Legat napisał/a:wieka napisał/a:bo my różnimy się od facetów w wielu aspektach
Przepraszam, że to napiszę, to jest pitolenie dla samego pitolenia. Wiele oporów kobiet zostało złamanych i będzie łamanych, bo młode chopy wszystkiego nie dadzą rady obskoczyć. W czasie I i II wojny światowej kobiety musiały iść do fabryk produkować bombki i nieźle im to szło. Kobiety mogą być kierowcami autobusów i Tirów? Mogą. Czy mogą kłaść płytki? Mogą. Do woja w większym zakresie mogą iść? Mogą.
Ale pitolenie zawsze będzie, że w niewygodnych aspektach różnią się od mężczyzn.
Nie nazwałabym w przypadku Wieki tego „pitoleniem” bo chodziło o inny obszar różnic, ale generalnie zgadzam się z Tobą Legat:)
Szczególnie w kwestii tego wojska. Wiem, że to niepopularna opinia (chociaż nie mam pojęcia dlaczego), ale STRASZNIE mnie drażni, kiedy w sytuacjach wojennych zaczyna się używać takiego zestawienia „kobiety i dzieci”. No żesz no, przecież to jest uwłaczające. Nie widzę żednego powodu, dla jakiego nie miałoby się zrównać obowiązków wojskowych (jak w Izraelu z tego co kojarzę). Często pada argument z opieki nad dziećmi, co rozumiem, jeśli dziecko jest bardzo małe (karmienie piersią), ale to dotyczy strasznie krótkiego okresu, a potem? Można by wprowadzić wybór, które z rodziców jest bardziej zaangażowane w opiekę i zostawić im wybór, kto na wojnie zostaje, a kto wyjeźdża. Znam wielu mężczyzn, którzy by się absolutnie do walki nie nadawało lepiej, niż ich partnerki.
Przepraszam za off top, ale to w ramach poruszenia równouprawnienia, które jest dla mnie bardzo ważne:)
Co do tych różnic, to one często są podkręcane przez uproszczony przekaz. Często badania nad nimi wykazują przewagę w czymś dosłownie o PARĘ PROCENT i potem z takiej nic nie znaczącej różnicy (na skutek nagłówków) robimy uogólnienie na połowę populacji, że gorzej sobie radzi z przestrzenią, z logiką, z czymkolwiek. A potem nawet w szkołach nauczycielki to podkręcają - na przykład ja byłam obrażana przez panią od WFu, że szłam grać w nogę, bo to „nie dziewczęce” (podobne tekty padały też na przedmiotach ścisłych i wielu innych aspektach wychowawczych, które w mniej odpornych dziewczynach kształtowało „jedynie słuszne” przekonania)
Ale nawet załóżmy, że jestem w jakichś kwestiach w olbrzymiej mniejszości (nie znam dobrze na żywo zbyt wielu kobiet, mogę tylko przypuszczać po opiniach użytkowniczek, że moje podejście do wielu spraw jest odmienne od ogółu). No ciągle nie uważam, że uogólnianie tych cech ogółu na „my kobiety mamy tak” jest nieprzyjemne.
To tak, jakby stwierdzić, że „my ludzie posiadamy ciemne włosy” bo większość ludzkości faktycznie posiada ciemne włosy (żeby nie wspomnieć o koncepcjach, że ludzie mają białą skórę).
Czy nie lepiej powiedzieć, żeby zachować tę prawdę o większości, że ludzkość generalnie, albo na ogół posiada ciemne włosy?
Tylko błagam, nie odbierajcie tego jako potrzeby jakiejś poprawności politycznej, ja tylko chcę tą dyskusję trochę zniuansować, żeby było miejsce na pogłębienie myśli 
Jestem przekonana, że wszyscy tutaj jesteśmy bardzo różni i fajnie byłoby te nasze odmienności powyciągać.
Kiedy piszemy o własnych doświadczeniach w kwestii zakochania i seksualności to nagle okazuje się, że masa osób nie wpisuje się w te proste uogólnienia - moim zdaniem jest to szalenie ciekawe. Mam nadzieję, że dla was również