Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 174 z 174 ]

131

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Artiii napisał/a:

Nina przytoczyłaś ciekawą historię, w tym przypadku nieszczęśliwy mąż powinien poczynić odpowiednie kroki.  Dobrze wiemy, że miał wybór - odejść albo zdradzić. Jednak coś spowodowało, że wybrał świadomie zdradę, nie ważne jaka była w tym wszystkim jego żona - świadomie stchórzył, wybierając półśrodek jakim była ta kobieta. Zachował się nie godnie, bardzo nie przyzwoicie - oszukał najbliższą osobę... Dlatego tylko i wyłącznie on jest winny zdrady !!!

Widzisz Artii zgadzam się z Tobą co do czynu, samej zdrady, tego jest winien ... ale reszta nie jest dla  mnie już taka oczywista, a słowo 'wyłącznie' tu nie pasuje

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
nina01p napisał/a:
Artiii napisał/a:

Nina przytoczyłaś ciekawą historię, w tym przypadku nieszczęśliwy mąż powinien poczynić odpowiednie kroki.  Dobrze wiemy, że miał wybór - odejść albo zdradzić. Jednak coś spowodowało, że wybrał świadomie zdradę, nie ważne jaka była w tym wszystkim jego żona - świadomie stchórzył, wybierając półśrodek jakim była ta kobieta. Zachował się nie godnie, bardzo nie przyzwoicie - oszukał najbliższą osobę... Dlatego tylko i wyłącznie on jest winny zdrady !!!

Widzisz Artii zgadzam się z Tobą co do czynu, samej zdrady, tego jest winien ... ale reszta nie jest dla  mnie już taka oczywista, a słowo 'wyłącznie' tu nie pasuje

Nina zawsze będę powtarzał, za rozpad związku odpowiadają dwie osoby, ale za zdradę tylko jedna !!!

Pozdrawiam

133

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
merle napisał/a:

Chyba trochę za ostro podchodzimy do Zoee.

Kobieta to nie bezmyślna łania, o która toczą boje 2 rogaczy. Kobieta ma swój rozum i powinna się nim kierować. Jeśli swój los składa w ręce silniejszego samca, to wcześniej, czy później bezwolnie pójdzie znowu do silniejszego. Dla własnego dobra, trzeba taką puścić wolno.

134 Ostatnio edytowany przez Lucky12 (2020-12-21 20:03:35)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Zoee napisał/a:

Mój mąż po prostu poczul ze ma rywala.

Mój "romans" zakończył się zanim się rozpoczął wiec ja nie uważam bym zdradziła ale to jak to nazwać nie ma znaczenia. Dla mnie ważne jest to ze dzieki postawie mojego męża ale i mojej ten "romans" nie doszedł do skutku i paradoksalnie uświadomił nam obu co jest dla nas ważne.
A opis po to by pokazać Autorowi inny punkt widzenia. Przeciez zrobi z tym co chce

Wydaje Ci się Zoee, że Twój romans nie doszedł do skutku?? Naprawdę?? lol
To ma być ten inny punkt widzenia???
I Ty nadal uważasz, że nie zdradziłaś??

Cytat z innego wątku, gdzie opisujesz swoją zdradę i tylko od kochanka zależało, czy pójdziesz na całość. mad

Zoee napisał/a:

Autorko!

Napisze Ci jak bedzie. Będziesz sobie jeszcze jakiś czas wmawiać ze nie brniesz, że się bronisz ale tak naprawdę będziesz się posuwac o kroczek do przodu. Spotkanie, dotyk, czułe smsy. Będziesz sobie wmawiać ze to tylko ciekawość, tylko zaspokojenie potrzeby chwilowej, ze to nic nie znaczy. A on w tym czasie da Ci wszystko: da Ci przekonanie ze jestes poekna, ważna, da Ci niesamowite emocje których nie pamiętasz od lat, da Ci troskę, zainteresowanie...
Minie troszkę czasu i zdasz sobie sprawę ze nie umiesz żyć bez tego wszystkiego. Bedziesz przekonana ze go kochasz a tak naprawdę bedziesz kochać te emocje które Ci da...
Co będzie potem nie wiem.
Moze to będzie trwać długo, może tylko chwile ale prędzej czy później uświadomisz sobie ze ty kochasz- nie ważne czy jego czy to co ci daje. A on nie.
Pomyślisz ze czemu nie.
Ano temu ze mężczyźni kochają inaczej i nawet jeśli się zakocha to nie będzie szaleńczo tęsknił, pragnął i bez zastanowienia porzuci cie dla ratowania swojej rodziny.

I wierz mi ze prędzej czy później czeka cię bol. Bol tak ogromny ze dzis go sobie nie wyobrazisz. Bo bedziesz wiedzieć ze straciłaś cos bezpowrotnie bez czego ciężko Ci bedzie żyć. A stracisz to prędzej czy później bo żaden romans nie może trwać wiecznie

Nie wiem czy jesteś w stanie się z tego wycofać. Mysle ze nie.
Mysle ze mimo ze sama wiesz co będzie to wejdziesz w to.
To juz zaszło znacznie dalej niż myślisz

A i jeszcze jedno:
Myślisz sobie ze ci może przejdzie samo, ze zrobisz te kilka kroczków do przodu i ci się nie spodoba i wycofasz się z łatwością.
Nie będzie tak. Bedziesz tak pragnac tych emocji ze bedziesz wiedzieć tylko to co bedziesz chcieć i bedzie ci się podobało coraz bardziej tak jak on. I nawet bedzuesz myśleć ze to najfajniejszy facet pod słońcem mimo ze zapewne tak nie jest

I teraz wydaje się ze myślisz racjonalnie ale wystarczy jakiś krok z jego strony i przepadniesz. Życzę Ci zeby go nie zrobił. Choc mysle ze teraz wlasnie tego byś chciała...


Widzisz autorze w pełnej okazałości co "przechodzi" teraz Twoja j.ż.

Zoee,przeprosilaś choć męża,za to co mu zrobiłaś? Nie! Pewnie tylko za pisanie z kochasiem,nic więcej,bo Ty przecież nie zdradziłaś (seks), tylko dlatego, że tamten nie domyślił się o co Ci chodzi.
Nie przejmuj się, następnym razem trafisz na bardziej domyślnego.

Czytałem te kilka postów Zoee i mam takie wrażenie, że pisze to moja żona, poważnie. : roll
Ale to pewnie schematyczne myślenie zdradzaczy, wszyscy winni, tylko nie oni.

135 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-12-21 19:50:55)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
nina01p napisał/a:
Artiii napisał/a:
nina01p napisał/a:

Wydaje mi się, że nie wszystko jest takie jasne. Absolutnie zgadzam się z tym, iż są osoby, którym zdrada przychodzi dość łatwo, są w stanie się usprawiedliwić, wybielić, nie odczuwają wyrzutów sumienia ale nie zgadzam się, że zawsze wina leży po stronie zdradzacza. Niestety znam historie, w których zdrada była konsekwencją zachowań, decyzji i wyborów osoby zdradzanej. Myślę, że każdy przypadek jest inny, wszystko zależy od osób w związku. Nie usprawiedliwiam zdrajców i Zoee jawi się jako wyjątkowa egoistka, ale staram się patrzeć szerzej..

Nina możesz przyczotyć chociaż jedną taką historię ??? Bo nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawy...

Jedna koleżanka popłynęła w pracę, awans za awansem .. sporo pracowała w domu (niby była na miejscu), ale zapomniała o dzieciach, mężu, generalnie życie rodzinne poszło w odstawkę. Sytuacja trwała z tego co mówiła ze 3 lata. Mąż komunikował co jest nie tak, że się od siebie oddalają, że zaniedbuje dzieci i za bardzo angazuje się w pracę zawodową. Próbowała znaleźć 'złoty środek', ale nie udało im się osiągnąc kompromisu. Ja znam sprawę pobierznie, to moja dobra koleżanka i sąsiadka. Strasznie zawaliła, bo męża miała bardzo fajnego. On odpuścił walkę i z czasem znalazł sobie inną. To On wystąpił o rozwód, ale jak sam przyznał zdradził. W tym przypadku nie było 'darcia kotów', pozwu z orzeczeniem o winie. Ona dalej mieszka w moim bloku, zmienila pracę, ale ciągle dużo udziela się zawodowo. Są z nią dzieci. On związał sie z inna kobietą i obecnie oczekują potomstwa. Po rozwodzie (tak na świeżo) miałam okazję z Nią porozmawiać. Jednoznacznie stwierdziłą, że to Ona jest odpowiedzialna za rozpad małżeństwa i że zbyt późno zorientowałą się, że jednak kocha męża. Pamiętam jak powiedziała, że nie spodziewałą się pozwu. Myślałą, że mąż tak bardzo ją kocha, że to przetrwają, nie spodziewałą się, że jest ktoś inny. Tak patrząc z zewnątrz wydawali się dobraną parą. Tyle razy spotykaliśmy się na grilu, jeszcze w zeszłym roku, a tu połowa 2020 i po wszystkim ;/

Możliwe że koleżanka dlatego że jest w sumie krótko po rozwodzie bierze odpowiedzialność za swoją działkę w związku i swoje zaniedbania oddalenie próbuje zrozumieć i usprawiedliwić bm ,a z jakichś powodów decyzję o zdradzie,romansie męża przypisuje sobie i łączy odpowiedzialność za siebie z winą i wyborem byłego już męża ,możliwe też że w tym obwinianiu były mąż ma swój udział bo to zdejmuje z niego skrupuły i spycha wyrzuty głębiej z własnego widoku i oglądu siebie .
Odwieczne pytanie to jest czy mniejszą zdradą jest zdradzić kogoś kto przyznaje że coś zaniedbał,czy większą zdrada to jak się dobrą żonę męża zdradza co był była w porządku.
Obwinianie siebie za cudzą zdradę jest przypisywaniem sobie wpływu i prawa których się nie posiada.
Miejmy nadzieję że Twoja koleżanka ochłonie z tego ,poczucie winy może wykończyć człowieka.

