197 2023-05-01 11:51:30 Ostatnio edytowany przez kociamadka2 (2023-05-01 11:53:52)
Jezu. Zostało mniej niż 24 godziny.
Edit: koty z tej okazji demoluja chate xD
Jak dobrze, że to już wkrótce.
Chwała kotom. Robią, co mogą.
Jak dobrze, że to już wkrótce.
Chwała kotom. Robią, co mogą.
Ten mały w nocy się darł. Biedny taki, bez matki.
Ja się boję tego, co będzie. Że to już, zaraz.
Boisz się. Mhm. A czego?
Bo z mych doświadczeń wynika, że pójdzie do szpitala, w izbie przyjęć "przyjmą go" na stan, zaprowadzą na oddział, zrobią niezbędne badania z krwi, poczeka na wynik i położy się (tak jest zwykle) na łóżko. Przyniosą butlę z zaordynowanym mu lekiem, podłączą do wenflonu i lek będzie kapać, a on leżeć i czekać. Może uśnie, może pogada z innymi osobami będącymi na sali, może poczyta (dobrze mieć coś pod ręką, coś lekkiego, przyjemnego). Po kilku godzinach kroplówka skończy się, pogada z nim lekarz, który da mu wskazówki i ew. receptę na jakieś leki i... wyjdzie ze szpitala.
Boisz się. Mhm. A czego?
Bo z mych doświadczeń wynika, że pójdzie do szpitala, w izbie przyjęć "przyjmą go" na stan, zaprowadzą na oddział, zrobią niezbędne badania z krwi, poczeka na wynik i położy się (tak jest zwykle) na łóżko. Przyniosą butlę z zaordynowanym mu lekiem, podłączą do wenflonu i lek będzie kapać, a on leżeć i czekać. Może uśnie, może pogada z innymi osobami będącymi na sali, może poczyta (dobrze mieć coś pod ręką, coś lekkiego, przyjemnego). Po kilku godzinach kroplówka skończy się, pogada z nim lekarz, który da mu wskazówki i ew. receptę na jakieś leki i... wyjdzie ze szpitala.
Skutków ubocznych. Popalenia żył. Tego, że go będzie bolało. Że będzie bardzo słaby. Że się będzie źle czuł. Że wszyscy mówią, że będzie dobrze, a nie będzie. Że lekarze popełnią jakiś błąd.
Mhm.
Tak może być. Może, nie musi.
Z tego, co napisałaś wynika, że dostanie tę najlżejszą chemię. Nikt przytomny nie powie Ci, że wszystko będzie 'cacy', jasne, chemia to trucizna i działa na cały organizm.
Znam/znałam osoby, które po tej najmocniejszej kiepsko czuli się przez jeden dzień, a później "miało im się na życie", takich, którzy rzygali (wybacz dosłowność) dalej niż widzieli, ale też takich, którzy po powrocie ze szpitala brali się do swych codziennych zajęć. Jak będzie z Twoim? Nikt przytomny tego nie powie, chyba że umie czytać ze szklanej kuli. Dlatego też wcześniej napisałam o reagowaniu zgodnie z sytuacją i potrzebami.
W razie czego, ale i bez tego, jestem na forum dość często. Nie przyjadę do was, ale na wirtualne wsparcie możesz liczyć. Zapewniam Cię: wiem, co napisałam.
203 2023-05-01 14:47:58 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-05-01 14:56:28)
Matka chłopaka w zaproponowała realne wsparcie, nastawienie ma podobne jak autorka.
Ale dostała op...
Dlaczego?
Bo nieważne co by On nie powiedział do niej, matka przy nim będzie.
To co wykrzyczał do matki, o chowaniu go zywcem: z dużym prawdopodobieństwem autorka powinna odnieść do siebie.
Jej tego nie wykrzyczy, bo ona nie zdaje się pewną kartą.
Wg mnie, wbrew temu co tu deklaruje, jak się pogorszy z nim, odpali wrotki.
Wtedy też się znajdą tacy, co napiszą: miałaś prawo, Ty jesteś najważniejsza.
Bo przecież teraz to najważniejsza religia
Łatwo kochać małe kotki, tak niewiele im potrzeba, można się poczuć dobrym człowiekiem.
