Zrozumieć żonę - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 847 ]

326

Odp: Zrozumieć żonę
paslawek napisał/a:
Dominno napisał/a:
paslawek napisał/a:

Tu u żony Deszcza to nie koniecznie do klasycznych łobuzów,raczej do nawiedzonych, oszołomów smile

To też taki bad boy .Te warsztaty itp to zwykle  jak zebranie sekty .jeden nadenty gury  co objawia swoje prawdy oświecone lub  uczy jak żyć Panie:), Tak czy inaczej, Kobiety z takich spotkań adorują pana mądrale i kto wie może żona autora tak ma . U mnie tak było , nie zawsze bad boy to osiłek raczej biega o typ co stabilne związki  to nie dla niego a ma w jakieś  temacie autorytet i stadko baranków.

Z tym że taki guru finansowo nie jest przeważnie atrakcyjny,sam potrzebuje sponsoringu albo sprawy materialne go nie dotyczą.
Stąd u waszych małżonek podtrzymywanie stanów napięcia i zawieszenia,trzymanie na orbicie i smyczy, ciągłe sprzeczne sygnały i niby dawanie nadziei, manipulowanie gra na uczuciach z wami,tak robią też klasyczni nałogowcy z osobami współuzależnionymi i odwrotnie osoby związane z nałogowcami też tak robią w sumie nic dziwnego ponieważ to podstawowy chory wzór zabezpieczania się i wytwarzania pozornej powierzchownej strefy komforty wykorzystywanie bez zgody do pewnego momentu nieświadomie odruchowe dlatego trudne do zmiany bo niby mimowolne. Jak się nie jebnie w końcu o glebę to można tak się leczyć do usranej śmierci i dalej być nieprzytomnym tylko zmieniać żonglować metodami i konstruktami w zapętleniu.

To jest taki ukryty światek ma własny żargon, zwyczaje, etykietę, przypomina sektę to prawda tyle, że to takie znieczulanie się,zamiast zdrowienia
a nie rozwiązywanie problemów, bicie piany,teoretyzowanie na całego i brandzlowanie intelektualne, wykorzystywanie
duchowości dla egoizmu, niezgodnie z przeznaczeniem i podtrzymywania jego chorej strony, krótko to po prostu ściemnianie.
Po 3-4 latach terapii to większość znanych mi osób opuszcza terapię,wyfruwa do życia samodzielnie i widać jakiś postęp rozwój zmianę a nie klepanie
powtarzanie ciągle tych samych tekstów,owszem niektórym bywa trudniej innym lżej,ale jeżeli terapia czy te całe warsztaty nie przynoszą zmiany to coś nie tak i to na ogół nie z terapią jest coś nie tak tylko z motywacją i podejściem pacjenta - nie chce się wziąć odpowiedzialności za życie i szuka zastępczych metod ucieczki,nawet od terapii można się uzależnić jak od dragów o tych różnych cudactwach nie wspomnę.

Zgadzam się z Tobą za wyjątkiem tego guru, często takie osoby dobrze stoją finansowo, bo takie szkolenia czy inne warsztaty to nie są tanie rzeczy. Być może jakiś guru faktycznie gdzieś orbitował i nie musiał z moją żoną nawet słowa żadnego zamienić, ale może jej imponuje tym, czego ja nie mam. Żona moja chodzi na tego typu rzeczy, ale zawsze jest to podobny schemat - prowadzony przez kobiety i dla kobiet. To też jest na swój sposób zabawne, bo wiem że są kobiety, które się w niej podkochują. Mało tego - dzisiaj spotkała się z jedną ze swoich nowych koleżanek poznanych w takim miejscu i ta dziewczyna (mężatka podobno w zbliżonej sytuacji do naszej) wyznała... jej miłość i wręczyła kwiaty. Moja małżonka jak mówi, zmieszała się bardzo i nie wiedziała co jej powiedzieć. Na pewno skłonności homo nie miała nigdy.

Zobacz podobne tematy :

327

Odp: Zrozumieć żonę

Taa bywa różnie ale "guru" raczej nie są nastawieni na utrzymywanie kogoś i dzielenie się kasą raczej odwrotnie jeśli już

Odp: Zrozumieć żonę

Czemu kazdy jeden temat na forum wczesniej czy pozniej zawija o terapie? WFT czy ludzie dzis nie potrafia zyc sami dla siebie?

329

Odp: Zrozumieć żonę
edek z krainy kredek napisał/a:

Czemu kazdy jeden temat na forum wczesniej czy pozniej zawija o terapie? WFT czy ludzie dzis nie potrafia zyc sami dla siebie?

To prawda, że terapia zaczyna być traktowana niczym aspiryna na ból głowy. Oczywiście w wielu przypadkach jest to pomocne i pozwala spojrzeć na problem z boku, ale nie jest też tak, że terapeuta mówi jak żyć. Wiele osób jest rozczarowanych, bo w sumie to tylko ktoś słucha i przytakuje. Jest to rozwiązanie dla tych, którzy mają świadomość jak z takiego potencjału skorzystać.

330 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-05-14 09:55:36)

Odp: Zrozumieć żonę

Tak odnośnie wypowiedzi o guru. Oglądałem wczoraj program o powrotach żołnierzy z I wojny światowej do domów. Ich żony negatywnie przyjęły ich zmianę, właśnie brakiem bycia takim domowym guru. Żołnierze wracali przygaszeni, mało decyzyjni, słuchający, tacy potulni. Spowodowane to było byciem kilka lat pod rozkazami, w wojskowym reżimie.

331 Ostatnio edytowany przez GOSTY (2022-05-14 10:54:45)

Odp: Zrozumieć żonę

Żona wyprała sobie mózg. Za dużo pseudopsychologii i mediów. Straszne to jak media ludziom piorą mózg, również na tym forum.

332 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-15 07:32:49)

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

paslawek: prawdą jest, że w momencie, gdy ją poznałem nie wiedziałem nawet, że istnieje coś takiego jak DDA, nie mówiąc już o bagażu, jaki taka osoba niesie. Problemu z alko nie miałem i nie mam i myślę, że jestem zupełnym przeciwieństwem jej ojca ze wszystkimi wadami i zaletami (bo teść dużo ma zalet i naprawdę byłby wielki, gdyby nie chlał). Jakoś parę lat po ślubie, gdy już internet zaczął być czymś powszednim to zaczęło być też głośno o DDA. Żona wtedy zaczęła chodzić na terapię, żeby poukładać sobie w głowie wiele rzeczy. Tyle, że terapia się skończyła, a później szła na kolejne, i kolejne... aż do dzisiaj.

ulle: dużo masz racji i wiem, że bywam za spokojny i często się za łatwo zgadzam, tyle tylko że zazwyczaj i tak osiągam to co chcę, tylko inną niekiedy dłuższą drogą. Nieraz mam takie podejrzenie, że żona celowo chce mnie sprowokować, żebym "poszedł na całość", ale być może nie przypuszcza że wtedy z mojej strony nie byłoby już odwrotu, dlatego jeszcze się tak hamuję i obserwuję sytuację.

Bekaśmiechu: czasem mam wrażenie, że znasz moją żonę i mnie lepiej niż my sami siebie znamy, ale spoko - Twoją szyderę przyjmuję chociażby dla przeciwwagi.

Domino: na razie staram się jej przetłumaczyć, że orbituje w jakiejś innej rzeczywistości i musi zejść na ziemię. Właściwie to nawet nie tłumaczyć, bo to ona sama musi zatrybić, że żyje jakąś dziwną iluzją. Gdy jednak rzeczywiście sytuacja stanie się już bez wyjścia to na pewno taki uległy nie będę, o nie.

No skoro tak, to może rzeczywiście jest z Tobą lepiej, niż myślałam. Na razie robisz wrażenie flaków z olejem, kogoś kogo można wykorzystać i jeszcze zgnoic na koniec za dobre serce. Dla mnie to zwykła głupota ludzka.
Ale teraz tym postem przemowiles zupełnie innym głosem, który mnie osobiście bardzo się spodobał.
Chyba jesteś jak bardzo wytrzymała guma, która można naciągać i naciągać, jednak nie w nieskończoność. Przyjdzie moment, że pekniesz i wtedy tylko wióry poleca.
Napisałeś, że wolałbys mieć na karku boczniaka już takie coś, co ona przywlokla do domu. Kobieta ma tak sprany mózg, że faktycznie sama nie wiem czy boczniak nie byłby lepszy, w sensie że łatwiejszy do usunięcia.
Pisałam na początku i potwierdzam, że tej babie jest za dobrze, starzeje się ( menopauza)  i potwornie się nudzi, a do tego dołożyć należy ogólne jej problemy psychiczne, które ukształtowały ja jeszcze w dzieciństwie.
Życzę Ci porządnego wkurwa, bo życie w takim zawieszeniu, życie w takim bajzlu jest męczące i dobijające.
Już samo życie niesie tyle problemów, że szok, a Ty do tego jeszcze dołożone masz kłopoty przez żonę, której odbiło na stare lata.
Na pocieszenie powiem Ci, że menopauza naprawdę wali po deklu i kobiety w pewnym wieku zaczynają zachowywać się tak, że w życiu bys nie uwierzył.

333 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-15 10:50:24)

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:

Chyba jesteś jak bardzo wytrzymała guma, która można naciągać i naciągać, jednak nie w nieskończoność. Przyjdzie moment, że pekniesz i wtedy tylko wióry poleca.

To prawda, potrafię dużo na siebie przyjąć i gdzieś to potem w sobie rozpuścić. To jak pisałem, jest to jeden z zarzutów małżonki, że nie wyzwalam emocji jak trzeba i ona boi się wybuchu, dlatego powinienem chodzić na terapię (chyba "dla towarzystwa", bo ona non stop się terapeutyzuje), żeby mi szajba nie odbiła.

ulle napisał/a:

Napisałeś, że wolałbys mieć na karku boczniaka już takie coś, co ona przywlokla do domu. Kobieta ma tak sprany mózg, że faktycznie sama nie wiem czy boczniak nie byłby lepszy, w sensie że łatwiejszy do usunięcia.

Tak myślę, chociaż z drugiej strony też to jest sytuacja beznadziejna, bo dla mnie byłaby ona już "brudna" i miałbym opory, żeby ją dotknąć. Myślę że większość innych facetów domyśla się o co mi chodzi. Opisał to Lew-Starowicz w książce "Wszystko da się naprawić". No niezupełnie da się. Gdy obcy facet zostawia w kobiecie część siebie to może być to tak wielka emocjonalna bariera dla partnera, że nie jest później już w stanie tego dźwignąć. Myślę, że tak może być, chociaż ja sam, przynajmniej na razie, nie zostałem postawiony w takiej sytuacji. Tak czy inaczej, w moich oczach żona też zaczyna być coraz bardziej "brudna", bo rozmawiam o niej tu na forum, terapii czy ze znajomymi, często wspólnymi, i za każdym razem wnioski przychodzą podobne jak tutaj. Dawniej żonę traktowałem jak ideał i wynosiłem na piedestał, co i ona mi teraz zarzuca, że tak samo robiła ze mną (choć aż tak ostentacyjnie tego nie robiłem i stąd te pierdoły, że nie czuła się zauważana) a teraz jej obraz mam już zupełnie inny i nie wiem, czy dźwignę to na dłuższą metę.

ulle napisał/a:


Pisałam na początku i potwierdzam, że tej babie jest za dobrze, starzeje się ( menopauza)  i potwornie się nudzi, a do tego dołożyć należy ogólne jej problemy psychiczne, które ukształtowały ja jeszcze w dzieciństwie.
Życzę Ci porządnego wkurwa, bo życie w takim zawieszeniu, życie w takim bajzlu jest męczące i dobijające.
Już samo życie niesie tyle problemów, że szok, a Ty do tego jeszcze dołożone masz kłopoty przez żonę, której odbiło na stare lata.
Na pocieszenie powiem Ci, że menopauza naprawdę wali po deklu i kobiety w pewnym wieku zaczynają zachowywać się tak, że w życiu bys nie uwierzył.

Myślę, że porządny wkurw jest tylko kwestią czasu i dopiero "wyrzyganie" z siebie absolutnie wszystkiego przyniesie konkretne zmiany, niestety nie wiadomo tylko w tej chwili w którą stronę. Też jej nieraz mówiłem, że zobacz co to za problem - on zależy tylko od nas dwojga i nikogo innego, i dla wielu cierpiących ludzi na ziemi jest on wręcz śmieszny. A z menopauzą - fakt, pocieszyłaś. smile

334

Odp: Zrozumieć żonę

"Dawniej żonę traktowałem jak ideał i wynosiłem na piedestał"

I masz efekt...

Z tą menopauzą to ulle przestrzeliła big_smile  Może są jakieś wyjątki, ale raczej nie dotyczy Twojej żony, więc się tym nie pocieszaj, tym bardziej, że jeśli nawet, to może trwać latami...

335

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, wybuchniesz i to raczej niedlugo, bo chyba już jesteś na skraju wytrzymałości nerwowej. Inaczej nie zakladalbys wątku. Ty szukasz po prostu pomocy, bo ręce już dawno temu opuściłeś aż do podłogi z tej bezradności.

Tak, jest coś w tym, co napisałeś, że w jakimś tam sensie obnazyles żonę z intymności pisząc o niej publicznie i nie tylko pisząc o niej, ale także rozmawiając na jej temat.
To wygląda tak, jakby ona przestała być dla Ciebie autorytetem, jakbyś nie poważał jej tak, jak kiedyś.
No i trudno Ci się dziwić. Kobieta ta naprawdę przeszła samą siebie.
Po boczniaku brzydzilbys się ją dotknąć, ale i po czymś takim,  z czym przyszło Ci się zmierzyć ciężko Ci będzie traktować ją poważnie. Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś od teraz patrzył na nią jak na ufo, ilekroć ona zacznie gadać trzy po trzy.
Rozumiem ten stan. Ktoś tracił w moich oczach autorytet i potem ta osoba mogła sobie wygłaszać swoje poglądy, a ja śmiałam się w duchu albo prosto w oczy takiej osobie, bo uważałam ja za głupola.

Twoja żona pojęcia nie ma, jakie spustoszenie wywołała w waszym małżeństwie.
To tak, jakbym ja miała dwie lewe ręce np do gotowania, ale pouczalabym kogoś, kto świetnie gotuje.
Ona Ciebie poucza i wyrzuca, że nie potrafisz żyć, a tymczasem sama, co reprezentuje w tym zakresie? Kompletnie oderwany od rzeczywistości czlowiek, ale do madrzenia się pierwsza.
Latami chodzi na te terapię, aż wyprali jej mózg już doszczętnie. Od rzemyczka do koziczka i tak stało się i tym razem. Ile ona tych terapii i kursów już przeszła? To chyba główne jej zajęcie. Od lat kontaktuje się więc z różnymi nawiedzonymi czubami, z którymi normalnie myślący człowiek nie potrafi żyć na co dzień.
Gdyby sama musiała zarobić na wszystkie te swoje kursy, terapie, książki i Bóg wie, co jeszcze, to może wtedy odczułaby absurd tej sytuacji. A tak, ma wygodna sytuację, bo jest jeleń, który buli na to wszystko i jakby tego było mało, potem ponosi jeszcze konsekwencje swojej dobroci.
Deszczu, siądź i policz, ile wydałeś na jej fanaberie i wystaw jej rachunek. Pewnie kupiłbyś dobre auto zamuast wywalać kasę w błoto.
Nic dziwnego, że znajomi mówią Ci coraz śmielej, co sądzą o tej zmanierowanej babie.
Gdy dwa konie idą zgodnie w swoim zaprzęgu, to wszystko ma jakiś sens i idzie w dobrym kierunku.
Gdy jeden idzie porządnie, a drugi rzuca zadem w prawo i w lewo, to wiadomo, że za daleko nie zajdą.
Całe życie będziesz ciężko harował, a ktoś będzie Twoje pieniądze wywalał w błoto.
Daj spokój. Nie do wytrzymania jest coś takiego. Ludzie liczą się z każdym groszem i kombinują, jak przeżyć, jak najlepiej, a tu znajdzie się baba, która lekką ręką marnotrawi owoce czyjeś ciężkiej pracy.

Ciekawe, ile już forsy ona wydała na swoje hobby? I cóż to za zaszczyt zdobyć czarny pas w zakresie manipulacji ludźmi.

336

Odp: Zrozumieć żonę

Jak już widzę te wybuchy Deszczu... jakoś nie potrafię sobie wyobrazić... Jak chodził na paluszkach, to powiedzenie pół tonu głośniej, można uznać za wybuch.

Zresztą tu niepotrzebne są wybuchy, tylko odpowiednie działanie.

Dlatego ta guma sama nigdy nie pęknie, chyba, że żona sama ją nożyczkami przetnie.

