Pain
A ja uważam,że to takie nadal ostre emocjonalne jazdy. Raz czujesz się świetnie, za to jutro notujesz ostry spadek w dół. Taki czas to jest. Nie rób tylko tego błędu, że zaczynasz wierzyć w te wpisy hurraoptymistyczne i będziesz pisać tylko wtedy, gdy będziesz na górce. Bo zaczniesz tworzyć alternatywne osobowości. Nie jest teraz dobrze, bo nie może być. Ale pojawiają się pierwsze jaskółki fajnych emocji, dobrych spotkań z ludźmi. I to jest dobry kierunek, tworzenie już tylko swojego życia. Dasz radę, bo kto jak nie taka fajna wylaszczona babka. Jesteś jeszcze młoda i to jest plus. Jeszcze kiedyś mu podziękujesz, ze zrobił to w czasie, gdy zdążysz sobie urządzić jeszcze jedno życie w kolejnym małżeństwie. Lepszym małżeństwie.
Pain, czasem slonce, czasem deszcz. Bedzie dobrze . Fajna babka z ciebie
.
Wreszcie dostrzegłaś Pain i plusy sytuacji i swoje zasoby.
Naprawdę fajnie to brzmi, jak coraz częściej pojawiają się pozytywne emocje
Pain a jego rodzice i wasi znajomi wiedzą?
Pain co u Ciebie? Mam nadzieję że Twoja dobra chwila trwa nadal.
Hej, dzięki za pamięć:) Rodzice wiedzą, co bliżsi znajomi też. Ogólnie trochę się wylało bo narzeczony kochanki się wkurzył i porozpowiadał więc podobno trafiło też szerzej...No cóż, moj maz chcial adrenaliny - to na pewno ją teraz ma...
Ja ostatnio miałam intensywny czas, byłam w sobotę na szalonej imprezie (ojej, naprawde), organizuję sobie życie. ALe dziś mnie jakiś doł dopadł, jakiś niepokój czuję. Mysle, ze to trochę mój organizm mnie windykuje, bo ostatnio troche sie zachłysnęłam wolnoscią, moim nowym zyciem i troche za szybko i troche za duzo. A żałobę trzeba tez pewnie przeżyc...Wiec daję sobie prawo, bo w sumie od dawna juz nie plakalam i nie czułam smutku - ciagle bylam w takim bojowym nastawieniu, ze moje nowe zycie bedzie extra, ciagle spotykalam sie z ludzmi, wychodzilam. A teraz jakby dopadla mnie ta żałoba. Mam nadzieje, ze mimo wszystko nie bedzie trwała długo...
Co do jm - minimalizuję kontakt i tylko odzieciach i wspolnych sprawach rozmawiam, zazwyczaj tylko piszemy na whatsapp. Czuje sie z tym duzo, duzo lepiej niz jak mialam z nim rozmowy, ktore mnie emocjonalnie wykańczały. Teraz juz nienawisc wydaje mi sie zbyt energochłonną emocją, wolę dystans i obojętność. Z jego strony co jakis czas są przytyki, ze mam kochanka. Przedwczoraj dzwonił, a że byłam w wannie to nie odebrałam. Oddzwoniłam potem. Wiec potem mi napisal, ze z kim bylam, ze nie odbierałam...Eh...Oczywiscie nic nie odpowiedzialam. Nie rozumiem za bardzo po co takie głupie pytania bo przeciez nawet jakby ktos byl to przeciez bym mu nie powiedziala...Nie rozumiem, naprawde. Odszedl ode mnie, od rodziny - wiec po cholere takie teksty mi wali. Niech pływa w oceanie szczescia z Dżesiką, a mi da spokoj. Juz dzis nie czuję ani zazdrosci ani smutku, ze go straciłam, bo dla mnie on nie ma wartosci. Fajni ludzie nie robia takich rzeczy. Nie chciałabym isc przez zycie z kims, kto tak instrumentalnie potrafi potraktować bliską osobę - dla mnie on po prostu nie ma nic w sobie wartosciowego, co moglby mi dac. Tak dzis mysle. I nawet jesli oni będą razem, moze się hajtną - to uwazam, ze ona "wygrała" człowieka, ktory przez ponad rok umie kłamać swojej żonie, lekceważyć jej uczucia, bawić się życiem swoich dzieci. Naprawdę, nie mam za czym tęsknić. Czuję jednak smutek za utraconą rodziną, iluzją, za wspomnieniami, planami, marzeniami...To mnie boli.
Dzis gorszy dzien:(
Hej, dzięki za pamięć:) Rodzice wiedzą, co bliżsi znajomi też. Ogólnie trochę się wylało bo narzeczony kochanki się wkurzył i porozpowiadał więc podobno trafiło też szerzej...No cóż, moj maz chcial adrenaliny - to na pewno ją teraz ma...
Ja ostatnio miałam intensywny czas, byłam w sobotę na szalonej imprezie (ojej, naprawde), organizuję sobie życie. ALe dziś mnie jakiś doł dopadł, jakiś niepokój czuję. Mysle, ze to trochę mój organizm mnie windykuje, bo ostatnio troche sie zachłysnęłam wolnoscią, moim nowym zyciem i troche za szybko i troche za duzo. A żałobę trzeba tez pewnie przeżyc...Wiec daję sobie prawo, bo w sumie od dawna juz nie plakalam i nie czułam smutku - ciagle bylam w takim bojowym nastawieniu, ze moje nowe zycie bedzie extra, ciagle spotykalam sie z ludzmi, wychodzilam. A teraz jakby dopadla mnie ta żałoba. Mam nadzieje, ze mimo wszystko nie bedzie trwała długo...
Co do jm - minimalizuję kontakt i tylko odzieciach i wspolnych sprawach rozmawiam, zazwyczaj tylko piszemy na whatsapp. Czuje sie z tym duzo, duzo lepiej niz jak mialam z nim rozmowy, ktore mnie emocjonalnie wykańczały. Teraz juz nienawisc wydaje mi sie zbyt energochłonną emocją, wolę dystans i obojętność. Z jego strony co jakis czas są przytyki, ze mam kochanka. Przedwczoraj dzwonił, a że byłam w wannie to nie odebrałam. Oddzwoniłam potem. Wiec potem mi napisal, ze z kim bylam, ze nie odbierałam...Eh...Oczywiscie nic nie odpowiedzialam. Nie rozumiem za bardzo po co takie głupie pytania bo przeciez nawet jakby ktos byl to przeciez bym mu nie powiedziala...Nie rozumiem, naprawde. Odszedl ode mnie, od rodziny - wiec po cholere takie teksty mi wali. Niech pływa w oceanie szczescia z Dżesiką, a mi da spokoj. Juz dzis nie czuję ani zazdrosci ani smutku, ze go straciłam, bo dla mnie on nie ma wartosci. Fajni ludzie nie robia takich rzeczy. Nie chciałabym isc przez zycie z kims, kto tak instrumentalnie potrafi potraktować bliską osobę - dla mnie on po prostu nie ma nic w sobie wartosciowego, co moglby mi dac. Tak dzis mysle. I nawet jesli oni będą razem, moze się hajtną - to uwazam, ze ona "wygrała" człowieka, ktory przez ponad rok umie kłamać swojej żonie, lekceważyć jej uczucia, bawić się życiem swoich dzieci. Naprawdę, nie mam za czym tęsknić. Czuję jednak smutek za utraconą rodziną, iluzją, za wspomnieniami, planami, marzeniami...To mnie boli.
Dzis gorszy dzien:(
A ja bym odpisala raz a konkretnie ze nie zyczysz sobie podobnych pytan i przytykow bo jedynym kto chodził na boki w Waszej relacji jest on a Ty nie masz obowiazku odbierac tel na zawolanie bo telefon ma sluzyc Tobie a nie odwrotnie. Napisalabym tez, ze ostatni raz to oswiadczasz i kolejne takie proby zaczepki pozostawisz bez odzewu.
Nie chodzi o to bys mu sie z czegos tlumaczyla czy o czyms zapewniala ale ja podejrzewam ze te prowokacje maja okreslony cel, zebranie hakow na Ciebie. A noz sie odgryziesz w sms ze nawet jesli masz kogos to Twoja sprawa i on to zechce potem wykorzystac w sadzie jako dowod ze tez go zdradzasz albo wrecz odszedl bo sie o tym dowiedzial. Milczenie tez moze byc odebrane jako potwierdzenie jego "rewelacji" . A tak.. Raz mu powiesz stop, nie zycze sobie takich klamliwych insynuacji i nie bede na nie wiecej reagowac i masz swiety spokoj.
