Cześć wszystkim! Zwracam się tutaj z nadzieją, że mną potrząśniecie kobity.
Problemem jest mój facet. A konkretnie jego stosunek do pracy. Pytam was, bo może to we mnie jest problem, może to ja jestem materialistką i dręczę bogu ducha winnego chłopa. Już opowiadam.
Mam 25 lat, mój chłopak 34. Ja studiuje, to mój ostatni rok i pracuje. Robię też nie raz kursy weekendowe, ciągle się rozwijam a do tego jestem w trakcie kupowania własnego mieszkania, więc oszczędzam na kredyt.
Mój chłopak mieszkanie wynajmuje, nie ma odłożonych pieniędzy i żyje z dnia na dzień. Odkąd jesteśmy razem 2 lata nie miał pracy dłużej niż 4 miesiące. Z tego co mi mówił nigdy nie miał pracy dłużej niż pół roku przez co nawet na zasiłek nie może liczyć. Zawsze mu coś nie pasuje, a to szef nie dobry, atmosfera nie taka, za wczesne wstawanie, za daleko i nie chce mu się jeździć. Pracuje głównie fizycznie na budowach. Dostaje tygodniówki, ale jak wpadnie mu więcej pieniędzy np za zlecenie weekendowe to nagle nie chce mu się chodzić do pracy. Robi sobie kilka dni wolnego i jak skończą się pieniądze to wraca do pracy, ale już nie raz przez takie olewanie i znikanie bez słowa został zwolniony. Do tej pory dostaje pieniądze od rodziców na mieszkanie i tylko czasem je sobie sam opłaca. Nie ma żadnych oszczędność, a jak ma jakieś wolne pieniądze to przepija je w barze, przejada na jedzeniu na dowóz albo wydaje na zioło.
Ostatnio mną wstrząsnęło jak pękła nam gumka i dotarło do mnie, że mogłam zajść z nim w ciąże. Nie zrozumcie mnie źle, to cudowny facet bardzo czuły i opiekuńczy, bardzo mnie kocha, ale.....czasem mam wrażenie, że to jeszcze dziecko! Gdybym zaszła w ciąże WSZYSTKO spadłoby na moją głowę. Boję się przyszłości z takim facetem. Nie kochamy się od tamtego czasu, bo po prostu się boję.
Wszystko inne poza pieniędzmi w naszym związku gra. Widziałabym go jako mężczyznę, z którym chce spędzić resztę życia. Tylko to podejście do pracy przez które martwię się o naszą wspólną przyszłość.
Rozmawialiśmy o tym nie raz. Nie raz mi obiecywał, że tą prace utrzyma, że pod koniec miesiąca oszczędzi tyle i tyle, że nie będzie kupował papierosów albo, że ograniczy żeby oszczędzać. Obiecuje obiecuje a potem nie dotrzymuje słowa, a kiedy mu przypomne, że mi obiecywał to mówi, że go rozliczam, że się czepiam, że nam starcza na wszystko więc o co mi chodzi.
Ostatnio nawet mnie okłamał kilka razy. Wiem od jego znajomego z pracy, że go tam nie było od wczoraj, ale mi powiedział, że był. Czułam, że kłamię więc zapytałam jego kolegi no i miałam rację. Także od miesiąca ma tą pracę i już mu się znudziła i znowu przestaje do niej chodzić. Już nie wiem co z nim zrobić. Jak z nim rozmawiać? Mało, że biedny to jeszcze leń. Nie wiem, czy istnieje gorsze połączenie.
Czy takiego faceta da się jakoś zmotywować? Ja rozmawiać, jak ugryźć temat i co zrobić z nim? Może miałyście podobną sytuację, podobnego faceta w życiu swoim albo swoich przyjaciółek.
Nie chce z nim zrywać tylko ze względu na pieniądze
2 2021-08-26 15:03:43 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-08-26 15:11:53)
Mama usuwała mu przeszkody spod nóg... jak raczkował... jak się bawił w piaskownicy... jak chodził do szkoły... jak stał się duży i wygląda na dorosłego...
Teraz Ty przejmujesz rolę matki. Zaopiekujesz się nim, wyznaczysz mu jego pokój, no i będziesz mu wydzielać kieszonkowe, oraz czas jaki może spędzić przed TV albo komputerem. Zapewnisz mu regularne posiłki. A to wszystko w sytuacji gdy masz małe dziecko.
Twój wybór. Jak się bierze 34-letnie dziecko na wychowanie, to się ma trud wychowania. Nie dziw się, że 34-letnie dziecko nie chce szukać pracy, nie utrzymuje pracy -- bo dzieci nie pracują, a twój 34-latek musi.
Problemem jest mój facet. A konkretnie jego stosunek do pracy.
Twój problem jest z wychowaniem kogoś, kto ma 34 lata.
Wychowaniem zupełnie od nowa.
Pytam was, bo może to we mnie jest problem, może to ja jestem materialistką i dręczę bogu ducha winnego chłopa.