337 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-15 17:41:04)

Odp: Zrozumieć żonę
wieka napisał/a:

Jak już widzę te wybuchy Deszczu... jakoś nie potrafię sobie wyobrazić... Jak chodził na paluszkach, to powiedzenie pół tonu głośniej, można uznać za wybuch.

Zresztą tu niepotrzebne są wybuchy, tylko odpowiednie działanie.

Dlatego ta guma sama nigdy nie pęknie, chyba, że żona sama ją nożyczkami przetnie.

Wieko, też prawda. Emocje zawsze są złymi doradcami. Wcale nie trzeba ani nawet nie jest wskazane czekać na wybuch, bo pod wpływem nerwów można narobić niezłych głupot.
Tu Deszczu powinien podjąć konkretna decyzję, chociaż z drugiej strony on właściwie podjął pewna decyzję. Coś tam powiedział żonie, jednak bardzo delikatnie, ponieważ obawia się, ze jak za bardzo wobec niej sobie pozwoli, to ona mu się zatnie, a potem on nie będzie mógł odwrócić sytuacji. On boi się, że naprawdę będzie musiał stanąć oko w oko z wizją rozwalenia całego swojego dotychczasowego życia rodzinnego.
Już poszło wszystko dość daleko, a co byłoby, gdyby poszło za daleko?
Jakiś miesiąc temu był wątek Pawła, który od ponad dwóch dekad żył w celibacie, chociaż ożenił się właśnie dwadzieścia lat temu z kobietą unikająca z nim seksu. Postanowił znosić to dalej, bo żal było mu dorobku swojego życia i dwójki dzieci, które jakimś cudem udało się mu spłodzić na początku małżeństwa.
W przypadku Deszczu też może chodzić o majątek, o dziecko i generalnie o niechęć do zmian.

Autor poświęci się po prostu ze względu na dzieci i dorobek życia, a kobieta coraz bardziej będzie cudaczyla za określone z budżetu domowego pieniądze. Lepiej stracić nawet tysiąc złotych miesięcznie, bo tyle chyba kosztuje jej hobby, niż chodzić po sądach i stracić np pół majątku.
Życie.

338

Odp: Zrozumieć żonę

Przypomniał mi się taki stary film o mężu ,,kapciu" a nawet ,,podnóżku". Robił co mu kazała : idz na spacer do ogrodu, przeczytaj tę gazetę, itp. Dosłownie aportował nie zwracając na inne kobiety uwagi aż do pewnego momentu gdy jak co niedziela siedząc na krześle w odległości paru metrów (by być na widoku małżonki) od stolika gdzie z 3 psiapsiułkami plotkowała żona na różne tematy nagle wstał i rzócił się na jedną z nich całując i obmacując po piersiach nie zwracając na wrzaski pozostałych pań. Są tacy faceci ulegli, potulni ale jak przekroczy się pewny poziom to im się zaczyna ulewać i jak wulkan wybuchają niszcząc i tratując wszystkich i wszystko bez względu na konsekwencje. Kto sieje wiatr zbiera burzę. Czy autor tak zadziała emocjonalnie ? nawet on sam nie wie. I może wtenczas nastąpi wóz albo przewóz małżonki po drodze życia.

339 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-15 19:10:35)

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
wieka napisał/a:

Jak już widzę te wybuchy Deszczu... jakoś nie potrafię sobie wyobrazić... Jak chodził na paluszkach, to powiedzenie pół tonu głośniej, można uznać za wybuch.

Zresztą tu niepotrzebne są wybuchy, tylko odpowiednie działanie.

Dlatego ta guma sama nigdy nie pęknie, chyba, że żona sama ją nożyczkami przetnie.

Wieko, też prawda. Emocje zawsze są złymi doradcami. Wcale nie trzeba ani nawet nie jest wskazane czekać na wybuch, bo pod wpływem nerwów można narobić niezłych głupot.
Tu Deszczu powinien podjąć konkretna decyzję, chociaż z drugiej strony on właściwie podjął pewna decyzję. Coś tam powiedział żonie, jednak bardzo delikatnie, ponieważ obawia się, ze jak za bardzo wobec niej sobie pozwoli, to ona mu się zatnie, a potem on nie będzie mógł odwrócić sytuacji. On boi się, że naprawdę będzie musiał stanąć oko w oko z wizją rozwalenia całego swojego dotychczasowego życia rodzinnego.
Już poszło wszystko dość daleko, a co byłoby, gdyby poszło za daleko?
Jakiś miesiąc temu był wątek Pawła, który od ponad dwóch dekad żył w celibacie, chociaż ożenił się właśnie dwadzieścia lat temu z kobietą unikająca z nim seksu. Postanowił znosić to dalej, bo żal było mu dorobku swojego życia i dwójki dzieci, które jakimś cudem udało się mu spłodzić na początku małżeństwa.
W przypadku Deszczu też może chodzić o majątek, o dziecko i generalnie o niechęć do zmian.

Autor poświęci się po prostu ze względu na dzieci i dorobek życia, a kobieta coraz bardziej będzie cudaczyla za określone z budżetu domowego pieniądze. Lepiej stracić nawet tysiąc złotych miesięcznie, bo tyle chyba kosztuje jej hobby, niż chodzić po sądach i stracić np pół majątku.
Życie.

Patrzę, że bardzo dobrze mnie rozumiesz. Żona ma huśtawki i obserwuje jak ja to przechodzę, wspominała wcześniej że boi się mnie, że w końcu przejdę przez tą sytuację jak tornado i za bardzo nie będzie już czego zbierać. Ja staram się stawić czoła najrozsądniej jak w tej chwili mogę to zrobić, próbuję różnych sposobów, już widzę po poprzednich razach że bycie dobrym i nadskakiwanie to prosta droga do kolejnego kopa w 4 litery. Widzę też, że poczucie straty to jedna z rzeczy, które potrafią sprowadzić na ziemię, niestety w przypadku żony jest to uczucie chwilowe. Po naszych rozmowach wie, że uważam że odjechała daleko w świat duchowy (zresztą sama to przyznaje), ale nie widzi tego, że jest na haju i jakiekolwiek próby sprzeciwu z mojej strony jeszcze bardziej ją odsuwają i mi przypina łatkę nienormalnego, który ją kontroluje (dokładnie rok temu nazwała mnie psychopatą w białych rękawiczkach).

Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto (tak, wiem że mógł być to boczniak) i miały dojechać jeszcze dwie inne z miejscowości oddalonej o 150 km. Powiedziała mi przed samym wyjazdem, że tamte nie dojadą, bo jednej mąż powiedział, że jak pojedzie to może już nie wracać - nie znam ludzi, ale aż przyklasnąłem mu, choć powody mogą być różne. Ja żony nigdy nie ograniczałem i robiła co chce, w efekcie mam to co mam i jestem jeszcze psychopatą. Jak to moja żona przeczytała na jednym z blogów, którymi "żyje" - "widocznie związek miał służyć tyle czasu ile było mu pisane, nie więcej."

Możesz ulle podać link do tego Pawła, poczytam, ale historia przerażająca. Ja na pewno nie mam zamiaru w tym stanie tak długo funkcjonować, koniec roku to jest absolutny max, myślę że cierpliwości starczy mi i tak tylko na jakieś 3 miesiące.

340

Odp: Zrozumieć żonę

"Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto...":)))

341 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-15 20:25:45)

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
ulle napisał/a:
wieka napisał/a:

Jak już widzę te wybuchy Deszczu... jakoś nie potrafię sobie wyobrazić... Jak chodził na paluszkach, to powiedzenie pół tonu głośniej, można uznać za wybuch.

Zresztą tu niepotrzebne są wybuchy, tylko odpowiednie działanie.

Dlatego ta guma sama nigdy nie pęknie, chyba, że żona sama ją nożyczkami przetnie.

Wieko, też prawda. Emocje zawsze są złymi doradcami. Wcale nie trzeba ani nawet nie jest wskazane czekać na wybuch, bo pod wpływem nerwów można narobić niezłych głupot.
Tu Deszczu powinien podjąć konkretna decyzję, chociaż z drugiej strony on właściwie podjął pewna decyzję. Coś tam powiedział żonie, jednak bardzo delikatnie, ponieważ obawia się, ze jak za bardzo wobec niej sobie pozwoli, to ona mu się zatnie, a potem on nie będzie mógł odwrócić sytuacji. On boi się, że naprawdę będzie musiał stanąć oko w oko z wizją rozwalenia całego swojego dotychczasowego życia rodzinnego.
Już poszło wszystko dość daleko, a co byłoby, gdyby poszło za daleko?
Jakiś miesiąc temu był wątek Pawła, który od ponad dwóch dekad żył w celibacie, chociaż ożenił się właśnie dwadzieścia lat temu z kobietą unikająca z nim seksu. Postanowił znosić to dalej, bo żal było mu dorobku swojego życia i dwójki dzieci, które jakimś cudem udało się mu spłodzić na początku małżeństwa.
W przypadku Deszczu też może chodzić o majątek, o dziecko i generalnie o niechęć do zmian.

Autor poświęci się po prostu ze względu na dzieci i dorobek życia, a kobieta coraz bardziej będzie cudaczyla za określone z budżetu domowego pieniądze. Lepiej stracić nawet tysiąc złotych miesięcznie, bo tyle chyba kosztuje jej hobby, niż chodzić po sądach i stracić np pół majątku.
Życie.

Patrzę, że bardzo dobrze mnie rozumiesz. Żona ma huśtawki i obserwuje jak ja to przechodzę, wspominała wcześniej że boi się mnie, że w końcu przejdę przez tą sytuację jak tornado i za bardzo nie będzie już czego zbierać. Ja staram się stawić czoła najrozsądniej jak w tej chwili mogę to zrobić, próbuję różnych sposobów, już widzę po poprzednich razach że bycie dobrym i nadskakiwanie to prosta droga do kolejnego kopa w 4 litery. Widzę też, że poczucie straty to jedna z rzeczy, które potrafią sprowadzić na ziemię, niestety w przypadku żony jest to uczucie chwilowe. Po naszych rozmowach wie, że uważam że odjechała daleko w świat duchowy (zresztą sama to przyznaje), ale nie widzi tego, że jest na haju i jakiekolwiek próby sprzeciwu z mojej strony jeszcze bardziej ją odsuwają i mi przypina łatkę nienormalnego, który ją kontroluje (dokładnie rok temu nazwała mnie psychopatą w białych rękawiczkach).

Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto (tak, wiem że mógł być to boczniak) i miały dojechać jeszcze dwie inne z miejscowości oddalonej o 150 km. Powiedziała mi przed samym wyjazdem, że tamte nie dojadą, bo jednej mąż powiedział, że jak pojedzie to może już nie wracać - nie znam ludzi, ale aż przyklasnąłem mu, choć powody mogą być różne. Ja żony nigdy nie ograniczałem i robiła co chce, w efekcie mam to co mam i jestem jeszcze psychopatą. Jak to moja żona przeczytała na jednym z blogów, którymi "żyje" - "widocznie związek miał służyć tyle czasu ile było mu pisane, nie więcej."

Możesz ulle podać link do tego Pawła, poczytam, ale historia przerażająca. Ja na pewno nie mam zamiaru w tym stanie tak długo funkcjonować, koniec roku to jest absolutny max, myślę że cierpliwości starczy mi i tak tylko na jakieś 3 miesiące.

Michał 38, " Co robić?" Miłość związki partnerstwo strona 1-sza ( sorry, strona druga).
Miłej lektury.
Później na pewno odezwę się do Ciebie.

342

Odp: Zrozumieć żonę

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=127461

343

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto (tak, wiem że mógł być to boczniak) i miały dojechać jeszcze dwie inne z miejscowości oddalonej o 150 km. Powiedziała mi przed samym wyjazdem, że tamte nie dojadą, bo jednej mąż powiedział, że jak pojedzie to może już nie wracać - nie znam ludzi, ale aż przyklasnąłem mu, choć powody mogą być różne.

Bo są pewne granice, które zostały przekroczone. Tu nawet nie chodzi o ewentualnego boczniaka.

344

Odp: Zrozumieć żonę

Dzięki.

345

Odp: Zrozumieć żonę
Legat napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto (tak, wiem że mógł być to boczniak) i miały dojechać jeszcze dwie inne z miejscowości oddalonej o 150 km. Powiedziała mi przed samym wyjazdem, że tamte nie dojadą, bo jednej mąż powiedział, że jak pojedzie to może już nie wracać - nie znam ludzi, ale aż przyklasnąłem mu, choć powody mogą być różne.

Bo są pewne granice, które zostały przekroczone. Tu nawet nie chodzi o ewentualnego boczniaka.

O jakich przekroczonych granicach tutaj mówisz ?

346

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
ulle napisał/a:
wieka napisał/a:

Jak już widzę te wybuchy Deszczu... jakoś nie potrafię sobie wyobrazić... Jak chodził na paluszkach, to powiedzenie pół tonu głośniej, można uznać za wybuch.

Zresztą tu niepotrzebne są wybuchy, tylko odpowiednie działanie.

Dlatego ta guma sama nigdy nie pęknie, chyba, że żona sama ją nożyczkami przetnie.

Wieko, też prawda. Emocje zawsze są złymi doradcami. Wcale nie trzeba ani nawet nie jest wskazane czekać na wybuch, bo pod wpływem nerwów można narobić niezłych głupot.
Tu Deszczu powinien podjąć konkretna decyzję, chociaż z drugiej strony on właściwie podjął pewna decyzję. Coś tam powiedział żonie, jednak bardzo delikatnie, ponieważ obawia się, ze jak za bardzo wobec niej sobie pozwoli, to ona mu się zatnie, a potem on nie będzie mógł odwrócić sytuacji. On boi się, że naprawdę będzie musiał stanąć oko w oko z wizją rozwalenia całego swojego dotychczasowego życia rodzinnego.
Już poszło wszystko dość daleko, a co byłoby, gdyby poszło za daleko?
Jakiś miesiąc temu był wątek Pawła, który od ponad dwóch dekad żył w celibacie, chociaż ożenił się właśnie dwadzieścia lat temu z kobietą unikająca z nim seksu. Postanowił znosić to dalej, bo żal było mu dorobku swojego życia i dwójki dzieci, które jakimś cudem udało się mu spłodzić na początku małżeństwa.
W przypadku Deszczu też może chodzić o majątek, o dziecko i generalnie o niechęć do zmian.

Autor poświęci się po prostu ze względu na dzieci i dorobek życia, a kobieta coraz bardziej będzie cudaczyla za określone z budżetu domowego pieniądze. Lepiej stracić nawet tysiąc złotych miesięcznie, bo tyle chyba kosztuje jej hobby, niż chodzić po sądach i stracić np pół majątku.
Życie.

Patrzę, że bardzo dobrze mnie rozumiesz. Żona ma huśtawki i obserwuje jak ja to przechodzę, wspominała wcześniej że boi się mnie, że w końcu przejdę przez tą sytuację jak tornado i za bardzo nie będzie już czego zbierać. Ja staram się stawić czoła najrozsądniej jak w tej chwili mogę to zrobić, próbuję różnych sposobów, już widzę po poprzednich razach że bycie dobrym i nadskakiwanie to prosta droga do kolejnego kopa w 4 litery. Widzę też, że poczucie straty to jedna z rzeczy, które potrafią sprowadzić na ziemię, niestety w przypadku żony jest to uczucie chwilowe. Po naszych rozmowach wie, że uważam że odjechała daleko w świat duchowy (zresztą sama to przyznaje), ale nie widzi tego, że jest na haju i jakiekolwiek próby sprzeciwu z mojej strony jeszcze bardziej ją odsuwają i mi przypina łatkę nienormalnego, który ją kontroluje (dokładnie rok temu nazwała mnie psychopatą w białych rękawiczkach).

Wczoraj pojechała do jednej z nowych koleżanek gdzieś za miasto (tak, wiem że mógł być to boczniak) i miały dojechać jeszcze dwie inne z miejscowości oddalonej o 150 km. Powiedziała mi przed samym wyjazdem, że tamte nie dojadą, bo jednej mąż powiedział, że jak pojedzie to może już nie wracać - nie znam ludzi, ale aż przyklasnąłem mu, choć powody mogą być różne. Ja żony nigdy nie ograniczałem i robiła co chce, w efekcie mam to co mam i jestem jeszcze psychopatą. Jak to moja żona przeczytała na jednym z blogów, którymi "żyje" - "widocznie związek miał służyć tyle czasu ile było mu pisane, nie więcej."

Możesz ulle podać link do tego Pawła, poczytam, ale historia przerażająca. Ja na pewno nie mam zamiaru w tym stanie tak długo funkcjonować, koniec roku to jest absolutny max, myślę że cierpliwości starczy mi i tak tylko na jakieś 3 miesiące.

