Mam problem ze swoim facetem. Kiedy się kłócimy to dla niego jedyne wyjście to zerwanie, niby zrywa, ale potem wraca. Jest miły stara się, a jak już jest coś znowu to zachowuje się tak samo. Mam wrażenie, że ma dwie twarze. Niekiedy jest po prostu niemiły i nie chce kontaktu. Wie, że ma ze sobą problem i to spory, jest tego świadomy, ale nie chce iść na żadną terapię. Wydaje mi się, że może mieć dwubiegunówkę lub borderline, ale oczywiście nie jestem lekarzem, sama wybieram się na terapię, ale dużo czytam o tych zaburzeniach.
Wiem, że powinnam chyba sama się odciąć, ale jest to trudne. Mimo, że "zrywa" to i tak później pisze do mnie ciągle. Nie wiem co robić, wiem, że go nie zmienię, ale też nie wyobrażam sobie życia bez niego. Żyła któraś z Was w takiej relacji? Chyba mogę nazwać ją toksyczną.
Też nie jestem ekspertem, ale zagaduję, że jak ktoś po/podczas kłótni zachowuje się jak dupek, to nie musi mieć ChAD, może być po prostu dupkiem.
Tak czy siak: co zmienia powód, skoro on nie zamierza się leczyć? Będzie Ci łatwiej, jeśli pomyślisz, że "no znowu mnie rzucił, ale na pewno to wina zaburzenia"? Twoje życie będzie wyglądało tak samo, jeżeli on nie zdecyduje się czegoś z tym zrobić (ogarnąć się samodzielnie, iść na terapię, nawet niekoniecznie pod kątem Twoich diagnoz, może zwyczajnie iść "popracować nad sobą" ). A na razie z tego, co napisałaś, wynika, że on nigdzie się nie wybiera.
Mam problem ze swoim facetem. Kiedy się kłócimy to dla niego jedyne wyjście to zerwanie, niby zrywa, ale potem wraca. Jest miły stara się, a jak już jest coś znowu to zachowuje się tak samo. Mam wrażenie, że ma dwie twarze. Niekiedy jest po prostu niemiły i nie chce kontaktu. Wie, że ma ze sobą problem i to spory, jest tego świadomy, ale nie chce iść na żadną terapię. Wydaje mi się, że może mieć dwubiegunówkę lub borderline, ale oczywiście nie jestem lekarzem, sama wybieram się na terapię, ale dużo czytam o tych zaburzeniach.
Wiem, że powinnam chyba sama się odciąć, ale jest to trudne. Mimo, że "zrywa" to i tak później pisze do mnie ciągle. Nie wiem co robić, wiem, że go nie zmienię, ale też nie wyobrażam sobie życia bez niego. Żyła któraś z Was w takiej relacji? Chyba mogę nazwać ją toksyczną.
A co cię trzyma w tej "toksycznej" relacji? Oprócz tego, że go "kochasz" niewątpliwie..
Poza tym, chyba lepiej by było gdybyś sama zajęła się swoimi problemami niż diagnozowała innych. Ludzie nie przyciągają takich zaburzonych osobników do siebie gdy sami nie mają problemów z sobą i to sporych.
4 2022-03-19 19:37:54 Ostatnio edytowany przez Enona (2022-03-19 19:47:23)
Ja tak robię. I właśnie odbieram od życia bardzo bolesną lekcję, bo osoba, w której się zakochałam, powiedziała stop i absolutnie ucięła kontakt. Nigdy nie zdiagnozowano u mnie żadnego ze wspomnianych przed Ciebie zaburzeń, okresowo powraca do mnie depresja i zaburzenia lękowe. Kiedy sama sugerowałam, że widzę taki rys, raczej mnie studzono (podejrzewam, że amplituda tych wychyleń, a w każdym razie ich zewnętrzna manifestacja nie jest wystarczająco duża). Ja niby widziałam wcześniej ten wzór swojego postępowania, ale dopiero teraz, kiedy ktoś bardzo dla mnie ważny, postawił ostro granicę w ochronie siebie stanęłam z tym twarzą w twarz. I jest to bardzo bolesne. Nie wiem, czy słyszałaś/czytałaś o różnych stylach przywiązania - w ich charakterystyce też możesz znaleźć wskazówki.
Nie powiem Ci, jaką decyzję powinnaś podjąć. Mogę Ci napisać, jak ja widzę ten mechanizm i jak go przeżywam. Zaznaczam oczywiście, że to moje doświadczenia, u Twojego chłopaka tło i powody mogą być całkiem inne.
Jak nie chcesz żyć na takiej huśtawce emocjonalnej to pozostaje zerwać, bo on się nie zmieni.
Nie można uzależniać swojego życia od nikogo, więc dobrze jakbyś zaczęła wyobrażać sobie uwolnienie się z tej chorej relacji.
Też nie jestem ekspertem, ale zagaduję, że jak ktoś po/podczas kłótni zachowuje się jak dupek, to nie musi mieć ChAD, może być po prostu dupkiem.
