Od 5 lat jestem w związku z meżczyzną, który mi bardzo odpowiada, podoba i z którym mamy podobne pasje, plany i styl życia – czuje, że go bardzo kocham, wszystko byłoby super, gdyby nie…
No właśnie, czasem czytam jakieś wątki na forum, wiem, że jest tu mnóstwo fajnych rozwiedzionych osób i zależy mi na spojrzeniu i ocenie obcych osób o podobnej sytuacji (choć nie tylko, będę wdzięczna za każdy szczery komentarz). Może Wasze doświadczenia będą w stanie mi rozjaśnić w głowie…
Mam 11letnią córkę i 8letniego synka, partner synów lat 12 i 8. Ja z partnerem, ja z jego młodszym synkiem, moja dzieci z młodszym synkiem, a najbardziej córka z partnerem - przez te lata zbudowaliśmy naprawdę fantastyczne relacje – spędzamy wspólnie 10-14 dni w miesiącu, niemal wszystkie święta i większość wakacji.
W ostatnim czasie jednak (ostatni rok) decyzją partnera w składzie pięcioosobowym, bez starszego syna partnera, nazwijmy go – Kuby. Z początku odetchnęłam z ulgą że nie będę już się musiała z nim męczyć, teraz jednak zbliżają się wakacje i przyszedł czas refleksji. Nie jedziemy na żadne wakacje. Czekalam aż partner coś zaproponuje, jednak tak się nie stało. Zapytalam co jest. Odpoiedział, że nie wyobraza sobie jechać w 5 na wakacje a Kubę zostawić, z kolei nie ma sił na wspólne wakacje z nim i patrzenie jak wiecznie się użeramy. Zrobiłam szerokie oczy: „użeramy?” No tak, ty i on. Dyskusja była burzliwa i smutna i zasiała we mnie wątpliwości, jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Powiedziałam, że ja chcę jechać na wakacje i moje dzieci i jego młodszy synek na nie zasługują. Mamy nie jechać, bo on sobie nie radzi ze swoim 12latkiem? Niestety, nazwałam go pizdowatym ojcem….. wszystko w emocjach. Bardzo żałuję, ale się stało. On powiedział, że jak chce jechać to mam jecha sama ze swoimi dziecmi, jeśli chce to da mi młodszego bo on się ucieszy. No comment.
Co się tak naprawdę działo przez ostatnie lata?
Ze starszym synem partner z byłą żoną problemy wychowawcze mieli zawsze. Nie wiedziałam o tym od początku, partner nigdy tak tego nie przedstawiał. Jego wersja to grzeczny Kuba, który zmienił się gdy zobaczył, że tata ma nową dziewczynę. Niestety po roku znajomości od jego starych znajomych podczas wspólnego ogniska usłyszałam pytanie:
- i jak ty sobie dajesz z nim rade?
-Zapytalam z kim?
- No z Kubą. Przeciez nikt z nim ujechać nigdy nie mógł, nikogo nie słuchał, mieliśmy szczerze mówiąc obawy czy w ogole jechać z nim w góry…. Po co się z gówniarzem męczyć.
Byłam tym zszokowana, ale było to kilka osób przedstawiających identyczną wersję. Mało tego, w krótkim czasie matka partnera również opowiedziała mi wiele niepokojących rzeczy, na zasadzie że ta jego zła była żona tak nie ogarniała syna.
Z biegiem czasu jednak z przerażeniem stwierdziłam, żę to nie tlyko błędy wychowawcze byłej żony, ale i…. mojego partnera stworzyły tego „gówniarza”. Dzieciak miał 8-9 lat, nie potrafił używac słów dziękuję, ani proszę, ani przepraszam, sprzątać po sobie, odnosił się bez szacunku do dorosłych (nawet obcych!), uprzykrzał życie innym dzieciom, jest nadpobudliwy ruchowo, nerwowy, otyły (w tej chwili 60kg 12 lat 145cm wzrostu) nadwrażliwy, nigdy się nie bawił (niczym ani autkami, ani klockami, no niczym poza ciągłym bieganiem i rozwalaniem zabawy innym dzieciom). Ostatni rok spędził w nowej szkole, ponieważ ze starej go wyrzucili za naganne zachowanie (poważne duszenie kolegi, mobbing dziewczynki, rozpowiadanie o innej dziewczynce ze robi loda, gnębienie innych dzieci, pyskowanie nauczycielom). Warunkiem pójścia do 5 klasy miały być spotkania z psychologiem i kontynuowanie terapii, którą partner z była żoną postanowili zakończyć, gdyż nie dawała żadnej poprawy ani rezultatów (Kuba nie współpracował, trwało to 6 miesięcy). Obecną 5 klasę kończy z zachowaniem nieodpowiednim, ale z jakich powodów nie wiem – ponieważ partner przestał dzielić się ze mną uwagami, jakie Kuba dostaje. Uczy się bardzo dobrze, jest bardzo inteligentny. Kuba nie szanuje matki, odnosi się do niej okropnie, stosunek do dziewczynek dramat, ale i większości chłopców. Przekleństwa, chamstwo to chleb codzienny dla niego. Była żona partnera kontynuuje terapię bo nie może sobie poradzić. Jest wykonczona psychicznie.
