mevel napisał/a:Nie masz? A co było wtedy, gdy zerwała z Tobą poprzednia dziewczyna? Pisałeś, że nie jadłeś 2 tygodnie. Każdy ma jakieś słabości...
Pytanie było z tego co zrozumiałem o problemie ze sprostaniem idealnemu wizerunkowi siebie. To, że mnie kobieta zostawi nie oznacza, że ja tracę coś na swoim wizerunku. Czasami wychodzi tak, że ludzie do siebie z jakiś powodów nie pasuję i nie oznacza to, że jeden czy drugi partner jest w czymś gorszy - jest inny.
aniuu1 napisał/a:Rozumiem, że Tobie na razie świetnie ze wszystkim idzie i gratuluję. Absolutnie nie dziwię się, że jesteś z tego dumny. Na dłuższą metę byłoby dla mnie jednak męczące gdyby ktoś nieustannie oczekiwał ode mnie ochów i achów nad swoją wspaniałością. Nad każdą rzeczą którą posiada. Na każdym kroku podkreślał, że jest lepszy, ważniejszy.
Często jest tak, że człowiek swoich błędów nie widzi. Nie ukrywam, że lubię rozmawiać o swoich sukcesach, ale pewnie to nie jest nawet 1% rozmów, które prowadzę z innymi ludźmi.
Gdy spotykam się ze znajomymi (zarabiającymi średnią krajową) to oni też czasami mówią coś o swojej pracy, o aucie, które sobie kupili, o planach na przyszłość np. tych związanych z zakupem mieszkania. Ja wtedy też mam ochotę coś opowiedzieć o moich planach, mojej pracy, moim nowym nabytku, który stoi w garażu.
Problem jest taki, że wówczas jest to raczej źle odbierane.
Tak się mówi, że jak ktoś się dorobi to zapomina o starych znajomych. Myślę, że to nie do końca prawda. Część znajomych zapomina o tym co się dorobił bo nie może pogodzić się z jego sukcesem.
Tamiraa napisał/a:Ale są takie, którym możesz zaimponować: a to im coś naprawisz, a to podwieziesz, w czymś pomożesz, nie jest takie trudne wkraść się w łaski kobiet.Tylko potem utrzymać to kumpelstwo ciężko będzie.
Czyli dziewczyna nie wystarcza.
Nie widzę sensu w znajomości, w której to tylko ja coś daje. To ma być wymiana. Dajemy sobie na wzajem różne spojrzenia na świat, fajnie spędzamy czas - wymiana. A nie, że ja robię coś dla niej. Skąd w ogóle u kobiet takie myślenie, że facet kolega ma coś naprawiać za darmo, podwozić itd.
Nawet jak zdobywam kobietę do związku (w sensie, że sobie ją biorę) to ja się nie staram a co dopiero o koleżankę.
Kleoma napisał/a:Facet, który ma w jadalni komplet krzeseł po 800 zł za sztukę to nie może być byle kto. He, he , he.
Do określenia 'narcyz" dodaję 'megaloman", "mitoman" i jeszcze parę innych synonimów snoba by się znalazło.
To pisałam ja - debilka Kleoma. 
Specjalnie napisałem o tych krzesłach bo liczyłem, że ktoś się do tego przyczepi. To takie typowo polskie - zamiast spytać się jak dorobić się krzeseł za 8stów za sztukę to lepiej nawrzucać jakim to jest się snobem (nie znając nawet znaczenia tego słowa - no typowe).
Ps. mitoman to nie jest synonim snoba.
Ps2. jak już używasz jakieś słowa to wypadałoby abyś wiedziała co one oznaczają - [jak już korzystasz z jakiegoś forum, to wypadałoby, abyś wiedział jak wygląda nasz regulamin i nie łamał go nagminnie i uporczywie]
Aleksa92 napisał/a:... ale za każdym razem przyjaciele sukcesywnie wyznawali mi miłość, jak jeden wyznał to po nim kolejny, następny się z nich śmiał a po tygodniu - kocham Cię, bo bal się o swoją pozycję w wyścigu i tak się bili, kłócili, złościli, szpiegowali mnie - żadnen z przyjaciół nie został nim do końca. Każdy musiał wyskoczyć z czymś więcej chociaż nigdy nie odwzajemniłam żadnego uczucia. Do dzisiaj nie wiem, czy można mieć przyjaciela płci męskiej bez kontekstów.
Twoi przyjaciele gdy wyznawali miłość byli stanu wolnego? Ja preferowałbym koleżanki, które mają swoich facetów (a ja mam swoją kobietę). Ciekawe jak to wygląda w praktyce i na dłuższą metę.
Ajko napisał/a:Z tego co opisujesz siebie byłbyś świetnym trenerem, nauczycielem, wolontariuszem
Trenerem i nauczycielem byłbym słabym. Mam bardzo duże wymagania i to dla mnie nie jest naturalne, że próbuje wspierać dobrym słowem kogoś kto sobie nie daje rady.
Już kilka razy tak było, że ktoś chciał się wyżalić, chciał abym np. przytulił i poklepał po ramieniu, powiedział, że będzie wszystko dobrze. Ja natomiast podałem kilka wariantów rozwiązania problemu, jak to był facet powiedziałem, że zachowuje się jak (wiadomo co) i że ma mi się na oczy nie pokazywać zanim nie ogarnie swoich spraw. Czasami kończyło się tym, że faktycznie już mi się na oczył więcej nie pokazał 
Niestety nie mam wyrozumiałości i potrafię pomagać tak jak ja bym chciał aby ktoś mi pomógł. Czyli żadnego rozczulania się, analiza różnych możliwości i kop w dupę na drogę.