Cześć,
Mam problem z narzeczonym i naszymi spojrzeniami na przyszłość. Ja mam 30 lat narzeczony 40. Planujemy założyć rodzinę- ślub, dom, dzieci. Tak standardowo. Mieszkamy od siebie 200 km. Oboje mieszkamy z rodzicami. Ja chce by on przeprowadził się do mojej miejscowości, gdzie mam osobny dom tylko dla nas dwoje, gdzie będzie musiał zmienić pracę a jego rodzicami zajmie się jego rodzeństwo. On chce bym to ja się przeprowadziła do niego i zmieniła pracę i zamieszkała razem z teściami w wynajętym małym domku.
Ja mieszkam kolo dużej aglomeracji a on na wsi zabitej dechami gdzie wszędzie jest daleko. Nie wiem jak przekonać tego upartego faceta, że mój pomysł jest lepszy... argumenty typu mam tu dobra pracę podobnej tam nie znajdę, tu moje przyszłe dzieci będą mieć wszystko a tam ciężej będzie. On nie chce się przeprowadzić, bo już się kilka razy przeprowadzał i on chce, żebym ja też się chodz raz przeprowadziła- ten argument uważam za manipulacje uczuciami. Z jednym z czym się zgadzam to to, że on będzie zarabiał mniej w mojej miejscowości. Nie wiem jak osiągnąć swój cel, bo nie zamierzam wyprowadzać się na wieś do wynajętego domu.
Jak on mówi o Twej przeprowadzce, to manipulacja, jak Ty robisz to samo, manipulacją to nie jest. Hipokryzja wyższego stopnia.
Jak osiągnąć swój cel?
Znaleźć osobę, która będzie chciała podporządkować się Tobie, ba, uzna takie postępowanie za naturalne.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.
"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski
Cześć,
Mam problem z narzeczonym i naszymi spojrzeniami na przyszłość. Ja mam 30 lat narzeczony 40. Planujemy założyć rodzinę- ślub, dom, dzieci. Tak standardowo. Mieszkamy od siebie 200 km. Oboje mieszkamy z rodzicami. Ja chce by on przeprowadził się do mojej miejscowości, gdzie mam osobny dom tylko dla nas dwoje, gdzie będzie musiał zmienić pracę a jego rodzicami zajmie się jego rodzeństwo. On chce bym to ja się przeprowadziła do niego i zmieniła pracę i zamieszkała razem z teściami w wynajętym małym domku.
Ja mieszkam kolo dużej aglomeracji a on na wsi zabitej dechami gdzie wszędzie jest daleko. Nie wiem jak przekonać tego upartego faceta, że mój pomysł jest lepszy... argumenty typu mam tu dobra pracę podobnej tam nie znajdę, tu moje przyszłe dzieci będą mieć wszystko a tam ciężej będzie. On nie chce się przeprowadzić, bo już się kilka razy przeprowadzał i on chce, żebym ja też się chodz raz przeprowadziła- ten argument uważam za manipulacje uczuciami. Z jednym z czym się zgadzam to to, że on będzie zarabiał mniej w mojej miejscowości. Nie wiem jak osiągnąć swój cel, bo nie zamierzam wyprowadzać się na wieś do wynajętego domu.
W tym małym wynajętym domku to macie wszyscy razem mieszkać? teściowie i wy?
Ok, tylko o manipulacje chodziło mi tylko w stwierdzeniu, że skoro on się przeprowadzał to ja też muszę. A facet jest podporządkowany ale swoim rodzicom, że ma się nimi opiekować do śmierci gdzie ma rodzeństwo chętne do pomocy. W dodatku lubi swoją pracę ja z resztą tak samo. Tylko on pracuje w czterobrygadowym systemie a ja od poniedziałku do piątku po 8h. Jak się przeprowadzę do niego to stane się opiekunka teściów a chce tego uniknąć... a jego w weekendy nie będzie bo będzie w pracy...
