Nie wiem czy ktoś jeszcze czyta moją historię...
Wczoraj po raz pierwszy i chyba ostatni spotkałam się z byłym po 3 miesiącach zerwania, miesiąca total milczenia. W sumie to spotkanie wyszło spontanicznie, najpierw pojechałam na parę dni na wycieczkę ze znajomymi po której dostałam jakiegoś flow szczęścia, serotoniny, adrenaliny. Zbierana flustracja dała upust w postaci długiej wiadomości do byłego o tym jak się czułam przez niego przez 3 miesiące z dopiskiem spierdalaj. Po jednym dniu jednak zrobiło mi się smutno, że tak go potraktowałam, przeposiłam i powiedziałam, że nie mogę tak dłużej żyć w niepewności. Że chciałabym żeby w końcu się określił o co chodzi bo ja nadal nie wiem. Spotkaliśmy się więc. Jak go zobaczyłam emocje same mną kierowałam, nie kontrolowałam ich. Wg na samym starcie po prostu milczeliśmy i płakaliśmy a potem się przytuliliśmy. Zaczęłam go przepraszać za wiadomość no i potem mówiliśmy co u nas. Zeszliśmy na temat naszej relacji. On zaczął mówić że nigdy nie czuł się tak dobrze z nikim jak ze mną, że nie chciałby tego stracić. Że jestem dla niego ważna ogólnie mi słodził. Podczas tej rozmowy ciągle trzymaliśmy się za ręce, śmialiśmy się co chwila i patrzyliśmy sobie w oczy. Mówiliśmy jak bardzo za sobą tęskniliśmy. Mówił mi że został w tym mieście dla mnie, ale że mu się to nie kalkuluje, że wolałby wrócić do domu rodzinnego i mam mu szczerze powiedzieć czego ja chce. Powiedziałam najpierw, że nie chcę go na siłę trzymać w tym mieście i żeby jechał, wtedy chciał żebym powiedziała czego chcę szczerze. No to powiedziałam, że egoistycznie wolałabym żeby został, na co jeszcze mocniej złapał mnie za rękę i się śmiał. Zaczął mówić, że widzi bazę do budowania czegoś od nowa, ale nie wie czy się uda, że nie chce dawać nadziei. Jak rozmowa zeszła na tematy życia w przyszłości to powiedział, że chciałby budować dom mieć dzieci, a po mnie nigdy tego nie widział. Powiedziałam mu, że ja też tego chcę, tylko muszę skończyć studia, że może nie pokazywałam tego tak bardzo jak on mi, ale że po zerwaniu bardzo mocno przeżyłam to, że ta przyszłość może się nie spełnić. Że chciałabym być z nim i budować to od nowa. Że widzę że da się to posklejać. I wtedy on się zblokował. Powiedział, że nie widzi tego, że bardzo mnie lubi i wg ale nie czuje już tego przy mnie. Że woli być sam niż z niewłaściwą osobą. Wpadłam wtedy w jakieś bardzo skrajne emocje, zaczęłam płakać, mówiłam mu, że przecież widzę, że go do mnie ciągnie, że po prostu trzeba czasu. Ale on że nie widzi tego i nie chce. Powiedziałam mu, że ma mi spojrzeć w oczy i powiedzieć, że nie ma szans. Zrobił to spojrzał mi w oczy i powiedział, że nic z tego nie będzie, że nie widzi tego, że nie damy rady stworzyć razem przyszłości. Po czym powiedział, że chciał zostać w tym mieście dla mnie, ale teraz widzi, że to nie ma sensu i że wyjedzie. Ja już wtedy wpadłam całkiem w negatywne emocje, zacżęłam płakać, nie potrafiłam już tego zatrzymać. On puścił wtedy moją rękę, chwilę szedł za mną, ale potem poszedł w drugą stronę.
Zadzownił potem do mojej przyjaciółki i powiedział jej, że liczył że będziemy mogli zostać przyjaciółmi, ale jak zobaczył z mojej strony tak silne emocje to stwierdził, że nie ma to sensu i że lepiej się odciąć, to będziemy mniej siebie nawzajem krzywdzić.
Ja serio teraz wierzyłam, na poczatku spotkania, że chce poerotu. Przy przyjaciółce się płacze z tęsknoty za nią? Przytula czule? Idzie przez miasto trzymając za ręce? Zostaje się dla niej w mieście w któym studiuje? Zaczyna mówić o tym, że nigdy nie spotkało się takiej dopasowanej osoby?
Poblokowałam go wszędzie gdzie się dało, teraz przynajmniej moja nadzieja umarła, ale i wraz z nią moje serce. Naprawdę czułam się z nim mega kompatybilna, naprawdę czułam, że to jest osoba z którą mogę być całe życie. Teraz ogarnia mnie strach, że nie będzie już czegoś takiego, że będę sama lub wpadnę w jakieś tragicnze związki. Mam na koncie 2 friendzone, związek z sadystą i gościem który miał nieleczoną depresję dwubiegunową. Jedyna normalna relacja to była ta, a właśnie czuję się wyrzucona z jego życia. Strasznie to przeżywam. Żeby było śmieszniej mam dziś wizytę u psychiatry ale nie wiem jak się posklejać żeby na nią wg dotrzeć.