Hej, mam 27 lat, prawie 28. Od pół roku spotykam się z nowym chłopakiem i mam pewne wątpliwości i obawy - prosiłabym o ocenę, czy słuszne.
Poznaliśmy się przez internet, jakoś tak fajnie rozmawiało się od pierwszego spotkania i potem poszło. Jednak:
- on już kiedyś był zaręczony, rozstał się z tą dziewczyną tuż przed ślubem, ponad 3 lata temu. On zerwał, bo miał swoje powody (przez jej zachowanie, problem z alkoholem, podejrzenia zdrady, naciąganie na kasę itd.). Ale generalnie była to jego pierwsza poważna miłość, wspominał mi o niej na początku, jednak potem przestał. Myślałam, że temat jest zamknięty. Ale ostatnio jakoś tak się rozmowa potoczyła, że bardziej o to wypytywałam i okazało się, że ona po zerwaniu ciągle przychodziła na spotkania z jego paczką kolegów (umawiali się przez internet na wspólnej grupie i to widziała, sama wbijała). Wiece - czyli jakiś tam kontakt ciągle mieli. Zaniepokoiło mnie, gdy okazało się, że w grudniu rok temu, w marcu i jakby w maju on sam dążył do tych spotkań (np. poszedł na urodziny jej koleżanki). Kiedyś podobno się całowali już po rozstaniu. Generalnie mimo tego, że długo nie są ze sobą i nie wrócili do siebie, ona ciągle krążyła blisko, przez co chyba nie miał czasu w pełni zapomnieć. Było po drodze kilka afer, teraz niby nie mają kontaktu - dosłownie chwilę przed tym jak mnie poznał urwali kontakt). Ona była bardzo toksyczną osobą (wiem to od jego znajomych), jednak boję się, że przez to ma większe emocje do niej niż do mnie (ja jestem spokojna, zrównoważona). Ona niby została wyrzucona już z tej grupy na fb, ale i tak boję się, że będzie przychodziła nieraz na spotkania, kiedy mnie tam nie będzie...
- kuzynka jego przyjaciela. Dość ładna dziewczyna, ale taka niezbyt z charakteru, znają się od 2 lat i widują tak co miesiąc, wspólnie z paczką tego przyjaciela. Myślę, że ładniejsza ode mnie (choć sama się nie uważam za brzydką), ale może bardziej w jego typie. Nie wiem, czy nie był nią zauroczony, ale chyba go nie chciała lub myślał, że go nie zechce. W czym problem? Widzę, że nie jest mu totalnie obojętna, widziałam już, jak się przy niej zachowuje. I jeszcze w dodatku wpycha się coś ostatnio np. mieliśmy iść na podwójną randkę do kina (z jego przyjacielem i dziewczyną tego przyjaciela), przyjeżdżamy, a tam kto? też ta dziewczyna jako 5 osoba, oczywiście trzęsła się z zimna, mój jej proponował swoje rękawiczki itd. Boję się tego, że nie na wszystkich takich spotkaniach wspólnych będę i czy ona nie zachowa się teraz jak pies ogrodnika. A nie ma szans, żeby przestała przychodzić na te spotkania.... nie wiem, co robić w tej sytuacji
Oprócz tego jest względem mnie ok. Ok. możecie powiedzieć - jak pójdzie do innej, to jego strata, śmieci same się wyniosą i że po co mi wtedy taki facet. Uważam podobnie. W takiej sytuacji już bym go nie chciała. W czym jednak problem? Boję się po prostu dalej angażować, a także obawiam się, że "wpędzę się w lata", czyli że będę z nim, on mi jakiś numer odwali, a potem zostanę na lodzie. A jestem już w wieku, kiedy poważniej myślę o założeniu rodziny (on mi ciągle mówi to samo, uwzględnia mnie w planach na przyszłość itd. Obawiam się jednak, że jest ze mną, bo jestem dobrym materiałem na żonę, a tamte mu się bardziej podobają/lub coś bardziej do nich czuje, ale jest ze mną, bo wie, że z jakichś powodów z tamtymi być nie może). Co zrobilibyście w mojej sytuacji?