Kolejna, przestająca kochać żona? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kolejna, przestająca kochać żona?

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 185 z 185 ]

131

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ok trzyma Cię, trzyma... Nadzieja umiera ostatnia, ale jest też matka głupich. Uważaj.
Co do majątku - a nie wyszedlbys lepiej i bardziej sprawiedliwie dzieląc zarówno majątek i długi po połowie? Jż miałaby się czym zajmować, zamiast ruszać z czystą kartą.
Do mnie dopiero teraz dociera, że najlepszą drogą dla mnie jest odejście, odcięcie się i dopiero wtedy decydowanie co dalej. Kocham moją i... co z tego?
Patrząc na Twój wątek bardzo doceniam jednak, że pod kątem dzieci nie ma co narzekać. Dziwi mnie trochę tylko, że same wolą jechać do mnie (to chyba kwestia "nowości" i własnego pokoju).

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Dystansuje się... każdą odpowiedź, jaką udzielam jż praktycznie... konsultuję, aby świeżo też ktoś na to patrzył, bo doskonale wiem że jest w stanie mnie zmanipulować. Robię tak, aby jak najmniej mnie w garści trzymała...
Generalnie to rozwiązanie jest... jak wspomniałem, chyba najmniejszym złem. Jest to też zaproponowane przez nią, aczkolwiek wiem też że czas będzie działał na moją korzyść - emocjonalną przede wszystkim. Uważam i cały czas - mam zamiar się przyglądać i doszukiwać... zamiaru.
Być może mogę i zostawić kredyty, ale w przypadku długów jeden jest hipoteczny, a drugi jest pod spółkę - więc tutaj byłby jednak problem z egzekucją tego. Najwygodniej dla obu stron jednak będzie danie jej czystej karty... Tym bardziej, że środki te podobno mają pójść na mieszkanie, aby zapewnić jakiś standard życia dzieciom.
W moim przypadku jestem też bardzo mocno związany z dziećmi, więc od początku stawiam je na pierwszym miejscu. Tutaj jest droga przez mękę... także ciesz się, że nie musisz się szarpać w tym zakresie.
Dzieci inaczej się bawią z mamą, a inaczej z tatą - to akurat wiem po sobie, do tego coś nowego. Spędzaj z nimi czas, najlepiej angażuj się i spędzaj, a nie tylko wypełniaj - to jest coś pięknego i im zostanie w głowach. smile

133

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Może gdybyś przeniósł do grupy : rozstanie, flirt, zdrada, rozwód  to ktoś kto już dawno jest w czasie z rozwodem coś by doradził bo to forum niestety nie jest w tym temacie chociaż na początku gdyby się udało uratować a jż tylko się zauroczyła było OK. P.S. teraz masz najtrudniejszy okres przed rozwodowy, szarpią tobą emocje nie pozwalające racjonalnie myśleć a na dodatek masz kontakt z nią co widać wykorzystuje więc staraj się jej unikać i najpierw w samotności wszystko analizować zanim coś powiesz. Pamiętaj nic na gębę tylko na piśmie u notariusza ewentualnie po sprawdzeniu u prawnika bo słowa można zmieniać kilka razy na minutę. Trzymaj się.

134

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack co u Ciebie? Jak minęły święta? Coś się zmieniło w podejściu jż? Dzieci jak sobie radzą?

135

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

W moim życiu jest taka huśtawka nastrojów, że aż… brak mi słów jak to opisać. Na dzień dzisiejszy jż zmieniła front i… stwierdziła, że chce to jednak ratować, żeby dać jej czas. Brzmi nieźle, ale czyny za tym jakby… tak mało przemawiają póki co.
Przed świętami kłótnie, wojenki, jakieś tam scenki, ogólnie… sytuacja napięta. Same święta… dziwnie, przykro, płacz – ale dzieci o dziwo dobrze to zniosły, chociaż miałem wrażenie już wtedy, że zaczyna coś… pękać w niej. Mimo sprzeczek, jedzenie szykowała nam, tłumaczyła dlaczego nie może przyjść do mojej strony rodziny na święta i tak… Spędzone dwie wigilie osobno, dzieci wiedziały, że tata nie jedzie do babci, a że w sumie parę razy już wcześniej tak pojechały to… chyba się tego spodziewały i były zaaferowane towarzystwem. I dzień świąt miały spędzić z jż, drugi ze mną.
Zostałem zaproszony i poproszony przez jż, aby przyjechać też i… tak też zrobiłem, więc spędziliśmy go razem jednakże… finał był taki, że jej rodzina pękła, też tego nie rozumieją, do tego skończyło się kłótnią do snu i o poranku. Następnego dnia dzieci spędziły cały dzień ze mną i moją stroną rodziny i… wieczorem jż oznajmiła, że jednak nie chce rozwodu, chce to naprawiać, że się pogubiła, że ma ogrom ludzi do przeproszenia, że musi poskładać się w całość, poukładać to sobie w głowie, że potrzebuje czasu, że chciałaby spróbować od nowa.
Przeprowadzkę jednak podtrzymała i zaraz po świętach to zrobiła. Póki co dzieci mamy ustalone, że w formie naprzemiennej będą i tego się trzymamy. Jestem trochę w szoku, bo jakoś tak widzę, że… radzą sobie, przynajmniej póki co. Odwiedzam ich codziennie, więc też tego nie odczuwają aż tak, chociaż coraz bardziej niewygodne pytania się pojawiają – jednakże nie w moją stronę, tyle dobrego.
Sylwester i nowy rok spędzony razem pod dzieci na nowym, jej lokum. Ja postanowiłem poskładać się w całość i… żyć dalej i zobaczyć co będzie, tak po prostu.
Jednakże jak patrzę na czyny jż… to trochę nie widzę tej jej naprawy w działaniach. Słowa padły, ale… namiętności zero, działań żeby spędzać jakkolwiek czas zero, kontakt ograniczony do kwestii dziecięcych, nos dalej w telefonie, dalej w mediach społecznościowych się pokazuje i siedzi, przy przeprowadzce się okazało, że jej koledzy pomagali... a miała to być tylko rodzina. Do tego cały czas jakoś tak… oschle, bez jakichkolwiek emocji, jakoś tak… dziwnie się obnosimy do siebie.
Karmić mnie chętnie karmi, klucz do mieszkania mi też dała, nie utrudnia niczego wobec dzieci. Twierdzi, że potrzebuje czasu, żebyśmy dali sobie taki etap. Jednocześnie zarzuca mi winę, że z kimkolwiek rozmawiałem na ten temat, co ją bardzo boli i generalnie wytyka mi każdą czynność którą zrobiłem… niezgodnie z jej planem, jak np. odnotowanie na policji, że wyczyściła konta bez mojej zgody, czy   
Uznałem, że w sytuacji w której się znalazłem to wszystko… czas pokaże dosłownie i w przenośni. Uczucia dalej w sobie do jż mam, ale nastawiłem się już, że nie mogę za dwie osoby kochać, biegać, latać. Dlatego też zobaczę jakie będą jej konkretne czyny, bo słów i kłamstw to za długo już słuchałem. Nie zamykam przed nią drzwi, ale też nie otwieram na oścież, bo coś powiedziała. Przy tylu krzywdach, jakie mi wyrządziła, naprawdę tylko czyny mnie będą interesowały.
Ciekawostką jest jeszcze to, że osoba z otoczenia, która zajmuje się psychologią poleciła mi poczytanie jednej choroby zaburzeń osobowości i… jak przyłożyłem objawy, cechy charakteru mojej jż to… pasuje to w 90% przeszło. Masakra jakaś… Co dalej z tym to nie wiem, będzie to moja ostatnia próba aby jej pomóc, a po niej… tak naprawdę odpuszczam całkowicie i… będę patrzył tylko i wyłącznie na jej czyny. Uważam, że to wszystko pokaże, a samemu zamierzam się nastawić na czas z dziećmi, ratować swoją działalność, wrócić do treningów i zacząć… żyć dalej.
Czy dobrze robię – nie wiem do dnia dzisiejszego, nie wiem i chyba cały czas wybieram jak najmniejsze zło jednocześnie lekko łudząc się i zostawiając jż furtkę otwartą, ale sumienie to mam… czyste w 100%, to mogę powiedzieć.
Miło, że ktoś się interesuje jak to się u mnie toczy... smile

136 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-01-04 12:53:17)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Witaj

Z tym ratowaniem związku prze żonę masz zagwozdkę - fakt.
Obudziła się trochę za późno dla Ciebie z tego co piszesz ,entuzjazmu nie bardzo widać
ale można zobaczyć to to jest ,czyli chłód i potencjalną grę na czas odroczenie przez żonę ,raczej jej lęki
przed zmianą,przed rewolucją w życiu i rozwiane perspektywy na coś konkretnego .
Dla mnie to wygląda na jedno i drugie po prostu .Żona chce zachować wygodę i status quo ,ciekawe jakie ma pomysły na ożywienie relacji,czy tylko będzie czekać na Twoje ruchy i oceniać postępy w Twoim naprawianiu.
Nie zdradzaj się z myślami i uczuciami za bardzo ,niech ona mówi i działa .
Taka obserwacja czynów niesie ryzyko powstania niechęci w Tobie ,bo nie masz zaufania
Trudno będzie Ciebie przekonać do tej zmiany w żonie ,ona to chyba wie i nie ma pomysły,teraz to wszystko co zrobi powie jest do zakwestionowania i podważenia .
Takie są skutki zdrady ,wiara zdradzającego szybko upada w to że ma wielki wpływ jeżeli zdradzony jest stanowczy i nie zadowala się słowami ,gestami .
To że chcesz się zając sobą to dobry kierunek ,tylko wektor "dla siebie samego" jest najistotniejszy,nie na złość ,nie na pokaz ,nie żeby żona zobaczyła ,poczuła zazdrość ,zatęskniła ,tylko to co dobrowolnie bez przymusu dostaniesz jest istotne ,ciekawe czy dostrzeże zmiany w Tobie i jak zareaguje .
To jej ratowanie jest przyznaniem się takim na okrętkę i niebezpośrednio.Na razie musi Ci to wystarczyć.
Nie popadaj w egzaltację jeżeli zobaczysz skruchę dramatyczną to nic nie musi znaczyć ,tak jak potencjalna samokrytyka bo masz rację to tylko słowa możliwe że za nimi kryje się postawa przeczekania ,odroczenia i poszukiwania za jakiś czas innego katalizatora.
Jak się bardziej zdystansujesz ochłoniesz to też niesie ryzyko oddalenia z Twojej strony ,i widzenia projektowania tego na żonę
będziesz widział nie tylko jej chłód ale też swój chłód przeniesiony na żonę ,to bardzo subiektywna i niebezpieczna sprawa ,konsekwencja konfrontacji ze zdradą ,bardzo ciężka sprawa trochę zimna wojna myśli i na obserwację ,to że się kłócicie to dobrze ,nie ma obojętności mimo tego ochłodzenia .Nie rezygnuj do końca z Twojej gry na czas i działań prawnych typu rozdzielność majątkowa ,nic na siłę
częściej żonie mów nie i jej nie ulegaj jak do tej pory ,podział obowiązków jeszcze bardziej zaktualizuj i dostosuj bardziej pod siebie
jeżeli uważasz że za wiele było na Twojej głowie .To dobrze przemyśleć zobaczyć jakie masz żale ,pretensje i urazy za codzienne życie
nie tylko za niewierność ,zdradę, oddalenie.Żona prawdopodobnie tę deklaracją o ratowaniu chce przejść do porządku dziennego bez słowa przepraszam ,odpuszczania ,z pewnością będzie jeżeli tak myśli oczekiwać chodzenia przy nie na paluszkach i niewracania do tematy ,wszystko w jednym - chcę ratować ,nie ma tak dobrze ,bo jak widzisz ani brak pomysłów i działań z jej strony ani odwrotnie przesadna aktywność tak szybko nie spowodują powrotu zaufania w Tobie.
ten wątek przeczytaj może Twoja żona tak ma a może nie wiadomo różnice zawsze wystąpią ale po części może tak wasz związek postrzegać jeżeli miała romans ,bo romans zmienia widzenie partnera czasem drastycznie

https://www.netkobiety.pl/t127179.html

137

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ale się porobiło. Niestety została przekroczona czerwona linia zmieniając wszystko. Nie na darmo mówi się że małżeństwo da się uratować gdy zdradzający w momencie wykrycia zdrajcy od razu zaczyna ratować związek. Zrywa wszelki kontakt z osobą którą zdradza, jak romans z pracy to zmienia pracę wcześniej biorac urlop w celu odcięcia się, przyznaje się i podaje informacje o romansie (bez szczegółów), przeprasza przyznając się do swojej winy (odpowiedzialność za zdradę), zaczyna działać wkładając o wiele więcej pracy w to nić w romans poprzez nie gadanie ale czyny i zachowanie, staje się całkowicie transparentny (komórka, wyjścia, spotkania, rozmowy telefoniczne) zrywa z środowiskiem który kibicował romansowi. Na niektórych tematach niektórych forach tam gdzie udało się uratować można o tym przeczytać. Natomiast u ciebie jest tylko sucha wypowiedz niczym nie poparta ani zachowaniem ani czynami. Tak jakby kochaś olał sprawę , pozostała z ręką w nocniku i nie wie co robić więc chce przeczekać aż się wyklaruje sytuacja co dalej. Zobacz ile energi zużyła w romans ile poświęciła czasu, swojego zaangażowania i pomysłów by zdradzać a teraz nagle manekin. Chce zamieść wszystko pod dywan i żyć jakby się nic nie stał ? Przypomniał mi się men gdzie jest podpis : ratujemy małżeństwo ale to ty musisz mnie przeprosić że musiałam ciebie zdradzać i musisz o mnie walczyć z całych sił bo inaczej nici z tego.
Teraz po pierwszej fazie i przeżyciu drugiej wkroczyłeś w jedną nogą w trzecią. Widzisz że bez niej możesz żyć i to szczęśliwie bez nerwów i bólu a do cieszenie się z rodziny to ona wcale nie jest potrzebna. Spadła z piedestału i widzisz ją jako zwykłą kobietę z ułomnościami i to większymi niż inne kobiety. Zastanów się co ona może ci zaproponować , co może ci ofiarować i obdarzyć innego niż kochankowi. Coś co by ci pokazało że jesteś ważniejszy od tamtego i wyjątkowy. Dlaczego miałaby być jeszcze dalej twoją żoną oprócz sloganu że dzieci potrzebują obu rodziców (sam doświadczyłeś że nie muszą być razem). I to jej zachowanie !