Twój problem nie polega na pieniądzach, tylko na tym iż nie widzisz, że przed Tobą jest trudne zadanie wychowania dorosłego chłopa...
Do tej pory dostaje pieniądze od rodziców na mieszkanie i tylko czasem je sobie sam opłaca.
Rodzice postępują w ten sposób, bo wiedzą, że on jest totalnym leniem. Odsunęli go od siebie. Mają cichą nadzieję, że jakaś dziewczyna się nad nim ulituje i go weźmie na garb. Nie mieszka z rodzicami, bo rodzice mają cichą nadzieję, że jak nie będzie miał kasy, to będzie głodny i to go zmotywuje do pracy. Żyje jak dzikus -- jak upoluje mamuta, to się obeżre i leży w jaskini do czasu aż znowu głód go goni na polowanie.
Nie ma żadnych oszczędność, a jak ma jakieś wolne pieniądze to przepija je w barze, przejada na jedzeniu na dowóz albo wydaje na zioło.
Jak mamut leży to trzeba żreć i żreć... póki świeże. Bo potem będzie głód.
to cudowny facet bardzo czuły i opiekuńczy, bardzo mnie kocha,
Jego mama też tak na pewno mówi. A tata zachowuje dyplomatyczne myślenie. Tata nie powie Ci że to leń, aby nie psuć synowi życia. Tata wie, że dziewczyna się w końcu połapie w jakie dno wdepnęła.
Wszystko inne poza pieniędzmi w naszym związku gra.
Nie gra.
Rozmawialiśmy o tym nie raz. Nie raz mi obiecywał, że tą prace utrzyma, że pod koniec miesiąca oszczędzi tyle i tyle, że nie będzie kupował papierosów albo, że ograniczy żeby oszczędzać. Obiecuje obiecuje a potem nie dotrzymuje słowa,
A Ty byś na jego miejscu co mówiła?
Już nie wiem co z nim zrobić. Jak z nim rozmawiać?
Jak będzie na twoim utrzymaniu to zaczniesz go wychowywać. Dzień po dniu.
Czy takiego faceta da się jakoś zmotywować?
Wg mnie nie da się. Rodzice dobrze zrobili -- dali mu kąt do życia, a jedzonko sam sobie musi ogarnąć.
Ja rozmawiać, jak ugryźć temat i co zrobić z nim?
Nie da się.
Nie chce z nim zrywać tylko ze względu na pieniądze
Masz problem -- nie chodzi o pieniądze.
Leń, pasożyt, nieudacznik plus do tego jego nałogi z ziołem i papierosami w tle, no normalnie ideał.
Ważnie że miał skur....pewność siebie i mistrzowską bajerkę bo to pewnie ten typ.
Cóż widziały gały co brały, taki typ człowieka jest charakterystyczny i nie wierzę że kiedyś był inny.
Nie warto było się zainteresować takim cichszym może trochę bardziej nieśmiały chłopakiem ale za to ogarniętym?
Jak pieniądze nie są istotne i stać Cię na utrzymanie jego i dzieci, to wiąż się z nim.
Z tego opisu to najprawdopodobniejsze jest moim zdaniem, że po ewentualnym ślubie on w ogóle nie będzie chodził do pracy. Bo pracuje tylko kiedy absolutnie musi. Jeśli będzie miał pełną lodówkę i mieszkanie, to po co? Chcesz za nim całe życie chodzić i go zmuszać, żeby cos robił?
Kolega mojego męża to właśnie taki typ człowieka. Jest cudowny, przezabawny, zdolny ( ale leniwy) i jeszcze dużo innych pozytywów na jego temat można by powiedzieć ale nie jest to materiał na chłopaka/ męża/ partnera życiowego. No chyba że jest się bajecznie bogatym a praca to tylko dodatek.
Nie da się go zmotywować do pracy, jakiegoś wysiłku jeśli sam do tego nie dojrzeje. Dziewczyny szybko odpuszczają jak się zorientują o co chodzi. Jednej się udawało jakimś sposobem zmuszać go do działania, ale to niestety na dłuższą metę nie zdaje egzaminu - to nieustanna walka o to żeby poszedł do pracy, wstał o normalnej porze, mobilizacja przed podjęciem nowej pracy przypomina działania wojenne.
Porażka.
Problemem nie jest praca, tylko jego roszczeniowy stosunek do całego swiata. Tak mamusia i tatuś wychowali, że chłop nigdy nic nie musial robić, ponosić żadnych konekwencji. No to teraz sie buja i jeszcze trafił na naiwną, która załapała się na jego bajerkę. Wiesz, gadać, slodzić i obiecywać to mozna dużo- to nic nie kosztuje. Tylko z samego gadania nic nie wynika.
Mnie by takiego fagasa było wstyd nazywać partnerem.
On ma 34 lata.
Jakby miał te 10 lat mniej to jeszcze jeszcze bym rozumiał bo może świeży studenciak itp.
Ale w tym wieku?
