Witam.
Wrócił do mnie ten sam problem co w zeszłym roku. Zimą moja narzeczona pojechała na wigilię firmową. Po powrocie opowiedziała mi że nad ranem wylądowała pod drzwiami jakiegoś klienta, który rzekomo ją odprowadzał z imprezy. Wszyscy mieli tam
nocleg i On ją zapraszał do siebie - Ona rzekomo odmówiła, bo jak podkreślała nasz związek jest dla niej ważny. Ale co zasiała niepokoju to moje. Sprawa była omawiana tutaj - generalnie potem się uspokoiła i wróciła normalność. Dziś rano wyjechała na kolejną imprezę. Wczoraj narzekała że musi jechać i że jej się nie chce. Minęło parę godzin i już z autobusu pisze że jest bardzo wesoło, już wszyscy piją i fajnie się bawi. Wieczorem jest impreza z open barem, więc zapewne towarzystwo (90% klientów to faceci) - zadba o to żeby się dobrze bawiła. I znów mam rozwalona głowę, to znów jest noc w hotelu, alkohol i prawdopodobnie ten sam koleś co na Wigilię ją ciągnął do pokoju na "drineczka" też tam będzie. Jak o to zapytałem to powiedziała że nie wie. I że mam się nie przejmować bo mnie kocha. Jeszcze nie dojechali a ja już mam info jak jest fajnie.
Trochę czuje się oszukany, trochę niepokoje że jak da w palnik to straci kontrolę. Jak ze mną chodzi na imprezy to nie pije albo co najwyżej drineczka - bo ma słaba głowę i się potem źle czuje. A tu hulaj dusza piekła nie ma.
Kobiety - pytanie do Was. Jak się wyrwiecie z domu to puszczają hamulce ? Robić jakieś wyrzuty, powiedzieć że się niepokoje o jej zachowanie tam ?