138

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Suka zdradziła i zrobila sobie środowisko zeby dalej moc zdradzać, z tym że już na legal.

To co przychodzi do głowy to ze amant obsral zbroję jak dowiedział się ze suka się wyprowadziła i bedzie za nią odpowiedzialny. Zaczęło się u nich psuć, stąd jej zmiana frontu.

139

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

apropo_defacto  ja wiem że emocje, ja widziałem chwilę po ludzi którzy się dowiedzieli, przyłapali (to okropny widok) ale bez epitetów. Może masz rację kto ją wie co myśli co planuje co zamierza. Autor to mądry ,,chłopak" na pewno w samotności przeanalizuje, oceni i podejmie decyzję. Tak aprpo kiedyś czytałem fajny artykuł i to napisany przez kobietę ! Nie jedna zdradzająca i to kobieta powinna sobie przeczytać ze zrozumieniem , może by ..... . Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę dokładnie    Kiedy zdrada staje się kurxstwem

140 Ostatnio edytowany przez apropo_defacto (2022-01-04 16:42:05)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
normalnyjestem napisał/a:

apropo_defacto  ja wiem że emocje, ja widziałem chwilę po ludzi którzy się dowiedzieli, przyłapali (to okropny widok) ale bez epitetów. Może masz rację kto ją wie co myśli co planuje co zamierza. Autor to mądry ,,chłopak" na pewno w samotności przeanalizuje, oceni i podejmie decyzję. Tak aprpo kiedyś czytałem fajny artykuł i to napisany przez kobietę ! Nie jedna zdradzająca i to kobieta powinna sobie przeczytać ze zrozumieniem , może by ..... . Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę dokładnie    Kiedy zdrada staje się kurxstwem

Nie wiem czy to już epitet, czy jeszcze nie.
Historia jakich na prawdę wiele i nikomu nie życzę znaleźć się w sytuacji Autora.

Polecam wejść sobie na youtube i poszukać historii o zdradzających żonach i ewentualnych rewanżach.
Jest jakiś schemat. Żonka wierzy w brednie i komplementy od amanta, staje się silna, niezależna, czasem sobie nawet coś zoperuje. Na fali emocji, robi kochankowi numer - rozstaje się z tym złym mężem, po którym "jadą" razem z kochankiem. Ba! Czasem staje na kochasia progu z walizkami!
W efekcie emocje się kończą i romans też.

Oczywiście na koniec są płacze i prośby powrotu, i te "sam zdecyduj czy mnie jeszcze chcesz" - czyli klasyczne pozbywanie się odpowiedzialności za własne kvrestwo nawet w obliczu ewidentnej winy.

Czy to jest jakaś wbudowana podatność kobiet? Kvrestwo czy może głupota?

jest takie powiedzenie "ona nie jest Twoja, to tylko Twoja kolej"

141

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

i to piszesz to sama prawda i życie. Można by powiedzieć że to cech wrodzona kobiet takie zachowanie. Szukają guza i znajdują tylko po jest gruzowisko. To jak cykl życia kobiety , znudzenie związkiem bo ..... (tutaj wpisz dowolną uwagę) , czekanie na nie wiem co (domyśl się), odpłynięcie od męża i poszukiwanie białego rycerza, potem zderzenie z rzeczywistością o kochasiu, obwinianie męża że to przez niego jej się nie udało że się puściła, że odeszła, że z nim zaciążyła, że ..... Gadka jak chcesz to ratuj nas i wielka łaska. To księżniczki bez zamków o mniemaniu że są cudem świata i wystarczy że są. Można tak w kółko tylko po co, jest internet (nie cenzurowany poprawnością małżeńską i kobiecą) dzięki temu coraz więcej facetów patrzy racjonalnie i szybciej dochodzi do słusznych wniosków analizując jak to u innych się potoczyło i jaka jakośc związku (więzienia) potem była. Ktoś pewnie zauważy dlaczego tak oschle i negatywnie podchodzę do zdrajców, bo widziałem pożogi, ból, zniszczenie emocjonalnie zdradzonych miotających się poniżonych, obdartych z godności, nie mogących poradzić sobie potem wżyciu (do tej pory po latach) a wystarczyło aby powiedzieli jedno słowo : spierda....aj. Wtenczas odzyskaliby część siebie i pewnie żyliby znowu zgodnie ze swoimi zasadami i szczęśliwie a tak mają przetrącone kręgosłupy i smutne wspomnienia. Zdradzony zmienia się i zdrajca również to inni ludzie emocjonalnie ukształtowani jedno przez ból drugie przez kurestwo. (przepraszam za słowo ale to jest adekwatne).

142

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack, trzymam kciuki. Nie za to, żebyście się zeszli. Nie za to, żebyście się rozstali. Za to, żebyś za rok-dwa-trzy był szczęśliwy, obojętnie jak to się potoczy.
Patrząc z boku na to co piszesz, to ona faktycznie traci grunt pod nogami i nie wygląda to na próbę realnego ratowania związku, raczej na brak innych opcji. Ja forsowalbym na Twoim miejscu rozstanie (ustalenie opieki, podział majątku, rozwód prawny) - NIC sobie w ten sposób nie blokujesz, a każde z Was będzie miało wybór, co chce robić dalej. Tak widzę też sytuację u siebie (chociaż jż nic naprawiać nie chce, to zamknięcie tego etapu może da mi siłę na przyszłość).

143

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

...wieczorem jż oznajmiła, że jednak nie chce rozwodu, chce to naprawiać, że się pogubiła, że ma ogrom ludzi do przeproszenia, że musi poskładać się w całość, poukładać to sobie w głowie, że potrzebuje czasu, że chciałaby spróbować od nowa.
Przeprowadzkę jednak podtrzymała i zaraz po świętach to zrobiła.

Masz rację dla mnie to też tylko deklaracja.
Myślę że jej wyprowadzka w niczym Wam nie pomoże a raczej pogorszy.
Ona jak się zorientuje że daje radę z życiem codziennym, że jest niezależna jak i kontakty towarzyskie nie padną tylko rozkwitną to może dojść do wniosku że dobrze zrobiła a jeśli tak to po co to zmieniać?
Tym bardziej że jej zachowanie się nie zmienia.
Myślę że jest tam Ciebie za dużo(jej mieszkanie)zmniejsz tam swoją obecność. Zabieraj dzieci na dwór zamiast siedzieć w mieszkaniu.
Wiem łakniesz kontakt ale poprzez swoja obecność powodujesz że ona nie odczuwa różnicy.

144

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Minęło trochę czasu… kolejna terapia za nami, więc może i coś naskrobię.
Zaangażowania dalej nie widzę kompletnie żadnego, co zresztą sama jż potwierdziła na terapii, że nie zdążyła się… wyciszyć i odizolować. Potrzebuje więcej czasu, ale z kolei nie przeszkadza jej to, gdy czegoś ode mnie potrzebuje pokroju przywiezienia dzieci, ogarnięcia czegoś itd.
Generalnie to co mi zarzuca na terapii, za co ma do mnie żal jest dla mnie deko… nie do zrozumienia. Przykładowo, że ograniczałem ją finansowo – nie rozumiejąc różnicy zakupów spożywczych, a fanaberii wyjazdowych, imprezowych, zakupowych.
Duży żal ma też o moje zachowanie od momentu jej wyznania, że… chce mnie zostawić i rzucenia się na mnie z pazurami. Zasadniczo, że zacząłem się bronić i że nie zostawiłem tego tylko dla siebie, a z kimkolwiek konsultowałem. Twierdzi, że szambo jakie się na nią wylało po tym wszystkim to tylko i wyłącznie moja wina. Co ciekawe wielu osobom z otoczenia po prostu się to… złożyło w całość, jej zachowanie, wybryki, uciekanie z domu, nos w telefonie i media społecznościowe gdy się spotykała z koleżankami, że była tak… nieobecna fizycznie. Kilka osób zasadniczo, nawet wiedziało o tym, przede mną dużo więcej… więc same się odsunęły. Żal jednak oczywiście do mnie, o wszystko. Jej zachowania są ok, bo emocje ją rozrywały od środka, ale moje wręcz tragiczne.
Dziwny tok myśleniowy się jej włączył i dziwi mnie to, że jak ukierunkuje się w jakimś kierunku to… idzie w zaparte. Taka typowa toksyna... Nic, kompletnie nic nie widzę żeby zaczynała co nieco rozumieć w tych jak i innych kwestiach.
To, że ja mam żal odnośnie jej zachowania, notorycznego kłamania, ukrywania relacji, biegania po wróżkach z rozsterkami miłosnymi (a nawet porównywaniu mnie z innymi mężczyznami odnośnie przyszłości), romansu domniemanego na boku, zdradę na płaszczyźnie emocjonalnej to… dla niej nic. Stało się, nie jest z tego dumna, do romansu się nie przyznaje, ale zasadniczo wg niej nic złego nie zrobiła. To nic, że potrafiła pójść 3-krotnie na zajęcia grupowe, a miesiąc później trener z tych zajęć wiedział o kryzysie w moim domu przede mną. To kompletnie wg niej nic, przecież nic złego nie zrobiła. Gdy psycholog jej tłumaczy, że jest to jedna z form zdrady to… wielkie oczy. Niby wie, że zrobiła mi wiele krzywdy, ale nic sobie z tego nie robi, kompletnie.
Miesza się z zeznaniami, na terapii stwierdziła że jednak nie chce naprawiać, bo za dużo żalu mamy do siebie, a pod koniec już wychodziła w miarę… zadowolona, choć usłyszała chyba jedno zdanie które dodało jej skrzydeł, że jestem w stanie wybaczyć… pod pewnymi działaniami. Teraz zobaczymy co z tym zrobi… ma szansę się wykazać.
Do tego widzę, że finansowo też nie jest w stanie sobie poradzić sama. Finansuje ja praktycznie wszystko związane z dziećmi, czyli ich przedszkole, zajęcia dodatkowe, prezenty na urodziny, ciuchy itd. co nie przeszkadza jej w wyciąganiu ręki po świadczenie na ich utrzymanie bo… przecież jest na dzieci, a jej nie starczy i koniec. Takie deko… żenujące uważam.
Jedno co cechuje jż aktualnie to powiedziałbym egoizm wyrośnięty do granic możliwości.
Na dzień dzisiejszy kłócimy się, w sumie nawet i pół ostatniej terapii tak wyglądało. Generalnie boję się odsunięcia mentalnego, a może i trochę przeciągam zostawiając jej tą furtkę jako tako. Wiem, że jak mentalnie odejdę od niej, ochłonę i stosunki zrobią się wręcz mrożąco zimne, to nie będzie powrotu. Dlatego tak… to przeciągam łudząc się chyba, że coś do niej dotrze, że zejdzie z niej amok, że wróci na właściwe tory, że wykaże się inicjatywą. Póki co jak pisałem zaangażowania zero, ale… z drugiej strony nic nie tracę, patrzę spokojnie jak dzieci się do tego adaptują.
Dotarło do mnie i po wpisach i po psychologu, że jeszcze bardziej muszę kontakt ukrócić i obserwować. Póki co widzę też, że wyprowadziła się, ale i tak wie że zawsze jestem pod ręką i będę biegał. Jeżeli w czymś odmówię, to jest od razu proszenie kolegów, bądź groźba wyprowadzki do mamy, a jest to kilkadziesiąt km.
Jakkolwiek brzydko to zabrzmi dziwi mnie taki trochę… płytki typ myślenia jż. Naprawdę widzę, że nie zdaje sobie sprawy kompletnie z konsekwencji swoich czynów. Określa to, że to są jej emocje i taka jest, że żyje z dnia na dzień. Dla mnie to kompletnie niedojrzałe… albo jak wyżej opisane, księżniczka bez zamku, która chce tylko być jest chyba dobrym określeniem.
Miałem już też dzieci w cyklu 7-dniowym u siebie i muszę przyznać, że obawiałem się że będzie dużo gorzej. Dzieci chętnie do domu wracają, sami sobie dajemy świetnie radę, granice wyznaczamy i się bawimy. Generalnie… radzimy sobie

145

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Żona chyba niekoniecznie stara się o to żeby coś ratować, raczej zostawia Cię jako wyjście awaryjne, ale może się mylę. Przerabiałam terapię z jm, niby chciał ratować, przepraszał, było chwilę lepiej, a potem ja znów byłam tą złą z którą nie da się żyć, że za dużo złego, że nic się nie da już naprawić... Potem okazał ok się, że kochanka "wróciła" i wszystko stało się jasne!