Trudniej kogoś mniej słodkiego, gdy kompletnie straci urodę i zdrowie, wymaga opieki i przebierania z pampersów.
To nie tak miało być, nie tak.
Przecież miała być piękna bajka, o księciu, co uratował księżniczkę..To niech księżniczka okaże się tego warta, bo póki co, od diagnozy same opisy, jak to chory książę pociesza księżniczkę i gra w jej gry.
To mój ostatni post w Twoim temacie autorko, bo nie mam zamiaru udzielać Ci wsparcia w tym, czego Ty oczekujesz: w kojeniu Twoich nerwów.
Bo na pewno nie oczekujesz wsparcia we wspieraniu księcia.
Ani jedno zdanie tu o tym nie świadczy.
Jesteś dokładnie taka jak mama Madoji, może jednak warto przeczytać tamten temat.
Akurat książe to wykrzyczał do księżniczki, jak widać księżniczka nie uciekła.
Książe nie planuje leżeć w pieluchach.
A co do małych kotków - nie wiesz nic o opiece nad potrzebującymi zwierzętami, więc na ten temat lepiej zamilcz.
Dobrze jakbyś miała dobrą koleżankę/przyjaciółkę, bo nic nie zastąpi rozmowy na żywo z kimś zaufanym, najlepiej nie z rodziny.
Dobrze jakbyś miała dobrą koleżankę/przyjaciółkę, bo nic nie zastąpi rozmowy na żywo z kimś zaufanym, najlepiej nie z rodziny.
Mam swojego bff - kumpla geja. 10 lat się znamy.
W głowie mi się kręci. Pewnie dlatego, że z nerwów nie jadłam i nie spałam. Nie pokazałam tego po sobie. Nażarłam się cukru ukradkiem xD
W samolotach obowiązuje zasada, by w sytuacjach awaryjnych maskę najpierw założyć samemu sobie, dopiero później - innym, w tym dzieciom.
W samolotach obowiązuje zasada, by w sytuacjach awaryjnych maskę najpierw założyć samemu sobie, dopiero później - innym, w tym dzieciom.
To wiem
Korzystaj z tego, co wiesz.
Korzystaj z tego, co wiesz.
Zmuszę się do jedzenia. Albo kupię Huel xD
Aż musiałam skorzystać z wiedzy wujka Google.
Jedz normalne jedzenie. I zdrowe.
Aż musiałam skorzystać z wiedzy wujka Google.
Jedz normalne jedzenie. I zdrowe.
Gdybym miała apetyt, to bym jadła. Mamy słoik oliwek z pestkami. Może to mnie rozrusza
Jutro sklepy są otwarte, więc zrób pieczoną w piwie fasolę (przepis z Jadłonomii), od razu wróci Ci ochota na wszystko.
Jutro sklepy są otwarte, więc zrób pieczoną w piwie fasolę (przepis z Jadłonomii), od razu wróci Ci ochota na wszystko.
Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Zapewniam Cię, że zrobisz to nawet ze swymi umiejętnościami, wbrew pozorom jest to potrawa b. łatwa do przyrządzenia. Warunek jest jeden: masz się za to wziąć.
Zapewniam Cię, że zrobisz to nawet ze swymi umiejętnościami, wbrew pozorom jest to potrawa b. łatwa do przyrządzenia. Warunek jest jeden: masz się za to wziąć.
A jak to jest na piwie, to on może to jeść?
Podczas pieczenia/gotowania alkohol wyparuje, pozostaje smak. Tak. Może to zjeść.
Podczas pieczenia/gotowania alkohol wyparuje, pozostaje smak. Tak. Może to zjeść.
Ok. Spróbuję.
Nie próbuj. Zrób.
Nie próbuj. Zrób.
Spróbuję w znaczeniu zrobię, ale nie wiem, jak wyjdzie
Jak tak na wszelki wypadek.
Najwyższej wyrzucisz.
Uwaga!
To pikantna potrawa, jeśli nie lubisz/lubicie, zmniejsz ilość musztardy i pieprzu.
Jak tak na wszelki wypadek.
Najwyższej wyrzucisz.Uwaga!
