Zerwanie i nadzieja... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zerwanie i nadzieja...

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

66 Ostatnio edytowany przez polis (2021-08-30 16:13:32)

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Koleżanka może się w nim podkochiwać. Pytanie, czy on w niej? Z tego co pisałaś to się szczerzył do telefonu jak tamta z pracy pisała, więc podejrzewam, że uczucia może mieć już konkretnie ulokowane.

Teraz boli, ale to lepiej dla Ciebie, że wyszło kim jest teraz, a nie po ślubie, nie po urodzeniu dziecka. Wiesz już, że po pierwsze bawi się w ratownika, więc Twoja zmiana mogła mu przeszkadzać. Jest całkowicie niepoważny, jeśli na parę dni przed zerwanie mówi o ślubie. O ile on nie ma bardzo mocnych przemyśleń na temat swojego zachowania, to żadne skarb, a bagaż z kamieniem. Ciesz się, że tamta panna Cię od niego uwolniła. Może teraz tego tak nie widzisz, ale z czasem może przyjść.

Z innymi też pewnie będzie niepoważny, raczej ludzie się aż tak nie zmienią, chyba że serio przemyślą sobie swoje zachowanie.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:

Koleżanka może się w nim podkochiwać. Pytanie, czy on w niej? Z tego co pisałaś to się szczerzył do telefonu jak tamta z pracy pisała, więc podejrzewam, że uczucia może mieć już konkretnie ulokowane.

Czy on w niej? Pewnie nie - u tej koleżanki w stosunku do facetów pachnie frustracją na kilometr i no... nie dziwię się, że z nikim nie jest bo po prostu panowie od niej uciekają.

Zresztą też widzę, że jest wkurzona na mnie, gdyby jej wszystko dobrze szło w relacji to by raczej chodzila dumna jak paw.
Bardziej chodzi mi o to, że jednak to była koleżanka z którą mieszkałam, z którą chodzilam na imprezy, na rolki, która była pierwszą osobą która pocieszała mnie po rozstaniu i widziała te moje pierwsze cierpienie, a ewidentnie próbuje się dobrać do mojego ex - co mnie obrzydza. Miałam dziś ostatnią noc spędzić z nią w mieszkaniu ale tak niedobrze mi się zrobiło, że aż pojechałam do przyjaciółki poza miasto bo nie miałabym dziś gdzie spać.

Nie wiem czy ulokował uczucia w tamtej lasce czy to było dla niego po prostu jakies oparciebdo zerwania.
Trochę obwiniam w tym siebie, bo miałam ciężki okres ze studiami i byłam kłębkiem nerwów, gdyby nie to to pewnie nie pojawila by się nagle tamta laska.

Britan - serio tylko raz? No mój były mówił mi średnio raz na tydzień, dwa, ale ja sama potrafilam mówić to codziennie. I codziennie byłam pewna że chce to powiedzieć sad

68

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Hej, już w zasadzie nie mam nadzieji na cokolwiek z nim ale zaczynam czuć się mega samotna i mega kopnięta. Wyprowadziłam się już z tamtego mieszkania, trochę jeszcze miałam kontaktu z byłą współokatorką. Chciałam np. jutro z nią iść na rolki, powiedziała, że pojechała nad morze na wakacje... i właśnie też dziwnym trafem mój ex cały dzień nie był na facebooku (zazwyczaj wchodzi co chwila chyba, że jedzie na jakąś wycieczkę) więc już uznaję, że oni się tam jakoś spotykają, a za parę tygodni czy tam miesiąc max dowiem się lub nie, że są razem (aż mnie na wymioty zbiera).

Też weszłam na te plemiona z ciekawości zobaczyć co się tam dzieje i widzę mojego byłego wysoko w rankingu (nie grał w to od roku) > a mówił mi że związek go ogranicza, że chce programować. I wychodzi tak, że oszukał mnie bo zamiast tego przynajmniej spotyka się z naszą byłą współokatorką + gra w bardzo wciągającą grę (jesli tam jest się wysoko w rankingu to generalnie nie ma się życia bo wszystko jest podyktowane pod rozgrywkę 24/7 dosłownie).

Tak wiem, że go śledzę, nie potrafię przestać... jak przestać? Ostatnie dni to nauka na egzaminy, i scrolowanie facebooka (więc wiem kiedy jest aktywny). Chciałam jeszcze jako tako powrotu, ale teraz... nie wiem coś moje poczucie własnej wartości jest słabe skoro nadal o tym myślę. Za 1,5 tyg mam psychiatrę tymczasem muszę sobie jakoś sama radzić...

Czy zachowuję się w miarę normalnie jak osoba na 2 miesiące po dość ciężko-traumatyznym rozstaniu? Jak się skupić na sobie :-(... Trochę chciałabym do niego napisać coś w stylu, że uważa już nasz temat za zamknięty, że nie ma szans? Czy też wywalić go ze znajomych na fb żeby go tam nie widzieć...

69 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-09-04 18:07:12)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Czy zachowuję się w miarę normalnie jak osoba na 2 miesiące po dość ciężko-traumatyznym rozstaniu? Jak się skupić na sobie :-(... Trochę chciałabym do niego napisać coś w stylu, że uważa już nasz temat za zamknięty, że nie ma szans? Czy też wywalić go ze znajomych na fb żeby go tam nie widzieć...

Tak, zachowujesz się normalnie. Daj sobie czas dla siebie i dla swoich emocji.
Jakiś czas temu uważałem, że warto napisać, przypominać o sobie. Zrobiłem to i to był błąd.
Nie warto. Warto zająć się w 100% sobą.

Orientalna napisał/a:

Hej, już w zasadzie nie mam nadzieji na cokolwiek z nim ale zaczynam czuć się mega samotna i mega kopnięta. Wyprowadziłam się już z tamtego mieszkania, trochę jeszcze miałam kontaktu z byłą współokatorką. Chciałam np. jutro z nią iść na rolki, powiedziała, że pojechała nad morze na wakacje... i właśnie też dziwnym trafem mój ex cały dzień nie był na facebooku (zazwyczaj wchodzi co chwila chyba, że jedzie na jakąś wycieczkę) więc już uznaję, że oni się tam jakoś spotykają, a za parę tygodni czy tam miesiąc max dowiem się lub nie, że są razem (aż mnie na wymioty zbiera).

Też tak się czuje. U mnie mija właśnie 4 miesiąc. To normalne.

Orientalna napisał/a:

Też weszłam na te plemiona z ciekawości zobaczyć co się tam dzieje i widzę mojego byłego wysoko w rankingu (nie grał w to od roku) > a mówił mi że związek go ogranicza, że chce programować. I wychodzi tak, że oszukał mnie bo zamiast tego przynajmniej spotyka się z naszą byłą współokatorką + gra w bardzo wciągającą grę (jesli tam jest się wysoko w rankingu to generalnie nie ma się życia bo wszystko jest podyktowane pod rozgrywkę 24/7 dosłownie).

Tak, tak programowanie. Każdy tak mówi smile Pisze Ci to zawodowy programista.
Jeśli chcesz zostać programistą to musisz na jakiś dłuższy czas skupić się tylko na tym.

Orientalna napisał/a:

Tak wiem, że go śledzę, nie potrafię przestać... jak przestać? Ostatnie dni to nauka na egzaminy, i scrolowanie facebooka (więc wiem kiedy jest aktywny). Chciałam jeszcze jako tako powrotu, ale teraz... nie wiem coś moje poczucie własnej wartości jest słabe skoro nadal o tym myślę. Za 1,5 tyg mam psychiatrę tymczasem muszę sobie jakoś sama radzić...

Twoje poczucie wartości jest normalne. To co przechodzisz jest normalne. Ludzie rozstania przechodzą przeróżnie. Jedni kilka dni, inni kilka tygodni czy miesięcy. W zależności jak mocno kochali.

Ja osobiście nie czuję się jeszcze na siłach na nową relację. Ale jestem coraz bliżej. Ostatnio przypadkiem na jej profilu youtube zobaczyłem fotkę mojej byłej z jej nowym chłopakiem. Pomyślałem sobie oby to nie był jakiś psychol czy narcyz, bo znowu zmarnuje sobie zdrowie, wpadnie w głębszą depresję i życzyłem im w myślach szczęścia. A jeszcze z 2 miesiąc temu bym wylewał gniew i scrollował facebooka z jej profilem. Martwi mnie tylko jedna rzecz, że jeszcze jestem w takim stanie, że jakby do mnie napisała za jakiś czas, że jest wolna i chce wrócić lub bym ją zauważył gdzieś na portalach randkowych to bym pewnie wrócił. Chciałbym aby ten stan minął, ale wiem też, że uczucia to skomplikowana rzecz.

Też czuję się samotnie. Dni wypełniały mi rozmowy z nią, a teraz mam tylko pracę, sport i książki. Ale wiesz co? Taka samotność jest dobra do rozwoju. Bardzo dobra. Można bardzo szybko pójść do przodu z rozwojem osobistym. Można ten czas super wykorzystać i być innym człowiekiem za kilka miesięcy.

Wiesz co możesz zrobić? Zaplanować dni. Możesz zacząć uprawiać codziennie jakiś sport. Takie niby głupie 10-15 tysięcy kroków dziennie z ulubionymi piosenkami lub podcastami o rozwoju osobistym. Doładuje Cię energią i pozwoli szybciej zapomnieć. Do tego pij więcej wody. Zalecenia to litr na 30 kilo wagi ciała. Możesz dopełnić dni jakimiś książkami, lekturą o rozwoju osobistym, serialami, filmami, albo pracą.

70

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Britan napisał/a:

Też czuję się samotnie. Dni wypełniały mi rozmowy z nią, a teraz mam tylko pracę, sport i książki. Ale wiesz co? Taka samotność jest dobra do rozwoju. Bardzo dobra. Można bardzo szybko pójść do przodu z rozwojem osobistym. Można ten czas super wykorzystać i być innym człowiekiem za kilka miesięcy.

Wiesz co możesz zrobić? Zaplanować dni. Możesz zacząć uprawiać codziennie jakiś sport. Takie niby głupie 10-15 tysięcy kroków dziennie z ulubionymi piosenkami lub podcastami o rozwoju osobistym. Doładuje Cię energią i pozwoli szybciej zapomnieć. Do tego pij więcej wody. Zalecenia to litr na 30 kilo wagi ciała. Możesz dopełnić dni jakimiś książkami, lekturą o rozwoju osobistym, serialami, filmami, albo pracą.

No ja co najgorsze nie mam aktualnie pracy, nie mam znajomych z ktorymi mogłabym gdzieś wyjść za bardzo. Mam tylko tą nauke na egzaminy. Na moim kierunku nie za bardzo da się pracować...
Co do rozwoju starałam się coś działać, ale nie mam na nic ochoty. Jedyne co robie to właśnie spaceruje po mieście zazwyczaj nocą jak nie mogę się uczyć. Nawet po kilka h dziennie to robie tych kroków jakoś 15 / 20 tyś (mam ten zegarek co liczy)
Troche zdaje sobie sprawe że czas przez to wycieka mi przez palce. Scrollowanie facebooka, śledzenie byłego, chodzenie bez celu i nauka. Nawet ćwiczyć nie musze za bardzo bo hehe xd figura sama się robi - nie chce mi się jeść i -7kg od zerwania.
Żałuję, że zawsze byłam bardzo emocjonalną osobą inni mi mówili odłóz emocje na bok i działaj, a to u mnie bardziej jest tak że to ja działam pod wpływem emocji.