146

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Mimi5 napisał/a:

Żona chyba niekoniecznie stara się o to żeby coś ratować, raczej zostawia Cię jako wyjście awaryjne, ale może się mylę. Przerabiałam terapię z jm, niby chciał ratować, przepraszał, było chwilę lepiej, a potem ja znów byłam tą złą z którą nie da się żyć, że za dużo złego, że nic się nie da już naprawić... Potem okazał ok się, że kochanka "wróciła" i wszystko stało się jasne!

Pjack, mam takie same odczucia. To ja już wolę, jak moja bez ceregieli wydzwania, że jej się kibel zapchał i żebym przyjechał i "coś zrobił":)) przynajmniej nie ma tej fałszywej otoczki "naprawiania" związku.

147 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-01-13 11:25:29)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ładnie opisałeś swoje emocje. Twoje małżeństwo się skończyło, nie ma czego ratować. Czym innym jest zdrada, ale opamiętanie się i powrót na "łono rodziny", czym innym totalny brak szacunku i manipulacja. To jest niewybaczalne i bezsensem jest łudzić się, że coś z takiego związku będzie. Nie rozumiem dlaczego koledzy nie mogą twojej żonie pomagać, przecież w tym nie ma nic złego. Chyba nie bedzie się rzucać na każdego?
Mnie zastanawia jedno, chyba tacy ludzie jak twoja żona musieli być tacy też wcześniej. Nie wierzę, że zmienili się tak bardzo. Dlaczego ludzie wybierają tak egoistyczne osobniki? Czy tylko dlatego, że są atrakcyjne?
Skoro żona sobie nie radzi, nie ma oporu by waszym dzieciom, w ramach manipulacji tobą serwować huśtawkę, niepewność emocjonalną to czy nie jest to podstawa, do domagania się głównej opieki nad dziećmi? Nie rozumiem tego, że niby taka matka, tak kocha dzieci, a nie zadba o zapewnienie dla nich jak największej stabilności, czyli pozostania z ojcem w ich rodzinnym domu. Może wynika to z tego co ludzie powiedzą, bo w oczach ludzi już jest tą co rozbija rodzinę, a jakby jeszcze pozwoliła dzieciom zostać z tobą, to ludzie potraktowaliby ją jako wyrodną matkę, która "porzuciła" dzieci. I tak, dzieci są skazane na tułaczkę i nowych partnerów swojej mamy. Chociaż to forum pokazuje, że nowe partnerki "taty" tez rzadko podchodzą do jego dzieci z szacunkiem.
Nie znam twojej żony, nie wiem czy jest prawdą co o niej piszesz. Przedstawiasz ją jako zagubioną, dziecinną, niesamodzielną manipulantkę stąd moje przemyślenia. Może tak naprawdę niesprawiedliwe.

148 Ostatnio edytowany przez pjack (2022-01-13 12:17:33)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Uznałem, że w obecnej sytuacji i tak muszę i skupiam się na sobie, więc lecący czas... aż tak na moją niekorzyść nie będzie działał.
Widzę, że w jej głowie jest kompletna walka dobra ze złem, miotają nią myśli na prawo i lewo i jest totalnie zagubiona. Osobiście twierdzę, że psychicznie u jż... nie jest w porządku.
Widzę to, ale szczerze... nie mam zamiaru jakkolwiek w tym uczestniczyć, a odizolować się, najwyższy czas przestać biegać za dwie osoby w związku, zabiegać i kochać za dwoje. Sama musi dojść do ładu ze sobą.
Nie wiem też, czy cała ta otoczka naprawy związku to nie jest zabieg... PR-owy, żeby trochę wybielić siebie w otoczeniu. Wyjście awaryjne też biorę pod uwagę, trzymania się gałęzi, bo tam się grunt posypał. Jest też oczywiście możliwość, że cała ta otoczka to jest kompletne zagubienie i dużo z tego może okazać się nieprawdą, a jej wyimaginowanym światem ale... to tylko kolejna z opcji.
Na wszystko czas pokaże... i myślę, że to nie będzie nie wiadomo jak długo trwało. Stawiam, że do końca marca będzie wszystko jasne co się wydarzy.

Nie widziałem posta @Ajko, więc i edytuję.

Ajko napisał/a:

Ładnie opisałeś swoje emocje. Twoje małżeństwo się skończyło, nie ma czego ratować. Czym innym jest zdrada, ale opamiętanie się i powrót na "łono rodziny", czym innym totalny brak szacunku i manipulacja. To jest niewybaczalne i bezsensem jest łudzić się, że coś z takiego związku będzie.

Dociera to do mnie... powoli, pomału, ale jednak... zostawiam furtkę otwartą póki co ze względu na przeszłość i emocje.

Ajko napisał/a:

Nie rozumiem dlaczego koledzy nie mogą twojej żonie pomagać, przecież w tym nie ma nic złego. Chyba nie bedzie się rzucać na każdego?

W tym wypadku jest to towarzystwo, któremu byłem przeciw i wielokrotnie jej powtarzałem, że odkąd pozamieniała wartościowych znajomych na kolegów z siłowni to działało to tylko destrukcyjnie na niekorzyść jej i naszego związku.

Ajko napisał/a:

Mnie zastanawia jedno, chyba tacy ludzie jak twoja żona musieli być tacy też wcześniej. Nie wierzę, że zmienili się tak bardzo. Dlaczego ludzie wybierają tak egoistyczne osobniki? Czy tylko dlatego, że są atrakcyjne?

To jest chyba coś, co zbagatelizowałem na początku związku... później się układało, ekonomicznie również, pojawiły się dzieci - więc dużo kwestii zostało przykrytych czymś innym. Jednakże bywały kłótnie, rozmowy, ale jak to twierdzi teraz - cały czas zakładała maski, bo każdy od niej tego wymagał.
Katalizatorem tego było... korzystanie z zasobów finansowych dużych, skupianie atencji na sobie, wyleczenie się z kompleksów, operacje ku temu. Wówczas coraz mniej zaczęła... liczyć się ze mną i hamować się. Ja marudzący, chcący ją opanować kontra świat ją komplementujący - przynajmniej tak to widzę.
Do tego doszło naprawdę uzależnienie od telefonu, czytanie treści wpływających na jej tok rozumowania, kłamanie. Patrząc z perspektywy czasu jestem strasznie zdziwiony, jak te bodźce mają wpływ na dorosłego człowieka.

Ajko napisał/a:

Skoro żona sobie nie radzi, nie ma oporu by waszym dzieciom, w ramach manipulacji tobą serwować huśtawkę, niepewność emocjonalną to czy nie jest to podstawa, do domagania się głównej opieki nad dziećmi? Nie rozumiem tego, że niby taka matka, tak kocha dzieci, a nie zadba o zapewnienie dla nich jak największej stabilności, czyli pozostania z ojcem w ich rodzinnym domu. Może wynika to z tego co ludzie powiedzą, bo w oczach ludzi już jest tą co rozbija rodzinę, a jakby jeszcze pozwoliła dzieciom zostać z tobą, to ludzie potraktowaliby ją jako wyrodną matkę, która "porzuciła" dzieci. I tak, dzieci są skazane na tułaczkę i nowych partnerów swojej mamy. Chociaż to forum pokazuje, że nowe partnerki "taty" tez rzadko podchodzą do jego dzieci z szacunkiem.

W tym akapicie jest i pytanie i odpowiedź. Przede wszystkim boi się opinii ludzi, do tego dzieci sobie przypisała na własność wręcz, bo dzieci idą z mamą i koniec.
Chociaż dotychczas nie przeszkadzało jej imprezowanie, uciekanie z domu, siedzenie na telefonie, a dzieci... obok.
Przy czym też zaznaczam, że nie była to osoba tragiczna względem dzieci, ale nie poświęcała im znaczącej liczby czasu w skali doby, czy tygodniu.
Siłownia bywała 6x w tygodniu, w weekend to trzeba było wyjść, drinka wypić, w niedziele morsować, do tego kosmetyczka, fryzjer, paznokcie, solarium itd. Tok myślenia do tego że nie chce, ale musi bo chce mi się podobać.
Przy czym... proces ten od 3 lat trwa mniej więcej, a wcześniej było bardziej rodzinnie, lepiej i jednak... było w miarę ok.
Adwokaci oraz psycholog do tego zaznaczają mi że tak czy siak, najlepsze w życiu będzie i tak dogadanie się w sprawie dzieci, bez sądu. Dlatego próbuję to tak załatwić.

Ajko napisał/a:

Nie znam twojej żony, nie wiem czy jest prawdą co o niej piszesz. Przedstawiasz ją jako zagubioną, dziecinną, niesamodzielną manipulantkę stąd moje przemyślenia. Może tak naprawdę niesprawiedliwe.

Wiem, jak to wygląda i brzmi - bo piszę na tym forum tylko ja, ale pogląd na zachowania i działania jż jest taki sam ze strony rodziny mojej, jej, przyjaciół, sąsiadów, znajomych. Oczywiście nie wszyscy o wszystkim wiedzą, ale mają swoje oczy, rozum i widzą i potwierdzają mój punkt widzenia... niestety. Choć bardziej to ta sytuacja i otwarcie się co niektórych osób zmieniło mój punkt widzenia. Akceptowałem wiele, bo uważałem że jednak pewnej bariery nie przekroczy... a jednak.

149

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:

Dotarło do mnie i po wpisach i po psychologu, że jeszcze bardziej muszę kontakt ukrócić i obserwować. Póki co widzę też, że wyprowadziła się, ale i tak wie że zawsze jestem pod ręką i będę biegał. Jeżeli w czymś odmówię, to jest od razu proszenie kolegów, bądź groźba wyprowadzki do mamy, a jest to kilkadziesiąt km.

Moim zdaniem ona widzi, że Ci zależy, a te zagrywki mają skłonić Cię do takiego działania, jakiego ona oczekuje i potrzebuje. Wie, że są sprawy, które są dla Ciebie trudne i się ich obawiasz, dlatego tę swoją wiedzę wykorzystuje. To duża, rozpieszczona i rozkapryszona dziewczynka, ale też bardzo wyrachowana, doskonale wie na co może sobie pozwolić i bez skrupułów sobie pozwala. Gdyby nie była Ciebie aż tak pewna, to byłaby bardziej powściągliwa.
W jej odczuciu Twoja miłość jest bezwarunkowa i bez względu na to, jak bardzo Cię skrzywdziła, nie powinna spotykać jej żadna "kara". Jeśli ktoś nie ma w sobie własnych, wewnętrznych hamulców, to trzeba z nim postępować jak z dzieckiem, któremu trzeba ściśle wytyczyć granice, a potem konsekwentnie się ich trzymać.

Proponuję zdystansować się, nie dać wciągać w manipulacje, których doświadczasz, a jeśli się pojawią, to wprost i otwarcie nazywać je po imieniu. Pokazanie, że widzisz i masz świadomość w co pogrywa, może przynieść naprawdę dobre efekty. Czasem wystarczy obnażyć intencje drugiej strony, aby dotarło do niej, że to się nie uda. Jasne, że w poczuciu bezsilności jż może tupać nóżkami, wmawiać Ci, że źle ją oceniasz, ale tym bardziej nie należy wtedy ulegać.

pjack napisał/a:

Naprawdę widzę, że nie zdaje sobie sprawy kompletnie z konsekwencji swoich czynów. Określa to, że to są jej emocje i taka jest, że żyje z dnia na dzień. Dla mnie to kompletnie niedojrzałe…

Jakie to wygodne! I jakie, masz rację, niedojrzałe!

150

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ładnie dajesz się dymać, aż przykro to czytać.

151

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Sprawa wydaje się bardzo schematyczna. Wystarczy poczytać wątki żon na granicy zdrady, znudzonych i nie czujących żadnego pociągu seksualnego do męża, czy już po zdradzie. A jest tego na forum mnóstwo. Żona nie traktuje męża poważnie, tak nim manipuluje, że stopniowo ucina u niego jakichkolwiek męskie atuty.
Czy żal na to patrzeć? No żal.
Żona też się męczy, bo w domu nie ma samca. Trzeba ich szukać poza domem. Coś tam trzeba gadać. Często idzie jak tu bardzo ostro. Bo nawet dzieci wykorzystywane są by męża upokorzyć, by pokazać mu, że nie potrafi podjąć męskiej decyzji. By przeczekać, uspokoić sytuację i za jakiś czas znowu uruchomić karuzelę.

152

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Autor chyba do końca wierzy, że jednak żona nie jest taka zła.
A pytania, które się nasuwają to czy była konkretną rozmowa z kim Cię zdradziła? Przerobiliście ten temat? Bo to, że był boczniak to pewne.
Bo jak narazie to próbujesz ją tłumaczyć. Sorry, ale tak jest.

153 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-01-14 12:23:23)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
Legat napisał/a:

Sprawa wydaje się bardzo schematyczna. Wystarczy poczytać wątki żon na granicy zdrady, znudzonych i nie czujących żadnego pociągu seksualnego do męża, czy już po zdradzie. A jest tego na forum mnóstwo. Żona nie traktuje męża poważnie, tak nim manipuluje, że stopniowo ucina u niego jakichkolwiek męskie atuty.
Czy żal na to patrzeć? No żal.
Żona też się męczy, bo w domu nie ma samca. Trzeba ich szukać poza domem. Coś tam trzeba gadać. Często idzie jak tu bardzo ostro. Bo nawet dzieci wykorzystywane są by męża upokorzyć, by pokazać mu, że nie potrafi podjąć męskiej decyzji. By przeczekać, uspokoić sytuację i za jakiś czas znowu uruchomić karuzelę.

