Hej, może ktoś poradzi co mam ze sobą zrobić, bo trochę nie widzę drogi, terapia?
Zacznijmy od tego, że mam 26 lat właściwie od dziecka miałam nadwagę. Parę razy w szkole dokuczano mi na ten temat, jednak nic szczególnego, w gronie koleżanek byłam lubianą osobą. Potraciłam jednak wiele koleżanek, które przeszły do towarzystwa, które mnie nie bardzo się podobało i wiele czasu spędziłam sama ze sobą. Ominął mnie niestety cały okres zakochania się podczas dojrzewania, co bardzo mi dokuczało, aż w pewnym momencie, koło technikum wzięłam się za siebie i schudłam, nie wyglądałam do końca tak jak miałam, ale różnica znaczna plus dobre ubrania, kosmetyki itp. Cóż z tego jak problem z samooceną został, chyba z desperacji (wtedy wydawał mi się super, wpasował się w moje potrzeby jak kameleon) wpadłam w sidła dość toksycznej osoby, która chyba czuła co jest nie tak. Związek trwał wiele lat, w trakcie tego były manipulacje, przytyki (ale nie na temat wyglądu, nigdy), byłam winna wszystkiego, nawet chyba złej pogody. Skończyło się na zdradach i zrzucenia za to całej winy na mnie (jeszcze powiedział, że ta osoba jest o wiele lepsza ode mnie, heh). Szukał zastępstwa za mnie za plecami, jak tylko zorientował się, że umiem spełniać marzenia i zbudowałam szczęśliwsze życie niż on, musiał w jakiś sposób to zniszczyć. Każdy mówi, ok po co byłaś z nim tyle lat, ale nie wierzyłam, z powodu tego, że nadal nie wyglądam na ogólnie przyjęte standardy, że znajdę sobie kogoś lepszego, przecież każdy ma jakieś wady, trzeba je akceptować albo nie. Wydaje mi się, że też sukcesywnie podkopywał moją samoocenę przez takie a nie inne zachowanie.
Ktoś może zaobserwować same negatywy w życiu, i że nie mam nic do roboty? Mam dobrą pracę, jak na kobietę wystarczająco dużo pieniędzy, żeby realizować marzenia i to robię. Jestem samodzielna, nie potrzebuje sponsora, potrafię spędzać sama czas. Udało mi się nawet pojechać na wyprawę marzeń, obecnie wyznaczyłam sobie nowe cele. Jeżdżę na rowerze (nie, nie po bułki ), chodzę po górach, uczęszczam na siłownię, zapisałam się na kurs językowy, żeby poszerzać swoje kwalifikacje. Mam małe grono znajomych, ale spotykamy się regularnie.
W czym tkwi teraz problem, który chcę opisać? Mam ogromne problemy z samooceną jeśli chodzi o wygląd i wartość jako kobieta. Dla niektórych może okazać się to naprawdę puste, ale tak naprawdę nigdy żaden mężczyzna się mną nie zainteresował. Byłego chłopaka nie liczę, bo wątpię, że mnie kochał, psychologiem nie jestem, ale podejrzewam narcyza. Niestety przez to, że tkwiłam w takiej relacji tyle lat czuje się jeszcze bardziej winna, mogłam to przerwać. Dodatkowo, mimo że trzymam dietę (obecnie nisko z kcal, byłam u dwóch dietetyków, badałam hormony) i jak widać jestem aktywna fizycznie nie potrafię zejść do wymarzonej wagi. Kondycję mam lepszą od niejednych szczupłych koleżanek (100 km na rowerze? no problem). I nie, nie jest to 2-3 kg do zgubienia tylko jeszcze 10-15kg, nie jestem nastolatką, która panikuje, że ma boczki. Naprawdę bardzo się staram, a jak jeszcze widzę, że niektórzy robią 50% tego co ja i mają o wiele lepsze efekty czuje jeszcze większe rozgoryczenie.
Próbowałam słuchać coachów internetowych, słuchać rad innych jak się podbudować siebie, niektórzy mi mówią, że wyglądam normalnie, w co ja nie potrafię uwierzyć, bo wiem, że mam ogromne biodra i uda - uroda brazylijska Próbowałam poprawić sobie samoocenę ubraniami, perfumami, akcesoriami. Zapuściłam włosy, wróciłam do naturalnego blondu, wiem że mam bardzo piękne i kształtne usta. Nic to nie działa, bo nie czuje się po prostu kobieco, to że były znalazł sobie lepszą jeszcze bardziej mnie podkopuje. Nawet mi nie chodzi o to, że teraz tabuny mężczyzn miało się za mną uganiać, ale nie wiem jak po prostu przestawić siebie i nie zajmować myśli tym. Nie ukrywam, że w coraz dłuższe zimowe wieczory brakuje drugiej osoby, ale z drugiej strony wiem, że jestem bardzo łatwą ofiarą dla nowego toksyka.
Czy ktoś miał podobne problemy i udało się mu z tego wyjść? Albo jakieś rady? Bardzo myślę czy nie zapisać się do terapeuty, ale tak naprawdę nie wiem jakby to wyglądało i czy rzeczywiście taka rozmowa działa? Mam wrażenie, że ta niska samoocena mnie blokuje i nie potrafię korzystać z życia na 100% tylko się zamartwiam i rozpamiętuję przeszłość.