Nie potrafię się zakochać... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie potrafię się zakochać...

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 110 ]

Temat: Nie potrafię się zakochać...

Dzień dobry!

Chciałbym przedstawić swoją historię i prosić Was o komentarze. Mam 42 lata i do tej pory byłem w miarę szczęśliwym człowiekiem. Mam pracę, która daje mi dużo satysfakcji, jestem niezależny finansowo i realizuję się w swoich zainteresowaniach (sport, muzyka, literatura).Życie zabrało mi jednak chyba coś najcenniejszego...miłość.

Wszystko zaczęło się w wieku 17 lat. Zakochałem się wtedy w mojej koleżance z klasy. Chyba trochę z wzajemnością. Wszystko było tak, jak miało być w nastoletnim zakochaniu. Motyle, endorfiny. Spotykałem się wtedy z Agnieszką na przerwach, odprowadzałem do domu po lekcjach, pomagałem w zadaniach domowych. Aczkolwiek, nie zrobiłem tego kroku, żeby została oficjalnie moją dziewczyną. Ot, byłem nieśmiałym 17latkiem, którego nie miał kto zmotywować, żeby ją np. pocałować. Sytuacja ta trwała cały rok. Po kolejnych wakacjach, powiedziałem sobie, że zrobię to...ona zostanie moją dziewczyną. Niestety...koleżanka poznała innego chłopca na obozie i nasz związek się zakończył. Przeżywałem to dosyć mocno, ale który nastolatek nie przeżywa takiego rozczarowania....Ot, szkolna miłość.

Moje prawdziwe problemy zaczęły się 6 lat później. Poznałem wtedy Emilię. Bardzo mi się spodobała, więc robiłem wszystko, żeby została moją dziewczyną. Był nakręt i byłem szczęśliwy...w końcu kogoś pokocham. Niestety, radość trwała do pierwszej oficjalnej randki. Dlaczego? Opadły mi wszystkie pozytywne emocje, które czułem wcześniej do dziewczyny.Bardzo się tym wtedy przejąłem. Zastanawiałem się, co mogło być nie tak. Osoba, która podobała mi się tydzień wcześniej, teraz jest dla mnie obojętna. Spotykaliśmy się jeszcze przez pół roku, ale niestety nic to nie dało. Nie miałem ochoty jej przytulić, wziąć za rękę....nie było endorfin. Psychicznie jakoś się z tego wyprowadziłem. Pomyślałem...młody jesteś...to nie jest ta osoba...

Między 20 a 30 rokiem życia spotykałem się jeszcze z 5 kobietami.Schemat niestety był ten sam. Kiedy je zdobywałem, wszystko było, jak miało być...emocje, nakręt, flow.W momencie, gdy wiedziałem, że przekonałem je do siebie, znowu wszystko opadało:( Miałem trochę epizodów depresyjnych, zastanawiałem się, czy może nie jestem gejem, ale jakoś udawało mi się z tego wszystkiego wyjść (tłumaczyłem sobie...a...jak chciałem, to ona nie chciała, a potem ja już nie chciałem, bo za szybko zrezygnowałem itp.) Jakoś udało mi się  wszystko wyprostować.

W roku 2014 zapaliło mi się czerwone światełko. Myślę...stary, masz 35 lat i do tej pory nie byłeś w żadnym poważnym związku. Twoi wszyscy znajomi są już dobre 8 lat po ślubie i mają kilkuletnie dzieci. Zacząłem wtedy się starać, wychodzić do nowych ludzi. Poznałem kilka dziewczyn, ale 2 z nich mnie nie chciało, znowu ja nie chciałem pozostałych trzech (myślałem, że jestem bardzo wrażliwy jeśli chodzi o wygląd kobiety, ale jak się później okazało, problem tkwił gdzieś głębiej).

I w końcu...w zeszłym roku poznałem Martę....myślę...W KOŃCU...udało się! Bardzo mi się podobała...młodsza, ogarnięta życiowo, te same zainteresowania...idealna partnerka, a może i żona. Gdy ma się 41 lat, myśli się już o takich sprawach notorycznie. Oczywiście, schemat się powtórzył. Pierwsza oficjalna randka, a mi znowu wszystko siadło, żadnych emocji...nic. Myślę, może na drugiej się pojawi...nie.Na trzeciej również obojętność:( Stwierdziłem jednak, że musi coś się pojawić. Tak bardzo dziewczyna mi się podobała. Po dwóch tygodniach Marta zamieszkała u mnie. Niestety, nic to nie dało. Często byłem obojętny wobec niej i czułem, że czegoś mi brakuje. Endorfiny pojawiały się, kiedy jej twarz wydawała mi się idealna z rysów. Kiedy zauważyłem jakiś mankament (w moim odczuciu) wszystko siadało. Seks też nie był satysfakcjonujący. Rozmawialiśmy o całej sytuacji. Chcieliśmy walczyć o nas, dlatego chodziłem na terapię do seksuologa/psychologa. Niestety, nie dowiedziałem się niczego nowego o sobie. Po 6 miesiącach i 3 rozstaniach/zejściach zerwałem z Martą. Na początku czułem ulgę, że wszystko się skończyło, że pewnie jeszcze znajdę ten ideał. Niestety, ulga szybko przerodziła się w depresję, która trwa do dzisiaj:(

Moje wnioski. Mam jakąś dziwną psychikę. Ona nie chce, żebym był z kobietą. Szuka sobie idealnego awataru (kobiety idealnej z wyglądu), którego pewnie nie znajdzie.Podkręca ją tylko osoba, która jest daleko. Gdy ona jest tu, koło mnie...wszystko siada:( Niestety, nie jestem w stanie tego kontrolować, bo tego nie da się kontrolować. Zastanawiam się tylko, czy taki się urodziłem, czy namieszała mi w głowie ta nastoletnia miłość. Nie wierzę też w to, że muszę na tą miłość jeszcze poczekać. Nie mam niestety 22 lat, tylko 42.Ludzie w moim wieku są już po rozwodach i weszli w kolejne związki...a ja...:( Boję się samotności i boli fakt, że nie mogę sprawdzić się jako mężczyzna.

Przedstawiłem sobie już wiele scenariuszy na to moje samotne życie, ale niestety dalej odczuwam pustkę, która bardzo boli. Nie wiem, czy będzie ją coś w stanie wypełnić. Na ten moment nie chcę już  nikogo szukać. Mam złamaną psychikę...:(

Proszę o komentarze, czy znacie kogoś podobnego do mnie, czy urodziłem się jakąś anomalią?

Pozdrawiam i dziękuję za pomoc!

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie potrafię się zakochać...

A próbowałeś być z kimś kogo tylko lubisz, bez tych sławetnych skoków hormonów, tak z sympatii?
Czy masz jakiś znajomych z którymi lubisz przebywać?
Jaki jesteś w stosunku do ludzi, znajomych, rodziny? Czy są ci obojętni, czy raczej jesteś z tych co dbają, zależy im?
Czy ciągnie cię do mężczyzn, skoro zastanawiałeś czy jesteś gejem?

3

Odp: Nie potrafię się zakochać...

milosc to nie hormony, motylki w brzuchu i tak kiedys z czasem przechodza. milosc to decyzja, ze chce z ta konkretna osoba na dobre i na zle zawsze.
ja rowniez poszukalabym sobie kogos, kogo lubie. nawet przy tych calych motylkach, bo inaczej jak wyparuja to nie ma nic.


poznalam 2 facetow jak ty, z jednym szybko zerwalam znajomosc, ale z innych powodow (nowa kolezanka w pracy), choc pomalu tez konczyla mi sie cierpliwosc oczekiwania na zaangazowanie.

teraz znowu sie spotykam z jednym emocjonalnie niedostepnym. dlatego poobserwuje twoj watek wink



ostatnio troche czytalam na necie o osobach, ktore maja z tym problem.
moge sie spytac czy uciekles w jakis nalog? albo prace?
czy w dziecinstwie czules sie wazny i kochany? jeden z rodzicow nie umarl, nie wyprowadzil sie?
i czy na tych randkach z tymi kobietami byl seks czy to byly zwykle platoniczne randki, zeby porozmawiac i sie poznac?

4

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

A próbowałeś być z kimś kogo tylko lubisz, bez tych sławetnych skoków hormonów, tak z sympatii?
Czy masz jakiś znajomych z którymi lubisz przebywać?
Jaki jesteś w stosunku do ludzi, znajomych, rodziny? Czy są ci obojętni, czy raczej jesteś z tych co dbają, zależy im?
Czy ciągnie cię do mężczyzn, skoro zastanawiałeś czy jesteś gejem?


Nie, nigdy. Zawsze próbowałem być tylko z kobietami, do których coś mi tam zagrało (tak mi się wydawało), dlatego próbowałem być z Martą. Niestety, bez skutku. Nie wiem, dlaczego podświadomie ten wygląd dla mnie jest taki ważny:( Jak coś mi w nim nie pasuje...tracę ochotę na zwykłą rozmowę. Dlatego zerwałem tą jedyną relację, bo nie pasowała mi druga broda partnerki:( To jest straszne, ale tak to u mnie działa. W przeszłości spotykałem się z naprawdę urodziwymi kobietami, ale mechanizm ten sam, co zawsze. Zobojętnienie:(

Mam przyjaciół z moich młodzieńczych lat, jak i znajomych dużo młodszych ode mnie. Nie jestem typem odludka. Z rodzicami i rodziną mam bardzo dobre kontakty. Nie stronię od ludzi, dlatego nie mogę przełożyć tego na relację z kobietami.

Nie...na pewno nie. Kiedy miałem 12 lat, jakoś spodobał mi się Axl Rose...wokalista Guns N' Roses..ale to chyba normalne, że w tym wieku kształtuje nam się nasza seksualność, więc takie rzeczy się zdarzają . Nigdy nie zadłużyłem się w mężczyźnie.

Sam nie wiem...ja nie oczekuję żadnych zwalających z nóg emocji...chciałbym się tylko swobodnie czuć w związku. Tego, niestety, nie doświadczyłem:(

5 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-15 16:21:53)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Ciekawe jest twoje podejście do kobiet, tak jakby liczył się tylko wygląd. Reszta, ich osobowość, codzienność to tylko psują. Nie chcę cię obrazić, ale wyglada to tak, jakby te kobiety były dla twojej świadomości( albo podświadomości) tylko lalkami, które są do tylko wywoływania emocji swoim pieknem . Jakie masz relacje z kobietami znajomymi, czy zdarzało ci się kiedyś wyjeżdżać gdzieś ze znajomymi kobietami, do których nic nie "musisz" czuć? Jak w twoich wyobrażeniach powinien wyglądac związek ? Czy w relacja z wcześniejszymi kobietami bałeś się czegoś?

6

Odp: Nie potrafię się zakochać...
blueangel napisał/a:

milosc to nie hormony, motylki w brzuchu i tak kiedys z czasem przechodza. milosc to decyzja, ze chce z ta konkretna osoba na dobre i na zle zawsze.
ja rowniez poszukalabym sobie kogos, kogo lubie. nawet przy tych calych motylkach, bo inaczej jak wyparuja to nie ma nic.


poznalam 2 facetow jak ty, z jednym szybko zerwalam znajomosc, ale z innych powodow (nowa kolezanka w pracy), choc pomalu tez konczyla mi sie cierpliwosc oczekiwania na zaangazowanie.

teraz znowu sie spotykam z jednym emocjonalnie niedostepnym. dlatego poobserwuje twoj watek wink



ostatnio troche czytalam na necie o osobach, ktore maja z tym problem.
moge sie spytac czy uciekles w jakis nalog? albo prace?
czy w dziecinstwie czules sie wazny i kochany? jeden z rodzicow nie umarl, nie wyprowadzil sie?
i czy na tych randkach z tymi kobietami byl seks czy to byly zwykle platoniczne randki, zeby porozmawiac i sie poznac?


Już odpowiadam...z Martą chciałem być, naprawdę. W ogóle od pewnego czasu chciałem założyć rodzinę. Ona też tego chciała, ale nie dałem rady. Przepraszam, że to piszę, ale odrzucały mnie jej mankamenty twarzy (druga broda, małe oczy). To jest straszne w obliczu tego, że chcę mieć normalne, rodzinne życie, a takie bzdury niszczą mi wszystko. Kiedyś spotykałem się z naprawdę piękną kobietą (była modelka), ale również nic. To była koleżanka z pracy. Gdy ją spotykałem, naskakiwałem jak głupi. Ciśnienie przyjemnie rosło. Gdy umówiliśmy się na randkę, wszystko się ulotniło. Seksu na randkach nie było. Chciałem się związać najpierw emocjonalnie, ale moja psychika mi na to nie pozwala.

Nigdy nie byłem od niczego uzależniony. Pracoholikiem nie jestem, aczkolwiek lubię robić wszystko na 100%. Do lekcji (jestem nauczycielem) jestem dobrze przygotowany, kiedy idę potrenować bieganie, nie odpuszczam. Koncerty lubię przeżywać na 100%Czy to może mieć wpływ na relacje z kobietami? Co ciekawe...seks z Martą był najfajniejszy, gdy schodziliśmy się po rozstaniu (ale też nie mogę napisać, że podświadomie boję się rozstania, bo tak nie jest). Dziwne to jak cholera...

Model rodziny idealny. Oboje rodziców bardzo zaangażowanych w moje wychowanie. Dużo miłości i pomocy, dlatego też nie znajduję odpowiedzi na tej płaszczyźnie.

