Boże czemu mnie opuściłeś???????? teraz gdy Cię najbardziej potrzebuję ???
Chyba nie sadzisz, ze bog odpisze Ci na forum?
Dlaczego uważasz, że Cię opuścił?
smierc ojca... nieskończone studia z powodów finansowych... kłótna z matka... beznadziejny i bezprzyszłości związek...brak pracy... depresja... kolejna butelka alkoholu... lzy... gniew... strach...tysiące pytań... nie umiem powiedziec sobie-dziewczyno wez sie w garsc!-zycie ucieka! ...masakra... i po co wierzyć? gdzie to w co dotychczas wierzyłam? gdzie te wzory których nigdy nie mialam ... a swiat mial byc piękny GDZIE W TYM WSZYSTKIM WIARA?
Piszesz, że opuścił Cię Bóg, a ja zapytam: Czy zwracasz się do Boga? Czy wierzysz? Te pytania wzięły się stąd, że ludzie wierzący (których ja znam) każdy zły moment w życiu, każdy problem uważają za próbę, którą muszą przejść. Bóg jest przy mnie, będę silny i wytrwam-tak mówią.
Opuścił Cię Bóg czy tracisz wiarę?
Ja powiem szczerze,że nigdy Boga nie obwiniałam za swoje niepowodzenia i strasznie dziwią mnie niektóre osoby( nie mówię o autorce wątku,tylko ogólnie), które najpierw tej obecności Boga w życiu nie zaznaczają , a później jak się coś stanie to nagle : Boże dlaczego mnie opuściłeś.
Dobre powiedzenie,jak trwoga,to do Boga.
Piszesz, że opuścił Cię Bóg, a ja zapytam: Czy zwracasz się do Boga? Czy wierzysz? T
Opuścił Cię Bóg czy tracisz wiarę?
wierzę w Boga, chodzę do Kościoła, noszę na szyji medalik, Zawsze mam przy sobie różaniec.... wierzę bo modlę się codziennie i odwiedzam święte miejsca.....
nie wiem czy Bóg mnie opuścił czy tracę wiarę.... nie wiem
Nie należy obwiniać Boga za niepowodzenia, ale też nie można oczekiwać od niego, że jak wróżka będzie odczarowywał zły los. Jeśli wierzysz w niego to uwierz, że jest przy Tobie niezależnie od dobrej czy złej chwili. Myślę, że swoim życiem, swoją postawą trzeba pokazać, że zasługuje na dobro (nie znajduję lepszego określenia). Nie wiem czy dobrze mnie rozumiesz: chodzi mi o to, że Ty robisz coś dobrego, żeby dobro wróciło do Ciebie. Zastanów się też nad tym: romans z żonatym mężczyzną (rozbijanie małżeństwa?), alkohol, gniew. To nie zbliża Cię do Boga.
Witaj Kasku
Z tego co piszesz wnioskuję,że jesteś osobą bardzo wierzącą (nosisz medalik,modlisz się regularnie itd.)Czytasz Biblię? Wiesz sama mam beznadziejne życie,choć muszę przyznać że cokolwiek mnie złego spotkało sama do tego doprowadziłam,żyjąc w sprzeczności z przykazaniami.Obecnie mam niewpełni sprawne kolano,jestem po rozwodzie,nie mam mieszkania,pracy,przyjaciół,znajomych,mam 2 dzieci.Wiesz w chwilach trudnych czytam ,,Wielką Nowennę".Zawiera fragmenty Pisma św.,fragment z komentarzem na każdy dzień w roku.Pamiętaj Kasku,że im ktoś bliżej żyje Boga tym ma w życiu trudniej cyt.:,,Synu jeśli mas zamiar służyć Panu,przygotuj swą duszę na doświadczenie!Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy(...)Przylgnij do Niego i nie odstępuj(...)Bo w ogniu doświadcza się złoto a ludzi miłych Bogu w piecu utrapienia(...)"Syr 2,1-9.
Słabo wierzysz skoro trzymasz w ręku butelkę -kolejną...Wiara ,nadzieja i miłość...
[...] miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.
To jest Twój pogląd na temat miłości?
Odstaw butelkę -do tego chyba jeszcze nie potrzebujesz pomocy Boga i wyjdż z domu.Nabierz powietrza w płuca i zastanów się czy w momencie nabierania powietrza nie poczujesz miłośći.
A w którym momencie Bóg powiedział" "No to jak we mnie wierzyta to wszyćko wam bydzie szło jak z płatka!"? Cierpienie jest częścią życia. Nasze problemy i niepowodzenia nie są spowodowane Jego złośliwością czy odrzuceniem nas. A Jezus tak wiele przecierpiał, bo co, bo Bóg stwierdził nagle "A, mam Cię synuś w nosie."? Nie sądzę. Życie. Jest. Ciężkie. Często bywa niesprawiedliwe. Ale Bóg nas nie opuszcza nigdy. Cieszymy się że On nas kocha nawet wtedy gdy grzeszymy i to ciężko. My też powinniśmy umieć Go kochać kiedy w naszym życiu źle się dzieje, nie tylko wtedy kiedy jest słodziutko. Wtedy łatwo kochać Boga i ludzi. A prawdziwa wiara sprawdza się w ogniu.
