Co to znaczy żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Strony 1 2 3 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 731 ]

1 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2022-11-10 10:15:41)

Temat: Co to znaczy żyć?

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Co to znaczy żyć?

Idź na dupy smile

Pomaga.

Mniej się przejmować dniem codziennym, wyznaczyć cele długoterminowe.
Ładna, młoda sarenka u boku też jest fajna, by się przytulić.

3

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

(...) tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Nie bez powodu pogrubiłam cytowane fragmenty. Czy rozpatrywałeś wizytę u psychiatry i włączenie farmakologii by uregulować chemię w mózgu? Objawy są naprawdę niepokojące. Ja byłam w podobnej sytuacji przez około miesiąc po wyjściu ze szpitala po epizodzie choroby. Pustka, jedna wielka pustka. W terapii byłam i nic, dopiero leki pomogły. To już poważne rozwiązanie, nie jest tak, że zalecam ale warto rozpatrzyć.

Wiesz co dla mnie znaczy "żyć"? Żyć w prawdzie. Każdego dnia, w prawdzie względem siebie i otaczającego mnie świata, w zgodzie z samą sobą (błahy przykład, ale jak jestem dziś leniwa, to jestem i nie będę na siłę proaktywna bo tak nam cisną do głów), w zrozumieniu swoich stanów psychicznych, w byciu jak najlepszą mamą. By pod wieczór robiąc rachunek sumienia móc powiedzieć, że to był dobry dzień. Nie potrzebuję fajerwerków, marzenia mam małe takie jak dobry dzień z rodziną, czy wspólnie wypita kawa z mężem, mi to wystarcza by się cieszyć codziennością. Wiem, że wszędzie są treści że życie musi być WOW, bogate w atrakcje, emocje i tak dalej. Te artykuły za daleko Cię nie zaprowadzą, tylko wywrą presję, że musisz mieć też WOW życie. Nie, nie musisz.

4

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

Jak to nie masz marzeń? Niczego nie pragniesz?
A cokolwiek nienawidzisz?

Generalnie to jest właśnie tak, że ludzie mają jakieś swoje pragnienia, marzenia, które ukierunkowują ich działania, nadają ich życiu kierunek oraz impet, często też sens. Pragnienia są bardziej pierwotne, biologiczne, instynktowne. Marzenia natomiast rodzą się w umyśle, są bardziej wynikiem obserwacji świata, siebie oraz wizji umiejscowienia siebie w czasoprzestrzeni.

5

Odp: Co to znaczy żyć?

Takie spłycenie potrzeb, marzeń, brak planów i celów jest charakterystycznym objawem depresji. Skonsultuj się z psychiatrą bo może warto wprowadzić leczenie farmakologiczne?

Trudno się zmuszać do życia kiedy Twój mózg odmawia współpracy przez chorobę.

6

Odp: Co to znaczy żyć?
Foxterier napisał/a:

Takie spłycenie potrzeb, marzeń, brak planów i celów jest charakterystycznym objawem depresji. Skonsultuj się z psychiatrą bo może warto wprowadzić leczenie farmakologiczne?

Trudno się zmuszać do życia kiedy Twój mózg odmawia współpracy przez chorobę.

Autor napisał, ze od pół roku jest na terapii. Trudno mi uwierzyć, że terapeuta nie rozpoznałby depresji i zamiast wysłać pacjenta do psychiatry, aby farmakologicznie wesprzeć proces terapeutyczny, to żąda, aby ten „zaczął żyć”, nie probując mu nawet nakreślić, co to ma znaczyć.
Z drugiej strony, to może być nijaki terapeuta, bo to chyba wciąż nieuregulowany prawnie zawód w PL i ktoś po kursie może sobie wstawić sobie tabliczkę „terapeuta” i przyjmować pacjentów na terapię.

7

Odp: Co to znaczy żyć?

Zbyt wiele mechanizmów obronnych i hamulców masz włączone. Tez postawiłbym na psychiatrę, w końcu to lekarz. Ta terapeutka, nie może tak mówić, bo jeszcze większą presję na ciebie wywiera.

8

Odp: Co to znaczy żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Takie spłycenie potrzeb, marzeń, brak planów i celów jest charakterystycznym objawem depresji. Skonsultuj się z psychiatrą bo może warto wprowadzić leczenie farmakologiczne?

Trudno się zmuszać do życia kiedy Twój mózg odmawia współpracy przez chorobę.

Autor napisał, ze od pół roku jest na terapii. Trudno mi uwierzyć, że terapeuta nie rozpoznałby depresji i zamiast wysłać pacjenta do psychiatry, aby farmakologicznie wesprzeć proces terapeutyczny, to żąda, aby ten „zaczął żyć”, nie probując mu nawet nakreślić, co to ma znaczyć.
Z drugiej strony, to może być nijaki terapeuta, bo to chyba wciąż nieuregulowany prawnie zawód w PL i ktoś po kursie może sobie wstawić sobie tabliczkę „terapeuta” i przyjmować pacjentów na terapię.

Raz że terapeuta może być nieodpowiednio wykwalifikowany, dwa że to też zależy od jego osobowości - są tacy co uważają że 90% da się naprostować psychoterapią. Ale gdy z Ciała idzie takie odrętwienie jak brak chęci na cokolwiek to warto mimo wszystko się skonsultować z psychiatrą.

Poza tym, jesteśmy dorośli i nie musimy robić tylko to co nam psychoterapeuta zaleci. A hasło "zacznij żyć" nie brzm jak zbyt mądra rada terapeutyczna, bardziej jak od kolegi od piwa.

9

Odp: Co to znaczy żyć?

Autorze, czy i jak sprawdziłeś kompetencje swojego terapeuty?
Czy terapeuta przedstawił Tobie swoją diagnozę, jakiś program Twojej terapii, jak długo ona będzie trwała itp.?

10 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2022-11-10 12:13:06)

Odp: Co to znaczy żyć?

Małe sprostowanie, najpierw byłem u psychiatry, a potem poszedłem na terapię. Pół roku temu psychiatra nie rozpoznał depresji, a jedynie pojedyncze epizody depresyjne. Dostałem leki ale chyba okazują się za słabe. Diagnozę i program terapii tak, ile może potrwać już nie. Co do jej kompetencji mogłem się opierać jedynie na rekomendacjach i opiniach z internetu, które są bardzo dobre.

Farmer możesz mieć rację. Myśl o skorzystaniu z usług prostytutek już wielokrotnie spędzała mi sen z powiek ale ostatecznie zawsze coś mnie powstrzymywało. Jednak faktem jest, że całkowity brak doświadczeń seksualnych, s co za tym idzie nigdy nie rozładowane napięcie też ma swój wpływ.

11

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Małe sprostowanie, najpierw byłem u psychiatry, a potem poszedłem na terapię. Pół roku temu psychiatra nie rozpoznał depresji, a jedynie pojedyncze epizody depresyjne. Dostałem leki ale chyba okazują się za słabe. Diagnozę i program terapii tak, ile może potrwać już nie. Co do jej kompetencji mogłem się opierać jedynie na rekomendacjach i opiniach z internetu, które są bardzo dobre.

Nie musiałeś opierać się tylko na rekomendacjach i opiniach z netu, które mogą być zwykłym fejkiem. Jak ktoś skończył szkołę psychoterapii, to ma to przecież odpowiedni dokument.
Są też organizacje, które zrzeszają teraputów oraz pomagają weryfikować kompetencje, choćby to znalazłam po wrzuceniu hasła w necie: https://psych.org.pl/certyfikaty-i-reko … i-placowek

Skoro Twój stan się pogarsza a terapeuta rzuca, żebyś „zaczął żyć”, to wygląda nawet dla takiego laika jak ja mega słabo i nieprofesjonalnie. Lepiej żeby nie leczył Cię konował bez kwalifikacji, nie sądzisz?

Shinigami napisał/a:

Farmer możesz mieć rację. Myśl o skorzystaniu z usług prostytutek już wielokrotnie spędzała mi sen z powiek ale ostatecznie zawsze coś mnie powstrzymywało. Jednak faktem jest, że całkowity brak doświadczeń seksualnych, s co za tym idzie nigdy nie rozładowane napięcie też ma swój wpływ.

Wizyta u prostytutki kojarzy mi się z masturbacją z tą różnicą, że wykorzystuje się w tym celu cudze ciało zamiast tylko własnego.
Sądzisz, że to naprawdę wiele zmieni w Twojej kondycji psychicznej?

12

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Małe sprostowanie, najpierw byłem u psychiatry, a potem poszedłem na terapię. Pół roku temu psychiatra nie rozpoznał depresji, a jedynie pojedyncze epizody depresyjne. Dostałem leki ale chyba okazują się za słabe. Diagnozę i program terapii tak, ile może potrwać już nie. Co do jej kompetencji mogłem się opierać jedynie na rekomendacjach i opiniach z internetu, które są bardzo dobre.

Z ciekawości, w jakim nurcie masz prowadzoną psychoterapię?
Co do lekarza psychiatry, warto udać się do niego ponownie, choroby mają to do siebie, że ich objawy mogą się nasilać, choroba rozwijać, diagnoza sprzed x czasu na dziś dzień może być nie aktualna. Może zwiększenie dawki leków wystarczy. Mnie zwiększano dawkę dwa razy zanim "zadziałało".

Dla mnie rada "zacznij żyć" brzmi jak tani nieumiejętny coaching a nie rada wyspecjalizowanego psychoterapeuty, no ale to dla mnie. Jeśli nie wiesz, czy Twoja terapia wygląda tak jak powinna to jest dużo artykułów i książki na ten temat, wtedy łatwiej zweryfikować czy specjalista, do którego uczęszczasz jest naprawdę wart uwagi i wykonuje swoją pracę dobrze. 

Poza tym, jesteśmy dorośli i nie musimy robić tylko to co nam psychoterapeuta zaleci. A hasło "zacznij żyć" nie brzm jak zbyt mądra rada terapeutyczna, bardziej jak od kolegi od piwa.

Dokładnie.

