Przejściowy kryzys czy definitywny koniec? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 473 ]

326

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nie rozumiem argumentu - za wysoka poprzeczka to wymówka. Ilu sportowców cierpi na tą przypadłość, że mają pod górkę w karierze bo to ich dotyka.

Wituś ale Ty nie trenowałeś, nie jesteś zawodowym sportowcem. Raz wybrałeś się z grupą na narty czy deskę i zamiast bawić, to się spinałeś i mazałeś, że Ci od razu nie wychodzi. No nie wychodzi, no i co? Wiesz ile razy Ci w życiu jeszcze coś od razu nie wyjdzie?
Na przyszłość jak chcesz zaimponować, to wybierz coś w czym naprawdę czujesz pewnie albo wcześniej poćwicz by się nie zbłaźnić. A jak boisz porażki na oczach innych, to odpuść sobie próby.

Wituś napisał/a:

Edit.

bo często do osób, które narzekają (moim zdaniem bez powodu albo robią z igły widły tak, że aż ręce opadają), często mówię, by się przestał(a) mazać i wzięła w garść.

A myślicie, że ja nigdy nie miałem ochoty jej tak powiedzieć? Skończ gadać na kogoś albo skończ mówić jak to masz ciężko w pracy? Ale czemu to by służyło.

A co jej mówiłeś?

Zobacz podobne tematy :

327 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-19 19:51:45)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

To ciekawe, i oznaczałoby, że jestem niedojrzała emocjonalnie smile bo często do osób, które narzekają (moim zdaniem bez powodu albo robią z igły widły tak, że aż ręce opadają), często mówię, by się przestał(a) mazać i wzięła w garść. Niemiej jednak wcześniej stara wysłuchać, zrozumieć ale niektórzy chyba po prostu nie umieją inaczej niż narzekać i wciąż mnożą czarne scenariusze. Serio nie mam cierpliwości i empatii do takich osób i staram ich unikać bo tylko niepotrzebnie zabierają energię.

Czytam tę książkę i momentami dokładnie to samo czuje smile

Cóż pewnie trzeba wyczuć, kiedy ktoś się dzieli emocjami, a kiedy jest takim stałym smutnym zrzędą, któremu zawsze źle.

Wituś, potraktuj tamto wydarzeni jako lekcję "Jak sobie radzić z porażkami oraz frustracją?" Ja się na takich porażkach nauczyłam, że najważniejsze, to nie poddawać się, przeanalizować co nie wyszło i następnym razem osiągnąć swój cel mając na uwadze, czego się nauczyłam.

328 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-19 20:19:49)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

A co jej mówiłeś?

Zacznijmy od tego, że każdy narzeka, mniej lub bardziej. Wiadomo, trzeba ustalać granice. Ale ja zawsze wysłuchałem, jak miała rację, że ktoś jest taki, zachowuje się tak, owak to przyznawałem rację, żeby się poczuła lepiej i zapewnić że tak jest. No chyba normalne, nie wiem co to za pytanie. Ale no jak to się powtarza i ja już wiem z góry co ona powie na temat tej osoby to czasami chciało się powiedzieć, że może lepiej nie mówić tego samego bo to nic nie daje. Ale z drugiej strony trzeba z siebie wyrzucić negatywne emocje i ja to rozumiem, rozumiałem.

Edit. Nie tylko jej, bo wielu osobom zawsze mówię "nie jest tak źle, spójrz na to z tej perspektywy. Albo inne tego typu. Nie jechanie toksyczną pozytywnością, tylko żeby zobaczyła że każdy kij ma dwa końce.

Ale wydaje mi się, że to wszystko masło maślane a ja poszukuję w sobie czegoś co mi pozwoli zapomnieć i przekonać się że z tego chleba nie było. Z resztą chyba oboje to robimy.

329 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-19 20:58:16)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:


Edit. Nie tylko jej, bo wielu osobom zawsze mówię "nie jest tak źle, spójrz na to z tej perspektywy. Albo inne tego typu. Nie jechanie toksyczną pozytywnością, tylko żeby zobaczyła że każdy kij ma dwa końce.

Co kto lubi. Kiedyś pewien facet po tym jak zachował się jak nie powiem kto, poprosił mnie bym go opie*ła a nawet dała w twarz tongue I mówił to serio bo sam uznał, że zachował się poniżej poziomu, nie tak jak powinien facet "z jajami". 
Choć nie jestem fanką ceckania się z kimkolwiek, tym bardziej dorosłą osobą, to jednak też nie jestem za takim przywracaniem kogoś do poziomu. wink
Wituś, stety lub niestety w dzisiejszych czasach trzeba mieć grubą skórę, a od faceta dodatkowo oczekuje się tych przysłowiowych "jaj" czyli ogarnięcia, odpowiedzialności, siły nie tylko fizycznej.
(Nad)wrażliwość, wycofanie, trudności w radzeniu sobie w stresowych sytuacjach, frustracje... to ogólnie nie są cechy pożądane/mile widziane u faceta. Choć pewnie znajdą wyjątki.

330 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-19 21:13:45)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
polis napisał/a:

   
(...) Wracając do Witusia, może też być tak, że dziewczyna widziała jego próby dzielenia się z nią emocjami jako narzekanie. Właśnie czytam inną książkę taj psycholożki i ona pisze o tym, że emocjonalnie niedojrzały osoby tak robią, to znaczy uważają, że osoba, która próbuje dzielić się z nimi emocjami jest przewrażliwiona albo nadmiernie narzeka. Ta niedojrzała emocjonalnie osoba nie okazuje wtedy sympatii, tylko robi na przykład takie zawstydzanie, rzucając argumentami, które deprecjonują emocje drugiej osoby jak "inni mają gorzej" "nie masz na co narzekać, bądź wdzięczny za to co masz". Nie powiem, ciekawa ta książka.

Wituś ja Ci radzę poczytać książki tej Lindsay C. Gibson. Skoro czujesz potrzebę analizy, to przynajmniej dostaniesz garść ciekawych informacji, o których mogłeś nie wiedzieć. Może spojrzysz na pewne dawne sytuacje/swoje oraz innych zachowania w nowym świetle.

W pewnym sensie też bym wyszedł na kogoś niedojrzałego wg owej Pani psycholog, bo akurat uważam, że tzw względność problemów jest mocno dyskusyjna. Widzę różnicę między np utratą pracy czy kłopotami z mieszkaniem lub chorobą kogoś bliskiego a dajmy na to narzekaniem, że ktoś mi komplementów nie prawi/nie poświęca mi uwagi czy nie może sobie wyjść do klubu, bo sa pozamykane w trakcie pandemii lub nie ma dostępu do Internetu.
Nie odpowiadam za to, czy ktoś lubi/musi się dzielić emocjami, ale zwyczajnie nie lubię słuchać wypłakiwania się w rękaw czy powtarzania w kółko tego samego, jeśli nie mogę komuś realnie pomóc.

331

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Ale wydaje mi się, że to wszystko masło maślane a ja poszukuję w sobie czegoś co mi pozwoli zapomnieć i przekonać się że z tego chleba nie było. Z resztą chyba oboje to robimy.

Moim zdaniem Wituś wszystko z Tobą w porządku. Starasz się patrzeć obiektywnie na życie. A to, że raz czujesz się lepiej, raz gorzej, to jak sam już wiesz całkowicie naturalne. Nie daj sobie nikomu wmówić, że coś z Tobą nie tak. Pzdr.

332

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wituś, stety lub niestety w dzisiejszych czasach trzeba mieć grubą skórę, a od faceta dodatkowo oczekuje się tych przysłowiowych "jaj" czyli ogarnięcia, odpowiedzialności, siły nie tylko fizycznej.

Oczywiście, ja tego nie neguję. Będę coraz silniejszy z wiekiem, jestem jaki jestem. Jak już wspomniałem, każdy kij ma dwa końce, bardzo to ceniła, że jestem wrażliwy opiekuńczy i że ma we mnie wsparcie i tego się muszę trzymać, a co się da to poprawiać. Z resztą już się poprawia bo to widzę sam po sobie. W porównaniu do poprzedniego rozstania jest o niebo lepiej.

Moim zdaniem Wituś wszystko z Tobą w porządku. Starasz się patrzeć obiektywnie na życie. A to, że raz czujesz się lepiej, raz gorzej, to jak sam już wiesz całkowicie naturalne. Nie daj sobie nikomu wmówić, że coś z Tobą nie tak. Pzdr.

Dzięki wielkie za miłe słowa. Czytając Twój post, tak apropos problemów. Cholera Ty masz gorzej, rodzina się rozwaliła, co najsmutniejsze - dzieci. Naprawdę współczuję i życzę przede wszystkim tej pogody ducha i żeby z czasem było coraz lepiej.

333 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-19 22:02:55)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
bagienni_k napisał/a:
polis napisał/a:

   
(...) Wracając do Witusia, może też być tak, że dziewczyna widziała jego próby dzielenia się z nią emocjami jako narzekanie. Właśnie czytam inną książkę taj psycholożki i ona pisze o tym, że emocjonalnie niedojrzały osoby tak robią, to znaczy uważają, że osoba, która próbuje dzielić się z nimi emocjami jest przewrażliwiona albo nadmiernie narzeka. Ta niedojrzała emocjonalnie osoba nie okazuje wtedy sympatii, tylko robi na przykład takie zawstydzanie, rzucając argumentami, które deprecjonują emocje drugiej osoby jak "inni mają gorzej" "nie masz na co narzekać, bądź wdzięczny za to co masz". Nie powiem, ciekawa ta książka.

Wituś ja Ci radzę poczytać książki tej Lindsay C. Gibson. Skoro czujesz potrzebę analizy, to przynajmniej dostaniesz garść ciekawych informacji, o których mogłeś nie wiedzieć. Może spojrzysz na pewne dawne sytuacje/swoje oraz innych zachowania w nowym świetle.

W pewnym sensie też bym wyszedł na kogoś niedojrzałego wg owej Pani psycholog, bo akurat uważam, że tzw względność problemów jest mocno dyskusyjna. Widzę różnicę między np utratą pracy czy kłopotami z mieszkaniem lub chorobą kogoś bliskiego a dajmy na to narzekaniem, że ktoś mi komplementów nie prawi/nie poświęca mi uwagi czy nie może sobie wyjść do klubu, bo sa pozamykane w trakcie pandemii lub nie ma dostępu do Internetu.
Nie odpowiadam za to, czy ktoś lubi/musi się dzielić emocjami, ale zwyczajnie nie lubię słuchać wypłakiwania się w rękaw czy powtarzania w kółko tego samego, jeśli nie mogę komuś realnie pomóc.

Co dla jednego jest błahostką, dla innego jest problem. Była tam przykład kobiety, której matka deprecjonowała uczucia, bo jak z czymś przyszła, to matka, która przeżyła wojnę, jej mówiła, że "nie ma na co narzekać, ma 3 posiłki dziennie i nikt jej nie próbuje zabić." No i może z punktu widzenia tej matki faktycznie to z czym przyszła córka to była pierdoła, ale z punktu widzenia jej córki, która nie miała wojennych doświadczeń, to z czym przyszła, to był realny problem i dla niej takie teksty są raniącym sygnałem, że jej problemy są śmieszne i mało ważne, a uczucia wyolbrzymione. Z tego co pisze w tej książce to ogólnie trzeba ludziom dawać prawo do czucia tego co czują i podchodzić z empatią, bo takie wywoływanie uczucia wstydu u drugiej osoby, że ma uczucia, które z naszej perspektywy mogą wydawać się śmieszne, nie daje nic dobrego. Oczywiście nie oznacza to bycia pogotowiem psychologicznym 24 godziny na dobę. Patrząc na to jakie rady tam lecą, to jakby ktoś Cię przytłaczał swoimi problemami, to pewnie powinno się powiedzieć coś w stylu "Rozumiem, że źle się czujesz i chcesz pogadać, ale niestety mam teraz trudny okres w życiu i nie jestem w stanie Ci pomóc ani Cię pocieszyć."