Mam dla Ciebie slowo:
4 Moj. 6:24-26
24. Niech ci błogosławi Pan i niechaj cię strzeże;
25. Niech rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą i niech ci miłościw będzie;
26. Niech obróci Pan twarz swoją ku tobie i niech ci da pokój.
(BW)
Spojrz w górę na slonce, na gwiazdy i usmiechnij się. Nie ma takiego ciężaru,który niesiesz - którego nie mogłabys unieść. Zawołaj do Pana, nie szukaj posredników.
kasku chyba się po prostu pogubiłaś troche w życiu. facetowi poradziłbym żeby wział to wszystko na klate a nastęnie zaczął rozwiązywać problemy od tego najprostrzego.
wielu ludziom przytrafiło się g.wno w życiu.
beznadziejny i bezprzyszłości związek... ten problem możesz załatwić od ręki, porozmawiaj z mamą pamietaj że to jedna z tych osób która będzie cię kochała do końca. łzy,strach,alkohol i depresja- to minie czas leczy rany
nie obwiniaj Boga o serię niepowodzeń to nic nie zmieni.
Dlaczego piszesz że Bóg Cię opuścił ? Wiem masz mnustwo problemów, ale z każdego jest jakieś wyjście I tu nie możesz się poddawać a chodźby dlatego że życie każdego człowieka ma SENS !! Wiem że wszyscy będą pisać że nie możesz się poddawać że jakoś to będzie. Pamiętaj jednak że każda rana kiedyś się zabliżni. Smierć ojca to napewno bardzo blowsne przeżycie ale widać tak miało być, jego życie dobiegło końca ale twoje nadal trwa. Poddając się uświadamiasz wszystkim że jesteś słaba. Co do nieskończonych studii to powiem Ci że wiele osób ma taki przypadek. Kłótnia z matką z tego na bank jest wyjście, pogadajcie na spokojnie a napewno zawrzecie kompromis. A może i ona wtedy pomoże Ci z dalszą nauką i dożuci się trochę. Pracę znajdziesz, chodź obawiasz się tego że nie. Dziewczyno musisz uwierzyć w siebie i nie topić smótków w alkoholu !!! To nic nie da to Cię bardziej pogrąży. Zamiast pić wyjdź w nocy na dwór w jakieś zaciszne miejsce, spójrz w niebo i powiedź Bou co sądzisz o swoim życiu że chodźby nie wiem co to ja się nie poddam i dam sobie rade bo jestem wartościową kobietą która idzie przez życie odważnie i będzie z niego czerpać garściami. A jeszcze coś piszesz o nieudanym zwiąsku. Moja siostra zawsze mi mówiła JAK NIE TEN TO INNY, on widocznie nie zasugiwał na ciebie.
Posuchaj jesteś jeszcze bardzo młoda i całe życie przed tobą. Ja mając 17 lat urodziłam syna, byłam bliska załamaniu, ale niepoddałam się i mam nadzieję że ty też się nie poddasz !! Nie obwiniaj Boga że Cię opuścił !! On poprostu wystawił cię na taką próbę, a podem wynagrodzi Cię. Zobaczysz !! Mam nadzieję
To smutne że w życiu,zdarzają się takie chwile że mamy wrażenie że Bóg nas opuścił. Dopada nas lawina przykrych , sytuacji,przyjaciele też jakby się zapadli pod ziemię i to w tym czasie gdy czujemy sie osamotnieni. Potrzebujemy wsparcia ,zrozumienia,,,przytulenia,a doświadczamy tylko pustki.
I myśl że ten najwyższy, któremu zaufałam gdzieś oderwał wzrok na moment ode mnie,długi moment......jeszcze dłuższy....
Opuścił mnie, już nie ma w swojej pieczy.
Co bedzie dalej w dużej mierze zależy od Ciebie. Czy pozwolisz aby Twoja wiara w Boga słabła do momentu gdy powiesz BÓG nie istnieje a może wezmiesz się w garść i odbudujesz wasze relacje,i odczujesz obecnosć Boga w swoim życiu.
Jezus powiedział..Szczęśliwi którzy są świadomi swej potrzeby duchowej. Mat;5:3
Wiesz ja Cię rozumiem:)
Wcale nie tracisz wiary pragniesz tylko odpowiedzi..:)
Życie nie jest łatwe i proste i skoro w tym życiu które pędzi tak szybko znajdujesz czas dla Boga to i tak jest już dużo...
Masz prawo pytać Dlaczego w Twoim życiu jest tyle problemów? Dlaczego każdego z nas dotyka tyle cierpień ? I czy to kiedyś minie?
I wbrew pozorom na te pytanie istnieją rzetelnie odpowiedzi.
Pamiętaj wiara to nie łatwowierność ale głębokie przekonanie oparte na dowodach:) (List do Hebrajczyków 11:1)
smierc ojca... nieskończone studia z powodów finansowych... kłótna z matka... beznadziejny i bezprzyszłości związek...brak pracy... depresja... kolejna butelka alkoholu... lzy... gniew... strach...tysiące pytań... nie umiem powiedziec sobie-dziewczyno wez sie w garsc!-zycie ucieka! ...masakra... i po co wierzyć? gdzie to w co dotychczas wierzyłam? gdzie te wzory których nigdy nie mialam ... a swiat mial byc piękny GDZIE W TYM WSZYSTKIM WIARA?