Puki co to stoisz w miejscu i z tym nic nie robisz. Jak widac, zona pojechala i sam nie wiesz czy to do kolezanki, czy moze do kolegi. Moze warto by bylo jakos sprawdzic, towazystwo w ktorym sie obraca, bo moze byc podatna na wplywy. Czytajac twoje wpisy to sam nie wiem na co czekasz. Ja osobiscie wole miec wszystko, czarno na bialym, a ty chyba wolisz zyc w swoim swiecie

347

Odp: Zrozumieć żonę
Marynarz napisał/a:

Puki co to stoisz w miejscu i z tym nic nie robisz. Jak widac, zona pojechala i sam nie wiesz czy to do kolezanki, czy moze do kolegi. Moze warto by bylo jakos sprawdzic, towazystwo w ktorym sie obraca, bo moze byc podatna na wplywy. Czytajac twoje wpisy to sam nie wiem na co czekasz. Ja osobiscie wole miec wszystko, czarno na bialym, a ty chyba wolisz zyc w swoim swiecie

Podejrzewam, że czytałeś tylko fragmenty tej historii. Tu nic nie jest ani czarne, ani białe, a jak już to jedynie chwilami. Jest to moja największa życiowa rozkmina, ale rozumiem rady typu "kopnij babę w tyłek i po problemie". Myślę, że sam w zdecydowanej większości nie moich wątków też bym się wyrywał z takimi złotymi rozwiązaniami. Ja się po prostu czuję jak na polu minowym i naprawdę uważam, że muszę to rozegrać z głową. Na razie patrzę co działa, a co nie. Boczniak jeśli istnieje to raczej jest to jakiś w głowie wyimaginowany książę. Miejsca takie jak to gdzie była teraz znam, bo sam ją w podobne nieraz zawoziłem. A sprawdzenie towarzystwa.. to są kobiety podobne do mojej, które w podobny sposób "nadają".

Wiem jedno, jeśli to się jednak rozleci i w przyszłości poznam kogoś, kto mi zacznie mówić o astrologii, lub czymś podobnym, to spieprzę od takiej momentalnie.

348

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, ciekawa jestem czy czytasz ten wątek Michala38 i na ile daje Ci on do myślenia i czy rzuca nowe światło na Twój problem.
Nazwała Cię psychopata w białych rękawiczkach, ponieważ jej zdaniem za bardzo ją kontrolujesz i wtracasz się w nieswoje sprawy. Ta kobieta czuje się szpiegowana przez Ciebie.
Sama jednak będąc wielką egoistką nie pomyślała o tym, że skoro zostałeś przez nią zaczepiony, to raczej chcesz wyjaśnić dlaczego, sprawdzić, co dzieje się w Twojej rodzinie pod Twoją nieobecność.
Przez lata wszystko nieźle funkcjonowało, aż tu nagle po powrocie do domu atakowała Cię różnymi zarzutami, które dla Ciebie były nowością, których po prostu nie roxumiales.
Czyżby oczekiwała, że nie będziesz chciał dociec przyczyn wrogiego nastawienia żony do siebie?
Każdy zacząłby drążyć, bo każdy lubi wiedzieć na czym stoi.
Kilka razy wspomniałeś o tym, że ona np zarzuca Ci, że boi się Twojego wybuchu, bo po takim wybuchu niczego nie będzie można już zebrać, że masz problem z emocjami.
Już wcześniej dało mi to do myślenia i nawet napisałam zdanie lub dwa na ten temat, ale potem ta myśl jakoś mi uciekła.
Czy w takim razie Ty normalnie się wkurzasz, jak każdy człowiek, gdy jest wściekły, czy też ataki złości przebiegaja u Ciebie jakoś szczególnie niebezpiecznie, czy niszczysz meble na przykład, kopiesz ściany, wywalasz sprzęty za okno, czy się drzesz jak opętany itd.
Czy ona wmawia Ci po prostu, że masz coś z głową? Gaslighting, jeśli próbuje robić z Ciebie wariata.
Czy uwierzyłeś w to, co ona do Ciebie na ten temat mówi?
Dla mnie pod tym względem sytuacja jest dość niejasna, bo z jednak strony ona niby boi się Ciebie, a z drugiej strony robi ta kobieta to, co chce. Ma absolutna wolność i w kwestii rozwijania swojego hobby, i w kwestii wywalania ciężkiej kasy na głupoty.
Wydaje mi się, że przez lata swobody i wolności ona miała aż nadto. Gdyby trafiło na innego faceta, to raczej szybko zrobiłby porządek z tą kobietą. Przykład z tamtą nowa koleżanką. Pewnie tamten mąż też ma z lekka dosyć tego, że jego żona trwoni kasę i głupieje na stare lata.
Sorry, dokończę później.

349

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
Marynarz napisał/a:

Puki co to stoisz w miejscu i z tym nic nie robisz. Jak widac, zona pojechala i sam nie wiesz czy to do kolezanki, czy moze do kolegi. Moze warto by bylo jakos sprawdzic, towazystwo w ktorym sie obraca, bo moze byc podatna na wplywy. Czytajac twoje wpisy to sam nie wiem na co czekasz. Ja osobiscie wole miec wszystko, czarno na bialym, a ty chyba wolisz zyc w swoim swiecie

Podejrzewam, że czytałeś tylko fragmenty tej historii. Tu nic nie jest ani czarne, ani białe, a jak już to jedynie chwilami. Jest to moja największa życiowa rozkmina, ale rozumiem rady typu "kopnij babę w tyłek i po problemie". Myślę, że sam w zdecydowanej większości nie moich wątków też bym się wyrywał z takimi złotymi rozwiązaniami. Ja się po prostu czuję jak na polu minowym i naprawdę uważam, że muszę to rozegrać z głową. Na razie patrzę co działa, a co nie. Boczniak jeśli istnieje to raczej jest to jakiś w głowie wyimaginowany książę. Miejsca takie jak to gdzie była teraz znam, bo sam ją w podobne nieraz zawoziłem. A sprawdzenie towarzystwa.. to są kobiety podobne do mojej, które w podobny sposób "nadają".

Wiem jedno, jeśli to się jednak rozleci i w przyszłości poznam kogoś, kto mi zacznie mówić o astrologii, lub czymś podobnym, to spieprzę od takiej momentalnie.

Jesli to nie boczniak, to moze twoja Pani ma za duzo wolnego czasu na glupoty. Moze przyszla pora zebys zachowal sie jak facet i odcial ja od tego bajzlu, stawiajac wszystko na ostrzu noza. Widzisz my z moja mamy kilku znajomych i to nam wystarcza. Wczesniej moja miala takie dziwne towazystwo, do tego stopnia ze bywaly kolezanki, ktore kleily sie do mnie. Oczywiscie udawalem glupiego, ze tego nie zauwazam, ale do czasu. W koncu wziolem moja slepo ufna na rozmowe i naswietlilem jej, jak sytuacja wyglada i niech sama zdecyduje czy warto miec takie ala kolezanki. W twojej sytuacji sprawa calkiem sie popierniczyla. Wzialbym na rozmowe i dal wybor, albo ty i rodzina, albo niech sie bawi w swoje fokus pokus. Wczesniej odcial bym od kasy. Z tego co wiem, malo nie zarabiamy wiec ma z czym sie bawic. U mnie z kasa bylo tak, ze zona tez potrafila wydac na glupoty nie malo. Skrobigroszem nie jestem wiec dalem jej sie wyszalec, efekt taki ze teraz po tym jak sie osfoila to czesto gesto jak dla mnie jest az za oszczedna. Twoja wogole pracuje ? Moze poprostu trzeba wylac kubel zimnej wody na glowe i pokazac pani ze zycie nie jest tak kolorowe jak jej sie wydaje.

350

Odp: Zrozumieć żonę

"Nazwała Cię psychopata w białych rękawiczkach, ponieważ jej zdaniem za bardzo ją kontrolujesz i wtracasz się w nieswoje sprawy. Ta kobieta czuje się szpiegowana przez Ciebie."

Choć w rzeczywistości jest odwrotnie.
Deszczu drepczesz w miejscu, nie starasz się poznać prawdy, wierzysz we wszystko co ona Ci mówi, bo się boisz... Czyli chowasz głowę w piasek, wyznając zasadę, lepiej nie wiedzieć, może będzie dobrze i tak sobie żyjesz iluzją...

A to Cię jeszcze bardziej zjada od środka.

Jak nie masz odwagi, żeby ją sprawdzać, wynajmij detektywa, założy podsłuchy i będziesz wiedział co Cię czeka.

351 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-16 10:33:17)

Odp: Zrozumieć żonę
Marynarz napisał/a:
Deszcz napisał/a:
Marynarz napisał/a:

Puki co to stoisz w miejscu i z tym nic nie robisz. Jak widac, zona pojechala i sam nie wiesz czy to do kolezanki, czy moze do kolegi. Moze warto by bylo jakos sprawdzic, towazystwo w ktorym sie obraca, bo moze byc podatna na wplywy. Czytajac twoje wpisy to sam nie wiem na co czekasz. Ja osobiscie wole miec wszystko, czarno na bialym, a ty chyba wolisz zyc w swoim swiecie

Podejrzewam, że czytałeś tylko fragmenty tej historii. Tu nic nie jest ani czarne, ani białe, a jak już to jedynie chwilami. Jest to moja największa życiowa rozkmina, ale rozumiem rady typu "kopnij babę w tyłek i po problemie". Myślę, że sam w zdecydowanej większości nie moich wątków też bym się wyrywał z takimi złotymi rozwiązaniami. Ja się po prostu czuję jak na polu minowym i naprawdę uważam, że muszę to rozegrać z głową. Na razie patrzę co działa, a co nie. Boczniak jeśli istnieje to raczej jest to jakiś w głowie wyimaginowany książę. Miejsca takie jak to gdzie była teraz znam, bo sam ją w podobne nieraz zawoziłem. A sprawdzenie towarzystwa.. to są kobiety podobne do mojej, które w podobny sposób "nadają".

Wiem jedno, jeśli to się jednak rozleci i w przyszłości poznam kogoś, kto mi zacznie mówić o astrologii, lub czymś podobnym, to spieprzę od takiej momentalnie.

Jesli to nie boczniak, to moze twoja Pani ma za duzo wolnego czasu na glupoty. Moze przyszla pora zebys zachowal sie jak facet i odcial ja od tego bajzlu, stawiajac wszystko na ostrzu noza. Widzisz my z moja mamy kilku znajomych i to nam wystarcza. Wczesniej moja miala takie dziwne towazystwo, do tego stopnia ze bywaly kolezanki, ktore kleily sie do mnie. Oczywiscie udawalem glupiego, ze tego nie zauwazam, ale do czasu. W koncu wziolem moja slepo ufna na rozmowe i naswietlilem jej, jak sytuacja wyglada i niech sama zdecyduje czy warto miec takie ala kolezanki. W twojej sytuacji sprawa calkiem sie popierniczyla. Wzialbym na rozmowe i dal wybor, albo ty i rodzina, albo niech sie bawi w swoje fokus pokus. Wczesniej odcial bym od kasy. Z tego co wiem, malo nie zarabiamy wiec ma z czym sie bawic. U mnie z kasa bylo tak, ze zona tez potrafila wydac na glupoty nie malo. Skrobigroszem nie jestem wiec dalem jej sie wyszalec, efekt taki ze teraz po tym jak sie osfoila to czesto gesto jak dla mnie jest az za oszczedna. Twoja wogole pracuje ? Moze poprostu trzeba wylac kubel zimnej wody na glowe i pokazac pani ze zycie nie jest tak kolorowe jak jej sie wydaje.

O wylaniu na jej zakuty głupotami łeb była już mowa znacznie wcześniej. Deszczu nie podjął jednak tego wątku. Oczywiście, że tu aż się prosi, żeby wystawić kobiecie rachunek za całokształt i natychmiast przykręcić kurek z kasą.
Deszczu boi się jednak aż tak radykalnych kroków, bo jego zdaniem ona jest bardzo dumna i wzięłaby się na niego obraziła na śmierć i życie. Któregoś dnia po jakiejś kłótni zwinęła się w pozycji embrionalnej na podłodze niczym robak i pochlipywala.
Ona boi się, że utną jej kasę, ale jest już tak uzależniona od dziwnego towarzystwa, że to drugie jest silniejsze.
Deszczu ma związane ręce i nie wie, jak poradzić sobie z tą kobietą i jej zachowaniami.

352

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
Marynarz napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Podejrzewam, że czytałeś tylko fragmenty tej historii. Tu nic nie jest ani czarne, ani białe, a jak już to jedynie chwilami. Jest to moja największa życiowa rozkmina, ale rozumiem rady typu "kopnij babę w tyłek i po problemie". Myślę, że sam w zdecydowanej większości nie moich wątków też bym się wyrywał z takimi złotymi rozwiązaniami. Ja się po prostu czuję jak na polu minowym i naprawdę uważam, że muszę to rozegrać z głową. Na razie patrzę co działa, a co nie. Boczniak jeśli istnieje to raczej jest to jakiś w głowie wyimaginowany książę. Miejsca takie jak to gdzie była teraz znam, bo sam ją w podobne nieraz zawoziłem. A sprawdzenie towarzystwa.. to są kobiety podobne do mojej, które w podobny sposób "nadają".

Wiem jedno, jeśli to się jednak rozleci i w przyszłości poznam kogoś, kto mi zacznie mówić o astrologii, lub czymś podobnym, to spieprzę od takiej momentalnie.

Jesli to nie boczniak, to moze twoja Pani ma za duzo wolnego czasu na glupoty. Moze przyszla pora zebys zachowal sie jak facet i odcial ja od tego bajzlu, stawiajac wszystko na ostrzu noza. Widzisz my z moja mamy kilku znajomych i to nam wystarcza. Wczesniej moja miala takie dziwne towazystwo, do tego stopnia ze bywaly kolezanki, ktore kleily sie do mnie. Oczywiscie udawalem glupiego, ze tego nie zauwazam, ale do czasu. W koncu wziolem moja slepo ufna na rozmowe i naswietlilem jej, jak sytuacja wyglada i niech sama zdecyduje czy warto miec takie ala kolezanki. W twojej sytuacji sprawa calkiem sie popierniczyla. Wzialbym na rozmowe i dal wybor, albo ty i rodzina, albo niech sie bawi w swoje fokus pokus. Wczesniej odcial bym od kasy. Z tego co wiem, malo nie zarabiamy wiec ma z czym sie bawic. U mnie z kasa bylo tak, ze zona tez potrafila wydac na glupoty nie malo. Skrobigroszem nie jestem wiec dalem jej sie wyszalec, efekt taki ze teraz po tym jak sie osfoila to czesto gesto jak dla mnie jest az za oszczedna. Twoja wogole pracuje ? Moze poprostu trzeba wylac kubel zimnej wody na glowe i pokazac pani ze zycie nie jest tak kolorowe jak jej sie wydaje.

O wylaniu na jej zakuty głupotami łeb była już mowa znacznie wcześniej. Deszczu nie podjął jednak tego wątku. Oczywiście, że tu aż się prosi, żeby wystawić kobiecie rachunek za całokształt i natychmiast przykręcić kurek z kasą.
Deszczu boi się jednak aż tak radykalnych kroków, bo jego zdaniem ona jest bardzo dumna i wzięłaby się na niego obraziła na śmierć i życie. Któregoś dnia po jakiejś kłótni zwinęła się w pozycji embrionalnej na podłodze niczym robak i pochlipywala.
Ona boi się, że utną jej kasę, ale jest już tak uzależniona od dziwnego towarzystwa, że to drugie jest silniejsze.
Deszczu ma związane ręce i nie wie, jak poradzić sobie z tą kobietą i jej zachowaniami.

