Hej, czytam forum od dawna, ale pierwszy raz potrzebuje Waszej porady.
Z Kubą poznaliśmy się jeszcze w liceum. Ja od razu się zakochałam i przepadłam. Zaczęliśmy się spotykać, ale Kuba wyjechał na studia do innego miasta i tak nasza znajomość z czasem się rozpadła. Tzn. on mnie olał, bo niby brak czasu przez studia itp. Ja chciałam do niego przyjeżdżać do jego miasta, ale on odmawiał spotkań. Ja cierpiałam rok, aż w końcu poznałam swojego nowego chłopaka. Byliśmy razem 3 lata i nawet byliśmy już zaręczeni. Nagle wszystko się rozwaliło. Dlaczego? Bo Kuba postanowił sobie o mnie przypomnieć. Po kilku rozmowach z nim stwierdziłam, że nadal go kocham i zerwałam wtedy z moim obecnym narzeczonym. Zaczęliśmy być z Kubą razem.
Byliśmy razem rok, ale Kuba postanowił zerwać ze mną przez telefon, bo według niego było w związku za dużo kłótni. Racja, zgodzę się z tym. Nasze kłótnie wynikały np. z tego, że Kuba wiedział, że nie lubię wesel, więc świadomie odwołał zaproszenie na wesele kolegi, a potem dwa tygodnie przed i tak zmieniał zdanie, że jednak jak ja nie chce iść to on pójdzie sam. Dodatkowo pojawiła się u mnie zadrość i miałam wrażenie, ze cały czas pisze z innymi dziewczynami. Czy słusznie? nie wiem, ale jak się potem okazało, po dwóch miesiącach od zerwania miał już nową dziewczynę. Ja oczywiście nie byłam tego świadoma. Chociaż nie powiem, faktycznie byłam wtedy męcząca i robiłam mu awantury.
Nie byliśmy razem rok. Przez ten rok cały czas utrzymywaliśmy kontakt i albo ja, albo on pisał. Oczywiście były to wiadomości czysto koleżeńskie, aż pewnego dnia stwierdził, że popełnił błąd, że mu na mnie zależy i dopiero teraz zrozumiał co stracił. Zaczęliśmy się spotykać na nowo. Ja przez to, że nie wiedziałam na początku, że miał inną dziewczynę uwierzyłam mu. Spotkaliśmy się 6-7 razy i wybuchła pandemia covid. I co? i Kuba zaczął unikać spotkań, bo niby nie chce się zarazić. Spotkaliśmy się ostatni raz w maju, jak pandemia się już uspokoiła i było to nasze ostatnie spotkanie. Ja czułam, że Kuba się oddala, że nie przytula mnie, że nie łapię za rękę, co dla mnie było dziwne, bo ja za nim byłam stęskniona mega, z racji tego, że przez pandemię nie widzieliśmy się 3 miesiące.
Po tym spotkaniu Kuba zaczął się oddalać dalej. Nie pisał już tak chętnie. Tłumaczył, że nie ma czasu, bo ma dużo pracy (zmienił wtedy pracę na nową). Ja w to oczywiście wierzyłam i czekałam na niego. Po pół roku takiego czekania zaczęłam wychodzić do ludzi i np. spotykać się ze znajomymi. Tak też, wylądowałam na imprezie z koleżanką i po dodaniu isntastory z imprezy dostałam wiadomość od Kuby, że on teraz to wszystko rozumie, że ja się pewnie spotykam z innymi i kończy znajomość. Ja załamana, napisałam mu, że tak nie jest - nie odpisał.
Po dwóch miesiącach płaczu postanowiłam odezwać się do niego. Chciałam to wyjaśnić. Nie chciałam by nasza znajomość rozpadła się przez jakieś nie porozumienie. Jak się potem okazało on w tym czasie jak mnie olewał przez pracę chodził na randki już z inną oczywiście znów nie powiedział mi o tym wprost i od razu. Odnowiliśmy po raz kolejny kontakt i pisaliśmy ze sobą... 2 lata! Przez te 2 lata mówiliśmy sobie na wzajem, że chcemy spróbować na nowo, że zarówna ja, jak i on dużo zrozumieliśmy. Ja wtedy nie byłam świadoma, że za każdym razem, gdy zrywał ze mną miał inną. Mi mówił, że nie szukał żadnego innego związku. Dziwiło mnie jednak to, że proponował spotkania jedynie wtedy jak był u mnie w mieście przy okazji (mieszkamy 100 km od siebie), a jak ja proponowałam spotkanie to nie miał czasu. Nie spotkaliśmy się wiec przez ten czas, ale cały czas uważaliśmy, że nie ma co się śpieszyć i lepiej wszystko zrobić powoli i stopniowo.
Teraz znów po raz kolejny zaczął mnie unikać. Tłumaczył się po raz kolejny, że nie ma czasu przez pracę. Ja poczekałam miesiąc. Wspierałam go, nie robiłam awantur. Po miesiącu odezwałam się do niego, że tak się nie da. Że powinniśmy tą relację przyśpieszyć i zwiększyć ze sobą kontakt i zacząć spędzać ze sobą czas, a nie pisać raz na tydzień. Powiedziałam, mu że ja nie chce znów na niego czekać, bo wiadomo jak to się skończyło ostatnio. I co? i dopiero wtedy przyznał się, że to nie chodzi tylko o brak czasu, ale od miesiąca chodzi na randki!!! Czaicie to? gdybym nie zakończyła tego sama znów by mnie olewał z powodu braku czasu, a ja głupia pewnie dalej bym w to wierzyła.
Powiedział oczywiście, że mu na mnie zależy, ale nie wie czy by się to udało przez odległość, co jest bzdurą, bo mam elastyczną pracę i mogę pracować z każdego miejsca, więc bym świadomy tego, że to nie problem dla mnie by się przeprowadzić do jego miasta. I że przez ten rok zaczęłam podróżować i on biedny tracił nadzieję na związek ze mną, bo nigdy nie brałam go w swoich planach podróżniczych. Sam twierdził, że nie ma teraz kasy na podróże, bo spłaca kredyt za mieszkanie, zresztą spytałam dwa razy czy chce lecieć ze mną i nie mógł, więc miałam się go tak pytać za każdym razem? On również był na wakacjach sam ze swoimi znajomimy i słowem nawet się nie odezwał czy chce jechać z nimi.
Jestem załamana. Dopiero teraz jestem świadoma tego, że za każdym razem kończył ze mną znajomość, bo pojawiała się inna. I wiecie co mnie najbardziej boli? Że powiedział, że dopiero teraz może odpocząć psychicznie i jest szczęśliwy na tych randkach. Co ja mu takiego zrobiłam, że chłop jest wymęczony psychicznie? Przez te dwa lata nie zrobiłam mu żadnej awantury, dawałam mu przestrzeń i czekałam cierpliwie na niego, aż będzie gotowy spotykać się na nowo.
Co jest ze mną nie tak, że gość mnie tak traktuję? Czy to dlatego, ze za bardzo mu się dałam i wiedział, że zawsze czekałam na niego i dlatego sobie pozwalał mnie tak nie szanować, bo i tak będę przy nim? Mówiłam mu to wprost, że mi na nim zależy i albo będę z nim albo z nikim innym. Teraz chyba widzę, ze to błąd, bo przez to wiedział, że będę zawsze mimo wszystko. Mam rację? proszę o szczerą opinie jak to wygląda z boku.