Moze na wyrost go posadzam o jakies wstretne posuniecia i intencje ale juz pokazal ze potrafi byc wredna szuja.
Przytulam Cie mocno. Tak to jest straszne, że świat się wali i nic nie można z tym zrobić., że nie mamy wpływu na to co się dzieje. Mam nadzieję że jesteś mimo wszystko bliżej tej obojętność i spokoju niż smutku. Co do męża to może być ze szuka haka a może z niego taki pies ogrodnika że sam ma babę ale najlepiej żeby Pain siedziała i płakała za nim i nikogo nie miała.
Gorszy dzień też do przeżycia jest z Tobą Pain jak napisała Faja jeszcze Cię mocno huśta i tak będzie nawet tak ma być euforie są w pewnym sensie dość naturalną obroną tylko wyczerpują stąd potem nieuchronny spadek nastroju, aż wrócisz do równowagi a raczej na nowo ją sobie wypracujesz.
A jm jest po prostu złośliwy w jego zachowaniu wszystkiego po trochu wredny,prowokujący ,ciekawski, obcesowy wie w głębi że to on spieprzył pomału dochodzi do niego co zrobił,co się dzieje i stanie wkrótce i przyszłość jakaś się robi "dziwna " rozwód,zmiany nie za bardzo chciane, nie wiadomo w gruncie rzeczy co z kochanką, kochanka zmienną jest ,niepewną, to facet kąsa, próbuje sprowadzić wszystko do własnego mianownika zrównać "bo wszyscy są tacy sami" i Pain chce widzieć jako tę gorszą, stąd takie podrygi i wypominki standard- fantasta żyje swoimi wyobrażeniami ucieka w to,totalne wypieranie,ale jak ktoś napisał wyżej niektórzy w romansie po prostu głupieją .
Moja historia jest trochę podobna do Twojej Pain. Rozwód trwa już 2 rok z orzeczeniem o winie - jego. On wniósł o mojej i wymyśla historie (kochanków miałam już 2). Ciągle słyszę, że byłam agresywna, psychiczna i nie można się ze mną dogadać. Kłamał i manipulował. Wyszły na jaw wczasy, wyjazdy, a teraz jeszcze ciąża. Zdradził, ale to ja jestem winna. Pain jeżeli wniesiesz o rozwód z orzekaniem o winie, to przygotuj się, że wszystko może Cię spotkać. Podsłuchy, kamerki, oskarżenia o agresję, o bycie złą matką. Ktoś kiedyś powiedział, że dopiero przy rozwodzie widać z kim się związałyśmy. Życzę Ci szybkiego rozwodu. Gorszy nastrój będzie Ci się zdarzał, ale to nic złego, minie.
A jm jest po prostu złośliwy w jego zachowaniu wszystkiego po trochu wredny,prowokujący ,ciekawski, obcesowy wie w głębi że to on spieprzył pomału dochodzi do niego co zrobił,co się dzieje i stanie wkrótce i przyszłość jakaś się robi "dziwna " rozwód,zmiany nie za bardzo chciane, nie wiadomo w gruncie rzeczy co z kochanką, kochanka zmienną jest ,niepewną, to facet kąsa, próbuje sprowadzić wszystko do własnego mianownika zrównać "bo wszyscy są tacy sami" i Pain chce widzieć jako tę gorszą, stąd takie podrygi i wypominki standard- fantasta żyje swoimi wyobrażeniami ucieka w to,totalne wypieranie,ale jak ktoś napisał wyżej niektórzy w romansie po prostu głupieją .
Zgadzam się z Paslawkiem, on teraz wszystkich ocenia swoją kategorią. Zapewne chciałby byś teraz (przez rozwodem) miała kogoś bo to umniejszyłoby jego 'winy'. Mógłby wtedy powiedzieć 'oboje jesteśmy winni', poza tym starłem wtedy i wtedy (chciałem wrócić) ale Ty pewnie już miałaś innego.
Inna kwestia czy te zagrywki nie są celowe, na co kilka osób zwróciło uwagę, by się wymiksować z rozwodu z orzekaniem i całym tym podziałem majątku.
Nie myśl, że pyta bo czuje zazdrosny. Nie przed rozprawą. Potem faceci często żałują ale to potem....
Ale mi to wisi czy jest zazdrosny czy nie. Nie mam kochanka więc przykro mi, ale orzeczenie o winie będzie:)
Pain, ta huśtawka będzie jakiś czas się jeszcze huśtać. Ale z czasem zatrzyma się i będziesz mogła spokojnie stanąć na ziemi i pójść swoją drogą.
Zachowanie jm standardowe jak na aktualny etap przebiegu sprawy. Pewnie mu zaczęło świtać ile go te miłośne uniesienie będzie kosztowało i zaczyna kombinować jakby tu podzielić winę na pół, by kasy za dużo nie odpłynęło. Twój "kochanek" ułatwiłby mu bardzo sprawę.
Jm ma pierwsze przebłyski tak zwanego sumienia. Co się zrobiło i jakie trzeba będzie wziąć za to odpowiedzialność.
Nie odmawiaj sobie złych dni, bo i te trzeba przejść, by dojść do równowagi. Taka sinusoida emocji.
Zapytam jeszcze o dzieci. Jak one się mają? Jak u nich z samopoczuciem?
Dzieci jakos o dziwo normalnie..Funkcjonują jakby nic sie nie stało, tyle ze do konca wakacji tydzien ze mna, a tydzien z nim u jego rodzicow...Sama nie wiem czy jakos to chowają głęboko w sobie czy po prostu moze byly przyzwyczajone, ze i tak taty mało w domu było wiec i tak rodzice byli osobno..? nie wiem..
926 2020-07-30 23:35:42 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-30 23:45:04)
Dzieci jakos o dziwo normalnie..Funkcjonują jakby nic sie nie stało, tyle ze do konca wakacji tydzien ze mna, a tydzien z nim u jego rodzicow...Sama nie wiem czy jakos to chowają głęboko w sobie czy po prostu moze byly przyzwyczajone, ze i tak taty mało w domu było wiec i tak rodzice byli osobno..? nie wiem..
Dzieci tego nie rozumieją. Sama pamiętam sytuację, kiedy rodzice chcieli mnie oddać. To były wakacje pomiędzy 3 a 4 kl podstawówki. Więc już takim dzieckiem nie byłam a pamiętam, że jedyne co zaprzątało moją głowę to, że nowe przedmioty i jak sobie poradzę. Tamci, niby nowi rodzice zasypywali mnie prezentami, ciuchami .. super
Myślę, że mając nawet te 10l nie wiedziałam co to rodzina. Perspektywa innego życia nawet wzbudzała we mnie podekscytowanie. Ostatecznie rodzice zdecydowali mnie nie oddać.
Dopiero po latach zrozumiałam całą sytuację
PS. Myślę, że świadomość dziecka pojawia (dopiero) w okolicy 15 roku życia, pełna wiadomo jak dorośnie.
Choć może ktoś mnie poprawi.
PS2. Mam znajomego co się rozwiódł i jego dzieci w wieku szkolnym mają wręcz mega radochę, że raz u matki, raz u ojca.
Pain jak się trzymasz kochana?
Hej dzięki za pamięć. U mnie intensywnie. Poznaje teraz dużo ludzi w podobnej sytuacji, trochę nawet imprezuje:) Jakoś tak życie wypelnia się fajnymi rzeczami powoli i na męża patrzę już bez większego żalu. Na codzien go nie widzę i zaczyna być coraz więcej dni gdy w ogóle o nim nie myślę...Poznałam dużo fajnych osób - w tym mężczyzn (ale bez podtekstów, tylko kumpelsko) - i widzę ile fajnych ludzi jest na świecie:) codziennie jeżdżę na rowerze, wkrecilam sie. Nie wiem, chyba zajaralam sie wolnością. Jak myślę teraz o byciu w parze z kimś to jakoś mnie skręca...Cytując klasyka - wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem
Pod koniec sierpnia siadamy z prawnikami do stołu i zobaczymy. Ale emocjonalnie jest ok.
Dzieci na razie nie okazują nic ale jestem czujna.
No i Pain nam popłynęła Gitara w kącie pewnie leży odłogiem ehhh
.
Uważaj Pain z aktywnością łatwo przegiąć i się zatracić w niej, potem okazuje się że to ucieczkowe zachowania , ale to potem, daj sobie czas na uczucia wszystkie ,nie znieczulaj się na siłę bo to bywa że przechodzi w tłumienie a uczucia te "niechciane" zostają.
Co też nie znaczy żebyś usiadła i tygodniami rozmyślała i rozmyślała to chyba masz za sobą po części .