To pikantna potrawa, jeśli nie lubisz/lubicie, zmniejsz ilość musztardy i pieprzu.
On lubi, ja nie.
Poświęcę się!
224 2023-05-01 18:42:12 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-05-01 18:43:22)
Ta potrawa jest lekko pikantna (moja ocena nie jest miarodajną, bo mogę jeść żyletki drobno siekane, ale tak powiedzieli mi ci, którzy na widok rzodkiewki odwracają się ze wstrętem), twarzy nie wykrzywia.
***
Tylko nie wypominaj mu tego poświęcenia.
Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Biedny chłop.
Podczas terapii onkologicznej
Kobieta go przybija swoim zamartwianiem się.
I nawet nic dobrego do jedzenia mu nie ugotuje.
kociamadka2 napisał/a:Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Biedny chłop.
Podczas terapii onkologicznej
Kobieta go przybija swoim zamartwianiem się.
I nawet nic dobrego do jedzenia mu nie ugotuje.
No, widzisz, biedny. Koniecznie musi zmienić kobietę na kucharkę.
Ta potrawa jest lekko pikantna (moja ocena nie jest miarodajną, bo mogę jeść żyletki drobno siekane, ale tak powiedzieli mi ci, którzy na widok rzodkiewki odwracają się ze wstrętem), twarzy nie wykrzywia.
***
Tylko nie wypominaj mu tego poświęcenia.
Nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do jedzenia szybko zapomnę
kociamadka2 napisał/a:Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Biedny chłop.
Podczas terapii onkologicznej
Kobieta go przybija swoim zamartwianiem się.
I nawet nic dobrego do jedzenia mu nie ugotuje.
Są 2 rodzaje kobiet:
1) do kochania
2) do gotowania
Farmer napisał/a:kociamadka2 napisał/a:Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Biedny chłop.
Podczas terapii onkologicznej
Kobieta go przybija swoim zamartwianiem się.
I nawet nic dobrego do jedzenia mu nie ugotuje.Są 2 rodzaje kobiet:
1) do kochania
2) do gotowania
Zajebiste! Zapiszę sobie!
Farmer napisał/a:kociamadka2 napisał/a:Ja nie umiem gotować , a co dopiero takie skompliwane rzeczy
Biedny chłop.
Podczas terapii onkologicznej
Kobieta go przybija swoim zamartwianiem się.
I nawet nic dobrego do jedzenia mu nie ugotuje.Są 2 rodzaje kobiet:
1) do kochania
2) do gotowania
Chyba wg Twojej nomenklatury.
I masz dwie
No, widzisz, biedny. Koniecznie musi zmienić kobietę na kucharkę.
Raczej ty musisz się nauczyć gotować
To odciągnie ciebie trochę od jego problemów i pozwoli dać poczucie, że robisz coś dobrego dla niego.
232 2023-05-02 11:07:18 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-05-02 11:07:35)
Są 2 rodzaje kobiet:
1) do kochania
2) do gotowania
i są takie, które są do kochania i potrafią gotować.
Takie kobiety nazywa się żonami
Nie, on nie wypiera. W ogóle nie wypiera problemów, różnych. Zawsze sie z nimi mierzyl, zawsze z pozytywnym nastawieniem. Nawet jak byl wku*wiony.
To ja miewam strategie uciekania i unikania. Nie on.
Swój post na temat wyparcia bądź nie wypierania choroby onkologicznej napisałam bardzo świadomie, dlatego pozostaję przy swoim, zgodnym z Twoim, zdaniu.
Równocześnie nieco dziwią mnie opinie, z których wyraźnie wynika, że nie jest możliwe, by oswoić się i odważnie mierzyć z ciężką chorobą.
Olinko,
a mało to nieuprawnionych uogólnień na forum?
kociamadka2 napisał/a:Nie, on nie wypiera. W ogóle nie wypiera problemów, różnych. Zawsze sie z nimi mierzyl, zawsze z pozytywnym nastawieniem. Nawet jak byl wku*wiony.
To ja miewam strategie uciekania i unikania. Nie on.
Swój post na temat wyparcia bądź nie wypierania choroby onkologicznej napisałam bardzo świadomie, dlatego pozostaję przy swoim, zgodnym z Twoim, zdaniu.