Zobacz sobie ten film: http://www.youtube.com/watch?v=buXMJaoyTM0
Bardzo uważnie. I nie szukaj winnego w Bogu ale poszukaj w sobie siły. Bo Ty masz moc sprawczą.
Chyba do Ciebie jednak podjadę i porządnie dam po 4 literach... to weźmiesz sie w garść... zresztą miałbym dużo Tobie do wygarnięcia... również na inny temat Kasiu
Na prawdę współczuję Tobie, chociaż ja mam życie równie smutne jak Twoje pochodzę z biednej rodziny, nie mam wykształcenie ,pracy . Rodzina tak jak by nie istniała, i zadaję sobie pytanie dlaczego tak cierpię dlaczego Bóg mnie tak karze od najmłodszych już lat? ojciec mój zrobił mi krzywdę , jestem rozwódką, pochowałam swoje dziecko, nie piszę tego żeby się użalać nad sobą, bo mam dla kogo żyć moje dzieci są dla mnie całym życiem. Chociaż czasami mam też myśli straszne.
Jesli Bog kocha zadaje krzyz,daje tyle ile mozemy udzwignac.............i Ty ,tyle masz w sobie sily ,ze dasz rade! Zycie to nie bajka sa chwile ,ze dostajemy w kosc i ciezko nam z tym zyc.Mam swoje motto "co cie nie zabije ,to ciebie wzmocni"Przeszlam w zyciu wiele,ale zawsze sie podnosze i prosze Boga,zeby mi pomogl,bo nie daje rady i te pomoc otrzymuje i jeszcze cos z mojego dswiadczenia........zacznij myslec pozytywnie,pesymista wszystko przyciaga co zle.Pozdrawiam .Krystyna
Wy chyba tylko narzekac umiecie. Biedne życie, krzyż pański itd. A mozna się cieszyć każdą chwila, małymi zreczai, a nie narzekać na braki. Te można zaś uzupełnić praca, kreatywnością i chęcią.
Witajcie!rok temu dostalam prace.
Kobieta, która tam pracowała nie tylko mi nie pomogła ale także zrobiła wszystko by nic mi nie wyszło. Napisała tez opinie-zla, bo jest opiekunem stażu nauczycielskiego. Dyrekcja po przeczytaniu tej opinii ze złości nie chciała ze mną rozmawiać. Moja współpracownica codziennie mówiła ze się nie nadaje. Mniejsza o to.
Od pierwszego dnia pracy modlilam sie.Całkiem szczerze. I co?
I nic. Czuje się tak zawiedziona jak nigdy. Od kwietnia codziennie płacze. Nic to nie dało. Wszystkim przedłużono umowę ale nie mi.
Gdzie jest Bóg?
Najgorsze jest ten gniew. Mroczny i zly. Taki który mnie ogarnął. Nie umiem aż mówić bo tak czuje się niesprawiedliwie potraktowana.
Nokiaaa, obawiam się, że Bóg nie ma nic wspólnego z Twoją obecną sytuacją. Spotkałaś trudnych ludzi na swojej drodze i to oni skomplikowali Ci życie.
24 2016-06-12 10:37:21 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-06-12 10:37:55)
Mylisz się. On nigdy nas nie opuszcza. Przestałaś go widzieć. Ksiądz Twardowski to pięknie opisuje w Najbliżej:
Bóg kocha ciebie poprzez list serdeczny co doszedł
poprzez życzenia na święta
poprzez rzeczy tak ważne że się o nich nie pamięta
przez kogoś kto był przy tobie w grypie
przez tego co po spowiedzi już nie szczypie
poprzez deszcz co ci w uchu zadzwonił
poprzez kogoś kto ci się krzywić zabronił
poprzez psa co nogi ci lizał
przez serce krzyczące do krzyża .
Tyle. Z moich rozważań na niedzielę.
Wbrew pozorom autorko w najtrudniejszych chwilach Bóg jest najbliżej, spróbuj Mu powierzyć swoje problemy a On się nimi zajmie, wiem coś o tym . I jeszcze cytat z PŚ: " dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych", więc działaj
Niestety ale nie pomogła modlitwa.
Nie umiem juz wierzyć w Boga.
Ciągle przeklinam tamta kobietę i życzę jej co źle. Co chwila!
27 2016-06-16 10:38:49 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-06-16 10:41:35)
Niestety ale nie pomogła modlitwa.
Nie umiem juz wierzyć w Boga.
Ciągle przeklinam tamta kobietę i życzę jej co źle. Co chwila!
to może być najlepszy moment, żeby uwierzyć
najlepiej zacząć od, zostawienia tamtej kobiety w spokoju
skupieniu się na sobie, i na chwili obecnej
to co było, już nie jest ani Twoje ani "tamtej" kobiety
prosisz Boga żeby zmienił coś co było??, hmmm
poproś żeby zmienił to co będzie
i działaj, a na pewno Ci pomoże
czasem może się nam wydawać że nasz plan na siebie jest najlepszy
a tu się okazuję że po wielu nieudanych próbach, wysiłkach, latach nerwów,
inna droga dla nas jest przewidziana
wystarczy uwierzyć, nie trzeba umieć
Robię to ale trudno
Nokiaaa, czasu nie cofniesz. To co Cię spotkało, już się stało i się nie zmieni.
