Nie chciałem jej o tym mówić ze względu na to, że osoby z zaburzeniami są często wykluczane od razu jako ktoś typowy, tylko podświadomie generują problemy i w efekcie często zostają odtrącone. Albo wisi nas nimi podejście z politowaniem. Ja akurat mam na tym punkcie uraz z czasów dzieciństwa więc naturalnie będę starał się zakryć taką prawdę na samym początku, żeby po prostu kogoś nie odstraszyć. W tym przypadku miałem jej o tym powiedzieć przy okazji najbliższego spotkania 1na1, ale nie będę już miał takiej możliwości.
Kolega inicjator filmu, gdy ją poznał, od razu jej powiedział o tym, że ma jazdy i dwie próby samobójcze za sobą. Mimo to wyraziła chęć uczestnictwa w tym projekcie.
W moim przypadku raczej nie udawałem kogoś kim nie jestem bo na spotkaniu filmowym akurat miałem mega fajny wibe, dobry dzień, wszedłem na luz i ogólnie czułem się komfortowo, stąd i dobrze się zaprezentowałem. Wiedzialem ze bylem wtedy sobą w znaczeniu ogólnym, byłem taki jaki kiedyś, lata temu. Spotkanie sam na sam z nią nie generowało u mnie stresu bo wiedziałem że jest dobrze nastawiona jednak myśli i obecny stan wkradał się w moj nastrój, a gdy zobaczyłem ten jej spadek nastroju to juz zaczęły pojawiać się scenariusze na zasadzie, juz po wszystkim, czar prysnął, po raz kolejny... przez swoje jazdy. W takim momencie odczuwa się niesamowitą gorycz i wyrzuty sumienia do losu i w podkontekscie tego także i do siebie. Dlatego wspomniałem wczoraj w poście, ze żałuję, że nie miała okazji mnie poznać w moim naturalnym wydaniu. Miałbym mniej żalu do życia(i siebie) gdybym w takim wydaniu nie przypadl jej do gustu bo oznaczałoby, że nie pasujemy do siebie a tak to zostałem w dziesiątkami pytań w głowie, co by było gdyby było itp... z tego względu zapytałem ją co poszło nie tak, nie ze względu na zal do niej bo takiego nie mam i nie mam prawa mieć, ale ze względu na to, ze chciałem znaleźć odpowiedz na to co było powodem.
Odpowiedziala mi wtedy: "Wiesz co, nie potrafię ci powiedzieć, bo to nie jest nic uchwytnego. Nie miałam w głowie listy plusów i minusów, ale mogę cię zapewnić, że nie mam ci absolutnie nic do zarzucenia względem zachowania itp."
I od razu wiedziałem, że wina była po stronie mojej głowy i tego, że byłem zblokowany przez swoje jazdy psychiczne i depresję. "Nic uchwytnego", czyli po prostu chemia i to co powstaje między dwojgiem ludzi. Ja mam to zblokowane i działam mechanicznie, jak robot.
Mysle, ze depresja i jakiś stopień odejścia od norm psychicznych towarzyszy mi od 7 lat. Z początku w ogóle tego nie podejrzewałem i żyłem tak i żyłem, próbując odnaleźć siebie - uważałem to za coś normalnego, z czym wzmaga się każdy człowiek. Gdy dostrzegłem ze moj problem jest bardziej złożony zacząłem chodzić do różnych psychologów, ale nie dawało to żadnych wyników. Żeby terapia czy zmiana była możliwa, potrzeba wpłynąć na stan i fale w jakich pracuje mózg danego człowieka, gdyż na złych falach odczytuje nie poprawnie rzeczywistość i w konsekwencji błędnie decyduje o swoim życiu. Niestety, żadnemu z psychologów nie udało mnie się rozgryźć i zawsze znajdywałem porady na temat tego jak wychodzić z konkretnych sytuacji, nigdy nie była to zmiana w sposób modulacji umysłu od podstaw.
Terapia na którą chodzę obecnie, tez skupia się na tym samym i w dodatku nie czuję zrozumienia ze swoim terapeutą dlatego wczoraj bylem u innego lekarza i spróbowałem tym razem użyć leków i w połączeniu z terapią. Leki mają pomoc w depresyjnym stanie i odpowiednio dobrane dodadzą siły i wewnętrznej motywacji co w efekcie będzie bardziej konstruktywne na psychoterapii, jak i w życiu codziennym. Chyba jestem jedyną osobą, która tak się cieszy ze dostała leki, naprawdę czułem, że ich potrzebuję.