136

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Zoee

Słabe, co w sumie wyszło. Mocno słabe. Dwie rożne opowieści świadczące  o tym, jak można siebie zmanipulować na potrzeby aktualnej sytuacji. Typowe zachowanie zdradzającego. No, w intere nic nie ginie i można zweryfikować.

Dlatego autorze, nie wierz w nic, co słyszysz i w połowę tego, co widzisz. Zdradzający ma potencjał na rację w każdej sytuacji. A pierwsza, druga i trzecia wojna światowa (choć jej jeszcze nie było) to także Twoja wina będzie.

137

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Roxann napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Problem w tym, że właściwie wszędzie pojawia się ten problem, wszędzie przewija się tenże element. Potrzeba nowości, emocji czy ekscytacji, niekoniecznie zadowalających drugą stronę.
Forum to tylko wycinek rzeczywistości, ale we wszystkich historiach da się zauważyć właściwie podobny scenariusz, wręcz identyczne cechy wspólne.

Zgodzę się z Paslawkiem, że wszystko spłycasz i uogólniasz. To, że (chyba) w nikim nie zakochałeś i nie byłeś w związku powoduje, że masz takie a nie inne podejście do tego. Zakochanie to emocje siłą rzeczy. Człowiek wtedy wręcz unosi nad ziemią i to jest wpisane w naszą naturę.
Jeśli tego nie doświadczyłeś, to wiadomo że to gadanie jak głuchego z niemym. Bo tych emocji nie rozumiesz.
Dlatego takie dziwne się wydaje, że ktoś tych emocji "szuka".
A prawda taka, że statystyczny człowiek zakochuje więcej niż raz w życiu. Ja na ten przykład byłam kilkukrotnie.
Wszystko sprowadza do tego czy będąc w związku jesteśmy taką "chemię" w odpowiednim momencie powstrzymać (podobnie jak w relacji z kimś zajętym).
A te schematy biorą stąd, że jesteśmy tak a nie inaczej skonstruowani. Jak człowiek zakochuje, to i "chemia" w organizmie zmienia. Działają hormony/substancje podobne do narkotyku. Nie przeżyjesz, nie zrozumiesz.

Właśnie.
Przeżyłem, byłem zakochany kilka razy i znam naturę tego zjawiska smile Mimo to się zawsze dziwię, że tak często ta chemia i stan upojenia wygrywają z rozsądkiem i świadomością poczucia krzywdy, jaką się wyrządza bliskiej osobie. Zresztą często brak tej świadomości może przecież wynikać z charakteru człowieka, który i tak ma w zbyt głębokim poważaniu uczucia innych.
A z perspektywy czasu sam stan zakochania i związane z nim otumanienie, nie wspominam dobrze.

138

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Ela210 napisał/a:

.nie wiem co byście chcieli? Żeby zatrudnił się na etacie psa gończego iwzial na siebie ciężar pilnowania żony bo ona sama pilnować się nie chce.?.
Nie, ten "telefon do przyjaciela to często emocjonalne wymaganie zdradzonego smile
Taki dowód hierarchii, głupi smile
A nie sprytny pomysł kochanków.

Akurat u mnie to żona zaproponowała, że wykona ten telefon. Mówiła m.in. że ta relacja nic dla niej nie znaczy, że on jej nie pociąga i nic z nim nie było i że zakończyć z nim relację może w każdej chwili jeśli chcę. Ja powiedziałem w nerwach, że mam to w poważaniu i niech robi sobie z nim co chce. Powiedziała, że tak właśnie chce, bo jej zależy na mnie i zadzwoniła. Nie żądałem tego.

Co do reszty wypowiedzi tutaj to moi drodzy, naprawdę cenię wasze zdanie i dziękuję za każdą wypowiedź. Ale nie zmienię tego kim jestem, i tak po prostu: nie będę jej szpiegował i tyle. Koniec kropka. Nie rozumiem czemu tak ostro mnie do tego namawiacie i podsumowujecie: boi się prawdy, myśli życzeniowo itd. Ok, możecie tak myśleć, ja wiem że wcale nie chodzi w moim zachowaniu o to co wy piszecie, ale nie widzę większego sensu, żeby tutaj pisać na ten temat elaboraty, bo to nic nie wniesie do dyskusji.

Artiii pisze, że wrócę w gorszym stanie niż poprzednio na to forum - to będzie konsekwencja mojego podejścia. Nie sądzę, a wręcz jestem pewien że nie. Wiesz dlaczego? Bo moja żona została w mojej głowie mocno odczarowana. Wiem już, że nie jest żadnym "wyjątkiem" na tym świecie, ale zwykłą osobą, która potrafi kłamać, ukrywać prawdę, nawiązać flirt z innym facetem za moimi plecami. Powiem szczerze, że ogólnie był to dla mnie aż tak duży liść, bo ja miałem takie podejście: "Moja żona? Nigdy! Ona taka nie jest". Jak to powiedział Fred w pewnym filmie: dałbym sobie za nią rękę uciąć i bym teraz ręki nie miał. Byłem jej tak pewny, że jak odkryłem co odkryłem, to jakby mi ktoś młotkiem w głowę walnął. Totalne zaskoczenie i szok.

Oczywiście nie twierdzę, że ewentualna zdrada małżonki czy np. jej odejście mnie nie obejdzie, pewnie byłoby mi cholernie ciężko, ale na pewno nie byłby to już taki szok i totalnie niespodziewany cios. Myślę, że gardy już całkiem nie opuszczę nigdy. W tym kontekście widzę u siebie ogromną zmianę podejścia, przemianę.

Aha i nie zamierzam jej zagłaskiwać, jak ktoś tam pisał. Nie będę jej dawał kwiatów, i prosił o miłość. Ale uważam, że suma summarum na końcu tych rozmów musi dojść do jakiegoś consensusu, jakiegoś programu, zmian "naprawczych" naszego małżeństwa. I zarówno ona, ale ja też, będziemy musieli coś od siebie dać. A nie, że tylko ona, bo to nie pyknie na 100%. Tak samo jak uważam nie pyknie związek na podsłuchach. Jeśli - jak było pisane - przez to "zmarnuję" ileś tam czasu, niech tak będzie, biorę to ryzyko jako wliczone w koszty dania szansy naszej rodzinie. Tylko jeśli ona chce być ze mną, to chcę żeby była ze mną. Nie chcę żeby była ze mną, bo ją pilnuję i szpieguję.

Ale jak dawniej nie będzie, albo długo nie będzie. Inaczej na wszystko patrzę. Kiedyś nawet bym ją spotkał z jakimś typem w kawiarni nie zapaliłaby mi się żadna lampka, i nie pojawiły żadne pytania. Z góry bym założył że to całkiem niewinne, przypadkowe spotkanie ze znajomym czy coś takiego. Taki naiwny byłem. Teraz póki co zwracam uwagę na każde piknięcie jej komórki, na każde zabranie jej ze sobą np. do łazienki, na każde spóźnienie nawet kilkuminutowe. To się dzieje mimowolnie. Ale z dnia na dzień widzę jak odzyskuję stopniowo równowagę. Myślę, że skórę teraz będę miał znacznie grubszą.

139

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Autorze! Życze Wam jak najlepiej!
Niestety widzę prawie identyczny schemat jak u mnie.
Ja też przez przypadek coś odkryłem. Niewiele. Ale za chwile było skasowane.
Ja też miotałem się. Nie wierzyłem. Do tej pory ufałem bezgranicznie. Nie bałem się. A po pierwszym odkryciu dziwnie się poczułem. Jak Ty.
Spytałem wprost. Zaprzeczyła.
Odkryłem bilingi.
Zadzwoniła przy mnie do niego. Identyczna historia. "Przepraszał, że w takiej sytuacji postawił". Uwierzyłem. Kupiłem kwiat na przeprosiny. teatrzyk wypalił.
Niestety po głębszej analizie bilingów, dat, smsów oraz po kilku sztuczkach....żona przyznała się...
W swej naiwności sądziłem że przyzna sie do 2, 3 spotkań na kawę...
Jednak przyznała sie do całowania i do jednego seksu...
Zaczęła "naprawiać".
W międzyczasie wypłynęło jeszcze kilka kłamstw(m.in drugi seks)
itd, itp...
Tak to działa...z tego co widzę to prawie u wszystkich podobnie...
Wiem, że chcesz wierzyć, że aż taką świnią nie jest..ja też chciałem...
Może u Was faktycznie nie zaszło za daleko...
Ale bierz pod uwagę wszystkie możliwości...
Nie odrzucaj niczego....

140

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Ja z kolei chciałam napisać coś z zupełnie innej strony - jakiś czas temu miałam lekki problem z moim chłopakiem generalnie nic wielkiego on wymyślił ze spotka się na piwko ze swoją było powspominać dawne czasy (??). W każdym razie mi się to nie podobało zupełnie i radziłam się swojej najlepszej kumpeli w tym temacie. Moja kumpela jest po rozwodzie - ona była ta strona co zdradzała miała kochana przez wiele lat, później była próba ratowania związku aż w końcu rozwód ale nie o tym miałam pisać. Podczas naszych rozkmin ona z racji tego ze przeżyła co przeżyła pewnie zupełnie nieświadomie próbowała mi powiedzieć ze on ( tej mój facet) pewnie spotkal się z ta swoją była ze możliwe ze na jednym spotkaniu się nie skończyło ze dla chcącego nic trudnego i ze spotkania  na sex to żaden problem.
I tak samo tutaj wszyscy co piszą już to przeżyli wiec maja inne spojrzenie na sprawę dla nich pewne rzeczy są już oczywiste albo widza ze są na tej drodze do bycia oczywistymi. Natomiast dla kogoś kto po raz pierwszy spotyka się z jakimś problemem jest to coś nie do końca zrozumiałego bo my tego doświadczenia jeszcze nie mieliśmy.
Koniec końców mój facet w końcu się nie spotkał z ta była wiec jej domniemania ze maja już pewnie romans były jej doświadczeniami z przeszłości. I właśnie tobie tego życzę - żeby wszyscy ci co tu piszą - niech to będą ich doświadczenia a niech twoje będą inne i niech się okaże ze żona jednak nie robi cię w bambuko.
Niemniej jednak miej oczy szeroko otwarte i naokoło głowy i twarde cztery litery bo pamietam jej opowieści jak potrafiła kantować swojego jeszcze męża żeby wyrwać się na spotkanie z kochankiem. Naprawdę w takich sprawach dla chcącego nic trudnego.

