Witam Szanowni Czytelnicy forum.
Mam ogromny problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Mianowicie jestem świeżo po rozmowie z moją dziewczyną, spotkaliśmy się pierwszy raz po przerwie świątecznej które spędziliśmy w swoich domach.
I wtedy zaczęliśmy rozmowę, którą już wcześniej uprzedziła, że będzie o nas i że nie jest do końca w porządku, kiedy o to zapytałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale próbowałem od siebie oddalać złe myśli ale kiedy mi napisała "proszę nie każ mi tego pisać przez telefon" wiedziałem, że będzie źle. Dodam tylko, że nic na to nie wskazywało, zachowywaliśmy się normalnie jak zwykle, ostatni seks czyli przed świętami zaliczałbym to najlepszych jakie mieliśmy. Ogólnie chcę nakreślić narrację, że naprawdę się tego nie spodziewałem.
Mianowicie, że miała dużo czasu na przemyślenia i że jesteśmy już prawie 2 lata, kończymy studia i zamykamy pewien etap w życiu, i pasowałoby pomyśleć o przyszłości. Przytaknąłem z aprobatą, ale kontynuowała i trochę mnie to ogłuszyło. Rozpłakała się i mówiła, że 1000 razy sobie to układała w głowie, ale że nie czuje że jesteśmy tak dobrze dobraną parą względem charakterów i że nie widzi dalszego kontynuowania tego związku. Mimo tego, że paradoksalnie uwielbia spędzać ze mną czas, nigdy się nie kłócimy, mamy wspólne pasje, takie same wykształcenie, ogólnie jesteśmy bardzo ze sobą zżyci, jestem czuły, oddany i widzi, że się staram, no ale. Że ona po prostu tego nie czuje, mimo tego że jestem dla niej najważniejszą osobą. Że po prostu nie chce żebym się angażował w coś, co może nie wyjść.
Zadawałem pytania od jakiego czasu to ma, powiedziała, że już dosyć niedługo. Muszę też wspomnieć, że mieliśmy podobną rozmowę przez telefon prawie rok temu, ale to były bardziej strach przed przyszłością (a teraz teraźniejszością) naszego związku, ale sama mówiła, że jej to przeszło, ja też może nie tyle o tym zapomniałem co po prostu żyłem tak jakbym zapomniał, z resztą oboje przeszliśmy od tamtego momentu do porządku dziennego, chociaż też mówiła, że nie chce mnie ranić. Nie wiem, może to przez tą pandemię bo właśnie wtedy się ona zaczęła i byliśmy trochę od siebie odizolowani.
Po tej rozmowie po prostu byłem tak zamurowany że za bardzo się nie odzywałem, mimo wszystko był to dla mnie szok. Żadnych kłótni nieporozumień, przywiązałem się do niej tak bardzo, tak bardzo mi na niej zależy. Dodam tylko, że jest to dziewczyna bardzo silna i wie czego chce w życiu, a tu coś takiego, rozkleiła się totalnie i mówiła, że chyba nigdy nie czuła się z czymś tak źle.
I tu przechodzimy do sedna mojego posta, mianowicie że mimo tego że tyle o tym myślała i to uczucie jej nie przechodzi to nie chce tracić kogoś tak wartościowego i że nie jest pewna na 100% tego czy to dobre rozwiązanie. Że może nie wie czego chce. Dużo tam było używania "może" lub "chyba", ale rezultat był taki, że zanim poszedłem do domu po prostu powiedziałem, że nie mogę nic zrobić więcej niż tylko uszanować jej decyzję choć w tym etapie już też byłem rozklejony. Chciała żebyśmy utrzymywali kontakt, ale jakoś z automatu powiedziałem, że przynajmniej na razie nie bo będzie mnie to zbyt boleć i nie pozwoli ochłonąć.
Kiedy wróciłem do domu i trochę ochłonąłem, napisałem jej, że niezależnie od tego co sobie myśli i czy mnie będzie ranić czy nie, nie zamierzam z niej z rezygnować, że zbyt bardzo mi na niej zależy. Po prostu powiedziałem prawdę taką jaką jest. I tu znowu, napisała, że część jej chciała żebym to powiedział, od tamtego momentu kiedy wyszedłem wyje w poduszkę i nie wie czy dobrze zrobiła. Ale że potrzebuje czasu i prosiła, żebym nie naciskał i robił sobie nadziei bo drugi raz tego typu rozmowy i ranienia mnie nie zniesie. Zapewniłem ją o tym i że wszystko będzie dobrze, że razem to przetrwamy i życzyłem dobranoc. A ona powiedziała że rozumie moją decyzję, że nie jest w stanie się mną nie przejmować, ale dziękuje mi za tą decyzję.
Tutaj też muszę zaznaczyć ogólniki. Mam do niej 100% zaufanie, to jest moja druga dziewczyna w życiu, mamy oboje po 24 lata. Mogę chcąc nie chcąc porównać do mojej byłej chociaż tutaj nie ma porównania, ten związek po prostu jest dojrzały, jestem go pewien i sercem i umysłem, nie tak jak poprzednio kiedy miałem różowe okulary i po jakimś czasie zaczęło wychodzić to co zaczęło. Znamy się przez przeszło ponad 4 lata, byliśmy bliskimi znajomymi, potem przeszło to w przyjaźń, następnie w związek. To ona go zainicjowała. Mogę tylko powiedzieć że to ja nie byłem pewny go na samym początku, ale tak to jakoś się potoczyło, że z dnia na dzień kochałem ją coraz mocniej. Osoby trzecie też nie wchodzą w rachubę, tak jak mówiłem mam do niej pełne zaufanie i nawet zapytałem czy jest jakaś osoba trzecia kategorycznie odmówiła. Czy jest możliwe, że może przekornie próbuje sprawdzić czy wystarczajaco mi na niej zależy? Wiem, że kobiety takie są chociaż kompletnie mi to do niej nie pasuje, tak jak mówiłem to jest dziewczyna która jest bardzo konkretna. Ta część jej która chciała usłyszec że walczę i podziękowanie za taką decyzję nie daje mi spokoju.
Dlatego proszę o pomoc, nie wiem co robić w tej sytuacji i czy mogę zrobić cokolwiek. Po prostu uważałem, że chcę żeby wiedziała że ma we mnie wsparcie i że jestem gotowy na walkę o ten związek w jakimkolwiek stopniu tylko jestem w stanie. Nie chcę stracić kogoś kogo tak bardzo kocham i szanuję.