13

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

Najlepiej spytać terapeutkę, co miała na myśli.
Zrozumiałam, że masz  odnaleźć radość w każdej chwili, cieszyć się rzeczami małymi, drobiazgami. Jest nawet taka filozofia, która każe mieć wdzięczność za każdą dobrą chwilę, pamiętać, celebrować. Pozwala to niwelować pesymizm, złe myśli. Nieraz ludzie zatracają się w pracy,w traumatycznych przeżyciach i zapominają o cieszeniu się z życia.

14

Odp: Co to znaczy żyć?

Ja tam myślę, że zanim padło "zacznij żyć" to pewnie padało sporo konkretów.
Mnie terapeutka też robiła taki plan, żebym wyszła z łóżka, zjadła coś, nawet na siłę, wyszła na spacer, kupiła coś sobie itd, bo były takie dni, że jakby mi tego nie powiedziała, to bym nie zjadła nic.
Może to o to chodzi, żeby po prostu zacząć funkcjonować? Iść na spacer choćby na 30min na siłę, żeby się dotlenić.

Bo tak to fakt, jakbym leżała całymi dniami w łóżku i nie robiła nic, żeby to zmienić, to pewnie ciągke tkwiłabym w martwym punkcie i nic by się nie zmieniało.

15

Odp: Co to znaczy żyć?

Dokładnie tak jak pisze Lady Loka, było dużo konkretów. Opiszę je bardziej szczegółowo jak i całą terapię, tylko wieczorem bo teraz jestem w pracy.

16

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Dokładnie tak jak pisze Lady Loka, było dużo konkretów. Opiszę je bardziej szczegółowo jak i całą terapię, tylko wieczorem bo teraz jestem w pracy.

No to skoro były konkrety, to po prostu posłuchaj tych konkretów. Czasami trzeba się zmusić do wstania, do wyjścia, do jedzenia, ale to procentuje później.

Czyli temat ogólnie tak bez sensu, bo widać, że tyle razy nie zrobiłeś tego, co terapeutka Ci zalecała, że babka już wprost powiedziała, że jak nie zaczniesz tego robić to w życiu niczego nie zmienisz w swoim życiu.

I co Ty z tym zrobiłeś? Przyszedłeś na forum nie podając tej informacji, która jednak jest dosyć kluczowa i pozwalając na to, żeby wszyscy tu cisnęli po Twojej terapeutce.

17

Odp: Co to znaczy żyć?

Autorze, ta ostatnia informacja nieco zmienia wydźwięk tego, co wybrzmiało z pierwszego czy drugiego postu, no ale nie każdy ma łatwość w przelewaniu na "papier" tego, co chciałby przekazać. Czekam(y) zatem na bardziej szczegółowe informacje dot. przebiegu i nurtu terapii, co by już po nie przyszywać łatek "nieprofesjonalnej" Twojej terapeutce.

18

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

(...) Pół roku temu psychiatra nie rozpoznał depresji, a jedynie pojedyncze epizody depresyjne. Dostałem leki ale chyba okazują się za słabe. (...)

Skoro leki są, według Ciebie, za słabe, skoro brak spodziewanych rezultatów, to najwyższa pora na ponowną wizytę u psychiatry. Dopasowanie leków psychiatrycznych do potrzeb pacjenta jest  rozciągnięte w czasie, bo każdy reaguje inaczej na te same medykamenty.


(...) Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. (...)

Zapytaj terapeutkę o to, co miała na myśli zachęcając Cię do życia. Jeśli to wyjaśniła, to czego nadal nie rozumiesz i o co, naprawdę, pytasz?
Wszelkie wątpliwości dotyczące tego, co dzieje się podczas sesji omawiaj z terapeutką, bo ona mimo swych wysokich kompetencji nie czyta w myślach i nic nie wie o Twych rozterkach. Jeśli nic jej o tym nie mówisz, to wprowadzasz ją - pewnie wbrew zawartemu przez was kontraktowi - w błąd.

19

Odp: Co to znaczy żyć?

nie am co też gloryfikować psychologów czy terapeutów, większość z którymi mailem do czynienia do nieudacznicy życiowi.(podkreślam, maiłem do czynienia a nie wszyscy na całym świecie)
Bał bym im sie miotły dac do reki w obawie ze zrobią krzywdę sobie albo innym.
Niestety ten zawód sie zdewaluował.

20

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.


By lepiej zrozumieć Twój obecny stan potrzebuję zadać kilka pytań.

Jak wyglądało Twoje życie przed pójściem na terapię?
Co stało się ( ogólnikowo), że uczęszczasz na terapię?
Jakie masz relacje z żoną/partnerką/dziećmi?

Zadaje te pytania, by mieć punkt zaczepienia dotyczący Ciebie i Twoich zasobów. Pozdrawiam ciepło smile

21

Odp: Co to znaczy żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

Wizyta u prostytutki kojarzy mi się z masturbacją z tą różnicą, że wykorzystuje się w tym celu cudze ciało zamiast tylko własnego.
Sądzisz, że to naprawdę wiele zmieni w Twojej kondycji psychicznej?

To oczywiście nie na temat, ale jakby wizyta u prostytutki była tym samym co masturbacja, to już dawno temu zawód o którym mówi się że jest najstarszym zawodem świata by wyginął. A jak wszyscy wiemy, nie wyginął i ma się dobrze.

22

Odp: Co to znaczy żyć?
Szeptuch napisał/a:

nie am co też gloryfikować psychologów czy terapeutów, większość z którymi mailem do czynienia do nieudacznicy życiowi.(podkreślam, maiłem do czynienia a nie wszyscy na całym świecie)
Bał bym im sie miotły dac do reki w obawie ze zrobią krzywdę sobie albo innym.
Niestety ten zawód sie zdewaluował.

Jak się zdewaluował zawód, który dopiero rozwija swoje zasady? big_smile
Poza tym terapeuta też ma prawo do własnych problemów. Nie ma człowieka bezproblemowego. Ważne, żeby wiedział jak postępować z człowiekiem, w konkretnej sytuacji i żeby miał superwizje. No i żeby pacjentowi podpasował.

23 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-11-10 19:47:08)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

Czy ty nie masz czasami zbyt dużo czasu na myślenie? smile

Ja wiem że zyję, gdy wszystko wokół mnie wiruje, nie wiem gdzie mam wpierw ręce włożyć, a gdy mam chwilę wytchnienia i widzę efekty tego "zakręcenia", np. pacjent powie mi "dziękuję", albo mogę sobie pozwolić na coś o czym np. jeszcze 10 lat temu mogłam tylko pomarzyć jak głodne dziecko o cukierku na wystawie sklepowej, wtedy naprawdę wiem że żyję smile
Polecam.

24

Odp: Co to znaczy żyć?
Lady Loka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

nie am co też gloryfikować psychologów czy terapeutów, większość z którymi mailem do czynienia do nieudacznicy życiowi.(podkreślam, maiłem do czynienia a nie wszyscy na całym świecie)
Bał bym im sie miotły dac do reki w obawie ze zrobią krzywdę sobie albo innym.
Niestety ten zawód sie zdewaluował.

Jak się zdewaluował zawód, który dopiero rozwija swoje zasady? big_smile
Poza tym terapeuta też ma prawo do własnych problemów. Nie ma człowieka bezproblemowego. Ważne, żeby wiedział jak postępować z człowiekiem, w konkretnej sytuacji i żeby miał superwizje. No i żeby pacjentowi podpasował.

Loka o jakim rozwijaniu zasad ty mówisz?

Zaznaczam powtórnie że będę mówił o tych których ja spotkałem na swojej drodze,a nie o wszystkich psychologach.
Miałem 2 podejścia do psychologów/psychoterapeutów.
Raz ze swoimi problemami,a drugi razem z żona.
Za pierwszym razem i drugim przesilimy coś kolo 10 gabinetów,zanim znaleźliśmy kogoś wartego zaufania
I to jacy kretyni pozbawieni rozumu i godności ludzkiej chcieli nam udzielać rad było przytłaczające.
Arogancja,buta,przeświadczenia o własnej nieomylność,czy po prostu syndrom boga.
Rozumiesz że jeden debil,próbował wmówić żonie że fakt że juz nie może rodzic to JEJ wina,bo zbyt pozno zgłosiła sie do szpitala, i że żeby sobie wybaczyć to najpierw musi sama przed sobą przyznać sie do winy?
Że juz nie mówię o fakcie że jak taką pospolitą tępą julkę rodzice cisną aby poszła na jakieś studia, to zgadnij co wybiera?
Napatrzyłem się w czasie studiów na te studentki psychologi,i współczuje każdemu kto trafił do niech na kozetkę.

Taak sa  fantastyczni terapeuci, którzy pomogą człowiekowi ze swoimi traumami, ale naprawdę trzeba sie naszukać i wydać kupę kasy.
Ale tak,warto szukać profesjonalnej pomocy.

25 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2022-11-10 22:44:53)

Odp: Co to znaczy żyć?

No to lecimy:

Sprawdziłem dokładniej terapeutkę i raczej wszystko wskazuje na to, że jednak zna się na rzeczy. Skończyła studia, ma 4 letni kurs psychoterapii, prawie 10 lat doświadczenia i dalej się kształci w tym kierunku. To po pierwsze, a po drugie ona chyba na prawdę ma jakieś zdolności telepatyczne bo kilka kwestii dosłownie jakby przeczytała mi w myślach. Szczególnie jedna rzecz zgadza się idealnie bo ostatnio użyła określenia "martwy w środku", a ja przez wiele lat właśnie tak o sobie myślałem. Odgadła wiele kwestii jeszcze zanim jej o nich powiedziałem i to wyjątkowo precyzyjnie.