Chcę być dostępny dla kobiety, dlatego wprowadziłem ją do mojego życia od razu, ale pewnych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć. Smutne to jest:(

7

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Ciekawe jest twoje podejście do kobiet, tak jakby liczył się tylko wygląd. Reszta, ich osobowość, codzienność to tylko psują. Nie chcę cię obrazić, ale wyglada to tak, jakby te kobiety były dla twojej świadomości( albo podświadomości) tylko lalkami, które są do tylko wywoływania emocji swoim pieknem . Jakie masz relacje z kobietami znajomymi, czy zdarzało ci się kiedyś wyjeżdżać gdzieś ze znajomymi kobietami, do których nic nie "musisz" czuć? Jak w twoich wyobrażeniach powinien wyglądac związek ? Czy w relacja z wcześniejszymi kobietami bałeś się czegoś?


Nie obrażasz mnie w ogóle, bo sam się o to wkurzam.Ba, jestem w ciężkiej depresji, ale co ja mogę na to poradzić:( Na siłę nic nie wskóram. Zresztą spotykałem się z naprawdę pięknymi kobietami, a i tak czułem obojętność, której nie mogłem skontrolować...

Relacje z kobietami jak najbardziej ok. Mam sporo koleżanek w pracy i poza. Chodziłem na kursy tańca. Często wyjeżdżaliśmy gdzieś razem...poprawnie wszystko...seksizm nie dla mnie. Tylko to jest wszystko tak głęboko ukryte...nie wiem sam...

8

Odp: Nie potrafię się zakochać...

moze twoj sposob nie byl taki glupi...sprobuj sie z jakas zaprzyjaznic. nie jak z kolezanka, ale blizej. trzeba sie otwierac, sb pomagac, czesciej widywac, moze po jakims dluzszym czasie zaskoczy? bliskosci emocjonalniej nie zbudujesz w iles tam tygodni. tym bardziej, ze u mezczyzn wlasnie dluzej to trwa.

9

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Wygląda jak jakiś strach przed bliskością. Tzn, że tak na prawdę obawiasz się, że bliskość ci zagraża. Konsultacje z psychologiem by ci się przydały, pewnie byście doszli do przyczyny.
A jakie miałeś relacje z matką? Ciepłe? Czułeś się jakoś w nich zagrożony? Co myślisz o relacji swoich rodziców?

10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-15 19:02:34)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Idź kolego do porządnego  z prawdziwego zdarzenia psychiatry: psychoanalityka.
Tam dowiesz się, dlaczego pozytywne emocje wydają się Twojej mózgownicy aż tak bardzo niebezpieczne, że grożne. I zaczynasz dla wycofania się wyszukiwać  wady by tego nie robić.
Obstawiam wyparcie związane z jakąś niefajną historią z wczesnego dzieciństwa. gdzie za pŕobę takiego zbliżenia dostałeś  mocno po glowie, może nawet byłeś molestowany seksualnie.
Współczuję, ale trzeba to odkopać.

11

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ela210 napisał/a:

Idź kolego do porządnego  z prawdziwego zdarzenia psychiatry: psychoanalityka.
Tam dowiesz się, dlaczego pozytywne emocje wydają się Twojej mózgownicy aż tak bardzo niebezpieczne, że grożne. I zaczynasz dla wycofania się wyszukiwać  wady by tego nie robić.
Obstawiam wyparcie związane z jakąś niefajną historią z wczesnego dzieciństwa. gdzie za pŕobę takiego zbliżenia dostałeś  mocno po glowie, może nawet byłeś molestowany seksualnie.
Współczuję, ale trzeba to odkopać.


Elu, napiszę moją historię z terapeutami, których mam trochę dojść. Może zacznę od tego, iż sam analizowałem swoją przeszłość i nic strasznego w niej nie znalazłem. Na pewno nikt mnie nie molestował. Jedynego pstryczka dostałem od koleżanki w liceum i to wszystko, ale nie wierzę, że mogło to mieć na mnie wpływ. Ludzie przechodzą gorsze dramaty i potrafią wchodzić w kolejne związki. Ja bardzo chcę i robiłem wszystko, co mogłem, ale wszystko działo się poza moją kontrolą, nie miałem na to w ogóle wpływu.

Pierwsza wizyta u psychologa w 2005...komentarz...Pan jest jeszcze młody, na pewno się Pan zakocha.

Kolejna, w 2009 u pani psycholog, która stwierdza, że jestem nieodpępowiony (chyba najprawdopodobniej od mamy)....byłem na 3 spotkaniach i zrezygnowałem...mówię sobie..ok...mam dobre relacje z domem, często odwiedzam rodziców, ale oni nigdy nie wpływali na moje wybory życiowe...

Kolejna wizyta w styczniu 2021...z Panem seksuologiem nie ustaliliśmy nic szczególnego...sam sobie w domu te rzeczy przeanalizowałem...że w domu wszystko w miarę ok, życie towarzyskie udane, ale jednak coś szwankuje..tylko co? Diagnoza była taka, że po pół roku etap zakochania już mi minął.Sęk w tym, że w ogóle nie potrafiłem w niego wejść.

Marzec 2021...wizyta u Pani terapeutki...i znowu nieodpępowienie....uwierzyłem w to...dobra...często przyjeżdżam do domu, mam bardzo dobry kontakt z rodzicami, radzę się ich z problemami..to musi być to, choć żaden ze znajomych tego nie potwierdził. Mówili...a gdzie Ty Janek nieodpępowiony jesteś...mieszkasz sam, radzisz sobie w życiu sam.Chodziłem 3 miesiące na sesje i nie dostawałem żadnych konkretnych informacji. Tylko tyle, że silne relacje z domem nie pozwalają wejść mi w związek. Skończyłem wizyty po tym, jak znalazłem artykuł, w którym psycholog wypowiadał się na temat nieodpępowienia. Mężczyzna jest tak zżyty z matką, że nie potrafi sam podejmować decyzji. W moim przypadku w ogóle się to nie zgadza...mam bardzo dobre relacje z mamą (byłem wychowywany w domu, w którym było duzop miłości), ale nigdy nie wpływała ona na moje decyzje.Zawsze byłem niezależny.Na jakimś forum psychologicznym jedna kobieta żaliła się, że jej partner potrafi zadzwonić do matki 15 razy dziennie i mówi jej, że mama jest najważniejszą kobietą w jego życiu.U mnie nigdy tak nie było.

Lipiec 2021..po wysłuchaniu moich opowieści z przeszłości, terapeuta snuje wniosek, że jakaś część, która jest poza mną nie chce wejść w relacje z kobietą i chce prowadzić sesje w ten sposób, iż mam mu opowiadać, co dzieje się z moim teraźniejszym życiem..bez sensu...w przeszłości nic nie znaleźliśmy.

I tyle wyszło z moich spotkań...nie sądzę, żeby rozmowy z psychologiem coś mi pomogły. Dochodzę do smutnego wniosku, że moja psychika jest tak skonstruowana. Nie potrafię się emocjonalnie zaangażować w związek z kobietą.Natura mnie takim stworzyła? Przyszedłem tu spytać, czy może ktoś zna takie osoby. Ja na jednym forum znalazłem rozmowę 3 mężczyzn o podobnych objawach...też nie potrafili wykrzesać w sobie żadnych uczuć do spotykanych kobiet.

12

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Aseksualny to raczej chyba nie jesteś .
Robiłeś sobie badania hormonalne ?
Twoje przygody z psychoterapią są sorry jak dla mnie trochę podejrzane ,ponieważ sprawiają wrażenie że robisz coś co ma się nie udać pewnie podświadomie,bo świadomie chcesz zmiany . Najgorzej że chyba jesteś intelektualnie bardzo sprawny a to jedni z najtrudniejszych klientów i pacjentów .
to rodzaj zapętlenia ,sytuacja patowa i konflikt wewnątrz który narasta ,ukrywasz coś przed sobą , a potem odkrywasz że to klęska dalej ukrywając premedytację do klęski .

13

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Janek a czego oczekujesz po udanym związku. Jak go sobie wyobrażasz. ?
Czy to, że ci się jakaś babka spodoba, dzieje się spontanicznie, czy jest w tym coś z rozsądku, bo już masz "swoje lata"?

14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-15 20:31:01)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Mam pytanie: jak poznajesz kobietę, fascynujesz się nią, np tę Martę, to widzisz wtedy od razu te wady?
Zakładam że nie. .
Więc w momencie gdy można się trzeba zbliżyć  do kogoś emocjonalnie: czyli odsłonić miękkie podbrzusze: włacza Ci się reakcja ucieczkowa.
Jakiś powód tego musi być. 
Trzeba skorzystać z usług kogoś  z doświadczeniem A nie po prostu psychologa.
Mogą się włączać też ŕóżne reakcje lękowe nieuświadomione.

15

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Poczytaj sobie o lęku przed bliskością, jak się człowiek boi to może właśnie szukać ideału bo wie podświadomie że go nie znajdzie więc ma furtkę by odejść.

lub zwyczajnie dobrze Ci w Twoim życiu, ale czujesz presje swojego pokolenia i otoczenia żeby przestać być dużym chłopcem a tak na prawdę nie chcesz wyjść ze strefy komfortu i zmieniać swojego życia więc szukasz problemu w wyglądzie, swojej psychice, szukasz czegoś czego może nie być, natomiast w pewien sposób te kobiety krzywdzisz, one się mogły zaangażować a ty jak takie wieczny chłopiec, pobawiłem się i cześć a narracje była że to już żona, już na poważnie i pyk magia prysła tam gdzie mogły się zacząć obowiązki

16

Odp: Nie potrafię się zakochać...
paslawek napisał/a:

Aseksualny to raczej chyba nie jesteś .
Robiłeś sobie badania hormonalne ?
Twoje przygody z psychoterapią są sorry jak dla mnie trochę podejrzane ,ponieważ sprawiają wrażenie że robisz coś co ma się nie udać pewnie podświadomie,bo świadomie chcesz zmiany . Najgorzej że chyba jesteś intelektualnie bardzo sprawny a to jedni z najtrudniejszych klientów i pacjentów .
to rodzaj zapętlenia ,sytuacja patowa i konflikt wewnątrz który narasta ,ukrywasz coś przed sobą , a potem odkrywasz że to klęska dalej ukrywając premedytację do klęski .

Najpierw chciałbym podziękować za zainteresowanie moim problemem. Bardzo mi to pomaga. Mam w życiu praktycznie wszystko (oprócz zdrowia w tym momencie) oprócz tej chyba najważniejszej rzeczy, choć jestem świadomy, że związek to też problemy, zawirowania i często ból (choćby rozstania).

Badania robiłem...testosteron w górnym przedziale normy, prolaktyna też jest ok.
Aseksualny raczej nie jestem...choć nie ukrywam, że często wydawało mi się, że im bliżej jestem przy kobiecie, tym bardziej spada pożądanie. Zresztą moja partnerka mi wprost powiedziała, że widzi, że jej nie pożądam i to się trochę zgadzało. Seks bardzo szybko mi się nudził i nie dawał pełnej satysfakcji (często miałem problemy z zakończeniem...być może miały na to wpływ filmy pornograficzne, choć nie jestem od nich uzależniony).Sam nie wiem.Często, gdy pieściłem kobietę brakowało mi tego dreszczyku pożądania, choć z e rekcją nie było problemu, ale brakowało tego czegoś....sam się zastanawiałem, czy nie podchodzę do tego zbyt wybujale, że ma być totalny odlot, a rzeczywistość to nie film eroryczny..sam nie wiem...

Jeśli chodzi o terapie...nie wiem, co mam napisać...do kobiety chodziłem 3 miesiące i chciałem cokolwiek się dowiedzieć o sobie czegoś nowego...czy ja sabotowałem siebie samego podświadomie...nigdy tego nie czułem.

Czy to jest możliwe, żeby mieć tak z natury wypaczoną psychikę...? Może tak...w przyrodzie różne dziwne rzeczy się dzieją.Dlaczego nie miałbym paść ofiarą jednej z nich?

17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-15 20:42:48)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Lęk. Lęk..dziwne że nie szukano jego przyczyn tylko ktoś się upierał na nieodpępowienie.
Co z Ci możemy poradzić jak nie lepszego terapeutę?
Gdyby ogólnie chodziło o Twoją reakcję seksualną na kobiety, nie wpadalbyś w fascynacje.
Można zapytać jak spełniasz się zawodowo?
Tzn nie co konkretnie robisz. Tylko na jakim stanowisku czy jesteś zadowolony? Masz wpływ na bieg  wypadków?

18

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Janek a czego oczekujesz po udanym związku. Jak go sobie wyobrażasz. ?
Czy to, że ci się jakaś babka spodoba, dzieje się spontanicznie, czy jest w tym coś z rozsądku, bo już masz "swoje lata"?


Udany związek dla mnie to normalne życie. Niech chociaż przez pierwsze 5,6 miesięcy będzie to zauroczenie( a nie w moim przypadku, mam ochotę flirtować z każdą napotkaną kobietą, gdy jestem z tą jedną), a potem życie...wspólne wyjazdy, posiłki, zakupy,ale też jakieś konflikty...wiadomo...naprawdę za dużo nie chcę, choć życie mi tego nie daje. Kobiety, do których podchodziłem, podobały mi się spontanicznie(dlatego nieraz dostawałem kosza)...nigdy nie robiłem czegoś na siłę, bo żyć z kimś, kogo się choć trochę nie kocha, to czysta udręka.

19

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ela210 napisał/a:

Lęk. Lęk..dziwne że nie szukano jego przyczyn tylko ktoś się upierał na nieodpępowienie.
Co z Ci możemy poradzić jak nie lepszego terapeutę?
Gdyby ogólnie chodziło o Twoją reakcję seksualną na kobiety, nie wpadalbyś w fascynacje.
Można zapytać jak spełniasz się zawodowo?
Tzn nie co konkretnie robisz. Tylko na jakim stanowisku czy jesteś zadowolony? Masz wpływ na bieg  wypadków?