Targają Tobą negatywne uczucia. Kierujesz je w stronę kobiety, która Cię skrzywdziła, ale obrywasz Ty. Ty jesteś w dołku. Tobie runęły idee. Twojej psychice się dostało.
Trudno jest w skrajnych sytuacjach znaleźć obiektywne spojrzenie. Bardzo trudno... Pomaga działanie. Spójrz w przyszłość. Nie myśl o tym, co już było. A jeśli już musisz, to zastanów się jak małostkowa musi być osoba, która przeczy wszelkim moralnym zasadom. Która krzywdzi innych w myśl niewłaściwie pojętych wartości.
Zastanów się, czy Ciebie i Twoją wiarę jest w stanie pokonać ktoś tak małego kalibru.
Długo wytrzymałaś w chorej relacji. To nie świadczy o Twojej słabości, ale sile. Załamałaś się, bo runęła jakaś perspektywa, ale gdy jedne drzwi się zamykają, uchylają się inne. Rozejrzyj się. Wyjdź z kokonu poczucia własnej krzywdy. Przestań się nad sobą użalać, chociaż masz do tego prawo, ale szkoda życia na nieproduktywne marnowanie czasu.
Rozejrzyj się, zastanów. Zauważ przyjaciół, którzy życzą Ci dobrze. Pozwól przeszłości na porośnięcie kurzem, gdy przyszłość będzie nową, fascynującą kartą do zapisania.
Wiesz jak najlepiej zdruzgoczesz wcześniejsze postępowanie swojej wrednej przełażonej?
Pokazując jej, że nie tylko jej działania Cibie nie zniszczyły, ale wzmocniły. Że pomimo jej wysiłków Ty wciąż masz poczucie własnej wartości.
30 2016-06-17 09:08:06 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2016-06-17 09:11:01)
Ona postarała się tez o popsucie opinii mojej gdzie się dało.
Jestem pewna ze w każdej szkole w mieście.
Długo wytrzymalam.długo.
skąd masz te dane??
nie kręć sobie filmów, rusz do przodu
jak nie możesz wytrzymać to po prostu to puść, i zostaw
z jednej strony to trzymasz, przeżywasz, odczuwasz "ból" z drugiej piszesz o alkoholu
z trzeciej o Bogu, hmmmm
zostaw alkohol, stań na nogach wobec problemów, rusz się do przodu, i będzie dobrze
i uwierzysz
Bo mi to zapowiedziala.
Jechało to mobingiem na kilometr ale ja nie jestem z tych co walczą.wole odejść.
Bo mi to zapowiedziala.
Jechało to mobingiem na kilometr ale ja nie jestem z tych co walczą.wole odejść.
Odeszłaś... Co dalej? Masz jakiś plan na przyszłość? Jakieś oczekiwania, wyobrażenia?
Może napiszesz nam, co chciałabyś robić, jak widzisz swoją przyszłość? Czy bierzesz pod uwagę inną drogę zawodową, inną ścieżkę życiową?
Potem zawołał uczniów oraz cały tłum, by podeszli bliżej i słuchali.
– Jeśli ktoś z was chce Mnie naśladować, niech przestanie myśleć wyłącznie o sobie. Niech weźmie swój krzyż i idzie ze Mną. Jeśli ktoś chce wygrać życie, przegra je. Ale kto przegra życie ze względu na Mnie i dobrą nowinę, naprawdę je wygra.
Mk 8:34-5
35 2016-06-17 20:01:52 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2016-06-17 20:02:42)
Nie mam planów.
Na dzień dzisiejszy nie szukam pracy bo mam uraz.boje się.ze spotka mnie znowu cos zlego
Nie mam planów.
Na dzień dzisiejszy nie szukam pracy bo mam uraz.boje się.ze spotka mnie znowu cos zlego
Czyli co? Nie masz pomysłu na siebie?
Nie wygłupiaj się, każdy ma. Na pewno jest coś, o czym marzysz lub kiedyś marzyłaś. Rzeczy, które chciałaś zrobić, ale nie zrobiłaś bo brakowało Ci czasu.
Na razie muszę pracować w tej szkole i być wtedy gdy wszyscy na mnie patrzą.
Co lubię?wiele rzeczy.
Np niezależność i książki.
Np niezależność i książki.
O! To już coś. Zacznij niezależnie pisać książki...
OK. To był nieudolny żart.
Napisałaś "na przykład". Wnioskuję, że masz więcej zainteresowań. Podpowiesz, co Cię fascynuje?
Kolejna sprawa, to wciąż pracujesz w miejscu, które Cię wyniszcza. W punkcie, z którego patrząc nie widzisz obiektywnie. Według mnie powinnaś się skupić na nie pozwalaniu włażenia na Twoją głowę. Nie przedłużono Ci umowy, więc nic nie tracisz obronną postawą. Nie nakłaniam Cię do ataków, ale dbaj o własną strefę komfortu. Masz jedno życie i wyłącznie od Ciebie zależy, jak je przeżyjesz.
Na moje miejsce wyznaczono juz nowa osobę.
Tej dziewczynie jest glupio ale ja jej mowilam ze mi to nie przeszkadza. To nie nowa mi zaszkodziła a tamta stara.
Na moje miejsce wyznaczono juz nowa osobę.
