Cześć!
Mam 31 lat i pierwszy raz udzielam się na takim forum, ale nie wiem co mam ze sobą zrobić.. myślę, że powinnam udać się do psychologa lub psychiatry, ale ze względu na pracę na razie wolę tego uniknąć..
Moim problemem jest to, że od 8 lat jestem w relacji z facetem, i ciągle mam nadzieję, że "jakoś się ułoży".. Poznaliśmy się gdy kieszlaismy od siebie daleko, to było moje pierwsze poważne zauroczenie.. przez wiele lat spotykaliśmy się raz na miesiąc, dwa.. ja cały czas miałam nadzieję, że to się zmieni, pasowało mi, że po prostu się widujemy, zakochałam się. Myślałam, że on też coś do mnie czyje, skoro chce się spotykać. Jak się potem okazało spotkał się też z innymi. z czasem opowiadał mi o tym, a ja wybaczałam, myślałam, że skoro o tym mówi, to już się to nie powtórzy. myliłam się.
Ciągle mnie krytykował, że jestem nie szczera, zbyt miła, zbyt mało zgrabna.. Ale ja myślałam, że to się zmieni. Dodam, że jestem dość szczupła, ale nie wysportowana.. Faktycznie nie zawsze mówię mu to co myślę, czasami odpuszczam, czasami wolę powiedzieć coś, co wydaje mi się, że będzie lepsze..
3 lata temu on postanowił zerwać ze mną kontakt, smsem.. załamałam się, przez kilka miesięcy dochodziłam do siebie, nie miałam siły wstać z łóżka.. gdy zaczęłam sobie radzić, to on się odezwał.. na kolanach mnie przepraszał.. wróciliśmy do siebie, po czym po roku znowu pretensje, i to samo, a po 3 latach czuje jakbym znowu przeżywała to co kiedyś..
On jest 10 lat starszy ode mnie, nigdy nie był w żadnym poważnym związku, 10 lat mieszkał sam, robił co chciał.. nigdy mnie nie przytulił, nigdy nie pocałował sam z siebie.. czasami porównywał mnie do psa.. Jak to psoze, to nie wiem czemu tak bardzo chce z nim być, nie potrafię z tym skończyć, bardzo często płaczę.. nie mam po co żyć, mam 32 lata i nie mam nikogo, bo dla niego poświęciłam wszystkie relacje że znajomymi..
Prosze,niexh mi ktoś pomoże się z tym uporac