Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 976 do 1,040 z 1,617 ]

976

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, czemuż by się miało nie udać? Jak pacjent 150kg żywej wagi leczy się u psychiatry na depresję to raczej normalne jest, że przy okazji mu ten psychiatra powie, że jak przestanie zapijać mocną kawą żarcie typu fastfood to dobrze zrobi. Ten poziom zaleceń.  Jeśli ci się uda wprowadzić te psychiatry zalecenia to poczujesz, ze coś możesz, ze coś działa, poczujesz też zaufanie do lekarza. I o to chodzi. Ze snem małymi krokami ale działa, jest sukces. Twój i psychiatry. No to dokładasz kolejną niewielką cegiełkę - zmiany w diecie i będzie kolejny sukces. Pamiętasz , zgodziłeś się z tym, że w Twojej sytuacji i przy Twojej konstrukcji psychicznej to zmianę dużą należy zrobić małymi krokami, tak, żebyś się czuł bezpiecznie i żebyś nie poczuł, ze to za dużo i że Cie to przerasta.
Kciuki trzymam.

Zobacz podobne tematy :

977

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Shini, czemuż by się miało nie udać? Jak pacjent 150kg żywej wagi leczy się u psychiatry na depresję to raczej normalne jest, że przy okazji mu ten psychiatra powie, że jak przestanie zapijać mocną kawą żarcie typu fastfood to dobrze zrobi. Ten poziom zaleceń.  Jeśli ci się uda wprowadzić te psychiatry zalecenia to poczujesz, ze coś możesz, ze coś działa, poczujesz też zaufanie do lekarza. I o to chodzi. Ze snem małymi krokami ale działa, jest sukces. Twój i psychiatry. No to dokładasz kolejną niewielką cegiełkę - zmiany w diecie i będzie kolejny sukces. Pamiętasz , zgodziłeś się z tym, że w Twojej sytuacji i przy Twojej konstrukcji psychicznej to zmianę dużą należy zrobić małymi krokami, tak, żebyś się czuł bezpiecznie i żebyś nie poczuł, ze to za dużo i że Cie to przerasta.
Kciuki trzymam.

Właśnie o to czy mi się uda wprowadzić te zmiany. Zmiana w kwestii snu jest o wiele łatwiejsza niż zmiana diety. Wciąż nie mogę się przełamać i spróbować gotować samemu, na razie staram się wprowadzać to zmianę w postaci dań nie wymagających za bardzo gotowania.

978

Odp: Co to znaczy żyć?

A cóż to za problem zacząć gotować samemu? Wyszukujesz w internecie przepisy na lekkostrawne dania i gotujesz. Mnóstwo tego znajdziesz. Na początku może ci jeszcze nie za bardzo wychodzić, ale ugotujesz coś kilka razy i zacznie być coraz lepiej. A zawsze też możesz pomyśleć o dietetycznym kateringu.

979

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

A cóż to za problem zacząć gotować samemu? Wyszukujesz w internecie przepisy na lekkostrawne dania i gotujesz. Mnóstwo tego znajdziesz. Na początku może ci jeszcze nie za bardzo wychodzić, ale ugotujesz coś kilka razy i zacznie być coraz lepiej. A zawsze też możesz pomyśleć o dietetycznym kateringu.

Problemem jest obecność kogokolwiek innego niż ja przy próbach gotowania. Wiem, że jest mnóstwo przepisów w internecie bo wielokrotnie je przeglądałem ale jedyne co jak na razie udało mi się osiągnąć w tej kwestii to przedstawić niektóre z tych przepisów osobie gotującej czyli matce.

Dziś wydarzyła się rzecz niezwykła. Po raz pierwszy w życiu dziewczyna jako pierwsza się do mnie odezwała w okolicznościach nie zmuszających jej do tego. Byłem w Empiku i przeglądałem kalendarze do kupienia, a tu nagle zagaduje do mnie dziewczyna w temacie tych kalendarzy. Byłem solidnie zaskoczony ale o dziwo na luzie się porozmawiało. Dziewczyna nie była dla mnie jakoś wyjątkowo atrakcyjna czyli mówiąc krótko niezbyt mi się podobała ale bardzo miło się rozmawiało. Mam wrażenie jakby to było o wiele ważniejsze wydarzenie niż się wydaje, jakbym przekroczył jakąś granicę. Pierwszy raz w życiu nie byłem niewidzialny dla kobiety.

Z drugiej strony kilkugodzinny pobyt w centrum handlowym i oglądanie tych wszystkich par przywaliło mi w mordę bardziej niż kiedykolwiek dostałem na treningu czy nawet zawodach. Znów poczułem się jak śmieć, że ja jestem sam i nie mam nawet z kim pójść na zakupy czy chociaż na kawę, a tu niemal każdy był z kimś. W kawiarni obok mnie usiadła para, facet gruby i wręcz zaniedbany, a dziewczyna śliczniutka i zadbana. I oczywiście pierwsza myśl jaka mnie naszła to, że gość musi być bogaty. Po chwili jednak tą myśl zastąpiły inne myśli, dużo bardziej niepochlebne wobec mnie samego. Podobnie miałem przy kupowaniu spodni, miałem dylemat jakie wybrać i pomyślałem o tym jak bardzo chciałabym mieć dziewczynę, która mogłaby w tym doradzić. Śmieć to nie najlepsze słowo, bardziej czuję się jak wyrzutek, jakbym nie pasował do całego otoczenia.

980

Odp: Co to znaczy żyć?

Owszem, w twojej sytuacji to ta rozmowa przy kalendarzach ma inny wymiar. Dostałeś potwierdzenie, że jednak tak w 100% "niewidzialny" nie jesteś. Super. smile

Facet gruby i zaniedbany plus śliczna zadbana dziewczyna w kawiarni - poćwiczymy elastyczność myślenia ?
Co też taką niedobraną parę może łączyć, że na kawie w centrum handlowym siedzą?
Czekam (serio) na Twoje koncepcje w temacie. Są gdzie są, siedzą przy kawie...co zaobserwowałeś oprócz ewidentnego niedopasowania tak z wyglądu?
Czy w ogóle coś wskazywało jednoznacznie, że są parą? Dwie osoby różnych płci wcale nie zawsze są parą w znaczeniu innym niż czysto matematyczne czyli dwie sztuki czegoś to para.  Nawet jak kawę w centrum handlowym piją.

981 Ostatnio edytowany przez Lunka86 (2024-11-30 22:09:21)

Odp: Co to znaczy żyć?

No i super, że sobie porozmawiałeś z obcą kobietą. Zawsze to jakieś pozytywne wydarzenie. Ja to w ogóle myślę, że wcale nie musisz być taki niewidzialny dla kobiet, jak Ci się zdaje. Po prostu dość rzadko  zdarzają się takie sytuacje, że obce osoby zaczynają ze sobą rozmawiać. A tu zobacz,  Ty w takiej sytuacji się znalazłeś. Masz niską samoocenę, stąd te wszystkie Twoje myśli. Ale widzę, że zacząłeś chodzić na terapię. Bardzo dobrze. Pracuj nad sobą. Naprawdę fajnie, że się za to zabrałeś.

982

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Owszem, w twojej sytuacji to ta rozmowa przy kalendarzach ma inny wymiar. Dostałeś potwierdzenie, że jednak tak w 100% "niewidzialny" nie jesteś. Super. smile

Facet gruby i zaniedbany plus śliczna zadbana dziewczyna w kawiarni - poćwiczymy elastyczność myślenia ?
Co też taką niedobraną parę może łączyć, że na kawie w centrum handlowym siedzą?
Czekam (serio) na Twoje koncepcje w temacie. Są gdzie są, siedzą przy kawie...co zaobserwowałeś oprócz ewidentnego niedopasowania tak z wyglądu?
Czy w ogóle coś wskazywało jednoznacznie, że są parą? Dwie osoby różnych płci wcale nie zawsze są parą w znaczeniu innym niż czysto matematyczne czyli dwie sztuki czegoś to para.  Nawet jak kawę w centrum handlowym piją.

Z chęcią poćwiczę cokolwiek. Pierwsza myśl jaka się nasuwa to, że taką niedobraną parę łączą pieniądze. Druga to jakaś zależność jednej osoby od drugiej zaczynając od jakiejś prostej umowy typu udawanie przed kimś, że się ma partnera/panterkę, a na zaburzeniach psychicznych czy nawet szantażu kończąc. Trzecia koncepcja to, że wcale nie są parą tylko rodzeństwem, przyjaciółmi albo jakimiś kontrahentami, którzy ubijają interes. Oprócz ewidentnego niedopasowania w wyglądzie widziałem, że dość dobrze się dogadywali choć akurat w tym przypadku facet był mocno wygadany, a dziewczyna przez większość czasu siedziała cicho. Ogólnie oni tam byli w cztery osoby, dwóch facetów i dwie kobiety, nawet usiedli na przeciwko siebie w układzie jedna para z jednej strony i druga z drugiej. Byli na tyle blisko, że ciężko było nie słyszeć ich rozmowy więc co do tego, że obie pary faktycznie nimi były nie mam wątpliwości bo nie raz wprost to komunikowali. To wyglądało jak znany z anime schemat czyli podwójna randka. Co ciekawe ci drudzy z wyglądu byli dopasowani, oboje byli dość atrakcyjni ale z charakteru byli przeciwieństwem tych pierwszych. Dziewczyna była wygadaną ekstrawertyczką, a facet introwertyk, który odpowiadał tylko kiedy musiał i najkrócej jak się dało.

Lunka86 napisał/a:

No i super, że sobie porozmawiałeś z obcą kobietą. Zawsze to jakieś pozytywne wydarzenie. Ja to w ogóle myślę, że wcale nie musisz być taki niewidzialny dla kobiet, jak Ci się zdaje. Po prostu dość rzadko  zdarzają się takie sytuacje, że obce osoby zaczynają ze sobą rozmawiać. A tu zobacz,  Ty w takiej sytuacji się znalazłeś. Masz niską samoocenę, stąd te wszystkie Twoje myśli. Ale widzę, że zacząłeś chodzić na terapię. Bardzo dobrze. Pracuj nad sobą. Naprawdę fajnie, że się za to zabrałeś.

Też czasami mam takie myśli, że może były jakieś dziewczyny, dla których nie byłem niewidzialny ale albo w żaden sposób tego nie okazywały albo były jakieś znaki ale ja kompletnie ich nie widziałem. Takie sytuacje są niezwykle rzadkie. Fajnie by było gdyby zaczął chodzić na terapię ale niestety to się jeszcze nie wydarzyło i nie wiem kiedy się wydarzy. Teraz kiedy jestem już po jednej nieudanej terapii mam ogromny problem żeby znaleźć kolejną. Szukam i cały czas mam myśli jak przy podjęciu każdego innego działania. Mega wątpliwości i ciągłe myśli typu czy to będzie dobry wybór, a co jak znów się nie uda, jak znaleźć odpowiedniego terapeutę, gdzie szukać itd. Teraz to nie może być pierwsza lepsza opcja i najlepiej gdyby to był terapeuta facet, z kolei lekarz polecał mi terapię grupową, której tym bardziej nie potrafię znaleźć i wybrać.

983

Odp: Co to znaczy żyć?

smile hm... aż się zaczęłam zastanawiać czy to dobrze czy to źle że tak analitycznie rozkminiasz...