Jak on mówi o Twej przeprowadzce, to manipulacja, jak Ty robisz to samo, manipulacją to nie jest. Hipokryzja wyższego stopnia.
Jak osiągnąć swój cel?
Znaleźć osobę, która będzie chciała podporządkować się Tobie, ba, uzna takie postępowanie za naturalne.
Myślę, że głównie boli cię wizja opieki nad teściami, bardzo to podkreślasz i to że w razie co zajmie się nimi jego rodzeństwo.
A co, jego praca w 4-brygadówce gorsza od 8-16? Dziewczyno...
Jak chcesz go przekonać to może warto być szczerym? Że nie widzisz opieki nad teściami, że to z NIM chcesz założyć rodzinę i nie zamierzasz mieszkać z teściami.
Ja cię rozumiem - oprócz tej pracy. A zabite dechami wsie są super swoją drogą, wole to niż miasto, zdecydowanie. Więc to też słaby argument.
Tylko trochę słabo to wygląda, że u ciebie TWOI rodzice będą zaraz obok. Na razie mogą nie wymagać opieki. Ale co za parę lat?
Negocjuj i tyle. Może uda wam się spotkać po środku.
Jak Kali kraść, to dobrze.
Jak Kalemu ukraść, to źle.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.
"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski
Cześć,
Mam problem z narzeczonym i naszymi spojrzeniami na przyszłość. Ja mam 30 lat narzeczony 40. Planujemy założyć rodzinę- ślub, dom, dzieci. Tak standardowo. Mieszkamy od siebie 200 km. Oboje mieszkamy z rodzicami. Ja chce by on przeprowadził się do mojej miejscowości, gdzie mam osobny dom tylko dla nas dwoje, gdzie będzie musiał zmienić pracę a jego rodzicami zajmie się jego rodzeństwo. On chce bym to ja się przeprowadziła do niego i zmieniła pracę i zamieszkała razem z teściami w wynajętym małym domku.
Ja mieszkam kolo dużej aglomeracji a on na wsi zabitej dechami gdzie wszędzie jest daleko. Nie wiem jak przekonać tego upartego faceta, że mój pomysł jest lepszy... argumenty typu mam tu dobra pracę podobnej tam nie znajdę, tu moje przyszłe dzieci będą mieć wszystko a tam ciężej będzie. On nie chce się przeprowadzić, bo już się kilka razy przeprowadzał i on chce, żebym ja też się chodz raz przeprowadziła- ten argument uważam za manipulacje uczuciami. Z jednym z czym się zgadzam to to, że on będzie zarabiał mniej w mojej miejscowości. Nie wiem jak osiągnąć swój cel, bo nie zamierzam wyprowadzać się na wieś do wynajętego domu.
A czemu to on się ma przeprowadzać?
Jesteś hipokrytką.
Nie zbudujesz małżeństwa rozkazując facetowi, co ma robić. Zdecydowanie tak nie wygląda dialog. Nie jesteś zupełnie otwarta na jego potrzeby, nie ma w Tobie cienia kompromisu, ma być tak jak Ty chcesz i koniec.
Naucz się najpierw jak rozmawiać z drugim człowiekiem, jak dyskutować i jak dbać o relację i rozmowy w relacji, a potem szukaj faceta. Bo ten na całe szczęście ma jaja i się nie da.
Konto zawieszone.
Wiecie czemu jestem hipokrytka.... bo ja mam wszystko na własność dom, ziemię itd. On tego nie ma. I nie rozumiem czemu ja mam lecieć i porzucać wszystko co moje skoro on zostawia tam tylko wspomnienia a co jego zabiera ze sobą.
Wakacje? Deszczowa pogoda? Nuda?
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.
"Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski
10 2021-08-24 10:14:13 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-08-24 10:15:02)
Wiecie czemu jestem hipokrytka.... bo ja mam wszystko na własność dom, ziemię itd. On tego nie ma. I nie rozumiem czemu ja mam lecieć i porzucać wszystko co moje skoro on zostawia tam tylko wspomnienia a co jego zabiera ze sobą.
A dlaczego on ma porzucać wszystko co ma łącznie z rodziną?
Prawda jest taka, że tutaj idealnym kompromisem byłoby zamieszkanie zupełnie w innym miejscu razem, w połowie drogi między Waszymi miastami.
Dopóki w Tobie nie ma deka próby zrozumienia tego, co on Ci mówi, to nie macie szans na porozumienie. A to nie wróży dobrze małżeństwu.
Poza tym facet musiałby być idiotą, żeby rzucać wszystko co ma i iść w coś, co nie jest ani trochę jego.
Konto zawieszone.
Byla propozycją ode mnie zamieszkania gdzie indziej, ale odpowiedź była jedna -nie I koniec- od mojego partnera.
12 2021-08-24 10:21:55 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-24 10:46:22)
Kto z Was chciałby przeprowadzić się do małego wynajmowanego domku i zamieszkać w nim razem z teściami? Zostawiając swoją własność, dom ziemię, pracę.
Ten facet nie ma nic i chce, aby ona też nic nie miała, wtedy będzie się czuł "po męsku".
Droga Trzydziestko, uważam, że masz rację nie chcąc się tam przeprowadzać.
Jakie perspektywy tam będziesz miała.
Zajdziesz w ciążę, urodzisz dziecko i będziesz siedziała sama na tym wygwizdowie, gdzie jak pisałaś wszędzie daleko.
A jakie warunki dzieci będą miały, o tym jak widać Twój facet nie myśli
Jeżeli przeprowadzisz się tam z musu, z powinności, z tego, że inni tak uważają np. ludzie z tego forum, których nie znasz i nie wiesz kim są i jakimi powodami się kierują naskakując na Ciebie, a nie z własnej nieprzymuszonej woli i chęci to będziesz nieszczęśliwa i za to nieszczęście będziesz obwiniała cały świat.
Chcesz być nieszczęśliwa?
To ma być Twoja decyzja a jak widać wcale nie chcesz się tam przeprowadzać.
Jeżeli nie chcesz to nie rób tego.
Tak będzie w przyszłości wyglądał dialog w Waszej rodzinie.
Nie i koniec. Nie bo nie.
A gdy się przeprowadzisz do jego rodziny to już całkiem nie będziesz słyszalna i nikt tam się nie będzie liczył z Twoim zdaniem odnośnie czegokolwiek.
Ludzie, facet 40 lat ma a nie 4 i wielki dramat bo ma zamieszkać 200 km od mamuni i porzucić rodzinę. Normalnie tragedia, tragedia.
A co ten facet ma, żeby aż wyzywać go od idiotów, gdyby to miał opuścić? Pałac, służbę, miliony na koncie do porzucenia.
Z czasem jego rodzice też będą mogli się do Ciebie do domu wprowadzić i też będzie łatwiej się starymi rodzicami zająć.
Jeżeli domek jest mały i wynajmowany a Ty masz duży dom to jest to lepsze i wygodniejsze rozwiązanie.
Oj tak, ci straszni ludzie z forum, do których się przychodzi po radę masakra, że nie radzą tak, jak pytający chce.
Nie no oczywiście, że Autorka nie powinna się tam przeprowadzać. Nie dlatego, że nie będzie tam miała głosu a dlatego, że małżeństwo między nimi jest po prostu bez sensu.
Konto zawieszone.
Dorota_B, byłaś już wielokrotnie upominana za nieregulaminowe pisanie postów pod swoimi poprzednimi postami.
Uprzedzam, że jeśli nie będziesz stosować się do naszych zasad, to otrzymasz ostrzeżenie.
forgotten, edited, or erased.
It can only be accepted.