Co do nurtu to ciężko powiedzieć, który dokładnie bo stosujemy metodę brainspottingu, który może łączyć kilka nurtów na raz. Od początku terapii poruszaliśmy wiele tematów aż w ciągu kilku ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić. Dodatkowo żyje w ciągłym stresie, ciągłym napięciu, ciągłej czujności i nie pamiętam już jak to jest na prawdę odpocząć. Mam bardzo silne mechanizmy obronne przed wyluzowaniem, utratą czujności, opuszczeniem gardy. Wynika to głównie z powodu wszystkiego co się działo w ubiegłych latach, szczególnie w gimnazjum, które było najgorszym okresem mojego życia. Ciągłe próby prześladowania mnie skończyły się coraz większą izolacją przez co w liceum już bardzo ciężko było mi nawiązywać kontakty społeczne nie mówiąc o tworzeniu jakichś więzi. Mimo tego nadal mam dwóch bliskich kolegów z tamtego okresu i to są moi jedyni koledzy. Na studiach byłem zaocznych bo musiałem pracować, żeby jakiekolwiek swoje pieniądze więc nawet nie było za bardzo jak zdobyć nowych znajomych bo każdy miał już swoje życie. Co więcej coraz częściej zaczynam uważać, że te studia to była jedynie strata czasu i to dużo czasu bo 5 lat. Taki tryb życia oraz nieumiejętność okazywania uczuć i reagowania na uczucia innych niemal całkowicie uniemożliwiają wszelkie kontakty społeczne, o tworzeniu relacji nie wspominając. Terapeutka powiedziała mi, że żyję w błędnym kole oczekiwań względem samego siebie, które są niemożliwe do spełnienia. Nie jestem w stanie zaakceptować samego siebie jako wartościowego człowieka, a więc podejmowanie jakichkolwiek działań jest bardzo trudne. To wszystko co już opisałem plus jeszcze niemal całkowity brak niezależności i ciągłe bycie pod kontrolą rodziców stworzyło marną imitację człowieka jakim teraz jestem. 

Co do interpretacji tego co powiedziała terapeutka żeby "zacząć żyć", myślę że najbliżej prawdy była Lady Loka.

Lady Loka napisał/a:

Ja tam myślę, że zanim padło "zacznij żyć" to pewnie padało sporo konkretów.
Mnie terapeutka też robiła taki plan, żebym wyszła z łóżka, zjadła coś, nawet na siłę, wyszła na spacer, kupiła coś sobie itd, bo były takie dni, że jakby mi tego nie powiedziała, to bym nie zjadła nic.
Może to o to chodzi, żeby po prostu zacząć funkcjonować? Iść na spacer choćby na 30min na siłę, żeby się dotlenić.

Co prawda Ja nigdy nie miałem aż tak, że nie mogłem wstać czy zjeść ale zapewne właśnie o to chodziło żeby próbować normalnie funkcjonować choć prawdę mówiąc nadal nie rozumiem jak taka zwykła prosta czynność jak spacer miałby pomóc.

rinho91 napisał/a:

By lepiej zrozumieć Twój obecny stan potrzebuję zadać kilka pytań.

Jak wyglądało Twoje życie przed pójściem na terapię?
Co stało się ( ogólnikowo), że uczęszczasz na terapię?
Jakie masz relacje z żoną/partnerką/dziećmi?

Już odpowiadam:
Odpowiedzi na pytania 1 i 2 w sumie już są wyżej ale jeśli chcesz jeszcze dokładniej to daj znać
Odpowiedź na pytanie 3 jest oczywista, nie mam i nigdy nie miałem żadnych tego typu relacji bo nigdy nawet nie miałem dziewczyny

Prawdę mówiąc wiem co powinienem teraz zrobić ale na obecną chwilę wydaje mi się to niewykonalne. Wybaczcie, że nie napisałem tego wszystkiego na początku, a przez to niewinnej terapeutce się oberwało. Jeśli coś pominąłem to dajcie znać.

26

Odp: Co to znaczy żyć?

A jak ona Ci powiedziała, żebyś na spacer poszedł to poszedłeś czy olałeś? Jak nie stosujesz się do jej zaleceń, to w jaki sposób ona miałaby Ci pomóc?

27

Odp: Co to znaczy żyć?
szybkilopez napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wizyta u prostytutki kojarzy mi się z masturbacją z tą różnicą, że wykorzystuje się w tym celu cudze ciało zamiast tylko własnego.
Sądzisz, że to naprawdę wiele zmieni w Twojej kondycji psychicznej?

To oczywiście nie na temat, ale jakby wizyta u prostytutki była tym samym co masturbacja, to już dawno temu zawód o którym mówi się że jest najstarszym zawodem świata by wyginął. A jak wszyscy wiemy, nie wyginął i ma się dobrze.

Może MagdaLena ma osobiste doświadczenia smile

28

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

No to lecimy:

Po pierwsze wyluzuj, bo to napięcie ciebie z/niszczy.
A zafiksowanie na super pracy i dziewczynie może nie wypalić.
I co? Powiesisz się?

Po drugie idź na dupy. Facetowi to najszybciej pomoże.

Po trzecie znajdź sobie ciekawe hobby. Zacznij robić coś, o czymś zawsze marzyłeś, a nie miałeś kasy, czasu, energii.
Zastanów się, co chciałbyś robić.

I najważniejsze: zyskaj niezależność.

29

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Co prawda Ja nigdy nie miałem aż tak, że nie mogłem wstać czy zjeść ale zapewne właśnie o to chodziło żeby próbować normalnie funkcjonować choć prawdę mówiąc nadal nie rozumiem jak taka zwykła prosta czynność jak spacer miałby pomóc.

W taki sposób, że ruch wytwarza endorfiny.
A gdybyś jeszcze na tym spacerze spotkał kogoś i miło pogawędził, to korzyść byłaby podwójna.
Możesz  na spacerze zachwycać się przyrodą i ćwiczyć poczucie wdzięczności - kolejny plus i jeszcze większa poprawa nastroju.
Można wyciszyć myśli i spróbować medytować w ruchu - takie ćwiczenia relaksacyjne to dla mózgu doskonała terapia.
Jak najbardziej wychodź na spacery.

30

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami,
a gdybyś tak siadł przy rozgrzanym do czerwoności piecu, by stopić tę lodową skorupę, w którą wszedłeś?

31 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2022-11-10 23:20:52)

Odp: Co to znaczy żyć?
Agnes76 napisał/a:

W taki sposób, że ruch wytwarza endorfiny.
A gdybyś jeszcze na tym spacerze spotkał kogoś i miło pogawędził, to korzyść byłaby podwójna.
Możesz  na spacerze zachwycać się przyrodą i ćwiczyć poczucie wdzięczności - kolejny plus i jeszcze większa poprawa nastroju.
Można wyciszyć myśli i spróbować medytować w ruchu - takie ćwiczenia relaksacyjne to dla mózgu doskonała terapia.
Jak najbardziej wychodź na spacery.

To, że ruch wytwarza endorfiny wiem bardzo dobrze bo trenuję na siłowni co prawda domowej ale jednak i w cieplejszych miesiącach biegam. Spotkanie kogoś na spacerze jest raczej bardzo mało prawdopodobne bo mieszkam na wsi co prawda niedaleko od dużego miasta ale to jednak wieś, a tu nikt nie chodzi na spacery.

Wielokropek napisał/a:

Shinigami, a gdybyś tak siadł przy rozgrzanym do czerwoności piecu, by stopić tę lodową skorupę, w którą wszedłeś?

Takiego pieca nie mam ale jak siadam przy kominku to niestety nie działa.

32 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-11-10 23:22:34)

Odp: Co to znaczy żyć?

Shinigami,
to przenośnia, metaforą inaczej zwana. smile

33

Odp: Co to znaczy żyć?

A ja ciągle czekam na odpowiedź na moje pytanie.
Teraz to już nawet dwa.

1. Jakie zalecenia dostawałeś od terapeutki?
2. Czy robiłeś to, co ona Ci zalecała?

Jej reakcja i rzucenie Ci, że powinieneś zacząć wreszcie coś robić świadczą, że raczej nie.
Jak chcesz wyjść z depresji, skoro nie słuchasz swojego lekarza?

34

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

No to lecimy:

Sprawdziłem dokładniej terapeutkę i raczej wszystko wskazuje na to, że jednak zna się na rzeczy. Skończyła studia, ma 4 letni kurs psychoterapii, prawie 10 lat doświadczenia i dalej się kształci w tym kierunku. To po pierwsze, a po drugie ona chyba na prawdę ma jakieś zdolności telepatyczne bo kilka kwestii dosłownie jakby przeczytała mi w myślach. Szczególnie jedna rzecz zgadza się idealnie bo ostatnio użyła określenia "martwy w środku", a ja przez wiele lat właśnie tak o sobie myślałem. Odgadła wiele kwestii jeszcze zanim jej o nich powiedziałem i to wyjątkowo precyzyjnie.

Co do nurtu to ciężko powiedzieć, który dokładnie bo stosujemy metodę brainspottingu, który może łączyć kilka nurtów na raz. Od początku terapii poruszaliśmy wiele tematów aż w ciągu kilku ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić. Dodatkowo żyje w ciągłym stresie, ciągłym napięciu, ciągłej czujności i nie pamiętam już jak to jest na prawdę odpocząć. Mam bardzo silne mechanizmy obronne przed wyluzowaniem, utratą czujności, opuszczeniem gardy. Wynika to głównie z powodu wszystkiego co się działo w ubiegłych latach, szczególnie w gimnazjum, które było najgorszym okresem mojego życia. Ciągłe próby prześladowania mnie skończyły się coraz większą izolacją przez co w liceum już bardzo ciężko było mi nawiązywać kontakty społeczne nie mówiąc o tworzeniu jakichś więzi. Mimo tego nadal mam dwóch bliskich kolegów z tamtego okresu i to są moi jedyni koledzy. Na studiach byłem zaocznych bo musiałem pracować, żeby jakiekolwiek swoje pieniądze więc nawet nie było za bardzo jak zdobyć nowych znajomych bo każdy miał już swoje życie. Co więcej coraz częściej zaczynam uważać, że te studia to była jedynie strata czasu i to dużo czasu bo 5 lat. Taki tryb życia oraz nieumiejętność okazywania uczuć i reagowania na uczucia innych niemal całkowicie uniemożliwiają wszelkie kontakty społeczne, o tworzeniu relacji nie wspominając. Terapeutka powiedziała mi, że żyję w błędnym kole oczekiwań względem samego siebie, które są niemożliwe do spełnienia. Nie jestem w stanie zaakceptować samego siebie jako wartościowego człowieka, a więc podejmowanie jakichkolwiek działań jest bardzo trudne. To wszystko co już opisałem plus jeszcze niemal całkowity brak niezależności i ciągłe bycie pod kontrolą rodziców stworzyło marną imitację człowieka jakim teraz jestem. 