Tej dziewczynie jest glupio ale ja jej mowilam ze mi to nie przeszkadza. To nie nowa mi zaszkodziła a tamta stara.
Nokia, czy zarzucono ci coś konkretnego?Przebywałaś na zwolnieniach lekarskich?
Po prostu współpraca się nie ułożyła.ona mi nie pomogła opanować obowiązków.
Juz po pracy.
Raczej jak się z tym pogodzić.
Niegrzeczną być musisz bezbożnico ty !
Po prostu współpraca się nie ułożyła.ona mi nie pomogła opanować obowiązków.
Juz po pracy.
Raczej jak się z tym pogodzić.
Jak się pogodzić z tym, że owa osoba nie pomogła? Pomyśl, że w następnej pracy możesz spotkać życzliwych i pomocnych ludzi, więc może nie ma czego żałować.
W mojej pierwszej pracy sama musiałam sobie radzić, dzięki temu zdobyłam trochę doświadczenia, co nie znaczy, że nie popełniałam błędów. A pisząc o tym, nie chcę się wymądrzać, tylko zasugerować ci, żebyś pomyślała, dlaczego ktoś nie zechciał ci pomóc i czym się kierował i jak w przyszłości temu zapobiec.
A bardziej filozoficznie: Pan Bóg zamyka drzwi, ale otwiera okno. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale się sprawdza. Gdzieś masz to okno otwarte.
44 2016-06-20 08:00:26 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-06-20 08:45:00)
Pan Bóg zamyka drzwi, ale otwiera okno.
Jeśli w ogóle Pan Bóg zamyka drzwi??, sądzę że to my za tym stoimy
natomiast jeśli by tak było, to nawet otwartym oknem, czy np kominen nie wejdziesz a nawet jeśli tak to szybko wrócisz do pozycji startowej
uczymy się na błędach, bardziej na konsekwencjach błędów, jeśli od nich nie uciekamy
warto porażkę, próbować przekuć z wygraną, w pozytywne doświadczenie
nie sądzę żeby wolą Boga, było głaskanie za to że ktoś wystawił Cię , za te "drzwi"
bardziej chyba mu chodzi, żebyś nie bała się ich otwierać ponownie
wystarczy spróbować ponownie, nie siadać na 4 literach, nie zamykać się w sobie
Wiara chrześcijańska opiera się na przykazaniu miłości i wolnej woli.
Bóg daje człowiekowi wolną wolę i w nią nie ingeruje.
Przykazanie miłości wyznacza szlak, wolna wola pozwala na zbłądzenie człowieka wyznaczonym szlakiem.
Człowieka! Ludzi, którzy według chrześcijaństw są braćmi.
Na zbieg naszych zdarzeń nie składamy się tylko my sami, ale wpływa na naszą drogę każdy człowiek na pasach. Przypadkowy przechodzień. Nieświadomy kierowca. Ktoś, kto popełnił błąd i którego błąd kasuje nam wymarzony samochód. Nasze marzenia, pragnienia, oczekiwania...
46 2016-06-24 07:15:20 Ostatnio edytowany przez nokiaaa (2016-06-24 07:15:59)
Popsula mi opinie i nie umiem uwierzyć w siebie. Czuje się jak gowno . w jej towarzystwie nie umialam napisać głupiego pisma.
Aż smutno. Do biedronki skladalam CV niby szukają a nikt się nie odezwał. Bo po co im magister i nauczyciel.
odprawiała jakieś egzorcyzmy ta kobieta, nie wiem jakieś zaklęte nie odwracalne tajemnicze rytuały?? które stoją na Twojej drodze
jak na razie to to co czytam, to masz bardzo silna wiarę, a tytuł tematu wymownie w tym kontekście brzmi
mocno wierzysz, że
- "popsuła Ci opinię"
- "Jestem pewna ze w każdej szkole w mieście."
- "czuje się jak gowno"
- "ze spotka mnie znowu cos zlego"
- "wszyscy na mnie patrzą."
- "Jestem pewna ze w każdej szkole w mieście."
problem jest do rozwiązania od ręki
przestać wierzyć w te przekonania, bo jak sama już chyba widzisz, mają na Ciebie zły wpływ
- "w jej towarzystwie nie umialam napisać głupiego pisma. "
- "To nie nowa mi zaszkodziła a tamta stara."
- "Ciągle przeklinam tamta kobietę i życzę jej co źle. Co chwila!"
- "Na dzień dzisiejszy nie szukam pracy bo mam uraz."
a jak się to ma w konteście, tego
- "ja nie jestem z tych co walczą.wole odejść."
- "Co lubię?wiele rzeczy.Np niezależność i książki."
Witajcie.
Ostatni tydzień sierpnia ppwinnam być w pracy.chętnie bym wzięła zwolnienie i tam nie szła.
Praca śni mi sie codziennie. Codzien ja trace.Codziennie widze te dziewczynę jak je, robi papiery i poucza. Ze znowu zrobilam wszystko źle. Boje się tam pojsc bo jej nawciskam.
Nie nosze tez CV. Mam uraz.
W domu robię powoli swoje, widząc porządek i uśmiech dziecka widzę ze jednak cos mi wychodzi. Jeźdze tez na jagody.
Życie płynie...
