Nie będę kontrolował bo mam od młodości dość wysokie poczucie własnej wartości. I nawet jeśli moja żona puści mnie w tango z innym ogoniarzem to nie zachwieje fundamentami tego co myśle o samym sobie. Nie uzależniam poczucia własnej wartości od jej opinii o mnie, albo na tym czy ona będzie ze mną czy nie. Wiem że jestem spoko, normalnym gościem niezależnie od tego co ona wymyśli, tudzież zrobi. Dlatego nie będę jej kontrolował czy podsłuchiwał, nagrywał. Piszecie że powinienem to robić, bo szkoda życia na osobę która mnie robi w balona. Ale szkoda życia bo co? Bo powinienem natychmiast zdobyć substytut w postaci innej kobiety? Czy posiadanie kobiety jest jakimś celem życia? Ja nie chcę JAKIEJŚ kobiety. Ja chcę mojej żony, ja chcę mojej rodziny, ja chcę tego co kilkanaście lat tworzyliśmy i budowaliśmy. Póki jestem z nią, to zawalczę o to co jest. Jak mimo to ona pójdzie gdzie indziej, to wtedy pomyślę co dalej, ale póki jest moja, to zawalczę, zeby tak zostało.
Oczywiście dziękuję bardzo za to co mówicie, ale schemat nie zawsze musi być taki sam. Możę być, ale nie musi. "Rycząca 40-stka" może robić męża na lewo i prawo, ale może też pozostać na etapie robienia dziar i joggingu. Czy to myślenie życzeniowe? Może i tak. Ale tak sobie właśnie życzę i będę obserwował co się dzieje, będę czujny ale nie będę psycholem który sprawdza telefon, rozlicza z każdej godziny dnia, każe się tłumaczyć z każdego kontaktu z płcią przeciwną itd. Dla mnie to niedorzeczne.
Mój problem jest realny i prawdziwy, na pewno nie wycofuję się z tego co napisałem wcześniej, ale też nie wchodzę w to co niektórzy napisali, czyli w kontrolowanie każdego posunięcia żony, billingi, programy szpiegowskie itd. To nie dla mnie. Szczerze, to ja nie potrzebuję drugiej połówki do bycia OK z samym sobą, równie dobrze jeśli się wy***bie historia z moją żoną mogę być sam i dożyć swoich dni samemu.
Żeby nie było, to fakt jest taki że cierpiałbym okrutnie gdyby mnie puściła w kantem, ale nie wyobrażam sobie po prostu, żebym był szczęśliwy bo ona jest ze mną dlatego że kontroluję wszystko co ona robi.
Bardzo mi przyjemnie się czyta takie posty. Słusznie, nie wiem, co taka kontrola miała by Ci dać, albo w jaki sposób wpłynąć na związek. Jeśli ktoś nie chce z nami być, to nie chce - kontrola tego nie zmieni. Niestety twoja historia wciąż wymaga rozwoju i kontekstu, by powiedzieć o niej coś więcej. W tym momencie to wszystko się rozstrzyga.