Ciekawe spostrzeżenie. Przestajemy dbać o to by być dla siebie na tyle atrakcyjni by widzieć w sobie kobietę i mężczyznę, nie piszę tylko o wyglądzie. To jest skomplikowane, bo będąc w domu chcę się czuć swobodnie i nie spinać do kolejnej odgrywanej roli.
Jak to zrównoważyć?

154

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Trochę minęło i pewnie dużo się działo. Poradziłeś sobie z emocjami ? zaszły zmiany u twojej drugiej połówki ? na lepsze - gorsze czy już wszystko jasne. Wczoraj oglądałem fajny film w tej tematyce na tvn  :  Kocha, lubi, szanuje . Tam w niby komediowy sposób są przedstawione konsekwencje zdrady-romansu żony jedne z wielu jakie powinna się spodziewać i jakże życiowe. Niby podpisane jest jako komedia ale dla mnie to dramat pokazujący że jednym ,,motylkiem" niszczy się nie tylko męża ale i rodzinę włącznie z sobą. Najbardziej uświadamiająca zdrajczyni skutki zdrady jest scena pod szkołą gdy w trakcie ostrej wymiany zdań facet informuje wiarołomną że od momentu wyprowadzki zaliczył osiem kobiet. To nie tylko jej uświadamia że mąż to nie ciapa ale jest atrakcyjny nie tylko w stosunku do kochasia ale innych facetów.

155 Ostatnio edytowany przez pjack (2022-01-21 10:55:05)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Szczerze powiedziawszy – radzę sobie z emocjami póki co i… jestem trochę wręcz zaskoczony, jak szybko zaczynam się izolować i emocjonalnie odchodzić. Zaczynam coraz bardziej widzieć wady, dziwne zachowania, manipulacje, te emocje przy których… dotychczas schodziłem z drogi.
Od początku uważałem, że wyprowadzka żony tylko pogorszy sprawę i… tak dokładnie jest. Nie szukam kontaktu, nie inicjuję rozmów, sprowadzam to tylko do dzieci, mentalnie jestem pomału gdzie indziej i tak… czas leci. Świat się nie zawalił, wszystko idzie dalej, paradoksalnie… zyskałem sporo wolnego czasu. Nie muszę sprzątać codziennie domu, nie jestem nianią cały czas do dzieci, nie muszę uwzględniać grafiku zajęć poza pracą żony.
Relacje mam wrażenie, że mam z nią takie jakby… koleżeńskie? Chyba tak bym to nazwał, bez emocji, chodź widzę że moja małżonka szuka codziennie jakiegoś kontaktu, ale tak…. Koleżeńsko w sensie przywieź to, czy masz to, dzieci potrzebują to, raz na trzy dni się spyta co słychać. Nie wiem czy są to jakiekolwiek próby z jej strony na ożywienie relacji, bo w mojej ocenie nie ma niczego w dalszym ciągu, co byłoby krokiem w zwiększeniu namiętności, poprawy relacji.
Do tego dochodzą kwestie takie… małe sprzeczki, jej mózg chyba nie ogarnia do końca zaistniałej sytuacji. Będąc u niej padają hasła pokroju umyj dzieci, zrób coś tam – a ja… zaczynam umywać od tego ręce, tak samo jak dzwoni bym coś jej załatwił. Wydaje jej się chyba, że w obliczu „walki” o małżeństwo ja dalej będę… biegał i załatwiał za nią co tylko chce.
Do tego gdy jestem w mieszkaniu u niej, to i tak na telefonie cały czas siedzi. Co chwilę z kimś pisze, zasłania się, podobno koleżanki, pytać nawet nie zamierzam… lol Największe narzędzie zbrodni, a dalej jakiegokolwiek wniosku nie wyciągnęła. Zaistniała sytuacja też nie przeszkadza jej wrzucać zdjęć  w mediach społecznościowych, o relacjach nawet nie wiem, bo dalej jestem… zablokowany. smile
Sam w sobie pogodziłem się z zaistniałą sytuacją, do tego naczytałem się jeszcze innych wątków, ludzi wybaczających u których… ten problem wracał z zdwojoną siłą za jakiś czas. Przykre to jak cholera jak się czyta, oczywiście każda sprawa jest inna… więc przedkładam to na swoje życie i doszedłem do wniosku, że nie będę walczył. Żona ma duże pole do popisu, ale czy z tego skorzysta – nie wiem, a raczej wątpię, jak ją znam wygodniej jej będzie… uciec.
Zmian w niej dalej nie widzę  względem mnie, zaangażowania, wyznania jakiegokolwiek też. Widzę, że próbuje jakoś tam pomału schodzić na ziemię, ale… to chyba raczej dostosować życie do swoich decyzji. W sensie zakupowym, czasowym, spędzania wolnego czasu, ale tak naprawdę… to nie znam jej prawdziwych intencji. To może być cały czas gra… więc układam sobie życie na nowo, nie czekając na rozwój sytuacji.
Po prawdzie to dodaje mi siłę fakt, że dzieci w miarę dobrze to znoszą, chociaż jako takie małe zakłopotanie widzę w ich oczach tą sytuacją, ale myślę że pogodzą się z nią – prędzej czy później.
Na pewno nie będę czekał, aż się księżniczka namyśli, by odbudowywać jak gdyby nigdy nic – ot się zmieniło moje podejście od początku wątku. smile

WiolaK napisał/a:

Autor chyba do końca wierzy, że jednak żona nie jest taka zła.
A pytania, które się nasuwają to czy była konkretną rozmowa z kim Cię zdradziła? Przerobiliście ten temat? Bo to, że był boczniak to pewne.
Bo jak narazie to próbujesz ją tłumaczyć. Sorry, ale tak jest.

Rozmowa była, ale nie przyznaje się do niczego.
Jedyne co mi przyznała, to że miała z nim relacje, podkreśla że koleżeńską, że jej nigdy nie dotknął.
Telefony, pisanie, również po nocach, wymiana zdjęć, nawet udało mi się nakryć że z takiej sesji erotycznej niby dla mnie - do tego tak przyznała się i podobno się za to nienawidzi... no bidulka.
I to oczywiście w odniesieniu do jednej osoby.
Było jeszcze w galerii trochę zdjęć o charakterze erotycznym... parę dostałem z nich, ale większości nie. Twierdzi, że robiła to dla siebie, że nikt tego nie dostał, ale... oczywiście w to nie wierzę. Fakt, że ma narcystyczne i egoistyczne podejście, więc może być w tym ziarenko prawdy, ale w obliczu tej sytuacji...
Rok temu nakryłem ją również na flircie, gdy chłopak próbował ją podgadać i zaproponował jej nawet mały romansik. Odmówiła niby, ale kto szanujący się by taką konwersację prowadził? A oczywiście to ja ten zły, bo jak ja mogę ją kontrolować i jak ja mogłem widzieć na bieżąco jak ona z kimś, a do tego to on ją podgadywał a nie ona go… ona tylko odpisywała, to jest chore.
A ilu było jeszcze… ciężko powiedzieć, bo telefon jest twierdzą nie do zdobycia, ale póki co to olałem to już.

156

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ech , kolejny schemat żony która romansowała. Czytając inne historie wiesz co będzie, to tylko kwestia czasu. Dobrze sobie radzisz wynika z opisu bo inaczej bym radził ostre cięcie związku = pozew. Ciekawe ile jeszcze czasu upłynie zanim dotrze do niej i też do ciebie że nie ma sensu takiej zabawy w kotka i myszkę ciągnąć gdy oboje przeczuwacie koniec. Ty trwasz bo nic nie tracisz ani zyskujesz. Ona też chociaż może takie przeciąganie wykorzystać jako info że próbowała ratować związek a ty nie chciałeś = czyli słynne powiedzenie : dam ci szansę ale to ty zabiegaj i rób wszystko bym znowu chciała z tobą być a nie ..... . Żona z tego co napisałeś w ogule nawet nie rozpoczeła czegokolwiek by to posklejać a nawet dąży do pogłebienia niechęci u ciebie. Przecież mogłaby się powstrzymać z sms i rozmowami przez telefon w twojej obecności tym bardziej że ty tam bywasz rzadko. Widocznie ma to w 4 literach i nie widzi problemu czyli jakiejkolwiek szansy i przewiduje rozstanie. Nie tak zachowuje się osoba która stara się ratować małżeństwo a nawet aby pogodziwszy się z rozstaniem nie ranić. Całkowity brak empatii do ciebie ( do dzieci też bo widzą i słyszą mamę) , współczucia, wyrzutów sumienia czy czegokolwiek. To nawet jak rozmawiają ze mną koleżanki czy sąsiadki to przy mnie nie sms czy rozmawiają przez telefon. Tak oceniając sytuację to jest na pewno koniec nawet koleżeńskich stosunków po rozwodzie. Dzieci dorosną i wyfruną z domu wtedy staniecie się całkowicie obcymi sobie ludzmi. Ale nawarzyła piwa, nawet nie ma szansy aby jej się udało wypić jej. Dzięki za info , myślałem po ostatniej twojej wypowiedzi że kolejny wpis będzie jak żona szaleje , jak przeprasza, jak przyznaje się i błaga o szansę by mogła odpokutować i spróbować uratować małżeństwo. A tu dalej swoje , dalej koleżanki czyli koledzy, dalej pewnie imprezki itp..... . Współczuję jej rodzicom bo ty odwrócisz się na pięcie z wyprutym sercem ale oni ? to ich dziecko to wielki zawód i ból = porażka wychowawcza jakby nie patrzeć.

157

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
normalnyjestem napisał/a:

Współczuję jej rodzicom bo ty odwrócisz się na pięcie z wyprutym sercem ale oni ? to ich dziecko to wielki zawód i ból = porażka wychowawcza jakby nie patrzeć.

Albo tak, albo nie - spokojnie może skończyć się tak, że będą obwiniać Autora i ją wybielać, żeby uspokoić swoje własne nerwy czy poczucia porażki wychowawczej właśnie. To się całkiem często zdarza.

158

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Autorze myślę ze jesteś dymany przez cały czas. Jak dobrze zrozumiałem dzieci były teraz przez tydzień u Ciebie? Jeśli tak to co robiła z wolną chatą? Jesteś pewien ze nie odwiedza ją jakiś pan czy panowie?
Twoja żona jest bardzo wyrachowana i wykorzystuje Twoje uczucia przeciwko Tobie. Ona się nie zmieni a małżeństwo już się nie wróci.

159

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack - mam dokładnie takie same odczucia jak Maku.
Telefon to twierdza nie do zdobycia - powiedzmy, że masz rację. Ważniejsze jest jednak pytanie, czy sprawdzenie telefonu cokolwiek Ci da? Ja widzę po sobie, że mogłem wcześniej przestać sprawdzać jż, a ciągnąłem to jeszcze jakiś czas wiedząc już w zasadzie wszystko i to było szkodliwe - nie dla niej, a dla mnie. Patrząc na Twoją historię jej telefon powinien być ostatnią rzeczą, która Cię interesuje.
A nie ma telefonów nie do sprawdzenia - uwierz mi.

160

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Patrząc na moje obecne relacje z małżonką, to przeszła do stricte… koleżeńskich i to tak mocno szybko. To nawet nie jest chyba budowanie przez nią niechęci we mnie, a próba pokazania, że możemy żyć na stopie koleżeńskiej – tak to przynajmniej odbieram. Jest kontakt, gdy dzieci są u mnie szczególnie, dużo telefonów z kamerką (co mnie irytuje…), ale stricte do dzieci sprowadzony, ew. co jakiś czas co tam zapytanie, spytanie się odnośnie przyszłości (urodziny dzieci, choroby, weekend i praca itd.).
Sam jestem w szoku jak… emocje ze mnie schodzą z dnia na dzień. Nie rozumiem wręcz tego, że z dnia na dzień wręcz czuję, że zaczynam być emocjonalnie na innym biegunie. Staje mi się… obojętna wręcz. Przeszła mi co do niej złość, jakakolwiek negatywna chęć… a nawet jest mi jej szkoda w tym wszystkim, ale robi się z tego pomału… nie moja sprawa w zakresie konsekwencji. Generalnie skruchy zero, cały czas, a sam… się już nie podpalam.
Jakiś plan realizuje, ale jaki… to ciężko powiedzieć dalej.

normalnyjestem napisał/a:

Współczuję jej rodzicom bo ty odwrócisz się na pięcie z wyprutym sercem ale oni ? to ich dziecko to wielki zawód i ból = porażka wychowawcza jakby nie patrzeć.

Z teściową widziałem się ostatnio, to rzuciła mi się na szyję żegnając, więc raczej nie wybiela córki w swoich oczach, a po prostu też wie że została postawiona pod ścianą w tej sytuacji.
Generalnie jej to mi w sumie najbardziej przykro aktualnie, bo tak po prawdzie to najwięcej czasu i obecności dzieci straciła… ona. Dużo jeździliśmy wcześniej tam, sam jeździłem, weekendowe wyjazdy też były często. Moim zdaniem ona też cierpi w tej sytuacji i przeżywa to mocno.

maku2 napisał/a:

Autorze myślę ze jesteś dymany przez cały czas. Jak dobrze zrozumiałem dzieci były teraz przez tydzień u Ciebie? Jeśli tak to co robiła z wolną chatą? Jesteś pewien ze nie odwiedza ją jakiś pan czy panowie?
Twoja żona jest bardzo wyrachowana i wykorzystuje Twoje uczucia przeciwko Tobie. Ona się nie zmieni a małżeństwo już się nie wróci.