71 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-09-04 18:50:58)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Żałuję, że zawsze byłam bardzo emocjonalną osobą inni mi mówili odłóz emocje na bok i działaj, a to u mnie bardziej jest tak że to ja działam pod wpływem emocji.

Nie żałuj. Taka jesteś i nie daj sobie wmówić, że to jest złe. To jest inne, to Cię definiuje, odróżnia i możesz wykorzystać to na swoją korzyść.

Przez całe życie środowisko próbowało wmówić, że moja emocjonalność jest zła. Chowałem empatię, uczucia, emocje.
Jestem zdania, że przez to ukrywanie emocji nie udała mi się relacja. Miałem kryzys charakteru. Nie wiedziałem kim jestem. Aktorem czy sobą? Teraz stałem się sobą i jestem z tego bardzo dumny. Emocjonalnym, ale facetem.
Nie zmienisz tego, taka już jesteś i musisz siebie zaakceptować i pokochać taką jaką właśnie jesteś. Możesz walczyć jak ja przez całe swoje życie (28 lat), ale ja żałuję tego.

To jest idealny czas aby pokochać siebie. Jeśli pokochasz siebie, będziesz w stanie na prawdę pokochać kogoś innego.
Możesz w tym czasie nauczyć się być sama ze sobą. Nie nudzić się, znaleźć hobby. To jest na prawdę bardzo dobry okres na pójście do przodu z życiem.

Twój były moim zdaniem zrobił błąd, że wszedł w relację z marszu. Z opisu wynika, że on też ma swoje problemy i to wcale nie mniejsze niż Twoje. Skacząc tak z relacji w relację nie uzdrowi się, a wręcz przeciwnie może się pokaleczyć i pogłębić aktualne problemy.
Będąc w relacji nie naprawisz siebie. Partner nie jest od naprawy drugiego człowieka. Relacja nie jest sesją terapeutyczną.  Naprawa siebie następuje gdy jesteś samotny, chodzisz na terapię i przeznaczasz na to wszystkie swoje siły witalne.
Dlatego ja jestem zdania, że prędzej czy później ta jego relacja się rozpadnie. Obyś wtedy była już daleko poza jego sidłami. To samo sądzę o mojej sytuacji i tak samo sobie życzę smile

72

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Wywal ze znajomych, przestań śledzić, nie pisz do tamtej dziewczyny.

Potrafisz go nie obserwować, musisz tylko chcieć.

73 Ostatnio edytowany przez polis (2021-09-04 19:03:48)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Żałuję, że zawsze byłam bardzo emocjonalną osobą inni mi mówili odłóz emocje na bok i działaj, a to u mnie bardziej jest tak że to ja działam pod wpływem emocji.

Wypieranie emocji wcale nie jest zdrowe. Przechorujesz i minie. U ludzi, którzy wypierają emocje takie sytuacje i emocje z tym związane potrafią siedzieć latami i wybuchać przy innych okazjach, niszcząc przy tym na przykład kolejny związek.

Czyli rozumiem, że jak eks jest tak wysoko w rankingu to może być nawet uzależniony od tej gry komputerowej? Jeśli tak, to kolejny powód, dlaczego lepiej dla Ciebie. Jak ktoś Ci mówi, że programowania się uczy, a tak naprawdę w gierki sobie gra, to już widać, że ma problem. Raczej po założeniu rodziny nie spodziewałabym się cudownego polepszenia sytuacji, więc naprawdę lepiej.

74

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Britan - a jak w relacji z innymi ludźmi? Musze przyznać, że paru blizszym znajomym raz na jakiś czas żale się ze swojego problemu. Zarazem się wkurzam na siebie bo nie powinnam przecież to moje sprawy z drugiej strony czujebże sama sobie nie radze...

75

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Żałuję, że zawsze byłam bardzo emocjonalną osobą inni mi mówili odłóz emocje na bok i działaj, a to u mnie bardziej jest tak że to ja działam pod wpływem emocji.

Wypieranie emocji wcale nie jest zdrowe. Przechorujesz i minie. U ludzi, którzy wypierają emocje takie sytuacje i emocje z tym związane potrafią siedzieć latami i wybuchać przy innych okazjach, niszcząc przy tym na przykład kolejny związek.

Czyli rozumiem, że jak eks jest tak wysoko w rankingu to może być nawet uzależniony od tej gry komputerowej? Jeśli tak, to kolejny powód, dlaczego lepiej dla Ciebie. Jak ktoś Ci mówi, że programowania się uczy, a tak naprawdę w gierki sobie gra, to już widać, że ma problem. Raczej po założeniu rodziny nie spodziewałabym się cudownego polepszenia sytuacji, więc naprawdę lepiej.

No jeżeli w tej grze jest się wysoko to znaczy, że ma sie aplikacje na pewno na komórkę która wysyła powiadomienia jak coś się dzieje (trzeba kontrolować zazwyczaj tą grę z poziomu apki przynajmniej parę minutbco 15/30minut) + do tego musi być odpalony skrypy na kompie 24/7

76 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-09-04 21:00:30)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Britan - a jak w relacji z innymi ludźmi? Musze przyznać, że paru blizszym znajomym raz na jakiś czas żale się ze swojego problemu. Zarazem się wkurzam na siebie bo nie powinnam przecież to moje sprawy z drugiej strony czujebże sama sobie nie radze...

Warto mieć przyjaciół smile Ale nikt nie lubi smutasów, ludzi którzy się tylko żalą, narzekają, mówią o problemach. Wiadomo, o problemach trzeba od czasu do czasu gadać z przyjaciółmi, ale w odpowiednim, pozytywnym tonie.
Jak masz chęć popisania, pożalenia, wyrzucenia żali to masz od tego terapeutę lub forum.
Mi samo napisanie od czasu do czasu jakiegoś postu w moim wątku pomagało wyładować negatywną energię.

77

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Britan napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Britan - a jak w relacji z innymi ludźmi? Musze przyznać, że paru blizszym znajomym raz na jakiś czas żale się ze swojego problemu. Zarazem się wkurzam na siebie bo nie powinnam przecież to moje sprawy z drugiej strony czujebże sama sobie nie radze...

Warto mieć przyjaciół smile Ale nikt nie lubi smutasów, ludzi którzy się tylko żalą, narzekają, mówią o problemach. Wiadomo, o problemach trzeba od czasu do czasu gadać z przyjaciółmi, ale w odpowiednim, pozytywnym tonie.
Jak masz chęć popisania, pożalenia, wyrzucenia żali to masz od tego terapeutę lub forum.
Mi samo napisanie od czasu do czasu jakiegoś postu w moim wątku pomagało wyładować negatywną energię.

Znaczy no przyjaciół mam ogólnie tylko tam, żeby się coś spotkać to nie za bardzo mają czas jakoś tak mam że mimo 23 (prawie 24) lat moi najlepsi przyjaciele są w wieku 30+ więc wiecie praca, partnerzy (nikt z nich nie ma dzieci).
Te swoje żalenie przeplatam ze szczerym zainteresowaniem co u nich słychać, jakimiś śmiesznymi historiami czy memami. Mam nadzieję, że aż tak za bardzo ich nie obciążam. Po prostu zawsze gdzieś z tyłu głowy mam że chyba jestem męcząca i zbyt dużo mówię o swoich prywatnych sprawach.

78

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Hej, chciałabym się pochwalić, że już zaczyna mi się układać i w życiu i w głowie :-)

Miałam na wrzesień 2 egzaminy poprawkowe z baardzo ciężkich przedmiotów na ciężkim kierunku. Jeden to oblałam jak byłam przemęczona już wszystkim, a drugi cóż właśnie pisałam go rano dnia następnego przed wieczornym rozstaniem. No nie dało się pisać go po prostu.
I wg po tym wszystkim szczerze się bałam, że zawalę rok (mój kuzyn np. jak się dowiedział, że dziewczyna go zdradzała to zawalił i cały rok był w rozsypce). Mi się udało natomiast w miarę normalnie funkcjonować na praktykach - a zaczęły się 5 dni po zerwaniu i trwały miesiąc.

Teraz podróż w czasie

Wczoraj zdałam drugi egzamin poprawkowy - oba udało mi się w pierwszych poprawkowych terminach :-). Straszna ulga bo to były kobyły. Na jeden uczyłam się już od początku sierpnia bo nie wiedziałam jak mi psychika pozwoli się uczyć (w końcu płakałam nad notatkami i oglądałam zdjęcia ex). Natomiast drugi był tydzień po pierwszym i tyle się uczyłam. Wtedy po 8h dziennie, a ostatniego dnia pełne 15h bez facebooków, komputera, same notatki non stop. Jeszcze dziś idę tylko na 10 zdawać u nauczyciela akademickiego praktyki - ale to już bardziej symboliczne :-).

Z byłym nie mam żadnego kontaktu od miesiąca - ani on do mnie nic nie pisał, ani ja do niego. Mijamy się tylko jak widzę, że jest aktywny na facebooku czy discordzie, ale nic ponad to. Czuję jeszcze tęsknotę za nim - chociaż nie jest już tak silna. Wypełniają ją znajomi, rolki i inne zainteresowania które nabyłam. Teraz też widzę, że mieszkając w jednym pomieszczeniu przez rok po prostu nam atmosfera zbyt zgęstniała - nie mieliśmy oboje gdzie wypocząć w samotności, a ja i on bardzo tego potrzebujemy - oboje byliśmy przez to styrani. To był najważniejszy czynnik.

Jeszcze pozostaje kwestia tego, że napisałam mu, żeby absolutnie się nie kontaktował ze mną przed 22-gim września. Jestem w sumie ciekawa, czy zrobi to, czy nie. Jeśli się nie skontaktuje, to dla mnie jest jasne, że jest mu super beze mnie i ok, jak się skontaktuje to może coś chcieć kręcić ale też nie będzie wiadomo co konretnie. Ja sama z siebie nie będę do niego pisać już nic. Sama chcę zobaczyć, czy chciałby jeszcze się o coś postarać w relacji.

79 Ostatnio edytowany przez Orientalna (2021-09-22 11:07:42)

Odp: Zerwanie i nadzieja...

No i jest ten 22 wrzesień. Szczerze nie wiem na co liczylam, że o 4 rano napisze w ten dzień, że chce być on ze mną? Nie wiem. Już od 3 dni miałam tępy nastroj, dziś w sumie od samego ranka płaczę.
Ja sama nie chcę oczywiscie nic się do niego odzywać, on zerwał, on potem mówił że nie ma sił, że chce ze mną kontakt, że zostaje w lublinie bo ja, że tęskni...

A teraz myślę że to wszystko robił bo czuł poczucie winy że zerwał tak w sumie z dupy w bardzo ciężkim dla mnie okresie, że chciał jakoś to odpokutować, a skoro ja uciełam kontakt to jemu bardziej to na rękę bo nie czuł już przez to żadnego zobowiązania do sprawdzania czy sobie po prostu radze. Że teraz już całkiem o mnie zapomniał...