Z resztą chyba nikt się nie rozstaje nie rozwodzi ,wzorowo, wzorcowo, modelowo bo kto wyznacza te niby standardy.
Oj popłynęłam:) Ale to nie na forum
Tak na pewno na gitarowe forum
Rock n roll
Hej dzięki za pamięć. U mnie intensywnie. Poznaje teraz dużo ludzi w podobnej sytuacji, trochę nawet imprezuje:) Jakoś tak życie wypelnia się fajnymi rzeczami powoli i na męża patrzę już bez większego żalu. Na codzien go nie widzę i zaczyna być coraz więcej dni gdy w ogóle o nim nie myślę...Poznałam dużo fajnych osób - w tym mężczyzn (ale bez podtekstów, tylko kumpelsko) - i widzę ile fajnych ludzi jest na świecie:) codziennie jeżdżę na rowerze, wkrecilam sie. Nie wiem, chyba zajaralam sie wolnością. Jak myślę teraz o byciu w parze z kimś to jakoś mnie skręca...Cytując klasyka - wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem
Pod koniec sierpnia siadamy z prawnikami do stołu i zobaczymy. Ale emocjonalnie jest ok.
Dzieci na razie nie okazują nic ale jestem czujna.
Pozazdrościć szybkiego ogarnięcia się! Mam nadzieję, że znieczulasz się tak jak mówi Pasławek bo to działa na krótką metę. Myślę, że rozwód w twoim przypadku będzie taką kropką nad i która spowoduje, że poczujesz się już całkiem wolna. No i ważne, że dzieci się jakoś trzymają. Pozdrawiam cię serdecznie i jakby co zapraszam na rower
Pain, przeczytałam cały twój wątek, trochę mi zeszło
Moja sytuacja jest inna, mąż nie odszedł do innej ale ból z powodu utraty zawsze jest ogromny. Twoja postawa i pozytywne podejście dodaje mi motywacji.
Nie rozstaliśmy się jeszcze, widujemy się często ale nie wiadomo co z tego będzie. Takie zawieszenie strasznie wykańcza. Gdy czuję się idziemy w dobra stronę to dowiaduje się od męża że on nadal nic nie postanowił. Tak jak w twoim przypadku, mąż uważa że nasz związek był nieudany. Nie był idealny ale z mojej perspektywy wydaje mi się że było dobrze. To chyba boli najbardziej, że wszystko wspomina źle. Że ma negatywne emocje w stosunku do mnie, mimo że się staram. Ale z drugiej strony spędza ze mną czas, nie dlatego że go zmuszam, sam często wychodzi z inicjatywą. Jak rozmawiamy o tym co jest między nami, co byłoby to słyszę masę gorzkich słów. Szczerze to nie do końca wierzę, myślę że jest to jakaś tarcza obronną, tylko przed czym się broni?
Z twojej historii wiem że w pewnym momencie i Twój stosunek się do niego zmieni. W głębi serca mam nadzieję że i tak będzie u mnie. Bo moja sytuacja (separacja) cięgnie się już 4 miesiąc i nadal stoimy w miejscu. Jeszcze próbuje ale jak nikt z nas ostatecznie nie zdecyduje to jak długo można? Może mi w końcu braknie mi sił i powiem dość... Teraz jeszcze nie, teraz jeszcze za bardzo mi zależy
Pain, przeczytałam cały twój wątek, trochę mi zeszło
Moja sytuacja jest inna, mąż nie odszedł do innej ale ból z powodu utraty zawsze jest ogromny. Twoja postawa i pozytywne podejście dodaje mi motywacji.
Nie rozstaliśmy się jeszcze, widujemy się często ale nie wiadomo co z tego będzie. Takie zawieszenie strasznie wykańcza. Gdy czuję się idziemy w dobra stronę to dowiaduje się od męża że on nadal nic nie postanowił. Tak jak w twoim przypadku, mąż uważa że nasz związek był nieudany. Nie był idealny ale z mojej perspektywy wydaje mi się że było dobrze. To chyba boli najbardziej, że wszystko wspomina źle. Że ma negatywne emocje w stosunku do mnie, mimo że się staram. Ale z drugiej strony spędza ze mną czas, nie dlatego że go zmuszam, sam często wychodzi z inicjatywą. Jak rozmawiamy o tym co jest między nami, co byłoby to słyszę masę gorzkich słów. Szczerze to nie do końca wierzę, myślę że jest to jakaś tarcza obronną, tylko przed czym się broni?
Z twojej historii wiem że w pewnym momencie i Twój stosunek się do niego zmieni. W głębi serca mam nadzieję że i tak będzie u mnie. Bo moja sytuacja (separacja) cięgnie się już 4 miesiąc i nadal stoimy w miejscu. Jeszcze próbuje ale jak nikt z nas ostatecznie nie zdecyduje to jak długo można? Może mi w końcu braknie mi sił i powiem dość... Teraz jeszcze nie, teraz jeszcze za bardzo mi zależy
Przed czym się broni?
Przed wyrzutami sumienia, moja droga.
Tak kochana, tam pewnie jest ktoś trzeci...Z moich doświadczeń i masy ludzi których poznałam - ta cała gadka o wypalaniu się najczęściej emocjonalne odchodzenie do kogoś innego. Poustawiaj swoje klocki. Ja teraz czuję się naprawdę spoko, po drugiej stronie jest życie bez cierpienia, rozkmin i czucia się jak plan B dla jakiegoś kolesia. Uwierz, jest masa facetów którzy chętnie uczynią Cię planem A...
936 2020-08-24 15:08:21 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-08-24 15:12:55)
Ona,jak,nie,ona napisał/a:Jak rozmawiamy o tym co jest między nami, co byłoby to słyszę masę gorzkich słów. Szczerze to nie do końca wierzę, myślę że jest to jakaś tarcza obronną, tylko przed czym się broni?
Przed czym się broni?
Przed wyrzutami sumienia, moja droga.
Tak kochana, tam pewnie jest ktoś trzeci...Z moich doświadczeń i masy ludzi których poznałam - ta cała gadka o wypalaniu się najczęściej emocjonalne odchodzenie do kogoś innego. ...
W swoim wątku Ona,jak,nie,ona nie chce przyjąć do wiadomości zdrady, że ktoś trzeci jest w tym układzie.
Broni się rękami nogami i choć wie to nie przyjmuje do wiadomości, a nawet odniosłem wrażenie, że wykazuje zrozumienie dla jm.
Tłumaczenia (kurcze znów schematycznie, przecież to powinno być kanonem) jm to wyłącznie próba zrelatywizowania swojej winy, przerzucenia znacznej na nią (co jak widać się udało) i przy ew. rozwodzie chęć osiągnięcia rozwodu bez orzekania.
Jak się sprawy miewają? Jm orbituje czy prawnik sprowadziła go na ziemię?
Pozdrawiam i trzymam kciuki
938 2020-09-09 13:09:52 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-09-09 14:01:53)
Hej! Przepraszam za milczenie ale u mnie intensywnie. Po pierwsze wprowadziłam się do mieszkania z dzieciakami - mieszkanie jest cudowne, wreszcie mamy szkołę blisko i moją mamę do pomocy. Gdyby tylko z obrazka zniknął jm to mogłabym rzec, że jestem w pełni szczesliwa. Dzieci na razie tez ok.
Moj jm sie uaktywnil jako idealny tatus - podejrzewam, ze to jakas czesc jego strategii. Nagle chce wieczory z dziecmi, przyjezdzac montowac im polki w pokoikach, zabierac na basen etc...Tatus, ktorego nigdy nie bylo i od czerwca mieszka z kochanicą...Eh. Wkurza mnie ale staram sie nie przenosic tego na dzieciaki.