15 2021-08-24 10:57:54 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-24 11:08:53)
Ja rozumiem pobudki autorki i szczerze to tak samo jak ona nie chciałabym się przeprowadzać. Ja akurat dlatego ze nie lubię mieszkać na odludziu oraz mieszkanie samemu, bez teściów czy rodziców jest dla mnie ważne. Ale jej argument z własnym lokum zamiast wynajmu też ma dla mnie ręce i nogi
Natomiast samo zdanie "jak przekonać go że mój pomysł jest lepszy" to jakis absurd. Lepszy dla Ciebie, ktoś inny może go uznać za beznadziejny.
A więc co możesz zrobić (według mnie):
A) rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać aż wypracujecie jakiś kompromis, na przykład mieszkanie w połowie drogi, jak już ktoś wyżej zaproponował - tylko oboje musicie się na niego otworzyć, zarówno Twoje obstawianie przy swoim, jak i jego 'nie bo nie' kompromis wykluczają. Może jakiś mediator np terapeuta dla par by Wam pomógł?
B) ustąpić i przeprowadzić się do niego - ta opcja tylko jeśli uznasz to za ustępstwo, które możesz poczynić, jeśli nie to lepiej sobie odpuścić niż gromadzić frustrację. Porozglądaj się za opcjami, może mogłabyś zostać w swojej pracy i pracować zdalnie, albo znaleźć ofertę innej pracy zdalnej do wykonywania stamtąd? Czy dałoby radę na przykład wynająć Twój dom i załatwić sobie mieszkanko w jego miejscowości blisko rodziców, ale jednak oddzielnie? Ja bym się pewnie przyjrzała opcjom przed podjęciem ostatecznej decyzji.
C) zerwać
Tak naprawdę tyle leży w Twojej gestii, inne opcje są albo zależne od niego (np opcja B tyle że w jego wykonaniu) albo mamy konflikt nierozwiązywalny
Jak dla mnie to macie inne pomysły na życie i wasze drogi się rozchodzą. Znajdźcie sobie kogoś, kto chce żyć tak jak wy. Dla innego partnera fakt, że macie dom, rodzinę blisko może być plusem. Po co sobie komplikować życie i zmuszać się do życia w sposób jaki wam nie odpowiada.
Zgadzam się z Dorotą_B, pomysł byś ty się tam przeprowadzała i mieszkała razem z nim i teściami jest strzałem w kolano, ile było takich wątków jakie to okropne jest mieszkanie z teściami. Ty masz więcej do stracenia, masz swoją własność, pracę, lepszą lokalizację. Możesz próbować jeszcze rozmawiać, ale ja uważam, że nie ma sensu się poświęcać, bo to ty będziesz nieszczęśliwa. Jak się nie uda wam porozumieć to trudno. Jesteś jeszcze młoda, znajdziesz innego partnera.
Dziękuję, za wszystkie porady. Będę jeszcze rozmawiać z partnerem. Cieszę się, że mogłam poznać inne spojrzenia na moją sytuację. Jeszcze raz dziekuje.
Niestety ale tutaj nie ma łatwego rozwiązania, jedno z was będzie musiało z czegoś zrezygnować. W życiu bym nie chciała mieszkać z teściami.
Dorota_B, byłaś już wielokrotnie upominana za nieregulaminowe pisanie postów pod swoimi poprzednimi postami.
Uprzedzam, że jeśli nie będziesz stosować się do naszych zasad, to otrzymasz ostrzeżenie.
Nie przypominam tego sobie;)
Napisałam w osobnych postach bo ustosunkowywałam się do wypowiedzi różnych osób cytując posty.
