Mój narzeczony ma raka - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Mój narzeczony ma raka

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 247 ]

66

Odp: Mój narzeczony ma raka

On nawet nie może robić teraz w pracy tego, co najbardziej kocha. Jego praca to jego życie. W wieku 18 lat zaczął. Wszystko w to włożył, wszystko. Nie mówi o tym praca, tylko droga życiowa. Najlepszy w tym był zawsze. Poznaliśmy się przez to. Kochał to, po prostu zawsze kochał. A teraz musi patrzeć, jak inni to robią i tylko wydawać dyspozycje.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

On nawet nie może robić teraz w pracy tego, co najbardziej kocha. Jego praca to jego życie. W wieku 18 lat zaczął. Wszystko w to włożył, wszystko. Nie mówi o tym praca, tylko droga życiowa. Najlepszy w tym był zawsze. Poznaliśmy się przez to. Kochał to, po prostu zawsze kochał. A teraz musi patrzeć, jak inni to robią i tylko wydawać dyspozycje.

Musi też cały czas patrzeć na zrozpaczoną jego stanem zdrowia partnerkę. Ciekawe, co bardziej go boli...

68

Odp: Mój narzeczony ma raka
SaraS napisał/a:

Ty nie przyszłaś po pomoc. Przyszłaś, żeby się poużalać nad sobą. I to byłoby w porządku, gdyby miało Ci to pomóc się ogarnąć w życiu. Ale Ty wolisz dramatyzować, bo ktoś tam coś tam Ci napisał. Ja się w swoich wypowiedziach w ogóle nie odnosiłam do tych postów, a Ty i tak je wyciągnęłaś. Zignorowałaś natomiast kompletnie sens tego, co napisałam. I tego, co piszą Ci inni. Zafiksowałaś się na kilku zdaniach i na wszystko odpisujesz teraz "umieraniem".

Czy to Ci pomaga? Czujesz się lepiej? Staniesz się przez to lepszą partnerką? Wątpię. Taki typowy foch, bo ktoś napisał coś, co się nie spodobało.

Jesteś w trudnej sytuacji. Ale Twój partner także, tym bardziej. A Ty zamiast wspierać - utrudniasz. I tupanie nóżkami na forum tego nie zmieni.

A czy ja się oburzyłam na wypowiedzi WSZYSTKICH, czy tylko wyłącznie TEGO JEDNEGO gościa?

Bo nie napisałam, żeby inni nie mieli racji. Po postach Wielokropka było mi nawet lepiej.
Ale Wy odpowiedź do tego konkretnego gościa potraktowaliście jako odpowiedź do wszystkich. Błędnie.

Nie jest fajnie czytać o czymś, czego się najbardziej boisz, jak o czymś, co tak czy siak musi się stać. To ryje banię.

Partnerką i tak jestem gównianą. I to nie jest foch, ale konstatacja faktu.

69 Ostatnio edytowany przez kociamadka2 (2023-04-29 16:22:39)

Odp: Mój narzeczony ma raka
SaraS napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

On nawet nie może robić teraz w pracy tego, co najbardziej kocha. Jego praca to jego życie. W wieku 18 lat zaczął. Wszystko w to włożył, wszystko. Nie mówi o tym praca, tylko droga życiowa. Najlepszy w tym był zawsze. Poznaliśmy się przez to. Kochał to, po prostu zawsze kochał. A teraz musi patrzeć, jak inni to robią i tylko wydawać dyspozycje.

Musi też cały czas patrzeć na zrozpaczoną jego stanem zdrowia partnerkę. Ciekawe, co bardziej go boli...

Podejrzewam, że to pierwsze. Nie będę pisać, o co dokładnie chodzi, ale jego droga życiowa to jego największa miłość. Każdy o tym wie, ja też. I nie mam z tym problemu, bo mam bardzo podobną, prawie tożsamą. Dzięki temu się poznaliśmy.

70

Odp: Mój narzeczony ma raka

Te plany, tak, o tym mówiłam pisząc jak dalej sobie życie ułożyć, jak żyć...

Kociamadko, u mojego taty jest nowotor jelita grubego, guz na jelicie, jak się okazało nieoperacyjny w tym momencie. Miało być zupelnie inaczej, wyniki przed operacja były bardzo obiecujące, miał mieć laparoskopowo usuniety guz, w trakcie operacji szok, skończyło się na otwarciu brzucha, guz naciekajacy, nieoperacyjny, wyłoniono stomie, bo jelito na granicy niedroznosci sad tak się tata bał tej stomii, a teraz wyszlo, że to "mniejszy problem". Nie potrafią określić jaki to rodzaj guza, konkretnie, miał różne badania, pobrano w sumie 40 wycinkow i nic sad nie potrafimy ogarnąć dlaczego tak jest, jak to możliwe

71

Odp: Mój narzeczony ma raka
lody miętowe napisał/a:

Te plany, tak, o tym mówiłam pisząc jak dalej sobie życie ułożyć, jak żyć...

Kociamadko, u mojego taty jest nowotor jelita grubego, guz na jelicie, jak się okazało nieoperacyjny w tym momencie. Miało być zupelnie inaczej, wyniki przed operacja były bardzo obiecujące, miał mieć laparoskopowo usuniety guz, w trakcie operacji szok, skończyło się na otwarciu brzucha, guz naciekajacy, nieoperacyjny, wyłoniono stomie, bo jelito na granicy niedroznosci sad tak się tata bał tej stomii, a teraz wyszlo, że to "mniejszy problem". Nie potrafią określić jaki to rodzaj guza, konkretnie, miał różne badania, pobrano w sumie 40 wycinkow i nic sad nie potrafimy ogarnąć dlaczego tak jest, jak to możliwe

yikes
40 wycinkow? yikes

To u mojego wystarczyły pojedyncze badania z każdego rodzaju yikes
Dowiedział się przypadkiem, morfologię miał skopaną.

72

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Partnerką i tak jestem gównianą. I to nie jest foch, ale konstatacja faktu.

To się zmień.

Nie pomożesz mu, jeśli będziesz chodziła smutna, zapłakana, nieobecna.
Musisz być jego oparciem, nawet gdy to trudne.

Wykorzystaj czas, czy to będą 4 lata, czy kolejne 40.
Nie marnuj go na smutek i płacz.

