Przejściowy kryzys czy definitywny koniec? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Strony 1 2 3 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 473 ]

1 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 12:14:33)

Temat: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Witam Szanowni Czytelnicy forum.

Mam ogromny problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Mianowicie jestem świeżo po rozmowie z moją dziewczyną, spotkaliśmy się pierwszy raz po przerwie świątecznej które spędziliśmy w swoich domach.
I wtedy zaczęliśmy rozmowę, którą już wcześniej uprzedziła, że będzie o nas i że nie jest do końca w porządku, kiedy o to zapytałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale próbowałem od siebie oddalać złe myśli ale kiedy mi napisała "proszę nie każ mi tego pisać przez telefon" wiedziałem, że będzie źle. Dodam tylko, że nic na to nie wskazywało, zachowywaliśmy się normalnie jak zwykle, ostatni seks czyli przed świętami zaliczałbym to najlepszych jakie mieliśmy. Ogólnie chcę nakreślić narrację, że naprawdę się tego nie spodziewałem.

Mianowicie, że miała dużo czasu na przemyślenia i że jesteśmy już prawie 2 lata, kończymy studia i zamykamy pewien etap w życiu, i pasowałoby pomyśleć o przyszłości. Przytaknąłem z aprobatą, ale kontynuowała i trochę mnie to ogłuszyło. Rozpłakała się i mówiła, że 1000 razy sobie to układała w głowie, ale że nie czuje że jesteśmy tak dobrze dobraną parą względem charakterów i że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku. Mimo tego, że paradoksalnie uwielbia spędzać ze mną czas, nigdy się nie kłócimy, mamy wspólne pasje, takie same wykształcenie, ogólnie jesteśmy bardzo ze sobą zżyci, jestem czuły, oddany i widzi, że się staram, no ale. Że ona po prostu tego nie czuje, mimo tego że jestem dla niej najważniejszą osobą. Że po prostu nie chce żebym się angażował w coś, co może nie wyjść.

Zadawałem pytania od jakiego czasu to ma, powiedziała, że już dosyć niedługo. Muszę też wspomnieć, że mieliśmy podobną rozmowę przez telefon prawie rok temu, ale to były bardziej strach przed przyszłością (a teraz teraźniejszością) naszego związku, ale sama mówiła, że jej to przeszło, ja też może nie tyle o tym zapomniałem co po prostu żyłem tak jakbym zapomniał, z resztą oboje przeszliśmy od tamtego momentu do porządku dziennego, chociaż też mówiła, że nie chce mnie ranić. Nie wiem, może to przez tą pandemię bo właśnie wtedy się ona zaczęła i byliśmy trochę od siebie odizolowani.

Po tej rozmowie po prostu byłem tak zamurowany że za bardzo się nie odzywałem, mimo wszystko był to dla mnie szok. Żadnych kłótni nieporozumień, przywiązałem się do niej tak bardzo, tak bardzo mi na niej zależy. Dodam tylko, że jest to dziewczyna bardzo silna i wie czego chce w życiu, a tu coś takiego, rozkleiła się totalnie i mówiła, że chyba nigdy nie czuła się z czymś tak źle.

I tu przechodzimy do sedna mojego posta, mianowicie że mimo tego że tyle o tym myślała i to uczucie jej nie przechodzi to nie chce tracić kogoś tak wartościowego i że nie jest pewna na 100% tego czy to dobre rozwiązanie. Że może nie wie czego chce. Dużo tam było używania "może" lub "chyba", ale rezultat był taki, że zanim poszedłem do domu po prostu powiedziałem, że nie mogę nic zrobić więcej niż tylko uszanować jej decyzję choć w tym etapie już też byłem rozklejony. Chciała żebyśmy utrzymywali kontakt, ale jakoś z automatu powiedziałem, że przynajmniej na razie nie bo będzie mnie to zbyt boleć i nie pozwoli ochłonąć.

Kiedy wróciłem do domu i trochę ochłonąłem, napisałem jej, że niezależnie od tego co sobie myśli i czy mnie będzie ranić czy nie, nie zamierzam z niej z rezygnować, że zbyt bardzo mi na niej zależy. Po prostu powiedziałem prawdę taką jaką jest. I tu znowu, napisała, że część jej chciała żebym to powiedział, od tamtego momentu kiedy wyszedłem wyje w poduszkę i nie wie czy dobrze zrobiła. Ale że potrzebuje czasu i prosiła, żebym nie naciskał i robił sobie nadziei bo drugi raz tego typu rozmowy i ranienia mnie nie zniesie. Zapewniłem ją o tym i że wszystko będzie dobrze, że razem to przetrwamy i życzyłem dobranoc. A ona powiedziała że rozumie moją decyzję, że nie jest w stanie się mną nie przejmować, ale dziękuje mi za tą decyzję.

Tutaj też muszę zaznaczyć ogólniki. Mam do niej 100% zaufanie, to jest moja druga dziewczyna w życiu, mamy oboje po 24 lata. Mogę chcąc nie chcąc porównać do mojej byłej chociaż tutaj nie ma porównania, ten związek po prostu jest dojrzały, jestem go pewien i sercem i umysłem, nie tak jak poprzednio kiedy miałem różowe okulary i po jakimś czasie zaczęło wychodzić to co zaczęło. Znamy się przez przeszło ponad 4 lata, byliśmy bliskimi znajomymi, potem przeszło to w przyjaźń, następnie w związek. To ona go zainicjowała. Mogę tylko powiedzieć że to ja nie byłem pewny go na samym początku, ale tak to jakoś się potoczyło, że z dnia na dzień kochałem ją coraz mocniej. Osoby trzecie też nie wchodzą w rachubę, tak jak mówiłem mam do niej pełne zaufanie i nawet zapytałem czy jest jakaś osoba trzecia kategorycznie odmówiła. Czy jest możliwe, że może przekornie próbuje sprawdzić czy wystarczajaco mi na niej zależy? Wiem, że kobiety takie są chociaż kompletnie mi to do niej nie pasuje, tak jak mówiłem to jest dziewczyna która jest bardzo konkretna. Ta część jej która chciała usłyszec że walczę i podziękowanie za taką decyzję nie daje mi spokoju.

Dlatego proszę o pomoc, nie wiem co robić w tej sytuacji i czy mogę zrobić cokolwiek. Po prostu uważałem, że chcę żeby wiedziała że ma we mnie wsparcie i że jestem gotowy na walkę o ten związek w jakimkolwiek stopniu tylko jestem w stanie. Nie chcę stracić kogoś kogo tak bardzo kocham i szanuję.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Nie widzi przyszlosci z toba.
Nie jestes dla niej atrakcyjnym partnerem, ale dlaczego? Mozesz nam powiedziec, bo z tresci nic nie wynika smile.

3 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 12:26:39)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Tak jak wspomniałem, jedyne co mi może przychodzić do głowy to różnica charakterów. Tu nie chodzi o żadną atrakcyjność bo wiem, że się jej podobam i jest bardzo dużo cech, które mamy wspólne. Dlatego paradoksalnie nie rozumiem jak mogliśmy się w takim razie nigdy o nic nie pokłócić i nasze życie było takie "płynne" do tej pory. Tyle rzeczy razem, z resztą oboje tego chcieliśmy i tutaj uprzedzę że czuję, że dawaliśmy z siebie do tego związku oboje po 50%, no może ja 51, ale to jest dalej zdrowa granica, ewentualnie moje subiektywne odczucie. Dlatego przynajmniej w moim przekonaniu nie jestem jak wiele osób na tym forum które nadskakiwało. O ile dobrze zrozumiałem pytanie.

Edit. To jest jej główne argumentowanie, różnica charakterów to że ona jest bardziej otwarta na świat, ja może trochę bardziej zamknięty ale mamy bardzo dużą ilość wspólnych znajomych i nie wyobrażam sobie życia bez spotykania się/kontaktu z innymi. Dlatego to teraz będzie tak niezręczne jak się wszystko posypie.. No i może jeszcze strach przed tym, że może nie wyjść i nie chce mnie ranić, co też zaznaczyłem. Jak mówiłem, jej też na mnie zależy.

4

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Tak jak wspomniałem, jedyne co mi może przychodzić do głowy to różnica charakterów. Tu nie chodzi o żadną atrakcyjność bo wiem, że się jej podobam i jest bardzo dużo cech, które mamy wspólne. Dlatego paradoksalnie nie rozumiem jak mogliśmy się w takim razie nigdy o nic nie pokłócić i nasze życie było takie "płynne" do tej pory. Tyle rzeczy razem, z resztą oboje tego chcieliśmy i tutaj uprzedzę że czuję, że dawaliśmy z siebie do tego związku oboje po 50%, no może ja 51, ale to jest dalej zdrowa granica, ewentualnie moje subiektywne odczucie. Dlatego przynajmniej w moim przekonaniu nie jestem jak wiele osób na tym forum które nadskakiwało. O ile dobrze zrozumiałem pytanie.

Jak nie chodzi o atrakcyjnosc (nie myl z atrakcyjnoscia fizyczna) skoro dziewczyna cie rzuca big_smile
Widocznie chce czegos innego lub poznala kogos innego, kto wydal sie jej bardziej odpowiedni jako partner na przyszlosc.

Wituś napisał/a:

Edit. To jest jej główne argumentowanie, różnica charakterów to że ona jest bardziej otwarta na świat, ja może trochę bardziej zamknięty ale mamy bardzo dużą ilość wspólnych znajomych i nie wyobrażam sobie życia bez spotykania się/kontaktu z innymi. Dlatego to teraz będzie tak niezręczne jak się wszystko posypie.. No i może jeszcze strach przed tym, że może nie wyjść i nie chce mnie ranić, co też zaznaczyłem. Jak mówiłem, jej też na mnie zależy.

Aha, no to czas na plaszczenie sie, skoro nie chcesz stracic znajomych, co za myslenie big_smile

5

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Jakby poznała kogoś innego to dlaczego teraz mamy okres kiedy mamy o siebie odpocząć i chce podjąć decyzję?

I żadne płaszczenie się, nie obchodzi mnie to że ich stracę czy nie bo nie stracę, bo wiem że ich nie stracę. Co to jest w ogóle za gadanie.

6

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Jakby poznała kogoś innego to dlaczego teraz mamy okres kiedy mamy o siebie odpocząć i chce podjąć decyzję?

I żadne płaszczenie się, nie obchodzi mnie to że ich stracę czy nie bo nie stracę, bo wiem że ich nie stracę. Co to jest w ogóle za gadanie.

Bo ona jeszcze nie wie, czy z tamtym wyjdzie smile a jakby nie wyszło, to ma furtkę otwartą u Ciebie.

7

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:

Jakby poznała kogoś innego to dlaczego teraz mamy okres kiedy mamy o siebie odpocząć i chce podjąć decyzję?

I żadne płaszczenie się, nie obchodzi mnie to że ich stracę czy nie bo nie stracę, bo wiem że ich nie stracę. Co to jest w ogóle za gadanie.

Bo ona jeszcze nie wie, czy z tamtym wyjdzie smile a jakby nie wyszło, to ma furtkę otwartą u Ciebie.

Tak  właśnie jest jak Lady Loka napisała. Niestety na horyzoncie pojawił się ktoś nowy, na tyle atrakcyjny że jest gotowa z Ciebie zrezygnować, ale oczywiście na tym etapie woli mieć jeszcze z Tobą kontakt, na wszelki wypadek gdyby nowa znajomość nie wypaliła.

8

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

A ja  to widzę inaczej.  Według mnie dziewczyna  potrzebuje nieco więcej  emocji w związki,  sam pisałeś  że się nie klociliscie,  a czasem trzeba wink  po prostu  się jej znudziles i oczekuję czegoś innego w związku,  być może bardziej szalonego  skoro jest otwarta i wie czego chce.  Z mojego odczcia macie związek bardziej przyjacielski  niż z tą  iskra.  To też dziewczyna młoda,  nie chce  życia  w kapciach  a z tego co pisze,  tak Cię  odbieram,  jako takiego nudnego,  poukładanego  chłopaka.  Nie jest to złe,  absolutnie, ale po prostu  do siebie nie pasujecie i jest jej nudno,  być może dusisz ją.
Co możesz zrobić? Daj jej oddychać,  nie narzucaj się i nie obiecuj miłości  do końca życia.  Odsun się od niej i daj czas na przemyślenia,  ba pewno proszę nie pisz do niej dzień w dzień,  czy też co kilka dni.  Nie utrzymuj  kontaktu mimo że ona tego chce,  bo będziesz jak otwarta  furtka, bezpieczna  furtka  do której zawsze można wejść i wyjść.  Bądź  zamknięta  furtka "wybacz  Mała,  chcesz żebym Cię wpuścił,  to pokaż mi że warto"
Facet nachalny, dostępny na skinienie palcem  często w takich sytuacjach jest odpychajacy... 
Miej teraz jaja,  zajmij się sobą.  Nawet jeśli z tą  nie wyjdzie,  to widocznie tak miało być i uwierz ze będziesz  bardziej szczęśliwy z kimś innym,  uwierz  smile

9

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:

A ja  to widzę inaczej.  Według mnie dziewczyna  potrzebuje nieco więcej  emocji w związki,  sam pisałeś  że się nie klociliscie,  a czasem trzeba wink  po prostu  się jej znudziles i oczekuję czegoś innego w związku,  być może bardziej szalonego  skoro jest otwarta i wie czego chce.  Z mojego odczcia macie związek bardziej przyjacielski  niż z tą  iskra.  To też dziewczyna młoda,  nie chce  życia  w kapciach  a z tego co pisze,  tak Cię  odbieram,  jako takiego nudnego,  poukładanego  chłopaka.  Nie jest to złe,  absolutnie, ale po prostu  do siebie nie pasujecie i jest jej nudno,  być może dusisz ją.
Co możesz zrobić? Daj jej oddychać,  nie narzucaj się i nie obiecuj miłości  do końca życia.  Odsun się od niej i daj czas na przemyślenia,  ba pewno proszę nie pisz do niej dzień w dzień,  czy też co kilka dni.  Nie utrzymuj  kontaktu mimo że ona tego chce,  bo będziesz jak otwarta  furtka, bezpieczna  furtka  do której zawsze można wejść i wyjść.  Bądź  zamknięta  furtka "wybacz  Mała,  chcesz żebym Cię wpuścił,  to pokaż mi że warto"
Facet nachalny, dostępny na skinienie palcem  często w takich sytuacjach jest odpychajacy... 
Miej teraz jaja,  zajmij się sobą.  Nawet jeśli z tą  nie wyjdzie,  to widocznie tak miało być i uwierz ze będziesz  bardziej szczęśliwy z kimś innym,  uwierz  smile

Nieeee, lecisz teraz stereotypami... I na dodatek mówisz mu, żeby próbował gierek i manipulacji tongue nie no super model na zwiążek.