984

Odp: Co to znaczy żyć?

Ty byłeś i widziałeś zatem masz więcej danych. I bardzo dobrze ci idzie z tym zastanawianiem się, o co biega z tymi parami.  Skoro były dwie w takiej konfiguracji ja opisałeś to ja obstawiam podwójną randkę, być może częściowo "w ciemno".
Zauważ, jakim torem myśl Twa pojechała. Zacząłeś od założenia, ze te pary łączy uczucie, że pieniądze. Potem, że jakaś zależność. Odpuścimy sobie wersje bardziej patologiczne., pisałeś przedtem o parze niedobranej to mnie jeszcze przez myśl przeszła prostytutka plus jej jakiś "ochroniarz" ewentualnie alfons, ale przy dwóch parach odpada.
Dopiero dalej Ci się pojawiła myśl o randce podwójnej, czymś zdecydowanie bardziej prawdopodobnym. Tak z odruchu myślisz inaczej niż jak się na chwilę zatrzymasz nad sytuacją. smile

Odp: Co to znaczy żyć?

Z jednej strony przykre to co opisujesz o samym sobie.
Z innej, troche pojebane że ludzie przyszsli wyluzowac a jakiś typek siedział, podsłuchiwal i analizował każde slowo. Zamiast obczajać laski najbardziej zainteresował cie jakis grubas XD

986

Odp: Co to znaczy żyć?

Dokładnie, szkoda chłopaka, bo ma niską samoocenę. A z drugiej strony analizuje każdą parę czy grupkę ludzi, bo dziewczyna ładna, a facet z nią to brzydki grubas. Shini, coś w takim razie źle cię zrozumiałam, że chodzisz na terapię. Sorki, mój błąd. Niedospana jestem od prawie 4 miesięcy, przez co mam małe kłopoty z koncentracją wink . Ale ta terapia może ci się przydać.

987

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Ty byłeś i widziałeś zatem masz więcej danych. I bardzo dobrze ci idzie z tym zastanawianiem się, o co biega z tymi parami.  Skoro były dwie w takiej konfiguracji ja opisałeś to ja obstawiam podwójną randkę, być może częściowo "w ciemno".
Zauważ, jakim torem myśl Twa pojechała. Zacząłeś od założenia, ze te pary łączy uczucie, że pieniądze. Potem, że jakaś zależność. Odpuścimy sobie wersje bardziej patologiczne., pisałeś przedtem o parze niedobranej to mnie jeszcze przez myśl przeszła prostytutka plus jej jakiś "ochroniarz" ewentualnie alfons, ale przy dwóch parach odpada.
Dopiero dalej Ci się pojawiła myśl o randce podwójnej, czymś zdecydowanie bardziej prawdopodobnym. Tak z odruchu myślisz inaczej niż jak się na chwilę zatrzymasz nad sytuacją. smile

A ja akurat nie wpadłem na układ prostytutka i alfons. Co do podwójnej randki pomyślałem o tym tylko dzięki temu, że jest to częsty schemat w anime. Nie sądziłem, że zdarzają się takie w rzeczywistości.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Z jednej strony przykre to co opisujesz o samym sobie.
Z innej, troche pojebane że ludzie przyszsli wyluzowac a jakiś typek siedział, podsłuchiwal i analizował każde slowo. Zamiast obczajać laski najbardziej zainteresował cie jakis grubas XD

Po prostu nie dało się ich nie słyszeć, siedzieli metr ode mnie i rozmawiali dość głośno. Ja byłem bardziej skupiony na pisaniu posta na telefonie ale i tak wszystko słyszałem. Nie było żadnych lasek do obczajania bo każda była tam z kimś, nie było ani jednej samotnej dziewczyny w tej kawiarni, a to była sobota i to w godzinach szczytu w galerii. Na grubego był najlepszy widok.

Lunka86 napisał/a:

Dokładnie, szkoda chłopaka, bo ma niską samoocenę. A z drugiej strony analizuje każdą parę czy grupkę ludzi, bo dziewczyna ładna, a facet z nią to brzydki grubas. Shini, coś w takim razie źle cię zrozumiałam, że chodzisz na terapię. Sorki, mój błąd. Niedospana jestem od prawie 4 miesięcy, przez co mam małe kłopoty z koncentracją wink . Ale ta terapia może ci się przydać.

Nie było na czym zbudować wyższej samooceny, moje życie to w większości pasmo porażek albo bierności z powodu lęku przed porażką lub wyręczania. Co do terapii to akurat teraz sytuacja się trochę zmieniła.

Wydarzyła się kolejna kompletnie niespodziewana rzecz. Po ponad roku dosłownie wczoraj odezwali się do mnie z Poradni Zdrowia Psychicznego w sprawie terapii na NFZ. Dziś byłem na pierwszej konsultacji, będzie jeszcze przynajmniej jedna, a potem zobaczymy co dalej. Prawdę mówiąc mam lekkie wątpliwości czy terapia na NFZ może być w ogóle skuteczna ale skoro i tak nic mnie to nie kosztuję to spróbuję tym bardziej, że nie mam pomysłu na żadną inną terapię.

988

Odp: Co to znaczy żyć?

Na NFZ są kolejki, kiedyś się zapisałeś, teraz się doczekałeś. Zarówno na NFZ jak i prywatnie może być rożnie. Jak wrażenia z konsultacji?

989

Odp: Co to znaczy żyć?
Muqin napisał/a:

Na NFZ są kolejki, kiedyś się zapisałeś, teraz się doczekałeś. Zarówno na NFZ jak i prywatnie może być rożnie. Jak wrażenia z konsultacji?

Ja już totalnie o tym zapomniałem, nie sądziłem, że kiedykolwiek się odezwą. Wrażenia jak na razie dobre, co prawda teraz to była tylko konsultacja z osobą, która dopiero będzie przydzielać terapeutę ale wydawała się kompetentna więc póki co jestem dobrej myśli.

990

Odp: Co to znaczy żyć?

Idź chłopie na tą terapię, nie patrz na to, że na NFZ. Pracuj nad sobą, bo inaczej będziesz ciągle w tym samym punkcie, w którym jesteś, będziesz chodził po centrach handlowych i miał potem doła, bo szczupła kobieta była na randce czy na kawie z facetem przy kości. Swoją drogą, te Wasze rozkminianie, co szczupła babka mogła robić z grubszym facetem to jednak trochę dziecinada. No byli na randce i już.

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Z jednej strony przykre to co opisujesz o samym sobie.
Z innej, troche pojebane że ludzie przyszsli wyluzowac a jakiś typek siedział, podsłuchiwal i analizował każde slowo. Zamiast obczajać laski najbardziej zainteresował cie jakis grubas XD

Po prostu nie dało się ich nie słyszeć, siedzieli metr ode mnie i rozmawiali dość głośno. Ja byłem bardziej skupiony na pisaniu posta na telefonie ale i tak wszystko słyszałem. Nie było żadnych lasek do obczajania bo każda była tam z kimś, nie było ani jednej samotnej dziewczyny w tej kawiarni, a to była sobota i to w godzinach szczytu w galerii. Na grubego był najlepszy widok.

to i tak pojebane że tak ci to zapadło w pamięć.
IMO pora zaczac odcinac pępowine i przestać opowiadać na forum jakieś powalone rozkminy których byś nigdy nie powtórzył IRL.
Czy po kawie wróciłeś do domu i z rodzicami rozkminialiscie tego gubasa? Albo czy z kolegami na treningu to rozkminialiście? Na siłe podtrzymujesz swoją osobowość incela żeby się działo na forum.

992

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Idź chłopie na tą terapię, nie patrz na to, że na NFZ. Pracuj nad sobą, bo inaczej będziesz ciągle w tym samym punkcie, w którym jesteś, będziesz chodził po centrach handlowych i miał potem doła, bo szczupła kobieta była na randce czy na kawie z facetem przy kości. Swoją drogą, te Wasze rozkminianie, co szczupła babka mogła robić z grubszym facetem to jednak trochę dziecinada. No byli na randce i już.

Oczywiście, że pójdę ale przecież nie ma gwarancji, że dzięki niej uda się ruszyć choć krok dalej, mogę tylko próbować. Centrum handlowe to nic, w weekend idę na event gdzie będzie dużo ładnych dziewczyn i to z mojego kręgu zainteresowań. Po tym dopiero będzie dół ale idę bo to mój krąg zainteresowań i tylko tak mogę spotkać jedną koleżankę, z którą fajnie się rozmawia ale oczywiście zajęta.

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

to i tak pojebane że tak ci to zapadło w pamięć.
IMO pora zaczac odcinac pępowine i przestać opowiadać na forum jakieś powalone rozkminy których byś nigdy nie powtórzył IRL.
Czy po kawie wróciłeś do domu i z rodzicami rozkminialiscie tego gubasa? Albo czy z kolegami na treningu to rozkminialiście? Na siłe podtrzymujesz swoją osobowość incela żeby się działo na forum.

Wiesz o co chodzi więc po co zadajesz takie pytania? Z nikim nie rozmawiam o czymś takim poza nieznajomymi osobami z forum. Poza tym wiem jakie byłby na to odpowiedzi. Matka by to skwitowała teksem, że pewnie faktycznie gość był bogaty, i że ja mam jeszcze czas na dziewczynę, w końcu mam dopiero 28lat. Ojciec by to olał. Koledzy z treningu też pewnie by to olali, ewentualnie powymyślaliby jakieś swoje teorie. Jednak to wszystko nie ma znaczenia bo nie o to chodziło. Nie znam gościa więc mogłem się do niego porównać tylko z wyglądu i uznałem, że ja wyglądam lepiej. A jednak to on miał dziewczynę, nie ja więc albo mój wygląd nie jest tak dobry jak mi się wydaje albo jest na rzeczy coś innego co czyni mnie słabszym od niego.   

R_ita2 napisał/a:

Shinigami nie wczytuje się w ten wątek, przepraszam, raz napisałam Ci o terapii grupowej, przeleciałam potem posty, ale nawiążę do tego grubego Pana i ładnej Pani, jak coś pomieszałam to mnie naprostuj bo może wyszlam ze złego założenia, ale tak się skupiłeś na tym, że on jest mniej atrakcyjny od niej, nabudowałeś scenariuszy jak to możliwe, że TAKA panna z nim jest na spotkaniu (jaka? No właśnie, nie wiesz nic poza wygladem) że nie przyszło ci do głowy że ten Pan to może być jedna z najbardziej wartościowych osób, jakie poznała w życiu? Nic o nim nie wiedząc dałeś mu łatkę. Może mają wspólne wartości, może jest ciepłym człowiekiem, może buduje poczucie bezpieczeństwa, może ma super humor, może jest zaradny i umie zadbać o kobietę i takich "może" jest sto tysięcy. Znam takie pary, że w życiu byś nie pomyślał że te osoby mogą w ogóle obok siebie stać. Umniejszyleś temu Panu tylko dlatego, że.. jest gruby. Takie budowanie scenariuszy do nikąd Cię nie zaprowadzi.

Na to też odpowiedź jest wyżej. Tu nie chodzi o to co ja pomyślałem o nim tyko co pomyślałem o sobie patrząc na niego z dziewczyną atrakcyjniejszą niż on. Też znam takie pary i akurat w tych kilku przypadkach zawsze był jeden z wcześniej wymienionych schematów, nie licząc tych patologicznych typu ten alfons bo takich jeszcze nie widziałem.