Co do interpretacji tego co powiedziała terapeutka żeby "zacząć żyć", myślę że najbliżej prawdy była Lady Loka.

Lady Loka napisał/a:

Ja tam myślę, że zanim padło "zacznij żyć" to pewnie padało sporo konkretów.
Mnie terapeutka też robiła taki plan, żebym wyszła z łóżka, zjadła coś, nawet na siłę, wyszła na spacer, kupiła coś sobie itd, bo były takie dni, że jakby mi tego nie powiedziała, to bym nie zjadła nic.
Może to o to chodzi, żeby po prostu zacząć funkcjonować? Iść na spacer choćby na 30min na siłę, żeby się dotlenić.

Co prawda Ja nigdy nie miałem aż tak, że nie mogłem wstać czy zjeść ale zapewne właśnie o to chodziło żeby próbować normalnie funkcjonować choć prawdę mówiąc nadal nie rozumiem jak taka zwykła prosta czynność jak spacer miałby pomóc.

rinho91 napisał/a:

By lepiej zrozumieć Twój obecny stan potrzebuję zadać kilka pytań.

Jak wyglądało Twoje życie przed pójściem na terapię?
Co stało się ( ogólnikowo), że uczęszczasz na terapię?
Jakie masz relacje z żoną/partnerką/dziećmi?

Już odpowiadam:
Odpowiedzi na pytania 1 i 2 w sumie już są wyżej ale jeśli chcesz jeszcze dokładniej to daj znać
Odpowiedź na pytanie 3 jest oczywista, nie mam i nigdy nie miałem żadnych tego typu relacji bo nigdy nawet nie miałem dziewczyny

Prawdę mówiąc wiem co powinienem teraz zrobić ale na obecną chwilę wydaje mi się to niewykonalne. Wybaczcie, że nie napisałem tego wszystkiego na początku, a przez to niewinnej terapeutce się oberwało. Jeśli coś pominąłem to dajcie znać.


Dziękuję.

"Od początku terapii poruszaliśmy wiele tematów aż w ciągu kilku ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić." - ooo! Mamy to! Brawo! Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że najczęstszym problemem  tym zakresie jaki ludzi sobie stawiają jest pewien wyimaginowany obraz tego GDZIE POWINNI BYĆ i CO POWINNI ROBIĆ, a tym GDZIE ZNAJDUJĄ SIĘ OBECNIE I CO ROBIĄ TERAZ. Ta różnica doprowadza do niemocy. Wypalenia, z którego ciężko wyjść. Tym niemniej, dwa pierwsze kroki za Tobą!!! Pierwszy - zdałeś sobie sprawę, że jest coś nie tak i chciałbyś to zmienić. Krok drugi - zdiagnozowałeś problem z psychoterapeutką. Super!

Przekazuję w Twoje ręce  listę 15 najczęstszych przekonań o samym sobie, (stworzoną przez amerykańskiego psychologa - McRae) które mają destruktywny wpływ na funkcjonowanie człowieka. Daj znać, czy któreś z nich przejawiasz w większej lub mniejszej formie.

Oto lista:

        Mszę być kochany lub akceptowany przez każdego.

    Muszę być perfekcyjny we wszystkim, co robię.

    Wszyscy, z którymi żyję i pracuję muszą być perfekcyjni.

    Nie mam wpływu na to, co mi się w życiu przytrafia.

    Łatwiej unikać trudności i odpowiedzialności, niż stawić im czoło.

    Za wszelką cenę należy unikać sporów i konfliktów.

    Ludzie (w tym ja sam) się nie zmieniają.

    Niektórzy ludzie zawsze są dobrzy; niektórzy zawsze źli.

    Świat powinien być doskonały, a jeśli nie jest, to katastrofa.

    Ludzie są wrażliwi i delikatni i należy ich chronić przed prawdą.

        Zadaniem innych ludzi jest mnie uszczęśliwiać. Nie mogę być szczęśliwy bez ich pomocy.

    Kryzysy zawsze mają wpływ destrukcyjny i nic dobrego nie może z nich wyniknąć.

    Gdzieś tam jest doskonała praca, perfekcyjne rozwiązanie problemu, idealny partner — wystarczy tylko poszukać.

    Jeśli mam jakieś problemy, to znaczy, że jestem niekompetentny.

    Istnieje tylko jeden słuszny sposób widzenia danej sytuacji.


Nurty psychologiczne nie są ważne. Najważniejsze jest zaufanie ( Do samego siebie również ) i chęci smile

Jak znajdziesz jeszcze czas, to odpowiedz proszę na dwa poniższe pytania, dzięki temu będzie można lepiej odpowiedzieć na Twoje pierwotne pytania z tematu posta.

Co Ci najbardziej obecnie przeszkadza w życiu? - (Co chciałbyś zmienić?)
Jak chciałbyś funkcjonować w przyszłości?

Pozdrawiam cieplutko smile

35

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Co do nurtu to ciężko powiedzieć, który dokładnie bo stosujemy metodę brainspottingu, który może łączyć kilka nurtów na raz. Od początku terapii poruszaliśmy wiele tematów aż w ciągu kilku ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić. Dodatkowo żyje w ciągłym stresie, ciągłym napięciu, ciągłej czujności i nie pamiętam już jak to jest na prawdę odpocząć. Mam bardzo silne mechanizmy obronne przed wyluzowaniem, utratą czujności, opuszczeniem gardy. Wynika to głównie z powodu wszystkiego co się działo w ubiegłych latach, szczególnie w gimnazjum, które było najgorszym okresem mojego życia. Ciągłe próby prześladowania mnie skończyły się coraz większą izolacją przez co w liceum już bardzo ciężko było mi nawiązywać kontakty społeczne nie mówiąc o tworzeniu jakichś więzi. Mimo tego nadal mam dwóch bliskich kolegów z tamtego okresu i to są moi jedyni koledzy. Na studiach byłem zaocznych bo musiałem pracować, żeby jakiekolwiek swoje pieniądze więc nawet nie było za bardzo jak zdobyć nowych znajomych bo każdy miał już swoje życie. Co więcej coraz częściej zaczynam uważać, że te studia to była jedynie strata czasu i to dużo czasu bo 5 lat. Taki tryb życia oraz nieumiejętność okazywania uczuć i reagowania na uczucia innych niemal całkowicie uniemożliwiają wszelkie kontakty społeczne, o tworzeniu relacji nie wspominając. Terapeutka powiedziała mi, że żyję w błędnym kole oczekiwań względem samego siebie, które są niemożliwe do spełnienia. Nie jestem w stanie zaakceptować samego siebie jako wartościowego człowieka, a więc podejmowanie jakichkolwiek działań jest bardzo trudne. To wszystko co już opisałem plus jeszcze niemal całkowity brak niezależności i ciągłe bycie pod kontrolą rodziców stworzyło marną imitację człowieka jakim teraz jestem.

Pozwolę sobie podziękować za odpowiedź, bo to ja pytałam o nurt. Fajnie, że tak rozwinąłeś wypowiedź,  daje dość konkretny obraz Ciebie jako osoby. Jesteś pod dobrą opieką więc daruje sobie złote rady. Powodzenia w terapii bo długa droga przed Tobą.  Ja jednak powrócę do twojego pierwszego postu i zacytuję ponownie: tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić? Ja jednak przeszłabym się do lekarza psychiatry i opowiedziała o tych stanach, tym, że jeszcze kilka miesięcy temu coś sprawiało radość a teraz nie. Niech lekarz jeszcze raz oceni czy ma to znamiona depresji/epizodu, może zwiększy dawkę leków. Co myślisz?

36

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

W taki sposób, że ruch wytwarza endorfiny.
A gdybyś jeszcze na tym spacerze spotkał kogoś i miło pogawędził, to korzyść byłaby podwójna.
Możesz  na spacerze zachwycać się przyrodą i ćwiczyć poczucie wdzięczności - kolejny plus i jeszcze większa poprawa nastroju.
Można wyciszyć myśli i spróbować medytować w ruchu - takie ćwiczenia relaksacyjne to dla mózgu doskonała terapia.
Jak najbardziej wychodź na spacery.

To, że ruch wytwarza endorfiny wiem bardzo dobrze bo trenuję na siłowni co prawda domowej ale jednak i w cieplejszych miesiącach biegam. Spotkanie kogoś na spacerze jest raczej bardzo mało prawdopodobne bo mieszkam na wsi co prawda niedaleko od dużego miasta ale to jednak wieś, a tu nikt nie chodzi na spacery.

Jeśli ćwiczysz i biegasz to spokojnie możesz zastąpić tym spacery. Istotne jest  to, żebyś z tego ruchu korzystał,starał się coś robić, nie siedział bezczynnie. Może o to chodziło terapeutce, rozmawiałeś z nią o tym?

37

Odp: Co to znaczy żyć?
Lady Loka napisał/a:

A ja ciągle czekam na odpowiedź na moje pytanie.
Teraz to już nawet dwa.

1. Jakie zalecenia dostawałeś od terapeutki?
2. Czy robiłeś to, co ona Ci zalecała?

Jej reakcja i rzucenie Ci, że powinieneś zacząć wreszcie coś robić świadczą, że raczej nie.
Jak chcesz wyjść z depresji, skoro nie słuchasz swojego lekarza?

Pewnie już znasz odpowiedzi na swoje pytania ale proszę:
1. Żebym ze wszystkich sił starał się wyluzować i wyłączyć choć na chwilę tryb walki. A z takich bardziej praktycznych to żebym gdzieś wyjechał na jakiś czas żeby spróbować na prawdę odpocząć no i rzecz całkowicie oczywista czyli żebym wyprowadził się od rodziców w celu zyskania niezależności  i najlepiej jeszcze znalazł nową pracę. Oczywiście w ciągu całej terapii było tego więcej jednak wszystko sprowadza się do tego samego.