Szczerze odpuściłem, na dzień dzisiejszy wiem że jak nie ma dzieci to dużo pracuje, nadrabia, koleżanki jakieś u niej też są ale tak po prawdzie… nawet nie drążę. Lokalizator sprawdzałem, ale nie było kursów dziwnych, bilingi też… czyste, ale nie jestem w stanie sprawdzić innych komunikatorów.  Dzieci też niczego nie zauważyły, nie mówią o niczym dziwnym.
Jednakże doszedłem do wniosku, zgodnie z powyższymi radami, że moje małżeństwo jest pozamiatane i tak, więc… odpuściłem to. Na chwilę obecną obstawiam, że nikogo nie ma, albo jest kompletne podziemie jeżeli jest aż tak perfidna. Odcinam się mentalnie i… chyba nie chcę już drążyć, bo widzę jaki to ma wpływ na mnie.

WindyBoy napisał/a:

Pjack - mam dokładnie takie same odczucia jak Maku.
Telefon to twierdza nie do zdobycia - powiedzmy, że masz rację. Ważniejsze jest jednak pytanie, czy sprawdzenie telefonu cokolwiek Ci da? Ja widzę po sobie, że mogłem wcześniej przestać sprawdzać jż, a ciągnąłem to jeszcze jakiś czas wiedząc już w zasadzie wszystko i to było szkodliwe - nie dla niej, a dla mnie. Patrząc na Twoją historię jej telefon powinien być ostatnią rzeczą, która Cię interesuje.
A nie ma telefonów nie do sprawdzenia - uwierz mi.

Tak jak piszesz, odpuszczam – patrzę jaki to ma wpływ na mnie, jej dodane zdjęcia a ja sprawdzam lajki, serduszka kto dał – chore to się robi.
Odpuszczam tą kwestię inwigilacji i tak po prawdzie, to chyba czas spojrzeć prawdzie w oczy, bo moja małżonka emocjonalnie jest kompletnie gdzie indziej, więc nie ma chyba innego wyjścia jak kończyć tą zabawę pomału. Zawieszenie tego w czasie, nic nie da, a jak wcześniej było pisane – jej wyprowadzka tylko pogorszyła tą sprawę, jeżeli była jakakolwiek nadzieja.

161

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Hej, i jak na froncie?

162

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Skoro wywołałeś mnie już do tablicy to… i opiszę. smile
Na chwilę obecną zaczynam mówić już o tym głośno, że… małżeństwo jest nie do odbudowania i nie ma sensu ta zabawa w kotka i myszkę, czas to kończyć. Mentalnie się z tym pogodziłem, choćbym chciał nie stworzę z jż już szczęśliwej rodziny, a związek emocjonalno-obyczajowy, który będzie kipił obojętnością. To nie jest rozwiązanie. Nie potrafię wybaczyć krzywd, których doświadczyłem. Do dnia dzisiejszego się nie chce przyznać do najważniejszej kwestii dla mnie, czyli romansu – i nie zrobi tego aż po grób zakładam. A wiem, że kłamstwie nie ma sensu czegokolwiek budować nowego.
Jednakże… zaczyna jż szukać… kontaktu. Coraz częściej dzwoni, zawraca głowę, pyta się, opowiada co u niej, gdy ja już kompletnie tego nie wymagam. Gdy wie, że jestem w pracy i dzwoni przez video rozmowę to się aż gotuje od razu. Gdy mam u siebie dzieci też dzwoni co chwilę, niby pod ich pretekstem, ale nawet one same już nie chcą przez tą kamerkę rozmawiać.
Dochodzi jeszcze okres urodzinowy obecnie – dzieci, imprezy (rodzinne, przedszkolne) i gdzieś tam to też wymusza kontakt obecnie, co mam nadzieję się ukróci.
Była jeszcze sytuacja, że w międzyczasie miałem urodziny – złożyła mi życzenia, dostałem książkę, buziaka w policzek. Poczułem się jak kolega, dosłownie i w przenośni.
Na terapię przestaliśmy chodzić, co prawda gorący okres teraz jest, ale nie wiem czy jest sens tam jeździć, tak po prostu.
Z tego co wiem, dalej relacje na Instagramie idą, jakieś tam zdjęcia też (chociaż te akurat wyświetlają mi się). Generalnie to medium to jej twierdza, uzależnienie, miejsce do zbierania atencji. Życie towarzyskie jak wygląda to nie wiem i w sumie nie chcę wiedzieć. Sprawia wrażenie jakby coś chciała, ale sama nie wie czego, ale zakładam że raczej jest wyrachowana i  wie co robi dosłownie.
Do tego wdrożyłem jakieś zmiany w mieszkaniu, nawet raz bez zapowiedzi była gdy rozmawiałem z koleżanką, ależ się wówczas wku…. Jednakże po tym, zamiast wywodów to ona nagle… więcej dzwoni, truje i szuka kontaktu. Nie wiem, czy to może pies ogrodnika się włączył?
Czasem i przedstawia mnie jako mąż, czego po tym wszystkim… nie rozumiem. Jak pisałem wcześniej zaproponowała mi separację i w tą stronę to poszło, też padały frazesy pokroju potrzeby oddechu, wyjścia z klatki, zatęsknienia. Na chwilę obecną, jak to Pani psycholog mi powiedziała dość mam tego tanga i tej dynamiki zmian, a więc… wysiadam.
W planie mam przyszykowanie samemu dokumentów: rozwodowych, plan wychowawczy dzieci, podziału majątku tak, aby wszystko było uzgodnione przed złożeniem. Podać jż te dokumenty do wglądu, najlepiej podpisane i wyjaśnić, że przeciąganie tego w czasie nie ma najmniejszego sensu.
Zakładam, że jej reakcja będzie negatywna, ale naprawdę nie widzę pozytywów przykrywających negatywy, które się wydarzyły.
Póki co przepisuję zawodowe kwestie, udziały w Spółce i to też mi przeciąga wszystko i tak czas leci, ale mentalnie – jestem na kompletnie innym biegunie. Dzieje się dokładnie to, co pisał wcześniej @random87 – jeszcze w grudniu dałbym sobie rękę uciąć za jej zainteresowanie moją osobą, a teraz? Teraz jestem zaszokowany swoimi zmianami w głowie po 3 miesiącach. Rozum zaczął wygrywać z sercem i tak chyba pozostanie. Skończyła się wojenka, tyle dobrego, chodź myślę że po przedstawieniu dokumentacji wrażeń jeszcze trochę będzie, a nawet jestem tego pewny.
Póki co okazało się, że świat się nie zawalił, życie towarzyskie to mi się wręcz… ożywiło, nikt mnie palcem nie wytyka, każdy z boku jest szkoda (bo nie zanosiło się, ani nie było widać, że coś jest... nie tak), ale też i każdy mnie rozumie, a dociera to mnie też jedna kwestia – że czas na budowę, cokolwiek to był – ale w grudniu, teraz jest pozamiatane i trzeba przejąć ster.

163

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Wiem, że nowe dopiero się buduje u was, ale miło się czyta, że zaczynasz dbać o siebie, że odnajdujesz się w nowej sytuacji. Zawsze jak jest możliwość śledzić wątki podobne do twoich, osób, które nagle zostały porzucone, odepchnięte to bardzo im kibicuję by ich stan psychiczny jak najszybciej się odbudował.
Poza tym to, że szczerze opisujesz swoje działania będzie kiedyś wsparciem dla kogoś następnego w podobnej sytuacji. Co najważniejsze nadzieją na to, że życie się nie kończy po rozstaniu, a to co się zaczyna jest ciekawe i obiecujące.
Ja czekam na Adelę aż, któregoś dnia napisze, jestem szczęśliwa, albo chociaż spokojna.

164

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack, mimo całej smutnej otoczki budujące to co piszesz. I chyba radzisz sobie lepiej niż ja, bo u mnie tli się poczucie winy (wobec siebie, wobec dzieci?), że tak szybko układam sobie jakoś rzeczywistość bez jż, bez załamywania się nad sobą, że tęsknota zaczyna słabnąć, że już widzę możliwość życia bez niej.... 17 lat razem spuszczone w toalecie, jak przez to przejść bez takich emocjonalnych wybojów?

165

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Panowie to co się stało to nie WASZA wina, zdradzie jest winny w 100% ten co zdradził. Był krysys a u niektórych nawet jego nie było i popłyneły ! Jak się zle dzieje to się rozmawia, szuka się wyjścia z sytuacji a gdy wszystko zawodzi i razem nie po drodze to rozwód a nie wskakuje się do łóżka kochasiowi. W każdym małżeństwie są winni bo nie kładzie na miejsce szklanki, nie dostawia krzesła, bo nie uśmiecha się bo ...(wpisz z dupy słowo). I wy też na pewno coś negatywnego robiliście w związku tylko czy to powinno być ukarane zdradą ? Przecież to zachowanie gówniaka z przedszkola, na złość mamie zrobię i odmrożę sobie uszy ! Nie czujcie się winni, gdybyście inaczej postąpili to i tak by to nic nie zmieniło bo to nie w zdradzonych jest wina lecz zdradzających. Teraz najważniejsza sprawa dla poszkodowanych to jak najszybciej otrząśnięcie się z sytuacji, uporządkowanie wspólnych spraw, odseparowanie się (tylko dzieci) i po okresie smuty (około rok do dwóch) pomyślenie tylko o sobie i dla siebie bo życie ucieka. A ONA ? niech żyje szczęśliwie sobie w świecie który stworzyła z daleka od Was !. Nie dajcie się pognębić !

166

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Windy, to nie jest tak, że nie mam wyrzutów – bo mam i to ogromne. Boli mnie to, ciężki mi wobec dzieci, że zmieni się ich dzieciństwo… niestety. Do tego 11 lat życia wyrzucone na śmietnik, rodzinne kontakty po stronie jż zostaną zerwane itd. ciężko mi też ale… zadaj sobie parę pytań:
jesteś w stanie spojrzeć sobie w lustro aktualnie?
ile upokorzeń jesteś jeszcze w stanie znieść?
ile jeszcze razy jż ma kopnąć Ciebie w du**, żebyś zrozumiał?
czy do momentu wybuchu tej sytuacji było u Was cukierkowo, czy jednak miałeś większy wpływ związek? (mówię o samej relacji)
wiesz w ogóle, że można inaczej?
To tak przykładowo… jak opisują powyżej, kiedyś myślałem że szybkie pozbieranie się jest przejawem braku miłości, tudzież nie wiadomo czego wobec obecnego/byłego partnera. Teraz uważam, że wzięcie się w garść jest przejawem mocnej psychiki.
Dodatkowo opiszę Ci jedną sytuację, która mi dała mocno do myślenia. Znajoma jest po rozwodzie, sypnęło u niej się to samo co u nas, ale tak rok wcześniej. Ładna, miła, cicha, dobra dziewczyna, która odkryła, że mąż ją zdradził. I wiesz co zrobiła? Dwumiesięczny szok, wojenka, utarczki i finalnie rozwód. Zareagowała szybko, parokrotnie prawię pękła, jej bm zachorował nawet solidnie tak, że też chciała zawrócić znowu, ale jednak postawiła się twardo. Oczywiście gdy wyszedł z szpitala pojechał prosto to… tej drugiej kobiety. Tylko i wyłącznie się utwierdziła w przekonaniu, że dobrze robi, ale co ciekawe – obecnie żyje sama, szczęśliwa i jak to mi mówi – patrzy w przyszłość, zostawia wszystko za sobą.
Niby sytuacja z pozoru spotykana, ale jedno mi pokazała – ta znajoma okazała się mieć większe jaja niż ja, a taki rodzaj człowieka, który chyba nigdy nikomu krzywdy nie zrobił. Jednak umiała się postawić, swoje granice, teraz jej bm niby próbuje coś, ale drzwi są raczej zamknięte.
Tak samo jak też pięknie opisane jest post wyżej – szkoda, ale nie mamy wyjścia – człowiek został postawiony pod ścianą. Trzeba się z tym pogodzić, bo to też kwestia, czy zachowany resztki honoru na końcu, a finalnie się pozbieramy prędzej czy później.

167

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack - czy owa znajoma ma dzieci? Jeśli tak, to w jakim wieku? Ty, Windy, ja mamy dzieci, małe dzieci, dla których chcieliśmy pełnych rodzin, rodzinnych wakacji, wspomnień itd. Fajnie, że znajoma dała radę, ale różne czynniki wpływają na to ile trwa nasz etap żałoby, jak sobie radzimy. Ja przeżywam nie tylko swój żal, ale i smutek mojej córki.

168

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Ma córkę, 6-lat skończy w tym roku.
Co więcej Mimi, co się Tobie przyda bardziej - jej bm też przy dziecku zbytnio nie pomaga, prawie że nic. Jeszcze jak mieszkał na miejscu to wpadał bez zapowiedzi by... być, brać pilota i okupować kanapę, ale gdy teraz mieszka w mieście obok - to już ma wielki problem, aby być, że praktycznie go... nie ma.
Też ma wszystko na głowie, alimenty ustawione nisko w kwocie 500 zł. Pomaga jej tata, znajomi sąsiedzi z dziećmi w podobnym wieku (w tym i ja)- tak wygląda to w praktyce, co jest też... nie tym co chciała, ale odnalazła się. Jest jakieś niecałe półtora roku po godzinie zero, gdy u niej to wybuchło.
Twój żal z kolei jest czymś normalnym, każdy z nas chciał chyba pełnej rodziny, wspomnień, rodzinnych wakacji - tylko, że nasze drugie połówki postanowiły to zniszczyć. Ja też pomimo wszystko uroniłem nawet i dzisiaj rano z tego powodu łzy, ale... co innego możemy zrobić? Możemy się zadręczać, użalać nad sobą, jęczeć - ale to nic nie da poza własną degeneracją, albo walnąć pięścią w stół i zacząć wstawać z kolan.
Kiedyś dzieci to zrozumieją, tym się pocieszam. Sam pochodzę z rozbitej rodziny i w zasadzie ojciec nie uczestniczył w moim wychowaniu, nie mam takowych wspomnień jak wcześniej napisano, mam z nim kontakt ale... no jestem świadomy tego, co było. Fakt, że tam problemem był alkohol, ale... też było mi przykro i szkoda, dlatego sam chciałem stworzyć normalną rodzinę i... kończę z ręką w nocniku.