Jestem nauczycielem i daje mi to dużo satysfakcji.Lubię pracę z młodzieżą. Na bieg wypadków mam wpływ, choć muszę się trzymać wytycznych z ministerstwa.

Może ktoś tu się pojawi, kto ma podobny problem do mnie...

Znaleźć dobrego terapeutę...ciężko...może ktoś do polecenia z Wrocławia.

20 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-11-15 21:29:53)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

co do seksu z kobietami to napewno pomoglaby conajmniej polroczna abstynecja od porno i masturbacji. biorac pod uwage twoja sytuacje, lepiej calkiem zrezygnowac, zwlaszcza na wypadek gdyby  ci sie jednak trafila kobieta.


juz wspomnialam, ze znam kogos takiego, ale to nie ja jestem ta osoba. koles mial 2 zwiazki, ale nigdy nie byl zakochany. nie odczuwal zaangazowania, tesknoty,...
jednak ma potrzebe bliskosci i ja zaspokaja seksem bez zobowiazan. o ile wyladowanie seksualne mozna nazwac potrzeba bliskosci, bo np kobiety inaczej te pojecie definiuja.

21 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-11-15 21:56:18)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Z tego co napisałeś nie wiadomo, ale podrzucę ci kilka pomysłów, możliwych przyczyn

- podświadomy lęk przed odrzuceniem
- lęk, że nie będziesz w łóżku tak świetny jakbyś chciał, nie dorównasz wyobrażeniu o tym jaki powinieneś być, nie czujesz się wystarczająco dobry
- mama wpoiła ci przekonanie, że żadna dla Ciebie nie jest wystarczająco dobra (nie wiadomo tego z tego co napisałeś, ale słyszałam o podobnej historii, tam mamie nie podobały się dziewczyny, może chciała mieć syna po prostu dla siebie, nigdy się nie ożenił)
- obawa o to, że życie w związku będzie pełne ograniczeń, chcesz flirtować i spotykać się z rożnymi kobietami lub nie chcesz dodatkowych obowiązków (dzieci, wydatki itp)

Myślę, że takich osób, które się nigdy nie zakochały jest więcej
Np kiedyś mi się kolega przyznał do tego. Btw podrywał mnie i wydawał się zakochany więc dziwne to było dla mnie. Powiedział, że w dzieciństwie zakochał się w koleżance (chyba ok 7 lat mieli) i przez tydzień byli parą a potem ona nie chciała i od tego czasu uznał, że nie wierzy w miłość :-) Chciał mieć tylko związki na seks. Ma jakieś 40 lat i z tego co wiem miał jakieś dziwne związki i się nie ożenił

Jeden z moich braci też mi się przyznał, jak go kiedyś przycisnęłam, że uważa, że uczucia są bez sensu i w młodym wieku je odrzucił. Podjął decyzję, żeby żyć bez uczuć

22

Odp: Nie potrafię się zakochać...
blueangel napisał/a:

co do seksu z kobietami to napewno pomoglaby conajmniej polroczna abstynecja od porno i masturbacji. biorac pod uwage twoja sytuacje, lepiej calkiem zrezygnowac, zwlaszcza na wypadek gdyby  ci sie jednak trafila kobieta.


juz wspomnialam, ze znam kogos takiego, ale to nie ja jestem ta osoba. koles mial 2 zwiazki, ale nigdy nie byl zakochany. nie odczuwal zaangazowania, tesknoty,...
jednak ma potrzebe bliskosci i ja zaspokaja seksem bez zobowiazan. o ile wyladowanie seksualne mozna nazwac potrzeba bliskosci, bo np kobiety inaczej te pojecie definiuja.


Czyli jednak jest nas więcej. Zastanawiam się, czy zostaliśmy tak stworzeni, czy coś w przeszłości ukształtowało nam tak psychikę. To jest bardzo smutne, bo samotność doskwiera, a bycie z kimś nie daje w ogóle satysfakcji. Nie wiem, jak Twój znajomy, ale ja chyba się takim urodziłem:( Tu podsyłam jeszcze link do podobnych nam osób. Szkoda jedynie, że nikt o nas nie pisze, nie mówi, choć czytałem parę tekstów o osobach aromantycznych, ale one świadomie nie chcą wchodzić w związki.Ja tego bardzo pragnę...może kiedyś...

https://www.nerwica.com/topic/25097-nie … /#comments

23

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

Z tego co napisałeś nie wiadomo, ale podrzucę ci kilka pomysłów, możliwych przyczyn

- podświadomy lęk przed odrzuceniem
- lęk, że nie będziesz w łóżku tak świetny jakbyś chciał, nie dorównasz wyobrażeniu o tym jaki powinieneś być, nie czujesz się wystarczająco dobry
- mama wpoiła ci przekonanie, że żadna dla Ciebie nie jest wystarczająco dobra (nie wiadomo tego z tego co napisałeś, ale słyszałam o podobnej historii, tam mamie nie podobały się dziewczyny, może chciała mieć syna po prostu dla siebie, nigdy się nie ożenił)
- obawa o to, że życie w związku będzie pełne ograniczeń, chcesz flirtować i spotykać się z rożnymi kobietami lub nie chcesz dodatkowych obowiązków (dzieci, wydatki itp)

Myślę, że takich osób, które się nigdy nie zakochały jest więcej
Np kiedyś mi się kolega przyznał do tego. Btw podrywał mnie i wydawał się zakochany więc dziwne to było dla mnie. Powiedział, że w dzieciństwie zakochał się w koleżance (chyba ok 7 lat mieli) i przez tydzień byli parą a potem ona nie chciała i od tego czasu uznał, że nie wierzy w miłość :-) Chciał mieć tylko związki na seks. Ma jakieś 40 lat i z tego co wiem miał jakieś dziwne związki i się nie ożenił

Dzięki Aniuu za pomoc.Już się odnoszę do Twoich tez:

- to mnie nurtuje.,,koleżanka, w której byłem zakochany (dokładny opis w pierwszym poście) dała mi pstryczka w nos.Bardzo cierpiałem z tego powodu, ale potem minęło.Czy mogło to wpłynąć na moje późniejsze problemy nie wiem...sam nie mam pojęcia, jak działa podświadomość.Jeśli unikam czegoś podświadomie, to w jakiś sposób muszę to czuć/kontrolować...w moim przypadku nie czuję, że boję się odrzucenia. Jestem na tyle pewny siebie, że w ogóle o tym nie myślę, kiedy zaczynam spotykać się z kobietą.Ale jeśli nawet...jak nad tym pracować?
- łóżko tak samo...każdy facet chce wypaść dobrze przed kobietą, ale też nigdy nie miałem z tym żadnych problemów..raz wychodziło lepiej, raz gorzej...życie:)
- mama nigdy nie ingerowała w moje życie prywatne...nie jestem od niej uzależniony. Akceptuje wszystkie moje wybory
- chciałbym mieć rodzinę, bo moja  dobrze funkcjonowała. Nigdy nie byłem bawidamkiem...zawsze chciałem być szczery i brać odpowiedzialność za partnerkę/żonę i dzieci.

Kolega przynajmniej ma nad czym pracować, choć wydaje się do mało prawdziwe, żeby to wpłynęło na jego życie. Tak do wieku lat 12 kobieta to największy wróg mężczyzny. Bawić się z nią/grać to była obelga dla każdego faceta:D

24

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Aaaa...przypomniał mi się jeszcze jeden incydent. Gdy byłem dzieciakiem często jeździłem do kuzyna podczas wakacji. Mieszkał na wsi.Bawiliśmy się razem i było wszystko ok. Podczas jednych wakacji Michał przyjechał do mnie i tu...nastąpiła zmiana całkowita. W ogóle nie chciałem się z nim bawić, unikałem go na podwórku, nawet wszcząłem bójkę w moim mieszkaniu. Nie tolerowałem jego obecności, choć u niego w domu czułem się świetnie. Sam się zastanawiam, czy mógł to być jakiś znak tego, co działo się w moim życiu późniejszym.Ale jak to ogarnąć...co na to wpłynęło. Jestem jedynakiem, ale wychowywano mnie tak, by nie unikać ludzi...

25

Odp: Nie potrafię się zakochać...

wyslalam ci wiadomosc/maila przez forum

26

Odp: Nie potrafię się zakochać...
blueangel napisał/a:

wyslalam ci wiadomosc/maila przez forum

odpisałem

27 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-11-15 23:18:58)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

No nie wiem.
Może Ty chcesz dziewczyny, która zawsze będzie dla Ciebie zawsze wyzwaniem? Nie będzie dawała pewności, bo w niepewności, kiedy musisz się starać czujesz się lepiej?

28

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

No nie wiem.
Może Ty chcesz dziewczyny, która zawsze będzie dla Ciebie zawsze wyzwaniem? Nie będzie dawała pewności, bo w niepewności, kiedy musisz się starać czujesz się lepiej?

Możliwe, ciągle zdobywać, mieć tego króliczka przed sobą. Tylko stworzenie związku w takiej sytuacji jest niemożliwe niestety:(

29

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Ja to jednak sądzę, że dobrze jakbyś pochodził do jakiegoś terapeuty i pogrzebał w tej swojej psychice i spróbował się dowiedzieć co wyparłeś, gdzie masz konflikt, jakie niezaspokojone potrzeby.
Bo coś chyba takiego jest skoro piszesz o depresji. Niby wszystko super, że aż prawie zazdroszczę szczęśliwego życia a jednak coś nie gra.
Możesz jeszcze poczytać o stylach przywiązania, o tym jak dzieciństwo i relacje z rodzicami na to wpływają. Może nasunie ci to jakieś myśli.
A może jakieś wyparcie skłonności do chłopców (?) Jeden z moich znajomych około 30tki dopiero tak się określił. Najpierw było seminarium, potem próby związków z dziewczynami a na koniec stwierdził, że związek z facetem to jest to. Jego 2-gi czy 3-ci partner został tym na życie. Wcześniej chyba to wypierał, był bardzo religijny i to było raczej tabu

30

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

No nie wiem.
Może Ty checesz dziewczyny, która zawsze będzie dla Ciebie zawsze wyzwaniem? Nie będzie dawała pewności, bo w niepewności, kiedy musisz się starać czujesz się lepiej?

Pragnienie kogoś takiego w życiu jest też mocno niezdrowe. 
Nie polecę nikogo we Wrocławiu, ale radzę poszukać kogoś z certyfikatami psychoanalitycznymi, doswiadczonego, przeczytać wiele opinii.
No i nie liczyć na to, że po 3 spotkaniach uzyskasz odpowiedź.

31 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-16 12:49:45)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Bardzo mnie ciekawi w jaki sposób, jak już przechodzisz w tryb obojętności, jak tę obojętność przejawiałeś względem tych kobiet?

Twoja sytuacja kojarzy mi się z seksem. W wyobrażeniach jest wspaniały spodziewasz się tych wszystkich bajkowych doznań, a jak przychodzi co do czego to jest tak zwyczajnie, rozczarowująco. Nie tak miło jak w wyobrażeniach, udzielasz się w nim, ale umysł nie pozwala się zapomnieć, wszystko dookoła w tym przeszkadza, a ciało też nie chce współpracować z oczekiwaniami. Mimo to, jak się z tym pogodzisz i zaakceptujesz taki stan, to znajdujesz swoje sposoby by się w tym odnaleźć,  to można z niego coś dobrego dostać.

Jeszcze jedno dodam od siebie, może ci to jakoś pomoże. Zazwyczaj jesteśmy karmieni od początku bajkami. W nich jest schematycznie przewidywalnie, zawsze w nich jest ktoś kto za ciebie załatwia problemy, prawie zawsze tak pięknie się kończą. Ja oceniam te bajki jako szkodliwe, bo uczą nas nie brać odpowiedzialności za własne życie. Ludzie, którzy je biorą za wzór do życia zawsze sie rozczarują. Bo życie te bajki po milionkroć weryfikuje i pokazuje, że jest ciagłym kompromisem, dyskomfortem, poszukiwaniem, rozczarowaniem, porzuceniem, samotnością, zmianą... Z drugiej strony, nowością, przewidywalnością, przyjemnością, uczeniem się, braniem odpowiedzialności za siebie, szacunkiem, przyjaźnią, bliskością, pomocą, spokojem, adrenaliną, smakiem...
Może zaakceptuj swój stan i przestań szukać "miłości", zakochania, szukaj przyjaźni. Bo jaki sens jest zadręczanie siebie, znajdź swój sposób na ten stan. Zrezygnuj z zakochania ono do niczego nie jest tak naprawdę potrzebne.

32

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ajko napisał/a:

Bardzo mnie ciekawi w jaki sposób, jak już przechodzisz w tryb obojętności, jak tę obojętność przejawiałeś względem tych kobiet?

Twoja sytuacja kojarzy mi się z seksem. W wyobrażeniach jest wspaniały spodziewasz się tych wszystkich bajkowych doznań, a jak przychodzi co do czego to jest tak zwyczajnie, rozczarowująco. Nie tak miło jak w wyobrażeniach, udzielasz się w nim, ale umysł nie pozwala się zapomnieć, wszystko dookoła w tym przeszkadza, a ciało też nie chce współpracować z oczekiwaniami. Mimo to, jak się z tym pogodzisz i zaakceptujesz taki stan, to znajdujesz swoje sposoby by się w tym odnaleźć,  to można z niego coś dobrego dostać.