3 miesiace... a boli jak diabli. Boli bo mam wrażenie, że może najpierw ten zwiazek był z miłości, ale potem chyba już z litości, że ja sama jestem bardzo wrażliwa i emocjonalna i że wiele osób mi w życiu mówiło ogarnij się, żebym była bardziej czynna, bardziej chwytała stery życia, ale chociaż starań często po prostu brakowało mi sił, bałam się, nie byłam pewna swoich możliwości... mój ex partner pokazywał mi ze sobie radze, ja w to wierzyłam i powoli do przodu i kiedy już serio było dobrze i wierzyłam, że jest super to świat mi się zawalil z dnia na dzień.

Wiem, że na nim polegałam, pokazywał mi zawsze, że będzie ze mną, że jego uczucie wobec mnie jest stabilne. Chcial ślubu (ja to przekladalam na po studiach) chciał dzieci.

Boli bo... nikt nigdy we mnie nie wierzył, rodzice, bliscy, znajomi robili kozła ofiarnego ze mnie, mój poprzedni ex i teraz ten... ktory chciał być ze mną na zawsze to deklarował i w jeden dzień uciekł.
Mam w październiku psychiatre. Nie wiem już jak się ogarnąć. Tyle w życiu sytuacji mnie dobiło, mam wrażenie że ta sprawiła, że dodatkowo oprócz nie ufania sobie nie zaufam innym.

Ps: nie wiem może jestem wampirem emocjonalnym...
Przez kilka ostatnich dni zanim wyjechałam na praktyki chcialam spedzić trochę więcej z nim czasu, ale on chcial tylko seksu a nie wspolnego oglądania filmów czy spacerów...
Czasem mówiłam mu żebyśmy zaczęli chodzić na siłownie bo wcześniej miał pracę fizyczną ale teraz umysłowa przed kompem + po pracy przed kompem i troche zaznaczałam mu że brzuch mu się zaczął robić
Też raz na tydzień mówilam mu żeby w końcu zapisał się do stomatologa bo skarzyl się że ma slabe zęby a u dentysty 2 lata nie był
No i jeszcze to że przez stres na studiach mówiłam mu że sobie często nie radzę...
I jeszcze to że w przeszłości się cięłam no a w noc zerwania już opisałam tą akcję swoją...

Tak chyba postępują te wampiry... z drugieh strony zawsze był dość aspołeczny i cieszylam się jak mówił że zawiązuje znajomości w pracy, jak się wachał czy isć na jakieś spotkanie / impreze ze znajomymi czy zostać w domu to popychałam go żeby szedł na te spotkania i chociaż mówil że pewnie wróci za godzinę to wracał po paru szczesliwy, jak wątpił w siebie to mówiłam że wierzę w niego, w miarę czasu pomagałam mu jak mogłam z tym szukaniem zawodu programisty (mam wielu znajomych programistów i przez nich dostawałam różne zadania rekrutacyjne dla niego, jakieś wskazówki, jakieś oferty)
Nie wiem. Może doszukuję się w sobie czego nie ma przez niską samoocenę

80

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Nie wiem czy ktoś jeszcze czyta moją historię...
Wczoraj po raz pierwszy i chyba ostatni spotkałam się z byłym po 3 miesiącach zerwania,  miesiąca total milczenia. W sumie to spotkanie wyszło spontanicznie, najpierw pojechałam na parę dni na wycieczkę ze znajomymi po której dostałam jakiegoś flow szczęścia, serotoniny, adrenaliny. Zbierana flustracja dała upust w postaci długiej wiadomości do byłego o tym jak się czułam przez niego przez 3 miesiące z dopiskiem spierdalaj. Po jednym dniu jednak zrobiło mi się smutno, że tak go potraktowałam, przeposiłam i powiedziałam, że nie mogę tak dłużej żyć w niepewności. Że chciałabym żeby w końcu się określił o co chodzi bo ja nadal nie wiem. Spotkaliśmy się więc. Jak go zobaczyłam emocje same mną kierowałam, nie kontrolowałam ich. Wg na samym starcie po prostu milczeliśmy i płakaliśmy a potem się przytuliliśmy. Zaczęłam go przepraszać za wiadomość no i potem mówiliśmy co u nas. Zeszliśmy na temat naszej relacji. On zaczął mówić że nigdy nie czuł się tak dobrze z nikim jak ze mną, że nie chciałby tego stracić. Że jestem dla niego ważna ogólnie mi słodził. Podczas tej rozmowy ciągle trzymaliśmy się za ręce, śmialiśmy się co chwila i patrzyliśmy sobie w oczy. Mówiliśmy jak bardzo za sobą tęskniliśmy. Mówił mi że został w tym mieście dla mnie, ale że mu się to nie kalkuluje, że wolałby wrócić do domu rodzinnego i mam mu szczerze powiedzieć czego ja chce. Powiedziałam najpierw, że nie chcę go na siłę trzymać w tym mieście i żeby jechał, wtedy chciał żebym powiedziała czego chcę szczerze. No to powiedziałam, że egoistycznie wolałabym żeby został, na co jeszcze mocniej złapał mnie za rękę i się śmiał. Zaczął mówić, że widzi bazę do budowania czegoś od nowa, ale nie wie czy się uda, że nie chce dawać nadziei. Jak rozmowa zeszła na tematy życia w przyszłości to powiedział, że chciałby budować dom mieć dzieci, a po mnie nigdy tego nie widział. Powiedziałam mu, że ja też tego chcę, tylko muszę skończyć studia, że może nie pokazywałam tego tak bardzo jak on mi, ale że po zerwaniu bardzo mocno przeżyłam to, że ta przyszłość może się nie spełnić. Że chciałabym być z nim i budować to od nowa. Że widzę że da się to posklejać. I wtedy on się zblokował. Powiedział, że nie widzi tego, że bardzo mnie lubi i wg ale nie czuje już tego przy mnie. Że woli być sam niż z niewłaściwą osobą. Wpadłam wtedy w jakieś bardzo skrajne emocje, zaczęłam płakać, mówiłam mu, że przecież widzę, że go do mnie ciągnie, że po prostu trzeba czasu. Ale on że nie widzi tego i nie chce. Powiedziałam mu, że ma mi spojrzeć w oczy i powiedzieć, że nie ma szans. Zrobił to spojrzał mi w oczy i powiedział, że nic z tego nie będzie, że nie widzi tego, że nie damy rady stworzyć razem przyszłości. Po czym powiedział, że chciał zostać w tym mieście dla mnie, ale teraz widzi, że to nie ma sensu i że wyjedzie. Ja już wtedy wpadłam całkiem w negatywne emocje, zacżęłam płakać, nie potrafiłam już tego zatrzymać. On puścił wtedy moją rękę, chwilę szedł za mną, ale potem poszedł w drugą stronę.

Zadzownił potem do mojej przyjaciółki i powiedział jej, że liczył że będziemy mogli zostać przyjaciółmi, ale jak zobaczył z mojej strony tak silne emocje to stwierdził, że nie ma to sensu i że lepiej się odciąć, to będziemy mniej siebie nawzajem krzywdzić.

Ja serio teraz wierzyłam, na poczatku spotkania, że chce poerotu. Przy przyjaciółce się płacze z tęsknoty za nią? Przytula czule? Idzie przez miasto trzymając za ręce? Zostaje się dla niej w mieście w któym studiuje? Zaczyna mówić o tym, że nigdy nie spotkało się takiej dopasowanej osoby?

Poblokowałam go wszędzie gdzie się dało, teraz przynajmniej moja nadzieja umarła, ale i wraz z nią moje serce. Naprawdę czułam się z nim mega kompatybilna, naprawdę czułam, że to jest osoba z którą mogę być całe życie. Teraz ogarnia mnie strach, że nie będzie już czegoś takiego, że będę sama lub wpadnę w jakieś tragicnze związki. Mam na koncie 2 friendzone, związek z sadystą i gościem który miał nieleczoną depresję dwubiegunową. Jedyna normalna relacja to była ta, a właśnie czuję się wyrzucona z jego życia. Strasznie to przeżywam. Żeby było śmieszniej mam dziś wizytę u psychiatry ale nie wiem jak się posklejać żeby na nią wg dotrzeć.

81

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Co za popieprzony facet!
Serio, jakby miał jakieś mocne odchyły psychiczne.

Może to spotkanie było Ci potrzebne byś zrozumiała że naprawdę nic z tego. Czasami jeden kopniak to dla nas za mało, potrzebujemy kolejnego i kolejnego żeby w końcu zrozumieć.

PS. Dalej obstawiam inną kobietę.

82 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-01 11:33:32)

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Polecam kanał na youtubie selfmastery i dwa ostatnie filmy.
Moim zdaniem wpadacie w schemat stylu przywiązania lękowego i unikającego/zdezorganizowanego.

Czytając Twój temat przez pierwszą połowę myślałem, że udało wam się zejść, a druga połowa to obrót o 180 stopni. Co to za rollercoaster emocjonalny?
Dla mnie to pachnie właśnie chorobą dwubiegunową lub mocną niedojrzałością emocjonalną.

Zaczął mówić, że widzi bazę do budowania czegoś od nowa, ale nie wie czy się uda, że nie chce dawać nadziei.

Tania manipulacja. Jak szczerze nie chce dawać nadziei to by tego nie napisał. Karmił swoje ego.

Jak rozmowa zeszła na tematy życia w przyszłości to powiedział, że chciałby budować dom mieć dzieci, a po mnie nigdy tego nie widział.

Podał jakieś argumenty? Czy to tylko sucha gadka?

Zadzownił potem do mojej przyjaciółki i powiedział jej, że liczył że będziemy mogli zostać przyjaciółmi, ale jak zobaczył z mojej strony tak silne emocje to stwierdził, że nie ma to sensu i że lepiej się odciąć, to będziemy mniej siebie nawzajem krzywdzić.

Kolejna tania manipulacja. Ci mówił o możliwości odbudowy waszej relacji, a jej, że liczył, że zostaniecie przyjaciółmi.

83

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Byłam już Britan z osoba z dwubiegunówką i to nie jest to co mu jest. On ma jakieś nagłe wzroty akcji w swojej głowie.
Mógł odebrać że nie chce tej rodziny bo czasem mu mówilam że może po moich studiach zamieszkalibyśmy na jakiś czas nad morzem albo za granicą, bo zanim gdzieś na stałe to bym chciała trochę pozwiedzać.
Zresztą... jeszcze o 3 w nocy pisałam do niego takim stylem żebrzącym o uczucie, mega się ogólnie poniżyłam, na koniec jednak kazałam mu obiecać że nigdy więcej nie będzie chcial do mnie wrócić i że do mnie z tym nie napisze. Obiecał, on chciał żebym ja obiecała, że nie będę już tego roztrząsać. Ja wtedy powiedziałam że nie ma szans żebym coś takiego obiecała, poblokowałam wszystko wyrzucilam wiadomości.
Byłam dziš u psychiatry dostałam skierowanie na psychoterapie i lek p/depresyjny p/lękowy.
Czuje się po tym wszystkim pusto jakoś. Bez nadziei bez chcęci do dzialania bez sił. Z jednej strony się cieszę bo zamknęłam to wszystko serio za sobą, z drugiej smutno bo wierzyłam że to ta osoba.