A wracając do wątku, co i Windy'emu się przyda - uzgodniłem z jż, że nie ma sensu przedłużać tej agonii i ustaliliśmy kwestię rozwodu bez orzekania winy, od razu zaznaczyłem, że dokumenty przygotuję żeby nie rozwlekać tego w czasie, więc pomału zmierzam do finiszu tej historii...

169 Ostatnio edytowany przez WindyBoy (2022-02-18 09:58:08)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
pjack napisał/a:


jesteś w stanie spojrzeć sobie w lustro aktualnie?
ile upokorzeń jesteś jeszcze w stanie znieść?
ile jeszcze razy jż ma kopnąć Ciebie w du**, żebyś zrozumiał?
czy do momentu wybuchu tej sytuacji było u Was cukierkowo, czy jednak miałeś większy wpływ związek? (mówię o samej relacji)
wiesz w ogóle, że można inaczej?

Na siebie patrzę na luzie.
Ile upokorzeń jestem w stanie znieść? Tak ogólnie, to zależy co przez to rozumieć. Na początku, gdy byłem rozbity, to sporo. Teraz w razie wątpliwości często zastanawiam się, co jest lepsze dla dzieciaków. Wojna między mną a jż zawsze będzie dla nich gorszym rozwiązaniem, więc jż może strunę naciągnąć dosyć mocno. W którym momencie mi ta struna pęknie - nie wiem, ale mimo różnych opinii nadal uważam, że temat (choć z perturbacjami) rozwiąże się po mojemu.
U nas przez kilka ostatnich lat nie było cukierkowo - przy dzieciakach z różnych względów chodziliśmy na rzęsach i na to (oraz na problemy emocjonalne jż) zrzucałem odpowiedzialność za nasze oddalenie.
Bardziej obserwuję teraz inne związki (mam też tak, że sporo osób mi się zwierza, jeśli tylko im na to pozwalam) - jż zawsze była bardzo uparta i parła do tego, żeby jej było na wierzchu. Teraz widzę, że ustępowanie w takiej sytuacji to duży błąd, ale wtedy patrzyłem na to inaczej (małżeństwo, dzieci itd.). Widzę też, że można inaczej - wystarczy obustronna chęć do rozmowy i kompromisów. Ostatnie parę dni (zwieńczone spięciem z jż) było cięższe, ale chyba już jestem za dołkiem. Za pasem kolejny tydzień, kolejne plany:)

EDIT (widzę, że Pjack napisał): może tu leży teraz mój problem, że dla mnie sytuacja, w której jż zdecydowała w taki a nie inny sposób o zakończeniu naszego związku powoduje, że dla mojego spokoju ducha sama musi ogarnąć pozew i tą "kropkę nad i" postawić samodzielnie. Przy podejściu Pjacka faktycznie złożenie pozwu przeze mnie byłoby pewnie lepszym rozwiążaniem.

170

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Wojna będzie czymś najgorszym, ja też staram się polubownie, chociaż w wielu kwestiach wiem, że chowam dumę do kieszeni. Tutaj chodzi o dzieci, więc nie ma co się honorem unosić.
Problemy emocjonalne jż mogły być spowodowane tym, że ona już (świadomie, bądź nie) ale odchodziła od Ciebie, być może gryzło ją sumienie, bo coś już tam było. Tak przynajmniej zakładam w moim przypadku, bo też miała emocjonalne problemy.
Ale co ciekawe - moja jż też zawsze musiała na wierzch swoją rację wyciągnąć, a ja ulegałem - i teraz patrzę z perspektywy czasu, to był duży błąd. Taki typ człowieka, egoistycznego, którego jednak trzeba trzymać w ryzach, ale to chyba też nie jest rozwiązanie.
Teraz też większą uwagę poświęcam innym związkom i jestem pod wrażeniem, że można inaczej. Tłumaczę sobie, że człowiek po prostu... źle trafił, a może i nawet za bardzo chciał i przykrywał te braki ot samego początku.

Teraz tylko pytanie, co Ci da większy spokój ducha - czekanie aż łaskawie złoży pozew, czyli sama jakąś tam karę poniesie za swój czyn, co jak widać niechętnie robi? Czy nie lepiej postawić kropkę nad i za jej czyny i samemu to zrobić?
To sam byś musiał sobie odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem zakładasz, że myśli racjonalnie jak Ty i gdzieś tam jeszcze w porządku się zachowa wobec Ciebie, a de facto czas na to już chyba był.

171

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

"Jeszcze jak mieszkał na miejscu to wpadał bez zapowiedzi by... być, brać pilota i okupować kanapę"
U mnie dokładnie tak wyglądają wizyty jm, kanapa, pilot i parę słów do dzieci. Ale wizytę i spotkanie może sobie odhaczyc. U mnie jm złożył pozew bez orzekania o winie, ja może źle robię, że jednak idę z nim na wojnę, ale odpowiedziałam, że rozwód ok, ale z jego wyłącznej winy. Zobaczymy jak to się skończy. Po prostu czuję, że zaniosłam tyle upokorzeń z jego strony, tak bardzo się starałam, dawałam szansę, teraz cierpię bardzo, że muszę dla siebie to zrobić i ten jeden raz postarać się mu postawić i udowodnić, że robi źle i nie ma racji.

172

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Tematy dość świeże i podobne ucichły, więc może i zaktualizuję… swój.
Zasadniczo u mnie jest moment kompletowania dokumentów do pozwu, notariusz, przepisywanie kredytów, wyceniania majątku itd.
Postawiłem swoje warunki opieki naprzemiennej, na co się niby zgodziła.
Generalnie miałem się tym zająć, ale jż postanowiła znowu odwiedzić adwokata swojego i… odpaliła, wręcz oczekując cudów.
I… długo nie czekając dostałem propozycję nie do odrzucenia. Opieka naprzemienna 7/7 z zameldowaniem dzieci każdorazowo przy matce, alimenty jak przy pełnej opiece, po pierwszym przelewie połowę kosztów związanych z przedszkolem wówczas przejmie jż, a reszta po mojej stronie. Nie wiem, co ta jej krzykaczka ćpie, ale… powinna brać połowę tego. Oczywiście środki wyciągnięte z konta bez mojej wiedzy też się rozeszły, pomogła jej się usprawiedliwić w tym. Zapewne schowane były do rozdzielności, czyli zaraz się odnajdą.
I oczywiście, jak gdyby nigdy nic… szuka kontaktu dalej, na stopie koleżeńskiej, jeden dzień rzucania się, dwa dni później… niby normalnie zagaduje. No idzie oszaleć deko.
Blisko jesteśmy mimo wszystko kompromisu (no chyba, że znowu odpali), więc do końca miesiąca pozew powinien zostać złożony.
Majątek wyceniony trochę wyżej, alimentów brak, dzieci mogą być zameldowane przy matce, ale miejscowość pobytu zastrzeżona.
Chodź przeczuwam w kościach jakąś walkę o alimenty niestety, ale pozostanę nieugięty.
Emocjonalnie jestem daleko już, bo wiem że instytucja małżeństwa została zniszczona ale… jednak załatwianie spraw formalnych boli muszę przyznać. Sam w sobie rozwód zapewne też będzie bolał, no ale życie, innej drogi nie ma. W rodzinie też jeszcze mało kto wie, w znajomych dalszych też, co jakiś czas się ktoś nowy dowiaduje to słowa otuchy dostaje.
Jż do dnia dzisiejszego oczywiście do niczego złego mi się nie przyznaje, żadnej skruchy. Zasadniczo wg niej uczucia wygasły i to nie jest jej wina. Przeszła nad tym wszystkim do porządku dziennego tak… po prostu, bez niczego. W sumie nie przejmuje się niczym, żadnymi konsekwencjami. Dla niej wszystko jest proste, jak nie mam pieniędzy na spłatę jej to mam mieszkanie sprzedać przykładowo i to jest cytat z jej ust. No krótkowzroczność jak nic…
Z drugiej strony teraz to też mi jest jej szkoda, bo uważam że sama sobie w życiu nie poradzi. Taka nieporadność zapewne wyjdzie, ale… czas chyba odwrócić się po prostu i zająć się sobą, bo w moją stronę jakoś skrupułów nie ma.
Przerażała mnie wizja dzieci żyjących na dwa domy, bo nigdy nie widziałem tego w praktyce. Jednak…. Muszę przyznać, że wygląda to całkiem, całkiem. Tak po prawdzie to i tak muszę ratować jż, bo pracę ma w godzinach różnych, weekendowych – więc nie muszę ich specjalnie nawet odwiedzać w nie moim tygodniu, bo i tak spędzam z nimi dużo czasu.
Chcę w tym roku posprzątać wszystko i zacząć się odbudowywać. Teraz tak przeglądając swój temat od początku, to z niektórych własnych ruchów, zachowania to aż… się sam śmieje smile
Jednak przyznaję, że emocje mocno, ale to mocno przytłumiają trzeźwe spostrzeżenie na świat.
Nie powiem, żebym i nie miał gorszych chwil, ale jakoś łapię te dobre momenty i próbuję iść do przodu i zakończyć już tą sprawę. Przy dobrych wiatrach, do końca czerwca jest szansa, by to zakończyć formalnie, a do końca roku czas ma mieć na kwestię majątku.

173 Ostatnio edytowany przez Ajko (2022-03-15 13:41:37)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

A czy temat boczniaka udało ci się bardziej odkryć?
Paradoksalnie ten czas do rozwodu, jest pomocny. Bo to czego z nią doświadczasz, pozwala sie wyleczyć z niej w przyspieszonym tempie.

174

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Bardziej nie, ale też i szczerze... odpuściłem, bo mam wręcz pewność, że to się wydarzyło.
Adwokat też mi doradził nie zadręczać się tym, psycholog również (bo zasadniczo więcej krzywdy mi to już wyrządzi) skoro jż i tak jest zdecydowana na rozwód.
Wzniecało to w niej dodatkowo agresję, a kiedyś wyznała też, że "nigdy, ale to przenigdy się nie mogę o tym dowiedzieć, bo ją zniszczę".
Źródło tych informacji nawet było gotowe zeznawać w sądzie, dużo, naprawdę dużo też czasu spędziłem (i w sumie dalej to robię... niestety) przy przeglądaniu zdjęć na chmurze. Docieram na jej przerzucane zdjęcia, gdy ja spałem z owym boczniakiem i innymi jeszcze kolegami, to niestety widzę, że były jakieś znaki ostrzegawcze. Niestety ich nie widziałem, a raczej nie chciałem widzieć, chociaż w nurcie jej kłamstw i tak wówczas do ładu bym nie doszedł.
I widzę, jak ten czas działa bo mentalnie jestem też przerażony tym jak od niej... odchodzę. Na pewne zachowania już biorę dystans, nie daję się prowokować, nazywam manipulację po imieniu, nie interesuję się jej życiem - i czas naprawdę widzę, że czyni cuda.

175

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Czytam z uwagą, bo za tydzień sam zabiorę się za ten temat...
W kwestii opieki nad dziećmi - nie ratuj zbytnio jż. To nie ten etap. Pamiętaj, że dzieci (przy dobrze opiekujących się rodzicach) tęsknią bardziej za tym, którego mają mniej, dlatego tak ważna jest równowaga w opiece.

176

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Zaktualizuję może, może to i komuś pomoże. smile
Zasadniczo w moim przypadku pozew rozwodowy złożony, wszystko za porozumieniem stron, łącznie z podziałem majątku przy okazji. Wszystko szczegółowo opisane, więc na jednej rozprawie powinno się skończyć.
Stosunki mam mocno neutralne z jż, zasadniczo kompletnie nie chce mi się z nią rozmawiać, a już w ogóle... przebywać w jej otoczeniu. No obrzydziła mnie, nie będę tego ukrywał. W innym wątku się wygadałem, co tak już kompletnie szalę goryczy przechyliło - gdy dzieci ją sprzedały, że jest ulubiony wujek z którym się całuje i przychodzi na noc. Podobno poznali się w lutym, ale kto by w to wierzył... ja w to kompletnie nie wierzę. Liczba kłamstw jest tak wielka, że nie ma sensu dywagować nawet.
Po prawdzie to wpadła, bo źle odczytała moje poczynania i myślała, że ja kogoś mam... więc mogła się przestać afiszować, a tu klops. Nawet zasadniczo dostałem kota z powrotem, bo owy człowiek ma... psa, ale podobno się z kotem nie dogadała.
Do samego pozwu jakieś cały cały czas dziwne wymagania miała, dalej do niej chyba nie dociera, co się szykuje, ale to już powoli kompletnie nie moja sprawa.
Sam pomału staje na nogi, aktualnie się skupiam na dzieciach i życiu zawodowym, które niestety w tej rzeczywistości... ucierpiało strasznie i jest w rozsypce. A co przyjdzie dalej... to czas pokaże, teraz pozostaje tylko czekać aż formalnie się to zakończy. smile

177

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Aby do przodu smile
Jak ten wujek jest nowy to ja mam 25 lat znowu, prawdopodobnie był cały ten czas a to co się działo między wami z jż to próba jego ukrycia za wszelką cenę i echa tego co było w między czasie pomiędzy jż a kochankiem,w takich sytuacjach też mają miejsce dramy,oczekiwania,naciski,rozczarowania,wzajemne fochy,pretensje,konflikty,presje,niepewność, niezdecydowanie - różnie
w sumie nieźle to zniosłeś tego "newsa".
Teraz już wiesz że nie było szansy i czego ratować, nawet jakby jż nie miała nikogo to i tak w jej stanie i z jej postawą szukała by kogoś desperacko.Kobieta, która odchodzi bez romansu i niby w próżnie to rzadkość jest.