Przez pierwsze lata mało się wtrącałam na zasadzie nie moje małpy, nie mój cyrk. Niestety to nie działa gdy spędza się ze sobą kilkanaście dni z rzędu w święta, czy całe weekendy… Siłą rzeczy nie mogę sobie pozwolić wchodzić na łeb ani tolerować chamstwa w stosunku do siebie lub do innych dzieci na moich oczach. Podam kilka przykładów ostatnich sytuacji żeby wam zobrazować co się dzieje (sorry że tak długo ale krócej chyba się nie da…)
1. Jemy obiad, dzieci sprzątają po sobie, Kuba nie. Wołam go i proszę by posprzątał po sobie. Odnosi tylko talerz, sztućce i szklanka zostają. Wychodząc z kuchni mija mnie i mówi z szyderczym uśmiechem że już odniósł i wychodzi. Wołam go ponownie i mówię że coś zostawił. Partner pyta co się dzieje. Mówię że albo odnosi albo nie żre kolacji. Na to Kuba ze dobrze to nie będzie jadł. Przychodzi wieczór i siadamy do kolacji. Mówię ze jego szklanka wciąż czeka i sztucce. Odniósł. Siada do stolu ale nie ma nakrycia. Mowię że nie nakryłam po jego miejsce było zajęte bajzlem, poza tym ustaliliśmy wspólnie ze nie będzie jadl. Niegrzecznych gości się nie karmi. Jak nie będzie po sobie sprzątał lub siedział z obrażonym ryjem, bo mu cos nie smakuje, to jeść nie będzie. I mówię żeby wyszedł do pokoju. Na to partner (PRZY NIM !)ze mam nie przesadzac i przecież już zrozumiał swój błąd. LOL. Sytuacja powtórzyła się jeszcze wiele razy, dziś ostatni raz.
2. Pytam Kuby jak tam jedna sąsiadka (bo się pokłócili) zero odpowiedzi spojrzał na mnie z obrzydzeniem i wyszedł bez słowa. Pytam partnera czy zareaguje jakoś na to zachowanie. Odpowiedź: nie mam sił. Sorry, mam to w dupie.
3. Kuba rozpierdala zabawę pozostałej trójce, słychać z pokoju że ich obraża. Wchodzę i mówię wypad na korytarz, tam będzie teraz siedział na karnej ławce i oddawaj telefon. Na to partner że on spokojnie z Kubą porozmawia. Zgadzam się. Rozmawiają. Kuba jest grzeczny 20 minut po czym znowu im przeszkadza, młodsi płaczą, brat Kuby ma rozciągnięta bluzkę od bójki. Drę na Kubę ryj łapię za bluzę i wyciągam na korytarz. Partner na to oburzony:” a może byś się zapytała co się dokładnie stało?” PO prostu cyrk! Kiedy Kuby nie ma między pozostałą trójką nigdy nie ma aż tak grubych problemów, kłócą się czasem jak dzieci ale nie ma mordobicia, wulgaryzmów, rzucania wszystkim włącznie z krzesłem. Jak to co się stało, ja bez dochodzenia wiem co, zresztą podsłuchiwałam. Mówię że albo on z nim zrobi porządek albo ja. Wiecie co zrobił? Nic. Tylko powiedział ze koniec weekendu a oni jadą do swojego domu. Ukarał w ten sposób nas wszystkich.
4. Kuba mówi ze sobie kupi takie buty. Ja na to, ze chyba drogie. Partner pyta ile. 2000zł. Parsknęłam śmiechem, mówie ze nawet my nie chodzimy w takim butach. Partner pyta Kuby czy mózg ma wciąż w tym samym miejscu. Kuba wychodzi i tylko pod nosem mówi „i tak będę miał”. Partner ogląda tv. Pytam czy zamierza zareagować na to co usłyszał? On pyta „czy ty nie masz dość wciąż te pogadanki uskuteczniać? Jak tak żyć?