Jeszcze jedno dodam od siebie, może ci to jakoś pomoże. Zazwyczaj jesteśmy karmieni od początku bajkami. W nich jest schematycznie przewidywalnie, zawsze w nich jest ktoś kto za ciebie załatwia problemy, prawie zawsze tak pięknie się kończą. Ja oceniam te bajki jako szkodliwe, bo uczą nas nie brać odpowiedzialności za własne życie. Ludzie, którzy je biorą za wzór do życia zawsze sie rozczarują. Bo życie te bajki po milionkroć weryfikuje i pokazuje, że jest ciagłym kompromisem, dyskomfortem, poszukiwaniem, rozczarowaniem, porzuceniem, samotnością, zmianą... Z drugiej strony, nowością, przewidywalnością, przyjemnością, uczeniem się, braniem odpowiedzialności za siebie, szacunkiem, przyjaźnią, bliskością, pomocą, spokojem, adrenaliną, smakiem...
Może zaakceptuj swój stan i przestań szukać "miłości", zakochania, szukaj przyjaźni. Bo jaki sens jest zadręczanie siebie, znajdź swój sposób na ten stan. Zrezygnuj z zakochania ono do niczego nie jest tak naprawdę potrzebne.


Dzięki za wsparcie. Też już o tym myślałem, ale ciężko (przynajmniej dla mnie) jest być z kimś, jeśli nie ma w tym jakichkolwiek emocji (moja była partnerka to też stwierdziła...Janek, w tym wszystkim muszą być jakieś emocje), jak budować przyszłość...dzieci, rodzina itp. Musi być choć trochę zakochania. Wiesz, rozstałem się z dziewczyną po 6 miesiącach i nie czułem dosłownie żadnej tęsknoty, niczego.Ot, po prostu zamknęła za sobą drzwi, a ja stałem zimny jak kamień (ba, na początku czułem ulgę, że już po wszystkim).

Tak działa ten mój cholerny mózg. Nie chce wykrzesać żadnych pozytywnych uczuć, żebym mógł zatrzymać przy sobie tą osobę.Taki być może się urodziłem.

Pytałaś jak działa zobojętnienie. Spotykasz się na pierwszej randce i nie czujesz nic.Nie masz jakiejś wielkiej ochoty złapać dziewczyny za rękę, objąć ją. Cała rozmowa jest prowadzona przez ciebie na siłę.Nie ma tego przysłowiowego 'flow'. Rozmawiałem o tym z przyjacielem. Powiedział...Janek, jak poznałem Ulę to przez pierwszy okres związku byłem więcej u niej na uczelni niż u siebie. To jest właśnie ten 'flow'...robisz za młodu głupie rzeczy. A ja...wolałem pisać niż telefonować, bo czułem, że rozmowa nie będzie się kręcić...powiem, co mam powiedzieć i tyle. Zakochani ludzie potrafią rozmawiać o śniadaniu przez pół godziny...ale przejdźmy teraz do najważniejszego....ten flow był w niektórych momentach, ale tylko wtedy, gdy widziałem twarz partnerki pod kątem, kiedy nie było widać mankamentów jej twarzy. W momencie, gdy patrzyła na mnie na wprost i widziałem (np.podwójną brodę ), wszystko siadało...zero chęci rozmowy. Sama mi powiedziała, że przyzwyczaiła się do tego, że przed snem mało rozmawiamy. Miała rację...patrząc na jej twarz, wszystko mi siadało, cała chęć rozmowy. Przepraszam, że to piszę, ale tak działa mój mózg i ja na to nic nie poradzę. Próbowałem się przekonać setki razy...mówię do siebie...super fajna, normalna dziewczyna.Czego Ty chcesz chłopie? Nie dało się:( Jestem najprawdopodobniej stworzony do bycia samemu, a to boli jak cholera:(

Jeszcze raz napiszę.Zauważyłem, że ktoś, kto jest odległy, bardziej mnie kręci, niż ten ktoś, kto jest przy mnie. Taki ze mnie przypadek:(

33 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-11-16 14:59:57)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Hm,  czy to nie jest tak, że boli bo się porównujesz. Skoro tak naprawdę dobrze ci samemu to dlaczego szukasz na siłę? Dlaczego tak bardzo chcesz robić to co inni, skoro to nie jesteś ty? Dlaczego nie chcesz pogodzić się z tym stanem? Przecież najprawdopodobniej czujesz się samotny bo sobie to wmawiasz? Takie zadręczanie siebie samego, z którego nic sensownego i korzystnego dla ciebie nie ma.

34

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Siemano, witaj w klubie, ja też się nie zakochuje. Ale jak koleżanka wyżej napisała miłość to decyzja i postawa.
Ktoś jest atrakcyjny, jest chemia (mam na myśli pożądanie, masz delikwentkę ochotę zbałamucić), dobrze się razem bawicie i czujecie ze sobą, lubisz te osobę po ludzku - dlaczego by nie spróbować?
Jakbym czekał na jakiś przypływ "zakochania" to byłbym sam do usranej śmierci pewnie.
A co do wyszukiwaniu wad - sabotujesz sobie relacje z jakiegoś powodu. Warto znaleźć dlaczego.

35 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-17 09:08:10)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Sorry kolego, ale Ty sobie jednak chyba żarty robisz na forum. smile dobre, nabrałam się.
Spotykając się z kimś nie masz szans nie widzieć kogoś na wprost i mankamentów jak to nazywasz czyjejś  twarzy.
Od razu.
To nie bajka o śwince Pepie gdzie widzimy tylko profile.
A jeśli widzisz te wady których nie widziałeś wcześniej po tym jak przychodzi faza budowania bliskość i to masz lęk przed bliskością i to należy leczyć. A nie brak emocji.
Zresztą sam pisałeś że masz ich wiele do partnerek które są daleko i na początku znajomości. Więc nie chodzi o to, że nie potrafisz się zauroczyć, ale że strach Cię odlatuję gdy trzeba się związać. 
Albo zwyczajnie: pociąga Cię kobieta wyłącznie fizycznie, do czasu kiedy jej nie przelecisz mówiąc kolokwialnie, a potem Ci przechodzi.
Niezupełnie się zgodzę że miłość to decyzja, ale oczywiście można stworzyć związek z rozsądku a intymność i miłość pojawi się w takim związku. Z tym że nie wtedy gdy partnerka nas mocno czymś  odstręcza.
Wtedy to naprawdę  szkoda marnować komuś  czas.

36

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Cześć Wam, nie wiem czy ktoś będzie miał ochotę na to odpisać, ale spróbuję. Jestem po tej drugiej stronie, chłopak który ze mną zerwał użył dokładnie tych samych argumentów/ słów co tutaj w tym wątku, że nie potrafi się zakochać/ być w związku/ prowadzić 'normalne' życie we dwójkę (zależało mu, podobałam mu się (chyba)).
Uprzedził mnie na początku, że nie umie budować ani być związku, ale jak to głupia baba pomyślałam, że może jednak ze mną zechce. Było fajnie, zależało nam na kontakcie i na spotykaniu się, aż do czasu bo jednak ze mną zerwał. "Nie chce być egoistą, ma problemy sam ze sobą, niepotrzebnie zawracał głowę, myślał, że tym razem będzie inaczej bo zaczął c być ze mną szczęsliwy, ale jednak jego natura wygrała, pokierował się rozumem ze nic z tego nie będzie i koniec."
Jaki jest sens utrzymywać kontakt z nim? Jest szansa ze cos sie zmieni?
Kompletnie nie umiem sobie poradzić z tą sytuacją..

37

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Nie ma sensu bo związku na siłę  się nie zbuduje. Im szybciej się odetniesz tym lepiej dla Ciebie.
Ale przynajmniej Cię uprzedził.

38

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Autorze, a może jesteś po prostu gejem?
Przeczytałam cały temat i jakoś tak mi się to nasunęło.
Nie widzę leku przed bliskością  po prostu kobiety Cię odpychają, a na siłę chcesz wejść w relacje.  Może to to jest sedno?

39 Ostatnio edytowany przez zrzutekranu (2021-11-17 12:57:58)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:

Autorze, a może jesteś po prostu gejem?
Przeczytałam cały temat i jakoś tak mi się to nasunęło.
Nie widzę leku przed bliskością  po prostu kobiety Cię odpychają, a na siłę chcesz wejść w relacje.  Może to to jest sedno?

No ja tam sądzę, że przez 40 lat życia by jednak zauważył, że faceci go pociągają, jakieś napięcie seksualne.
Dla mnie ewidentnie autor przed czymś ucieka i sabotuje sobie relacje.
Autorze - ja bym poszukał źródła u terapeuty jak ci to faktycznie przeszkadza. Opisz szczerze jak wyglądały twoje relacje mu. Jak nie pomoże nawet, to poznasz się trochę lepiej.

40

Odp: Nie potrafię się zakochać...
zrzutekranu napisał/a:
rossanka napisał/a:

Autorze, a może jesteś po prostu gejem?
Przeczytałam cały temat i jakoś tak mi się to nasunęło.
Nie widzę leku przed bliskością  po prostu kobiety Cię odpychają, a na siłę chcesz wejść w relacje.  Może to to jest sedno?

No ja tam sądzę, że przez 40 lat życia by jednak zauważył, że faceci go pociągają, jakieś napięcie seksualne.
Dla mnie ewidentnie autor przed czymś ucieka i sabotuje sobie relacje.
Autorze - ja bym poszukał źródła u terapeuty jak ci to faktycznie przeszkadza. Opisz szczerze jak wyglądały twoje relacje mu. Jak nie pomoże nawet, to poznasz się trochę lepiej.

Niezupełnie. Może wypiera ten fakt bojąc się odrzucania przez rodzinę, znajomych, spostrzegania jak społeczeństwo.
On jest w moim wieku. Zdziwiłbyś się ilu 40latkow okazuje się być ostatnio gejami, mimo żony i dzieci. Coś w nich pęka i odchodzą do poznanego faceta, zostawiając żonę w szoku i dzieci, twierdząc że dopiero teraz maja odwagę żyć. W brew pozorom takie małżeństwa to nie wymysly, ale fakty. Szkoda tylko żony.
Nie mowie na pewno,że autor to gej, ale tak mi jakoś pasuje
Ale mogę się mylić.

41

Odp: Nie potrafię się zakochać...
zrzutekranu napisał/a:
rossanka napisał/a:

Autorze, a może jesteś po prostu gejem?
Przeczytałam cały temat i jakoś tak mi się to nasunęło.
Nie widzę leku przed bliskością  po prostu kobiety Cię odpychają, a na siłę chcesz wejść w relacje.  Może to to jest sedno?

No ja tam sądzę, że przez 40 lat życia by jednak zauważył, że faceci go pociągają, jakieś napięcie seksualne.
Dla mnie ewidentnie autor przed czymś ucieka i sabotuje sobie relacje.
Autorze - ja bym poszukał źródła u terapeuty jak ci to faktycznie przeszkadza. Opisz szczerze jak wyglądały twoje relacje mu. Jak nie pomoże nawet, to poznasz się trochę lepiej.


Gejem nie jestem na 100%.Gdybym był, pewnie nie pisałbym teraz z Wami, tylko żył może szczęśliwie. Naprawdę, nie jestem z tych, którzy na siłę wypierają się swojej orientacji. Tak, gdy byłem młodszy i borykałem się z moim problemem, byłem na tym punkcie zafiksowany...może tak, ale ja nigdy nie zadłużyłem się w mężczyźnie.

Sam nie wiem, byłem już u trzech. Swoją przeszłość przemaglowałem wiele razy.Nic, dosłownie nic złego nie zadziało się w nim. No tylko ten kosz od koleżanki w liceum, w której się podkochiwałem (pierwszy post).

Już naprawdę wolałbym być gejem, bo wiedziałbym na czym stoję. A tu...totalna rozpacz...zero uczuć..chyba tylko pośiąść kobietę ba parę razy i do widzenia. Żadnych uczuć, które by mnie przywiązały do niej. Straszne to jest, ale z wątku wynika, że takich ludzi jak ja jest całkiem sporo...

42

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
zrzutekranu napisał/a:
rossanka napisał/a:

Autorze, a może jesteś po prostu gejem?
Przeczytałam cały temat i jakoś tak mi się to nasunęło.
Nie widzę leku przed bliskością  po prostu kobiety Cię odpychają, a na siłę chcesz wejść w relacje.  Może to to jest sedno?

No ja tam sądzę, że przez 40 lat życia by jednak zauważył, że faceci go pociągają, jakieś napięcie seksualne.
Dla mnie ewidentnie autor przed czymś ucieka i sabotuje sobie relacje.
Autorze - ja bym poszukał źródła u terapeuty jak ci to faktycznie przeszkadza. Opisz szczerze jak wyglądały twoje relacje mu. Jak nie pomoże nawet, to poznasz się trochę lepiej.


Gejem nie jestem na 100%.Gdybym był, pewnie nie pisałbym teraz z Wami, tylko żył może szczęśliwie. Naprawdę, nie jestem z tych, którzy na siłę wypierają się swojej orientacji. Tak, gdy byłem młodszy i borykałem się z moim problemem, byłem na tym punkcie zafiksowany...może tak, ale ja nigdy nie zadłużyłem się w mężczyźnie.

Sam nie wiem, byłem już u trzech. Swoją przeszłość przemaglowałem wiele razy.Nic, dosłownie nic złego nie zadziało się w nim. No tylko ten kosz od koleżanki w liceum, w której się podkochiwałem (pierwszy post).

Już naprawdę wolałbym być gejem, bo wiedziałbym na czym stoję. A tu...totalna rozpacz...zero uczuć..chyba tylko pośiąść kobietę ba parę razy i do widzenia. Żadnych uczuć, które by mnie przywiązały do niej. Straszne to jest, ale z wątku wynika, że takich ludzi jak ja jest całkiem sporo...

A jak z przyjaźniami? Masz kolegów, koleżanki?