178

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?
paslawek napisał/a:

Aby do przodu smile
Jak ten wujek jest nowy to ja mam 25 lat znowu, prawdopodobnie był cały ten czas a to co się działo między wami z jż to próba jego ukrycia za wszelką cenę i echa tego co było w między czasie pomiędzy jż a kochankiem,w takich sytuacjach też mają miejsce dramy,oczekiwania,naciski,rozczarowania,wzajemne fochy,pretensje,konflikty,presje,niepewność, niezdecydowanie - różnie
w sumie nieźle to zniosłeś tego "newsa".
Teraz już wiesz że nie było szansy i czego ratować, nawet jakby jż nie miała nikogo to i tak w jej stanie i z jej postawą szukała by kogoś desperacko.Kobieta, która odchodzi bez romansu i niby w próżnie to rzadkość jest.


Czytam ten wątek i dochodzę do wniosku że autor nie tylko jest frajerem, ale jest także zwyczajnie glupi.
Idzie na strzelaninę ze scyzorykiem. Bo boi się spojrzeć prawdzie w oczy i każde jej kurestwo tlumaczy sobie durnymi wymówkami. Tymczasem żona najprawdopodobniej niedowierzaniem jaka on jest pierdola i na ile może jeszcze sobie pozwolić.

Tak sie kolega martwi o dzieci, ale zapomina ze załatwiając polubownie cokolwiek z tego typu osoba- która jest otwarcie wrogiem- straci i majątek i dzieci.

Rezygnacja z inwigilacji żony? Znow ucieczka od prawdy i pozbycie się narzędzi w trakcie rozwodu. Znow bedzie po jej myśli bo on jest tchorzem i boi się informacji ze ONA ZWYCZAJNIE SIE PUSZCZA. 3 dni pracy detektywa i w sądzie rozmowa wyglądałaby inaczej. Zrezygnował z lewaru jakim jest jej wizerunek na socjalach. Przecież ta kurwa podpisze mu każdy papier zeby tylko nie ujawniał dowodów jej zdrady....


Śmierć frajerom.

179

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Kolega powyżej chyba nie przechodził tego procesu?
Po wyroku sądu stracę majątek i dzieci? Bo chyba nie bardzo wówczas.
To o czym piszesz, dałoby mi tylko winę pry rozwodzie. Winę, ale nie da mi niczego odnośnie opieki nad dziećmi, ani większej części majątku.
Polubownie załatwiam sprawę, żeby mieć opiekę naprzemienną, bo gdy pójdziemy na noże, to dzieci dostanie jedno. Druga sprawa, że moja jż jest nie z tego miasta, więc jest duże ryzyko jej powrotu do mamy... z dziećmi, czym na prawo i lewo mi groziła. Jest to kilkadziesiąt kilometrów dalej, więc nic miłego dla mnie.
Majątek dzielę od razu, bo w innym przypadku dalej będzie współwłaścicielem mieszkania.
Detektyw był pomysłem trafionym, ale na początku tego zamieszania. Żałuję, że wtedy górę brały emocje i tego nie zrobiłem, naprawdę. Teraz mi to nic nie da - może ogłosić, że już się rozeszliśmy i żyje po swojemu.
To, że się puszcza to wiem, jedyne co mi potrzebne to dowody dla dzieci na przyszłość. Psucie jej wizerunku obecnie jakie będzie miało konsekwencje dla dzieci?
Chyba, że nie czytałeś całego wątku, bo podejście na początku - a teraz jest zgoła inne, a minęło pół roku.

180

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

I znów schemat. To że nie wziołeś detektywa wtenczas było błędem ale przy takich emocjach to i tak super się zachowywałeś. Jesteś w kolejnym stanie emocjonalnym (pogodzenie się z sytuacją) stąd pragnienie aby to w końcu się skończyło. Jeszcze trochę i będziesz wolny od XXX. W aktualnym systemie prawnym trudno mężczyznie bronić się gdy są dzieci, gdyby nie one autor na pewno przeczołgałby cichodajkę po ziemi a tak... . Ten wujo nie koniecznie musi być tamtym z pierwszych bo chyba Ty napisałeś że jeszcze żonka powiedziała że :  ,,nie powie kto bo byś zrobił jej piekło z życia " a ten bolec nie powoduje u Ciebie takich odruchów. Jednego możesz być pewny = nigdy się nie dowiesz jak zaszalała a zresztą po co Ci ta wiedza choć z drugiej strony spowodowałaby szybsze pozbycie się jakichkolwiek uczuć do niej a tak trochę to potrwa (niestety). Pamiętaj do uprawomocnienia się rozwodu zero alkoholu, panienek itp bo w przeciwienstwie do Ciebie była może wynając adwokata by wyciągnąć więcej. Nie licz że ona ma umiar, godność, honor, człowieczeństwo bo ich nie ma to tylko ciało kobiety bez żadnych cech ludzkich. Swoją drogą o ile ,,nowy wujo" powie małży ,,TAK" przed urzędem to sam się ukarze za branie się za mężatki a jak zaciąży to oj będzie się działo. Podobno nie ma ,,karmy" lecz często się zdarza że los krzywo uśmiecha.

181 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-10 21:13:03)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Za miesiąc rozwód?
Z tego, co napisałeś wynika, że tej kobiecie sporo uszło na sucho, jednak Ty uważasz, że tak będzie lepiej, gdyż idąc na tak dalekie wobec niej ustępstwa masz pewność, że dostaniesz opiekę naprzemienną.
No może i dostaniesz, jednak bądź ostrożny i pozabezpieczaj się, ponieważ jej adwokatka jest dość bezczelna, a życie wiele już razy pokazało, że im bardziej jest ktoś bezczelny, tym bardziej jest w stanie przebić się ze swoimi absurdalnymi żądaniami. Dotyczy to także sądów.
Żeby więc obie nie zaskoczyły Cię.

Do końca roku masz nadzieję na zamknięcie sprawy o podział majątku.
Też uważaj, bo jz jest chciwa i lubi robić zakupy.  Ty ciągle jesteś dla niej kura znosząca złote jajka i dajesz robić z siebie dojna krowę. A wszystko to dla świętego spokoju i dla dzieci. Taki po prostu jesteś.
Ta kobieta dobrze o tym wie. Jest chciwa i chyba też i chytra. Mam nadzieję, że odróżniasz chciwość od chytrości.
Nowy albo staro-nowy na pewno też dobrze ją podkręca.

Wygląda na to, że ta kobieta jest narcyzka. Najpierw czytając o jej zachowaniach myślałam, że może ma dwubiegunowke, ale po lekturze całego wątku myślę, że wyhodowałes sobie narcyzke. Cos musiało z nią byc nie tak od samego początku, ale narcyzm rozwinął się u niej w pełni w czasie trwania małżeństwa.
Były na to pieniądze i dlatego. Do tego Twój uległy charakter i spolegliwość.
Ty nie trzymałeś łapy na kasie i przez palce patrzyłeś, jak ktoś rozpirza Twoje ciężko zarobione pieniądze na swoje fanaberie.
To był Twój pierwszy i podstawowy błąd.
Mam nadzieję, że żadne z dzieci nie podpatrzylo rozrzutności matki i w przyszłości nie będzie uprawiało takiego marnotrawstwa. Naucz się szanować owoce swojej pracy poprzez niepozwalanie na to, by ktoś ot tak lekką ręką marnował Twój dorobek. Dzieci uczą się poprzez branie przykładu od dorosłych, a szczególnie uczą się od rodziców.

Jest to więc kobieta pyszna i chciwa, a także bardzo wyrachowana.
Naprawdę uważaj na nią i nie daj się na koniec wycyckac. Nie lekceważ jej adwokatki, bo według Ciebie to jakaś niedorzeczna baba, ale jak napisałam wcześniej, takim ludziom udaje się znacznie więcej, niż tym, którzy na każdym kroku starają się być fair wobec innych.

Dalej - wiele razy powiedziała Ci, że nigdy nie dowiesz się czy wtedy Cię zdradzała, bo ona wie o tym, iż gdybyś poznał prawdę, to byś ją zniszczył.
Jak zapewne wiesz ludzie osadzają innych według siebie, a skoro tak, to gdyby sytuacja była odwrotna ona zniszczyłaby Ciebie i co więcej mówiąc vis takiego dała Ci do zrozumienia, że jeśli nie dasz jej tego, czego ona chce, to na koniec zniszczy Cię.
Typowe rozumowanie ludzi z zaburzeniem narcystycznym. Są mściwi.
Masz więc z nią w miarę poprawne stosunki, ponieważ, jej zdaniem, nie utrudniasz jej życia za bardzo.
Do tego stopnia, że już teraz ośmieliła się przyprowadzić bocznego do domu, całuje się z nim przy małych dzieciach i nawet śpi z nim.
Fakt, macie separację i niby może ona robić, co chce, ale bez przesady. Ta kobieta naprawdę nie ma żadnych hamulców i kompletnie się Ciebie nie boi.
Dała Ci nawet kota - no proszę, jakież to ona potrafi mieć więzi z bliskimi, że gdy ktoś jest niewygodny, to po prostu oddaje się go komuś innemu.
Napisałeś, że według Ciebie dla niej najważniejszy jest jej wizerunek zewnętrzny, czyli jej wygląd i to, jak odbierana jest przez znajomych.
Zrobi więc wszystko, byle tylko nie stracic w oczach innych.
Nie dba o konsekwencje i przypomina raczej nastolatkę, niż dorosła dojrzała kobietę.
Tak, to prawda, ja też tak ja odbieram na postawie Twoich opisów.
Podejrzewasz, że ona średnio poradzi sobie w życiu. Na to rzeczywiście wygląda, ale z drugiej strony posiada ona silny atut w swoim ręku. Mam na myśli dzieci. Ona wie doskonale o tym, że grając na tej stronie zawsze będzie mogła zrobić z Tobą wszystko. Ty przecież nie pozwolisz zginąć własnym dzieciom.
Pjacku, trafiłeś na fatalna babę.
Windy ma jednak lepiej, ponieważ jego jż jawi się jako normalna, wrażliwa kobieta, z która idzie się dogadać i do której, mimo wszystko, można mieć jakieś zaufanie, oczywiście w kwestii jakiś ustaleń między nimi.
Ty natomiast masz o wiele gorzej, bo przyszło zmierzyć Ci się z osobą przebiegłą, bez honoru i ambicji.
Fakt, szkoda jej matki. Myślę, że ta kobieta też ma wyrobione zdanie na temat swojej córki, ale co ona może zrobić?
Dlatego na pożegnanie mocno Cię uścisnęła.
Ten jej facet albo jest jeszcze gorszy od jż, albo jest kolejną jej ofiarą.
Tym się jednak nie zajmuj. Jak każdy sobie pościeli tak i się wyspi. Ty będziesz miał już cały ten syf z nią z głowy, a on może będzie na etapie zadawania sobie trudnych pytań.
Jego problem.
Napisałeś, jak wyglądał grafik jej zajęć dodatkowych w ciągu tygodnia - szczerze? Dla mnie to po prostu szok.
Co to za kobieta? Ciekawe kto ogarnial robotę w domu i opiekował się małymi dziećmi, gdy ona wychodziła?
Wiem kto, nie odpowiadaj, Ty robiłeś to wszystko albo jej matka ogarniała rzeczywistość za swoją córkę.
Musiałeś mieć nieźle klapki na oczach widząc to wszystko i modląc się o jej powrót do Ciebie. Zabawne, bo o klapkach na oczach pisałam dzisiaj Witoldowi, temu od bogatego Hindusa.
Gdzie Wy mężczyźni macie oczy, to ja pojęcia nie mam.
Czy to nadmiar pieniędzy tak ogłupia ludzi, ze przestają oni widzieć w postępowaniu bliskich jawne absurdy?

Wiem, że lubisz czytać moje wpisy i że sporo z tego, co pisze przemawia do Ciebie. Jest mi z tego powodu niezmiernie miło.

Mam nadzieję, że i teraz udało mi się napisać coś sensownego. W szczególności głównym moim celem napisania do Ciebie była chęć uczulenia Cię na niegodziwość tej kobiety. Naprawdę mocno się zabezpiecz, a gdy już będzie po wszystkim, to daj na mszę, by podziękować Opatrzności, iż zesłała bocznego, by Ciebie wyciągnąć z rąk tej baby.
Ciągle jeszcze jesteś młodym mężczyzną i jak sam napisałeś, zdrowym i przystojnym, więc masz wielką szansę na to, by ułożyć sobie życie z wartościową i normalnie myśląca kobieta do życia.
Będzie dobrze, więc nie czuj się dziwnie przed tym rozwodem.