993 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-12-05 12:36:01)

Odp: Co to znaczy żyć?

Ale co to za problem przestać myśleć? Wybrałeś być creepem i wcale z tym nie walczysz, o tym mowie.
Zamiast skupic się ze masz dobrą kawe, że fajna pogoda, że fajna kelnerka jak creep na siłe analizujesz obcych ludzi.
Masz pewną kontrole o czym myslisz i na czym skupiasz uwage. A skupiasz ciagle na creepowaniu. Przecież mogłes skupic sie na zagadaniu kelnerki zeby ci wyjasnila jaka jest roznica miedzy latte a capuccino, albo które ciastko najlepsze. Mogles rozegrac sytuacje na swoja korzysc, a rozegrales na niekorzysc na wlasne zyczenie. I jeszcze wydałeś kase na kawe. Bez snesu. Sam siebie unieszczesliwiasz.

Zanim kogos poznasz moze minac kilka miesicy lat. Do tego czasu ludzie maja zniknac z ulic bo nie umiesz zapanować nad swoimi kompleksami? Chyba łatwiej zaczac ogarniac autoregulacje emocji. Zazdrośc to emocja.

994 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-05 13:14:40)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Oczywiście, że pójdę ale przecież nie ma gwarancji, że dzięki niej uda się ruszyć choć krok dalej, mogę tylko próbować.

Gwarancji nigdy nie ma, ale powyższe zdanie pokazuje Twoje bardzo mierne podejście do tematu. Zupełnie inaczej brzmiałoby coś w typie "bardzo wierzę, że ta terapia coś zmieni na lepsze i zrobię wszystko, aby tak było". Tymczasem Twoje "mogę próbować" wskazuje, że z automatu dajesz sobie przyzwolenie, że nie wyjdzie, ale wtedy i tak nie będziesz miał sobie nic do zarzucenia, no bo przecież próbowałeś.

Oczywiście, że można z tym dyskutować, ale słowa naprawdę mają moc i znaczenie, bo to, w jaki sposób je dobieramy, niesie ze sobą cenny komunikat.

995

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

Ale co to za problem przestać myśleć? Wybrałeś być creepem i wcale z tym nie walczysz, o tym mowie.
Zamiast skupic się ze masz dobrą kawe, że fajna pogoda, że fajna kelnerka jak creep na siłe analizujesz obcych ludzi.
Masz pewną kontrole o czym myslisz i na czym skupiasz uwage. A skupiasz ciagle na creepowaniu. Przecież mogłes skupic sie na zagadaniu kelnerki zeby ci wyjasnila jaka jest roznica miedzy latte a capuccino, albo które ciastko najlepsze. Mogles rozegrac sytuacje na swoja korzysc, a rozegrales na niekorzysc na wlasne zyczenie. I jeszcze wydałeś kase na kawe. Bez snesu. Sam siebie unieszczesliwiasz.

Zanim kogos poznasz moze minac kilka miesicy lat. Do tego czasu ludzie maja zniknac z ulic bo nie umiesz zapanować nad swoimi kompleksami? Chyba łatwiej zaczac ogarniac autoregulacje emocji. Zazdrośc to emocja.

Przestać myśleć to ogromny problem, gdybym potrafił to zrobić miałbym połowę mniej problemów. Nawet przez myśl mi nie przeszło żeby pytać kelnerki o różnicę między latte i cappuccino. Kasy wydanej na kawę nie żałuję bo była na prawdę dobra.

Teraz cię nie rozumiem. Gdybym kogoś poznał nie patrzyłbym na ludzi na ulicach. Teraz to działa na zasadzie, że nie mam czegoś co chciałbym mieć więc obserwuje ludzi, którzy to mają. Gdybym sam to miał to nie musiałbym patrzeć na innych.

Priscilla napisał/a:

Gwarancji nigdy nie ma, ale powyższe zdanie pokazuje Twoje bardzo mierne podejście do tematu. Zupełnie inaczej brzmiałoby coś w typie "bardzo wierzę, że ta terapia coś zmieni na lepsze i zrobię wszystko, aby tak było". Tymczasem Twoje "mogę próbować" wskazuje, że z automatu dajesz sobie przyzwolenie, że nie wyjdzie, ale wtedy i tak nie będziesz miał sobie nic do zarzucenia, no bo przecież próbowałeś.

Oczywiście, że można z tym dyskutować, ale słowa naprawdę mają moc i znaczenie, bo to, w jaki sposób je dobieramy, niesie ze sobą cenny komunikat.

Dla mnie jedno i drugie brzmi tak samo, całkowicie serio nie widzę tu różnicy. Mogę napisać, że "dam z siebie wszystko" albo "zrobię co w mojej mocy" i czym to się różni od "spróbuję" czy "postaram się"? Dla mnie niczym. Nie ważne co napiszę może się udać i może się nie udać.

Teraz jestem w sytuacji podobnej do tej z kawiarni tylko wielokrotnie większej. Warszawskie Targi Fantastyki to bardzo duże wydarzenie, jest tu mnóstwo ludzi w tym sporo ładnych dziewczyn i to jeszcze w różnych niezwykłych strojach. Mogłoby się wydawać, że to idealne warunki by do kogoś zagadać, a jednak nie bardzo. Jest mega tłum, mega hałas, każdy w pośpiechu i przede wszystkim bardzo niewiele osób jest tu w pojedynkę. Jestem tu od kilku godzin, mijałem ze 2-3 dziewczyny, które mi się podobały i nikogo z nimi nie było. Niestety nie udało mi się zagadać do żadnej z nich i poza chwilową obserwacją nic z tego nie wyszło. W takich miejscach chyba szczególnie można wyjść na creepa. Mimo wszystko tym razem jestem jakiś bardziej spokojny, bardziej wyluzowany, nie mam aż takiego ciśnienia na poznanie kogoś. Staram się korzystać z targów, kupować to co mi się spodoba i w miarę możliwości rozmawiać z koleżanką nie płosząc jej klientów. Jednak to uczucie nie pasowania, bycia wyrzutkiem nadal mnie dręczy i ciągle sobie wyobrażam jak fajnie byłoby być tu z dziewczyną.

996 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-12-07 22:41:22)

Odp: Co to znaczy żyć?

Uzupełnienie poprzedniego posta. Jak już pisałem będąc na tych targach było całkiem fajnie ale później już po wyjściu znów było kiepsko choć trochę inaczej niż wcześniej. Zwykle po takim wydarzeniu czułem się jak gówno, paskudnie, że jestem przegrywem absolutnym bo nie poznałem nikogo nowego, a już tym bardziej nie znalazłem dziewczyny. Teraz powody są te same ale czuję złość, jestem mega wkurzony, sam nie wiem czy na siebie czy na wszystko inne. Jedna rzecz jeszcze nieźle mi dowaliła. Rozmawiając z tą koleżanką poruszyłem temat jej otwartości i tego, że z każdym dobrze się dogaduje. Odpowiedziała jak rasowy ekstrawertyk czyli, że wystarczy po prostu do kogoś podejść i zagadać, a nawet powiedzieć wprost "Hej chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić". Powiedziała też, że spokojnie da się na takim wydarzeniu znaleźć nawet dziewczynę. Zapytałem trochę dla żartów czy ma jakieś wolne koleżanki. Powiedziała, że ma parę koleżanek w podobnym wieku do nas i z tego właśnie kręgu zainteresowań ale żadnej wolnej. I to mocno przywaliło, niby jest tyle samotnych kobiet, a jakoś nikt ich nie zna.

997

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Dla mnie jedno i drugie brzmi tak samo, całkowicie serio nie widzę tu różnicy.

Dziesiątki razy było ci tłumaczone, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Może wróć do szkoły czy coś? Bo to jest dokładnie taka różnica, jak napisała Priscilla. Jedno oznacza wiarę w sukces i dążenie do niego pomimo niepowodzeń. Drugie oznacza, że robisz tylko tyle, aby odfajkować próbę, ale obiektywnie zbyt mało, aby była jakakolwiek szansa na sukces. Posłużę się przykładem biegu maratońskiego. Podejmujesz decyzję przebiegnięcia maratonu. Zanim się zapisujesz czytasz fora i poradniki jak się przygotować. Kupujesz odpowiednie buty w dobrym sklepie z odpowiednim doradztwem, próbujesz kilku różnych programów treningowych i wybierasz najlepiej dopasowany do ciebie i twojego stylu życia. Potem zapisujesz się na bieg. Po drodze każdy ma momenty zwątpienia, każdy napotyka w końcu 'ścianę'. Ale systematyczne realizowanie programu ostatecznie jest gwarantem sukcesu. Nie będziesz może olimpijczykiem, ale bieg ukończysz. Masz pamiątkowy medal i fan z udziału oraz niesamowitą dumę z osiągnięcia sukcesu.

Ty natomiast stwierdzasz, że przebiegłbyś maraton, zakładasz byle jakie laczki i po pierwszym dłuższym wybieganiu rezygnujesz, bo dzień-dwa później dogania cię DOMS, a poza tym otarłeś piętę i pachwinę. Próba odfajkowana, można spocząć na laurach pławiąc się w kolejnej porażce.



W takich miejscach chyba szczególnie można wyjść na creepa.

Jest akurat odwrotnie. To są idealne sytuacje do zaczepiania ludzi. Zwłaszcza tych, u których pasja do tematu aż iskrzy w oczach.


Jednak to uczucie nie pasowania, bycia wyrzutkiem nadal mnie dręczy i ciągle sobie wyobrażam jak fajnie byłoby być tu z dziewczyną.


A to ta mityczna dziewczyna nie miałaby prawa do własnych zainteresowań? Musi koniecznie podzielać twoje zainteresowania i styl życia?


Rozmawiając z tą koleżanką poruszyłem temat jej otwartości i tego, że z każdym dobrze się dogaduje. Odpowiedziała jak rasowy ekstrawertyk czyli, że wystarczy po prostu do kogoś podejść i zagadać, a nawet powiedzieć wprost "Hej chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić". Powiedziała też, że spokojnie da się na takim wydarzeniu znaleźć nawet dziewczynę. Zapytałem trochę dla żartów czy ma jakieś wolne koleżanki. Powiedziała, że ma parę koleżanek w podobnym wieku do nas i z tego właśnie kręgu zainteresowań ale żadnej wolnej. I to mocno przywaliło, niby jest tyle samotnych kobiet, a jakoś nikt ich nie zna.

Znowu to samo. Kolejny raz mylisz osobę normalnie rozwiniętą i przeciętną z ekstrawertykiem. Tak samo jak wcześniej myliłeś osobę aspołeczną z introwertykiem. TO NIE JEST TO SAMO. Na takim wydarzeniu masz miliony pretekstów do zagadania. O strój, o gadżety, o to, o tamto, kurde, nawet o drogę do jakiegoś stoiska. Możesz do randomowej dziewczyny w dziewczyny w przebraniu powiedzieć, że ma super strój, pokazać kciuka w górę z uśmiechem na ryju i pójść dalej. Spotkasz taką robiąc kolejne kółko po hali i możesz z bananem na ustach stwierdzić, że skoro wpadliście znowu na siebie to nie może być przypadek i chętnie postawisz jej...nie wiem, gofra czy bubble tea. Albo chociaż o imię możesz wtedy zapytać czy cokolwiek.

