Nie gadaj Johny że Petersona nie spotkałeś w jakiś sposób,to nie wszystko przecież Tylwyth
wybrała jakiś fragment nie sądzę żeby coś knuła i już zakończyła
66 2022-11-27 21:20:54 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-27 21:22:29)
SaraS:
Ale na to jest bardzo proste remedium.
To facet zostaje w domu z dzieckiem.
Rozumiem o co Ci chodzi,żaden świadomy człowiek,czy to facet czy kobieta,nie chcą być z kimś, dla kogo piwko i powtórki meczy to szczyt ambicji,albo plotki z koleżankami o paznokciach
W klepaniu biedy i życiu od 1 do 1 nie ma tez nic chwalebnego.
Chodzi mi o prosty fakt,że facet przymknie oko na to że kobieta marnie zarabia,gdy on zarabia wystarczająco,skupi sie na jej innych zaletach.
Natomiast w drugą stronę to tak nie działa.
Bo Hipergamia
Nie do końca. Jeżeli ona chce wrócić do pracy, a jemu nie będzie przeszkadzało zostanie w domu - okej. Ale co jeśli ona zwyczajnie chciałaby odpocząć po ciąży, porodzie? To nie kwestia nierównego traktowania, po prostu wyobrażam sobie, że kobieta w takiej sytuacji ma więcej powodów do takiej decyzji. A nie, że ciąża, poród i galopem do pracy, a na urlop tatuś, który nad dzieckiem popracował raz dziewięć miesięcy wcześniej, ale nie jest w stanie zapewnić finansów. To raz. A dwa - co z karmieniem piersią? Sama nie chce karmić - super, jej sprawa. Ale znowu - nie móc karmić mimo chęci, bo facet za mało zarabia?
Tak że ja się nie zgodzę do końca, że bez znaczenia, która strona zarabia mniej. Jak mniej zarabia kobieta, to dla mężczyzny konsekwencje będą mniejsze niż w odwrotnej sytuacji. On nie będzie zachodził w ciążę ze świadomością, że niezależnie od samopoczucia po porodzie musi natychmiast wrócić do roboty, że karmienie dziecka nie wchodzi w grę itd. Jeżeli zarabia więcej, to będzie pracował jak wcześniej, niezależnie od tego, czy żona w pracy, w ciąży, z dzieckiem w domu, karmi czy nie karmi - wszystko do dogadania. Jeżeli zarabia mniej - kobieta nie podejmuje pewnych decyzji, ma rozwiązania narzucone z góry i to niezależnie od jej możliwości (ot, depresja poporodowa, ale zamiast zająć się sobą, trzeba szybciutko do pracy).
68 2022-11-27 21:32:25 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-11-27 21:32:41)
Nie gadaj Johny że Petersona nie spotkałeś w jakiś sposób,to nie wszystko przecież Tylwyth
wybrała jakiś fragment nie sądzę żeby coś knuła i już zakończyła
A to musze przyznac, ze nie wiem o czym mowa
Chodzi o 82Peter'a? Czytalem watek ale nie jestem na biezaco.
paslawek napisał/a:Nie gadaj Johny że Petersona nie spotkałeś w jakiś sposób,to nie wszystko przecież Tylwyth
wybrała jakiś fragment nie sądzę żeby coś knuła i już zakończyłaA to musze przyznac, ze nie wiem o czym mowa
Chodzi o 82Peter'a? Czytalem watek ale nie jestem na biezaco.
O Jordana Petersona, od którego usłyszałam pierwszy raz o "skandynawskim eksperymencie". A to, co nazywasz komedią, to nauka, dostępna w miarę powszechnie, szukaj w dziedzinach: biologia i psychologia Ale to o czym pisałam głównie będzie w biologii
70 2022-11-27 21:43:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-27 21:52:33)
paslawek napisał/a:Nie gadaj Johny że Petersona nie spotkałeś w jakiś sposób,to nie wszystko przecież Tylwyth
wybrała jakiś fragment nie sądzę żeby coś knuła i już zakończyłaA to musze przyznac, ze nie wiem o czym mowa
Chodzi o 82Peter'a? Czytalem watek ale nie jestem na biezaco.
Nie chodziło mi o Jordana Petersona, którego Tyl przywołała w swoim poście dla zobrazowania pewnych zjawisk w różnicowaniu płci .
Nie udawaj cwaniaku
ja tam lubię wygłupy i prowokację akurat
A osoby poddane temu eksperymentowi wychowywaly sie w izolacji na pustyni?
Dopiero w 2 połowie XIX wieku nastąpiło globalne polaczenie różnych cywilizacji; wcześniej rozwijały się odrębnie, często w całkowitej izolacji przez tysiąclecia.
I wszystkie bez wyjątku, niezależnie od siebie, wypracowały właściwie identyczny podział ról społeczny płci.
Taki detal wart rozważenia.
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale z twoich założeń wynika w takim razie ze kobiety sa mniej inteligentne od mężczyzn.
A przecież nie są.
I tak i nie.
Statystycznie IQ kobiet i mężczyzn jest zbliżone.
Ale...
ale kobiece IQ zasadniczo trzyma się w okolicach przeciętności, podczas gdy męskie ma dużo większy rozrzut; to znaczy, ze wśród mężczyzn jest zdecydowanie więcej jednostek wybitnych, ale także totalnych kretynów. Zwłaszcza to drugie jest dość łatwo zauważalne:)
Szeptuch napisał/a:SaraS:
Ale na to jest bardzo proste remedium.
To facet zostaje w domu z dzieckiem.
Rozumiem o co Ci chodzi,żaden świadomy człowiek,czy to facet czy kobieta,nie chcą być z kimś, dla kogo piwko i powtórki meczy to szczyt ambicji,albo plotki z koleżankami o paznokciach
W klepaniu biedy i życiu od 1 do 1 nie ma tez nic chwalebnego.
Chodzi mi o prosty fakt,że facet przymknie oko na to że kobieta marnie zarabia,gdy on zarabia wystarczająco,skupi sie na jej innych zaletach.
Natomiast w drugą stronę to tak nie działa.
Bo HipergamiaNie do końca. Jeżeli ona chce wrócić do pracy, a jemu nie będzie przeszkadzało zostanie w domu - okej. Ale co jeśli ona zwyczajnie chciałaby odpocząć po ciąży, porodzie? To nie kwestia nierównego traktowania, po prostu wyobrażam sobie, że kobieta w takiej sytuacji ma więcej powodów do takiej decyzji. A nie, że ciąża, poród i galopem do pracy, a na urlop tatuś, który nad dzieckiem popracował raz dziewięć miesięcy wcześniej, ale nie jest w stanie zapewnić finansów. To raz. A dwa - co z karmieniem piersią? Sama nie chce karmić - super, jej sprawa. Ale znowu - nie móc karmić mimo chęci, bo facet za mało zarabia?
Tak że ja się nie zgodzę do końca, że bez znaczenia, która strona zarabia mniej. Jak mniej zarabia kobieta, to dla mężczyzny konsekwencje będą mniejsze niż w odwrotnej sytuacji. On nie będzie zachodził w ciążę ze świadomością, że niezależnie od samopoczucia po porodzie musi natychmiast wrócić do roboty, że karmienie dziecka nie wchodzi w grę itd. Jeżeli zarabia więcej, to będzie pracował jak wcześniej, niezależnie od tego, czy żona w pracy, w ciąży, z dzieckiem w domu, karmi czy nie karmi - wszystko do dogadania. Jeżeli zarabia mniej - kobieta nie podejmuje pewnych decyzji, ma rozwiązania narzucone z góry i to niezależnie od jej możliwości (ot, depresja poporodowa, ale zamiast zająć się sobą, trzeba szybciutko do pracy).
Pod każdym względem lepiej jest, jeśli facet dobrze zarabia, ponieważ kobieta może spokojnie urodzić dziecko / dzieci i nie musi martwić się o finanse. Łatwo jest powiedzieć, że dziecko można dać do żłobka - pewnie, że można, tylko że małe dzieci w żłobkach co chwilę łapią jakieś infekcje i inne choroby i co wtedy?
Już nie mówiąc o karmieniu dziecka piersią.
W teorii wszystko może wyglądać tak prosto, gorzej w zderzeniu z realnym życiem
Facet powinien mieć te żyłkę do praktycznego myślenia, a nie chować się pod spódnicą mamusi.
A poza tym jeśli facet zarabia dobre pieniądze i kobieta wie, że nie zginie z nim marnie, wówczas taki mężczyzna rośnie w jej oczach, a i on może chodzić z wysoko podniesiona głową.
W przypadku autorki doszło przecież do takiej sytuacji, że ona za moment przestanie czuć się kobieta w tym związku, tylko jakaś opiekunka pluszowego misia.
Znalazła się teraz w trudnym momencie swojego życia, bo od tego, co wybierze teraz uzależni swoją przyszłość.
Życie polegające na comiesięcznym wiązaniu końca z końcem i braku perspektyw na poprawę sytuacji albo zakończyć ten związek i zaryzykować, może przegrać, a może wygrać? Nie wiadomo.
73 2022-11-27 22:05:20 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-11-27 22:26:40)
Nie chodziło mi o Jordana Petersona, którego Tyl przywołała w swoim poście dla zobrazowania pewnych zjawisk w różnicowaniu płci .
Nie skojarzylem, ale to chyba dobrze
od którego usłyszałam pierwszy raz o "skandynawskim eksperymencie"
Polecam Ci zweryfikowac "ten eksperyment"
Podrzuc jak znajdziesz - choc watpie.
A to, co nazywasz komedią, to nauka, dostępna w miarę powszechnie, szukaj w dziedzinach: biologia i psychologia smile Ale to o czym pisałam głównie będzie w biologii
No nie masz do mnie szczescia Tylwyth... za duzo tematow mnie interesuje
3 lata temu studiowalem neurobiologie (moje notatki ponizej) i to co napisalas zaprzecza nauce na najbardziej fundamentalnym poziomie.
