Szczęśliwi single kąsają:D skąd w was tyle jadu? Pomijam już fakt braku umiejętności czytania że zrozumieniem.
Tak. Specjalnie są singlami żeby dokuczać tym w związkach.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co sądzicie o tzw "wiecznych singlach"?
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Szczęśliwi single kąsają:D skąd w was tyle jadu? Pomijam już fakt braku umiejętności czytania że zrozumieniem.
Tak. Specjalnie są singlami żeby dokuczać tym w związkach.
Tak. Specjalnie są singlami żeby dokuczać tym w związkach.
A nie ?
Powiedz mi co czuję.
Ja nie powiem ,postanowiłem być dyskretny i nie rozgadywać wszystkiego po różnych wątkach
Najwyraźniej bycie szczęśliwym na swój własny sposób musi być dla niektórych mocno wk*wiające, skoro podnosi ciśnienie do tego stopnia aby czuć się z tego powodu atakowanym.
Beka chłopie ty tu od długiego czasu trollujesz. Z ręką na sercu i pod przysięga - byłeś kiedyś w jakiejkolwiek relacji?
W ogóle dziwi mnie ostatnio, że coraz więcej kobiet mówi, że woli seks bez zobowiązań niż relacje itd, niby teraz taki trend...szkoda trochę, bo potem nie ma z czego wybierać - może jednak pora przestać mówić, że to faceci mają takie myślenie... Psycholog mówił, że od paru lat problemem mężczyzn, z którymi pracuje jest poznać wartościową partnerkę, a kobietom za bardzo na relacjach nie zależy...tak czy siak czasy singielstwa nadchodzą.
kuniec świata panie Popiołek
Zawiść, Panie, zawiść. Tobie nie może być lepiej od innych ludzi w podobnej sytuacji.
tak czy siak czasy singielstwa nadchodzą.
Jakby co, to zapraszam do forumowego klubu. Grono członków zacne: ja, Kremik, Rumuński, Johny...
Psycholog mówił, że od paru lat problemem mężczyzn, z którymi pracuje jest poznać wartościową partnerkę, a kobietom za bardzo na relacjach nie zależy...tak czy siak czasy singielstwa nadchodzą.
Bo progresywny system też swoje zrobił.
Faceci mają więcej zajęć, dużo ciekawszych, niż ganianiem za sukienką.
[Gdybyś umiała stworzyć szczęśliwy związek, to Twój pierwszy siedmioletni związek nie rozpadłby się, lecz trwał nadal i nie musiałabyś teraz nikogo przekonywać, że masz kolejny, tym razem niby szczęśliwy.
Błąd logiczny, znowu się dziewczę pogubiłaś :-D
Po pierwsze, ani słowem nie zająknęłam się ani o szczęściu, ani o moim obecnym związku. Chyba już Ci się zlewają w jedno w wszyscy, którzy śmieli mieć inną perspektywę od Ciebie. Będziesz ich ganiać i piętnować. BYWA ;-)
Po drugie, mylisz szczęście z trwałością. BYWA ;-)
Ludzie są z sobą dopóki im z sobą dobrze.
PS. Mojego faceta tez wyciągnęłam z domu rodziców. Nie uważam tego za coś niewłaściwego, ale on nie był „singlem z wyboru” ;-)
KoralinaJones napisał/a:[Gdybyś umiała stworzyć szczęśliwy związek, to Twój pierwszy siedmioletni związek nie rozpadłby się, lecz trwał nadal i nie musiałabyś teraz nikogo przekonywać, że masz kolejny, tym razem niby szczęśliwy.
Błąd logiczny, znowu się dziewczę pogubiłaś :-D
Po pierwsze, ani słowem nie zająknęłam się ani o szczęściu, ani o moim obecnym związku. Chyba już Ci się zlewają w jedno w wszyscy, którzy śmieli mieć inną perspektywę od Ciebie. Będziesz ich ganiać i piętnować. BYWA ;-)
Po drugie, mylisz szczęście z trwałością. BYWA ;-)
Czysta projekcja.
Nie chce mi się szukać Twoich postów.
Problem w tym, że Ty kompletnie nie zauważasz i ignorujesz fakt, że mnie PRESPEKTYWA INNYCH WŁAŚNIE NIE OBCHODZI z czym Ty masz zasadniczy problem do mnie. Ja mam własną perspektywą, którą to Ty usilnie dyskredytujesz. jako kłamliwą, niezgodną z naturą człowieka, racjonalizującą własne nieszczęście itp. Zauważ kto tutaj i co komu wmawia i udowadnia, gani i piętnuje i za co.
Ja tego nie robię wobec Ciebie za to że jesteś w związku. Ty to robisz wobec mnie za to że czuję się szczęśliwa poza związkiem, co nie mieści się w Twojej wyobraźni.
Udowadniasz mi logicznie że nie mogę być szczęśliwa. Nie rób z logiki dziwki, bo słowo "logika" w Twoich ustach brzmi jak obelga.
To powiedz mi Magdo teraz... Po co inwestować w "szczęście", którego sukces zależy od nas w 50% i po prostu jest bardzo ulotne?
Zupełny brak logiki stosunku zysków/strat.
MagdaLena1111 napisał/a:KoralinaJones napisał/a:[Gdybyś umiała stworzyć szczęśliwy związek, to Twój pierwszy siedmioletni związek nie rozpadłby się, lecz trwał nadal i nie musiałabyś teraz nikogo przekonywać, że masz kolejny, tym razem niby szczęśliwy.
Błąd logiczny, znowu się dziewczę pogubiłaś :-D
Po pierwsze, ani słowem nie zająknęłam się ani o szczęściu, ani o moim obecnym związku. Chyba już Ci się zlewają w jedno w wszyscy, którzy śmieli mieć inną perspektywę od Ciebie. Będziesz ich ganiać i piętnować. BYWA ;-)
Po drugie, mylisz szczęście z trwałością. BYWA ;-)
Czysta projekcja.
Nie chce mi się szukać Twoich postów.
Problem w tym, że Ty kompletnie nie zauważasz i ignorujesz fakt że mnie PRESPEKTYWA INNYCH WŁAŚNIE NIE OBCHODZI z czym Ty masz zasadniczy problem do mnie. Ja mam własną, którą to Ty usilnie dyskredytujesz.
Nie rób z logiki dziwki, bo słowo w "logika" w Twoich ustach brzmi jak obelga.