Kiedy do ciebie dotrze, że po to się chodzi na takie eventy i po to się przebiera, aby mieć fan i być zauważonym przez innych?




A i jeszcze jedna sprawa - każdy ma znajomych singli. Ta twoja koleżanka po prostu cię wyceniła i postawiła swoją lojalność po stronie koleżanek.

998

Odp: Co to znaczy żyć?

Byłem na kolejnej konsultacji w celu ustalenia dla mnie terapii. Niestety jest dokładnie to czego się obawiałem, jedyny możliwy termin do spotkań to totalna tragedia. W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia. W ogóle nie ma innych opcji, a późnym popołudniem czy wieczorem w ogóle nie ma możliwości. Na dodatek bez możliwości zmiany dnia czy miejsca, byłbym totalnie uwięziony na co najmniej kilka miesięcy. Nie wiem co z tym robić, przez chwilę już miałem nadzieję, że coś mogłoby się ruszyć na przód, a teraz już nie wiem co o tym myśleć.

999

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Byłem na kolejnej konsultacji w celu ustalenia dla mnie terapii. Niestety jest dokładnie to czego się obawiałem, jedyny możliwy termin do spotkań to totalna tragedia. W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia. W ogóle nie ma innych opcji, a późnym popołudniem czy wieczorem w ogóle nie ma możliwości. Na dodatek bez możliwości zmiany dnia czy miejsca, byłbym totalnie uwięziony na co najmniej kilka miesięcy. Nie wiem co z tym robić, przez chwilę już miałem nadzieję, że coś mogłoby się ruszyć na przód, a teraz już nie wiem co o tym myśleć.

A jaka masz prace? To wez wolne

1,000

Odp: Co to znaczy żyć?
New Me napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Byłem na kolejnej konsultacji w celu ustalenia dla mnie terapii. Niestety jest dokładnie to czego się obawiałem, jedyny możliwy termin do spotkań to totalna tragedia. W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia. W ogóle nie ma innych opcji, a późnym popołudniem czy wieczorem w ogóle nie ma możliwości. Na dodatek bez możliwości zmiany dnia czy miejsca, byłbym totalnie uwięziony na co najmniej kilka miesięcy. Nie wiem co z tym robić, przez chwilę już miałem nadzieję, że coś mogłoby się ruszyć na przód, a teraz już nie wiem co o tym myśleć.

A jaka masz prace? To wez wolne

Co tydzień? Genialny pomysł! big_smile

1,001

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
New Me napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Byłem na kolejnej konsultacji w celu ustalenia dla mnie terapii. Niestety jest dokładnie to czego się obawiałem, jedyny możliwy termin do spotkań to totalna tragedia. W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia. W ogóle nie ma innych opcji, a późnym popołudniem czy wieczorem w ogóle nie ma możliwości. Na dodatek bez możliwości zmiany dnia czy miejsca, byłbym totalnie uwięziony na co najmniej kilka miesięcy. Nie wiem co z tym robić, przez chwilę już miałem nadzieję, że coś mogłoby się ruszyć na przód, a teraz już nie wiem co o tym myśleć.

A jaka masz prace? To wez wolne

Co tydzień? Genialny pomysł! big_smile

To niech wezmie chociaz na ten pierwszy raz,a na inne tyle ile moze

1,002 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-18 02:25:27)

Odp: Co to znaczy żyć?
New Me napisał/a:

To niech wezmie chociaz na ten pierwszy raz,a na inne tyle ile moze

Jeżeli terapia ma mieć sens, w tym przynieść realną korzyść, to konieczna jest regularność spotkań z psychoterapeutą, a nie bywanie na niej.

Mogłabym to porównać do antybiotykoterapii - żeby miała szansę zadziałać, czyli wykazać skuteczność, bardzo ważna jest cykliczność przyjmowania kolejnych dawek, bez pomijania żadnej z nich.

1,003

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Co tydzień? Genialny pomysł! big_smile


zwolnienie od pracy w celu wykonania badań specjalistycznych, zabiegów leczniczych lub usprawniających, a także w celu uzyskania zaopatrzenia ortopedycznego lub jego naprawy jest zwolnieniem skutkującym usprawiedliwioną nieobecnością pracownika w pracy, w sytuacji, gdy czynności te nie mogły być wykonane poza godzinami pracy. Nieobecność w takim przypadku może trwać cały dzień bądź kilka godzin, a pracodawca nie może wymagać, aby pracownik korzystał z urlopu wypoczynkowego.

Przepisy nie określają szczegółowych zasad udzielania przez pracodawcę zwolnienia od pracy w celu wykonania zabiegów leczniczych lub usprawniających. Do pracodawcy należy więc określenie tych zasad. Zwolnienie to może być udzielone np. na podstawie skierowania lekarza na zabiegi. Należy zauważyć, że w przypadku zwolnienia od pracy w celu wykonania zabiegów leczniczych lub usprawniających, nie ma żadnych ograniczeń dotyczących maksymalnego, łącznego wymiaru liczby dni roboczych tego zwolnienia (w przypadku zwolnienia na turnus jest to 21 dni roboczych). Określony jest tylko jeden warunek, tj. że czynności te nie mogą być wykonane poza godzinami pracy.

W przypadku zwolnienia w celu wykonania badań specjalistycznych, zabiegów leczniczych lub usprawniających, a także w celu uzyskania zaopatrzenia ortopedycznego lub jego naprawy:

   > czas zwolnienia zależny jest od czasu trwania badania, zabiegu, itp. (oraz ewentualnego czasu niezbędnego na dojazd),
   > warunkiem udzielenia zwolnienia jest niemożność wykonania tych czynności poza godzinami pracy,
   > pracodawca ma prawo żądać udokumentowania,
   > wynagrodzenie za czas zwolnień od pracy, oblicza się jak ekwiwalent pieniężny za urlop wypoczynkowy.”



Shini szuka wymówek.

Po pierwsze szwagier ma OBOWIĄZEK puścić go na terapię.

Po drugie TO JEGO SZWAGIER.

Po trzecie i tak płaci mu NAJNIŻSZĄ możliwą stawkę i nigdzie drugiego takiego frajera nie znajdzie.

1,004

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia.

a może zwyczajnie pogadaj ze szwagrem? Ty mu umiesz czytać w myślach ze wiesz że się a pewno nie zgodzi?
Może dogadacie się że bedziesz przychodził pozniej i później kończył w poniedziałki? Moja koleżanka miała taka samą sytuacje i było tak jak pisze Jack. Po prostu wychodziła jeden dzień na 2 godziny zeby spotkać się i wracała potem do biura.
Możesz też uzgodnić spotkania online więc nie bedziesz musiał jedchac osobiście, tylko sobie zrobisz przrwe w pracy, pogadasz online i wrocisz.

1,005

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Shini szuka wymówek.

Wiem wink

SmutnaDziewczyna007 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

W poniedziałki o 9 rano. Jak na razie mam zapis na taki termin ale przy obecnej pracy są raczej małe szanse powodzenia.

a może zwyczajnie pogadaj ze szwagrem? Ty mu umiesz czytać w myślach ze wiesz że się a pewno nie zgodzi?
Może dogadacie się że bedziesz przychodził pozniej i później kończył w poniedziałki? Moja koleżanka miała taka samą sytuacje i było tak jak pisze Jack. Po prostu wychodziła jeden dzień na 2 godziny zeby spotkać się i wracała potem do biura.
Możesz też uzgodnić spotkania online więc nie bedziesz musiał jedchac osobiście, tylko sobie zrobisz przrwe w pracy, pogadasz online i wrocisz.

Otóż to. Być może, biorąc pod uwagę charakter pracy Shiniego, problemowe byłoby "urywanie się" na terapię w środku dniówki, ale godzina 9.00 wydaje się wręcz bardzo komfortowa, bo można po prostu później zaczynać pracę i kończyć ją, jak robota zostanie skończona. Kwestia priorytetów i... wystarczających chęci.

1,006

Odp: Co to znaczy żyć?
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

a może zwyczajnie pogadaj ze szwagrem? Ty mu umiesz czytać w myślach ze wiesz że się a pewno nie zgodzi?
Może dogadacie się że bedziesz przychodził pozniej i później kończył w poniedziałki? Moja koleżanka miała taka samą sytuacje i było tak jak pisze Jack. Po prostu wychodziła jeden dzień na 2 godziny zeby spotkać się i wracała potem do biura.
Możesz też uzgodnić spotkania online więc nie bedziesz musiał jedchac osobiście, tylko sobie zrobisz przrwe w pracy, pogadasz online i wrocisz.

Oczywiście, że pogadam jak tylko będę mieć możliwość, teraz wyjechał. Układ, że w te poniedziałki będę zaczynać pracę trochę później powinien się udać. Sytuację trochę utrudnia fakt, że w poniedziałki mam też trening wieczorem więc zostać dłużej też będzie ciężko ale może się jakoś dogadam, że na przykład we wtorek popracuję dłużej lub coś w tym stylu. Wcześniej spodziewałem się, że to będzie wyglądało jak na prywatnej terapii, że to ja będę ustalał terminy i to mnie najbardziej zmartwiło. Zacznijmy od tego, że mam jeszcze trochę czasu bo to miałoby się zacząć od lutego. Tak czy inaczej pogadamy i zobaczymy.

1,007

Odp: Co to znaczy żyć?

Shini, do chuja, ty nic nie musisz odrabiać. Szwagier musi cie puścić na terapie, ma ci zapłacić za twoją nieobecność i nie ma tu on nic do gadania.

1,008 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2024-12-27 18:35:30)

Odp: Co to znaczy żyć?

Pogadałem ze szwagrem na temat terminu terapii i powiedział, że na luzie mogę w te poniedziałki zaczynać pracę później. Nie było się czym martwić.

A teraz trochę inna kwestia. Ostatnio zauważyłem, że konkretne okresy czasowe takie jak święta są najgorsze. Duży zalew negatywnych myśli, samoocena i poczucie własnej wartości znów szorowały po dnie, a najgorsze, że jeszcze będzie Sylwester, który z pewnością będzie najtrudniejszy do przetrwania. Już nawet wśród rodziny czuje się niepasujący i jak totalny przegryw. Do tego jeszcze cały czas mam w głowie sytuację sprzed tygodnia, którą opiszę poniżej.

Byłem u fryzjera, jak zawsze się pogadało. Gość jest mega w porządku i na prawdę dobry fryzjer. Mamy stosunki bardziej koleżeńskie niż klient i usługodawca. Jak był młodszy to był typowym imprezowiczem, który korzystał z życia ile tylko mógł, miał mnóstwo koleżanek i różnych relacji z nimi. Jego reakcja na to, że ja nie mam i nie miałem wcześniej dziewczyny była podobna jak każdego innego kto się o tym dowiadywał czyli najpierw zbierał szczękę z podłogi, a potem zaczął mi doradzać. To wyglądało trochę jak w tym memie:

https://i1.jbzd.com.pl/contents/2024/05/normal/6CoELRzJjgBaPhRIghr4Iu1mrBRTCgxM.png

On nie jest jakimś ultra chadem ale wygląda całkiem nieźle, jako fryzjer potrafi o siebie dbać i co najważniejsze ma włosy. Najbardziej w tej całej rozmowie dowaliły mi dwie kwestie. Po pierwsze jak powiedział, że dziewczyna NIGDY nie zagada pierwsza, choćby nie mogła oderwać od faceta wzroku i tak będzie czekać aż to on zagada i dodał, że właśnie to, że facet nie zagadaje w większości przypadków jest jedyną przyczyną jego samotności. On mówił o tym tak luźno, tak naturalnie jakby to było dla niego równie proste co oddychanie. Po drugie powiedział, że gdybyśmy się poznali 10 lat wcześniej kiedy jeszcze był singlem to by mnie przeciągnął po całej Warszawie i na luzie by mi kogoś znalazł. Znowu te 10 lat, ze wszystkim jestem spóźniony o 10 lat.