43

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:
zrzutekranu napisał/a:

No ja tam sądzę, że przez 40 lat życia by jednak zauważył, że faceci go pociągają, jakieś napięcie seksualne.
Dla mnie ewidentnie autor przed czymś ucieka i sabotuje sobie relacje.
Autorze - ja bym poszukał źródła u terapeuty jak ci to faktycznie przeszkadza. Opisz szczerze jak wyglądały twoje relacje mu. Jak nie pomoże nawet, to poznasz się trochę lepiej.


Gejem nie jestem na 100%.Gdybym był, pewnie nie pisałbym teraz z Wami, tylko żył może szczęśliwie. Naprawdę, nie jestem z tych, którzy na siłę wypierają się swojej orientacji. Tak, gdy byłem młodszy i borykałem się z moim problemem, byłem na tym punkcie zafiksowany...może tak, ale ja nigdy nie zadłużyłem się w mężczyźnie.

Sam nie wiem, byłem już u trzech. Swoją przeszłość przemaglowałem wiele razy.Nic, dosłownie nic złego nie zadziało się w nim. No tylko ten kosz od koleżanki w liceum, w której się podkochiwałem (pierwszy post).

Już naprawdę wolałbym być gejem, bo wiedziałbym na czym stoję. A tu...totalna rozpacz...zero uczuć..chyba tylko pośiąść kobietę ba parę razy i do widzenia. Żadnych uczuć, które by mnie przywiązały do niej. Straszne to jest, ale z wątku wynika, że takich ludzi jak ja jest całkiem sporo...

A jak z przyjaźniami? Masz kolegów, koleżanki?

Jasne...mam sporo przyjaciół (naprawdę przyjaciół) i znajomych o wiele młodszych ode mnie.Jestem osobą bardzo kontaktową i nie mam problemów w nawiązywaniu znajomości...

44

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Gejem nie jestem na 100%.Gdybym był, pewnie nie pisałbym teraz z Wami, tylko żył może szczęśliwie. Naprawdę, nie jestem z tych, którzy na siłę wypierają się swojej orientacji. Tak, gdy byłem młodszy i borykałem się z moim problemem, byłem na tym punkcie zafiksowany...może tak, ale ja nigdy nie zadłużyłem się w mężczyźnie.

Sam nie wiem, byłem już u trzech. Swoją przeszłość przemaglowałem wiele razy.Nic, dosłownie nic złego nie zadziało się w nim. No tylko ten kosz od koleżanki w liceum, w której się podkochiwałem (pierwszy post).

Już naprawdę wolałbym być gejem, bo wiedziałbym na czym stoję. A tu...totalna rozpacz...zero uczuć..chyba tylko pośiąść kobietę ba parę razy i do widzenia. Żadnych uczuć, które by mnie przywiązały do niej. Straszne to jest, ale z wątku wynika, że takich ludzi jak ja jest całkiem sporo...

A jak z przyjaźniami? Masz kolegów, koleżanki?

Jasne...mam sporo przyjaciół (naprawdę przyjaciół) i znajomych o wiele młodszych ode mnie.Jestem osobą bardzo kontaktową i nie mam problemów w nawiązywaniu znajomości...

A powiedz, to jak rozumiem dopóki nie ma seksu to jakoś jest a po seksie wszystko opada? Tzn emocje i ona Cię już nie interesuje, dobrze rozumiem?

45

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:

A jak z przyjaźniami? Masz kolegów, koleżanki?

Jasne...mam sporo przyjaciół (naprawdę przyjaciół) i znajomych o wiele młodszych ode mnie.Jestem osobą bardzo kontaktową i nie mam problemów w nawiązywaniu znajomości...

A powiedz, to jak rozumiem dopóki nie ma seksu to jakoś jest a po seksie wszystko opada? Tzn emocje i ona Cię już nie interesuje, dobrze rozumiem?

Nie...wydaje mi się, że pociąga mnie coś, co jest daleko ode mnie, do zdobycia..gdy mam już króliczka, wszystko siada..już na pierwszej randce. Seks po kilku razach już nie jest dla mnie satysfakcjonujący. Chętnie pewnie pokochałbym się z kimś innym, ale nigdy tak nie robiłem(W ogóle, gdy już mam przy sobie dziewczynę, wszystkie dookoła są seksowniejsze, fajniejsze...rozumiem, można to poczuć po kilku latach związku, ale nie po kilku tygodniach). No i potem ta nieszczęsna twarz. Gdy widzę niedoskonałości w mojej ocenie, od razu siada mi radość z przebywania z tą osobą. Gdy mankamenty są zakryte, wszystko gra. Jak pisałem wcześniej, moja psychika się broni przed wejściem w relację...szuka sobie idealnego awataru, który w ogóle nie istnieje (kiedyś miałem koleżankę, która bardzo mi się podobała...gdy zobaczyłem ją bez makijażu, stwierdziłem...eee tam, wcale taka atrakcyjna nie jest). Nie potrafię ukierunkować emocji na to, że spotykam się z super mądrą dziewczyną, ułożoną, patrzącą na świat podobnie...moja psychika chce wiecznych endorfin pobudzanych przez sexappeal kobiety.

46

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Jasne...mam sporo przyjaciół (naprawdę przyjaciół) i znajomych o wiele młodszych ode mnie.Jestem osobą bardzo kontaktową i nie mam problemów w nawiązywaniu znajomości...

A powiedz, to jak rozumiem dopóki nie ma seksu to jakoś jest a po seksie wszystko opada? Tzn emocje i ona Cię już nie interesuje, dobrze rozumiem?

Nie...wydaje mi się, że pociąga mnie coś, co jest daleko ode mnie, do zdobycia..gdy mam już króliczka, wszystko siada..już na pierwszej randce. Seks po kilku razach już nie jest dla mnie satysfakcjonujący. Chętnie pewnie pokochałbym się z kimś innym, ale nigdy tak nie robiłem(W ogóle, gdy już mam przy sobie dziewczynę, wszystkie dookoła są seksowniejsze, fajniejsze...rozumiem, można to poczuć po kilku latach związku, ale nie po kilku tygodniach). No i potem ta nieszczęsna twarz. Gdy widzę niedoskonałości w mojej ocenie, od razu siada mi radość z przebywania z tą osobą. Gdy mankamenty są zakryte, wszystko gra. Jak pisałem wcześniej, moja psychika się broni przed wejściem w relację...szuka sobie idealnego awataru, który w ogóle nie istnieje (kiedyś miałem koleżankę, która bardzo mi się podobała...gdy zobaczyłem ją bez makijażu, stwierdziłem...eee tam, wcale taka atrakcyjna nie jest). Nie potrafię ukierunkować emocji na to, że spotykam się z super mądrą dziewczyną, ułożoną, patrzącą na świat podobnie...moja psychika chce wiecznych endorfin pobudzanych przez sexappeal kobiety.

Może Cię  po prostu nie kręcą fizycznie. Tzn do pewnego stopnia tak, ale nie na tyle by to była ta jedyna ( przynajmniej na razie). Albo coś na poziomie nieporozumienia .

47

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:

A powiedz, to jak rozumiem dopóki nie ma seksu to jakoś jest a po seksie wszystko opada? Tzn emocje i ona Cię już nie interesuje, dobrze rozumiem?

Nie...wydaje mi się, że pociąga mnie coś, co jest daleko ode mnie, do zdobycia..gdy mam już króliczka, wszystko siada..już na pierwszej randce. Seks po kilku razach już nie jest dla mnie satysfakcjonujący. Chętnie pewnie pokochałbym się z kimś innym, ale nigdy tak nie robiłem(W ogóle, gdy już mam przy sobie dziewczynę, wszystkie dookoła są seksowniejsze, fajniejsze...rozumiem, można to poczuć po kilku latach związku, ale nie po kilku tygodniach). No i potem ta nieszczęsna twarz. Gdy widzę niedoskonałości w mojej ocenie, od razu siada mi radość z przebywania z tą osobą. Gdy mankamenty są zakryte, wszystko gra. Jak pisałem wcześniej, moja psychika się broni przed wejściem w relację...szuka sobie idealnego awataru, który w ogóle nie istnieje (kiedyś miałem koleżankę, która bardzo mi się podobała...gdy zobaczyłem ją bez makijażu, stwierdziłem...eee tam, wcale taka atrakcyjna nie jest). Nie potrafię ukierunkować emocji na to, że spotykam się z super mądrą dziewczyną, ułożoną, patrzącą na świat podobnie...moja psychika chce wiecznych endorfin pobudzanych przez sexappeal kobiety.

Może Cię  po prostu nie kręcą fizycznie. Tzn do pewnego stopnia tak, ale nie na tyle by to była ta jedyna ( przynajmniej na razie). Albo coś na poziomie nieporozumienia .

Ciężka sytuacja...a co masz na myśli z tym nieporozumieniem?

48

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Zapytałam nie odpowiedziałeś.  Czy te mankamenty widzisz przy poznaniu kogoś?

49

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Ela210 napisał/a:

Zapytałam nie odpowiedziałeś.  Czy te mankamenty widzisz przy poznaniu kogoś?


Sorki, zagubiłem się w odpowiedziach. Jeśli chodzi o moją jedyną partnerkę. To tak (gdzieś zauważyłem tą drugą brodę), ale przed byciem razem w ogóle mi to nie przeszkadzało. Myślę sobie....super dziewczyna, w końcu się udało. Na pierwszej randce siadło wszystko. A potem nagle zauważyłem...gdy jest w makijażu, nie widzę drugiej brody...czuję się z nią świetnie, gdy wyłania się druga broda, wszystko siada. Z poprzednimi dziewczynami było tak, że spotkania były na mieście, mankamentów nie widziałem, a i tak siadało wszystko...tak, pojawiały się endorfiny, ale tylko tak chwilowo (dosłownie...minuta, dwie).Częściej była taka obojętność i zastanawianie się, co jest nie tak...nie czułem w ogóle relacji, choć podczas zdobywania partnerek, wszystko było ok...super dziewczyny...

50

Odp: Nie potrafię się zakochać...

janek_79, po przeczytaniu Twoich postów jestem niemal pewna, że istnieje coś co powoduje w Tobie lęk przed bliskością, a raczej zaangażowaniem się w relację z kobietą. To co opisujesz to są mi dość znane schematy, tylko ja w przeciwieństwie do Ciebie zakochiwałam się dość szybko, tyle że równie szybko sabotowałam relacje wymyślając naprawdę różne powody. Tak naprawdę "kochałam" dotąd aż dany facet nie stawał się dla mnie dostępny. Kiedy zaczynałam się z kimś spotykać, zauroczenie mijało. Zupełnie nie umiałam się zaangażować, a raczej dopuścić kogoś do siebie zbyt blisko.
Ja wiem z czego to wynikało, jednak przez wiele lat sama to wypierałam i podejrzewam, że gdybym nawet poszła wtedy do psychologa czy psychiatry, to pewnie nie opowiedziałabym nawet o tym. Tak mocno we mnie było zakorzenione to uczucie wyparcia. Dopiero jak sama przed sobą przyznałam, że to nie ma sensu, że muszę się z tym zmierzyć, przyznać sama przed sobą, że tak mam problem i muszę sobie z nim poradzić, inaczej do końca życia będę sama. Nie było to łatwe ale uporanie się z demonami zmieniło moje życie o 180 st. Nie tylko lęk minął, spadł też ogromny kamień z serca.

51

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:

janek_79, po przeczytaniu Twoich postów jestem niemal pewna, że istnieje coś co powoduje w Tobie lęk przed bliskością, a raczej zaangażowaniem się w relację z kobietą. To co opisujesz to są mi dość znane schematy, tylko ja w przeciwieństwie do Ciebie zakochiwałam się dość szybko, tyle że równie szybko sabotowałam relacje wymyślając naprawdę różne powody. Tak naprawdę "kochałam" dotąd aż dany facet nie stawał się dla mnie dostępny. Kiedy zaczynałam się z kimś spotykać, zauroczenie mijało. Zupełnie nie umiałam się zaangażować, a raczej dopuścić kogoś do siebie zbyt blisko.
Ja wiem z czego to wynikało, jednak przez wiele lat sama to wypierałam i podejrzewam, że gdybym nawet poszła wtedy do psychologa czy psychiatry, to pewnie nie opowiedziałabym nawet o tym. Tak mocno we mnie było zakorzenione to uczucie wyparcia. Dopiero jak sama przed sobą przyznałam, że to nie ma sensu, że muszę się z tym zmierzyć, przyznać sama przed sobą, że tak mam problem i muszę sobie z nim poradzić, inaczej do końca życia będę sama. Nie było to łatwe ale uporanie się z demonami zmieniło moje życie o 180 st. Nie tylko lęk minął, spadł też ogromny kamień z serca.

Dziękuję za pomoc. Sęk w tym, że ja sam nie wiem, co to jest? Analizowałem swoją przeszłość setki razy i nic nigdy nie mogłem znaleźć (normalny facet, z normalnej rodziny...zero alkoholu, uzależnień, wszystko jak najbardziej w porządku).Też kręcą mnie dziewczyny dopóki ich nie zdobędę, ale to wszystko dzieje się poza mną. Moją partnerkę wpuściłem całkowicie do swojego życia...zamieszkaliśmy razem, spędzaliśmy dużo czasu ze sobą, a i tak wszystko się rozpadło przez mankamenty twarzy...co za BZDURA!

Napisałabyś mi coś więcej na priv?

52 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-11-17 15:15:04)

Odp: Nie potrafię się zakochać...

A jesteś zadowolony z innych rzeczy? Ze swoich osiągnięć, z pracy, z mieszkania itp.. Czy zawsze tak masz, że trawa u sąsiada bardziej zielona. Np uważasz, że inni mają zwykle lepiej, ciekawsze życie, lepszą pracę, lepszy samochód, jak zobaczysz cudze zdjęcia z wakacji to już nie jesteś tak zadowolony ze swoich..