73

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Ty nie przyszłaś po pomoc. Przyszłaś, żeby się poużalać nad sobą. I to byłoby w porządku, gdyby miało Ci to pomóc się ogarnąć w życiu. Ale Ty wolisz dramatyzować, bo ktoś tam coś tam Ci napisał. Ja się w swoich wypowiedziach w ogóle nie odnosiłam do tych postów, a Ty i tak je wyciągnęłaś. Zignorowałaś natomiast kompletnie sens tego, co napisałam. I tego, co piszą Ci inni. Zafiksowałaś się na kilku zdaniach i na wszystko odpisujesz teraz "umieraniem".

Czy to Ci pomaga? Czujesz się lepiej? Staniesz się przez to lepszą partnerką? Wątpię. Taki typowy foch, bo ktoś napisał coś, co się nie spodobało.

Jesteś w trudnej sytuacji. Ale Twój partner także, tym bardziej. A Ty zamiast wspierać - utrudniasz. I tupanie nóżkami na forum tego nie zmieni.

A czy ja się oburzyłam na wypowiedzi WSZYSTKICH, czy tylko wyłącznie TEGO JEDNEGO gościa?

Bo nie napisałam, żeby inni nie mieli racji. Po postach Wielokropka było mi nawet lepiej.
Ale Wy odpowiedź do tego konkretnego gościa potraktowaliście jako odpowiedź do wszystkich. Błędnie.

Nie jest fajnie czytać o czymś, czego się najbardziej boisz, jak o czymś, co tak czy siak musi się stać. To ryje banię.

Partnerką i tak jestem gównianą. I to nie jest foch, ale konstatacja faktu.

Okej. A zrobisz coś z tym, że jesteś "gównianą partnerką" czy wystarczy Ci diagnoza? wink

74

Odp: Mój narzeczony ma raka

Tak, az tyle, najpierw w trakcie kolonoskopi 20, w trakcie operacji, gdy go otworzyli kolejne 20 i nic, niedługo kolejne TK. Miał miec chemie podana zeby zmniejszyć guza i wtedy, jakby się powiodło, wycięcie i dalsze leczenie. Stoimy w miejscu, to mnie przeraża, że nadal nie jest leczony.

75

Odp: Mój narzeczony ma raka
SaraS napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Ty nie przyszłaś po pomoc. Przyszłaś, żeby się poużalać nad sobą. I to byłoby w porządku, gdyby miało Ci to pomóc się ogarnąć w życiu. Ale Ty wolisz dramatyzować, bo ktoś tam coś tam Ci napisał. Ja się w swoich wypowiedziach w ogóle nie odnosiłam do tych postów, a Ty i tak je wyciągnęłaś. Zignorowałaś natomiast kompletnie sens tego, co napisałam. I tego, co piszą Ci inni. Zafiksowałaś się na kilku zdaniach i na wszystko odpisujesz teraz "umieraniem".

Czy to Ci pomaga? Czujesz się lepiej? Staniesz się przez to lepszą partnerką? Wątpię. Taki typowy foch, bo ktoś napisał coś, co się nie spodobało.

Jesteś w trudnej sytuacji. Ale Twój partner także, tym bardziej. A Ty zamiast wspierać - utrudniasz. I tupanie nóżkami na forum tego nie zmieni.

A czy ja się oburzyłam na wypowiedzi WSZYSTKICH, czy tylko wyłącznie TEGO JEDNEGO gościa?

Bo nie napisałam, żeby inni nie mieli racji. Po postach Wielokropka było mi nawet lepiej.
Ale Wy odpowiedź do tego konkretnego gościa potraktowaliście jako odpowiedź do wszystkich. Błędnie.

Nie jest fajnie czytać o czymś, czego się najbardziej boisz, jak o czymś, co tak czy siak musi się stać. To ryje banię.

Partnerką i tak jestem gównianą. I to nie jest foch, ale konstatacja faktu.

Okej. A zrobisz coś z tym, że jesteś "gównianą partnerką" czy wystarczy Ci diagnoza? wink

W łeb se strzelę.
Ponad 2 lata męki z taką babą. Powinien dostać nerwicy.

76

Odp: Mój narzeczony ma raka
lody miętowe napisał/a:

Tak, az tyle, najpierw w trakcie kolonoskopi 20, w trakcie operacji, gdy go otworzyli kolejne 20 i nic, niedługo kolejne TK. Miał miec chemie podana zeby zmniejszyć guza i wtedy, jakby się powiodło, wycięcie i dalsze leczenie. Stoimy w miejscu, to mnie przeraża, że nadal nie jest leczony.

Przykro mi sad
Ale musi być dobrze.

77

Odp: Mój narzeczony ma raka
Farmer napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

Partnerką i tak jestem gównianą. I to nie jest foch, ale konstatacja faktu.

To się zmień.

Nie pomożesz mu, jeśli będziesz chodziła smutna, zapłakana, nieobecna.
Musisz być jego oparciem, nawet gdy to trudne.

Wykorzystaj czas, czy to będą 4 lata, czy kolejne 40.
Nie marnuj go na smutek i płacz.

Nigdy nie umiałam walczyć „o porażkę” i to, żeby była jak najmniejsza. Działa to na mnie skrajnie destrukcyjnie.

78

Odp: Mój narzeczony ma raka

Bardzo Ci współczuję, bo wiem co czujesz. 2 lata temu zmarł mój tata na raka jelita grubego (nawet założyłam o tym temat, ale nie czytaj, bo jest dołujący i straszny - ja sama nie umiem go przeczytać), a niedługo potem wykryto raka piersi u mojej mamy. Na szczęście u mamy skończyło się dobrze i obecnie jest zdrowa.

Ale wiem jak to jest żyć obok osoby z rakiem (tata chorował 3 lata). To są emocje tak straszliwe, że nie zrozumie tego ktoś, kto tego nie przeżył. Bardzo często cierpimy (psychicznie) bardziej niż osoba chora.

Nie czytałam wszystkich postów - czego to rak? Bo są raki "gorsze" (trzustka czy płuca), a są "lepsze" (np. rak skóry ma wskaźnik aż 99% wyzdrowień). Ale do kategorii "gorsze" zalicza się też raka, który zaczął się niby niegroźnie, a wystąpiły przerzuty odległe (czyli np. z jelita do płuc czy mózgu).

