Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

Temat: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Witam, forum zaczytuję od dawna i to pierwszy raz, kiedy sama potrzebuję się po ludzku... wygadać.

Poznałam chłopaka jakieś pół roku temu w lokalu, gdzie pracowałam jako kelnerka. Wszystko poszło bardzo szybko, był z innego miasta i dojeżdżał do mnie (godzina drogi), akurat moja sytuacja mieszkaniowa się zmieniała i miał okazję się wprowadzić. Po miesiącu znajomości zmienił pracę i wprowadził się do mnie. Cała reszta też poszła szybko, poznałam jego rodziców, on moich, wszyscy się bardzo polubili.

Miałam wobec niego pewne obawy, ale starał się i w sumie bardzo się zakochałam. Tak z 2-3 miesiące było okej, układało między nami się właściwie... idealnie, aż poszła pierwsza ostra kłótnia. O co?  Otóż nowa praca mu nie pasowała i wyżywał się na mnie, a ja nie pozwalałam na to. Po tym kłóciliśmy się non stop 2 tygodnie, nakręcając spiralę strachu, zazdrości, żali itd. Wtedy miałam pierwsze myśli o rozstaniu i w sumie wiele czerwonych lampek odpalonych na full moc.

Związek był po tym toksyczny, afery prawie codziennie, większość prowokowana przez niego. Poza kłótniami które były paskudne zaraz było "idealnie".

Z mojego punktu widzenia byłam dobra. Starałam się, byłam cierpliwa, zawsze gotowa na rozmowę. Byłam o wiele dojrzalsza od niego, emocjonalnie.  Przed kwarantanną na wszystkie zawody z nim jeździłam, później gdy chodził biegać, jechałam za nim rowerem. Wybielałam go w oczach rodziny, gdy im się zaczął nie podobać. Jeździłam też do jego rodzinnego miasta co tydzień/dwa, pomóc lub potowarzyszyć (ma niepełnosprawną, chorą mamę i wiązało się to z obowiązkami). Gotowałam jego rodzinie. Przytulałam, miziałam, masowałam, kochałam. Gdy straciłam pracę (covid), w domu to ja dbałam o wszystko. Przychodził na posprzątane, ugotowane, zakupy zrobione, pranie poskładane, tylko siąść na dupie i się lenić. Wstawałam z nim o 4, 9 czy na którą miał tam zmianę i robiłam śniadanie, kanapki do pracy, dzień wcześniej szykowałam obiad. Doszło do tego, że regulowałam mu brwi, obcinałam paznokcie, strzygłam. W zasadzie miał wszystko, mi tak bardzo zależało.  Teraz dopiero jak to piszę, dociera do mnie jak bardzo się nie szanuję. Chciałam tylko dać od siebie dużo i by ktoś mi oddał tym samym.

W zamian?
Nie potrafił się kłócić, walił na oślep byleby zranić, nie żeby do czegoś dojść, przekrzykiwał mnie. Był chamem, zawsze gdy mu coś nie pasowało, znęcał się nade mną. Mówił mi paskudne rzeczy, był tragicznie zazdrosny (uważał, że jak wychodzi do pracy, to ktoś do mnie przychodzi mnie ******). Za zakupy dzieliliśmy się 50/50 choć ja nie miałam pracy, robiłam w domu wszystko, a on jadł 2 razy więcej. Obrażał się, gdy mu odmówiłam seksu (raz czy dwa). Po pijaku kopnął kota. Samego kota też wzięliśmy ze schroniska razem, miał mi pomóc, po czym zostawił mnie z nim samą. Potrafił w nocy prosić o pokazanie telefonu bo wygaszałam ekran jak się budził (mieliśmy inne tryby snu). Zrobił aferę o to, że mam tyle czasu (nie pracuję w końcu), to powinnam nawet kafelki myć w kuchni. Jego zdaniem wszystko, to było za mało, powinnam 8h sprzątać jak on tyrał. Ciągłe tłumaczenia, zapewnienia o miłości, jego brak szacunku do mnie. Byłam totalnie ślepa. Tuż przed rozstaniem wyprawiłam mu urodziny, 9 gości, na wszystko narobiłam sushi, zadbałam. Napił się i zrobił mi jazdę, że zamiast zostawić gości i iść z nim spać jak zaległ to zostałam.