1,009 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-27 23:33:27)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

(...) Do tego jeszcze cały czas mam w głowie sytuację sprzed tygodnia, którą opiszę poniżej.

Byłem u fryzjera, jak zawsze się pogadało. Gość jest mega w porządku i na prawdę dobry fryzjer. Mamy stosunki bardziej koleżeńskie niż klient i usługodawca. Jak był młodszy to był typowym imprezowiczem, który korzystał z życia ile tylko mógł, miał mnóstwo koleżanek i różnych relacji z nimi. Jego reakcja na to, że ja nie mam i nie miałem wcześniej dziewczyny była podobna jak każdego innego kto się o tym dowiadywał czyli najpierw zbierał szczękę z podłogi, a potem zaczął mi doradzać. To wyglądało trochę jak w tym memie:

[...]

On nie jest jakimś ultra chadem ale wygląda całkiem nieźle, jako fryzjer potrafi o siebie dbać i co najważniejsze ma włosy. Najbardziej w tej całej rozmowie dowaliły mi dwie kwestie. Po pierwsze jak powiedział, że dziewczyna NIGDY nie zagada pierwsza, choćby nie mogła oderwać od faceta wzroku i tak będzie czekać aż to on zagada i dodał, że właśnie to, że facet nie zagadaje w większości przypadków jest jedyną przyczyną jego samotności. On mówił o tym tak luźno, tak naturalnie jakby to było dla niego równie proste co oddychanie. Po drugie powiedział, że gdybyśmy się poznali 10 lat wcześniej kiedy jeszcze był singlem to by mnie przeciągnął po całej Warszawie i na luzie by mi kogoś znalazł. Znowu te 10 lat, ze wszystkim jestem spóźniony o 10 lat.

Chyba muszę się upewnić, bo trochę nie wierzę w to, co czytam - to Ci tak dowaliło, ta świadomość, że to jednak Ty musisz wykazać się inicjatywą, bo dziewczyny pierwsze nie zagadują? A to jest jakieś nowe odkrycie, bo do tej pory myślałeś inaczej? Czy może bardziej dobiła Cię świadomość, że 10 lat temu nie trafiłeś na fryzjera-swatkę, który mógłby za Ciebie odwalić tę robotę?

1,010 Ostatnio edytowany przez Dannyx88 (2024-12-27 21:51:11)

Odp: Co to znaczy żyć?

Oczywiście, że dziewczyny zagadują pierwsze czasami. To bzdura, że tak nie jest, może Ci sie zdażyć, że dziewczyna po prostu zaprosi Cie do siebie na wiadomo co lub po prostu na spotkanie typu randka. Obracając się w odpowiednim towarzystwie/pracy itp to nie jest nic dziwnego takie propozycje, siedząc w domu nie ma szans. Jednak będąc samotnym facetem nie ma na takie coś czekać tylko oczywiście działać samemu bo można się nie doczekać, lub takie coś od czasu do czasu traktować jako dodatek (będąc samotnym)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Pogadałem ze szwagrem na temat terminu terapii i powiedział, że na luzie mogę w te poniedziałki zaczynać pracę później. Nie było się czym martwić.

A teraz trochę inna kwestia. Ostatnio zauważyłem, że konkretne okresy czasowe takie jak święta są najgorsze. Duży zalew negatywnych myśli, samoocena i poczucie własnej wartości znów szorowały po dnie, a najgorsze, że jeszcze będzie Sylwester, który z pewnością będzie najtrudniejszy do przetrwania. Już nawet wśród rodziny czuje się niepasujący i jak totalny przegryw. Do tego jeszcze cały czas mam w głowie sytuację sprzed tygodnia, którą opiszę poniżej.

Byłem u fryzjera, jak zawsze się pogadało. Gość jest mega w porządku i na prawdę dobry fryzjer. Mamy stosunki bardziej koleżeńskie niż klient i usługodawca. Jak był młodszy to był typowym imprezowiczem, który korzystał z życia ile tylko mógł, miał mnóstwo koleżanek i różnych relacji z nimi. Jego reakcja na to, że ja nie mam i nie miałem wcześniej dziewczyny była podobna jak każdego innego kto się o tym dowiadywał czyli najpierw zbierał szczękę z podłogi, a potem zaczął mi doradzać. To wyglądało trochę jak w tym memie:

https://i1.jbzd.com.pl/contents/2024/05/normal/6CoELRzJjgBaPhRIghr4Iu1mrBRTCgxM.png

On nie jest jakimś ultra chadem ale wygląda całkiem nieźle, jako fryzjer potrafi o siebie dbać i co najważniejsze ma włosy. Najbardziej w tej całej rozmowie dowaliły mi dwie kwestie. Po pierwsze jak powiedział, że dziewczyna NIGDY nie zagada pierwsza, choćby nie mogła oderwać od faceta wzroku i tak będzie czekać aż to on zagada i dodał, że właśnie to, że facet nie zagadaje w większości przypadków jest jedyną przyczyną jego samotności. On mówił o tym tak luźno, tak naturalnie jakby to było dla niego równie proste co oddychanie. Po drugie powiedział, że gdybyśmy się poznali 10 lat wcześniej kiedy jeszcze był singlem to by mnie przeciągnął po całej Warszawie i na luzie by mi kogoś znalazł. Znowu te 10 lat, ze wszystkim jestem spóźniony o 10 lat.

Jaki ty jesteś człowieku głupi i ograniczony aż dziwne że tacy ludzie wgle funkcjonują, może 80 lat wstecz było coś takiego że niby dżentelmeni zagadują pierwsi, ale dziś to zupełnie nie funkcjonuje nawet mojej siostry 16 letnia córka zagadała pierwsza do chłopaka co jej się podobał, wy na swoje życiowe niepowodzenie szukacie totalnie odjechanych wymówek, często w rodzinach babcie albo ciocie mówią do swoich wnuków lub chrześniaków " taaaki przystojny a dziewczyny nie ma" i ty byś Shini w to uwierzył.

1,012

Odp: Co to znaczy żyć?

A pisał tu niedawno jakiś młody meżczyzna, że jakaś dziewczyna pierwsza do niego zagadała, w empiku chyba. A czekaj..to Ty to napisałeś!

1,013

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Chyba muszę się upewnić, bo trochę nie wierzę w to, co czytam - to Ci tak dowaliło, ta świadomość, że to jednak Ty musisz wykazać się inicjatywą, bo dziewczyny pierwsze nie zagadują? A to jest jakieś nowe odkrycie, bo do tej pory myślałeś inaczej? Czy może bardziej dobiła Cię świadomość, że 10 lat temu nie trafiłeś na fryzjera-swatkę, który mógłby za Ciebie odwalić tę robotę?

To drugie, gdybym go poznał te 10 lat temu teraz życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. To kolejny przykład spóźnienia o 10 lat.

Dannyx88 napisał/a:

Oczywiście, że dziewczyny zagadują pierwsze czasami. To bzdura, że tak nie jest, może Ci sie zdażyć, że dziewczyna po prostu zaprosi Cie do siebie na wiadomo co lub po prostu na spotkanie typu randka. Obracając się w odpowiednim towarzystwie/pracy itp to nie jest nic dziwnego takie propozycje, siedząc w domu nie ma szans. Jednak będąc samotnym facetem nie ma na takie coś czekać tylko oczywiście działać samemu bo można się nie doczekać, lub takie coś od czasu do czasu traktować jako dodatek (będąc samotnym)

To, że dziewczyna po prostu coś powie jako pierwsza okazuje się nie aż tak niezwykłe jak do niedawna sądziłem, sam się o tym przekonałem tą akcją w Empiku. Ale żeby to dziewczyna pierwsza zaprosiła na randkę czy w ogóle zagadała w celu nawiązania głębszej relacji to jeszcze nie słyszałem. Nigdy też nie słyszałem by jakikolwiek znajomy mi facet został gdzieś zaproszony przez dziewczynę nie licząc rodziny lub relacji typowo koleżeńskich.

Lunka86 napisał/a:

A pisał tu niedawno jakiś młody meżczyzna, że jakaś dziewczyna pierwsza do niego zagadała, w empiku chyba. A czekaj..to Ty to napisałeś!

Pisałem i co w związku z tym? To była zwykła rozmowa na temat notesów i kalendarzy trwająca nie dłużej niż 5 min. Tu nie było żadnych sygnałów czy podtekstów wskazujących na chęć rozwijania czy nawet podtrzymania tej rozmowy. Fryzjer raczej miał na myśli coś innego.

1,014

Odp: Co to znaczy żyć?

Mowa była o zagadaniu dziewczyny do chłopaka, więc ci przypomniałam, że dziewczyna do ciebie zagadała, tak sama z siebie. Czyli może się zdarzyć. Ale ty widzę masz na wszystko odpowiedź, żeby jakoś wybrnąć. Myślisz, że dziewczyna do ciebie podejdzie i od razu zaprosi na randkę? Czy może zacznie gadać najpierw o czymś zwyczajnym? Zresztą nie ważne. I tak znajdziesz na to odpowiedź.

1,015

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

To drugie, gdybym go poznał te 10 lat temu teraz życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. To kolejny przykład spóźnienia o 10 lat.

Gdyby miało wyglądać inaczej, to spotkałbyś go te 10 lat temu, a nie teraz. Nie bierzesz też pod uwagę, że kiedy ów fryzjer był na tamtym etapie swojego życia, to być może byłbyś dla niego przezroczysty jako kumpel, bo wydajecie się kompletnie nei nadawać na tych samych falach.
Kolejna kwestia - skąd wiesz, że w ten sposób udałoby Ci się poznać wartościową (i zainteresowaną Tobą!) dziewczynę, zwłaszcza że sam deklarujesz, że przez całe Twoje życie tylko jedna tak naprawdę i w pełni zwróciła Twoją uwagę.
Jednym słowem Ty po prostu kochasz się umartwiać i zamiast skupić na tym, co tu i teraz możesz zrobić, żeby poprawić swoją sytuację, wolisz roztrząsać, że gdyby dziesięć lat temu... Toż to absurd!

1,016

Odp: Co to znaczy żyć?
Lunka86 napisał/a:

Mowa była o zagadaniu dziewczyny do chłopaka, więc ci przypomniałam, że dziewczyna do ciebie zagadała, tak sama z siebie. Czyli może się zdarzyć. Ale ty widzę masz na wszystko odpowiedź, żeby jakoś wybrnąć. Myślisz, że dziewczyna do ciebie podejdzie i od razu zaprosi na randkę? Czy może zacznie gadać najpierw o czymś zwyczajnym? Zresztą nie ważne. I tak znajdziesz na to odpowiedź.