Co do mnie - ja prowadze fajne zycie:) Wokol mnie jest duzo przyjaciol, mam mega wsparcie. Wychodzę czasem, chodze na gitarkę, w sierpniu nawet troche poimprezowałam i poznałam nowych ludzi:) Jezdze na rowerze, dbam o siebie, chodze z dzieciakami na wieczorne spacery (uwielbiam!), ciesze sie nowym mieszkaniem. Faceci sie zlecieli, nagle mam wrazenie ze mam wiecej chętnych niz przez ostatnie 20 lat hahah. Chyba czuć taką uwolnioną energię we mnie. Nie płaczę juz za przeszłością. Co więcej - cieszę się na przyszłość! Ciekawa jestem co mnie czeka. Na ten moment na mezczyzn nie mam nawet ochoty patrzec i odmawiam ciągle jakies zaproszenia na kawy czy rowery. Mam tylko trzech takich blizszych kolegow, ktorzy czasem mnie gdzies tam na piwo czy rower wyciagna i moge sie pozwierzac. Ale stawiam mocno granicę i wiedzą, że ja teraz to chce byc sama i tą wolnością się jaram jak pochodnia. Serio. Ja nie wiedzialam, ze solo jest tak fajnie:))) I nie, nie wmawiam sobie tego. Po prostu majac na glowie sama cale zycie rodzinne zylam pod dyktando pracy meza. Teraz od niego wymagam i nie robie wszystkiego sama, niech jakos godzi nowe zobowiazania ze stara rodzina. Jego wybor, czyz nie? Za tydzien lecę sama na 3 dni do Rzymu połazić. Sama! I nawet mialam propozycję od jednego kolegi, ze poleci ze mną - ale ja juz widzę jego "czyste" intencje i podziękowałam. Chcę sama, na nowo uczę się być sama, odkrywam siebie, uczę się lubić samotnosc, pokochać siebie na nowo. i dobrze chyba mi idzie:))) Facet teraz jakos mi się jawi jako obciązenie. To zastanawianie sie co on mysli, czy dobrze robię, jak nasza relacja...bleeee...I nawet nie potrzebuję bliskosci o dziwo. Bardziej ciekawią mnie teraz nowi ludzie ale wolę byc wolnym elektronem:)
Tak na marginesie - wszystkim po takich przezyciach polecam ksiazke Beaty Pawlikowskiej "Jak byc szczesliwym singlem". Wiem, ze brzmi jak glupi poradnik,,, ale duzo tam prawdy i zgadzam sie z jej podejsciem.
A co do spraw formalnych - jestesmy z jm po pierwszych negocjacjach. Przedstawilam swoja oferte. Niedlugo druga tura - zobaczymy z czym on wyskoczy. Generalnie koles ma tupet. Moja prawnik byla zbulwersowana jak powiedzial, ze nie widzi powodu by nie mieszkac w tym nowym mieszkaniu bo przeciez polowa jest jego:))) Zapytałam go czy z kochanką:) Taki patchwork - mama, tata, dzieci i kochanka. On by chcial zeby dzieci byly w nowym mieszkaniu, a ja z nim co tydzien rotowała. Powiedzialam mu od razu, ze za to ze zapragnal drugiej mlodosci ja nie mam zamiaru co tydzien pakowac walizeczki i sie wyprowadzac.
Zobaczymy co bedzie dalej. Ale zero honoru. Zero ten facet ma.
Moze dlatego tak szybko idę do przodu - bo wiem, ze nie mam za kim tęsknić, nikogo wartościowego nie straciłam...
PainIsFinite,
jesteś wielka. Chapeau bas!
Wielkie brawa!
W pewnym sensie dostrzegam potencjał w zachowaniu jm:) było by Ci ciężej gdyby skomlał.
Wielkie brawa!
W pewnym sensie dostrzegam potencjał w zachowaniu jm:) było by Ci ciężej gdyby skomlał.
A nie, to skomle ze taki nieszczesliwy byl. Wersja sie zmienia. Najpierw ostatnie 3 lata cierpial. Teraz juz doszlo do ostatnich 15tu
Niestety czuję, ze jego zachowanie to jakas strategia - ciekawe na co. Wiem, ze chcialby naprzemiennej. Ja sie na to nnie zgadzam bo nie znam nikogo kto chcialby sie co tydzien przeprowadzac. Do tego moje dzieci mialy probke naprzemiennej przez wakacje i pod koniec coreczka juz sie skarżyła. A mowa o 2 miesiacach raptem...Wiec nie wiem co on knuje.
942 2020-09-09 13:42:45 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-09 13:48:15)
no właśnie:) Jak się całe życie było przy facecie jako jego wsparcie, poparcie dla kariery, z zegarkiem w ręku, z SMSami gdzie jesteś? To odkryciem jest taka wolnosć .
TAK że ja Ci wierzę i wiem, że nie pachnie samotnoscią.
No trzeba się tym najeść.
Co do Twojego jm. to nawet nie próbuj rozkminiać o co mu chodzi, bo chodzi o to, by d..a była z przodu, a tak się nie da po prostu..
Ćmaazjatycka napisał/a:Wielkie brawa!
W pewnym sensie dostrzegam potencjał w zachowaniu jm:) było by Ci ciężej gdyby skomlał.
A nie, to skomle ze taki nieszczesliwy byl. Wersja sie zmienia. Najpierw ostatnie 3 lata cierpial. Teraz juz doszlo do ostatnich 15tu
Niestety czuję, ze jego zachowanie to jakas strategia - ciekawe na co. Wiem, ze chcialby naprzemiennej. Ja sie na to nnie zgadzam bo nie znam nikogo kto chcialby sie co tydzien przeprowadzac. Do tego moje dzieci mialy probke naprzemiennej przez wakacje i pod koniec coreczka juz sie skarżyła. A mowa o 2 miesiacach raptem...Wiec nie wiem co on knuje.
Czad i zuch dziewczyna po prostu serce rośnie ,że można.
Wolność jest najpiękniejsza i to sobie mów dzień w dzień.
O ile to on głownie knuje kto tam jest sprężyną to pewnie się domyślasz.
To o mieszkanie chodzi nowa miłość miłością ale........
944 2020-09-09 13:56:10 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-09-09 13:58:38)
no właśnie:) Jak się całe życie było przy facecie jako jego wsparcie, poparcie dla kariery, z zegarkiem w ręku, z SMSami gdzie jesteś? To odkryciem jest taka wolnosć .
TAK że ja Ci wierzę i wiem, że nie pachnie samotnoscią.
![]()
No trzeba się tym najeść.
Dokładnie! A teraz żyję dla siebie i dzieci. No dobra, jeszcze kot jest;) Nie przejmuję sie co on mysli, czemu sie spoznil, jak dograc logistyke z jego wylotem i tak dalej...Jest jeszcze jedna sprawa. Poznalam sporo fajnych ludzi, czesc z nich to mezczyzni. I choc nie wdalam sie w zadna relację - to odkryciem dla mnie jest to jacy fajni ludzie są na swiecie! W tym wlasnie faceci! Dojrzali, z poczuciem humoru, z energią, inspirujący, z pasjami...No i jak postawię obok nich tego mojego wiecznie zmęczonego i smutnego, powaznego męża, do tego zdrajcę i kłamcę - to w głowę się pukam co ja w nim widziałam. A co więcej - Ci faceci i wysportowani i przystojni do mnie czasem smalą cholewki. Wyobrażacie to sobie? Ja, ktora przez ostatnie 1,5 roku czuła się czyimś planem B, jakimś takim ochłapem na ktory moj jm sie łaskawie zdecyduje - teraz ma zainteresowanie duzo fajniejszych gosci niz on! Nie robię z tym nic ale faktem jest, ze to mi pokazuje wlasciwa perspektywe. Nigdy nikt nie powinien sie godzic na bycie planem B. Dla nikogoo. Nigdy. Zycie solo jest lepsze niz zycie w cieniu osoby, ktora nas nie szanuje. Amen.
To o mieszkanie chodzi nowa miłość miłością ale........
10/10. Wiem o tym. Dlatego zastanawiam sie z czym wyskoczy.
945 2020-09-09 14:18:09 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-09 14:46:13)
Ela210 napisał/a:
no właśnie:) Jak się całe życie było przy facecie jako jego wsparcie, poparcie dla kariery, z zegarkiem w ręku, z SMSami gdzie jesteś? To odkryciem jest taka wolnosć .
TAK że ja Ci wierzę i wiem, że nie pachnie samotnoscią.
![]()
No trzeba się tym najeść.Dokładnie! A teraz żyję dla siebie i dzieci. No dobra, jeszcze kot jest;) Nie przejmuję sie co on mysli, czemu sie spoznil, jak dograc logistyke z jego wylotem i tak dalej...Jest jeszcze jedna sprawa. Poznalam sporo fajnych ludzi, czesc z nich to mezczyzni. I choc nie wdalam sie w zadna relację - to odkryciem dla mnie jest to jacy fajni ludzie są na swiecie! W tym wlasnie faceci! Dojrzali, z poczuciem humoru, z energią, inspirujący, z pasjami...No i jak postawię obok nich tego mojego wiecznie zmęczonego i smutnego, powaznego męża, do tego zdrajcę i kłamcę - to w głowę się pukam co ja w nim widziałam. A co więcej - Ci faceci i wysportowani i przystojni do mnie czasem smalą cholewki. Wyobrażacie to sobie? Ja, ktora przez ostatnie 1,5 roku czuła się czyimś planem B, jakimś takim ochłapem na ktory moj jm sie łaskawie zdecyduje - teraz ma zainteresowanie duzo fajniejszych gosci niz on! Nie robię z tym nic ale faktem jest, ze to mi pokazuje wlasciwa perspektywe. Nigdy nikt nie powinien sie godzic na bycie planem B. Dla nikogoo. Nigdy. Zycie solo jest lepsze niz zycie w cieniu osoby, ktora nas nie szanuje. Amen.
paslawek napisał/a:To o mieszkanie chodzi nowa miłość miłością ale........