141 Ostatnio edytowany przez prego (2020-12-22 09:34:13)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Bbaselle napisał/a:

I tak samo tutaj wszyscy co piszą już to przeżyli

Mylisz się.

Bbaselle napisał/a:

Natomiast dla kogoś kto po raz pierwszy spotyka się z jakimś problemem jest to coś nie do końca zrozumiałego bo my tego doświadczenia jeszcze nie mieliśmy.

Złe założenie. O pewnych sprawach możemy np. poczytać i jeśli czytamy podobna historię n-ty raz, to rozumiemy pewne mechanizmy. Zwłaszcza, że omawiamy je z innymi ludźmi.

Bbaselle napisał/a:

Koniec końców mój facet w końcu się nie spotkał z ta była wiec jej domniemania ze maja już pewnie romans były jej doświadczeniami z przeszłości.

Przykład nie pasuje do sytuacji wątkowej. Tutaj mamy półnagie fotki, częste i gorące rozmowy, prawienie komplementów - i to tylko tyle co wie Autor.

Bbaselle napisał/a:

niech się okaże ze żona jednak nie robi cię w bambuko.

Wiadomo już, że robi. To nawet Autor przyjął do wiadomości.

142

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
prego napisał/a:
Bbaselle napisał/a:

I tak samo tutaj wszyscy co piszą już to przeżyli

Mylisz się.

Bbaselle napisał/a:

Natomiast dla kogoś kto po raz pierwszy spotyka się z jakimś problemem jest to coś nie do końca zrozumiałego bo my tego doświadczenia jeszcze nie mieliśmy.

Złe założenie. O pewnych sprawach możemy np. poczytać i jeśli czytamy podobna historię n-ty raz, to rozumiemy pewne mechanizmy. Zwłaszcza, że omawiamy je z innymi ludźmi.

Bbaselle napisał/a:

Koniec końców mój facet w końcu się nie spotkał z ta była wiec jej domniemania ze maja już pewnie romans były jej doświadczeniami z przeszłości.

Przykład nie pasuje do sytuacji wątkowej. Tutaj mamy półnagie fotki, częste i gorące rozmowy, prawienie komplementów - i to tylko tyle co wie Autor.

Bbaselle napisał/a:

niech się okaże ze żona jednak nie robi cię w bambuko.

Wiadomo już, że robi. To nawet Autor przyjął do wiadomości.

Nie twierdze ze mam racje - jedyne co chciałam to spojrzeć na ta sytuacje z trochę innej perspektywy. Przeczytałam ten wątek cały i nie twierdze ze to co jest tutaj napisane to fałsz - wręcz przeciwnie i ja to traktuje jako kompendium wiedzy bo nigdy nie wiadomo co może się w życiu przytrafić.
Rozumiem ze przykład do końca nie był trafiony jednak myśle ze takie sprawy maja wiele wymiarów co nie oznacza ze ta sprawa potoczy się tak jak zwyczajowa zdrada. Moze mąż zareagował w dobrym momencie a może już po ptakach. To tak naprawdę wie tylko małżonka.

143 Ostatnio edytowany przez Andrzej_Whynot (2021-01-07 00:17:21)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Pomyślałem, że wrzucę mały update sytuacji.

W pracy u niej zadbałem jednak o pewną kontrolę, jak wspomniałem znam tam dużo osób (tak wiem, jestem niekonsekwentny w tym swoim nie kontrolowaniu, ale tam jest jednak przestrzeń gdzie teoretycznie może mnie robić całkowicie bezkarnie w balona). Dobrego znajomego (nie przyjaciel, ale rzetelny kolega) mniej więcej wtajemniczyłem i on obserwuje moją małżonkę. Nie brała w ogóle wolnego na okres świąteczny, więc chodzi ciągle do pracy. Na tyle co mój znajomy może stwierdzić (są w jednym dziale) ani tamten nie przychodzi do niej, ani ona nie łazi tam. Oczywiście nie jest w stanie jej kontrolować cały czas, ale ze swojego biura ma wyjście korytarz przez który każdy musi przejść, więc mówi że raczej by coś zauważył. Spotkań live więc w pracy raczej nie ma. Będzie kolega trzymał rękę na pulsie jeszcze jakiś czas.

Ponadto dzięki niemu wiem, że tamten "lovelas" dość często jeździ w delegację, teraz 11.01. zaś jedzie na 2 tygodnie. Ponoć pół roku to on jest poza miastem. To dla mnie dobra wiadomość. Będę teraz wiedział od kolegi kiedy tamten jest na miejscu, będę obserwował zachowanie żony w tym czasie, czy jest inne niż jak jest w delegacji.

Zachowanie żony:
- po pracy wciąż od razu po dziecko i do domu (żłobki działają)
- nigdzie nie łazi
- przestała pisać całkowicie niemal, a jak pisze to od razu mówi z kim (koleżanki). Powiedziała że tak ją tamta sytuacja "trzepnęłą" i że sobie uzmysłowiła że może mnie stracić, i że nie chce już w ogóle gadać z żadnymi facetami. Dość ekstremalnie. Pokazówka? Powiedziałem jej, że nie jest moim niewolnikiem, że chodzi o to, że ma stawiać granice w rozmowach i odnośnie treści i odnośnie czasu i natężenia.
- jest dla mnie miła i się stara, choć bez przesadyzmu :-)

Telefonu jak wspomniałem nie sprawdzam, ale też nie ma to sensu. Sama  już ze 3 razy mi proponowała czy chcę sprawdzić jej telefon. Mówię jej że nie chcę i czemu mi się z tym narzuca. A ona że chce pełną transparentność. Ja mówię że nie chcę i nie sprawdzam.

W Wigilię ten typ przysłał życzenia, od razu przyszła mi powiedzieć. Odpisała mu też życzeniami. W Boże Narodzenie znowu przyszła ze skwaszoną miną i mówi że typiarz wysłał jej fotosy swojego mieszkania, choinka, przystrojone drzwi, balkon i tak dalej. No i zdjęcie jego stóp przed telewizorem i ręka z lapmką chyba szampana. Mówi że od razu przyszła mi powiedzieć i pokazała mi, że odpisała mu, iż miały być tylko oficjalne wiadomości a to oficjalne nie jest. Koleś przeprosił i od tamtej pory do dzisiaj cisza.

Myślę że nie kłamie, bo powiedziała, że w każdej chwili mogę wziąć jej telefon i sobie sprawdzić co chcę, więc jakby coś ściemniała, to by się bała że nagle powiem "sprawdzam". Poza tym nie wymyka się i nie pisze gdzieś tam po kryjomu.

Wygląda to wszystko bardzo dobrze.

Rozmowy: przestała się mnie czepiać, że ja jestem ten zły co robi z niej latawicę. Przeprosiła mnie kilkukrotnie. Ale co do pisania z tamtym i reagowania na jego komplementy, czułe emotikonki i przyjmowanie tych jego fotosów i filmików - wciąż to samo. Mówi, że choć byśmy przeprowadzili 1000 rozmów to nic innego mi nie powie jak to, że to było dla niej takie sobie klepanie z kolegą z pracy. Że z jej strony nie było tam postrzegania tego jako jakaś relacja damsko-męska. Przyznaje, że jak ja jej naświetliłem jak to wygląda to sama teraz dostrzega oczywistość tego że ten kolega podbijał i badał. Opowiadała, że skasowała te wiadomości, bo zaczęła je analizować i się wkurzyła jaka była "tępa" że nic nie dostrzegła. Że sama nie wie co jej mózg zaćmiło. Że on pisał, to odpisywała i stopniowo przyjmowała jego konwencję. On wysyłał emotikonki, to ona też. On komplementował, nawet nie tyle wygląd, tylko wszystko co robiła, to ona też czasem pokomplementowała. Opowiedziała że raz podczas rozmowy wysłał jej emotikonkę całującej się pary i napisał jej "I love you". To ją mocno zdziwiło i zapytała co to jest, że to chyba nie do niej. A on się wycofał i powiedział że rzeczywiście miało iść do innej osoby, zbieżność imion. Mówi że po prostu przyjęła jego tłumaczenie i napisała "ok". Teraz wie, że to żadna pomyłka nie była, tylko zagrywka z jego strony. Niby że tak przeglądając te wiadomości się wściekła na samą siebie i to wszystko wykasowała.

Aha w trakcie naszych rozmów przyznała, że trochę ma problem sama ze sobą. Że ma chyba doła bo pojawiają się siwe włosy (kurde ja ich nie widzę), że pierwsze zmarszczki przy oczach, że nie do końca ze swojego ciała jest zadowolona bo że niby przytyła choć trzyma dietę i ćwiczy (kurde ja nie widzę nic żeby przytyła). I że może rzeczywiście ma jakiś kobiecy odpowiednik kryzysu wieku średniego. Doceniłem że mi powiedziała o swoich obawach i kompleksach.

Podsumowując, wygląda to nieźle. Nie mogę jej praktycznie nic zarzucić, spędziliśmy miłe święta i miłego Sylwestra. Nie mówię że wszystko naprawione, ale idzie to znacznie ku lepszemu. Ale czytając tak wiele wątków tutaj na forum serio lampek ostrzegawczych nie wyłączam i nie zamierzam w najbliższym czasie.

Ponadto pracuję nad sobą, prowadzę takie medytacje wieczorem i sobie po prostu układam w głowie wszystko inaczej niż kiedyś. Przekalibrowuję swoje myślenie o niej, o naszym związku, o jego trwałości. Nie że myślę o niej źle, ale po prostu ją "uczłowieczam" w głowie, nasz związek "uzwyklam". Tłumaczę sam sobie, że to nie jest jednak dane raz na zawsze i pewne. Chyba podświadomie chcę być przygotowany na ewentualny cios w przyszłości (oby nie nastąpił). Wiem, że teraz przeżyłem to dość mocno, bo byłem jak wielu tutaj przekonany o totalnej wyjątkowości mojej żony i mojego związku z nią. Nie wiem, może moje postępowanie jest jakieś durne?