W zwiazku marynarza nie ma miejsca na takie rzeczy. Ja ze swoja polowka rozmawiam przedewszystkim. Czasami ma dziwne pomysly typu biznes, chciala otwierac. Wczesniej przeswietlilem czy warto w to inwestowac i nie wahalem sie zeby powiedziec nie. Teraz sama mowi ze by byla wtopa kasy. Tylko ze nie powiedzialem ze nie bo nie. Byla rozmowa gdzie wylozylem konkretne argumenty. Poprostu facet musi sie wziac w garsc. Detektyw to nie glupi pomysl, bedzie wiedzial jaki wplyw ma to dziwne towarzystwo. Ale do tego trzeba miec jaja, ktorych mu brakuje. Pewnie plywa na pokladzie i brak jaj:)

353 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-16 11:28:31)

Odp: Zrozumieć żonę
Marynarz napisał/a:
ulle napisał/a:
Marynarz napisał/a:

Jesli to nie boczniak, to moze twoja Pani ma za duzo wolnego czasu na glupoty. Moze przyszla pora zebys zachowal sie jak facet i odcial ja od tego bajzlu, stawiajac wszystko na ostrzu noza. Widzisz my z moja mamy kilku znajomych i to nam wystarcza. Wczesniej moja miala takie dziwne towazystwo, do tego stopnia ze bywaly kolezanki, ktore kleily sie do mnie. Oczywiscie udawalem glupiego, ze tego nie zauwazam, ale do czasu. W koncu wziolem moja slepo ufna na rozmowe i naswietlilem jej, jak sytuacja wyglada i niech sama zdecyduje czy warto miec takie ala kolezanki. W twojej sytuacji sprawa calkiem sie popierniczyla. Wzialbym na rozmowe i dal wybor, albo ty i rodzina, albo niech sie bawi w swoje fokus pokus. Wczesniej odcial bym od kasy. Z tego co wiem, malo nie zarabiamy wiec ma z czym sie bawic. U mnie z kasa bylo tak, ze zona tez potrafila wydac na glupoty nie malo. Skrobigroszem nie jestem wiec dalem jej sie wyszalec, efekt taki ze teraz po tym jak sie osfoila to czesto gesto jak dla mnie jest az za oszczedna. Twoja wogole pracuje ? Moze poprostu trzeba wylac kubel zimnej wody na glowe i pokazac pani ze zycie nie jest tak kolorowe jak jej sie wydaje.

O wylaniu na jej zakuty głupotami łeb była już mowa znacznie wcześniej. Deszczu nie podjął jednak tego wątku. Oczywiście, że tu aż się prosi, żeby wystawić kobiecie rachunek za całokształt i natychmiast przykręcić kurek z kasą.
Deszczu boi się jednak aż tak radykalnych kroków, bo jego zdaniem ona jest bardzo dumna i wzięłaby się na niego obraziła na śmierć i życie. Któregoś dnia po jakiejś kłótni zwinęła się w pozycji embrionalnej na podłodze niczym robak i pochlipywala.
Ona boi się, że utną jej kasę, ale jest już tak uzależniona od dziwnego towarzystwa, że to drugie jest silniejsze.
Deszczu ma związane ręce i nie wie, jak poradzić sobie z tą kobietą i jej zachowaniami.

W zwiazku marynarza nie ma miejsca na takie rzeczy. Ja ze swoja polowka rozmawiam przedewszystkim. Czasami ma dziwne pomysly typu biznes, chciala otwierac. Wczesniej przeswietlilem czy warto w to inwestowac i nie wahalem sie zeby powiedziec nie. Teraz sama mowi ze by byla wtopa kasy. Tylko ze nie powiedzialem ze nie bo nie. Byla rozmowa gdzie wylozylem konkretne argumenty. Poprostu facet musi sie wziac w garsc. Detektyw to nie glupi pomysl, bedzie wiedzial jaki wplyw ma to dziwne towarzystwo. Ale do tego trzeba miec jaja, ktorych mu brakuje. Pewnie plywa na pokladzie i brak jaj:)

Dokładnie, jednak Deszczu potrafił być na tyle mądry, że powiedział jej, że nie może patrzeć na to, gdy ona płacze - dał jej po prostu instrukcje do obsługi jego osoby i co z tego wynika?
No wiadomo co. Kobieta na którymś tam kursie, który robiła zdobyla czarny pas w dziedzinie manipulacji słownej ludźmi.
Rozumiesz o co chodzi?

Deszczu żyje po prostu z nałogowcem, tylko nie jest to np wóda, tylko dziwne hobby, niby uduchowione, coś w rodzaju sekty, dziwni ludzie, jakieś astrologię itd, no tego typu odlot. Samo jej to nie minie, nie na takim stopniu zaawansowania.

354 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-16 12:07:24)

Odp: Zrozumieć żonę

Marynarzu, przestań pitolić z tym, że nie mam jaj, nie znasz dokładnie sytuacji i dajesz pomysły na chybił-trafił. W maszynie jak Ci się coś spieprzy to też tak robicie? tongue Dla niewtajemniczonych: na morzu panuje odwieczna wojna pomiędzy nawigatorami z pokładu, a mechanikami. Mechanicy zazwyczaj uwaleni w smarze mają straszny ból dupy o to jacy to oni nie są biedni i muszą zasuwać za wszystkich na statku i tych z biura, a tacy jaśnie panowie nawigatorzy w czystych koszulach popijają kawkę na mostku, nic nie potrafią i się mądrzą. Powiem tak - gdy jedna strona pozna specyfikę pracy drugiej to zaczyna nabierać szacunku i jedni na drugich nie pieprzą takich głupot, po czym zaczynają grać do tej samej bramki. Sam wiele lat pływałem na takim statku, gdzie była naprawdę zgrana załoga i mnóstwo problemów odpada z automatu, bo stoimy za sobą i sobie pomagamy. No ale niekiedy faktycznie lepiej się użalać nad sobą jaki to nie jest się poszkodowany przez pracę w hałasie, brudzie i z brakiem światła dziennego i jednocześnie mieć mniemanie że jest się mistrzem świata w marynarstwie. Takich niestety jest większość. Powiem Ci tylko, że jaja bardziej właśnie przydają się na pokładzie, bo nie macie często zielonego pojęcia co się dzieje dookoła statku, ja np. ponad 10 lat spędziłem w Afryce z czego większość w Nigerii, gdzie jest pełno piratów i miałem wiele podbramkowych sytuacji. Wy wtedy zazwyczaj siedzicie w maszynie i obserwujecie wskazania manometrów.

Ale do rzeczy:

Ja z moją żoną naprawdę zawsze się dogadywałem i w przypadku jakichkolwiek konfliktów od razu siadaliśmy "do stołu". Wspominałem już też, że przez te kilkanaście lat wszystko działało jak w zegarku, ja jej ufałem w 100% i absolutnie nie miałem potrzeby kontrolowania, tak samo było w drugą stronę. Zresztą w rodzinach marynarskich zaufanie i szczerość to wręcz fundament związku. Gdy dzieci były małe to żona siedziała z nimi, ogarniała dom i całą resztę spraw, gdy mnie nie było, a gdy wracałem to starałem się ją odciążyć maksymalnie we wszystkim, wtedy właśnie zaczęła mówić że opada w takich momentach z sił, bo sobie uświadamia, że już nie musi wszystkiego robić za dwie osoby. W międzyczasie zaczęła właśnie wchodzić w swoje duchowe "hobby", czemu ja się nie sprzeciwiałem, bo przecież każdy powinien mieć jakieś zainteresowania i pasje. Dzieci podrosły, czasu się zrobiło więcej, to i na sprawy duchowe można było sobie bardziej pozwolić. Efektem było to, co napisałem wcześniej - pewnego pięknego razu żony po prostu nie poznałem, a później dowiedziałem się, że istnieje jakaś starsza baba, która rzekomo w dobrej wierze, żeby ją "obudzić" zaczęła zatruwać jej mózg. Powiedziałem jej niedawno, że jeśli mamy sobie dać szansę do końca roku to ma odpuścić z wróżkami i resztą dziwnych metod "uzdrawiania", czy teraz się do tego stosuje to nie wiem, myślę że zaczęła. Dzisiaj powiedziała, że wciąż obserwuje siebie i też trudno jej w takiej atmosferze funkcjonować. Domyślam się, bo przecież nikt nie jest bezduszną maszyną i ma uczucia, do których nieraz musi się sam dokopać. Nie wiem jednak, czy to co w tej chwili między nami jest w jakikolwiek sposób nas przybliża, ja po prostu przestałem zabiegać o nią i robić jakiekolwiek podchody, ot jak bylibyśmy we friendzone, i widzę pewną zmianę w jej zachowaniu, być może zaczyna kiełkować w niej myśl, że mnie jednak traci, zobaczymy.

ulle: jak wspominałem, jestem spokojny, próbuję sobie przypomnieć sytuacje, gdy ciśnienia nie wytrzymałem, można powiedzieć że to jest może raz na 2 lata, jak nie rzadziej. Na pewno nie ma wtedy żadnej demolki ani czegokolwiek przez to trzeba byłoby ode mnie uciekać. Raz pamiętam wybuchłem, bo żona i dzieci robili syf w domu i ubrania leżały na podłodze i gdzie się dało, to wziąłem te ubrania i porozrzucałem im po całym domu. Żona mi później powiedziała, że to było dla nich szokujące, bo ja na codzień taki nie jestem. Innym razem wyszła historia taka: (może to faktycznie być jest istotne, a nie wiem czy to pisałem) Pojechaliśmy do mojej rodziny na imprezę (byliśmy tam chrzestnymi), oni mieszkają 2 godziny drogi od nas, niestety dojazd jest taki sobie (drogi lokalne). Żona mi powiedziała, że chciałaby żebyśmy o 2200 wracali, czego ja nie zakodowałem. Wiadomo jak to na takich imprezach, wujostwo, kuzynostwo, mój dziadek i sporo alkoholu. Żona nie piła, bo prowadziła, a ja wiadomo. W końcu jakoś o północy zaczęliśmy się zbierać i jak tylko ruszyliśmy od nich to zaczęła mi o te 2 godziny robić awanturę, że teraz po ciemku o takiej porze będziemy wracać do domu (była pora roku jak teraz, warunki na drodze idealne, bez deszczu, mały ruch itp). Więc ja nabuzowany alko jej odparowałem, że cierpliwie poczekam aż ona gdzieś się będzie dobrze bawić i wtedy ja jej tak samo wygarnę, że chciałem już wcześniej wracać, do tego mogła mi przypomnieć, że jest po 2200 i chce wracać, skoro jej tak na tym zależy (nie siedziała sama na bucu tylko też nawijała w damskim towarzystwie z moimi ciotkami i kuzynkami).  Efekt był tego taki, że zaczęła wrzeszczeć w tym samochodzie, żebym się w końcu zamknął (myślę, że wtedy odpalił jej się program, gdy jej pijany ojciec robił awantury). Ja jej nie pozostawałem dłużny i też zacząłem krzyczeć, dzieci z tyłu przerażone, jechaliśmy wąską nieoświetloną drogą i dookoła las. Powiedziałem jej wtedy, że ma się zatrzymać bo boję się z nią jechać, zadzwonię po policję, niech nas zholują i prześpimy się u rodziny, czy gdzieś w najbliższym hotelu. Wtedy się nagle uspokoiła i powiedziała żebym dzwonił na tą policję. Nie zrobiłem tego i reszta drogi do domu minęła w milczeniu. Na drugi dzień była strasznie zamknięta w sobie, ja z kacem fizycznym i moralnym zacząłem ją przepraszać i po 2 dniach minęło. Później po tygodniu pojechałem na statek (wtedy na miesiąc) i zauważyłem właśnie pierwszy raz coś podobnego jak teraz, że zaczęła odpowiadać jednym słowem i generalnie była obrażona i wycofana. Kilka następnych dni czułem się podobnie jak teraz, ale stwierdziłem że no tak przegiąłem może z tym straszeniem policją, ona powiedziała, że zrobiłem wtedy z niej szmatę. Przepraszałem ją jak mogłem, w końcu przecież to zawsze wina faceta, jakoś udało mi się ją uspokoić i właściwie przez następne 2,5 roku nic złego się nie wydarzyło aż właśnie zakomunikowała mi wtedy, że coś w niej pękło. Dlaczego napisałem o tej historii? Bo powiedziała, że to właśnie od tamtej chwili wg niej wszystko zaczęło się rozwalać, po czym usłyszałem zarzuty wobec mnie, o których tu już pisałem wcześniej wiele razy.

ulle: tak to właśnie wygląda - żyję z nałogowcem, czy słyszałaś żeby ktoś w swoim podpisie do nazwiska dodał nieistniejącą literę, bo wtedy numerologicznie ta litera podniesie/obniży wibracje? (cokolwiek to nie daje), bo ja tak i żyję z tym kimś pod jednym dachem. Ja wiem, że radykalny krok by dużo zmienił, ale ja to też zrobiłem właśnie po tych 2,5 roku (zarzuciłem jej wtedy, że jej odpierdzieliło i jest w innej rzeczywistości), tyle że były święta i znów dużo alko, co wtedy przyczyniło się do jeszcze większego bałaganu i odsunięcia się ode mnie.

355

Odp: Zrozumieć żonę

Cały czas też po głowie chodzi mi to co powiedziała pół roku temu, gdy byłem przekonany że już wyszliśmy z kryzysu, a odnosiła się do poprzedniego piekła: "Ja wiem o tym, że mało który facet by to wszystko wytrzymał". Wie dobrze, jaką destrukcyjną postawę przyjmuje i mimo wszystko brnie w to kolejny raz ściągając mnie na dno.

356

Odp: Zrozumieć żonę

Nie mimo wszystko, tylko właśnie DLATEGO że taki jesteś to robi taki syf. Ona nie myśli w najmniejszymi wypadku o Tobie przecież, tylko zależy jej na własnym tyłku. Dobrocią tego nie ugrasz w żaden sposób. A wiesz czemu? Bo z miliard gości w takiej sytuacji już nie dało rady w ten sam sposób.

357

Odp: Zrozumieć żonę

"a gdy wracałem to starałem się ją odciążyć maksymalnie we wszystkim, wtedy właśnie zaczęła mówić że opada w takich momentach z sił, bo sobie uświadamia, że już nie musi wszystkiego robić za dwie osoby"

To się ze sobą kłóci, więc już wtedy było jej lepiej bez Ciebie.

Takie kłótnie nie przekreślają małżeństwa, ona nie chce Ciebie, co wyraźnie daje Ci do zrozumienia słowami i czynami, a Ty chwytasz się brzytwy...

Ona teraz pewnie kombinuje jak tu wyjść z tego związku bez szwanku, czyli żebyś również na nią płacił alimenty, bo "zniszczyłeś jej zdrowie" i nie może pracować czyli jak udowodnić Twoją winę za rozbicie małżeństwa.

Dlatego nie licz już, że ona emocjonalnie wróci do Ciebie, tylko przeprowadź śledztwo, sprawdź wszystko co można sprawdzić, czyli zadbaj o siebie, bo już nie masz żony.

358

Odp: Zrozumieć żonę

Moim okiem Deszczu cały czas walisz głową w mur. Zakładasz, że Twoja żona ma jako-taki racjonalny punkt myślenia, a tak nie jest - tutaj cały czas jest temat czego ona chce, a Ty się dostosować masz. Nawet jak jej się zachciało być samej - też masz się dostosować i to jeszcze w określony przez nią sposób. Ona cały czas myśli tylko o sobie, a Ty masz nadzieję, że jednak zawróci w tym szaleństwie.
Oglądnij sobie film Patryka Vegi - Miłość, seks & pandemia. Ogólnie film denny, nawet bardzo - nie czarujmy się, ale zobaczysz siebie jako.. partnera pani prokurator w tym filmie. Może... jakkolwiek da Ci do myślenia.  Bo argumenty i rady są tutaj na tacy podawane, ale nie widzisz sedna problemu, tak zdaje się.

359

Odp: Zrozumieć żonę
pjack napisał/a:

Moim okiem Deszczu cały czas walisz głową w mur. Zakładasz, że Twoja żona ma jako-taki racjonalny punkt myślenia, a tak nie jest - tutaj cały czas jest temat czego ona chce, a Ty się dostosować masz. Nawet jak jej się zachciało być samej - też masz się dostosować i to jeszcze w określony przez nią sposób. Ona cały czas myśli tylko o sobie, a Ty masz nadzieję, że jednak zawróci w tym szaleństwie.
Oglądnij sobie film Patryka Vegi - Miłość, seks & pandemia. Ogólnie film denny, nawet bardzo - nie czarujmy się, ale zobaczysz siebie jako.. partnera pani prokurator w tym filmie. Może... jakkolwiek da Ci do myślenia.  Bo argumenty i rady są tutaj na tacy podawane, ale nie widzisz sedna problemu, tak zdaje się.

Dzięki, obejrzę ten film.

Uważam, że problemem jest właśnie to, że ona SAMA NIE WIE CZEGO CHCE i próbuje to odnaleźć, a ja mam widocznie cierpliwie czekać aż mi oznajmi jaką drogę wybrała. Jedyne na co mam teraz wpływ to wzbudzić u niej wizję straty, dlatego i ja się odddaliłem dając jej przestrzeń, której tak niby potrzebuje. Uwierzcie mi, ja mam tą świadomość, że pogonić ją zdążyłbym w każdej chwili i krzywdy materialnej też sobie zrobić nie dam, ale naprawdę trudno mi tak na zimno do tego podchodzić, skoro to osoba, za którą od 20 lat skoczyłbym w ogień.

360

Odp: Zrozumieć żonę

Stary z Tobą jest coś nie tak. Przecież ona to wszystko już zakomunikowała. Ty nie czekasz, az ona Ci oznajmi jaką drogę obrała. Ty czekasz aż Ci powie, że była głupia i zmienia zdanie. Przykre jest widząc jak mężczyzna przywiązuje się do kobiety...a ona z tego korzysta...