334 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-19 22:19:53)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Wituś, stety lub niestety w dzisiejszych czasach trzeba mieć grubą skórę, a od faceta dodatkowo oczekuje się tych przysłowiowych "jaj" czyli ogarnięcia, odpowiedzialności, siły nie tylko fizycznej.

Oczywiście, ja tego nie neguję. Będę coraz silniejszy z wiekiem, jestem jaki jestem. Jak już wspomniałem, każdy kij ma dwa końce, bardzo to ceniła, że jestem wrażliwy opiekuńczy i że ma we mnie wsparcie i tego się muszę trzymać, a co się da to poprawiać. Z resztą już się poprawia bo to widzę sam po sobie. W porównaniu do poprzedniego rozstania jest o niebo lepiej.

Wituś, jeszcze jesteś młody, wyrobisz się smile Ważne by nie mylić wrażliwości z przewrażliwieniem i nie zamykać w sobie w przypadku niepowodzeń.
Z tych wszystkich przypadków/przykładów jakie opisałeś, ja ze swojego punktu widzenia przyczepiłabym się chyba tylko do tego mazania się na stoku tylko dlatego, bo ci nauka jazdy słabo szła. To rzeczywiście był poziom 4-latka. wink
W innych kwestiach po prostu Wasze oczekiwania wobec siebie, upodobania i charaktery się daleko rozminęły.
Umiejętność radzenia sobie z emocjami wymaga nie lada wysiłku i praktyki.
Kiedyś byłam na super warsztatach z radzenia sobie ze stresem. Na ostatnich zajęciach najbardziej zszokowało mnie to, jak wiele osób (uczestników) nie zdecydowało się na poddanie ocenie grupy. Ogólnie zadanie czy też ćwiczenie polegało na tym, że dana osoba wychodziła z sali, a reszta w tym czasie mówiła co o danej osobie sądzi, jak ją zapamiętała z zajęć itd. Wszystkie wypowiedzi były spisywane i potem jedna osoba na głos te wszystkie wypowiedzi odczytywała już w obecności tej osoby. Jak się można domyślać nie było tam żadnej negatywnej czy obraźliwej opinii, a mimo to większość nie odważyła się zmierzyć z taką oceną grupy. Potem żałowali bardzo. Ale już było za późno smile
Także nie warto też być wobec siebie zbyt surowym czy wymagającym smile

335

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Nie wiem, co dokładnie może chodzić w kwestii "deprecjonowania" uczucia, bo rzeczywiście bywa, że rodzice lekceważą potrzeby dzieci...Tylko patrząc z boku, to jednak z drugiej strony perspektywa nagłej i niespodziewanej śmierci wywiera na człowieku takie piętno, żę potem ciężko go zaskoczyć czymś więcej...

336

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

A ja mam Wituś takie jedno spostrzeżenie.
Mianowicie, ze wydajesz się być "z zewnątrz sterowny". Czyli w skrócie, że nadmierna wagę przywiązujesz do tego, co o Tobie myślą, mówią inni, jakie od nich dostajesz sygnały zwrotne. Takie przysłowiowe "puszczanie oczka" i czekanie na reakcje zwrotną, która natychmiast poprawia Ci humor. Oczywiście każdy człowiek w sobie coś z tego ma, ale u Ciebie jest to nadmierne.
A najważniejsze dla ciebie powinno być, co ja o sobie myślę, jak ja oceniam tą sytuację, jak ja się ze sobą czuję itd.

Dlatego ciągle z panna rozmawiasz, prowokujesz ją do kolejnych ocen Twojej osoby  i rozkminiasz każde jej słowo. I odnosisz się do tego, usprawiedliwiasz itd. A panna pewnie już na siłę wymyśla, że zupa była za słona, a Ty albo jadłeś za dużo, albo za mało i na zmianę. To do niczego już nie prowadzi.
Panna Ciebie nie chce? Trudno. To niech myśli sobie co chce, skoro od Ciebie odchodzi i staje się obca osobą. Nie jesteś pieskiem wystawowym, aby się wszystkim podobać. Grunt, abyś podobał się sobie.
Popracuj więc nad sobą, doskonal się, aby Twoja samoocena poprawiła się. I abyś był najważniejszy sam dla siebie

337

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
bagienni_k napisał/a:

Nie wiem, co dokładnie może chodzić w kwestii "deprecjonowania" uczucia, bo rzeczywiście bywa, że rodzice lekceważą potrzeby dzieci...Tylko patrząc z boku, to jednak z drugiej strony perspektywa nagłej i niespodziewanej śmierci wywiera na człowieku takie piętno, żę potem ciężko go zaskoczyć czymś więcej...

Myślę, że jeśli chodzi o dzieci to zupełnie inna bajka, niż z dorosłymi ludźmi. Jak czasem widzę co dla nich jest dramatem, to ciężko by jakikolwiek dorosły potrafił się w to wczuć ale chyba nikt tego od nas dorosłych nie wymaga. wink
Trzeba po prostu wysłuchać i choćby udać, że się rozumie tragedię bo np. jakaś zabawka się połamała, kubek ma nie ten kolor, a kanapka nie taki kształt wink

338 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-20 00:13:51)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Z tych wszystkich przypadków/przykładów jakie opisałeś, ja ze swojego punktu widzenia przyczepiłabym się chyba tylko do tego mazania się na stoku tylko dlatego, bo ci nauka jazdy słabo szła. To rzeczywiście był poziom 4-latka.


Ale to nie jest tak, ja po prostu powiedziałem dziewczynie że nie chcę już dzisiaj jeździć, bo bolą mnie nogi (pierwsza jazda na desce to męka dla ud) i że nie wychodzi mi, spróbujemy jutro, idźmy do domu, albo coś. Chociaż zostało nam trochę czasu wyciągu jeszcze. No pierwszy raz tam byłem, nawet nie wiedziałem że można sobie wyjechać i usiąść a nie chciałem siedzieć w śniegu przecież aż oni skończą. Trochę inna sytuacja, prawda? Już dawno wykształciłem w sobie mechanizm, że jak coś jest bodźcem do frustracji, to to od siebie oddalam jak najszybciej.

Wszystkie wypowiedzi były spisywane i potem jedna osoba na głos te wszystkie wypowiedzi odczytywała już w obecności tej osoby. Jak się można domyślać nie było tam żadnej negatywnej czy obraźliwej opinii, a mimo to większość nie odważyła się zmierzyć z taką oceną grupy. Potem żałowali bardzo. Ale już było za późno

Ale ja nie mam problemów z występowaniem czy tam oceną mojej osoby przez innych. Owszem, za dzieciaka i gimbazy miałem, ale z tego już też bardzo dawno wyrosłem. Oczywiście nie jest też tak, ze mnie to nie rusza, zależy też kto to mówi i w jaki sposób, aczkolwiek uważam że radzę z tym sobie bardzo dobrze.

Takie przysłowiowe "puszczanie oczka" i czekanie na reakcje zwrotną, która natychmiast poprawia Ci humor. Oczywiście każdy człowiek w sobie coś z tego ma, ale u Ciebie jest to nadmierne.
A najważniejsze dla ciebie powinno być, co ja o sobie myślę, jak ja oceniam tą sytuację, jak ja się ze sobą czuję itd.

Nigdy tego w ten sposób nie mam, widzę po sobie że po pierwszym rozstaniu te 4 z hakiem lat temu też tak miałem. Widocznie to się u mnie odpala w takich momentach. Tak jak mówię,lubię to powiedzonko. Każdy kij ma dwa końce. Na pewno to pozwala mi zrozumieć siebie bo jest to dobry czas na refleksje. Ale fakt, potrafi czasem przywalić mi negatywnymi odczuciami, zwłaszcza jak się budzę o 3 rano i nie mogę zasnąć a jeszcze dodatkowo takie myśli i chandra. Ale cieszę się, że przede wszystkim nie mam takich pulsujących myśli których za nic nie da się odgonić, takie miałem może kilka dni.

A najważniejsze dla ciebie powinno być, co ja o sobie myślę, jak ja oceniam tą sytuację, jak ja się ze sobą czuję itd.

Tak, mam coraz silniejsze poczucie że tak właśnie powinno jest i tak się staje. Tylko zawsze zostaje jakiś głos z tyłu głowy w postaci tego co mówiła ona, prawda? Tylko z tym urwaniem kontaktu, widzicie wczoraj powiadomiła mnie o miejscu na szczepienie i dzieki niej mam już z głowy. A mogła olać. Wbrew temu co sądzicie naprawdę jest tak, uwierzcie mi. 
Pozostaje tylko kwestia zamknięcia związku, kiedy jest dobrze. Tego wiele osób nie robi bo po prostu nie ma na to siły.

a Ty albo jadłeś za dużo, albo za mało i na zmianę

Heh, tu akurat, że jadłem za mało. Ale to akurat prawda, martwiła się po prostu o mnie wink

339 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-20 02:03:04)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Nie wiem, co dokładnie może chodzić w kwestii "deprecjonowania" uczucia, bo rzeczywiście bywa, że rodzice lekceważą potrzeby dzieci...Tylko patrząc z boku, to jednak z drugiej strony perspektywa nagłej i niespodziewanej śmierci wywiera na człowieku takie piętno, żę potem ciężko go zaskoczyć czymś więcej...

Jak rozumiem, chodzi o to, że ktoś mówi, że czuje się tak, a Ty mówisz tej osobie coś co może być odbierano jakbyś nie dawał prawa do tego uczucia. Właśnie takie komunikat w stylu. „Chłopaki nie płaczą” -> Jesteś chłopakiem, nie masz prawa być smutny i płakać. „Złość piękności szkodzi” -> Dziewczynka nie powinna czuć złości i musi być ładna. „Musisz być silny” -> Nie możesz/ nie powinieneś okazywać słabości. „Czego się boisz, nic się nie dzieje” -> Twój lęk jest wyolbrzymiony i niestosowny. Tak jakbyś próbował komuś powiedzieć, że to co teraz czuje jest niewłaściwe, podczas gdy wszystkie emocje są dobre, ponieważ stanowią dla nas jakąś informację. Niewłaściwy może być sposób ich wyrażania. Jeśli ktoś na przykład jest zły i w swojej złości zaczyna bić partnera, to problemem jest sposób wyrażania złości w sposób agresywny, ale nie sama złość.

Z tego co też wyczytałam, to jeśli ktoś sam ma problem z daną emocją u siebie, to będzie mieć problem z akceptacją, że taką emocję złości/słabości/itd. może mieć ktoś inny, więc jeśli eks autora ma problem z akceptacją słabości, to możliwe, że sama ma problem z akceptacją słabości u siebie. Kto wie, może rodzice ją nauczyli, że ma schować do kieszeni swoje negatywne emocje, żeby nie psuć im humoru.

340

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Dzięki wielkie za miłe słowa. Czytając Twój post, tak apropos problemów. Cholera Ty masz gorzej, rodzina się rozwaliła, co najsmutniejsze - dzieci. Naprawdę współczuję i życzę przede wszystkim tej pogody ducha i żeby z czasem było coraz lepiej.

Chyba nie ma czegoś takiego, jak gorzej. Pewnie, że z boku patrząc Tobie może być nieco łatwiej ruszyć do przodu, no i możesz o niej docelowo kompletnie zapomnieć, urwać wszelki kontakt. U mnie nie ma takiego komfortu. Ogólnie jednak problem mamy podobny i nie ma co tego problemu wartościować.

