kobietapo40 napisał/a:Takich tematów mnóstwo już było, przeczytałam kilka, jednak chciałabym bardziej od swojej strony podyskutować. A więc właśnie: jak kogoś poznać po 40? Czy może popełniam jakieś błędy, a może niewłaściwie szukam, a może nie szukam w ogóle, tylko udaję, że to robię?
To trochę o mnie słowem wstępu
Jestem po 40, po rozwodzie, matka samotna (jak ja nie lubię tego określenia).
Od rozwodu, a to już 7 lat, miałem jeden dłuższy związek (2 lata) reszta to jakieś mniej lub bardziej krótkie znajomości z których nic nie wychodziło. Dlaczego? Oto jest pytanie. Zazwyczaj ja je kończyłam, bo coś zaczynało nie grać z danym Panem, zdarzało się również, ze Panowie bez słowa się zmywali. Przez te kilka lat poznałam ich sporo w różnych okolicznościach i wniosek nasuwa mi się jeden, to już chyba niemożliwe spotkać kogoś na dłużej, do życia.
Zaczynam się z tym powoli godzić, że czekają mnie jedynie przelotne znajomości, albo bycie samej do końca mych dni
I tu pytanie, czy faktycznie jest tak trudno w pewnym wieku, czy to jednak ja te trudności piętrzę? Czy to wymagania, które podobno z wiekiem rosną? Czy może ja jednak podświadomie nie chcę związku, mimo, iż deklaruję taką chęć?
Chętnie podyskutuję na ten temat, jeśli nie jest już za bardzo „zmęczony”
Bywa. Związki, czyli jak potocznie rozumiemy romantyczno-seksualną relację damsko-męską, są dość nietrwałym oraz nienaturalnym tworem. Śmiem twierdzić, że bardziej niestabilne niż niektóre promieniotwórcze. Ba, nawet naturalny uran jest bardziej stabilny, niż ludzkie związki.
Jeśli bardzo ale to bardzo musisz poznać odpowiedź na to pytanie - choć kieruję się zasadą: nie zadawaj pytań, na których odpowiedzi nie chcesz usłyszeć - dlaczego tak jest, odpowiem Ci tylko tyle, że dokładnie tak wygląda dobór partnerski oraz wiązki. Po trzydziestym roku życia, zarówno kobiety i mężczyźni, przestają udawać. Udawać, że im się chcę, że flirt cokolwiek znaczy, że ta "gra" ma sens. Przywdziewają maski, mające na celu oszukać drugą osobę, choć doskonale wiedzą, że wraz z wiekiem drugiej osoby, ta jest równie doświadczona co oszukująca.
Nie wiem jak jest z Twoim angielskim, ale obejrzyj ten film https://www.youtube.com/watch?v=iq2RKTwyZg8 gdzie zostanie Ci to bardzo ładnie oraz przejrzyście rozrysowane. Inną oraz cenną lekcją z filmów autora polecanego wcześniej filmu, którą wyciągnąłem oraz przyswoiłem jest odmienność w tzw. romantycznym okienku.
Widzisz, wy kobiety owo okno macie skonstruowane na zasadzie samonapędzającego się koła, mające w sobie mechanizm tożsamy z mitycznym feniksem. Możliwe, że jakoś wiąże się to z waszym cyklem menstruacyjnym, gdzie bądź co bądź, co miesiąc powtarza się proces narodzin oraz obumarcia komórki (ale jest to tylko przypuszczenie). Objawia się to w ten sposób, że poznajecie mężczyznę - wasza relacja nabiera tempa, powstają więzi i intymność, by w końcu narodził się związek. Jak zaznaczyłem wyżej, związki są niestabilne i z góry skazane na szybką śmierć, toteż relacja się rozpada. Wy niemal usychacie z powodu negatywnych emocji, przeżywacie to na swój sposób i przepracowujecie pod kątem psychologicznym, by w którymś momencie niemal jak feniks wstać z nowymi siłami, na nowy związek. Zauważam to na codzień, u moich bliskich, koleżanek, byłych. To fascynujące jak działa ten mechanizm.
U mężczyzn? Cóż, u nas nie jest tak kolorowo. Przypomina to pory roku. Jest wiosna, lato, jesień oraz zima w oknie romantycznym mężczyzny, w ciągu jego życia. Pory te oddzielone są od siebie pewnymi granicami wiekowymi. Wiosna trwa od narodzin od mniej więcej szesnastego roku życia, gdzie pewne siły budzą się w mężczyźnie. Gdy nadchodzi lato, mężczyzna jest u szczytu swoich sił i jeśli dobrze pamiętam, to jest - alegorycznie - palącym letnim Słońcem w wieku swoich dwudziestych trzecich urodzin. Cała sielanka trwa do jesieni, która zaczyna się z trzydziestym rokiem życia i trwa do pięćdziesiątego, gdy mężczyzna wkracza w zimę. Zauważcie, że kobieta po pięćdziesiątce jest gotowa do romantycznych uniesień tak samo, jak gdy miała trzydzieści lat - jak napisałem, jest to cykl, a nie linia prosta.
Droga autorko, sęk w tym, że mężczyźni w Twoim oraz moim wieku są jesieni swojego życia. Nie uświadczysz już romantycznych przeżyć, uniesień, przyśpieszonego bicia serca i całego tego koktajlu hormonalnego. To domena młodych kobiet, daleko za Tobą. Jeśli chcesz czegoś podobnego, to umawiaj się z młodszymi, ale nie masz gwarancji, że na Ciebie spojrzą. Nie na osobę na potencjalną partnerkę, ale raczej jednorazową przygodę czy też kilkurazową, bo jaki młody pistolet nie chcę przeszkolić się na doświadczonej pani? Każdy! Jest takie obcesowe powiedzenie propos tego zjawiska i kto na kim się "ćwiczy", myślę, że je znasz. Oczywiście, kobiety podniosą larum, bo dlaczego mężczyźni w przedziale 30 do 45 roku życia nie są już tak.. żywi? Romantyczni? Są zblazowani? Pewnie są gorzcy, bo jakaś ich zraniła i dlatego tak się zachowują. Drogie panie, wytłumaczę to w taki sposób:
Kobiety chcą założyć rodzinę i mieć dzieci, co wiąże się z pozyskaniem pewnych unikalnych doświadczeń oraz umiejętności, ale z chwilą gdy to dziecko się urodziło, następuje jego wychowanie i powiedzmy, że potomek nie jest już niemowlakiem, a wchodzi w wiek szkolny, następuje przekroczenie pewnego punktu w życiu. Swoistego kamienia milowego. Ruszyły do kolejnego punktu, nie chcą już kolejnego dziecka, bo doskonale pamiętają jak dużym wysiłkiem okupiły to doświadczenie i chcą ruszyć dalej, do innych rzeczy. To alegoria do tego, co czują mężczyźni w jesieni swojego życia. Tak jest to najprościej wytłumaczyć. Byli już tam, przeżyli swoje i nie chcą tego od nowa, odgrzewanego kotleta. Są wdzięczni, że mogli przeżyć doświadczenie zwane ogólnie "związkiem" ale nie mają zamiaru tego powtarzać. Nie możecie mieć im tego za złe. Tak to się odbywa.
Imperare sibi maximum imperium est