Ja się nie kłócę w moim związku. Uważam, że kłótnia jest niepotrzebna, wystarczy umieć rozmawiać.

10

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

A ja tam twierdzę, że czasem trzeba się poklocic  w związku, nie wyobrażam  sobie całego życia bez kłótni  w związku,  oczywiście  nie mówiąc o sytuacjach  patologicznych.  Naprawdę  Loka w związku nie miałaś kłótni? Nie wierzę tongue

Ja tylko spekuluje co może mieć w głowie a skoro to młoda dziewczyna,  to mogę być blisko big_smile
Żadne manipulacje,  chce by Autor zajął  się sobą a nachalnosc nie jest mile widziana,  nigdy smile

11

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Mianowicie, że miała dużo czasu na przemyślenia i że jesteśmy już prawie 2 lata, kończymy studia i zamykamy pewien etap w życiu, i pasowałoby pomyśleć o przyszłości. Przytaknąłem z aprobatą, ale kontynuowała i trochę mnie to ogłuszyło. Rozpłakała się i mówiła, że 1000 razy sobie to układała w głowie, ale że nie czuje że jesteśmy tak dobrze dobraną parą względem charakterów i że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku. Mimo tego, że paradoksalnie uwielbia spędzać ze mną czas, nigdy się nie kłócimy, mamy wspólne pasje, takie same wykształcenie, ogólnie jesteśmy bardzo ze sobą zżyci, jestem czuły, oddany i widzi, że się staram, no ale. Że ona po prostu tego nie czuje, mimo tego że jestem dla niej najważniejszą osobą. Że po prostu nie chce żebym się angażował w coś, co może nie wyjść.

Ja również uważam, że dziewczyna ma wątpliwości czy jesteś TĄ właściwą na całe życie. Dużo myślała, może też poznała kogoś z większym temperamentem, bardziej interesującego, kogoś kto bardziej do niej pasuje. Koniec studiów to często czas na poważne decyzje, dorosłe życie, a ona go z Tobą nie widzi.
Znam podobną sytuację wśród znajomych. Niby fajna dobrana para... Nagle jedno mówi, że chce spotkać i ma coś ważnego do powiedzenia. Dziewczyna myślała, że facet jej się oświadczy a on z nią zerwał podobnie jak ta dziewczyna z Tobą. Głównym argumentem/powodem była różnica charakteru - ona przebojowa, ambitna, chcąca zdobywać świat, on wyciszony, potulny, dobry domator. Z perspektywy czasu to chyba dobrze, że się rozstali bo ona by ciągle ciągnęła go za uszy a widząc jak ich drogi potoczyły, to zupełne skrajności. On się ożenił i zamieszkał w małej miejscowości, pracuje gdzieś by pracować. Natomiast ona zrobiła zawrotną karierę, zwiedziła "pół świata" by w końcu związać się facetem, który ma styl życia podobny jak ona.
Skoro Ci powiedziała, że chodzi o różnicę charakterów i to, że trzeba myśleć o przyszłości, to jest to dla mnie sensowne wytłumaczenie. Nie musicie być tak różni, jak moi znajomi ale te równice też nie wychodzą od razu. Na studiach raczej każdy żyje podobnie, chyba że ma naprawdę bogatych rodziców. Ale różnice w charakterach, ambicjach, planach na przyszłość już się klarują.

12 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-01-03 14:38:40)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Ja nie zwiastowałabym od razu, że na pewno jest już ktoś trzeci- dziewczyna po prostu kończy pewien etap życia, weryfikuje miniony, próbuje wyobrazić i zaplanować sobie dalsze życie, przyszły refleksje, może nawet pogubienie i po prostu pojawiły się wątpliwości, czy On jest tym jedynym. Tylko tyle i aż tyle. Całkiem normalna sprawa. To, że chłopak uważa, że byli dopasowani i było super bo nie było kłótni to tylko odbiór chłopaka. Bohaterkę widzimy jedynie oczami autora. Bardzo prawdopodobne, że autor jest dla niej zbyt nudny, zbyt spokojny, zbyt mało temperamentny.

Nie widzę też powodu demonizowania faktu kłócenia się Loka- nie wierzę, że tam gdzie zderzają się dwie różne osobowości nigdy nie dochodzi do kłótni. Teraz się nie kłócisz, zobaczymy po 20 latach małżeństwa. Chyba, że mamy dwóch introwertyków i flegmatyków- ale tam to zazwyczaj dzieje się jeszcze gorzej, bo sprawy są przemilczane. Odróżniaj zdrową ekspresyjną wymianę zdań, "zdrową" kłótnię od patologicznych awantur, które nic nie wnoszą w relację. Nawet psychologowie nie każą demonizować kłótni i mówią, że zdrowe małżeństwa też się kłócą- bo lepiej w taki sposób się oczyścić niż tłumić myśli i uczucia (bo, że należy wypracować umiejętność rozmowy a nie kłótni to oczywistość). Dziewczyna jest młoda i też myślę, że jej może brakować iskry i emocji, może obawia się nudnego życia z nim. Nawet bym się skłaniała ku temu, że bohaterka oczekiwała innej reakcji ze strony autora a on... przystał na jej propozycję i wsio. Tak zawalczył... (dziewczyna młoda, może chciała jak w filmie).

Autorze, ja bym dała jej trochę tego czasu a potem stanowczo oczekiwała decyzji czy idziecie w prawo czy w lewo. A w tym czasie zajmij się sobą i obiektywnie spójrz na relację z boku.

13

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Tak jak wspomniałem, jedyne co mi może przychodzić do głowy to różnica charakterów. Tu nie chodzi o żadną atrakcyjność bo wiem, że się jej podobam i jest bardzo dużo cech, które mamy wspólne. Dlatego paradoksalnie nie rozumiem jak mogliśmy się w takim razie nigdy o nic nie pokłócić i nasze życie było takie "płynne" do tej pory. Tyle rzeczy razem, z resztą oboje tego chcieliśmy i tutaj uprzedzę że czuję, że dawaliśmy z siebie do tego związku oboje po 50%, no może ja 51, ale to jest dalej zdrowa granica, ewentualnie moje subiektywne odczucie. Dlatego przynajmniej w moim przekonaniu nie jestem jak wiele osób na tym forum które nadskakiwało. O ile dobrze zrozumiałem pytanie.

Edit. To jest jej główne argumentowanie, różnica charakterów to że ona jest bardziej otwarta na świat, ja może trochę bardziej zamknięty ale mamy bardzo dużą ilość wspólnych znajomych i nie wyobrażam sobie życia bez spotykania się/kontaktu z innymi. Dlatego to teraz będzie tak niezręczne jak się wszystko posypie.. No i może jeszcze strach przed tym, że może nie wyjść i nie chce mnie ranić, co też zaznaczyłem. Jak mówiłem, jej też na mnie zależy.

Nie lubię doradzać ludziom w związkach, bo sama nie umiem w związki. Z jakichś tam sytuacji moich koleżanek, to mogę powiedzieć, że może chodzić o to, że jest mało emocji (nie, żebym sugerowała jakieś kłótnie, tylko że po czasie ludzie mniej się starają, emocje są mniejsze). Jeśli tak by było, to właściwe by się było bardziej postarać.
Czasem też separacja na jakiś czas może pomóc odpowiedzieć sobie ile tak na prawdę ta relacja znaczy. Separacja może umożliwić spojrzenie z dystansu. Kilka znam takich par, gdzie osoby przez jakiś czas mieszkali z dala od siebie w różnych krajach i pomogło im to uświadomić sobie prawdziwą wartość związku dla nich. Z różnym skutkiem. Jedni się zeszli inni się rozstali.

14

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Napisalem odpowiedź, ale w międzyczasie mnie wylogowało i wcięło... szkoda...

Więc w skrócie:

-- poznajecie się 4 lata temu, nie lecisz na nią, nie podrywasz jej, przyjaźnicie się, zbliżacie; ona podejmuje decyzję, że będziecie razem
-- czas mija; macie dobry seks; jesteście razem
-- ale ona ma wątpliwości czy Ty będziesz dobrym mężem... dlaczego? bo sprawiasz wrażenie, że ona jest dla Ciebie taką spokojną przystanią, gdzie się zahaczyłeś, i nic więcej w życiu nie musisz robić... no może jeszcze dziecko i mieszkanie i auto... udowadniasz to na każdym kroku

Jak udowadniasz?

-- Mamy różne charaktery, nie możemy razem żyć ... -- mówi ona

Ty sprawiasz wrażenie cierpiącego. Mówisz "uszanuję twoją decyzję". "Bęðę o Ciebie walczył".

Coś jakby pani wystawiła pieska na drzwi, a piesek smutny, pomerdał ogonem i czeka co dalej pani zadeduje.


Ona mówi "Chciałabym abyś mieli kontakt".
Ty cierpisz "Uuuu... nieee... bo mnie to tak rani... "



Co należało zrobić? Twardo powiedzieć:

"Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "

15

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Może to trochę rozjaśni, przejrzałem tą naszą rozmowę sprzed roku. Wyszło wszystko od tego że denerwowali mnie rodzice bo pisałem pracę magisterską a ciągle coś musiałem robić (była pandemia nie było zajęć to wróciliśmy do domów) I miałem bardzo kiepski humor, trochę ją tym może przydusiłem. No i wyszło wtedy, że Ona jest z natury optymistką, ja można powiedzieć zdrowym realistą z nutką pesymizmu, osobiście lubię czasem być przygotowany na najgorsze w różnych sytuacjach. I że boi się, że to się przerodzi w coś, w czym nie będzie szczęśliwa, bo będę ją ciągnąć w dół.

Ale no właśnie, naprawdę wziąłem się za siebie i tak jak mówiłem, sama twierdzi że od tamtej pory było wszystko super, tylko teraz znowu ma wątpliwości.

I żeby było jasne, ja też snułem plany o wspólnej przyszłości, tu nie ma żadnego dysonansu że jedno chce a drugie nie.

Apropos kłótni, że potrzeba. Większej bzdury nie słyszałem. To co, jak nie ma się o co kłócić trzeba robić dramy na siłę, żeby było "ciekawie"? Rozwinęliśmy oboje sztukę rozmawiania na tyle, że jak nam obojgu coś nie pasowało to po prostu o tym mówiliśmy i bez żadnych sporów jakoś to się samo rozwiązywało, dlatego tak bardzo mi żal że może mi jej zabraknąć, bo to nie jest tylko moje wrażenie że bardzo dobrze się dogadywaliśmy.

Z tym temperamentem. No nie wiem, na tyle o ile teraz jest pendemia, często proponowałem wspólne wyjścia, to ze znajomymi to jakieś wspólne gotowanie u niej w mieszkaniu, oglądanie filmu, seks wiadomo. I tu też nie mam sobie niczego do zarzucenia, że życie seksualne nudne czy nie wiem co, bardzo była z niego zadowolona, to są jej słowa.

16 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-01-03 14:50:59)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:

A ja tam twierdzę, że czasem trzeba się poklocic  w związku, nie wyobrażam  sobie całego życia bez kłótni  w związku,  oczywiście  nie mówiąc o sytuacjach  patologicznych.  Naprawdę  Loka w związku nie miałaś kłótni? Nie wierzę tongue

Ja tylko spekuluje co może mieć w głowie a skoro to młoda dziewczyna,  to mogę być blisko big_smile
Żadne manipulacje,  chce by Autor zajął  się sobą a nachalnosc nie jest mile widziana,  nigdy smile

No serio nie mialam smile i nie mam z tym problemu.
W sensie nie chodzi mi o demonizowanie klótni jak mi tu sugeruje Rita (mozno przy okazji nainterpretując) tylko o to, że nie w kazdym zwiazku to  norma. Jak widac da się dogadac bez klótni. Nie wiem jak bedzie za 20 lat, zobaczę wtedy. Poki co nie mam powodu zakladać, ze będzie źle.

17 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 14:53:28)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Gary napisał/a:

Napisalem odpowiedź, ale w międzyczasie mnie wylogowało i wcięło... szkoda...

Więc w skrócie:

-- poznajecie się 4 lata temu, nie lecisz na nią, nie podrywasz jej, przyjaźnicie się, zbliżacie; ona podejmuje decyzję, że będziecie razem
-- czas mija; macie dobry seks; jesteście razem
-- ale ona ma wątpliwości czy Ty będziesz dobrym mężem... dlaczego? bo sprawiasz wrażenie, że ona jest dla Ciebie taką spokojną przystanią, gdzie się zahaczyłeś, i nic więcej w życiu nie musisz robić... no może jeszcze dziecko i mieszkanie i auto... udowadniasz to na każdym kroku

Jak udowadniasz?

-- Mamy różne charaktery, nie możemy razem żyć ... -- mówi ona

Ty sprawiasz wrażenie cierpiącego. Mówisz "uszanuję twoją decyzję". "Bęðę o Ciebie walczył".

Coś jakby pani wystawiła pieska na drzwi, a piesek smutny, pomerdał ogonem i czeka co dalej pani zadeduje.


Ona mówi "Chciałabym abyś mieli kontakt".
Ty cierpisz "Uuuu... nieee... bo mnie to tak rani... "



Co należało zrobić? Twardo powiedzieć:

"Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "


Tak też zrobiłem, fakt że nie od razu tylko po godzinie jak wróciłem do mieszkania i ochłonąłem, z resztą ona też tego potrzebowała bo na końcu była totalnie rozklejona. Nie wiem czy czytacie wszystko co napisałem. Napisałem, że będę o nią walczył bo ją kocham i chcę z nią dalej żyć, nie przeciągając struny bo powiedziała, że potrzebuje czasu i żebym jej nie przytłaczał.


Edit. Jeśli tak to wygląda z boku to nie sądzę, że jestem przystanią. Sądzę że to tylko obawa przed przyszłością że może nie wyjść. Bo cholera wierzę jej że ona jest pogubiona czy to była dobra decyzja.