Ogólnie wydaje się fajny, od razu będziesz mogła się spełnić jako kobieta, kochanka, sponsorka, matka i niańka w jednym.
Cześć wszystkim! Zwracam się tutaj z nadzieją, że mną potrząśniecie kobity.
Problemem jest mój facet. A konkretnie jego stosunek do pracy. Pytam was, bo może to we mnie jest problem, może to ja jestem materialistką i dręczę bogu ducha winnego chłopa. Już opowiadam.
Mam 25 lat, mój chłopak 34. Ja studiuje, to mój ostatni rok i pracuje. Robię też nie raz kursy weekendowe, ciągle się rozwijam a do tego jestem w trakcie kupowania własnego mieszkania, więc oszczędzam na kredyt.
Mój chłopak mieszkanie wynajmuje, nie ma odłożonych pieniędzy i żyje z dnia na dzień. Odkąd jesteśmy razem 2 lata nie miał pracy dłużej niż 4 miesiące. Z tego co mi mówił nigdy nie miał pracy dłużej niż pół roku przez co nawet na zasiłek nie może liczyć. Zawsze mu coś nie pasuje, a to szef nie dobry, atmosfera nie taka, za wczesne wstawanie, za daleko i nie chce mu się jeździć. Pracuje głównie fizycznie na budowach. Dostaje tygodniówki, ale jak wpadnie mu więcej pieniędzy np za zlecenie weekendowe to nagle nie chce mu się chodzić do pracy. Robi sobie kilka dni wolnego i jak skończą się pieniądze to wraca do pracy, ale już nie raz przez takie olewanie i znikanie bez słowa został zwolniony. Do tej pory dostaje pieniądze od rodziców na mieszkanie i tylko czasem je sobie sam opłaca. Nie ma żadnych oszczędność, a jak ma jakieś wolne pieniądze to przepija je w barze, przejada na jedzeniu na dowóz albo wydaje na zioło.
Ostatnio mną wstrząsnęło jak pękła nam gumka i dotarło do mnie, że mogłam zajść z nim w ciąże. Nie zrozumcie mnie źle, to cudowny facet bardzo czuły i opiekuńczy, bardzo mnie kocha, ale.....czasem mam wrażenie, że to jeszcze dziecko! Gdybym zaszła w ciąże WSZYSTKO spadłoby na moją głowę. Boję się przyszłości z takim facetem. Nie kochamy się od tamtego czasu, bo po prostu się boję.
Wszystko inne poza pieniędzmi w naszym związku gra. Widziałabym go jako mężczyznę, z którym chce spędzić resztę życia. Tylko to podejście do pracy przez które martwię się o naszą wspólną przyszłość.
Rozmawialiśmy o tym nie raz. Nie raz mi obiecywał, że tą prace utrzyma, że pod koniec miesiąca oszczędzi tyle i tyle, że nie będzie kupował papierosów albo, że ograniczy żeby oszczędzać. Obiecuje obiecuje a potem nie dotrzymuje słowa, a kiedy mu przypomne, że mi obiecywał to mówi, że go rozliczam, że się czepiam, że nam starcza na wszystko więc o co mi chodzi.
Ostatnio nawet mnie okłamał kilka razy. Wiem od jego znajomego z pracy, że go tam nie było od wczoraj, ale mi powiedział, że był. Czułam, że kłamię więc zapytałam jego kolegi no i miałam rację. Także od miesiąca ma tą pracę i już mu się znudziła i znowu przestaje do niej chodzić. Już nie wiem co z nim zrobić. Jak z nim rozmawiać? Mało, że biedny to jeszcze leń. Nie wiem, czy istnieje gorsze połączenie.
Czy takiego faceta da się jakoś zmotywować? Ja rozmawiać, jak ugryźć temat i co zrobić z nim? Może miałyście podobną sytuację, podobnego faceta w życiu swoim albo swoich przyjaciółek.
Nie chce z nim zrywać tylko ze względu na pieniądze
A brak odpowiedzialności, życiowej samodzielności i ogarnięcia, lekki stosunek nie tylko do pracy, ale i do życia, lawirowanie, kłamstwa, które przychodzą mu bez mrugnięcia okiem, a są oznaką braku szacunku do Ciebie - to Cię nie martwi?
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu

On ma 34 lata.
Jakby miał te 10 lat mniej to jeszcze jeszcze bym rozumiał bo może świeży studenciak itp.
Ale w tym wieku?
Ogólnie wydaje się fajny, od razu będziesz mogła się spełnić jako kobieta, kochanka, sponsorka, matka i niańka w jednym.
Mnie by się taka postawa nie spodobala nawet u mlodego faceta, bo oznacza brak ambicji, lenistwo, chodzenie na latwiznę i brak odpowiedzialności. To jest taki bajerant- lawirant, który raczej wcześnie w życiu się uczy, że najprzyjemniej jest znaleźć sponsorkę co by się minimalnie napracować. Raz się Gucio tego nauczy, to już raczej nie oduczy nawet jak ma 50-tke na karku. I niestety jest wiele naiwniaczek, które sie na to nabierają.