Na pogrzebie mojego taty ceremonię odprawiał pan, który ma raka już kilkanaście lat i zażywa jakiś korzeń z Brazylii czy coś takiego - powiedział że gdyby mój tata go brał, to żyłby do tej pory. Więc może próbujcie też takich rzeczy? Jakichś niekonwencjonalnych? Ja bym robiła wszystko.
Niech koniecznie odstawi cukier - rak wręcz żywi się cukrem. Od teraz absolutnie żadnych słodyczy.

A moje rady? Żyjcie w miarę normalnie, nie traktuj go jak kaleki. Nie można też zakładać najgorszej opcji, bo jak najbardziej Twój narzeczony może z tego wyjść (znam wiele osób które daaaawno temu miały raka, także jako młodzi ludzie, a żyją sobie spokojnie do dziś).

(zaraz przeczytam cały temat)

79 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-04-29 17:33:02)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Czytam i widzę sprzeczne opinie na temat Twojego wyrażania cierpienia.

Gdy mój tata chorował, mama przez 3 lata płakała. W ich domu był grobowy nastrój - przez mamę. To dla niej załatwialiśmy psychologa, to o nią się wszyscy martwili. Tata psychologa nie chciał, był radosny i optymistyczny.
Miałam czasami tak bardzo dość zachowania mamy, że najchętniej potrząsnęłabym nią i dała kilka razy w twarz. Nawet gdy tata już umierał, cały czas powtarzał że martwi się o mamę. Zamiast skupić się na sobie, skupiał się nad jej samopoczuciem. To chore.
Wiele razy jej zwracałam na to uwagę, a ona "ale ja nie umiem inaczej, to silniejsze ode mnie, nie umiem nie płakać".

Tak strasznie żal mi było taty, że codziennie musiał wysłuchiwać jej ryków sad

Proszę, nie popełniaj tego błędu.

80 Ostatnio edytowany przez KarminowaRóża (2023-04-29 17:38:13)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Kociamadko,
moim zdaniem warto zająć głowę działaniem. Jest parę rzeczy, które można zrobić żeby zwiększyć swoje szanse na przeżycie.
Może razem z narzeczonym przeznaczycie na to swój czas.
Tylko powrót do natury, może pomóc, kiedy jest już z bardzo źle.
Oczywiście potrzeba tu radykalnych środków. Nie ma czasu na stopniowe uczenie się zdrowych zasad.
Akurat zaczyna się wiosna, czyli słońce, świeże zioła,np.  pokrzywa i mniszek. Trzeba wiele zmienić, moim zdaniem warto zadać sobie ten trud.
Ja osobiście nie liczyłabym na to, że ktoś wyleczy mnie jakimiś chemikaliami i będzie dobrze. Trzeba samemu przejąć inicjatywę.
Nikomu nie zależy bardziej niż nam samym. Chemia i radio, może zabija i raka, ale zabija też człowieka.
Być może są jakieś celowane terapie, nowoczesne, nie neguję, ale z pewnością nie są dostępne dla każdego.

Słońce (nie wiem czy przy chemii wolno), świeże zioła, suplementy, ruch, świeże powietrze, woda ze źródła, terapie alternatywne z pewnością wzmocnią organizm do walki.

Zaczęłabym od terapii Breussa, potem stosowałaby po kolei każdą inną.

Na jelita to koniecznie trzeba pić dużą ilość wody samemu zaczerpniętej ze źródła. Woda z plastiku, bardzo szkodzi.
Zdrowa woda to podstawa. Dobra jest też ze studni np. głębinowej.

Nie da się wrócić do zdrowia bez tego co od tysięcy lat niezbędne jest dla człowieka.

W takiej sytuacji próbuje się, a przynajmniej dowiaduje się o każdej możliwości wyzdrowienia.

Większe szanse mają ludzie, którzy nie zniszczyli sobie zdrowia chemio- lu radio terapią.

Lekarz M. Skoczylas ma dobre filmiki, ma super książkę, warto przeczytać i zrozumieć jak chronić się przed chemią ze środowiska.

przykładowy link [yotube] https://www.youtube.com/watch?v=iK4eBqIyzMs [/youtube]

Warto prześledzić kurację Breussa, książka jest dobra, tutaj o niej mowa, tytuł może kontrowersyjny,
ale ja wiem, że zioła i roślin mają wiele aktywnych substancji, silnych i dobrych dla człowieka

Nawet godząc się na standardowe leczenie, warto zwiększyć swoje szanse innymi dostępnymi i bardzo licznymi środkami.

81

Odp: Mój narzeczony ma raka

Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.

82

Odp: Mój narzeczony ma raka

Nie, proszę, nie przedstawiajcie mi allternatyw dla chemii i radioterapii. Ja jestem skrajnie twardo stąpająca po ziemi, jeśli o takie rzeczy chodzi.

83

Odp: Mój narzeczony ma raka
Johnny.B napisał/a:

Wszystko zależy od organizmu i jaki tryb życia prowadzisz.

To popularna opinia, ale nieprawdziwa.

Mój tata był w doskonałej formie. Szczupły, nigdy nie zapalił nawet jednego papierosa, nie pił alkoholu, odżywał się zdrowo (dużo owoców i warzyw, zdrowe zupy, surówki itd), uwielbiał ruch - prawie codziennie po śniadaniu wsiadał na rower albo robił długi spacer. Zawsze silny i sprawny fizycznie. Nigdy nawet nie bolała go głowa! Serio! On mówił że nie wie co to jest.

W czasie choroby MEGA o siebie dbał. Mama przeczytała wszystko co mogła o diecie u rakowców, spotykała się z dietetykami i lekarzami. Przez te 3 lata tata ani razu nie zjadł frytek czy lodów (jak byliśmy wszyscy na lodach to on wziął sobie tylko foremkę sad ).
Ogólnie w czasie choroby miał dobre wyniki badań krwi (czyli nie ma co się sugerować że morfologia pokaże raka), jemu nawet markery wychodziły dobrze (też im nie ufajcie).

A jednak zmarł...

84

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.

Eeeej, to spokojnie!
"Ogólne wyniki leczenie chłoniaka Hodgkina są bardzo dobre - aż 80% pacjentów udaje się trwale wyleczyć"

Do tego młody organizm, silny. Zobaczysz że z tego wyjdzie.

