Hej Kobietopo40! Postanowiłam sie tu wypowiedzieć, bo to co piszesz mi jest mega bliskie i ogolnie Twoje podejscie, patrzenie, a nawet styl pisania przypomina mi siebie 
Ja po rozstaniu burzliwym z mezem jestem juz ok 1,5 roku. W tym czasie sporo sie zadzialo, wielu mezczyzn sie przewinelo przez moje zycie. Niektorzy na malutka chwilke, niektorzy na chwilke dluzej. W jednym sie prawie zakochalam ale nie wypaliło, z perpsektywy czasu - pewnie dobrze. Inny zakochal sie we mnie bez wzajemnosci, mimo, ze byl super gosciem. Inni chcieli, ja nie chcialam, innych chcicalam ja, a oni mnie nie:D Przez długi czas nie bylam gotowa na zaangażowanie emocjonalne, szukałam tylko zabawy, odkryłam wolnosc i się nią naprawde z przytupem cieszyłam
Doszłam jednak do momentu, gdy się "wyszalałam" i zachciałam czegoś więcej. Faceta do życia, jako wsparcie, przyjaciel, partner do podrozy, spedzania czasu, ale tez spokojnych chwil...Randek odbyłam wieeeele, az sie sama sobie dziwie jakie mam zdrowie:) Zazwyczaj to ja jestem stroną, kóra nie chce kontynuować mimo zainteresowania z drugiej strony, choć kilka razy to ja byłabym może i otwarta na kolejne spotkanie i poznawanie się - a Pan jednak nie...Od razu zaznaczę, że moje randki to randki w tradycyjnym tego słowa znaczeniu - kawa, spacer, raz kino. Bez żadnych dziwnych akcji, a juz na pewno nie seks na pierwszym czy drugim spotkaniu. Zresztą na profilu jasno i wyraźnie mam napisane czego szukam. I że nie jest to ONS ani FWB.
Portale randkowe to inny swiat. Poznajesz w sumie obce osoby i dopiero gdy pojdziesz na spotkanie dowiadujesz się, czy ta mityczna chemia jest czy nie. Doświadczenia mam w większości bardzo pozytywne bo choć nie poznałam jeszcze mojego perfect matcha - to poznalam wielu fajnych ludzi z różnych obszarów - zawodowych, środowiskowych, muzycznych, ideologicznych..I uważam to za dużą wartość, bo dało mi to obraz tego czego JA chcę a czego NIE CHCĘ. To naprawdę świetna lekcja samego siebie.
Randkowanie to też lekcja pokory! Gdy zaczęlam przygode z portalami przekonana bylam, ze po spotkaniu ze mna facet bedzie chcial dalej - obiektywnie mowiac jestem raczej wizualnie spoko;), plus z ekstrawertyczną osobowością nie mam zazwyczaj problemu by nawiązać kontakt z drugim czlowiekiem. A jednak! Do dzis nie zapomnę jak mnie ego ukłuło gdy Pan, z ktorym pierwsza randka byla naprawde mega fajna, był flow, nawet mi sie podobal i zdecydowanie chcialabym kontynuowac znajomosc - mnie odrzucił. Owszem, zrobił to bardzo kulturalnie, pieknie osłodził rzucajac milion komplementow na temat mojej urody i osobowosci - ale jednak...Wtedy zrozumiałam, że randkowanie to musi byc jednak zabawa i przyjemnosc, a nie projekt. Bez spinania sie. Lepiej podchodzic do tego w ten sposob, ze moze spotkamy dzis ciekawego czlowieka, pogadamy o fajnych rzeczach. Moze nie bedzie nas kręcił jako mezczyzna, ale dowiem sie fajnych rzeczy, pogadam z kims ciekawym. A odrzucenia nie mozna tez brac personalnie bo nigdy nie wiemy do konca co jest tego motywem. Moze ktos nie uporal sie z przeszloscia, moze ma ciezki czas w zyzciu i nie ma glowy do romansowania, moze stwierdzil, ze nie ma jednak przestrzeni na cokolwiek, a moze po prostu zamiast blondynek woli brunetki...Kazdy z nas ma swoje preferencje i ma prawo je mieć. Najważniejsze, by nie brać braku zainteresowania po randce na siebie i siebie nie umniejszać. To takie szukanie. Chodzisz, patrzysz, on patrzy na Ciebie. Jak szukacie sieie nawzajem - to sie zahaczycie na dluzej. Jesli nie, to odwrocicie sie i pojdziecie dalej.