10 2021-08-26 18:04:21 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-08-26 18:06:31)
albo len
albo ma jakis syndrom i to nie jego wina, np lekki autyzm i problemy z koncentracja (dlatego taka praca, bo przez to w szkole mu nie poszlo), wszystko zaczyna, nic nie konczy,...
kiedys nikt nikomu nie bylo diagnoz, moze warto, aby sie przeszedl do lekarza?
albo len
albo ma jakis syndrom i to nie jego wina, np lekki autyzm i problemy z koncentracja (dlatego taka praca, bo przez to w szkole mu nie poszlo), wszystko zaczyna, nic nie konczy,...
kiedys nikt nikomu nie bylo diagnoz, moze warto, aby sie przeszedl do lekarza?
Kurde, zaraz diagnozy.
Leń i lawirant z niego normalny. Po części to wina rodziców, którzy takiego pączusia sobie wychowali nie ucząc go żadnej odpowiedzialności i wszystko za niego robiąc, ale po części to świadomy wybór doroslego faceta, który poprzez manipulację dązy do bycia utrzymankiem i wiecznym chłopcem. Trzeba mieć niezłą osobowość, żeby takiego stylu życia sie nie wstydzić.
Uciekaj dziewczyno, póki nie macie dzieci i innych podobnych spraw. To dzieciak i jak już wyżej napisano, raczej się nie zmieni. Szuka frajerki, która będzie mu matkowała a on łaskawie się na to zgodzi. Znam podobnego typka, to były mąż mojej przyjaciółki. Identyko, tylko tamten w dodatku był alkoholikiem. Nie daj się w to wrobić na poważnie, zwiewaj.
13 2021-08-26 18:34:58 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-08-26 18:42:35)
albo len
albo ma jakis syndrom i to nie jego wina, np lekki autyzm i problemy z koncentracja (dlatego taka praca, bo przez to w szkole mu nie poszlo), wszystko zaczyna, nic nie konczy,...
kiedys nikt nikomu nie bylo diagnoz, moze warto, aby sie przeszedl do lekarza?
Może ma jakieś problemy, niewykluczone, ale tylko on się może nimi zająć. Nikt za niego tego nie zrobi.
Ja bym powiedziała, że nie ma pomysłu na siebie, nie lubi tego co robi i nie będzie chciał brać na siebie odpowiedzialności, przynajmniej tej finansowej.
blueangel napisał/a:albo len
albo ma jakis syndrom i to nie jego wina, np lekki autyzm i problemy z koncentracja (dlatego taka praca, bo przez to w szkole mu nie poszlo), wszystko zaczyna, nic nie konczy,...
kiedys nikt nikomu nie bylo diagnoz, moze warto, aby sie przeszedl do lekarza?Może ma jakieś problemy, niewykluczone, ale tylko on się może nimi zająć. Nikt za niego tego nie zrobi.
Ja bym powiedziała, że nie ma pomysłu na siebie, nie lubi tego co robi i nie będzie chciał brać na siebie odpowiedzialności, przynajmniej tej finansowej.
Również zwóciłabym uwagę na udzial rodziców w tym stylu życia, bo jacy normalni rodzice płacą czynsz za 34 letniego konia? Ja rozumiem gdyby był chory, rozwiedziony, w nagłych tarapatach, ale on żadnych problemów nie ma. Przecież większosć ludzi popukałoby się w czolo.
15 2021-08-26 19:15:32 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-08-26 19:16:10)
No na przykład nadopiekuńczy albo szantażowani rodzice.
Ten facet po prostu nie ma przyzwoitości moim zdaniem. Na budowach da się nieźle zarobić, ale trzeba być dobrym w swoim fachu i solidnym.
Chyba nadopiekuńczy, bo szantażować to on ich chyba niczym nie ma. "Nie zaplacicie, to zrobię..", no co? No chyba, że on jest z tych płaczących i obiecujacych poprawę, a rodzice sa slabi i łatwowierni.
Możliwe są szantaże emocjonalne ("Muszę, potrzebuję, bez tego sobie nie poradzę, świat się zawali") Ja nie mam powodu, żeby dociekać jakie on ma na prawdę układy z rodzicami.
Dawno się tak nie uśmiałem. Wszyscy znamy takich gości tzn. typ wesołek-gołodupiec. Teksty, bajera, kozaczenie, dusza towarzystwa, a jak przychodzi do konkretów to na wszystko gotowy wykręt. Zawodu, wykształcenia, pieniędzy i jakichkolwiek osiągnięć brak. Na studiach wykładowcy się na nich nie poznali i muszą zaczynać już czwarte studia, w pracy ciągle jakiś głupi szef, który nie docenia i ma czelność czegokolwiek wymagać, te wszystkie kobiety to materialistki, które bezczelnie domagają się pokrywania kosztów utrzymania dziecka i domu itp itd można długo wymieniać. Nie licz na to, że obibok nagle dozna olśnienia i weźmie się za robotę. A jak zaciążysz to szczerze współczuje.