84

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Wygląda albo na manipulanta albo ma poważne problemy psychiczne, że tak postępuje.

Widzę jeszcze jedno wytłumaczenie, za tamtą wiadomość chciał się na tobie zemścić. 

Idź na terapię. Podnieś swoją samoświadomość, poukładaj sobie w emocjach i szukaj bardziej stabilnego emocjonalnie partnera.

85 Ostatnio edytowany przez Orientalna (2021-10-04 15:17:21)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:

Wygląda albo na manipulanta albo ma poważne problemy psychiczne, że tak postępuje.

Widzę jeszcze jedno wytłumaczenie, za tamtą wiadomość chciał się na tobie zemścić. 

Idź na terapię. Podnieś swoją samoświadomość, poukładaj sobie w emocjach i szukaj bardziej stabilnego emocjonalnie partnera.

Myśmy rozmawiali w żywe oczy. To nie jest typ mściciela.
Nie ma też jednak żadnej dziewczyny. Przy spotkaniu mówił, że jakaś dziewczyna się w nim podkochuje w pracy i nie wie jak to uciąć bo nie chce jej robić nadziei. Zresztą też mówił, że skoro zrywamy kontakt to on będzie wracał na swoją wioskę - więc nikogo nie poznał.
Miał mi jeszcze oddać nasze zwierzątko bo wracając do siebie nie byłby w stanie go przetransportować. Wczoraj napisał, kiedy ma mi je przynieść + że będzie w pracy zrywać umowę. Znowu to jakoś mną zatrzęsło. Zadzwoniłam dziś... powiedziałam, żebyśmy się jutro spotkali i czy poczeka z zerwaniem umowy. Powiedział, że tak.

Tak naprawdę nie wiem co mi się dzieje. Najpierw go zwyzywałam na mess, po czym go przeprosiłam, na spotkaniu emocje mnie rozszarpały, po spotkaniu zrobiłam mu kolejny wyrzut tego jak się czułam przez ten okres. Po czym zablokowałam. Teraz jest mi smutno nie chcę się tak rozstawać w złości, w zasadzie sama nie wiem czego chcę. Ból całkowitego rozstania jest dla mnie nieznośny, ale powrotu też nie widzę.

Mój umysł wyje że chciałby się do niego przytulić i nic więcej... to przecież też niemożliwe i irracjonalne.
Mam chyba osobowość zależną... nie wiem czy z takim czymś da się normalnie funkcjonować... mam nawet problem z zapisaniem się do psychologa - bo boję się zapisać do psychologa, a chcę iść do psychologa bo boję się mmin. iść do psychologa xD. Póki co i tak jestem dumna że jestem po psychiatrze mam leka i skierowanie na psychotreapie...

Mój ex chyba po prostu serio chce kontakt przyjacielsko - koleżeński. Ma w sobie coś, że mimo wszystko chciałby dalej mi pomagać czy coś, albo po prostu ze mną rozmawiać. Widzę że mu smutno, jak ja zrywam ten kontakt...

Ciężko mi jednak, mam wrażenie, że po prostu mój umysł jest mocno nadwrażliwy. Sam fakt 3 miesiące tak mocno przeżywam. A 1 miesiąc z tego był całkowicie bezkontaktowy. PRzez ten okres widzieliśmy się raz, dzwoniliśmy do siebie może 5 razy z czego połowa dotyczyła spraw mieszkaniowych i nic więcej. Przecież ludzie się ogarniają po rozwodach, przy dzieciach gdzie muszą się spotykać, a tutaj nie potrafię się ogarnąć...

PS:
Czy wy też tak po zerwaniu z kimś macie, że nagle przyglądacie się ludziom i oceniacie jako potencjalnych partnerów? Ja mam tego serdecznie dość! To jest całkowicie poza moją kontrolą. Czuję jak mój organizm całym sobą nastawia się na intensywne szukanie nowego partnera. Nie mam na to aktualnie kompletnie ochoty. Boję się powtórki z rozrgrywki. Nie chcę się wpychać w jakieś nowe bagno.

86 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-04 16:00:35)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Myśmy rozmawiali w żywe oczy. To nie jest typ mściciela.
Nie ma też jednak żadnej dziewczyny. Przy spotkaniu mówił, że jakaś dziewczyna się w nim podkochuje w pracy i nie wie jak to uciąć bo nie chce jej robić nadziei. Zresztą też mówił, że skoro zrywamy kontakt to on będzie wracał na swoją wioskę - więc nikogo nie poznał.
Miał mi jeszcze oddać nasze zwierzątko bo wracając do siebie nie byłby w stanie go przetransportować. Wczoraj napisał, kiedy ma mi je przynieść + że będzie w pracy zrywać umowę. Znowu to jakoś mną zatrzęsło. Zadzwoniłam dziś... powiedziałam, żebyśmy się jutro spotkali i czy poczeka z zerwaniem umowy. Powiedział, że tak.

On chyba sam nie ma pojęcia czego chce lub po prostu dobrze manipuluje Tobą aby mieć Cię jako koło zapasowe w razie gdyby mu się nie udało z kimś związać.

Orientalna napisał/a:

Tak naprawdę nie wiem co mi się dzieje. Najpierw go zwyzywałam na mess, po czym go przeprosiłam, na spotkaniu emocje mnie rozszarpały, po spotkaniu zrobiłam mu kolejny wyrzut tego jak się czułam przez ten okres. Po czym zablokowałam. Teraz jest mi smutno nie chcę się tak rozstawać w złości, w zasadzie sama nie wiem czego chcę. Ból całkowitego rozstania jest dla mnie nieznośny, ale powrotu też nie widzę.

Emocje. Normalne i ludzkie. Dobrze, że nie dusisz tego w sobie.

Orientalna napisał/a:

Mój umysł wyje że chciałby się do niego przytulić i nic więcej... to przecież też niemożliwe i irracjonalne.
Mam chyba osobowość zależną... nie wiem czy z takim czymś da się normalnie funkcjonować... mam nawet problem z zapisaniem się do psychologa - bo boję się zapisać do psychologa, a chcę iść do psychologa bo boję się mmin. iść do psychologa xD. Póki co i tak jestem dumna że jestem po psychiatrze mam leka i skierowanie na psychotreapie...

Możesz obejrzeć ten film o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Moim zdaniem masz osobowość lękową, a on unikową/zdezorganizowaną.

Orientalna napisał/a:

Mój ex chyba po prostu serio chce kontakt przyjacielsko - koleżeński. Ma w sobie coś, że mimo wszystko chciałby dalej mi pomagać czy coś, albo po prostu ze mną rozmawiać. Widzę że mu smutno, jak ja zrywam ten kontakt...

Wierzysz w coś takiego? Bo ja nie. Będziesz tylko cierpieć, a on Cię będzie miał jako opcję zapasową.

Orientalna napisał/a:

Ciężko mi jednak, mam wrażenie, że po prostu mój umysł jest mocno nadwrażliwy. Sam fakt 3 miesiące tak mocno przeżywam. A 1 miesiąc z tego był całkowicie bezkontaktowy. PRzez ten okres widzieliśmy się raz, dzwoniliśmy do siebie może 5 razy z czego połowa dotyczyła spraw mieszkaniowych i nic więcej. Przecież ludzie się ogarniają po rozwodach, przy dzieciach gdzie muszą się spotykać, a tutaj nie potrafię się ogarnąć...

Ludzie nie są tacy sami. Jeden przezywa rozstanie dzień, inny miesiąc, a jeszcze inny rok. Daj sobie czas. Nie tłum emocji. Niech wyjdą. Będą lepsze i gorsze okresy. To całkowicie normalne.

Orientalna napisał/a:

PS:
Czy wy też tak po zerwaniu z kimś macie, że nagle przyglądacie się ludziom i oceniacie jako potencjalnych partnerów? Ja mam tego serdecznie dość! To jest całkowicie poza moją kontrolą. Czuję jak mój organizm całym sobą nastawia się na intensywne szukanie nowego partnera. Nie mam na to aktualnie kompletnie ochoty. Boję się powtórki z rozrgrywki. Nie chcę się wpychać w jakieś nowe bagno.

Dobrze myślisz. Daj sobie czas na pobycie samej. Wskakiwanie ze związku w związek w większości przypadków kończy się tragicznie i finalnie wychodzi się w jeszcze gorszym stanie.
Wystarczy poczytać forum aby się o tym przekonać.

87 Ostatnio edytowany przez Orientalna (2021-10-04 16:27:11)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Britan napisał/a:

On chyba sam nie ma pojęcia czego chce lub po prostu dobrze manipuluje Tobą aby mieć Cię jako koło zapasowe w razie gdyby mu się nie udało z kimś związać.

Jeśli manipuluje to sam tego nie wie. Generalnie jeśli chodzi o psychikę / psychologię, zachowania ludzkie, uczucia zawsze z nas dwojga ja bardziej ogarniałam i swoje i często i jego emocje. Nie widzę w nim chęci manipulacji, ale robi to co bym nazywała "pierwotnymi instynktami". Wydaje mi się, że czuje w stosunku do mnie poczucie winy i przez to chce mi to jakoś wynagrodzić bliskością i czułością - ale stawia kreskę, że nic więcej. Nie wiem czy go taki kontakt nie rani, dla mnie jest trochę przykry...
Póki co i tak jestem dumna że jestem po psychiatrze mam leka i skierowanie na psychotreapie...

Britan napisał/a:

Możesz obejrzeć ten film o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Moim zdaniem masz osobowość lękową, a on unikową/zdezorganizowaną.

Obejrzę... myślałam zawsze, że on jest osobą bardzo stabilną emocjonalnie. Dziwi mnie fakt, że może być inaczej. Urzekło mnie to w nim, że czułam się zawsze przy nim bardzo bezpiecznie :-(... Przez cały związek pokazywał mi, że mogę mu ufać, nigdy nie wydarzyło się nic co by moje zaufanie nadszarpnęło. Dlatego tym bardziej nierozumiem. Ja mogę mieć osobowość rzeczywiście lękową, będę się leczyć na fobię społeczną.

Britan napisał/a:

Wierzysz w coś takiego? Bo ja nie. Będziesz tylko cierpieć, a on Cię będzie miał jako opcję zapasową.