CO do oczekiwan jednak - ja rowniez uwazam, ze w wieku 40 prawie lat, z dwojka dzieci (to ja) - jest juz inaczej. Duzo trzeźwiej patrze na relacje, na mezczyzn - niz jak mialam 20 lat i wystarczylo mi ze facet ma ladny usmiech. Tyle, ze to jest wlasnie doswiadczenie zyciowe. Jestesmy uksztaltowane przez to co nas spotkalo i dojrzale, wiec wiemy juz czego chcemy a co jest nieakceptowalne. I nie chodzi o szukanie ksiecia z bajki - co sugeruja co niektorzy Panowie - lecz po prostu znalezienie kogos, kto jest z naszej "bajki". Tyle, ze w wieku 35+ ludzie maja juz zazwyczaj jakos poustawiane zycia i jest wiecej kryteriow do spelnienia by moc uwazac, ze ktos jest z tej samej bajki. Dla mnie dla przykladu to posiadanie dzieci (wierze, ze facet bez dzieci nie zrozumie mojego swiata i stylu spedzania czasu i po jakims czasie to zawsze wyjdzie), jakies ogarniecie zawodowe i finansowe (skoro ja mam to nie bedzie dla mnie partnerem np facet ktory no nie pracuje). WIem, ze kwestie zawodowe i finansowe moga sie wydawac "wyrachowaniem" ale to nie tak. To raczej kwestia stylu zycia. Jesli ja mam styl zycia taki, ze wychodze czesto na miasto, do kina, jezdze za granice - to Pan, ktory spedza wakacje łowiąc ryby na Mazurach i nigdy nie wyjezdza poza kraj - nie bedzie po prostu dla mnie matchem. Moze byc super gosciem, ale po prostu nie dla mnie. Gdy ma sie tez dzieci wychowywane samotnie/na spolke z ich tata, prace, obowiazki - to lokalizacja tez nie jest bez znaczenia...I tak dalej.
Pytanie czy schodzic z tych oczekiwan? Ja mysle, ze trzeba miec jednak otwarty umysl i nie skreslac od razu kogos kto nie spelnia naszych wymyslonych kryteriow, lecz posluchac czlowieka, spedzic z nim chwile. Moze inne rzeczy okaza sie na tyle fajne, ze te nasze kryteria postanowimy troche odpuscic. Ja zdaje sobie sprawe z tego, ze przeciez ja tez nie spelniam czyichs kryteriow w 100%. Rozwodka, 2 dzieci, mam ograniczony czas na spotkania itd..Dlatego staram sie patzrec dalej. Granicą nie do przekroczenia jest dla mnie jednak gdy juz wyaznie czuje ze po prostu mimo ilus rzeczy na "tak" - nie bede w stanie poczuc nic wiecej do faceta. Probowalam tak raz i bez sensu to ciagnelam. Pan sie wkrecal, ja liczylam, ze moze uczucie do mnie przyjdzie...Trzeba słuchać siebie na koniec dnia bo zwiazek ma byc WARTOŚCIĄ DODANĄ w zyciu a nie jakims punktem do odhaczenia. Wole szukac dluzej ale znalezc kogos z kim bede sie fajnie czula, dobrze bawila, kto bedzie empatyczny, bedzie przyjacielem. Moze nie doczekam sie, trudno. Lepiej jednak tak niz utknac w zwiazku z kims kto nas nie kreci i tracic cenny czas.
Plusem szukania milosci w takim wieku i majac juz dzieci jest jednak to, ze DUZO bardziej swiadomie wchodzimy w relacje i widzimy je juz takimi jakie są a nie w romantycznej okrasie, gdzie liczyly sie tylko motylki. Moze mniej "och i ach" ale na dluzsza mete zdrowiej...A poza tym jestesmy juz spelnione jako matki, żony...Odbębniłyśmy w zyciu juz święta, urodzinki dzieci, ślub etc wiec kolejny partner ma byc partnerem juz tylko dla NAS, by moc po prostu miec FAJNĄ osobe do zabawy, zycia, spedzania czasu - a nie potencjalnego męża czy kandydata na ojca. Taka optyka duuuuzo presji zdejmuje w tym szukaniu ale troche tez utrudnia bo nie chcemy byle czego. Bo nie musimy:)
Autorko - jak Twoje poszukiwania? Moze jakis update?:)