Przejściowy kryzys czy definitywny koniec? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 473 ]

66

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Ajko napisał/a:

Być może cos przeoczyłam w twoich wpisach.
Ona na pewno wie co jej nie odpowiada, tylko z jakiś powodów nie mówi tego. Może nie chce cię zranić uważa, że lepiej pomącić niż powiedzieć całą prawdę. Kobiety mają to do siebie, że zawsze co jakiś czas mówią co im przeszkadza, tylko mężczyznom się zdarza odbierać to jako takie miesiączkowe gadanie.
Kiedyś mąż mojej koleżanki wyznał mi, że ona jest tak mądra i wszechstronna, że on przy niej czuje się głupi. Jak to powiedzieć swojej żonie, nie nie da się. On wybrał szukanie kogoś na zdradę, która podniesie mu poczucie własnej wartości. Taki przykład dziwnych problemów związkowych.
Jeśli ona ci nie chce szczerze przedstawić co jej przeszkadza, spróbuj sobie przypomnieć każdą pretensję, uwagę. Co to było?

Jedyne co mi przychodzi do głowy to ta negatywność o której wspomniałem, ale naprawdę między tamtym rokiem jest niebo a ziemia. Ostatnio może trochę się pokłóciliśmy o to że nie zapisałem się na szczepienie w pierwszym terminie (ona też nie), bo chciałem poczekać i zobaczyć jak to będzie z ludźmi. No a potem jakoś tak na mnie rzuciła że bym może się zainteresował bo spędzamy razem czas i chce być bezpieczna, a że ja niby wszystko już wiem o tej szczepionce i nic z tym nie robię. Trochę mi się to wydawało jak wytknięcie czegoś co nie jest rzeczywistym problemem bo wiedziała, że zamierzam się zaszczepić, tylko przegapiłem pierwszą okazję. Ot tak, sprzed tygodnia. Ale przeprosiłem że się żachnąłem i wziąłem to personalnie, ona z resztą mnie też i po problemie.

Tak samo wyszło że nie spędzaliśmy sylwestra razem. Szczerze mówiąc to nigdy, bo ona pracowała sobie jako kelnerka żeby dorobić a ze teraz jest pandemia wiadomo. Chciałem spędzać go razem ale ona zawsze stwierdzała że to dla niej nie jest żaden specjalny dzień i w sumie nie musimy, chyba że bardzo chcę. No i tak się zdarzyło że musiałem wcześniej wrócić tu gdzie robimy staż, ona została sobie w domu, jakieś spotkanie z ziomkami z liceum i tam zaprosili ją na sylwestra. No i mówi mi o tym,  że siedzenie w domu nie jest takie złe bo trochę wypili wtedy, ale czy nie mam nic przeciwko. I tutaj od razu uprzedzę nie, nie poznała ani nikogo na tym pierwszym spotkaniu ani na drugim bo tam byli sami nasi znajomi. Z resztą kto porzuca 2letni związek dla kogoś poznanego na sylwestrze?

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2021-01-03 18:44:59)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Myślę,  że mogę powiedzieć głosem wielu kobiet : nie jesteś dla Niej partnerem na całe życie.  Z jakiś powodów,  ona tego nie widzi i tyle.  Przyjmij  to po prostu.  Chcesz być tym z kim naprawdę chce być,  czy wolisz być taką zapchaj dziura? Ona by się w tej drugiej kwestii  dusila,  chcesz tego? 
Dobra rada,  naprawdę skup się teraz mocno na sobie,  nie na niej.  Co ma być to będzie,  zaopiekuj się sobą w tym wszystkim

Edit,  widzę tu,  że nie potrafisz słuchać,  Nas - kobiet,  negujesz i niedopuszczasz Nasz punkt widzenia... A chyba wiemy,  co kobieta moze  mieć w głowie,  przyznasz rację?

68 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 18:45:17)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Nie wiem, nawet sobie przypomniałem że byliśmy umówieni na wczoraj, dzisiaj i może jeszcze na wtorek/środę w zależności od tego jak będzie mieć zmiany na stażu. A potem coś takiego, naprawdę ciężko mi to zrozumieć, żadnych sygnałów.

Edit. Żałuje, że w życzeniach noworocznych nie napisałem "kolejnego roku razem", bo tak tylko dostałem ogólnikową odpowiedź, żeby był jeszcze lepszy.

69

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:

Myślę,  że mogę powiedzieć głosem wielu kobiet : nie jesteś dla Niej partnerem na całe życie.  Z jakiś powodów,  ona tego nie widzi i tyle.  Przyjmij  to po prostu.  Chcesz być tym z kim naprawdę chce być,  czy wolisz być taką zapchaj dziura? Ona by się w tej drugiej kwestii  dusila,  chcesz tego? 
Dobra rada,  naprawdę skup się teraz mocno na sobie,  nie na niej.  Co ma być to będzie,  zaopiekuj się sobą w tym wszystkim

Edit,  widzę tu,  że nie potrafisz słuchać,  Nas - kobiet,  negujesz i niedopuszczasz Nasz punkt widzenia... A chyba wiemy,  co kobieta moze  mieć w głowie,  przyznasz rację?


Nie neguję, tylko nie chce mi się wierzyć, bo to trochę dwie różne rzeczy. Znam ją bardzo dobrze. Ale przyznaję rację, że nic nie mogę zrobić i jeśli patrzeć na swoje dobro powinienem odpuścić i nie czekać, wiem. Tak, wszystko to wiem, ale co mi szkodzi spróbować?

70

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Tak samo wyszło że nie spędzaliśmy sylwestra razem. Szczerze mówiąc to nigdy, bo ona pracowała sobie jako kelnerka żeby dorobić a ze teraz jest pandemia wiadomo. Chciałem spędzać go razem ale ona zawsze stwierdzała że to dla niej nie jest żaden specjalny dzień i w sumie nie musimy, chyba że bardzo chcę. No i tak się zdarzyło że musiałem wcześniej wrócić tu gdzie robimy staż, ona została sobie w domu, jakieś spotkanie z ziomkami z liceum i tam zaprosili ją na sylwestra. No i mówi mi o tym,  że siedzenie w domu nie jest takie złe bo trochę wypili wtedy, ale czy nie mam nic przeciwko. I tutaj od razu uprzedzę nie, nie poznała ani nikogo na tym pierwszym spotkaniu ani na drugim bo tam byli sami nasi znajomi. Z resztą kto porzuca 2letni związek dla kogoś poznanego na sylwestrze?

Zdziwiłbyś się. Znajomi, Sylwester, alkohol...
Czyli co imprezowała bez Ciebie, a Ty nadal nie wiesz o co chodzi? Nawet nie o zdradę, tylko czas..

71

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Tak samo wyszło że nie spędzaliśmy sylwestra razem. Szczerze mówiąc to nigdy, bo ona pracowała sobie jako kelnerka żeby dorobić a ze teraz jest pandemia wiadomo. Chciałem spędzać go razem ale ona zawsze stwierdzała że to dla niej nie jest żaden specjalny dzień i w sumie nie musimy, chyba że bardzo chcę. No i tak się zdarzyło że musiałem wcześniej wrócić tu gdzie robimy staż, ona została sobie w domu, jakieś spotkanie z ziomkami z liceum i tam zaprosili ją na sylwestra. No i mówi mi o tym,  że siedzenie w domu nie jest takie złe bo trochę wypili wtedy, ale czy nie mam nic przeciwko. I tutaj od razu uprzedzę nie, nie poznała ani nikogo na tym pierwszym spotkaniu ani na drugim bo tam byli sami nasi znajomi. Z resztą kto porzuca 2letni związek dla kogoś poznanego na sylwestrze?

Zdziwiłbyś się. Znajomi, Sylwester, alkohol...
Czyli co imprezowała bez Ciebie, a Ty nadal nie wiesz o co chodzi? Nawet nie o zdradę, tylko czas..

Nie o to chodzi, po prostu wróciłem tutaj kiedy ona była tam, nie chciałem specjalnie wracać na sylwestra, może to był błąd. To nie było tak, że sobie zaplanowała że pójdzie beze mnie to wyszło dosłownie z dnia na dzień kiedy ja byłem daleko.

72 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-03 18:55:32)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nie o to chodzi, po prostu wróciłem tutaj kiedy ona była tam, nie chciałem specjalnie wracać na sylwestra, może to był błąd. To nie było tak, że sobie zaplanowała że pójdzie beze mnie to wyszło dosłownie z dnia na dzień kiedy ja byłem daleko.

No ok, Ty zostałeś sam a ona imprezowała. U ciebie nic nie zmieniło, za nią impreza z alko. Bez Ciebie. Może to był kolejny powód, że postanowiła zerwać bo nie chciałeś specjalnie wracać na Sylwestra bo jak była kelnerką to nie uważała ten wieczór za szczególny. Ale tego dnia nie była. Może zaplanowała iść bez Ciebie bo ktoś tam miał być? A może przykro jej było, że nie ma Ciebie.
Dla Ciebie oczywiście nic nie stało, a u niej mogło wiele.

73 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 19:00:33)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Nie o to chodzi, po prostu wróciłem tutaj kiedy ona była tam, nie chciałem specjalnie wracać na sylwestra, może to był błąd. To nie było tak, że sobie zaplanowała że pójdzie beze mnie to wyszło dosłownie z dnia na dzień kiedy ja byłem daleko.

No ok, Ty zostałeś sam a ona imprezowała. U ciebie nic nie zmieniło, za nią impreza z alko. Bez Ciebie. Może to był kolejny powód, że postanowiła zerwać bo nie chciałeś specjalnie wracać na Sylwestra bo jak była kelnerką to nie uważała ten wieczór za szczególny. Ale tego dnia nie była. Może zaplanowała iść bez Ciebie bo ktoś tam miał być?
Dla Ciebie oczywiście nic nie stało, a u niej mogło wiele.

Nie, jak już mówiłem sam proponowałem w tym roku że spędzimy razem, ale cytuję: "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić" to i powiedziałem, że jak nie chce to nie bo ja też nie przywiązuje większej wagi, chociaż na pewno większej niż ona. Skąd miałem wiedzieć że 2 dni później coś takiego odwali.

Edit. powtarzam, że ją namówili ludzie z liceum bo wiedzieli że nie ma planów, jak z resztą inny z jej paczki, to wyszło spontanicznie, spotykają się raz na rok.
Edit2. Jak teraz myślę o tym, że mogłaby mnie rzucić dla kogoś poznanego na sylwestrze to nie wiem, niedobrze mi się robi, to nie jest osoba którą znam.

74

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Edit. powtarzam, że ją namówili ludzie z liceum bo wiedzieli że nie ma planów, jak z resztą inny z jej paczki, to wyszło spontanicznie, spotykają się raz na rok.

Wituś litości. To brzmi jak tłumaczenie pijanego, nie chciałem pic to oni mnie zmusili. Zrozum Ciebie miało na tym Sylwestrze nie być, to wszystko było zaplanowane.

75 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-03 19:07:09)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nie, jak już mówiłem sam proponowałem w tym roku że spędzimy razem, ale cytuję: "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić" to i powiedziałem, że jak nie chce to nie bo ja też nie przywiązuje większej wagi, chociaż na pewno większej niż ona. Skąd miałem wiedzieć że 2 dni później coś takiego odwali.

Edit. powtarzam, że ją namówili ludzie z liceum bo wiedzieli że nie ma planów, jak z resztą inny z jej paczki, to wyszło spontanicznie, spotykają się raz na rok.

O czym Ty Wituś piszesz, ja ze swoim partnerem spędziliśmy Sylwestra sami i nikogo nam do szczęścia więcej nie było potrzeba. Nawet wytańczyliśmy po wszystkie (młode) czasy.
A ona nie chciała z Tobą widzieć ale na domówkę ze znajomymi jak najbardziej.
Mi też domówkę proponowano ale wolałam spędzić ją ze swoim facetem, szczególnie w tym dziwnym czasie. Inaczej, pewnie byśmy poszli gdzieś razem albo zaprosili do siebie.
Serio nie kumasz, że ona nawet Sylwestra nie chciała spędzić z Tobą? Albo było jej obojętne...
I jeszcze to: " "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić"
Ona nie chciała już z Tobą spotykać.

76

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Myślę,  że mogę powiedzieć głosem wielu kobiet : nie jesteś dla Niej partnerem na całe życie.  Z jakiś powodów,  ona tego nie widzi i tyle.  Przyjmij  to po prostu.  Chcesz być tym z kim naprawdę chce być,  czy wolisz być taką zapchaj dziura? Ona by się w tej drugiej kwestii  dusila,  chcesz tego? 
Dobra rada,  naprawdę skup się teraz mocno na sobie,  nie na niej.  Co ma być to będzie,  zaopiekuj się sobą w tym wszystkim

Edit,  widzę tu,  że nie potrafisz słuchać,  Nas - kobiet,  negujesz i niedopuszczasz Nasz punkt widzenia... A chyba wiemy,  co kobieta moze  mieć w głowie,  przyznasz rację?