Odnoszę wrażenie, że u Was to jeszcze nie taki definitywny koniec. Doświadczenie podpowiada jednak, że może jeszcze do siebie wrócicie, ale docelowo i tak się nie utrzyma.

W wieku 15 lat związałem się z trzy lata starszą koleżanką. Z przerwami byliśmy razem 5 lat. Gdy się rozeszliśmy, chyba kilka lat minęło zanim mi zupełnie przeszło. Nie wspominam tych kilku lat zbyt dobrze.

Więc... nie warto się zadręczać. Im szybciej urwiesz kontakt i skupisz się całkiem na sobie, tym lepiej. Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić. Najważniejsze, że wiesz co zrobić trzeba smile

341 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-20 10:58:19)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
polis napisał/a:

Nie wiem, co dokładnie może chodzić w kwestii "deprecjonowania" uczucia, bo rzeczywiście bywa, że rodzice lekceważą potrzeby dzieci...Tylko patrząc z boku, to jednak z drugiej strony perspektywa nagłej i niespodziewanej śmierci wywiera na człowieku takie piętno, żę potem ciężko go zaskoczyć czymś więcej...

Jak rozumiem, chodzi o to, że ktoś mówi, że czuje się tak, a Ty mówisz tej osobie coś co może być odbierano jakbyś nie dawał prawa do tego uczucia. Właśnie takie komunikat w stylu. „Chłopaki nie płaczą” -> Jesteś chłopakiem, nie masz prawa być smutny i płakać. „Złość piękności szkodzi” -> Dziewczynka nie powinna czuć złości i musi być ładna. „Musisz być silny” -> Nie możesz/ nie powinieneś okazywać słabości. „Czego się boisz, nic się nie dzieje” -> Twój lęk jest wyolbrzymiony i niestosowny. Tak jakbyś próbował komuś powiedzieć, że to co teraz czuje jest niewłaściwe, podczas gdy wszystkie emocje są dobre, ponieważ stanowią dla nas jakąś informację. Niewłaściwy może być sposób ich wyrażania. Jeśli ktoś na przykład jest zły i w swojej złości zaczyna bić partnera, to problemem jest sposób wyrażania złości w sposób agresywny, ale nie sama złość.

Z tego co też wyczytałam, to jeśli ktoś sam ma problem z daną emocją u siebie, to będzie mieć problem z akceptacją, że taką emocję złości/słabości/itd. może mieć ktoś inny, więc jeśli eks autora ma problem z akceptacją słabości, to możliwe, że sama ma problem z akceptacją słabości u siebie. Kto wie, może rodzice ją nauczyli, że ma schować do kieszeni swoje negatywne emocje, żeby nie psuć im humoru.

Każdy ma prawo czuć czy też wyrażać swoje uczucia, ale nie zawsze druga osoba ma obowiązek czy chęci tego wysłuchiwać czy być świadkiem takich emocji, jak również traktować to jednakowo. Osobiście nie dostosowywuję się do sloganów, ale nie ukrywam, że na siłę pewne rzeczy mnie nie wzruszą, podczas gdy u kogoś obok mogą wywołać łzy.. Dlatego dla mnie reagowanie np właśnie płaczem na zdecydowaną większość problemów, jakie nas spotykają jest zwyczajnei męczące..Tym bardziej, jeśli przez ten płacz nie mogę komuś pomóc, bo ktoś potrzebuje się tylko wypłakać i zwierzyć..Mogę tego wysłuchać, ale czy to przyniesie jakies rozwiązanie owego problemu?

342 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-20 11:30:20)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Z tych wszystkich przypadków/przykładów jakie opisałeś, ja ze swojego punktu widzenia przyczepiłabym się chyba tylko do tego mazania się na stoku tylko dlatego, bo ci nauka jazdy słabo szła. To rzeczywiście był poziom 4-latka.


Ale to nie jest tak, ja po prostu powiedziałem dziewczynie że nie chcę już dzisiaj jeździć, bo bolą mnie nogi (pierwsza jazda na desce to męka dla ud) i że nie wychodzi mi, spróbujemy jutro, idźmy do domu, albo coś. Chociaż zostało nam trochę czasu wyciągu jeszcze. No pierwszy raz tam byłem, nawet nie wiedziałem że można sobie wyjechać i usiąść a nie chciałem siedzieć w śniegu przecież aż oni skończą. Trochę inna sytuacja, prawda? Już dawno wykształciłem w sobie mechanizm, że jak coś jest bodźcem do frustracji, to to od siebie oddalam jak najszybciej.

Czy inna, zależy jak na to patrzeć, jak i na każdą z opisanych przez Ciebie z tych 'spornych' sytuacji. Ja rozumiem Twoje podejście/tłumaczenie, natomiast Twoja ex widziała to inaczej z jej perspektywy czyli, że znów coś Ci się nie podoba, marudzisz i psujesz całą zabawę. Dlatego najpewniej gdyby ona tą sytuację opisała, zupełnie inaczej by to wyglądało.
Pytanie, czy Ty będący w mniejszości powinieneś się dostosować do grupy, czy oni do Ciebie. Ty zapewne powiesz, że oni powinni bo Ty jesteś tam pierwszy raz, a oni mogli pójść kolejnego itd. Z drugiej jednak strony, nikt przecież na siłę na ten stok Cię nie wyciągną. Oni mieli pozjeżdżać, a Ty pouczyć. Mieliście określony czas, jednak Ty nagle zacząłeś narzekać, że już nie masz ochoty tam być i chcesz wracać. No sorry. Dlatego napisałam, że się mazałeś jak 4-latek.
To, że Ty widzisz to inaczej niczego nie zmienia. Nie musisz się na siłę do kogoś dostosowywać. Ona przecież za każdym razem robiła to co lubiła, natomiast Ty reagowałeś jak reagowałeś, co ona odbierała jako psucie zabawy. Popatrz, ze znajomymi jakoś tego problemu nie miała i mogła z nimi robić to na co miała ochotę. Natomiast z Tobą zawsze coś. Ok, może Ci nie przeszkadzało, że w tym z nią nie uczestniczysz ale jej pewnie tak. Nie po to ma chłopaka by ten siedział z boku. Pisałeś dużo o szacunku i empatii. Ok, ona może i to rozumiała i gdybyś był tylko kolegą, to by jej to nie przeszkadzało, natomiast jako partner jak to stwierdziła "ciągnąłeś ją w dół". Ją, bo ona ma taki a nie inny charakter, tak a nie inaczej lubi spędzać czas itd.
Gdyby miało się Wam udać, to albo ona musiałaby zrezygnować z tego co lubi przez co pewnie czułaby się tylko sfrustrowana albo Ty robić rzeczy na jakie nie masz ochoty co też wiadomo jakby się skończyło.

343 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-20 11:55:31)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
bagienni_k napisał/a:

Każdy ma prawo czuć czy też wyrażać swoje uczucia, ale nie zawsze druga osoba ma obowiązek czy chęci tego wysłuchiwać czy być świadkiem takich emocji, jak również traktować to jednakowo. Osobiście nie dostosowywuję się do sloganów, ale nie ukrywam, że na siłę pewne rzeczy mnie nie wzruszą, podczas gdy u kogoś obok mogą wywołać łzy.. Dlatego dla mnie reagowanie np właśnie płaczem na zdecydowaną większość problemów, jakie nas spotykają jest zwyczajnei męczące..Tym bardziej, jeśli przez ten płacz nie mogę komuś pomóc, bo ktoś potrzebuje się tylko wypłakać i zwierzyć..Mogę tego wysłuchać, ale czy to przyniesie jakies rozwiązanie owego problemu?

No widzisz, jak rozumiem  jeśli uczucie X wyrażone przez inną osobę powoduje u mnie dyskomfort, to powinnam zastanowić się nad samą sobą, czemu tak się dzieje i dlaczego ja mam z tym problem? I muszę powiedzieć, że jak się nad tym zastanowiłam, to coś w tym jest.

Z tego co też zrozumiałam nie masz nic szczególnego robić, żeby pomóc takiej osobie. Co najwyżej powiedzieć tej osobie, że ma prawo być smutna i płakać i że Ty na przykład pobędziesz z nią w tym smutku. Wyrażona emocja w końcu osłabnie i odejdzie, więc w pewnym momencie ta osoba sam z siebie przestanie płakać i prawdopodobnie zacznie szukać rozwiązania, itd. Zakładając chyba, że nie nadkładają się tam jeszcze inne problemy emocjonalne tej osoby.

Jak ktoś jest uciążliwy, to wiadomo, nie możesz pozwolić sobie wejść na głowę. Widzisz ta książka, którą czytam, akurat daje mnóstwo porad jak radzić sobie z niedojrzałymi emocjonalnie ludźmi i co robić, żeby nie weszli Ci na głowę.

344

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Czekaj, czekaj..
To ja mam w takim razie za każdym razem, kiedy ktoś reaguje INACZEJ na pewne rzeczy, niż ja, zastanawiać się, czy ze mną jest coś nie tak..No śmiała teoria, bo na wiele sytuacji nie zareaguje płaczem
czy widocznym wzruszeniem.

To tak chyba nie działa..
Pomoc polega na REALNEJ próbie rozwiązania problemu i znalezienia wyjscia z sytuacji a nie zwykłym wywaleniu z siebie emocji bez konkretnego działania..

345 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-20 13:19:31)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
bagienni_k napisał/a:

Czekaj, czekaj..
To ja mam w takim razie za każdym razem, kiedy ktoś reaguje INACZEJ na pewne rzeczy, niż ja, zastanawiać się, czy ze mną jest coś nie tak..No śmiała teoria, bo na wiele sytuacji nie zareaguje płaczem
czy widocznym wzruszeniem.

Nie, nie że inaczej albo, że Ty byś inaczej zareagował w takiej sytuacji tylko jak rozumiem, kiedy powoduj to u Ciebie dyskomfort i na przykład chcesz jak najszybciej tę osobę uspokoić, żeby nie płakała, bo na przykład jej płacz powoduje u Ciebie frustruje, złość albo wywołuje w Tobie nieprzyjemne uczucie bezsilności, itd.

Jeśli widzisz, że ktoś płacze i uznajesz, „no płacze, bo jest jej/jemu smutno, czasami tak jest i to jest ok” i nie powoduje to u Ciebie żadnych frustracji i w ogóle nie masz, żadnego problemu, że ktoś wyraża tak emocję, to jak rozumiem wtedy jest ok.

bagienni_k napisał/a:

To tak chyba nie działa..
Pomoc polega na REALNEJ próbie rozwiązania problemu i znalezienia wyjscia z sytuacji a nie zwykłym wywaleniu z siebie emocji bez konkretnego działania..

Powiem Ci, że z mojego doświadczenie niekoniecznie chodzi niektórym ludziom o to, żeby ktoś radził co zrobić, tylko żeby się wygadać i dodam, że jak przetestowałam, to chyba faktycznie niektórym chodzi tylko o potowarzyszenie i danie takiego zrozumienia i o nic więcej. To im wystarcza i ich zadowala.

346

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Moim zdaniem, trzeba wiedzieć, jak dana osoba może odebrać czyjś problem lub emocje. Wysłuchać mogę, ale niech ta druga strona nie oczekuje, że sam od razu zareaguję tak samo. Mogę wysłuchać na swój sposób, ale nieraz istnieje cieńka granica, kiedy już staje się to uciążliwe. Mogę również uważać za bezsensowne samo "wyżalanie się", kiedy nic zrobić w tej sprawie nie mogę..

