Ale otoczenie, kuzynki, kobiety z rodziny, koleżanki mówią jej, że miłość to nie motylki, że czego ona oczekuje, że jak jest facet dobry, to czego ona chce więcej, miłosnych uniesień? I takie są właśnie związki z rozsądku. Na forum dominują w tym głosy męskie, ze czego baba chce więcej, dobry, kocha ją, ( że on jej nie pociąga i jakoś nie jest w nim zakochana, moze przywiązana, przyzwyczajona) to już nie wazne, niech nie wybrzydzaj i bierze jak jest i się cieszy, że ją ktoś chce. I tak to się kończy.
Jakby się 3 lata temu z nim rozeszła, nie byłoby dalszego dramatu. Ale zakład, że wtedy otoczenie by ją zjadlo( a Autorka wygląda na taką, która przejmuje się zdaniem bliskich), bo by było gadanie, że w głowie jej się poprzewracało, facet ją wielbi, a ona oczekuje niewiadomo czego.
Z resztą już pisałam ten jej facet był mądry, bo nie związał się z koleżanką, którą jedynie lubił i była dobra dla niego tylko z taką, która oprócz tego, że ją lubił, zakochał się w niej i kręciła go fizycznie. I z takich pobudek trzeba wchodzić w związek. A nie z rozsądku, że ktoś mnie chce, dobrze nam się rozmawia, jest porządny, niekarany i czego ją więcej oczekuje. On wszedł w relacje z dobrych pobudek, ona nie.