Ważne, aby zaakceptować fakt, że Bóg wykreowany przez religie tego świata jest tylko antropomorfizacją ludzkich potrzeb, lęków i niewiedzy. On faktycznie nie istnieje, nie ma go. Kiedyś ludzie szukali go na nieboskłonie, w słońcu, czy naturze. Współcześnie, w dobie eksploracji kosmosu, najwygodniej jest założyć, że istnieje poza czasem i przestrzenią..
Ale nawet gdyby istniała siła sprawcza, dlaczego miałaby nam w czymkolwiek pomagać? Wystarczy wychylić nos poza swoje codzienne, ziemskie sprawy- we wszechświecie znajdują się setki miliardów galaktyk, a nasza mała planeta jest tylko kroplą w rozległym oceanie wody. Mogą istnieć niezliczone ilości innych, zamieszkanych planet, życie może też zasiedlać przestrzeń kosmiczną. Z naszego punktu widzenia jesteśmy wyjątkowi, ale w gruncie rzeczy możemy być też nic nieznaczącymi "robaczkami", które obierając taką a nie inną drogę rozwoju same się ostatecznie unicestwią.
Przecież istniejemy? Historia życia na Ziemi to nie przelewki- przy odrobinie pecha mogło nas tutaj po prostu nie być- a i to, co wyewoluowało kilkakrotnie znajdowało się na krawędzi zagłady. Ani śladu wsparcia " z góry", za to regularnie rzucane "kłody po nogi". Najpoważniejszą wydaje się być nasza gwiazda, Słońce, która o ironio, teraz podtrzymuje życie, a w przyszłości to życie unicestwi. Na domiar złego poza Ziemią czeka na nas jedynie śmierć- ani nie znamy jeszcze miejsca o parametrach zbliżonych do naszych ziemskich, na którym moglibyśmy egzystować, ani nie wiemy, jak do takiego miejsca dotrzeć bez uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Ziemia przypomina oazę życia, ale też i więzienie, którego nie sposób opuścić. A problemy będą się nawarstwiać- przeludnienie, zmiany klimatyczne, wojny globalne..
Nasze powstanie też z boskością niewiele ma wspólnego. Życie rozwijało się w oparciu o rywalizację i destrukcję- i w czasach współczesnych, w dobie globalizacji i informatyzacji, wojna i zniszczenie są motorem rozwoju.
Ale za Adama i Ewy było inaczej..
Taa...
Analizując, życie ziemskie bardziej niż boską kreację przypomina coś na kształt wirusa, który się rozprzestrzenił, wyewoluował i sieje spustoszenie. Pytanie, czy ktoś go tu umiejscowił (bynajmniej nie Bóg a jakaś inna, zaawansowana forma życia), czy przywędrował sam, czy może samorzutnie powstał?
za dużo chyba scifi kolego
antropomorfizacja oparta na "niewiedzy" - czyli jednak jakiejś wiedzy
tylko na ile stan tej wiedzy, postrzegania jest doskonały, poprawny
mierzenie czegoś niemierzalnego, nie doskonałymi "narzędziami" rzekomo z fusów przyszłość idzie wyczytać
co do "na kształt wirusa"
jak najbardziej dla mnie, diabeł tkwi w szczegółach
więc jak i diabeł, to może i Bóg??
łatwiej dziś zweryfikować zło, niż dobro
wyobraź sobie ciemny pokój, i zapal świeczkę, posiedź chwilę i zgaś, zapal ponownie
tylko nie poddawaj się antropomorfizacji
rzucił mi się w oczy tekst ostatnio
"goniąc za osłem nigdy nie złapiesz osła, jednak nigdy nie złapiesz osła nie goniąc go"
Jakie science- fiction? SKoro wnioski (poza tym wirusem) oparte na rzetelnej literaturze fachowej nazywasz s-f, to jak nazwiesz wywody teologiczne? Bajkopisarstwem?
Antropomorfizacja dotyczyła Boga wykreowanego przez religie tego świata i wiary w niego Zapewne domyślasz się, że pisma święte są tylko zbiorem mitów- idąc za PWN, „opowieściami o bogach, demonach, nadnaturalnych wydarzeniach, będącymi próbą wyjaśnienia odwiecznych zagadnień bytu, świata, życia i śmierci, dobra i zła oraz przeznaczenia człowieka”. Jak niski był stan wiedzy ludzi o wszechświecie, którzy tworzyli pisma święte, można się tylko domyślać (o dinozaurach, czy kwantach nie wiedzieli, bo niby skąd?), ale zabawnie brzmią dzisiaj opowieści o świecie tworzonym przez siedem dni, gadających wężach, czy kobiecie powstałej z żebra. Chcesz mi powiedzieć, że taki poziom wiedzy bardziej niż współczesny oddaje obraz rzeczywistości?
Na ile niedoskonałymi narzędziami trudno ocenić, jednak jak wiele innych osób jestem zdania, że jako gatunek jesteśmy coraz bliżsi poznania prawdy o rzeczywistości. Przecież na drodze ewolucji coraz wierniejsze odwzorowanie świata zwiększało nasze zdolności adaptacyjne i zaszliśmy w tym kierunku naprawdę daleko, skoro planujemy polecieć na Marsa, czy wynaleźć szczepionkę przeciwko AIDS Możesz zapalać świeczkę w pokoju i gasić ją, ale aby przekonać się o naturze rzeczywistości proponuję wybrać się gdzieś, do lasu czy nad morze- gwarantuję, że rekin, który odgryza nogę czy wąż, który ukąsi w łydkę, są rzeczywiste, niezależnie od tego, jak działa nasz układ percepcji zmysłowej.