347 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-20 15:16:59)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Czy inna, zależy jak na to patrzeć, jak i na każdą z opisanych przez Ciebie z tych 'spornych' sytuacji. Ja rozumiem Twoje podejście/tłumaczenie, natomiast Twoja ex widziała to inaczej z jej perspektywy czyli, że znów coś Ci się nie podoba, marudzisz i psujesz całą zabawę. Dlatego najpewniej gdyby ona tą sytuację opisała, zupełnie inaczej by to wyglądało.
Pytanie, czy Ty będący w mniejszości powinieneś się dostosować do grupy, czy oni do Ciebie. Ty zapewne powiesz, że oni powinni bo Ty jesteś tam pierwszy raz, a oni mogli pójść kolejnego itd. Z drugiej jednak strony, nikt przecież na siłę na ten stok Cię nie wyciągną. Oni mieli pozjeżdżać, a Ty pouczyć. Mieliście określony czas, jednak Ty nagle zacząłeś narzekać, że już nie masz ochoty tam być i chcesz wracać. No sorry. Dlatego napisałam, że się mazałeś jak 4-latek.
To, że Ty widzisz to inaczej niczego nie zmienia. Nie musisz się na siłę do kogoś dostosowywać. Ona przecież za każdym razem robiła to co lubiła, natomiast Ty reagowałeś jak reagowałeś, co ona odbierała jako psucie zabawy. Popatrz, ze znajomymi jakoś tego problemu nie miała i mogła z nimi robić to na co miała ochotę. Natomiast z Tobą zawsze coś. Ok, może Ci nie przeszkadzało, że w tym z nią nie uczestniczysz ale jej pewnie tak. Nie po to ma chłopaka by ten siedział z boku. Pisałeś dużo o szacunku i empatii. Ok, ona może i to rozumiała i gdybyś był tylko kolegą, to by jej to nie przeszkadzało, natomiast jako partner jak to stwierdziła "ciągnąłeś ją w dół". Ją, bo ona ma taki a nie inny charakter, tak a nie inaczej lubi spędzać czas itd.
Gdyby miało się Wam udać, to albo ona musiałaby zrezygnować z tego co lubi przez co pewnie czułaby się tylko sfrustrowana albo Ty robić rzeczy na jakie nie masz ochoty co też wiadomo jakby się skończyło.

Ale kto powiedział, że chciałem wymuszać od nich, żebyśmy szli do domu. What? Nigdy bym tego nie zrobił, mówiłem o tym że nasi znajomi nawet nie wiedzieli o całej sytuacji. Chwilowy spadek formy i po prostu poczułem że chcę się z tym podzielić z moją dziewczyną żeby mnie podniosła na duchu no matko, to aż tak wiele wymagałem od niej?

Poza tym strasznie często używasz słowa "zawsze" ciągnąłem w dół czy coś, kiedy to jest dosłownie 2-3 sytuacje w ciągu 4 lat znajomości. Trochę się czuję dotknięty tym wszystkim bo to wygląda jakbym był jakimś wampirem energetycznym.

Czyli jak ktoś ma już czegoś dość i przestaje odczuwać z czegoś przyjemność, typu nie chcę w coś gra dalej, czy taka sytuacja jak teraz, chcę przerwy od jazdy na nartach, to to jest toksyczne, albo nie zrozumiałe? No nie wiem, dziwne to jak dla mnie. i też nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy żeby od razu tuptać nogą i mówić, że chcę do domu, bo tak nie robilem.

348

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wiele razy Autorze usłyszysz, że jeśli coś nas przestaje interesować lub sprawiać przyjemność, to należy to przerwać lub skończyć smile Tylko jest to używane, w zależności od sytuacji, na różne sposoby..

349

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Ale kto powiedział, że chciałem wymuszać od nich, żebyśmy szli do domu. What? Nigdy bym tego nie zrobił, mówiłem o tym że nasi znajomi nawet nie wiedzieli o całej sytuacji. Chwilowy spadek formy i po prostu poczułem że chcę się z tym podzielić z moją dziewczyną żeby mnie podniosła na duchu no matko, to aż tak wiele wymagałem od niej?

To wszystko zależy w jakiej formie to zostało zakomunikowane.
Sam tutaj tą samą sytuację przedstawiasz za każdym razem nieco inaczej, raz byłeś zły bo zbyt ambitnie postawiłeś sobie poprzeczkę i źle się czułeś, że Ci nie wychodzi, drugi raz, że zwyczajnie nogi zaczęły Ci boleć i nie miałeś już ochoty dalej się uczyć ani stać na śniegu, raz piszesz, że zakomunikowałeś dziewczynie, że nie chcesz już jeździć i wolisz iść do domu, a teraz, że chodziło o chwilowy spadek formy, którym musiałeś się z dziewczyną podzielić.
Pomiędzy zwykłym komunikatem a biadoleniem jest zasadnicza różnica.

Wituś napisał/a:

Poza tym strasznie często używasz słowa "zawsze" ciągnąłem w dół czy coś, kiedy to jest dosłownie 2-3 sytuacje w ciągu 4 lat znajomości. Trochę się czuję dotknięty tym wszystkim bo to wygląda jakbym był jakimś wampirem energetycznym.

Wituś, to nie są moje słowa, przecież sam pisałeś, że ona tak (s)twierdziła, tzn., że ciągniesz ją w dół albo, że psujesz zabawę. Ja Was nie znam, wiem tyle ile tu napisałeś i to tylko ze swojej perspektywy, nie siedzę jej w głowie i nie wiem skąd u niej takie wnioski czy obawy. Może dla Ciebie to były 2-3 sytuacja, a dla niej kilka czy wielokrotnie więcej, o czym Ty nawet nie masz być może pojęcia, bo dla Ciebie to nie był problem.

350

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Pytanie brzmi, dlaczego nie zostało mu cokolwiek zakomunikowane, jeżeli sytuacje takie miały miejsce częściej, niż te 2-3 razy..

351

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
bagienni_k napisał/a:

Pytanie brzmi, dlaczego nie zostało mu cokolwiek zakomunikowane, jeżeli sytuacje takie miały miejsce częściej, niż te 2-3 razy..

Może zostało, tylko Wituś to zbagatelizował? Przecież on dalej jej argumentów zdaje się nie przyjmuje do wiadomości i każdy neguje przedstawiając swój punkt widzenia. Wierzysz, że wtedy, jak byli razem cokolwiek by do niego dotarło, skoro nawet teraz jak grochem o ścianę? Ja wątpię.
Moim zdaniem Wituś nie widział albo nie chciał widzieć problemów, choć jak sam w końcu stwierdził wiele rzeczy i mu nie odpowiadało/nie pasowało ale też o nich nie mówił by nie psuć (pozornej) dobrej atmosfery.

352

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wituś, czy nie za bardzo przejmujesz się pretensjami, które wydobywają się z Twojej ex?

Nie wiem po co ona to robi, chociaż mam przypuszczenia ;-), ale to już naprawdę bez znaczenia, co jej w Tobie nie odpowiadało i przeszkadzało, a co w sumie przełożyło się na jej decyzję o zakończeniu relacji. Nie było Twoim celem w związku ciągle jej zadowalanie i spełnianiu jej oczekiwań, więc tym bardziej po zakończeniu relacji jej wylewanie z siebie komunikatów w formie pretensji, których Ty nawet do końca nie rozumiesz, bo do tej pory było ok, mija się z celem.

Poczytaj ten wątek https://www.netkobiety.pl/t124928.html. Mogło być gorzej, mogła Ciebie chcieć lepić jak plastelinę pod swoje potrzeby i trzymać pod ręką, bo w jakiejś innej dziedzinie życia byłbyś dla niej przydatny i użyteczny. A tak, gdy po pewnym czasie wyszło niedopasowanie i doszła do wniosku, że jej nie odpowiadasz, to zakończyła relację. Tylko teraz bez sensu wyrzuca z siebie „usprawiedliwienia” dla swojej decyzji i zupełnie niepotrzebnie wali w Twoją samoocenę.
Już to zostaw w spokoju dla własnego dobra i nie daj sobie wmawiać poczucia winy za rozpad związku, bo jej tu nie było i nie ma.

353 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-20 23:04:04)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wiecie co, chyba jest tak jak mówicie, przynajmniej ja tak rozumiem jej słowa. Będzie coś na kształt cytatu.

"Czasami było, że czymś się wkurzyłeś i tak się trochę jakby dąsałeś. I tego się między innymi bałam mówiąc szczerze, że jak przyjdą w życiu jakieś poważniejsze problemy, to ty nie będziesz umiał sobie z tym poradzić. A ja to bardzo przeżywałam jak widziałam że ty się denerwujesz i też mi wtedy było smutno. "

A kiedy zapytałem "to czy uważasz, że mogłaś mnie jakoś wesprzeć" to:

"No mówiłam Ci to wtedy, że źle się przez to czuję i prosiłam, żebyś tak się nie zachowywał".

Tylko ja tu widzę narracja - źle się czujesz, to nie jest problemem, tylko to, że ja się źle czuję przez to, że ty się źle czujesz - to jest problem? Bo dla mnie sprawa jest oczywista.

Edit. Czyli ja miałem zawsze udawać że się dobrze czuję, czy nie mam z niczym problemu, bo ona się będzie źle czuć z tego powodu (nie daj boże)?

Edit. 2 Nie ogarnąłem, że to już 7 strona tego tematu (wow) i po prostu myślałem, że dalej nikt nie odpisuje.

Pytanie brzmi, dlaczego nie zostało mu cokolwiek zakomunikowane, jeżeli sytuacje takie miały miejsce częściej, niż te 2-3 razy..


Moim zdaniem Wituś nie widział albo nie chciał widzieć problemów, choć jak sam w końcu stwierdził wiele rzeczy i mu nie odpowiadało/nie pasowało ale też o nich nie mówił by nie psuć (pozornej) dobrej atmosfery.

Aha, czyli ona mogła to robić, ale ja nie. Plus chyba nie widzisz tego, że ja po prostu mam ŻAL do osoby, która mnie porzuciła i to chyba naturalne, że teraz widzę rzeczy inaczej niż wcześniej, bo najzwyczajniej w świecie mi tego tak bardzo nie brakowało jak teraz, kiedy jej nie ma przy mnie wcale. Ale no tak, przecież facet zawsze jest winny. Wybaczcie poirytowanie ale no nie mogę czegoś takiego.

No właśnie, czytanie tego, ze pisałem przynajmniej kilka razy o tym, że twierdziła, że wie że czuję się zaskoczony tą decyzją i wie że nie jest do końca fair bo zwyczajnie mi nie mówiła o wielu rzeczach bo próbowała sobie to w głowie wyjaśnić i usprawiedliwić (nawiasem mówiąc, fajnie że próbowała związek DWOJGA osób naprawić w pojedynkę) to z głowy wyleciało, prawda Roxann?

Z resztą to już nieważne, bo jak tylko sam to przeczytałem ja już wiem. I to się liczy, a nie jakieś tam jej zdanie w tym momencie.

354

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Wiecie co, chyba jest tak jak mówicie, przynajmniej ja tak rozumiem jej słowa. Będzie coś na kształt cytatu.

"Czasami było, że czymś się wkurzyłeś i tak się trochę jakby dąsałeś. I tego się między innymi bałam mówiąc szczerze, że jak przyjdą w życiu jakieś poważniejsze problemy, to ty nie będziesz umiał sobie z tym poradzić. A ja to bardzo przeżywałam jak widziałam że ty się denerwujesz i też mi wtedy było smutno. "

A kiedy zapytałem "to czy uważasz, że mogłaś mnie jakoś wesprzeć" to:

"No mówiłam Ci to wtedy, że źle się przez to czuję i prosiłam, żebyś tak się nie zachowywał".