Sorry za długi i może nudny post, ale miałem trochę czasu i tak sobie pomyślałem że nakreślę co tam u mnie.

144 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-07 00:38:27)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Post jak post. Nie nudny .tylko dla mnie straszne dejavu.
Przypomina okropne czasy kiedy ex przysyłał nieproszony fotki zdjęcia miejsc różnych jako dowody gdzie jest. Prosiłam nawet by tego nie robił bo tego nie chcę . Teraz wiem że po takim wysłaniu fotki chciał mieć po prostu chwilę pewności że nie będę się z nim kontaktowac. Kiedyś musiałam i nie mogłam się dodzwonić.ok. załóżmy że nie słyszał.
Ale kiedyś dostałam czule smsy nie ze swoim imieniem smile na złodzieju czapka gore..
Po tym co tu napisałeś: sprawdź jej torebkę telefony namierz pocztę i komunikatory.
Nie z powodu seksu bo może się i nie spotykają teraz ale z powodu kłamstw.
Jak dla mnie od tej pory ona ma status podejrzanej i musisz się upewnić.

145

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Ela210 napisał/a:

Post jak post. Nie nudny .tylko dla mnie straszne dejavu.
Przypomina okropne czasy kiedy ex przysyłał nieproszony fotki zdjęcia miejsc różnych jako dowody gdzie jest. Prosiłam nawet by tego nie robił bo tego nie chcę . Teraz wiem że po takim wysłaniu fotki chciał mieć po prostu chwilę pewności że nie będę się z nim kontaktowac. Kiedyś musiałam i nie mogłam się dodzwonić.ok. załóżmy że nie słyszał.
Ale kiedyś dostałam czule smsy nie ze swoim imieniem smile na złodzieju czapka gore..
Po tym co tu napisałeś: sprawdź jej torebkę telefony namierz pocztę i komunikatory.
Nie z powodu seksu bo może się i nie spotykają teraz ale z powodu kłamstw.
Jak dla mnie od tej pory ona ma status podejrzanej i musisz się upewnić.

Oczywiście, że ma status podejrzanej, jak najbardziej. I z tym proponowaniem sprawdzania telefonu też mi to przez myśl przeszło, jakaś nadgorliwość. Ale obserwuję bacznie i nie widzę nic podejrzanego. Nie ma drugiego telefonu, z tego już bardzo mało pisze, a jak już to mi mówi z kim i o czym, choć ją o to nie proszę. Telefon leży teraz zawsze w widocznym miejscu. Wydaje mi się, że korespondencja z nim w tej chwili niemożliwa, nie wiem jak miała by to robić, no chyba że w pracy właśnie i kasuje potem, jedyna opcja wg mnie.

146

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Lek, kontrola, strach - nie ma co, fajny macie ten zwiazek, no ale kto co lubi big_smile

147

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Pronome napisał/a:

Lek, kontrola, strach - nie ma co, fajny macie ten zwiazek, no ale kto co lubi big_smile

Oczywiście można było po kobiecemu, wystawić żonce walizki za drzwi. smile
Andrzej_Whynot wreszcie zacząłeś działać logicznie. Jak ja tą sytuację widzę, po tym co piszesz. Prawdopodobnie znikły 2 motory napędzające zachowanie żony. 1 lovelas znalazł sobie nowy obiekt do podboju i Twoją żonkę odstawił na boczny tor. 2 znikła Twoja zazdrość i sceny jakie jej robiłeś. Oba te zdarzenia dały jej po nosku. Miejmy nadzieję, że żonka zrozumie fakt. Nie ma już naście lat, choć pewnie przez tego lovelasa, tak się poczuła. Łatwo ją zmienić na nowszy model, co pewnie lovelas zrobił. Może też stracić Ciebie.

148

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Taaa...czyli dyktafon poniżej Twojej godności, sprawdzenie bilingów poniżej Twojej godności ale mieszanie obcego faceta w Wasze sprawy to już jest ok.
Ktoś tu pisał o psycholach.
Zalatuje hipokryzją.

149

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
prego napisał/a:
Pronome napisał/a:

Lek, kontrola, strach - nie ma co, fajny macie ten zwiazek, no ale kto co lubi big_smile

Oczywiście można było po kobiecemu, wystawić żonce walizki za drzwi. smile
Andrzej_Whynot wreszcie zacząłeś działać logicznie. Jak ja tą sytuację widzę, po tym co piszesz. Prawdopodobnie znikły 2 motory napędzające zachowanie żony. 1 lovelas znalazł sobie nowy obiekt do podboju i Twoją żonkę odstawił na boczny tor. 2 znikła Twoja zazdrość i sceny jakie jej robiłeś. Oba te zdarzenia dały jej po nosku. Miejmy nadzieję, że żonka zrozumie fakt. Nie ma już naście lat, choć pewnie przez tego lovelasa, tak się poczuła. Łatwo ją zmienić na nowszy model, co pewnie lovelas zrobił. Może też stracić Ciebie.

Rozumiem, ze zona autora nie ma zadnej podmiotowosci i robi lub nie robi pewnych rzeczy, bo jest zewnetrznie sterowana i tylko Andrzej moze malzenstwo uratowac big_smile
Mozna i tak ciagnac ten wozek big_smile Powodzenia.

150

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Autor zrobił co miał zrobić, propozycje wetkniecia jej dyktafony do du.. są śmieszne. Ja go rozumiem że wystarczy mu tej kontroli i że dalej nie pójdzie bo to przeczy zdrowemu rozsądkowi w jego i moim mniemaniu.

Mój były powiedział że gdybym go za mordę trzymała to by nie zdradzał... a ja mu powiedziałam że jest zastary na wychowywanie, dowód osobisty ma. Zresztą życie z kimś kogo trzeba kontrolować jest poniżej mojej godności.

Andrzej powodzenia!

151

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
prego napisał/a:
Pronome napisał/a:

Lek, kontrola, strach - nie ma co, fajny macie ten zwiazek, no ale kto co lubi big_smile

Oczywiście można było po kobiecemu, wystawić żonce walizki za drzwi. smile
Andrzej_Whynot wreszcie zacząłeś działać logicznie. Jak ja tą sytuację widzę, po tym co piszesz. Prawdopodobnie znikły 2 motory napędzające zachowanie żony. 1 lovelas znalazł sobie nowy obiekt do podboju i Twoją żonkę odstawił na boczny tor. 2 znikła Twoja zazdrość i sceny jakie jej robiłeś. Oba te zdarzenia dały jej po nosku. Miejmy nadzieję, że żonka zrozumie fakt. Nie ma już naście lat, choć pewnie przez tego lovelasa, tak się poczuła. Łatwo ją zmienić na nowszy model, co pewnie lovelas zrobił. Może też stracić Ciebie.

Najzwyczajniej zapaliło się im pod dupą. I żonce i lowelasowi. Po takiej akcji są dwie możliwości : zeszli do podziemia albo definitywny koniec. I tu nasz Autor powinien zwiększyć czujność, bo sprawa wyjaśni się najpóźniej w ciągu miesiąca, no bo ileż zakochańce mogą żyć bez siebie?
Teraz czas na umiejętności aktorskie i obserwację. Jeśli udźwignie te emocje i nie spali się, to będzie miał wszystko na tacy.

152

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Ćmaazjatycka napisał/a:

Autor zrobił co miał zrobić, propozycje wetkniecia jej dyktafony do du.. są śmieszne. Ja go rozumiem że wystarczy mu tej kontroli i że dalej nie pójdzie bo to przeczy zdrowemu rozsądkowi w jego i moim mniemaniu.

Mój były powiedział że gdybym go za mordę trzymała to by nie zdradzał... a ja mu powiedziałam że jest zastary na wychowywanie, dowód osobisty ma. Zresztą życie z kimś kogo trzeba kontrolować jest poniżej mojej godności.

Andrzej powodzenia!

A angażowanie dobrego kolegi jest spoko i nic wspólnego z kontrolą nie ma. Ciekawa logika.

153

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
maku2 napisał/a:
Ćmaazjatycka napisał/a:

Autor zrobił co miał zrobić, propozycje wetkniecia jej dyktafony do du.. są śmieszne. Ja go rozumiem że wystarczy mu tej kontroli i że dalej nie pójdzie bo to przeczy zdrowemu rozsądkowi w jego i moim mniemaniu.

Mój były powiedział że gdybym go za mordę trzymała to by nie zdradzał... a ja mu powiedziałam że jest zastary na wychowywanie, dowód osobisty ma. Zresztą życie z kimś kogo trzeba kontrolować jest poniżej mojej godności.

Andrzej powodzenia!

A angażowanie dobrego kolegi jest spoko i nic wspólnego z kontrolą nie ma. Ciekawa logika.

Chciał to zrobił teraz tego nie odkreci on z tym będzie żyć.