Oprocz tego, ze mozg kobiety i mezczyzny sklada sie z takiej samej ilosci neuronow, takich samych funkcji to dendroity i aksony przepinaja sie przez cale zycie pozwalajac czlowiekowi caly czas sie zmieniac i stawac lepszymi w dowolnej dziedzinie.
Ale wiesz co? Wlasnie ucze sie szerzej - fizjologii. W jakim dziale szukac tych informacji?
JohnyBravo777 napisał/a:A osoby poddane temu eksperymentowi wychowywaly sie w izolacji na pustyni?
Dopiero w 2 połowie XIX wieku nastąpiło globalne polaczenie różnych cywilizacji; wcześniej rozwijały się odrębnie, często w całkowitej izolacji przez tysiąclecia.
Co ma polaczenie cywilizacji do tego, ze kazdy czlowiek dorasta w kulturze tworzonej przez jezyk, rodzine, plemie / kraj i cala reszte ekosystemu ktora wplywa na nie tylko osobowosc ale i nasz fenotyp?
paslawek napisał/a:Nie chodziło mi o Jordana Petersona, którego Tyl przywołała w swoim poście dla zobrazowania pewnych zjawisk w różnicowaniu płci .
Nie skojarzylem, ale to chyba dobrze
Tylwyth Teg napisał/a:od którego usłyszałam pierwszy raz o "skandynawskim eksperymencie"
Polecam Ci zweryfikowac "ten eksperyment"
Podrzuc jak znajdziesz - choc watpie.Tylwyth Teg napisał/a:A to, co nazywasz komedią, to nauka, dostępna w miarę powszechnie, szukaj w dziedzinach: biologia i psychologia smile Ale to o czym pisałam głównie będzie w biologii
No nie masz do mnie szczescia Tylwyth... za duzo tematow mnie interesuje
3 lata temu studiowalem neurobiologie (moje notatki ponizej) i to co napisalas zaprzecza nauce na najbardziej fundamentalnym poziomie.
Oprocz tego, ze mozg kobiety i mezczyzny sklada sie z takiej samej ilosci neuronow, takich samych funkcji to dendroity i aksony przepinaja sie przez cale zycie pozwalajac czlowiekowi caly czas sie zmieniac i stawac lepszymi w dowolnej dziedzinie.Ale wiesz co? Wlasnie ucze sie szerzej - fizjologii. W jakim dziale szukac tych informacji?
Tak, ja wiem, że Ty się uczyłeś i wiele dziedzin masz "opanowanych", zapewne rozumiesz, że jak coś jest od wszystkiego, to jest do niczego Twój problem polega na tym, że masz wiedzę i nawet w niektórych dziedzinach dość szeroką, ale nic z tego, co wiesz nie jest rozbudowane do końca, kompletne, jednakże Ty uważasz, że wiesz już wszystko i Twoja prawda jest jedyna słuszna. Serio, czasem się zastanawiam, że Tobie nie szkoda czasu jako facetowi na "nauczanie" forumowych szaraczków na babskim forum. Jak Ty w lustro patrzysz po takich pustych wywodach i włozonej energii aby wszystko zanalizować i przedstawić swoją "nieomylną prawdę"? Jeszcze, zeby to było dyskusyjne forum naukowe, ale to babskie forum! Dla bab! Nie wiem czym się kierujesz i jakie masz powody i nie chce wiedzieć
To, że mózg kobiety i mężczyzny jest prawie taki sam nie ulega wątpliwości. To małe w nim róznice tworzą te duże zjawiska, o których ja piszę
Proszę, pierwszy lepszy z brzegu naukowy artykuł sprzed, z tego co widzę, 12 chyba lat https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3030621/
Idź sobie poczytaj, poszerz swoją wiedzę z neurobiologii, a właściwie uzupełnij, bo 12 letnia dziura w wiedzy w takiej dziedzinie to duża dziura
I żeby Cię więcej nie niepokoić, to będzie ostatni mój jakikolwiek post do Ciebie Naprawdę, jeszcze tliła się we mnie nadzieja, że coś tam może z Ciebie będzie i nie jesteś do końca stracony, noale, udowodniłeś, że się myliłam Miłego wieczoru i bez odbioru.
Aha, a tu masz to o czym pisałam o Skandynawii, możesz sobie całą książkę nawet przeczytać! https://nordicparadox.se/
75 2022-11-27 23:24:33 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-11-27 23:48:18)
Koniec off topu
Brakowało tu tylko przywołania guru inceli Petersona xD
77 2022-11-27 23:52:28 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-27 23:59:20)
Brakowało tu tylko przywołania guru inceli Petersona xD
Bardzo wybiórczo i tendencyjnie wykorzystywanego przez nich
jak im wygodnie niestety, a pomijają jego uwagi na temat mężczyzn te niewygodne
i nie jest tak znowu "kolorowo" niektóre frakcje wręcz go nienawidzą podobnie jak bardzo radykalne feministki
taki paradoks
78 2022-11-28 01:02:16 Ostatnio edytowany przez AnnieF (2022-11-28 01:03:38)
Z perspektywy dziecka w długo siedmio-ośmioosobowej rodzinie, gdzie skład członków co jakiś czas się zmieniał, ale długo pozostało niezmienne jedno - fundusze pozwalające jedynie na skromne przeżycie bez cudów i jakichkolwiek wakacji:
Potrzeba ogromnej mądrości (miłości) rodziców żeby nie czuć się gorszym od rówieśników W TYCH CZASACH, którzy często mają o wiele, wiele więcej.
Dzieci są bardzo okrutne. Z łatwością wyłapują każdą odmienność, inność, a mam wrażenie, że potęgują to ich rodzice, którym najwyraźniej poza pieniędzmi czegoś w życiu brakuje.
U nas sytuacja była inna, bo poniekąd zostaliśmy zmuszeni tak żyć ale tym bardziej dlatego nie wyobrażam sobie jak można na własne życzenie zamykać sobie ścieżkę rozwoju, możliwości, przecież nie wiadomo co się jeszcze w życiu wydarzy, np. Autorka zachoruje, straci pracę i na chłopaku będzie ciążyć utrzymanie mieszkania, kredyty, jedzenie, a i jak się jakieś dziecko pojawi no to jeszcze to. To jest chyba najbardziej przerażające. Czy on sobie poradzi i czy zdaje sobie sprawę jaka to odpowiedzialność? Czy Ty Autorko czujesz się z nim bezpiecznie?
Jeśli Twojemu chłopakowi pasuje życie od pierwszego do pierwszego to fajnie, ale to bardzo ryzykowne. Czy on potrafi cokolwiek oszczedzić? Zwłaszcza że Ty płacisz sama za swoje mieszkanie tak? No to w sumie chociażby mało zarabiał, to na co on wydaje pieniądze? Jedzenie, paliwo, abonament, czasami jakieś ubrania, chemia? A co z resztą pieniędzy? Ma jakieś kredyty? Nas ratowało to, co miesiąc było coś odkładane i jak np. zepsuło się auto to było na naprawę - wiązało się to z tym, że dosłownie każda złotówka przed wydaniem była oglądana tysiąc razy. Na dłuższą metę takie życie wykańcza . A że problemy chodzą parami to w jednym roku zepsuł się samochód, wywaliło elektrykę, a na piętrze pojawił się grzyb w jednym z pokoi – potem okazało się, że coś z dachu przecieka – to była wtedy tragedia.
Teraz już nic nam nie brakuje i nawet fajnie jest, ale nic za darmo. długo życie jednego z moich opiekunów wyglądało tak, że w ciągu dnia zajmował się normalnie pracą i życiem a w nocy albo robil dodatkowe zlecenia (często poniżej ceny rynkowej, ale na czymś musiał się uczyć) albo uczył się nowych rzeczy żeby zmienić pracę na lepiej płatna. W nocy, czyli mam na myśli tak od 23 często do 4 rano. A potem szedł do pracy i tak w kółko. Trwało to kilka lat - swoją drogą Autorko był trochę mlodszy od Ciebie. Jak on to wytrzymał - nie wiem. Cieszę się, że moje młodsze rodzeństwo będzie to znało tylko z opowieści, że teraz ma tatę na co dzień, a nie od święta. Ale – czy Twój chłopak byłby skłonny do takiego poświęcenia jeśli wydarzy się w Waszym życiu jakiś problem?
Jeśli tak, jeśli wiesz, ze możesz na niego liczyć w kryzysowych sytuacjach (nie tylko w formie wsparcia psychicznego ale też np. wzięcia dodatkowego etatu, jakiś zleceń) to troskliwy bez nałogów partner, z którym czujesz się dobrze i Cię kocha to skarb. Tak myślę.
Jeśli autorko już teraz czujesz, że ta dysproporcja w zarobkach cię meczy, to później będzie już tylko gorzej. SkoncYly się motylki, została rzeczywistość, z która trzeba się zmierzyc. Facetowi jest przy Tobie wygodnie, zapewniasz mu dach nad głowa, stabilizację finansowa, ma ciepło i miło jak u mamusi. Gość może być super fajny, ale jak jest w żeńskiej energii, to to może na dłuższa metę bardzo męczyć i frustrować, bo nie każda kobieta chce nosic spodnie w związku. Z czasem zaczniesz patrzeć na niego jak na pierdołę, która sobie siedzi wygodnie i czeka, aż się nim zaopiekujesz i będzie to nie tylko kwestia pieniędzy, ale może napraw wszelakich, ogarnianie bieżących spraw życiowych. A jak się pojawi dziecko, to będziesz miała w domu już dwójkę, przy czym jedno dorosłe za które trzeba będzie myśleć. Taka nierówność w zakresie zarobków na dłuższa metę jest bardzo męcząca, ponieważ autorka musi obniżać swój standard życia, rezygnować z wyjazdów, wyjść, ze wZgledu na finanse faceta. A ten facet nie robi nic, żeby ta sytuacje poprawić. I słusznie autorka ma obawy co będzie w przyszłości, bo miłością się nie najedzą, dziecka tym nie nakarmią, lekarstw w razie choroby za to nie kupią. I w razie gdyby pojawiła się taka okoliczność wymagająca większych nakładów finansowych, zostanie to na głowie kobiety, bo facet nauczony doświadczeniem, nawet nie pomyśli, że on tez mógłby próbować problem rozwiązać. Ja bym tu polecała szczera rozmowę, o finansach w związku tez trzeba rozmawiac. Będzie ciężko, bo facetowi jest dobrze tak jak jest, to autorka zaczyna się męczyć i to ona ma problem.