85

Odp: Mój narzeczony ma raka

Madoja ma rację, jak nie on to kto się wyleczy? wink pierwsze stadium to ogromna szansa na wyleczenie smile

86

Odp: Mój narzeczony ma raka

Do tego doczytałam, że pierwsze stadium.

Ten rak zalicza się do "lepszych", a są dodatkowe parametry przemawiające na korzyść Twojego narzeczonego. Jestem pewna że szanse wyleczenia są bliskie 100%.

Serio, odetchnij i bądź dobrej myśli. Żyjcie normalnie, róbcie fajne rzeczy. Będziecie kiedyś wspominać tę historię jako odległą przeszłość.

87

Odp: Mój narzeczony ma raka
madoja napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

Chłoniak Hodgkina (czy jak mu tam), pierwsze stadium. W sumie nie ma objawów. Lekko powiększone węzły. Na badaniach kontrolnych wyszło.

Eeeej, to spokojnie!
"Ogólne wyniki leczenie chłoniaka Hodgkina są bardzo dobre - aż 80% pacjentów udaje się trwale wyleczyć"

Do tego młody organizm, silny. Zobaczysz że z tego wyjdzie.

No on mówi, że „choroba jak każda inna”, „lepiej niż chore serce”, „a tak ch**, będę się leczył”.  Ale czytałam, że to ma wysoki poziom złośliwości. Potrafi podwoić masę nawet w ciągu jednej doby. Przeraża mnie to.

Boję się, że mu coś głupiego do głowy strzeli. Że ktoś nie zrobi czegoś tak, jak on by chciał, a on weźmie, pojedzie i się czymś zarazi. To jest mistrz „najpierw robię, potem myślę”.

88

Odp: Mój narzeczony ma raka

Madoja, mój tata ma też nowotwór jelita, chciałam zapytać czy Twój tata miewał utrzymujące się kilka dni gorączki? Moj tata ma od kilku dni i lekarka stwierdziła że to od guza, ja się martwię że to coś innego, jakieś zakażenie albo infekcja. Goraczki zaczynają się  zawsze o tych samych porach, około 17, po tabletce mu spada i później w nocy to samo, w dzień nie ma. Bardzo go to osłabia, a juz jest bardzo slaby.
Przepraszam kociamadka, że zaśmiecam Twój temat, już nie będę.

89

Odp: Mój narzeczony ma raka

kociamadko2,
przeczytaj uważnie swoje posty i udaj, że nie Ty jesteś ich autorką. Co napisałabyś, co poradziłabyś, chcąc tej osobie pomóc?

90

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:

kociamadko2,
przeczytaj uważnie swoje posty i udaj, że nie Ty jesteś ich autorką. Co napisałabyś, co poradziłabyś, chcąc tej osobie pomóc?

Żeby się solidnie je*ła w głowę.

91

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

No on mówi, że „choroba jak każda inna”, „lepiej niż chore serce”, „a tak ch**, będę się leczył”.  Ale czytałam, że to ma wysoki poziom złośliwości. Potrafi podwoić masę nawet w ciągu jednej doby. Przeraża mnie to.

Musisz kategorycznie przestać czytać w necie.
Ja wiem, że chcesz wiedzieć o tym raku wszystko, ale też czytasz bo liczysz na pocieszające informacje, a tu kupa - bo pojawiają się też te negatywne.
Po co sobie truć głowę?

Pomyśl: dlaczego Twój facet miałby się znaleźć w tej mniejszości? Dlaczego miałby być jedną z 2 osób które umrą, zamiast jedną z 8 które przeżyją? A ta statystyka dotyczy wszystkich stadiów choroby. Podejrzewam że gdyby zbadali tylko pierwsze stadium, to wyleczalność jest  bliska 100%.

No choroba jak każda inna, on ma rację. Teraz często rak to choroba przewlekła, ale przemijająca.

Czy możesz napisać coś więcej? Jak dawno była postawiona diagnoza? Ile chemii ma za sobą? Czy długo czekał na chemię od diagnozy? Jak znosi chemię? Ile chemii w sumie przewidują lekarze? Macie wsparcie w Twojej lub jego rodzinie?

92

Odp: Mój narzeczony ma raka
lody miętowe napisał/a:

Madoja, mój tata ma też nowotwór jelita, chciałam zapytać czy Twój tata miewał utrzymujące się kilka dni gorączki? Moj tata ma od kilku dni i lekarka stwierdziła że to od guza, ja się martwię że to coś innego, jakieś zakażenie albo infekcja. Goraczki zaczynają się  zawsze o tych samych porach, około 17, po tabletce mu spada i później w nocy to samo, w dzień nie ma. Bardzo go to osłabia, a juz jest bardzo slaby.
Przepraszam kociamadka, że zaśmiecam Twój temat, już nie będę.

Nie szkodzi. Nie ma żadnego problemu. Rozumiem, że się szuka pomocy i rady wszędzie.

93

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

kociamadko2,
przeczytaj uważnie swoje posty i udaj, że nie Ty jesteś ich autorką. Co napisałabyś, co poradziłabyś, chcąc tej osobie pomóc?

Żeby się solidnie je*ła w głowę.

Wykonaj. big_smile

94

Odp: Mój narzeczony ma raka
lody miętowe napisał/a:

Madoja, mój tata ma też nowotwór jelita, chciałam zapytać czy Twój tata miewał utrzymujące się kilka dni gorączki? Moj tata ma od kilku dni i lekarka stwierdziła że to od guza, ja się martwię że to coś innego, jakieś zakażenie albo infekcja. Goraczki zaczynają się  zawsze o tych samych porach, około 17, po tabletce mu spada i później w nocy to samo, w dzień nie ma. Bardzo go to osłabia, a juz jest bardzo slaby.
Przepraszam kociamadka, że zaśmiecam Twój temat, już nie będę.

Jest mi bardzo przykro z powodu Twojego taty. sad
Wiem DOKŁADNIE co przeżywasz.
Znam np. te wyrzuty sumienia gdy akurat miałam dobry humor, ale "przypominało" mi się, że tata jest chory i wtedy zjazd. I właśnie były takie momenty że jakby zapominałam, bo coś mnie zajęło, a potem przypominałam sobie o chorobie i za każdym razem reagowałam szokiem, jakbym słyszała to pierwszy raz. Budziłam się i pierwsza sekunda była normalna, radosna, a zaraz przypominała mi się choroba taty i chciałam ryczeć.