Tak czy siak: co zmienia powód, skoro on nie zamierza się leczyć? Będzie Ci łatwiej, jeśli pomyślisz, że "no znowu mnie rzucił, ale na pewno to wina zaburzenia"? Twoje życie będzie wyglądało tak samo, jeżeli on nie zdecyduje się czegoś z tym zrobić (ogarnąć się samodzielnie, iść na terapię, nawet niekoniecznie pod kątem Twoich diagnoz, może zwyczajnie iść "popracować nad sobą"
). A na razie z tego, co napisałaś, wynika, że on nigdzie się nie wybiera.
W punkt!
Lepiej tego ująć nie można.
Jak nie chcesz żyć na takiej huśtawce emocjonalnej to pozostaje zerwać, bo on się nie zmieni.
Nie można uzależniać swojego życia od nikogo, więc dobrze jakbyś zaczęła wyobrażać sobie uwolnienie się z tej chorej relacji.
Doskonale to wiem. Natomiast bardzo często wpadałam w takie toksyczne związki i w nich tkwiłam. On też jest bardzo antysocial, nie lubi kontaktu z ludźmi, ja jestem taką hard introwertyczką, ale on jest jeszcze bardziej. Wybieram się na terapię, ale cały czas mam opory, bo też jestem osobą bardz bardzo skrytą i ciężko mi opowiadać o sobie.
Chciałabym powiedzieć stop i się odciąć, ale to mega trudne.
Mam problem ze swoim facetem. Kiedy się kłócimy to dla niego jedyne wyjście to zerwanie, niby zrywa, ale potem wraca. Jest miły stara się, a jak już jest coś znowu to zachowuje się tak samo. Mam wrażenie, że ma dwie twarze. Niekiedy jest po prostu niemiły i nie chce kontaktu. Wie, że ma ze sobą problem i to spory, jest tego świadomy, ale nie chce iść na żadną terapię. Wydaje mi się, że może mieć dwubiegunówkę lub borderline, ale oczywiście nie jestem lekarzem, sama wybieram się na terapię, ale dużo czytam o tych zaburzeniach.
Wiem, że powinnam chyba sama się odciąć, ale jest to trudne. Mimo, że "zrywa" to i tak później pisze do mnie ciągle. Nie wiem co robić, wiem, że go nie zmienię, ale też nie wyobrażam sobie życia bez niego. Żyła któraś z Was w takiej relacji? Chyba mogę nazwać ją toksyczną.
Od diagnozy jest psychiatra.
Ja bym powiedziała, że sama sobie jesteś winna, bo to akceptujesz.
Ja tak robię. I właśnie odbieram od życia bardzo bolesną lekcję, bo osoba, w której się zakochałam, powiedziała stop i absolutnie ucięła kontakt. Nigdy nie zdiagnozowano u mnie żadnego ze wspomnianych przed Ciebie zaburzeń, okresowo powraca do mnie depresja i zaburzenia lękowe. Kiedy sama sugerowałam, że widzę taki rys, raczej mnie studzono (podejrzewam, że amplituda tych wychyleń, a w każdym razie ich zewnętrzna manifestacja nie jest wystarczająco duża). Ja niby widziałam wcześniej ten wzór swojego postępowania, ale dopiero teraz, kiedy ktoś bardzo dla mnie ważny, postawił ostro granicę w ochronie siebie stanęłam z tym twarzą w twarz. I jest to bardzo bolesne. Nie wiem, czy słyszałaś/czytałaś o różnych stylach przywiązania - w ich charakterystyce też możesz znaleźć wskazówki.
Nie powiem Ci, jaką decyzję powinnaś podjąć. Mogę Ci napisać, jak ja widzę ten mechanizm i jak go przeżywam. Zaznaczam oczywiście, że to moje doświadczenia, u Twojego chłopaka tło i powody mogą być całkiem inne.
Dzięki za odpowiedź. W tym przypadku może mogłoby być podobnie, ale ciężko mi powiedzieć stop. On miał wiele związków i każdy kończył się przez niego. I jestem wkurzona na siebie, że się tak daje.
suun napisał/a:Mam problem ze swoim facetem. Kiedy się kłócimy to dla niego jedyne wyjście to zerwanie, niby zrywa, ale potem wraca. Jest miły stara się, a jak już jest coś znowu to zachowuje się tak samo. Mam wrażenie, że ma dwie twarze. Niekiedy jest po prostu niemiły i nie chce kontaktu. Wie, że ma ze sobą problem i to spory, jest tego świadomy, ale nie chce iść na żadną terapię. Wydaje mi się, że może mieć dwubiegunówkę lub borderline, ale oczywiście nie jestem lekarzem, sama wybieram się na terapię, ale dużo czytam o tych zaburzeniach.
Wiem, że powinnam chyba sama się odciąć, ale jest to trudne. Mimo, że "zrywa" to i tak później pisze do mnie ciągle. Nie wiem co robić, wiem, że go nie zmienię, ale też nie wyobrażam sobie życia bez niego. Żyła któraś z Was w takiej relacji? Chyba mogę nazwać ją toksyczną.Od diagnozy jest psychiatra.
Ja bym powiedziała, że sama sobie jesteś winna, bo to akceptujesz.
No niestety. Być może to jest tak, że nie mam zbytnio znajomych, tylko jedną przyjaciółkę z którą już rzadko się widuje, ponieważ ma już małe dziecko i już nie możemy się na luzie spotkać. Może boję się samotności.