361

Odp: Zrozumieć żonę
Be. napisał/a:

Stary z Tobą jest coś nie tak. Przecież ona to wszystko już zakomunikowała. Ty nie czekasz, az ona Ci oznajmi jaką drogę obrała. Ty czekasz aż Ci powie, że była głupia i zmienia zdanie. Przykre jest widząc jak mężczyzna przywiązuje się do kobiety...a ona z tego korzysta...

Czyli nie czekać i podziękować za małżeństwo? Prawdą jest, że póki co czekam aż wyciągnie konstruktywne wnioski i sama zatrybi, że takim postępowaniem niszczy siebie i mnie.

362

Odp: Zrozumieć żonę

Musisz zrozumieć jedno. To Ty myślisz, że ona coś niszczy. W jej mniemaniu ona zaczyna budować...chodzi o to, że za bardzo patrzysz przez swój punkt widzenia i doszukujesz się logiki. Ostatni jestem do rad by kogoś rzucić czy coś, ale Twoja żona już odeszła...

363

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, ja za swoją żonę też skoczyłbym w ogień, bo 11 lat z nią jednak... byłem, żyłem. Teraz ewentualnie mogę zadzwonić po straż pożarną. Czas zmienia punkt widzenia i zrozumiesz to za parę miesięcy, jak jednak dotrze do Ciebie, że ona świadomie chce Ciebie skrzywdzić. Idzie cały czas w tym kierunku i nie cofnie się, bo to już za daleko zaszło.
Ty z kolei żyjesz przeszłością i liczysz, że oprzytomnieje. Tak nie będzie, bo Wasze wcześniejsze kryzysy się nie kończyły, tylko jej brakło odwagi, żeby zrobić ten krok, który zrobiła teraz. Szukasz w tym logiki, zagubienia, bo znasz ją, kochasz i wydaje Ci się... że robi źle. Podczas gdy ona patrzy tylko na siebie, bo chce - i to jest jej jedyny powód. Kieruje się sobą, bo Ciebie generalnie dawno zdeptała, czy też wykastrowała. Film jak mówię jest denny, ale ukazuje taką sytuację, a nawet i te teksty się tam pojawiają. Kobieta, które jest feministką i walczy o prawa kobiet koniec końców... woli bad boya, takie to życiowe.

Przytoczmy sytuację boczniaka, a ona może się w tym momencie zastanawiać... kogo wybrać. Ciebie, który dał jej 20 lat życia na poziomie, wiele pięknych chwil itd. czy też... kogoś, do kogo aktualnie odpłynęła. Nie wie co zrobić, więc daje sobie czas... do końca roku, bo jednak szkoda jej wszystko rozwalać... z drugiej strony stoją uczucia i szczęście. W sumie ma wszystko... ale nic ją nie cieszy, więc może lepiej mieć mniej ale mieć też radość?
Czy nie pasuje trochę ta teoria... do Twojej sytuacji? Bo idę o zakład, że gdybyście nie mieli ślubu i nie tworzyli związek małżeński kompletnie nie miał byś dylematu co zrobić, a ona nie miała by podstaw, aby knuć. Finansowo nie miała by nic, więc nie wykreowała by w ogóle problemu, bo czuła by materialne zagrożenie.

Moim zdaniem powinieneś nie kreować wizji odejścia, tylko zacząć w tym kierunku podążać. Zmieniać siebie, poświęcić się trochę sobie - zrealizuj jakieś marzenia, jak Cię na nie stać, popraw swój wygląd, pewność siebie. Niech zacznie się obawiać, co traci.
Druga sprawa, jeżeli tyle dajesz od siebie, dalej tylko Ty próbujesz to ratować - to też krok drastyczny... aby w tym momencie odciąć się od wszystkiego. Bo tak naprawdę, w wersji w którą wierzysz, czyli że się opamięta - to powinna zmienić front i walczyć o Ciebie z całych sił. Idę niestety o zakład, że jak się totalnie odetniesz - to będzie tylko gwóźdź do trumny, który powinien Ci otworzyć oczy, że nie zrobi nic w tym kierunku. Ewentualnie wyciągnie jakąś błachostkę, że był to niby krok, żeby Ci zasiać ziarenko niepewności. Jak ktoś chce walczyć, to zrobi to z całych sił, a nie będzie szukał w Tobie dziury, że czegoś nie zauważyłeś. Niestety znam to z autopsji i mam nieodparte wrażenie, że tak też będzie i u Ciebie.

364

Odp: Zrozumieć żonę

Jest na forum podobny wątek z persketywy kobiety, Anny bodajże, i ona robi dokładnie to samo co Ty Deszczu - czeka aż jej mąż który odszedł do innej kobiety "oprzytomnieje, zopbaczy co stracił i będzie żałować/zatęskni". Problem w tym że to Ty i Anna jesteście dwa kroki do tyłu w tym tańcu, wasi ex-małżonkowie (w sensie rzeczywistym, bo formalnie jesteście dalej małżonkowie) już żyją innym życiem, z różnego powodu. Nie ma na co już czekać.

365

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, Be napisał, że tylko według Ciebie ona niszczy rodzinę - oczywiście, masz rację, prawdę mówiąc już zniszczyła. Be napisał też, że według niej ona niczego nie niszczy, tylko buduje. Elementem niszczącym według niej jesteś Ty.
Uważam, że Be zwrócił uwagę na rzecz fundamentalna i dlatego przemysl jego słowa.
Ona buduje, niszczysz Ty.
Ta kobieta straciła już rozum.
Nie możesz czekać na jej decyzje, bo to wygląda tak, jakbyś pijakowi dał prowadzić auto.
Miłość nie powinna być slepa i głupia.
Mądry i dobry ojciec karze swojego syna, a nie pozwala mu decydować o jego i swoim losie.
Ona żyje w swoim świecie i tylko kubeł zimnej wody może ją otrzeźwić.

366 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-16 15:23:41)

Odp: Zrozumieć żonę

Dziękuję Wam za Wasz neutralny punkt widzenia, naprawdę biorę pod uwagę, nawet jeśli pisze to Bekasmiechu.

Pjack: za pierwszym razem żoną mi napisała, że ona próbowała ratować małżeństwo z całych sił, ale teraz już nie daje rady. Gdy wg niej było źle to ja nawet nic o tym nie wiedziałem, a jej ratowanie jak się okazało polegało na chodzeniu m.in. na ustawienia hellingerowskie, które dobiły ją do reszty. Nie zmieniło to jednak faktu, że rok później znów byliśmy kochającym się małżeństwem. Niestety później coś znowu się spieprzyło i podejrzewam ta sama duchowa przyczyna narobila taki bałagan.

367

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Marynarzu, przestań pitolić z tym, że nie mam jaj, nie znasz dokładnie sytuacji i dajesz pomysły na chybił-trafił. W maszynie jak Ci się coś spieprzy to też tak robicie? tongue Dla niewtajemniczonych: na morzu panuje odwieczna wojna pomiędzy nawigatorami z pokładu, a mechanikami. Mechanicy zazwyczaj uwaleni w smarze mają straszny ból dupy o to jacy to oni nie są biedni i muszą zasuwać za wszystkich na statku i tych z biura, a tacy jaśnie panowie nawigatorzy w czystych koszulach popijają kawkę na mostku, nic nie potrafią i się mądrzą. Powiem tak - gdy jedna strona pozna specyfikę pracy drugiej to zaczyna nabierać szacunku i jedni na drugich nie pieprzą takich głupot, po czym zaczynają grać do tej samej bramki. Sam wiele lat pływałem na takim statku, gdzie była naprawdę zgrana załoga i mnóstwo problemów odpada z automatu, bo stoimy za sobą i sobie pomagamy. No ale niekiedy faktycznie lepiej się użalać nad sobą jaki to nie jest się poszkodowany przez pracę w hałasie, brudzie i z brakiem światła dziennego i jednocześnie mieć mniemanie że jest się mistrzem świata w marynarstwie. Takich niestety jest większość. Powiem Ci tylko, że jaja bardziej właśnie przydają się na pokładzie, bo nie macie często zielonego pojęcia co się dzieje dookoła statku, ja np. ponad 10 lat spędziłem w Afryce z czego większość w Nigerii, gdzie jest pełno piratów i miałem wiele podbramkowych sytuacji. Wy wtedy zazwyczaj siedzicie w maszynie i obserwujecie wskazania manometrów.

Ale do rzeczy:

Ja z moją żoną naprawdę zawsze się dogadywałem i w przypadku jakichkolwiek konfliktów od razu siadaliśmy "do stołu". Wspominałem już też, że przez te kilkanaście lat wszystko działało jak w zegarku, ja jej ufałem w 100% i absolutnie nie miałem potrzeby kontrolowania, tak samo było w drugą stronę. Zresztą w rodzinach marynarskich zaufanie i szczerość to wręcz fundament związku. Gdy dzieci były małe to żona siedziała z nimi, ogarniała dom i całą resztę spraw, gdy mnie nie było, a gdy wracałem to starałem się ją odciążyć maksymalnie we wszystkim, wtedy właśnie zaczęła mówić że opada w takich momentach z sił, bo sobie uświadamia, że już nie musi wszystkiego robić za dwie osoby. W międzyczasie zaczęła właśnie wchodzić w swoje duchowe "hobby", czemu ja się nie sprzeciwiałem, bo przecież każdy powinien mieć jakieś zainteresowania i pasje. Dzieci podrosły, czasu się zrobiło więcej, to i na sprawy duchowe można było sobie bardziej pozwolić. Efektem było to, co napisałem wcześniej - pewnego pięknego razu żony po prostu nie poznałem, a później dowiedziałem się, że istnieje jakaś starsza baba, która rzekomo w dobrej wierze, żeby ją "obudzić" zaczęła zatruwać jej mózg. Powiedziałem jej niedawno, że jeśli mamy sobie dać szansę do końca roku to ma odpuścić z wróżkami i resztą dziwnych metod "uzdrawiania", czy teraz się do tego stosuje to nie wiem, myślę że zaczęła. Dzisiaj powiedziała, że wciąż obserwuje siebie i też trudno jej w takiej atmosferze funkcjonować. Domyślam się, bo przecież nikt nie jest bezduszną maszyną i ma uczucia, do których nieraz musi się sam dokopać. Nie wiem jednak, czy to co w tej chwili między nami jest w jakikolwiek sposób nas przybliża, ja po prostu przestałem zabiegać o nią i robić jakiekolwiek podchody, ot jak bylibyśmy we friendzone, i widzę pewną zmianę w jej zachowaniu, być może zaczyna kiełkować w niej myśl, że mnie jednak traci, zobaczymy.

ulle: jak wspominałem, jestem spokojny, próbuję sobie przypomnieć sytuacje, gdy ciśnienia nie wytrzymałem, można powiedzieć że to jest może raz na 2 lata, jak nie rzadziej. Na pewno nie ma wtedy żadnej demolki ani czegokolwiek przez to trzeba byłoby ode mnie uciekać. Raz pamiętam wybuchłem, bo żona i dzieci robili syf w domu i ubrania leżały na podłodze i gdzie się dało, to wziąłem te ubrania i porozrzucałem im po całym domu. Żona mi później powiedziała, że to było dla nich szokujące, bo ja na codzień taki nie jestem. Innym razem wyszła historia taka: (może to faktycznie być jest istotne, a nie wiem czy to pisałem) Pojechaliśmy do mojej rodziny na imprezę (byliśmy tam chrzestnymi), oni mieszkają 2 godziny drogi od nas, niestety dojazd jest taki sobie (drogi lokalne). Żona mi powiedziała, że chciałaby żebyśmy o 2200 wracali, czego ja nie zakodowałem. Wiadomo jak to na takich imprezach, wujostwo, kuzynostwo, mój dziadek i sporo alkoholu. Żona nie piła, bo prowadziła, a ja wiadomo. W końcu jakoś o północy zaczęliśmy się zbierać i jak tylko ruszyliśmy od nich to zaczęła mi o te 2 godziny robić awanturę, że teraz po ciemku o takiej porze będziemy wracać do domu (była pora roku jak teraz, warunki na drodze idealne, bez deszczu, mały ruch itp). Więc ja nabuzowany alko jej odparowałem, że cierpliwie poczekam aż ona gdzieś się będzie dobrze bawić i wtedy ja jej tak samo wygarnę, że chciałem już wcześniej wracać, do tego mogła mi przypomnieć, że jest po 2200 i chce wracać, skoro jej tak na tym zależy (nie siedziała sama na bucu tylko też nawijała w damskim towarzystwie z moimi ciotkami i kuzynkami).  Efekt był tego taki, że zaczęła wrzeszczeć w tym samochodzie, żebym się w końcu zamknął (myślę, że wtedy odpalił jej się program, gdy jej pijany ojciec robił awantury). Ja jej nie pozostawałem dłużny i też zacząłem krzyczeć, dzieci z tyłu przerażone, jechaliśmy wąską nieoświetloną drogą i dookoła las. Powiedziałem jej wtedy, że ma się zatrzymać bo boję się z nią jechać, zadzwonię po policję, niech nas zholują i prześpimy się u rodziny, czy gdzieś w najbliższym hotelu. Wtedy się nagle uspokoiła i powiedziała żebym dzwonił na tą policję. Nie zrobiłem tego i reszta drogi do domu minęła w milczeniu. Na drugi dzień była strasznie zamknięta w sobie, ja z kacem fizycznym i moralnym zacząłem ją przepraszać i po 2 dniach minęło. Później po tygodniu pojechałem na statek (wtedy na miesiąc) i zauważyłem właśnie pierwszy raz coś podobnego jak teraz, że zaczęła odpowiadać jednym słowem i generalnie była obrażona i wycofana. Kilka następnych dni czułem się podobnie jak teraz, ale stwierdziłem że no tak przegiąłem może z tym straszeniem policją, ona powiedziała, że zrobiłem wtedy z niej szmatę. Przepraszałem ją jak mogłem, w końcu przecież to zawsze wina faceta, jakoś udało mi się ją uspokoić i właściwie przez następne 2,5 roku nic złego się nie wydarzyło aż właśnie zakomunikowała mi wtedy, że coś w niej pękło. Dlaczego napisałem o tej historii? Bo powiedziała, że to właśnie od tamtej chwili wg niej wszystko zaczęło się rozwalać, po czym usłyszałem zarzuty wobec mnie, o których tu już pisałem wcześniej wiele razy.

ulle: tak to właśnie wygląda - żyję z nałogowcem, czy słyszałaś żeby ktoś w swoim podpisie do nazwiska dodał nieistniejącą literę, bo wtedy numerologicznie ta litera podniesie/obniży wibracje? (cokolwiek to nie daje), bo ja tak i żyję z tym kimś pod jednym dachem. Ja wiem, że radykalny krok by dużo zmienił, ale ja to też zrobiłem właśnie po tych 2,5 roku (zarzuciłem jej wtedy, że jej odpierdzieliło i jest w innej rzeczywistości), tyle że były święta i znów dużo alko, co wtedy przyczyniło się do jeszcze większego bałaganu i odsunięcia się ode mnie.