Edit2. Kiedy się poznaliśmy ona miała jeszcze chłopaka. Przerwa między nim a mną była jakieś pół roku chyba, nie wiem do końca bo ona o swoich uczuciach za dużo nie mówi/nie mówiła. Też nie jestem w stanie powiedzieć o ile byłem dla niej może odskocznią, ale z tego co pamiętam rozstali się oboje z przekonamiem że nie warto bo mieszkali daleko od siebie. Nie tak jak tutaj że ma wątpliwości. Tam nikt nie miał i nie była tym jakoś zasmucona, ot tak po prostu wyszło.

18 Ostatnio edytowany przez Zellda (2021-01-03 14:58:06)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

@Wituś - Czasem jest tak, że ktoś jest w porządku i się stara, ale mimo to druga osoba już nie chce z tym kimś być. Tak bywa, zmieniamy się, uświadamiamy sobie czego potrzebujemy itd. Czy chciałbyś, aby dziewczyna z Tobą została bez przekonania albo z poczucia, że lepsze to, co znamy niż to, czego wydaje nam się, że chcemy?

Mam kłopot z czytaniem tego, co piszesz. Z jednej strony czuję współczucie, domyślam się, że to, co się stało to był dla Ciebie szok i trudno to zaakceptować. Z drugiej strony czuję też lekką złość.  Dziewczyna powiedziała Tobie, że chce rozstania, a Ty się upierasz, że chcesz o nią walczyć? Zastanawiam się, jak to się ma do uszanowania granic, jakie ona stawia. Walczyć można o związek, jeśli dwie osoby tego chcą, ale nie wbrew czyjejś woli, wtedy to jest jednak nie w porządku.

Rozsądne wyjście jest dla mnie takie, jakie proponuje @Gary:
"Co należało zrobić? Twardo powiedzieć: Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "

19 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 15:03:14)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

No teraz definitywnie mam uczucie że nie czytacie wszystkiego co piszę. Tak, też tak zrobiłem. Na początku powiedziałem, że szanuję decyzję i poszedłem do siebie. Natomiast później napisałem jej żeby wiedziała na czym stoi. Teraz potrzebujemy czasu i tego się trzymam, wszystko w jej rękach.

Edit. Mam gdzieś wewnętrzne przekonanie że ona ze sobą walczy, i pewnie łatwiej by było gdybym jej powiedział "spoko, idź sobie". Sama mi to powiedziała. Że łatwiej by jej było gdybym powiedział że jest "głupią s*ką która nie wie czego chce". To jej słowa. Natomiast Sama stwierdziła że potrzebuje czasu i to staram się jej dać.
A sam ten post może trochę ze strachu o przyszłość, może trochę z wymieszanych emocji, ale po prostu potrzebuję się wygadać.

20

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

To nie pozostaje nic innego, jak dać jej ten czas. Dziewczyna ma wątpliwości, nie podobają się jej pewne Twoje cechy charakteru i boi się, że będą one eskalować przez co nie będzie szczęśliwa.
Możliwe, że nie zwracałeś uwagi na pewne rzeczy albo je bagatelizowałeś, a choćby takie gaszenie czyjegoś entuzjazmu czy optymizmu swoim jak to nazwałeś realizmem z nutką pesymizmu, może być bardzo denerwujące czy dołujące.
Rzadko bywa, że dwie osoby się idealnie dobiorą. Zawsze jest coś co nam w kimś nie pasuje. Kwestia tego, czy jesteśmy w stanie to zaakceptować. Ona ma wątpliwości bo pomimo tych wad, masz też wiele cech, które jej się podobają dlatego nie jest w stanie podjąć ostatecznej decyzji. Coś jej mówi, że to nie to... ale z drugiej strony...

21 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 15:09:20)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

To nie pozostaje nic innego, jak dać jej ten czas. Dziewczyna ma wątpliwości, nie podobają się jej pewne Twoje cechy charakteru i boi się, że będą one eskalować przez co nie będzie szczęśliwa.
Możliwe, że nie zwracałeś uwagi na pewne rzeczy albo je bagatelizowałeś, a choćby takie gaszenie czyjegoś entuzjazmu czy optymizmu swoim jak to nazwałeś realizmem z nutką pesymizmu, może być bardzo denerwujące czy dołujące.
Rzadko bywa, że dwie osoby się idealnie dobiorą. Zawsze jest coś co nam w kimś nie pasuje. Kwestia tego, czy jesteśmy w stanie to zaakceptować. Ona ma wątpliwości bo pomimo tych wad, masz też wiele cech, które jej się podobają dlatego nie jest w stanie podjąć ostatecznej decyzji. Coś jej mówi, że to nie to... ale z drugiej strony...

Tego się obawiam i jednocześnie jest to moja największa nadzieja. Tamta rozmowa z przeszłości tyczyła się też (wtedy nadchodzącej) przyszłości bo zaczynaliśmy staż, no mniejsza gdzie w każdym razie razem i jest to praca z ludźmi, a mówiła, że boi się że będę negatywnie nastawiony bo nie lubię kontaktu z ludźmi i będzie jak będzie.

Po tej rozmowie naprawdę wziałem to do siebie i naprawdę sądzę, że się zmieniłem, nie od razu o 180stopni ale wiadomo, od czegoś trzeba zacząć.

A tu proszę przyszedł staż a ja nigdy na nic nie narzekałem, wręcz zdumiony byłem jak ludzie są spoko. Tu znowu wyszła moja natura że czasem myślę o najgorszym ale to tylko dla mojego bezpieczeństwa, taka tarcza ochronna. Dlatego też zaznaczyłem, że i ona uważała po tej rozmowie że wszystko było ok. Tylko teraz z jakiegoś powodu znowu ma wątpliwości.

Edit. Ja też wiem i z resztą ona wie, że jak to sama twierdzi bywa męcząca i nieznośna. Ale mnie to wtedy zawsze dziwi bo widocznie podświadomie o tym wiem ale to akceptuję. Z tym jak najbardziej przyznaję rację, idealnie dobrane pary to albo nie istnieją albo jest takim ułamkiem że to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Pytanie czy jak położy to wszystko na szali wyjdzie jej że warto.

22

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Tego się obawiam i jednocześnie jest to moja największa nadzieja. Tamta rozmowa z przeszłości tyczyła się też (wtedy nadchodzącej) przyszłości bo zaczynaliśmy staż, no mniejsza gdzie w każdym razie razem i jest to praca z ludźmi, a mówiła, że boi się że będę negatywnie nastawiony bo nie lubię kontaktu z ludźmi i będzie jak będzie.

Po tej rozmowie naprawdę wziałem to do siebie i naprawdę sądzę, że się zmieniłem, nie od razu o 180stopni ale wiadomo, od czegoś trzeba zacząć.

A tu proszę przyszedł staż a ja nigdy na nic nie narzekałem, wręcz zdumiony byłem jak ludzie są spoko. Tu znowu wyszła moja natura że czasem myślę o najgorszym ale to tylko dla mojego bezpieczeństwa, taka tarcza ochronna. Dlatego też zaznaczyłem, że i ona uważała po tej rozmowie że wszystko było ok. Tylko teraz z jakiegoś powodu znowu ma wątpliwości.

Edit. Ja też wiem i z resztą ona wie, że jak to sama twierdzi bywa męcząca i nieznośna. Ale mnie to wtedy zawsze dziwi bo widocznie podświadomie o tym wiem ale to akceptuję. Z tym jak najbardziej przyznaję rację, idealnie dobrane pary to albo nie istnieją albo jest takim ułamkiem że to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Pytanie czy jak położy to wszystko na szali wyjdzie jej że warto.

Na to pytanie nikt Ci nie odpowie bo nie siedzi w jej głowie, zresztą każdy ma inne priorytety i upodobania. Mnie też by wkurzało gdyby facet zawsze do wszystkiego podchodził negatywnie, tym bardziej "nie lubił ludzi" i nawet gdyby się okazało, że całkiem dobrze odnalazł choćby na tym stażu, to przecież takich czy podobnych sytuacji w życiu będzie cała masa. Możliwe, że jest jeszcze coś o czym nie wiesz lub to bagatelizujesz. Nie bez powodu powiedziała, ze boi się, że będziesz ją ciągną w dół.

23 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 15:21:34)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Z tym, że nie lubię ludzi. No nie do końca, nie wyobrażam sobie życia bez nich, tylko po prostu nie jestem z tych którzy łatwo nawiązują relacje. No po prostu jestem nieśmiały chyba. Ona zawsze ludzi przyciąga chociaż nie tyle że znowu niewiadomo jak jest do ludzi przywiązana, ale na pewno bardziej ode mnie. Z tym że ja też może mnie kreuję swoje życie i bardziej biorę co mi ono da, sam nie wiem.

Edit. Przykładami z tamtego roku było że czasem odmawiam jak mnie znajomi o coś proszą, np. picia alkoholu czy że coś wyciągnę telefon i to ją wkurzało. Trochę to te przykłady niezrozumiałe dla mnie bo to ode mnie zależy ile piję prawda? No ale to wyciągam z tamtych rozmów słowo do słowa.

24

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie

25

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie


Żartujesz sobie? Wiem co do dnia i godziny gdzie była, cały czas w domu. Proszę jak masz takie rzeczy pisać to się wstrzymuj bo tylko robi mi się niedobrze.

26 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-03 15:25:13)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie

Możliwe też, że jakieś inne, nowe plany jej się zaczęły wykluwać (niekoniecznie z innym, może ogólnie ze znajomymi), a znając Autora wie, że będzie jej próbował to wyperswadować albo zacznie marudzić aż ona zrezygnuje czy przestanie tym cieszyć. Dziewczyna jest młoda, chce pożyć, coś fajnego przeżyć, nie każda chce od razu takiego kapcia (sorry).

27

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
prego napisał/a:

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie

Możliwe też, że jakieś inne, nowe plany jej się zaczęły wykluwać (niekoniecznie z innym, może ogólnie ze znajomymi), a znając Autora wie, że będzie jej próbował to wyperswadować albo zacznie marudzić aż ona zrezygnuje czy przestanie tym cieszyć. Dziewczyna jest młoda, chce pożyć, coś fajnego przeżyć, nie każda chce od razu takiego kapcia (sorry).

Żadnych planów jej nie obrzydzałem czy nie popierałem. Plany mieliśmy wspólne, bardzo mętne ale wspólne, wtedy kiedy o tym mówiliśmy. Właśnie teraz mieliśmy czas na to żeby to przemyśleć już na 100% co robimy. I jakiego kapcia do cholery, sama mówiła, że przyszedł czas stabilizacji więc nie wiem skąd mowa o tym, że chce się wyszaleć czy nie wiadomo co. Poza tym jest pandemia, co niby można sobie wyznaczyć teraz za punkt takiego postępowania. Mieliśmy jechać na narty przed świętami ale tak wyszło, że pozamykali wszystko no i nie pojechaliśmy, do przewidzenia było z resztą.

28

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
prego napisał/a:

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie

Możliwe też, że jakieś inne, nowe plany jej się zaczęły wykluwać (niekoniecznie z innym, może ogólnie ze znajomymi), a znając Autora wie, że będzie jej próbował to wyperswadować albo zacznie marudzić aż ona zrezygnuje czy przestanie tym cieszyć. Dziewczyna jest młoda, chce pożyć, coś fajnego przeżyć, nie każda chce od razu takiego kapcia (sorry).

Żadnych planów jej nie obrzydzałem czy nie popierałem. Plany mieliśmy wspólne, bardzo mętne ale wspólne, wtedy kiedy o tym mówiliśmy. Właśnie teraz mieliśmy czas na to żeby to przemyśleć już na 100% co robimy. I jakiego kapcia do cholery, sama mówiła, że przyszedł czas stabilizacji więc nie wiem skąd mowa o tym, że chce się wyszaleć czy nie wiadomo co. Poza tym jest pandemia, co niby można sobie wyznaczyć teraz za punkt takiego postępowania. Mieliśmy jechać na narty przed świętami ale tak wyszło, że pozamykali wszystko no i nie pojechaliśmy, do przewidzenia było z resztą.

29

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:

Sprawa wygląda bardzo schematycznie. Przebiegła ona mniej więcej tak:
- rok temu zrozumiała, że kiepsko rokujesz i zaczęła rozglądać się z kimś innym
- w końcu znalazła, zaczęło między nimi iskrzyć, co udzieliło się tez Tobie z super seksie przed świętami, pewnie była podniecona na spotkania z tamtym
- czas świąt spędzili intensywnie, a ty zacząłeś przeszkadzać, sprawa dojrzała do rozmowy, cos tam musiała ci wcisnąć na odchodne jak zwykle potrzebuje czasu, bardzo cię kocha, ale nie może, typowe bzdety, żebyś nie węszył
- ten czas jest dla nich, a ty jak frajer masz czekać, mimo że akcja grubymi nićmi szyta, zachowałeś się faktycznie jak frajer i chcesz czekać na boskie zmiłowanie


Seks był super bo w końcu mieliśmy całe mieszkanie dla siebie i mogliśmy że tak powiem "być głośno".

30

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

Możliwe też, że jakieś inne, nowe plany jej się zaczęły wykluwać (niekoniecznie z innym, może ogólnie ze znajomymi), a znając Autora wie, że będzie jej próbował to wyperswadować albo zacznie marudzić aż ona zrezygnuje czy przestanie tym cieszyć. Dziewczyna jest młoda, chce pożyć, coś fajnego przeżyć, nie każda chce od razu takiego kapcia (sorry).

Oczywiście, że są tez takie przypadki. Ale to by inaczej się odbyło, inaczej by ta rozmowa przebiegła.

Wituś dla własnego dobra, radzę nie czekać. Pooglądaj jej insta, czy fejsa, co tam ma, może jacyś nowi znajomi. Pooglądaj fejsy jej koleżanek. To nie jest takie trudne do wyczajenia co i jak.

31

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Żadnych planów jej nie obrzydzałem czy nie popierałem. Plany mieliśmy wspólne, bardzo mętne ale wspólne, wtedy kiedy o tym mówiliśmy. Właśnie teraz mieliśmy czas na to żeby to przemyśleć już na 100% co robimy. I jakiego kapcia do cholery, sama mówiła, że przyszedł czas stabilizacji więc nie wiem skąd mowa o tym, że chce się wyszaleć czy nie wiadomo co. Poza tym jest pandemia, co niby można sobie wyznaczyć teraz za punkt takiego postępowania. Mieliśmy jechać na narty przed świętami ale tak wyszło, że pozamykali wszystko no i nie pojechaliśmy, do przewidzenia było z resztą.