Ile lat ma Twój tata? Czy ma przerzuty?

Mój tata nie miewał gorączek.

95 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-04-29 18:25:02)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Mi się wydaje że posty, że tylko się użalasz piszą osoby które nie doświadczyły choroby NAJBLIŻSZEJ osoby (bo choroba jakiejś tam ciotki czy babci którą się rzadko widuje to co innego). Trzeba ich trochę zrozumieć, bo ogólnie jest sens w ich radach: nie powinno się wciąż zalewać łzami w obecności chorego.

Natomiast Twoje załamanie i chęć by się poużalać są zupełnie normalne. To koszmarny okres i nie da się wtedy logicznie myśleć. Nic nie cieszy i nie ma się siły wstawać z łóżka.
Tak czy siak, przy nim się trzymaj. Bierz tabletki na uspokojenie lub idź na terapię - nie wiem, cokolwiek, żeby tylko go nie dołować. Ty sama musisz ogarnąć jak to zrobić. Ty.

Zwłaszcza że on jest nastrojony pozytywnie i bardzo dobrze! Psychika ma przeogromny wpływ na nasze zdrowie (przykładem jest, jak potrafi zadziałać placebo). Nie zabieraj mu dobrego nastawienia. Co on ma myśleć gdy wie, że ciągle czytasz w necie o jego raku, a potem płaczesz? To jak podcinanie mu skrzydeł. Czy na jego miejscu nie chciałabyś mieć obok siebie osoby, która uważa, że będzie dobrze?

96

Odp: Mój narzeczony ma raka
madoja napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

No on mówi, że „choroba jak każda inna”, „lepiej niż chore serce”, „a tak ch**, będę się leczył”.  Ale czytałam, że to ma wysoki poziom złośliwości. Potrafi podwoić masę nawet w ciągu jednej doby. Przeraża mnie to.

Musisz kategorycznie przestać czytać w necie.
Ja wiem, że chcesz wiedzieć o tym raku wszystko, ale też czytasz bo liczysz na pocieszające informacje, a tu kupa - bo pojawiają się też te negatywne.
Po co sobie truć głowę?

Pomyśl: dlaczego Twój facet miałby się znaleźć w tej mniejszości? Dlaczego miałby być jedną z 2 osób które umrą, zamiast jedną z 8 które przeżyją? A ta statystyka dotyczy wszystkich stadiów choroby. Podejrzewam że gdyby zbadali tylko pierwsze stadium, to wyleczalność jest  bliska 100%.

No choroba jak każda inna, on ma rację. Teraz często rak to choroba przewlekła, ale przemijająca.

Czy możesz napisać coś więcej? Jak dawno była postawiona diagnoza? Ile chemii ma za sobą? Czy długo czekał na chemię od diagnozy? Jak znosi chemię? Ile chemii w sumie przewidują lekarze? Macie wsparcie w Twojej lub jego rodzinie?

We wtorek idzie na pierwszą.
Właściwie rozpoznanie ostateczne było w tym tygodniu. 3-4 cykle wstępnie, potem zobaczą. Chemia biała, ale też do weryfikacji.
Moja matka nie lubi takich tematów. Nie lubi i ciul, zresztą dalej przeżywa żałobę w pewien sposób po śmierci mojej babci. Z ojcem niby mam dobry kontakt, ale nie lubię się mu zwierzać. Nie rozmawiam raczej z moimi rodzicami o tym. Wiedzą, ale nie są to rozmowy dające wsparcie.
„Teściowa” jest spanikowana. Trochę się wzajemnie nakręcamy. Ogólnie się lubimy. Trochę podobne do siebie jesteśmy. Strasznie kocha swojego syna, mimo że tak jej dał kiedyś popalić, że o matko.  „Teść” stwierdził, że każdy hajs wyłoży jak będzie trzeba i że mój facet może przyjechać się leczyć w Niemczech jak chce. Jego jedyne dziecko w końcu.

97

Odp: Mój narzeczony ma raka

Heh, nawet się uśmiałam. Biega po domu za kotem (moim tak formalnie, ale wspólnym), któremu kupa zawisła na tyłku i zaniepokojony biega bez celu uciekając przed bombką na dupie.
Śmiesznie to wygląda.

98

Odp: Mój narzeczony ma raka

Madoja, mam tak samo...czytałam Twój temat i nieraz mi łzy popłynęły...
Już nic nie wiem, ciągle gdzieś pod skóra czuje, ze jest gorzej niż wyniki pokazują, nie potrafia go do końca zdiagnozować, a widzę jak wyglada, jak się czuje, schudł okropnie, bez sil i lekarz mi pieprzy jeden i drugi że to zle nie wyglada? Nie ma odległych przerzutów, niby. Ale guz nieoperacyjny, naciekajacy na sciane pęcherza i  biodro sad nie wiem skąd ta gorączka sad  jeszcze stomia do tego...tata ma 69 lat w tym roku

99

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Właściwie rozpoznanie ostateczne było w tym tygodniu. 3-4 cykle wstępnie, potem zobaczą. Chemia biała,


Och, to super wieści.
Biała chemia jest najmniej inwazyjna, dostają ją pacjenci z najlepszym rokowaniem.
No i fakt że od diagnozy do chemii minie właściwie tylko kilka dni - też super. Zauważyłam, że leczenie jest wdrażane szybko u pacjentów z najlepszym rokowaniem, a jak odwlekają leczenie - z najgorszym. U mojego taty tez na końcu dawali już jakieś odległe terminy na kontrole (sądzę że już wiedzieli że nie dożyje sad ).

100

Odp: Mój narzeczony ma raka
madoja napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

Właściwie rozpoznanie ostateczne było w tym tygodniu. 3-4 cykle wstępnie, potem zobaczą. Chemia biała,


Och, to super wieści.
Biała chemia jest najmniej inwazyjna, dostają ją pacjenci z najlepszym rokowaniem.
No i fakt że od diagnozy do chemii minie właściwie tylko kilka dni - też super. Zauważyłam, że leczenie jest wdrażane szybko u pacjentów z najlepszym rokowaniem, a jak odwlekają leczenie - z najgorszym. U mojego taty tez na końcu dawali już jakieś odległe terminy na kontrole (sądzę że już wiedzieli że nie dożyje sad ).

Siostra jego mamy ma tam jakas znajoma lekarke. Moze o to chodzi.