No i chciałam wstrząsu to mam. Czytam czytam i nie mogę się nadziwić, że wszyscy tak szybko się na nim poznaliście a ja tyle czasu tego nie widziałam!
Zdecydowanie się zgadzam, że ma on problemy ze swoją mamą. Z tego co wiem jako nastolatek cierpiał na depresje i od tamtego czasu jego mama na niego dmucha i chucha. To ona wysyła mu pieniądze, to ona dzwoni co kilka dni i sprawdza co u niego i to ona pożycza mu pieniądze kiedy on sobie nie radzi.
Zapewne przez to ma syndrom Piotrusia Pana i teraz znalazł sobie następną mame - mnie. To mu się udało, bo mam bardzo matczyną, opiekuńczą i bezinteresowną naturę i dbam o niego jak o dziecko. Ehh w co ja się wpakowałam!
W pewnym momencie naszego związku kazałam mu iść na terapię, bo przez 2 tygodnie jarał i nie chodził do pracy. Po moim już prawie zerwaniu z nim zgodził się iść, twierdził, że poszedł i że będzie chodził. Jak po miesiącu nie słyszałam o żadnych postępach to zaczęłam wypytywać i sam pogubił się w swoich kłamstwach, bo pomylił się u jakiego specjalisty niby był a potem, że teraz na terapie nie ma pieniędzy.
On też jest zabawny, czarujący i nigdy nie potrafię się na niego długo gniewać. A jeśli się gniewam to przez jakiś czas robi to co ja chce tylko po to żeby z dnia na dzień wracać do starych nawyków. Albo zasypuje mnie uwagą, czułością i prezentami aż przestanę się gniewać. Myślę, że to samo robi ze swoją mamą i po latach manipulacji nią jest w tym już takim specem, że i ja w to wpadłam.
Problem w tym, że widze w nim taki potencjał, bo to zdolny i inteligentny facet a taki nierób! Tyle by mógł osiągnąć, ale co z tego skoro nie chce?
Czyli twierdzicie, że nie ma co ratować? Że można tylko uciekać? Ostatnio jak o tym mówiłam z zimną krwią powiedział, że beze mnie by sobie nie poradził i chyba prędzej odebrałby sobie życie niż został sam. Przecież to chore! Jak zostawić takiego człowieka? Myślicie, że serio byłby do tego zdolny czy tylko mnie straszy?
20 2021-08-26 21:38:08 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-08-26 21:39:27)
Zdecydowanie się zgadzam, że ma on problemy ze swoją mamą. Z tego co wiem jako nastolatek cierpiał na depresje i od tamtego czasu jego mama na niego dmucha i chucha.
Ona sama go w depresję wpędziła chroniąc go przed światem. Tam gdzie matka nie mogła być (np. na przerwie w szkole), gdzie jej ochrona nie sięgała, tam on odczuwał przemoc.
Problem w tym, że widze w nim taki potencjał, bo to zdolny i inteligentny facet a taki nierób! Tyle by mógł osiągnąć, ale co z tego skoro nie chce?
Przypomnij sobie jego matkę i przeczytaj to zdanie 10 razy... i wyobraź sobie jak to zdanie wypowiada jego matka...
... beze mnie by sobie nie poradził i chyba prędzej odebrałby sobie życie niż został sam. Przecież to chore! Jak zostawić takiego człowieka? Myślicie, że serio byłby do tego zdolny czy tylko mnie straszy?
Trudno Ci mądrze radzić jak sama masz już sformatowany mózg. To co pogrubiłem to twoja myśl i zastanów się jak niedorzecznie to brzmi: "to niemożliwe, aby zostawić takiego człowieka, bo przecież on się zabije".
Jak niemożliwe, to tkwij w tym dalej jako ofiara, która się poświęca.
A jak uznasz, że możliwe, to zapytaj mądrych ludzi jak to zrobić.
To jest czysta manipulacja czlowieka, który w oczywisty sposób używa narcystycznych zagrywek by osiągnąć swój cel (nie piszę, że jest narcyzem ale ma oczywiste narcystyczne i psychopatyczne cechy). Wybiera empatyczną kobietę by na niej żerować, bo tak się nauczyl w domu. A że slodkie slówka dzialaja, to je stosuje. A jak slodkie zapychanie o tylku Maryny nie dziala, to przedstawia sie jako pokrzywdzona ofiara bys sie nad nim ulitowała, bądź Cię emocjonalnie szantażuje.
Ty go nie zmienisz. On SAM musialby zauważyc, że cos z nim nie tak by cos z tym zrobić. A nie robi. Oklamuje, obiecuje, pali zioło i tyle w temacie. Ja bym sie ewakuowala PRONTO.