Równocześnie nieco dziwią mnie opinie, z których wyraźnie wynika, że nie jest możliwe, by oswoić się i odważnie mierzyć z ciężką chorobą.
Oczywiście, że można, ale nie w każdym przypadku.
Co to do cholery jest….
hej. Jak tam po pierwszej chemii?
hej. Jak tam po pierwszej chemii?
Jest dobrze. Sporo gadaliśmy. Sporo obserwuję Jest właściwie… normalnie. Nie wymiotuje. Nie wypadły mu włosy. Je normalnie. Śpi normalnie. Prowadził auto normalnie.
Hej Kocimadka.
Odzywam się, bo kilkanaście lat temu byłam w podobnej sytuacji- mój jeszcze wtedy chłopak zachorował na nowotwór złośliwy kości.
Tak samo jak Ty wszystko widziałam w czarnych barwach, nie chciałam by widział, że płaczę z tego powodu, a on jakby nie zdawał sobie sprawy z wagi problemu. Albo robił dobrą minę do złej gry. Był leczony radioterapią. Po 4 latach był nawrót, amputowali mu nogę, potem było już dobrze.
Minęło dokładnie 14 lat od pierwszej diagnozy. Mój teraz jeszcze mąż żyje, dobrze się ma, ma protezę, żyje normalnie. Do tego stopnia normalnie, że znalazł sobie kochankę, mnie ma w dupie, ale to tylko taka dygresja, świeże jeszcze to wszystko.
Jeśli mogę Tobie coś poradzić, to zachęcam do namówienia partnera na psychoterapię, kiedy już się upora z chorobą.
Być może się mylę, ąle moim zdaniem przejście takiej choroby pozostawia ślad w psychice, który nieprzetrawiony może mieć konsekwencje w przyszłości( nie tylko porzucenie, tak jak w moim przypadku),
Życzę Wam wszystkiego dobrego. I pamiętaj, rak to nie wyrok.
240 2023-05-03 21:03:04 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-05-03 21:04:48)
Hej Kocimadka.
Odzywam się, bo kilkanaście lat temu byłam w podobnej sytuacji- mój jeszcze wtedy chłopak zachorował na nowotwór złośliwy kości.
Tak samo jak Ty wszystko widziałam w czarnych barwach, nie chciałam by widział, że płaczę z tego powodu, a on jakby nie zdawał sobie sprawy z wagi problemu. Albo robił dobrą minę do złej gry. Był leczony radioterapią. Po 4 latach był nawrót, amputowali mu nogę, potem było już dobrze.
Minęło dokładnie 14 lat od pierwszej diagnozy. Mój teraz jeszcze mąż żyje, dobrze się ma, ma protezę, żyje normalnie. Do tego stopnia normalnie, że znalazł sobie kochankę, mnie ma w dupie, ale to tylko taka dygresja, świeże jeszcze to wszystko.
Jeśli mogę Tobie coś poradzić, to zachęcam do namówienia partnera na psychoterapię, kiedy już się upora z chorobą.
Być może się mylę, ąle moim zdaniem przejście takiej choroby pozostawia ślad w psychice, który nieprzetrawiony może mieć konsekwencje w przyszłości( nie tylko porzucenie, tak jak w moim przypadku),
Życzę Wam wszystkiego dobrego. I pamiętaj, rak to nie wyrok.
Coś w tym jest, że zostawia się partnerkę po wyjściu z ciężkiej choroby... też to ciężko zrozumieć.
A wydaje się, że to powinno umocnić związek, skoro partnerka poświęca wiele...Wychodzi, że nie warto.
Coś w tym jest, że zostawia się partnerkę po wyjściu z ciężkiej choroby... też to ciężko zrozumieć.
A wydaje się, że to powinno umocnić związek, skoro partnerka poświęca wiele...Wychodzi, że nie warto.
Nie żałuję, choć jest mi bardzo przykro, że tak mnie potraktował po tylu wspólnych przeżyciach.
Hej Kocimadka.
Odzywam się, bo kilkanaście lat temu byłam w podobnej sytuacji- mój jeszcze wtedy chłopak zachorował na nowotwór złośliwy kości.