2. Jak się domyślasz, a raczej jesteś pewna odpowiedź brzmi - Nie. A dokładniej nie wszystko bo kilka z pierwszych zaleceń już wykonałem jednak te ostatnie wydają się na chwilę obecną całkowicie niewykonalne.

rinho91 napisał/a:

Co Ci najbardziej obecnie przeszkadza w życiu? - (Co chciałbyś zmienić?)
Jak chciałbyś funkcjonować w przyszłości?

Najbardziej przeszkadza mi świadomość straconego czasu i kompletna bezsilność mojej sytuacji. W moim wieku powinienem już dawno mieć jakieś osiągnięcia przede wszystkim zawodowe i chyba nawet jeszcze bardziej istotne czyli w relacjach. Wielokrotnie już czytałem na różnych forach i też słyszałem wprost od kilku dziewczyn, że facet w moim wieku bez żadnego doświadczenia związkowo-seksualnego jest dla nich kimś odpychającym lub wręcz strasznym. Podobnie z pracą, w obecnej zarabiam ledwo 3k na rękę i nie mam chyba żadnych możliwości rozwoju nie mówiąc już o tym, że to nie jest żadna prestiżowa praca związana z uznaniem i podziwem społeczeństwa, a zwykła fizyczna. I chyba właśnie to chciałbym zmienić na chwilę obecną.

Pytanie "Jak chciałbym funkcjonować w przyszłości" jest trudne i ciężko mi na nie bezpośrednio odpowiedzieć. Myślę, że najbardziej prawdziwą odpowiedzią byłoby tu coś takiego. Chciałbym być kimś ważnym, osobą szanowaną i podziwianą, a oprócz tego chciałbym mieć towarzyszkę, która szłaby przez życie razem ze mną. Dziewczynę, może nawet żonę dzięki, której dowiedziałbym jak to jest kochać i być kochanym i jeszcze razem podróżować po świecie. Mówiąc krócej i bardziej ogólnie, chciałbym mieć coś lub kogoś tak ważnego, że byłbym gotów zaryzykować życie.

Agnes76 napisał/a:

Jeśli ćwiczysz i biegasz to spokojnie możesz zastąpić tym spacery. Istotne jest  to, żebyś z tego ruchu korzystał,starał się coś robić, nie siedział bezczynnie. Może o to chodziło terapeutce, rozmawiałeś z nią o tym?

Akurat konkretnie o tym jeszcze nie rozmawialiśmy. Ostatnio mam wrażenie, że nawet do treningu się zmuszam bo "muszę" trenować żeby dobrze wyglądać. Właśnie to słowo "muszę" jest moim przekleństwem. W żadnym razie to nie tak, że nic nie robię tylko po prostu prawie wszystko co robię, robię sam w odosobnieniu przez co nie ma nawet możliwości żeby spróbować kogoś poznać.

38

Odp: Co to znaczy żyć?

No to skoro nie robisz tego, co Ci zaleca terapeutka, to w jaki sposób masz zamiar cokolwiek w swoim życiu zmienić?
Albo chcesz ruszyć z miejsca i słuchasz zaleceń, albo olewasz i wtedy terapia jest kasą wywaloną w błoto, bo po co na nią chodzić? Kilka spotkań i obstawiam, że terapeutka sama powie Ci, że to nie ma sensu, bo skoro już Ci mówi wprost, że musisz zacząć coś robić, a Ty jej nie słuchasz, to jak sobie wyobrażasz wyjście z tej depresji?

39

Odp: Co to znaczy żyć?
Lady Loka napisał/a:

No to skoro nie robisz tego, co Ci zaleca terapeutka, to w jaki sposób masz zamiar cokolwiek w swoim życiu zmienić?
Albo chcesz ruszyć z miejsca i słuchasz zaleceń, albo olewasz i wtedy terapia jest kasą wywaloną w błoto, bo po co na nią chodzić? Kilka spotkań i obstawiam, że terapeutka sama powie Ci, że to nie ma sensu, bo skoro już Ci mówi wprost, że musisz zacząć coś robić, a Ty jej nie słuchasz, to jak sobie wyobrażasz wyjście z tej depresji?

Dokładnie.

40

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

1. Żebym ze wszystkich sił starał się wyluzować i wyłączyć choć na chwilę tryb walki. A z takich bardziej praktycznych to żebym gdzieś wyjechał na jakiś czas żeby spróbować na prawdę odpocząć no i rzecz całkowicie oczywista czyli żebym wyprowadził się od rodziców w celu zyskania niezależności  i najlepiej jeszcze znalazł nową pracę. Oczywiście w ciągu całej terapii było tego więcej jednak wszystko sprowadza się do tego samego.

Czyli dokładnie to, co napisałem kilka postów wyżej.

Dodatkowo idź na dupy smile

Życie się jakoś ułoży, musisz nieraz po prostu odpuścić, bo większości problemów od razu nie rozwiążesz. Na to potrzeba czasu.
Ale idź dalej i się nie poddawaj.

PS. Dupy smile

41

Odp: Co to znaczy żyć?
Farmer napisał/a:
Shinigami napisał/a:

1. Żebym ze wszystkich sił starał się wyluzować i wyłączyć choć na chwilę tryb walki. A z takich bardziej praktycznych to żebym gdzieś wyjechał na jakiś czas żeby spróbować na prawdę odpocząć no i rzecz całkowicie oczywista czyli żebym wyprowadził się od rodziców w celu zyskania niezależności  i najlepiej jeszcze znalazł nową pracę. Oczywiście w ciągu całej terapii było tego więcej jednak wszystko sprowadza się do tego samego.

Czyli dokładnie to, co napisałem kilka postów wyżej.

Dodatkowo idź na dupy smile

Życie się jakoś ułoży, musisz nieraz po prostu odpuścić, bo większości problemów od razu nie rozwiążesz. Na to potrzeba czasu.
Ale idź dalej i się nie poddawaj.

PS. Dupy smile

Taaa, a potem będziesz narzekać  na kobiety, że się zestarzały i zbrzydły, jeszcze większy dół niż u autora.

42

Odp: Co to znaczy żyć?

Jak kobieta się zestarzeje, to się wymienia na nowszy model smile

Jak facet się zestarzeje, to się wymienia na lepszy model (bogatszy, bardziej umięśniony, wyższy smile).

Autorze: idź na dupy i wyluzuj.
Masz jedno życie. Jak będziesz tak dalej ściskał dupę i się zajeżdżał, to nie dożyjesz 40-tki.

43

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Witajcie mam, jak się niedawno okazało mam bardzo poważny problem. Od prawie 6 miesięcy uczęszczam na terapię jednak od ponad miesiąca stanęła w martwym punkcie. Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? Przeczytałem chyba już z kilkanaście artykułów o tej tematyce jednak nie były zbyt pomocne. We wszystkich było to samo, czyli rób to co lubisz, realizuj marzenia itd. W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu. Mam wrażenie, że moje życie się skończyło jeszcze zanim się zaczęło. Co o tym sądzicie? Czy ktoś z was był w takiej sytuacji? Co mogę z tym zrobić?

Jeśli chcecie bardziej szczegółowych informacji dotyczących mojego życia i obecnej sytuacji to dajcie znać.

Zaczac zyc to znaczy działać, a nie tylko czytać czy myslec o działaniu czy rozmawiać jak działać na terapii w gabinecie .
Przez działanie mam na myśli wszystkie pola: pole pracy, rozwoju zawodowego, pole damsko męskie, pole przyjaźni i znajomości, pole hobby, pole rozrywek, pole dbania o sylwetkę i tak dalej.
To tak jakbyś chciał mieć ładnie wyrzeźbioną sylwetkę, kondycję i zamiast po prostu zacząć biegać i ćwiczyć i dowiedzieć się, jakie ćwiczenia są dla Ciebie najlepsze, oglądałbyś tylko filmiki jak ćwiczyć, czytał poradniki jak nabrać masy mięśniowej, rozmawiał z trenerem o rodzajach treningu, ale sam nie ćwiczył. Sama wiedzą teoretyczna nie wystarczy, trzeba praktyki, nawet jeśli będziesz popełniać błędy.

44

Odp: Co to znaczy żyć?

Odnoszę wrażenie, że dla niektórych z was zmiany takie jak wyprowadzenie się z domu pierwszy raz w życiu, znalezienie nowej pracy, znalezienie dziewczyny to rzeczy równie proste co pójście do sklepu po bułki. Porównywanie tego do biegania czy treningu na siłowni też nie jest najlepsze. Tu rossanka ma rację, że sama wiedza teoretyczna, bez treningu nic nie da jednak trening to nadal coś na zupełnie innym poziomie niż całkowita zmiana swojego życia w postaci wyżej wymienionych. Zrobić trening może każdy, kto ma choć minimalną wiedzę teoretyczną i tylko trochę pieniędzy. Dla mnie na przykład ta zmiana pracy wydaje się całkowicie niewykonalna bo po pierwsze nie wiem nawet jakiej pracy szukać, a po drugie nigdzie nie przyjmą kogoś kto ma doświadczenie jedynie w prostej fizycznej chyba, że do innej tego typu, a przecież nie o to chodzi. Studia też niewiele tu pomogą bo wygląda na to, że po prostu wybrałem zły kierunek.

45

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że dla niektórych z was zmiany takie jak wyprowadzenie się z domu pierwszy raz w życiu, znalezienie nowej pracy, znalezienie dziewczyny to rzeczy równie proste co pójście do sklepu po bułki. Porównywanie tego do biegania czy treningu na siłowni też nie jest najlepsze. Tu rossanka ma rację, że sama wiedza teoretyczna, bez treningu nic nie da jednak trening to nadal coś na zupełnie innym poziomie niż całkowita zmiana swojego życia w postaci wyżej wymienionych. Zrobić trening może każdy, kto ma choć minimalną wiedzę teoretyczną i tylko trochę pieniędzy. Dla mnie na przykład ta zmiana pracy wydaje się całkowicie niewykonalna bo po pierwsze nie wiem nawet jakiej pracy szukać, a po drugie nigdzie nie przyjmą kogoś kto ma doświadczenie jedynie w prostej fizycznej chyba, że do innej tego typu, a przecież nie o to chodzi. Studia też niewiele tu pomogą bo wygląda na to, że po prostu wybrałem zły kierunek.

