Wituś napisał/a:Nie, nie tyle że strzela fochy, bo by mnie to wkurzało gdyby tak było. Ta sytuacja po prostu mi się przypomniała i to tyle, mało ważne w tym czasie.
Nie strzela focha?
Wituś napisał/a:Tutaj przychodzą mi na myśl sytuacje, których obecność własnych pieniędzy by rozwiązała, np leczyłem się u lekarza na nfz na bark od roku już prawie i ją to frustrowało że za mało robiłem z tym i że chciała żebyśmy grali razem w siatkówkę tak jak dawniej. Gdybym miał pieniądze to poszedłbym prywatnie i poszłoby znacznie szybciej. No i wiadomo jak teraz jest sytuacja w medycynie, odwołali mi rehabilitację i przełożyli aż na prawie pół roku później. Ręka boli do dzisiaj i nic za bardzo nie pomaga.
Masz uszkodzony bark a dziewczyna ma pretensje że nie możesz grać. To nie foch księżniczki? brakuje tylko płaczu i tupania nogą - i byłby komplet.
Trochę tak, a trochę nie. Od razu zapisałem się do ortopedy, nie wykonał mi zadnych badań, zdiagnozował naderwanie ścięgien, kazał nie grać i skierował mnie na rehabilitację, ot tak. To było w lutym, od razu wbiłem na rehabilitację, ale odwołali mi ją ze względu na koronę, wznowili w czerwcu. W lipcu skończyłem ale no w sumie niewiele dało, dalej mnie bolało, przy czym nie za bardzo wiedziałem co z tym robić więc no po prostu nie robiłem nic, w domu pracowałem fizycznie starając się nie nadwyrężać, taka jakby rehabilitacja, ale domowa. Potem zaczynałem z powrotem wracać na parkiet, na początku pierwsze co odczułem to uda bo tyle przerwy i zastanie, ale ręka dalej bolała. Ona wyraźnie liczyła i mówiła, żebym z tym coś zrobił, ale no widać że nie za bardzo się da, powtarzałem że jakbym miał pieniądze na prywatne leczenie to co innego, ale tak mijały wakacje, w sierpniu poszedłem do lekarza w mojej miejscowości, wymagało to znowu zachodu z przeniesieniem lekarza rodzinnego z mojego studenckiego tutaj, magia mieszkania ciągle gdzie indziej. Oczywiście kilka tygodni to zajęło, gdyby nie znajoma pielęgniarka to bym pewnie się tam nawet nie dostał bo jak przyszedłem na wizytę to w recepcji powiedziała, że nie jestem zapisany. Ale dostałem telefon, mam przyjść nawet teraz po znajomości ona doktorowi przekaże na co ma skierowanie wypisać. I tak wypisał że nawet nie czytałem co to, a cholera wypisał na lewy bark RTG no ale chociaż skierowanie do ortopedy dostałem. Tylko co z tego skoro trzeba czekać miesiącami a ja w październiku już wracam na staż z powrotem do innego miasta. Czy można powiedzieć, że nic z tym nie zrobiłem i wolałem narzekać na bark? Nie no ani nie bagatelizowałem, tylko po prostu takie mamy realia medycyny, a też nie narzekałem tylko no wiadomo że jak coś boli i sama pyta czy boli to przecież nie powiem, że nie...
No ale i tak chodziłem grać bo chciałem i chciałem też żeby była zadowolona z tego że możemy grać razem. Ona i tak często wychodziła sobie grać częściej niż ja bo w tygodniu, jak np miałem na drugą zmianę czy kiedykolwiek w sumie miała czas wolny i była okazja, a my graliśmy razem w soboty żebym też się nie nadwyrężał. Ale no tu masz rację, z jakiegoś powodu to ją wkurzało że nie grałem częściej? Chyba tak to mam rozumieć, pytanie dlaczego. Tylko nie chcę wyciągać wniosków bo znowu wyjdzie że bagatelizuję to co mi przekazywała czy coś w ten deseń. Nakreślam tylko jaka jest sytuacja, bo najwidoczniej sam sobie nie ufam i potrzebuję potwierdzenia tego co myślę...