Sama nie wiem... mam kontakt poprawny ze wszystkimi moimi byłymi do tej pory... ale do nich uczucie wyparowało. jakoś chyba bardzo lubię wracać do tych osób. Nie wiem co czuję do niego. Nie kocham go, nie czuję bezpieczeństwa do tej osoby, ale chciałabym być blisko go bo... jakoś dziwnie mi być całkiem samej? Czuję że nie potrafię żyć... sama? Źle mi z tym bardzo...
Generalnie to argh... mózg mi krzyczy że chciałby być w związku bo wtedy ma motywacje do życia? Jak były ze mną zerwał miałam takiego kopa w dupę, żęby ogarnaić swoje zycie to było coś na zasadzie "pokażę ci, że będzie wszystko dobrze, że jestem samowystarczalna, że sobie dam radę sama, że będziemy mogli być znów razem". Generalnie no power taki, że i pozałatwiałam wiele stresujących dla mnie spraw i praktyki przeszłam, i egzaminy zdałam w 1 termach i na wycieczkę z znieznajomymi mi osobami się wybrałam i uczyłam się nowych rzeczy, schudłam 8 kg. A potem jak zobaczyłam, że to już i tak poza nim... że teraz mogę takie rzeczy robić tylko dla siebie to mi... przeszło? Już nie mam tej motywacji, tego kopa, w zasadzie przynajmniej jestem na tych studiach bo bez tego nie wiem czy bym cokolwiek robiła... tylko jeszcze chudnę ale to nie jest kwestia nawet tego że się odchudzam. Po prostu nie chce mi się nic kupować, czy jeść...

88

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:
Britan napisał/a:

On chyba sam nie ma pojęcia czego chce lub po prostu dobrze manipuluje Tobą aby mieć Cię jako koło zapasowe w razie gdyby mu się nie udało z kimś związać.

Jeśli manipuluje to sam tego nie wie. Generalnie jeśli chodzi o psychikę / psychologię, zachowania ludzkie, uczucia zawsze z nas dwojga ja bardziej ogarniałam i swoje i często i jego emocje. Nie widzę w nim chęci manipulacji, ale robi to co bym nazywała "pierwotnymi instynktami". Wydaje mi się, że czuje w stosunku do mnie poczucie winy i przez to chce mi to jakoś wynagrodzić bliskością i czułością - ale stawia kreskę, że nic więcej. Nie wiem czy go taki kontakt nie rani, dla mnie jest trochę przykry...
Póki co i tak jestem dumna że jestem po psychiatrze mam leka i skierowanie na psychotreapie...

Britan napisał/a:

Możesz obejrzeć ten film o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Moim zdaniem masz osobowość lękową, a on unikową/zdezorganizowaną.

Obejrzę... myślałam zawsze, że on jest osobą bardzo stabilną emocjonalnie. Dziwi mnie fakt, że może być inaczej. Urzekło mnie to w nim, że czułam się zawsze przy nim bardzo bezpiecznie :-(... Przez cały związek pokazywał mi, że mogę mu ufać, nigdy nie wydarzyło się nic co by moje zaufanie nadszarpnęło. Dlatego tym bardziej nierozumiem. Ja mogę mieć osobowość rzeczywiście lękową, będę się leczyć na fobię społeczną.

Britan napisał/a:

Wierzysz w coś takiego? Bo ja nie. Będziesz tylko cierpieć, a on Cię będzie miał jako opcję zapasową.

Sama nie wiem... mam kontakt poprawny ze wszystkimi moimi byłymi do tej pory... ale do nich uczucie wyparowało. jakoś chyba bardzo lubię wracać do tych osób. Nie wiem co czuję do niego. Nie kocham go, nie czuję bezpieczeństwa do tej osoby, ale chciałabym być blisko go bo... jakoś dziwnie mi być całkiem samej? Czuję że nie potrafię żyć... sama? Źle mi z tym bardzo...
Generalnie to argh... mózg mi krzyczy że chciałby być w związku bo wtedy ma motywacje do życia? Jak były ze mną zerwał miałam takiego kopa w dupę, żęby ogarnaić swoje zycie to było coś na zasadzie "pokażę ci, że będzie wszystko dobrze, że jestem samowystarczalna, że sobie dam radę sama, że będziemy mogli być znów razem". Generalnie no power taki, że i pozałatwiałam wiele stresujących dla mnie spraw i praktyki przeszłam, i egzaminy zdałam w 1 termach i na wycieczkę z znieznajomymi mi osobami się wybrałam i uczyłam się nowych rzeczy, schudłam 8 kg. A potem jak zobaczyłam, że to już i tak poza nim... że teraz mogę takie rzeczy robić tylko dla siebie to mi... przeszło? Już nie mam tej motywacji, tego kopa, w zasadzie przynajmniej jestem na tych studiach bo bez tego nie wiem czy bym cokolwiek robiła... tylko jeszcze chudnę ale to nie jest kwestia nawet tego że się odchudzam. Po prostu nie chce mi się nic kupować, czy jeść...

Wynagrodzić albo szuka koła zapasowego. Jakby tak o tobie myślał, to wiedziałby, że najlepsze co może zrobić to zniknąć z twojego życia po cichu, a nie ogłaszać dramatycznie, że wyjeżdża.

Jeśli znajdzie nową dziewczynę i zerwie z tobą kontakt, wszak nowej nie musi się podobać jego kontakt z byłą, to wytrzymasz kolejnego kopniaka?

To niedobrze, że twoją motywacją do życia jest posiadanie partnera.

89 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-04 18:41:21)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:

Jeśli znajdzie nową dziewczynę i zerwie z tobą kontakt, wszak nowej nie musi się podobać jego kontakt z byłą, to wytrzymasz kolejnego kopniaka?
To niedobrze, że twoją motywacją do życia jest posiadanie partnera

Dokładnie.

Potrzebujesz zajęcia głowy. Praca? Hobby? Sport? Wychodzenie z przyjaciółmi? Albo nawet netflix, seriale, filmy, youtube. Cokolwiek co absorbuje czas i pozwoli zapomnieć.
Nie szukaj teraz partnera, bo zrobisz z niego tampon emocjonalny. Kochałaś mocno. Pozwól sobie na żałobę na czas nieokreślony. Na początku będzie ciężko zając głowę czymkolwiek inny niż on, ale z dnia na dzień coraz lżej.

90 Ostatnio edytowany przez Orientalna (2021-10-04 18:46:33)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Britan napisał/a:
polis napisał/a:

Jeśli znajdzie nową dziewczynę i zerwie z tobą kontakt, wszak nowej nie musi się podobać jego kontakt z byłą, to wytrzymasz kolejnego kopniaka?

Dokładnie.

polis napisał/a:

To niedobrze, że twoją motywacją do życia jest posiadanie partnera.

Dokładnie. Potrzebujesz zajęcia głowy. Praca? Hobby? Sport? Wychodzenie z przyjaciółmi? Albo nawet netflix, seriale, filmy, youtube. Cokolwiek co absorbuje czas i pozwoli zapomnieć.
Nie szukaj teraz partnera, bo zrobisz z niego tampon emocjonalny. Moim zdaniem to nie ten czas.

Właśnie staram się... Czas absorbuję cały przebywając w towarzystwie znajomych > a w zasadzie jak najwięcej. Jak musze być sama bo np. zdalne zajęcia z uczelni i siedzę w pokoju to nie mogę się na nich skupić. Przeglądam facebooki, instagramy, cokowlwiek.
Nie mam ochoty na hobby, filmy. Czuje usilne poczucie winy za taki stan i wysoki poziom ogólnego lęku. Ogólnie cala się trzęsę ze stresu...
Ogólnie zanim się związałam z tym ex to nie miałam marzeń za bardzo. Chciałam po prostu jakoś przetrwać w tym życiu i bałam się że mi się nie uda. On wszedł w moje życie ze swoimi marzeniami o dzeiciach, domu, etc. Te jego marzenia wbiły się we mnie. Potem jak z nimi odszedł znowu czuję, że nie chcę nic. I to poczucie winy, że nie mam jakiś ambicji...

Nie wiem... w sumie ten temat robi się takim moim pamiętnikiem. Ciekawa jestem jak będzie za 2 tyg. Podobno wtedy lek ma zacząć działać + może jakoś w najbliższym czasie dojdzie psychoterapia. Póki co jest mi strasznie ciężko, dzięki, że staracie się mnie jakoś wesprzeć w tym wszystkim. Szkoda tylko, że jestem chyba jak za szybą której nie potrafię rozbić. "trochę mi się aż płacze".
I też mam silne poczucie lęku, że nei zasługuję na partnera. Że nikt mnie nie pokocha. Wiem, że mam taki schemat, że lubię się zakochiwac w osobach które nawet by na mnie nie spojrzały...

91

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Ogólnie zanim się związałam z tym ex to nie miałam marzeń za bardzo. Chciałam po prostu jakoś przetrwać w tym życiu i bałam się że mi się nie uda. On wszedł w moje życie ze swoimi marzeniami o dzeiciach, domu, etc. Te jego marzenia wbiły się we mnie. Potem jak z nimi odszedł znowu czuję, że nie chcę nic. I to poczucie winy, że nie mam jakiś ambicji...

Nie wiem... w sumie ten temat robi się takim moim pamiętnikiem. Ciekawa jestem jak będzie za 2 tyg. Podobno wtedy lek ma zacząć działać + może jakoś w najbliższym czasie dojdzie psychoterapia. Póki co jest mi strasznie ciężko, dzięki, że staracie się mnie jakoś wesprzeć w tym wszystkim. Szkoda tylko, że jestem chyba jak za szybą której nie potrafię rozbić. "trochę mi się aż płacze".

To masz na czym się skupić. Szukaj własnych marzeń. Szukaj hobby, które będzie dodawało Ci skrzydeł. Poeksperymentuj teraz. Facebooka zostaw, przeglądanie go raczej nie sprawi, że poczujesz się lepiej, a tylko gorzej.

Dawaj upust emocjom jak możesz, niech wybrzmią, przejdzie ta fala i zniknie. Teraz musisz opłakać stratę i przejść przez wszystkie te fazy po rozstaniu.

92

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Spotkaliśmy się jednak dziś a nie jutro.
Tym razem spotkanie przebiegło całkiem inaczej. Niby znów patrzyliśmy sobie w oczy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy co u nas. Nie trzymaliśmy się jednak za ręce, ani nie przytulaliśmy się (jedynie wtedy kiedy przytulił mnie na pożegnanie kiedy wracał do domu - i miałam wrażenie że te przytulenie trwało wieczność).
Rozmawialiśmy o naszej relacji, oboje jesteśmy zagubieni w tym. Sama mówiłam, że nie wiem co to jest. Na przyjaciół nie wyglądamy, związek to też nie jest, zerwać kontaktu oboje nie chcemy. On też to potwierdzał. Mówił, że muszę przede wszystkim skończyć studia, że póki co on zostanie w tym mieście co studiuję. Mówił, że nie mogę żyć nadzieją w związku z nim i żebym się skupiła na rzeczach pewnych które mam, żebym sobie rozwijała hobby, studiowała.
Spytałam się go też, czy to że powiedział mi patrząc w oczy "nic z tego nie będzie to prawda". Na to odpowiedział "że teraz tego nie widzi, że nie wie po prostu co będzie dalej".

Byłam dla niego dość obciążająca psychicznie przez swoje problemy, dlatego nie chce się teraz bardziej angażować. Sam zresztą to potwierdza, ale też wie, że w końcu zapisuje się na te terapie i widzę, że się tym mocno interesuje. Mam wrażenie, że chciałby ze mną być, ale nie zniesie moich problemów psychologicznych.
Powiedział mi również, że tej koleżance która się coś w nim podkochiwała powiedział, że nic z tego nie będzie bo on nie szuka teraz nikogo. Mi też powiedział, że nie ma ochoty teraz nikogo sobie szukać, że chce, żebyśmy mieli kontakt, ale też zrozumie, jeśli ja nie będę chciała tego kontaktu.
To trudne wszystko bo widzę w jego oczach, zachowaniu, że najchętniej to by mnie przytulił i powiedział "bądźmy razem" > szczerze się mną interesuje, ociera się o mnie, próbuje mnie rozbawiać, robi wszystko to co robił jak byliśmy razem a nawet i więcej > dodatkowo mówił parę razy, że za mną tęskni.