10/10. Wiem o tym. Dlatego zastanawiam sie z czym wyskoczy.
Generalnie to mam podobne podejście jak Ela, rozkminy nad motywami jm,to raz że rozkminy są odruchowe u Ciebie po prostu ,siła rozpędu jakby, a dwa nie ma co się tym przejmować bo on ma pierdolnik w głowie teraz.
A z czym może wyskoczyć ?
Jeżeli o mieszkanie chodzi to podejrzewam że coś w stylu "łaskawie" pozwolę Ci tam mieszkać ale nie za darmo.
Ćmaazjatycka napisał/a:Wielkie brawa!
W pewnym sensie dostrzegam potencjał w zachowaniu jm:) było by Ci ciężej gdyby skomlał.
A nie, to skomle ze taki nieszczesliwy byl. Wersja sie zmienia. Najpierw ostatnie 3 lata cierpial. Teraz juz doszlo do ostatnich 15tu
Niestety czuję, ze jego zachowanie to jakas strategia - ciekawe na co. Wiem, ze chcialby naprzemiennej. Ja sie na to nnie zgadzam bo nie znam nikogo kto chcialby sie co tydzien przeprowadzac. Do tego moje dzieci mialy probke naprzemiennej przez wakacje i pod koniec coreczka juz sie skarżyła. A mowa o 2 miesiacach raptem...Wiec nie wiem co on knuje.
Nie o to mi chodziło, gdyby błagał o szansę to pewnie byś miała większy orzech do zgryzienia.
Dobrze czytać o Twoich postępach!
A pozew złożyłaś czy narazie dzielicie majątek?
Na razie probujemy sie "dogadac". Jak nie pojdzie na reke to jedziemy z orzeczeniem o winie, pierzemy brudy i wzywamy świadków. Howgh!
Wspaniale, super sobie radzisz.
Może będzie chciał oszwabić Cię na alimentach, czyli płacić Ci mniej, skoro zajęłaś także jego kawałek podłogi.
Nie daj Boże nikomu opieki naprzemiennej, nie wiem kto wymyślił coś tak głupiego, ale ten człowiek na pewno żyje w oderwaniu od rzeczywistości.
Masz nowe mieszkanie, więc nie wiem, ale teraz jest moda na urządzanie dżungli w domu. Ja np złapałam takiego bakcyla i od jakiegoś czasu opiekuje się roślinami doniczkowymi. Aktualnie mam 54 kwiaty w domu, właśnie zainstalowalam sobie lampy dla kwiatów, piękny specjalny regał, bo przygotowuje kwiaty do nadchodzącej jesieni i w ogóle jestem tak podekscytowana, że każdemu polecam taka pasję, od razu żyje się piękniej i zdrowiej. Jeśli widzialabys siebie w czymś takim, to ze swojej strony podpowiadam Ci takie zajęcie.
Przeszłość minęła, a teraz liczy się tylko to, co teraz i to, co będzie jutro.
Wszystkiego dobrego.
949 2020-09-11 13:53:22 Ostatnio edytowany przez batszeba (2020-09-11 13:56:11)
Może będzie chciał oszwabić Cię na alimentach, czyli płacić Ci mniej, skoro zajęłaś także jego kawałek podłogi.
Nie daj Boże nikomu opieki naprzemiennej, nie wiem kto wymyślił coś tak głupiego, ale ten człowiek na pewno żyje w oderwaniu od rzeczywistości.
Uważam podobnie jak Ulle, książę dostał bólu pupy jak sobie wykończone mieszkanie obejrzał. Cały czas jestem przekonana, że ta wcześniejsza akcja z imprezą pracową w nowym lokum
była zakamuflowaną próbą wprowadzenia tam jego nowej miłości (pewnie by jej opowiadał, że sam je wykańczał z myślą o niej )
Pain mnie ciekawi jedna rzecz: wcześniej napisałaś, że do tej pory żyliście w mieszkaniu Twojego męża (tj. należącym do niego przed zawarciem małżeństwa). On teraz pomieszkuje u swojej
pani, a Tobie próbuje wciskać się na siłę do nowego mieszkania. Przecież na potrzeby dzieci i ewentualnej opieki naprzemiennej może przecież wykorzystać właśnie to stare lokum? Co mu
przeszkadza? Tzn. ja będąc na jego miejscu własnie bym tak zrobiła (pomijając idiotyzmy związane z systemem naprzemiennym)- zostałabym na starych śmieciach które i tak są prawnie moje, a ew.
pomieszkiwałabym u kochanicy.
950 2020-09-11 14:32:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-11 14:35:44)
No exowi to na pewno przyszło do głowy takie rozwiązanie, tyle że nowej to się na pewno nie uśmiechało dom ze wspomnieniami po starym życiu.
A nie mówiłam Pisałyście, że przesadzam, bo sądzicie po sobie, do czegoś tam same lub razem z gościem dochodziłyście. niekoniecznie tak jest, zwłaszcza jak ktoś sobie podrywa starszego szefa, muszą być benefity
No exowi to na pewno przyszło do głowy takie rozwiązanie, tyle że nowej to się na pewno nie uśmiechało
dom ze wspomnieniami po starym życiu.
A nie mówiłamPisałyście, że przesadzam, bo sądzicie po sobie, do czegoś tam same lub razem z gościem dochodziłyście. niekoniecznie tak jest, zwłaszcza jak ktoś sobie podrywa starszego szefa, muszą być benefity
Już wcześniej pisałam, że do przystojnego ochroniarza w firmie ona by nie startowała, za to pan managier z dwójką dzieci to już insza inszość.
Mnie się też wydaje, że księżniczka będzie mieć problem z dziećmi i opieką nad nimi. Bo romans i wyjazdy z szefem to co innego, a co innego codzienność z dwójką dzieci w wieku szkolnym.
Update:) Z racji tego, ze tak bardzo mi pomogliście i wspieraliście - czuję nijako obowiązek, by co jakiś czas napisać co u mnie:)
Jest OK. Bardzo z dziećmi lubimy nowe mieszkanko, jest coraz fajniej bo co chwila noe rzeczy przychodzą - juttro krzesła, niedlugo tapety, potem rolety, listwy...
Juz teraz jest ladnie:) Prowadzę bogate zycie towarzyskie - nocują u mnie przyjaciolki co jakis czas, jakies koelzanki coreczki, ja rowniez wychodzę i się spotykam z ludzmi. Dwa tygodnie temu bylam na samotnym wypadzie w Rzymie (3 dni) i to bylo niesamowite doswiadzcenie! Łaziłam sobie po tym Rzymie sama, siadałam na kawie jak się zmęczyłam, czytałam książkę w parku Pincio...Wieczorami spotykałam się z lokalsami z couchsurfing:) Bylo cudownie! A ja dzis juz wiem, ze zycie jest za krotkie, zbyt piekne i daje za duzo mozliwosci by tkwic przy kims kto nie moze sie na nas zdecydowac. Faceci sie zlecieli i to ja musze odprawiac ich z kwitkiem - serio, nigdy wczwesniej nie mialam takiego powodzenia, nawet w wieku 25 lat:) Chyba widac te moja nowa energie i to, ze pokochalam siebie na nowo, ze nie chce nic na siłę, ze nie potrzebuje faceta bo sama ze soba czuje sie mega. Nie wiem, jest jakas energia, jakies cos chyba - wierze w to, ze to czuć...Jestem bardzo otwarta na ludzi, ale nie chce zadnych zwiazkow ani relacji. Na dzien dzisiejszy kojarza mi sie z ograniczeniem wolności, ktora pokochałam. Nie oddam jej jeszcze długi czas!:) Mimo, ze wprost od kilku facetow zlysze teraz, ze im sie podobam. Przyznam, ze jest to głaskiem dla mojego ego, jest miłe - ale ja nie czuję NIC do zadnego faceta, zero. Nawet jak mi sie ktos podoba to wiem, ze te osobe bym teraz skrzywdzila, bo jakakolwiek proba naciskania na mnie (nawet tylko wyjscie na kawe gdy juz np 1-2 razy odmowilam gzrecznie) - powoduje we mnie poczucie, ze ktos chce mnie ograniczyc. No nic, taki czas. Teraz mi jest cudownie samej.