No zagadała i co dalej? To nie miało żadnego znaczenia poza jednym malutkim faktem, że sam się przekonałem, że to w ogóle możliwe. To niczego nie zmieniło. Nie od razu na randkę ale gdyby zechciała podtrzymać rozmowę dłużej niż 5 min albo gdyby powiedziała coś w stylu "Fajnie nam się gada, może pójdziemy na kawę tu w galerii i pogadamy dalej". Najpierw miałbym reakcję podobną do każdego kto się dowiaduje, że jeszcze nie miałem dziewczyny czyli musiałbym zebrać szczękę z podłogi, a potem gdyby mi się podobała z wyglądu od razu bym się zgodził no chyba, że bym się gdzieś śpieszył wtedy bym zapytał o numer telefonu.   

Priscilla napisał/a:

Gdyby miało wyglądać inaczej, to spotkałbyś go te 10 lat temu, a nie teraz. Nie bierzesz też pod uwagę, że kiedy ów fryzjer był na tamtym etapie swojego życia, to być może byłbyś dla niego przezroczysty jako kumpel, bo wydajecie się kompletnie nei nadawać na tych samych falach.
Kolejna kwestia - skąd wiesz, że w ten sposób udałoby Ci się poznać wartościową (i zainteresowaną Tobą!) dziewczynę, zwłaszcza że sam deklarujesz, że przez całe Twoje życie tylko jedna tak naprawdę i w pełni zwróciła Twoją uwagę.
Jednym słowem Ty po prostu kochasz się umartwiać i zamiast skupić na tym, co tu i teraz możesz zrobić, żeby poprawić swoją sytuację, wolisz roztrząsać, że gdyby dziesięć lat temu... Toż to absurd!

To możliwe i tego wykluczyć nie można ale możliwe też, że jednak już wtedy całkiem dobrze byśmy się dogadali, tego już się nie dowiemy. Kto powiedział o poznaniu wtedy wartościowej dziewczyny? Ja miałem na myśli samo doświadczenie w kontaktach z innymi ludźmi, już nawet nie tylko z dziewczynami. Możliwe, że dzięki temu teraz nie miałbym takiego lęku i paraliżu na sam widok podobającej mi się dziewczyny. Może dzięki niemu teraz miałbym nawet nie lepsze ale w ogóle jakiekolwiek umiejętności społeczne dzięki czemu mógłbym mieć więcej znajomych i możliwości poznawania ich dalszych znajomych co z kolei znacząco by zwiększyło szanse spotkania więcej niż jednej dziewczyny, która by zwróciła moją uwagę.

Teraz bardzo niewiele mogę zrobić bo czuje się zbyt bezradnie, mam za niską samoocenę i za dużo lęków, które nie pozwalają na podjęcie jakichkolwiek działań. Sam tego nie ogarnę więc chyba jedyne co pozostaje to spróbować kolejnej terapii.

1,017

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Kto powiedział o poznaniu wtedy wartościowej dziewczyny? Ja miałem na myśli samo doświadczenie w kontaktach z innymi ludźmi, już nawet nie tylko z dziewczynami. Możliwe, że dzięki temu teraz nie miałbym takiego lęku i paraliżu na sam widok podobającej mi się dziewczyny. Może dzięki niemu teraz miałbym nawet nie lepsze ale w ogóle jakiekolwiek umiejętności społeczne dzięki czemu mógłbym mieć więcej znajomych i możliwości poznawania ich dalszych znajomych co z kolei znacząco by zwiększyło szanse spotkania więcej niż jednej dziewczyny, która by zwróciła moją uwagę.

Tak, to prawda, że te doświadczenia mogłyby przełożyć się na to, jaką osobą jesteś dzisiaj.
Mimo wszystko spróbuj cofnąć się o te dziesięć lat i przypomnij sobie, kim wtedy byłeś i czy taki imprezujący fryzjer dla Ciebie z kolei mógł być materiałem na kumpla? Czułbyś się w jego towarzystwie dobrze i w takich sytuacjach? Bo można sobie gdybać, a prawda jest taka, że tak jak Ty być może nie stanowiłbyś dla niego materiału na kumpla, z którym chciałby włóczyć się po klubach, tak i Ty wcale nie czułbyś się dobrze w takim towarzystwie i okolicznościach.
Dążę do tego, że dziś nie jesteś w stanie ocenić, czy to mogła być Twoja szansa, a tym samym nie ma sensu tego roztrząsać, a tym bardziej rozczulać się, że to się nie zadziało.

Swoją drogą, gdyby jemu na serio na sercu leżał Twój los, to przecież nawet dzisiaj mógłby Cię z kimś zapoznać, do tego fakt bycia zajętym nie stanowi żadnej przeszkody.

1,018

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Tak, to prawda, że te doświadczenia mogłyby przełożyć się na to, jaką osobą jesteś dzisiaj.
Mimo wszystko spróbuj cofnąć się o te dziesięć lat i przypomnij sobie, kim wtedy byłeś i czy taki imprezujący fryzjer dla Ciebie z kolei mógł być materiałem na kumpla? Czułbyś się w jego towarzystwie dobrze i w takich sytuacjach? Bo można sobie gdybać, a prawda jest taka, że tak jak Ty być może nie stanowiłbyś dla niego materiału na kumpla, z którym chciałby włóczyć się po klubach, tak i Ty wcale nie czułbyś się dobrze w takim towarzystwie i okolicznościach.
Dążę do tego, że dziś nie jesteś w stanie ocenić, czy to mogła być Twoja szansa, a tym samym nie ma sensu tego roztrząsać, a tym bardziej rozczulać się, że to się nie zadziało.

Swoją drogą, gdyby jemu na serio na sercu leżał Twój los, to przecież nawet dzisiaj mógłby Cię z kimś zapoznać, do tego fakt bycia zajętym nie stanowi żadnej przeszkody.

Pewnie nie ale jedno wiem na pewno. Gdybym wtedy wiedział to co teraz to zmusiłbym się do takiego towarzystwa choćbym bardzo tego nie lubił. Jeśli to byłby jedyny sposób by nabyć umiejętności społecznych, obycia wśród ludzi czy nawet doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną to stres i dyskomfort nie były wysoką ceną, w końcu teraz też cały czas jestem zestresowany. Nie chodzi o to, że to nie zadziałało tylko, że potencjalna możliwość by tego chociaż spróbować dawno przepadła.

On ma teraz 40 lat, żonę i dziecko, jego koleżanki z tamtych lat też już mają rodziny, a większość lokali po jakich chodził pewnie już nie istnieje. Teraz jego imprezowanie kończy się na pracy 12h dziennie i opiece nad dzieckiem. Sam mówi, że nawet jakby chciał gdzieś wyjść to nie ma na ani chwili czasu.

1,019 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-01-03 17:31:33)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

No zagadała i co dalej?

Flirt to gra dla dwojga. Jak nie potrafisz pociągnąć konwersacji w sposób ciekawy dla dziewczyny zainteresowanej tobą już na starcie, to czyja to wina?



Priscilla napisał/a:

Mimo wszystko spróbuj cofnąć się o te dziesięć lat i przypomnij sobie, kim wtedy byłeś i czy taki imprezujący fryzjer dla Ciebie z kolei mógł być materiałem na kumpla?


Ale przecież to już było - miał przecież koleżanki, które jeździły imprezować do stolicy. Jak dociekaliśmy czemu się z nimi nie zakumplował i czemu też nie jeździł to jego wykrętem były wieczne problemy gastryczne i nieustający tumiwisizm, bo o czym miałby pogadać z ludźmi zainteresowanymi imprezowaniem z płcią przeciwną?



Shinigami napisał/a:

Gdybym wtedy wiedział to co teraz to zmusiłbym się do takiego towarzystwa choćbym bardzo tego nie lubił. Jeśli to byłby jedyny sposób by nabyć umiejętności społecznych, obycia wśród ludzi czy nawet doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną to stres i dyskomfort nie były wysoką ceną, w końcu teraz też cały czas jestem zestresowany.

Typowe pierdololo spod znaku "gdybym wiedział, że się wypierdolę to bym się położył".

Teraz wiesz. I wciąż jesteś na tyle młody, aby imprezować ze studenciakami i na tyle dorosły, że masz pracę na etacie i stałe dochody. I co? Dalej siedzisz z założonymi rękami czekając na mannę z nieba, aż magicznie ktoś rozwiąże za ciebie wszystkie twoje problemy.

1,020

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Mimo wszystko spróbuj cofnąć się o te dziesięć lat i przypomnij sobie, kim wtedy byłeś i czy taki imprezujący fryzjer dla Ciebie z kolei mógł być materiałem na kumpla?


Ale przecież to już było - miał przecież koleżanki, które jeździły imprezować do stolicy. Jak dociekaliśmy czemu się z nimi nie zakumplował i czemu też nie jeździł to jego wykrętem były wieczne problemy gastryczne i nieustający tumiwisizm, bo o czym miałby pogadać z ludźmi zainteresowanymi imprezowaniem z płcią przeciwną?

Ja to wiem, ale Shini z sobie tylko znanego powodu wydaje się snuć fałszywe teorie, zupełnie nie biorąc przy tym pod uwagę, że nawet gdyby taką osobę w tamtym okresie życia spotkał na swojej drodze, to to by i tak niczego nie zmieniło, bo sam prawdopodobnie nie byłby zainteresowany jej towarzystwem.

Jack Sparrow napisał/a:

Teraz wiesz. I wciąż jesteś na tyle młody, aby imprezować ze studenciakami i na tyle dorosły, że masz pracę na etacie i stałe dochody. I co? Dalej siedzisz z założonymi rękami czekając na mannę z nieba, aż magicznie ktoś rozwiąże za ciebie wszystkie twoje problemy.

Widzę to tak samo. Zasłania się brakiem wiedzy na tamtym etapie życia, a choć teraz już ją posiada, to nic z tym nie robi, czekając na cud, który raczej nie ma prawa się wydarzyć.

1,021

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:

Shini z sobie tylko znanego powodu wydaje się snuć fałszywe teorie, zupełnie nie biorąc przy tym pod uwagę, że nawet gdyby taką osobę w tamtym okresie życia spotkał na swojej drodze, to to by i tak niczego nie zmieniło, bo sam prawdopodobnie nie byłby zainteresowany jej towarzystwem.


Nie wiem co miało na celu zarzucanie biednego fryzjera tak osobistymi wynurzeniami.

Zacznijmy od tego, że w takiej rozmowie jakikolwiek usługodawca nie jest w stanie powiedzieć nic innego. Bo i co miałby powiedzieć, aby nie urazić klienta? O ile nie była to jakaś sieciówka, a pojedynczy, niewielki salon to 90% marketingu opiera się na reklamie szeptanej, poleceniach i generalnie kompetencjach miękkich. Po prostu trzeba być miłym, ciepłym, życzliwym i pełnym pokrzepiającego zrozumienia.