Jakbyś opisał swoje relacje z matką i relację między rodzicami?
Okazywali sobie uczucia? Jakie miałeś wzorce, ojciec był zaangażowany a może zdradzał matkę albo prawie nie było go w domu?
Byli dla ciebie ciepli czy chłodni? Poświęcali ci uwagę? Byli przy Tobie kiedy ich potrzebowałeś, bałeś się czegoś, nie mogłeś sobie poradzić, chciałeś z nimi po prostu porozmawiać, spędzić czas?

Co jest dla Ciebie ważne w życiu?
Z tego co piszesz to patrzysz na kobiety jak na... gadżety, lalki. Chyba czesto tak patrzą osoby, dla których szczególnie ważny jest status. Niżej za to napisaleś, że najważniejsza w życiu jest... miłość (?) Miłość do kobiety, której w sumie nigdy nie czuleś. Skąd więc takie przekonanie, że miłość jest najważniejsza?

"Mam pracę, która daje mi dużo satysfakcji, jestem niezależny finansowo i realizuję się w swoich zainteresowaniach (sport, muzyka, literatura).Życie zabrało mi jednak chyba coś najcenniejszego...miłość."

"Dziękuję za pomoc. Sęk w tym, że ja sam nie wiem, co to jest? Analizowałem swoją przeszłość setki razy i nic nigdy nie mogłem znaleźć (normalny facet, z normalnej rodziny...zero alkoholu, uzależnień, wszystko jak najbardziej w porządku)."

Wydajesz się mieć dość mały wgląd w swoje życie, piszesz ogólnikami. Np to "normalnie" nic w sumie nie znaczy, a brak alkoholu nie znaczy, że w rodzinie jest wszystko w porządku.

53

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
Roxann napisał/a:

janek_79, po przeczytaniu Twoich postów jestem niemal pewna, że istnieje coś co powoduje w Tobie lęk przed bliskością, a raczej zaangażowaniem się w relację z kobietą. To co opisujesz to są mi dość znane schematy, tylko ja w przeciwieństwie do Ciebie zakochiwałam się dość szybko, tyle że równie szybko sabotowałam relacje wymyślając naprawdę różne powody. Tak naprawdę "kochałam" dotąd aż dany facet nie stawał się dla mnie dostępny. Kiedy zaczynałam się z kimś spotykać, zauroczenie mijało. Zupełnie nie umiałam się zaangażować, a raczej dopuścić kogoś do siebie zbyt blisko.
Ja wiem z czego to wynikało, jednak przez wiele lat sama to wypierałam i podejrzewam, że gdybym nawet poszła wtedy do psychologa czy psychiatry, to pewnie nie opowiedziałabym nawet o tym. Tak mocno we mnie było zakorzenione to uczucie wyparcia. Dopiero jak sama przed sobą przyznałam, że to nie ma sensu, że muszę się z tym zmierzyć, przyznać sama przed sobą, że tak mam problem i muszę sobie z nim poradzić, inaczej do końca życia będę sama. Nie było to łatwe ale uporanie się z demonami zmieniło moje życie o 180 st. Nie tylko lęk minął, spadł też ogromny kamień z serca.

Dziękuję za pomoc. Sęk w tym, że ja sam nie wiem, co to jest? Analizowałem swoją przeszłość setki razy i nic nigdy nie mogłem znaleźć (normalny facet, z normalnej rodziny...zero alkoholu, uzależnień, wszystko jak najbardziej w porządku).Też kręcą mnie dziewczyny dopóki ich nie zdobędę, ale to wszystko dzieje się poza mną. Moją partnerkę wpuściłem całkowicie do swojego życia...zamieszkaliśmy razem, spędzaliśmy dużo czasu ze sobą, a i tak wszystko się rozpadło przez mankamenty twarzy...co za BZDURA!

Napisałabyś mi coś więcej na priv?

Janek, nie wiem co u Ciebie jest powodem, ja przez bardzo długi czas też nie zdawałam sobie sprawy, że coś mnie "blokuje" przed wejściem w bliższą relację. Zawsze sobie tłumaczyłam, że to po prostu nie był odpowiedni facet itd. albo mam pecha i tyle. Ja nie jestem psychologiem więc nie będę się wymądrzała ale jeśli jak piszesz jesteś jedynakiem, nauczycielem (pewnie byłeś prymusem?), to może wpłynęło na to, że czujesz lepszy i lub zasługujesz na coś znacznie lepszego, jak nie najlepszego. Idealizujesz sobie kobiety, zwracasz wielką uwagę na urodę ale... jak się okazuje, że kobieta po zmyciu makijażu jest całkiem przeciętna, urok mija. W końcu wybrałeś sobie nieskazitelną piękność, a nie zwykłą czy przeciętną. Pomyśl z czego to może wynikać? Czy Twoja matka jest pięknością? A może za dużo masz w otoczeniu pięknych kobiet (np. wymalowanych i zgrabnych studentek), że na samą myśl, że skończy się etap "bezkarnego" flirtowania i podbijania sobie ego podświadomie sabotujesz swoje nowe relacje? Może być też tak, że podświadomie chcesz cos komuś udowodnić (nawet sobie), że stać Cię na "ideał"?

54

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Nie...wydaje mi się, że pociąga mnie coś, co jest daleko ode mnie, do zdobycia..gdy mam już króliczka, wszystko siada..już na pierwszej randce. Seks po kilku razach już nie jest dla mnie satysfakcjonujący. Chętnie pewnie pokochałbym się z kimś innym, ale nigdy tak nie robiłem(W ogóle, gdy już mam przy sobie dziewczynę, wszystkie dookoła są seksowniejsze, fajniejsze...rozumiem, można to poczuć po kilku latach związku, ale nie po kilku tygodniach). No i potem ta nieszczęsna twarz. Gdy widzę niedoskonałości w mojej ocenie, od razu siada mi radość z przebywania z tą osobą. Gdy mankamenty są zakryte, wszystko gra. Jak pisałem wcześniej, moja psychika się broni przed wejściem w relację...szuka sobie idealnego awataru, który w ogóle nie istnieje (kiedyś miałem koleżankę, która bardzo mi się podobała...gdy zobaczyłem ją bez makijażu, stwierdziłem...eee tam, wcale taka atrakcyjna nie jest). Nie potrafię ukierunkować emocji na to, że spotykam się z super mądrą dziewczyną, ułożoną, patrzącą na świat podobnie...moja psychika chce wiecznych endorfin pobudzanych przez sexappeal kobiety.

Może Cię  po prostu nie kręcą fizycznie. Tzn do pewnego stopnia tak, ale nie na tyle by to była ta jedyna ( przynajmniej na razie). Albo coś na poziomie nieporozumienia .

Ciężka sytuacja...a co masz na myśli z tym nieporozumieniem?

Że fizyczność to jedno a odobiwosc to drugie.
Może kobieta bardzo Ci się podoba fizycznie, idziecie do łóżka raz, drugi, trzeci. W międzyczasie spędzacie czas razem, poznajecie się i pomału odkrywasz, że to nie jest do końca to, może ona okazuje się być inna niż zakładałeś. A skoro coś Ci zaczyna szwankować w codziennym życiu z nią, podświadomie szukasz mankamentów, typu drugi podbródek, za długi nos, czy nie takie uszy. Przecież z dnia na dzień wygląd twarzy się nie zmienia.
A po drugie jak się kogoś kocha, to nie przeszkadzają cechy, których u innych uznajemy za wady.
Z resztą to nie randki w ciemno, od początku widzisz, jak kto wygląda.
Obstawiam wiec nieporozumienia  na plaszczyznie psychicznej. Jak ktoś drażni  to drazni nawet sposób jaki chodzi czy oddycha.
Tylko zagadką dlaczego jest tak za każdym razem. Tutrzeba fachowca.

55

Odp: Nie potrafię się zakochać...
aniuu1 napisał/a:

A jesteś zadowolony z innych rzeczy? Ze swoich osiągnięć, z pracy, z mieszkania itp.. Czy zawsze tak masz, że trawa u sąsiada bardziej zielona. Np uważasz, że inni mają zwykle lepiej, ciekawsze życie, lepszą pracę, lepszy samochód, jak zobaczysz cudze zdjęcia z wakacji to już nie jesteś tak zadowolony ze swoich..

Jakbyś opisał swoje relacje z matką i relację między rodzicami?
Okazywali sobie uczucia? Jakie miałeś wzorce, ojciec był zaangażowany a może zdradzał matkę albo prawie nie było go w domu?
Byli dla ciebie ciepli czy chłodni? Poświęcali ci uwagę? Byli przy Tobie kiedy ich potrzebowałeś, bałeś się czegoś, nie mogłeś sobie poradzić, chciałeś z nimi po prostu porozmawiać, spędzić czas?

Co jest dla Ciebie ważne w życiu?
Z tego co piszesz to patrzysz na kobiety jak na... gadżety, lalki. Chyba czesto tak patrzą osoby, dla których szczególnie ważny jest status. Niżej za to napisaleś, że najważniejsza w życiu jest... miłość (?) Miłość do kobiety, której w sumie nigdy nie czuleś. Skąd więc takie przekonanie, że miłość jest najważniejsza?

"Mam pracę, która daje mi dużo satysfakcji, jestem niezależny finansowo i realizuję się w swoich zainteresowaniach (sport, muzyka, literatura).Życie zabrało mi jednak chyba coś najcenniejszego...miłość."

"Dziękuję za pomoc. Sęk w tym, że ja sam nie wiem, co to jest? Analizowałem swoją przeszłość setki razy i nic nigdy nie mogłem znaleźć (normalny facet, z normalnej rodziny...zero alkoholu, uzależnień, wszystko jak najbardziej w porządku)."

Wydajesz się mieć dość mały wgląd w swoje życie, piszesz ogólnikami. Np to "normalnie" nic w sumie nie znaczy, a brak alkoholu nie znaczy, że w rodzinie jest wszystko w porządku.

Co jest dla mnie ważne w życiu?

Nie powiem, w życiu mi się powodzi dobrze. Mam bardzo dobre zaplecze finansowe (choćby mieszkanie bez kredytu, co w dzisiejszych czasach można chyba uznać za luksus), aczkolwiek w ogóle nie mam pędu do rzeczy materialnych.Jeżdżę 14letnim samochodem, nie wydaję pieniędzy na drogie ubrania, iphony, czy wczasy na Bali, choć mógłbym sobie na nie pozwolić. Cieszą mnie naprawdę małe rzeczy...przeczytana książka, wycieczka po pobliskich górach, czy obejrzenie jakiegoś dobre filmu w kinie...spełniam się w tym. Za to też ceniłem Martę...chodziliśmy sobie bez ciśnienia po polskich górach i było nam dobrze (plecak, herbata w termosie, kanapka...)
No i od zawsze chciałem się zakochać:) W ogólniaku przeżyłem pierwsze zauroczenie...były motyle, zakochanie (nie przeszedłem na drugą stronę...historię opisałem w pierwszym poście), więc tego chciałem, szczególnie, gdy znajomi ze studiów połączyli się w pary, a ja rok po roku byłem sam.Dlatego każdą napotkaną dziewczynę, która mi się jakoś spodobała próbowałem przeciągnąć na swoją stronę. Ale kiedy już przeciągałem, sami wszyscy wiecie, co się działo. No chyba każdy z nas chce z kimś być i dzielić to nasze życie.Ja chciałbym się podzielić wszystkim, co mam, bo samemu mam w tym momencie małą radość z tego.

Zainteresowania są..sport, książka, muzyka, film...nie lubię spędzać czasu przed telewizorem. Alkoholu też unikam..nie jest mi potrzebny w życiu.Ogólnie rzecz biorąc fajnie sobie wszystko poukładałem, z nadzieją, że będę też mógł realizować się w tych rzeczach z partnerką. Jestem pewnie trochę romantykiem (jedna z kobiet kiedyś mi powiedziała, że traktowałem ją jak księżniczkę...żaden facet się z nią tak nie obchodził (kwiaty, prezenty), ale każdy tak ma, któ nie był jeszcze w relacji. Potem życie pewne rzeczy weryfikuje i zmieniamy nasze zdanie na temat tego uczucia.

Z życia jestem bardzo zadowolony i nigdy nikomu niczego nie zazdrościłem. Samochodów, domów itp., nawet żon, bo zawsze wierzyłem, że kiedyś i mi się poszczęści.....Praca daje dużą satysfakcję.

Relacje z rodzicami mam bardzo dobre. Często przyjeżdżam do domu rodzinnego, bo w łikendy od jakichś 7 lat nie lubiłem przebywać sam, szczególnie w dzień, bo wieczorem pewnie coś by się znalazło, żeby zabić czas.Ale u siebie mogę swobodnie pojeździć rowerem po górach, pobiegać, a wieczorem odwiedzić kuzyna, albo znajomych. Nie czuję się wtedy samotny.

Z mamą mam bardzo dobre relacje. Zawsze była pomocna i troskliwa, aczkolwiek nigdy nie ingerowała w moje życie osobiste (zawsze podejmowałem wybory sam...wyjazd do Wrocławia, zakup samochodu, wybór studiów, pracy itp.).Kocha mnie nad życie, ale miłością normalną, nie patologiczną...nie chce mnie zawłaszczyć tylko dla siebie.