Nie chce Ci się szukać, czy wiesz, że przeszarżowałaś? Ech, cywilna odwaga i przyznawanie się do błędów to rzadka rzecz. Spoko, zbyt wiele się po Tobie nie spodziewam ;-)
Niby Cię nie interesuje perspektywa innych, ale jak przedstawiłam swoją, to mnie napadłaś, że nie tak powinnam myśleć, że się mylę, aż zaczęłam się wycofywać i podnosić, żebyś aż tak się nie przejmowała tym, co ja uważam :-D
KoralinaJones napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Błąd logiczny, znowu się dziewczę pogubiłaś :-D
Po pierwsze, ani słowem nie zająknęłam się ani o szczęściu, ani o moim obecnym związku. Chyba już Ci się zlewają w jedno w wszyscy, którzy śmieli mieć inną perspektywę od Ciebie. Będziesz ich ganiać i piętnować. BYWA ;-)
Po drugie, mylisz szczęście z trwałością. BYWA ;-)
Czysta projekcja.
Nie chce mi się szukać Twoich postów.
Problem w tym, że Ty kompletnie nie zauważasz i ignorujesz fakt że mnie PRESPEKTYWA INNYCH WŁAŚNIE NIE OBCHODZI z czym Ty masz zasadniczy problem do mnie. Ja mam własną, którą to Ty usilnie dyskredytujesz.
Nie rób z logiki dziwki, bo słowo w "logika" w Twoich ustach brzmi jak obelga.Nie chce Ci się szukać, czy wiesz, że przeszarżowałaś? Ech, cywilna odwaga i przyznawanie się do błędów to rzadka rzecz. Spoko, zbyt wiele się po Tobie nie spodziewam ;-)
Niby Cię nie interesuje perspektywa innych, ale jak przedstawiłam swoją, to mnie napadłaś, że nie tak powinnam myśleć, że się mylę, aż zaczęłam się wycofywać i podnosić, żebyś aż tak się nie przejmowała tym, co ja uważam :-D
Napadłaś to Ty osoby które deklarowały bycie singlem, jako osoby których odczucia są niezgodne z naturą człowieka. To jest dopiero przeszarżowanie.
Kwestionujesz cudze odczucia i motywacje, tylko dlatego że ich nie podzielasz.
To powiedz mi Magdo teraz... Po co inwestować w "szczęście", którego sukces zależy od nas w 50% i po prostu jest bardzo ulotne?
Zupełny brak logiki stosunku zysków/strat.
Ale nic nie pisałam o szczęściu, Lucek.
Napisałam, że naturalnie ludzie się parują, że od urodzenia żyjemy w relacjach i najczęściej od tych pierwszych relacji zależy, czy i jak później sami te relacje budujemy. Wczesne relacje nas budują i tworzą.
Tak, tak Karolino, gdzieś dzwoni, było w moim poście coś o naturze bliskich relacji :-D
BEKAśmiechu napisał/a:KoralinaJones napisał/a:Single z wyboru nikogo nie przekonują. To oni są na siłę przekonywani, że koniecznie muszą w swoim życiu coś zmienić, bo tak jest normalnie i szczęśliwie. Single z wyboru nikomu nie mówią, porzuć swój zdrowy, szczęśliwy związek i bądź singlem. To oni ciągle słyszą szukaj, szukaj koniecznie związku, bo tylko wtedy będziesz szczęśliwy, bo my teraz wiemy, że nie jesteś, lecz jedynie racjonalizujesz swoje nieudane, tragiczne życie.
Udany związek >udane samotne życie
Byłaś w jakimś szczęśliwym związku?Zakład, że NIE, bo jakby umiała stworzyć udany związek, to by w nim była.
Jaka jest różnica pomiędzy udanym a szczęśliwym?
Do postu jakiej treści nawiązywałaś tą złośliwą wypowiedzią?
Wyraźnie dzwoni teraz?
Hohoho, forumowa królowa złośnica tupie nóżką :-D
Skończyłam pracę, więc musisz poczekać na odpowiedź do jutra, ale nie obiecuję, że będę miała czas i ochotę offtopować ten wątek jak Ty :-D
Powiedz, co o mnie wiesz, i o moich związkach prócz tego co sama o nich napisałam aby zakładać że nie mam pewnych umiejętności i w związku tym jestem wynaturzona pod tym względem?
O co się zakładasz?
Hohoho, forumowa królowa złośnica tupie nóżką :-D
Skończyłam pracę, więc musisz poczekać na odpowiedź do jutra, ale nie obiecuję, że będę miała czas i ochotę offtopować ten wątek jak Ty :-D
Oczywiście, że nie będziesz miała. Bo i po co.
Lucyfer666 napisał/a:To powiedz mi Magdo teraz... Po co inwestować w "szczęście", którego sukces zależy od nas w 50% i po prostu jest bardzo ulotne?
Zupełny brak logiki stosunku zysków/strat.Ale nic nie pisałam o szczęściu, Lucek.
Napisałam, że naturalnie ludzie się parują, że od urodzenia żyjemy w relacjach i najczęściej od tych pierwszych relacji zależy, czy i jak później sami te relacje budujemy. Wczesne relacje nas budują i tworzą.
Albo niszczą i mamy wyrąbane na budowanie cokolwiek z ludźmi, tylko zajmujemy się tym, co cenimy bardziej.
Pierwszy argument jest wypaczany przez drugi i trzeci, przez co traci znacznie na wartości funkcjonowania danego człowieka.
Lucyfer Młode kobiety w większości tak mają, że postrzegają swoją wartość przez pryzmat związku, i przenoszą te odczucia na inne kobiety, generalizując według własnych kryteriów.
MagdaLeno, o ile dobrze pamiętam masz się za osobę o 200 IQ. Żeby tak teraz - na starość - chodzić po forum i przekonywać, że tak jak akurat masz Ty, to jest dobrze? Równie dobrze można w Ciebie uderzyć, że jesteś osobą, która nie potrafi być sama, czyli zapewne źle Ci ze samą sobą itd, itp. tylko po co? Po pierwsze nikt nie jest w stanie tego dokładnie zbadać, po drugie nie każdy jest taki sam, nie? Gdyby zadać pytanie czy ludzie chcieliby stworzyć idealny związek to pewnie każdy powiedziałby, że tak. Gdyby zadać pytanie czy chce stworzyć jakiś związek to już wątpliwości by się pojawiły. Osobiście nie chciałbym powtarzać żadnej z relacji, które przeżyłem a to czego bym potrzebował raczej wykracza poza możliwości poznawanych przeze mnie pań;). Czy tak jest dobrze? Nie, ale świata nie zmienię i na ten moment bycie singlem to najlepsze wyjście;).
