Witam wszystkich. Czytam to forum od jakiegoś czasu. Kilka osób mądrze odpisuje i to mnie zaintrygowało.
Z chęcią przeczytam wsze opinie rady, bluzki i wyzwiska , lincz.
Mam 40lat, Mąż od 15lat, kochamy się bardzo z żoną ( ona 45 , strasznie atrakcyjna kobieta dla mnie i dla innych mężczyzn , bardzo zadbana wygląd modelki 40+, zero przygód, zdrad, jest wierna jak ja).
Mamy 2 córki nastolatki, od 13 lat w żyjemy w UK.
Własna firma samograj , nie ma co narzekać problemy finansowe nie istnieją. Mam w życiu to o czym marzy 80% męskiej populacji w moim wieku a mimo to nie jestem szczęśliwy .
Patrząc z zewnątrz większość facetów zazdrości mi życia, zdrowych mądrych roztropnych córek, przepięknej mądrej i cudownej żony oraz dóbr materialnych.
Z żoną jesteśmy sobie 1szymi partnerami, w sypialni bywało rożnie teraz jest lepiej niż kiedykolwiek.
Lepiej w sensie seks jest często, ale byle jak głównie ona decyduje kiedy ona chce mieć orgazm, a z reguły na zasadzie seks dla podtrzymania bliskości i dla jej zdrowia oraz mojego psychicznego "kończ już bo się spieszę, szybciej , nie męcz się już " itp. ( z tyłu głowy jest to bolączka mojego życia )
Szczerze może kilka raz przez te setki uniesień poczułem że jest super, poczułem że świetnie się spisałem, ale tylko gdy żona była pod wpływem alkoholu, lampka wina czy drink i było przez to nam/mi cudownie.
Przeczytałem trochę książek, poradników, ale jakoś jej nigdy nie rozpaliłem na tyle, by widzieć w jej oczach pożądanie, mimo szczerych chęci i mnóstwa prób , błędów , urozmaiceń nadal czuję się jak beznadziejny kochanek.
Ale do sedna, zatrudniłem pomoc do firmy, dziewczyna 30l z pd ameryki, szara myszka mała, bez wielkiego cyca, trochę kuleczka, ma blizny po trądziku, szpetne tatuaże ale uśmiech oczy usta sieja u mnie spustoszenie ( Ja sam jestem przeciętniakiem z wyglądu, mały problem z samoakceptacją ).
Strasznie iskrzy między nami, pociąga mnie seksualnie, walczę z sobą już 3 tydzień. Ona zresztą też na mnie podobnie reaguje i daje mi znaki jak latarnia morska .Wstydzi się reakcji swojego ciała na mnie i non stop robi się niezręcznie.
W sumie dla nas facetów seks jest dość istotna częścią życia a ta u mnie jest przygnebiająca.
Żona z córkami bawi się gdzieś na pd. Europy jeszcze tydzień . Jestem słomianym wdowcem bez jakiejkolwiek ewidencji.
Stoję nad przepaścią...jeżeli skoczę stracę wszystko nie będę mógł z tym dalej żyć jak teraz i patrzyć żonie w oczy mój swat który znam pęknie .
Jeżeli nie wykorzystam sytuacji ona przeminie bezpowrotnie i dalej będzie jak jest bez pełni i z przygnębieniem
Pytam się was którzy doświadczyli tego momentu zdrady , skoku w bok ,czy to warto, czy przygoda was wypełniła, zmieniła wasze życia na lepsze czy jesteście szczęśliwsi trochę bardziej .
Czy wyrzuty sumienia was zjadły? .