Ostatnia kłótnia to był dramat. Nadużywał alkoholu, szarpał mnie (byłam bita przez ex, wiedział o tym) i potrafił powiedzieć, że to mój problem jeśli się boję. W mojej rodzinie zdarzył się wypadek, zginęła 10-letnia dziewczynka, więc podczas kłótni pijany wsiadł w auto i powiedział, że jak będzie wypadek, to to moja wina.  Krzyczał, że mu zniszczyłam życie, był tak agresywny że musiałam mu zagrozić policją. Tego samego dnia wcześniej, na grillu, lekceważył moich rodziców. Gdy coś mówili, odwracał głowę. Kłótnia poszła o to, że powiedział mi coś, że jestem za luźna (nie jestem, wiem o tym) a ja zgodnie z prawdą powiedziałam, że ma problem z dojściem bo sobie rozwalił czucie masturbacją non stop, co było faktem, i to nie była moja wina. W trakcie kłótni zaczął mi wyrzucać ubrania z szafek, zabierać swoje rzeczy, żeby zrobić mi na złość. To był koniec. Musiałabym być najgłupszą osobą na świecie, żeby to wybaczyć.

Więcej było krzywych jazd, ale obraz już chyba jakiś tego macie i nie ma co strzępić klawiatury. Generalnie kawał gnoja, którym byłam totalnie zaślepiona.
Po tym wydarzeniu on przepraszał, kajał się ale byłam bardzo stanowcza. Zrozumiał. Powiedział, że do końca maja się wyprowadzi. Czekało mnie z nim jeszcze 2 tygodnie mieszkania. Próbował udawać kumpla, gdzieś miał nadzieję, widziałam to.
Aż sprawdził mi telefon.

Napisał do mnie ex, niewinna rozmowa, z chłopakiem byłam 8 lat temu, mieszka w anglii, gadamy raz na pół roku. Nie czułam się w obowiązku mu mówić.
On to odebrał jako szansę na odwinięcie kota ogonem i stwierdził, że od teraz ma to wszystko gdzieś, ja jestem taka i siaka i po prostu stał się... okrutny
Gnój czy nie gnój kocham go, muszę to przeboleć, tymczasem on mi daje odczuć jak bardzo nic nie znaczę dla niego, spływa to po nim i ma mnie za gówno wartą.
Tydzień temu mówił, że planuje ze mną rodzinę, a teraz praktycznie na mnie pluje. To mnie wykańcza, mam już tak dość. Dzięki temu dotarło do mnie wszystko, wcześniej byłam zaślepiona. Nie mogę uwierzyć, że on faktycznie z takiej miłości przeszedł do obojętności, że wmówił sobie moją winę.

Ja wiem, że to wszystko minie, ale mieszkam z nim i płaczę za każdym razem jak gdzieś wychodzi, coś powie. On tego nie widzi, z nim nie dyskutuję, ale rozsadza mnie, że to jeszcze 10 dni.... Jakieś rady? sad

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Pewnie bardziej doświadczeni zaraz coś podpowiedzą. Ja powiem tak na szybko.....musiałam przeczytać 3 razy, bo ciężko w to uwierzyć.
Bydlęciu, które tak się zachowuje, nie daje się czasu do końca maja. Bydlęciu się mówi, że ma 5 minut na spakowanie, albo pod jego nieobecność wystawia się walizki za drzwi.
Wybacz,że tak radykalnie, ale sorry, takie zachowania w związku półrocznym, gdzie pierwsze 3 miesiące podobno były dobre.....
Jeśli nie szanujesz swojego czasu,życia, sił to uszanuj życie kota. Znajdź mu inny dom, skoro w opiece nad nim musiał pomagać Ci ten osobnik. Nie kota wina,że bydlę u Ciebie mieszka.