Swoją drogą to nie jest tak, że Shini jest takim biednym misiem. Taki dobry chłopak, odrobinę wystraszony życiem, troszku skrzywdzony przez mamusię (te teorie kompletnie do mnie nie przemawiają - to tylko kolejne wymówki)) i tylko czeka na dziewczynę, która dostrzeże drzemiący w nim potencjał. A tak serio - jakim trzeba być człowiekiem (jak bardzo wyalienowanym gburem), aby absolutnie NIKT nie chciał cię zabrać ze sobą na imprezkę w wieku licealno-studenckim? Jakim trzeba być człowiekiem, aby absolutnie nikt nie chciał cię wyswatać? Jakim trzeba być człowiekiem, aby zniechęcić do siebie wszystkich po kolei? Wystarczyło, że Shini otworzył usta i dziewczyna, która sama go zaczepiła od razu straciła zainteresowanie. A do tego to już trzeba być naprawdę zdolnym. To samo z jego koleżanką z tych eventów anime/fantastyki. Zawsze zajęta i żadna z jej koleżanek nie jest singielką? Jaaaassssnnnneeeeeee.

1,022

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Jakim trzeba być człowiekiem, aby absolutnie nikt nie chciał cię wyswatać?

Swatanie to cringe.

https://ih1.redbubble.net/image.6946587 … f8.u3.webp

1,023

Odp: Co to znaczy żyć?

Nie o takim swataniu pisałem. Chodzi o normalną sytuację życiową, kiedy ktoś jest sam i szuka singielki, to normalną kwestią jest, że przyjaciele/koleżanki/znajomi dają ci namiary do kogoś fajnego/ciekawego/wartego uwagi, kto też szuka. Dziwnym trafem jak Shini pytał o to znajomej, to niby wszystkie jej koleżanki były zajęte. To bujda na resorach. Zawsze znajdzie się ktoś w podobnej sytuacji. Ale jak nie ty sam się alienujesz, a alienują ciebie pozostali z twojego otoczenia, to jest to jednoznaczny sygnał, że problem jest w tobie. Nie w innych.

1,024

Odp: Co to znaczy żyć?

Dajesz rady z perspektywy 40 letnie faceta w wieloletnim małżeństwie, który pracuje z ludzmi.
Dla ciebie jest oczywiste że gdybyś poznał fajnego faceta w wieku 30 lat to byś mu dał namiary. Ale dla większości polaków taka postawa jest obca.
Jak ta laska jest młoda i ma mentalność taką jak Shini to pewnie nawet własnej matce zakupów nie wniesie a co dopiero swatanie i to jakieś efektywne, nie takie jak w memach.

Strasznie dużo teoretyzujesz tylko żeby dowalić kolesiowi.

1,025

Odp: Co to znaczy żyć?

Dla większości Polaków taka postawa jest obca?

No nie bardzo. A jak sama zauważyłaś - pracuję z ludźmi. W wieku Shiniego również.


To jest dość uniwersalne, że z fajnymi ludźmi chcemy spędzać czas, że chcemy ich mieć w swoim towarzystwie i że chcemy ich poznać lepiej. I tak - od dziewczyn w wieku Shiniego też okazjonalnie zdarza mi się usłyszeć, że jakby co to ona ma fajne koleżanki-singielki. Owszem, to tylko kilka razy w roku. Ale nie wydaje mi się, aby to aż tak super rzadkie i niespotykane zachowanie było, bo żadne ze mnie bożyszcze, aby aż takie reakcje zachwytu wywoływać jak celebryci. Jestem po prostu gadułą o wysportowanej sylwetce i to wszystko.


Targi tego typu po to są - żeby poznawać ludzi, innych pasjonatów oraz poszerzać kontakty biznesowe w branży. To jest idea i cel targów.

1,026 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-01-11 00:00:04)

Odp: Co to znaczy żyć?

A czym się właściwie zajmujesz?

1,027 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-01-11 00:58:01)

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:

Nie o takim swataniu pisałem. Chodzi o normalną sytuację życiową, kiedy ktoś jest sam i szuka singielki, to normalną kwestią jest, że przyjaciele/koleżanki/znajomi dają ci namiary do kogoś fajnego/ciekawego/wartego uwagi, kto też szuka.

Dla mnie musi być spełniony jeden podstawowy warunek: oboje muszą być fajni i za oboje mogę ręczyć, że już na starcie nie rozczarują tego drugiego. W żadnym innym wypadku nie zaryzykowałabym takich "swatów", czyli fajnemu chłopakowi nie podsunęłabym problematycznej dziewczyny i odwrotnie. Taką mam zasadę.

Oczywiście, że to nie jest tak, że zapoznanym przeze mnie znajomym zawsze wychodzi, bo związek to coś więcej niż "bycie fajnym" zdaniem osób trzecich (w tym przypadku moim), ale wyszły z tego dwie życiowe pary, a reszta przynajmniej miło spędziła ze sobą trochę czasu.

1,028

Odp: Co to znaczy żyć?

Aktualizacja wątku

Doczekałem się rozpoczęcia terapii. Pierwsze spotkanie było w porządku, jak na razie zapowiada się dobrze. Terapeutka wydaje się kompetentna, tak jakby widać po niej doświadczenie. Opowiedziałem najwięcej ile mogłem ale jedno spotkanie to o wiele za mało by opowiedzieć wszystko. Byłem też u psychiatry, dostałem kolejną dawkę leków i pochwałę za postęp w postaci pójścia na terapię. Wracając do terapii już na pierwszym spotkaniu doszliśmy do ciekawej kwestii. Terapeutka zapytała jakie mam relacje z rodziną. Bez wahania powiedziałem, że dobre, jej odpowiedź mnie zaskoczyła. Powiedziała, że jestem całkowicie podporządkowany rodzinie, zarówno rodzicom jak i szwagrowi, i że to nie są dobre relacje. Zapytała mnie o coś nad czym nigdy się nawet nie zastanawiałem. "Jaka jest Pana funkcja w rodzinie?". Po namyśle wyszło, że jestem od czarnej roboty, na posyłki, do dawania kasy kiedy pojawi się jakiś niespodziewany wydatek itp. To zawsze było dla mnie tak oczywiste, że nawet nie myślałem, że tak nie wyglądają dobre relacje. Z pracą zadziałał ten sam schemat, przyzwyczaiłem się do niej i po prostu robię już nie zastanawiając się nad tym czy ja lubię czy nie ani czy ona w ogóle na sens dla mojego obecnego życia. Terapeutka powtórzyła też jedną rzecz, o której powiedziała poprzednia terapeutka. Powiedziała, że najbardziej niepokojące we mnie jest to, że się nie wkurzam, że nie denerwuje mnie to czego się właśnie dowiedziałem.

1,029

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Aktualizacja wątku

Powiedziała, że najbardziej niepokojące we mnie jest to, że się nie wkurzam, że nie denerwuje mnie to czego się właśnie dowiedziałem.

A mnie to nie dziwi. Twój strach przed nieznanym - przed zmianą pracy i wyprowadzką z domu jest tak wielki, że to bagienko, które masz w domu i w pracy jest tak naprawdę dla Ciebie "bezpieczną przystanią".

1,030

Odp: Co to znaczy żyć?
123qwerty123 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Powiedziała, że najbardziej niepokojące we mnie jest to, że się nie wkurzam, że nie denerwuje mnie to czego się właśnie dowiedziałem.

A mnie to nie dziwi. Twój strach przed nieznanym - przed zmianą pracy i wyprowadzką z domu jest tak wielki, że to bagienko, które masz w domu i w pracy jest tak naprawdę dla Ciebie "bezpieczną przystanią".

Dodałabym, że słowa terapeutki mogły nawet zostać przyjęte z pewnego rodzaju zadowoleniem. W końcu Shiniemu jest dobrze w roli ofiary, a to co usłyszał tylko utwierdza go w przekonaniu, że nią jest.

1,031 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-02-20 19:30:56)

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Powiedziała, że najbardziej niepokojące we mnie jest to, że się nie wkurzam, że nie denerwuje mnie to czego się właśnie dowiedziałem.

A mnie to nie dziwi. Twój strach przed nieznanym - przed zmianą pracy i wyprowadzką z domu jest tak wielki, że to bagienko, które masz w domu i w pracy jest tak naprawdę dla Ciebie "bezpieczną przystanią".

Dodałabym, że słowa terapeutki mogły nawet zostać przyjęte z pewnego rodzaju zadowoleniem. W końcu Shiniemu jest dobrze w roli ofiary, a to co usłyszał tylko utwierdza go w przekonaniu, że nią jest.

Shini czas dostrzec to, wyjsc ze schematu,  uwolnić zlosc i napisać: przestańcie mi tu pierd...lic barany! Stado mądralińskich się znalazło. No wkurz się troche. Ulżyj sobie

1,032

Odp: Co to znaczy żyć?

Dla mnie najważniejsze, że doczekałem się tej terapii i może dzięki niej się uda zrobić jakiś krok na przód. Czy według was terapeutka powinna powiedzieć coś innego? Po to jest ta terapia, by próbować wyjść z roli ofiary, ze strefy komfortu.

Chodzi właśnie o to, że ja nie czuję żadnej złości. To nie to, że ją tłumię tylko po prostu jej nie ma. Jestem tak przyzwyczajony do tego, że ktoś mnie zniechęca czy szydzi z moich małych starań, że niespecjalnie mnie to rusza.

1,033

Odp: Co to znaczy żyć?

Czytam sobie ostatnio Style charakterów Johnsona i Ty Shini to jesteś 100% osobowość masochistyczna:

Osobowość masochistyczna według Stephena Johnsona jest związana z głębokim przekonaniem, że cierpienie i poświęcenie są konieczne do uzyskania miłości oraz akceptacji. Johnson opisuje tę strukturę osobowości jako wynik wczesnych doświadczeń wychowawczych, w których dziecko było nagradzane za uległość, cierpienie i rezygnację z własnych potrzeb, a jednocześnie karane za wyrażanie niezależności i sprzeciwu. 

### **Cechy osobowości masochistycznej według Johnsona**:
1. **Samopoświęcenie** – skłonność do rezygnowania z własnych potrzeb na rzecz innych, często kosztem własnego dobrostanu. 
2. **Tłumiona złość** – osoba masochistyczna nie pozwala sobie na otwarte wyrażanie gniewu, ponieważ boi się odrzucenia lub kary. Złość może być przekształcana w autoagresję. 
3. **Przywiązanie do cierpienia** – przekonanie, że ból, upokorzenie lub trudności są niezbędne do bycia akceptowanym i kochanym. 
4. **Poczucie winy** – skłonność do obwiniania się za własne niepowodzenia oraz unikania przyjemności, które mogą być postrzegane jako „niezasłużone”. 
5. **Trudność w przyjmowaniu pomocy** – osoby masochistyczne często nie pozwalają sobie na wsparcie ze strony innych, uważając, że muszą radzić sobie same. 
6. **Unikanie sukcesu i samorealizacji** – lęk przed powodzeniem, ponieważ może ono prowadzić do konfliktu z wewnętrznym przekonaniem, że „dobre życie” jest nieosiągalne bez cierpienia. 
7. **Wchodzenie w toksyczne relacje** – skłonność do wiązania się z osobami dominującymi lub wykorzystującymi, co potwierdza ich przekonanie o własnej bezwartościowości. 

Według Johnsona osobowość masochistyczna rozwija się w wyniku wczesnych doświadczeń, w których dziecko było poddawane nadmiernej kontroli i uczone, że jego wartość zależy od cierpliwego znoszenia trudności. Terapia tej osobowości koncentruje się na uświadomieniu destrukcyjnych wzorców, nauce stawiania granic i pozwoleniu sobie na doświadczanie przyjemności bez poczucia winy.