Nie neguję, tylko nie chce mi się wierzyć, bo to trochę dwie różne rzeczy. Znam ją bardzo dobrze. Ale przyznaję rację, że nic nie mogę zrobić i jeśli patrzeć na swoje dobro powinienem odpuścić i nie czekać, wiem. Tak, wszystko to wiem, ale co mi szkodzi spróbować?

Myślę,  że już wszystko  postanowione. 
Wituś chce walczyć,  to walcz.  Jesteś oporny na to co piszemy,  natomiast nikt tu za Ciebie życia nie przeżyje,  rób jak Ty uważasz,  tylko miej świadomość,  że tak jak pisalismy,  możesz skazać się na śmiesznosc lub uratować związek na jakiś czas...  Jakiś czas,  nie na cale  Zycie.  Pytanie tylko ile to potrwa? Pół roku? Może znowu rok?

77 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-03 19:07:27)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

W waszym związku niestety nie ma szczerości a panna nakarmiła Cię ogólnikami..
Właściwie to jedyne pytanie jakie Ty powinieneś jej zadac to: jaśniej Kochanie o co Ci chodzi?
Mogłaby powiedzieć :
Czuję się przytłoczona chce pobyć sama
Albo
Brakuje mi tego czy tamtego w tym układzie to i tamto mnie denerwuje.
Możesz ją zapytac jak widzi idealny związek z zastrzeżeniem z góry że może Ty widzisz to inaczej i dla niej na głowie nie staniesz ale jesteś ciekaw..
Słuchaj a nie przekonuj.

Szczerość otwartość sam się zastanów czy dla Ciebie wszystko super jest..

Co do tych pandemii. Szczerze to nie rozumiem związków które się oddaliły przez to.
To właśnie był moment żeby być bliżej. Te 2 osoby to przecież nie żadne zbiegowisko..

78

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:

Myślę,  że już wszystko  postanowione. 
Wituś chce walczyć,  to walcz.  Jesteś oporny na to co piszemy,  natomiast nikt tu za Ciebie życia nie przeżyje,  rób jak Ty uważasz,  tylko miej świadomość,  że tak jak pisalismy,  możesz skazać się na śmiesznosc lub uratować związek na jakiś czas...  Jakiś czas,  nie na cale  Zycie.  Pytanie tylko ile to potrwa? Pół roku? Może znowu rok?

Sorry ale jak laska pisze: " "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić"
To co od razu przychodzi na myśl? Nie daj mi człowieku spokój? I to po 2 latach?

79

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Wituś napisał/a:

Nie, jak już mówiłem sam proponowałem w tym roku że spędzimy razem, ale cytuję: "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić" to i powiedziałem, że jak nie chce to nie bo ja też nie przywiązuje większej wagi, chociaż na pewno większej niż ona. Skąd miałem wiedzieć że 2 dni później coś takiego odwali.

Edit. powtarzam, że ją namówili ludzie z liceum bo wiedzieli że nie ma planów, jak z resztą inny z jej paczki, to wyszło spontanicznie, spotykają się raz na rok.

O czym Ty Wituś piszesz, ja ze swoim partnerem spędziliśmy Sylwestra sami i nikogo nam do szczęścia więcej nie było potrzeba. Nawet wytańczyliśmy po wszystkie (młode) czasy.
A ona nie chciała z Tobą widzieć ale na domówkę ze znajomymi jak najbardziej.
Mi też domówkę proponowano ale wolałam spędzić ją ze swoim facetem, szczególnie w tym dziwnym czasie. Inaczej, pewnie byśmy poszli gdzieś razem albo zaprosili do siebie.
Serio nie kumasz, że ona nawet Sylwestra nie chciała spędzić z Tobą? Albo było jej obojętne...
I jeszcze to: " "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić"
Ona nie chciała już z Tobą spotykać.

Nie rozumiecie że to wyszło spontanicznie, w takim razie dlaczego nie chciała rok temu ani dwa? Mimo tego że wszystko było ok? Po prostu tak wyszło. Chciała ale ja byłem daleko więc wybrała alternatywę. Poza tym wspominałem już o moich rodzicach a tak to wróciłem sobie do mieszkania i ich nie narażałem.

80

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Myślę,  że już wszystko  postanowione. 
Wituś chce walczyć,  to walcz.  Jesteś oporny na to co piszemy,  natomiast nikt tu za Ciebie życia nie przeżyje,  rób jak Ty uważasz,  tylko miej świadomość,  że tak jak pisalismy,  możesz skazać się na śmiesznosc lub uratować związek na jakiś czas...  Jakiś czas,  nie na cale  Zycie.  Pytanie tylko ile to potrwa? Pół roku? Może znowu rok?

Sorry ale jak laska pisze: " "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić"
To co od razu przychodzi na myśl? Nie daj mi człowieku spokój? I to po 2 latach?

Jasne,  rozumiem Cię,  Twój punkt widzenia.  Po prostu  widzę,  że Wituś  i tak będzie walczył  bo ślepy jest na to co piszemy,  przecież to widać.  My swoje a Wituś swoje,  nie dopuszcza innej opcji,  widać,  że chce walczyć.  To niech walczy,  skoro ślepy

81

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Znam ją bardzo dobrze.

Chyba nie znasz.
Poczekaj na Jej ruch. I uszanuj.

82

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Istotka6 napisał/a:
Roxann napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Myślę,  że już wszystko  postanowione. 
Wituś chce walczyć,  to walcz.  Jesteś oporny na to co piszemy,  natomiast nikt tu za Ciebie życia nie przeżyje,  rób jak Ty uważasz,  tylko miej świadomość,  że tak jak pisalismy,  możesz skazać się na śmiesznosc lub uratować związek na jakiś czas...  Jakiś czas,  nie na cale  Zycie.  Pytanie tylko ile to potrwa? Pół roku? Może znowu rok?

Sorry ale jak laska pisze: " "matko, sylwester jest dla ciebie tak bardzo ważny? dla mnie dzień jak każdy inny w roku a teraz to już w ogóle nie ma co robić"
To co od razu przychodzi na myśl? Nie daj mi człowieku spokój? I to po 2 latach?

Jasne,  rozumiem Cię,  Twój punkt widzenia.  Po prostu  widzę,  że Wituś  i tak będzie walczył  bo ślepy jest na to co piszemy,  przecież to widać.  My swoje a Wituś swoje,  nie dopuszcza innej opcji,  widać,  że chce walczyć.  To niech walczy,  skoro ślepy

Tak "ślepy" na nasze komentarze, jak pewnie i na niej, co ten o Sylwestrze potwierdził.

83

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
random.further napisał/a:

Poczekaj na Jej ruch. I uszanuj.

Tia zwłaszcza jak skorzysta z wyjścia awaryjnego i będzie chciała wrócić. big_smile

84

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:
random.further napisał/a:

Poczekaj na Jej ruch. I uszanuj.

Tia zwłaszcza jak skorzysta z wyjścia awaryjnego i będzie chciała wrócić. big_smile

smile No obstawiam, że nie będzie chciała, fakt.
Powrotu do tego samego po takiej rozmowie - nie będzie.
A nuż zrewidują siebie nawzajem ?

85 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-03 19:58:24)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Autorze, jest jedna dobra wiadomość w zalewie złych - prawdziwa miłość jeszcze przed Tobą i wtedy zrozumiesz jaka jest różnica .I że kochająca kobieta nie będzie się z Tobą nudzić w Sylwestra i będzie wolała wtulona w Ciebie obejrzec film niż siedzieć sama na jakichś domówkach.
Bardzo młody jesteś i to z jej strony  bynajmniej miłość nie jest. Odsun się o tej panny bo to raczej masz szczęście że Ciebie od swojej osoby uwolni.

86

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Witku,
Twoja historia bardzo przypomina mi moją oczywiście z paroma istotnymi różnicami... W mojej „sielance” pojawiły się również niestety zdrady- z jego strony. Tak jak Ty - byłam tą bezpieczną przystanią, dobrą, ciepłą stroną, osobą, na którą zawsze mógł liczyć. Los chciał, że mimo tego wszystkiego- wybaczania, zapewnień o bezwarunkowej miłości, stabilizacji itd wybrał co innego smile Bo po dłuższym zastanowieniu (koło 3 lat xD) nie chciał tego co przez ten cały czas otrzymywał ode mnie. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu w życiu. Jestem szczęśliwa i spokojna, mam pracę, faceta, który docenia to jakim jestem człowiekiem, kocha mnie za to, jest wdzięczny na każdym kroku.
Chciałabym przekazać Ci kilka lekcji, które wyniosłam z tego wszystkiego, kilka prawd, których powinieneś się teraz kurczowo trzymać.
1) Jesteś dobrym człowiekiem, wartościowym człowiekiem. Nikt nie zadba o Ciebie tak jak Ty sam. Zasługujesz na to, żeby zadbać o siebie i otaczać się miłością.
2) Zasługujesz na osobę, która będzie przy Tobie i zaakceptuje Ciebie takiego jakim jesteś. Jednocześnie nie zrezygnujesz z tego, żeby codziennie starać się być lepszym człowiekiem. Akceptacja siebie nie oznacza rezygnacji z samodoskonalenia.
4)Niezależnie od tego, jak bardzo kogoś kochasz - Ta osoba, może chcieć czegoś innego od życia. Może nie chcieć Ciebie. I to jest okej. Zrób rachunek sumienia, jesteś w stanie spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć „ byłem dla niej dobry, naprawdę starałem się dać od siebie wszystko co najlepsze” ? Jeżeli możesz, to czapki z głów. Powiedz to sobie kilka razy na głos i leć naprzód.
5)Selfcare. Zadbaj o siebie. Nie tylko fizycznie ale również zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Wywrzeszcz wszelkie emocje. Załóż słuchawki, leć na orzeźwiajacy spacer i od tej chwili zaopiekuj się sobą.
6)Jeszcze nie wiesz ile dobrego przed Tobą. Przygotuj się na to i nie oglądaj się za siebie.

87 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 20:00:47)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Ela210 napisał/a:

Autorze, jest jedna dobra wiadomość w zalewie złych - prawdziwa miłość jeszcze przed Tobą i wtedy zrozumiesz jaka jest różnica .I że kochająca kobieta nie będzie się z Tobą nudzić w Sylwestra i będzie wolała wtulona w Ciebie obejrzec film niż siedzieć sama na jakichś domówkach.
Bardzo młody jesteś i to znaczy jej strony  bynajmniej miłość nie jest. Odsun się o tej panny bo to raczej masz szczęście W Ciebie od swojej osoby uwolni.

Ale ja zapewniam że gdybyśmy tylko byli blisko siebie to tak byśmy tego sylwestra spędzili, tylko po prostu wybrała to bo co miała w domu siedzieć?
To wszystko z tego powodu że jest sytuacja jaka jest, jej rodzice mają wywalone w wirusa, moi nie. Dlatego chciałem ich chronić i się zobaczyć dopiero jak wrócimy tutaj, mieliśmy nawet już daty ustalone o czym wspominałem...

88

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Nixx napisał/a:

Witku,
Twoja historia bardzo przypomina mi moją oczywiście z paroma istotnymi różnicami... W mojej „sielance” pojawiły się również niestety zdrady- z jego strony. Tak jak Ty - byłam tą bezpieczną przystanią, dobrą, ciepłą stroną, osobą, na którą zawsze mógł liczyć. Los chciał, że mimo tego wszystkiego- wybaczania, zapewnień o bezwarunkowej miłości, stabilizacji itd wybrał co innego smile Bo po dłuższym zastanowieniu (koło 3 lat xD) nie chciał tego co przez ten cały czas otrzymywał ode mnie. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu w życiu. Jestem szczęśliwa i spokojna, mam pracę, faceta, który docenia to jakim jestem człowiekiem, kocha mnie za to, jest wdzięczny na każdym kroku.
Chciałabym przekazać Ci kilka lekcji, które wyniosłam z tego wszystkiego, kilka prawd, których powinieneś się teraz kurczowo trzymać.
1) Jesteś dobrym człowiekiem, wartościowym człowiekiem. Nikt nie zadba o Ciebie tak jak Ty sam. Zasługujesz na to, żeby zadbać o siebie i otaczać się miłością.
2) Zasługujesz na osobę, która będzie przy Tobie i zaakceptuje Ciebie takiego jakim jesteś. Jednocześnie nie zrezygnujesz z tego, żeby codziennie starać się być lepszym człowiekiem. Akceptacja siebie nie oznacza rezygnacji z samodoskonalenia.
4)Niezależnie od tego, jak bardzo kogoś kochasz - Ta osoba, może chcieć czegoś innego od życia. Może nie chcieć Ciebie. I to jest okej. Zrób rachunek sumienia, jesteś w stanie spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć „ byłem dla niej dobry, naprawdę starałem się dać od siebie wszystko co najlepsze” ? Jeżeli możesz, to czapki z głów. Powiedz to sobie kilka razy na głos i leć naprzód.
5)Selfcare. Zadbaj o siebie. Nie tylko fizycznie ale również zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Wywrzeszcz wszelkie emocje. Załóż słuchawki, leć na orzeźwiajacy spacer i od tej chwili zaopiekuj się sobą.
6)Jeszcze nie wiesz ile dobrego przed Tobą. Przygotuj się na to i nie oglądaj się za siebie.