Ale wiem, wiem że to moja psychika sprawia, że nie moglibyśmy być razem, bo jeszcze raz by się to rozpadło. Muszę chyyba poczekać na psychatrę...
Chciałabym się jakoś w tym odnaleźć. Muszę stracić nadzieję żeby się zacząć leczyć? Czy mogę się leczyć mając nadzieję na coś związanego z nim? Czy powinnam próbować to robić tylko dla siebie? Obijam się myślami...

93 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-04 21:48:54)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Spotkaliśmy się jednak dziś a nie jutro.
Tym razem spotkanie przebiegło całkiem inaczej. Niby znów patrzyliśmy sobie w oczy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy co u nas. Nie trzymaliśmy się jednak za ręce, ani nie przytulaliśmy się (jedynie wtedy kiedy przytulił mnie na pożegnanie kiedy wracał do domu - i miałam wrażenie że te przytulenie trwało wieczność).
Rozmawialiśmy o naszej relacji, oboje jesteśmy zagubieni w tym. Sama mówiłam, że nie wiem co to jest. Na przyjaciół nie wyglądamy, związek to też nie jest, zerwać kontaktu oboje nie chcemy. On też to potwierdzał. Mówił, że muszę przede wszystkim skończyć studia, że póki co on zostanie w tym mieście co studiuję. Mówił, że nie mogę żyć nadzieją w związku z nim i żebym się skupiła na rzeczach pewnych które mam, żebym sobie rozwijała hobby, studiowała.
Spytałam się go też, czy to że powiedział mi patrząc w oczy "nic z tego nie będzie to prawda". Na to odpowiedział "że teraz tego nie widzi, że nie wie po prostu co będzie dalej".

Byłam dla niego dość obciążająca psychicznie przez swoje problemy, dlatego nie chce się teraz bardziej angażować. Sam zresztą to potwierdza, ale też wie, że w końcu zapisuje się na te terapie i widzę, że się tym mocno interesuje. Mam wrażenie, że chciałby ze mną być, ale nie zniesie moich problemów psychologicznych.
Powiedział mi również, że tej koleżance która się coś w nim podkochiwała powiedział, że nic z tego nie będzie bo on nie szuka teraz nikogo. Mi też powiedział, że nie ma ochoty teraz nikogo sobie szukać, że chce, żebyśmy mieli kontakt, ale też zrozumie, jeśli ja nie będę chciała tego kontaktu.
To trudne wszystko bo widzę w jego oczach, zachowaniu, że najchętniej to by mnie przytulił i powiedział "bądźmy razem" > szczerze się mną interesuje, ociera się o mnie, próbuje mnie rozbawiać, robi wszystko to co robił jak byliśmy razem a nawet i więcej > dodatkowo mówił parę razy, że za mną tęskni.

Ale wiem, wiem że to moja psychika sprawia, że nie moglibyśmy być razem, bo jeszcze raz by się to rozpadło. Muszę chyyba poczekać na psychatrę...
Chciałabym się jakoś w tym odnaleźć. Muszę stracić nadzieję żeby się zacząć leczyć? Czy mogę się leczyć mając nadzieję na coś związanego z nim? Czy powinnam próbować to robić tylko dla siebie? Obijam się myślami...

W zasadzie on ma rację. Nie da się trwale i na prawdę uleczyć siebie będąc w relacji, bo w trakcie leczenia ją rozwalisz.
Rób to dla siebie. Jeżeli poczeka to możecie wrócić do siebie.

94

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Spotkaliśmy się jednak dziś a nie jutro.
Tym razem spotkanie przebiegło całkiem inaczej. Niby znów patrzyliśmy sobie w oczy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy co u nas. Nie trzymaliśmy się jednak za ręce, ani nie przytulaliśmy się (jedynie wtedy kiedy przytulił mnie na pożegnanie kiedy wracał do domu - i miałam wrażenie że te przytulenie trwało wieczność).
Rozmawialiśmy o naszej relacji, oboje jesteśmy zagubieni w tym. Sama mówiłam, że nie wiem co to jest. Na przyjaciół nie wyglądamy, związek to też nie jest, zerwać kontaktu oboje nie chcemy. On też to potwierdzał. Mówił, że muszę przede wszystkim skończyć studia, że póki co on zostanie w tym mieście co studiuję. Mówił, że nie mogę żyć nadzieją w związku z nim i żebym się skupiła na rzeczach pewnych które mam, żebym sobie rozwijała hobby, studiowała.
Spytałam się go też, czy to że powiedział mi patrząc w oczy "nic z tego nie będzie to prawda". Na to odpowiedział "że teraz tego nie widzi, że nie wie po prostu co będzie dalej".

Byłam dla niego dość obciążająca psychicznie przez swoje problemy, dlatego nie chce się teraz bardziej angażować. Sam zresztą to potwierdza, ale też wie, że w końcu zapisuje się na te terapie i widzę, że się tym mocno interesuje. Mam wrażenie, że chciałby ze mną być, ale nie zniesie moich problemów psychologicznych.
Powiedział mi również, że tej koleżance która się coś w nim podkochiwała powiedział, że nic z tego nie będzie bo on nie szuka teraz nikogo. Mi też powiedział, że nie ma ochoty teraz nikogo sobie szukać, że chce, żebyśmy mieli kontakt, ale też zrozumie, jeśli ja nie będę chciała tego kontaktu.
To trudne wszystko bo widzę w jego oczach, zachowaniu, że najchętniej to by mnie przytulił i powiedział "bądźmy razem" > szczerze się mną interesuje, ociera się o mnie, próbuje mnie rozbawiać, robi wszystko to co robił jak byliśmy razem a nawet i więcej > dodatkowo mówił parę razy, że za mną tęskni.

Ale wiem, wiem że to moja psychika sprawia, że nie moglibyśmy być razem, bo jeszcze raz by się to rozpadło. Muszę chyyba poczekać na psychatrę...
Chciałabym się jakoś w tym odnaleźć. Muszę stracić nadzieję żeby się zacząć leczyć? Czy mogę się leczyć mając nadzieję na coś związanego z nim? Czy powinnam próbować to robić tylko dla siebie? Obijam się myślami...

Lecz się dla siebie. Żyjesz dla siebie, nie dla innych. Czemu tak bardzo chcesz żyć dla innych? Lubisz siebie?
Żeby być z kimś szczęśliwą, musisz być sama ze sobą szczęśliwa, a ta osoba też musi być szczęśliwa ze sobą.

Przyjaźnie odradzam na kilka lat. Jak się spotkać z kilka lat i będziecie chcieli przyjaźni, ok, ale teraz to tylko wydłuży Ci proces wychodzenia z tej relacji. Tobie to nie służy, jemu pomoże wyciszyć wyrzuty sumienia. Zresztą mogłabyś się cieszyć jego szczęściem, gdyby sobie kogoś znalazł?

95

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Spotkaliśmy się jednak dziś a nie jutro.
Tym razem spotkanie przebiegło całkiem inaczej. Niby znów patrzyliśmy sobie w oczy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy co u nas. Nie trzymaliśmy się jednak za ręce, ani nie przytulaliśmy się (jedynie wtedy kiedy przytulił mnie na pożegnanie kiedy wracał do domu - i miałam wrażenie że te przytulenie trwało wieczność).
Rozmawialiśmy o naszej relacji, oboje jesteśmy zagubieni w tym. Sama mówiłam, że nie wiem co to jest. Na przyjaciół nie wyglądamy, związek to też nie jest, zerwać kontaktu oboje nie chcemy. On też to potwierdzał. Mówił, że muszę przede wszystkim skończyć studia, że póki co on zostanie w tym mieście co studiuję. Mówił, że nie mogę żyć nadzieją w związku z nim i żebym się skupiła na rzeczach pewnych które mam, żebym sobie rozwijała hobby, studiowała.
Spytałam się go też, czy to że powiedział mi patrząc w oczy "nic z tego nie będzie to prawda". Na to odpowiedział "że teraz tego nie widzi, że nie wie po prostu co będzie dalej".

Byłam dla niego dość obciążająca psychicznie przez swoje problemy, dlatego nie chce się teraz bardziej angażować. Sam zresztą to potwierdza, ale też wie, że w końcu zapisuje się na te terapie i widzę, że się tym mocno interesuje. Mam wrażenie, że chciałby ze mną być, ale nie zniesie moich problemów psychologicznych.
Powiedział mi również, że tej koleżance która się coś w nim podkochiwała powiedział, że nic z tego nie będzie bo on nie szuka teraz nikogo. Mi też powiedział, że nie ma ochoty teraz nikogo sobie szukać, że chce, żebyśmy mieli kontakt, ale też zrozumie, jeśli ja nie będę chciała tego kontaktu.
To trudne wszystko bo widzę w jego oczach, zachowaniu, że najchętniej to by mnie przytulił i powiedział "bądźmy razem" > szczerze się mną interesuje, ociera się o mnie, próbuje mnie rozbawiać, robi wszystko to co robił jak byliśmy razem a nawet i więcej > dodatkowo mówił parę razy, że za mną tęskni.

Ale wiem, wiem że to moja psychika sprawia, że nie moglibyśmy być razem, bo jeszcze raz by się to rozpadło. Muszę chyyba poczekać na psychatrę...
Chciałabym się jakoś w tym odnaleźć. Muszę stracić nadzieję żeby się zacząć leczyć? Czy mogę się leczyć mając nadzieję na coś związanego z nim? Czy powinnam próbować to robić tylko dla siebie? Obijam się myślami...

Lecz się dla siebie. Żyjesz dla siebie, nie dla innych. Czemu tak bardzo chcesz żyć dla innych? Lubisz siebie?
Żeby być z kimś szczęśliwą, musisz być sama ze sobą szczęśliwa, a ta osoba też musi być szczęśliwa ze sobą.

Przyjaźnie odradzam na kilka lat. Jak się spotkać z kilka lat i będziecie chcieli przyjaźni, ok, ale teraz to tylko wydłuży Ci proces wychodzenia z tej relacji. Tobie to nie służy, jemu pomoże wyciszyć wyrzuty sumienia. Zresztą mogłabyś się cieszyć jego szczęściem, gdyby sobie kogoś znalazł?