22 2021-08-27 11:52:21 Ostatnio edytowany przez SilverLeaf (2021-08-27 12:15:28)
Też miałam takiego obiboka, jaracza zioła z depresją, który nie potrafił i nie chciał utrzymać roboty. Teraz jest moim mężem, ojcem dziecka, głównym żywicielem rodziny i szanowanym pracownikiem w poważnej instytucji. Ale to pewnie przypadek jeden na 1000 i kosztowało to nas dużo czasu, rozmów, kłótni i szarpania się. Poza tym jemu i mi bardzo zależało na sobie nawzajem. Więc jeśli nie zależy Ci na czasie i nie widzisz się w parze z nikim innym - to istnieje jakaś nikła nadzieja, że przy Twojej motywacji się zmieni. Pewnie bez ultimatum w takiej opcji się nie obejdzie. Może się opłacić, ale na całkowitą zmianę nie liczylabym - wciąż mamy problem z zaborczą teściową i mąż nie jest orłem jeśli chodzi o domowe finanse. Musisz tylko zadać sobie sama pytanie czy tego właśnie chcesz. Młoda jesteś, może trafisz na kogoś innego, kto będzie na starcie posiadał wszystkie pożądane cechy.
Rada co do zwiewania w podskokach - jak najbardziej słuszna, szybko i skutecznie można pozbyć się "problemu" jeśli nie masz siły na zabawę z tym typem.
EDIT: Dopiero sobie przypomniałam, że pisałaś, że gościu ma 34 lata a nie 20-parę, kiedy coś w charakterze można by jeszcze zmodyfikować. Radziłabym jednak zwiewać
Ostatnio jak o tym mówiłam z zimną krwią powiedział, że beze mnie by sobie nie poradził i chyba prędzej odebrałby sobie życie niż został sam. Przecież to chore! Jak zostawić takiego człowieka? Myślicie, że serio byłby do tego zdolny czy tylko mnie straszy?
Facet lat 34 straszy, że odbierze sobie życie, bo sobie nie poradzi??! A niby z czym miałby sobie nie poradzić, jeśli jest młody, zdrowy, podobno inteligentny? Niestety jest też wstrętnym szantażystą i manipulantem usiłującym wzbudzać w Tobie litość i poczucie winy.
Musisz zdać sobie sprawę, że to jest dorosły człowiek, a Ty NIE jesteś za niego w żadnej mierze odpowiedzialna, tym bardziej jeśli jemu po prostu się nie chce.
[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu

Dla mnie to jest znak ostrzegawczy kiedy ktos szantazuje mnie samobójstwem. Prosta piłka: nikt nie jest odpowiedzialny za dzialania drugiej osoby. To czysta manipulacja. I do tego wyjątkowo wredna.
25 2021-08-27 13:00:41 Ostatnio edytowany przez tyafu (2021-08-27 13:01:27)
Ziółko, piweczko, od czasu do czasu jakaś lekka fucha, żeby na blanta starczyło a do tego młodsza od siebie panienka do rozrywki. Tak się zastanawiam gdzie ja popełniłem błąd .
A serio: dziewczyno nie trać czasu, uciekaj, znajdziesz kogoś porządnego a nie trzymaj się tego lesera.
Nie chce z nim zrywać tylko ze względu na pieniądze
To zerwij ze względu na pieniądze i różnicę wieku
26 2021-08-27 13:23:06 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-08-27 13:31:01)
Problem w tym, że widze w nim taki potencjał, bo to zdolny i inteligentny facet a taki nierób! Tyle by mógł osiągnąć, ale co z tego skoro nie chce?
Czyli twierdzicie, że nie ma co ratować? Że można tylko uciekać? Ostatnio jak o tym mówiłam z zimną krwią powiedział, że beze mnie by sobie nie poradził i chyba prędzej odebrałby sobie życie niż został sam. Przecież to chore! Jak zostawić takiego człowieka? Myślicie, że serio byłby do tego zdolny czy tylko mnie straszy?
O rany.. No i jak się czujesz jak on zrzuca na Ciebie odpowiedzialność za to czy będzie żył? Za to, że może sobie coś zrobić?
Chcesz się tak czuć często? Chcesz być takim jego zakładnikiem? Pamiętaj, że bedzie mógł użyć tego argumentu w dowolnym momencie.
I zastanów się czy faktycznie jesteś odpowiedzialna za to czy będzie żył.
Dla mnie to nic innego jak właśnie jedna z jego manipulacji. Taka grubego kalibru.
Przyznam, że ja zerwałam kontakt po takim szantażu z osobą z rodziny. Wcześniej wiele zniosłam. To też była osoba, która potrafiła zainteresować facetów i niby nie głupia. Z czasem była coraz trudniejsza, bardziej toksyczna, manipulująca i szantażująca, prośby, wymuszanie. Jak użyła tego typu argumentu, że jak jak jej będę odmawiać to coś sobie może zrobić, to niestety dla mnie był koniec relacji.