CO do męża - ciagle trwają tury negocjacji Mieszkanie juz odpuscil, opieke naprzemienna tez, ale chce bym w jakiejs czesci go spłaciła. I negocjujemy w jakiej. Dzis powinnam miec kolejna odp na moja propozycje.
Co do dzieci - co drugi tydzień sa z ojcem i zajmuje sie on nimi bardzo dobrze. Wiem, ze kocha, one kochają go - wiec nic złego o nim nie mowie i ciesze sie, ze mimo Dżesiki on bardzo dąży do kontaktu z nimi. Jako mąż był ch*** ale ojcem jest kochającym. Troche probuje je czasem podkupic (np kupił komórkę synkowi bez konsultacji ze mną) - ale dostał taki opr** ode mnie, ze raczej kazda kolejna rzecz bedzie mam nadzieje konsultował. Po weekendzie teraz dzieci wrocily za mną strasznie stęsknione, a coreczka wczoraj przezywała rozwód:( Wyprzytulałam ją, wycałowałam, dzieciaki spały ze mną. Niestety nie da się tego uniknąć:(
Relacje z mężem mamy słabe bo ja jestem na niego bardzo cięta i musi on uwazac z kazdym słowem, bo jestem dla niego straszną zołzą. Czasem celowo pzreginam, choc wiem ze to nieładnie z mojej strony. No ale coz - siejesz wiatr, zbierasz burzę czy jakoś tak...Ale co do dzieci - dogadujemy sie i osiągamy jakis kompromis.
Wystapil o bardzo szerokie kontakty z dziecmi (dzieci u niego co drugi tydzien od srody do niedzieli, a co drugi tylko w srode) - co daje lacznie 12 dni! To prawie pol miesiaca...Nie wiem jeszcze czy tyle to dla dzieciakow nie za duzo ale ogolnie ciesze sie, ze jest zainteresowanym i kochajacym ojcem bo wiem, ze dzieci tego potzrebują. A ja rowniez doceniam to, ze bede miala chwile oddechu co dwa tygodnie. Bo nie ukrywajmy - wiekszosc zcarnej roboty spadła na mnie (przygotowywanie posiłków, ogarnianie rano, pranie, zaganianie do łóżek - codziennosc), wiec te kilka dni co 2 tyg pozwolą mi jakos odpoczywac i miec swoje zycie. Mój mąż swoje mieszkanie przedmalzenskie remontuje pod kątem dzieci (robi im tam dwa osobne pokoje) wiec widze ze ma plan jednak byc zaangazowanym ojcem. Nadal mieszka z Dżesiką, ale mnie to juz nie rusza bo za fajnych ludzi poznałam i fajnych facetow, by myslec, ze moj maz to jakies cudo było. Wręcz przeciwnie! Bawi mnie on jednak dziwnymi przytykami na granicy zazdrosci. Nawet wczoraj - zadzwonil, gdy bylam na spacerze z przyjaciolka, zeby cos zapytac o rzeczy dzieci (byly z nim) i pyta: "A co to za męski głos w tle?". Powiedzialam, ze jest nienormalny Ale gosciu co jakis czas ma takie dziwne wtręty, nie rozumiem tego naprawde. On mieszka z kochanką...Ale nie ma juz nade mną żadnej mocy. Nie boli mnie to już, bo zobaczyłam trochę inny wymiar zycia.
Rozwijam się tez mocno zawodowo - pojawily sie nowe mozliwosci u mnie w firmie i je wykorzystuję, prezentuję się i mam nadzieje, ze zostanie to zauważone. Jak juz nie musze sie zastanawiac sie nad moim pożal sie Boze jm to moge sie skupic na dzieciach, sobie i pracy. A los jakos mi to powoli wynagradza:)
Wiec podumowujac - jest ok choc nadal negocjujemy warunki podziału majątku. Dzieci jakos to znoszą. Ja jestem szczęśliwsza niz przez ostatnie 1,5 roku.
I rada dla wszystkich, ktorzy są na początku tej drogi - nie gódźcie się NIGDY na złe traktowanie i bycie dla kogos planem B. Zycie solo ma naprawde dobry smak, jesli tylko sami chcemy go poczuć. Wszystko zalezy od tego jak spojrzymy na to wszystko...I polecam samotną podróż, nawet tylko na weekend. Nauczenie się czucia dobrze samemu to moim zdaniem absolutny punkt zwrotny w życiu. Po nim juz inaczej się patrzy na związki, na facetów i na siebie. Zna się swoją wartosc i nie godzi na byle co. A im bardziej jestesmy szczesliwsi sami ze soba - tym bardziej przyciągamy ludzi, w tym płeć przeciwna. Ale nasza decyzja co z tym zrobimy:)
Życzę Wam miłego dnia!
(...) I rada dla wszystkich, ktorzy są na początku tej drogi - nie gódźcie się NIGDY na złe traktowanie i bycie dla kogos planem B. Zycie solo ma naprawde dobry smak, jesli tylko sami chcemy go poczuć. Wszystko zalezy od tego jak spojrzymy na to wszystko...I polecam samotną podróż, nawet tylko na weekend. Nauczenie się czucia dobrze samemu to moim zdaniem absolutny punkt zwrotny w życiu. Po nim juz inaczej się patrzy na związki, na facetów i na siebie. Zna się swoją wartosc i nie godzi na byle co. A im bardziej jestesmy szczesliwsi sami ze soba - tym bardziej przyciągamy ludzi, w tym płeć przeciwna. Ale nasza decyzja co z tym zrobimy:)
Życzę Wam miłego dnia!
Rada dla wszystkich.
Tekst przepisać na kartkę, przyczepić ją w widocznym miejscu i czytać przynajmniej raz dziennie.
Gratuluję.
Zastanawiałam się właśnie co u Ciebie, a tu takie piękne wiadomości!
Nawet z Twojego postu wyziera dobra pozytywna energia, dosłownie jakkolwiek to brzmi: promieniejesz Brawo, tak trzymać
No proszę, jakie miłe wiadomości Cieszę się ogromnie, że Ci się udało, bo od początku Ci serdecznie kibicowałem
Jak widać, z każdym problemem w życiu można sobie poradzić, trzeba tylko chcieć
Myślę, że Twoją historię, a zwłaszcza jej zakończenie, powinno przeczytać wiele osób z forum:) Szczególnie zaś ten fragment zacytowany wyżej przez Wielokropka
Gratulacje i trzymaj tak dalej!
956 2020-10-05 14:45:50 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-10-05 14:46:22)
Cieszę się Pain, że sprawy się układają i zmierzają w dobrym kierunku, a Ty coraz lepiej odnajdujesz się w nowej rzeczywistości :-)
Fajnie też, że robisz update, nie znikasz jak kamfora.
Ale wiesz, nie byłabym sobą, jakbym się nie przyczepiła do czegoś ;-). Bo jakoś tak mi brakuje u Ciebie smutku, czy etapu smutku. Być może smucisz się poza forum, a tu zaglądasz tylko, gdy jesteś w lepszym nastroju. Pamiętaj, smutek jest dobry, bo pozwala się wyciszyć i przygotowuje Cię na nowe :-)
Ściskam ciepło :-)
Oczywiście że przyjdzie etap smutku. U mnie przyszedł po roku. Bo to jest strata i człowieka tak się wykreślić z życia nie da.
Z tym że to nie jest smutek za tym ostatnim czasem związku w rozpadzie, tylko tym co kiedyś było. Ale ponieważ tamtego mężczyzny już nie ma, a nowy mąż to absolutnie nie jest ktoś z kim chciałoby się być, to nawet jak taka myśl się przemknie to i szybko ucieknie,,
A postawienie siebie na 1 miejscu daje siłę. .
Głupi taki stan z byłym mężem który umarł, a gdzieś się po świecie włóczy..
958 2020-10-05 16:46:53 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-10-05 17:11:40)
Zastanawiałam się właśnie co u Ciebie, a tu takie piękne wiadomości!