Dlatego jedna z zasad mówi żeby poszukiwać partnera o podobnym statusie materialnym. Aczkolwiek dla mnie jest ona bez różnicy. Wystarcza mi standardowo tylko ciepłe majtki. Wszystko się nudzi po czasie, mercedesy i ekspresy do kawy które maja funkcje robienia loda czy inne bajery. Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja sie do złego i dobrego. Wojna i COVID już nie robią na nikim wrażenie, podobnie jest z pieniędzmi jak sie je posiada, jakby partner nagle zaczął zarabiać kokosy to byłoby fajnie przez pare miesięcy, a potem znowu „chciałoby się więcej” (opinia nie dotyczy skrajnego ubóstwa).
Hej. Dziękuję za taką ilość odpowiedzi. Jest tego tyle że ciężko się odnieść do każdego posta. Ustosunkuje się po krotce do tego co pamiętam. Jeśli chodzi o utrzymanie to partner dokłada się do rachunków jak i wszelkich zakupów. Nie jest na moim "przysłowiowym garnuszku". Jego zarobki sięgają nieco ponad 3 tyś... Był czas że miał problem ze znalezieniem nowej pracy stąd teraz że tak powiem nadrabia zakupy i dlatego wychodzi na zero. Później na pewno będzie mu zostawać ale dobrze wiemy na ile to starczy w dzisiejszych czasach - na niewiele i to mając na myśli utrzymanie tylko siebie. Wiem że takie zarobki ludzie mają nieraz latami No i też jakoś żyją. Ktoś mi zarzucił że skoro w ogóle mam takie myśli to między nami nie ma miłości. Nie zgadzam się z tym. Jestem dorosła kobieta a nie nastolatką w pierwszym związku której hormony zasłoniły cały świat pierwsza młodzieńczą miłością. Mimo że mi na nim zależy potrafię myśleć racjonalnie. I prawda jest taka że jeśli chodzi o kwestie finansowe to w takim związku nie będzie mi lżej. Co nie znaczy że już się odkochałam. Ktoś tu fajnie opisal swoje dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie - tak to właśnie wygląda. A w dzisiejszych czasach kiedy dużo ludzi zarabia dobre pieniądze jeszcze łatwiej o takie dysproporcje. Post swój napisałam nie po to aby się żalić na chłopaka tylko poznać opinię innych bardziej doświadczonych osób które mają za sobą lata wspólnego życia. Może ktoś był w podobnej sytuacji i na podstawie swojego życia napisze czy żałował jakiś wyborów. Tu jest jeszcze kwestia rodziny. Wśród znajomych chyba nie mam osoby której rodzice choć trochę nie pomogli mimo że nie znam "bogaczy". Wiem za to że u niego nie będziemy mogli liczyć praktycznie na nic.
Hej. Dziękuję za taką ilość odpowiedzi. Jest tego tyle że ciężko się odnieść do każdego posta. Ustosunkuje się po krotce do tego co pamiętam. Jeśli chodzi o utrzymanie to partner dokłada się do rachunków jak i wszelkich zakupów. Nie jest na moim "przysłowiowym garnuszku". Jego zarobki sięgają nieco ponad 3 tyś... Był czas że miał problem ze znalezieniem nowej pracy stąd teraz że tak powiem nadrabia zakupy i dlatego wychodzi na zero. Później na pewno będzie mu zostawać ale dobrze wiemy na ile to starczy w dzisiejszych czasach - na niewiele i to mając na myśli utrzymanie tylko siebie. Wiem że takie zarobki ludzie mają nieraz latami No i też jakoś żyją. Ktoś mi zarzucił że skoro w ogóle mam takie myśli to między nami nie ma miłości. Nie zgadzam się z tym. Jestem dorosła kobieta a nie nastolatką w pierwszym związku której hormony zasłoniły cały świat pierwsza młodzieńczą miłością. Mimo że mi na nim zależy potrafię myśleć racjonalnie. I prawda jest taka że jeśli chodzi o kwestie finansowe to w takim związku nie będzie mi lżej. Co nie znaczy że już się odkochałam. Ktoś tu fajnie opisal swoje dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie - tak to właśnie wygląda. A w dzisiejszych czasach kiedy dużo ludzi zarabia dobre pieniądze jeszcze łatwiej o takie dysproporcje. Post swój napisałam nie po to aby się żalić na chłopaka tylko poznać opinię innych bardziej doświadczonych osób które mają za sobą lata wspólnego życia. Może ktoś był w podobnej sytuacji i na podstawie swojego życia napisze czy żałował jakiś wyborów. Tu jest jeszcze kwestia rodziny. Wśród znajomych chyba nie mam osoby której rodzice choć trochę nie pomogli mimo że nie znam "bogaczy". Wiem za to że u niego nie będziemy mogli liczyć praktycznie na nic.
Ja pisałam z doświadczenia
Sytuacje mamy ppdobne, tylko my jesteśmy po ślubie.
Tylko ja akurat uważam, że nie jest rolą rodziców sponsorowanie dorosłych dzieci, więc nie marudzę, że z jego strony nic nie dostajemy. Nie przepadam za teściową, zresztą z wzajemnością.
Moich rodziców też ograniczam w pomaganiu, bo mamy kasę i damy radę się utrzymać. Pomogli przy remoncie z pracami fizycznymi i to się bardziej liczy niż kasa na meble czy coś.
Mamy wspólnotę majątkową, nie przeliczam kto co i ile, nie żałuję.
Z mojej wypłaty idą wszystkie rachunki, opłaty, kredyty, raty, plus część na oszczędności, z jego wypłaty lecą wszystkie zakupy i koszta bieżące.
Bez problemu odkładamy na wakacje. Nie czuję się nadmiernie obciążona. Dziś zarabia mniej, za miesiąc może być więcej. Kasa rzecz nabyta.
Lata temu wybrałam człowieka, który majętnym, delikatnie rzecz nazywając, nie był i nic nie wskazywało, by jego status materialny diametralnie miał się zmienić. Wybrałam go, bo pomijając żywione uczucia, był tzw. dobrym człowiekiem, bo z człowiekiem o takim systemie wartości i cechach charakteru chciałam przejść przez życie.
Minęły lata... . Nadal nie wszystkie dobra tego świata są nam dostępne, ale nie żałuję decyzji. Nie żałuję, bo żyję z człowiekiem, nie z jego portfelem.
Lata temu wybrałam człowieka, który majętnym, delikatnie rzecz nazywając, nie był i nic nie wskazywało, by jego status materialny diametralnie miał się zmienić. Wybrałam go, bo pomijając żywione uczucia, był tzw. dobrym człowiekiem, bo z człowiekiem o takim systemie wartości i cechach charakteru chciałam przejść przez życie.
Minęły lata... . Nadal nie wszystkie dobra tego świata są nam dostępne, ale nie żałuję decyzji. Nie żałuję, bo żyję z człowiekiem, nie z jego portfelem.
Nie potrzeba nic dodawać
Wielokropek napisał/a:Lata temu wybrałam człowieka, który majętnym, delikatnie rzecz nazywając, nie był i nic nie wskazywało, by jego status materialny diametralnie miał się zmienić. Wybrałam go, bo pomijając żywione uczucia, był tzw. dobrym człowiekiem, bo z człowiekiem o takim systemie wartości i cechach charakteru chciałam przejść przez życie.
Minęły lata... . Nadal nie wszystkie dobra tego świata są nam dostępne, ale nie żałuję decyzji. Nie żałuję, bo żyję z człowiekiem, nie z jego portfelem.
Nie potrzeba nic dodawać
Jest różnica pomiędzy kimś niezamożnym, a kimś mało ambitnym/ leniwym. O ile problemu z biedniejszym facetem nie mam, to już z takim, który jest fanem Ferdka Kiepskiego, jak najbardziej. Mój związek z chlopakiem na studiach rozbil się o to, że facet był zyciowo malo zaradny i nieasertywny. Nie potrafię szanować takiego mężczyzny, nie wazne ile innych zalet ma. A ja nawet nigdy nie mialam dzieci w planie.
Bardzo ostrożnie bym patrzyla na taką relację gdzie gościu, po 30stce, nie dąży do poprawy swojej sytuacji materialnej.
Jest różnica pomiędzy kimś niezamożnym, a kimś mało ambitnym/ leniwym. O ile problemu z biedniejszym facetem nie mam, to już z takim, który jest fanem Ferdka Kiepskiego, jak najbardziej. Mój związek z chlopakiem na studiach rozbil się o to, że facet był zyciowo malo zaradny i nieasertywny. Nie potrafię szanować takiego mężczyzny, nie wazne ile innych zalet ma. A ja nawet nigdy nie mialam dzieci w planie.
Bardzo ostrożnie bym patrzyla na taką relację gdzie gościu, po 30stce, nie dąży do poprawy swojej sytuacji materialnej.
Autorka napisala ze jest pracowity wiec rozumiem ze leniem nie jest. Zawsze mozna porobic jakies kursy i zostac operatorem CNC czy cos takiego. Roboty raczej duzo i chyba niezle placa.
Tak btw to zawsze mnie ciekawilo co robia ludzie ktorzy "pracuja w korpo"?
Farmer napisał/a:Wielokropek napisał/a:Lata temu wybrałam człowieka, który majętnym, delikatnie rzecz nazywając, nie był i nic nie wskazywało, by jego status materialny diametralnie miał się zmienić. Wybrałam go, bo pomijając żywione uczucia, był tzw. dobrym człowiekiem, bo z człowiekiem o takim systemie wartości i cechach charakteru chciałam przejść przez życie.