Nasze pozostałe niedoskonałości zastąpi technologia- poprawiając nasze zmysły i przybliżając nas jeszcze do poznania prawdy o rzeczywistości.
Jakie science- fiction? SKoro wnioski (poza tym wirusem) oparte na rzetelnej literaturze fachowej nazywasz s-f, to jak nazwiesz wywody teologiczne? Bajkopisarstwem?
Antropomorfizacja dotyczyła Boga wykreowanego przez religie tego świata i wiary w niego Zapewne domyślasz się, że pisma święte są tylko zbiorem mitów- idąc za PWN, „opowieściami o bogach, demonach, nadnaturalnych wydarzeniach, będącymi próbą wyjaśnienia odwiecznych zagadnień bytu, świata, życia i śmierci, dobra i zła oraz przeznaczenia człowieka”. Jak niski był stan wiedzy ludzi o wszechświecie, którzy tworzyli pisma święte, można się tylko domyślać (o dinozaurach, czy kwantach nie wiedzieli, bo niby skąd?), ale zabawnie brzmią dzisiaj opowieści o świecie tworzonym przez siedem dni, gadających wężach, czy kobiecie powstałej z żebra. Chcesz mi powiedzieć, że taki poziom wiedzy bardziej niż współczesny oddaje obraz rzeczywistości?
Na ile niedoskonałymi narzędziami trudno ocenić, jednak jak wiele innych osób jestem zdania, że jako gatunek jesteśmy coraz bliżsi poznania prawdy o rzeczywistości. Przecież na drodze ewolucji coraz wierniejsze odwzorowanie świata zwiększało nasze zdolności adaptacyjne i zaszliśmy w tym kierunku naprawdę daleko, skoro planujemy polecieć na Marsa, czy wynaleźć szczepionkę przeciwko AIDS Możesz zapalać świeczkę w pokoju i gasić ją, ale aby przekonać się o naturze rzeczywistości proponuję wybrać się gdzieś, do lasu czy nad morze- gwarantuję, że rekin, który odgryza nogę czy wąż, który ukąsi w łydkę, są rzeczywiste, niezależnie od tego, jak działa nasz układ percepcji zmysłowej.
Nasze pozostałe niedoskonałości zastąpi technologia- poprawiając nasze zmysły i przybliżając nas jeszcze do poznania prawdy o rzeczywistości.
nie wiem jaki wpływ ma rzetelna literatura fachowa, albo wiedza o dinozaurach, czy kwantach
w obliczu śmierci, w obliczu nie uleczalnej choroby, której dzisiejsza wiedza nie jest w stanie ogarnąć, są rozwiązania zamrozić delikwenta, można dać środki przeciw bólowe, chodź i to czasem nie wystarcza
albo jaki wpływ będzie mieć, zastąpienie niedoskonałości przez technologię, np "przysłowiowego złamanego serca"
weź pod uwagę że bez tych starych mitów, dalej krążylibyśmy w okolicach, jaskiń z maczugami, jakby jeszcze mamuty były w ogóle dostępne
ludzkość sorry za słownictwo, to bydło, a jak widać najlepiej bydło, zaobrączkować, zrobić bardziej wydajnym, bardziej przewidywalnym, ograniczyć prawa i hodować
stąd te standaryzacje, regulacje, normalizacje
za nie długo chip w przysłowiową "dupę" i zanim pierdniesz otworzą ci się automatycznie zwieracze
to już poleciałem
nie jestem ani przeciwnikiem ani zwolennikiem tego co mówisz, po prostu póki co są to, wizje, plany, czy czasem nie Bajki, przewidywanie nadnaturalnych wydarzeń
rozumiem różnice w pytaniach "po co tu jestem", "dlaczego tu jestem"
sam po sobie wiem, że bardziej dziś skłonny jestem do interpretacji rzeczywistości, poprzez te "mity" niż naukowe dywagacje, co było pierwsze "kura czy jajko"
ten cały bajzel to dla mnie osobiście tylko udogodnienie egzystowania na tym padole,
jestem z tych czasów nie tak odległych że się smsa nie pisało, tylko wysyłało list do laski, i czekało na polską pocztę,
nie wiem z czego dziś się bardziej cieszyć z szybkości przekazu czy jałowości przekazu
Boże czemu mnie opuściłeś???????? teraz gdy Cię najbardziej potrzebuję ???
"A około dziewiątej godziny Jezus zawołał donośnym głosem: "Eli, Eli, lama sabachthani?", to jest: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" (Mt 27, 46)
Czy Bóg opuścił naprawdę Jezusa? Nie. Po trzech dniach Jezus zmartwychwstaje. Jezus był także wg słów Biblii ,w pełni człowiekiem, tak jak Ty. I czuł się opuszczony w swym cierpieniu na Krzyżu. Opuszczony przez Boga. Gdy cierpisz wydaje się, że Bóg o Tobie zapomniał. Ale to się tylko tak wydaje, bo Bóg właśnie wtedy jest najbliżej Ciebie. Masz "zmartwychwstać".
