KoralinaJones napisał/a:bagienni_k napisał/a:A ilu ojców z założenia odpuszcza, bo wie(lub przypuszcza, mając ku temu właśnie powody w postaci wielu przegranych spraw innnych facetów), że przegra tą walkę, bo kobieta będzie robić wszystko, żeby go udupić? Choćby to ona byłą winna, np oskarżająć byłego o przemoc, wobec siebie lub dzieci, kiedy to jest czysty nonsens? To dla mnei moralna zgnilizna i nie mam cienia współczucia dla takiej osoby, która nastawia drugiego z rodziców przeciwko nim.
To także kwestia aktualnie istniejącego i rzeczywistego prawa, które z góry jest po stronie matki. Dlatego jedni walczą, inni składają niestety broń. WIelu jest takich, których specjalnie los dziecka nie interesuje i to jest przykre. Natomiast skur**wem jest granie dziećmi przy rozwodach czy zabranianie( z jakiej racji?) ojcom widywania się czy w ogóle kontaktu z dzieckiem przz kobiety..
Sądy rodzinne są sfeminizowane a prawo jest po stronie matek - takie są fakty. Jeśli już facet chce(bo ma powody) zawalczyć o opiekę, to przychodzi mu to nieporównywalnie trudniej niż matce.
Czysty populizm na bazie wzajemnych pretensji, kto kogo chce udupić. Po prostu mężczyznom jest tak wygodnie. O wiele wygodniej przecież jest spotkać się z dzieckiem raz na dwa tygodnie, zapłacić marne alimenty, (następnie założyć drugą rodzinę z kochanką lub z nową poznaną kobietą) zamiast być pełnoetatowym ojcem 48 h na dobę, jednocześnie ubolewając jakie to prawo niesprawiedliwe, sfeminizowane, jak była żona trwoni alimenty. Prawda jest taka, że rzadko który ojciec walczy w sądzie o przyznanie mu dzieci - i to jest fakt!! Bo tak jest prościej, łatwiej. Jeżeli odpuszcza się z założenia, to traci się prawo do krytykowania.
A dlaczego odpuszcza? Bo wie, że może przegrać i to sromotnie.
A czy ja tu mówię o tych przypadkach, kiedy ojcowie się wypierają? Nie, mówię o tym, kiedy CHCĄ, dobrowolnie i z własnych ojcowskich potrzeb, spotykać się czy widywąć z dziećmi, bo mają do tego prawo jako ich ojcowie. A co z tego, żę sobie życie układają na nowo? Przeprasza, nie mają do tego prawa? Jeśli na codzień nie mieszkają z dziećmi, to teraz pytanie ile chcą(a ile chce była żona) się z nimi spotykać?
Jeśli nie dostają pełni władz rodzicielskich a jedynie opiekę naprzemienną, to poza obowiązkiem alimentów, chyba mają prawo sie widywać z dziećmi, tyle na ile sobie mogą pozwolić..
Serio, myślałem, że trochę bardziej obiketywnie do tego podchodzisz..A tu znowu generalizowanie, że to wina wyłaćznie faceta. Choć czasami się nie ma co dziwić, bo mają może dość tych wszystkich emocjonalnych jazd i potyczek z żoną? Może warto na to zwrócić uwagę? Gdyby ludzie ze sobą normalnie potrafili gadąć a nie skakać sobie do gardeł, z chęci zemsty, grając przy tym na dzieciach, to pewnie wszystko by inaczej wyglądało. Prawda jest taka, że z góry sąd sprzyja matce, nawet jeśli z jakiś powodów, nie nadaje się na to, aby sprawować opiekę, to facet musi się napocić, żeby ją uzyskać.
Natomiast tu chodzi o przypadki, kiedy opieka jest naprzemienna, albo facet widuje dzieic rzadko, ale żona mu cały czas utrudnia kontakty, nastawia dzieci przeciwko niemu, wynajduje jakieś bzdurne dowody i oskarża go o nie wiadomo co..Naprawdę to dla Ciebie jakieś science-fiction? Czy zdrada partnera jest powodem, aby odbierać mu kontakt z dziećmi?
Co do alimentów, to wielu by pewnie inaczej podchodziło do tego, gdyby owe alimenty szły wyłącznie na dziecko. Sory, ale nie dałbym nawet grosza, więdząc, że żona to przepuści na siebie.
Inna sytuacja jest, kiedy całkowite prawo do opieki przejmuje jedna strona a inne, kiedy mają naprzemienną.
edit: ULLE Zmiażdżyłaś
Ale jestem pod wrażeniem.MOżę TWój "błąd" polega na tym, że przyznajesz rację facetom, nawet tam, gdzie rzeczywiście rację mają?
Taki żarcik:)