Minęły lata... . Nadal nie wszystkie dobra tego świata są nam dostępne, ale nie żałuję decyzji. Nie żałuję, bo żyję z człowiekiem, nie z jego portfelem.
Nie potrzeba nic dodawać
Jest różnica pomiędzy kimś niezamożnym, a kimś mało ambitnym/ leniwym. O ile problemu z biedniejszym facetem nie mam, to już z takim, który jest fanem Ferdka Kiepskiego, jak najbardziej. Mój związek z chlopakiem na studiach rozbil się o to, że facet był zyciowo malo zaradny i nieasertywny. Nie potrafię szanować takiego mężczyzny, nie wazne ile innych zalet ma. A ja nawet nigdy nie mialam dzieci w planie.
Bardzo ostrożnie bym patrzyla na taką relację gdzie gościu, po 30stce, nie dąży do poprawy swojej sytuacji materialnej.
Są tacy faceci, którzy całe życie grzecznie chodzą do pracy, oddają całą pensje żonie, tyle tylko że są to marne grosze. Niby nie ma o co się przyczepić do takiego człowieka, bo jest spokojny, miły w sposobie bycia, chętny do pomocy, jeśli jest o nią poproszony, nie sprawia żadnych kłopotów, zje co mu podadzą, na wszystko się zgodzi itd.
No są tacy.
Tak btw to zawsze mnie ciekawilo co robia ludzie ktorzy "pracuja w korpo"?
Bardzo różnie.
U nas są ogromne zespoły księgowości.
Ja zajmuję się szkoleniami, ustawianie kursów na platformie szkoleniowej, obsługa użytkowników jeżeli coś im tam nie działa, przypisywanie konkretnych szkoleń uzytkownikom, pilnowanie, żeby je robili, ustawianie szkoleń online i w klasie, wysyłanie trenerom listy obecności, pilnowanie zapisów, ankiety satysfakcji po szkoleniach.
Po drodze miałam epizod jaki technical writer czyli pisanie dokumentacji technicznej, ale to było takie totalnie bezcelowe.
A najbardziej lubię automatyzowanie procesów makra, roboty, automatyczne maile itd.
89 2022-11-28 23:00:33 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-11-28 23:28:15)
Cóż..z moich doświadczeń obserwacji jakoś tak dziwnie sie sklada ze ludzie są mniej odporni psychicznie jak wyrosłi w biedzie i się wzbogaciło, niż w sytuacji odwrotnej.
Śmiać mi się chce z tego przywiązania do kasy, bo pieniądze można mieć o je stracić, tak samo jak nie mieć nic i duże pieniądze zarobić.
I nie na wszystko mamy wpływ.
Ważniejsze jest podejście do siebie, ale też i wspólne cele.
Nie mogłabym być z kimś, dla kogo pieniądze są bogiem, po nich ocenia wartość ludzi, bo to dowodził jego niskiej inteligencji, a to mnie mocno odpycha od ludzi.
A autorka powinna się zastanowić czy dzielą z partnerem te same wartości, skoro na wszystko starcza, ale ją to niepokoi.
Może czas ujawnić mi swoje aspiracje, i czy razem mogą je osiągnąć?
Nie ma nic gorszego niż ktoś zadowolony że związku, ale nie do końca, czegoś mu ciągle w parterze brakuje i ciosa kolki na glowie albo wzdycha do swoich myśli.
I o co właściwie chodzi z tymi pieniędzmi:
O bezpieczeństwo?
O prestiż, czy o co?
Edit: uznawanie kasy za jakąś stałość w życiu to głupota.
Zobacz na ludzi z Ukrainy: jednego dnia masz bogate życie w Charkowie, a drugiego uciekasz z dziećmi.
I co, jakie cechy charakteru się wtedy liczą:?
Cierpliwość w pięciu się w górę po szczeblach w korporacji? Czy coś innego?
I o co właściwie chodzi z tymi pieniędzmi:
O bezpieczeństwo?
O prestiż, czy o co?
O koleżanki
M!ri napisał/a:Szeptuch napisał/a:Chodzi mi o prosty fakt,że facet przymknie oko na to że kobieta marnie zarabia,gdy on zarabia wystarczająco.
Natomiast w drugą stronę to tak nie działa.Facet za to ceni urodę kobiety i ogarnianie domu.
A kobieta przymknie na to oko.
Więc jest równowaga.Widzisz,ale ja nigdzie nie pisze ze to jest złe czy dobre.
Po prostu tak jest, że kobiety cenią mężczyzn za co innego niż mężczyźni kobiety.
Dla kobiety ważna cechą u faceta jest zaradność,a dla facet żeby kobieta nie była kłótliwa.
Szeptuch, niestety każda kurka swój ogonek chwali, tak samo Ty należysz do grupy która będzie chwaliła tezę że najważniejsze by facet był zaradny finansowo, bo to premiuje grupę w której (jako programista) jesteś. Mimo wszystko miło widzieć że część pań (tu R_ita mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła) dostrzega że są inne ważne rzeczy w związku.
Ale swoją drogą też mnie ciekawi ile partner autorki zarabia że ona tak mu wypomina niskie zarobki. Bo czasami są faktycznie niskie, a czasami komuś od "warszawizmu" poprzestawiały się klepki
Jak czytam to to jestem przerażony ...
Kiedyś to ja byłem w takiej sytuacji.
Zarabiałem mało , ale bardzo oszczędzałem i pomnażałem moje oszczędności i dzięki pomocy rodziców kupiłem własne mieszkanie.
Wtedy zacząłem szukać kobiety która być może zostanie moją żoną.
Kobieta którą poznałem była też gołodupcem , zarabiała jeszcze mniej ode mnie ..
Ale kasa nie miała (i nie ma) dla mnie znaczenia.Potem urodziły nam się dzieci (bliźniaczki). Moja była żona na macierzyńskim dostawała grosze. Było ciężko ale utrzymywałem 4-osobową rodzinę. Potem jeszcze gorzej bo nawet tej kasy z ZUS nie było.
Później wróciła do pracy i poziom życia się polepszył.
Zaciskałem zęby i tyle ..Nigdy nie wypominałem jej tego że była "gołodupcem".
Wiele ludzi pracuje w zawodach przez lata i mało zarabia. Ci co pracują w budżetówce , na produkcji i itd też kokosów nie zarabiają ..
Ja lubię swoją pracę i nie mam zamiaru uczestniczyć w wyścigu szczurów. PO pracy jest mój czas wolny i nigdy nie zamierzałem z pracy iść do pracy ..
To teraz ludzi pochrzaniło ...
Kiedyś ludzie latami zbierali na mieszkanie , dom , samochód i itd.
I nielicznych na to było stać ..
Jak czyta to jestem przerażony.
Z tego co czytam obie strony są kochają i dobrze im.
Rozumiem że jakby facet stracił pracę , albo miał wypadek i przez kilka miesiecy nie mógł pracować , to jego kobieta by go wywaliła na bruk i niech zdycha , darmozjad ?Szok ...
Ja osobiście wolałbym żyć skromnie i nawet na jakieś cudowne wakacje nie jeździć ,ale żyć z kimś kto mnie kocha i ja go kocham ...
A dla tych co uważają że kasa daje szczęście proponuje obejrzeć biografię jakiś bogatych ludzi ...
Dziś oglądałem film o właścicielu Lamborginnii i szczerze ? Facet miał pełno kasy i był sam ze swoim bogactwem bo rodzine i znajomych stracił na własne życzenie ...
Kaszpir, w innym wątku pisałeś że żona teraz ma 3 razy tyle co Ty na życie. Czy ona czasem (jak zmieniły się proporcje zarobków) nie zaczęła Tobą gardzić? Bo coraz bardziej Twoja sytuacja przypomina mi moją, do tego stopnia że chyba lepiej byłoby to uściślić na mailu (żeby tutejsze hieny Ciebie i mnie nie pożarły żywcem)
Kaszpir, w innym wątku pisałeś że żona teraz ma 3 razy tyle co Ty na życie. Czy ona czasem (jak zmieniły się proporcje zarobków) nie zaczęła Tobą gardzić? Bo coraz bardziej Twoja sytuacja przypomina mi moją, do tego stopnia że chyba lepiej byłoby to uściślić na mailu (żeby tutejsze hieny Ciebie i mnie nie pożarły żywcem)
Wiesz nie chce do tego wracać , było minęło ..
Ale tak jakiś czas temu moja dostała awans i zaczęła zarabiać tak połowę więcej ode mnie ..
Ale też na naszym wspólnym koncie kilka lat temu pojawila się olbrzymia kwota ze sprzedaży domu ...
Kwota z której można było kupić od ręki większe mieszkanie i jeszcze by zostało ...
Cóż..z moich doświadczeń obserwacji jakoś tak dziwnie sie sklada ze ludzie są mniej odporni psychicznie jak wyrosłi w biedzie i się wzbogaciło, niż w sytuacji odwrotnej.
Śmiać mi się chce z tego przywiązania do kasy, bo pieniądze można mieć o je stracić, tak samo jak nie mieć nic i duże pieniądze zarobić.
I nie na wszystko mamy wpływ.
Ważniejsze jest podejście do siebie, ale też i wspólne cele.
Nie mogłabym być z kimś, dla kogo pieniądze są bogiem, po nich ocenia wartość ludzi, bo to dowodził jego niskiej inteligencji, a to mnie mocno odpycha od ludzi.
A autorka powinna się zastanowić czy dzielą z partnerem te same wartości, skoro na wszystko starcza, ale ją to niepokoi.
Może czas ujawnić mi swoje aspiracje, i czy razem mogą je osiągnąć?
Nie ma nic gorszego niż ktoś zadowolony że związku, ale nie do końca, czegoś mu ciągle w parterze brakuje i ciosa kolki na glowie albo wzdycha do swoich myśli.
I o co właściwie chodzi z tymi pieniędzmi:
O bezpieczeństwo?
O prestiż, czy o co?