Ależ po co się tak spinasz. Nie znam(y) jej, sądzę tylko i wyłącznie po tym co piszesz, że w grę wchodzi różnica charakteru, Twój pesymistyczny charakter i jej obawy, że będziesz ją ciągnąć w dół. Przecież na jakiejś podstawie tak sądzi. Sam mówisz, że plany mieliście mętne. Może ona chciała konkretów. Wiem, że jest pandemia, co ogólnie łatwe nie jest dla związków.
Skoro jednak uważasz, że wszystko ok, to skąd ten wątek i jej wątpliwości?
Jako kobieta staram się stanąć na jej miejscu i napisałam co mi przyszło do głowy. Nie musisz z tym zgadzać.

32

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:
Roxann napisał/a:

Możliwe też, że jakieś inne, nowe plany jej się zaczęły wykluwać (niekoniecznie z innym, może ogólnie ze znajomymi), a znając Autora wie, że będzie jej próbował to wyperswadować albo zacznie marudzić aż ona zrezygnuje czy przestanie tym cieszyć. Dziewczyna jest młoda, chce pożyć, coś fajnego przeżyć, nie każda chce od razu takiego kapcia (sorry).

Oczywiście, że są tez takie przypadki. Ale to by inaczej się odbyło, inaczej by ta rozmowa przebiegła.

Wituś dla własnego dobra, radzę nie czekać. Pooglądaj jej insta, czy fejsa, co tam ma, może jacyś nowi znajomi. Pooglądaj fejsy jej koleżanek. To nie jest takie trudne do wyczajenia co i jak.

To oświeć mnie jak powinna w takim razie wyglądać? Dlatego też mówię, ścisłych koleżanek już nie ma, z nikim się nie spotykała/nie gadała jestem tego w 100% pewny. Nie mam co sprawdzać z resztą instagrama nie używa już od dawna.

33

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Żadnych planów jej nie obrzydzałem czy nie popierałem. Plany mieliśmy wspólne, bardzo mętne ale wspólne, wtedy kiedy o tym mówiliśmy. Właśnie teraz mieliśmy czas na to żeby to przemyśleć już na 100% co robimy. I jakiego kapcia do cholery, sama mówiła, że przyszedł czas stabilizacji więc nie wiem skąd mowa o tym, że chce się wyszaleć czy nie wiadomo co. Poza tym jest pandemia, co niby można sobie wyznaczyć teraz za punkt takiego postępowania. Mieliśmy jechać na narty przed świętami ale tak wyszło, że pozamykali wszystko no i nie pojechaliśmy, do przewidzenia było z resztą.

Ależ po co się tak spinasz. Nie znam(y) jej, sądzę tylko i wyłącznie po tym co piszesz, że w grę wchodzi różnica charakteru, Twój pesymistyczny charakter i jej obawy, że będziesz ją ciągnąć w dół. Przecież na jakiejś podstawie tak sądzi. Sam mówisz, że plany mieliście mętne. Może ona chciała konkretów. Wiem, że jest pandemia, co ogólnie łatwe nie jest dla związków.
Skoro jednak uważasz, że wszystko ok, to skąd ten wątek i jej wątpliwości?
Jako kobieta staram się stanąć na jej miejscu i napisałam co mi przyszło do głowy. Nie musisz z tym zgadzać.

Wybacz ale nazywanie mnie kapciem to trochę mocne nieporozumienie. Nie nie, nie. Mętne w tym że nie wiedzieliśmy do końca co robimy. Ustaliliśmy że jeszcze to nie jest pewne bo jeszcze raz, pandemia i w ogóle wszsystko się może zdarzyć, ale kończymy staż, szukamy pracy do końca czerwca bo tak ma mieszkanie wynajęte i potem się zobaczy. Dlatego nazywam je mętnymi bo było w tym dużo niewiadomych. No i to że się przez te święta nie widzieliśmy ani razu bo siedzieliśmy w domach (moi rodzice są starsi trochę schorowani, bali się, że coś przyniosę) więc nigdzie nie wychodziłem.

34

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Czy ktos jest czy kogos nie ma, moim zdaniem nie ma wiekszego znaczenia.
Powrzucała Autorowi trochę ogolnikow, zeby sie źle nie poczul i z nim zerwała. Bo ja bym to traktowała jak normalne zerwanie, a nie żadna separację czy przerwę. Z przerwami jest ten problem, że tuż po rozstaniu zaczyna sie tesknic i sie wraca, a potem zamiast być lepiej to jest gorzej. Albo jest miesiąc miodowy i potem znowu gorzej. Patrzac na to, ze takie nastroje ją trzymaja od roku, to ja nie wiem, Wituś, czy tu jest sens jeszcze coś zbierać.
To tez jest tak, ze cięzko zrezygnować z kontaktu z kims, kto byl w zyciu kilka lat, stad ta przerwa i jakies kontakty obustronne z tesknoty, Ty bo walczysz, ona zapewne będzie się na zmiane przysuwać i odsuwać, bo to jest taki klasyk i pelno już takich modeli bylo na forum. Ale to takie reanimowanie trupa i zajmowanie sobie czasu. W koncu któraś strona nie wytrzymuje i blokuje kontakt. I z przerwy tak czy inaczej robi się ostateczne rozstanie.

35

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:

Oczywiście, że są tez takie przypadki. Ale to by inaczej się odbyło, inaczej by ta rozmowa przebiegła.

Możliwe ale sama miałam takich znajomych- nazwałabym ich wycofanymi marudami, którzy potrafił zepsuć każdy pomysł czy zgasić entuzjazm bo po co na co, że się nie nadają itd. Sama może nie jestem jakoś super towarzyska i przebojowa ale lubię korzystać z możliwości jakie przynosi nam ogólnie życie. Raz, drugi, trzeci można kogoś takiego ciągnąć za uszy, ale za n-tym już nie ma najmniejszej ochoty. Nawet jeśli się udało i potem ta osoba była zadowolona, to przy kolejnym razie, zaczynało się wszystko od początku. No ileż można!
Też uważam, że może być ktoś inny, choć niekoniecznie od razu taka zażyłość, może po prostu z kimś pisze, kto jej zaimponował i jest przeciwieństwem Witka.

36

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:

Czy ktos jest czy kogos nie ma, moim zdaniem nie ma wiekszego znaczenia.
Powrzucała Autorowi trochę ogolnikow, zeby sie źle nie poczul i z nim zerwała. Bo ja bym to traktowała jak normalne zerwanie, a nie żadna separację czy przerwę. Z przerwami jest ten problem, że tuż po rozstaniu zaczyna sie tesknic i sie wraca, a potem zamiast być lepiej to jest gorzej. Albo jest miesiąc miodowy i potem znowu gorzej. Patrzac na to, ze takie nastroje ją trzymaja od roku, to ja nie wiem, Wituś, czy tu jest sens jeszcze coś zbierać.
To tez jest tak, ze cięzko zrezygnować z kontaktu z kims, kto byl w zyciu kilka lat, stad ta przerwa i jakies kontakty obustronne z tesknoty, Ty bo walczysz, ona zapewne będzie się na zmiane przysuwać i odsuwać, bo to jest taki klasyk i pelno już takich modeli bylo na forum. Ale to takie reanimowanie trupa i zajmowanie sobie czasu. W koncu któraś strona nie wytrzymuje i blokuje kontakt. I z przerwy tak czy inaczej robi się ostateczne rozstanie.

Tylko tak jak mówię, nic się nie zaczęło psuć, więc co ma być gorzej? Zachowywaliśmy się normalnie, wszystko było w najlepszym porządku jak zwykle. To mi daje nadzieję, bo jakbyśmy nie wiem, sprzeczali się, oddalali to byłbym bardziej przekonany i sam bym to zakończył żeby nie utrudniać pewnie.

37

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
prego napisał/a:

Oczywiście, że są tez takie przypadki. Ale to by inaczej się odbyło, inaczej by ta rozmowa przebiegła.

Możliwe ale sama miałam takich znajomych- nazwałabym ich wycofanymi marudami, którzy potrafił zepsuć każdy pomysł czy zgasić entuzjazm bo po co na co, że się nie nadają itd. Sama może nie jestem jakoś super towarzyska i przebojowa ale lubię korzystać z możliwości jakie przynosi nam ogólnie życie. Raz, drugi, trzeci można kogoś takiego ciągnąć za uszy, ale za n-tym już nie ma najmniejszej ochoty. Nawet jeśli się udało i potem ta osoba była zadowolona, to przy kolejnym razie, zaczynało się wszystko od początku. No ileż można!
Też uważam, że może być ktoś inny, choć niekoniecznie od razu taka zażyłość, może po prostu z kimś pisze, kto jej zaimponował i jest przeciwieństwem Witka.

Nie jestem marudą, jest trochę różnica od kogoś kto ciągle narzeka od kogoś kto chce się podzielić trochę emocjami które nim targają, życie się nie składa tylko z dobrych i przyjemnych rzeczy i chyba to też jest funkcją związku żeby rozmawiać co nam na sercu leży czasami, prawda? Z resztą tak jak mówię wziąłem się za siebie i w porównaniu do tego kim byłem rok temu to niebo a ziemia, bo i też nie ma na co narzekać. Powiedziałbym że ona bardziej narzekała ode mnie ostatnio (uprzedzając posty - nie na mnie).

38

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nie jestem marudą, jest trochę różnica od kogoś kto ciągle narzeka od kogoś kto chce się podzielić trochę emocjami które nim targają, życie się nie składa tylko z dobrych i przyjemnych rzeczy i chyba to też jest funkcją związku żeby rozmawiać co nam na sercu leży czasami, prawda? Z resztą tak jak mówię wziąłem się za siebie i w porównaniu do tego kim byłem rok temu to niebo a ziemia, bo i też nie ma na co narzekać. Powiedziałbym że ona bardziej narzekała ode mnie ostatnio (uprzedzając posty - nie na mnie).

Ok, ok ale czy bierzesz pod uwagę, że to tylko Twoje odczucie? Poskreślałeś wiele razy, że nie było u Was kłótni, a po tych kilku postach wychodzi, że jesteś dość 'narwany' i nie lubisz sprzeciwów. Może i jej nie dawałeś dojść do głosu? Czy od razu wszystko negowałeś? Dlatego ona owszem dawała Ci sygnały ale ogólnie wolała wszystko dusić w sobie, aż i jej się ulało i powiedziała dość!

39

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Czy ktos jest czy kogos nie ma, moim zdaniem nie ma wiekszego znaczenia.
Powrzucała Autorowi trochę ogolnikow, zeby sie źle nie poczul i z nim zerwała. Bo ja bym to traktowała jak normalne zerwanie, a nie żadna separację czy przerwę. Z przerwami jest ten problem, że tuż po rozstaniu zaczyna sie tesknic i sie wraca, a potem zamiast być lepiej to jest gorzej. Albo jest miesiąc miodowy i potem znowu gorzej. Patrzac na to, ze takie nastroje ją trzymaja od roku, to ja nie wiem, Wituś, czy tu jest sens jeszcze coś zbierać.
To tez jest tak, ze cięzko zrezygnować z kontaktu z kims, kto byl w zyciu kilka lat, stad ta przerwa i jakies kontakty obustronne z tesknoty, Ty bo walczysz, ona zapewne będzie się na zmiane przysuwać i odsuwać, bo to jest taki klasyk i pelno już takich modeli bylo na forum. Ale to takie reanimowanie trupa i zajmowanie sobie czasu. W koncu któraś strona nie wytrzymuje i blokuje kontakt. I z przerwy tak czy inaczej robi się ostateczne rozstanie.

Tylko tak jak mówię, nic się nie zaczęło psuć, więc co ma być gorzej? Zachowywaliśmy się normalnie, wszystko było w najlepszym porządku jak zwykle. To mi daje nadzieję, bo jakbyśmy nie wiem, sprzeczali się, oddalali to byłbym bardziej przekonany i sam bym to zakończył żeby nie utrudniać pewnie.

Ale nie zawsze w związku coś musi się psuć, żeby jedna strona stwierdziła, że to jednak nie jest to.

Skoro nie macie żadnych wspólnych zobowiązań, dzieci, kredytów, mieszkania, majątku do podziału, to ja bym potraktowała ją jak dorosłą i dojrzałą osobę, która potrafi wyrażać swoje pragnienia.
W tym wypadku idąc za słowami "że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku" jej pragnieniem jest rozstanie.

Moim zdaniem nie ma tak naprawdę o co walczyć. Trzeba po prostu zaakceptować i przyjąć jej życzenie.

40

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Nie jestem marudą, jest trochę różnica od kogoś kto ciągle narzeka od kogoś kto chce się podzielić trochę emocjami które nim targają, życie się nie składa tylko z dobrych i przyjemnych rzeczy i chyba to też jest funkcją związku żeby rozmawiać co nam na sercu leży czasami, prawda? Z resztą tak jak mówię wziąłem się za siebie i w porównaniu do tego kim byłem rok temu to niebo a ziemia, bo i też nie ma na co narzekać. Powiedziałbym że ona bardziej narzekała ode mnie ostatnio (uprzedzając posty - nie na mnie).

Ok, ok ale czy bierzesz pod uwagę, że to tylko Twoje odczucie? Poskreślałeś wiele razy, że nie było u Was kłótni, a po tych kilku postach wychodzi, że jesteś dość 'narwany' i nie lubisz sprzeciwów. Może i jej nie dawałeś dojść do głosu? Czy od razu wszystko negowałeś? Dlatego ona owszem dawała Ci sygnały ale ogólnie wolała wszystko dusić w sobie, aż i jej się ulało i powiedziała dość!