Aha, jeszcze jedno, płaczesz, jak on gdzieś wychodzi......Ty tak serio ?
A nad swoim losem nie płaczesz?

3

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

A co to za dwutygodniowy „okres wypowiedzenia”? Dziś, po powrocie, powinien zastać spakowane za drzwiami, walizki.

4

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Nie wiem, chciałam być fair, w końcu zapłacił. Mnie ex wyrzucił z mieszkania i nie chciałam tego nikomu robić

5

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Jesteś pewna ze się wyprowadzi? Robi coś w tym kierunku? Jeśli nie będziesz go cisnęła i przypominała o tym to może się tak szybko nie wyprowadzić. W mojej sytuacji było to trochę łatwiejsze, bo nie było takiej „chorej” osoby.

6

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
wspollokatorka napisał/a:

Nie wiem, chciałam być fair, w końcu zapłacił. Mnie ex wyrzucił z mieszkania i nie chciałam tego nikomu robić

Oddaj mu część kasy i wystaw walizki, zmień zamki.

7

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

W razie czego od Czerwca wystawię go za drzwi, jeśli sam się nie wyprowadzi
Przerasta mnie ta nienawiść bijąca od niego, nie zasłużyłam sobie na to niczym

8 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-05-20 16:07:24)

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
wspollokatorka napisał/a:

W razie czego od Czerwca wystawię go za drzwi, jeśli sam się nie wyprowadzi

Nie absolutnie nie, zrób to natychmiast. Nie porównuj swojej sytuacji do tej, gość wg mnie jest niezrównoważony albo się czymś szprycuje.

wspollokatorka napisał/a:

Przerasta mnie ta nienawiść bijąca od niego, nie zasłużyłam sobie na to niczym

Jestem zszokowany, Czy Ty na prawdę czekasz aż on Cię pobije ?
Wg mnie u Was jest cienka linia aż zaliczysz coś poważnego. Zaproś kogoś znajomego i daj Panu godzinę na spakowanie. Sama nie pozostawaj bo może być to nieprzyjemne fizycznie.
Teraz, bez ostrzeżenia od razu powinnaś wymienić zamki. Spakuj i rzeczy wyślij na jakiś adres. Zadbaj o swoje bezpieczeństwo bo nikt inny o to nie zadba.
Przy kolejnym ataku nie informuj go tylko zgłoś na policję, koniecznie. Brak Twojej reakcji , a jest tak w tej chwili, rozkręca spiralę, za każdym kolejnym razem będzie gorzej

9

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Jeśli jesteś zdecydowana, żeby być słowna i żeby został w mieszkaniu do końca maja, to może Ty bywaj w mieszkaniu jak najrzadziej? Bo ja innego wyjścia nie widzę.
Czy on na pewno szuka mieszkania?

Jego nienawiść do Ciebie była do przewidzenia, nie zrobisz z tym nic. Ten typ faceta faktycznie nienawidzi po rozstaniu i czuje się bez winy. Od takich - toksycznych - ludzi trzeba po prostu się ewakuować, zamiast im coś tłumaczyć.
Trzymam za Ciebie kciuki.

10 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-05-20 18:10:40)

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Chcesz być w porządku wobec kogoś, kto wobec ciebie w porządku nawet nie próbuje być? Chcesz znosić upokorzenia i cały ten koszmar w imię czego? Żeby cię dobrze wspominał? Przeciez i tak dobrze wiesz, co taka kanalia może w ogóle mysleć o innych ludziach.