Tylko ja tu widzę narracja - źle się czujesz, to nie jest problemem, tylko to, że ja się źle czuję przez to, że ty się źle czujesz - to jest problem? Bo dla mnie sprawa jest oczywista.

Edit. Czyli ja miałem zawsze udawać że się dobrze czuję, czy nie mam z niczym problemu, bo ona się będzie źle czuć z tego powodu (nie daj boże)?

Najwazniejsze jest to, ze laska ma na ciebie wywalone, powody juz nie mają znaczenia. Z drugiej strony fakrycznie trochę męczysz bułę. Ja np tez czasami zle sie czuje i mam jakies tam dylematy, ale nie pedze z tym do kobiety, bo zdaje sobie sprawę, ze smęcenie jest strasznie odpychające.

355

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Kolejny mądry. No pewnie, powinienem po rozstaniu z kochaną przeze mnie osobą powiedzieć, że przecież nic się nie stało i funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Bo przecież tak łatwo oceniać z boku kogoś, że zachowuje się tak nie inaczej w kryzysowej sytuacji, która nie zdarza się na co dzień, prawda?

356

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Przyjmujesz postawę obronną zupełnie niepotrzebnie. Spróbuj wyciągnąć z tego co ludzie piszą coś wartościowego dla siebie. Coś nad czym możesz pracować, co pozwoli Ci lepiej funkcjonować, a w przyszłości stworzyć lepszy związek.

357

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Kolejny mądry. No pewnie, powinienem po rozstaniu z kochaną przeze mnie osobą powiedzieć, że przecież nic się nie stało i funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Bo przecież tak łatwo oceniać z boku kogoś, że zachowuje się tak nie inaczej w kryzysowej sytuacji, która nie zdarza się na co dzień, prawda?

Powinieneś dać sobie chwilkę czasu na smutaski i dojście do siebie. Ale później, oczywiście powinieneś funkcjonować normalnie, bo świat się kreci dalej. Poza tym sam sobie teraz dokładasz nad wyraz rozkminiając, rozmawiając z nią czy spotykając się. Jeżeli chcesz się wyleczyć, to przykro mi, zero kontaktu. A jak chcesz się dalej tak bujać, to niestety, ale będziesz w swoim stanie jeszcze bardzo długo. Twoj wybór.

358 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-20 23:49:50)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Nie było Twoim celem w związku ciągle jej zadowalanie i spełnianiu jej oczekiwań, więc tym bardziej po zakończeniu relacji jej wylewanie z siebie komunikatów w formie pretensji, których Ty nawet do końca nie rozumiesz, bo do tej pory było ok, mija się z celem.

Masz rację, chociaż na jej obronę to samo jakoś wychodziło podczas rozmowy i biorę na klatę, że pewnie dążyłem gdzieś do tego typu tematów, więc to też moja wina. Czy mogła zachować to dla siebie czy nie, nie wiem, to też nieważne. Ważne, że to się już nie powtórzy.

359

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Dlaczego w dalszym ciągu się zastanawiasz co ona ?? Dlaczego nadal analizujesz jej zachowania ??

360

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
BEKAśmiechu napisał/a:

Z drugiej strony fakrycznie trochę męczysz bułę.

Nawet nie trochę.

Wituś napisał/a:

Edit. 2 Nie ogarnąłem, że to już 7 strona tego tematu (wow) i po prostu myślałem, że dalej nikt nie odpisuje.

Ręce opadają wink
Wituś, od 7 stron z uporem maniaka próbujesz siebie, nas (i ją?) przekonać, że jej zarzuty są bezpodstawne, że kij ma dwa końce i w ogóle to jej wina bo nic wcześniej Ci nie komunikowała.
Po co? Nie możesz po prostu przyjąć tego do wiadomości, że po czasie ona uznała, że do siebie nie pasujecie?

Wituś napisał/a:

Wiecie co, chyba jest tak jak mówicie, przynajmniej ja tak rozumiem jej słowa. Będzie coś na kształt cytatu.

"Czasami było, że czymś się wkurzyłeś i tak się trochę jakby dąsałeś. I tego się między innymi bałam mówiąc szczerze, że jak przyjdą w życiu jakieś poważniejsze problemy, to ty nie będziesz umiał sobie z tym poradzić. A ja to bardzo przeżywałam jak widziałam że ty się denerwujesz i też mi wtedy było smutno. "

A kiedy zapytałem "to czy uważasz, że mogłaś mnie jakoś wesprzeć" to:

"No mówiłam Ci to wtedy, że źle się przez to czuję i prosiłam, żebyś tak się nie zachowywał".

Tylko ja tu widzę narracja - źle się czujesz, to nie jest problemem, tylko to, że ja się źle czuję przez to, że ty się źle czujesz - to jest problem? Bo dla mnie sprawa jest oczywista.

Ty tak serio?
Ty się wkurzasz z jakiegoś powodu, dąsasz... Ona ma takiego zachowania dość, bo i kto by nie miał i prosi Cię byś tak się nie zachowywał. A co Ty na to? "to czy uważasz, że mogłaś mnie jakoś wesprzeć"? Nie wierzę ...
Ty naprawdę uważasz, że wszystko musi się kręcić wokół Ciebie, a jedynym celem i obowiązkiem dziewczyny jest dbanie o Twoje samopoczucie, klepanie po pleckach i mówienie pokrzepiających słówek? Tym bardziej, że rzeczywiście wydajesz się osobą, która nie radzi sobie z emocjami nawet w błahych sytuacjach.
Weźmy choćby przykład nart. Każdy przecież się uczył i zaliczył nie jeden upadek i nie jedno zwątpienie... ale czy to jest tragedia? Serio uważałeś, że obowiązkiem dziewczyny było pocieszanie Ciebie, że i tak jak na pierwszy raz to było ok? Kurde, ona nie jest Twoją mamusia, a Ty nie masz 4 lat.

Wituś napisał/a:

Czyli ja miałem zawsze udawać że się dobrze czuję, czy nie mam z niczym problemu, bo ona się będzie źle czuć z tego powodu (nie daj boże)?

Następnym razem skorzystaj z rady BEKIśmiechu:

BEKAśmiechu napisał/a:

Ja np tez czasami zle sie czuje i mam jakies tam dylematy, ale nie pedze z tym do kobiety, bo zdaje sobie sprawę, ze smęcenie jest strasznie odpychające.

Po prostu powinieneś nauczyć się radzić sobie sam ze swoimi emocjami przynajmniej w jakimś podstawowym zakresie a nie ze wszystkim lecieć do mamusi czy dziewczyny, smęcić i dąsać. Bo nikt na dłuższa metę tego nie wytrzyma.

361 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-21 11:49:58)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wciąż, jeśli to były pojedyncze wypadki, to nie ma się co biczować. Na nartach przecież codziennie nie jeździli? Wiadomo, że każdy będzie miał jakieś wady i gorsze momenty. Moim zdaniem szkoda życia i energii na irytację każdą pierdołą i robienia problemu z pojedynczych sytuacji. Ostatecznie przecież nigdy nie będzie tak, że druga osoba nigdy nas nie zirytuje. 

Co do analiz, cóż Wituś może przeanalizować i wyciągać jakieś wnioski na przyszłość. Może na przykład patrząc na jego podejście, że druga osoba mogłaby z sympatią i empatią rozwiązać takie problemy, tak jak on twierdzi to robi, co akurat uważam jest jak najbardziej ok, nie ma się co wiązać z dziewczyną w trybie siłaczki, która nie potrzebuje ludziom zawracać głowy swoimi problemami i jak widać sama nie rozwiązuje problemu dobrym słowem tylko się szybko irytuje. Na przyszłość Wituś zawsze może zwrócić na to uwagę i wybadać sytuację, zanim się zaangażuje.

Tak jak się niektórzy uczą, że nie ma co łapać zranionych ptaszków, dla których jest się plasterkiem i chusteczką na otarcie łez po byłym.

Myślę, że sama analiza nie jest zła. Zawsze można dzięki temu wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość. Ważne jest tylko, żeby nie przesadzić i nie kąpać się w poczuciu winy.

362

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nie było Twoim celem w związku ciągle jej zadowalanie i spełnianiu jej oczekiwań, więc tym bardziej po zakończeniu relacji jej wylewanie z siebie komunikatów w formie pretensji, których Ty nawet do końca nie rozumiesz, bo do tej pory było ok, mija się z celem.

Masz rację, chociaż na jej obronę to samo jakoś wychodziło podczas rozmowy i biorę na klatę, że pewnie dążyłem gdzieś do tego typu tematów, więc to też moja wina. Czy mogła zachować to dla siebie czy nie, nie wiem, to też nieważne. Ważne, że to się już nie powtórzy.

Zrozumiałe, że chciałbyś rozkminić sytuację i pewnie wyciągnąć wnioski na przyszłość. Sęk w tym, że zamiast prawdy, którą chciałbyś usłyszeć, możesz lub otrzymujesz wydumane powody, bo np. dziewczyna chce zostawić Tobie cień nadziei, abyś się jej trzymał, gdyby w szerokim świecie jej się nie powiodło i nikt lepszy się nie trafił. Wtedy da Ci znak, że możesz się znowu o nią starać a ona da Ci łaskawie szansę, chociaż taki „nieokrzesany” byłeś ;-)
A przecież już ustaliliśmy, że nie warto bytować z kimś, dla kogo byłbyś kimś z braku laku.

363 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-21 13:23:53)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Ty tak serio?
Ty się wkurzasz z jakiegoś powodu, dąsasz... Ona ma takiego zachowania dość, bo i kto by nie miał i prosi Cię byś tak się nie zachowywał. A co Ty na to? "to czy uważasz, że mogłaś mnie jakoś wesprzeć"? Nie wierzę ...
Ty naprawdę uważasz, że wszystko musi się kręcić wokół Ciebie, a jedynym celem i obowiązkiem dziewczyny jest dbanie o Twoje samopoczucie, klepanie po pleckach i mówienie pokrzepiających słówek? Tym bardziej, że rzeczywiście wydajesz się osobą, która nie radzi sobie z emocjami nawet w błahych sytuacjach.
Weźmy choćby przykład nart. Każdy przecież się uczył i zaliczył nie jeden upadek i nie jedno zwątpienie... ale czy to jest tragedia? Serio uważałeś, że obowiązkiem dziewczyny było pocieszanie Ciebie, że i tak jak na pierwszy raz to było ok? Kurde, ona nie jest Twoją mamusia, a Ty nie masz 4 lat.

Ty dalej nie rozumiesz, że nie robiłem tego wtedy, tylko podczas rozmowy teraz? Nie prosiłem jej o wsparcie WTEDY, może podświadomie oczekiwałem że powie chociaż coś miłego zamiast jeszcze mnie dobijać, ale nie oczekiwałem wprost. Tylko zapytałem podczas tej rozmowy OSTATNIO. Czy sądzi, że mogła mi jakoś pomóc. Wiem, że niepotrzebnie ale wciąż siedzi we mnie żal. Dodatkowo to przez to, że dopiero ostatnio zaczynam widzieć RÓŻNICE i że DO SIEBIE NIE PASOWALIŚMY, ale jednak boli. Ale nie, bo jestem słaby i niegodny w ogóle bycia w związku z kimkolwiek, prawda?