Tak, z całą pewnością mogę powiedzieć, że starałem się dla niej jak najlepiej, ona wie o tym bardzo dobrze.

89

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Daj spokój..nie ma wojny gdzie przez 2 niemieckie armie trzeba przejść by się spotkać.

90

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Ela210 napisał/a:

Daj spokój..nie ma wojny gdzie przez 2 niemieckie armie trzeba przejść by się spotkać.

Mieliśmy już wyznaczone spotkania na wczoraj dzisiaj i wtorek, tu nie o to chodzi.

91

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Ja przyznam szczerze, że jak Wituś kilkukrotnie wkurzył się czytając co piszemy, bo nie było po jego myśli, zaczęłam sądzić że tych kłótni nie ma między nimi bo on jej nie dopuszcza do słowa. To jednak było sprzeczne z tym co o niej pisał, jej charakterze. Natomiast ten cytat z Sylwesrta pokazał, że tak miał właściwe zdanie o tej kobiecie, że jest "silna" jakakolwiek to rozumieć, ale to też pokazało, że ona robi co chce i ma go w poważaniu.
Sorry, nie spotka z facetem w Sylwestra bo dzień jak co dzień i teraz nie ma co robić a potem idzie na domówkę bez niego?
Możliwe, że Witek sobie więcej ubzdurał tak jak nam nie pozwala dojść do głosu bo odbiega od jego obrazu siebie jak i jego związku. Dla mnie osobiście ten tekst panny mówi więcej o ich relacji niż te wszystkie jego posty. Może był plasterkiem i tyle. Już rok temu chciała skończyć ale pandemia i wszyscy uziemieni. Ten trochę zaczął starać to i kolejny rok przetrwało. Ale ileż można?

92

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Ale ja zapewniam że gdybyśmy tylko byli blisko siebie to tak byśmy tego sylwestra spędzili, tylko po prostu wybrała to bo co miała w domu siedzieć?

Hm..., spróbuj pomyśleć o Niej jakby była dziewczyną/narzeczoną Twojego brata/kolegi (chodzi mi o to abyś spojrzał z dystansu - wszyscy Ci to tutaj doradzają) - jak wtedy byś oceniał Jej postępowanie nie znając Jej bliżej ?

93

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

Ja przyznam szczerze, że jak Wituś kilkukrotnie wkurzył się czytając co piszemy, bo nie było po jego myśli, zaczęłam sądzić że tych kłótni nie ma między nimi bo on jej nie dopuszcza do słowa. To jednak było sprzeczne z tym co o niej pisał, jej charakterze. Natomiast ten cytat z Sylwesrta pokazał, że tak miał właściwe zdanie o tej kobiecie, że jest "silna" jakakolwiek to rozumieć, ale to też pokazało, że ona robi co chce i ma go w poważaniu.
Sorry, nie spotka z facetem w Sylwestra bo dzień jak co dzień i teraz nie ma co robić a potem idzie na domówkę bez niego?
Możliwe, że Witek sobie więcej ubzdurał tak jak nam nie pozwala dojść do głosu bo odbiega od jego obrazu siebie jak i jego związku. Dla mnie osobiście ten tekst panny mówi więcej o ich relacji niż te wszystkie jego posty. Może był plasterkiem i tyle. Już rok temu chciała skończyć ale pandemia i wszyscy uziemieni. Ten trochę zaczął starać to i kolejny rok przetrwało. Ale ileż można?

Widzę, że niepotrzebnie marnuję tutaj czas.

94

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
random.further napisał/a:
Wituś napisał/a:

Ale ja zapewniam że gdybyśmy tylko byli blisko siebie to tak byśmy tego sylwestra spędzili, tylko po prostu wybrała to bo co miała w domu siedzieć?

Hm..., spróbuj pomyśleć o Niej jakby była dziewczyną/narzeczoną Twojego brata/kolegi (chodzi mi o to abyś spojrzał z dystansu - wszyscy Ci to tutaj doradzają) - jak wtedy byś oceniał Jej postępowanie nie znając Jej bliżej ?

Jej postępowanie to znaczy? Bo chyba nie rozumiecie cały czas o czym mówię. Wyjechałem w poniedziałek, ona została bo chciała zostać z rodziną. Zrozumiałe. Z resztą ja też mogłem poczekać na nią i byśmy razem wrócili ale w domu się kisiłem i chciałem tutaj wrócić, bo po prostu się nudziłem. Ona dostała propozycję z dnia na dzień kiedy ja już byłem tutaj, co miała zrobić, dlaczego miałem jej zabronić?

95

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Nixx napisał/a:

Witku,
Twoja historia bardzo przypomina mi moją oczywiście z paroma istotnymi różnicami... W mojej „sielance” pojawiły się również niestety zdrady- z jego strony. Tak jak Ty - byłam tą bezpieczną przystanią, dobrą, ciepłą stroną, osobą, na którą zawsze mógł liczyć. Los chciał, że mimo tego wszystkiego- wybaczania, zapewnień o bezwarunkowej miłości, stabilizacji itd wybrał co innego smile Bo po dłuższym zastanowieniu (koło 3 lat xD) nie chciał tego co przez ten cały czas otrzymywał ode mnie. Teraz jestem w zupełnie innym miejscu w życiu. Jestem szczęśliwa i spokojna, mam pracę, faceta, który docenia to jakim jestem człowiekiem, kocha mnie za to, jest wdzięczny na każdym kroku.
Chciałabym przekazać Ci kilka lekcji, które wyniosłam z tego wszystkiego, kilka prawd, których powinieneś się teraz kurczowo trzymać.
1) Jesteś dobrym człowiekiem, wartościowym człowiekiem. Nikt nie zadba o Ciebie tak jak Ty sam. Zasługujesz na to, żeby zadbać o siebie i otaczać się miłością.
2) Zasługujesz na osobę, która będzie przy Tobie i zaakceptuje Ciebie takiego jakim jesteś. Jednocześnie nie zrezygnujesz z tego, żeby codziennie starać się być lepszym człowiekiem. Akceptacja siebie nie oznacza rezygnacji z samodoskonalenia.
4)Niezależnie od tego, jak bardzo kogoś kochasz - Ta osoba, może chcieć czegoś innego od życia. Może nie chcieć Ciebie. I to jest okej. Zrób rachunek sumienia, jesteś w stanie spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć „ byłem dla niej dobry, naprawdę starałem się dać od siebie wszystko co najlepsze” ? Jeżeli możesz, to czapki z głów. Powiedz to sobie kilka razy na głos i leć naprzód.
5)Selfcare. Zadbaj o siebie. Nie tylko fizycznie ale również zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Wywrzeszcz wszelkie emocje. Załóż słuchawki, leć na orzeźwiajacy spacer i od tej chwili zaopiekuj się sobą.
6)Jeszcze nie wiesz ile dobrego przed Tobą. Przygotuj się na to i nie oglądaj się za siebie.

Tak, z całą pewnością mogę powiedzieć, że starałem się dla niej jak najlepiej, ona wie o tym bardzo dobrze.

Więc masz czarno na białym, że to nie wystarczyło. Ona o Tym wie, nic z tym nie zrobi. Ty o tym wiesz i idź z tą informacją na przód. To nie Ty zrezygnowałeś z niej. Jeżeli okaże się to z perspektywy czasu błędem - masz to szczęście, to nie będzie Twój błąd.
Ja wiem jak się czujesz. Wiem w jakich barwach teraz widzisz to wszystko. To się zmieni, musisz w to uwierzyć, ze każdego dnia coraz bardziej to się poukłada w Twojej głowie. Po prostu nie daj się. Jesteś wartościowym człowiekiem i sam wiesz, że zasługujesz na więcej.

96

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Ona dostała propozycję z dnia na dzień kiedy ja już byłem tutaj, co miała zrobić, dlaczego miałem jej zabronić?

Jakie masz na to dowody? Skąd wiesz gdzie była i z kim była na tym Sylwestrze? Czy tylko masz jej słowa?

97

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
prego napisał/a:
Wituś napisał/a:

Ona dostała propozycję z dnia na dzień kiedy ja już byłem tutaj, co miała zrobić, dlaczego miałem jej zabronić?

Jakie masz na to dowody? Skąd wiesz gdzie była i z kim była na tym Sylwestrze? Czy tylko masz jej słowa?

Już o tym mówiłem, że mam do niej 100% zaufanie. Tylko teraz czytając wasze komentarze boję się że zaczynam je tracić i czy w ogóle dobrze robie czytając je.

98

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Zyczliwy napisał/a:

Dorzuce cos od siebie.

Pierwsza sprawa, walicie w gościa z grubej armaty, ze juz kogos ma na pewno i dlatego go zostawila. Tak, jest taka mozliwosc, ale jest tez taka mozliwosc, ze poczula ze robi sie powaznie, koniec studiow, dorosle zycie, trzeba podjac dojrzale kroki, a ona nie czuje sie jeszcze na tyle, by isc dalej, tworzyc powazna relacje, byc moze cos jej nie pasuje w Autorze, nie do konca jest przekonana czy to jest to, byc moze tez chce jeszcze posmakowac swiata, zycia, bawic sie i imprezowac, albo zwyczajnie nie chce sie wiazac na powaznie, po prostu. Zakladam, ze Autor czytajac to powie „ale ja jej niczego nie zabraniam, niech idzie sie bawic!” albo „ona nie jest typem imprezowym”. Odpowiedz pierwsza, ona sama sie ogranicza bedac z Toba, jak ma sie kogos kto w domu czeka to niekoniecznie sumienie pozwala isc na calosc. Odpowiedz druga, nie jest, ale moze chce tego sprobowac, ale czuje ze musi najpierw sie „uwolnic”.

Znam identyczn historie, dziewczyna odeszla bo w wieku 23 lat nie chciala sie wiazac, wolala sie bawic, zostawila go. Minely 4 lata w tym czasie on poznal kogos i sie zareczyl, jej zal tylek scisnal chciala wrocic, oczywiscie mu tego nie mowiac, ale wszyscy dookola z grona jej bliskich znajomych w tym ja o tym wiedzielismy, sama przyznawala, ze dala ciala, tym bardziej ze nie mogla w tym czasie poznac kogos, kogo bylby na tyle odpowiadajacy jej, jak jej byly. Gosc sie ozenil, jej psychika runela, tak po 5 latach od tego rozstania. Płacz, gniew, zal itd. Teraz wiem, ze ma nowego partnera, jest zakochana, chyba juz pierscionek na palcu sie kreci, ale sama mi powiedziala, ze owszem tego kocha, ale kochala mocno tak prawdziwie tylko jednego - tego ktorego zostawila. Ot taka historia. Dodam tylko, ze tamten byly po rozstaniu nie blagal, nie skamlal o powrot.

Czytam te historie i kurde, klasyczny przypadek i zachowanie. Mysle, ze wiekszosc z nas tak konczyla jeden ze swoich pierwszych zwiazkow. Płacz, łzy, kocham Cie, jestes cudowny, ale zaslugujesz na kogos innego, jestes dla mnie wazny, to koniec, ale chce bardzo bys byl moim przyjacielem. Takie gadanie, ktore powinno Ci wejsc jednym uchem i od razu drugim wyjsc. Mowi Ci tak, bo nie chce Cie krzywdzic, nie chce sobie zamykac furtki, a jednoczesnie nie chce zamykac furtki, bo dobrze miec do czego wrocic, jak cos innego nie wyjdzie, w tym imprezowe zycie, nie mowie ze zaraz nowy zwiazek. Poza tym, swiadomosc, ze jestes dla niej „dostepny” i czekasz i w kazdej chwili moze do Ciebie wrocic, podbija to jej ego i nie czuje smutku, bolu i cierpienia porozstaniowego, tej utraty Ciebie na zawsze.