Moim zdaniem klamoty na ulicę przez okno i weź sobie do pomocy ze dwóch rosłych znajomych chłopaków, żeby cię nie pobił. Do takiego gada tylko język siły przemawia i niestety nie da się tu zastosować zasad savoir vivre-u.

Na przyszlość bądź ostrożniejsza w wyborze partnerów.

11

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

A ja w zadna wyprowadzke nie wierze. Autorka dala mu czas do konca maja zeby sie ogarnal, naprawil i "zmienil" (bo ona naiwnie w to wierzy  nadal). Gdyby nie ta "wtopa" z kontaktem z ex to juz by sobie dawno z dziubkow na nowo spijali a ona puscilaby w niepamiec to jak ja traktowal. Teraz niby rozpacza ale to jest rozpacz nad tym ze jednak misio sie nie zmienil i chyba rzeczywiscie najlpiej byloby sie rozstac. Tyle tylko ze ona tego rozstania nie chce. Stad szlochy jak wychodzi i pewnie leki ze on moze sie juz z inna spotyka. Za pare dni przeprosi go i bedzie namawiala zebu sobie dali "ostatnia" szanse i wybaczyli to co zle (chociaz ona przez caly czas wchodzila mu w 4 litery bez wazeliny a zrodlem zla byl tylko on). Niestety tak maja kobiety ktore zyly w zwiazkach przemocowych. Ida z jednego bagna w drugie, uzlaeznione od tej chorej adrenaliny jaka im daje jazda serwowana przez toksycznego partnera. Nie wierze ze ten temat zalozony zostal po to zeby rzeczywiscie sobie pomoc. Jedynie wyzalic, zrzucic ciezar a potem znowu brac na klate kolejne ciosy od misia. Tu tylko realny wpier...l spuszczony przez niego moglby ja orzezwic...i moze sie dziewczyna doczeka wkoncu.

12

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Dziś dużo się działo. Broń boże, żadnych tępych nadziei jak feniks35 nie mam i nie miałam NIGDY. Dla mnie to koniec definitywny, natomiast umysł a emocje swoje. Przechodziłam dziś różne etapy. Powiedział mi kilka słów, w sumie zatrzymałam łzy ale wyszłam, prosto po wino i do siostry. Zamierzałam się najpierw do niej wyprowadzić na te 10 dni, ale uświadomiła mnie, że co ja robię? Daję na siebie pluć i schodzę z drogi. Jestem miła dla kogoś, kto był podły? Długo myślałam, ale zdecydowałam, że walić jego uczucia i bycie miłą, niech spieprza po tym co zrobił. Co mnie obchodzi, co będzie myślał on i jego rodzina? Jutro mu powiem to co zamierzałam oryginalnie, wyprowadzając się do niej, ale dodam nowe decyzje. To znaczy, że złamał mi serce, zachował się podle, ja nie potrafię żyć obok i nie zamierzam się wynosić JA z MOJEGO mieszkania.  Dam mu 24h na wyprowadzkę. Wspólne rzeczy i za czynsz mu oddam. Jeśli tego nie spełni, mam bardzo dużych kolegów policjantów którzy odpowiednio go wyprowadzą, a pieniędzy nie odzyska. Ma gdzie. Ja nie będę cierpieć za jakiegoś frajera.

13

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Jest jeszcze jeden poważny problem. Napisałaś, że poprzedni partner stosował wobec Ciebie przemoc. Najwyraźniej przyciągasz takiego typu osobników. To nie jest takie proste „ przestawić się” i znaleźć mężczyznę innego typu. To jest kwestia sposobu bycia, sygnałów, które się wysyła, pewnych cech osobowościowych, w których się gustuje i jeszcze innych składników. Zwróciło to moją uwagę, bo mam znajomą, która ciągle trafiała na przemocowców. Wreszcie została tak pobita, że znalazła się w szpitalu. Tam ktoś namówił ją do spotkań z psychologiem. Dzięki temu dopiero uświadomiła sobie, jakie błędy popełnia i nad czym musi pracować. Moim skromnym zdaniem, Autorko, również powinnaś pomyśleć o takiej terapii.