Niby to ja głupieje z wiekiem, ale widzę że nie tylko ja
Edit: Wczesne relacje nas budują i tworzą? Przepraszam to relacje w jakim wieku? 1-3? Przecież to bzdurny wymysl na obronę własnej sytuacji czyli seryjnej monogamii od młodych lat.
Lucyfer Młode kobiety w większości tak mają, że postrzegają swoją wartość przez pryzmat związku, i przenoszą te odczucia na inne kobiety, generalizując według własnych kryteriów.
Czasem te młodsze i te trochę starsze robią sobie na forum na złość
ot tak dla rozrywki płochej i za coś tam i za nic
pomimo tego że w podobnych tematach ale w innych miejscach ich nastawienie i poglądy wcale się aż tak straszliwie nie różnią ,
ale co tam szkodzi se poodwalać
,oczywiście nie ma w tym nigdy nic osobistego
taka neutralna obserwacja - nie wiadomo po co
KoralinaJones i Bagiennik - nie jesteście jacyś wyjątkowi. Ot kolejna stara panna i stary kawaler przekonują, że są szczęśliwi sami że sobą. Jak to mówiła Margaret Thatcher: "Jeśli musisz mówić ludziom, że jesteś damą, to znaczy, że nią nie jesteś."
BEKAśmiechu, równie dobrze można odwrócić sytuację i odnieść cytat do tych w "szczęsliwych" związkach.
Według mnie zarówno bycie w związku, jak i bycie singlem ma swoje + i -. Argumentów za i przeciw jest wiele i trudno z nimi dyskutować bo kazdy ma inne priorytety. Ja że tak to określę bywałam singielką z wyboru i serio, mimo, że teraz jestem w związku, w którym czuję dobrze i komfortowo, to jednak kilka lat wcześniej powiedziałabym bardzo serio, że wolę być sama niż z kimś byleby być. To wcale nie jest takie łatwe kogoś sensownego poznać, a tym bardziej stworzyć z nim ten "szczęśliwy" związek. Może dlatego osoby, które w takowych są uważają, że było warto i że jednak razem lepiej ale nic nie jest constans. Kiedy zaczyna psuć ludzie często wolą żyć pozorami i udawać udane związki bo "co ludzie powiedzą". Przecież nasze wybory świadczą o nas i jak coś dzieje nie tak, zaczyna problem z komunikacją, zdrada itp., wstyd przyznać bo wtedy też pojawia pytanie: co ze mną nie tak? Zauważ, że nikt albo mało kto wprost przyzna, że to jego wina. Bycie w "szczęśliwym" związku daje poczucie (może złudne), że jesteśmy lepisi czy bardziej wartościowi bo ktoś nas obdarzył uczuciem, chce z nami dzielić życie itd. Myślę jednak, że każdy związek, szczególnie ten wieloletni wymaga wielu wyżeczeń, komromisów itd.
Singiel nie musi się do nikogo dopasowywać i pod tym względem ma wygodniejsze życie bo robi co chce bez konieczności wpisywania się w jakieś odgórnie narzucone ramy. Tu padły stwierdzenia, że nie można być szczęsliwym czy też cieszyć życiem w pojedynkę ale... to, że ktoś nie jest w zwiazku, nie znaczy, że jest sam na świecie. Czasy, że wszyscy w danym wieku już pozakładali rodziny chyba dawno (no może nie aż tak dawno) się skończył, szczególnie w większych miastach. Ja mając prawie 40l, mam wielu znajomych singli w podobnym wieku. Wprawdzie większość było w jakichś dłuzszych czy krótszych związkach ale one rozpadły. Niemal każdy to źle przeżył. Jak jest dobrze, to super, gorzej jak pojawiają problemy. W istocie ludzie stają się coraz bardziej wygodni i poniekąd egosityczni, szczególnie, kiedy nie mają noża na gardle, że sami się nie utrzymają czy nie poradzą.
Nie chcę wyjść na hipokrytkę bo pisząc to jestem w związku od kilku lat, jednak swoją tzw. 2-gą połówkę poznałam mając +/- 35 lat. Wcześniej też byłam w róznych relacjach, raczej krótszych niż dłuższych. Miewałam też okresy, kiedy bycie singielką uważałam za znacznie lepszą opcję. Z róznych względów.
Przed poznaniem mego A. uważałam i to piszę szczerze, że lepiej być samej ale pod jednym warunkiem - kiedy się ma rodzinę i przyjaciół, w senie bliskie osoby na które możesz liczyć dlatego też zawsze dbałam o relacje. I tak wolałabym być sama i mieć choćby garstkę przyjaciół niż w związku, który mnie nie satysfakconuje. Wiele osób robi często ten błąd, że jak poznaje kogoś, to "zapomina" o innych (przyjaciołach czy bliskich), a potem zostaje sam. Dlatego uważam, że bycie singlem jest ok, nawet lepsze niż w nawet nie patologicznym ale problematycznym, że tak to ujmę, związku. Co innego bycie singlem i 'samotnym'. Wtedy tak, uważam, że nie można być szczęsliwym przez dłuższy czas. Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności. Jednak nie stawiałabym znaku "=" pomiędzy singlem, a oosbą samotną.
KoralinaJones napisał/a:Lucyfer Młode kobiety w większości tak mają, że postrzegają swoją wartość przez pryzmat związku, i przenoszą te odczucia na inne kobiety, generalizując według własnych kryteriów.
Czasem te młodsze i te trochę starsze robią sobie na forum na złość
ot tak dla rozrywki płochej i za coś tam i za nic
pomimo tego że w podobnych tematach ale w innych miejscach ich nastawienie i poglądy wcale się aż tak straszliwie nie różnią ,
ale co tam szkodzi se poodwalać
,oczywiście nie ma w tym nigdy nic osobistego
taka neutralna obserwacja - nie wiadomo po co
Wiesz Ty to zawsze musisz wyskoczyć jak Filip z konopi
A nie można ku*wa mać, że się tak brzydko wyrażę, dać święty spokój tym, którzy mają odmienny sposób i pomysł na życie, zamiast póbować im na każdym kroku udowodnić, jak bardzo się mylą?
Szczerze, to naprawdę wygląda żałośnie, jak jedna strona(ci "związkowi") z tak niesłabnącym uporem usiłuje pokazywać(najczęściej pośrednio) tym "nieszczęsliwym" singlom, żę robią niewybaczalny błąd i tracą tyle wspaniałości..?