Jak juz przedtawiasz swoja historie to rozumiem, ze poza wygadaniem oczekujesz odpowiedzi co robic. Ja to rozumiem, targaja Toba emocje, rozowe okulary, zakochany i umysl podpowiada Ci ze masz walczyc, starac sie i inne rzeczy. Ktos tu juz Ci napisal, ze walczyc to mozna o zwiazek, jezeli dwie osoby jego pragna, tu pragniesz zwiazku Ty sam. Ona nie. Jezeli odpuscisz ja, zaczniesz sie bawic i dasz jej do zrozumienia, ze masz to juz gdzies albo daj Bog poznasz kobiete nowa, w ktorej sie zakochasz to jej tylek scisnie i obarczy Cie wina, ze to Ty to zakonczyles, nie dales jej czasu, itd. Zrobi z siebie ofiare przed Toba i kazdym innym, zebys mial poczucie winy. Zlewaj wtedy na to, bo to ONA z Toba zerwala. Czas? Czas na co? Albo sie z kims chce byc, albo nie. Zastanawiac to sie mozna nad tym co zrobic na obiad, a nie nad tym czy chce sie z kims byc czy nie i „potrzebuje sie czasu”. Ten czas jest dla niej bardzo wygodny, bo moze sobie bez wyrzutow sumienia zobaczyc, czy potrafi zyc bez Ciebie, ale skoro ktos tak robi to znaczy, ze chce to skonczyc i bez bolu dla siebie z tego wyjsc.

Popieram tutaj te slowa:
Rozsądne wyjście jest dla mnie takie, jakie proponuje @Gary:
"Co należało zrobić? Twardo powiedzieć: Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. „

Z tym dawaniem jej mozliwosci pisania i dzwonienia to bym sie zastanowil. Jezeli masz tyle sily, by odpisywac jej z usmiechem, z radoscia ale zdawczo i to po kilku godzinach to tak zalecalbym, ale po Twoich wpisach widze skale emocji wiec nie odpisywal i nie odbieralbym. Zamknal ten temat calkowicie. Jezeli ona sie zastanawia, nie wie czego chce to prawdopodobnie, po takich akcjach bedzie chciala wrocic, ale gwarantuje, ze za jakis czas historia sie powroci poki nie nabierze sily zeby to calkowicie zamknac na zawsze. Nie ma sensu byc z kims, kto wraca z braku alternatywy, ze zwyklego leku przed byciem nagle samym.

Jak moge Ci doradzic, to zacznij sie szanowac, skoro ktos Cie nie chce, to nie, jej strata, nie Twoja. Ona traci, nie Ty. Co Ty tracisz? Ano tracisz laske, ktora sama nie wie czego chce. Co ona traci? Goscia, ktory chce z nia byc, zakochany, ktory chce z nia budowac przyszlosc. Niestety, malo kto w dzisiejszych czasach w Twoim wieku chce budowac cos na powaznie, wiekszosc chce sie bawic, przelotne relacje, itd. Moze kiedys to zrozumie, doceni, ale Ciebie nie powinno juz to interesowac. Zycze kolego sukcesow i jak najmniej rozpaczania, bolu i cierpienia po tej dziewczynie, za to szczescia z kolejna miloscia.

Dzięki za w końcu rzeczowe podejście do sprawy, naprawdę doceniam. Ale nie do końca się zgadzam, mianowicie sam zapytałem, czy może chodzi o to, że nie jest gotowa na wspólną przyszłość na poważnie. Odpowiedziała, że to nie o to chodzi, że nie chce dalej być w tym punkcie jak teraz na studiach bo ją to po prostu przytłacza i chciałaby przejść w etap stabilizacji, ergo myślała o naszej wspólnej przyszłości, ale ma obawy. Nie jest to też typ ani super imprezowy gdzie popadnie, bo np. do klubu by nigdy nie poszła, ot tak po prostu ze znajomymi posiedzieć napić się piwka potańczyć przy muzyce, jak ja z resztą.

Nie widzę powodu żeby robić jej na złość swoim szczęściem czy udawaniem że jestem szczęśliwy. Tak było po pierwszym związku kiedy chciałem za wszelką cenę udowodnić że jestem coś wart i że to nie moja strata. Nie tędy droga. To zawsze kończy się rozczarowaniem bo ta pompa która napędzała nasze siły w tamtym momencie, niedługo potem się wyczerpuje i znowu jest dołek. Owszem wszystko można sprowadzić do reakcji biochemicznych w naszym organizmie tylko po co. Jestem w tym pogubiony po prostu, ale czy to dziwne skoro ona będąc tutaj osobą podejmującą decyzję sama jest tak samo pogubiona?

Dalej nie rozumiesz. Nie dziwie sie, bo jak pisalem swoja historie 6 lat temu na tym forum to tak samo jak Ty, czytalem, niby rozumialem, ale w glowie i tak uparcie trzymalem sie swojego i nie daj Boze jak ktos mial inne zdanie ode mnie, ktore godzilo w to moje utwierdzone mysli to wrecz agresja reagowalem. Ja Ci nie mowie, ze masz udawac jaki jestes szczesliwy zeby jej pokazywac, bo to jest dziecinada. Ja Ci mowie, ze lepiej jak zamkniesz ten temat, skupisz sie na zobie, zaczniesz zyc swoim zyciem, bedziesz szczesliwy i sie w kims zakochasz, a ta kobieta z ktora jestes/byles teraz to beda tylko mile wspomnienia, ktore nie wywoluja w Tobie skrajnych emocji.
Nie dopuszczasz do siebie slow osob, ktore patrza na to z boku bez emocji, szukasz usprawiedliwienia i punktu zaczepienia zeby poczuc sie winnym, znalezc ten problem i wierzyc, ze jak go naprawisz to bedziecie zyc dlugo i szczesliwie. No niestety tak nie jest jak widac, ona juz to zamknela, dla mnie dawanie sobie czasu jest wyjsciem z relacji po cichu na paluszkach, a nie czasem na przemyslenie, juz Ci o tym pisalem. Dalej ją tlumaczysz, usprawiedliwiasz, stawiasz ba piedestale i oczekujesz, ze Ci odpowiemy co ona ma w glowie i najlepiej jak ta odpowiedz to bedzie to co Ty sobie w glowie ustawiles, wtedy wystrzela endorfiny w Twojej glowie, zlapiesz dobry humor i bedziesz przeszczesliwy, no nie stary. Chcesz odpowiedz? Ona nie chce z Toba zwiazku i musisz to wziac jak facet na klate, nie szukaj sobie teraz celu w tym, zeby tylko moc wrocic. Ale jezeli chcesz Twoja wola, pisz, wydzwaniaj, kup bukiet roz, jedz do niej. Strac resztki szacunku w jej oczach i w swoich oczach, przynajmniej bedziesz mial swiadomosc ze zrobiles wszystko, jak dojrzejesz i dojdzie do Ciebie jak z siebie posmiewisko zrobiles to byc moze wyciagniesz wnioski i przy kolejnych relacjach nie bedziesz takich rzeczy robil.

Ona pogubiona? I co, szkoda Ci jej? Jakbys sie czul jakby Ci gosciu po rozmowie kwalifikacyjnej do super pracy o ktorej marzyles powiedzial, ze on nie wie czy Cie chce, bo chce, ale jednak nie chce, za chwile dzwoni ze jednak chce, by zaraz po tym jak przyjdziesz powiedzial Ci, ze jednak sie rozmyslil i tak robi w kolko, a Ty w to idziesz. Rozumiesz metafore? Tracisz resztki szacunku do siebie w oczach innej osoby, zreszta w swoich tez, jak to zrozumiesz.

Druga sprawa nie analizuj co Ci powiedziala, kobiety maja tendencje do takiego zerwania, zeby drugiej osoby nie zabolalo, bo same nie do konca wiedza czy zamkniecie furtki to dobra opcja, wiec w razie czego wola sie zabezpieczyc ewentualnym powrotem, ale ten powrot zakladaja jako ostateczna skrajnosc w razie jakby im nie wyszlo plus to co Ci pisalem wczesniej o braku wyrzutow sumienia.

99

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Widzę, że niepotrzebnie marnuję tutaj czas.

Sorry, że przyczepiłam do tego tekstu ale to jedyny cytat, który przytoczyłeś. Reszta to sytuacja widziana z Twojej strony. Tyle, że ten cytat wygląda na totalną olewkę. Ty tego nie widzisz albo nie chcesz widzieć.
I jak Ela pisała, jak ma się obok właściwą osobę, to Sylwester we dwoje nie robi różnicy, można albo obejrzeć film, albo jak my przetańczyć we dwoje.
Ty tego nie rozumiesz, dlatego nie dociera do Ciebie to co Ci piszemy.
Masz swój obraz siebie i związku i tego trzymasz. Bo w końcu byłeś dobry i szanujesz.

100 Ostatnio edytowany przez Wituś (2021-01-03 20:26:25)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Zyczliwy napisał/a:
Wituś napisał/a:
Zyczliwy napisał/a:

Dorzuce cos od siebie.

Pierwsza sprawa, walicie w gościa z grubej armaty, ze juz kogos ma na pewno i dlatego go zostawila. Tak, jest taka mozliwosc, ale jest tez taka mozliwosc, ze poczula ze robi sie powaznie, koniec studiow, dorosle zycie, trzeba podjac dojrzale kroki, a ona nie czuje sie jeszcze na tyle, by isc dalej, tworzyc powazna relacje, byc moze cos jej nie pasuje w Autorze, nie do konca jest przekonana czy to jest to, byc moze tez chce jeszcze posmakowac swiata, zycia, bawic sie i imprezowac, albo zwyczajnie nie chce sie wiazac na powaznie, po prostu. Zakladam, ze Autor czytajac to powie „ale ja jej niczego nie zabraniam, niech idzie sie bawic!” albo „ona nie jest typem imprezowym”. Odpowiedz pierwsza, ona sama sie ogranicza bedac z Toba, jak ma sie kogos kto w domu czeka to niekoniecznie sumienie pozwala isc na calosc. Odpowiedz druga, nie jest, ale moze chce tego sprobowac, ale czuje ze musi najpierw sie „uwolnic”.

Znam identyczn historie, dziewczyna odeszla bo w wieku 23 lat nie chciala sie wiazac, wolala sie bawic, zostawila go. Minely 4 lata w tym czasie on poznal kogos i sie zareczyl, jej zal tylek scisnal chciala wrocic, oczywiscie mu tego nie mowiac, ale wszyscy dookola z grona jej bliskich znajomych w tym ja o tym wiedzielismy, sama przyznawala, ze dala ciala, tym bardziej ze nie mogla w tym czasie poznac kogos, kogo bylby na tyle odpowiadajacy jej, jak jej byly. Gosc sie ozenil, jej psychika runela, tak po 5 latach od tego rozstania. Płacz, gniew, zal itd. Teraz wiem, ze ma nowego partnera, jest zakochana, chyba juz pierscionek na palcu sie kreci, ale sama mi powiedziala, ze owszem tego kocha, ale kochala mocno tak prawdziwie tylko jednego - tego ktorego zostawila. Ot taka historia. Dodam tylko, ze tamten byly po rozstaniu nie blagal, nie skamlal o powrot.

Czytam te historie i kurde, klasyczny przypadek i zachowanie. Mysle, ze wiekszosc z nas tak konczyla jeden ze swoich pierwszych zwiazkow. Płacz, łzy, kocham Cie, jestes cudowny, ale zaslugujesz na kogos innego, jestes dla mnie wazny, to koniec, ale chce bardzo bys byl moim przyjacielem. Takie gadanie, ktore powinno Ci wejsc jednym uchem i od razu drugim wyjsc. Mowi Ci tak, bo nie chce Cie krzywdzic, nie chce sobie zamykac furtki, a jednoczesnie nie chce zamykac furtki, bo dobrze miec do czego wrocic, jak cos innego nie wyjdzie, w tym imprezowe zycie, nie mowie ze zaraz nowy zwiazek. Poza tym, swiadomosc, ze jestes dla niej „dostepny” i czekasz i w kazdej chwili moze do Ciebie wrocic, podbija to jej ego i nie czuje smutku, bolu i cierpienia porozstaniowego, tej utraty Ciebie na zawsze.