Nieprawda, miota mną teraz mnóstwo negatywnych emocji. Szanuję ją najbardziej na świecie i może trochę nie do końca biorę pod uwagę, że przecież mnie nie znacie i oceniacie mnie tylko z tego co napiszę, za co przepraszam. Nie. Zawsze się liczyłem z jej zdaniem, brak kłótni nie wynikał z tego że ją dusiłem i nie dawałem dojść do głosu, ona by po prostu sobie tak nie dała zrobić. Tak jak mówiłem to bardzo silna osoba. Tylko z tego że byliśmy bardzo zgrani, dla siebie partnerami - 50/50.
Chyba to powtarzałem już w kilku postach, ona sama mówiła że byłoby łatwiej podjąć decyzję gdyby miała mi coś do zarzucenia, bo pierwszym moim pytaniem było: "Co robiłem nie tak, albo czego nie robiłem" I tu nie było odpowiedzi, bo mówiła, że nie ma mi nic do zarzucenia i dlatego to takie trudne.

41

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Czy ktos jest czy kogos nie ma, moim zdaniem nie ma wiekszego znaczenia.
Powrzucała Autorowi trochę ogolnikow, zeby sie źle nie poczul i z nim zerwała. Bo ja bym to traktowała jak normalne zerwanie, a nie żadna separację czy przerwę. Z przerwami jest ten problem, że tuż po rozstaniu zaczyna sie tesknic i sie wraca, a potem zamiast być lepiej to jest gorzej. Albo jest miesiąc miodowy i potem znowu gorzej. Patrzac na to, ze takie nastroje ją trzymaja od roku, to ja nie wiem, Wituś, czy tu jest sens jeszcze coś zbierać.
To tez jest tak, ze cięzko zrezygnować z kontaktu z kims, kto byl w zyciu kilka lat, stad ta przerwa i jakies kontakty obustronne z tesknoty, Ty bo walczysz, ona zapewne będzie się na zmiane przysuwać i odsuwać, bo to jest taki klasyk i pelno już takich modeli bylo na forum. Ale to takie reanimowanie trupa i zajmowanie sobie czasu. W koncu któraś strona nie wytrzymuje i blokuje kontakt. I z przerwy tak czy inaczej robi się ostateczne rozstanie.

Tylko tak jak mówię, nic się nie zaczęło psuć, więc co ma być gorzej? Zachowywaliśmy się normalnie, wszystko było w najlepszym porządku jak zwykle. To mi daje nadzieję, bo jakbyśmy nie wiem, sprzeczali się, oddalali to byłbym bardziej przekonany i sam bym to zakończył żeby nie utrudniać pewnie.

Ale nie zawsze w związku coś musi się psuć, żeby jedna strona stwierdziła, że to jednak nie jest to.

Skoro nie macie żadnych wspólnych zobowiązań, dzieci, kredytów, mieszkania, majątku do podziału, to ja bym potraktowała ją jak dorosłą i dojrzałą osobę, która potrafi wyrażać swoje pragnienia.
W tym wypadku idąc za słowami "że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku" jej pragnieniem jest rozstanie.

Moim zdaniem nie ma tak naprawdę o co walczyć. Trzeba po prostu zaakceptować i przyjąć jej życzenie.

To skąd te wiadomości o tym, że część jej chciała żebym napisał do niej że o nią dalej będę walczyć? Skąd to że nie jest tego dalej pewna. Skąd to że naprawdę chciałaby powiedzieć, że to tylko  żart, powiedzieć że wszystko jest ok i wrócić do codzienności jak dotychczas. Tylko broni ją to, że dużo myślała o tym, to nie jest spontanicza decyzja i to całe spotkanie było na nic.Ja tu widzę za dużo niewiadomych. Z resztą rozumiem doskonale, to nie jest proste podjąć taką decyzję.
Tylko Ona sama twierdzi że była ze mną szczęśliwa. To że ma okres, nie wiem, raczej nie przeszkadza w racjonalnym myśleniu ale może i to dorzuciło 3 grosze.

42

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Chyba to powtarzałem już w kilku postach, ona sama mówiła że byłoby łatwiej podjąć decyzję gdyby miała mi coś do zarzucenia, bo pierwszym moim pytaniem było: "Co robiłem nie tak, albo czego nie robiłem" I tu nie było odpowiedzi, bo mówiła, że nie ma mi nic do zarzucenia i dlatego to takie trudne.

Owszem, ale też chyba nie dotarło do Ciebie, że tak się często mówi w sytuacji, kiedy nie chcemy wałkować od nowa tematu bo to nie ma sensu. Na rozmowę, wyjaśnianie jest czas kiedy się jest razem i obojgu zależy. Jeżeli jedno podjęło decyzję, że chce odejść, najgorsze co może druga osoba robić to pytać dlaczego i obiecywać poprawę. Rozstania zawsze są trudne bo jednej nie jest łatwo powiedzieć, że to koniec, a drugiej to zaakceptować. Stąd te częste prośby o czas, to takie trochę znieczulenie dla obojga.

43

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Chyba to powtarzałem już w kilku postach, ona sama mówiła że byłoby łatwiej podjąć decyzję gdyby miała mi coś do zarzucenia, bo pierwszym moim pytaniem było: "Co robiłem nie tak, albo czego nie robiłem" I tu nie było odpowiedzi, bo mówiła, że nie ma mi nic do zarzucenia i dlatego to takie trudne.

Owszem, ale też chyba nie dotarło do Ciebie, że tak się często mówi w sytuacji, kiedy nie chcemy wałkować od nowa tematu bo to nie ma sensu. Na rozmowę, wyjaśnianie jest czas kiedy się jest razem i obojgu zależy. Jeżeli jedno podjęło decyzję, że chce odejść, najgorsze co może druga osoba robić to pytać dlaczego i obiecywać poprawę. Rozstania zawsze są trudne bo jednej nie jest łatwo powiedzieć, że to koniec, a drugiej to zaakceptować. Stąd te częste prośby o czas, to takie trochę znieczulenie dla obojga.

No nie, nie obiecywałem poprawy ale moim zdaniem w tej całej sytuacji mimo zaskoczenia powiem kolokwialnie nie "zbłaźniłem" się. Nie błagałem nie obiecywałem poprawy. Bo przecież nie o to tu chodzi. Może macie rację, że to koniec, mam nadzieję, że nie ale może. Czas pokaże, wszystko w jej rękach.

44

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:

Tylko tak jak mówię, nic się nie zaczęło psuć, więc co ma być gorzej? Zachowywaliśmy się normalnie, wszystko było w najlepszym porządku jak zwykle. To mi daje nadzieję, bo jakbyśmy nie wiem, sprzeczali się, oddalali to byłbym bardziej przekonany i sam bym to zakończył żeby nie utrudniać pewnie.

Ale nie zawsze w związku coś musi się psuć, żeby jedna strona stwierdziła, że to jednak nie jest to.

Skoro nie macie żadnych wspólnych zobowiązań, dzieci, kredytów, mieszkania, majątku do podziału, to ja bym potraktowała ją jak dorosłą i dojrzałą osobę, która potrafi wyrażać swoje pragnienia.
W tym wypadku idąc za słowami "że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku" jej pragnieniem jest rozstanie.

Moim zdaniem nie ma tak naprawdę o co walczyć. Trzeba po prostu zaakceptować i przyjąć jej życzenie.

To skąd te wiadomości o tym, że część jej chciała żebym napisał do niej że o nią dalej będę walczyć? Skąd to że nie jest tego dalej pewna. Skąd to że naprawdę chciałaby powiedzieć, że to tylko  żart, powiedzieć że wszystko jest ok i wrócić do codzienności jak dotychczas. Tylko broni ją to, że dużo myślała o tym, to nie jest spontanicza decyzja i to całe spotkanie było na nic.Ja tu widzę za dużo niewiadomych. Z resztą rozumiem doskonale, to nie jest proste podjąć taką decyzję.
Tylko Ona sama twierdzi że była ze mną szczęśliwa. To że ma okres, nie wiem, raczej nie przeszkadza w racjonalnym myśleniu ale może i to dorzuciło 3 grosze.

A skąd ja mam to wiedzieć?
Może testuje? Shittesty albo jakieś głupie gierki, bo koleżanki jej coś nagadały? Kto wie?
Ja jestem w 100% za tym, żeby traktować to co mówi kobieta jak to co chce, a nie na zasadzie "Ja Ci powiem, a Ty domyśl się reszty". W myśl tego uważam, że jeżeli powiedziała, że chce się rozstać, to chce się rozstać. Ja bym to tak traktowała. Jeżeli sama się przyzna, że to shittest, to wtedy bym pogadała o tym, że tak się po prostu nie robi i tyle.
Jak się nie przyzna tylko obrazi? To znaczy, że nie była Ciebie warta.

Jeżeli ona się tak miota, że niby nie wie, ale jednak wie, tu chce sie rozstać, tu jednak żartuje, tu mówi, że nie chce Cię widzieć, a tu jednak, żebyś walczył, to moim zdaniem nie jest odpowiednio stabilną osobą do myślenia z nią o jakiejkolwiek wspólnej przyszłości.

Rób jak uważasz, Wituś. Jak chcesz, to nawet idź i błagaj na kolanach z kwiatami, żeby do Ciebie wróciła. Tylko w sumie nawet jeżeli teraz wróci, to jestem absolutnie przekonana, że w ciągu kolejnych 6 miesięcy wytnie taki sam numer przynajmniej raz.

45

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

No nie, nie obiecywałem poprawy ale moim zdaniem w tej całej sytuacji mimo zaskoczenia powiem kolokwialnie nie "zbłaźniłem" się. Nie błagałem nie obiecywałem poprawy. Bo przecież nie o to tu chodzi. Może macie rację, że to koniec, mam nadzieję, że nie ale może. Czas pokaże, wszystko w jej rękach.

Ja nie wiem czy to koniec, nie siedzę w głowie tej dziewczyny ale ... raczej jak nawet do siebie wrócicie, co bardzo prawdopodobne, to nie rokuje to dobrze. Możecie tak do siebie wracać jeszcze kilka razy a wątpliwości i zmęczenie sobą będą coraz większe.

46

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ale nie zawsze w związku coś musi się psuć, żeby jedna strona stwierdziła, że to jednak nie jest to.

Skoro nie macie żadnych wspólnych zobowiązań, dzieci, kredytów, mieszkania, majątku do podziału, to ja bym potraktowała ją jak dorosłą i dojrzałą osobę, która potrafi wyrażać swoje pragnienia.
W tym wypadku idąc za słowami "że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku" jej pragnieniem jest rozstanie.

Moim zdaniem nie ma tak naprawdę o co walczyć. Trzeba po prostu zaakceptować i przyjąć jej życzenie.

To skąd te wiadomości o tym, że część jej chciała żebym napisał do niej że o nią dalej będę walczyć? Skąd to że nie jest tego dalej pewna. Skąd to że naprawdę chciałaby powiedzieć, że to tylko  żart, powiedzieć że wszystko jest ok i wrócić do codzienności jak dotychczas. Tylko broni ją to, że dużo myślała o tym, to nie jest spontanicza decyzja i to całe spotkanie było na nic.Ja tu widzę za dużo niewiadomych. Z resztą rozumiem doskonale, to nie jest proste podjąć taką decyzję.
Tylko Ona sama twierdzi że była ze mną szczęśliwa. To że ma okres, nie wiem, raczej nie przeszkadza w racjonalnym myśleniu ale może i to dorzuciło 3 grosze.

A skąd ja mam to wiedzieć?
Może testuje? Shittesty albo jakieś głupie gierki, bo koleżanki jej coś nagadały? Kto wie?
Ja jestem w 100% za tym, żeby traktować to co mówi kobieta jak to co chce, a nie na zasadzie "Ja Ci powiem, a Ty domyśl się reszty". W myśl tego uważam, że jeżeli powiedziała, że chce się rozstać, to chce się rozstać. Ja bym to tak traktowała. Jeżeli sama się przyzna, że to shittest, to wtedy bym pogadała o tym, że tak się po prostu nie robi i tyle.
Jak się nie przyzna tylko obrazi? To znaczy, że nie była Ciebie warta.

Jeżeli ona się tak miota, że niby nie wie, ale jednak wie, tu chce sie rozstać, tu jednak żartuje, tu mówi, że nie chce Cię widzieć, a tu jednak, żebyś walczył, to moim zdaniem nie jest odpowiednio stabilną osobą do myślenia z nią o jakiejkolwiek wspólnej przyszłości.

Rób jak uważasz, Wituś. Jak chcesz, to nawet idź i błagaj na kolanach z kwiatami, żeby do Ciebie wróciła. Tylko w sumie nawet jeżeli teraz wróci, to jestem absolutnie przekonana, że w ciągu kolejnych 6 miesięcy wytnie taki sam numer przynajmniej raz.

Ja też tak traktuję i za to ją cenię, że no nie było z nią problemu z komunikacją. Dlatego nie wierzę, że robi to z premedytacją. Wierzę za to że jest rozdarta bo z jednej strony tyle plusów i jak  to nazwała możliwość najgorszej decyzji w życiu, z drugiej strony mroczna perspektywa nieznanego. A że ona jest taka że sobie poradzi bo jest bardzo silna pewnie ciągnie ją w tą drugą opcję.
Tak samo nie żartowała, tylko powiedziała, że chciałaby żartować, a to różnica znacząca.

47

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:

To skąd te wiadomości o tym, że część jej chciała żebym napisał do niej że o nią dalej będę walczyć? Skąd to że nie jest tego dalej pewna. Skąd to że naprawdę chciałaby powiedzieć, że to tylko  żart, powiedzieć że wszystko jest ok i wrócić do codzienności jak dotychczas. Tylko broni ją to, że dużo myślała o tym, to nie jest spontanicza decyzja i to całe spotkanie było na nic.Ja tu widzę za dużo niewiadomych. Z resztą rozumiem doskonale, to nie jest proste podjąć taką decyzję.
Tylko Ona sama twierdzi że była ze mną szczęśliwa. To że ma okres, nie wiem, raczej nie przeszkadza w racjonalnym myśleniu ale może i to dorzuciło 3 grosze.

A skąd ja mam to wiedzieć?
Może testuje? Shittesty albo jakieś głupie gierki, bo koleżanki jej coś nagadały? Kto wie?
Ja jestem w 100% za tym, żeby traktować to co mówi kobieta jak to co chce, a nie na zasadzie "Ja Ci powiem, a Ty domyśl się reszty". W myśl tego uważam, że jeżeli powiedziała, że chce się rozstać, to chce się rozstać. Ja bym to tak traktowała. Jeżeli sama się przyzna, że to shittest, to wtedy bym pogadała o tym, że tak się po prostu nie robi i tyle.
Jak się nie przyzna tylko obrazi? To znaczy, że nie była Ciebie warta.