Widac ze raczej ty nie masz zielonego pojecia o maszynie, a co dopiero o zyciu:). Widzisz u mnie wyglada to tak, ze sam wybralem sobie zawod mechanika, lubie go i nie placze ze ciezko. Jak sie cos zdupczy to tez nie placze tylko szybko mysle i opanowuje sytuacje. A jak ktos zaczyna plakac to mowie ze kazdy ma swoj rozum, wolna wole i moze sobie zmienic zycie:). A z ta walka co mowisz to tylko w polskim piekielku jest( polskie zalogi:)). Ja akurat z Polakami nie pracuje i jakos przyznam, ze dobrze mi z tym, bo placzu i narzekan nie ma smile.
Co chodzi o twoja sytuacje, to masz dwa wyjscia:
1 jak jest boczniak, albo wplyw tych jej znajomosci, to pierdyknac reka w stol, odciac od kasy, pokazac ze jestes facetem, a nie uzalajaca sie p....:). Jak wroci na normalne tory, to zaczac normalnie zyc, duzo rozmawiac, pokazac ze jest naprawde wazna dla ciebie itp., itd.
2jak jest boczniak to zaczac scielic jej lozeczko zeby bylo im wygodnie i zeby sie nie przemeczyla z nim w sypialni i udawac ze nic sie nie dzieje i ze tolerujesz to.
Tak samo z wplywem tej jej towazystwa( jesli boczniaka tu nie ma). Powiedz, ze ja kochasz i zrobisz wszystko na kiwniecie palcem.
Wedlug mnie sa tu tylko dwa wyjscia, tak jak napisalem wyzej, a wybor nalezy do ciebie. Albo zrobisz z tym wszystkim porzadek i sprowadzisz wszystko na wlasciwe tory, albo dalej uzalaj sie nad soba i placz na forum. Wedlug mnie na jej zmiane nie masz co liczyc. Jak jest boczniak, to zyje w amoku i nie kontaktuje w pelni. Jak wplyw tych jej znajomosci, to dziala podobnie jak boczniak. Jak powstaja sekty? Myslisz ze guru takiej sekty idzie ulica i mowi ty, ty i ty od dzis nalezycie do mojej sekty? Raczej nie. Jest wyszukiwanie osob z problemami, pranie mozgu itp. Tak czy inaczej zainteresuj sie co sie dzieje, tu chyba wazniejsze jest dobro waszej rodziny niz jej prywatnosc. Ja osobiscie bralbym dobrego detektywa, zeby poznac wroga, wiedziec z czym mam do czynienia i jak ustawic walke o moja rodzine, a przedewszystkim czy jest sens walki. Gdyby chodzilo o boczniaka to bym odpuscil. Jesli to wplyw tamtych ludzi to bym im zrobil taki kipisz, ze by sie nie pozbierali. Tylko powiem tak wez sie tym zajmij a nie siedzisz na dupie i myslisz , ze ona przemysli i sama sie zmieni. Tak to nie bedzie wedlug mnie chodz zycze Ci zebym sie mylil. Jesli jest wplyw tamtych jej znajomosci to znaczy, ze ktos nia dobrze manipuluje i ze ma juz wyprany mozg. Twoja w tym rola, zeby sie dowiedziec co sie dokladnie dzieje na tych spotkaniach. Siedzisz na wolnym to mysle ze warto sie tym zainteresowac i przedsięwziac jakies kroki, a nie plakac jak baba. Uwierz mi ze placz i samobiczowanie tu nie pomoga. No chyba ze to lubisz i ze wolisz nie wiedziec co sie dzieje.

368

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Dziękuję Wam za Wasz neutralny punkt widzenia, naprawdę biorę pod uwagę, nawet jeśli pisze to Bekasmiechu.

Pjack: za pierwszym razem żoną mi napisała, że ona próbowała ratować małżeństwo z całych sił, ale teraz już nie daje rady. Gdy wg niej było źle to ja nawet nic o tym nie wiedziałem, a jej ratowanie jak się okazało polegało na chodzeniu m.in. na ustawienia hellingerowskie, które dobiły ją do reszty. Nie zmieniło to jednak faktu, że rok później znów byliśmy kochającym się małżeństwem. Niestety później coś znowu się spieprzyło i podejrzewam ta sama duchowa przyczyna narobila taki bałagan.

Przedewszystkim piszac tu nie jestem po to zeby sie wymadrzac i nie mowie, ze napewno mam racje. Ale z tego co widze wiele osob mysli podobnie jak ja, wiec moze cos w tym jest i moze by bylo warto zebys przemyslal to co piszemy. Skoro tu jestes to znaczy ze masz problem. Tak jak pisalem wyzej, poznaj wroga wszelkimi dostepnymi metodami i zacznij walczyc o rodzine, jesli ci naprawde zalezy. Samo czekanie na odmiane zony nic tu nie da. Raczej pojdzie to w ta zla strone. Takie jest moje zdanie i obym sie mylil, bo nawet jak jestes tym dzieciolem z pokladu to i tak zycze ci wszystkiego najlepszego i zeby ci sie udalo to poukladac szczesliwie. Tylko rusz swoje cztery litery i wez sie za to. Bo wiesz kasa i inne rzeczy rodziny nie zastapia i szczescia nie dadza

369

Odp: Zrozumieć żonę

Tobie Marynarzu też dziękuję za rady, może i lubisz swoją pracę, ale gdybyś nie miał "kompleksu mechanika" to nie wyjezdzalbys mi z tym, że nie mam jaj, bo jestem z pokładu. Nie mogę nigdy tego pojąć, że nie najezdzacie na ludzi z biura, na których my wszyscy robimy. Plywam ponad 20 lat i trochę już widziałem, uwierz mi. Byłem tylko z polskimi zalogami, a i byłem też sam z samymi obcymi nacjami. Mianownik jest zawsze ten sam - pokład to małpy, które nic nie potrafią. Nie mówię, że zawsze tak jest, bo mam sporo dobrych kumpli mechaników, ale dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie chcę kontynuować offtopu, na Portalu morskim, można sobie w tej wojence uzywac do woli.

370

Odp: Zrozumieć żonę

I jeszcze jedno: nawet, gdy teraz bym wziął detektywa, założył podsłuchy to czego miałbym się dowiedzieć? Że mojej żonie świat duchowy kompletnie zakrzywił rzeczywistość? Przecież ja to wiem. Tu nawet nie chodzi o odcięcie od konkretnych osób, musiałbym jej odłączyć Internet, wyrzucić trochę książek itp. Myślicie, że pod wpływem takiego czegoś  naprawdę by przemyslala swoje postępowanie i rzuciła mi się w ramiona? No nie sądzę. Gdyby był wcześniej boczniak to już dawno by wyfrunęła, gdyby był teraz i detektyw by to odkrył to by powiedziała, że przecież oddała mi wolność i sama też ją chciała. Ja widziałem nieraz osoby z motylami w brzuchu wplątane w romans i powtarzający się schemat zachowań,  tu tylko na pierwszy rzut oka może to wyglądać podobnie, ale gdybyście naocznie mogli się tej sytuacji przyjrzeć to też tą opcję przesunelibyscie na dalsze plan.

371

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, to poważna sprawa i uwierz mi nic nie rozejdzie się samo po kościach. Nie pomoże to, że Ty chodzisz na terapię, a zresztą dlaczego ona wysłała Cię na terapię? Czy ona chce, żebyś zaczął brać z niej przykład i też zaliczał terapię za terapia?
To tak ma wyglądać propozycja waszego życia? Od terapii do terapii? Raz ona, raz Ty albo oboje do terapeuty marsz?
Co to w ogóle za pomysł?
Wasze dzieci to już nastolatki. Myślisz, że one nie widzą tego, co dzieje się w domu?
Też mają chodzić na terapie?
Przecież to jakiś obłęd.
Mnóstwo ludzi dostało się w łapy różnych sekciarzy, którzy znają się doskonale na tym, jak manipulować ludźmi. Myślisz, że łatwo jest wyciągnąć bliska osobę z ich łap?
Napisałeś, że na te warsztaty czy tam coś chodzą głównie nawiedzone starsze baby i tak jedna druga nakręca. Może jest tam też kilku chłopów, w których te baby się podkochują?
Sprawdź co się tam dzieje. Co to są za ludzie. Komu Ty dajesz własne ciężko zarobione pieniądze. Przecież oni nie płacą Twojej żonie, jest dokładnie odwrotnie.
To nie będzie, to wyciąganie jej z tego środowiska nie będzie wyglądało tak, że rzucisz jej parę haseł do przemyślenia, ona usiądzie i pomyśli na spokojnie i pojmie, jak ktoś ją dyma.
Ona będzie trzymała się tych ludzi pazurami bo prędzej oczy wytrapie Tobie niż dobrowolnie odejdzie od tego towarzystwa.
Tam od nich będzie miała pełne wsparcie i kto wie, do czego jeszcze jej nie namówią.
Ci ludzie będą po prostu bronili swoich interesów, a Twoja żona jest członkiem ich społeczności.
Sprawdź co to za środowisko, z czym tak dokładnie przyszło Ci się zmierzyć.
Nie patrz na to, jakim człowiekiem ona kiedyś była. Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. To już historia, pozostały wspomnienia.
Tamtej kobiety już nie ma i prawdopodobnie ona już nigdy nie wróci. Zrobiono z niej nie wiadomo kogo. Ktoś obcy chodzi pod Twoim dachem. Nawet nie wiesz czy nie jest to osoba niebezpieczna dla Ciebie i dla dzieci. Może gdybyś miał władze wejść w jej głowie, to obraz, który byś tak zobaczył przeraziłby Cię. To nie są żarty.

372

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

I jeszcze jedno: nawet, gdy teraz bym wziął detektywa, założył podsłuchy to czego miałbym się dowiedzieć? Że mojej żonie świat duchowy kompletnie zakrzywił rzeczywistość? Przecież ja to wiem. Tu nawet nie chodzi o odcięcie od konkretnych osób, musiałbym jej odłączyć Internet, wyrzucić trochę książek itp. Myślicie, że pod wpływem takiego czegoś  naprawdę by przemyslala swoje postępowanie i rzuciła mi się w ramiona? No nie sądzę. Gdyby był wcześniej boczniak to już dawno by wyfrunęła, gdyby był teraz i detektyw by to odkrył to by powiedziała, że przecież oddała mi wolność i sama też ją chciała. Ja widziałem nieraz osoby z motylami w brzuchu wplątane w romans i powtarzający się schemat zachowań,  tu tylko na pierwszy rzut oka może to wyglądać podobnie, ale gdybyście naocznie mogli się tej sytuacji przyjrzeć to też tą opcję przesunelibyscie na dalsze plan.

Ale tu niczego nie można wykluczyć, to są tylko Twoje domysły, boisz się prawdy dlatego nie chcesz jej sprawdzić.

373

Odp: Zrozumieć żonę

Poczytałam właśnie o tych ustawieniach halingerowskich - no nieźle. Zaczęła więc prac sobie mózg z przytupem.
Potem poszły inne terapie i kursy.
Be ma rację - ona buduje nową rodzinę i z jej perspektywy ma z tym problem, bo Ty nie chcesz się temu poddać.
Sprawdź czy Twoje dzieci nie zostały już zainfekowane jej mądrościami.

374 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-16 17:11:56)

Odp: Zrozumieć żonę

Wyrzucenie kilku albo nawet wszystkich jej książek nic nie da. Zamkniesz kurek z forsa właściwie też nie pomoże - oskarży Cię o przemoc ekonomiczna i zacznie robić Ci obciach w rodzinie i wśród znajomych.
Rozmowy też nic nie pomogą.
Urządzanie jej awantur też nic nie da.
Szczerze?
Chyba nie ma bata na tę kobietę.
Rozważam, co zrobiłabym na Twoim miejscu i dochodzę do wniosku, że nic nie mogłabym zrobić. Wyczerpalabym wszystkie możliwości, a na koniec usiadlabym bezradnie i chyba rozplakalabym się z tej bezsilności.

Nie wiem więc, co jeszcze mogłabym Ci poradzić? Po prostu nie wiem.
Znając jednak siebie na pewno chciałabym  ratować siebie i dzieci, bo z dziećmi możesz mieć za chwilę naprawdę wielkie problemy, o ile już ich nie masz, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Współczuję.

375

Odp: Zrozumieć żonę

Też zerknęłam na te ustawienia...
To już masz pozamiatane, nie licz, że ona wróci do normalności, tym bardziej jak coraz głębiej w to wchodzi.

Ten dany czas działa tylko na Twoją niekorzyść.

376

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:

Wyrzucenie kilku albo nawet wszystkich jej książek nic nie da. Zamkniesz kurek z forsa właściwie też nie pomoże - oskarży Cię o przemoc ekonomiczna i zacznie robić Ci obciach w rodzinie i wśród znajomych.
Rozmowy też nic nie pomogą.
Urządzanie jej awantur też nic nie da.
Szczerze?
Chyba nie ma bata na tę kobietę.
Rozważam, co zrobiłabym na Twoim miejscu i dochodzę do wniosku, że nic nie mogłabym zrobić. Wyczerpalabym wszystkie możliwości, a na koniec usiadlabym bezradnie i chyba rozplakalabym się z tej bezsilności.

Nie wiem więc, co jeszcze mogłabym Ci poradzić? Po prostu nie wiem.
Znając jednak siebie na pewno chciałabym  ratować siebie i dzieci, bo z dziećmi możesz mieć za chwilę naprawdę wielkie problemy, o ile już ich nie masz, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Współczuję.

Znowu napiszę, że mnie w pełni rozumiesz. Ja mam mniej więcej rozeznanie co to za świat, w który ona weszła, zresztą po to sam raz poszedłem na takie ustawienia i raz też pojechałem na weekendowy warsztat dla mężczyzn. Generalnie jak dla mnie to nie są złe rzeczy, to coś jak alko, jeśli wiesz co to umiar to krzywdy nie zrobi, tyle że moja żona umiaru nie zna. Niby teraz się zarzeka, że już na takie rzeczy nie będzie chodzić, ale i tak orbituje w tym świecie.

Dzieciom na szczęście nie obrywa się przez tą sytuację, ona ich przeciwko mnie nie ustawia, do tego jest naprawdę dobrą matką, tego jej zarzucić nie można.

377 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-16 17:34:16)

Odp: Zrozumieć żonę

"

378

Odp: Zrozumieć żonę

"Zamkniesz kurek z forsa właściwie też nie pomoże - oskarży Cię o przemoc ekonomiczna i zacznie robić Ci obciach w rodzinie i wśród znajomych."

Niekoniecznie, tu trzeba być twardym, np. za trzy m-ce, odcinam finansowanie, masz szukać pracy i zarabiać na siebie, kropka.

Najmniej bym się przejmowała tym obciachem, bo to nawet żaden obciach.

379 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-16 18:38:37)

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
ulle napisał/a:

Wyrzucenie kilku albo nawet wszystkich jej książek nic nie da. Zamkniesz kurek z forsa właściwie też nie pomoże - oskarży Cię o przemoc ekonomiczna i zacznie robić Ci obciach w rodzinie i wśród znajomych.
Rozmowy też nic nie pomogą.
Urządzanie jej awantur też nic nie da.
Szczerze?
Chyba nie ma bata na tę kobietę.
Rozważam, co zrobiłabym na Twoim miejscu i dochodzę do wniosku, że nic nie mogłabym zrobić. Wyczerpalabym wszystkie możliwości, a na koniec usiadlabym bezradnie i chyba rozplakalabym się z tej bezsilności.

Nie wiem więc, co jeszcze mogłabym Ci poradzić? Po prostu nie wiem.
Znając jednak siebie na pewno chciałabym  ratować siebie i dzieci, bo z dziećmi możesz mieć za chwilę naprawdę wielkie problemy, o ile już ich nie masz, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Współczuję.

Znowu napiszę, że mnie w pełni rozumiesz. Ja mam mniej więcej rozeznanie co to za świat, w który ona weszła, zresztą po to sam raz poszedłem na takie ustawienia i raz też pojechałem na weekendowy warsztat dla mężczyzn. Generalnie jak dla mnie to nie są złe rzeczy, to coś jak alko, jeśli wiesz co to umiar to krzywdy nie zrobi, tyle że moja żona umiaru nie zna. Niby teraz się zarzeka, że już na takie rzeczy nie będzie chodzić, ale i tak orbituje w tym świecie.

Dzieciom na szczęście nie obrywa się przez tą sytuację, ona ich przeciwko mnie nie ustawia, do tego jest naprawdę dobrą matką, tego jej zarzucić nie można.


Wszystko jest dla ludzi, ale dla niektórych niektóre rzeczy powinny być zakazane, bo nie znają oni umiaru i tracą kontrolę.
Orbituje w tym świecie, bo bardzo jej się tam spodobało. Ciężko jest przejść z lepszego ( według jej uznania) przejść na gorsze.
Nie chodzi mi o to, że może ona buntować dzieci przeciwko Tobie. To już byłby szczyt wszystkiego. Mnie chodzi tylko o to, że ona może zaszczepić im bakcyla związanego z jej hobby, podsuwać im odpowiednie książki, odpowiednio z nimi rozmawiać i powolutku otwierać dzieci na nowe doznania. Skończyć się to może oderwaniem się dzieci od rzeczywistości, które w efekcie będą mocno obrywać od życia.
Wieko, nie znam tej kobiety osobiście i nie wiem czy byłaby w stanie posunąć się aż do kwestowania w rodzinie i wśród znajomych, ale załóżmy, że tak. Chodziłaby pożyczać kasę i opowiadałaby o tym, że mąż nie daje jej na życie.
Naprawdę można w siebie zwątpić.
Niektóre sytuacje rodzinne są po prostu patowe.
Deszczu rozumiem Cię, bo staram się wejść w Twoją skórę i naprawdę nie wiem, co czułabym będąc Tobą. Wrogowi nie życzyłabym takiej sytuacji.

380

Odp: Zrozumieć żonę

"Chodziłaby pożyczać kasę i opowiadałaby o tym, że mąż nie daje jej na życie."

To nie te czasy, że mąż musi utrzymywać żonę, nie wiem dlaczego zakładasz, co ona komu będzie opowiadała. Póki co to ma pieniądze, pewnie ma odłożone, o których mąż nawet nie wie.
Chodzi o to, żeby poszła do pracy, prędzej zejdzie na ziemię, czyli to też dla jej dobra.

Coś widzę ulle, że zaczynasz jej się bać niczym Deszczu, który też jest bezradny i czeka na cud...