Ale Ty nawet nie próbujesz! Po prostu zakładasz, że jest za trudne i i tak się nie uda. O to chodzi.
Ty nawet tej pracy nie szukasz. Nawet się nie zastanawiasz, co mógłbyś robić innego. Tkwisz w tym, co masz.
Na terapii stanąłeś w miejscu i nie ruszysz, dopóki nie zaczniesz słuchać terapeutki.

46 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-11-11 12:55:14)

Odp: Co to znaczy żyć?

Coś tu nie gra :-/

W pierwszym poście napisałes:

Shinigami napisał/a:

Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? (…) W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu.

A w uzupełnieniu:

Shinigami napisał/a:

ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o
przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić. Dodatkowo żyje w ciągłym stresie, ciągłym napięciu, ciągłej czujności i nie pamiętam już jak to jest na prawdę odpocząć.

To jakby dwa różne problemy dwóch różnych osób.
Jedna w depresji, bierna i zrezygnowana, a druga nadaktywna, przemęczona i znerwicowana.

Potrafisz zdefiniować, co jest Twoim problemem i z czym przyszedłeś na forum?

W pierwszym poście deklarowałeś też odpowiedzi na pytania, ale większość omijasz.

47

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Odnoszę wrażenie, że dla niektórych z was zmiany takie jak wyprowadzenie się z domu pierwszy raz w życiu, znalezienie nowej pracy, znalezienie dziewczyny to rzeczy równie proste co pójście do sklepu po bułki. Porównywanie tego do biegania czy treningu na siłowni też nie jest najlepsze. Tu rossanka ma rację, że sama wiedza teoretyczna, bez treningu nic nie da jednak trening to nadal coś na zupełnie innym poziomie niż całkowita zmiana swojego życia w postaci wyżej wymienionych. Zrobić trening może każdy, kto ma choć minimalną wiedzę teoretyczną i tylko trochę pieniędzy. Dla mnie na przykład ta zmiana pracy wydaje się całkowicie niewykonalna bo po pierwsze nie wiem nawet jakiej pracy szukać, a po drugie nigdzie nie przyjmą kogoś kto ma doświadczenie jedynie w prostej fizycznej chyba, że do innej tego typu, a przecież nie o to chodzi. Studia też niewiele tu pomogą bo wygląda na to, że po prostu wybrałem zły kierunek.

Pisałam przykładowo. Nikt Ci nie jaze zmienić pracy jeśli nie chcesz.
Po prostu samo przerabianie danych problemów na sucho, bez działania nie da żadnych efektów.
Przykład z siłownia był przypadkowy.
Równie dobrze możesz poznać budowę pianina, nauczyć się nut, podpatrzeć na filmikach jak układać palce na klawiaturze, możesz poznać życiorysy kompozytorów, ale nie da ci to umiejętności grania na pianinie, musisz po prostu tego spróbować.
Myślę, że o to chodziło terapeutce.
Możesz też powiedzieć, że spróbowanie grania na pianinie nic ci nie da, bo już jesteś za stary na naukę, albo, że za długo ta nauka potrwa aby były efekty, ludzie ucza się grać latami i nie nasz tule czasu, albo, że nie wiesz jak się za to zabrac-i znowu efekt jest żaden. Zamiast tego znajdziesz kolejne wymówka, dlaczego nie możesz się uczyć grać na tym pianinie chociaż bardzo byś chciał umieć ładnie grać.
Rozumiesz?

48

Odp: Co to znaczy żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

Coś tu nie gra :-/

W pierwszym poście napisałes:

Shinigami napisał/a:

Terapeutka powiedziała mi coś czego nie rozumiem. Powiedziała, że muszę "zacząć żyć" bo inaczej nawet najlepsza terapia nie pomoże. Co to znaczy "żyć" i mam tu na myśli w praktyce? (…) W ciągu ostatnich tygodni, głównie dzięki terapii zrozumiałem, że tak na prawdę nie mam żadnych marzeń, niczego nie lubię, nic nie sprawia mi radości, nawet czynności, które jeszcze kilka miesięcy temu sprawiały. Nie pamiętam już czym jest ekscytująca czy fascynacja. Nic nie ma sensu.

A w uzupełnieniu:

Shinigami napisał/a:

ostatnich spotkań doszliśmy do źródła moich problemów. Terapeutka nazwała to stanem ciągłej walki. Walki o
przetrwanie, o to by być najlepszym, by wszyscy mnie zauważyli i docenili. Także o to by mieć super pracę i dziewczynę. Na tym punkcie jestem już i tu cytuję terapeutkę "totalnie zafiksowany", aż była pod wrażeniem jak ktoś może się tak bardzo na czymś skupić. Dodatkowo żyje w ciągłym stresie, ciągłym napięciu, ciągłej czujności i nie pamiętam już jak to jest na prawdę odpocząć.

To jakby dwa różne problemy dwóch różnych osób.
Jedna w depresji, bierna i zrezygnowana, a druga nadaktywna, przemęczona i znerwicowana.

Potrafisz zdefiniować, co jest Twoim problemem i z czym przyszedłeś na forum?

W pierwszym poście deklarowałeś też odpowiedzi na pytania, ale większość omijasz.

To wszystko problemy jednej osoby. Najpierw jest nadaktywność i przemęczenie bo ciągle się myślę, martwię się, przejmuję, ciągle jestem trzymam gardę i jestem czujny byleby tylko nie okazać tych wszystkich słabości nawet w domu przy rodzinie. Tylko terapeutka zna moją sytuację i tylko ona wie jak o tym wszystkim co tu piszę, nikt inny nawet rodzice. Jak już pisaliście samo myślenie nie działa przez co jestem bierny i zrezygnowany. To jedno wielkie błędne koło, z którego nie widzę wyjścia.

rossanka jak najbardziej rozumiem co masz na myśli. Tu się uruchamia jedna z moich największych blokad czyli to, że najpierw muszę być w czymś dobry żeby ktokolwiek mógł to zobaczyć. To działa na zasadzie, że ktoś patrzy z boku i widzi jak Ja próbuję grać na pianinie ale kompletnie mi to nie wychodzi bo robię to pierwszy raz. I zaraz będą teksty typu "Taki stary i jeszcze nie umie grać", "Co za cienias, w tym wieku już powinien być w tym mistrzem". Niestety współczesny świat wymaga bycia we wszystkim najlepszym bo inaczej jesteś zerem, a przynajmniej Ja zawsze trafiałem na takie otoczenie. I tak samo jest ze wszystkim innym w moim życiu. Jak mam znaleźć pracę skoro jestem tylko zwykłym Januszem, a nie ekspertem w kilku dziedzinach z 5 tytułami naukowymi. To jest ciągła walka i ciągłe zamartwianie się żeby być najlepszym, ale to nigdy się nie udaje co powoduje właśnie bierność i rezygnację. I tak w kółko, bez końca.   

Co do odpowiedzi na pytanie "z czym przyszedłem na forum"? Tak na prawdę sam nie jestem pewny ale chyba po to by zobaczyć czy wasze komentarze będą się pokrywać ze słowami terapeutki. Choć jest jeszcze jeden powód i jest znacznie prostszy czyli tylko tu z wami mam możliwość porozmawiać nawet jeśli to nie jest zbyt miły temat to jednak sama rozmowa z kimś potrafi pomóc. Poza terapeutką i wami na tym forum nie mam nikogo innego z kim mógłbym w ogóle porozmawiać, szczególnie na takie tematy.

49 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-11-11 15:11:17)

Odp: Co to znaczy żyć?

Walka, by być najlepszym jest walką z wiatrakami, receptą na pewną frustrację. Kiedy uznasz, że jesteś najlepszy? Co musi się stać, byś tak o sobie powiedział?
Komu i co tą walką chcesz udowodnić? Tak bardzo jesteś poraniony?

Do tej pory trafiałeś na ludzi, którzy być może sami tego nie wiedząc brali/biorą udział w wyścigu szczurów i nie zorientowali się, że życie przecieka im przez palce. Ich, ścigających się lub zazdrośnie na nich spoglądających, zasady, przyjąłeś za własne; co jakiś czas przychodzi Ci do głowy, że to nie tak, że te zasady są niczego nie warte, ale zamiast pójść za tym olśnieniem, szybko wracasz do swego kołowrotka. By w nim się utrzymasz, bojkotujesz wszystko, co może jednak z niego Cię wytrącić i skierować kroki na inne tory. Stąd Twój opór w trakcie terapii, stąd podważanie (tak, tak, bardzo subtelne) kompetencji terapeutki, bo czymże innym jest chęć sprawdzenia, czy użytkownicy forum, o których ani wykształceniu, ani umiejętnościach, ani kompetencjach nie masz pojęcia, myślą tak samo, jak osoba prowadząca Twą terapię.


Odwagi i determinacji życzę.

50

Odp: Co to znaczy żyć?

Dupy smile

51 Ostatnio edytowany przez rinho91 (2022-11-11 19:15:27)

Odp: Co to znaczy żyć?

"Najbardziej przeszkadza mi świadomość straconego czasu i kompletna bezsilność mojej sytuacji." - nie masz wpływu na czas, który minął. Bezsilność sytuacji z czego konkretnie wynika? To stwierdzenie jest determinantem braku jakiegokolwiek ruchu z Twojej strony. Chciałbyś od razu przeskoczyć 6 poziomów. Tak się nie da. MAŁE KROCZKI DO PRZODU. 

"W moim wieku powinienem już dawno mieć jakieś osiągnięcia przede wszystkim zawodowe i chyba nawet jeszcze bardziej istotne czyli w relacjach. " - wg kogo powinieneś mieć osiągnięcia? System wywiera na Tobie taką presję, czy może sam tak założyłeś?



