Beyondblackie napisał/a:Dajesz ganiać, bo musisz, bo takie wymogi kraju. A nie, że jesteś super łoman i wrogów wzrokiem zabijasz.
To samo dotyczy facetów. 90 % rekrutów do każdej armii świata, to faceci, których się zmusza do służby wojskowej obowiązkiem. Nie mają wcale ochoty ganiać i ich wzrok również nie zabija.
Beyondblackie napisał/a:KAŻDY przecietny facet będzie od takiej panny lepszy w kombacie. Tylko potrzeby kraju zmuszają ją do uczestnictwa, bo gości brak.
Nie, nie każdy. Od tego jest technika i nie ma żadnych przeszkód żeby panny lepiej szkoliły się w technice. Dobrze zbudowany łoś, który bazuje tylko na tym, że jest dobrze zbudowanym łosiem dostanie łomot od dwa razy mniejszego gościa lub kobitki jeśli są dużo lepsi w technice. No chyba, że rozumiesz walkę wręcz jako niedźwiedzie uściski albo te zawody, gdzie dwóch łosi na przemian walą się po ryjach aż któryś padnie. Wojskowa walka wręcz nie przypomina boksu ani tradycyjnego karate czy podobnych rzeczy, które można obejrzeć w telewizji. To brutalna forma walki, w której połączone są techniki znane w wielu różnych sportach walki, w dodatku te najprostsze z najprostszych, są brutalne, bo to miażdżenie krtani, tętnicy szyjnej, wbijanie kciuków w gałki oczne, a wbrew pozorom wali się nie z pięści ale jakkolwiek. Z prostego powodu, że nie szuka się nokautującego lewego prostego tylko po prostu dezorientuje się przeciwnika dużą ilością uderzeń, może być z klasycznego plaskacza. Chodzi tylko o to żeby dojść właśnie do jego oczu, krocza, wybić z równowagi, sprowadzić do parteru, zrobić dźwignię, wbić nóż albo saperkę w gardło. Dźwignia na nadgarstku czy jednym palcu rozkłada każdego wielkiego łosia o ile nie jest naćpany po uszy. Nikt cię w wojsku nie uczy, że masz walczyć tylko z mniejszymi i słabszymi od siebie. Wręcz przeciwnie, uczy się jak walczyć z każdym, również większymi i silniejszymi.
Z tym, że oczywiście te walki wręcz, to jakiś margines marginesu tego co może spotkać żołnierza na wojnie. Szansa, że przyjdzie mu walczyć wręcz z wrogiem jest prawie pomijalna ale wszystkie armie uczą walki wręcz, bo to po prostu hartuje ducha. Tak ducha, a nie ciało. Na polu bitwy wygrywa bowiem duch, a nie ciało. Taki przykład możesz znaleźć z najnowszej historii armii kraju, w którym mieszkasz. Taka sytuacja w Afganistanie, gdy okrążony przez talibów oddział brytyjski, będąc w rozpaczliwej sytuacji, w obliczu wielokrotnej przewagi liczebnej ruszył do natarcia na bagnety! Tak, na bagnety i jest to chyba jedyny przypadek ataku na bagnety w XXI wieku. Talibowie uciekli jak niepyszni, po prostu psychicznie nie wytrzymali natarcia kilkudziesięciu zdeterminowanych żołnierzy, którzy nie strzelali tylko lecieli na nich z bagnetami założonymi na karabiny. Psychika i duch!
Ba! Dziś nawet żołnierz nie bardzo ma kiedy strzelać... Wystarczy poczytać jak wygląda wojna na Ukrainie. Żołnierze po prostu mają bardzo mało okazji aby używać swoich karabinków. Wojna to przeważnie nudy na przemian z próbą przeżycia ostrzału artyleryjskiego. Pozycje przeciwnika są często kilometr dalej, a karabinek żołnierza strzela celnie na 300 metrów więc do czego strzelać?
Podsumowując, nie ma prawie żadnego znaczenia jaką siłą fizyczną dysponuje kobieta. Jeśli akurat ktoś nie chce ją zrobić ładowniczym w armatohaubicy, gdzie trzeba podawać 40 kilogramowe pociski
Jeśli jest dobrze wyszkolona, dobrze zmotywowana, ma silny charakter, odporną psychikę, to będzie dobrym żołnierzem. Tyle mojego.