Nawet z Twojego postu wyziera dobra pozytywna energia, dosłownie jakkolwiek to brzmi: promieniejeszBrawo, tak trzymać
Każdy mi mówi, ze promienieję też wyglądowo:) Te rzeczy chyba tak działają:) Ostatnio Pani w Lidlu mnie poprosiła o dowód! A mam 38 lat. Myslalam, ze żartuje i nadal uwazam, ze po prostu chciala mi poprawic humor bo ok, wygladam spoko ale razczej na 18+ jednak
Cieszę się Pain, że sprawy się układają i zmierzają w dobrym kierunku, a Ty coraz lepiej odnajdujesz się w nowej rzeczywistości :-)
Fajnie też, że robisz update, nie znikasz jak kamfora.Ale wiesz, nie byłabym sobą, jakbym się nie przyczepiła do czegoś ;-). Bo jakoś tak mi brakuje u Ciebie smutku, czy etapu smutku. Być może smucisz się poza forum, a tu zaglądasz tylko, gdy jesteś w lepszym nastroju. Pamiętaj, smutek jest dobry, bo pozwala się wyciszyć i przygotowuje Cię na nowe :-)
Ściskam ciepło :-)
Spoko, miewam smutniejsze chwile, ale jest o dziwo ich bardzo mało, mimo, ze osociście uważam, że nie warto tłumić emocji i jesli przychodzi smutek - to też mu robię miejsce. Jeden raz taki mocniejszy mnie uderzyło po wprowadzce - pierwsza noc w nowym mieszkaniu. Położyłam dzieci spać, włączyłam sobie Bruce Dickinsona ("Man of sorrows"), poszłam na balkon i patrzyłam na nocne niebo, płacząc. DOtarło do mnie, że to nie tak miało być. To vyło nasze wymarzone mieszkanko, do ktorego mielismy sie w 4 wprowadzic...Ale to trwało jeden wieczor, popłąkałam się wtedy strasznie...A drugi raz jakos w zeszłym tygodniu - mialam fatalne sny z jm i Dżesiką w roli głównej i obudziłam się strasznie zmęczona i się popłakałam.
Ale na co dzien juz inaczej na wszystko patrzę, serio. Nie widze w jm wartosci, wiec nie mam za czym tak mocno tęsknić. Jak na niego patrze to mam wrazenie, ze jestem teraz szczesliwsza od niego...Ale moze mi sie tylko wydaje, nie wiem i w sumie mnie to jakos mocno nie obchodzi. Czuję jakby ktos mi otworzyl okno w ciemnym pokoju. I na zewnatrz jest naprawde fajnie:))
Przewartościowałam też to, co myslalam zawsze o związkach, o facetach. CHyba jest tak, ze wyrastamy - zwlaszcza jako dziewczynki - w przekonaniu, ze to co daje szczescie to facet obok. Nawet jak deklarujemy, ze jestesmy takie niezalezne - to w glebi ducha szukamy tej "drugiej połówki". A to wszystko nie tak. Owszem, zwiazki mają plusy, daja szczescie. Ale nie powinny byc nigdy celem samym w sobie! Bo skoro taka duza wage przykladamy do zwiazkow i do tego czlowieka obok - to gdy go zabraknie to zycie staje się puste. Poza tym - czy dopiero z kims obok jestesmy "pełni"? Życie ma tyle wymiarow, tyle opcji! Mozna isc w prace, w hobby, w zycie towarzyskie, czytanie ksiazek, podróżowanie, dzialalnosc charytatywna...To co wymienilam to tylko ułamek. A my sie skupiamy na tym, ze szczescie to druga osoba obok i juz. Jak jej nie ma - to nie mamy "drugiej połówki" (czyli jestesmy niepełni?). Mysle, ze za duzy nacisk kladziemy na te druga osobe i oczekujemy, ze da nam szczescie. A powinnismy miec zdrowa relacje z samym sobą najpierw, nie oczekiwac ze dopiero szczescie przyjdzie jak ktos nas pokocha. Ja wiem, ze to łatwo brzmi i że to jest proces. Ja wlasnie doszlam do tego punktu, ze tak czuję - ze kocham siebie, akceptuję swoje wady. Nie, nie jestem zadufana w sobie ani bezkrytyczna. Ale juz nie dowalam sobie jak kiedys, lubie swoje wlasne towarzystwo, znam swoje silne strony i nie probuje udawac kogos, kim nie jestem. Nie porównuję się do nikogo i jak widze młodą, piękna kobiete na ulicy to nie mysle o niej z zazdroscia, tylko mysle, ze jest piekna i młoda:) I jak to za nią sie na ulicy obejrzy facet a nie za mną - to niec mi to nie robi, tylko usmiecham sie w duchu, ze ok. I ze nie musze sie wszystkim podobac. Nie wiem czy czujecie klimat i wiecie do czego dążę - takie totalne pogodzenie sie z sama soba i podejscie "nie ważne czy ktos inny mnie lubi/się podobam - wazne, ze ja się lubie:)"
OK zajeżdża już tanim coachingiem więc tu się zatrzymam:) Ale to naprawde fajny punkt zwrotny w podejsciu do siebie samej i przyznam, ze zaluje, ze tak pozno. A moj kolejny zwiazek? Isc przez zycie obok kogos, wspierac sie i kochac,, w szacunku ale nie pokladac oczekiwan, ze ktos rozwiąże wszystkie problemy...Moja mama mowi: "Powinnas isc na jakas randke, bo co tak sama bedziesz,a juz nie jestes młoda" A ja sie smieję, bo po pierwsze czuję się młodo, a po drugie nie mam ochoty i nie chce randkować na siłę, by byc potem z kims...zeby nie byc samej. Bzdura jakas! Moze bede z kims, moze sie powtornie hajtnę, moze bede tylko w partnerskim zwiazku. A moze bede sama. I wiecie co? To tez jest OK. I ten brak strachu odnosnie przyszlosci to absoultnie najfajniejsze, co wyciągnęłam z całej tej traumy.
Pain bardzo się cieszę:) z Twoich sukcesów. Czytając poprzedni post odniosłam wrażenie że czytam wypowiedzi pani psychog Tatiany.
Coś w rodzaju przebudzenia.
Przewartościowałam też to, co myslalam zawsze o związkach, o facetach. CHyba jest tak, ze wyrastamy - zwlaszcza jako dziewczynki - w przekonaniu, ze to co daje szczescie to facet obok. Nawet jak deklarujemy, ze jestesmy takie niezalezne - to w glebi ducha szukamy tej "drugiej połówki". A to wszystko nie tak. Owszem, zwiazki mają plusy, daja szczescie. Ale nie powinny byc nigdy celem samym w sobie! Bo skoro taka duza wage przykladamy do zwiazkow i do tego czlowieka obok - to gdy go zabraknie to zycie staje się puste. Poza tym - czy dopiero z kims obok jestesmy "pełni"? Życie ma tyle wymiarow, tyle opcji! Mozna isc w prace, w hobby, w zycie towarzyskie, czytanie ksiazek, podróżowanie, dzialalnosc charytatywna...To co wymienilam to tylko ułamek. A my sie skupiamy na tym, ze szczescie to druga osoba obok i juz. Jak jej nie ma - to nie mamy "drugiej połówki" (czyli jestesmy niepełni?). Mysle, ze za duzy nacisk kladziemy na te druga osobe i oczekujemy, ze da nam szczescie. A powinnismy miec zdrowa relacje z samym sobą najpierw, nie oczekiwac ze dopiero szczescie przyjdzie jak ktos nas pokocha. Ja wiem, ze to łatwo brzmi i że to jest proces. Ja wlasnie doszlam do tego punktu, ze tak czuję - ze kocham siebie, akceptuję swoje wady. Nie, nie jestem zadufana w sobie ani bezkrytyczna. Ale juz nie dowalam sobie jak kiedys, lubie swoje wlasne towarzystwo, znam swoje silne strony i nie probuje udawac kogos, kim nie jestem. Nie porównuję się do nikogo i jak widze młodą, piękna kobiete na ulicy to nie mysle o niej z zazdroscia, tylko mysle, ze jest piekna i młoda:) I jak to za nią sie na ulicy obejrzy facet a nie za mną - to niec mi to nie robi, tylko usmiecham sie w duchu, ze ok. I ze nie musze sie wszystkim podobac. Nie wiem czy czujecie klimat i wiecie do czego dążę - takie totalne pogodzenie sie z sama soba i podejscie "nie ważne czy ktos inny mnie lubi/się podobam - wazne, ze ja się lubie:)
Nigdy nie przypuszczałem, żę takie słowa padną z ust kobiety i pewnie rzadko która może tak zupełnie szczerze je przyznać Tym bardziej będę trzymać kciuki za to, aby się powiodło
Wkrótce Pain będziesz wolną dziewczyną z gitarą - w "niebezpieczeństwie".
Dobrze się Ciebie czyta i o tym jak się czujesz .Wolność jest najpiękniejsza niezależnie od tego czy jest się w związku czy w nim nie jest.
Masz rację nie tłum żadnych emocji wszystkie są potrzebne i pomagają nawet te tak zwane negatywne.Inaczej się usypia i nieda się siebie poznać oraz uwolnić od tego co było .
Trzymaj się .