Walę capslockiem bo Roxann nie potrafi czytać ze zrozumieniem, a jej emocjonalność mieści się w łyżeczce do herbaty i nie potrafi zrozumieć, że inni są trochę bardziej wrażliwi i mogą mieć czasami gorszy moment, no przecież każdy jest perfekcyjny i w ogóle nie robi głupich błędów. Już nie mówiąc o tym, że ocenia mnie i mój cały związek przez pryzmat osoby która jest po prostu podłamana emocjonalnie po stracie ukochanej i to jest przecież takie łatwe pisać z boku bez emocji. Myślisz, że równie dobrze ja nie mógłbym powiedzieć "nie wierzę", kiedy ktoś opisałby mi zachowanie mojej byłej w stosunku do mnie? Bo by tak było, wiele jej zachowań nie mieści mi się teraz w głowie. Myślisz, że nieraz nie chciałem jej powiedzieć czasami, żeby sobie radziła sama ze swoimi problemami? Że znowu narzeka? Że znowu to to to i tamto? Ale znowu RÓŻNICA CHARAKTERÓW. Ja jestem bardziej cierpliwy i wyrozumiały, potrafię wysłuchać niezależnie od tego jak się z tym czuję i staram się pomóc, bo kogoś kocham, bo widzę, że w tym jest sens. Cholera nie byłoby fajniej na świecie gdyby chociaż połowa ludzi taka była? O ile mniej zła. Ale to też zaraz mi napiszecie że jestem dodatkowo głupi i naiwny. 

To forum na tym etapie przestało mi być potrzebne, tylko się grzebię i jeszcze ludzie mi urągają. Może właśnie tego potrzebowałem z drugiej strony, dlatego każdemu z osobna dziękuję za każde wsparcie czy rady których mi udzieliliście.

Wczoraj zeskoczyło mi to z głowy jakoś tak nagle. Po prostu nie i tyle. Na pewno będzie mi jeszcze trudno przez długi czas, ale na pewno potrzebowałem tych analiz bo jakby nie to do dzisiaj bym siedział w aluzji czegoś co nie istniało. Ale to przecież tylko "męczenie buły". Bo przecież lepiej być zimnym sku*wysynem, bo was kobiety tacy kręcą, to takie męskie, że możecie przez całe życie gonić króliczka i jeszcze cieszyć się z tego powodu. Nie zamierzam się zmieniać, oprócz tego że na pewno życie postawi mnie nieraz przed problemami i zmiany są nieuchronne, ale na pewno nie dla kogoś. Ale wiem, że sobie z nimi poradzę.  Może kolejna moją wrażliwość zaakceptuje. Ba, może w końcu doceni. A jak nie to trudno, jeśli nie jestem zbyt dobry na stworzenie z kimś wartościowego związku no to tak będzie i co mam więcej zrobić, mogę wzruszyć ramionami.

Trzymajcie się.

364

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

[
Walę capslockiem bo Roxann nie potrafi czytać ze zrozumieniem, a jej emocjonalność mieści się w łyżeczce do herbaty i nie potrafi zrozumieć, że inni są trochę bardziej wrażliwi i mogą mieć czasami gorszy moment, no przecież każdy jest perfekcyjny i w ogóle nie robi głupich błędów. Już nie mówiąc o tym, że ocenia mnie i mój cały związek przez pryzmat osoby która jest po prostu podłamana emocjonalnie po stracie ukochanej i to jest przecież takie łatwe pisać z boku bez emocji. Myślisz, że równie dobrze ja nie mógłbym powiedzieć "nie wierzę", kiedy ktoś opisałby mi zachowanie mojej byłej w stosunku do mnie? Bo by tak było, wiele jej zachowań nie mieści mi się teraz w głowie.

Nie ma potrzeby. Rozumiem i to bardzo dobrze, w przeciwieństwie do Ciebie.
I nie mylmy pojęcia wrażliwość z przewrażliwieniem i skłonnościami do dramatyzowania (choćby ta cytowana wypowiedź).
Ja jeszcze raz powtórzę bez capslocka, to Twoja dziewczyna (a nie ja) stwierdziła, że nie radzisz sobie z trudnościami, psujesz zabawę, ciągniesz ją w dół i się dąsasz. Ja tylko na podanych przykładach stwierdziłam, że rzeczywiście Twoje zachowanie by(wa)ło męczące i mogło zrazić. I wyjaśniłam dlaczego, tak byś nad tym sam zastanowił.
Mam jednak wrażenie, że nic nie zrozumiałeś z tego co tu było pisane i każdą uwagę traktowałeś jako atak na swoją osobę. A ludziom (mi) zarzucałeś brak empatii czy wrażliwości. No popatrz, czyli to samo co swojej dziewczynie, przypadek? Nie sądzę.

365

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Słuchaj Wituś, masz kocioł w głowie, targają toba emocje, rozkładasz wszystko na czynniki pierwsze. Uwierz mi, wiekszosc facetów była na twoim miejscu! Na forum dostajesz po głowie, ktoś moze nabija się, ktoś pisze nie w temacie, ale jednak wiekszosc osób stara sie pomagac. Co ty z tym zrobisz, twoja sprawa, ale nie zdziw sie jak w kolejnych zwiazkach bedziesz powielal schemat.

366

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Widze, ze nie mylilem sie. Tak jak pisalem, lepiej odpuscic, przetrwac bol, niech uleci wszystko i zaczac zyc na nowo. Widze, ze wybrales walke z wiatrem, no coz. Analizujac, spotykajac sie, rozmawiajac, doszukujac sie czegos, wiecznie wypytujac ja o cos sobie nie pomagasz, sam na pewno jestes swiadom, po sposobie pisania widze, ze ograniczony w zaden sposob umyslowo nie jestes, wrecz przeciwnie.

Nie wiem czego wewnetrznie szukasz, ale najwyrazniej sam tez nie wiesz czego chcesz. Zarzekasz sie, ze nie chcesz z nia byc, ale usilnie dazysz do kontaktu i wyjasniania czegos. Mleko sie rozlalo, decyzja dawno zapadla. Czego oczekujesz? Ze da Ci szanse? Ale sam mowiles, ze nie chcesz do niej wracac.

Kazda opinia innych osob konczy sie Twoim atakiem, ze kazdy Cie atakuje jak post nie jest po Twojej mysli, zobacz jaka krzywde sobie robisz sam. Zaloze sie, ze od rana do wieczora zyjesz glownie jednym tematem. Nie lepiej jest cos co juz zdechlo zakopac i zaczac zyc na nowo? Masochizm w pelnej krasie..

367 Ostatnio edytowany przez polis (2021-01-22 13:11:25)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Szczerze to też odniosłam wrażenie, że niektórzy przychodzą na forum sobie pojeździć na innych. No ciekawa jestem czy niektóre osoby rozmawiałyby tak samo jakby miały powiedzieć to samo prosto w twarz?

Co do analiz, to przepraszam bardzo, czym są tematy w tym dziale jak nie analizami co poszło nie tak albo na co mogłabym/mógłbym zwrócić uwagę następnym razem? Czemu dobrałam/dobrałem się z nieodpowiednią osobą/ itd. Przecież wiele tematów w tym dziale to jedno wielkie analizowanie. Samo w sobie analizowanie nie jest niczym złym, jeśli ktoś się nie wbija w poczucie winy i wyciąga wnioski na przyszłość.

Największy błąd Witusia, który widzę, to utrzymywanie kontaktu z eks. Podejrzewam, że MagdaLena1111 mogła trafić tu w 10 i eks może wszystkiego nie mówić, żeby trzymać Witusia jako opcję w razie, gdyby lepszego faceta nie znalazła i w szerokim świecie się jej nie powiodło.

368

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
polis napisał/a:

Szczerze to też odniosłam wrażenie, że niektórzy przychodzą na forum sobie pojeździć na innych. No ciekawa jestem czy niektóre osoby rozmawiałyby tak samo jakby miały powiedzieć to samo prosto w twarz?
.

Zgadzam się z Tobą całkowicie. Czasem gdy wchodzę na forum, to mam wrażenie że niektóre osoby nie mają życia poza tym forum i stawiają się w roli eksperta w każdym temacie. Piszą długie elaboraty nic nie wnoszące dla autora wątku. A często zwyczajnie mieszają ludziom w głowach tymi swoimi teoriami, czy radami.

Wituś cierpi i jeszcze trochę to potrwa, bo odrzucona miłość boli najbardziej.
Popełni jeszcze kilka błędów, bo sprawa stosunkowo świeża, ale czas jest jego sprzymierzeńcem. Wszystkiego dobrego chłopaku, będzie lepiej.

369 Ostatnio edytowany przez Joohana (2021-01-24 17:06:24)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Przepraszam, dubel

370 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-25 14:54:13)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Joohana napisał/a:
polis napisał/a:

Szczerze to też odniosłam wrażenie, że niektórzy przychodzą na forum sobie pojeździć na innych. No ciekawa jestem czy niektóre osoby rozmawiałyby tak samo jakby miały powiedzieć to samo prosto w twarz?
.

Zgadzam się z Tobą całkowicie. Czasem gdy wchodzę na forum, to mam wrażenie że niektóre osoby nie mają życia poza tym forum i stawiają się w roli eksperta w każdym temacie. Piszą długie elaboraty nic nie wnoszące dla autora wątku. A często zwyczajnie mieszają ludziom w głowach tymi swoimi teoriami, czy radami.

Wituś cierpi i jeszcze trochę to potrwa, bo odrzucona miłość boli najbardziej.
Popełni jeszcze kilka błędów, bo sprawa stosunkowo świeża, ale czas jest jego sprzymierzeńcem. Wszystkiego dobrego chłopaku, będzie lepiej.

Jeżeli ta uwaga dotyczyła mnie, to tak, w 4 oczy powiedziałabym nie tylko to co napisałam ale jeszcze więcej.
Kto co lubi.
Każdy z nas przechodził czy też będzie przechodził rozstania ze swojej lub nie swojej winy. Klepanie po pleckach nic nie da. Od tego może jest przyjaciel ale forum raczej inne ma zadanie. Spojrzenie na sytuację z boku.
Serio to, że napisałam, że facet maże jak dziecko i zawraca głowę byle pier*łą w kontekście tego, że jego ex uznała że ciągnie ją na dół, psuje zabawę itd., to jeżdżenie po kimś? Serio?
A może facet po takich komentarzach w końcu poczuje co nosi w gaciach? Nie?
Tu chyba nikt, a na pewno nie ja, nie czepialiśmy się emocji/uczuć, które teraz Autorem targają. One są naturalne.
Ale jeśli facet ma coś więcej wynieść z tego wątku niż tylko "to zła kobieta była", to też powinien nad sobą zastanowić. Na przyszłość.

371

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Popieram tutaj Roxann. Jezeli ktos szuka pomocy na forum, przedstawia swoj problem, szuka wsparcia, odpowiedzi, wskazowko albo wygadania sie. Otrzymuje odpowiedz, po czesci sie zgadza lub nie dochodzi do dyskusji, w ktoryms momencie oznajmia, ze forumowicze maja racje bo sciagaja te rozowe okularki a za chwile robi to samo i taka karuzela trwa i za kazdym razem wraca z placzem no to z calym szacunkiem, jak nie dobrocia to czasem niektorymi osobami trzeba po mesku, jak facet z facetem. Na niektorych to dziala - mi taki wstrzas kilkukrotnie pomogl na tym forum. Niekoniecznie od razu ale z czasem.

372 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-25 21:02:21)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Dlatego napisałem, że to forum nie jest mi już potrzebne, żadnych żali ode mnie nie usłyszycie bo już ich po prostu nie ma. Ot tak ze mnie to zeszło, lepiej mi po prostu.

