiu, nabieramy doswiadczenia, przez co łatwiej nam określić, które cechy są dla nas istotne, a które nie. Często bywa tak, że dziewczynki, które miały dobry kontakt z ojcami, szukają jego cech u potencjalnych partnerów. Niestety bywa też tak, że powielane są również złe wzorce. I tak, szybciej w toksyczny związek wejdzie osoba, która wychowała w patologicznej rodzinie. Te bardziej świadome będą szukały przeciwieństwa.
Także wracając do pytania, dlaczego ludzie wiązą się z osobami, które są przeciwieństwem ich wcześniejszego ideału, nie ma jednoznaczniej odpowiedzi. Możemy sobie coś mniej lub bardziej projektować w głowie, ale życie i tak to zweryfikuje, bo nie wiemy na kogo trafimy i z kim będzie nam po drodze. Ja nawet kiedyś poznałam faceta, który był łudząco podobny do Jasona Statham'a, ale chyba nie muszę dodawać, że sposób bycia miał zupełnie inny
Wprawdzie mój obecny partner jest nawet trochę fizycznie podobny do Russella Crowe, ale w niektórych sytuacjach czy na niektórych zdjęciach jest podobny do mojego starszego brata i też ma wiele cech ojca. Kiedy go poznałam, nie rozkminiałam w ten sposób, po prostu od razu był ten flow. Potem się okazało, że z kolei ja pod pewnymi względami jestem podobna do jego matki i nie o urodę tu chodzi, czy typ urody, bo ja mam ciemne włosy i zielone oczy, a ona jest blondynką z niebieskimi oczyma, tylko pewne cechy charakteru. Także można powiedzieć, że dobraliśmy się na zasadzie podobieństwa i na podstawie wzorców, które mieliśmy gdzieś zakodowane i które nam odpowiadały, stąd też może poczucie, że mam obok bratnią duszę
A to, że w wieku nastu lat moim ideałem był brunet z czarnymi oczami, jak z telenoweli brazylijskiej
zupełnie nie ma znaczenia.
To ja miałem zupełnie odwrotnie, ja nigdy nie szukałem cech jakie posiadały kobiety w moim otoczeniu tylko tych, które wykształciły mój ideał. Tak jak ty miałaś idoli telewizyjnych, ja miałem postacie z anime. Szczególnie z tych pełnych akcji i walki, kobiety tam zwykle są silne, waleczne, nieraz posiadają potężne moce, a jednocześnie są miłe, słodkie, opiekuńcze. Będąc jeszcze dzieckiem właśnie taki typ kobiety wydawał mi się ideałem, trochę później się zrozumiałem, że takie nie istnieją tak samo jak nie istnieją postacie grane przez aktorów w filmach ale pewne cechy pozostały, których później zacząłem szukać u prawdziwych kobiet. Na przykład ten typ charakteru, zwykle poszukuję takiego "anielskiego" typu, takiej miłej, opiekuńczej, czułej dziewczyny, a mocno pewne siebie i wymagające dziewczyny niezbyt mi się podobają. Albo typu ubioru, w anime często występują postacie ubrane w japońskie mundurki szkolne i oczywiście szukanie ich u prawdziwych kobiet w Polsce mija się z celem ale sam schemat ubioru pozostał, uwielbiam minispódniczki i zakolanówki. Kiedyś na YT szukając treningów rozciągających trafiłem na kanał trenerki yogi i bardzo mi się spodobał jej głos, sam jej głos mnie uspokaja. To jest aż zaskakujące jak bardzo różne ludzie mają upodobania i pożądane cechy u płci przeciwnej, wydaje się, że są jakieś konkretne schematy w tej kwestii ale okazuje się, że dosłownie każdy widzi to inaczej.
SaraS napisał/a:Shini, ja nie pisałam o tym kontekście podrywu, miałam na myśli jakiekolwiek relacje w nowej grupie, czyli najczęściej koleżeńskie.
Nie chodzi o to, że ja miałam dawać komuś szansę. Szansę ma każdy uczeń/student/kursant/ktokolwiek. Każdy się jakoś zachowuje i każdy tym zachowaniem może przyciągać albo odpychać. Co za różnica, czy jest tego świadomy czy nie? Szansa była.
Ja Cię absolutnie nie namawiałam na przeprowadzkę. To było ogólnie a propos panów, którzy w nadmiarze kobiet w dużych miastach widzą przyczynę swoich niepowodzeń.
Jednak skoro już napisałeś - oczywiście, że wynajęcie pokoju wiąże się z niedogodnościami. Jeżeli ktoś nie jest na nie gotowy - w porządku, ale to, że ominą go również profity, jest przecież naturalne. Nie da się zrezygnować z czegoś, wytłumaczyć, pomarudzić i liczyć, że zysk jednak jakoś się pojawi.
Wiem, że chodziło o jakiekolwiek relacje ale z jakiegoś powodu od razu podpiąłem to pod podryw, sam nie wiem dlaczego.
To nawet nie tak, że nie widzę zysków i strat w przypadku wynajęcia pokoju. Po prostu wydaje mi się to nieopłacalne, nie z perspektywy finansowej tylko bardziej ogólnie życiowej. Nie mieć w ogóle prywatności, ciągle mieć się na baczności i te hałasy zza ściany dla mnie to więcej niż niedogodności. Wracasz do domu/mieszkania i chcesz odpocząć, wyluzować, przestać być czujnym, odstresować się, a mieszkając z obcymi ludźmi na kilkudziesięciu metrach kwadratowych nie ma o czymś takim mowy. Co innego by było gdyby mieszkać z kimś kogo się zna. Wolałbym mieszkać jak w Japonii na 8 metrach kwadratowych ale tylko swoich niż w dużym mieszkaniu z obcymi ludźmi.
Jack Sparrow napisał/a:Jaki jestem to widać po moich postach: rzadko idę na kompromis, jestem uparty, zawzięty, arogancki, chamski, pasywno-agresywny, sarkastyczny, zadufany i mam ogrooooomne ego.
Z wyglądu: kurdupel sporo poniżej średniej krajowej, większość życia z niedowagą (w opór ekto), o niewinnej, wręcz dziewczęcej urodzie.
Ekonomicznie: bieda aż dupę ściska.
A jednak nie miałem problemów z poznawaniem dziewczyn i romansowaniem. Dlaczego? Jak to wytłumaczysz?
Właśnie, mnie też to ciekawiło, a raka raczej nie znajdzie odpowiedzi i wątpię by ktokolwiek znalazł. Jak sam to wytłumaczysz? O ile oczywiście wszystkie twoje historie z kobietami były prawdziwe.