Fakt, że mogłaś zająć się wymarzonym mieszkaniem na pewno bardzo Ci pomógł, a także inne Twoje aktywności.
Najgorsze bowiem, co może zrobić człowiek w takiej sytuacji, to rozłożyć się w łóżku albo usiąść na kanapie i rozpamiętywać. Ty znalazłaś sobie mnóstwo atrakcyjnych zajęć i dzięki temu obraz jm w Twoich oczach zbladł, poszarzał, jm stał się po prostu pospolitym facetem, jakich wielu chodzi po ulicach, zamiast wyjątkowym.
Życzę powodzenia.
Potrzymajcie mnie za rękę po prostu. Bo ja wiem że muszę i chce odejść, zawalczyć o swoją godność - ale to boli jak skurczysyn...
Oczywiście, że musisz walczyć o swoją godność. Może po drugiej stronie jest samotne borykanie z problemami dziećmi, liczenie kasy, samodzielne podejmowanie czasem bardzo trudnych decyzji, ale jest też ulga i wewnętrzny spokój. Oczywiście nie od razu, swoje trzeba przecierpieć. Czas, czas i tylko czas zrobi swoje.
Fakt, że mogłaś zająć się wymarzonym mieszkaniem na pewno bardzo Ci pomógł, a także inne Twoje aktywności.
Najgorsze bowiem, co może zrobić człowiek w takiej sytuacji, to rozłożyć się w łóżku albo usiąść na kanapie i rozpamiętywać. Ty znalazłaś sobie mnóstwo atrakcyjnych zajęć i dzięki temu obraz jm w Twoich oczach zbladł, poszarzał, jm stał się po prostu pospolitym facetem, jakich wielu chodzi po ulicach, zamiast wyjątkowym.
Życzę powodzenia.
Dlatego właśnie, że zwykle reakcje są zdecydowanie odmienne postawa Pain zasługuje na pochwałę i aprobatę Nie każdy tak łatwo radzi sobie z problemami.
965 2020-10-05 21:13:39 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-10-05 21:14:49)
Nie ma jedynie słusznego wzorca jak sobie poradzić po zdradzie, to może być też pułapka ,każdy radzi nie radzi sobie, jak umie i jak nie umie .Nie ma sensu porównywać wyników do innych bo to bardzo subtelne indywidualne przeżycia są .
Wielu ludzi próbuje na sobie wymuszać postępy i popada w coraz większą frustrację że idealnie i szybko nie mija im ten niechciany stan.
Doskonałych pasujących do wszystkich rozwiązań nie ma tak naprawdę ,każdy przezywa to po swojemu i w swoim tempie emocje .
Dobrze że Pain nie utknęła w którymś punkcie i nie zatrzymała się w rozpaczy. Czas ,czasem działanie okazuje się równie ważne i to takie działanie ,które nie tłumi emocji lub je nakręca w jakieś spirale.
Dziękuję za Wasze ciepłe słowa:) Ja po prostu mam taką konstrukcję, że leżę i wyje, ale potem wstaje,, poprawiam koronę i działam. Nie jestem typem ofiary, raczej wolę iść w działanie i na wojnę niż dać się komuś deptać. Dlatego też tak źle się już czułam z mężem przez ten rok - czułam się jego ofiarą.
Nie wiem, może przyjdzie dół po tym uskrzydleni teraz...Mam nadzieję że nie bo to nie jest napędzane czymś z zewnątrz lecz właśnie moimi wewnętrznymi zmianami, refleksjami. Przebudowalam się jako człowiek, jestem inna. Czuję, że silniejsza. Ale też bardziej nieufna i cyniczna - to niestety cena rozwoju...Bo raczej trudno mi uwierzyć że jakiś facet kiedyś mi wkręci kit. Mam radary już tak nastawione że hej! Albo nie wierzę że się zakocham bo to wymaga jakiejś dawki naiwności, idealizowania...A ja patrzę teraz na facetów wzrokiem sokoła:D Ale na razie na szczęście nie muszę się tym przejmować! Splawiam ferajnę, szkoda na nich czasu:) Właśnie położyłam dzieci, leżę na kanapie i zaraz czytam dalej książkę:) buziaki!
Super cię słyszeć w takiej formie Pain. Silna z ciebie babka to widać gołym okiem Na prawdę ci kibicuję...
968 2020-10-06 11:28:08 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-10-06 13:38:29)
Oczywiście że przyjdzie etap smutku. U mnie przyszedł po roku. Bo to jest strata i człowieka tak się wykreślić z życia nie da.
Z tym że to nie jest smutek za tym ostatnim czasem związku w rozpadzie, tylko tym co kiedyś było. Ale ponieważ tamtego mężczyzny już nie ma, a nowy mąż to absolutnie nie jest ktoś z kim chciałoby się być, to nawet jak taka myśl się przemknie to i szybko ucieknie,,
A postawienie siebie na 1 miejscu daje siłę. .
Głupi taki stan z byłym mężem który umarł, a gdzieś się po świecie włóczy..
U mnie jest dokładnie tak, jak pisze Ela, też mniej więcej rok od rozstania. Teraz, kiedy oswajam się z nowym miejscem do życia i nowym życiem tak w ogóle przychodzi do mnie smutek. Za życiem, które kochałam, a którego już nie będzie.
Świetnie te etapy pokazuje wykład, który Symbi udostępniła w wątku https://www.netkobiety.pl/t123948.html U mnie wciąż jeszcze "depresja smutku" przeplata się z "akceptacją", dlatego wiem, że proces nie jest zakończony.
I masz rację Pain z energią, którą widać na zewnątrz. Ja jestem od Ciebie starsza o kilka lat i też obserwuję wzrost zainteresowania swoją osobą, w różnych grupach wiekowych 15 lat młodsi, w moim wieku i 20 lat starsi. Przyjmuję to jedynie jako objaw tego, że po prostu jest ze mną lepiej i to widać. Coraz lepiej mi ze sobą, tak jak i Tobie
Kiedyś się zastanawiałam, co by było, gdyby to wszystko zdarzyło się 10 lat wcześniej..
I widzę, że to samo..
niestety nie otwiera się wątek Symbi, a sama chętnie zajrzę.
970 2020-10-06 12:41:38 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-10-06 12:43:18)
Ja myślę, że autorkę trzyma jeszcze walka, wszak rozwód prawny się nie zakończył. Moment na refleksję jeszcze przyjdzie. A właściwie wszystko się to splata, kręci.
971 2020-10-06 12:41:39 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-10-06 12:42:12)
Kiedyś się zastanawiałam, co by było, gdyby to wszystko zdarzyło się 10 lat wcześniej..
I widzę, że to samo..
niestety nie otwiera się wątek Symbi, a sama chętnie zajrzę.
Ela, zobacz teraz https://www.netkobiety.pl/t123948.html To nie jest wątek Symbi,film jest w którymś z komentarzy.
972 2020-10-06 12:58:37 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-10-06 12:59:20)
Przykład Pain pokazuje idealnie, jak bardzo przyciągamy do siebie ludzi kiedy czujemy się świetnie, będąc zadowolonymi i szczęśliwymi z życia samemu ze sobą
Ja myślę, że autorkę trzyma jeszcze walka, wszak rozwód prawny się nie zakończył. Moment na refleksję jeszcze przyjdzie. A właściwie wszystko się to splata, kręci.
Dziękuję Symbi. Pisalysmy w tym samym czasie
Dokładnie, to wszystko wciąż się przeplata, wracają jakieś obrazy, wydarzenia, które mają wpływ na samopoczucie (np. U mnie wezwanie na rozprawę z załączona odpowiedzią jm na pozew). Rok to bardzo mało na powrót do równowagi, ja tak to widzę
Przykład Pain pokazuje idealnie, jak bardzo przyciągamy do siebie ludzi kiedy czujemy się świetnie, będąc zadowolonymi i szczęśliwymi z życia samemu ze sobą
Ja tam jestem zdania, że co innego ciągnie tych wszystkich "chłopów" do każdej nowej wolnej osoby, ale chcę sie mylic.
975 2020-10-06 13:07:42 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-10-06 13:10:07)
bagienni_k napisał/a:Przykład Pain pokazuje idealnie, jak bardzo przyciągamy do siebie ludzi kiedy czujemy się świetnie, będąc zadowolonymi i szczęśliwymi z życia samemu ze sobą
Ja tam jestem zdania, że co innego ciągnie tych wszystkich "chłopów" do każdej nowej wolnej osoby, ale chcę sie mylic.
To nie jesteś w tym odosobniona
Dobrze że sama Autorka sprawia wrażenie że ma do tych chłopów dystans .
Nie zachłysnęła się atencją z ich strony jak na razie .