Pełna zgoda. Ale z jakiegoś powodu Ci ludzie się w sobie zakochali kiedyś. I chyba ameba nawet skuma, że jak się zyje ze sobą w codzienności i jest rutyna i dzieci - to nie bedzie tak jak z nową osobą. Tu potrzeba dojzrałości! Ja podczas małżeństwa też spotykałam fajnych facetów. Niektórzy flirtowali ze mną, jeden po pijaku na imprezie firmowej mi wyznał miłość, drugi w żartach mowil, zebym sie rozwiodła to sie za mnie zabierze czy jakos tak. Nigdy nie pomyslalam, ze bym mogla cokolwiek z tym zrobic, ani przez moment! Bylo to dla mnie miłe, łechtało moje ego - ale wiedziałam co jest dla mnie ważne i wiedziałam, że chwilowy "fling" nie dość, że moze zniszczyc moją głęboką relację z mężem (o słodka naiwności!), to do tego potem motyle opadną i okaże się, że CI kolesie są gorsi od tego mojego męża, ktorego kocham może już bez motyli, ale kocham bardzo.
Do czego dążę?
Gdyby Ci znudzeni małżeństwem ludzie pomyśleli chwilkę nad tym, że życie to nie tylko motyle i ten partner obok nadal jest tą samą osobą, tylko moze zapomniał się w rutynie - to może nie poszliby w bok. Gdyby tę samą energię co w zdradzanie włożyli w związek (zapopronowanie wyjazdu gdzies bez dzieci, jakis bardziej namiętny seks, wiecej czasu razem, szczera rozmowa etc) - to moze by sie okazało, że ten człowiek onbok to nadal ten ktorego kochamy. Tylko obrósł w naszych oczach w pancerz codzienności...
Ale to potrzeba dojrzałości i realizmu.
Porównanie z ogrodem całkiem trafne
Myślę, że zarówno Koleżanka PainIsFinite jak i inne zdradzone osoby mają swoiste podejście do tych spraw. Ale myśląc na chłodno: nikt tutaj nie myśli chyba, że związek sam się rozwija i wystarczy po prostu w nim być, żeby się układało. Cały szkopuł chyba w tym, że w związkach dwojga ludzi, gdzie nie są spełniane potrzeby lub oczekiwania choc jednej ze stron, nie ma dobrej komunikacji. Niby jedna strona wysyła jakieś sygnały, ale niestety nie zawsze to przynosi skutek. Ludzie zbyt często idą na łatwiznę, uznając, że lepiej i prościej będzie zaspokoić swoje potrzeby poza związkiem, niż spróbować cokolwiek w nim naprawić.
Jeśli nawet przyszły zdradzający odczuwa niby pełne zadowolenie ze związku, to często chce sięgnąć po jeszcze więcej. Jeśli zaś coś mu/jej nie pasuje, to nie daje po sobie poznać, bo związek daje mu specyficzne poczucie stabilności czy daje jakieś korzyści, a z kolei inne zaspokaja już na boku. Jeśli coś się psuje od jakiegoś czasu, to dlaczego nie da się chociaż spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie? Ten wytłuszczony fragment zdaje się być niezwykle istotny. Jeśli zatem ogród zarasta, to dlaczego nie zacząć go stopniowo plewić, czy zacząć od jednej grządki, niż wjeżdżać koparką i od razu zaorać cały teren?
Poza tym, z tym pragnieniem nowości i wrażeń nie warto przesadzać, bo przecież ludzie marzący o rodzinie i w miarę uporządkowanym życiu, nie spodziewają się chyba, że będzie ono wyglądać jak wieczny rollercoaster? W końcu wiążąc się z kimś, ludzie zmieniają, mniej lub bardziej swoje życie, rezygnują z pewnych przywilejów i przyjemności na rzecz, choćby życia rodzinnego, które rządzi się swoimi prawami.
Na dobrą sprawę tłumacząc zdradę brakiem spełniania potrzeb czy oczekiwań, można w ten sposób umieścić tam wszystko, nie tylko potrzebę bliskości czy czułości, ale choćby potrzebę częstszego seksu. Ważne, żeby za daleko nie zajść w tych tłumaczeniach, bo potem padają w emocjach takie choćby słowa: "Musiałem/am sobie kogoś znaleźć, bo Ty mi nie wystarczałaś/eś!" Przecież też nagle ktoś nie stwierdza, że partner nie zaspokaja jego potrzeb, więc jest czas, aby to próbować rozwiązać. Pytanie czy są także chęci, skoro do tej pory tych dwoje ludzi jednak coś łączyło a poddawanie się przy pierwszym kryzysie, może wskazywać, że oboje tak naprawdę niewiele dla siebie znaczyli.
Dlatego przyjemnie się czyta czy słyszy historie ludzi, którzy mimo kryzysów, problemów i trudów dali radę je przezwyciężyć i pozostać razem. Jeśli tylko im na sobie zależy, to warto podjąć walkę. Ciężko natomiast zrozumieć, kiedy ktoś oddaje taką relację walkowerem - bo łatwiej i szybciej, coś się zużyło, to teraz sięgamy po nowe..