SaraS:
Ale na to jest bardzo proste remedium.
To facet zostaje w domu z dzieckiem.
Rozumiem o co Ci chodzi,żaden świadomy człowiek,czy to facet czy kobieta,nie chcą być z kimś, dla kogo piwko i powtórki meczy to szczyt ambicji,albo plotki z koleżankami o paznokciach
W klepaniu biedy i życiu od 1 do 1 nie ma tez nic chwalebnego.
Chodzi mi o prosty fakt,że facet przymknie oko na to że kobieta marnie zarabia,gdy on zarabia wystarczająco,skupi sie na jej innych zaletach.
Natomiast w drugą stronę to tak nie działa.
Bo Hipergamia
Nie do końca. Jeżeli ona chce wrócić do pracy, a jemu nie będzie przeszkadzało zostanie w domu - okej. Ale co jeśli ona zwyczajnie chciałaby odpocząć po ciąży, porodzie? To nie kwestia nierównego traktowania, po prostu wyobrażam sobie, że kobieta w takiej sytuacji ma więcej powodów do takiej decyzji. A nie, że ciąża, poród i galopem do pracy, a na urlop tatuś, który nad dzieckiem popracował raz dziewięć miesięcy wcześniej, ale nie jest w stanie zapewnić finansów. To raz. A dwa - co z karmieniem piersią? Sama nie chce karmić - super, jej sprawa. Ale znowu - nie móc karmić mimo chęci, bo facet za mało zarabia?
Tak że ja się nie zgodzę do końca, że bez znaczenia, która strona zarabia mniej. Jak mniej zarabia kobieta, to dla mężczyzny konsekwencje będą mniejsze niż w odwrotnej sytuacji. On nie będzie zachodził w ciążę ze świadomością, że niezależnie od samopoczucia po porodzie musi natychmiast wrócić do roboty, że karmienie dziecka nie wchodzi w grę itd. Jeżeli zarabia więcej, to będzie pracował jak wcześniej, niezależnie od tego, czy żona w pracy, w ciąży, z dzieckiem w domu, karmi czy nie karmi - wszystko do dogadania. Jeżeli zarabia mniej - kobieta nie podejmuje pewnych decyzji, ma rozwiązania narzucone z góry i to niezależnie od jej możliwości (ot, depresja poporodowa, ale zamiast zająć się sobą, trzeba szybciutko do pracy).