GOSTY napisał/a:Roxann napisał/a:uważam, że życie w małżeństwie czy ogólnie w trwałym związku sprawia, że nasze życie nabiera wyższej jakości, co przekłada się na inne sfery życia i ogólnie samopoczucie i zdrowie.
Po pierwsze nie każdy chce. Po drugie nie każdy się nadaje. Po trzecie zero argumentów. Nawet nie potrafisz tego uzasadnić. Bo niby dlaczego?
Ja nie każę ludziom brać ślubów. Na pewno nie pod jakąkolwiek presją. Sama przez długi czas byłam ich zagorzałą przeciwniczką. Jednak kiedy spotkałam odpowiednią osobę, zmieniłam zdanie, choć to mojemu partnerowi zależało. Dlaczego on chciał ślubu? Jak twierdził, oświadczyny były dla niego pewnego rodzaju deklaracją uczucia i tego, że traktuje naszą relację poważnie. Chciał bym była jego żoną, a nie tylko partnerką czy konkubiną.
Teraz z perspektywy tych kilku lat widzę znaczącą róznicę pomiędzy zwykłym związkiem, a małżeństwem. Tu nie tylko chodzi o poczucie bezpieczeństwa czy pewności drugiej osoby (jej uczuć, intencji itd.) ale też zaangażowania w relację, wspólne życie, które jest bardziej uporządkowane. Inaczej wtedy się patrzy na tą drugą osobę, dba, wspiera, troszczy o te wspólne gniazdko. Nie ukrywam, że ważne są też kwestie finansowe. Razem nie tylko stać na wiecej ale też jest wiecej możliwości. Inaczej się planuje wydatki, organizuje i spędza czas. Kolejnym plusem jest powiększona rodzina czy też grono znajomych. O zaletach zasypiania i budzenia się w ramionach ukochanej osoby nie wspomnę. A seks to przecież samo zdrowie
Ok, można powiedzieć, że seks można zawsze sobie zorganizować czy kupić ale... tego nie da się porównać w żaden sposób. Odkąd jesteśmy razem oboje jesteśmy spokojniejsi, szczęsliwsi, zdrowsi, 'piękniejsi'
Obojgu nam żyje się po prostu lepiej, co też przekłada się na inne sfery życia, w tym zawodową.
Wydaje mi się, że taki stały związek jest szczególnie cenny im jesteśmy starsi. O ile zwykle kobiety lepiej sobie radzą w pojedynkę, tak faceci dość szybko dziadzieją czy dziwaczeją. Jak tak patrzę wokół, to mało który facet z tych długoletnich singli +/- 50l jest zadbany., pełen energii, optymizmu itd. Inaczej też się z takimi osobami rozmawia. Ci żonaci są zwykle bardziej ogarnięci i zorganizowani.
Miałam nawet w pracy takiego "wiecznego kawalera", który raczej nie miał powodzenia (był singlem z przymusu niż wyboru), z którego faceci sobie śmieszkowali, z jego stylówek itd. mimo, że facet inteligentny, kompetentny itd. Tak się jednak zdarzyło, że ktoś go 'poswatał' z pewną panną, która może i wzięła go pod pantofel ale... po tych już ok 10 latach jak jest w małżeństwie (i ma dziecko), zupełnie nie przypomina siebie z tamtego czasu. Zawsze gustownie ubrany, rozmowa inna, podejście do pracy/obowiązków też. No wyrobił się chopak. I to bardzo.
Zauważyłam też, że od razu po facetach (szczególnie wśród tych starszych roczników) widać, że się rozstali czy stracili 2-gą połówkę. Im człowiek straszy, tym szybciej i bardziej jest to zauważalne. Póki człowiek młody, tak do 30-stki czy nawet pod 40-stkę, to jeszcze pół biedy ale później jest coraz gorzej. Żaden facet nie zadba o siebie tak jak kochająca żona. Kobiety w szczęśliwych związkach też zwykle lepiej się prezentują i są bardziej optymistyczne niż ich rówieśniczki singielki.
Zresztą, co ja będę się produkować, porównaj choćby posty naszych forumowych mężów będących w zwiazkach małzeńskich, do tych pisanych przez singli ok. 30-stki z pamiętnego wątku. Do tych pierwszych od razu pojawia się sympatia bo nie dość, że są zwykle bardziej opanowani, elokwetnti, mają szczersze horyzonty, doświadczenie życiowe itd. Podczas gdy ci drudzy tej sympatii zupełnie nie wzbudzają bo przemawia przez nich jedynie frustracja i jakies chore fobie. Aż strach pomyśleć, co będzie za 10 czy 20 lat.
Na koniec dla poparcia tego o czym piszę zacytuję post Edka z innego wątku założnego przez Be. dotyczącego sukcesów życiowych:
edek z krainy kredek napisał/a:Jezeli ma to komus pomuc to:
Wyrwalem sie z koscielno - alkoholowej patologii jako gowniarz ( chociaz walcze z demonami kazdego dnia gdzies tam sie czaja )
Wyrwalem sie ze bardzo zlego srodowiska.
Wyrwalem sie-ucieklem od mobingu w pracy z polski zaczolem zycie na nowo z duzymi dlugami za granica.
Zyje zyciem o ktorym moglem tylko snic.
Od grubasa do adonisa jestem w polowie wieloletniej drogi
Za kazdym z moich sukcesow kryje sie za plecami moja zona ... a moze to jej sukcesy:) . Zanm siebie na tyle ze wiem, iz sam w pewnych momentach nie dal bym rady.
Jak coś takiego się czyta to aż serce rośnie 