Skoro jedni widzą szczęście w partnerstwie, to niech w tym partnerstwie pozostaną, ale niech nie przekonują i nie rzucają złośliwych uwag w stronę singli, że ci powinni pójść po rozum do głowy i się związać.
Niech po prostu zaakcetpują fakt, żę ktoś ma odmienne potrzeby czy wartości(priorytety) i jest w stanie z czegoś zrezygnować dla czegoś innego. To naprawdę takie trudne? Czy może trudnym jest pojąć to, żę w ogóle można w życiu wybrać coś zamisat czegoś a niekoniecznie wszystko razem ze sobą łączyć?
Nie jesteśmy wszyscy nad tej planecie klonami jednej i tej samej osoby. Jeśli nawet zebrać ludzi, którzy wchodza w związki, to nie każdy będzie(całe szczęście!) za wszelką cenę do tego związku dążył. Zresztą, jeśli mam być szczery, to ktoś, kto potrafi wytrzymać bez partnera jakiś cas, jest dużo bardziej godnym zaufania, niż ten , kto nie wyobraża sobie bycia samemu choćby przez kilka miesięcy.
edit:
Roxann Otóż to!
Pokutuje wszęzie jakiś durny stereotyp, żę singiel to osoba zamknięta w sobie, wyobcowana i stroniąca od ludzi..Taki nerd, który nie potrafi się odezwać i nawiązać kontaktów a jednocześnie skoro jesteś singlem, to nie potrafoisz nawiązywać innych relacji. Tak, jakby istniały jakieś dwie zamknięte grupy: pary z szerokim gronem znajomych i przyjaciół oraz single - samotrni, sfrustrowani, którzy nie mają nikogo bliskiego..
Chyba, zę wiąże się to z tym, że skoro ludzie ze sobą się widują, to oczywistym jest, żę kwestią czasu(raczej ktrótszego w domyśle) będzie, jka sobie znajdą partnera..
W dodatku, jeśi broń bożę ktoś, choć nawet na chwile, zamieszka w rodzinnym domu, staje się(lub jest) życiową niezdarą i ciamajdą..
A nie można ku*wa mać, że się tak brzydko wyrażę, dać święty spokój tym, którzy mają odmienny sposób i pomysł na życie, zamiast póbować im na każdym kroku udowodnić, jak bardzo się mylą?
.
Bardzo brzydko żeś się wyraził
Udział w tym akcjach jest dobrowolny
Ty decydujesz czy ktoś odbiera Ci spokój czy nie
taka konfrontacja od czasu do czasu nie zawadzi ,można siebie poobserwować, co i kto ma na nas wpływ jeżeli chodzi o przekonania ,poglądy i różne podświadome rzeczy czyli emocje .
"dobrego to i karczma nie zepsuje ,a złego kościół nie naprawi " czy jakoś tak
wahania wątpliwości to normalka grunt to zadbać o swój stan psychiczny i nie dać się nikomu zwariować
generalizacje to okropne bariery w komunikowaniu się już od momentu podziału na singli czy związkowych i dalej na chłopców i dziewczynki w tym ,na tej zasadzie to niekończące się historie kto ma lepiej kto gorzej .
Ja w ogóle nie wiem jak można mówić o szczęśliwym związku w czasach tej seryjnej monogamii. Tacy jesteście uniwersalni, że co chwilę możecie z kimś być i ta osoba Wam pasuje? Mega podejrzane
A nie można ku*wa mać, że się tak brzydko wyrażę (...)
Krew, nie woda And the Oscar Goes to...
Jprd, jedni i drudzy jesteście siebie warci
Jprd, jedni i drudzy jesteście siebie warci
BEKAśmiechu napisał/a:KoralinaJones i Bagiennik - nie jesteście jacyś wyjątkowi. Ot kolejna stara panna i stary kawaler przekonują, że są szczęśliwi sami że sobą. Jak to mówiła Margaret Thatcher: "Jeśli musisz mówić ludziom, że jesteś damą, to znaczy, że nią nie jesteś."
BEKAśmiechu, równie dobrze można odwrócić sytuację i odnieść cytat do tych w "szczęsliwych" związkach.
Według mnie zarówno bycie w związku, jak i bycie singlem ma swoje + i -. Argumentów za i przeciw jest wiele i trudno z nimi dyskutować bo kazdy ma inne priorytety. Ja że tak to określę bywałam singielką z wyboru i serio, mimo, że teraz jestem w związku, w którym czuję dobrze i komfortowo, to jednak kilka lat wcześniej powiedziałabym bardzo serio, że wolę być sama niż z kimś byleby być. To wcale nie jest takie łatwe kogoś sensownego poznać, a tym bardziej stworzyć z nim ten "szczęśliwy" związek. Może dlatego osoby, które w takowych są uważają, że było warto i że jednak razem lepiej ale nic nie jest constans. Kiedy zaczyna psuć ludzie często wolą żyć pozorami i udawać udane związki bo "co ludzie powiedzą". Przecież nasze wybory świadczą o nas i jak coś dzieje nie tak, zaczyna problem z komunikacją, zdrada itp., wstyd przyznać bo wtedy też pojawia pytanie: co ze mną nie tak? Zauważ, że nikt albo mało kto wprost przyzna, że to jego wina. Bycie w "szczęśliwym" związku daje poczucie (może złudne), że jesteśmy lepisi czy bardziej wartościowi bo ktoś nas obdarzył uczuciem, chce z nami dzielić życie itd. Myślę jednak, że każdy związek, szczególnie ten wieloletni wymaga wielu wyżeczeń, komromisów itd.
Singiel nie musi się do nikogo dopasowywać i pod tym względem ma wygodniejsze życie bo robi co chce bez konieczności wpisywania się w jakieś odgórnie narzucone ramy. Tu padły stwierdzenia, że nie można być szczęsliwym czy też cieszyć życiem w pojedynkę ale... to, że ktoś nie jest w zwiazku, nie znaczy, że jest sam na świecie. Czasy, że wszyscy w danym wieku już pozakładali rodziny chyba dawno (no może nie aż tak dawno) się skończył, szczególnie w większych miastach. Ja mając prawie 40l, mam wielu znajomych singli w podobnym wieku. Wprawdzie większość było w jakichś dłuzszych czy krótszych związkach ale one rozpadły. Niemal każdy to źle przeżył. Jak jest dobrze, to super, gorzej jak pojawiają problemy. W istocie ludzie stają się coraz bardziej wygodni i poniekąd egosityczni, szczególnie, kiedy nie mają noża na gardle, że sami się nie utrzymają czy nie poradzą.