Jak juz przedtawiasz swoja historie to rozumiem, ze poza wygadaniem oczekujesz odpowiedzi co robic. Ja to rozumiem, targaja Toba emocje, rozowe okulary, zakochany i umysl podpowiada Ci ze masz walczyc, starac sie i inne rzeczy. Ktos tu juz Ci napisal, ze walczyc to mozna o zwiazek, jezeli dwie osoby jego pragna, tu pragniesz zwiazku Ty sam. Ona nie. Jezeli odpuscisz ja, zaczniesz sie bawic i dasz jej do zrozumienia, ze masz to juz gdzies albo daj Bog poznasz kobiete nowa, w ktorej sie zakochasz to jej tylek scisnie i obarczy Cie wina, ze to Ty to zakonczyles, nie dales jej czasu, itd. Zrobi z siebie ofiare przed Toba i kazdym innym, zebys mial poczucie winy. Zlewaj wtedy na to, bo to ONA z Toba zerwala. Czas? Czas na co? Albo sie z kims chce byc, albo nie. Zastanawiac to sie mozna nad tym co zrobic na obiad, a nie nad tym czy chce sie z kims byc czy nie i „potrzebuje sie czasu”. Ten czas jest dla niej bardzo wygodny, bo moze sobie bez wyrzutow sumienia zobaczyc, czy potrafi zyc bez Ciebie, ale skoro ktos tak robi to znaczy, ze chce to skonczyc i bez bolu dla siebie z tego wyjsc.

Popieram tutaj te slowa:
Rozsądne wyjście jest dla mnie takie, jakie proponuje @Gary:
"Co należało zrobić? Twardo powiedzieć: Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. „

Z tym dawaniem jej mozliwosci pisania i dzwonienia to bym sie zastanowil. Jezeli masz tyle sily, by odpisywac jej z usmiechem, z radoscia ale zdawczo i to po kilku godzinach to tak zalecalbym, ale po Twoich wpisach widze skale emocji wiec nie odpisywal i nie odbieralbym. Zamknal ten temat calkowicie. Jezeli ona sie zastanawia, nie wie czego chce to prawdopodobnie, po takich akcjach bedzie chciala wrocic, ale gwarantuje, ze za jakis czas historia sie powroci poki nie nabierze sily zeby to calkowicie zamknac na zawsze. Nie ma sensu byc z kims, kto wraca z braku alternatywy, ze zwyklego leku przed byciem nagle samym.

Jak moge Ci doradzic, to zacznij sie szanowac, skoro ktos Cie nie chce, to nie, jej strata, nie Twoja. Ona traci, nie Ty. Co Ty tracisz? Ano tracisz laske, ktora sama nie wie czego chce. Co ona traci? Goscia, ktory chce z nia byc, zakochany, ktory chce z nia budowac przyszlosc. Niestety, malo kto w dzisiejszych czasach w Twoim wieku chce budowac cos na powaznie, wiekszosc chce sie bawic, przelotne relacje, itd. Moze kiedys to zrozumie, doceni, ale Ciebie nie powinno juz to interesowac. Zycze kolego sukcesow i jak najmniej rozpaczania, bolu i cierpienia po tej dziewczynie, za to szczescia z kolejna miloscia.

Dzięki za w końcu rzeczowe podejście do sprawy, naprawdę doceniam. Ale nie do końca się zgadzam, mianowicie sam zapytałem, czy może chodzi o to, że nie jest gotowa na wspólną przyszłość na poważnie. Odpowiedziała, że to nie o to chodzi, że nie chce dalej być w tym punkcie jak teraz na studiach bo ją to po prostu przytłacza i chciałaby przejść w etap stabilizacji, ergo myślała o naszej wspólnej przyszłości, ale ma obawy. Nie jest to też typ ani super imprezowy gdzie popadnie, bo np. do klubu by nigdy nie poszła, ot tak po prostu ze znajomymi posiedzieć napić się piwka potańczyć przy muzyce, jak ja z resztą.

Nie widzę powodu żeby robić jej na złość swoim szczęściem czy udawaniem że jestem szczęśliwy. Tak było po pierwszym związku kiedy chciałem za wszelką cenę udowodnić że jestem coś wart i że to nie moja strata. Nie tędy droga. To zawsze kończy się rozczarowaniem bo ta pompa która napędzała nasze siły w tamtym momencie, niedługo potem się wyczerpuje i znowu jest dołek. Owszem wszystko można sprowadzić do reakcji biochemicznych w naszym organizmie tylko po co. Jestem w tym pogubiony po prostu, ale czy to dziwne skoro ona będąc tutaj osobą podejmującą decyzję sama jest tak samo pogubiona?

Dalej nie rozumiesz. Nie dziwie sie, bo jak pisalem swoja historie 6 lat temu na tym forum to tak samo jak Ty, czytalem, niby rozumialem, ale w glowie i tak uparcie trzymalem sie swojego i nie daj Boze jak ktos mial inne zdanie ode mnie, ktore godzilo w to moje utwierdzone mysli to wrecz agresja reagowalem. Ja Ci nie mowie, ze masz udawac jaki jestes szczesliwy zeby jej pokazywac, bo to jest dziecinada. Ja Ci mowie, ze lepiej jak zamkniesz ten temat, skupisz sie na zobie, zaczniesz zyc swoim zyciem, bedziesz szczesliwy i sie w kims zakochasz, a ta kobieta z ktora jestes/byles teraz to beda tylko mile wspomnienia, ktore nie wywoluja w Tobie skrajnych emocji.
Nie dopuszczasz do siebie slow osob, ktore patrza na to z boku bez emocji, szukasz usprawiedliwienia i punktu zaczepienia zeby poczuc sie winnym, znalezc ten problem i wierzyc, ze jak go naprawisz to bedziecie zyc dlugo i szczesliwie. No niestety tak nie jest jak widac, ona juz to zamknela, dla mnie dawanie sobie czasu jest wyjsciem z relacji po cichu na paluszkach, a nie czasem na przemyslenie, juz Ci o tym pisalem. Dalej ją tlumaczysz, usprawiedliwiasz, stawiasz ba piedestale i oczekujesz, ze Ci odpowiemy co ona ma w glowie i najlepiej jak ta odpowiedz to bedzie to co Ty sobie w glowie ustawiles, wtedy wystrzela endorfiny w Twojej glowie, zlapiesz dobry humor i bedziesz przeszczesliwy, no nie stary. Chcesz odpowiedz? Ona nie chce z Toba zwiazku i musisz to wziac jak facet na klate, nie szukaj sobie teraz celu w tym, zeby tylko moc wrocic. Ale jezeli chcesz Twoja wola, pisz, wydzwaniaj, kup bukiet roz, jedz do niej. Strac resztki szacunku w jej oczach i w swoich oczach, przynajmniej bedziesz mial swiadomosc ze zrobiles wszystko, jak dojrzejesz i dojdzie do Ciebie jak z siebie posmiewisko zrobiles to byc moze wyciagniesz wnioski i przy kolejnych relacjach nie bedziesz takich rzeczy robil.

Ona pogubiona? I co, szkoda Ci jej? Jakbys sie czul jakby Ci gosciu po rozmowie kwalifikacyjnej do super pracy o ktorej marzyles powiedzial, ze on nie wie czy Cie chce, bo chce, ale jednak nie chce, za chwile dzwoni ze jednak chce, by zaraz po tym jak przyjdziesz powiedzial Ci, ze jednak sie rozmyslil i tak robi w kolko, a Ty w to idziesz. Rozumiesz metafore? Tracisz resztki szacunku do siebie w oczach innej osoby, zreszta w swoich tez, jak to zrozumiesz.

Druga sprawa nie analizuj co Ci powiedziala, kobiety maja tendencje do takiego zerwania, zeby drugiej osoby nie zabolalo, bo same nie do konca wiedza czy zamkniecie furtki to dobra opcja, wiec w razie czego wola sie zabezpieczyc ewentualnym powrotem, ale ten powrot zakladaja jako ostateczna skrajnosc w razie jakby im nie wyszlo plus to co Ci pisalem wczesniej o braku wyrzutow sumienia.

Oczywiście, że czuję się jak gówno. I najgorsze jest że mimo tego że chcę zeby wróciła to czy to nie jest zaprzepaszczenie zaufania o którym mówimy. Rodzi mi się w głowie wiele pytań i to nie chodzi o to co ja źle zrobiłem, tylko naprawdę głupie rzeczy o których wcześniej jej nie podejrzewałem, mimo to że mam przeświadczenie że była wobec mnie w porządku. Ciężko przelać na papier znajomość drugiej osoby, dlatego rozumiem, przepraszam i proszę o wyrozumiałość w stosunku do tego jak się odnoszę. zwłaszcza do tych które tak mnie uderzają bo są po prostu nieprawdą, ale powtarzam po raz kolejny, tak mnie widzicie i nie mogę was za to winić.

Edit. Stąd pierwszym moim ruchem przyszło to, ze powiedziałem że szanuję choć nie rozumiem decyzji i chciałem już wychodzić kiedy się rozkleiła. Potem już nie za wiele powiedziałem bo po prostu przytuliła się do mnie i szlochała przez jakieś 10 minut, ale sam więcej już nie powiedziałem bo rozkleiłem się kompletnie. Dopiero po powrocie pomyślałem, że może jednak nie wszystko stracone i warto spróbować. Ale sam już nie wiem

101 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-03 20:34:06)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Bo Witka obraz opiera się na tym,że On czuje miłość do niej.
Więc może łatwiej sobie wyobrazić mu będzie to, że to On jest nią i zastanowić się czy by się tak zachował. Że wszystkim co Ona robi i mówi.

Słuchaj czasami ktoś potrafi rzewnie płakać nad swoim nieszczęściem gdy postępuje z drugą osobą nie fair..

102

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Witek, masz prawo czuć się jak gówno. I Twoje myśli zawędrowały na prawidłowe ścieżki - to JEST ewidentne zaprzepaszczenie zaufania. Dała Ci do zrozumienia, że jesteś dla niej niewystarczający. Ten jeden raz wystarczy, żeby to nosić w serduchu, tego się nie wymaże. Nawet jeśli do siebie wrócicie - czego Ci nie życzę, bo musisz zrozumieć, że czekają Cię po prostu lepsze rzeczy smile - to ten mały fakt zawsze do Ciebie będzie wracał. Brak zaufania

103

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wituś, nie publikuj następnych postów pod swoimi poprzednimi wpisami, co robisz nagminnie.
Jest to niezgodne z regulaminem naszego forum.
Możesz odpowiedzieć kilku osobom w jednym poście, a jeżeli chcesz coś dodać do wypowiedzi, którą już opublikowałeś, możesz to zrobić używając funkcji "edytuj".
Dodatkowo, jeśli cytujesz wypowiedź, do której się odnosisz, użyj tylko tego cytatu, możesz spokojnie pominąć cztery poprzednie - w ten sposób Twój wątek staje się nieczytelny i nieprzejrzysty.

104

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Ela210 napisał/a:

Bo Witka obraz opiera się na tym,że On czuje miłość do niej.
Więc może łatwiej sobie wyobrazić mu będzie to, że to On jest nią i zastanowić się czy by się tak zachował. Że wszystkim co Ona robi i mówi.

Słuchaj czasami ktoś potrafi rzewnie płakać nad swoim nieszczęściem gdy postępuje z drugą osobą nie fair..

Dokladnie!

Witus
Stary, uwierz mi przerabialem niejednokrotnie to samo tez co Ty. Mozesz uderzyc we mnie tekstem „tak! Ale nie kazdy jest taki jak Twoje byle! Ta dziewczyna jest wyjatkowa bo ja widzialem ... i mowila ... a potem zrobila ...” (w miejsce kropek wstawic dowolne. Dlatego stary mowie, idz na calosc, kwiaty wino, merci (choc wiekszosc kobiet woli najbardziej rafaello). Co masz do stracenia? Szacunek. No, ale tak jak pisalem, zeszmacisz sie mowic juz doslownie, ale przynajmniej bedziesz mial swiadomosc ze wycisnales wszystko co moglem, jak z tubki pasty do zebow. Za jakis czas moze zostanie Ci w glowie, ze nie warto za kims sie plaszczyc, ze masz swoja wartosc, ze jestes ten lepszy bo potrafisz kochac, ale chcesz i potrafisz naprawiac - choc z tym naprawianiem to mowie o zdrowym podejsciu, a nie zmienianiem siebie calkowicie bo ktos ma takie wizje, zebys nosil kolorowe skarpetki bo mu sie podoba i ch..j!
Mnie takie same rozstania jak Twoje nauczyyly, (a tez sie plaszczylem), prosilem o powrot, moze nie jakos skrajnie, ale wypowiadalem te slowa, szczegolnie jak mi oznajmila ze juz ma kogos, to motor w tylku poczulem i zapytalem czy jezeli sie bede bardziej staral to go zostawi i wroci do mnie (Dobrze, ze resztki klasy zachowala i powiedziala „nie chce Cie ranic, ale nie.”), ze nie warto tego robic. Nie to nie, mam szacunek do siebie i jezeli nie chcesz byc ze mna to okej, Twoja strata, najwyrazniej jest mi pisany ktos inny. Bez przekasu i nienawisci do tej odrzucajacej mnie. To bardzo pomaga. Nie bede Ci juz mowil ile jest kobiet na swiecie i tego kwiata to pol swiata itd. Ale kazdy nowy zwiazek, kazda nowa kobieta dawala cos co uwazalem za „lepsze” niz to co mialem w poprzednich zwiazkach. Kazde rozstanie uwazalem, ze tak byc nie moze, ze to kobieta z mych snow, ta jedyna, itd. Dobrze ze tych rozstan troche bylo, bo z kazdym nastepnym widzialem, ze gunwo prawda, i ta nowa lepsza niz poprzednia i jeszcze lepsza biz ta dwa wstecz, itd. Zycie plynie, lata leca, ludzie przychodza i odchodza, kazdy cos zostawia fajnego i kazdy cos nieprzyjemnego. To jest zycie i nie ma co bic piany. Na tym forum nikt nie ma zamiaru (a przybajmniej ci ktorzy do tej pory pisali) Ciebie zgnoic, zniszczyc. Nie jestesmy tu po to, by czerpac radosc z czyjegos nieszczescia, tylko sobie pomagac, wspierac, pomoc przejrzec na oczy, dostrzec cos nowego, bez emocji, czasem uslyszec cos od kogos bardziej doswiadczoneego, niekiedy od kogos kto mial bardzo podobna sytuacje i popelnil pozniej bledy, przed ktorymi Cie przestrzega.