14

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
wspollokatorka napisał/a:

Nie wiem, chciałam być fair, w końcu zapłacił. Mnie ex wyrzucił z mieszkania i nie chciałam tego nikomu robić

Chyba jest różnica. Bo chyba nie byłaś agresywna wobec byłego?

A ten obecny robi ci krzywdę i nie masz obowiązku być fair.
Oddaj mu za te dni maja i niech spada jak najszybciej, Żadne 2 tygodnie, żadne 24.
Jutro z rana, od razu.

15 Ostatnio edytowany przez wspollokatorka (2020-05-21 00:31:02)

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Jutro przed pracą powiem mu, że najlepiej, jakby dziś zniknął. Jeśli to będzie nie do garnięcia, do pojutrza przed moją pracą. Później zmienię zamki i wystawię w workach  na śmieci jego rzeczy. Założę, że zostawił mi to, czego nie chciał, czyli wszystko, i zostawię sobie co mi pasuje.
Cytrynowa, miałam terapię prawie 2-letnią po gwałcie. Umówiłam się ponownie, bo 2 przypadki to nie przypadek, to problem.
Kleoma, nie byłam, i dlatego jest pierwszym który odczuje mój gniew.

16

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
wspollokatorka napisał/a:

Jutro przed pracą powiem mu, że najlepiej, jakby dziś zniknął. Jeśli to będzie nie do garnięcia, do jutra przed moją pracą. Później zmienię zamki i wystawię w workach  na śmieci jego rzeczy. Założę, że zostawił mi to, czego nie chciał, czyli wszystko, i zostawię sobie co mi pasuje.
Cytrynowa, miałam terapię prawie 2-letnią po gwałcie. Umówiłam się ponownie, bo 2 przypadki to nie przypadek, to problem.
Kleoma, nie byłam, i dlatego jest pierwszym który odczuje mój gniew.

Bądź stanowcza, niech to będą stanowcze i ostateczne słowa.
Żadne tam " najlepiej czy jeśli nie do ogarnięcia" tylko konkretnie.
Jest dorosły, poradzi sobie i szybko będziesz miała go z głowy o ile nie będziesz się nad nim litować i dawać mu możliwości do przedłużania jego wyprowadzki.

17

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Potrafię być konkretna. Muszę odłożyć uczucia na bok, i potraktować go jak zasłużył.

18

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
wspollokatorka napisał/a:

Potrafię być konkretna. Muszę odłożyć uczucia na bok, i potraktować go jak zasłużył.

Tak trzymaj. Powodzenia!
Tylko uważaj na siebie, miej telefon pod ręką, otwarte drzwi wejściowe, może kogoś w pobliżu bo nie wiadomo jak on się zachowa gdy usłyszy konkrety.

19 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-05-21 09:03:04)

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca
Kleoma napisał/a:
wspollokatorka napisał/a:

Potrafię być konkretna. Muszę odłożyć uczucia na bok, i potraktować go jak zasłużył.

Tak trzymaj. Powodzenia!
Tylko uważaj na siebie, miej telefon pod ręką, otwarte drzwi wejściowe, może kogoś w pobliżu bo nie wiadomo jak on się zachowa gdy usłyszy konkrety.

Spokojnie, ex był gorszy, temu podam fakty i albo je zaakceptuje albo pójdzie płakać. Niech spróbuje mi coś zrobić. Dostałby wulgaryzm życia.

20

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

I jak poszło?

21

Odp: Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Z rana faktycznie pojechałam z nim porozmawiać, ale to jednak nie jestem ja - jakieś ultimata, złośliwość, wyrzucanie. Musiałabym bardzo wbrew sobie zadziałać.