Edit: uznawanie kasy za jakąś stałość w życiu to głupota.
Zobacz na ludzi z Ukrainy: jednego dnia masz bogate życie w Charkowie, a drugiego uciekasz z dziećmi.
I co, jakie cechy charakteru się wtedy liczą:?
Cierpliwość w pięciu się w górę po szczeblach w korporacji? Czy coś innego?
Nie, nie chodzi o samą kasę, ale o zaradność życiową. Jak facet jest ogarnięty, to może stracic pracę czy raz źle zainwestować, a i tak się otrzepie, podniesie i poprawi swoją sytuację. A jak z kogoś jest taki Ferdek, że albo mu się nie chce starać, albo łatwo się poddaje i woli narzekać, to wiadomo, że nic z tego nie będzie.
Ja nie widze przyszlości dla związku gdzie kobieta wlaśnie szanuje taka ceche, a facet jej nie ma. I może on mieć multum innych zalet, ale jak tej podstawy brakuje, to po ptokach. Pisze z doświadczenia, bo w takim związku byłam jako studentka i pomimo tego, że facet był dla mnie fizycznie atrakcyjny, inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru, to jego brak ambicji mnie z roku na rok tak do niego zraził, że pod koniec, to juz w ogóle dla niego nie miałam ani grama szacunku.
Ela210 napisał/a:Cóż..z moich doświadczeń obserwacji jakoś tak dziwnie sie sklada ze ludzie są mniej odporni psychicznie jak wyrosłi w biedzie i się wzbogaciło, niż w sytuacji odwrotnej.
Śmiać mi się chce z tego przywiązania do kasy, bo pieniądze można mieć o je stracić, tak samo jak nie mieć nic i duże pieniądze zarobić.
I nie na wszystko mamy wpływ.
Ważniejsze jest podejście do siebie, ale też i wspólne cele.
Nie mogłabym być z kimś, dla kogo pieniądze są bogiem, po nich ocenia wartość ludzi, bo to dowodził jego niskiej inteligencji, a to mnie mocno odpycha od ludzi.
A autorka powinna się zastanowić czy dzielą z partnerem te same wartości, skoro na wszystko starcza, ale ją to niepokoi.
Może czas ujawnić mi swoje aspiracje, i czy razem mogą je osiągnąć?
Nie ma nic gorszego niż ktoś zadowolony że związku, ale nie do końca, czegoś mu ciągle w parterze brakuje i ciosa kolki na glowie albo wzdycha do swoich myśli.
I o co właściwie chodzi z tymi pieniędzmi:
O bezpieczeństwo?
O prestiż, czy o co?
Edit: uznawanie kasy za jakąś stałość w życiu to głupota.
Zobacz na ludzi z Ukrainy: jednego dnia masz bogate życie w Charkowie, a drugiego uciekasz z dziećmi.
I co, jakie cechy charakteru się wtedy liczą:?
Cierpliwość w pięciu się w górę po szczeblach w korporacji? Czy coś innego?Nie, nie chodzi o samą kasę, ale o zaradność życiową. Jak facet jest ogarnięty, to może stracic pracę czy raz źle zainwestować, a i tak się otrzepie, podniesie i poprawi swoją sytuację. A jak z kogoś jest taki Ferdek, że albo mu się nie chce starać, albo łatwo się poddaje i woli narzekać, to wiadomo, że nic z tego nie będzie.
Ja nie widze przyszlości dla związku gdzie kobieta wlaśnie szanuje taka ceche, a facet jej nie ma. I może on mieć multum innych zalet, ale jak tej podstawy brakuje, to po ptokach. Pisze z doświadczenia, bo w takim związku byłam jako studentka i pomimo tego, że facet był dla mnie fizycznie atrakcyjny, inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru, to jego brak ambicji mnie z roku na rok tak do niego zraził, że pod koniec, to juz w ogóle dla niego nie miałam ani grama szacunku.
Bo z opisu wynika że należysz do kobiet, które chcą wciąż więcej i więcej kasy zamiast normalnie i spokojnie żyć. Jak moja ex, jak chyba i @Madoja. A to zawsze się rypnie jeśli facet chce po prostu (jak napisałem) normalnie żyć, a nie gonić jak pies za większą forsą. Co, mam się pochlastać albo czuć się gorszy tylko z tego powodu że przez niską odporność na stres mam jakiś tam szklany sufit finansowy? Mam od lat służbowe auto, nie boli mnie więc że nie mogę kupić prywatnego nowego. Bez wczasów w Tajlandii też można żyć.
Cóż..z moich doświadczeń obserwacji jakoś tak dziwnie sie sklada ze ludzie są mniej odporni psychicznie jak wyrosłi w biedzie i się wzbogaciło, niż w sytuacji odwrotnej.
Młode osoby z bogatych rodzin częściej też zakładają firmy, inwestują i podejmują ryzyko finansowe. Raz, że mają kapitał którym można obracać, a dwa jak im się nie uda to przecież mają rodziców, dziadków, wujka, ciotkę, więc wiadomo że i tak miękko wylądują.
Bo z opisu wynika że należysz do kobiet, które chcą wciąż więcej i więcej kasy zamiast normalnie i spokojnie żyć. Jak moja ex, jak chyba i @Madoja. A to zawsze się rypnie jeśli facet chce po prostu (jak napisałem) normalnie żyć, a nie gonić jak pies za większą forsą. Co, mam się pochlastać albo czuć się gorszy tylko z tego powodu że przez niską odporność na stres mam jakiś tam szklany sufit finansowy? Mam od lat służbowe auto, nie boli mnie więc że nie mogę kupić prywatnego nowego. Bez wczasów w Tajlandii też można żyć.
Nie oczekuje, że partner będzie jakims pazernym na kasę pracoholikiem. Mimo wszystko, bardzo cenię sobie u mężczyzny ambicję, parcie do przodu, umiejetność wykorzystania okazji.
Jeżeli jesteś gościem, któremu dobrze jest jak jest i wiele od życia materialnie nie oczekujesz, to się dobierz z kobietą o podobnym podejściu. Proste. Nie pisze, że jak nie lubisz stresu czy źle go znosisz, to jestes gorszy- jesteś inny, po prostu.
98 2022-11-29 09:33:34 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-11-29 09:34:42)
Autorka napisala ze jest pracowity wiec rozumiem ze leniem nie jest. Zawsze mozna porobic jakies kursy i zostac operatorem CNC czy cos takiego. Roboty raczej duzo i chyba niezle placa. (...)
Otóż to.
(...) No są tacy.
Naprawdę znasz takich? Myślałam, że opowieści o nich są wyssane z palca.
(...) Ale swoją drogą też mnie ciekawi ile partner autorki zarabia że ona tak mu wypomina niskie zarobki. (...)
No właśnie. W tym problem, bo to co jedna osoba uważa za niskie zarobki, inna określi jako dobre, a trzecia będzie ich poziomem zachwycona. Która z nich ma rację? Każda. Ale czy o rację tutaj chodzi?
Podstawą w takich rozważaniach około-związkowych jest znajomość siebie, swego systemu i hierarchii wartości, swych ambicji i aspiracji, dopasowanie do tego właśnie drugiego człowieka jest szansą (bo nie gwarancją) na udany związek.
Warto zatem pamiętać, że każdy człowiek inaczej rozumie dane słowa. Diabeł tkwi w szczegółach, warto je zatem dla siebie zawczasu określić., bo inaczej "płacz i zgrzytanie zębów".
Beyondblackie,
jaka zgodność.
Ela210 napisał/a:Cóż..z moich doświadczeń obserwacji jakoś tak dziwnie sie sklada ze ludzie są mniej odporni psychicznie jak wyrosłi w biedzie i się wzbogaciło, niż w sytuacji odwrotnej.
Młode osoby z bogatych rodzin częściej też zakładają firmy, inwestują i podejmują ryzyko finansowe. Raz, że mają kapitał którym można obracać, a dwa jak im się nie uda to przecież mają rodziców, dziadków, wujka, ciotkę, więc wiadomo że i tak miękko wylądują.
No dokładnie. Też byłbym znacznie spokojniejszy,mniej skłonny do daleko posuniętej ostrożności (także przy szukaniu nowej pracy) gdybym miał taką miękką poduszkę bezpieczeństwa. Ale nie mam i nie ma jej wielu facetów i często stąd wynika ich wstrzemięźliwości z braniem na siebie większej odpowiedzialności; czyli wynika właśnie z.. odpowiedzialności, z niebrania na siebie bezmyślnie (tylko by zaspokoic chorą ambicję swoją czy partnerki) czegoś,czego się nie udźwignie. I tego kobiety często nie chcą zrozumieć. Kobieta zakłada że jak coś się spieprzy,to zawiesi się na facecie. A na kim k... facet ma się w tejsytyacjo zawiesić jak jemu się nogą powinie? Dlatego faceci są bardziej zestresowani!
100 2022-11-29 09:47:58 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-29 09:48:53)
Ela210 napisał/a:I o co właściwie chodzi z tymi pieniędzmi:
O bezpieczeństwo?
O prestiż, czy o co?O koleżanki
O statusie społecznym kobiety, przede wszystkim świadczy status jej faceta. I u kobiet nie ma tu zmiłuj.
101 2022-11-29 10:07:40 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2022-11-29 10:13:48)
[
Wiesz nie chce do tego wracać , było minęło ..
Ale tak jakiś czas temu moja dostała awans i zaczęła zarabiać tak połowę więcej ode mnie ..
Już nic więcej nie musisz pisać, dokładnie ten sam mechanizm: zaczyna zarabiać więcej,dochodzi do wniosku że jest z lepszej ligi niż Ty, Ty stajesz się dla niej niemęski,a zaczynają ją pociągać ci "bardziej obrotni" faceci z jej otoczenia zawodowego. Ma miejsce pierwszy romans,potem może kolejny i dochodzi do wniosku że bez Ciebie osiągnie więcej. I odchodzi (oczywiście bez wspominania że chodzi o romans; mówi że "przestała kochac", bo taka do winy w życiu się nie przyzna) jak złapie mocno inną gałąź... albo nawet bez złapania gałęzi jak uzna że więcej zyska jak wielu facetów będzie miało nadzieję na seks z nią (zwłaszcza gdy i przed ślubem traktowała swoją urodę jako środek do osiągania różnych korzysci). Proste jak drut i stare jak piramidy egipskie.