101

Odp: Mój narzeczony ma raka

Przeczytałam coś takiego:

„ liczba zgonów z powodu chłoniaka Hodgkina wyniosła według KRN 125 dla mężczyzn i 110 dla kobiet [2]. Jeśli to zesta- wić z danymi KRN dotyczącymi zachorowalności, może to oznaczać, że skuteczność leczenia chłoniaka Hodgkina jest mała, gdyż co trzecia osoba, która zachorowała w Polsce na tę chorobę, z jej powodu zmarła”

Nie podoba mi się.

102

Odp: Mój narzeczony ma raka

Ale ten rak jest generalnie wyleczalny, tym bardziej w początkowym stadium, więc niepotrzebnie panikujesz, ale rozumiem, że tak już masz, więc pomogła by Ci rozmowa z psychologiem, może online.

Chorzy na raka, nie wszyscy oczywiście, wypierają chorobę i wierzą w wyzdrowienie, tak reaguje ich organizm i dobrze, bo inaczej to by szło "zwariować", więc nie dziw się partnerowi.

Sama się ogarnij i będzie dobrze, piszę tak i to nie jest pocieszenie na siłę, bo tego nie lubię.

103

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Przeczytałam coś takiego:

„ liczba zgonów z powodu chłoniaka Hodgkina wyniosła według KRN 125 dla mężczyzn i 110 dla kobiet [2]. Jeśli to zesta- wić z danymi KRN dotyczącymi zachorowalności, może to oznaczać, że skuteczność leczenia chłoniaka Hodgkina jest mała, gdyż co trzecia osoba, która zachorowała w Polsce na tę chorobę, z jej powodu zmarła”

Nie podoba mi się.

Ale nie podają w jakim stadium choroba została wykryta.

104

Odp: Mój narzeczony ma raka

Boję się tego wtorku. Czego się spodziewać, co się będzie działo, jak się zachowywać ogólnie i jak się zachować, gdyby się coś działo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

105

Odp: Mój narzeczony ma raka
lody miętowe napisał/a:

Madoja, mam tak samo...czytałam Twój temat i nieraz mi łzy popłynęły...
Już nic nie wiem, ciągle gdzieś pod skóra czuje, ze jest gorzej niż wyniki pokazują, nie potrafia go do końca zdiagnozować, a widzę jak wyglada, jak się czuje, schudł okropnie, bez sil i lekarz mi pieprzy jeden i drugi że to zle nie wyglada? Nie ma odległych przerzutów, niby. Ale guz nieoperacyjny, naciekajacy na sciane pęcherza i  biodro sad nie wiem skąd ta gorączka sad  jeszcze stomia do tego...tata ma 69 lat w tym roku

Jest mi bardzo przykro sad
A co mówią lekarze? Pogadaj z jakimś sam na sam, i powiedz że ma walić Ci całą prawdę.
Albo zmieńcie lekarza?

Mój tata miał 65 lat, niestety po 60-tce faceci już często chorują i umierają (bo kobiety żyją dłużej). Był czas, gdy już oficjalnie zaczęliśmy rozmawiać o śmierci, nawet gdy tata jeszcze chodził, gadał i czuł się dobrze. Rozmawialiśmy o tym czy i czego się boi. O tym co może być później (reinkarnacja? inny wymiar?). To były dziwne rozmowy, ale w mojej opinii bez sensu byłoby do końca twierdzić że wszystko będzie dobrze.
Twoja mama żyje?

A co do stomii - to nie tragedia. Da się tak żyć. Moja koleżanka miała stomię i nie było to tak obrzydliwe, jak mi się wcześniej wydawało.

106

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Boję się tego wtorku. Czego się spodziewać, co się będzie działo, jak się zachowywać ogólnie i jak się zachować, gdyby się coś działo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

Po białej raczej nie będzie się czuł tragicznie. Mój tata mówił że po chemii czuje się jakby miał kaca-giganta (dostawał silniejszą niż biała).

Twój facet może czuć się absolutnie normalnie, jakby nic mu nie wlali. Niech po prostu wtedy odpoczywa, nie przemęcza się, dużo śpi. Nie masz się czego bać.

Niech zabierze do szpitala książkę czy coś, bo to przede wszystkim będzie dla niego nudne, takie leżenie pod kroplówką parę godzin.

107

Odp: Mój narzeczony ma raka
wieka napisał/a:

Chorzy na raka, nie wszyscy oczywiście, wypierają chorobę i wierzą w wyzdrowienie, tak reaguje ich organizm i dobrze, bo inaczej to by szło "zwariować", więc nie dziw się partnerowi.

To jest wyższy stopień po*ebania. On sobie zdjęcia w szpitalu robił ostatnio. Selfie. I to uśmiechnięte. Nawet mi wysłał z podpisem „jedziemy z tym gównem”.
Ciężko go zrozumieć czasem.

108

Odp: Mój narzeczony ma raka
madoja napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

Boję się tego wtorku. Czego się spodziewać, co się będzie działo, jak się zachowywać ogólnie i jak się zachować, gdyby się coś działo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

Po białej raczej nie będzie się czuł tragicznie. Mój tata mówił że po chemii czuje się jakby miał kaca-giganta (dostawał silniejszą niż biała).

Twój facet może czuć się absolutnie normalnie, jakby nic mu nie wlali. Niech po prostu wtedy odpoczywa, nie przemęcza się, dużo śpi. Nie masz się czego bać.

Niech zabierze do szpitala książkę czy coś, bo to przede wszystkim będzie dla niego nudne, takie leżenie pod kroplówką parę godzin.

On i tak zawsze dużo śpi xD
Tak się zastanawiam - może iść z nim?

109 Ostatnio edytowany przez lody miętowe (2023-04-29 19:35:43)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Kociamadko,ciesz się, naprawdę, że Twój narzeczony tak dobrze jest nastawiony i ma humor w takiej sytuacji, nastawienie psychiczne w walce z chorobą jest bardzo wazne.
Dzisiaj do taty zadzwonił "kolega" że szpitala, razem leżeli na sali, zaczął chemioterapie, dzisiaj wyszedl po chemii i naprawdę dobrze się czuje, sadzil kwiatki z żoną big_smile dlatego myśl pozytywnie smile a on nie miał najlżejszej chemi, a chory jest bardzo.