"Wielokrotnie już czytałem na różnych forach i też słyszałem wprost od kilku dziewczyn, że facet w moim wieku bez żadnego doświadczenia związkowo-seksualnego jest dla nich kimś odpychającym lub wręcz strasznym." - żyjesz dla innych na ich zasadach, czy żyjesz sam na swoich zasadach? Może być przecież tak, że stworzysz fantastyczny, długoletni związek z kimś za jakiś czas. Co wtedy powiedzą te kobiety, które są po 3 rozwodach i kilku nieudanych relacjach? Nadal będzie Cię interesowało ich stanowisko?


"Podobnie z pracą, w obecnej zarabiam ledwo 3k na rękę i nie mam chyba żadnych możliwości rozwoju nie mówiąc już o tym, że to nie jest żadna prestiżowa praca związana z uznaniem i podziwem społeczeństwa, a zwykła fizyczna. I chyba właśnie to chciałbym zmienić na chwilę obecną." - masz możliwości przeskoku

'Chciałbym być kimś ważnym, osobą szanowaną i podziwianą, a oprócz tego chciałbym mieć towarzyszkę, która szłaby przez życie razem ze mną. Dziewczynę, może nawet żonę dzięki, której dowiedziałbym jak to jest kochać i być kochanym i jeszcze razem podróżować po świecie. Mówiąc krócej i bardziej ogólnie, chciałbym mieć coś lub kogoś tak ważnego, że byłbym gotów zaryzykować życie." - KIMŚ WAŻNYM, SZANOWANYM I PODZIWIANYM - czy masz wpływ na to jak odbierają Cię inni? - nie masz. Może jeszcze tak na ludzie się nie przejechałeś, ale zobaczysz, że ludzie często opiniują/obgadują kogoś, tylko po to, by poczuć się kimś lepszym. Bycie SZANOWANYM I PODZIWIANYM jest imaginacją. Nie jest ona potrzebna do życia. Najpierw będą Cię podziwiać, a potem czekać na Twój upadek. "Przyjaciele" potrafią wbić nóż w plecy, jeżeli Tobie będzie powodzić się lepiej, niż im.

Chorujesz na fałszywe poczucie bycia kimś ważnym. Kimś, kto POWINIEN ( wg Ciebie) być na 8 levelu życia, a jest na 4. Nie umiesz poradzić sobie z przeskokiem z levelu 4 na 8, bo ( uwaga! uwaga!) NIE DA SIĘ ZROBIĆ TAKIEGO PRZESKOKU! Wiesz dlaczego podświadomie szukasz większych możliwości? Wierzysz w to, że jak będziesz więcej zarabiał oraz będziesz "SZANOWANY" i "PODZIWIANY", to znajdziesz "kobietę marzeń". Nie czujesz się wartościowy w systemie społecznym, a uznajesz (mylnie), że lepsze warunku ekonomiczne mogą wpłynąć na większy podziw od kobiet. Mój kumpel wszedł w podobny schemat. Zaczął brać kredyty, leasingi na samochód, tylko po to, żeby zaimponować kobietom. Domyślasz się jaki był tego finał, jak jego wybranka (która poleciała na ten zastrzyk "PRESTIŻU )dowiedziała się, że wszystko jest iluzją na kredyt? - odeszła bez mrugnięcia okiem.

Poza psychoterapią polecam Ci 3 rzeczy:

1 - Zobacz czym jest asertywność, przeczytaj artykuły o tym i w razie potrzeby weź udział w kursie/warsztatach w tym zakresie. - pamiętaj, że praca nad sobą to proces. MAŁE KROCZKI DO PRZODU.

2 - Popracuj ( przed lustrem) w zakresie wystąpień publicznych. Popatrz na swoją mowę ciała, sposób wypowiedzi, gestykulację, pauzy w trakcie przemówień itp. Daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz. MAŁE KROCZKI DO PRZODU. (Wystąpienia publiczne są 2 rzeczą jaką ludzie najbardziej boją się na świecie. Praca w tym zakresie pomaga na wielu innych płaszczyznach. )

3 - Dorzuć DROGBNE ćwiczenia fizyczne do swojej rutyny. Zmuszaj się do nich na samym początku, żeby wywołać nawyk ćwiczeń. Zobaczysz, że dzięki temu będziesz miał lepsze samopoczucie, lepszy sen, więcej energii.

I przede wszystkim zamień walkę systemową pt. "MUSZĘ X" na "ROBIĘ MAŁY KROCZEK Y". Wypalenie zawodowe+bezsilność+depresja jest domeną naszych czasów. Dużo jednostek nie może odnaleźć się w kapitalistycznej rzeczywistości przez narzuconą wewnętrzną/systemową presję. Olej to i odpuść. Mimo że, zajmuję się na co dzień szkoleniami, terapiami i mediacjami sądowymi, to nie jestem wolny od tematu, które Cię spotkał, ponieważ mam za sobą 2-lata walki z depresją. Udanej, dopiero wtedy kiedy odpuściłem wiele presji, które sam sobie narzuciłem. Oczywiście każdy jest inny i podąża swoją drogą - czego Tobie również życzę.

Pozdrawiam ciepło smile

Btw. z jakiego rejony Polski piszesz?

52

Odp: Co to znaczy żyć?

rinho91 dzięki, właśnie na taką odpowiedź czekałem. Kursy asertywności i wystąpień publicznych brzmią interesująco. Można powiedzieć, że ty też sporo wyczytałeś z moich myśli, szczególnie z tą "kobietą marzeń". Faktycznie to jeden z głównych powodów mojej chęci bycia szanowanym i podziwianym. Ćwiczeń fizycznych już mam całkiem sporo. Piszę z miejscowości ok. 30km od centrum Warszawy.

53

Odp: Co to znaczy żyć?

Oczywiście asertywność, retoryka i erystyka są fajne, ale ty nastawiłeś się na tą jedyną.
Idź na dupy, zobaczysz jak to wygląda (wybierz najładniejszą).
W ten sposób najszybciej pozbędziesz się kompleksów i zobaczysz co się w życiu naprawdę liczy.
Skończysz z tą pogonią i zaczniesz lepiej wykorzystywać swój czas i umiejętności.

54

Odp: Co to znaczy żyć?
Farmer napisał/a:

Idź na dupy, zobaczysz jak to wygląda (wybierz najładniejszą).
W ten sposób najszybciej pozbędziesz się kompleksów i zobaczysz co się w życiu naprawdę liczy.
Skończysz z tą pogonią i zaczniesz lepiej wykorzystywać swój czas i umiejętności.

A ty z branży?  Bo już kolejny raz  o tym czytam w tym wątku. ;D

55 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-11-12 13:21:35)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

To wszystko problemy jednej osoby. Najpierw jest nadaktywność i przemęczenie bo ciągle się myślę, martwię się, przejmuję, ciągle jestem trzymam gardę i jestem czujny byleby tylko nie okazać tych wszystkich słabości nawet w domu przy rodzinie. Tylko terapeutka zna moją sytuację i tylko ona wie jak o tym wszystkim co tu piszę, nikt inny nawet rodzice. Jak już pisaliście samo myślenie nie działa przez co jestem bierny i zrezygnowany. To jedno wielkie błędne koło, z którego nie widzę wyjścia.

rossanka jak najbardziej rozumiem co masz na myśli. Tu się uruchamia jedna z moich największych blokad czyli to, że najpierw muszę być w czymś dobry żeby ktokolwiek mógł to zobaczyć. To działa na zasadzie, że ktoś patrzy z boku i widzi jak Ja próbuję grać na pianinie ale kompletnie mi to nie wychodzi bo robię to pierwszy raz. I zaraz będą teksty typu "Taki stary i jeszcze nie umie grać", "Co za cienias, w tym wieku już powinien być w tym mistrzem". Niestety współczesny świat wymaga bycia we wszystkim najlepszym bo inaczej jesteś zerem, a przynajmniej Ja zawsze trafiałem na takie otoczenie. I tak samo jest ze wszystkim innym w moim życiu. Jak mam znaleźć pracę skoro jestem tylko zwykłym Januszem, a nie ekspertem w kilku dziedzinach z 5 tytułami naukowymi. To jest ciągła walka i ciągłe zamartwianie się żeby być najlepszym, ale to nigdy się nie udaje co powoduje właśnie bierność i rezygnację. I tak w kółko, bez końca.   

Co do odpowiedzi na pytanie "z czym przyszedłem na forum"? Tak na prawdę sam nie jestem pewny ale chyba po to by zobaczyć czy wasze komentarze będą się pokrywać ze słowami terapeutki. Choć jest jeszcze jeden powód i jest znacznie prostszy czyli tylko tu z wami mam możliwość porozmawiać nawet jeśli to nie jest zbyt miły temat to jednak sama rozmowa z kimś potrafi pomóc. Poza terapeutką i wami na tym forum nie mam nikogo innego z kim mógłbym w ogóle porozmawiać, szczególnie na takie tematy.

OK. Trochę to jaśniej wygląda. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ty i Twój problem bardzo przypominają Lucka z forum. On przez lata jest głuchy na wskazówki, wypada mieć nadzieję, że Tobie pójdzie lepiej.

Może terapeutce wcale nie chodziło o to, żebyś zaczął żyć, ale żebyś po prostu żył swoim życiem. Zamiast silić się na bycie kimś, kto zgodnie z tym, co piszesz powyżej musi i powinien. Rzeczywiście bez sensu staje się życie, jak wciąż tylko coś musisz i powinieneś.

Mam dla Ciebie taką prostą radę. Zacznij robić rzeczy, które Tobie sprawiają jakąkolwiek radość czy też przyjemność, eliminuj w miarę możliwości to, co Tobie nie leży. A to oznacza, że jak coś robisz, to weryfikujesz swoje wewnętrzne odczucia, czy to jest to, co daje Tobie satysfakcję, jakiś rodzaj ukojenia, poczucia, że jesteś z tym ok. Nie patrz na to, czego oczekują od Ciebie inni, co musisz, żeby coś komuś udowodnić. Testuj siebie :-))
Dzięki temu zyskasz trochę oddechu, dystansu, zmniejszysz presję na samego siebie, a w oczach innych będziesz bardziej autentyczny.