154 Ostatnio edytowany przez Zellda (2021-01-07 13:25:40)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

@Andrzej_Whynot  - Podzielę się moją perspektywą. Może być całkiem inaczej niż to, co napiszę; potraktuj to jako jeden z punktów widzenia a nie próbę narzucania Tobie "własnej prawdy". 
1. Zastanawiam się czy bez zaufania możliwy jest dobry związek. Ona nadużyła Twojego zaufania, teraz Ty coś robisz za jej plecami (np. angażujesz w sprawę kolegę). Ja to rozumiem, strategicznie może to być opłacalne posunięcie, jeśli ona nadal zdradza. Co to jednak robi Waszej relacji? Raczej ją osłabia niż umacnia. Zaciemnia komunikację, osłabia bliskość.
2. Jeśli to, co się do tej pory stało nie jest dla Ciebie przekroczeniem granicy, po której już nie chcesz związku, to może warto dać sobie nawzajem taką szansę, aby związek naprawić i umocnić a nie go dalej rozwalać brakiem zaufania czy oddalaniem się przez brak jawności w komunikacji. Może warto byłoby pomyśleć o terapii par (u sensownego psychoterapeuty, np. takiego, który się specjalizuje w temacie zdrady).
3. To nie jest tak, że doradzam by sprawę olać. Wręcz przeciwnie. Radze by się nią zająć w całym jej kontekście. Gdyby zaś taka sytuacja pojawiła się drugi raz, to już byłabym w teamie ludzi doradzających by sobie dać spokój i na trzeci raz nie czekać.
4. Jak czytam o jej tłumaczeniach (że nie wyczuła, że nie jest to czysto koleżeńska konwersacja/relacja z kolegą), to pojawia się we mnie złość. I tak sobie myślę, że jakby mi się ktoś tak tłumaczył to trochę jakby nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za własne działanie.  Czy Ty czujesz, że mogłeś wyrazić w pełni swoje uczucia (złość? zranienie? lęk? - nie wiem, co) a ona to przyjęła czy takimi tłumaczeniami nie chciała dać Tobie prawa do czucia tego, co czujesz, bagatelizując sprawę. Pytam o to, bo bez wyrażenia emocji po takiej sytuacji raczej nie da się chyba wrócić do bliskiej relacji (zakładając, że tego chcesz, jeśli wolisz zbierać dowody ewentualnej zdrady i się nie angażować, to oczywiście inna strategia byłaby lepsza).
5. Czy kontrolowanie jej (przez kolegę) nie jest pewnego rodzaju zastępnikiem dla możliwości wyrażenia emocji w bezpośredniej komunikacji? Czy nie jest np.  sposobem na wyrażenie złości albo chęcią ukarania jej za to, co się stało? To wiesz tylko ty, dlatego ja pytam, a nie twierdzę, że tak jest.

PO EDYCJI:
W waszych rozmowach pojawiły się komunikowane przez nią problemy z tym, jak się ze sobą czuje (np. związane ze starzeniem). Mam wrażenie, że  - jeśli mielibyście pracować nad tym, aby być razem - warto by było pracować nad komunikacją, zaspokajaniem swoich potrzeb w związku a nie poza nim. Dlatego też napisałam o terapii, czasem łatwiej, gdy ktoś z zewnątrz będzie w takiej pracy ludziom towarzyszył, może na pewne rzeczy spojrzeć z dystansu a ma do tego wiedzę na temat pewnych uniwersalnych mechanizmów "działania" par i ludzi.

155

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Generalnie  to ja jestem PRZECIW inwigilacji co w wątku i dlaczego opisałam.
ALE  oni są  na zakręcie  gdzie on zbiera informacje i wygląda na to że bez sprawdzenia nie jest w stanie pójść  dalej.
Więc jak ma się upewnić  to porządnie.  Do końca.
Kolega w pracy to bez sensu on nie pracuje jako jej bodyguard ma swoją  robotę. 
Poza tym dla niego też to jest niewdzieczna rola i może się z Tobą  nie zgadzać może żonę bardziej lubić i mieć swoje zdanie.

156 Ostatnio edytowany przez prego (2021-01-07 13:54:51)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Tak odnośnie postu poprzedniczki Zellda. Dużo w tym ideałów, a życie idealne nie jest.
Dla przykładu. Nie zawsze jest tak, że rozmowa jest lekarstwem na wszystko. Często ktoś jest w takim stanie, że rozmowa z nim w danym czasie jest niemożliwa. Mówię tu o konstruktywnej rozmowie. Obowiązuje jednak biblijna super zasada: po owocach ich poznacie. Znaczy do czego to coś prowadzi.
Jeśli mąż, czy żona przezywa drugą młodość. Widzi krągły biust i tyłek młodej koleżanki, czy klatę przystojniaka. Nie pomoże rozmowa, jakby tu zaspokoić taką potrzebę w małżeństwie, bo to nie osiągalne. Z męskiego punktu widzenia, dobrze taką sprawę rozpoznać i po owocach ocenić. Jeśli to tylko odrabianie zaległości z młodości, żona na czas się opamięta. Trzeba o tym zapomnieć. Sama sobie nad tym popracuje. Kto nigdy takich spraw nie przechodził, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ale mnie coś biblijnie naszło. smile

157 Ostatnio edytowany przez Andrzej_Whynot (2021-01-07 14:05:15)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
maku2 napisał/a:

Taaa...czyli dyktafon poniżej Twojej godności, sprawdzenie bilingów poniżej Twojej godności ale mieszanie obcego faceta w Wasze sprawy to już jest ok.
Ktoś tu pisał o psycholach.
Zalatuje hipokryzją.

maku2 a nazywaj to sobie jak chcesz. Dla mnie osobiście czym innym jest poproszenie kolegi, żeby looknął (w miarę możliwości) czy spotykają się 'live' w firmie, a czym innym zaglądanie komuś w prywatną korespondencję, podsłuchiwanie, czytanie maili itd. Dla mnie to zupełnie inny level inwigilacji, kontroli. Zaglądanie komuś do głowy. Niby chcesz sprawdzić czy druga osoba jest wobec Ciebie uczciwa, ale przy okazji pewnie dowiadujesz się X rzeczy których nie powinieneś wiedzieć z zupełnie innych dziedzin.

Myślę że - jeśli wszystko ułoży się OK - mógłbym jej spokojnie w przyszłości powiedzieć że poprosiłem kolegę żeby rzucił okiem jak to w firmie wygląda między nimi, bo miałem swoje obawy. Natomiast gdybym powiedział że montowałem podsłuchy, czytałem bez jej wiedzi korespondencję itd. to w takim wypadku jest pozamiatane. Ja bym takiego czegoś nie puścił płazem w życiu.

P.S. każdy jest inny, ale ja jako kolegi nie miałbym problemu ze spełnieniem takiej prośby. Przecież nie każę mu zaglądać zza winkla co ona robi, śledzić, odrywać się od swoich zajęć, prowadzić dziennik jej aktywności. Po prostu ma dać znać jeśli coś zauważy i tyle. A dzięki rozmowie ze mną będzie miał wyczulony radar na pana X.

158

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

@Prego - Życie nie jest dla mnie idealne, a  już związki tym bardziej. Jasne, że rozmowa nie zawsze pomoże, ale wymienianie się rolami "kata" i "ofiary" też nie wydaje mi się być konstruktywne. Jeśli strategia ma polegać na tym, aby rozeznać się w tym, jak wygląda sytuacja zanim podejmie się decyzję czy z kimś próbować dalej być albo jeśli zbiera się dowody na zdradę - no to jasne, że nie rozmowa będzie najlepszym rozwiązaniem. Po prostu myślę, że nie powinno się jednak mieć złudzeń, że długofalowo kontrolowanie innej osoby może się przysłużyć związkowi czy w ogóle relacji. Tylko tyle.

159

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Zaspokajanie potrzeb w związku ok ale jeżeli ta potrzeba to przekonywanie  przez partnera że się jest atrakcyjnym to za cholerę  się nie uda. Bo to płynie z wnętrza człowieka jego osobowości. Nie da się tego zewnętrznie wlać. 
Andrzej  albo sprawdzasz albo udajesz że sprawdzasz. Chyba ze celem jest to by żona jawnie Cię  nie ośmieszała.

160 Ostatnio edytowany przez Andrzej_Whynot (2021-01-07 14:31:19)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Ela210 napisał/a:

ALE  oni są  na zakręcie  gdzie on zbiera informacje i wygląda na to że bez sprawdzenia nie jest w stanie pójść  dalej.
Więc jak ma się upewnić  to porządnie.  Do końca.

A ja uważam, że takie coś, to można robić drugiej osobie jeśli już wiesz że idziesz totalnie na kosy, potrzebujesz dowodów np. do rozwodu, ewidentnie widzisz że jesteś walony po rogach.
Na razie to po rozmowach nie daje mi swoją postawą absolutnie żadnych podstaw do tego, żebym podejrzewał że coś kręci* i nie będę broni atomowej odpalał.
Bo to już chyba najcięższe działa równające z ziemią całkowicie zaufanie między ludźmi (no chyba że jeszcze zatrudnienie agencji detektywistycznej).

Ale rozumiem Twój tok myślenia, w sensie 0/1. Albo nie sprawdzać w ogóle, albo do końca na max. Z tym że dla mnie, jeżeli takie sprawdzenie wyszłoby na korzyść żony i dowiedziałaby się o tym co zrobiłem, to i tak pozamiatane.

* aczkolwiek przyznaję że 8h dziennie w pracy to czas gdzie tej postawy nie widzę, stąd moja prośba do kolegi.

EDIT:

Ela210 napisał/a:

Andrzej  albo sprawdzasz albo udajesz że sprawdzasz. Chyba ze celem jest to by żona jawnie Cię  nie ośmieszała.

Ok to niech będzie że udaję.

Działam (na ile się da) w zgodzie ze sobą i ze swoimi zasadami.
Na ten moment tyle co robię to max do czego mogę się posunąć w zaistniałej sytuacji.

161

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Andrzej_Whynot napisał/a:
maku2 napisał/a:

Taaa...czyli dyktafon poniżej Twojej godności, sprawdzenie bilingów poniżej Twojej godności ale mieszanie obcego faceta w Wasze sprawy to już jest ok.
Ktoś tu pisał o psycholach.
Zalatuje hipokryzją.

maku2 a nazywaj to sobie jak chcesz. Dla mnie osobiście czym innym jest poproszenie kolegi, żeby looknął (w miarę możliwości) czy spotykają się 'live' w firmie, a czym innym zaglądanie komuś w prywatną korespondencję, podsłuchiwanie, czytanie maili itd. Dla mnie to zupełnie inny level inwigilacji, kontroli. Zaglądanie komuś do głowy. Niby chcesz sprawdzić czy druga osoba jest wobec Ciebie uczciwa, ale przy okazji pewnie dowiadujesz się X rzeczy których nie powinieneś wiedzieć z zupełnie innych dziedzin.