Szeptuch, niestety każda kurka swój ogonek chwali, tak samo Ty należysz do grupy która będzie chwaliła tezę że najważniejsze by facet był zaradny finansowo, bo to premiuje grupę w której (jako programista) jesteś. Mimo wszystko miło widzieć że część pań (tu R_ita mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła) dostrzega że są inne ważne rzeczy w związku.
Ale swoją drogą też mnie ciekawi ile partner autorki zarabia że ona tak mu wypomina niskie zarobki. Bo czasami są faktycznie niskie, a czasami komuś od "warszawizmu" poprzestawiały się klepki
Nowe otwarcie, ale zauważ że ja napisałem o zaradności ogólnie,zaradność finansowa jest tylko jednanym z jej przejawów.
Prawda jest taka,czy to sie mężczyzną podoba czy nie, kobiety wola zaradnych facetów, od tych mniej zaradnych.
Ja też cenie sobie tą cechę u zony, bo dzięki temu wszystko nie jest na mojej głowie, można podzielić sie obowiązkami,bez obawy że trzeba będzie po kimś coś poprawiać.
co do reszty sie zgadzam, sama praca dla pracy, czy pieniądze dla pieniędzy nie przedstawiają żadnej wartości (dla mnie)
Sam widziałem na własne oczy jak gonienie króliczka doprowadziło kilku facetów do stanów przed zawałowych i do zawałów.
W mojej poprzedniej firmie, praca po 16 godzin dziennie nie była czymś wyjątkowym.
Szeptuch, niestety każda kurka swój ogonek chwali, tak samo Ty należysz do grupy która będzie chwaliła tezę że najważniejsze by facet był zaradny finansowo, bo to premiuje grupę w której (jako programista) jesteś. Mimo wszystko miło widzieć że część pań (tu R_ita mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła) dostrzega że są inne ważne rzeczy w związku.
Ale swoją drogą też mnie ciekawi ile partner autorki zarabia że ona tak mu wypomina niskie zarobki. Bo czasami są faktycznie niskie, a czasami komuś od "warszawizmu" poprzestawiały się klepki
Cieszę się, że zaskoczyłam pozytywnie ale im dłużej o tym myślę (nie czytałam całego wątku, nie wiem czy autorka jeszcze się odzywała) tym bardziej dochodzę do wniosku, iz syty (ja) głodnego (autorki) nie zrozumie. Łatwo mi wyrażać taką opinię z ciepłego, wręcz bardzo ciepłego fotela bez obawy o jutro czy ogólnie dobra materialne. Jakby tak się pochylić nad autorką, jej problemem i np. Wizją dziecka to jednak ja nie chciałabym także, bym musiała wybierać między tym czy kupię kurtkę sobie czy dziecku. A skromne życie do pierwszego nie przewiduje wydatków ponad stan... a dzieci chcą i chcą, nie chcą odstawać od rówieśników, nie chcą być wykluczone przez biedę... łatwo mi się pisze mając zaradnego i dobrze zarabiającego partnera o tym co jeszcze jest ważne. A rodziny tym co wymieniłam nie wykarmisz. Choć bez dwóch zdań, bez tego co wymieniłam rodziny nie ma wcale...
Ale tu nie ma skromnego życia od 1 do 1...
Autorka narzeka na faceta, a dopiero w kolejnym poście napisała, że facet nie oszczędza, bo... kupuje rzeczy do jej mieszkania.
I że pewnie jak już kupi wszystko, co trzeba, to zacznie sobie odkładać.
Więc ja tu nie widzę miejsca na rozkminy o tym, czy jak będzie dziecko, to komu kupi się kurtkę.
Już nic więcej nie musisz pisać, dokładnie ten sam mechanizm: zaczyna zarabiać więcej,dochodzi do wniosku że jest z lepszej ligi niż Ty, Ty stajesz się dla niej niemęski,a zaczynają ją pociągać ci "bardziej obrotni" faceci z jej otoczenia zawodowego. Ma miejsce pierwszy romans,potem może kolejny i dochodzi do wniosku że bez Ciebie osiągnie więcej. I odchodzi (oczywiście bez wspominania że chodzi o romans; mówi że "przestała kochac", bo taka do winy w życiu się nie przyzna) jak złapie mocno inną gałąź... albo nawet bez złapania gałęzi jak uzna że więcej zyska jak wielu facetów będzie miało nadzieję na seks z nią (zwłaszcza gdy i przed ślubem traktowała swoją urodę jako środek do osiągania różnych korzysci). Proste jak drut i stare jak piramidy egipskie.
Nie chcę wracać do przeszłości , zbyt mocno cierpiałem po rozwodzie ...
U mnie rozwód dla mnie był tragiczny. Tak mocno przeżyłem że wpadłem w depresję i miałem myśli samobójcze.
Dobrze że moja mama i pomoc pewnego forum mi pomoglo , bo mogło by się źle skończyć ...
Moja była ma już faceta , więc długo w "żałobie" nie była.
Co ciekawe w wieku zbliżonym do mojego , rozwodnik , z 2 dzieci ..
Sposób "poznania" przekazany przez córki jest delikatnie mówiąc mało przekonywujący , ale ok
A tak serio , wolę wierzyć w to co mi powiedziała ,nawet jak nie była to prawda.
Chyba wole zyć w nieświadomości i wierzyć w to co powiedziała ..
Niż mieć świadomośc że przez lata żyłem z kobietą , której tak naprawdę nie znałem ...
Ale tu nie ma skromnego życia od 1 do 1...
Autorka narzeka na faceta, a dopiero w kolejnym poście napisała, że facet nie oszczędza, bo... kupuje rzeczy do jej mieszkania.
A gdzie Ty to wyczytałaś?
Jeśli chodzi o utrzymanie to partner dokłada się do rachunków jak i wszelkich zakupów.
No jeszcze by tego brakowało żeby mu żarcie sponsorowała czy chemię.
Jeżeli chodzi o pieniądze, tak same w sobie, też nie są bez znaczenia.
Nie piszę tu o jakiś milionach, ale wystarczajacej ilości by móc sie nie martwić. Tak, na przykład, mój pies, jak się okazało, potrzebuje operacji. Operacja, w sumie prosta, bardziej zabieg, ale psa trzeba poddać narkozie i przy jego gabarytach i wieku to samo znieczulenie całkowite to kilkaset funtów. Nie chcialabym być w sytuacji, że nie mogę mu pomóc, bo nie mam wystarczającego zaplecza finansowego by skorzystać ze specjalisty. To samo dotyczy nagłych innych wydatków typu kupienie nowego bojlera czy naprawy samochodu.
Jakbym miała się zastanawiać czy mojemu partnerowi starczy do pierwszego, to sorry, ale nie czułabym się komfortowo, nawet jakbym sama dużo zarabiala.
Lady Loka napisał/a:Ale tu nie ma skromnego życia od 1 do 1...
Autorka narzeka na faceta, a dopiero w kolejnym poście napisała, że facet nie oszczędza, bo... kupuje rzeczy do jej mieszkania.A gdzie Ty to wyczytałaś?
Jeśli chodzi o utrzymanie to partner dokłada się do rachunków jak i wszelkich zakupów.
No jeszcze by tego brakowało żeby mu żarcie sponsorowała czy chemię.
Tu?
Był czas że miał problem ze znalezieniem nowej pracy stąd teraz że tak powiem nadrabia zakupy i dlatego wychodzi na zero.
Z zakupami do domu zrobiłam nadintepretację, ale tak czy inaczej gość kupi co ma kupić i za chwilę też zacznie odkładać. A skoro pracę dopiero co znalazł w korpo, to kwestia czasu, aż zacznie zarabiać więcej.
Jak gość nie miał pracy, to logiczne, że teraz nadrabia kupując potrzebne mu rzeczy, na które wcześniej kasy nie miał.
Dla mnie przypisywanie mu samego zła, lenistwa, nieróbstwa jest dziwne. Jakby był leniem i nierobem to by pracy nie szukał, tylko siedzial przed TV. Gośc znalazł pracę, dokłada się do rachunków, to źle, bo sobie kupi gacie czy co tam jeszcze ma do kupienia. Za chwilę zacznie odkładać, to źle, bo za mało. No ludzie litości.
Ja tam mu życzę, żeby się odkopał na spokojnie i żeby za rok zarabiał 2x więcej niż zarabia teraz i na nosie zagrał wszystkim z tego tematu, łącznie z Autorką.
Hej wszystkim.
Chciałabym was prosić o wyrażenie się w moim temacie. Ewentualnie napisanie jak to u was wygląda. Zacznijmy więc od początku. Od prawie 3 lat jestem w związku. Oboje jesteśmy tuż po 30ce. Jak to bywa w życiu początki związku wszystko super motylki w brzuchu itp. Decydując się na związek patrzyłam na to, że mój partner jest troskliwy, pracowity bez nałogów itp. Czujemy się w swoim towarzystwie bardzo dobrze. Ogólnie między nami wszystko jest okej. Spytacie więc w czym problem. Pochodzę z prostej rodziny gdzie pieniądze nigdy się nie przelewały. Mimo wszystko moi rodzice odkładali pieniądze abym miała lepszy start. Łącząc to z tym, że odkąd rozpoczęłam pracę prowadziłam bardzo oszczędne życie udało mi się uzbierać na własne M. Skończyłam studia nie mam jakiejś super pracy jednak jak na polskie warunki nie jest tak źle. Mój partner pochodzi z niepełnej rodziny, dziś żyje już tylko jego ojciec alkoholik który za wiele mu nie pomógł i myślę, że nie pomoże. Partner ma średnie wykształcenie i pracę gdzie za dużo nie zarabia. Wizja ,że to się zmieni raczej nie jest na horyzoncie. Jednym słowem starcza mu od pierwszego do pierwszego. Dzięki temu, że razem mieszkamy nie musi płacić za wynajem mieszkania stąd mogę powiedzieć ,że wystarcza mu od 1 do pierwszego. Powyższa sytuacja powoduje, że nie możemy nawet jeździć na wakacje bo on nie ma pieniędzy. Pożyczyłam mu na dwa wyjazdy, oczywiście oddał jak odłożył z wypłaty ale nie wiem czy tak to powinno wyglądać.