Jeżeli ona się tak miota, że niby nie wie, ale jednak wie, tu chce sie rozstać, tu jednak żartuje, tu mówi, że nie chce Cię widzieć, a tu jednak, żebyś walczył, to moim zdaniem nie jest odpowiednio stabilną osobą do myślenia z nią o jakiejkolwiek wspólnej przyszłości.

Rób jak uważasz, Wituś. Jak chcesz, to nawet idź i błagaj na kolanach z kwiatami, żeby do Ciebie wróciła. Tylko w sumie nawet jeżeli teraz wróci, to jestem absolutnie przekonana, że w ciągu kolejnych 6 miesięcy wytnie taki sam numer przynajmniej raz.

Ja też tak traktuję i za to ją cenię, że no nie było z nią problemu z komunikacją. Dlatego nie wierzę, że robi to z premedytacją. Wierzę za to że jest rozdarta bo z jednej strony tyle plusów i jak  to nazwała możliwość najgorszej decyzji w życiu, z drugiej strony mroczna perspektywa nieznanego. A że ona jest taka że sobie poradzi bo jest bardzo silna pewnie ciągnie ją w tą drugą opcję.
Tak samo nie żartowała, tylko powiedziała, że chciałaby żartować, a to różnica znacząca.

Skoro do tej pory nie było problemów z komunikacją to tym bardziej potraktowałabym jej słowa serio.
To, co ona mówi o tym walczeniu i tym, że nie wie co ma robić, to jest kwestia właśnie tego, że jednak jakiś czas spędziliście razem i odcięcie tego zawsze jest trudne.
Ale po prostu trzeba się odciąć, bo tylko wtedy można zacząć na nowo żyć.

Jeżeli ona już teraz nie jest pewna, to moim zdaniem tej pewności już nigdy nie będzie. Czasami związki się tak sypią, czasami to nie jest kwestia tego, że coś się stało tylko tego, że to po prostu nie to. Takie sytuacje się akceptuje i idzie się dalej szukając tego, co to ma wink

48

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

A skąd ja mam to wiedzieć?
Może testuje? Shittesty albo jakieś głupie gierki, bo koleżanki jej coś nagadały? Kto wie?
Ja jestem w 100% za tym, żeby traktować to co mówi kobieta jak to co chce, a nie na zasadzie "Ja Ci powiem, a Ty domyśl się reszty". W myśl tego uważam, że jeżeli powiedziała, że chce się rozstać, to chce się rozstać. Ja bym to tak traktowała. Jeżeli sama się przyzna, że to shittest, to wtedy bym pogadała o tym, że tak się po prostu nie robi i tyle.
Jak się nie przyzna tylko obrazi? To znaczy, że nie była Ciebie warta.

Jeżeli ona się tak miota, że niby nie wie, ale jednak wie, tu chce sie rozstać, tu jednak żartuje, tu mówi, że nie chce Cię widzieć, a tu jednak, żebyś walczył, to moim zdaniem nie jest odpowiednio stabilną osobą do myślenia z nią o jakiejkolwiek wspólnej przyszłości.

Rób jak uważasz, Wituś. Jak chcesz, to nawet idź i błagaj na kolanach z kwiatami, żeby do Ciebie wróciła. Tylko w sumie nawet jeżeli teraz wróci, to jestem absolutnie przekonana, że w ciągu kolejnych 6 miesięcy wytnie taki sam numer przynajmniej raz.

Ja też tak traktuję i za to ją cenię, że no nie było z nią problemu z komunikacją. Dlatego nie wierzę, że robi to z premedytacją. Wierzę za to że jest rozdarta bo z jednej strony tyle plusów i jak  to nazwała możliwość najgorszej decyzji w życiu, z drugiej strony mroczna perspektywa nieznanego. A że ona jest taka że sobie poradzi bo jest bardzo silna pewnie ciągnie ją w tą drugą opcję.
Tak samo nie żartowała, tylko powiedziała, że chciałaby żartować, a to różnica znacząca.

Skoro do tej pory nie było problemów z komunikacją to tym bardziej potraktowałabym jej słowa serio.
To, co ona mówi o tym walczeniu i tym, że nie wie co ma robić, to jest kwestia właśnie tego, że jednak jakiś czas spędziliście razem i odcięcie tego zawsze jest trudne.
Ale po prostu trzeba się odciąć, bo tylko wtedy można zacząć na nowo żyć.

Jeżeli ona już teraz nie jest pewna, to moim zdaniem tej pewności już nigdy nie będzie. Czasami związki się tak sypią, czasami to nie jest kwestia tego, że coś się stało tylko tego, że to po prostu nie to. Takie sytuacje się akceptuje i idzie się dalej szukając tego, co to ma wink

No i tu podejdę do sytuacji egoistycznie, bo jakby nie patrzeć myślimy o sobie, nawet przy aktach altruistycznych. Wiem że to może wina negatywnych emocji które mną szargają, ale cholera nie chce mi się wierzyć, że znajdę kogoś lepszego. Po pierwszym rozstaniu niby też tak twierdziłem ale to był po prostu błąd i może powiecie że tym razem też trzeba patrzyć optymistycznie. Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

49

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:

Ja też tak traktuję i za to ją cenię, że no nie było z nią problemu z komunikacją. Dlatego nie wierzę, że robi to z premedytacją. Wierzę za to że jest rozdarta bo z jednej strony tyle plusów i jak  to nazwała możliwość najgorszej decyzji w życiu, z drugiej strony mroczna perspektywa nieznanego. A że ona jest taka że sobie poradzi bo jest bardzo silna pewnie ciągnie ją w tą drugą opcję.
Tak samo nie żartowała, tylko powiedziała, że chciałaby żartować, a to różnica znacząca.

Skoro do tej pory nie było problemów z komunikacją to tym bardziej potraktowałabym jej słowa serio.
To, co ona mówi o tym walczeniu i tym, że nie wie co ma robić, to jest kwestia właśnie tego, że jednak jakiś czas spędziliście razem i odcięcie tego zawsze jest trudne.
Ale po prostu trzeba się odciąć, bo tylko wtedy można zacząć na nowo żyć.

Jeżeli ona już teraz nie jest pewna, to moim zdaniem tej pewności już nigdy nie będzie. Czasami związki się tak sypią, czasami to nie jest kwestia tego, że coś się stało tylko tego, że to po prostu nie to. Takie sytuacje się akceptuje i idzie się dalej szukając tego, co to ma wink

No i tu podejdę do sytuacji egoistycznie, bo jakby nie patrzeć myślimy o sobie, nawet przy aktach altruistycznych. Wiem że to może wina negatywnych emocji które mną szargają, ale cholera nie chce mi się wierzyć, że znajdę kogoś lepszego. Po pierwszym rozstaniu niby też tak twierdziłem ale to był po prostu błąd i może powiecie że tym razem też trzeba patrzyć optymistycznie. Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

Nie lepszego, nie gorszego tylko innego.
Znajdziesz kogoś innego.

I tu trochę nie ma miejsca na egoizm. Nie zmusisz jej, żeby się męczyła będąc z Tobą w związku, to by było całkowite zaprzeczenie jakiejkolwiek miłości.
Miłość to właśnie ten moment, kiedy pozwalasz jej odejść widząc, że nie jest z Tobą szczęśliwa.

50 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-01-03 17:28:40)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Jawisz się jako "nice guy", fajny facet. Opiekuńczy, zaangażowany, kochający. Jednak chwiejny, miękki, zapatrzony w nią, nie podejmujący decyzji, nie stąpający twardo po ziemii.

Udowadniasz to na każdym kroku. Ona to wie, wie że byłbyś poprawnym mężem, ale ma wątpliwości, czy chce z Tobą żyć.

Tutaj na forum podkreślasz, że ludzie nie czytają ze zrozumieniem co piszesz. Jak coś jest napisane to przekwalifikowujesz to na swoją wiarę.


Przykładowo napisałem, że traktujesz ją jako bezpieczną przystań. Potem Ty piszesz, że nie jesteś raczej dla niej przystanią. Ktoś tu czegoś  nie rozumie -- albo ja albo Ty.


Inny przykład:

Wituś napisał/a:

... bo pierwszym moim pytaniem było: "Co robiłem nie tak, albo czego nie robiłem" I tu nie było odpowiedzi, bo mówiła, że nie ma mi nic do zarzucenia i dlatego to takie trudne.

Logiczna rozmowa z kobietą, gdzie zrobiłeś lub nie zrobiłeś błędów. Sama ta rozmowa świadczy o słabości. Ona intuicyjnie wie, że całe życie takie właśnie by z Tobą było -- prowadzenie Cię za rękę, rozmawianie, prostowanie sytuacji.

Jak sobie wyobrażasz odpowiedź na to pytanie? Że ona powie to, tamto i samto było źle. A Ty powiesz "to się poprawię", a  ona klaśnie w dłonie i powie "HUrra! To dalej możemy być razem".

51

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:

Ja też tak traktuję i za to ją cenię, że no nie było z nią problemu z komunikacją. Dlatego nie wierzę, że robi to z premedytacją. Wierzę za to że jest rozdarta bo z jednej strony tyle plusów i jak  to nazwała możliwość najgorszej decyzji w życiu, z drugiej strony mroczna perspektywa nieznanego. A że ona jest taka że sobie poradzi bo jest bardzo silna pewnie ciągnie ją w tą drugą opcję.
Tak samo nie żartowała, tylko powiedziała, że chciałaby żartować, a to różnica znacząca.

Skoro do tej pory nie było problemów z komunikacją to tym bardziej potraktowałabym jej słowa serio.
To, co ona mówi o tym walczeniu i tym, że nie wie co ma robić, to jest kwestia właśnie tego, że jednak jakiś czas spędziliście razem i odcięcie tego zawsze jest trudne.
Ale po prostu trzeba się odciąć, bo tylko wtedy można zacząć na nowo żyć.

Jeżeli ona już teraz nie jest pewna, to moim zdaniem tej pewności już nigdy nie będzie. Czasami związki się tak sypią, czasami to nie jest kwestia tego, że coś się stało tylko tego, że to po prostu nie to. Takie sytuacje się akceptuje i idzie się dalej szukając tego, co to ma wink

No i tu podejdę do sytuacji egoistycznie, bo jakby nie patrzeć myślimy o sobie, nawet przy aktach altruistycznych. Wiem że to może wina negatywnych emocji które mną szargają, ale cholera nie chce mi się wierzyć, że znajdę kogoś lepszego. Po pierwszym rozstaniu niby też tak twierdziłem ale to był po prostu błąd i może powiecie że tym razem też trzeba patrzyć optymistycznie. Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

Ale tylko dlatego, że nie znajdziesz nikogo lepszego ona ma z Tobą trwać? Zasada jest prosta. Jeśli Ci odpowiada związek, to w niego inwestujesz: czas, pieniądze, siły, emocje, jeśli nie, to odchodzisz. Twoja perspektywa związku jest taka, że było super. Jej, że ma wątpliwości, bo widzi pewne przeszkody żeby to się udało. Kto ma rację? I Ty i ona. Ty dostajesz to czego potrzebujesz, więc zakładasz, że po drugiej stronie musi być tak samo. Ale nie jest. Dziewczyna, która nie ma problemów z komunikacją, gdy mówi, że odchodzi, to odchodzi. Byłeś dobrym partnerem, więc ona nie poda Ci logicznego powodu odejścia, miłość nie jest zerojedynkowa, czasem kobiety trwają w układach, gdzie dostają patelnią po głowie, a czasem odchodzą ze związków, gdzie mają życie usłane różami.

Podpisuję się pod uwagami innych, nie czekaj. Tamten związek dobiegł końca. Chcesz żyć na beczce z prochem i zastanawiać się kiedy wybuchnie? Bo wybuchnie. Jeśli czeka Was jeszcze jakaś przyszłość, to zbudujecie inny związek, nowy. A jeśli nie, to każde z Was pójdzie w inną stronę. Ty musisz zaakceptować jej decyzję, a żeby nie robić sobie krzywdy, nie nastawiaj się na czekanie - to Cię zmęczy, bo wciśniesz pauzę na życie, desperacja i frustracja będą rosnąć z upływem czasu, bo jak się na coś czeka, to Ci na tym coraz mocniej zależy. Zamknij ten rozdział. Przeżyj żałobę po związku. To boli. Jest przykre i smutne, ale chciałbyś, żeby trwała przy Tobie bo "nie ma dobrego powodu, żeby odejść", czy dlatego, że Cię chce? Mówią, że jeśli ktoś nie kocha, to znajdzie powód, ale jeśli kocha, to znajdzie sposób.

Jeśli potrzebujesz wsparcia, to jest czas do spędzenia go z przyjaciółmi, z bliskimi, żeby wylizać rany i dojść do równowagi. A co będzie dalej, życie pokaże.

52

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:

A ja  to widzę inaczej.  Według mnie dziewczyna  potrzebuje nieco więcej  emocji w związki,  sam pisałeś  że się nie klociliscie,  a czasem trzeba wink  po prostu  się jej znudziles i oczekuję czegoś innego w związku,  być może bardziej szalonego  skoro jest otwarta i wie czego chce.  Z mojego odczcia macie związek bardziej przyjacielski  niż z tą  iskra.  To też dziewczyna młoda,  nie chce  życia  w kapciach  a z tego co pisze,  tak Cię  odbieram,  jako takiego nudnego,  poukładanego  chłopaka.  Nie jest to złe,  absolutnie, ale po prostu  do siebie nie pasujecie i jest jej nudno,  być może dusisz ją.

może tak być. Moja corka też rozstała się po studiach z chłopakiem z powodu tego, że był za spokojny, ustępliwy, bez inicjatywy... Ona czuła się jak w starym małżeństwie, tak mi powiedziała. Nie było w tym związku żadnych emocji ani szaleństwa. Też poznali się podobnie, nie było żadnego łał, najpierw byli znajomymi, potem zrobili się parą. Ja od razu czułam, że nic z tego nie będzie. Za letnia temperatura jak na ten wiek ;-) W sumie to szkoda mi go było, bo dobry chłopak, ale patrząc z perspektywy to nawet dla mnie był za spokojny, taki nikomu nieprzeszkadzający... Cichy, grzeczny, domator, też się nigdy nie klóćił bo uważał, że po co...
Też nie dowierzam w związki, gdzie nie ma ani jednej kłotni. Ludzie to nie cyborgi, nie da się tak przeżyć życia. No chyba, że każdy ma wylane na wszystko, więc wtedy rzeczywiście nie ma powodu.
Córka nie miała nowego chłopaka na oku, gdy się rozstawała z pierwszym. Po prostu przekonała się, że nie pasują do siebie, że nie tego szukała...i nie wyobraża sobie życia z kimś takim na dłużsżą metę. Po studiach więc się rozstali i ona wróciła do swego miasta a on do swojego. Za jakiś czas poszła do pracy, gdzie poznała innego chłopaka - z temperamentem, energicznego, przebojowego, spontanicznego... I to było to. Zaiskrzyło od razu. Teraz mieszkają razem, planują ślub i dobrze im, mimo, iż sprzeczają się czasem o pierdoły. Ale to są kłotnie z tych, ktore łączą a nie dzielą :-)

53

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Lady Loka napisał/a:
Wituś napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Skoro do tej pory nie było problemów z komunikacją to tym bardziej potraktowałabym jej słowa serio.
To, co ona mówi o tym walczeniu i tym, że nie wie co ma robić, to jest kwestia właśnie tego, że jednak jakiś czas spędziliście razem i odcięcie tego zawsze jest trudne.
Ale po prostu trzeba się odciąć, bo tylko wtedy można zacząć na nowo żyć.