Tak czy siak, to jest Twoje zycie i zrobisz co uwazasz za sluszne, mozesz potraktowac nasze komentarze jako jakies podparcie, odpowiedz na swoje bolaczki, a mozesz to wsadzic w miedzy ksiazki u uznac, ze gunwo wiemy o Twojej wielkiej milosci. Niewazne co zrobisz, ja Ci stary zycze duzo sily, szczescia i jak najmniej bolu i cierpienia, bo wiem co czujesz, przezywalem to samo i to nie raz. Bez przekasu, prosto z serca przekaz. Glowa do gory, swiat sie na jednej kobiecie nie konczy, a Ty masz tyle lat, ze pewnie jeszcze nie jeden zwiazek przed Toba, choc zycze Ci tego jedynego najwapanialszego o jakim zamarzysz.

105

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Zyczliwy napisał/a:
Wituś napisał/a:

Dzięki za w końcu rzeczowe podejście do sprawy, naprawdę doceniam. Ale nie do końca się zgadzam, mianowicie sam zapytałem, czy może chodzi o to, że nie jest gotowa na wspólną przyszłość na poważnie. Odpowiedziała, że to nie o to chodzi, że nie chce dalej być w tym punkcie jak teraz na studiach bo ją to po prostu przytłacza i chciałaby przejść w etap stabilizacji, ergo myślała o naszej wspólnej przyszłości, ale ma obawy. Nie jest to też typ ani super imprezowy gdzie popadnie, bo np. do klubu by nigdy nie poszła, ot tak po prostu ze znajomymi posiedzieć napić się piwka potańczyć przy muzyce, jak ja z resztą.

Nie widzę powodu żeby robić jej na złość swoim szczęściem czy udawaniem że jestem szczęśliwy. Tak było po pierwszym związku kiedy chciałem za wszelką cenę udowodnić że jestem coś wart i że to nie moja strata. Nie tędy droga. To zawsze kończy się rozczarowaniem bo ta pompa która napędzała nasze siły w tamtym momencie, niedługo potem się wyczerpuje i znowu jest dołek. Owszem wszystko można sprowadzić do reakcji biochemicznych w naszym organizmie tylko po co. Jestem w tym pogubiony po prostu, ale czy to dziwne skoro ona będąc tutaj osobą podejmującą decyzję sama jest tak samo pogubiona?

Dalej nie rozumiesz. Nie dziwie sie, bo jak pisalem swoja historie 6 lat temu na tym forum to tak samo jak Ty, czytalem, niby rozumialem, ale w glowie i tak uparcie trzymalem sie swojego i nie daj Boze jak ktos mial inne zdanie ode mnie, ktore godzilo w to moje utwierdzone mysli to wrecz agresja reagowalem. Ja Ci nie mowie, ze masz udawac jaki jestes szczesliwy zeby jej pokazywac, bo to jest dziecinada. Ja Ci mowie, ze lepiej jak zamkniesz ten temat, skupisz sie na zobie, zaczniesz zyc swoim zyciem, bedziesz szczesliwy i sie w kims zakochasz, a ta kobieta z ktora jestes/byles teraz to beda tylko mile wspomnienia, ktore nie wywoluja w Tobie skrajnych emocji.
Nie dopuszczasz do siebie slow osob, ktore patrza na to z boku bez emocji, szukasz usprawiedliwienia i punktu zaczepienia zeby poczuc sie winnym, znalezc ten problem i wierzyc, ze jak go naprawisz to bedziecie zyc dlugo i szczesliwie. No niestety tak nie jest jak widac, ona juz to zamknela, dla mnie dawanie sobie czasu jest wyjsciem z relacji po cichu na paluszkach, a nie czasem na przemyslenie, juz Ci o tym pisalem. Dalej ją tlumaczysz, usprawiedliwiasz, stawiasz ba piedestale i oczekujesz, ze Ci odpowiemy co ona ma w glowie i najlepiej jak ta odpowiedz to bedzie to co Ty sobie w glowie ustawiles, wtedy wystrzela endorfiny w Twojej glowie, zlapiesz dobry humor i bedziesz przeszczesliwy, no nie stary. Chcesz odpowiedz? Ona nie chce z Toba zwiazku i musisz to wziac jak facet na klate, nie szukaj sobie teraz celu w tym, zeby tylko moc wrocic. Ale jezeli chcesz Twoja wola, pisz, wydzwaniaj, kup bukiet roz, jedz do niej. Strac resztki szacunku w jej oczach i w swoich oczach, przynajmniej bedziesz mial swiadomosc ze zrobiles wszystko, jak dojrzejesz i dojdzie do Ciebie jak z siebie posmiewisko zrobiles to byc moze wyciagniesz wnioski i przy kolejnych relacjach nie bedziesz takich rzeczy robil.

Ona pogubiona? I co, szkoda Ci jej? Jakbys sie czul jakby Ci gosciu po rozmowie kwalifikacyjnej do super pracy o ktorej marzyles powiedzial, ze on nie wie czy Cie chce, bo chce, ale jednak nie chce, za chwile dzwoni ze jednak chce, by zaraz po tym jak przyjdziesz powiedzial Ci, ze jednak sie rozmyslil i tak robi w kolko, a Ty w to idziesz. Rozumiesz metafore? Tracisz resztki szacunku do siebie w oczach innej osoby, zreszta w swoich tez, jak to zrozumiesz.

Druga sprawa nie analizuj co Ci powiedziala, kobiety maja tendencje do takiego zerwania, zeby drugiej osoby nie zabolalo, bo same nie do konca wiedza czy zamkniecie furtki to dobra opcja, wiec w razie czego wola sie zabezpieczyc ewentualnym powrotem, ale ten powrot zakladaja jako ostateczna skrajnosc w razie jakby im nie wyszlo plus to co Ci pisalem wczesniej o braku wyrzutow sumienia.

Oczywiście, że czuję się jak gówno. I najgorsze jest że mimo tego że chcę zeby wróciła to czy to nie jest zaprzepaszczenie zaufania o którym mówimy. Rodzi mi się w głowie wiele pytań i to nie chodzi o to co ja źle zrobiłem, tylko naprawdę głupie rzeczy o których wcześniej jej nie podejrzewałem, mimo to że mam przeświadczenie że była wobec mnie w porządku. Ciężko przelać na papier znajomość drugiej osoby, dlatego rozumiem, przepraszam i proszę o wyrozumiałość w stosunku do tego jak się odnoszę. zwłaszcza do tych które tak mnie uderzają bo są po prostu nieprawdą, ale powtarzam po raz kolejny, tak mnie widzicie i nie mogę was za to winić.

Edit. Stąd pierwszym moim ruchem przyszło to, ze powiedziałem że szanuję choć nie rozumiem decyzji i chciałem już wychodzić kiedy się rozkleiła. Potem już nie za wiele powiedziałem bo po prostu przytuliła się do mnie i szlochała przez jakieś 10 minut, ale sam więcej już nie powiedziałem bo rozkleiłem się kompletnie. Dopiero po powrocie pomyślałem, że może jednak nie wszystko stracone i warto spróbować. Ale sam już nie wiem

Warto wziąć 10 głębszych oddechów i się uspokoić. Nikt tu się nad Tobą nie chce pastwić i nikt poza Twoją dziewczyną nie wie co naprawdę u niej w głowie siedzi. My tylko możemy Ci pokazać, na podstawie własnych doświadczeń, że robisz sobie krzywdę próbując zrozumieć dlaczego doszło do rozstania. Próbujesz interpretować fakty (to że się przytuliła i płakała przy rozstaniu) na swoją korzyść. Ludzie, którzy nie chcą być z partnerem przy rozstaniu często płaczą, to dla nich też jest trudne, i świadomość, że ktoś inny przez nich cierpi. To nie znaczy, że jest to zaproszenie do walki o związek.

Jeśli macie być razem, to będziecie. Nikt z nas tego nie wie. Wiemy tylko, że nie ma sensu czekać. Nie czekaj. Żyj. Może poznasz kogoś kto będzie Ciebie pewny i nie będzie się wahał. Czekanie przyniesie Ci ból, niepewność, frustrację i desperację. A jeśli ona wróci i zobaczy, że zatrzymałeś swoje życie bo tak bardzo pragnąłeś jej powrotu straci do Ciebie resztki szacunku.

106

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Macie rację, jestem w stanie ją przyznać w tym momencie. Na razie poczekam z tydzień, jak sama do tamtego momentu nie odpisze to sam to zrobię i poproszę o określenie się.  Dalej nie, z resztą do tego momentu chyba powinna coś ogarnąć w swoim życiu.

107 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2021-01-03 21:25:24)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Post Życzliwego - fenomenalny smile
Wituś,  proszę  zapoznaj się https://www.netkobiety.pl/t79492.html

Edit,  to co przechodzisz,  to naturalne i całkowicie  normalne po rozstaniu.  Przejdź te 34 kroki.  Powodzenia smile

108

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Znam ją bardzo dobrze.

Znasz? To wytłumacz nam dlaczego chce od Ciebie odejść a właściwie odeszła?
Jesteś w stanie to zrobić, nie? To znaczy że jej nie znasz tak jak myślisz.

Jak poczytasz tutaj historię to pełno jest takich stwierdzeń – myślałem że ja znam.

Dostałeś dwie wiadomości które nie dopuszczasz do siebie. Na zasadzie ja tak nie chcę i basta.

Pierwsza - ona nie chce już być z Tobą w związku. Powód nie jest istotny, istotne że ona tego nie chce. Nie dopytuj się dlaczego bo to też nie jest istotne(chociaż teraz w to nie uwierzysz).

Druga – nie chce stracić z Tobą kontaktu bo jesteś taki fajny, taki mniamniuśny itp. itd.
I ta informacja też właściwie nie jest ważna. Dlaczego? Ponownie jak poczytasz o rozstaniach tam często występuje hasło – nie traćmy kontakt.
To właściwie służy jej ona ma wrażenie że nie jest okrutna(łaskawa Pani) no i takie nowoczesne po mino zerwania utrzymujemy przyjacielskie kontakty.
No i nie będzie źle odbierane przez waszych przyjaciół.

109

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
maku2 napisał/a:
Wituś napisał/a:

Znam ją bardzo dobrze.

Znasz? To wytłumacz nam dlaczego chce od Ciebie odejść a właściwie odeszła?
Jesteś w stanie to zrobić, nie? To znaczy że jej nie znasz tak jak myślisz.

Jak poczytasz tutaj historię to pełno jest takich stwierdzeń – myślałem że ja znam.

Dostałeś dwie wiadomości które nie dopuszczasz do siebie. Na zasadzie ja tak nie chcę i basta.

Pierwsza - ona nie chce już być z Tobą w związku. Powód nie jest istotny, istotne że ona tego nie chce. Nie dopytuj się dlaczego bo to też nie jest istotne(chociaż teraz w to nie uwierzysz).

Druga – nie chce stracić z Tobą kontaktu bo jesteś taki fajny, taki mniamniuśny itp. itd.
I ta informacja też właściwie nie jest ważna. Dlaczego? Ponownie jak poczytasz o rozstaniach tam często występuje hasło – nie traćmy kontakt.
To właściwie służy jej ona ma wrażenie że nie jest okrutna(łaskawa Pani) no i takie nowoczesne po mino zerwania utrzymujemy przyjacielskie kontakty.
No i nie będzie źle odbierane przez waszych przyjaciół.