Nie chcę wyjść na hipokrytkę bo pisząc to jestem w związku od kilku lat, jednak swoją tzw. 2-gą połówkę poznałam mając +/- 35 lat. Wcześniej też byłam w róznych relacjach, raczej krótszych niż dłuższych. Miewałam też okresy, kiedy bycie singielką uważałam za znacznie lepszą opcję. Z róznych względów.
Przed poznaniem mego A. uważałam i to piszę szczerze, że lepiej być samej ale pod jednym warunkiem - kiedy się ma rodzinę i przyjaciół, w senie bliskie osoby na które możesz liczyć dlatego też zawsze dbałam o relacje. I tak wolałabym być sama i mieć choćby garstkę przyjaciół niż w związku, który mnie nie satysfakconuje. Wiele osób robi często ten błąd, że jak poznaje kogoś, to "zapomina" o innych (przyjaciołach czy bliskich), a potem zostaje sam. Dlatego uważam, że bycie singlem jest ok, nawet lepsze niż w nawet nie patologicznym ale problematycznym, że tak to ujmę, związku. Co innego bycie singlem i 'samotnym'. Wtedy tak, uważam, że nie można być szczęsliwym przez dłuższy czas. Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności. Jednak nie stawiałabym znaku "=" pomiędzy singlem, a oosbą samotną.
Po pierwsze nigdzie nie napisałem, że jestem w szczęśliwym związku, po drugie, że uważam życie singla za nieszczęśliwe i jakieś gorsze. To Koralina czyli najprawdopodobniej kobieta po paru mało satysfakcjonujacych relacjach oraz Bagiennik najprawdopodobniej prawiczek mieszkający u mamy napadli na mnie, bo nie potrafią zrozumieć co piszę. Niby szczęśliwi, a jadu w nich tyle co u zgorzkniałych starszych osób:) Poza tym to co napisałaś potwierdziło moją tezę, czyli szczęśliwy, satysfakcjonujący zwiazek jest lepszy od szczęśliwego życia w pojedynkę.
Smutne tutaj jest to, że ze strony obrońców wyższości związku nad singielstwem, w stosunku do deklarujących bycie lub akceptację stanu bycia singlem, nie padło nawet ani jedno pytanie zmierzające do tego, aby chociaż spróbować zrozumieć motywację akceptacji pożądania/akceptacji singielstwa.
Po pierwsze nigdzie nie napisałem, że jestem w szczęśliwym związku, po drugie, że uważam życie singla za nieszczęśliwe i jakieś gorsze. To Koralina czyli najprawdopodobniej kobieta po paru mało satysfakcjonujacych relacjach oraz Bagiennik najprawdopodobniej prawiczek mieszkający u mamy napadli na mnie
A teraz zaczyna się zaglądanie do majtek. I znowu w odpowiedzi ktoś na kogoś napadnie.
lody miętowe napisał/a:Jprd, jedni i drudzy jesteście siebie warci
Mów za siebie, Lucek
A teraz zaczyna się zaglądanie do majtek. I znowu w odpowiedzi ktoś na kogoś napadnie.
"Hej, hej - Mars napada
Dookoła ludzi gromada
Hej, hej - Mars atakuje
Żadnej litości nie czuje
Hej, hej - alarm dla Wybrzeża Zagrożenie się rozszerza
Hej, hej - alarm dla Trójmiasta
Ina different stylee, rubadub rasta"
sorry ale coś nie potrafię zachować powagi chwili
sorry ale coś nie potrafię zachować powagi chwili
A to tutaj jest poważnie?
MagdaLena1111 napisał/a:BEKAśmiechu napisał/a:Udany związek >udane samotne życie
Byłaś w jakimś szczęśliwym związku?Zakład, że NIE, bo jakby umiała stworzyć udany związek, to by w nim była.
Jaka jest różnica pomiędzy udanym a szczęśliwym?
Do postu jakiej treści nawiązywałaś tą złośliwą wypowiedzią?Wyraźnie dzwoni teraz?
Do którego postu nawiązywałam, to widać powyżej.
Natomiast róznica między udanym a szczęśliwym związkiem jest ogromna. Z grubsza chodzi o to, że te pierwsze istnieją ;-) A jakbym miała określić, co oznacza udany związek, to - też tak z grubsza, bo w niuanse płynąć mi się nie chce - takie, w których jest więcej dobrych/pozytywnych/miłych niż ich przeciwieństw.
MagdaLena1111 napisał/a:Ale nic nie pisałam o szczęściu, Lucek.
Napisałam, że naturalnie ludzie się parują, że od urodzenia żyjemy w relacjach i najczęściej od tych pierwszych relacji zależy, czy i jak później sami te relacje budujemy. Wczesne relacje nas budują i tworzą.Albo niszczą i mamy wyrąbane na budowanie cokolwiek z ludźmi, tylko zajmujemy się tym, co cenimy bardziej.
Pierwszy argument jest wypaczany przez drugi i trzeci, przez co traci znacznie na wartości funkcjonowania danego człowieka.
Nie, to chodzi o to, że jak ma się wystarczająco dużo dobrych doświadczeń, nie chce się z nich rezygnować. Wydaje mi się, że aby nie rozumieć, jaka satysfakcja płynie z bycia z drugą osobą płynie, potrzeba, aby WSZYSTKIE lub ZDECYDOWANA WIĘKSZOŚĆ kluczowych, kształtujących i znaczących doświadczeń człowieka z bliskością kończyła się porażką.
Tak by to jakoś musiało być.
MagdaLeno, o ile dobrze pamiętam masz się za osobę o 200 IQ.
Mam się zwyczajną dziewczynę, ale znałam jednego, który słodził mi dokładnie w ten deseń ;-)
Mam też nadzieję, że dobrze Ci się wiedzie B(e.)urzowy i to wszystko, co mam Tobie do powiedzenia w tym i każdym innym temacie.
paslawek napisał/a:sorry ale coś nie potrafię zachować powagi chwili
A to tutaj jest poważnie?
Jak zwykle to zależy jak dla kogo .
Natomiast róznica między udanym a szczęśliwym związkiem jest ogromna. Z grubsza chodzi o to, że te pierwsze istnieją ;-)
A jakbym miała określić, co oznacza udany związek, to - też tak z grubsza, bo w niuanse płynąć mi się nie chce - takie, w których jest więcej dobrych/pozytywnych/miłych niż ich przeciwieństw.