Myślę że - jeśli wszystko ułoży się OK - mógłbym jej spokojnie w przyszłości powiedzieć że poprosiłem kolegę żeby rzucił okiem jak to w firmie wygląda między nimi, bo miałem swoje obawy. Natomiast gdybym powiedział że montowałem podsłuchy, czytałem bez jej wiedzi korespondencję itd. to w takim wypadku jest pozamiatane. Ja bym takiego czegoś nie puścił płazem w życiu.

P.S. każdy jest inny, ale ja jako kolegi nie miałbym problemu ze spełnieniem takiej prośby. Przecież nie każę mu zaglądać zza winkla co ona robi, śledzić, odrywać się od swoich zajęć, prowadzić dziennik jej aktywności. Po prostu ma dać znać jeśli coś zauważy i tyle. A dzięki rozmowie ze mną będzie miał wyczulony radar na pana X.

A dlaczego masz jej o tym mówić?
To Twój problem to zachowaj go dla siebie.
I skąd pewność jak żona to przyjmie?
Zaangażowałeś w Twój problem kolegę z jej pracy, może usłyszysz od żony - zrobiłeś ze mnie k.rwę jak ja teraz spojrzę mu w twarz(kolegi)
Nie masz bladego pojęcia jak ona zareaguje.

162

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
maku2 napisał/a:

A dlaczego masz jej o tym mówić?

A czemu mam (kiedyś) nie mówić?
Prawda ma to do siebie, że lubi sama wychodzić na wierzch.

maku2 napisał/a:

I skąd pewność jak żona to przyjmie?

Pewności nie mam. Mam natomiast pewność jak przyjęłaby absolutne naruszenie prywatności, przez totalną inwigilację.

W takiej sytuacji to już nawet lepiej jak coś znajdziesz, bo możesz powiedzieć że jesteście kwita. A jak wyjdzie że druga osoba jest czysta to jest to zwykłe chamstwo i nie mniej miażdżące dla związku jak zdrada. Oczywiście wyrażam swoją osobistą opinię. Jak ja bym się dowiedział, że byłem u żony na podsłuchu i bez mojej wiedzy buszowała mi po komunikatorach, sms-ach, mailach itd. - nie wybaczyłbym.

maku2 napisał/a:

może usłyszysz od żony - zrobiłeś ze mnie k.rwę jak ja teraz spojrzę mu w twarz(kolegi).

Ojojoj, po co ta drama? Tak, no jasne, zrobiłem z niej k.rwę bo powiedziałem koledze, że pacan się kręci i nagabuje moją żonę, i chcę żeby zwrócił uwagę jak to wygląda podczas pracy, stosunki między nimi. Wiem, wiem, celowo skrajnie poleciałeś.

163 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-07 17:29:30)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Trzeba mieć nadzieję że kolega nie ma jezora długiego albo żoną jego której coś wypaple.
Ja bym się o inwigilację i podejrzliwosc wkurzyła gdybym nie dała powodu.
A jakbym już dała to nie sądzę.  Bo ueazalabym że zasłużyłam i nie mam prawa  mieć uwag. Byle by nie było to permanentne.

A ten Pacan nie wysyłalby swoich fotek gdyby przewidywał chłodne przyjęcie. Nie wybieraj żony i nie rób z niej owieczki.

164

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Andrzej_Whynot napisał/a:

A czemu mam (kiedyś) nie mówić?
Prawda ma to do siebie, że lubi sama wychodzić na wierzch.

Bo to Twój problem nie jej. Ty masz problem z zaufaniem nie ona.
Chcesz jej o tym powiedzieć po latach(kiedyś) a po co jeśli będzie dobrze?

I nie, nie zawsze prawda sama wychodzi. Czasem trzeba jej pomóc lub też może nigdy nie "zobaczyć światła dziennego"

Andrzej_Whynot napisał/a:

Pewności nie mam. Mam natomiast pewność jak przyjęłaby absolutne naruszenie prywatności, przez totalną inwigilację.

Przesadnie robisz z tego problem. Gdyby mi taki numer z kolegą zrobiła to powiedziałbym wprost moje zaufanie teraz do Ciebie leży i kwiczy, chce wierzyć że do niczego więcej nie doszło i dlatego mam potrzebę sprawdzenia bilingów. I już.
To ona spie.rzyła sprawę, to przez nią masz teraz problem i teraz ona ma obowiązek(jeżeli się poczuwa) do jak najszybszego "naprawienia" Waszej relacji. Ona ma teraz się pytać co ma zrobić żeby to naprawić a nie że Ty masz to w sobie kisić i udawać że jest ok bo ok nie jest.

Andrzej_Whynot napisał/a:

W takiej sytuacji to już nawet lepiej jak coś znajdziesz, bo możesz powiedzieć że jesteście kwita. A jak wyjdzie że druga osoba jest czysta to jest to zwykłe chamstwo i nie mniej miażdżące dla związku jak zdrada.

Plączesz się, bilingi nie, kolega tak. I kolega to nie jest przegięcie? Nie jest chamsrwem?
Przecież mi nie chodzi żebyś coś znalazł, tylko żebyś uspokoił swojego potwora(nieufność) mogłeś to zrobić łatwo(bilingi) i krótko terminowo (dyktafon) ale ty upierasz się że mój sposób jest chamski i psycholski, ok masz prawo osądzać.
Ale następnie robisz coś gorszego, obcego faceta dopuszczasz do Waszego problemu i udajesz że jest ok.
A jeśli on w "tajemnicy" powie swojemu zaufanemu koledze co robi? I plota się nakręca.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Oczywiście wyrażam swoją osobistą opinię. Jak ja bym się dowiedział, że byłem u żony na podsłuchu i bez mojej wiedzy buszowała mi po komunikatorach, sms-ach, mailach itd. - nie wybaczyłbym.

I co byś zrobił? Rozwiódł się? Czyli najpierw wchodzisz w dziwną relacje z obcą babą, jesteś na tym przyłapany i zamiast naprawić to odchodzisz bo żona sprawdziła bilingi?

Andrzej_Whynot napisał/a:

Ojojoj, po co ta drama? Tak, no jasne, zrobiłem z niej k.rwę bo powiedziałem koledze, że pacan się kręci i nagabuje moją żonę, i chcę żeby zwrócił uwagę jak to wygląda podczas pracy, stosunki między nimi. Wiem, wiem, celowo skrajnie poleciałeś.

Ja dramy nie robię, ani Ty ani ja nie wiemy jak ona zareaguje na rewelacje o koledze. Może być jak napisałem lub się zaśmieje i pójdziecie na piwo.

165

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

@Ela210

Nie wybielam żony, tylko rozmawiając z kolegą tak przedstawiłem problem. Nie zagłębiałem się w szczegóły którymi tutaj was uraczyłem. Po prostu powiedziałem, że pacan się naprzykrza i chcę mieć oko. Po co ma wiedzieć więcej, do czego to potrzebne? Nie robiłem z niej żadnej takiej czy siakiej.
Nawet jak coś komuś chlapnie to raczej na pacana, na moją żonę za bardzo nie ma co, bo nic złego o niej nie powiedziałem.

Ja bym się o inwigilację i podejrzliwosc wkurzyła gdybym nie dała powodu.

No to się po prostu różnimy. Powód dała, to prawda, zaufanie j*bło, to prawda. Ale skoro rozmawiamy i ustalamy co było be, nakreślamy na przyszłość wyraźne granice (żeby nie było pierdololo właśnie typu "nie pomyślałam że chciałbyś wiedzieć"), próbujemy się z tym ogarnąć, i póki co idzie to nieźle, to ja nie uważam, żeby było w porządku żebym w tym samym czasie ją podsłuchiwał, nagrywał, itd. itp. Innymi słowy zaufania porównywalnego jak przed akcją z typkiem nie ma, ale ja daję jakiś kredyt tego zaufania. Na tym kredycie chcę spróbować zbudować zaufanie na nowo, a nie na inwigilacji i sprawdzaniu. A że linia kredytowa nie jest bez dna, to jednak jest sprawa z kolegą. Jestem tylko człowiekiem. Z kredytami już tak jest że dłużnik nie zawsze spłaca, mam nadzieję, że u mnie tak nie będzie. Na samym tutejszym forum przeczytałem dziesiątki historii gdzie się ludzie mocno sparzyli, a i z prawdziwego życia znam parę przykładów, więc wiem że to różnie może pójść.


@maku2

Którąś tam moją wypowiedź odebrałeś personalnie, wyraźnie Cię dotknęła.
Jeśli dla Ciebie prośba do kolegi o to żeby miał oko na pacana który podbija do żony jest "dużo gorsza" od szpiegowania, to się po prostu nie dogadamy w tej materii. Chyba obaj jakoś przeżyjemy?

Ja dramy nie robię(..)

Ja takiej  kobiety nie znam co by poczuła że robi się z niej k.rwę w opisanej sytuacji. Wiem, że podałeś to jako teoretyczny przykład, ale wybrałeś właśnie taki, że dla mnie to akurat robienie dramy i gruba przesada. Taki masz tutaj styl, lubisz kategoryczne stwierdzenia, skrajne przykłady itd. Lecz luz jesteśmy na forum internetowym.

166

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Podejrzywośc jest usprawiedliwiona gdyż dana osoba nadwyrężyła zaufanie , okazała swoją słabość, bagatelizowała uczucie niby kochanego partnera na korzyść absztyfikanta. To podejrzany/na która ma na sumieniu przwinienie więc powinna się liczyć z tym że będzie kontrolowana - zapracowała swoim postępowaniem na takie traktowanie. Oburzenie świadczyłoby że w dalszym ciągu nie zdaje sobie sprawy z sytuacji i nie wyciągneła żadnych wniosków i w dalszym ciągu będzie podatna na zabiegi tzw ,,kolegi" lub kolejnych ,,kolegów". Udawanie że nic się nie stało (nie ma sprawy) to zachęta do powtórki. Mam nadzieje że autor już nigdy nie zaufa w 100% małżonce która jest istotą słabą i podatną na rozmowy z kolegami nie zdając sobie sprawy z wejścia w romans Życzę aby wszystko się zakończyło dobrze a oni żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach bywa.