W pewnym momencie naszego związku kazałam mu iść na terapię, bo przez 2 tygodnie jarał i nie chodził do pracy. Po moim już prawie zerwaniu z nim zgodził się iść, twierdził, że poszedł i że będzie chodził. Jak po miesiącu nie słyszałam o żadnych postępach to zaczęłam wypytywać i sam pogubił się w swoich kłamstwach, bo pomylił się u jakiego specjalisty niby był
a potem, że teraz na terapie nie ma pieniędzy. Ostatnio jak o tym mówiłam z zimną krwią powiedział, że beze mnie by sobie nie poradził i chyba prędzej odebrałby sobie życie niż został sam. Przecież to chore! Jak zostawić takiego człowieka? Myślicie, że serio byłby do tego zdolny czy tylko mnie straszy?
On ma głębokie problemy ze sobą i chyba Ty nie jesteś w stanie mu pomóc. Kłamstwa w tak błahych sprawach jak te o terapii, świadczą o psychicznych zaburzeniach i przy okazji kompletnym braku szacunku do Ciebie.
A grożenie samobójstwem to już zupełne przegięcie, chociaż w takim przypadku ja bym się tylko zaśmiała. Facet nie ma jaj żeby to zrobić, nie przejmuj się. Odejdź, zostaw go samemu sobie, może kiedyś zmądrzeje (albo i nie).
Autorko, po pierwsze powinno ci byc wstyd, raz ze tak bezceremonialnie obgadujesz swojego partnera w internecie, rzekomo twierdzac jak bardzo go kochasz. Milosc i obsmarowywanie tylka za plecami, nie wiele maja ze soba wspolnego. On jest jaki jest. Dwa, ze myslisz o sobie, ze tylko na takiego nieroba cie stac.
Cześć wszystkim! Zwracam się tutaj z nadzieją, że mną potrząśniecie kobity.
Problemem jest mój facet. A konkretnie jego stosunek do pracy. Pytam was, bo może to we mnie jest problem, może to ja jestem materialistką i dręczę bogu ducha winnego chłopa. Już opowiadam.
Mam 25 lat, mój chłopak 34. Ja studiuje, to mój ostatni rok i pracuje.(...)
Nie chce z nim zrywać tylko ze względu na pieniądze
Z tego opisu wyłaniają się sylwetki dwóch kompletnie odmiennych postaw życiowych. Z jednej strony aż dziw że w ogóle jestescie razem (jak dla mnie taka postawa chlopaka po prostu obniza jego atrakcyjnosc prawie do zera), a z drugieh...
Łatwo powiedziec zostaw go, olej... wy juz tam sobie cos tam zbudowaliscie, najwidoczniej oboje jestescie dla sobie atrakcyjni i jakies uczucia sa, piszesz o nim czule, chcialabys go pewnie jakos wybronicm
Ja chyba poszlabym tym tropem zeby przyjdzec sie relacji jego rodzicow, moze pogadac z ojcem?
Bo ja juz nie widzialam jak takie ostre 'punki' ostrząsały się na wieść o dziecku i jednak gdy pojawila sie koniecznosc to ogarnęli wszystkie sprawy, wybudowali biału domek z ogródkiem. Cala moja ekipa Woodstokowa sprzed prawie 20 lat, dragi, chlanie etc Postawy zmieniaja sie wraz z sytuacjami, jeśli ma dobre rodzinne wzorce to już naprawde sporo.
Wiadomo, że byśmy chcialy zeby to wszystko szlo ladnie po kolei: studia, praca, dorobic sie troche, dzieci... ale tak chyba bywa rzadziej niz czesciej
Miałam trochę inna ale podobna sytuację, tylko mój były był nałogowcem i ukrywał to przede mną. Ciągle naciskałam żeby się zmienił, bałam się zajść z nim w ciążę ,bo dla niego najważniejszy był on sam, żył z dnia na dzień, pieniądze zbierał od każdego nowego miesiąca, w ogóle poważnie nie podchodził do życia...wiedziałam ,że jeżeli z nim zostanę to albo będę w przyszłości samotna matka albo będę musiała jeszcze na niego robić. I wiesz co zrobiłam ? Kopnęłam w tyłek, taki gość się nie zmieni, to są tylko obiecanki sasanki ,że odłoży, że się ogarnie. Kłamstwa.
W związku z tym, że problemy jednej relacji omawiamy (zgodnie z regulaminem forum) w jednym wątku, dalsza część problemów Autorki, przeniesiona z kolejnego dubla:
Witam. Miałam dzisiaj zastanawiającą sytuacje a ostatnio nauczyłam się, że jeśli czuje, że coś nie gra to najpewniej rzeczywiście nie gra. Jestem ciekawa waszej opinii.