Houston, no to mamy problem Bo dla mnie udany = szczęśliwy
To w sumie synonimy
Synonim udany
Poznaj jak inaczej można określić słowo udany. Znaleziono 14 wyrazów bliskoznacznych do słowa udany.
owocny, wydarzony, podn. szczęsny, pomyślny, udatny, zwycięski, dobry, celny, szczęśliwy, zadowalający, trafiony, udały, fartowny, fortunny,
MagdaLena1111 napisał/a:Natomiast róznica między udanym a szczęśliwym związkiem jest ogromna. Z grubsza chodzi o to, że te pierwsze istnieją ;-)
A jakbym miała określić, co oznacza udany związek, to - też tak z grubsza, bo w niuanse płynąć mi się nie chce - takie, w których jest więcej dobrych/pozytywnych/miłych niż ich przeciwieństw.Houston, no to mamy problem
Bo dla mnie udany = szczęśliwy
To w sumie synonimy
![]()
Synonim udany
Poznaj jak inaczej można określić słowo udany. Znaleziono 14 wyrazów bliskoznacznych do słowa udany.owocny, wydarzony, podn. szczęsny, pomyślny, udatny, zwycięski, dobry, celny, szczęśliwy, zadowalający, trafiony, udały, fartowny, fortunny,
I znowu mamy inną perspektywę. Tyle
Mam nadzieję, że nie będziesz mi znowu udowadniać, jak bardzo się mylę, że mam swoje zdanie, które jest odmienne od Twojego.
Naucz się akceptować to, że nie wszyscy myślą tak jak Ty, odbierają świat jak Ty, a będzie się Tobie żyło lżej.
Powodzenia w nauce akceptacji innych życzę :-))
I znowu mamy inną perspektywę. Tyle
Mam nadzieję, że nie będziesz mi znowu udowadniać, jak bardzo się mylę, że mam swoje zdanie, które jest odmienne od Twojego.
Naucz się akceptować to, że nie wszyscy myślą tak jak Ty, odbierają świat jak Ty, a będzie się Tobie żyło lżej.Powodzenia w nauce akceptacji innych życzę :-))
Przyjmij do wiadomości, że ja Ci niczego nie udowadniam. Przebij balon który nadmuchałaś przekonaniem, że ja zabiegam u Ciebie o akceptację mojego zdania. Mylisz kategoryczne wypowiadanie twierdzeń z przekonywaniem i udowadnianiem.
Poza tym, bardzo celnie się podsumowałaś.
Szkoda pary :-/
Boszszsze dziewczyna, taka stara a głupia, małostkowa i zawzięta.
Nie wiem, co się Tobie w życiu przydarzyło, ale nie dziwię się, że jesteś samotna.
Dziękuję Madziu, Kurtyna
MagdaLena1111 napisał/a:Boszszsze dziewczyna, taka stara a głupia, małostkowa i zawzięta.
Nie wiem, co się Tobie w życiu przydarzyło, ale nie dziwię się, że jesteś samotna.Dziękuję Madziu, Kurtyna
Jestem pi prostu dobra w nazywaniu rzeczy po imieniu.
Wielu tutaj już się o tym przekonało.
Cóż, takie mam o Tobie zdanie.
KoralinaJones napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Boszszsze dziewczyna, taka stara a głupia, małostkowa i zawzięta.
Nie wiem, co się Tobie w życiu przydarzyło, ale nie dziwię się, że jesteś samotna.Dziękuję Madziu, Kurtyna
Jestem pi prostu dobra w nazywaniu rzeczy po imieniu.
Wielu tutaj już się o tym przekonało.Cóż, takie mam o Tobie zdanie.
Cóż, mam je w dupie
Ale w tym przypadku naprawdę udowadniać Ci tego nie będę.
W zupełności mi wystarcza, że Twoje zdanie o mnie jest we właściwym miejscu.
Moim zdaniem, w życiu nie ma niczego stałego, danego na zawsze. Panta rhei, jak mówił stary mędrzec Dla tych dla których dziś związek jest świętością i receptą na szczęśliwe życie, jutro może okazać się utrapieniem i przyczyną siwych włosów. To, że partner dziś spełnia nasze marzenia, nie znaczy że tak będzie zawsze z różnych przyczyn zresztą. Ci natomiast, którzy dziś sa singlami mogą się zakochać i zapomnieć o swoich deklaracjach w jednej chwili. Wystarczy poczytać to forum by wiedzieć, że życie potrafi nieźle zaskakiwać.
Moim zdaniem, w życiu nie ma niczego stałego, danego na zawsze. Panta rhei, jak mówił stary mędrzec
Dla tych dla których dziś związek jest świętością i receptą na szczęśliwe życie, jutro może okazać się utrapieniem i przyczyną siwych włosów. To, że partner dziś spełnia nasze marzenia, nie znaczy że tak będzie zawsze z różnych przyczyn zresztą. Ci natomiast, którzy dziś sa singlami mogą się zakochać i zapomnieć o swoich deklaracjach w jednej chwili. Wystarczy poczytać to forum by wiedzieć, że życie potrafi nieźle zaskakiwać.
Ale żeby dojść do powyższego wniosku i rozumieć czym jest związek a czym singielstwo i jakie zachodzą pomiędzy tymi zjawiskami relacje, jakie wartości oraz z jakich motywów mają dla poszczególnych ludzi znaczenie w życiu, potrzeba głębszej refleksji i zrozumienia.
Moim zdaniem, w życiu nie ma niczego stałego, danego na zawsze. Panta rhei, jak mówił stary mędrzec
Dla tych dla których dziś związek jest świętością i receptą na szczęśliwe życie, jutro może okazać się utrapieniem i przyczyną siwych włosów. To, że partner dziś spełnia nasze marzenia, nie znaczy że tak będzie zawsze z różnych przyczyn zresztą. Ci natomiast, którzy dziś sa singlami mogą się zakochać i zapomnieć o swoich deklaracjach w jednej chwili. Wystarczy poczytać to forum by wiedzieć, że życie potrafi nieźle zaskakiwać.
Oczywiście, że tak jest :-)
Dlatego trwałość nie jest wartością samą w sobie.
Salomonko będąc szczerym, to forum jest idealnym przykładem, że jak zawierać małżeństwo to z intercyzą. Żadnych wspólnych projektów. Co moje to moje, co jej to jej.
Czytając niektórych bałabym się jeszcze związkowego ubezwłasnowolnienia. Wskazywania, co się lubi, a czego się nie lubi, czego się pragnie, a czego nie pragnie, co najbardziej smakuje na śniadanie, i że na pewno lepiej wypocznie się na wakacjach w górach, mimo, że najchętniej chciałoby się wypocząć nad morzem.