Madoja, mama żyje. Do stomii się przyzwyczajamy, jak nie ma jakiś powikłań i problemów z nia to widzę że można w miarę normalnie żyć.

110

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Boję się tego wtorku. Czego się spodziewać, co się będzie działo, jak się zachowywać ogólnie i jak się zachować, gdyby się coś działo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

Jak się zachowywać? Normalnie. To on jest chory, Ty możesz (jeśli możesz) być osobą wspierającą, czyli cala uwaga na niego, nie na Ciebie, Twe wątpliwości i przeżycia. Jemu wystarczy zajmowanie się sobą i podtrzymywanie swego optymizmu i dodawania siły do walki z nowotworem.

Chcesz pojechać z nim do szpitala? Zrób tak, jak on będzie chciał. I tak (pewnie) nie będziesz mu mogła towarzyszyć na oddziale podczas podawania chemii.
Gdyby coś się działo? A co miałoby się stać w izbie przyjęć?

111

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:
kociamadka2 napisał/a:

Boję się tego wtorku. Czego się spodziewać, co się będzie działo, jak się zachowywać ogólnie i jak się zachować, gdyby się coś działo. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

Jak się zachowywać? Normalnie. To on jest chory, Ty możesz (jeśli możesz) być osobą wspierającą, czyli cala uwaga na niego, nie na Ciebie, Twe wątpliwości i przeżycia. Jemu wystarczy zajmowanie się sobą i podtrzymywanie swego optymizmu i dodawania siły do walki z nowotworem.

Chcesz pojechać z nim do szpitala? Zrób tak, jak on będzie chciał. I tak (pewnie) nie będziesz mu mogła towarzyszyć na oddziale podczas podawania chemii.
Gdyby coś się działo? A co miałoby się stać w izbie przyjęć?

Nie nie, gdyby w domu coś się stało. Już po.

112 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-04-29 19:56:31)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Adekwatnie do sytuacji. smile


***
Jak tak myślisz o powrocie do domu, to co sobie wyobraziłaś? Co wg Ciebie będzie się działo?

113

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:

Adekwatnie do sytuacji. smile


***
Jak tak myślisz o powrocie do domu, to co sobie wyobraziłaś? Co wg Ciebie będzie się działo?

Nie wiem. Utrata przytomnosci? Alergia na leki? Oczywiscie to jakis abstrakcyjny, czarny scenariusz.
Nigdy nie stracil przytomosci ani nie mial jakiejs silnej reakcji alergicznej.

114

Odp: Mój narzeczony ma raka

Zejdź na ziemię, dla swego (i nie tylko) dobra.

115

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:

Zejdź na ziemię, dla swego (i nie tylko) dobra.

Czyli mam się je*nąć w głowę.

116

Odp: Mój narzeczony ma raka

Rzekłaś. smile


I... używaj rozumu zgodnie z jego przeznaczeniem.

117

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:

Rzekłaś. smile


I... używaj rozumu zgodnie z jego przeznaczeniem.

Po prostu go kocham i mi na nim zależy.

118

Odp: Mój narzeczony ma raka

To tym bardziej. smile

119

Odp: Mój narzeczony ma raka

Naprawdę, poszukaj sobie pomocy psychologicznej, bo on wyzdrowieje, a Ty wpadniesz w chorobę.

120

Odp: Mój narzeczony ma raka

Mam pakiet luxmedu, w sklad ktorego wchodzi psycholog i psychoterapeuta.

121

Odp: Mój narzeczony ma raka

Chwalisz się czy straszysz?

122

Odp: Mój narzeczony ma raka
Wielokropek napisał/a:

Chwalisz się czy straszysz?

Abonamentem Luxmedu? tongue
Dobry biznes, opłaca się xD

123

Odp: Mój narzeczony ma raka

Ooo, odezwała się sprawa laski, która nas od pół roku szantażuje. Paradoks - dobrze nam zrobiło zainteresowanie się tą sprawą. Tym razem nęka kogoś innego. Zrobiło się wesoło.

124

Odp: Mój narzeczony ma raka
kociamadka2 napisał/a:

Ok, powiem mu to. SŁOWO W SŁOWO. Że mam powiedzieć, że będzie dobrze, woli ściemę i bajki? Lepsza prawda niż bajki!

Dziękuję. Naprawdę, szczerze, dziękuję. Pokazałeś mi, jak bardzo mój wysiłek przed chwilą był bezsensowny i bezcelowy.
Nie chcę żadnego fajnego dnia. I powiem mu to. I tak umrze, a przed śmiercią będzie przywiązany do łóżka. I będzie WARZYWEM.

Jakbym miała takie osoby wokół siebie, to skonczyłabym na cmentarzu jako samobójca.
Pogratuluj sobie. Właśnie spierdoliłeś kilka dni facetowi choremu na raka i jego partnerce. Bo jak się przed chwilą ogarnęłam, tak po TWOJEJ wiadomości znowu siedzę, ryczę i żałuję, że w ogóle zrobiłam cokolwiek. Bo po co.

Widziałam Twój wątek. Wiesz, dlaczego Cię baby nie chcą? Bo Twoja inteligencja emocjonalna to DNO. Takich ludzi jak Ty się nienawidzi.

Idę z nim CZEKAĆ WIADOMO NA CO.
Od razu najlepiej załatwimy sobie morbital. Dla całej 12-nastki od razu.