W sumie dość szybko udało Ci się wypiąć na tę kobietę, ale szczerze mówiąc na samym początku źle wyrokowales. Nawet zastanawiałam się, gdzie ukrywają się tacy faceci jak Ty, bo w moich realiach istnieją tylko wyrachowani i cwani ludzie.
Próbowałam też zrozumieć Cię i wyszło mi, że Ty przez długi czas celowo opóźniałes moment przebudzenia się, ponieważ czułeś, że jeśli zaczniesz myśleć trzeźwo, to sam odsuniesz się od tej kobiety mentalnie na tyle, że nawet jeśli ona by chciała, to Ty już byś nie chciał ratować tego małżeństwa, a właściwie bardziej chodziło Ci o rodzinę.
Dopóki więc spałeś miałeś usprawiedliwienie dla danego siebie.

Niech teraz ten drugi łoży na nią i finansuje jej kaprysy.

Oderwałam się na chwilę podczas pisania i dlatego przeskoczyły mi akapity, chyba już się zorientowałes, które zdanie miało być na końcu.
Pjack, pozdrawiam Cię i dziękuję za słowa uznania z Twojej strony.

182

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

i mi się udał przeczytać Twój temat pjack,nie widziałam go wcześniej bo głównie siedzę na 'zdradzie' wink
muszę powiedzieć że jestem pod wrażeniem Twojego rozsądku i opanowania w całej tej sytuacji i tak szybkiego wyjścia z bagna. jak widziałam Twoje posty w innych wątkąch myślałam że od godziny 0 u Ciebie minęło znacznie więcej czasu.
Twoje dzieci mają super tatę i życzę Ci byś spotkał na drodze równie fajną kobietę jak Ty.

i trzymam kciuki żeby poszło wszystko po Twojej myśli bo faktycznie, czytając ten wątek jestem w szoku jak perfidnie ludzie mogą się zachowywać.. i Twoja jż jest absolutnie nieprzewidywalna. oby z boczniakiem zepsuło się dopiero po rozwodzie.

183

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Opóźniłem swoją odpowiedź celowo, chodź czytałem poste @ulle kilkukrotnie. I dziękuję @anna.zakochana za słowa. smile
Zasadniczo przyznać muszę, że pięknie @ulle czytasz w myślach chyba i to na odległość, przez internet bo prawie całość trafia do tego, co się działo/dzieje w mojej relacji z tą kobietą.
Bez wątpienia ta kobieta to narcyzka, pięknie to podsumowałaś, do tego chciwa. Zasadniczo jak sobie tak sięgam pamięcią, to faktycznie – wszelkie spotkania w gronie znajomych, rodzin… zawsze chciała być w centrum uwagi do rozmowy, strasznie skupiała uwagę na sobie. Następnie mocno zaczęła poprawiać swój wygląd i… mieszanka wybuchowa stała się faktem. Do tego jakaś dziwna zasada przez nią przyjęta, że mi sprawia niebywałą lekkość zarabianie pieniędzy, więc nie musi się liczyć z ich wydawaniem. Tak ten naryczm dojrzewał, aż ją pożarł i poszła w atencję innych ludzi, co tylko ją dobiło. Do tego w życiu poszukuje raczej opiekuna, z którego wyciska wszystko co chce i idzie dalej. Także jej nowy partner, to raczej nowa ofiara, ale to już nie mój problem zasadniczo. Generalnie ona bardzo dobrze umie okręcić kogoś wokół palca, więc zakładam że i jego na jakiś okres czasu… sobie okręci.
Ja cały czas starałem się sprostać jej oczekiwaniom, a ona z kolei cały czas… grabiła bardziej do siebie. I tak tkwiłem w błędnym kole, bo podobno tak było trzeba, bo kobieta bardzo atrakcyjna, więc chciałem jej dorównać itd. Teraz na to patrzę i przychodzi mi jedno słowo: idiotyzm.
Na dzień dzisiejszy wygląda, że jej rodzina już jej nowego partnera zaakceptowała, bo jeździ tam z nim. Podobno układa sobie życie na nowo, tak przynajmniej innym wmawia. Nawet tego nie komentuję, nie wiem co tam słychać, to już zasadniczo nie moja sprawa.
Pod względem relacji partnerskich – faktycznie trafiłem na fatalną babę. Nie liczy się z nikim, niczym – jedynie pompuje własne ego. Dopiero to wszystko dostrzegam…

ulle napisał/a:

Próbowałam też zrozumieć Cię i wyszło mi, że Ty przez długi czas celowo opóźniałes moment przebudzenia się, ponieważ czułeś, że jeśli zaczniesz myśleć trzeźwo, to sam odsuniesz się od tej kobiety mentalnie na tyle, że nawet jeśli ona by chciała, to Ty już byś nie chciał ratować tego małżeństwa, a właściwie bardziej chodziło Ci o rodzinę.
Dopóki więc spałeś miałeś usprawiedliwienie dla danego siebie.

Tutaj tak, dokładnie tak, dokładnie w punkt  trafiłaś.


To teraz tak po 9 miesiącach od założenia tego tematu - oficjalnie mogę już przyznać, że jestem… wolnym człowiekiem po rozwodzie. Skończyło się na pierwszej rozprawie, moja ex-żona już w sądzie jednak trochę zmiękła, chodź przyznać trzeba, że… swoje ugrała. Ja zasadniczo swój cel też osiągnąłem, czyli opiekę naprzemienną do dzieci. Dużo jej się upiekło, zdaję sobie z tego sprawę, ale naprawdę nie było sensu już ciągnąć tego konfliktu. Musiałem go załagodzić, by ugrać kontakty dziećmi.
Został jeszcze podział majątku, ale to prawdopodobnie już u notariusza się załatwi.
Do samego procesu przygotowywałem się mocno wraz z swoją adwokatką, gdyż tak jak padło – jej pełnomocnik do samego końca próbował wydrzeć pewne kwestie. Kłócenia się było co nie miara, bo podpuszczana i grająca dziećmi była do końca praktycznie. Udało się to rozegrać bez zbędnego już konfliktu, przedkładając sporą część dowodów, bo sam starałem się być dwa kroki przed nimi.

Co teraz w życiu… to tak naprawdę nie wiem. Jakoś nie mam na razie wielkich chęci uganiania się za kobietami, chodź głosów zewsząd, że powinienem nie brakuje. Nawet pojawiają się chętne kandydatki, zapraszające mnie na "kawę". Mentalnie… chyba jestem trochę gdzie indziej.
Obecnie mam zamiar zatopić się w pracy, wyjść z zobowiązań, uspokoić trochę sytuację…. aby te relacje stały się bardziej poprawne, o ile to z tym człowiekiem możliwe, ale jak kurz po tym wszystkim opadnie… to myślę, że tak. Inwestować dalej w siebie, dość dobry wycisk daje bicie się, do tego zacząłem się tatuować. Wrócić też chcę trochę do turystyki, pokorzystać z życia, ale bez szaleństw… chyba. smile
Raczej celuję w spokojne życie póki co, chyba tego mi obecnie najbardziej trzeba. Trochę za dużo dał ten rok do wiwatu. Sam mam dopiero 32 lata na liczniku, więc… chyba panikować z niczym nie muszę. smile

Oficjalnie chciałem też podziękować wszystkim za rady, jakie tutaj padły i jakie dane mi było czytać. Naprawdę mocno otworzyły mi oczy, a gdyby nie to forum… to wydaje się, że mentalnie pozgniatała by mnie moja ex, że brak słów. Jest więc za co naprawdę dziękować. smile

184 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-08-17 16:19:39)

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Pjack, ta kobieta zawsze, w każdych okolicznościach spadnie na cztery łapy, ponieważ nauczyła się traktować ludzi instrumentalnie, więc skoro Ty się skończyłeś jako dawca, to znajdzie się kolejny i kolejny.
Jest atrakcyjna i za Twoje pieniądze jeszcze poprawiła swój wygląd, więc chętnych na nią nie zabraknie.
Ona długo jeszcze będzie dyktowała różnym mężczyznom warunki, ale bądź przekonany o tym, że ta kobieta szczęścia nikomu nie da.
Ty przez lata jechałeś na względach ambicjonalnych, bo uwazales, że mając ładna kobietę powinieneś zrobić wszystko, by jej oraz innym ludziom udowodnic, iż na taką zasługujesz.
Wiesz o tym, że takie myślenie też było narcystyczne?
Myślałeś, że ładna żona jest Twoja wizytówka i super o Tobie świadczy.
Jak sam napisałeś było to idiotyczne i prawdę mówiąc sam wkopales się w kanał.
Na przyszłość nigdy więc nie kieruj się tym, ze swoją kobieta będziesz świadczył o sobie samym. Ty sam o sobie wydajesz świadectwo.
Każda kobieta, z która się zwiazesz bedzie bytem osobnym, suwerennym i nawet, gdybyś wybrał przeciętna z wyglądu kobietę, to będzie to tylko i wyłącznie Twoja sprawą. Liczyć dla Ciebie powinno się tylko to, jakim człowiekiem jest wybrana kobieta, co ona ma w glowie i czy jest Ci z nią dobrze.
Pewnie że nie powinna wyglądać, jak ostatnia, jednak nie można tracić rozumu dla zwykłego pustaka i osoby, która kompletnie z nikim ani z niczym się nie liczy.
Jesteś jeszcze bardzo młody i dużo wody musi upłynąć, żebyś pojął te prostą zasadę w pelni, jednak i tak masz dobrze, bo już w wieku 32 lat dostałeś lekcję od życia, dzięki której masz szansę krócej być życiowym głupcem.
Ja poukładałam sobie w głowie dopiero dobrze po 45-tce. Wcześniej byłam taka głupiutka jak but z lewej nogi. Dobre pałowanie, jakie dało mi życie czegoś mnie jednak nauczyło.
Ty też postaraj się przekuć to przykre doświadczenie małżeńskie na swoją korzyść.

Facet, który z nią jest szybko przekonana się na jaką minę trafił. Zrobi sobie z niego dojna krowę i popychadło do roboty.
Jeśli na swojej drodze spotka lepszego od tego aktualnego bez wahania pójdzie tam, gdzie będzie jej lepiej.
To nie jest kobieta, tylko jakiś tępy i ciężki walec drogowy, który przejedzie się po każdym.
Nigdy więcej nie dawaj jej więcej niż musisz, co jest zasądzone.
Dzieciom załóż lepiej jakąś lokatę, inwestuj w ich rozwój fizyczny i intelektualny, ale tej kobiecie nie daj grosza do ręki, bo ona wszystko wyda na siebie.
Gratuluję Ci, że uwolniles się już także i formalnie z tego cudownego małżeństwa.
Nie daj się tylko oskubać finansowo. Ta kobieta, to i dla Ciebie, i dla każdego innego faceta wór bez dna.
Jak napisałam wcześniej ma ona wszelkie szanse, by przebujac się tak na plecach innych ludzi i będzie tak do okolic jej 50-ki.
Potem skończy się jej dobra passa.
Jeśli przez najbliższe dekady zdoła się ona na dobre zagnieździć w życiu i w kieszeni jakiegoś poczciwego wola roboczego, to i po 50- tce ona nie zginie.
Zawsze będzie żywiciel.
Jeśli natomiast trafi kiedyś kosa na kamień, to będzie miała powtórkę z rozrywki, czyli to, co miała z Tobą. Dostanie po prostu kopa na rozpęd i tak będzie przechodziła z jednego chłopa do drugiego. Jeden pozna się na niej od razu i ucieknie, a inny pozostanie na dłużej.
Myślę, że gdyby ta kobieta przeznaczała tyle energii, jaka przeznacza na chłopów, to spokojnie mogłaby zostać jakimś ministrem od czegoś tam.
Wygląd i faceci oto jej podstawowe życiowe priorytety.
Na stare lata prawdopodobnie zostanie sama jak palec. Tak kończą osoby narcystyczne.
Nie idź jej droga.

Oczywiście, że nie liczyła się z tym skąd będziesz brał kasę na jej kaprysy. Według niej ona i tak robiła Ci wielki zaszczyt, że w ogóle chciała z Tobą być. Mógłbyś zajechać się nawet i na śmierć tyrajac na nią, a jej i tak byłoby mało.
Taki gatunek.
Za kilka miesięcy znajdziesz swoje miejsce na ziemi i jeśli nie dasz się pokonać złym wspomnieniom, kompleksom i głupocie, to uwierz mi, że będziesz najszczęśliwszym facetem na ziemi. Będziesz wolny i pod każdym względem będziesz sam dla siebie panem.
I tego właśnie Ci życzę
To prawda, że gdybyś nie trafił na to forum, a miałeś naprawdę mądrych ludzi w swoim wątku, to przy Twoim charakterze było wielkie ryzyko, że dalej siedziałbys w tym małżeństwie pojęcia nie mając, jak fajnie mógłbys sobie żyć bez tej pustej i chciwej kobiety. Na koniec ona musiałaby poszczuć Cię psami chcąc uwolnic się od Ciebie, bo na oku miałaby już lepszy bankomat.
A tak psami, to Ty ja poszczules, a sobie dałeś szansę na Nowe Życie.

185

Odp: Kolejna, przestająca kochać żona?

Jest takie  powiedzenie... Z ładnej miski się nie najesz jak i nie dawaj więcej niż bierzesz...
Biła mi po oczach Twoja naiwność, ale nie myślałam, że jesteś takim młodym człowiekiem. Przez te miesiące jesteś mądrzejszy o 10 - 20 lat...
Powodzenia.

Posty [ 131 do 185 z 185 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kolejna, przestająca kochać żona?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024