Toksyczne opary aż duszą.
najchętniej chciałoby się nad morze
Wiemy ,wiemy
no może nie wszyscy
Salomonko będąc szczerym, to forum jest idealnym przykładem, że jak zawierać małżeństwo to z intercyzą. Żadnych wspólnych projektów. Co moje to moje, co jej to jej.
Popieram Życie to bardzo dobry nauczyciel.
Choć jak ja mam być szczera, to nawet związek nieformalny potrafi człowieka nieźle "wykończyć.
Lucyfer666 napisał/a:Salomonko będąc szczerym, to forum jest idealnym przykładem, że jak zawierać małżeństwo to z intercyzą. Żadnych wspólnych projektów. Co moje to moje, co jej to jej.
Popieram
Życie to bardzo dobry nauczyciel.
Choć jak ja mam być szczera, to nawet związek nieformalny potrafi człowieka nieźle "wykończyć.
Oczywiście. Mądry człowiek nie tylko patrzy na siebie, ale otoczenie, związki znajomych itd.jak i rozmowy z nimi.
I każdy może mi gadać, że jestem frajerem, ale po stokroć wolę samotność, niż rezygnować ze swoich pryncypiów w celu dostosowania się do rynku. Ostatecznie wszyscy w jednym dole skończymy.
A walczyć z nałogiem drugi raz nie zamierzam.
Salomonko będąc szczerym, to forum jest idealnym przykładem, że jak zawierać małżeństwo to z intercyzą. Żadnych wspólnych projektów. Co moje to moje, co jej to jej.
Lucek, forum jest specyficzne, przyciąga ludzi w kłopotach i kryzysowych sytuacjach. Tutaj jest nadreprezentacja nieudanych związków, zdrad, kłamstw i zniszczonych relacji.
Dlatego Mallwusio pierwsze i ostatnie zdanie to najlepsze podsumowanie mojego zdania
To i ja coś od siebie napiszę, ciekawa jestem ile osób się ze mną zgodzi
Wrócę do pytania bagiennika, czy człowiek może rozwijac się sam, czy potrzebna mu jest do tego druga osoba ( może nie dokładnie tak napisał, ale sens chyba dobry )
Otóż uważam, że każdy powinien rozwijać się do pewnego czasu przy mamusi i tatusiu, a jak podrośnie to trzeba braki uzupełniać samemu, bo nie zawsze tatuś i mamusia robią dobrą robotę. Równie przechlapane mają dzieci zaniedbane, co i te nadmiernie kontrolowane oraz nadmiernie sterowane. No i potem mamy osoby które nie nadają się do związku, bo albo nie potrafią pewnych rzeczy robić, albo im się nie chce robić, i czekają, że zrobi się samo. Często jeszcze mają zaniżone poczucie własnej wartości, więc nie wierzą, że ich wysiłki przyniosą efekty, no to sobie trwają w tym co im Bozia albo rodzice dali. Mogliby to zmienić, ale..... tysiąc wymówek, a najlepsza jest taka, na którą nie ma się wpływu jak wzrost, szczeka itp.
Z drugiej strony mamy tych dobrze przygotowanych do życia w związku. Samodzielnych, ogarniętych, dobrze sytuowanych. Gdyby chcieli to bez trudu kogoś by znaleźli
no ale
Takiego nieogarniętego nie chcą, bo nie maja ochoty tracić życia na użeranie się z leniem czy marudą.
Albo nie maja ochoty dopasowywać się do drugiej osoby, jeśli ich priorytety za bardzo od siebie odbiegają.
Po trzecie zdają sobie sprawę, że umieć coś robić, a robić to na co dzień to dwie różne sprawy.
I tu dochodzi do głosu twierdzenie, że punkt widzenia ( motywacjo do zamiany stanowiska) zalezy od punktu siedzienia.
Jak komuś jest wygodnie w tym co ma, to nie ma motywacji, żeby wykonywać tytaniczną pracę nad zmianą osobowości, albo godzić się na partnera, który nie spełni oczekiwań. Potem na co dzień trzeba wykonywać jeszcze bardziej tytaniczną pracę, żeby ten związek dobrze funkcjonował. Bo sama wiedza co trzeba w rodzinie robić , a rzeczywistym wykonywaniem tych obowiązków, to dwie różne rzeczy, które nieraz dzieli przepaść.
Ja też byłam zdeklarowanym singlem, bo jak się napatrzyłam na dolę znanych mi kobiet to mówiłam - nigdy w życiu!
Miałam dobrą i dochodową pracę, która dawała mi niesamowicie dużo satysfakcji, miałam rodzinę, miałam swoje mieszkanie, była zorganizowana i za cholerę nie chciałam robić za "darmowy robot domowy". Nie miałam ochoty spełniać kulinarnych życzeń ani czuć się zależna od czyjegoś humoru czy widzimisię. Do niczego mi to nie było potrzebne.
Miałam sympatie i chłopaków, ale na samym początku oznajmiałam jasno i wyraźnie - ślubu i dzieci nie będzie. Jedne znajomości kończyły się wcześniej, inne później, a wszystkie w zgodzie i bez żalu.
No i w końcu spotkałam takiego jednego, mega ogarniętego ( zaczęłam wymieniać zalety ale skasowałam, bo wyglądało na przechwalanie się)
do którego można zastosować powiedzenie:
Nic nie jest tak silne jak delikatność
Nic nie jest tak delikatne jak prawdziwa siła.
Koniec końców był ślub i jest dziecko. A wszystko dlatego, że trafiłam na człowieka, dla którego warto było wejść w związek i dzielić się obowiązkami i zabawą, smutkami i radościami, bo nie czuję się wykorzystywana tylko jestem traktowana jako równorzędny partner. Gdyby tego nie było, byłoby po związku.
Dlatego rozumiem osoby które nie chcą wchodzić w stały związek, jeśli uważają, że więcej stracą niż zyskają.
A ci co narzekają, że nikt ich nie chce, niech się porządnie wezmą za siebie i zmienią na tyle, żeby ktoś chciał iść z nimi prze życie.
Ja też byłam zdeklarowanym singlem, bo jak się napatrzyłam na dolę znanych mi kobiet to mówiłam - nigdy w życiu!