381

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:
pjack napisał/a:

Moim okiem Deszczu cały czas walisz głową w mur. Zakładasz, że Twoja żona ma jako-taki racjonalny punkt myślenia, a tak nie jest - tutaj cały czas jest temat czego ona chce, a Ty się dostosować masz. Nawet jak jej się zachciało być samej - też masz się dostosować i to jeszcze w określony przez nią sposób. Ona cały czas myśli tylko o sobie, a Ty masz nadzieję, że jednak zawróci w tym szaleństwie.
Oglądnij sobie film Patryka Vegi - Miłość, seks & pandemia. Ogólnie film denny, nawet bardzo - nie czarujmy się, ale zobaczysz siebie jako.. partnera pani prokurator w tym filmie. Może... jakkolwiek da Ci do myślenia.  Bo argumenty i rady są tutaj na tacy podawane, ale nie widzisz sedna problemu, tak zdaje się.

Dzięki, obejrzę ten film.

Uważam, że problemem jest właśnie to, że ona SAMA NIE WIE CZEGO CHCE i próbuje to odnaleźć, a ja mam widocznie cierpliwie czekać aż mi oznajmi jaką drogę wybrała. Jedyne na co mam teraz wpływ to wzbudzić u niej wizję straty, dlatego i ja się odddaliłem dając jej przestrzeń, której tak niby potrzebuje. Uwierzcie mi, ja mam tą świadomość, że pogonić ją zdążyłbym w każdej chwili i krzywdy materialnej też sobie zrobić nie dam, ale naprawdę trudno mi tak na zimno do tego podchodzić, skoro to osoba, za którą od 20 lat skoczyłbym w ogień.


He widziałem ten film no w sumie jak zawsze uważałem Vege za mistrza kiczu i wciskania głupot , to akurat ten film samo życie. Deszczu ja rozumiem co czujesz i wypierasz i nie akceptujesz tego .Osobiście czuję że nie jesteś teraz w stanie odejść bo kobieta daje Tobie jasne sygnały że złe je z tobą ale jednocześnie drobne sygnały że jak coś tam w Tobie się zmieni to wiesz. Chwytasz się tego i nie widzisz prawdy na codzien. Moja też jeździła na hellingera  chyba nawet jej tam wyszło że ma odejść od mnie itp . To zamknięty światek w psedu optymistycznym postrzegani świata i tam raczej nie słyszysz rad żeby byłą odpowiedzialna tylko że dążenie do szczęścia wymaga "zdrowego egoizmu" W te same stare baby to ty nie wierz , tam jest sporo facetów takich neo hippie .Wolne ptaki co mają w dupie wszystko  ale mają to co może się podobać niektórym paniom. Pewność siebie  itp .Same ustawienia to większość prowadzą Panowie , uwierz mi  że akurat w nich to się zakochują baby. Znam temat dość dobrze i dlatego sugeruję sprawdź jej FB  może się na tyle wściekniesz że coś zrobisz . Puki co czujesz poczucie winny bo umiejętnie Tobą pogrywa . Za chwile zaczniesz terapie leczenie na depresje itp bo masz wgrane że jesteś winny tej sytuacji. Teraz to raczej jesteś jej tatusiem niż mężem. Jednak rozumiem że nie da się odejść z dnia na dzień , niestety niektórzy musza sporo się nacierpieć żeby zrozumiem co jest grane . Ja nie potępiam łatwo komuś napisać że ktoś jest piz.. itp bullshity   ale w sumie wszystko jest schematyczne i kończy się podobnie , tylko ty teraz nie jesteś w stanie tego zakceptować . Na YT masz fajny kanał musisz wiedzieć , kiedyś bardzo mnie wkurzały takie rzeczy .Nie chciałem wierzyć ze można być taki wyrachowanym itp ale niestety jest w tym dużo racji. Twoją może jest tak oderwana od życia że nie patrzy na status materialny tylko może ją pociągać ten cały klimat pseudo wolnego new agowca.  Tam zwykle jest sporo chłopaków po 20  max 30 kilka.Dla niej  jesteś teraz jak stary opel da się jeździć ale po co jak może mieć porsche:) Rzecz jasna w jej głowie .

382

Odp: Zrozumieć żonę

Deszczu, a może przemyśl to wszystko sam?  Czy Ty kochasz jeszcze żonę? Podziwiasz ją za coś? Czy kiedykolwiek byłeś z niej dumny? Ona się pogubiła, miota się strasznie, ewidentnie nie jest szczęśliwa, ale przecież Ci to uczciwie komunikuje. Ostrożnie z forum. Jest tu mnóstwo mądrych ludzi, dających niezwykle cenne rady, ale bądź krytyczny. Zanim weźmiesz czyjąś wypowiedź pod uwagę, zaczniesz zmieniać swój stosunek do żony pod jej wpływem, radzę poczytaj starsze posty danego autora, to naprawdę dużo daje, poznasz ją/go trochę, dzięki temu zaczniesz człowieka podziwiać lub wręcz przeciwnie wink Inaczej spojrzysz na ich wypowiedzi w Twoim wątku.
Z nowymi użytkownikami (którym to zresztą sama jestem wink), z "czystą" historią, jest trudniej. Tym bardziej trzeba uważać. Tak przy okazji: czy tylko mi się wydaje, że to Rafalma i Marynarz to jeden człek?

383 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-05-16 19:44:15)

Odp: Zrozumieć żonę

Wieko, nie zaczynam jej " się bać", tylko nie wierzę w jej nawrócenie. Za dobrze jej było w małżeńskim życiu i wydaje mi się, że Deszczu nic nie może zrobić.
Pewnie, że gdyby to trafiło na mnie, to dawno temu pogonilabym ja do roboty.
Może i faktycznie odłożyła jakąś kasę na boku. Może np kupić sobie jakiś ciuch za sto złotych, a mężowi powie, że wydała trzysta. Przez wszystkie te lata miała mnóstwo okazji, żeby odłożyć kasę.
Deszczu wspomniał, że ma ona w planie otworzyć sobie jakąś firmę - no wtedy to dopiero będzie miała źródełko dla siebie.
Masz rację - dać jej trzy miesiące na szukanie roboty i rozliczać ja z każdego grosza.

384

Odp: Zrozumieć żonę
Dominno napisał/a:
Deszcz napisał/a:
pjack napisał/a:

Moim okiem Deszczu cały czas walisz głową w mur. Zakładasz, że Twoja żona ma jako-taki racjonalny punkt myślenia, a tak nie jest - tutaj cały czas jest temat czego ona chce, a Ty się dostosować masz. Nawet jak jej się zachciało być samej - też masz się dostosować i to jeszcze w określony przez nią sposób. Ona cały czas myśli tylko o sobie, a Ty masz nadzieję, że jednak zawróci w tym szaleństwie.
Oglądnij sobie film Patryka Vegi - Miłość, seks & pandemia. Ogólnie film denny, nawet bardzo - nie czarujmy się, ale zobaczysz siebie jako.. partnera pani prokurator w tym filmie. Może... jakkolwiek da Ci do myślenia.  Bo argumenty i rady są tutaj na tacy podawane, ale nie widzisz sedna problemu, tak zdaje się.

Dzięki, obejrzę ten film.

Uważam, że problemem jest właśnie to, że ona SAMA NIE WIE CZEGO CHCE i próbuje to odnaleźć, a ja mam widocznie cierpliwie czekać aż mi oznajmi jaką drogę wybrała. Jedyne na co mam teraz wpływ to wzbudzić u niej wizję straty, dlatego i ja się odddaliłem dając jej przestrzeń, której tak niby potrzebuje. Uwierzcie mi, ja mam tą świadomość, że pogonić ją zdążyłbym w każdej chwili i krzywdy materialnej też sobie zrobić nie dam, ale naprawdę trudno mi tak na zimno do tego podchodzić, skoro to osoba, za którą od 20 lat skoczyłbym w ogień.


He widziałem ten film no w sumie jak zawsze uważałem Vege za mistrza kiczu i wciskania głupot , to akurat ten film samo życie. Deszczu ja rozumiem co czujesz i wypierasz i nie akceptujesz tego .Osobiście czuję że nie jesteś teraz w stanie odejść bo kobieta daje Tobie jasne sygnały że złe je z tobą ale jednocześnie drobne sygnały że jak coś tam w Tobie się zmieni to wiesz. Chwytasz się tego i nie widzisz prawdy na codzien. Moja też jeździła na hellingera  chyba nawet jej tam wyszło że ma odejść od mnie itp . To zamknięty światek w psedu optymistycznym postrzegani świata i tam raczej nie słyszysz rad żeby byłą odpowiedzialna tylko że dążenie do szczęścia wymaga "zdrowego egoizmu" W te same stare baby to ty nie wierz , tam jest sporo facetów takich neo hippie .Wolne ptaki co mają w dupie wszystko  ale mają to co może się podobać niektórym paniom. Pewność siebie  itp .Same ustawienia to większość prowadzą Panowie , uwierz mi  że akurat w nich to się zakochują baby. Znam temat dość dobrze i dlatego sugeruję sprawdź jej FB  może się na tyle wściekniesz że coś zrobisz . Puki co czujesz poczucie winny bo umiejętnie Tobą pogrywa . Za chwile zaczniesz terapie leczenie na depresje itp bo masz wgrane że jesteś winny tej sytuacji. Teraz to raczej jesteś jej tatusiem niż mężem. Jednak rozumiem że nie da się odejść z dnia na dzień , niestety niektórzy musza sporo się nacierpieć żeby zrozumiem co jest grane . Ja nie potępiam łatwo komuś napisać że ktoś jest piz.. itp bullshity   ale w sumie wszystko jest schematyczne i kończy się podobnie , tylko ty teraz nie jesteś w stanie tego zakceptować . Na YT masz fajny kanał musisz wiedzieć , kiedyś bardzo mnie wkurzały takie rzeczy .Nie chciałem wierzyć ze można być taki wyrachowanym itp ale niestety jest w tym dużo racji. Twoją może jest tak oderwana od życia że nie patrzy na status materialny tylko może ją pociągać ten cały klimat pseudo wolnego new agowca.  Tam zwykle jest sporo chłopaków po 20  max 30 kilka.Dla niej  jesteś teraz jak stary opel da się jeździć ale po co jak może mieć porsche:) Rzecz jasna w jej głowie .


Bardzo interesujący post. Sama sporo się dowiedziałam i to porównanie do starego opla. Świetne.

385

Odp: Zrozumieć żonę
ulle napisał/a:
Dominno napisał/a:
Deszcz napisał/a:

Dzięki, obejrzę ten film.

Uważam, że problemem jest właśnie to, że ona SAMA NIE WIE CZEGO CHCE i próbuje to odnaleźć, a ja mam widocznie cierpliwie czekać aż mi oznajmi jaką drogę wybrała. Jedyne na co mam teraz wpływ to wzbudzić u niej wizję straty, dlatego i ja się odddaliłem dając jej przestrzeń, której tak niby potrzebuje. Uwierzcie mi, ja mam tą świadomość, że pogonić ją zdążyłbym w każdej chwili i krzywdy materialnej też sobie zrobić nie dam, ale naprawdę trudno mi tak na zimno do tego podchodzić, skoro to osoba, za którą od 20 lat skoczyłbym w ogień.


He widziałem ten film no w sumie jak zawsze uważałem Vege za mistrza kiczu i wciskania głupot , to akurat ten film samo życie. Deszczu ja rozumiem co czujesz i wypierasz i nie akceptujesz tego .Osobiście czuję że nie jesteś teraz w stanie odejść bo kobieta daje Tobie jasne sygnały że złe je z tobą ale jednocześnie drobne sygnały że jak coś tam w Tobie się zmieni to wiesz. Chwytasz się tego i nie widzisz prawdy na codzien. Moja też jeździła na hellingera  chyba nawet jej tam wyszło że ma odejść od mnie itp . To zamknięty światek w psedu optymistycznym postrzegani świata i tam raczej nie słyszysz rad żeby byłą odpowiedzialna tylko że dążenie do szczęścia wymaga "zdrowego egoizmu" W te same stare baby to ty nie wierz , tam jest sporo facetów takich neo hippie .Wolne ptaki co mają w dupie wszystko  ale mają to co może się podobać niektórym paniom. Pewność siebie  itp .Same ustawienia to większość prowadzą Panowie , uwierz mi  że akurat w nich to się zakochują baby. Znam temat dość dobrze i dlatego sugeruję sprawdź jej FB  może się na tyle wściekniesz że coś zrobisz . Puki co czujesz poczucie winny bo umiejętnie Tobą pogrywa . Za chwile zaczniesz terapie leczenie na depresje itp bo masz wgrane że jesteś winny tej sytuacji. Teraz to raczej jesteś jej tatusiem niż mężem. Jednak rozumiem że nie da się odejść z dnia na dzień , niestety niektórzy musza sporo się nacierpieć żeby zrozumiem co jest grane . Ja nie potępiam łatwo komuś napisać że ktoś jest piz.. itp bullshity   ale w sumie wszystko jest schematyczne i kończy się podobnie , tylko ty teraz nie jesteś w stanie tego zakceptować . Na YT masz fajny kanał musisz wiedzieć , kiedyś bardzo mnie wkurzały takie rzeczy .Nie chciałem wierzyć ze można być taki wyrachowanym itp ale niestety jest w tym dużo racji. Twoją może jest tak oderwana od życia że nie patrzy na status materialny tylko może ją pociągać ten cały klimat pseudo wolnego new agowca.  Tam zwykle jest sporo chłopaków po 20  max 30 kilka.Dla niej  jesteś teraz jak stary opel da się jeździć ale po co jak może mieć porsche:) Rzecz jasna w jej głowie .


Bardzo interesujący post. Sama sporo się dowiedziałam i to porównanie do starego opla. Świetne.

Hm dziękuje ja nie wiem czy taki intersujący , w sumie może jestem z 2 kroki do przodu w porównaniu z Deszczem .. Dla odmiany nie wspominałem wcześniej ale bardzo podoba mi się twoja ocena , rzeczowa i subiektywna szkoda że autor nie chcę widzieć Twojego Kobiecego punktu widzenia bo masz słuszność, no i szkoda że mało,  przynajmniej ja znam takich osób jak Ty:) Ja dramatu nie widzę  dzieci duże , żona jest jaka jest jeszcze  z nią wytrzyma chwile  ale poziom jej oderwanie dojdzie do takiego poziomu że w końcu nastąpi  to przebudzenie. Serio może być dużo gorzej teraz tylko pomału trzeba zaakceptować rzeczy . Deszcz jeśli nie jesteś w stanie odejść  a dasz rade na ta gehennę to jedynce co możesz zrobić , to pokazać jej na nowo że jesteś facetem wartym jej zainteresowania. Przestać ją ratować wbrew jej woli zając się czymś ciekawym co daje tobie kopa w życiu. Wykazać  obojętność wobec jej " humorów" Tylko czy to się uda w te manipulacyjne gierki  z nią przegrasz , a jak zobaczysz jej zaangażowanie w wirtualne życie nie zachowasz spokoju. Wtedy będziesz w standardowej sytuacji każdego z nas , przemoc owiec  kontroler , psychiczny itp .Ja osobiście mam to gdzieś co znajomi czy rodzinna myślą o tym ale czy ty masz ? Wiem jedno z biegiem czasu dowiesz się o sobie takich rzeczy że szok. No ale spoko każdy w swoim tempie dochodzi do punktu nie do wytrzymania.

386

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Tobie Marynarzu też dziękuję za rady, może i lubisz swoją pracę, ale gdybyś nie miał "kompleksu mechanika" to nie wyjezdzalbys mi z tym, że nie mam jaj, bo jestem z pokładu. Nie mogę nigdy tego pojąć, że nie najezdzacie na ludzi z biura, na których my wszyscy robimy. Plywam ponad 20 lat i trochę już widziałem, uwierz mi. Byłem tylko z polskimi zalogami, a i byłem też sam z samymi obcymi nacjami. Mianownik jest zawsze ten sam - pokład to małpy, które nic nie potrafią. Nie mówię, że zawsze tak jest, bo mam sporo dobrych kumpli mechaników, ale dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie chcę kontynuować offtopu, na Portalu morskim, można sobie w tej wojence uzywac do woli.