Ok, ok już nie będę. Napiszę jednego długiego:)
Cześć,
Mam problem z narzeczonym i naszymi spojrzeniami na przyszłość. Ja mam 30 lat narzeczony 40. Planujemy założyć rodzinę- ślub, dom, dzieci. Tak standardowo. Mieszkamy od siebie 200 km. Oboje mieszkamy z rodzicami. Ja chce by on przeprowadził się do mojej miejscowości, gdzie mam osobny dom tylko dla nas dwoje, gdzie będzie musiał zmienić pracę a jego rodzicami zajmie się jego rodzeństwo. On chce bym to ja się przeprowadziła do niego i zmieniła pracę i zamieszkała razem z teściami w wynajętym małym domku.
Ja mieszkam kolo dużej aglomeracji a on na wsi zabitej dechami gdzie wszędzie jest daleko. Nie wiem jak przekonać tego upartego faceta, że mój pomysł jest lepszy... argumenty typu mam tu dobra pracę podobnej tam nie znajdę, tu moje przyszłe dzieci będą mieć wszystko a tam ciężej będzie. On nie chce się przeprowadzić, bo już się kilka razy przeprowadzał i on chce, żebym ja też się chodz raz przeprowadziła- ten argument uważam za manipulacje uczuciami. Z jednym z czym się zgadzam to to, że on będzie zarabiał mniej w mojej miejscowości. Nie wiem jak osiągnąć swój cel, bo nie zamierzam wyprowadzać się na wieś do wynajętego domu.
Autorko, a nie pomyslalas, ze marzenia o wspolnym mieszkaniu, dzieciach i tworzeniu rodziny, po prostu nie sa wam pisane do wspolnej realizacji, bowiem wy nie zgadzacie sie w fundamentach tego zwiazku: gdzie mieszkac, jak zarabiac pieniadze, kto opiekuje sie rodzicami na starosc etc. Na jakich podstawach, oprocz wyobrazen, ktorymi sie karmisz, ten zwiazek jest oparty?
Kto z Was chciałby przeprowadzić się do małego wynajmowanego domku i zamieszkać w nim razem z teściami? Zostawiając swoją własność, dom ziemię, pracę.
Ten facet nie ma nic i chce, aby ona też nic nie miała, wtedy będzie się czuł "po męsku".Droga Trzydziestko, uważam, że masz rację nie chcąc się tam przeprowadzać.
Jakie perspektywy tam będziesz miała.
Zajdziesz w ciążę, urodzisz dziecko i będziesz siedziała sama na tym wygwizdowie, gdzie jak pisałaś wszędzie daleko.
A jakie warunki dzieci będą miały, o tym jak widać Twój facet nie myśliJeżeli przeprowadzisz się tam z musu, z powinności, z tego, że inni tak uważają np. ludzie z tego forum, których nie znasz i nie wiesz kim są i jakimi powodami się kierują naskakując na Ciebie, a nie z własnej nieprzymuszonej woli i chęci to będziesz nieszczęśliwa i za to nieszczęście będziesz obwiniała cały świat.
Chcesz być nieszczęśliwa?
To ma być Twoja decyzja a jak widać wcale nie chcesz się tam przeprowadzać.
Jeżeli nie chcesz to nie rób tego.Tak będzie w przyszłości wyglądał dialog w Waszej rodzinie.
Nie i koniec. Nie bo nie.
A gdy się przeprowadzisz do jego rodziny to już całkiem nie będziesz słyszalna i nikt tam się nie będzie liczył z Twoim zdaniem odnośnie czegokolwiek.Ludzie, facet 40 lat ma a nie 4 i wielki dramat bo ma zamieszkać 200 km od mamuni i porzucić rodzinę. Normalnie tragedia, tragedia.
A co ten facet ma, żeby aż wyzywać go od idiotów, gdyby to miał opuścić? Pałac, służbę, miliony na koncie do porzucenia.Z czasem jego rodzice też będą mogli się do Ciebie do domu wprowadzić i też będzie łatwiej się starymi rodzicami zająć.
Jeżeli domek jest mały i wynajmowany a Ty masz duży dom to jest to lepsze i wygodniejsze rozwiązanie.
W punkt nie można było tego lepiej ująć