Jeżeli ona już teraz nie jest pewna, to moim zdaniem tej pewności już nigdy nie będzie. Czasami związki się tak sypią, czasami to nie jest kwestia tego, że coś się stało tylko tego, że to po prostu nie to. Takie sytuacje się akceptuje i idzie się dalej szukając tego, co to ma wink

No i tu podejdę do sytuacji egoistycznie, bo jakby nie patrzeć myślimy o sobie, nawet przy aktach altruistycznych. Wiem że to może wina negatywnych emocji które mną szargają, ale cholera nie chce mi się wierzyć, że znajdę kogoś lepszego. Po pierwszym rozstaniu niby też tak twierdziłem ale to był po prostu błąd i może powiecie że tym razem też trzeba patrzyć optymistycznie. Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

Nie lepszego, nie gorszego tylko innego.
Znajdziesz kogoś innego.

I tu trochę nie ma miejsca na egoizm. Nie zmusisz jej, żeby się męczyła będąc z Tobą w związku, to by było całkowite zaprzeczenie jakiejkolwiek miłości.
Miłość to właśnie ten moment, kiedy pozwalasz jej odejść widząc, że nie jest z Tobą szczęśliwa.

Nie, nie miałem tego na myśli, tylko o myśleniu o sobie. Broń Boże nie chcę nikogo zmuszać do niczego.

54 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-03 18:12:18)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Gary napisał/a:

Logiczna rozmowa z kobietą, gdzie zrobiłeś lub nie zrobiłeś błędów. Sama ta rozmowa świadczy o słabości. Ona intuicyjnie wie, że całe życie takie właśnie by z Tobą było -- prowadzenie Cię za rękę, rozmawianie, prostowanie sytuacji.

Jak sobie wyobrażasz odpowiedź na to pytanie? Że ona powie to, tamto i samto było źle. A Ty powiesz "to się poprawię", a  ona klaśnie w dłonie i powie "HUrra! To dalej możemy być razem".

Wituś myślał, że jak nie będzie robił problemów i pokaże, że się stara siebie zmienić, to wszystko będzie ok. Niestety to tak nie działa. Może niektórym kobietom pasuje taki związek ale niestety na dłuższą metę bywa męczący, tym bardziej dla młodej dziewczyny. Witkowi to się podobało bo wyciągnęła go do ludzi, przeżył dzięki niej fajny czas, podobno "zmienił". Tyle, że z tą zmianą to nie do końca prawda skoro zaraz potem pisze:

Wituś napisał/a:

Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

Nadal są w nim to samo wycofanie, pesymizm.
Ona nie jest Twoją matką ani żoną w wieloletnim małżeństwie. A pewnie tak czuła, jak pisała adiafora o swojej córce.
Po rozstaniu może byłeś dobrym, bo bezpiecznym wyborem ale na dłuższą metę niestety zbyt wiele Was różni.

PS. ja też obstawiam, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to ten o którym pisze adiafora. Nie sądzę, że przyczyną jej decyzji jest inny facet, choć ten pewnie niebawem pojawi. Ja podałam wcześniej przykład znajomych, kiedy to facet zarwał zaraz po studiach (ten cichszy, spokojniejszy, mniej ambitny), ale w sumie z podobnego powodu bo wiedział, że ich charaktery bardzo różnią i że zawsze będzie ją blokował a też nie chciał być ciągnięty za uszy i czuć 'gorszy', czy ogólnie woli spokojniejsze życie. Ona wtedy też nie rozumiała dlaczego? Przecież nigdy nie kłócili itd. Natomiast ona zawsze miała masę znajomych, najlepsza na roku a on oblewał co rusz jakiś egzamin, był wycofany (choć go wyciągała do ludzi) w końcu ona dostała od ręki pracę w super firmie, on nie mógł znaleźć... Także tak czy siak i tak by się to rozpadło więc dobrze że wtedy.

55

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Z twojej opowiesci nasuwa sie fajny obraz zwiazku...sielanka...cud, miod i orzeszki w czekoladzie...

Zapomianasz tylko o jednym...nie wiesz JUZ jak to jest od jej strony.

Rok temu bylo ostre spiecie, sadze, ze ostatnie 12 mscy to byly z jej strony proby dania szansy na cos dla was, szansy na odnalezienie siebie w tym zwiazku.
Wyglada, ze ten super seks przed swietami byl na pozegnanie, bo ona JUZ WIEDZIALA...

Czas tylko dla niej samej dal jej pewnosc i stad rozmowa.

Osobiscie uwazam, ze przerwy to moga byc w szkole i pracy, no i w Niderlandzkim kinie ( nigdy tego nie zrozumiem... ) a nie w zwiazku.
Ona nadal sprawdza czy da rade bez ciebie. Jesli nie-zechce wrocic i jeszcze jakis czas pociagac ten wozek. Potem-odejdzie-tym razem na zawsze.

Ot i tyle mi wyszlo z twojej opowiesci...

56

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Gary napisał/a:

Logiczna rozmowa z kobietą, gdzie zrobiłeś lub nie zrobiłeś błędów. Sama ta rozmowa świadczy o słabości. Ona intuicyjnie wie, że całe życie takie właśnie by z Tobą było -- prowadzenie Cię za rękę, rozmawianie, prostowanie sytuacji.

Jak sobie wyobrażasz odpowiedź na to pytanie? Że ona powie to, tamto i samto było źle. A Ty powiesz "to się poprawię", a  ona klaśnie w dłonie i powie "HUrra! To dalej możemy być razem".

Wituś myślał, że jak nie będzie robił problemów i pokaże, że się stara siebie zmienić, to wszystko będzie ok. Niestety to tak nie działa. Może niektórym kobietom pasuje taki związek ale niestety na dłuższą metę bywa męczący, tym bardziej dla młodej dziewczyny. Witkowi to się podobało bo wyciągnęła go do ludzi, przeżył dzięki niej fajny czas, podobno "zmienił". Tyle, że z tą zmianą to nie do końca prawda skoro zaraz potem pisze:

Wituś napisał/a:

Ale tak mi się udało że ona wyciągnęła do mnie rękę, ja nie jestem zbyt łatwo nawiązującym kontakty człowiekiem. A wtedy były studia, nie było pandemii, kontakty były super proste. Dzięki niej też mamy dużo wspólnych znajomych bo razem chodziliśmy na siatkówkę podczas studiów, wspaniały czas dla mnie i będę go świetnie wspominał. Po prostu nie mam nadziei na lepsze jutro, wiem że to banał i normalne w sumie, ale boli jak cholera. Strach przed samotnością.

Nadal są w nim to samo wycofanie, pesymizm.
Ona nie jest Twoją matką ani żoną w wieloletnim małżeństwie. A pewnie tak czuła, jak pisała adiafora o swojej córce.
Po rozstaniu może byłeś dobrym, bo bezpiecznym wyborem ale na dłuższą metę niestety zbyt wiele Was różni.

PS. ja też obstawiam, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to ten o którym pisze adiafora. Nie sądzę, że przyczyną jej decyzji jest inny facet, choć ten pewnie niebawem pojawi.

Źle się wyraziłem z tm wyciąganiem ręki. Przecież nikt mi nie kazał. Nadarzyła się taka okazja, tak się gwiazdy ułożyły czy cokolwiek w co wierzymy. Życie to jeden wielki przypadek, trzeba brać do daje. Nie wiem, może nie mam umiejętności dobrego opisywania, bo kompletnie nie zgadzam się z Waszymi poglądami co do mnie. Nigdy nie zrozumiem do końca kobiet najwidoczniej, jak jest super ambitny facet i ma swoje pasje i poświęca na nie czas, to źle bo za mało czasu spędza z nią. Jak znowu w drugą stronę to też niedobrze.

Nie dam sobie wmówić, że w tym związku nie było balansu między tym wszystkim, każde z nas miało postawione granice - ile potrzebujemy czasu dla siebie ile żeby spędzać razem i z niczym nie było problemu, szanowaliśmy się wzajemnie po prostu, tak dobrze się dopasowaliśmy.

Mówienie o mnie jako miękkim pantoflu bo jestem dobry i szanuję to co mam? Czy wy naprawdę mówicie serio?

57

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Dorzuce cos od siebie.

Pierwsza sprawa, walicie w gościa z grubej armaty, ze juz kogos ma na pewno i dlatego go zostawila. Tak, jest taka mozliwosc, ale jest tez taka mozliwosc, ze poczula ze robi sie powaznie, koniec studiow, dorosle zycie, trzeba podjac dojrzale kroki, a ona nie czuje sie jeszcze na tyle, by isc dalej, tworzyc powazna relacje, byc moze cos jej nie pasuje w Autorze, nie do konca jest przekonana czy to jest to, byc moze tez chce jeszcze posmakowac swiata, zycia, bawic sie i imprezowac, albo zwyczajnie nie chce sie wiazac na powaznie, po prostu. Zakladam, ze Autor czytajac to powie „ale ja jej niczego nie zabraniam, niech idzie sie bawic!” albo „ona nie jest typem imprezowym”. Odpowiedz pierwsza, ona sama sie ogranicza bedac z Toba, jak ma sie kogos kto w domu czeka to niekoniecznie sumienie pozwala isc na calosc. Odpowiedz druga, nie jest, ale moze chce tego sprobowac, ale czuje ze musi najpierw sie „uwolnic”.

Znam identyczn historie, dziewczyna odeszla bo w wieku 23 lat nie chciala sie wiazac, wolala sie bawic, zostawila go. Minely 4 lata w tym czasie on poznal kogos i sie zareczyl, jej zal tylek scisnal chciala wrocic, oczywiscie mu tego nie mowiac, ale wszyscy dookola z grona jej bliskich znajomych w tym ja o tym wiedzielismy, sama przyznawala, ze dala ciala, tym bardziej ze nie mogla w tym czasie poznac kogos, kogo bylby na tyle odpowiadajacy jej, jak jej byly. Gosc sie ozenil, jej psychika runela, tak po 5 latach od tego rozstania. Płacz, gniew, zal itd. Teraz wiem, ze ma nowego partnera, jest zakochana, chyba juz pierscionek na palcu sie kreci, ale sama mi powiedziala, ze owszem tego kocha, ale kochala mocno tak prawdziwie tylko jednego - tego ktorego zostawila. Ot taka historia. Dodam tylko, ze tamten byly po rozstaniu nie blagal, nie skamlal o powrot.

Czytam te historie i kurde, klasyczny przypadek i zachowanie. Mysle, ze wiekszosc z nas tak konczyla jeden ze swoich pierwszych zwiazkow. Płacz, łzy, kocham Cie, jestes cudowny, ale zaslugujesz na kogos innego, jestes dla mnie wazny, to koniec, ale chce bardzo bys byl moim przyjacielem. Takie gadanie, ktore powinno Ci wejsc jednym uchem i od razu drugim wyjsc. Mowi Ci tak, bo nie chce Cie krzywdzic, nie chce sobie zamykac furtki, a jednoczesnie nie chce zamykac furtki, bo dobrze miec do czego wrocic, jak cos innego nie wyjdzie, w tym imprezowe zycie, nie mowie ze zaraz nowy zwiazek. Poza tym, swiadomosc, ze jestes dla niej „dostepny” i czekasz i w kazdej chwili moze do Ciebie wrocic, podbija to jej ego i nie czuje smutku, bolu i cierpienia porozstaniowego, tej utraty Ciebie na zawsze.

Jak juz przedtawiasz swoja historie to rozumiem, ze poza wygadaniem oczekujesz odpowiedzi co robic. Ja to rozumiem, targaja Toba emocje, rozowe okulary, zakochany i umysl podpowiada Ci ze masz walczyc, starac sie i inne rzeczy. Ktos tu juz Ci napisal, ze walczyc to mozna o zwiazek, jezeli dwie osoby jego pragna, tu pragniesz zwiazku Ty sam. Ona nie. Jezeli odpuscisz ja, zaczniesz sie bawic i dasz jej do zrozumienia, ze masz to juz gdzies albo daj Bog poznasz kobiete nowa, w ktorej sie zakochasz to jej tylek scisnie i obarczy Cie wina, ze to Ty to zakonczyles, nie dales jej czasu, itd. Zrobi z siebie ofiare przed Toba i kazdym innym, zebys mial poczucie winy. Zlewaj wtedy na to, bo to ONA z Toba zerwala. Czas? Czas na co? Albo sie z kims chce byc, albo nie. Zastanawiac to sie mozna nad tym co zrobic na obiad, a nie nad tym czy chce sie z kims byc czy nie i „potrzebuje sie czasu”. Ten czas jest dla niej bardzo wygodny, bo moze sobie bez wyrzutow sumienia zobaczyc, czy potrafi zyc bez Ciebie, ale skoro ktos tak robi to znaczy, ze chce to skonczyc i bez bolu dla siebie z tego wyjsc.