Kiedy jest bardzo źle, partner krzyczy na Kubę że ma go dosyć. Ostatnio powiedział że macierzyństwo jest przereklamowane. Nie chce jechać nawet na wakacje z dziecmi. Cierpi na tym jego młodszy syn (naprawdę przesłodki, przekochany, mądry, spokojny dzieciak) i moje. Widzę, że zaczyna dzieci olewać zmęczony tą sytuację. Ja się wku&^wiam bo uważam że albo to naprawimy, albo będzie jeszcze większy gnój. Przecież to jego syn, zawsze będzie wśród nas, jak my niby mamy funkcjonować? Odpowiedział, że jak Kuba przegnie, to się z nim nie będzie w ogóle spotykał. Jak będzie takim patolem, to niech zyciu radzi sobie sam. Zapytałam, czy zdaje sobie sprawę co powiedział. Ze to jego syn i też bylej zony i JEGO wina, że dzieciak się tak zachowuje, bo kompletnie nikt go nie potrafi temperować. Mi jakoś nie pyskuje tak jak swojej matce, niech by spróbował, by k u % wa spał w garażu i on wie ze by tak było. Sęk w tym, ze on nie wie co to jest kara bo nigdy zadnej porządnie nie dostał od rodziców więc ma ich gadanie w nosie. Tak naprawdę to on robi co chce i jak chce, a oni robią często to co on chce. Jest naprawdę bystry w owijaniu sobie rodziców wokół palca.
Niestety uważam ze w tej chwili przejawia zachowania socjopatyczne. Nie potrafi wspolzyc z ludzmi. Nie biorą go dziadkowie (bo nie mogą sobie z nim poradzić), nie akceptuje go corka partnera bylej zony, ani sam partner, nie radzi sobie z nim jego matka, nauczyciele. Przeciez to jest dramat. On ma tylko 12 lat! Partner ma do tego taki stosunek, ze „kiedyś z tego wyrośnie i się ogarnie”, nastolatki tak mają, że sa trudne, ja przesadzam (!!!!!!!) nauczyciele w bylej szkole przesadzali (!!!!!!) i mam mu dać spokój i się wyluzować. Mi zarzuca że za krótko trzymam dzieci i jest jak w wojsku i to Kubę stresuje. Wierzcie mi, nie jest jak w wojsku, jest to podstawowa codzienna rutyna, jakaś dyscyplina, dzieci się mnie nie boją, ale słuchają, starają się słuchać, czasem córka coś tam pyskuje to wtedy jest wymiana zdań i sobie wyjaśniamy, ale nie mamy zadnych poważnych problemów z niczym…. Przede wszystkim się w domu SZANUJEMY. NIE OBRAŻAMY. Tego nie będę tolerować w swoim domu.
Nie umiem się wyluzować. Przy mnie Kuba ma się zachowywać NORMALNIE. Nie musi się kłaniać jak baletnica ale podstawy normalnego społecznego wspolzycia w wieku 12 lat muszą być przestrzegane, ja się w tym wszystkim czuje jakby była zakładem poprawczym. Zreszta obawiam się ze go taki zakład czeka jak się nic nie zmieni. Nie wiem co powinnysmy zrobić z wakacjami i jak to rozegrać. Jak rozmawiać z partnerem żeby zrozumial, że oni potrzebują tej terapii. Ze sobie z Kkubą nie radzą i to się może tragicznie skończyć. Już wszystko się sypie. Dzieciak spędza wiele weekendów sam (matka jedzie do partnera, mój jest u mnie z synkiem a dzieciak siedzi sam w domu czujecie?) Jak w ogóle mogli dopuścić żeby tak było, nie miesci mi się to w głowie.
Partner powiedział, że gdyby byli tak kiepskimi rodzicami jak mówię, to młodszy też bylby skrzywiony. No przyznam zamyka mi tym gębę, bo faktycznie – wychowywany przez tą samą matkę, ojca, dziadków, a jest zupełnie inny, przefantastyczny w każdym calu. Może Kuba ma coś z psychiką. Z drugiej strony od 5 lat obserwuję permanentne niereagowanie na jego niewiarygodnie bezczelne zachowanie przez partnera….