167 Ostatnio edytowany przez Andrzej_Whynot (2021-01-08 10:18:15)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
normalnyjestem napisał/a:

Podejrzywośc jest usprawiedliwiona gdyż dana osoba nadwyrężyła zaufanie , okazała swoją słabość, bagatelizowała uczucie niby kochanego partnera na korzyść absztyfikanta. To podejrzany/na która ma na sumieniu przwinienie więc powinna się liczyć z tym że będzie kontrolowana - zapracowała swoim postępowaniem na takie traktowanie. Oburzenie świadczyłoby że w dalszym ciągu nie zdaje sobie sprawy z sytuacji i nie wyciągneła żadnych wniosków i w dalszym ciągu będzie podatna na zabiegi tzw ,,kolegi" lub kolejnych ,,kolegów". Udawanie że nic się nie stało (nie ma sprawy) to zachęta do powtórki. Mam nadzieje że autor już nigdy nie zaufa w 100% małżonce która jest istotą słabą i podatną na rozmowy z kolegami nie zdając sobie sprawy z wejścia w romans Życzę aby wszystko się zakończyło dobrze a oni żyli długo i szczęśliwie jak w bajkach bywa.

Dzięki za miłe słowa.
Spokojnie uwierz mi nie jestem naiwniakiem. Zaufanie w skali takiej jak było jest już chyba po prostu niemożliwe, ale to akurat chyba dobrze. Z perspektywy czasu patrzę, że takie zaufanie na 200% jak dawałem wcześniej to też nie jest dobra opcja, nie polecam już nikomu. Zbytnio ją wyidealizowałem w swoim umyśle.
Mam swoje myślenie, ale też nie mówię, że nigdy bym nie podjął kroków o których się tutaj pisze. Dostała ode mnie szansę, jednakże jeśli dostarczy mi swoim postępowaniem jakichś podejrzeń, że coś jest nie tak, to wiadomo, że będę musiał bardziej zadziałać.

P.S. - ABSZTYFIKANT - dawno nie słyszałem/czytałem :-)

168

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Ćmaazjatycka napisał/a:

Autor zrobił co miał zrobić, propozycje wetkniecia jej dyktafony do du.. są śmieszne. Ja go rozumiem że wystarczy mu tej kontroli i że dalej nie pójdzie bo to przeczy zdrowemu rozsądkowi w jego i moim mniemaniu.

Mój były powiedział że gdybym go za mordę trzymała to by nie zdradzał... a ja mu powiedziałam że jest zastary na wychowywanie, dowód osobisty ma. Zresztą życie z kimś kogo trzeba kontrolować jest poniżej mojej godności.

Andrzej powodzenia!

Dzięki.

169

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Andrzej_Whynot napisał/a:

Którąś tam moją wypowiedź odebrałeś personalnie, wyraźnie Cię dotknęła.

Skąd ten pomysł? Nie jesteś wstanie mnie dotknąć, czy też obrazić gdyż Ciebie nie znam.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Jeśli dla Ciebie prośba do kolegi o to żeby miał oko na pacana który podbija do żony jest "dużo gorsza" od szpiegowania, to się po prostu nie dogadamy w tej materii.

Musisz się zdecydować kogo ten Twój Don Pedro z krainy deszczowców szpieguje/obserwuje/kontroluje czy jak chcesz to nazywać

Andrzej_Whynot napisał/a:

Dobrego znajomego (nie przyjaciel, ale rzetelny kolega) mniej więcej wtajemniczyłem i on obserwuje moją małżonkę.

Nie dogadamy się gdyż Ty tego nie chcesz, bo udajesz że nie wiesz o co mi chodzi oraz twierdząc że Twój sposób szpiegowania..ups...kontroli jest lepszy od innego.
Ja jedynie wskazuję Twoją hipokryzję nic więcej, ba nawet tego nie potępiam chociaż dla mnie jest to przegięcie.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Chyba obaj jakoś przeżyjemy?

Oczywiście że przeżyjemy!

Andrzej_Whynot napisał/a:

Ja takiej  kobiety nie znam co by poczuła że robi się z niej k.rwę w opisanej sytuacji. Wiem, że podałeś to jako teoretyczny przykład, ale wybrałeś właśnie taki, że dla mnie to akurat robienie dramy i gruba przesada.

I znowu udajesz że nie wiesz o co mi chodzi. Chciałem Ciebie tylko uświadomić że nie wiesz jak żona zareaguje na nowinę że wysłałeś na przeszpiegi kolegę i stad mój przykład. Tak samo nie wiesz jak zareagowałaby na wiadomość o chęci przejrzenia bilingów, oczywiście w momencie w jakim jest Twoja żona gdy miała skrytego możliwego dup.yngiela.
Zrozum, nie wiesz jak ona zareaguje na Twoje działania. Przekonasz się o tym dopiero jak zareaguje a tak to tylko masz w głowie wyobrażenie jej reakcji, może słuszny, może nie.
Zbudowałeś sobie w głowie wizerunek kobiety(pod hasłem moja żona? nigdy!) i jeszcze się go trzymasz.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Taki masz tutaj styl, lubisz kategoryczne stwierdzenia, skrajne przykłady itd.

I? To pochwała czy krytyka?

Andrzej_Whynot napisał/a:

Lecz luz jesteśmy na forum internetowym

Ja luz mam, gorzej u Ciebie.

I żeby było jasne - to Twoje życie, Twoje małżeństwo - rób jak chcesz tylko nie  bądź hipokrytą

170

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
maku2 napisał/a:

Skąd ten pomysł?

To nie pomysł. Czepiłeś się tego "psychola" jakbym to Ciebie tak nazwał. Cytowałeś to kilka razy, przekręcając kontekst. Nie oceniam i nie wnikam co robiłeś w przeszłości, Twoje życie. Każda sytuacja jest inna.

maku2 napisał/a:

Musisz się zdecydować kogo ten Twój Don Pedro z krainy deszczowców szpieguje/obserwuje/kontroluje czy jak chcesz to nazywać

Musisz czytać ze zrozumieniem i przestać czepiać się słówek.

maku2 napisał/a:

Nie dogadamy się gdyż Ty tego nie chcesz, bo udajesz że nie wiesz o co mi chodzi oraz twierdząc że Twój sposób szpiegowania..ups...kontroli jest lepszy od innego.
Ja jedynie wskazuję Twoją hipokryzję nic więcej, ba nawet tego nie potępiam chociaż dla mnie jest to przegięcie.

Przegięciem to jest udawanie, że wszystko ma jeden kaliber. Zdrada, kontrola, itd. O co Ci chodzi wiem doskonale, najzwyczajniej się z Tobą nie zgadzam, to bardzo proste. 

maku2 napisał/a:

I znowu udajesz że nie wiesz o co mi chodzi. Chciałem Ciebie tylko uświadomić że nie wiesz jak żona zareaguje na nowinę że wysłałeś na przeszpiegi kolegę i stad mój przykład. Tak samo nie wiesz jak zareagowałaby na wiadomość o chęci przejrzenia bilingów, oczywiście w momencie w jakim jest Twoja żona gdy miała skrytego możliwego dup.yngiela.
Zrozum, nie wiesz jak ona zareaguje na Twoje działania. Przekonasz się o tym dopiero jak zareaguje a tak to tylko masz w głowie wyobrażenie jej reakcji, może słuszny, może nie.
Zbudowałeś sobie w głowie wizerunek kobiety(pod hasłem moja żona? nigdy!) i jeszcze się go trzymasz.

Co ty masz z tym "udawaniem"?

Piszę o szpiegowaniu i kontrolowaniu, o robieniu rzeczy za plecami żony. Nagle piszesz, że mam ją poinformować o chęci przejrzenia billingów. To zupełnie inna para kaloszy. Poza tym odnosiłem się też do innych propozycji które padły (niekoniecznie od Ciebie): podkładania dyktafonu, kontrolowania komunikatorów, maili itd.

maku2 napisał/a:

Zbudowałeś sobie w głowie wizerunek kobiety(pod hasłem moja żona? nigdy!) i jeszcze się go trzymasz.

Kilkukrotnie pisałem że ten wizerunek w mojej głowie to przeszłość, więc nie rozumiem Cię.

maku2 napisał/a:

To pochwała czy krytyka?

Stwierdzenie faktu.

maku2 napisał/a:

Ja luz mam, gorzej u Ciebie.

Odnoszę całkowicie odwrotne wrażenie.

171

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Andrzej_Whynot napisał/a:

To nie pomysł. Czepiłeś się tego "psychola" jakbym to Ciebie tak nazwał. Cytowałeś to kilka razy, przekręcając kontekst. Nie oceniam i nie wnikam co robiłeś w przeszłości, Twoje życie. Każda sytuacja jest inna.

"Czepiłem" się tego psychola jak to nazwałeś dlatego że go użyłeś

Andrzej_Whynot napisał/a:

Ale tak sobie właśnie życzę i będę obserwował co się dzieje, będę czujny ale nie będę psycholem który sprawdza telefon, rozlicza z każdej godziny dnia, każe się tłumaczyć z każdego kontaktu z płcią przeciwną itd. Dla mnie to niedorzeczne.

Niczego nie przekręciłem. To Ty sobie nad interpretowałeś co ludzie do Ciebie piszą.
To Ty osądziłeś że ludzie którzy sprawdzą telefon to - i znowu to zrobię - psychole a Ty psycholem nie jesteś a to że kazałeś sprawdzać żonę koledze jest tylko "czujnością". Zwał jak zwał i tak sprowadza się do tego samego.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Musisz czytać ze zrozumieniem i przestać czepiać się słówek.

Czytam ze zrozumieniem i jak nie rozumiem to się pytam. A Ty musisz pisać jaśniej - raz piszesz obserwować żonę a później lowelasa, to chciałem żebyś doprecyzował. Słówek się czepiam bo na tym tutaj bazujemy - na słowie.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Przegięciem to jest udawanie, że wszystko ma jeden kaliber. Zdrada, kontrola, itd. O co Ci chodzi wiem doskonale, najzwyczajniej się z Tobą nie zgadzam, to bardzo proste

I tu się z Tobą zgodzę że się ze mną nie zgadzasz - uff i tutaj widzę słabiutką nić zrozumienia smile
Zdrada to zdrada, zdrada ma zawsze jeden kaliber. Natomiast nasze podejście do zdrady, nasz sposób radzenia sobie ze zdradą jest różny.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Co ty masz z tym "udawaniem"?