Tak samo jak Ty wszystko widziałam w czarnych barwach, nie chciałam by widział, że płaczę z tego powodu, a on jakby nie zdawał sobie sprawy z wagi problemu. Albo robił dobrą minę do złej gry. Był leczony radioterapią. Po 4 latach był nawrót, amputowali mu nogę, potem było już dobrze.
Minęło dokładnie 14 lat od pierwszej diagnozy. Mój teraz jeszcze mąż żyje, dobrze się ma, ma protezę, żyje normalnie. Do tego stopnia normalnie, że znalazł sobie kochankę, mnie ma w dupie, ale to tylko taka dygresja, świeże jeszcze to wszystko.
Jeśli mogę Tobie coś poradzić, to zachęcam do namówienia partnera na psychoterapię, kiedy już się upora z chorobą.
Być może się mylę, ąle moim zdaniem przejście takiej choroby pozostawia ślad w psychice, który nieprzetrawiony może mieć konsekwencje w przyszłości( nie tylko porzucenie, tak jak w moim przypadku),
Życzę Wam wszystkiego dobrego. I pamiętaj, rak to nie wyrok.
Z jednej strony gratuluję (że kochałaś go, a on z tego wyszedł), z drugiej współczuje obecnej sytuacji. Może chciał sprawdzić czy z protezą jest atrakcyjny dla kobiet?
Autorko,
przeczytałam tylko pierwszą stronę Twojego tematu i przyznam, że dalej nie dam rady.
Miałam raka, zachorowałam w wieku 20 lat i żyję już ponad 20 lat, więc chyba czasem się udaje wyzdrowieć. Słowo daję, że pogryzłabym tak histeryzującą osobę w moim otoczeniu.
nie wiem, czy pisałaś, ale powiedz co to za nowotwór?
244 2023-05-04 15:15:43 Ostatnio edytowany przez Motocyklistka (2023-05-04 15:16:22)
Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.
ach teraz widzę
Miałam dokładnie to samo. Jest to jeden z najlepiej rokujących nowotworów. ja miałam gorsze stadium, jak Twój Facet.
przy dobrych wiatrach skończy na chemioterapii ( u mnie było pół roku), potem dojście do siebie.
Dobra rada - na nudności dobry napój mocno gazowany lub cukierki "zozole"
za jakiś czas przyćmi mu się smak - kubki smakowe lekko po tyłku dostają, więc lepiej, żeby nie gotował.
niech pilnuje morfologii, żeby wyniki na łeb nie poleciały, bo wtedy chemii nie podadzą. poziomu hemoglobiny należy pilnować.
i nic, alleluja i do przodu.
powodzenia
kociamadka2 napisał/a:Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.
ach teraz widzę
Miałam dokładnie to samo. Jest to jeden z najlepiej rokujących nowotworów. ja miałam gorsze stadium, jak Twój Facet.
przy dobrych wiatrach skończy na chemioterapii ( u mnie było pół roku), potem dojście do siebie.Dobra rada - na nudności dobry napój mocno gazowany lub cukierki "zozole"
za jakiś czas przyćmi mu się smak - kubki smakowe lekko po tyłku dostają, więc lepiej, żeby nie gotował.niech pilnuje morfologii, żeby wyniki na łeb nie poleciały, bo wtedy chemii nie podadzą. poziomu hemoglobiny należy pilnować.
i nic, alleluja i do przodu.
powodzenia
On i tak nie gotuje
kociamadka2 napisał/a:Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.
ach teraz widzę
Miałam dokładnie to samo. Jest to jeden z najlepiej rokujących nowotworów. ja miałam gorsze stadium, jak Twój Facet.
przy dobrych wiatrach skończy na chemioterapii ( u mnie było pół roku), potem dojście do siebie.Dobra rada - na nudności dobry napój mocno gazowany lub cukierki "zozole"
za jakiś czas przyćmi mu się smak - kubki smakowe lekko po tyłku dostają, więc lepiej, żeby nie gotował.niech pilnuje morfologii, żeby wyniki na łeb nie poleciały, bo wtedy chemii nie podadzą. poziomu hemoglobiny należy pilnować.
i nic, alleluja i do przodu.
powodzenia
On i tak nie gotuje
Hej. Jak sytuacja?