Pytałam sie go o to i powiedział, że nie ma zamiaru sobie kogoś szukać i też powiedział wtedy że to może zadziałać w drugi sposób, to znaczy że ja moge sobie kogoś znaleźć kto wyda mi się odpowiedniejszy i on też wtedy będzie się z tym źle czuł. I że w zasadzie nie wiemy co będzie dalej. Mocno naciskał ogólnie na to, że ja mam się skupić teraz na studiach i zainteresowaniach, a reszta przyjdzie z czasem.
Teraz widzę że ogólnie relacja między nami jest bardzo silna i to nie tylko z mojej strony, ale i z jego (inaczej cięłabym ten kontakt w cholere). Chciałabym tylko umieć poprowadzić ją w zdrowy od swojej strony sposób. Właśnie boję się ostatecznego odrzucenia przez niego, ale też boje się teraz z nim być. Widzę, że to co robilam do tej pory czyli urywanie kontaktu, potem wznawianie to balansowanie między tymi dwoma lękami i życie w ciągłym napięciu. Już teraz stanęłam na wznowieniu kontaktu, a mój umysł krzyczy - urwij, żeby potem znowu krzyczal - wracaj. Chcę się wyrwać z tej chorej spirali. Nie cieszy mnie to, ale zauważam że sposób w jaki się teraz czuję bardzo przypomina to jak czułam się w dzieciństwie. Będzie ciężko zerwać z tym schematem bo po prostu on jest w pewnym sensie dla mnie naturalny.
Tłumaczyłam to wszystko też mojemu byłemu, to jak sie czuję, że mimo że tego nie chcę to staram się nim manipulować - bezwiednie. On mówił że jest tego świadomy, ale cieszy się, że jest ze mną teraz o wiele lepiej niż dawniej i że liczy że dalej będzie lepiej jeszcze. Ogólnie widziałam, że bardzo by chcial we mnie zobaczyć brak tego lęku...

96

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Pytałam sie go o to i powiedział, że nie ma zamiaru sobie kogoś szukać i też powiedział wtedy że to może zadziałać w drugi sposób, to znaczy że ja moge sobie kogoś znaleźć kto wyda mi się odpowiedniejszy i on też wtedy będzie się z tym źle czuł. I że w zasadzie nie wiemy co będzie dalej. Mocno naciskał ogólnie na to, że ja mam się skupić teraz na studiach i zainteresowaniach, a reszta przyjdzie z czasem.
Teraz widzę że ogólnie relacja między nami jest bardzo silna i to nie tylko z mojej strony, ale i z jego (inaczej cięłabym ten kontakt w cholere). Chciałabym tylko umieć poprowadzić ją w zdrowy od swojej strony sposób. Właśnie boję się ostatecznego odrzucenia przez niego, ale też boje się teraz z nim być. Widzę, że to co robilam do tej pory czyli urywanie kontaktu, potem wznawianie to balansowanie między tymi dwoma lękami i życie w ciągłym napięciu. Już teraz stanęłam na wznowieniu kontaktu, a mój umysł krzyczy - urwij, żeby potem znowu krzyczal - wracaj. Chcę się wyrwać z tej chorej spirali. Nie cieszy mnie to, ale zauważam że sposób w jaki się teraz czuję bardzo przypomina to jak czułam się w dzieciństwie. Będzie ciężko zerwać z tym schematem bo po prostu on jest w pewnym sensie dla mnie naturalny.
Tłumaczyłam to wszystko też mojemu byłemu, to jak sie czuję, że mimo że tego nie chcę to staram się nim manipulować - bezwiednie. On mówił że jest tego świadomy, ale cieszy się, że jest ze mną teraz o wiele lepiej niż dawniej i że liczy że dalej będzie lepiej jeszcze. Ogólnie widziałam, że bardzo by chcial we mnie zobaczyć brak tego lęku...

Skoro wie, to po co mu teraz taka przyjaźń? Nie jesteście przyjaciółmi i nie będziecie prawdziwymi przyjaciółmi, dopóki oboje coś tam czujecie. Nie możecie poczekać tak z 2 lata na odnowienie kontaktu, a na razie się odseparować, żeby się wyleczyć?

Zacznij terapię. Takim postępowaniem robisz sobie krzywdę. Wydłużasz wyjście z relacji, jak chcesz elegancko z nim postąpić, to zwyczajnie powiedz mu, to że taka sytuacja ci nie służy i potrzebujesz na dłuższy czas urwać kontakt, żeby się wyleczyć z relacji i że po tym czasie dłuższym czasie jak uczucia wygasną widzisz możliwość reaktywacji znajomości i zastania przyjaciółmi.

Patrz na to co jest najlepsze dla ciebie, a nie dla drugiej strony, która już z tobą nie jest.

Na fajnie, że chce kibicować, ale czy potrzebujesz ratownika? Z tego co piszesz, to on takim ratownikiem może być.

Poczytaj artykuły: Jak wyjść z roli w Trójkącie Dramatycznym? Bo mam wrażenie, że zachowujesz się jak ofiara, która sama nie potrafi rozwiązać swoich problemów, a on jak ratownik, a przez to może postrzegać siebie jako lepszego od ciebie i dewaluować twoją zdolność do poradzenia sobie samej bez jego pomocy.

97

Odp: Zerwanie i nadzieja...
polis napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Pytałam sie go o to i powiedział, że nie ma zamiaru sobie kogoś szukać i też powiedział wtedy że to może zadziałać w drugi sposób, to znaczy że ja moge sobie kogoś znaleźć kto wyda mi się odpowiedniejszy i on też wtedy będzie się z tym źle czuł. I że w zasadzie nie wiemy co będzie dalej. Mocno naciskał ogólnie na to, że ja mam się skupić teraz na studiach i zainteresowaniach, a reszta przyjdzie z czasem.
Teraz widzę że ogólnie relacja między nami jest bardzo silna i to nie tylko z mojej strony, ale i z jego (inaczej cięłabym ten kontakt w cholere). Chciałabym tylko umieć poprowadzić ją w zdrowy od swojej strony sposób. Właśnie boję się ostatecznego odrzucenia przez niego, ale też boje się teraz z nim być. Widzę, że to co robilam do tej pory czyli urywanie kontaktu, potem wznawianie to balansowanie między tymi dwoma lękami i życie w ciągłym napięciu. Już teraz stanęłam na wznowieniu kontaktu, a mój umysł krzyczy - urwij, żeby potem znowu krzyczal - wracaj. Chcę się wyrwać z tej chorej spirali. Nie cieszy mnie to, ale zauważam że sposób w jaki się teraz czuję bardzo przypomina to jak czułam się w dzieciństwie. Będzie ciężko zerwać z tym schematem bo po prostu on jest w pewnym sensie dla mnie naturalny.
Tłumaczyłam to wszystko też mojemu byłemu, to jak sie czuję, że mimo że tego nie chcę to staram się nim manipulować - bezwiednie. On mówił że jest tego świadomy, ale cieszy się, że jest ze mną teraz o wiele lepiej niż dawniej i że liczy że dalej będzie lepiej jeszcze. Ogólnie widziałam, że bardzo by chcial we mnie zobaczyć brak tego lęku...

Skoro wie, to po co mu teraz taka przyjaźń? Nie jesteście przyjaciółmi i nie będziecie prawdziwymi przyjaciółmi, dopóki oboje coś tam czujecie. Nie możecie poczekać tak z 2 lata na odnowienie kontaktu, a na razie się odseparować, żeby się wyleczyć?

Zacznij terapię. Takim postępowaniem robisz sobie krzywdę. Wydłużasz wyjście z relacji, jak chcesz elegancko z nim postąpić, to zwyczajnie powiedz mu, to że taka sytuacja ci nie służy i potrzebujesz na dłuższy czas urwać kontakt, żeby się wyleczyć z relacji i że po tym czasie dłuższym czasie jak uczucia wygasną widzisz możliwość reaktywacji znajomości i zastania przyjaciółmi.

Patrz na to co jest najlepsze dla ciebie, a nie dla drugiej strony, która już z tobą nie jest.

Na fajnie, że chce kibicować, ale czy potrzebujesz ratownika? Z tego co piszesz, to on takim ratownikiem może być.

Poczytaj artykuły: Jak wyjść z roli w Trójkącie Dramatycznym? Bo mam wrażenie, że zachowujesz się jak ofiara, która sama nie potrafi rozwiązać swoich problemów, a on jak ratownik, a przez to może postrzegać siebie jako lepszego od ciebie i dewaluować twoją zdolność do poradzenia sobie samej bez jego pomocy.

Bo ja nie chcę żeby uczucia wygasły. Nie chcę żeby był moim przyjacielem za 2 lata

98 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-05 11:08:22)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Bo ja nie chcę żeby uczucia wygasły. Nie chcę żeby był moim przyjacielem za 2 lata

Prostota w relacjach jest piękna. W większości przypadków sami sobie komplikujemy życie.
Czuć przez ekran, że go kochasz.

Wiesz jak relacja by wyglądała gdybyście byli teraz razem? Wysysanie energii.
Musiałabyś na każdym kroku pilnować się a to by generowało dodatkowe pokłady frustracji która tłumiona potrzebowałaby ujścia i przepis na kłótnie, ból i żal gotowy.
Stety czy nie aby zmiana była trwała i widoczna musisz przepracować trochę w samotności. Zmiana siebie wymaga pełnego skupienia na sobie, inaczej to byłaby tylko zwykła manipulacja, puste słowa i gadanie bez pokrycia w czynach. Więc gdzie byłby czas dla partnera? Potrzebujesz motywacji do zmiany? Są grupy na facebooku.

Zakładając, że Twój ex nie manipuluje i napisał prawdę to rozumiem jego tok rozumowania. Ma w tym sporo racji.

99 Ostatnio edytowany przez Orientalna (2021-10-05 11:37:41)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Britan napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Bo ja nie chcę żeby uczucia wygasły. Nie chcę żeby był moim przyjacielem za 2 lata

Prostota w relacjach jest piękna. W większości przypadków sami sobie komplikujemy życie.
Czuć przez ekran, że go kochasz.

Wiesz jak relacja by wyglądała gdybyście byli teraz razem? Wysysanie energii.
Musiałabyś na każdym kroku pilnować się a to by generowało dodatkowe pokłady frustracji która tłumiona potrzebowałaby ujścia i przepis na kłótnie, ból i żal gotowy.
Stety czy nie aby zmiana była trwała i widoczna musisz przepracować trochę w samotności. Zmiana siebie wymaga pełnego skupienia na sobie, inaczej to byłaby tylko cmanipulacja, puste słowa i gadanie bez pokrycia w czynach. Więc gdzie byłby czas dla partnera? Potrzebujesz motywacji do zmiany? Są grupy na facebooku.

Zakładając, że Twój ex nie manipuluje i napisał prawdę to rozumiem jego tok rozumowania. Ma w tym sporo racji.

Muszę przestać się stawiać w roli ofiary. Niestety tak bardzo ta rola we mnie weszła, że nawet jak nie mam kontaktu z byłym to użalam się rodzicom, przyjaciołom, znajomym, czy tutaj na forum. Nie mam blokady nawet użalać się mało znanym mi osobom. Widzę po sobie, że są osoby którym bardziej lubię się użalać, niż innym bo one np. mnie zbywają, zmieniają temat czy coś. Mój ex bardzo głęboko przeżywał te moje użalanie się i brał mocno do siebie, aż po prsotu się tym złamał. Tak był wybawicielem, tak bral odpowiedzialność za mnie, nawet kiedy ja o to nie prosiłam i tak imponowało mi to i czułam się przez to bezpiecznie.
GGRRR... oduczyłam się użalania do niego, robię to innym ludziom, ale chciałabym przestać tak żeby nie robić tego wcale! Wytzymuję max 1 dzień, a potem mam jakiś wybuch tego. Póki co walczę o jakiś termin jeszcze nazdrowpsychoterapię, ale póki co widzę że będę musiała jeszcze długo radzić sobie sama, bo terminu póki co bliższego niż za rok nie znalazłam.