I teraz przechodząc do rzeczy czasem przychodzi mi do głowy myśl co będzie dalej... Gdyby pojawiło się dziecko czeka je to co mnie w dzieciństwie. Mimo, że mój start jest dużo lepszy od moich rodziców którzy nic nie dostali. Żeby nie było nie chodzi mi o to, że partner nie zarabia milionów czy też nie jest dzieckiem bogatych rodziców. Ja też nie jestem i raczej nie widze się z kimś takim. Bardziej myślę czasem o tym aby było to równoważne ze mną. Nie potrzebuję sponsora ale też czasem daje mi do myslenia to, że wakacyjne plany muszę uzalezniać od zarobków chłopaka. Możecie więc powiedzieć "widziały gały co brały" owszem jednak nie jestem materialistką i nigdy nie kierowałam się tym przy wyborze partnera. Początki zawsze są super a wtedy człowiek nie zastanawia się co to będzie kiedyś.
Do tego dochodzi fakt gdy słucham o znajomych czy rodzinie, tu jakieś mieszkanko po dziadkach tutaj przyszli teściowie dołożyli do mieszkania itp itd. Ostatnio nawet usłyszałam złośliwie, że poznałam gołodupca... Proszę napiszcie jakie jest wasze zdanie w tych tematach. Możecie wylać na mnie kubeł zimnej wody bo przecież mogłam trafić na jakiegoś dupka, ewentualnie co jesli partner stracilby reke. Ludzie sa w takich zwiazkach i nie patrzą ,że druga osoba w ogóle nie może wtedy pracować. Sama nie wiem...
Wg mnie związek to pewien kontrakt/układ.
Wchodziłaś w związek z innymi potrzebami/nastawieniem/celami, niż teraz.
Na podstawie tego co piszesz mogę stwierdzić, że to Ty chcesz się rozwijać, a on stoi w miejscu.
Kontrakt został nadszarpnięty. Macie konflikt interesów. Twoje wątpliwości będą się tylko zwiększać.
Ten związek jest już skończony. I nie ma tu ani Twojej winy, ani jego. Chcecie zawrzeć kontrakty oparte na zupełnie czym innym z płcią przeciwną.
Co możesz zrobić?
Rozmawiać, informować o swoich potrzebach/celach. Powiedz mu jak chcesz, żeby wyglądał ten związek. Może facet jest w stanie zrobić dodatkowe kursy. Zdobyć odpowiednie kwalifikacje, by zdobyć lepszą pracę?
W 95% nic się nie zmieni, więc się rozstaniecie. Zrobisz tym samym przysługę sobie i jemu, by zawrzeć kontrakty, które będą dla Was satysfakcjonujące.
Powodzenia
Z zakupami do domu zrobiłam nadintepretację, ale tak czy inaczej gość kupi co ma kupić i za chwilę też zacznie odkładać. A skoro pracę dopiero co znalazł w korpo, to kwestia czasu, aż zacznie zarabiać więcej.
Jak gość nie miał pracy, to logiczne, że teraz nadrabia kupując potrzebne mu rzeczy, na które wcześniej kasy nie miał.
A dlaczego nie miał kasy? Bo nie odłożył. Jak można być po 30-tce i nie mieć nic oszczędności?
Ja tam mu życzę, żeby się odkopał na spokojnie i żeby za rok zarabiał 2x więcej niż zarabia teraz i na nosie zagrał wszystkim z tego tematu, łącznie z Autorką.
W tym wieku powinien już być senior specjalistą. Nawet jak awansuje to finansowo nigdy już nie nadrobi zmarnowanych lat.
111 2022-11-29 12:57:37 Ostatnio edytowany przez rinho91 (2022-11-29 13:00:19)
Cieszę się, że zaskoczyłam pozytywnie ale im dłużej o tym myślę (nie czytałam całego wątku, nie wiem czy autorka jeszcze się odzywała) tym bardziej dochodzę do wniosku, iz syty (ja) głodnego (autorki) nie zrozumie.
Macie zawarte inne kontrakty
Ty jesteś zadowolona ze swojego, a autorka najwidoczniej nie.
Poza tym przy większym stażu związku dochodzą wspólne wartości, które przykrywają ewentualne konflikty interesów.
Konflikt interesów jest negocjowalny, konflikt wartości - nie.
Konflikt interesów jest negocjowalny, konflikt wartości - nie.
<3
114 2022-11-29 13:16:39 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-11-29 13:20:43)
Loka W samo sedno!
Mamy tu po raz kolejny do czynienia ze zjawiskiem oczekiwania czy wręcz roszczeniowości, że sytuacja finasowa ma być od początku znakomita i cały czas się poprawiać. Nie dopuszcza się żadnych błędów, wcześniejszych doświadczeń itp. Facet dopiero złapał robotę i ciężko czekać aż będzie mu się wiodło lepiej(co jest wielce prawdopodobne), bo oczywiście natychmiast musi się znaleźć na odpowiednim pułapie.
To, dlaczego on nie ma żadnych oszczędności, należałoby się dowiedzieć, zamiast tutaj szufladkować gościa od leni czy nieudaczników.
Ktoś tutaj przywołał postać Ferdka Kiepskiego. Facetowi Autorki daleko do Ferdka, ale jednak chyba w oczach niektórych Pań tutaj, właśnie nim jest. Dlaczego? Bo on w TYM MOMENCIE swojego życia nie żyje na tym "odpowiednim" czy "właściwym" poziomie. Pomijam akurat potrzebę czy wręcz konieczność zwiększenia swojego statusu materialnego w okresie, kiedy planujemy rodzinę i dzieci. Natomiast zauważam, że nawet tzw średni poziom życia, wyważone i umiarkowane ambicje spotykają się z lekceważeniem. Tak, jakby istniała potrzeba nieustannego doskonalenia się, wyścigu czy awansów, nawet jeśli nie jest to aktualnie potrzebne, bo np. ktoś jest zadowolony ze swojego życia. Odnoszę wrażenie, że np praca na jednym stanowisku czy w jednej branży przez kilka lat jest już brakiem ambicji lub szczytem lenistwa, choćby przynosiła wymierne dochody. Tymczasem nie wszyscy pragną się za wszelką cenę doskonalić, bo nie widzą w tym sensu ani przyjemności. Poza tym, niektórzy ludzie doceniają swoją pracę i życie, kiedy ono jest względnie stabilne, choć finansowo średnie, ale przede wszystkim daje satysfakcję choćby z tego, że się zajmujemy tym, co lubimy(nie tylko w sferze zarobkowej). Takie osoby mogą np. nie mieć pewnych potrzeb, marzeń lub oczekiwań, potrafią żyć bez pewnych wygód lub luksusów. Zdaje mi się, że takie właśnie osoby bywają wrzucane do worka z napisem "niedacznik" i "mało ambitny".
Pojawienie się dzieci( i związane z tym potrzeby) zmieniają wszystko, jednak często, zanim w ogóle się jeszcze o nich myśli, zderzają się u dwójki osób dwie, zupełnie różne postawy.
Inaczej mówiąc, Autorce przeszkadza, że facet JUŻ TERAZ nie zarabia wystarczająco dużo, niezależnie od tego, co się tam wcześniej w życiu działo.
Bardzo fajny komentarz bagiennik
Inaczej mówiąc, Autorce przeszkadza, że facet JUŻ TERAZ nie zarabia wystarczająco dużo, niezależnie od tego, co się tam wcześniej w życiu działo.
W mojej opinii ważne są dwie kwestie:
1.Nie znamy postawy faceta. Może jemu pasuje taka sytuacja i nie chce jej zmieniać? Co by wróżyło konflikt interesów.
2. Nie wiemy, czy rozmawiali na temat swoich potrzeb szczerze - a to jest potrzebne do ewentualnych zmian.
Biorąc jednak pod uwagę staż związku i brak mocnych powiązań między wybrankami - czarno to widzę.
117 2022-11-29 13:27:48 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-11-29 13:34:22)
Mnie zwyczajnie zaczyna irytować to, żę upowszechnił się chyba taki model, gdzie człowiek MUSI cały czas zapie**lać bez wytchnienia, zajmowąć się milionem spraw tak, aby nie mieć choć chwili na odpoczynek. Zatem, jeśli ktoś nie ma 3 fakultetów, 5 języków obcych i całej masy zainteresowań, to jest nic niewarty. Promowany jest wręcz taki schemat czy model człowieka, który nie może się zatrzymać, musi cały czas zdobywać nie tyle doświadczenie zawodowe czy możliwość zdobycia innego, ale nawet wykazywać zainteresowanie nie 3czy 5 ale i 10 różnymi aktywnościami, bo inaczej uchodzi za nudnego czy nijakiego. Zapewne sam zostałbym tak oceniony, bo właśnie w kwestii zajęć poza zawodowych specjalnie nie ciągnie mnie do nowych rzeczy, gdyż czerpię satysfakcję z tego, co mam na obecnym poziomie Nie czuję potrzeby chwytania się nie wiadomo jeszcze czego, aby być uznawany za ciekawego człowieka. Takim już się dawno czuję
Facet Autorki został przez niektórych tutaj chyba zrównany z Ferdkiem a to jest oczywistą bzdurą.
edit: Problemem tutaj jest fakt, żę nawet jeśli Autor zacznie zarabiać więcej czy też się jeszcze czymś zajmowąć w życiu, to i tak Autorce z czasem to przestanie wystarczać. Najwyraźniej uznała, że jej podejśćie jest jedynie słuszne, więc się zdziwiła nagle, że jej facet prezentuje nieco inne. Zacznie zarabiać 4, 5 czy 8 tysi a i tak okaże się, że to wciąż mało. Może nawet nie w kwestii czysto finansowej, ale raczej rozwojowej.