Rodzice...relacja dobra.Są już razem 40 lat ze sobą. Tato nigdy nie miał żadnego romansu (tak przynajmniej mi mówił).Za to był pochłonięty pracą...zawodowo, działka, a potem budowa domu, ale też zawsze miałem wsparcie od niego (choćby przy lekcjach w liceum). Nie rozmawiałem z nim nigdy o sprawach męskich, ale robiłem wywiad wśród dwóch znajomych i profil ich ojców wyglądał podobnie.Takie były czasy w latach 80/90 ych - ojcowie, albo pracowali, albo wyjeżdżali do pracy za granicę, albo pili alkohol. Tato nie był/nie jest wylewny w uczuciach.Pamiętam, jak podśmiechiwał się ze mnie, że tuliłem Martę w ogrodzie na huśtawce.Ale tak był chowany. Nie sądzę, żeby miało to na mnie jakiś wpływ.Ogólnie, rodzice poświęcili mi całe swoje życie. Wszystko robili z myślą o mnie.Czułem się kochany i doceniany, dlatego nie mam żadnych kompleksów na swoim punkcie.

Wszystko wydaje mi się działać w moim życiu normalnie...

56

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:
janek_79 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Może Cię  po prostu nie kręcą fizycznie. Tzn do pewnego stopnia tak, ale nie na tyle by to była ta jedyna ( przynajmniej na razie). Albo coś na poziomie nieporozumienia .

Ciężka sytuacja...a co masz na myśli z tym nieporozumieniem?

Że fizyczność to jedno a odobiwosc to drugie.
Może kobieta bardzo Ci się podoba fizycznie, idziecie do łóżka raz, drugi, trzeci. W międzyczasie spędzacie czas razem, poznajecie się i pomału odkrywasz, że to nie jest do końca to, może ona okazuje się być inna niż zakładałeś. A skoro coś Ci zaczyna szwankować w codziennym życiu z nią, podświadomie szukasz mankamentów, typu drugi podbródek, za długi nos, czy nie takie uszy. Przecież z dnia na dzień wygląd twarzy się nie zmienia.
A po drugie jak się kogoś kocha, to nie przeszkadzają cechy, których u innych uznajemy za wady.
Z resztą to nie randki w ciemno, od początku widzisz, jak kto wygląda.
Obstawiam wiec nieporozumienia  na plaszczyznie psychicznej. Jak ktoś drażni  to drazni nawet sposób jaki chodzi czy oddycha.
Tylko zagadką dlaczego jest tak za każdym razem. Tutrzeba fachowca.

Sęk w tym, że w ostatniej dziewczynie grało naprawdę wszystko. Ułożona, chciała mieć dziecko, te same zainteresowania, skromna, a mi i tak to wszystko się spaliło przez te 'pierdoły', nie z mojej winy.Walczyłem, ile się dało, seksuolog/psycholog, rozmowy z samym sobą. Nad mózgiem nie zapanuję jednak....emocji nie potrafię sam wykrzesać. Tak jak pisałem...jak mam króliczka, to już w ogóle nie kręci, choć jest bardzo atrakcyjny...

Tylko gdzie tu znaleźć dobrego fachowca?

57

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:
janek_79 napisał/a:
Roxann napisał/a:

janek_79, po przeczytaniu Twoich postów jestem niemal pewna, że istnieje coś co powoduje w Tobie lęk przed bliskością, a raczej zaangażowaniem się w relację z kobietą. To co opisujesz to są mi dość znane schematy, tylko ja w przeciwieństwie do Ciebie zakochiwałam się dość szybko, tyle że równie szybko sabotowałam relacje wymyślając naprawdę różne powody. Tak naprawdę "kochałam" dotąd aż dany facet nie stawał się dla mnie dostępny. Kiedy zaczynałam się z kimś spotykać, zauroczenie mijało. Zupełnie nie umiałam się zaangażować, a raczej dopuścić kogoś do siebie zbyt blisko.
Ja wiem z czego to wynikało, jednak przez wiele lat sama to wypierałam i podejrzewam, że gdybym nawet poszła wtedy do psychologa czy psychiatry, to pewnie nie opowiedziałabym nawet o tym. Tak mocno we mnie było zakorzenione to uczucie wyparcia. Dopiero jak sama przed sobą przyznałam, że to nie ma sensu, że muszę się z tym zmierzyć, przyznać sama przed sobą, że tak mam problem i muszę sobie z nim poradzić, inaczej do końca życia będę sama. Nie było to łatwe ale uporanie się z demonami zmieniło moje życie o 180 st. Nie tylko lęk minął, spadł też ogromny kamień z serca.

Dziękuję za pomoc. Sęk w tym, że ja sam nie wiem, co to jest? Analizowałem swoją przeszłość setki razy i nic nigdy nie mogłem znaleźć (normalny facet, z normalnej rodziny...zero alkoholu, uzależnień, wszystko jak najbardziej w porządku).Też kręcą mnie dziewczyny dopóki ich nie zdobędę, ale to wszystko dzieje się poza mną. Moją partnerkę wpuściłem całkowicie do swojego życia...zamieszkaliśmy razem, spędzaliśmy dużo czasu ze sobą, a i tak wszystko się rozpadło przez mankamenty twarzy...co za BZDURA!

Napisałabyś mi coś więcej na priv?

Janek, nie wiem co u Ciebie jest powodem, ja przez bardzo długi czas też nie zdawałam sobie sprawy, że coś mnie "blokuje" przed wejściem w bliższą relację. Zawsze sobie tłumaczyłam, że to po prostu nie był odpowiedni facet itd. albo mam pecha i tyle. Ja nie jestem psychologiem więc nie będę się wymądrzała ale jeśli jak piszesz jesteś jedynakiem, nauczycielem (pewnie byłeś prymusem?), to może wpłynęło na to, że czujesz lepszy i lub zasługujesz na coś znacznie lepszego, jak nie najlepszego. Idealizujesz sobie kobiety, zwracasz wielką uwagę na urodę ale... jak się okazuje, że kobieta po zmyciu makijażu jest całkiem przeciętna, urok mija. W końcu wybrałeś sobie nieskazitelną piękność, a nie zwykłą czy przeciętną. Pomyśl z czego to może wynikać? Czy Twoja matka jest pięknością? A może za dużo masz w otoczeniu pięknych kobiet (np. wymalowanych i zgrabnych studentek), że na samą myśl, że skończy się etap "bezkarnego" flirtowania i podbijania sobie ego podświadomie sabotujesz swoje nowe relacje? Może być też tak, że podświadomie chcesz cos komuś udowodnić (nawet sobie), że stać Cię na "ideał"?


Ja to już wszystko analizowałem. Mama była bardzo ładna (według mnie), ale nigdy nie porównywałem do niej dziewczyn, z którymi się spotykałem. Celebrytki bez makijażu też robią się przeciętne, ale tu nie chodzi o wygląd, a o drugą osobę/kobietę, a mi mój mózg to zabiera..czepia się pierdół. Często tak miałem...patrzę na dziewczynę...bardzo ładna, ale te uszy jakieś odstające są...wtedy jeszcze się tym nie martwiłem, bo nie byłem świadomy, że problem tkwi we mnie. Zresztą czytałem kiedyś artykuł, w którym pisano, że my cenimy przeciętność. Ludzie nie chcą zakochiwać się w celebrytach, a ja uciekam od tego schematu.Gdy zerwałem relację z Martą, tak pomyślałem sobie...są bardziej urokliwe, pewnie jeszcze taką znajdę.Ale szybko uznałem, że to problem lezy we mnie, po tych wszystkich latach.I czemu, czemu ten wygląd mi tak bardzo siadł w głowie?Reszta, która jest o wiele ważniejsza, jakby w ogóle się nie liczyła. Dziewczyny, które poznawałem wcześniej był naprawdę urokliwe, a i tak nie grało...obojętność, zero pozytywnych emocji. Tak jak pisałaś, 'zdobyłem' kobietę, już mnie nie kręci...:(

58

Odp: Nie potrafię się zakochać...
rossanka napisał/a:

Tylko zagadką dlaczego jest tak za każdym razem. Tutrzeba fachowca.

Jeśli ktoś w wieku 40 lat nie był w dłuższej relacji, to ciężko będzie mu się do "nowego", tj. drugiej osoby przyzwyczaić. Raz, że pewnie ma w swojej głowie jakiś wyidealizowany obraz zarówno wybranki, jak i związku, ale też tego jak powinna wyglądać "miłość".
Właściwie jest tylko przyzwyczajony do tej pierwszej fazy, w niej dobrze czuje ale już rozwój relacji kompletnie nie wychodzi. Zbyt odbiega od tego "ideału", który powstał w jego głowie. A tu nagle okazuje się, że seks bez fajerwerków (to nie porno), kobieta też nie taka piękna (to nie insta z retuszami czy filtrami), życie pod jednym dachem nie takie wspaniałe (bo trzeba się dotrzeć, umieć dzielić przestrzeń itd.) a tyle się mówi o tej miłości, jako czymś najważniejszym w życiu. Przereklamowane? wink
Zauważyłam, że wiele osób, szczególnie tych mniej doświadczonych czy młodych uważa, że jak tylko ją spotkają, to dosięgnie ich nieopisane szczęście i wszystkie problemy znikną, a życie nabierze sensu i kolorów.
Czasem tak bywa, szczególnie w fazie pierwszej fascynacji ale też każdy inaczej to przeżywa, jednak związek, wspólne życie, to jest nie lada wyzwanie. Myślę, że tym trudniejsze, im dłużej ktoś był singlem lub tworzył przelotne znajomości. A tu Janek na dodatek wychował jako jedynak.

59

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tylko zagadką dlaczego jest tak za każdym razem. Tutrzeba fachowca.

Jeśli ktoś w wieku 40 lat nie był w dłuższej relacji, to ciężko będzie mu się do "nowego", tj. drugiej osoby przyzwyczaić. Raz, że pewnie ma w swojej głowie jakiś wyidealizowany obraz zarówno wybranki, jak i związku, ale też tego jak powinna wyglądać "miłość".
Właściwie jest tylko przyzwyczajony do tej pierwszej fazy, w niej dobrze czuje ale już rozwój relacji kompletnie nie wychodzi. Zbyt odbiega od tego "ideału", który powstał w jego głowie. A tu nagle okazuje się, że seks bez fajerwerków (to nie porno), kobieta też nie taka piękna (to nie insta z retuszami czy filtrami), życie pod jednym dachem nie takie wspaniałe (bo trzeba się dotrzeć, umieć dzielić przestrzeń itd.) a tyle się mówi o tej miłości, jako czymś najważniejszym w życiu. Przereklamowane? wink
Zauważyłam, że wiele osób, szczególnie tych mniej doświadczonych czy młodych uważa, że jak tylko ją spotkają, to dosięgnie ich nieopisane szczęście i wszystkie problemy znikną, a życie nabierze sensu i kolorów.
Czasem tak bywa, szczególnie w fazie pierwszej fascynacji ale też każdy inaczej to przeżywa, jednak związek, wspólne życie, to jest nie lada wyzwanie. Myślę, że tym trudniejsze, im dłużej ktoś był singlem lub tworzył przelotne znajomości. A tu Janek na dodatek wychował jako jedynak.


Pierwszą dziewczynę, z którą mogłem coś stworzyć fajnego, poznałem, jak miałem 23 lata. I już wtedy nie zagrało. Ja nie wchodzę nawet w pierwszą fazę...nie ma zakochania..i to boli, bo to jest podstawa, żeby tworzyć związek..potem wiadomo...życie...albo je sobie sami ułożymy, albo się rozejdziemy. Już pisałem...udostępniłem całe mieszkanie dziewczynie...nie mam żadnych 'singlowych' przyzwyczajeń (wiadomo, że trzeba się docierać, ale to normalka). Że jedynak...nigdy nie byłem rozpieszczany....może po prostu mi natura sprawiła psikusa...?

60

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Pierwszą dziewczynę, z którą mogłem coś stworzyć fajnego, poznałem, jak miałem 23 lata. I już wtedy nie zagrało. Ja nie wchodzę nawet w pierwszą fazę...nie ma zakochania..i to boli, bo to jest podstawa, żeby tworzyć związek..potem wiadomo...życie...albo je sobie sami ułożymy, albo się rozejdziemy. Już pisałem...udostępniłem całe mieszkanie dziewczynie...nie mam żadnych 'singlowych' przyzwyczajeń (wiadomo, że trzeba się docierać, ale to normalka). Że jedynak...nigdy nie byłem rozpieszczany....może po prostu mi natura sprawiła psikusa...?

Nie wiem Janek, ja bym była daleka od takich uogólnień. Myślę, że masz po prostu nieco zaburzony obraz związku/miłości, w sensie wyidealizowany. Ja odnoszę wrażenie, że po prostu nie potrafisz budować bliskich relacji. Spotykanie ze znajomymi raz na jakiś czas, to za mało. Masz jakieś koleżanki? Nie mówię jednak o takich z którymi sobie pogadasz raz na jakiś czas ale takich bliższych, na których Ci zależy (w sensie znajomości).
Ja ze swojego doświadczenia wiem, że zdecydowanie łatwiej w życiu jest z facetem, który ma/miał np.. siostrę bo jego nie dziwią potem typowo kobiece rzeczy.
Może po prostu wymyślasz sobie te 2 podbródki itd. bo zwyczajnie w relacji nie umiesz i nie chcesz funkcjonować, mimo, że marzy Ci się ta miłość? Nie interesowały Cię te kobiety jako osoby, nie chciałeś je bliżej poznać, spędzać razem czas itd.?
Może nie ma w Tobie ciekawości drugiego człowieka i naturalnej chęci wchodzenia w bliższe relacje?

61

Odp: Nie potrafię się zakochać...