Nie sądzę, że nawet jak to się rozwinie nie po mojej myśli to czy pomimo pokojowego rozstania się będę w stanie z nią normalnie utrzymywać kontakt. To chyba przez długi czas będzie boleć, a na pewno samo nadszarpnięte zaufanie może być problemem. Tak jak o tym rozmyślam to chyba też przestaję widzieć w tym wszystkim sens.

110

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
maku2 napisał/a:
Wituś napisał/a:

Znam ją bardzo dobrze.

Znasz? To wytłumacz nam dlaczego chce od Ciebie odejść a właściwie odeszła?
Jesteś w stanie to zrobić, nie? To znaczy że jej nie znasz tak jak myślisz.

Jak poczytasz tutaj historię to pełno jest takich stwierdzeń – myślałem że ja znam.

Dostałeś dwie wiadomości które nie dopuszczasz do siebie. Na zasadzie ja tak nie chcę i basta.

Pierwsza - ona nie chce już być z Tobą w związku. Powód nie jest istotny, istotne że ona tego nie chce. Nie dopytuj się dlaczego bo to też nie jest istotne(chociaż teraz w to nie uwierzysz).

Druga – nie chce stracić z Tobą kontaktu bo jesteś taki fajny, taki mniamniuśny itp. itd.
I ta informacja też właściwie nie jest ważna. Dlaczego? Ponownie jak poczytasz o rozstaniach tam często występuje hasło – nie traćmy kontakt.
To właściwie służy jej ona ma wrażenie że nie jest okrutna(łaskawa Pani) no i takie nowoczesne po mino zerwania utrzymujemy przyjacielskie kontakty.
No i nie będzie źle odbierane przez waszych przyjaciół.

Nie sądzę, że nawet jak to się rozwinie nie po mojej myśli to czy pomimo pokojowego rozstania się będę w stanie z nią normalnie utrzymywać kontakt. To chyba przez długi czas będzie boleć, a na pewno samo nadszarpnięte zaufanie może być problemem. Tak jak o tym rozmyślam to chyba też przestaję widzieć w tym wszystkim sens.

Pamiętaj że to już drugi raz jak jej coś nie pasuje.

111 Ostatnio edytowany przez Bullinka (2021-01-04 13:00:11)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Bo w tym nie ma sensu. Zwiazek sie skonczyl jakis czas temu tylko ty tego nie widziales lub nie chciales widziec. Dokladnie tak jak teraz.

Kolejna rzecz, ktora mnie niejako bawi to " zostanmy przyjaciolmi". Pierwszy raz uslyszalam to gdy chyba mialam 18-19 lat z ust chlopaka, z ktorym bylam chyba 4 lata. Do dzis dziwie sie jak bardzo moja reakcja byla "dorosla".
Odpowiedzialam mu, ze skoro bylismy para to nie mozemy byc przyjaciolmi.
Mamy rozmawiac o pogodzie, silniku lub gazniku, ktory szwankuje, bo o relacjach z inna osoba nie chce sluchac...
Moze za kilka lat, gdy los nas jakos zetknie to jakas kolezensko-przyjacielska relacja bedzie mozliwa, ale napewno nie tuz po rozstaniu.

I wiecie co? Zyje sobie juz pol wieku i nadal uwazam, ze nie istnieje przyjazn po zwiazku. Mozna udawac/wierzyc, ze tak jest ( jedna strona dalej jest na ogol zaangazowana uczuciowo ), ale to uluda, efekt naszej wyobrazni.
Jakas znajomosc jest mozliwa dopiero po jakims czasie, gdy "wsciekle"emocja opadna i mamy juz inne zycie.

112

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Bullinka napisał/a:

Bo w tym nie ma sensu. Zwiazek sie skonczyl jakis czas temu tylko ty tego nie widziales lub nie chciales widziec. Dokladnie tak jak teraz.

Kolejna rzecz, ktora mnie niejako bawi to " zostanmy przyjaciolmi". Pierwszy raz uslyszalam to gdy chyba mialam 18-19 lat z ust chlopaka, z ktorym bylam chyba 4 lata. Do dzis dziwie sie jak bardzo moja reakcja byla "dorosla".
Odpowiedzialam mu, ze skoro bylismy para to nie mozemy byc przyjaciolmi.
Mamy rozmawiac o pogodzie, silniku lub gazniku, ktory szwankuje, bo o relacjach z inna osoba nie chce sluchac...
Moze za kilka lat, gdy los nas jakos zetknie to jakas kolezensko-przyjacielska relacja bedzie mozliwa, ale napewno nie tuz po rozstaniu.

I wiecie co? Zyje sobie juz pol wieku i nadal uwazam, ze nie istnieje przyjazn po zwiazku. Mozna udawac/wierzyc, ze tak jest ( jedna strona dalej jest na ogol zaangazowana uczuciowo ), ale to uluda, efekt naszej wyobrazni.
Jakas znajomosc jest mozliwa dopiero po jakims czasie, gdy "wsciekle"emocja opadna i mamy juz inne zycie.

Nic się nie skończyło, po prostu miała święta na przemyślenia i sobie dodała jedno do drugiego i wyszedł wynik negatywny.

Ale to nie jest ważne, mały update. Wstałem trochę z mieszaniną uczuć oczywiście ale to z robiłem to tamto i od razu lepiej. Wziąłem się za ćwiczenia jak już pewnie od dobrych 2 tygodni, w domu zacząłem z nudów na święta a teraz leci kontynuacja. Jest dobrze, rozmawiam ze znajomymi próbuję się odciąć i myśleć o sobie.

Zrobię tu taki sobie pewnie mały pamiętnik, coś pomyślę to wpiszę, może coś zagadacie do mnie. Jestem w dobrej myśli.

113

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Nic się nie skończyło, po prostu miała święta na przemyślenia i sobie dodała jedno do drugiego i wyszedł wynik negatywny.

Ale to nie jest ważne, mały update. Wstałem trochę z mieszaniną uczuć oczywiście ale to z robiłem to tamto i od razu lepiej. Wziąłem się za ćwiczenia jak już pewnie od dobrych 2 tygodni, w domu zacząłem z nudów na święta a teraz leci kontynuacja. Jest dobrze, rozmawiam ze znajomymi próbuję się odciąć i myśleć o sobie.

Zrobię tu taki sobie pewnie mały pamiętnik, coś pomyślę to wpiszę, może coś zagadacie do mnie. Jestem w dobrej myśli.

Bardzo dobra decyzja. Tak na początek. Zapamiętaj jednak jedną rzecz, druga osoba powinna być tylko dodatkiem do Twojego życia, nigdy jej sensem. Partnerek możesz w życiu mieć jeszcze wiele, natomiast najważniejszą osobą, z którą będziesz całe życie, jesteś Ty sam. Czy w związku czy nie, powinieneś polubić siebie, własne towarzystwo i życie. Wtedy i Ci będzie lepiej jak i łatwiej kogoś do siebie przyciągniesz. Uwieszanie się na kimś i uzależnianie swojego szczęścia od drugiej osoby to najgorsze co sami sobie możemy zrobić.
Powodzenia!

114

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

No może to był z perspektywy czasu jakiś błąd. Na pewno zrobiłem to w pierwszym związku. Teraz na pewno nie uzależniłem swojego poczucia wartości od dziewczyny. Wręcz przeciwnie w kontraście czułem się w tym związku po prostu dobrze, bezpiecznie. Ale nie potrafię inaczej niż takie angażowanie się w związek, przecież mieliśmy planować wspólną przyszłość i skoro spędzenia czasu razem tak sprawiało mi przyjemność to czemu tego nie rozwijać do przodu. Teraz mam takie odrzucenie od wszystkiego co lubiłem robić, nic mi nie sprawia jakoś przyjemności ani chęci ale walczę z tym. Zwłaszcza że wiele z tych rzeczy robiliśmy razem.

Dalej trochę nie może to do mnie dotrzeć i bardzo ciężko mi było się nie odzywać do niej jeden dzień, co dopiero więcej. Napisałem wczoraj rano "dzień dobry" jak zawsze sobie pisaliśmy to ja albo ona, tak samo z dobranoc. Ale prosiła mnie że nie tak się umawialiśmy i że to jej nie pomaga. Także nie ma żadnego kontaktu. To takie paskudne uczucie nie mogąc tego zrobić, kiedy dotychczas nie było dnia, ba nawet paru godzin żebyśmy się nie kontaktowali. Cholera to się stało tak nagle i bez niczego co by miało na to wskazywać...

No ale głowa do góry, właśnie gadałem ze znajomymi, napisałem do tych z którymi urwał się jakoś kontakt dosyć niedawno, zajmuję swój czas i umysł. Trzymajcie kciuki!

115

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Cholera to się stało tak nagle i bez niczego co by miało na to wskazywać...

No ale głowa do góry, właśnie gadałem ze znajomymi, napisałem do tych z którymi urwał się jakoś kontakt dosyć niedawno, zajmuję swój czas i umysł. Trzymajcie kciuki!

Rzadko w związkach bywa tak, że obojgu zależy tak samo i podobnie go odbierają. Popatrz ile wokół wątków o zdradach, gdzie zdradzeni nie przeczuwali nawet, że coś się źle dzieje. Nie wiem co zaważyło na decyzji Twojej dziewczyny, czy to co dla Ciebie było wystarczające, wręcz takie jak powinno, dla niej niekoniecznie czy poznała innego.
Rozstania nigdy nie są łatwe, niemniej trzeba, a to jest sztuką, nauczyć być samemu i lubić siebie, nie uzależniać zbyt od drugiej osoby. Wiadomo uczucia to inna sprawa. Mówię to bardziej w kontekście tego co napisałeś wcześniej, że już nic Cię dobrego w życiu nie czeka i boisz samotności. Z każdego związku można coś wynieść. Ona Cię w jakiś sposób otworzyła i wyciągnęła do ludzi. Korzystaj z tego.
Mój ex kiedyś zaszczepił we mnie 'miłość' do jogi (był instruktorem) i też można powiedzieć, że na coś mnie otworzył i coś robiłam pod jego wpływem, tyle, że rozstaliśmy się ok 10l temu i ja nadal ją ćwiczę. Z innych związków też wiele wyniosłam. Wiem, że to teraz trudne, ale chociaż postaraj tak na to patrzeć, nie tylko jak na porażkę.

116

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

Napisałem wczoraj rano "dzień dobry" jak zawsze sobie pisaliśmy to ja albo ona, tak samo z dobranoc.

Ja bym z tych romantycznych zagrywek na razie całkiem zrezygnował.



Ale prosiła mnie że nie tak się umawialiśmy i że to jej nie pomaga. Także nie ma żadnego kontaktu.

Pomagać jej? Nie pomagaj...
Może konkretny pożegnalny list?
Napisz do niej, aby Cię zablokowała.

"Hej cześć! Mieliśmy się nie odzywać, ale się męczę, ciągle o Tobie myślę, wspominam nasze dobre chwile. Wiem, że to czas przeszły, że to się nie wróci, a Ty nie chcesz ze mną być. Ja sobie poradzę, jeszcze będę na Ciebie jakiś czekał, ale nie wiem jak długo. Jeśli będziesz chciała to pisz do mnie... Jak nie chcesz czytać tego co będę do Ciebie pisał, to mnie zablokuj. ".


Twarda gra to chyba jedyna droga jeśli chcesz do niej wrócić...

117

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Gary napisał/a:
Wituś napisał/a:

Napisałem wczoraj rano "dzień dobry" jak zawsze sobie pisaliśmy to ja albo ona, tak samo z dobranoc.

Ja bym z tych romantycznych zagrywek na razie całkiem zrezygnował.



Ale prosiła mnie że nie tak się umawialiśmy i że to jej nie pomaga. Także nie ma żadnego kontaktu.

Pomagać jej? Nie pomagaj...
Może konkretny pożegnalny list?
Napisz do niej, aby Cię zablokowała.

"Hej cześć! Mieliśmy się nie odzywać, ale się męczę, ciągle o Tobie myślę, wspominam nasze dobre chwile. Wiem, że to czas przeszły, że to się nie wróci, a Ty nie chcesz ze mną być. Ja sobie poradzę, jeszcze będę na Ciebie jakiś czekał, ale nie wiem jak długo. Jeśli będziesz chciała to pisz do mnie... Jak nie chcesz czytać tego co będę do Ciebie pisał, to mnie zablokuj. ".


Twarda gra to chyba jedyna droga jeśli chcesz do niej wrócić...