Widzę ten mechanizm u siebie jak na dłoni ale nie umiem jakoś go znokautować. To jest jak uzależnienie - emocjonalne uzależnienie od kogokolwiek. Nie chcę tym obciążać byłego, ani kogokolwiek. Czasem mam wrażenie, że powinnam zamknąć się w pinwnicy bo wszystko co mówię, co robię, jak postępuję to są zachowania manipulacyjne. Im bardziej próbuję się ich wyzbyć tym gorzej to idzie - no nic. Liczę że lek p/lękowy zadziała + znajdę tą psychoterapię w miarę normalnym terminie.

Co do kontaktu z byłym... nie chcę go całkiem zrywać, chcę go zachować ale tak żeby widzieć się z nim raz na 1-2 tyg. Czasem z nim pograć w lola, czy coś. Żeby wiedzieć w miarę co u niego i etc. Wiem, że to wygląda jakbym chciała dalej być od niego "zależna". Ale czuję, że to uczucie które mam do niego to nie tylko ta choroba, ale też szczere, prawdziwe i zdrowe uczucie. Chciałabym widzieć go szczęśliwego i mieć z nim przyjemne i radosne chwile. No nie będę nic próbować więcej jeśli nie poczuje, że wychodzę z podglądu na siebie że jestem "ofiarą". Sama nie wiem jak się za to zabrać. Może na początek będę zaciskać zęby, żeby nikomu się nie użalać swoimi problemami? Może na początek będzie mi to wychodziło na 1-2 dni, może potem na tydzień i dalej na miesiąc. Myślicie że dobry pomysł?

100 Ostatnio edytowany przez Britan (2021-10-05 11:53:47)

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Może na początek będę zaciskać zęby, żeby nikomu się nie użalać swoimi problemami? Może na początek będzie mi to wychodziło na 1-2 dni, może potem na tydzień i dalej na miesiąc. Myślicie że dobry pomysł?

Bardzo dobry. Tak wychodzi się z uzależnienia emocjonalnego.
Na początek wytrzymaj dzień. Potem dwa, tydzień, dwa, trzy, miesiąc.
Jak zaczniesz od razu to poddasz się po maksymalnie kilku dniach.

101

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Muszę przestać się stawiać w roli ofiary. Niestety tak bardzo ta rola we mnie weszła, że nawet jak nie mam kontaktu z byłym to użalam się rodzicom, przyjaciołom, znajomym, czy tutaj na forum. Nie mam blokady nawet użalać się mało znanym mi osobom. Widzę po sobie, że są osoby którym bardziej lubię się użalać, niż innym bo one np. mnie zbywają, zmieniają temat czy coś. Mój ex bardzo głęboko przeżywał te moje użalanie się i brał mocno do siebie, aż po prsotu się tym złamał. Tak był wybawicielem, tak bral odpowiedzialność za mnie, nawet kiedy ja o to nie prosiłam i tak imponowało mi to i czułam się przez to bezpiecznie.
GGRRR... oduczyłam się użalania do niego, robię to innym ludziom, ale chciałabym przestać tak żeby nie robić tego wcale! Wytzymuję max 1 dzień, a potem mam jakiś wybuch tego. Póki co walczę o jakiś termin jeszcze nazdrowpsychoterapię, ale póki co widzę że będę musiała jeszcze długo radzić sobie sama, bo terminu póki co bliższego niż za rok nie znalazłam.

Widzę ten mechanizm u siebie jak na dłoni ale nie umiem jakoś go znokautować. To jest jak uzależnienie - emocjonalne uzależnienie od kogokolwiek. Nie chcę tym obciążać byłego, ani kogokolwiek. Czasem mam wrażenie, że powinnam zamknąć się w pinwnicy bo wszystko co mówię, co robię, jak postępuję to są zachowania manipulacyjne. Im bardziej próbuję się ich wyzbyć tym gorzej to idzie - no nic. Liczę że lek p/lękowy zadziała + znajdę tą psychoterapię w miarę normalnym terminie.

Co do kontaktu z byłym... nie chcę go całkiem zrywać, chcę go zachować ale tak żeby widzieć się z nim raz na 1-2 tyg. Czasem z nim pograć w lola, czy coś. Żeby wiedzieć w miarę co u niego i etc. Wiem, że to wygląda jakbym chciała dalej być od niego "zależna". Ale czuję, że to uczucie które mam do niego to nie tylko ta choroba, ale też szczere, prawdziwe i zdrowe uczucie. Chciałabym widzieć go szczęśliwego i mieć z nim przyjemne i radosne chwile. No nie będę nic próbować więcej jeśli nie poczuje, że wychodzę z podglądu na siebie że jestem "ofiarą". Sama nie wiem jak się za to zabrać. Może na początek będę zaciskać zęby, żeby nikomu się nie użalać swoimi problemami? Może na początek będzie mi to wychodziło na 1-2 dni, może potem na tydzień i dalej na miesiąc. Myślicie że dobry pomysł?

Staraj się sama szukać rozwiązań swoich problemów i bądź asertywna. Zobacz, że jesteś dorosła i możesz sama rozwiązywać swoje problemy i pracować nad nimi np. iść na terapię/czytać książki, które dadzą ci do myślenia i pozwolą spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Nie jesteś już małym bezbronnym dzieckiem, które zdane jest na łaskę rodziców/opiekunów.

Jeśli potrzebujesz się wyżalić, to się wyżal, po prostu to nie może być coś co robisz regularnie, ale też nie trzymaj w sobie. Trzeba znaleźć złoty środek i podejść rozsądnie. Teraz jak masz gorszy okres i jesteś świeżo po zerwaniu, to wiadomo, że co innego niż jakbyś takie posty pisała rok czy 2 lata po zerwaniu.

102

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Wróciliśmy do siebie. Takie historie mogą mieć jednak pozytywny ciąg dalszy. Dodatkowo mam teraz psychoterapię + farmakoterapię. Nie mieszkamy razem i nie będziemy do czasu końca studiów, ale jesteśmy razem ponad 2 tygodnie i jest dobrze. Spotykamy się raz na 2/3 dni rozmawiamy codziennie i nawzajem się interesujemy sobą.
Może czaruję, wrócę za miesiąc i powiem czy dalej jesteśmy razem. Póki co wszystko na to wskazuje, że te ponad 3 miesiące "przerwy" to byl przełom w naszej relacji. Dzięki temu zaczęłam pracę nad swoimi lękami. To mi dało dużo, myślę że mojemu partnerowi też.

103

Odp: Zerwanie i nadzieja...
Orientalna napisał/a:

Wróciliśmy do siebie. Takie historie mogą mieć jednak pozytywny ciąg dalszy. Dodatkowo mam teraz psychoterapię + farmakoterapię. Nie mieszkamy razem i nie będziemy do czasu końca studiów, ale jesteśmy razem ponad 2 tygodnie i jest dobrze. Spotykamy się raz na 2/3 dni rozmawiamy codziennie i nawzajem się interesujemy sobą.
Może czaruję, wrócę za miesiąc i powiem czy dalej jesteśmy razem. Póki co wszystko na to wskazuje, że te ponad 3 miesiące "przerwy" to byl przełom w naszej relacji. Dzięki temu zaczęłam pracę nad swoimi lękami. To mi dało dużo, myślę że mojemu partnerowi też.

Ja daję 100%, że prędzej czy później tu wrócisz.
Ale ciesz się póki masz czym wink
Na plus jest to, że takie drugie rozstanie już łatwiej przeboleć.

104

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Nie jestem pewna czy się uda, wiadomo. Ale też nie wiem czemu dajesz 100% szans na to, że nie wyjdzie. Powodami dla których teraz nie wyszło były:
- mieszkanie w 1 pokoju (oboje potrzebujemy przestrzeni osobistej. Męczymy się przebywając ciągle z drugim człowiekiem, nawe najbliższym)
- bardzo ciężki rok na studiach (najgorszy na farmacji, dla porównania teraz na czartym jak jestem mam czas na życie osobiste, to bardzo dużo)
- brak pomocy psychologicznej z moimi lękami (obciążałam nimi partnera, teraz już tego nie robię. Wiadomo że jak jest jakaś cięższa sytuacja to się zwierzy, ale nie że np. boi się iśc do sklepu kupić buty)
- obciążenie mojego partnera i w efekcie wysypał się psychicznie

Po czasie widzę, że nie zerwał ze mną bo uczucia się wypaliły. One były ciągle silne w stosunku do mnie. Nie było też innej kobiety, to ja zaczęłam wariować i nadinterpetowywać takie rzeczy, a czytając to forum muszę powiedzieć że bardziej się na takie coś nakręcałam. Owszem - była koleżanka z którą rozmawial dużo, potem nawet poszedł do niej się pocieszyć (przytulić, nie sex) po rozpadzie związku - ale ja też takie rzeczy rozumiem, bo mam masę kolegów w tym np. z jednym po rozpadzie związku przez miesiąc codziennie się spotykałam, chodziłam na basen, czy w góry i jakoś nigdy nie potraktowałabym go jako swojego partnera życiowego.
Też była współokatorka - doszliśmy razem do wniosku, że rzeczywiście ona się nakręciła na mojego partnera przez jakiś czas, ale on wtedy nawet tego nie zauważał. Dopeiro po rozmowie ze mną sam stwierdził "kurcze, rzeczywiście dziwnie się zachowywała" - teraz oboje nie mamy już z nią kontaktu, sama go poucinała. Pewnie widziała, że z moim parnterem się nie zwiąże, więc walnęła relacją.
Ogólnie tak jak powiedział mi po zerwaniu - nie było innej, najpierw mu uwierzyłam, potem przez zawirowania w głowie miałam wątpliwości, trochę mi głupio przez to, ale wiem, że mówił wtedy prawdę. Też wiem, że przez ten czas nie uprawiał z nikim seksu co dla mnie jest osobiście mega na +. Widzę po prostu, że nie był koniec miłości, tylko po prostu moja psychika w głównej mierze zawaliła w pewnym momencie jego, ale nie przestał mnie kochać. I jak zobaczył, że rzeczywiście się wzięłam za siebie, to się tym zainteresował i po prostu się zeszliśmy.

105 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-10-28 13:06:17)

Odp: Zerwanie i nadzieja...

Orientana,
cieszę się Twoim szczęściem,
tylko bądź ostrożna proszę.
Twój partner to człowiek, który już raz Cię zawiódł, a bycie z kimś to wspieranie w trudnych chwilach a kumulacja z covida, małej przestrzeni, Twoje problemy, a Ty zostałaś sama ze wszystkim, do tego ta koleżanka.
Może zrozumiał, oby...
najważniejsze, ze zaopiekowałaś się sobą smile

Posty [ 66 do 105 z 105 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zerwanie i nadzieja...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024