Najpierw zrób sobie rachunek sumienia ,a potem pytaj Boga dlaczego Cię opuścił
Ja rowniez bylam opuszczona przez Boga,przynajmniej mi sie tak wydawalo wtedy. Tyle ze moje opuszczenie bylo cierpieniem czysto duchowym.
Kiedy naprawdę dostaniesz od życia po dupie to znajdziesz w sobie siłę i moc aby zmienić swoje życie.
Kiedy naprawdę dostaniesz od życia po dupie to znajdziesz w sobie siłę i moc aby zmienić swoje życie.
To prawda.
Najpierw zrób sobie rachunek sumienia ,a potem pytaj Boga dlaczego Cię opuścił
Bardzo dobre zdanie. Chociaż nie mogę zgodzić się z tym że Bóg kogoś opuścił czy nie. Myślę że jest jak dobry ojciec który chce jak najlepiej dla swojego dziecka. Pewne czyny, zachowania itp mogą nas od niego oddalać, ale to tylko nasza postawa oddala nas od Niego. Zresztą czego możemy od Boga jeszcze oczekiwać ? Dał nam możliwość zbawienie i życia wiecznego ale dla nas to za mało. A co my jesteśmy w stanie Jemu dać? Oprócz żalów, narzekania na całe życie i grzechów? Życie na tej ziemi jest jakie jest, czasem chu... czasem całkiem niezłe. Ale to i tak nie ma znaczenie jak bardzo cierpimy tutaj na ziemi w perspektywie wieczności. Życie tutaj na ziemi jest jak mrugnięcie gwiazdy w letni wieczór.
Ważne, aby zaakceptować fakt, że Bóg wykreowany przez religie tego świata jest tylko antropomorfizacją ludzkich potrzeb, lęków i niewiedzy. On faktycznie nie istnieje, nie ma go. Kiedyś ludzie szukali go na nieboskłonie, w słońcu, czy naturze. Współcześnie, w dobie eksploracji kosmosu, najwygodniej jest założyć, że istnieje poza czasem i przestrzenią..
Ale nawet gdyby istniała siła sprawcza, dlaczego miałaby nam w czymkolwiek pomagać? Wystarczy wychylić nos poza swoje codzienne, ziemskie sprawy- we wszechświecie znajdują się setki miliardów galaktyk, a nasza mała planeta jest tylko kroplą w rozległym oceanie wody. Mogą istnieć niezliczone ilości innych, zamieszkanych planet, życie może też zasiedlać przestrzeń kosmiczną. Z naszego punktu widzenia jesteśmy wyjątkowi, ale w gruncie rzeczy możemy być też nic nieznaczącymi "robaczkami", które obierając taką a nie inną drogę rozwoju same się ostatecznie unicestwią.
Przecież istniejemy? Historia życia na Ziemi to nie przelewki- przy odrobinie pecha mogło nas tutaj po prostu nie być- a i to, co wyewoluowało kilkakrotnie znajdowało się na krawędzi zagłady. Ani śladu wsparcia " z góry", za to regularnie rzucane "kłody po nogi". Najpoważniejszą wydaje się być nasza gwiazda, Słońce, która o ironio, teraz podtrzymuje życie, a w przyszłości to życie unicestwi. Na domiar złego poza Ziemią czeka na nas jedynie śmierć- ani nie znamy jeszcze miejsca o parametrach zbliżonych do naszych ziemskich, na którym moglibyśmy egzystować, ani nie wiemy, jak do takiego miejsca dotrzeć bez uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Ziemia przypomina oazę życia, ale też i więzienie, którego nie sposób opuścić. A problemy będą się nawarstwiać- przeludnienie, zmiany klimatyczne, wojny globalne..
Nasze powstanie też z boskością niewiele ma wspólnego. Życie rozwijało się w oparciu o rywalizację i destrukcję- i w czasach współczesnych, w dobie globalizacji i informatyzacji, wojna i zniszczenie są motorem rozwoju.
Ale za Adama i Ewy było inaczej..
Taa...Analizując, życie ziemskie bardziej niż boską kreację przypomina coś na kształt wirusa, który się rozprzestrzenił, wyewoluował i sieje spustoszenie. Pytanie, czy ktoś go tu umiejscowił (bynajmniej nie Bóg a jakaś inna, zaawansowana forma życia), czy przywędrował sam, czy może samorzutnie powstał?
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ludziom wydaje się, że są cudem natury, a tak naprawdę to jesteśmy jej największą zakałą.
Mylisz się. On nigdy nas nie opuszcza. Przestałaś go widzieć. Ksiądz Twardowski to pięknie opisuje w Najbliżej:
Bóg kocha ciebie poprzez list serdeczny co doszedł
poprzez życzenia na święta
poprzez rzeczy tak ważne że się o nich nie pamięta
przez kogoś kto był przy tobie w grypie
przez tego co po spowiedzi już nie szczypie
poprzez deszcz co ci w uchu zadzwonił
poprzez kogoś kto ci się krzywić zabronił
poprzez psa co nogi ci lizał
przez serce krzyczące do krzyża .Tyle. Z moich rozważań na niedzielę.
Piękne są wiersze ks.Twardowskiego. Zawsze mi się łezka w oku kręci