56

Odp: Co to znaczy żyć?
Tamiraa napisał/a:

A ty z branży?  Bo już kolejny raz  o tym czytam w tym wątku. ;D

Nie. Nie jeżdżę też BMW.
Ale jeśli kojarzysz branżę, to może sama masz doświadczenia smile

57

Odp: Co to znaczy żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

OK. Trochę to jaśniej wygląda. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ty i Twój problem bardzo przypominają Lucka z forum. On przez lata jest głuchy na wskazówki, wypada mieć nadzieję, że Tobie pójdzie lepiej.

Może terapeutce wcale nie chodziło o to, żebyś zaczął żyć, ale żebyś po prostu żył swoim życiem. Zamiast silić się na bycie kimś, kto zgodnie z tym, co piszesz powyżej musi i powinien. Rzeczywiście bez sensu staje się życie, jak wciąż tylko coś musisz i powinieneś.

Mam dla Ciebie taką prostą radę. Zacznij robić rzeczy, które Tobie sprawiają jakąkolwiek radość czy też przyjemność, eliminuj w miarę możliwości to, co Tobie nie leży. A to oznacza, że jak coś robisz, to weryfikujesz swoje wewnętrzne odczucia, czy to jest to, co daje Tobie satysfakcję, jakiś rodzaj ukojenia, poczucia, że jesteś z tym ok. Nie patrz na to, czego oczekują od Ciebie inni, co musisz, żeby coś komuś udowodnić. Testuj siebie :-))
Dzięki temu zyskasz trochę oddechu, dystansu, zmniejszysz presję na samego siebie, a w oczach innych będziesz bardziej autentyczny.

Wszyscy Tobie doradzają, ale są na tyle dobrze wychowani, by powiedzieć wprost.
Ja nie mam takich oporów.

Idź na dupy.
Przewartościowujesz swoje życie.
Pogoń za dupą (tu ładnie napisałem smile) i pieniędzmi nie sprawi, że będziesz szczęśliwy.

Zdobądź się na samodzielność i przyj do przodu.
Stoisz dopiero na początku drogi.

58

Odp: Co to znaczy żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

Mam dla Ciebie taką prostą radę. Zacznij robić rzeczy, które Tobie sprawiają jakąkolwiek radość czy też przyjemność, eliminuj w miarę możliwości to, co Tobie nie leży. A to oznacza, że jak coś robisz, to weryfikujesz swoje wewnętrzne odczucia, czy to jest to, co daje Tobie satysfakcję, jakiś rodzaj ukojenia, poczucia, że jesteś z tym ok. Nie patrz na to, czego oczekują od Ciebie inni, co musisz, żeby coś komuś udowodnić. Testuj siebie :-))
Dzięki temu zyskasz trochę oddechu, dystansu, zmniejszysz presję na samego siebie, a w oczach innych będziesz bardziej autentyczny.

Zapewne masz tu na myśli próbowanie różnych rzeczy w celu odkrycia co mi się spodoba. Dość oczywiste i logiczne tylko pozostaje jeszcze jedno pytanie. Skąd wziąć na to pieniądze? Rzeczy takie jak skoki spadochronowe, nurkowanie czy wycieczki po górach to wydatki rzędu kilku tysięcy. I teraz powiedźcie mi czy to jest wykonalne przy moich obecnych zarobkach? Pytam serio, bez żadnego sarkazmu. Jednym z moich największych problemów jest uzależnianie wszystkiego od znalezienia nowej, lepiej płatnej pracy i też jest jedno wielkie błędne koło. Nawet jeśli mam odłożoną pewną sumę pieniędzy, która tylko leży i czeka sam nie wiem na co to myśl o utracie tych pieniędzy mnie przeraża. Jak wy sobie z tym radzicie?

Farmer tyle piszesz o tych dupach, że powoli zaczynam w to wierzyć. Faktycznie brak doświadczenia seksualnego, nie rozładowane napięcie i sama ciekawość seksu powoduje, że są takie dni, że myślę tylko o tym.

59

Odp: Co to znaczy żyć?

Wycieczka w góru to wydatek kilku tysięcy? Nawet jakbyś z Gdańska w te góry jechał to dalej jest to bzdura.

Co Ci da seks jak Ty nie umiesz się usamodzielnić i z domu wynieść? Będziesz kolejnym piwniczakiem siedzącym na portfelu rodziców i narzekającym, jak to nikt Cię nie chce? W dupie to Ty masz rady, bo najlepiej jakby przyszło samo, żebyś nie musiał się starać.

60

Odp: Co to znaczy żyć?
Lady Loka napisał/a:

Wycieczka w góru to wydatek kilku tysięcy? Nawet jakbyś z Gdańska w te góry jechał to dalej jest to bzdura.

Co Ci da seks jak Ty nie umiesz się usamodzielnić i z domu wynieść? Będziesz kolejnym piwniczakiem siedzącym na portfelu rodziców i narzekającym, jak to nikt Cię nie chce? W dupie to Ty masz rady, bo najlepiej jakby przyszło samo, żebyś nie musiał się starać.

Coś w tym jest Lady Loka! Życie to czasem zmuszanie się do pracy, obowiązków itd. Nie jest lekko. Trzeba włożyć wysiłek - o tym wiele osób zapomina.

61 Ostatnio edytowany przez Farmer (2022-11-12 17:41:01)

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Farmer tyle piszesz o tych dupach, że powoli zaczynam w to wierzyć. Faktycznie brak doświadczenia seksualnego, nie rozładowane napięcie i sama ciekawość seksu powoduje, że są takie dni, że myślę tylko o tym.

Dupy to jedno, a życie to drugie smile

Mieszkasz pod Warszawą, to uzbieraj z 1000-1500 zł i leć na jakiś długi weekend do Paryża lub Madrytu (tanie loty).
Zorganizuj spanie w hostelu i zobacz jak świat wygląda.

Znaleźć lepszą pracę mieszkając w pobliżu Wawki to też nie jest jakieś mistrzostwo świata.
LinkedIn i pracuj.pl

PS. Skok na spadochronie u mnie zdrożał i kosztuje już 900 zł sad
Ale to dlatego, że jeden samolot się rozbił i kolejny już w tym roku spadochroniarz zrobił z siebie naleśnika.

62 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2022-11-12 21:14:06)

Odp: Co to znaczy żyć?
Lady Loka napisał/a:

Wycieczka w góru to wydatek kilku tysięcy? Nawet jakbyś z Gdańska w te góry jechał to dalej jest to bzdura.

Co Ci da seks jak Ty nie umiesz się usamodzielnić i z domu wynieść? Będziesz kolejnym piwniczakiem siedzącym na portfelu rodziców i narzekającym, jak to nikt Cię nie chce? W dupie to Ty masz rady, bo najlepiej jakby przyszło samo, żebyś nie musiał się starać.

Na początek małe sprostowanie. Nie "w" góry tylko "po" górach, a to spora różnica. Miałem na myśli dosłownie chodzenie po górach gdzie samo ubranie, w szczególności buty kosztują dość dużo. Pojechać to nie wielki wydatek nawet przy obecnych cenach paliwa ale już na miejscu są znacznie większe wydatki. Wiem to bo kiedyś miałem paru znajomych, którzy zajmowali się takimi wypadami w góry i ich sprzęt kosztował po kilka tysięcy. 

Z tym portfelem rodziców trochę przesadziłaś bo na obecną chwilę, ja mam więcej pieniędzy to oni często ode mnie biorą kasę. Nie mam w dupie ani jednej z tutejszych rad i wiem, że to może brzmieć dla ciebie nieprawdopodobnie ale dobrze wiem co to ciężka praca w szczególności fizyczna. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czemu aż tak się przejmujesz moim losem? Jestem dla ciebie całkowicie obcy, a mimo to twoje wypowiedzi brzmią jakby ci zależało na zmianie mojego życia. Wybacz jeśli nie rozumiem tu czegoś ważnego i jeśli ta wiadomość w jakiś sposób cię obraża ale nigdy nikogo nie obchodził mój los więc to dla mnie trochę dziwne.

Farmer napisał/a:

Mieszkasz pod Warszawą, to uzbieraj z 1000-1500 zł i leć na jakiś długi weekend do Paryża lub Madrytu (tanie loty).
Zorganizuj spanie w hostelu i zobacz jak świat wygląda.

Znaleźć lepszą pracę mieszkając w pobliżu Wawki to też nie jest jakieś mistrzostwo świata.
LinkedIn i pracuj.pl

Serio da się polecieć do Paryża za 1000-1500 zł? Pytam poważnie

Strony z ogłoszeniami znam bardzo dobrze tylko powiedz mi czy to jest w ogóle możliwe żeby bez doświadczenia i znajomości znaleźć pracę pozwalającą utrzymać się w Warszawie? Tu też pytam poważnie

Kiedy ja skakałem ze spadochronem kilka lat temu kosztowało coś koło 1500zł

63

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

Strony z ogłoszeniami znam bardzo dobrze tylko powiedz mi czy to jest w ogóle możliwe żeby bez doświadczenia i znajomości znaleźć pracę pozwalającą utrzymać się w Warszawie? Tu też pytam poważnie

Doświadczenie budujesz krok po kroku. Bez znajomości, czy się da? Zdecydowanie tak. Ile masz lat?

64

Odp: Co to znaczy żyć?

26

65

Odp: Co to znaczy żyć?
Shinigami napisał/a:

26

Będę brzmiał jak typowy wujek Stefan, ale weź to proszę pod uwagę :-))

W Twoim wieku  byłem ledwo po skończonych studiach w dużej mierze zależny od mamy ( rodzice po rozwodzie). Nie wiedziałem do końca co chcę w życiu robić. Krok po kroku zacząłem iść w kierunku, który sam sobie założyłem. BEZ PRZESKOKÓW.

Nadal uważam, że zakładasz za dużo czarnych scenariuszy w głowie. Odpuść.

1. Krok po kroku do celu
2. Praktycznie niewiele rzeczy w życiu przychodzi "od tak". Trzeba włożyć w to chęci i wysiłek.

Do roboty! smile

Posty [ 1 do 65 z 731 ]

Strony 1 2 3 12 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Co to znaczy żyć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024