Popieram tutaj te slowa:
Rozsądne wyjście jest dla mnie takie, jakie proponuje @Gary:
"Co należało zrobić? Twardo powiedzieć: Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. „

Z tym dawaniem jej mozliwosci pisania i dzwonienia to bym sie zastanowil. Jezeli masz tyle sily, by odpisywac jej z usmiechem, z radoscia ale zdawczo i to po kilku godzinach to tak zalecalbym, ale po Twoich wpisach widze skale emocji wiec nie odpisywal i nie odbieralbym. Zamknal ten temat calkowicie. Jezeli ona sie zastanawia, nie wie czego chce to prawdopodobnie, po takich akcjach bedzie chciala wrocic, ale gwarantuje, ze za jakis czas historia sie powroci poki nie nabierze sily zeby to calkowicie zamknac na zawsze. Nie ma sensu byc z kims, kto wraca z braku alternatywy, ze zwyklego leku przed byciem nagle samym.

Jak moge Ci doradzic, to zacznij sie szanowac, skoro ktos Cie nie chce, to nie, jej strata, nie Twoja. Ona traci, nie Ty. Co Ty tracisz? Ano tracisz laske, ktora sama nie wie czego chce. Co ona traci? Goscia, ktory chce z nia byc, zakochany, ktory chce z nia budowac przyszlosc. Niestety, malo kto w dzisiejszych czasach w Twoim wieku chce budowac cos na powaznie, wiekszosc chce sie bawic, przelotne relacje, itd. Moze kiedys to zrozumie, doceni, ale Ciebie nie powinno juz to interesowac. Zycze kolego sukcesow i jak najmniej rozpaczania, bolu i cierpienia po tej dziewczynie, za to szczescia z kolejna miloscia.

58

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Czytając  Autorze Twoje posty,  utwierdzam się w przekonaniu,  że była zmęczona,  znudzona tym związkiem.  Szczerze to widzę dwa rozwiązania.

1. Odpusc i miej jaja.  Przyjmij, że tam miało być i do siebie nie pasujecie,  wbrew temu co Ci się wydaje. 

2. Czasem lepiej mieć wrażenie że zrobiło się wszystko by kogoś odzyskać,  niż by żałować, że czegoś się nie zrobiło. 

Co wybierasz?

Ja jestem za opcją pierwszą

59 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-03 18:16:52)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Mówienie o mnie jako miękkim pantoflu bo jestem dobry i szanuję to co mam? Czy wy naprawdę mówicie serio?

Serio ale i tak chyba nie rozumiemy się.
Przeczytaj jeszcze raz post adiafora. Ona opisała to o co nam (a przynajmniej mi) dokładnie chodzi.

60

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Mówienie o mnie jako miękkim pantoflu bo jestem dobry i szanuję to co mam? Czy wy naprawdę mówicie serio?

Serio ale i tak chyba nie rozumiemy się.
Przeczytaj jeszcze raz post adiafora. Ona opisała to o co nam (a przynajmniej mi) dokładnie chodzi.

I ja się pod tym imieniem i nazwiskiem podpisuje smile

61

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Opcje są dwie. Albo od zawsze miała co do Ciebie wątpliwości i nie czuła, że jesteś tym jedynym, albo właśnie kogoś poznała lub miała szansę poznać i przy tym facecie pomyślała "hmm, może z nim byłoby mi lepiej". Druga opcja nie oznacza, że Cię zdradziła. Możliwe, że nawet nic ją z tym innym facetem nie połączyło. Po prostu poczuła jakieś motylki, pomyślała, że ma szansę na coś lepszego (jakkolwiek okrutnie to nie brzmi). Nie wiemy, dlaczego jej nie wystarczysz, ale z całą pewnością nie uznaje Cię za faceta, z którym chce spędzić życie. Musisz się z tym pogodzić i odejść. Jeżeli będziesz teraz za wszelką cenę się starał i uda Ci się, to za jakiś czas do niej wrócą te same myśli. Po co się męczyć?

62

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Zyczliwy napisał/a:

Dorzuce cos od siebie.

Pierwsza sprawa, walicie w gościa z grubej armaty, ze juz kogos ma na pewno i dlatego go zostawila. Tak, jest taka mozliwosc, ale jest tez taka mozliwosc, ze poczula ze robi sie powaznie, koniec studiow, dorosle zycie, trzeba podjac dojrzale kroki, a ona nie czuje sie jeszcze na tyle, by isc dalej, tworzyc powazna relacje, byc moze cos jej nie pasuje w Autorze, nie do konca jest przekonana czy to jest to, byc moze tez chce jeszcze posmakowac swiata, zycia, bawic sie i imprezowac, albo zwyczajnie nie chce sie wiazac na powaznie, po prostu. Zakladam, ze Autor czytajac to powie „ale ja jej niczego nie zabraniam, niech idzie sie bawic!” albo „ona nie jest typem imprezowym”. Odpowiedz pierwsza, ona sama sie ogranicza bedac z Toba, jak ma sie kogos kto w domu czeka to niekoniecznie sumienie pozwala isc na calosc. Odpowiedz druga, nie jest, ale moze chce tego sprobowac, ale czuje ze musi najpierw sie „uwolnic”.

Znam identyczn historie, dziewczyna odeszla bo w wieku 23 lat nie chciala sie wiazac, wolala sie bawic, zostawila go. Minely 4 lata w tym czasie on poznal kogos i sie zareczyl, jej zal tylek scisnal chciala wrocic, oczywiscie mu tego nie mowiac, ale wszyscy dookola z grona jej bliskich znajomych w tym ja o tym wiedzielismy, sama przyznawala, ze dala ciala, tym bardziej ze nie mogla w tym czasie poznac kogos, kogo bylby na tyle odpowiadajacy jej, jak jej byly. Gosc sie ozenil, jej psychika runela, tak po 5 latach od tego rozstania. Płacz, gniew, zal itd. Teraz wiem, ze ma nowego partnera, jest zakochana, chyba juz pierscionek na palcu sie kreci, ale sama mi powiedziala, ze owszem tego kocha, ale kochala mocno tak prawdziwie tylko jednego - tego ktorego zostawila. Ot taka historia. Dodam tylko, ze tamten byly po rozstaniu nie blagal, nie skamlal o powrot.

Czytam te historie i kurde, klasyczny przypadek i zachowanie. Mysle, ze wiekszosc z nas tak konczyla jeden ze swoich pierwszych zwiazkow. Płacz, łzy, kocham Cie, jestes cudowny, ale zaslugujesz na kogos innego, jestes dla mnie wazny, to koniec, ale chce bardzo bys byl moim przyjacielem. Takie gadanie, ktore powinno Ci wejsc jednym uchem i od razu drugim wyjsc. Mowi Ci tak, bo nie chce Cie krzywdzic, nie chce sobie zamykac furtki, a jednoczesnie nie chce zamykac furtki, bo dobrze miec do czego wrocic, jak cos innego nie wyjdzie, w tym imprezowe zycie, nie mowie ze zaraz nowy zwiazek. Poza tym, swiadomosc, ze jestes dla niej „dostepny” i czekasz i w kazdej chwili moze do Ciebie wrocic, podbija to jej ego i nie czuje smutku, bolu i cierpienia porozstaniowego, tej utraty Ciebie na zawsze.

Jak juz przedtawiasz swoja historie to rozumiem, ze poza wygadaniem oczekujesz odpowiedzi co robic. Ja to rozumiem, targaja Toba emocje, rozowe okulary, zakochany i umysl podpowiada Ci ze masz walczyc, starac sie i inne rzeczy. Ktos tu juz Ci napisal, ze walczyc to mozna o zwiazek, jezeli dwie osoby jego pragna, tu pragniesz zwiazku Ty sam. Ona nie. Jezeli odpuscisz ja, zaczniesz sie bawic i dasz jej do zrozumienia, ze masz to juz gdzies albo daj Bog poznasz kobiete nowa, w ktorej sie zakochasz to jej tylek scisnie i obarczy Cie wina, ze to Ty to zakonczyles, nie dales jej czasu, itd. Zrobi z siebie ofiare przed Toba i kazdym innym, zebys mial poczucie winy. Zlewaj wtedy na to, bo to ONA z Toba zerwala. Czas? Czas na co? Albo sie z kims chce byc, albo nie. Zastanawiac to sie mozna nad tym co zrobic na obiad, a nie nad tym czy chce sie z kims byc czy nie i „potrzebuje sie czasu”. Ten czas jest dla niej bardzo wygodny, bo moze sobie bez wyrzutow sumienia zobaczyc, czy potrafi zyc bez Ciebie, ale skoro ktos tak robi to znaczy, ze chce to skonczyc i bez bolu dla siebie z tego wyjsc.

Popieram tutaj te slowa:
Rozsądne wyjście jest dla mnie takie, jakie proponuje @Gary:
"Co należało zrobić? Twardo powiedzieć: Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. „

Z tym dawaniem jej mozliwosci pisania i dzwonienia to bym sie zastanowil. Jezeli masz tyle sily, by odpisywac jej z usmiechem, z radoscia ale zdawczo i to po kilku godzinach to tak zalecalbym, ale po Twoich wpisach widze skale emocji wiec nie odpisywal i nie odbieralbym. Zamknal ten temat calkowicie. Jezeli ona sie zastanawia, nie wie czego chce to prawdopodobnie, po takich akcjach bedzie chciala wrocic, ale gwarantuje, ze za jakis czas historia sie powroci poki nie nabierze sily zeby to calkowicie zamknac na zawsze. Nie ma sensu byc z kims, kto wraca z braku alternatywy, ze zwyklego leku przed byciem nagle samym.

Jak moge Ci doradzic, to zacznij sie szanowac, skoro ktos Cie nie chce, to nie, jej strata, nie Twoja. Ona traci, nie Ty. Co Ty tracisz? Ano tracisz laske, ktora sama nie wie czego chce. Co ona traci? Goscia, ktory chce z nia byc, zakochany, ktory chce z nia budowac przyszlosc. Niestety, malo kto w dzisiejszych czasach w Twoim wieku chce budowac cos na powaznie, wiekszosc chce sie bawic, przelotne relacje, itd. Moze kiedys to zrozumie, doceni, ale Ciebie nie powinno juz to interesowac. Zycze kolego sukcesow i jak najmniej rozpaczania, bolu i cierpienia po tej dziewczynie, za to szczescia z kolejna miloscia.

Dzięki za w końcu rzeczowe podejście do sprawy, naprawdę doceniam. Ale nie do końca się zgadzam, mianowicie sam zapytałem, czy może chodzi o to, że nie jest gotowa na wspólną przyszłość na poważnie. Odpowiedziała, że to nie o to chodzi, że nie chce dalej być w tym punkcie jak teraz na studiach bo ją to po prostu przytłacza i chciałaby przejść w etap stabilizacji, ergo myślała o naszej wspólnej przyszłości, ale ma obawy. Nie jest to też typ ani super imprezowy gdzie popadnie, bo np. do klubu by nigdy nie poszła, ot tak po prostu ze znajomymi posiedzieć napić się piwka potańczyć przy muzyce, jak ja z resztą.

Nie widzę powodu żeby robić jej na złość swoim szczęściem czy udawaniem że jestem szczęśliwy. Tak było po pierwszym związku kiedy chciałem za wszelką cenę udowodnić że jestem coś wart i że to nie moja strata. Nie tędy droga. To zawsze kończy się rozczarowaniem bo ta pompa która napędzała nasze siły w tamtym momencie, niedługo potem się wyczerpuje i znowu jest dołek. Owszem wszystko można sprowadzić do reakcji biochemicznych w naszym organizmie tylko po co. Jestem w tym pogubiony po prostu, ale czy to dziwne skoro ona będąc tutaj osobą podejmującą decyzję sama jest tak samo pogubiona?

63 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-01-03 18:39:30)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Być może cos przeoczyłam w twoich wpisach.
Ona na pewno wie co jej nie odpowiada, tylko z jakiś powodów nie mówi tego. Może nie chce cię zranić uważa, że lepiej pomącić niż powiedzieć całą prawdę. Kobiety mają to do siebie, że zawsze co jakiś czas mówią co im przeszkadza, tylko mężczyznom się zdarza odbierać to jako takie miesiączkowe gadanie.
Kiedyś mąż mojej koleżanki wyznał mi, że ona jest tak mądra i wszechstronna, że on przy niej czuje się głupi. Jak to powiedzieć swojej żonie,  nie da się. On wybrał szukanie kogoś na zdradę, która podniesie mu poczucie własnej wartości. Taki przykład dziwnych problemów związkowych.
Jeśli ona ci nie chce szczerze przedstawić co jej przeszkadza, spróbuj sobie przypomnieć każdą pretensję, uwagę. Co to było?

64

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Jeśli ktoś mówi, że chce się rozstać to znaczy, że chce się rozstać. Bo to trudna sprawa przyjść i to powiedzieć. A jeśli to druga taka rozmowa po roku, to tym bardziej ona wie, co mówi. A że potem  manipuluje (że niby wie, że nic nie wie,że masz walczyć, że powiedziała, a nie powiedziała) to tylko strach przed ... samotnością, że może jednak coś traci.
Ale to nie zmienia faktu, że ona chce się rozstać.
To czas, w którym powinieneś być pierwszym wyborem, a nie zapchaj dziurą. To dopiero początek dorosłej drogi. Nie gódź się na byle co.

65

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
biankax99 napisał/a:

Nie wiemy, dlaczego jej nie wystarczysz, ale z całą pewnością nie uznaje Cię za faceta, z którym chce spędzić życie. Musisz się z tym pogodzić i odejść. Jeżeli będziesz teraz za wszelką cenę się starał i uda Ci się, to za jakiś czas do niej wrócą te same myśli. Po co się męczyć?

Niby Witek rok temu miał coś zmienić i twierdzi, że jest innym człowiekiem. Ona widocznie uważa inaczej. I już nie chce tkwić w tym związku. Choć jej go szkoda, bo zwykle szkoda... Jednak te 2 lata spędzili razem.
I jeszcze apropos tego pytania co źle robił czy co ma zrobić. No co miała mu powiedzieć, że chce by stał się cytuję: " chłopakiem z temperamentem, energicznym, przebojowym, spontanicznym"? Przecież to nierealne a tylko by mu przykrość sprawiło... albo zaczęła rozmowa, że dobry, że szanuje... Więc czego dziewczyna więcej chce?
Dlatego bezpieczniej powiedzieć nic złego nie robiłeś i nic nie możesz już więcej zrobić.

Posty [ 1 do 65 z 473 ]

Strony 1 2 3 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024