ewa po 40 napisał/a:Razem od 19 lat po ślubie dzieci. Oboje pracujemy. Ja otwarta na ludzi ekspansywna głodna wiedzy i rozwoju osobistego. Doszkalam się, lubię swoją pracę. Dbam o siebie, o jakość jedzenia dla siebie i rodziny. On introwertyk działkowicz zawodowo przeciętny ale stara się. Jednak nie dba o siebie zaniedbany otyły bez zasad żadnego zdrowego odżywiania. Nie interesuje go zwiedzanie świata, kraju, zobaczenia czegokolwiek innego niż wyjazd każda wolną chwilę na działkę.
Ty jesteś inna a on inny. On zaniedbany -- tutaj ma minusa.
Jeździmy razem czasem, ale ma pretensje że nie chcemy z nim jeździć za każdym razem.
Ty nie akceptujesz jego wyborów.
On nie akceptuje twoich wyborów.
Kazdą moją propozycję na wyjazd na weekend gdzieś to odmawia bo nie warto nie opłaca się. Z dziećmi też nie zwiedza nie pokazuje. Tak od zawsze było zresztą. Ja od zawsze sama zaangażowana w edukację i rozwój dzieci i pracę zawodową. On nieobecny. seks nie jest tu problemem. Jednak po analizie naszych wspólnych lat dochodzę do wniosku że rozmijamy się mamy tak różne potrzeby, żeysle.czy to ma sens, czy w takiej relacji tkwić?
Jak masz propozycję i chcesz jechać, zwiedzać... a on nie chce, to jedź sama. Nie jeździsz? Dlaczego?
Powiedz dlaczego nie jeździsz sama...
Chciałabym chodzić po górach zobaczyć inne piękne miejsca w pl, a tu..nic nie warto.
Zaraz, zaraz... dlaczego kobieta, która nie musi pytać mamy o zgodę na wyjście, która chce "chodzić po górach i zobaczyć inne piękne miejsca" nie robi tak? Nie chodzi po górach i nie ogląda pięknych miejsc? Dlaczego? Powedz dlaczego...
Uczucie moje wygasa, zaczynam być obojętna,
Aha... i masz do siebie o to żal?
on mnie kocha to wiem, ale czy bycie w takim jałowym związku ma sens..i tak do 60???
Jesteś wierna, nie zdradzasz, nie bywasz blisko z innymi ludźmi, z mężczyznami, więc twój żal do męża jest wzmocniony. Podświadomie obciążasz go winą za to, że nie jesteś teraz szczęśliwa, że nie chodzisz w góry i nie oglądasz pięknych miejsc... Jakby w duchu już sama ze sobą ustaliłaś, że to jest jego wina.
Ale niestety to jest twoja wina. Bo nie idziesz sama swoją drogą. Tylko masz do niego pretensje, że on nie idzie z Tobą twoją drogą.
Wyobrażasz sobie, że się rozwiedziesz, że poznasz kogoś super fajnego. Ale tak może nie być. Trudno jest kogoś poznać. I ten nowy ktoś też będize miał swoje wady i być może nie będzie chicał chodzić w góry...
Dodam, że zaczęłam spotykać się z kimś i doszło zauroczenie innym, które dodatkowo obrzydza - uwydatnia wady męża. Czy potrzebna tu terapia jeśli uczucie wygasa i widmo takiej jakości życia przede mną..?
Na co terapia? Aby ktoś jakoś spowodował, abyś bardziej kochała męża? Czy wyobrażasz sobie terapię dla osoby, aby ta osoba pokochała kogoś tam wskazanego?
W twojej sytuacji moje wybory byłyby takie:
-- nie rozwalam małżeńśtwa
-- robię co chcę -- jeżdzę w góry i oglądam piękne miejsca
-- spotykam się z mężczyznami z którymi chcę się spotykać, romansuję i mam seks
-- w końcu mam mniej żalu do męża, że moje życie nie było takie kolorowe jak chciałam
-- widzę też, że inni mężczyźni nie są aniołami i bogami
-- dochodzę do wniosku, że jak się rozwiodę to będę sama, a jak się rozwiodę to nie dlatego, że kogoś poznałam, tylko dlatego że juz nic nas nie łączy
-- więc się nie rozwodzę, bo nie ma powodu do rozwodu
Nie szukam usprawiedliwienia ale raczej kubła zimnej wody, bo męczę się, nie śpię, nie jem i analizuję. Z jednej strony mąż -drogi się rozchodzą brak wspólnych zainteresowań oddzielne spędzanie wolnego czasu, niesluchanie moich potrzeb, z drugiej inny i zdrada emocjonalna i pewnie już brak zdroweg i rozsądku.
Zdrowy rozsądek znaczy nie rozmansować prawda?
Ja bym romansował, randkował, miał seks, i czuł się szczęśliwszy.
Ty byś chciała romansu, ale się boisz. Wolałabyś się rozwieźć wcześniej.