I kto się czepia? Czy też trafiłem?

Andrzej_Whynot napisał/a:

Piszę o szpiegowaniu i kontrolowaniu, o robieniu rzeczy za plecami żony. Nagle piszesz, że mam ją poinformować o chęci przejrzenia billingów. To zupełnie inna para kaloszy. Poza tym odnosiłem się też do innych propozycji które padły (niekoniecznie od Ciebie): podkładania dyktafonu, kontrolowania komunikatorów, maili itd.

Ja napisałem o sprawdzeniu(kontroli) bilingów. Gdzie napisałem ze masz to zrobić tylko i wyłącznie za jej "plecami"? Gdybyś z automatu nie odrzucił tego pomysłu tylko się dopytał jak masz to zrobić to bym Ci napisał. I nawet ten sposób bym polecił żeby zobaczyła jak daleko Twoje zaufanie się cofnęło.
Ja również napisałem o dyktafonie ale jednocześnie mówiłem że to ma być czasowe i mające na celu uspokojenia Twoich emocji na zasadzie nie rozmawia z nim nie ma tragedii.
Ale odrzuciłeś moje pomysły bo to przegięcie tylko dlaczego kolega przegięciem nie jest?

Andrzej_Whynot napisał/a:

Kilkukrotnie pisałem że ten wizerunek w mojej głowie to przeszłość, więc nie rozumiem Cię.

Chodziło i o to że zbudowałeś sobie wizerunek/wyobrażenie kobiety którą znasz i wiesz jak ona się zachowa. I że trzymasz się tego wizerunku tz. że wiesz jak się żona zachowa na wieść np. o bilingach czy dyktafonie.
A ja napisałem że nie wiesz jak ona się zachowa bo nie siedzisz w jej głowie więc nie pisz co ona zrobi. A tak pisałeś.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Stwierdzenie faktu.

Dziękuję za pochwałę. Zawsze piszę jak uważam a nie poprawnie.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Odnoszę całkowicie odwrotne wrażenie.

Wrażenie możesz mieć, ja mam pewność. Luzik smile

172

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

@maku2

Czepiłeś się "psychola" bo Cię to ubodło (chyba tylko Ciebie a nie "ludzi") i nawet nie potrafisz tego ukryć. Radź sobie inaczej ze swoimi demonami, czy też poczuciem winy. Pozwól też innym mieć inną optykę na różne kwestie.

Wszystko w życiu ma różny ciężar, skalę, kaliber - jak zwał tak zwał. Przeważnie czarno-biało, bezkompromisowo, myśli się w wieku młodzieńczym, ergo - będąc niedojrzałym emocjonalnie i życiowo.

Co do "casusu kolegi" to serio mam Ci pisać różnicę, miedzy tym że kolega ma oko w pracy, a zakładaniem podsłuchów? Nie no, wymiękam. Podsłuchując żonę słyszysz wszystko, nie tylko to co Cię interesuje. Słyszysz jej prywatne rozmowy z koleżankami, zwierzenia z przyjaciółką, czy z mamą, nie wiem z psychiatrą - jeśli korzysta. Słyszysz wiele rzeczy nie mających nic wspólnego z Tobą, a które powinieneś wiedzieć tylko i wyłącznie jeśli sama Ci o tym powie. Może zamontuj jeszcze podsłuch w łazience, bo może tam gada z lowelasem? Przy okazji posłuchasz dźwięków defekacji i podcierania tyłka, a może i masturbacja się trafi, jęki rozkoszy, kto wie? Może idź dalej i zamontuj kamery? Wszak kontrola to kontrola i skali nie ma, nieprawdaż? Co za różnica. Jak dla mnie to jest bardzo ekstremalne posunięcie, które wymaga bardzo ekstremalnej sytuacji. Odzierasz kogoś totalnie z prywatności, z intymności. Sorry nie moja bajka. Jeśli Twoja - ok, nie oceniam, bo nie znam Twojej historii.

No i dziękujesz za pochwały których nie było, oraz masz pewność tam gdzie się mylisz.

maku2 napisał/a:

Zawsze piszę jak uważam a nie poprawnie.

Widzisz, coś wspólnego jednak mamy.

173 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-09 02:27:50)

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Jeśli trzeźwe patrzenie na sprawy jest dowodem na niedojrzałość emocjonalną i życiową to ja mam chyba dziwny przypadek Benjamina Buttona.:) Bo kierunek rozwoju jest taki właśnie: od zamętu do ostrości widzenia.
Ale nie mam pretensji bo wiem jak w trudnej sytuacji jesteś teraz. I oczywiście że Twoja żona zasługuje na abolicję. Zasługuje bo ją kochasz.
Ale skoro pytasz na forum to dzielimy się swoimi doświadczeniami.
Dla mnie osobiście trudne byłoby życie z kimś komu całkowicie do zera nie odpuściłam i o coś podejrzewam.
Dlaczego za pierwszym razem nie miałam żadnych ciągot do podejrzeń i kontrolowania po przejściu całego procesu.
Ale też recydywa oznaczała koniec zaufania i konieczność uwolnienia się z układu co trochę trwalo Jest czas rozkmin i czas działania. Rozkminy męczą.
Chcesz jej zapomnieć i dajesz radę to po prostu zapomnij i żyj jak dotąd.

174

Odp: Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.
Andrzej_Whynot napisał/a:

Czepiłeś się "psychola" bo Cię to ubodło (chyba tylko Ciebie a nie "ludzi") i nawet nie potrafisz tego ukryć.

Nie ubodło tylko zwróciło moją uwagę jak łatwo osądziłeś ludzi którzy użyli/używają/czy użyją dyktafonu i wydałeś wyrok – "psychole".
Zwróć uwagę że w przedostatnim moim wpisie nie użyłem tego słowa, w ostatnim tak bo to Ty go użyłeś a ja się do tego ustosunkowałem.
Najwidoczniej moje wyjaśnienie Tobie się nie spodobało. Ok rozumiem.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Radź sobie inaczej ze swoimi demonami, czy też poczuciem winy.

I znowu coś roi się w Twojej głowie, tylko czemu to ma służyć?
Nie mam poczucia winy – oczywiście gdybym się zastanowił to pewnie znalazłbym momenty wstydliwe w swoim życiu, jak każdy.
Ale demony? Skąd ten pomysł? No chyba że z uwagi na swoją obecną sytuację postanowiłeś swoją żółć wylać na mnie – ok jeśli ma to Tobie pomóc nie ma problemu.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Pozwól też innym mieć inną optykę na różne kwestie.

A komu ja coś zabraniałem? Możesz wskazać, może Tobie? Rozumiem że w ten sposób nie jako bronisz swojego zdania ale proszę nie dodawaj czegoś czego nie ma.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Wszystko w życiu ma różny ciężar, skalę, kaliber - jak zwał tak zwał. Przeważnie czarno-biało, bezkompromisowo, myśli się w wieku młodzieńczym, ergo - będąc niedojrzałym emocjonalnie i życiowo.

Pisałem i odnosiłem się do zdrady a nie całego życia – znowu udajesz(z tym słowem też masz problem?) że nie wiem o czym piszę i nad interpretujesz sobie moje wpisy.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Co do "casusu kolegi" to serio mam Ci pisać różnicę, miedzy tym że kolega ma oko w pracy, a zakładaniem podsłuchów? Nie no, wymiękam. Podsłuchując żonę słyszysz wszystko, nie tylko to co Cię interesuje. Słyszysz jej prywatne rozmowy z koleżankami, zwierzenia z przyjaciółką, czy z mamą, nie wiem z psychiatrą - jeśli korzysta. Słyszysz wiele rzeczy nie mających nic wspólnego z Tobą, a które powinieneś wiedzieć tylko i wyłącznie jeśli sama Ci o tym powie. Może zamontuj jeszcze podsłuch w łazience, bo może tam gada z lowelasem? Przy okazji posłuchasz dźwięków defekacji i podcierania tyłka, a może i masturbacja się trafi, jęki rozkoszy, kto wie? Może idź dalej i zamontuj kamery? Wszak kontrola to kontrola i skali nie ma, nieprawdaż? Co za różnica. Jak dla mnie to jest bardzo ekstremalne posunięcie, które wymaga bardzo ekstremalnej sytuacji. Odzierasz kogoś totalnie z prywatności, z intymności. Sorry nie moja bajka. Jeśli Twoja - ok, nie oceniam, bo nie znam Twojej historii.

Ponoszą Ciebie emocję a nie potrzebnie – nie ja jestem Twoim demonem.
Nie chcesz z tego korzystać to nie korzystaj nie ma musu, masz inną wizję szpiegowania żony, ok Twój wybór.
Ale czy podsłuchujesz czy też kolega obserwuje żonę sprowadza się do tego samego -  kontroli Twojej żony. Dlatego pisałem że to hipokryzja z Twojej strony.Tylko Tobie ciężko jest to przyznać.
Nie, nie znasz mojej historii ale odnoszę wrażenie że już ją sobie napisałeś i oceniłeś.

Andrzej_Whynot napisał/a:

No i dziękujesz za pochwały których nie było, oraz masz pewność tam gdzie się mylisz.

smile za późno pochwala przyjęta a jeśli nie słusznie to Twoja zasługa lub wina przecież pytałem - "czy to pochwała czy krytyka?" Co odpisałeś? -"stwierdzenie faktu"  zamiast napisać wprost każesz mi wybierać – to wybrałem i znowu źle. Mea culpa – niech będzie.

Andrzej_Whynot napisał/a:

Widzisz, coś wspólnego jednak mamy.

Ja jestem pewny że nie jedno "coś" nas łączy.

I żeby było jasne ja naprawdę życzę żeby Wam się udało wyjść obronną ręką z tego kryzysu. Bo nie ma nic fajnego w rozwodzie.

Posty [ 131 do 174 z 174 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Proszę o opinię, czy przesadzam w moich nerwach.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024