Ale i tak twoją wypowiedź

Jeżeli ta uwaga dotyczyła mnie, to tak, w 4 oczy powiedziałabym nie tylko to co napisałam ale jeszcze więcej.

wkładam między bajki. Ale kto co lubi, można się dowartościowywać kosztem innych smile

Oczywiście jakbym pisał, że się niczym nie przejmowałem i byłem stalowym 100% samcem alfa (pożal się boże), to też byś napisała, że źle. Bo przecież źle by było zawsze big_smile

Ale tak jak mówię, to już nie mój problem. Chociaż teraz ja Ci doradzę, zrób coś ze sobą wink

373

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Dlatego napisałem, że to forum nie jest mi już potrzebne, żadnych żali ode mnie nie usłyszycie bo już ich po prostu nie ma. Ot tak ze mnie to zeszło, lepiej mi po prostu.

Ale i tak twoją wypowiedź

Jeżeli ta uwaga dotyczyła mnie, to tak, w 4 oczy powiedziałabym nie tylko to co napisałam ale jeszcze więcej.

wkładam między bajki. Ale kto co lubi, można się dowartościowywać kosztem innych smile

Oczywiście jakbym pisał, że się niczym nie przejmowałem i byłem stalowym 100% samcem alfa (pożal się boże), to też byś napisała, że źle. Bo przecież źle by było zawsze big_smile

Ale tak jak mówię, to już nie mój problem. Chociaż teraz ja Ci doradzę, zrób coś ze sobą wink

A taki niby wrażliwy... tongue
Dziecko, jak mogłabym być Twoją matką (pod względem wieku), także ...
Cytując nastolatki "zluzuj majty" i czytaj ze zrozumieniem.
Nikt nie czepiał emocji związanych z rozstaniem tylko (przynajmniej ja) ustosunkowywałam się do przytoczonych przykładów i zarzutów Twojej już ex(?). Niewygodne? No cóż...
Jeszcze nie raz się w życiu spotkasz z krytyką, dopiero zaczynasz dorosłe życie.
To tylko forum, możesz ale nie musisz się zgadzać z wypowiedziami. Nie jesteś pępkiem świata i w końcu czas wydorośleć.
Kiedyś faceci przechodzili szkołę życia w wojsku. Może jestem "starej daty" ale ... ciężko patrzeć, że wśród obecnych nasto czy 20-stolatków, to kobiety mają większe "jaja".
Wrażliwość tu nie ma niestety nic do rzeczy. Przynajmniej ja tą wrażliwość inaczej odbieram/definiuję.

374 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-26 16:15:19)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Haha, tak bardzo liczyłem na wstawkę o wojsku big_smile Nie wierzę jednak, że to się naprawdę stało. Wow big_smile Bo przecież pójście do wojska jest lekiem na wszelkie zło i naprawia wszystkie problemy, z jakimi człowiek się dzisiaj zderza. A już to, że świat jest po prostu inny to ciężko zauważyć, bo przecież lepiej być ignorantem. A to mnie się tutaj zarzuca to czy tamto.

Ale znowu jakbym się zgadzał z wszystkimi tymi "radami" i "obiektywnymi komentarzami" przytakiwał i bił się w pierś, to też by było, że jestem pi*dą big_smile to jest tak piękne. Dzięki, naprawdę poprawiło mi to w pewnym stopniu humor i poczucie własnej wartości, naprawdę doceniam.

Ale ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmów z istotami ludzkimi, po prostu zrobię to co zwykle w takim przypadku i się pożegnam, miłego dnia życzę wink

375

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Oj młody, jeszcze Cie zycie nauczy pokory i szacunku nie tylko do siebie, ktorego zreszta nie masz, ale do innych ale przede wszyatkim do zycia.

Reki, ktora karmi sie nie gryzie:)

Powodzenia

376

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Haha, tak bardzo liczyłem na wstawkę o wojsku big_smile Nie wierzę jednak, że to się naprawdę stało. Wow big_smile Bo przecież pójście do wojska jest lekiem na wszelkie zło i naprawia wszystkie problemy, z jakimi człowiek się dzisiaj zderza. A już to, że świat jest po prostu inny to ciężko zauważyć, bo przecież lepiej być ignorantem. A to mnie się tutaj zarzuca to czy tamto.

Ale znowu jakbym się zgadzał z wszystkimi tymi "radami" i "obiektywnymi komentarzami" przytakiwał i bił się w pierś, to też by było, że jestem pi*dą big_smile to jest tak piękne. Dzięki, naprawdę poprawiło mi to w pewnym stopniu humor i poczucie własnej wartości, naprawdę doceniam.

Ale ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmów z istotami ludzkimi, po prostu zrobię to co zwykle w takim przypadku i się pożegnam, miłego dnia życzę wink

No patrzcie jaki sie Wituś butny zrobił! Czy to nie ty czasami 3 tygodnie temu wpadleś na forum z pełnymi wątpliwości rajtuzami? Co sie takiego stało? Laska rzucila ci jakiś ochłap, czy po prostu masz lepszy dzien i wydaje ci sie, ze juz nie jestes taki niestabilny?

377

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Parafrazując pewien tekst historyczny: "To nie myśmy cię wybrali, ale ty nas wybrałeś".
Więcej pokory.

378

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
BEKAśmiechu napisał/a:
Wituś napisał/a:

Haha, tak bardzo liczyłem na wstawkę o wojsku big_smile Nie wierzę jednak, że to się naprawdę stało. Wow big_smile Bo przecież pójście do wojska jest lekiem na wszelkie zło i naprawia wszystkie problemy, z jakimi człowiek się dzisiaj zderza. A już to, że świat jest po prostu inny to ciężko zauważyć, bo przecież lepiej być ignorantem. A to mnie się tutaj zarzuca to czy tamto.

Ale znowu jakbym się zgadzał z wszystkimi tymi "radami" i "obiektywnymi komentarzami" przytakiwał i bił się w pierś, to też by było, że jestem pi*dą big_smile to jest tak piękne. Dzięki, naprawdę poprawiło mi to w pewnym stopniu humor i poczucie własnej wartości, naprawdę doceniam.

Ale ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmów z istotami ludzkimi, po prostu zrobię to co zwykle w takim przypadku i się pożegnam, miłego dnia życzę wink

No patrzcie jaki sie Wituś butny zrobił! Czy to nie ty czasami 3 tygodnie temu wpadleś na forum z pełnymi wątpliwości rajtuzami? Co sie takiego stało? Laska rzucila ci jakiś ochłap, czy po prostu masz lepszy dzien i wydaje ci sie, ze juz nie jestes taki niestabilny?

No to już chyba mało elegancki post. Chlopak pomału się ogarnia i po swojemu chce to wszystko ułożyć i nikt nie ma prawa go obrażać, czy drwić z niego.
Taki z Ciebie ekspert od czyjegoś życia?
Pokaż, że masz patent na ludzkie szczęście. Będę pierwszą osobą, która zgłosi się do Ciebie po pomoc i sowicie wynagrodzę.

379

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Joohana napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:
Wituś napisał/a:

Haha, tak bardzo liczyłem na wstawkę o wojsku big_smile Nie wierzę jednak, że to się naprawdę stało. Wow big_smile Bo przecież pójście do wojska jest lekiem na wszelkie zło i naprawia wszystkie problemy, z jakimi człowiek się dzisiaj zderza. A już to, że świat jest po prostu inny to ciężko zauważyć, bo przecież lepiej być ignorantem. A to mnie się tutaj zarzuca to czy tamto.

Ale znowu jakbym się zgadzał z wszystkimi tymi "radami" i "obiektywnymi komentarzami" przytakiwał i bił się w pierś, to też by było, że jestem pi*dą big_smile to jest tak piękne. Dzięki, naprawdę poprawiło mi to w pewnym stopniu humor i poczucie własnej wartości, naprawdę doceniam.

Ale ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmów z istotami ludzkimi, po prostu zrobię to co zwykle w takim przypadku i się pożegnam, miłego dnia życzę wink

No patrzcie jaki sie Wituś butny zrobił! Czy to nie ty czasami 3 tygodnie temu wpadleś na forum z pełnymi wątpliwości rajtuzami? Co sie takiego stało? Laska rzucila ci jakiś ochłap, czy po prostu masz lepszy dzien i wydaje ci sie, ze juz nie jestes taki niestabilny?

No to już chyba mało elegancki post. Chlopak pomału się ogarnia i po swojemu chce to wszystko ułożyć i nikt nie ma prawa go obrażać, czy drwić z niego.
Taki z Ciebie ekspert od czyjegoś życia?
Pokaż, że masz patent na ludzkie szczęście. Będę pierwszą osobą, która zgłosi się do Ciebie po pomoc i sowicie wynagrodzę.

"...lepiej być ignorantem", "...ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmow z istotami ludzkimi" + buta oraz arogancja. Faktycznie mało elegancki post;)

380

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
BEKAśmiechu napisał/a:
Joohana napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

No patrzcie jaki sie Wituś butny zrobił! Czy to nie ty czasami 3 tygodnie temu wpadleś na forum z pełnymi wątpliwości rajtuzami? Co sie takiego stało? Laska rzucila ci jakiś ochłap, czy po prostu masz lepszy dzien i wydaje ci sie, ze juz nie jestes taki niestabilny?

No to już chyba mało elegancki post. Chlopak pomału się ogarnia i po swojemu chce to wszystko ułożyć i nikt nie ma prawa go obrażać, czy drwić z niego.
Taki z Ciebie ekspert od czyjegoś życia?
Pokaż, że masz patent na ludzkie szczęście. Będę pierwszą osobą, która zgłosi się do Ciebie po pomoc i sowicie wynagrodzę.

"...lepiej być ignorantem", "...ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmow z istotami ludzkimi" + buta oraz arogancja. Faktycznie mało elegancki post;)

Młody człowiek, krew nie woda. Gdzie wzburzone uczucia, tam i emocje kipią. Trzeba tylko trochę wyrozumiałości.

381 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-26 20:30:57)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Joohana napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:
Joohana napisał/a:

No to już chyba mało elegancki post. Chlopak pomału się ogarnia i po swojemu chce to wszystko ułożyć i nikt nie ma prawa go obrażać, czy drwić z niego.
Taki z Ciebie ekspert od czyjegoś życia?
Pokaż, że masz patent na ludzkie szczęście. Będę pierwszą osobą, która zgłosi się do Ciebie po pomoc i sowicie wynagrodzę.

"...lepiej być ignorantem", "...ta konwersacja wybiega poza mój poziom rozmow z istotami ludzkimi" + buta oraz arogancja. Faktycznie mało elegancki post;)

Młody człowiek, krew nie woda. Gdzie wzburzone uczucia, tam i emocje kipią. Trzeba tylko trochę wyrozumiałości.

Tia... a sam tyle pisał o szacunku i empatii a tu proszę wyszło szydło z worka... buta i ignorancja. Młodość niczego nie tłumaczy.
Ja tam kibicuję jego ex bo jak to mówią: jak facet pier*ła to i nie pomoże szkoła. wink
Ani wojsko tongue big_smile

382

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Ej, z tym wojskiem to tak na serio? Przecież z powszechnego poboru to trafiały do wojska, delikatnie mówiąc, osobniki o niezbyt lotnym umyśle, co miały głównie albo zawodowe, albo podstawowe wykształcenie. Z tego co pamiętam z statystyk to tylko około 20% miało średnie. Jak Wituś był w stanie zdać maturę i głowę, żeby iść na studia, to i tak by się wywinął.