Miałam dobrą i dochodową pracę, która dawała mi niesamowicie dużo satysfakcji, miałam rodzinę, miałam swoje mieszkanie, była zorganizowana i za cholerę nie chciałam robić za "darmowy robot domowy". Nie miałam ochoty spełniać kulinarnych życzeń ani czuć się zależna od czyjegoś humoru czy widzimisię. Do niczego mi to nie było potrzebne.
Miałam sympatie i chłopaków, ale na samym początku oznajmiałam jasno i wyraźnie - ślubu i dzieci nie będzie. Jedne znajomości kończyły się wcześniej, inne później, a wszystkie w zgodzie i bez żalu.
No i w końcu spotkałam takiego jednego, mega ogarniętego ( zaczęłam wymieniać zalety ale skasowałam, bo wyglądało na przechwalanie się)
do którego można zastosować powiedzenie:(...)
Dlatego rozumiem osoby które nie chcą wchodzić w stały związek, jeśli uważają, że więcej stracą niż zyskają.
To jest oczywista oczywistość, że wejście w związek wiąże się z poznaniem odpowiedniej osoby. I jest to bez wątpienia jeden, może niekoniecznie jedyny, czynnik decydujący.
Pytam z ciekawości
Nie chodzi mi o etap przejściowy, gdy ktoś wyszedł ze związku i jest 1ok, dwa, trzy samemu, tylko chodzi mi o taki stan permanentny, czyli albo nie był nigdy w związku, albo ma krótkie i mało znaczące epizody w życiu
Jak widzicie kogoś takiego to co sądzicie? Coś w stylu "Ale frajer, musi być z nim coś nie tak" lub "Ale biedny, współczuję"?
Chodzi mi o to, gdy macie np. znajomego/znajomą, który od lat nie może na dłużej nikogo znaleźć- co w głębi duszy myślicie o takich osobach?
Pytam z ciekawości, bo sama jestem tego typu osobą- wieczna singielka, rodzinie nigdy nikogo nie przedstawiła, moi znajomi albo się zaręczają, albo wchodzą w nowe związki. Ja niby jakiś adoratorów miałam, ale nie podobali mi się, a jak ja próbowałam do kogoś uderzyć to ten ktoś nie był zainteresowany. I mam koleżanki, które od lat są w związkach, ewentualnie tylko zmienią partnera.
Nawet pierwszy seks był żenujący, bo straciłam dziewictwo w wieku 23 lat (czyli późno) z chłopakiem, który wprost mówił, że nic poważnego ze mną nie chce, ale byłam bardzo spragniona bliskości. Nie żałuję tego, bo mimo że był toksyczny, to samo przytulanie wspominam miło
Mam koleżanki, co też były wiecznie same i nawet one poznajdywały chłopaków
A ja mam już 24 lata, żadnego poważnego związku na koncie.
Nie wiem, co o tym sądzić, ciekawa jestem opinii obcych ludzi- co wy sądzicie o takich wiecznych singlach? Macie ich za nieudaczników? Współczujecie? Jak to zazwyczaj jest?
Pytam tu, anonimowo, bo znajomi mi i tak prawdy nie powiedzą
Dziewczyno masz dopiero 24 lata i wszystko przed tobą, głowa do góry Jeszcze znajdziesz swojego księcia
Jak byś miała 34 to wtedy jakbyś nigdy nie była w związku to mogłoby świadczyć, iż coś robisz źle albo nikt cię nie chce na dłużej.
Bycie singlem wg kobiet - miałam sympatie i chłopaków. Facepalm...
Bycie singlem wg kobiet - miałam sympatie i chłopaków. Facepalm...
Bo na krótko znaleźć kobiecie kogoś to niezbyt trudno Stado chętnych do przelecenia jest zawsze, ale na dłużej kogoś przy sobie zatrzymać, to już sztuka. Żadna kobieta nie chce być wiecznym singlem, każda chce być kochana a nie tylko r*****a
Tak, ale co to ma do bycia singlem? Jak się ruchasz to nie jesteś singlem, nie masz stałej relacji, ale krótkotrwałe tak. Tym bardziej jak ktoś ma chłopaka, ale nie ma ślubu, wtf. To nie ma nic wspólnego z byciem singlem. To jak mówienie, że jest się dziewicą, bo się loda nie robilo.
Tak, ale co to ma do bycia singlem? Jak się ruchasz to nie jesteś singlem, nie masz stałej relacji, ale krótkotrwałe tak. Tym bardziej jak ktoś ma chłopaka, ale nie ma ślubu, wtf. To nie ma nic wspólnego z byciem singlem. To jak mówienie, że jest się dziewicą, bo się loda nie robilo.
Jak się tylko ruchasz a dla kobiet to nie problem, to jest się worem na spermę dla gościa, dla którego takim worem się jest. Kobiety szukają zaangażowania. Powiedzmy te bardziej szanujące się
Co to znaczy "bardziej szanować się". Jak ma potrzeby to sama realizuje. Nikt nie robi za worek czy materac. Po prostu czyste zaspokojenie potrzeby.
Co to znaczy "bardziej szanować się". Jak ma potrzeby to sama realizuje. Nikt nie robi za worek czy materac. Po prostu czyste zaspokojenie potrzeby.
Tak to mają faceci. Każda się nada i jak się trafi chętna to biorą
Bez przesady. Kobiety również.
Z tymi potrzebami nie do końca tak jest Luc. To jest w większości przypadków wynik zaburzeń. Te laski co mają tylu partnerów co lat (znam dziesiątki takich) - zawsze jest tam jakiś syf z domu rodzinnego nieprzepracowany. Jedni uciekają w samotność inni w masowy seks - potrzebę akceptacji. Mówienie, że o ktoś lubi to się rucha - sorry, ale nie. Na psychoterapii grupowej też u takich lasek zawsze wychodziło to samo. Fajna, ogarnięta laska z kochającej rodziny - widziałeś by takie się puszczały? Nie, one se znajdą odpowiedniego faceta by się bzykać z nim tak jak im się zamarzy, a nie rozmienianie się na drobne.
dobrakobieta90 - Dobra, ale taki wor na spermę (czy z drugiej strony wór spermy) to wciąż nie jest singielstwo. Spotyka się dwójka ludzi i mówią, że 2 lata byli singlami. Jedno dymalo się z 20 ludźmi przez ten czas a drugie było samotne i poświęcało czas sobie - jednak jest różnica.
dobrakobieta90.
Bez przesady. Kobiety również.
Jak są zaburzone to tak, różnego rodzaju nimfomanki albo pustaki, co mają tylko ciało do zaoferowania.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co sądzicie o tzw "wiecznych singlach"?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024