Z okazji zbliżającego się weekendu majowego, Wybranek Serca Mego postanowił wyręczyć mnie w tym jakże uciążliwym dla mnie obowiązku jakim są zakupy spożywcze, wziął dwie ekologiczne torby, zapał do działania, zapakował się w samochód rzucając na odczepnego: "Ty się kochanie zrelaksuj, ja to załatwię" (zabrzmiało to co najmniej tak, jakby leciał w kosmos ratować ludzkość) i pojechał. No cóż- czemu nie. Poszłam sobie do pokoju, zagłaskałam kota tak, że usnął i włączyłam ulubiony serial. Czekam, czekam, zdąrzyłam pomalować paznokcie, pokręciłam się po domu. Przyjechał. A oto lista jego weekendowych zakupów:
- śledzie w oleju,
- obrzydliwie modyfikowane zielone jabłka (najbardziej zielone, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić)- sztuk pięć,
- wegeta (???!!!),
- parówki- paczek dwie,
- żel pod prysznic,
- maślane bułeczki,
- 18l soku pomarańczowego,
- pudding czekoladowy,
- fistaszki.
Moje zakupy wyglądają troszkę inaczej, ale cóż... liczą się chęci:D
Jestem ciekawa wpadek zakupowych Waszych mężczyzn:)