Nie jemu masz mówić prawdę i go dobijać tylko sobie... (Ty masz zrozumieć powagę sytuacji) I super, że takich jak ja się nienawidzi lepiej być szczerym... podaje Ci fakty czarno na białym... cóż jestem taki bo ludzie mnie zmienili. Poznawałem takie osoby jak Ty wchodziłem im do dupy... i uchylałem nieba... potem mnie wywalali za drzwi, gdy problem się rozwiązał. Możesz to odbierać, że Ci chce dowalić i jeszcze bardziej zdołować. Tak nie jest... mówię Ci wprost jak może być. Płakaniem w poduszkę nic nie zmienisz. Ja Ci mówię co ja przeżyłem i nie musi tak być z Tobą. Baby mnie nie chcą bo im się nie podobam i nie da mnie się przekupić tyłkiem... zresztą ja spotykam kopie  Pokahontas ^^ Większość ze mną nawet nie piszę a i tak już skreśla wink Ja Ci daje radę na przyszłość jak masz działać a Ty sięgasz po teksty: już wiem czemu Cie nikt nie chce i bla bla bla. To troszkę słabe... po drugie po co mu czytasz takie tematy ^^ Napisałaś temat i dostałaś racjonalną odpowiedź na zadawane przez siebie pytania. Teraz dajmy przykład z życia. Mója sąsiadka nie posiada oka tylko protezę od dziecka. Nie wstydzi się tego. Miała złote oko a raczej złota poświatę przy zdjęciach w szpitalu czy w domu po porodzie. Rodzice jej zrobili badania... i wyszło, że rak... mieli wybór dziecko dostaje chemię i może umrzeć lub usuwamy oko. Usuneli oko. Teraz wyobraź sobię, że zamiast dostać racjonalną odpowiedź i wybór. Dostajesz odpowiedź będzie git proszę się nie martwić. Potem do kogo będziesz mieć pretensje? Nie napisałaś nic co lekarze powiedzieli i jaka jest diagnoza... osoby, które ja znałem dostały z automatu odpowiedź w jakim są stanie. Nikt nie rozpaczał i nikt nie robił cyrku. Ja podkreślę 5 zachorowań na raka w mojej rodzinie w ciągu 7 lat. 2 osoby żyją. Wiem dokładnie jak to jest i jak osoba chora się zmienia, gdy choroba postępuje. Pierwsza osoba dba o siebie druga dostała szanse na długie życie i ma w dupie swoje zdrowie. Cieszę się, że mogłem Ci postawić sprawę jasno... możesz mnie nienawidzić za to... Ale każdy szczery lekarz, gdybyś powiedziała wprost, że oczekujesz szczerej odpowiedzi by udzielił Ci podobnej odpowiedzi. I też byś mu powiedziała po co jesteś lekarzem skoro twoje emocje to dno? My nie płakaliśmy oczywiście przez pierwsze dni ktoś się poryczał. Potem miałem szpital połowy, kroplówki, pampersy, tabletki i siedzenie przy danej osobie przez 7-9 miesięcy każdego dnia. Ja pracowałem w pokoju obok i chodząc do kuchni mijałem szpital... Widziałem w życiu to czego nie chciałbym widzieć. Zamiast wylewać tutaj teksty o spierdoleniu humoru. Powinnaś zadać pytanie co mogę zrobić i jak się przygotować jeśli się pogorszy? (Zakładam, że tak nie będzie) Zamiast tego zaklinasz rzeczywistość i nie myślisz trzeźwo. Ja w sytuacji zagrażającej mojemu, życiu chciałbym przy sobie osobę chłodną i racjonalną co spelni swoje zadanie jeśli będę się krztusić czy dusić. (Takie coś miałem) Przy osobie, która panikuję i nie może się ogarnąć bym zdechł w ciągu tygodnia. Przedstawiam Ci sprawę jasno tak jak Ojciec przedstawił mi wiele spraw jest to brutalne i szczerze... Ale przynajmniej nie byłem pizda w ciężkich sytuacjach.

125

Odp: Mój narzeczony ma raka

Nie czytam, co piszesz. Mam Twoje zdanie w poważaniu. Idź sobie. Nie potrafisz zrozumieć, że ktoś nie chce z Tobą gadać?

126 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-29 22:23:10)

Odp: Mój narzeczony ma raka

Jesteś pieprzoną egoistką  autorko.
I dlatego tak cierpisz, jak wszyscy egocentrycy, bo to puste dzbany.
To On jest chory, a Ty o swoim cierpieniu się tu wydzierasz, bo masz Prawooooo !.
Co za bagno.:/
Masz prawo?
A ludzie którzy kogoś kochają, potrafią cos z siebie dla innych dać.
To by Ci dało siłę, Miłość.
Niektóre tu piszące osoby potraktowałaś jak G.. no..

127 Ostatnio edytowany przez kociamadka2 (2023-04-29 22:25:47)

Odp: Mój narzeczony ma raka
Ela210 napisał/a:

Jesteś pieprzoną egoistką  autorko.
I dlatego tak cierpisz, jak wszyscy egocentrycy, no to puste dzbany.
To On jest chory, a Ty o swoim cierpieniu się tu wydzierasz, bo masz Prawooooo !.
Co za bagno.:/

Ok, jestem, spoko. Martwię się tylko o siebie, o nikogo więcej. Cierpię jak pusty dzban, tlyko ze swojego powodu. Spoko.
Oczywiście nie chcę nic dać od siebie, jutro go zostawię, bo ma raka. Patrzę tylko na swoją wygodę.
Życzę Ci, żebyś się jednak w takiej sytuacji nie znalazła.

128

Odp: Mój narzeczony ma raka

Twoje życzenia na nic, no właśnie wracam z onkologii, jest tam moja mama.
I parę osób z rodziny zachowuje się jak Ty.
A trzeba się skupić na mamie

Ale Tobie nie przyszło to do do głowy, bo tylko TY TY masz kogoś chorego na raka big_smile
Sama widzisz jaka jesteś popieprzona.
Brak słów.

129

Odp: Mój narzeczony ma raka
Ela210 napisał/a:

Twoje życzenia na nic, no właśnie wracam z onkologii, jest tam moja mama.
I parę osób z rodziny zachowuje się jak Ty.
A trzeba się skupić na mamie

Ale Tobie nie przyszło to do do głowy, bo tylko TY TY masz kogoś chorego na raka big_smile
Sama widzisz jaka jesteś popieprzona.
Brak słów.

No to nie rozmawiaj z takimi popieprzonymi ludźmi. Po co Ci to. Pa.

130

Odp: Mój narzeczony ma raka

Właśnie teraz twój narzeczony potrzebuje cię najbardziej, więc nie dramatyzuj i nie roztkliwiaj się nad sobą tylko skoncentruj się na tym, aby dać mu maximum wsparcia. Jeśli nie potrafisz, to chociaż nie okazuj mu swojego załamania i poszukaj pomocy specjalisty. On teraz na pewno najmniej w świecie potrzebuje twoich łez i dołów psychicznych, sam jak to opisałaś jakoś sobie radzi.

Poza tym, dziś rak to nie wyrok, wielu osobom udaje się z tego wyjść obronną ręką i powinnaś wierzyć, że i jemu się uda.
Trzymaj się.

Posty [ 66 do 130 z 247 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Mój narzeczony ma raka

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024