Umawiam się z facetem od prawie dwóch lat. Zerwaliśmy na jakiś czas i wróciliśmy do siebie w międzyczasie, bo dowiedziałam się, że przez cały nasz związek miał za moimi plecami badoo. Żeby nie było poznaliśmy się w barze, nie przez internet. Tłumaczył, że ma tam znajomych, z którymi inaczej nie ma kontaktu (yhym), że prawie tam nie wchodzi, ale na moją prośbe by mi pokazał swój profil to tak się wykręcał a ja tam naciskałam, że w końcu rozwalił telefon o podłogę. Tak nie chciał żebym wiedziała co tam ma. Dowiedziałam się, że przez na tamten moment prawie rok związku widział się za moimi plecami z dwoma dziewczynami. Także rzuciłam go nasze drogi się rozeszły. Ale jestem idiotką i po tym jak zabiegał o mnie przez trzy miesiące dałam mu szanse i do niego wróciłam.
Mam zniszczone zaufanie i nie ufam mu jak kiedyś, ale pracowaliśmy oboje żeby to zaufanie odbudować i było co raz lepiej. Aż do dzisiaj kiedy znowu coś mnie poruszyło i zaczęło zastanawiać.
Spałam dzisiaj u niego. Mieszka on w wynajmowanym mieszkaniu z inną dziewczyną i chłopakiem. Chłopaka znam, widziałam wiele razy natomiast NIGDY przez te prawie 2 lata jak do niego przychodzę nie zdarzyło się żebym spotkała jego współlokatorkę. Pytałam o to czemu nigdy jej tu nie ma. Ponoć przez pandemie się wiele razy wyprowadzała, poza tym strasznie się nie lubią więc jego nie interesuje co ona robi i gdzie jest.
Dzisiaj rano wychodziliśmy od niego w pośpiechu, bo mój chłopak miał wyjazd do pracy na 3 dni. Także rano jeszcze dopakowywanie, szybkie śniadanie no i w pośpiechu zapomniałam spakować mój stanik. Zorientowałam się w mieszkaniu jak on już był daleko. To mój ulubiony siłowniowy stanik, a że mam intensywne treningi to uznałam, że go potrzebuje. Mieszkam od niego 5 minut i mijam jego mieszkanie w drodze na siłownię, więc uznałam, że go poproszę żeby uprzedził współlokatora, że przyjdę to sobie zabiorę ten stanik. Poszłam do niego do mieszkania, zadzwoniłam i szybko mnie wpuszczono. Wchodzę na górę, pukam i otwiera mi jego współlokatorka. Najpierw ucieszona, ale jak mnie zobaczyła to uśmiech zniknął i zaczęła zamykać drzwi. Nie mnie się spodziewała. Zaczęłam się tłumaczyć, że jestem dziewczyną (Tu imię mojego) i że coś u niego zostawiłam i że chce to wziąć. Miałam wrażenie, że mi nie wierzy i patrzy się jak na ducha, ale wtedy wyszedł współlokator, który mnie zna i mnie wpuścił.
Stanik odzyskałam i szybko stamtąd uciekłam. Ona jeszcze tylko spytała, czy (Imię mojego chłopaka) dzisiaj wróci, a ja powiedziałam, że nie i ona bez słowa poszła do pokoju.
Teraz poważnie mnie to zaczęło zastanawiać. Może taka jest i dlatego mój chłopak jej nie lubi a może był powód dla którego mnie potraktowała jak intruza. Zaczęły mi się przypominać sytuacje jak nie raz nie chciał mnie zapraszać do siebie. Zawsze wykręcał się tym, że ma bałagan i to prawda bałaganiarz z niego, ale nigdy aż taki, że nie można by tego posprzątać w godzinę. A były tygodnie, że siedzieliśmy ciągle u mnie i prosiłam codziennie żeby mnie w końcu zaprosił do siebie, bo wypadałoby, że skoro ja go tyle goszczę to żeby i on ugościł mnie. Znosiłam to w końcu się ogarniał i mnie zapraszał.
Jak tak teraz myślę to w ostatnich tygodniach było to samo. Ciągle ma bałagan więc albo wychodzimy na miasto albo jesteśmy u mnie. Dzisiaj nie mógł mnie zbyć, bo i tak bym poszła po ten stanik no i wpadłam na nią. Nie wiem sama nawet o co go podejrzewam?! o zdradę z tą dziewczyną? Nie wiem, może to po prostu moja zepsuta przez niego głowa. Najgorsze jest to, że facet nie przyzna się do niczego chyba, że się go złapię za rękę, więc wiem, że w zwykłej rozmowie po prostu się wszystkiego wyprze.
Jak wy myślicie, warto sytuację przedyskutować, czy lepiej odpuścić, bo to pewnie nic? Jak wy byście zrobiły w takiej sytuacji? Znów przeczucie mi podpowiada, że coś jest nie tak......
forgotten, edited, or erased.
It can only be accepted.
Wątków na życzenie nie usuwamy - mówi o tym wyraźnie regulamin naszego forum.
forgotten, edited, or erased.
It can only be accepted.
Juki, zamiast zasypywać moderację raportami, co nie jest formą dialogu - ponieważ nie możemy na nie odpowiedzieć - sprawdź wreszcie pocztę.
forgotten, edited, or erased.
It can only be accepted.