Roxann, najpierw dajesz do zrozumienia, że chłopak nie ma jaj, a potem się dziwisz, że się wkurza i w odwecie odpowiada Ci mało uprzejmie? Powiedziałbym, że jakby był taką pierdołą jak twierdzisz, to by nic nie odpowiedział na takie insynuacje i tylko by siedział cichutko. wink

383

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
polis napisał/a:

Roxann, najpierw dajesz do zrozumienia, że chłopak nie ma jaj, a potem się dziwisz, że się wkurza i w odwecie odpowiada Ci mało uprzejmie? Powiedziałbym, że jakby był taką pierdołą jak twierdzisz, to by nic nie odpowiedział na takie insynuacje i tylko by siedział cichutko. wink

No i jadą teraz po Witusiu, bo chlopak trochę ochłonąć zdążył i nie chce więcej złotych rad. A może powinien tu tkwić lata świetlne?
Ludzie powinni cieszyć się, że chlopak ogarnął temat i idzie do przodu.

384

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Akurat z wojskiem to argument o kant du... potłuc, bo wcale nie jest tak, że każdy facet, który to tego wojska nie poszedł , to miękka fujara..Tu nawet nie chodzi o to, kto do tego wojska trafiał, ale przeświadczenie, żę tylko wojsko uczyni z faceta prawdziwego mężczyznę..

385

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

jest pewien cytat ,,koncz wasć wstydu oszczędż". Autorze emocje emocje wtłaczają nam do mózgu różne obrazy które po czasie stają się ,,śmieszne". Nikt nigdy (chyba że nie ma zadnych uczóć) przy rozstaniach nie przechodzi tego szybko i bez konsekwencji. Tylko od nas zależy jak sobie z nimi poradzimy i jak dalej będziemy żyć i czy wyciągniemy jakieś wnioski z lekcji życia. Jedno jest pewne, powinieneś byc wdzięczny jej (zrozumiesz po dłuższym czasie) że to się stało teraz a nie jak byłoby małżeństwo, dzieci, kredyt. Niektórzy doświadczają tego samego wielokrotnie, upadają, podnoszą się i idą dalej aż wkoncu znajdują to co szukali przez całe życie. Nawet jak byście jakimś cudem się znowu związali to i tak przy opisie waszych perypeti sądzę że nie za długo. Może za kilkanaście lat spotkacie się i porozmawiacie wyrażając wdzięćznośc że nie zostaliście razem. Ani ty jej nie odpowiadasz ani ona tobie a w związku małżenskim to by narastało lawinowo. Ty masz inne marzenia a ona inne więc odpuść , daj jej żyć i sobie. Zapamiętaj sobie tylko te szczęśliwe chwile a złe jako lekcje do odrobienia.

386

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
normalnyjestem napisał/a:

jest pewien cytat ,,koncz wasć wstydu oszczędż". Autorze emocje emocje wtłaczają nam do mózgu różne obrazy które po czasie stają się ,,śmieszne". Nikt nigdy (chyba że nie ma zadnych uczóć) przy rozstaniach nie przechodzi tego szybko i bez konsekwencji. Tylko od nas zależy jak sobie z nimi poradzimy i jak dalej będziemy żyć i czy wyciągniemy jakieś wnioski z lekcji życia. Jedno jest pewne, powinieneś byc wdzięczny jej (zrozumiesz po dłuższym czasie) że to się stało teraz a nie jak byłoby małżeństwo, dzieci, kredyt. Niektórzy doświadczają tego samego wielokrotnie, upadają, podnoszą się i idą dalej aż wkoncu znajdują to co szukali przez całe życie. Nawet jak byście jakimś cudem się znowu związali to i tak przy opisie waszych perypeti sądzę że nie za długo. Może za kilkanaście lat spotkacie się i porozmawiacie wyrażając wdzięćznośc że nie zostaliście razem. Ani ty jej nie odpowiadasz ani ona tobie a w związku małżenskim to by narastało lawinowo. Ty masz inne marzenia a ona inne więc odpuść , daj jej żyć i sobie. Zapamiętaj sobie tylko te szczęśliwe chwile a złe jako lekcje do odrobienia.


Pięknie i mądrze napisane.

387 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-29 11:04:41)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Joohana napisał/a:
polis napisał/a:

Roxann, najpierw dajesz do zrozumienia, że chłopak nie ma jaj, a potem się dziwisz, że się wkurza i w odwecie odpowiada Ci mało uprzejmie? Powiedziałbym, że jakby był taką pierdołą jak twierdzisz, to by nic nie odpowiedział na takie insynuacje i tylko by siedział cichutko. wink

No i jadą teraz po Witusiu, bo chlopak trochę ochłonąć zdążył i nie chce więcej złotych rad. A może powinien tu tkwić lata świetlne?
Ludzie powinni cieszyć się, że chlopak ogarnął temat i idzie do przodu.

Każdy widzi w tym wątku to co chce widzieć, ma też do tego prawo.
Rady podobne do postu Normalnyjestem padały tu od początku, zresztą nawet ex powiedziała Witusiowi, że powodem jej decyzji są różnice charakteru.
Problem w tym, że do Witusia jej argumenty kompletnie nie trafiały i z uporem maniaka starał się jej każdy zarzut odeprzeć przedstawiając podane (przez nią) przykłady na swój sposób często zmieniając wersję zdarzeń czy wydźwięk wypowiedzi. Jego jedyną refleksją był żal do niej, że nie chciała tego związku naprawiać/ratować i nie wykazała większym szacunkiem i empatią wobec jego osoby.
Ja jedynie zwróciłam uwagę, że kobieta nie ma obowiązku z nim ani z nikim być, kto jej nie pasuje (tylko dlatego, że była z nim 2 lata), tym bardziej, że jej zarzuty wydają się całkiem poważne. A to, że Wituś z nimi nie zgadza, to już nie jej problem.
Wituś stał się niemiły wtedy, jak już zabrakło mu argumentów na obronę i zaczął sam gubić w zeznaniach, kiedy próbowałam mu uświadomić, że jej punkt widzenia danej sytuacji diametralnie się różnił od jego.
Może to nie było miłe ani wygodne przeczytać, jak osoba z boku może odbierać pewne rzeczy, jak choćby incydent na tych nieszczęsnych nartach. Z pewnością podobnych przypadków było więcej, inaczej wątpię, by po jednym razie (czy trzech) padły z jej ust zarzuty, że Wituś psuje zabawę, dąsa z byle powodu, nie radzi sobie z nawet małymi problemami i ogólnie ciągnie ją w dół.
Apropos dąsania, Wituś dał już popis swojej "wrażliwości" kilka postów wyżej. Także można się tylko domyślać, jak te fochy u niego wyglądały.
Ja dokładnie mu wyjaśniłam dlaczego uważam, że wtedy na nartach czy desce zachował się jak rozkapryszony dzieciak. Przecież nikt siłą go na ten stok nie ciągnął. Nie szło mu? No nie szło. Mógł się wkurzać? Mógł, ale to jeszcze nie powód by psuć zabawę innym. Wymaganie, że inni, a przynajmniej ex będzie wciąż koło niego skakać, dbać o jego samopoczucie i obchodzić jak z jajkiem, jest skrajnie egoistyczne. 
Oczywiście każdy ma prawo mieć inne zdanie.

388 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-29 12:12:46)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Hmm, może i Autor jest nieco przewrażliwiony, ale z pewnością kochał tą dziewczynę i mu na niej zależało. Dlatego nie rozumiał, że( w jego mniemaniu) można to wszystko tak szybko i prosto zakończyć.
Widocznie dziewczyna uznała, że coś w nim jest, co jest tak bardzo przeszkadza a zmienić się tego za bardzo nie da..Natomiast sam Wituś pewnie by uznał, że jak najbardziej jest to możliwe..
Wiem, że takie zachowania nie są odbierane przez Panie dobrze, bo nie są "męskie", ale zwyczajnie mi chłopa żal, że się tak przejechał na niej..On widział ich razem, ona zaś nie, ale mogła się powstrzymać od nielktórych komentarzy na jego temat..
Coż, będzie to jakaś lekcja na przyszłość, miejmy nadzieję, że Wituś wyciągnie wnioski i będzie nad sobą pracował smile

389 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-29 12:24:23)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

No i dobrze Roxann, w niej też nie podobało mi się wiele rzeczy. Rozminęliśmy sie z tym co w sobie tolerujemy a co nie. Ja ją akceptowałem, ona... nawet nie tyle że nie, co jej decyzja jest podyktowana o tym, że boi się, że przestanie. Widzisz różnicę? Bo ja widzę i to ogromną. Sytuacja o której piszesz miała miejsce rok temu i się nigdy nie powtórzyła, chociaż no do cholery co to w ogóle jest za sytuacja, u innych par takie rzeczy zauważam na porządku dziennym i to nawet na spotkaniach towarzyskich (!) a co dopiero w trakcie kiedy są tylko sami. Tu chodzi o to, że mieliśmy dużo czasu przed związkiem na to, żeby się poznać i zrozumieć jacy jesteśmy, nikt się z niczym nie krył, a już na pewno nie ja. Poza tym wspominałem o tym, że chociażby przed czy na początku związku byłem diametralnie "gorszy" niż teraz, chociażby i ona sama o tym mówiła. Dlatego chyba zrozumiałe jest to, że miałem lekki żal o to że tak nieodpowiedzialnie weszła w związek w którym wiedziała na co się pisze. Może to źle brzmi ale to chyba podstawa, prawda?

I owszem, ja nie mówiłem, że nie ma prawa do swojej decyzji. Oczywiście, że ma, pełne prawo bo to ona żyje swoim życiem. Ale to chyba normalne że gdzieś żal pozostaje bo to mi zależało bardziej.

Owszem, z perspektywy czasu powinienem ten związek zakończyć rok temu kiedy już miała wątpliwości, na pewno mniej by bolało, ba nawet powinienem go wcale nie zaczynać. Przecież tyle miałem wątpliwości na samym początku i to przez długi czas. Ale nie można w ten sposób myśleć, bo równie dobrze mógłbym powiedzieć, że lepiej by było żebym się nie urodził bo za jakiś czas umrę.

Co do tonu mojej wypowiedzi, przynajmniej widać, że nie daję sobie w kaszę dmuchać a jak jeszcze mi piszesz że się dąsam i robię fochy z byle powodu to jeszcze bardziej mi się chce śmiać, bo jesteś z tych osób które najwidoczniej co nie zrobisz to źle. To takie polskie że nawet nie jestem zdziwiony.

Lekcja na przyszłość jest, czy będę pracował - owszem. Ale to nie znaczy że zamierzam się zmieniać jakoś diametralnie w kierunku osoby która już dla mnie nie istnieje. Wszystko w zgodzie z samym sobą. Można przestać kogoś kochać no i tyle, tak było w tym przypadku ja nie widzę jakiejś winy w swoim poczynaniu, szkoda że tak wyszło, ale wyszło. Temat zakończony.

390

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Co do tonu mojej wypowiedzi, przynajmniej widać, że nie daję sobie w kaszę dmuchać a jak jeszcze mi piszesz że się dąsam i robię fochy z byle powodu to jeszcze bardziej mi się chce śmiać, bo jesteś z tych osób które najwidoczniej co nie zrobisz to źle. To takie polskie że nawet nie jestem zdziwiony.

Dobrze, że chociaż Ty tak uważasz i czujesz dobrze sam ze sobą.
Zauważ jednak, że Ty sam przyszedłeś tu z problemem. Nie spodobały jakieś (moje) wypowiedzi, były niewygodne? Cóż... Prawda często w oczy kole, czyż nie? Jak spodziewałeś tylko głaskania po pleckach, jak od ex, to coż... to tak nie działa.
Swoją reakcją, butą i arogancją wystawiłeś tylko świadectwo swojej osobie. Myślisz, że tym zapunktowałeś? Ja mam zupełnie inną definicję męskości, klasy.
Zapamiętaj jedną podstawową zasadę, czego Wituś nie nauczy, Witold nie będzie umiał.
Powodzenia!

Posty [ 326 do 390 z 473 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024