Tak Gary, tak z resztą mam postanowione, oboje mamy. Jak coś się zmieni ma pisać na razie jesteśmy osobno. A pisać do niej nie zamierzam chociaż oczywiście że to boli bo nie było nigdy dnia bez najmniejszej komunikacji pewnie od przynajmniej 3 lat a tu nagle trzeba się przerzucić. Ale zaciskam zęby i brnę do przodu.

118

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Gary napisał/a:

Ale prosiła mnie że nie tak się umawialiśmy i że to jej nie pomaga. Także nie ma żadnego kontaktu.

Pomagać jej? Nie pomagaj...
Może konkretny pożegnalny list?
Napisz do niej, aby Cię zablokowała.

"Hej cześć! Mieliśmy się nie odzywać, ale się męczę, ciągle o Tobie myślę, wspominam nasze dobre chwile. Wiem, że to czas przeszły, że to się nie wróci, a Ty nie chcesz ze mną być. Ja sobie poradzę, jeszcze będę na Ciebie jakiś czekał, ale nie wiem jak długo. Jeśli będziesz chciała to pisz do mnie... Jak nie chcesz czytać tego co będę do Ciebie pisał, to mnie zablokuj. ".


Twarda gra to chyba jedyna droga jeśli chcesz do niej wrócić...

Serio? Na mnie by to nie zadziałało, inaczej Twoja wcześniejsza wypowiedź w tym wątku (sorry nie chce mi się szukać cytatu)

119

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

W takim razie z ciekawości, co by zadziałało?

120

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:

W takim razie z ciekawości, co by zadziałało?

Nic nie zadziała, jeśli ona nie chce z Tobą być. Najlepsze co możesz zrobić, to nie kontaktować się z nią i nie płaszczyć się przed nią. Jeśli zaczniesz się płaszczyć i dopraszać o kontakt, to nabierze jeszcze mniej szacunku do Ciebie i będzie Cię uważała za namolnego eksa. Zajmij się sobą. Swoim rozwojem. W takim trudnym czasie nic lepszego nie można zrobić.

121

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Aż poświęciłam czas i znalazłam cytat Garego:
"Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "
Może nie zadziała, ale moim zdaniem to najlepsza odpowiedź z możliwych.
Gdyby kobieta chciała tylko sprawdzać to zaraz by się odezwała, a jeśli nie to po tygodniu totalne odcięcie.

122

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

Aż poświęciłam czas i znalazłam cytat Garego:
"Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "
Może nie zadziała, ale moim zdaniem to najlepsza odpowiedź z możliwych.
Gdyby kobieta chciała tylko sprawdzać to zaraz by się odezwała, a jeśli nie to po tygodniu totalne odcięcie.

No i powtarzam po raz enty że tak zrobiłem.

123 Ostatnio edytowany przez beckett (2021-01-04 19:19:57)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Wojtuś, zwykle w sytuacji gdy kobieta nie rozstaje się stanowczo, ma wątpliwości i boi się utraty, to jest Ona do odzyskania. Paradoksalnie najlepiej walczyć, nie walcząc w ogóle. Bądź dostępny, ale stawiaj granice. Pokaż własną wartość, a Ona na nowo ja dostrzeże w Tobie. Zapragnie niedostepnego i silnego faceta. To atawizm.

Tyle że, i tu już piszę z własnego doświadczenia, nie zagwarantuje to trwałości związku. Śmiem twierdzić że po miesiącu miodowym znowu wrócą jej wątpliwości. Jest taki typ partnerów, którzy boją się stabilizacji, decyzji, uciekają.

Bo to że jest się niedopasowanym, dojrzałe ludzie dostrzegają po kilku miesiącach.

Możesz się wpakować w toksyczną relację, która zniszczy Was oboje. Uwierz mi, nie ma nic gorszego.

124

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
beckett napisał/a:

Wojtuś, zwykle w sytuacji gdy kobieta nie rozstaje się stanowczo, ma wątpliwości i boi się utraty, to jest Ona do odzyskania. Paradoksalnie najlepiej walczyć, nie walcząc w ogóle. Bądź dostępny, ale stawiaj granice. Pokaż własną wartość, a Ona na nowo ja dostrzeże w Tobie. Zapragnie niedostepnego i silnego faceta. To atawizm.

Tyle że, i tu już piszę z własnego doświadczenia, nie zagwarantuje to trwałości związku. Śmiem twierdzić że po miesiącu miodowym znowu wrócą jej wątpliwości. Jest taki typ partnerów, którzy boją się stabilizacji, decyzji, uciekają.

Bo to że jest się niedopasowanym, dojrzałe ludzie dostrzegają po kilku miesiącach.

Możesz się wpakować w toksyczną relację, która zniszczy Was oboje. Uwierz mi, nie ma nic gorszego.

Tak też robię, biorę przekonanie że skoro mnie nie chce to jej strata. Mam taki przypływ pozytywnych emocji i energii do przodu, dlatego się chcę tym podzielić smile

125

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
beckett napisał/a:

Paradoksalnie najlepiej walczyć, nie walcząc w ogóle.

Wężykiem ,wężykiem zapiać w kajecikach podkreślić i wbić sobie do głów młodzi panowie i nie tylko tacy młodzi.
"Białorycerstwo" to chore emocje ,deficyty i braki które wychodzą w tym zjawisku na wierzch ,to jest bardzo toksyczna postawa.

126 Ostatnio edytowany przez beckett (2021-01-04 19:42:54)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
paslawek napisał/a:
beckett napisał/a:

Paradoksalnie najlepiej walczyć, nie walcząc w ogóle.

Wężykiem ,wężykiem zapiać w kajecikach podkreślić i wbić sobie do głów młodzi panowie i nie tylko tacy młodzi.
"Białorycerstwo" to chore emocje ,deficyty i braki które wychodzą w tym zjawisku na wierzch ,to jest bardzo toksyczna postawa.


Tylko że nawet twardziele tracą głowę jak taka niezdecydowana niewiasta, którą kochamy zacznie o nas walczyć. Bo znowu dostrzeże tego niedostępnego alfa, ktory ją przeciez tak kręci. I tu konia z rzędem temu, co nie pokaże słabości, a zdrowy rozsądek. Bo niestety w ogromnej większości przypadków dojdzie do kolejnego rozstania.

127

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
beckett napisał/a:
paslawek napisał/a:
beckett napisał/a:

Paradoksalnie najlepiej walczyć, nie walcząc w ogóle.

Wężykiem ,wężykiem zapiać w kajecikach podkreślić i wbić sobie do głów młodzi panowie i nie tylko tacy młodzi.
"Białorycerstwo" to chore emocje ,deficyty i braki które wychodzą w tym zjawisku na wierzch ,to jest bardzo toksyczna postawa.


Tylko że nawet twardziele tracą głowę jak taka niezdecydowana niewiasta, którą kochamy zacznie o nas walczyć. Bo znowu dostrzeże tego niedostępnego alfa, ktory ją przeciez tak kręci. I tu konia z rzędem temu, co nie pokaże słabości, a zdrowy rozsądek. Bo niestety w ogromnej większości przypadków dojdzie do kolejnego rozstania.

Potwierdzam. Nikomu tak dupy zal nie sciska jak lasce, ktora nie wie czego chce, zostawia faceta, a ten zamiast plakac zyje lepiej niz jak w zwiazku z nia. Nie mowie zeby robic cos na pokaz, ale korzystac z tej wolnosci i pokochac siebie, byc szczesliwym ze soba jak nigdy wczesniej. Milosc do kobiety przelac na siebie.
Czesto sie dzieja cuda i to podwojne, bo eks chca wrocic, ale ja/ty juz wracac nie chce, bo po co? Skoro zyje sie lepiej, to po co wracac do czegos co sie rozwalilo bo nie bylo stabilne? Na takie wnioski czesto trzeba czasu i trzezwej glowy.

128

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Wituś napisał/a:
Bullinka napisał/a:

Bo w tym nie ma sensu. Zwiazek sie skonczyl jakis czas temu tylko ty tego nie widziales lub nie chciales widziec. Dokladnie tak jak teraz.

Kolejna rzecz, ktora mnie niejako bawi to " zostanmy przyjaciolmi". Pierwszy raz uslyszalam to gdy chyba mialam 18-19 lat z ust chlopaka, z ktorym bylam chyba 4 lata. Do dzis dziwie sie jak bardzo moja reakcja byla "dorosla".
Odpowiedzialam mu, ze skoro bylismy para to nie mozemy byc przyjaciolmi.
Mamy rozmawiac o pogodzie, silniku lub gazniku, ktory szwankuje, bo o relacjach z inna osoba nie chce sluchac...
Moze za kilka lat, gdy los nas jakos zetknie to jakas kolezensko-przyjacielska relacja bedzie mozliwa, ale napewno nie tuz po rozstaniu.

I wiecie co? Zyje sobie juz pol wieku i nadal uwazam, ze nie istnieje przyjazn po zwiazku. Mozna udawac/wierzyc, ze tak jest ( jedna strona dalej jest na ogol zaangazowana uczuciowo ), ale to uluda, efekt naszej wyobrazni.
Jakas znajomosc jest mozliwa dopiero po jakims czasie, gdy "wsciekle"emocja opadna i mamy juz inne zycie.

Nic się nie skończyło, po prostu miała święta na przemyślenia i sobie dodała jedno do drugiego i wyszedł wynik negatywny.

Ale to nie jest ważne, mały update. Wstałem trochę z mieszaniną uczuć oczywiście ale to z robiłem to tamto i od razu lepiej. Wziąłem się za ćwiczenia jak już pewnie od dobrych 2 tygodni, w domu zacząłem z nudów na święta a teraz leci kontynuacja. Jest dobrze, rozmawiam ze znajomymi próbuję się odciąć i myśleć o sobie.

Zrobię tu taki sobie pewnie mały pamiętnik, coś pomyślę to wpiszę, może coś zagadacie do mnie. Jestem w dobrej myśli.

O matko i corko...ty serio w to wierzysz?
Swieta na przemyslenia?? Ona od ostatniego spotkania wiedziala co zrobi. Pozegnala sie po swojemu. Tak typowo po babsku.
Poniewaz nadal jestes jej w jakis sposob bliski to walnela tekstem o przemysleniach ( dawno przemyslanych ), ktore mialy cie troszke przygotowac na cios w serce i oslabic go.
Po czym uznala, ze jako tako jestes gotowy ( a ona na 100% ) tak wiec reszta bajery poszla w ruch.

Ty naprawde NIE CHCESZ widziec a nie, ze nie widzisz. Wciaz idealizujesz ja i tlumaczysz jak sedzia na wokandzie w Sadzie Najwyzszym...

Otworz oczy, dopusc do siebie to co w glebi duszy wiesz, odzaluj, wyplacz i wykrzycz. W miedzyczasie zajmij sie soba. Tyle mozesz zrobic-nic wiecej.

129 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-01-04 22:58:02)

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?
Roxann napisał/a:

Aż poświęciłam czas i znalazłam cytat Garego:
"Okej! Masz wątpliwości, rozumiem, musisz przemyśleć. Pamiętaj, że mi się podobasz, mamy super seks, charakter świetny, kocham Cię. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. Masz czas aby się ogarnąć, uporządkować. Ja się teraz odsunę, czuję się wolnym mężczyzną. Nie wiem jak długo na Ciebie poczekam. "
Może nie zadziała, ale moim zdaniem to najlepsza odpowiedź z możliwych.
Gdyby kobieta chciała tylko sprawdzać to zaraz by się odezwała, a jeśli nie to po tygodniu totalne odcięcie.

Masz rację... ten nowy cytat jest gorszy. Poprzedni był okej.

Dlaczego gorszy? Bo zawiera negatywy, które sprawy nie popychają do przodu -- "poradzę sobie", "męczę się", "czas przeszły".

To jest właśnie dowód, że kobiety od razu czują całe zabarwienie emocjonalne jakie jest w tekście. Nie warto używać negatywnych emocji, wzbudzać żalu czy poczucia winy, prezentować złości...

130

Odp: Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Po prostu będę ignorować wpisy, które wynikają z mojego złego przedstawienia sytuacji bo wiem że jest inaczej (nie chodzi mi o jej zachowanie czy cokolwiek co planowała) tylko np. że ja wyszedłem z tym że oboje będziemy mieć na święta czas żeby przemyśleć co robimy po stażu. Ot i cała historia, a nie że powiedziała mi coś że będzie myśleć i teraz wymyśliła. Tego jest mnóstwo.

No i tak jak mówiłem, z tym tygodniem na odcięcie jej danym tak postanowiłem przed tym wszystkim. W sobotę proszę o spotkanie i wyjaśnienie mi co chce dalej robić, jak nie to się żegnamy.

Posty [ 66 do 130 z 473 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przejściowy kryzys czy definitywny koniec?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024