Autorka najwidoczniej nie uznaje takiej postawy życiowej, gdzie można przez jakiś czas pozostać na tym samym poziomie. Trzeba bezustannie się wspinać, doskonalić i rozwijać, niekoniecznie wyłącznie zawodowo. Trzeba poza tym interesować się wieloma rzeczami, być aktywnym i wciąż czegoś szukać. Do kresu swoich dni..A jeśli nie, zostaje się w oczach niektórych takim Ferdkiem...
Mnie zwyczajnie zaczyna irytować to, żę upowszechnił się chyba taki model, gdzie człowiek MUSI cały czas zapie**lać bez wytchnienia, zajmowąć się milionem spraw tak, aby nie mieć choć chwili na odpoczynek. Zatem, jeśli ktoś nie ma 3 fakultetów, 5 języków obcych i całej masy zainteresowań, to jest nic niewarty. Promowany jest wręcz taki schemat czy model człowieka, który nie może się zatrzymać, musi cały czas zdobywać nie tyle doświadczenie zawodowe czy możliwość zdobycia innego, ale nawet wykazywać zainteresowanie nie 3czy 5 ale i 10 różnymi aktywnościami, bo inaczej uchodzi za nudnego czy nijakiego. Zapewne sam zostałbym tak oceniony, bo właśnie w kwestii zajęć poza zawodowych specjalnie nie ciągnie mnie do nowych rzeczy, gdyż czerpię satysfakcję z tego, co mam na obecnym poziomie Nie czuję potrzeby chwytania się nie wiadomo jeszcze czego, aby być uznawany za ciekawego człowieka. Takim już się dawno czuję
Facet Autorki został przez niektórych tutaj chyba zrównany z Ferdkiem a to jest oczywistą bzdurą.
W pełni rozumiem Twoje rozgoryczenie. Ciężko się nie zgodzić z tym w jakich czasach żyjemy Sam miałem podobne myślenie kilka lat temu. Systemu nie zmienimy, ale mamy prawo grać na swoich zasadach. Nie wszyscy biorą udział w wyścigu szczurów.
Im człowiek starszy, tym mniej stroszy piórka.
Bardzo dobrze, że nie ciągnie Cię do nowych rzeczy - masz do tego prawo. To, że czerpiesz satysfakcję z obecnego poziomu - też jest super.
Na pewno zawiążesz właściwy KONTRAKT
Wszystko wydaje się w porządku są różne spojrzenia na rozwój i dążenia, aspiracje i ambicje
Twoje Kuba też jest w porządku
jest jedno małe ale
związek się rozjedzie, jeżeli oboje mają zbyt różne postawy, pewnych rzeczy się nie da zaakceptować pogodzić ze sobą tak jest w praktyce w teorii to niby wszystko da się pogodzić
jeżeli zarysowuje się konflikt wartości o którym wspomniano wyżej to przerośnie którąś ze stron
to konflikt nie bójmy się tego słowa duchowy
Jak tak czytam te ciągłe wojenki damsko-męskie i męsko-damskie, to zastanawiam się po co ludzie wchodzą w związki ze sobą? Żeby opierdalać potem drugą połowę za to, że nie jest taka, jaką chcemy żeby była? Albo na siłę kogoś próbować zmienić? To już lepiej samotnym być do końca życia i przynajmniej żyć w spokoju, bez pierdolenia nad głową
Jak tak czytam te ciągłe wojenki damsko-męskie i męsko-damskie, to zastanawiam się po co ludzie wchodzą w związki ze sobą? Żeby opierdalać potem drugą połowę za to, że nie jest taka, jaką chcemy żeby była? Albo na siłę kogoś próbować zmienić? To już lepiej samotnym być do końca życia i przynajmniej żyć w spokoju, bez pierdolenia nad głową
Dlatego
122 2022-11-29 13:52:08 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-29 13:59:27)
Jak tak czytam te ciągłe wojenki damsko-męskie i męsko-damskie, to zastanawiam się po co ludzie wchodzą w związki ze sobą? Żeby opierdalać potem drugą połowę za to, że nie jest taka, jaką chcemy żeby była? Albo na siłę kogoś próbować zmienić? To już lepiej samotnym być do końca życia i przynajmniej żyć w spokoju, bez pierdolenia nad głową
Najlepiej to znaleźć osobę podobnie nastrojoną np w drop C i mającą podobną skalę wtedy nie ma fałszu w kapeli
wtedy nawet na stosunkowo niedrogim sprzęcie wszystko brzmi fajnie
wymaga to jednak przejścia w miarę trzeźwo okresu fascynacji i nie wpadania w panikę jak wyczerpuje się stan zauroczenia
który jest nietrwały bo taka jego natura i właściwość
Może trochę wulgarnie, ale beznadzieja czasem dopada
Przeciez tu nie chodzi o to, że każdy ma być mega ambitny i planujący codziennie strategie biznesowe. Ludzie mają różne priorytety w życiu.Jeden się realizuje w pracy, a inny woli pobawić się z dzieckiem i mieć hobby.
Ważne jest to by ludzie się dobrali względem własnych preferencji. Jeżeli kobieta bardzo ceni zaradność finansowa w partnerze, to nie powinna się wiązać z luzakiem, któremu dobrze jest jak jest. Bo to nie wypali. Rozstrzał pomiędzy oczekiwaniami rozwali ten związek. No, nie ma bata.
Każdy ma prawo do wlasnych oczekiwań.
Serberys napisał/a:Jak tak czytam te ciągłe wojenki damsko-męskie i męsko-damskie, to zastanawiam się po co ludzie wchodzą w związki ze sobą? Żeby opierdalać potem drugą połowę za to, że nie jest taka, jaką chcemy żeby była? Albo na siłę kogoś próbować zmienić? To już lepiej samotnym być do końca życia i przynajmniej żyć w spokoju, bez pierdolenia nad głową
Najlepiej to znaleźć osobę podobnie nastrojoną np w drop C i mającą podobną skalę wtedy nie ma fałszu w kapeli
wtedy nawet na stosunkowo niedrogim sprzęcie wszystko brzmi fajnie
wymaga to jednak przejścia w miarę trzeźwo okresu fascynacji i nie wpadania w panikę jak wyczerpuje się stan zauroczenia
który jest nietrwały bo taka jego natura i właściwość
paslawek mój soulmate jak nic
+100
126 2022-11-29 14:07:22 Ostatnio edytowany przez Serberys (2022-11-29 14:08:03)
@paslawek zgadzam się z Tobą, ale chyba mi życia zabraknie, żeby kogoś takiego spotkać
@rinho - fajna piosenka, słucham sobie ^^
@paslawek zgadzam się z Tobą, ale chyba mi życia zabraknie, żeby kogoś takiego spotkać
@rinho - fajna piosenka, słucham sobie ^^
cytując klasyka "chyba to się w wodzie ryba"
życie się kończy jak zamykają wieko trumny nad człowiekiem - do tego momentu to ogromna, olbrzymia przestrzeń
@rinho to miłe -pozna swój swego
(...) Każdy ma prawo do wlasnych oczekiwań.
Jasne.
Rzecz w tym, i o tym napisałam wyżej, by te oczekiwania znać wcześniej, by do nich "dopasować sobie" towarzysza życia, a nie być zdziwionym (niezależnie od płci), że on "odstaje" od wyobrażeń. I zmieniając swe priorytety nie oczekiwać, że TŻ podąży tą samą ścieżką.
R_ita2 napisał/a:Cieszę się, że zaskoczyłam pozytywnie ale im dłużej o tym myślę (nie czytałam całego wątku, nie wiem czy autorka jeszcze się odzywała) tym bardziej dochodzę do wniosku, iz syty (ja) głodnego (autorki) nie zrozumie.
Macie zawarte inne kontrakty
Ty jesteś zadowolona ze swojego, a autorka najwidoczniej nie.
Poza tym przy większym stażu związku dochodzą wspólne wartości, które przykrywają ewentualne konflikty interesów.
Dokładnie.
Loka, przeczytałam wszystkie posty autorki. I ja życzę partnerowi autorki aby się odkuł i faktycznie zarabiał więcej. Ale na ten moment jest po 30tce i zarabia nieco ponad 3 tysiące, zgadzam się z M!iri zatem w tym co napisała... I gdyby teraz mieli dziecko i żadnych widoków na polepszenie sytuacji finansowej/awans/chęć rozwoju partnera/brak oszczędności partnera to niestety ale przy tak skromnych zarobkach, gdyby komuś popsuła się kurtka to trzeba by wybierać, komu ją sprezentować. Więc ja się autorce trochę nie dziwię, miałabym zachwiane poczucie bezpieczeństwa nie wiedząc, jak będzie wyglądała przyszłość z tym Panem.
Miał już problemy ze znalezieniem pracy więc ja jestem ciekawa jakie on ma kompetencje/zawód (wiemy, że nie ma studiów ale to nie szkodzi, to nie te czasy by studia decydowały o być czy nie być. Jest cała masa kwalifikowanych kursów zawodowych i ogólnie zawodów, które mogą przynieść dobre pieniądze)
Więc zgadzam się z tymi, którzy piszą, że jak jest rozjazd to na tle wartości życiowych i oczekiwań. Autorka ma prawo oczekiwać więcej od życia. Nic w tym złego. Najwyżej... nie jest im po drodze.
PS Rinho, plusik za kawałek.
Dajmy na to, że partner autorki w ciągu najbliższych 2 lat zrobi w korpo karierę i zacznie zarabiać 3x więcej niż autorka.
I po tym okresie ją rzuci, bo zrozumie, że jednak ona nie jest na jego poziomie, za mało przebojowa, za biedna itp.
I co wtedy?