1,034

Odp: Co to znaczy żyć?
Foxterier napisał/a:

Czytam sobie ostatnio Style charakterów Johnsona i Ty Shini to jesteś 100% osobowość masochistyczna:

Osobowość masochistyczna według Stephena Johnsona jest związana z głębokim przekonaniem, że cierpienie i poświęcenie są konieczne do uzyskania miłości oraz akceptacji. Johnson opisuje tę strukturę osobowości jako wynik wczesnych doświadczeń wychowawczych, w których dziecko było nagradzane za uległość, cierpienie i rezygnację z własnych potrzeb, a jednocześnie karane za wyrażanie niezależności i sprzeciwu. 

### **Cechy osobowości masochistycznej według Johnsona**:
1. **Samopoświęcenie** – skłonność do rezygnowania z własnych potrzeb na rzecz innych, często kosztem własnego dobrostanu. 
2. **Tłumiona złość** – osoba masochistyczna nie pozwala sobie na otwarte wyrażanie gniewu, ponieważ boi się odrzucenia lub kary. Złość może być przekształcana w autoagresję. 
3. **Przywiązanie do cierpienia** – przekonanie, że ból, upokorzenie lub trudności są niezbędne do bycia akceptowanym i kochanym. 
4. **Poczucie winy** – skłonność do obwiniania się za własne niepowodzenia oraz unikania przyjemności, które mogą być postrzegane jako „niezasłużone”. 
5. **Trudność w przyjmowaniu pomocy** – osoby masochistyczne często nie pozwalają sobie na wsparcie ze strony innych, uważając, że muszą radzić sobie same. 
6. **Unikanie sukcesu i samorealizacji** – lęk przed powodzeniem, ponieważ może ono prowadzić do konfliktu z wewnętrznym przekonaniem, że „dobre życie” jest nieosiągalne bez cierpienia. 
7. **Wchodzenie w toksyczne relacje** – skłonność do wiązania się z osobami dominującymi lub wykorzystującymi, co potwierdza ich przekonanie o własnej bezwartościowości. 

Według Johnsona osobowość masochistyczna rozwija się w wyniku wczesnych doświadczeń, w których dziecko było poddawane nadmiernej kontroli i uczone, że jego wartość zależy od cierpliwego znoszenia trudności. Terapia tej osobowości koncentruje się na uświadomieniu destrukcyjnych wzorców, nauce stawiania granic i pozwoleniu sobie na doświadczanie przyjemności bez poczucia winy.

O tym jeszcze nie wiedziałem, dzięki. Temat do omówienia na terapii, każdy punkt poza 7 się zgadza. Zrozumiałem też czemu we wszelkich treściach +18 najbardziej mi się podoba kobieca dominacja ale taka lekka bez żadnego BDSM. Odkąd pamiętam miałem myśli typu: "Żeby ktoś miał dobrze", "Nie zasługuję na szczęście bo nie jestem idealny" albo "Muszę stać się nieporównywalnie lepszy od innych by być traktowany na równym poziomie". Przyjmowania pomocy też unikałem jak tylko mogłem. Wolałem żeby coś się nie udało niż żeby ktoś mi pomagał. Sam się dziwię, że jeszcze nie wylądowałem w żadnym toksycznym związku. Teraz to wszystko składa się w całość.

1,035

Odp: Co to znaczy żyć?

A 7 to nie będzie Twój szwagier lub mamusia która Cię trzyma pod spódnicą?

To jedno z najtrudniejszych zaburzeń do leczenia bo cała siła pacjenta idzie ku udowodnieniu światu że mu się nie da pomóc zamiast na faktyczną próbę pomocy sobie.

1,036 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-02-21 22:28:07)

Odp: Co to znaczy żyć?

Bardzo niepokojące jest to że po godzinie rozmowy terapeutka odkryła twoje najsłabsze strony i wybrała cały kształt i bieg waszych spotkań.
Myślę że warto omówić wszystkie aspekty twojego życia. Fascynacje anime, obsesje na punkcie szukania partnerki, dziwne realcje z forumowiczami, to że nie jeżdzisz busem bo boisz się korzystać z łazienki, alienacja w szkole i przemoc. Poruszyć jak najwięcej jak najbardziej zróznicowanych tematów o sobie. Nie tylko rzeczy negatywne ale też to z czego jesteś zadowolony, coś o swoich hobby, o siłowni i sztukach walki, o kolegach których tam masz. Możesz tez spytac ją o jej doświadczenie, w jakim wieku są jej pacjenci, czy kobiety czy mężczyźni, jak długo pracuje w tym zawodzie, gdzie kończyła studia itp itd. Generalnie nie "zakochiwać się" w niej od pierwszego spotkania. Traktowć ją jak obcą osobę która ma płacone za poprawę twojego życia psychocznego a nie przyjaciółkę powierniczkę. Warto też zadawać pytania i robić check na kilku pierwszych spotkaniach. Przykładowo zapytac, czy terapeutka przemyślala twoje relacje z pracodawcą i zobaczyć czy wogóle przygotowała się do waszego spotkania i jeszcze pamięta że twój pracodawca to twój szwagier. Albo co sądzi o tym co mówiła na poprzednim spotkaniu i zobaczyć czy wogóle pamięta swoją błyskawiczną diagnoze, czy może działa jak nasi forumowicze, którzy strzelają pomyslami jak z karabinu.

Z twojej perspektywy to intymne i unikalne spotkanie z kimś kto wreszcie skupia się tylko na tobie i analizuje każde twoje słowo. Z jej, jesteś jednym z kilkudziesięciu osób które widziała w tym tygodniu, nie planujesz samobója, nie jesteś bazdomny ani nie topich kotków w rzece, czyli dośc luźny i mało wymagający temat. A po pracy taki terapeuta też nie leci do materiałów dydaktycznych i nie robi sobie przypomnienia z kryteriów diagnostycznych tylko czasem idzie na piwo ze znajkomymi, albo z mężem planuje remont kuchni i nawet nie wspomni Shiniego, byc może też zapomni jak wygląda twoja twarz i na ulicy cię nie pozna bo widzieliście się tylko raz.

Polecam zobaczyć ten wątek: https://www.netkobiety.pl/t134632.html

Taki wygłodniały, osamotniony człowiek nie rozrózni terapeuty który wali masówkę od rzeczowego i sprawnego fachowca. W końcu ktoś go wysłuchał, w końcu jest w centrum uwagi, w końcu ktoś się nim interesuje, zadaje pytania. I człowiekowi może umknąc że ten terapeuta troszkę olewa swoją prace.

1,037

Odp: Co to znaczy żyć?
Foxterier napisał/a:

A 7 to nie będzie Twój szwagier lub mamusia która Cię trzyma pod spódnicą?

To jedno z najtrudniejszych zaburzeń do leczenia bo cała siła pacjenta idzie ku udowodnieniu światu że mu się nie da pomóc zamiast na faktyczną próbę pomocy sobie.

Nawet nie pomyślałem, że to może dotyczyć innych relacji niż typowo romantyczne. Patrząc w ten sposób faktycznie może tak być, szczególnie biorąc pod uwagę to co powiedziała terapeutka, że od zawsze wszystkim się podporządkowywałem. Powiedziała jeszcze coś takiego "Pan nigdy nie przeszedł okresu nastoletniego buntu".

Ciężko się nie zgodzić, to walka z samym sobą, z własnym umysłem, a takie są najtrudniejsze.

Smutna, dzięki za garść porad dotyczących terapii. Jest jeszcze dużo kwestii do omówienia, jedno spotkanie to o wiele za mało. O wszystkim co wymieniłaś zamierzam powiedzieć tylko jest tego tak dużo, że to potrwa. Po jednym spotkaniu ciężko cokolwiek powiedzieć na temat kompetencji i podejścia do pracy terapeutki. Na pewno muszę sobie zapisać żeby nie zapomnieć o kwestii najważniejszej. O tym, że poprzednią terapię zacząłem traktować jak spotkania towarzyskie.

W ogóle trochę o tym poczytałem i okazuje się, że jest to dość duży problem w przypadku osób podobnych do mnie. Tam co prawda mowa była stricte o incelach ale chodziło o to, że terapeuci widzieli, że ich pacjenci zaczynali ich traktować jak kolegów do wygadania się i mówili im, że zwykłe codzienne relacje z innymi ludźmi są bardzo ważne dla powodzenia terapii. Oni nie mieli tych relacji bo dosłownie nie mieli nikogo z kim mogliby nawet porozmawiać więc terapia była ich jedyną opcją na taką relację, a terapeuci nie wiedzieli co z tym zrobić.

1,038 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-02-22 08:56:36)

Odp: Co to znaczy żyć?

No mam nadzieje ze nie trafiłeś do jakiejś przeciętnej terapeutki. Najważniejsze żeby potrafiła trafnie zdiagnozować podstawowe problemy bo inaczej to będzie strzelanie ze ślepaków. Mam takie przeczucie ze u Ciebie jest tego tyle że bez wysiłku znajdzie się temat do pracy. Zeby tylko z tych 20 tematow ktore wskakują jej pewnie na tapetę potrafiła przesiać i znaleźć te podstawowe. Tak jak pisala Smutna staraj się trzymać rękę na pulsie.

A tak z innej beczki to życzę Ci sukcesu w pracy nad sobą. Szkoda ze do faceta nie trafiłeś ale ważne że coś zacząłeś z tym robić. Ze choc raz nie napisałeś "przecież to nie ma sensu bo....". Powodzenia

1,039

Odp: Co to znaczy żyć?
Priscilla napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Powiedziała, że najbardziej niepokojące we mnie jest to, że się nie wkurzam, że nie denerwuje mnie to czego się właśnie dowiedziałem.

A mnie to nie dziwi. Twój strach przed nieznanym - przed zmianą pracy i wyprowadzką z domu jest tak wielki, że to bagienko, które masz w domu i w pracy jest tak naprawdę dla Ciebie "bezpieczną przystanią".

Dodałabym, że słowa terapeutki mogły nawet zostać przyjęte z pewnego rodzaju zadowoleniem. W końcu Shiniemu jest dobrze w roli ofiary, a to co usłyszał tylko utwierdza go w przekonaniu, że nią jest.


Zacznijmy od tego, że Shini klasycznie nakłamał. Albo tu, na forum, albo terapeutce. Przecież jakiś czas temu rozpisywał się o problemach z agresją, na co bierze przecież leki od psychiatry wink

1,040

Odp: Co to znaczy żyć?
Jack Sparrow napisał/a:
Priscilla napisał/a:
123qwerty123 napisał/a:

A mnie to nie dziwi. Twój strach przed nieznanym - przed zmianą pracy i wyprowadzką z domu jest tak wielki, że to bagienko, które masz w domu i w pracy jest tak naprawdę dla Ciebie "bezpieczną przystanią".

Dodałabym, że słowa terapeutki mogły nawet zostać przyjęte z pewnego rodzaju zadowoleniem. W końcu Shiniemu jest dobrze w roli ofiary, a to co usłyszał tylko utwierdza go w przekonaniu, że nią jest.


Zacznijmy od tego, że Shini klasycznie nakłamał. Albo tu, na forum, albo terapeutce. Przecież jakiś czas temu rozpisywał się o problemach z agresją, na co bierze przecież leki od psychiatry wink

Tak pisal "ze jest agresywny ". To już nawet leki na agresje wymyslili?

Posty [ 976 do 1,040 z 1,617 ]

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 25 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024