Zamiast tego powiedziałam mu szczerze, co czuję. Że złamał mi serce, potraktował podle. Że boli mnie mijanie go, i potrzebuję, żeby po ludzku mi to ułatwił. Odpowiedział tym samym, czyli płaczem, sporo sobie wyjaśniliśmy. Oboje czuliśmy się tak samo w zasadzie, tyle, że ja wyciągnęłam rękę. Od razu zrobiło mi się dużo łatwiej, skoro między nami nie było nienawiści. Chciałam się rozejść w pokoju, on też.

Przytuliliśmy się, pocieszyliśmy, był seks. Nieistotne tak naprawdę. Na początku pomogło ale później jak się dogadywaliśmy lepiej niż jak byliśmy razem zaczęłam odczuwać dyskomfort. Czułam duży żal i mocne zranienie cały czas z tyłu głowy. Że ten człowiek mi złamał serce a teraz się przytulamy. Poszliśmy na piwo, pogadaliśmy. On trzymał się generalnie dużo lepiej ode mnie, to też bolało.

On na weekend wraca do domu rodzinnego, więc mam dom dla siebie. Powiedziałam mu, że ja chcę to skończyć tu i teraz, więc jak wróci to wyprowadzę się do siostry (w niedzielę) i te 5 dni przemieszkam. On szuka (na pewno, działał przy mnie) i od razu się wyprowadzi jak będzie mógł, najwyżej do końca maja. Nie chcę go nawet widzieć w dniu wyprowadzki ani w niedzielę. Po prostu chcę żeby zniknął natychmiast, bo ja emocjonalnie bardzo się odsuwam i widzenie jego/myślenie mi ten progres resetuje.

Dopiero na ten scenariusz zaczął płakać. Spaliśmy przytuleni, a rano ja ze stresu niemal chciałam się zrzygać. Wiedziałam, że widzę go ostatni raz. Wtedy on zaczął mi mieszać w głowie, że mnie kocha, że nie chce mnie tracić, że żałuje, że chciałby mnie odzyskać. Jednocześnie to było jakieś takie.... nieszczere w moim odczuciu. Wciąż narzucał, żeby nie wracać do tego (no jasne, to niewygodne) i zacząć od nowa. Żebym to w zasadzie ja odwaliła całą robotę żeby mu wybaczyć. Przez chwilę zaczęłam myśleć co jeśli, ale przeanalizowałam swoje emocje z wcześniej i powiedziałam, że muszę to przemyśleć. Dodałam, że jego wyjazd mnie oddali na pewno, ale mimo to pojechał. Wiedziałam w sumie już przed jak się znowu zaczęłam czuć źle, że to był właśnie nasz ostatni moment. Gdy wyszedł, trochę popłakałam.

On wpadał w złe stany tylko jak mówiłam,  że już mnie nie zobaczy. Jakby do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że to koniec, czeka go ten moment i zderzenie z porażką, samotnością, smutkiem. Ja od początku to przeżywałam, bo się nie oszukiwałam. Od wyjazdu nawet nie napisał jednego SMS'a, co mnie tylko potwierdziło w przekonaniu. W pracy odetchnęłam, zajęłam się czymś innym, nawiązałam pierwsze relacje z nowymi współpracownikami. Kazał mi przemyśleć to, więc to zrobiłam - w niedzielę już przed pracą się spakuje i po niej wejdę tylko wziąć torby i powiedzieć, że decyzja brzmi nie. Od tego momentu przestałam falować, z złego w dobre i na odwrót. Ogarnął mnie jakiś taki spokój, bo to się w końcu skończyło. Nie mam żadnych dylematów ani wątpliwości. Czuję się smutna i cholernie zestresowana. Muszę teraz sporo rzeczy ogarnąć, ale wiem, że się uda, jest to kwestia tygodnia-dwóch jak zacznę wpadać w nową rutynę.

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie, ale mieszkamy razem, a on się znęca

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024