Potrafisz się zakochać tylko podchodzisz do sprawy od dupy strony - sorry za bezpośredniość wink

Nauczyciele to specyficzna grupa ludzi. Wielu nauczyciel to stare panny i starzy kawalerowie. Dlaczego? - bo w pracy zawodowej mają zaspokojoną z nadwyżką potrzebę kontaktów z ludźmi. Na każdą godzinę spędzoną w towarzystwie potrzebujemy kilku godzin w samotności. Gdy byłeś jeszcze młody nie trafiłeś na odpowiednią dla Ciebie partnerkę, co nie jest niczym nadzwyczajnym, za to potem Twoje wymagania niesamowicie wzrosły. Bo właściwie do czego jest Ci potrzebna żona? Do seksu nie - sam sobie doskonale dajesz radę. Do towarzystwa nie - masz doskonały kontakt z młodzieżą i zapewne sporym gronem nauczycieli w swojej szkole, do tego liczne grono przyjaciół i wspierający rodzice. Do sprzątania i gotowania też nie - dajesz radę sam bez kłopotu. No więc po co Ci partnerka? Bo wszyscy mają a Ty jeszcze nie więc trzeba z kimś być. I tutaj jest sedno problemu bo odwróciłeś kolejność. Zamiast spośród spotykanych osób wybrać kogoś, z kim naprawdę chciałbyś być, zacząłeś spotykać się z kobietami z którymi mógłbyś być. A to nie to samo, zwłaszcza, że masz dosyć wybujałe wymagania, bo mogłeś sobie na nie pozwolić. Po latach stwierdzasz, że coś Cie omija, co inni już dawno mają, no i smuteczek.
Gdybyś naprawdę potrzebował wejść w związek, to druga broda partnerki by Ci nie przeszkadzała. Ty masz na tyle dobrą sytuację, że możesz a nie musisz, no to grymasisz. Ma być piękna i mądra - całkiem realne wymagania, tylko jeszcze na taką nie trafiłeś. Jak nie musisz być koniecznie z kimś to jeszcze szukaj i nie popadaj w depresję, bo obniżasz swoje miejsce w rankingu. A jak już Cie przypili to machniesz ręką i weźmiesz co los dał...albo pozostaniesz sam - w końcu nie żyje Ci się źle.

62

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Pierwszą dziewczynę, z którą mogłem coś stworzyć fajnego, poznałem, jak miałem 23 lata. I już wtedy nie zagrało. Ja nie wchodzę nawet w pierwszą fazę...nie ma zakochania..i to boli, bo to jest podstawa, żeby tworzyć związek..potem wiadomo...życie...albo je sobie sami ułożymy, albo się rozejdziemy. Już pisałem...udostępniłem całe mieszkanie dziewczynie...nie mam żadnych 'singlowych' przyzwyczajeń (wiadomo, że trzeba się docierać, ale to normalka). Że jedynak...nigdy nie byłem rozpieszczany....może po prostu mi natura sprawiła psikusa...?

Nie wiem Janek, ja bym była daleka od takich uogólnień. Myślę, że masz po prostu nieco zaburzony obraz związku/miłości, w sensie wyidealizowany. Ja odnoszę wrażenie, że po prostu nie potrafisz budować bliskich relacji. Spotykanie ze znajomymi raz na jakiś czas, to za mało. Masz jakieś koleżanki? Nie mówię jednak o takich z którymi sobie pogadasz raz na jakiś czas ale takich bliższych, na których Ci zależy (w sensie znajomości).
Ja ze swojego doświadczenia wiem, że zdecydowanie łatwiej w życiu jest z facetem, który ma/miał np.. siostrę bo jego nie dziwią potem typowo kobiece rzeczy.
Może po prostu wymyślasz sobie te 2 podbródki itd. bo zwyczajnie w relacji nie umiesz i nie chcesz funkcjonować, mimo, że marzy Ci się ta miłość? Nie interesowały Cię te kobiety jako osoby, nie chciałeś je bliżej poznać, spędzać razem czas itd.?
Może nie ma w Tobie ciekawości drugiego człowieka i naturalnej chęci wchodzenia w bliższe relacje?

Może i wyidealizowany, ale jak pisałem, każdy tak ma przed pierwszym związkiem...życie wszystko potem weryfikuje. Tak, zawsze lubiłem robić wszystko na 100% - bieganie, zajęcia z uczniami na kursach, odbieranie koncertów, ale czy ma to wpływ na zakochanie, nie wiem.Jest sporo ludzi, którzy tak żyją i wchodzą w relacje z kobietami...choćby sportowcy.

Nie jestem socjologiem, żeby badać życie kobiet;) Na studiach i po miałem/mam sporo kolezanek, ale nigdy się do nich nie wprowadzałem, żeby zobaczyć, jak żyją;) Jak pisałem, jestem osobą otwartą i nie mam problemów w nawiązywaniu relacji.Czy nie ma we mnie ciekawości drugiego człowieka? Co to znaczy?:)Jeśli nie mam chęci wchodzenia w bliższe relacje, dlaczego, skoro ona jest naturalna? Moje  jedynactwo mnie zblokowało?

Fakt, pamiętam z dzieciństwa, że jeździłem do kuzyna na wieś podczas wakacji. Bawiliśmy się świetnie.Raz przyjechał do mnie i...nie mogłem znieść jego obecności...nie wiem, dlaczego, ale nie chciałem się z nim bawić.Nawet zainicjowałem z nim bójkę. Kuzyn wyjechał na drugi dzień. Jeśli to jest jakiś  objaw mojego problemu, jak z nim zawalczyć zatem?

63 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-11-17 18:54:13)

Odp: Nie potrafię się zakochać...
janek_79 napisał/a:

Nie jestem socjologiem, żeby badać życie kobiet;) Na studiach i po miałem/mam sporo kolezanek, ale nigdy się do nich nie wprowadzałem, żeby zobaczyć, jak żyją;) Jak pisałem, jestem osobą otwartą i nie mam problemów w nawiązywaniu relacji.Czy nie ma we mnie ciekawości drugiego człowieka? Co to znaczy?:)Jeśli nie mam chęci wchodzenia w bliższe relacje, dlaczego, skoro ona jest naturalna? Moje  jedynactwo mnie zblokowało?

Nie wiem czy zablokowało ale na pewno miało wpływ.
Poza tym jak wyżej napisano w sumie jesteś samowystarczalny i kobieta nie jest tak naprawdę Ci potrzeba, szukasz więc czegoś więcej, tej "miłości". Jednak jak nawet spotykasz kobiety, z którymi mógłbyś być, to okazuje się, że jednak nie spełniają Twoich oczekiwań, bo ... w seksie fajerwerków brak, uroda też nie taka super, angażować się się potrafisz itd. Opisałeś ostatnią jako: "spokojna, ułożona...", może nie ten target? Niby chciałbyś żony ale jeszcze nie wyszalałeś i marzysz o tych motylach.
Eh, a zwykle to o kobietach mówią, że wybierają łobuzów by tylko poczuć ten dreszczyk emocji, a ci spokojni faceci mogą co najwyżej liczyć na friendzone. wink

janek_79 napisał/a:

Fakt, pamiętam z dzieciństwa, że jeździłem do kuzyna na wieś podczas wakacji. Bawiliśmy się świetnie.Raz przyjechał do mnie i...nie mogłem znieść jego obecności...nie wiem, dlaczego, ale nie chciałem się z nim bawić.Nawet zainicjowałem z nim bójkę. Kuzyn wyjechał na drugi dzień. Jeśli to jest jakiś  objaw mojego problemu, jak z nim zawalczyć zatem?

Bo ktoś wszedł na twój teren wink

64

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Agnes76 napisał/a:

Potrafisz się zakochać tylko podchodzisz do sprawy od dupy strony - sorry za bezpośredniość wink

Nauczyciele to specyficzna grupa ludzi. Wielu nauczyciel to stare panny i starzy kawalerowie. Dlaczego? - bo w pracy zawodowej mają zaspokojoną z nadwyżką potrzebę kontaktów z ludźmi. Na każdą godzinę spędzoną w towarzystwie potrzebujemy kilku godzin w samotności. Gdy byłeś jeszcze młody nie trafiłeś na odpowiednią dla Ciebie partnerkę, co nie jest niczym nadzwyczajnym, za to potem Twoje wymagania niesamowicie wzrosły. Bo właściwie do czego jest Ci potrzebna żona? Do seksu nie - sam sobie doskonale dajesz radę. Do towarzystwa nie - masz doskonały kontakt z młodzieżą i zapewne sporym gronem nauczycieli w swojej szkole, do tego liczne grono przyjaciół i wspierający rodzice. Do sprzątania i gotowania też nie - dajesz radę sam bez kłopotu. No więc po co Ci partnerka? Bo wszyscy mają a Ty jeszcze nie więc trzeba z kimś być. I tutaj jest sedno problemu bo odwróciłeś kolejność. Zamiast spośród spotykanych osób wybrać kogoś, z kim naprawdę chciałbyś być, zacząłeś spotykać się z kobietami z którymi mógłbyś być. A to nie to samo, zwłaszcza, że masz dosyć wybujałe wymagania, bo mogłeś sobie na nie pozwolić. Po latach stwierdzasz, że coś Cie omija, co inni już dawno mają, no i smuteczek.
Gdybyś naprawdę potrzebował wejść w związek, to druga broda partnerki by Ci nie przeszkadzała. Ty masz na tyle dobrą sytuację, że możesz a nie musisz, no to grymasisz. Ma być piękna i mądra - całkiem realne wymagania, tylko jeszcze na taką nie trafiłeś. Jak nie musisz być koniecznie z kimś to jeszcze szukaj i nie popadaj w depresję, bo obniżasz swoje miejsce w rankingu. A jak już Cie przypili to machniesz ręką i weźmiesz co los dał...albo pozostaniesz sam - w końcu nie żyje Ci się źle.

Ciekawe spostrzeżenia:) Ale..u mnie w szkole singlem jestem tylko ja i chyba jedna koleżanka. Reszta jest w związkach lub już po rozwodach.:)

Ja wiem...mój pierwszy kontakt był z dziewczyną, która mi się naprawdę podobała, tylko wyskoczyła mi ta obojętność...potem naprawdę nie podchodziłem do kobiet, które mnie nie kręciły. 12 lat temu spotykałem się z koleżanką z pracy...i piękna i mądra:) Naprawdę...i nic nie pykło znowu...

Gdy moi rówieśnicy pobierali się 12/13 lat temu, w ogóle nie miałem na to ciśnienia..po prostu czekałem...nie robiłem gwałtownych ruchów. Żaróweczka zapaliła się w wieku lat 35. Przeczytałem w wywiadzie z psychologiem, że to właśnie taki wiek, kiedy kończy nam się ochota na bycie samemu, więc moja reakcja była chyba naturalna. Może i mam dobrą sytuację i może wybrzydzam, ale ja naprawdę mam ochotę wieczorem posiedzieć przy książce, wiedząc, że w pokoju obok jest ktoś bliski, niż na siłę szukać sobie rozrywek, żeby nie siedzieć samemu w domu (jakieś kursy tańca itp...ciągnie mnie do ludzi, samotność nam nie służy)

'Zamiast spośród spotykanych osób wybrać kogoś, z kim naprawdę chciałbyś być, zacząłeś spotykać się z kobietami z którymi mógłbyś być.' - tego zdania do końca nie rozumiem. Są miliny ludzi, którym żyje się wręcz luksusowo i są w rodzinach, a ja ciągle sam...tu coś nie gra, naprawdę.

Samotność będzie ciężka do przeżycia...

Ale jak w tym wszystkim obniżyć te loty, to nie jest praca domowa, którą można odrobić..to coś, co jest poza mną...emocje/zakochanie...

65

Odp: Nie potrafię się zakochać...
Roxann napisał/a:
janek_79 napisał/a:

Nie jestem socjologiem, żeby badać życie kobiet;) Na studiach i po miałem/mam sporo kolezanek, ale nigdy się do nich nie wprowadzałem, żeby zobaczyć, jak żyją;) Jak pisałem, jestem osobą otwartą i nie mam problemów w nawiązywaniu relacji.Czy nie ma we mnie ciekawości drugiego człowieka? Co to znaczy?:)Jeśli nie mam chęci wchodzenia w bliższe relacje, dlaczego, skoro ona jest naturalna? Moje  jedynactwo mnie zblokowało?

Nie wiem czy zablokowało ale na pewno miało wpływ.
Poza tym jak wyżej napisano w sumie jesteś samowystarczalny i kobieta nie jest tak naprawdę Ci potrzeba, szukasz więc czegoś więcej, tej "miłości". Jednak jak nawet spotykasz kobiety, z którymi mógłbyś być, to okazuje się, że jednak nie spełniają Twoich oczekiwań, bo ... w seksie fajerwerków brak, uroda też nie taka super, angażować się się potrafisz itd. Opisałeś ostatnią jako: "spokojna, ułożona...", może nie ten target? Niby chciałbyś żony ale jeszcze nie wyszalałeś i marzysz o tych motylach.
Eh, a zwykle to o kobietach mówią, że wybierają łobuzów by tylko poczuć ten dreszczyk emocji, a ci spokojni faceci mogą co najwyżej liczyć na friendzone. wink

janek_79 napisał/a:

Fakt, pamiętam z dzieciństwa, że jeździłem do kuzyna na wieś podczas wakacji. Bawiliśmy się świetnie.Raz przyjechał do mnie i...nie mogłem znieść jego obecności...nie wiem, dlaczego, ale nie chciałem się z nim bawić.Nawet zainicjowałem z nim bójkę. Kuzyn wyjechał na drugi dzień. Jeśli to jest jakiś  objaw mojego problemu, jak z nim zawalczyć zatem?

Bo ktoś wszedł na twój teren wink

I?:) Nie byłem odludkiem..bawiłem się z rówieśnikami..jeśli jest to jakiś znak, jak to przepracować, wybić z podświadomości?

Posty [ 1 do 65 z 110 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie potrafię się zakochać...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024