Wiesz pozwole sobie na jeszcze jeden wpis. Poparty faktami z zycia:). Bo chyba moge cos napisac, skoro jest to forum publiczne. Kiedys bylem na wczasach z zona. Jak to zazwyczaj bywa, na poczatku zebranie z rezydentem, propozycje wycieczek lokalnych. Byla tam jedna para. Gosc wstaje i mowi ludzie zwiedzajcie bo warto, ja marynarz wam to mowie, naprawde warto. My pojechalismy na dwie dluzsze i jedna krotka. Oni cale wczasy w hotelu, z podzialem. Ona gdzies na lezaku sama, byle dalej od niego. On znalazl sobie towarzystwo i do wszystkich zagadywal w tym do mnie. Opowiadal ludziom jak to ratowal statek, jak to jest doswiadczony ze na manewrach spi za sterem. Moja zona mnie pyta czy tak jest:) moja odpowiedz 10% z tego co mowi jest prawda:). Pyta mnie to czemu nie pogadasz z nim nie powiesz , ze tez plywasz:). Moja odpowiedz po co mam mu psuc zabawe skoro znalazl sluchaczy bo jest samotny. Do tego musialbym go jeszcze zapytac w jakiej firmie sa takie cuda, bo tam gdzie ja plywam takich rzeczy nie ma:). Moze w twoim przypadku jest podobnie, ze po powrocie do domu zyjesz morzem i zona majac dosc dala noge w innym kierunku. Bo zazwyczaj jak sie cos dzieje to przyczyna jest po obu stronach. Zeby miec jakies rozeznanie trzeba by tez teraz z twoja zona pogadac. Bo jak narazie to tylko twoje racje widzimy pisane na forum.

387 Ostatnio edytowany przez Deszcz (2022-05-16 22:09:54)

Odp: Zrozumieć żonę

Marynarz: dobra historia z tym gościem z hotelu, kiedyś miałem coś podobnego i też mnie bawiło jak się wymądrza. wink Gdy wracam do domu to odcinam się od morskich tematów całkowicie, mam kumpli, którzy np jadą wtedy na jakieś łódki, pożyczają jacht itp. ja mam wody po dziurki w nosie i kompletnie mnie to nie kręci. Chcę wtedy nadrobić zaległy czas w domu. Gdyby moja żona miała tu coś napisać, co jej nie pasuje/pasowałoby we mnie to byłoby:

- nie zauważałem jej i nie czuła się dla mnie priorytetem, bo wg mnie liczy się bardziej zarabianie pieniędzy, czy prace w domu/ogrodzie -ja uważam inaczej, ale ona mówi, że nie chciała wiedzieć, że ją kocham, chciała to poczuć. Jak sam widzisz, argument bardzo rozległy i właściwie wszystkie małe potknięcia można pod niego podciągnąć. Nie wiem tylko jak to jest, że przez 15 lat jej to pasowało, a później już nie, gdzie jak wspomniałem we wcześniejszych postach - na pewno byłem kiedyś dla niej gorszy, co i ona sama przyznała. (gdy to usłyszałem to z miejsca postanowiłem ogarnąć ten problem)

- potrafiłem chodzić w tych samych spodniach i bluzie np 3 dni pod rząd (nie wiedziałem, że to taki problem, ale jak tylko usłyszałem to od tamtej chwili zacząłem zwracać bardzo uwagę na to w czym chodzę)

- tłumię w sobie emocje, nie bywam prawdziwy i często jestem obecny tylko ciałem (to był powód ciosania kołków na głowie, żeby iść do terapeuty)

- nasze rodziny są zupełnie inne i mamy inne wartości (to usłyszałem akurat niedawno), bo my niby jesteśmy przy ziemi i materialistami, a jej rodzina to jak powiedziała taka typowo "włoska" i ważne są relacje (których jakoś tam aż tak za bardzo nie widzę)

- gdy wracam z morza to ona opada z sił i ma wrażenie, że jestem wampirem energetycznym (???). Jak się okazuje teraz, co chyba jest rzeczą niespotykaną - wkurzało ją to, że zajmowałem się w domu też "damskimi" sprawami, np robienie prania (bo leżała sterta i w końcu trzeba było to ogarnąć, a ona nie miała jakoś czasu).

Co ciekawe, teraz przy tym kryzysie zaczęła więcej robić w domu, właśnie to pranie ogarnia już na bieżąco, czy np dba bardziej o porządek, bo wie że ja się o to czepiałem i sam w końcu sprzątałem, bo nie mogłem na burdel patrzeć. O czym to może świadczyć? Czy rzeczywiście ona próbuje dokopać się do siebie, do tego co tak naprawdę chce od życia i jednak jej na mnie zależy? Przecież gdyby miała to w dupie to by stroiła się dla boczniaka i raczej oprócz dzieci nic by ją w domu nie interesowało, ale tak nie jest.

Dominno napisał/a:

[ Deszcz jeśli nie jesteś w stanie odejść  a dasz rade na ta gehennę to jedynce co możesz zrobić , to pokazać jej na nowo że jesteś facetem wartym jej zainteresowania. Przestać ją ratować wbrew jej woli zając się czymś ciekawym co daje tobie kopa w życiu. Wykazać  obojętność wobec jej " humorów" Tylko czy to się uda w te manipulacyjne gierki  z nią przegrasz , a jak zobaczysz jej zaangażowanie w wirtualne życie nie zachowasz spokoju. Wtedy będziesz w standardowej sytuacji każdego z nas , przemoc owiec  kontroler , psychiczny itp .Ja osobiście mam to gdzieś co znajomi czy rodzinna myślą o tym ale czy ty masz ? Wiem jedno z biegiem czasu dowiesz się o sobie takich rzeczy że szok. No ale spoko każdy w swoim tempie dochodzi do punktu nie do wytrzymania.

Dzięki za te wpisy, ja robię właśnie tak jak to napisałeś. Co prawda FB nie sprawdzam, bo i tak nie znam hasła, ale staram się zadbać o siebie, żeby pokazać jej że nie uważam się za przegrywa. To traktowanie na zasadzie ojciec/córka to moja żona też wyciągnęła i sama przyznała, że to tak u nas funkcjonowało i ją to wkurza. Bo na przykład nawet pierwszego dnia, gdy napisałem tu posta ona przyszła rano gdy ja na tej kanapie leżałem i przykryła mnie drugim kocem, bo wg niej było zimno. Później mi powiedziała, że tak się nie powinno robić bo przecież to matka przykrywa dziecko, a żona to już nie powinna. W drugą stronę podobnie - wkurzyło ją to jak sobie uświadomiła, że latami traktowałem ją jak ojciec, bo za nią robiłem właściwie wszystko związane z urzędami, opłatami i w ogóle załatwianiem jakichkolwiek większych spraw. Ja chciałem jej pomóć, a tu po latach zonk. Wiem, że ta nowa postawa to makaron nawinięty właśnie m.in. na tych ustawieniach hellingerowskich, bo przeciez tak nie wolno, że jak to, przecież ojciec z córką spać nie może, więc jak my możemy mieć relację, gdzie jesteśmy dla siebie też jak rodzic-dziecko? Wg mnie to są takie kocopoły, że aż przykro tego słuchać, ja nie mówię o jakiś toksycznych ekstremalnych układach, ale jprdl, przeciez partnerzy powinni sobie pomagać i dbać o siebie nawzajem, czy nie mam racji?

388

Odp: Zrozumieć żonę
LaVidaApesta napisał/a:

Deszczu, a może przemyśl to wszystko sam?  Czy Ty kochasz jeszcze żonę? Podziwiasz ją za coś? Czy kiedykolwiek byłeś z niej dumny? Ona się pogubiła, miota się strasznie, ewidentnie nie jest szczęśliwa, ale przecież Ci to uczciwie komunikuje. Ostrożnie z forum. Jest tu mnóstwo mądrych ludzi, dających niezwykle cenne rady, ale bądź krytyczny. Zanim weźmiesz czyjąś wypowiedź pod uwagę, zaczniesz zmieniać swój stosunek do żony pod jej wpływem, radzę poczytaj starsze posty danego autora, to naprawdę dużo daje, poznasz ją/go trochę, dzięki temu zaczniesz człowieka podziwiać lub wręcz przeciwnie wink Inaczej spojrzysz na ich wypowiedzi w Twoim wątku.
Z nowymi użytkownikami (którym to zresztą sama jestem wink), z "czystą" historią, jest trudniej. Tym bardziej trzeba uważać. Tak przy okazji: czy tylko mi się wydaje, że to Rafalma i Marynarz to jeden człek?

Dzięki, to też istotne co piszesz. Tak czy inaczej za każdym razem wniosek jest ten sam, czy to na forum, czy wśród znajomych, czy u terapeuty - ona ma za dobrze i powinna zająć się czymś normalnym. Problem w tym, że ja nieraz sobie układam gadkę z czym do niej "wyjadę", ale gdy przychodzi co do czego i ją zobaczę to wtedy momentalnie mięknę, bo dla mnie ona nawet po przebudzeniu już wygląda jak milion dolarów. Inna sprawa, że wcześniej będąc w pracy pary razy próbowałem ją "pocisnąć" przez telefon, ale skutki niestety były opłakane - w przenośni i dosłownie.

389 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-05-16 22:12:44)

Odp: Zrozumieć żonę

"tych ustawieniach hellingerowskich, bo przeciez tak nie wolno, że jak to, przecież ojciec z córką spać nie może, więc jak my możemy mieć relację, gdzie jesteśmy dla siebie też jak rodzic-dziecko? Wg mnie to są takie kocopoły, że aż przykro tego słuchać"

To widać, że do Ciebie dociera, co ta" duchowość" z niej zrobiła i to się będzie tylko pogłębiać.


" przeciez partnerzy powinni sobie pomagać i dbać o siebie nawzajem, czy nie mam racji?"

To jest oczywiste.

Dlatego nie przeciągaj tej sytuacji, tylko zastosuj jakąś terapię szokową, żeby to przerwać, bo i tak masz już po małżeństwie.

Ale jak tak przy niej miękniesz, to poczekaj aż sama Cię wykończy, bo cierpisz podwójnie.

390

Odp: Zrozumieć żonę
Deszcz napisał/a:

Marynarz: dobra historia z tym gościem z hotelu, kiedyś miałem coś podobnego i też mnie bawiło jak się wymądrza. wink Gdy wracam do domu to odcinam się od morskich tematów całkowicie, mam kumpli, którzy np jadą wtedy na jakieś łódki, pożyczają jacht itp. ja mam wody po dziurki w nosie i kompletnie mnie to nie kręci. Chcę wtedy nadrobić zaległy czas w domu. Gdyby moja żona miała tu coś napisać, co jej nie pasuje/pasowałoby we mnie to byłoby:

- nie zauważałem jej i nie czuła się dla mnie priorytetem, bo wg mnie liczy się bardziej zarabianie pieniędzy, czy prace w domu/ogrodzie -ja uważam inaczej, ale ona mówi, że nie chciała wiedzieć, że ją kocham, chciała to poczuć. Jak sam widzisz, argument bardzo rozległy i właściwie wszystkie małe potknięcia można pod niego podciągnąć. Nie wiem tylko jak to jest, że przez 15 lat jej to pasowało, a później już nie, gdzie jak wspomniałem we wcześniejszych postach - na pewno byłem kiedyś dla niej gorszy, co i ona sama przyznała. (gdy to usłyszałem to z miejsca postanowiłem ogarnąć ten problem)

- potrafiłem chodzić w tych samych spodniach i bluzie np 3 dni pod rząd (nie wiedziałem, że to taki problem, ale jak tylko usłyszałem to od tamtej chwili zacząłem zwracać bardzo uwagę na to w czym chodzę)

- tłumię w sobie emocje, nie bywam prawdziwy i często jestem obecny tylko ciałem (to był powód ciosania kołków na głowie, żeby iść do terapeuty)

- nasze rodziny są zupełnie inne i mamy inne wartości (to usłyszałem akurat niedawno), bo my niby jesteśmy przy ziemi i materialistami, a jej rodzina to jak powiedziała taka typowo "włoska" i ważne są relacje (których jakoś tam aż tak za bardzo nie widzę)

- gdy wracam z morza to ona opada z sił i ma wrażenie, że jestem wampirem energetycznym (???). Jak się okazuje teraz, co chyba jest rzeczą niespotykaną - wkurzało ją to, że zajmowałem się w domu też "damskimi" sprawami, np robienie prania (bo leżała sterta i w końcu trzeba było to ogarnąć, a ona nie miała jakoś czasu).

Co ciekawe, teraz przy tym kryzysie zaczęła więcej robić w domu, właśnie to pranie ogarnia już na bieżąco, czy np dba bardziej o porządek, bo wie że ja się o to czepiałem i sam w końcu sprzątałem, bo nie mogłem na burdel patrzeć. O czym to może świadczyć? Czy rzeczywiście ona próbuje dokopać się do siebie, do tego co tak naprawdę chce od życia i jednak jej na mnie zależy? Przecież gdyby miała to w dupie to by stroiła się dla boczniaka i raczej oprócz dzieci nic by ją w domu nie interesowało, ale tak nie jest.

Dominno napisał/a:

[ Deszcz jeśli nie jesteś w stanie odejść  a dasz rade na ta gehennę to jedynce co możesz zrobić , to pokazać jej na nowo że jesteś facetem wartym jej zainteresowania. Przestać ją ratować wbrew jej woli zając się czymś ciekawym co daje tobie kopa w życiu. Wykazać  obojętność wobec jej " humorów" Tylko czy to się uda w te manipulacyjne gierki  z nią przegrasz , a jak zobaczysz jej zaangażowanie w wirtualne życie nie zachowasz spokoju. Wtedy będziesz w standardowej sytuacji każdego z nas , przemoc owiec  kontroler , psychiczny itp .Ja osobiście mam to gdzieś co znajomi czy rodzinna myślą o tym ale czy ty masz ? Wiem jedno z biegiem czasu dowiesz się o sobie takich rzeczy że szok. No ale spoko każdy w swoim tempie dochodzi do punktu nie do wytrzymania.

Dzięki za te wpisy, ja robię właśnie tak jak to napisałeś. Staram się zadbać o siebie, żeby pokazać jej że uważam się za przegrywa. To traktowanie na zasadzie ojciec/córka to moja żona też wyciągnęła i sama przyznała, że to tak u nas funkcjonowało i ją to wkurza. Bo na przykład nawet pierwszego dnia, gdy napisałem tu posta ona przyszła rano gdy ja na tej kanapie leżałem i przykryła mnie drugim kocem, bo wg niej było zimno. Później mi powiedziała, że tak się nie powinno robić bo przecież to matka przykrywa dziecko, a żona to już nie powinna. W drugą stronę podobnie - wkurzyło ją to jak sobie uświadomiła, że latami traktowałem ją jak ojciec, bo za nią robiłem właściwie wszystko związane z urzędami, opłatami i w ogóle załatwianiem jakichkolwiek większych spraw. Ja chciałem jej pomóć, a tu po latach zonk. Wiem, że ta nowa postawa to makaron nawinięty właśnie m.in. na tych ustawieniach hellingerowskich, bo przeciez tak nie wolno, że jak to, przecież ojciec z córką spać nie może, więc jak my możemy mieć relację, gdzie jesteśmy dla siebie też jak rodzic-dziecko? Wg mnie to są takie kocopoły, że aż przykro tego słuchać, ja nie mówię o jakiś toksycznych ekstremalnych układach, ale jprdl, przeciez partnerzy powinni sobie pomagać i dbać o siebie nawzajem, czy nie mam racji?

Jesli jest faktycznie tak jak piszesz i nie koloryzujesz to tak na chlopski rozum myslac, ktos jej robi wode z mozgu. Znalazles sie w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Odetniesz ja od kasy to odbierze to wrogo i bedzie klapa. Wyprowadzisz sie to bedzie kolejna klapa i jej nie odzyskasz. Bedziesz reagowal obojetnie na nia i zlewajaco to znowu klapa. Pogodzisz sie z tym i bedziesz sie plaszczyl dla ratowania zwiazku, to bedzie po tobie jezdzic, co juz mialo miejsce. Jak dla mnie to jest tylko jedno wyjscie, tym bardziej ze pisales ze duzo rzeczy zwiazanych z zalatwianiem spraw czy elektronika to dla niej czarna magia. Ja tu bym zlamal zasade zaufania i dla ratowania rodziny zrobil inwigilacje. Musisz wiedziec co dokladnie sie, dzieje na tych spotkaniach. Czy rozmawia z kims o tobie i co dokladnie mowi. Czy ktos jej doradza w sprawach zwiazanych z toba. Wtedy majac taka wiedze( tajemna), zaczalbym grac tak, zeby pokazac jej ze to co mowia nie ma racji bytu. Musisz zrobic jej wiekszy matlik w glowie, niz robia tamci. Wedlug mnie jesli nie podejmiesz tych drastycznych srodkow to jestes przegrany. Ja bym latwo nie odpuscil rodziny i tylu wspolnych lat. Tak jak juz pisalem, odpuscil bym tylko i wylacznie gdyby byl boczniak. Jesli boczniaka by nie bylo to dla swojej rodziny jestem w stanie zrobic wszystko. Dlatego jak dla mnie, nie trac czasu i zacznij dzialac, bo moze byc za pozno niedlugo.

Posty [ 326 do 390 z 847 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024