Mnie też trochę dziwi, że autorka związała się z tym facetem i nie przeprowadziła poważniejszej rozmowy na temat oczekiwań względem psa, zważywszy, że podejście tego pana znała wcześniej. Z drugiej strony jak można się spodziewać tego, że ktoś zażąda, że pies nagle ma mieszkać na dworze? Trochę tak, jakby winić samotną matkę, że nie upewniła się, że facet nie zamierza jej dzieci wysłać do szkoły z internatem. Tyle że jednak odpowiednio wczesne upewnienie się co do tego leżało w jej interesie. Ja mam kota, więc dowiedziawszy się, że u mojego partnera koty zawsze latały samopas, poruszyłam tę kwestię na samym początku - ot, żeby było jasne, że mój na dworze nigdy nie wyląduje. Wiadomo, teraz trochę późno, ale w każdym razie ja bym nigdy takim żądaniom nie uległa. Skoro zdecydowałam się na psa, to ponoszę tego konsekwencje i nie olewam go dla faceta.
Hmm patrząc po Panach wypowiadających się w wątku to chyba nie zatrzęsienie
I jeszcze żeby nadawali się na męża pod innymi względami. Może warto jednak wypracować kompromis bez krzywdy dl;a psa, niech Pan co wychował 100 psów się wypowie jak się przyucza psa bez wpędzenia go w depresję
Tacy, co kochają psy i je mają w mieszkaniach, nie siedzą na forum
Nie rozumiem założycielki wątku - ja, mając dwa koty, w życiu nie związałabym się z kimś kto ich tak samo jak ja nie lubi i nie chce ich towarzystwa. Kropka. To już lepiej być samemu, po co się nawzajem męczyć (włączając w to zwierzaki)?
pies nie ma być oddany do schroniska.
Porównianie nietrafne, raczej można porównać do sytuacji, gdy gość bierze za żonę samotną matkę i chce by jej rozpieszczony syn trzymał się jakiś zasad w domu,
Ela210 napisał/a:Hmm patrząc po Panach wypowiadających się w wątku to chyba nie zatrzęsienie
I jeszcze żeby nadawali się na męża pod innymi względami. Może warto jednak wypracować kompromis bez krzywdy dl;a psa, niech Pan co wychował 100 psów się wypowie jak się przyucza psa bez wpędzenia go w depresjęTacy, co kochają psy i je mają w mieszkaniach, nie siedzą na forum
Nie rozumiem założycielki wątku - ja, mając dwa koty, w życiu nie związałabym się z kimś kto ich tak samo jak ja nie lubi i nie chce ich towarzystwa. Kropka. To już lepiej być samemu, po co się nawzajem męczyć (włączając w to zwierzaki)?
Tak, na Forum siedzą same kobiety o dobrych sercach i zwyrodnialcy faceci
70 2020-05-07 19:42:44 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2020-05-07 19:44:42)
Mnie też trochę dziwi, że autorka związała się z tym facetem i nie przeprowadziła poważniejszej rozmowy na temat oczekiwań względem psa, zważywszy, że podejście tego pana znała wcześniej. Z drugiej strony jak można się spodziewać tego, że ktoś zażąda, że pies nagle ma mieszkać na dworze? Trochę tak, jakby winić samotną matkę, że nie upewniła się, że facet nie zamierza jej dzieci wysłać do szkoły z internatem. Tyle że jednak odpowiednio wczesne upewnienie się co do tego leżało w jej interesie. Ja mam kota, więc dowiedziawszy się, że u mojego partnera koty zawsze latały samopas, poruszyłam tę kwestię na samym początku - ot, żeby było jasne, że mój na dworze nigdy nie wyląduje. Wiadomo, teraz trochę późno, ale w każdym razie ja bym nigdy takim żądaniom nie uległa. Skoro zdecydowałam się na psa, to ponoszę tego konsekwencje i nie olewam go dla faceta.
Dla jasności, facet, który by nie akceptował mojego psa, nie miałby szans od początku. Ludo jest członkiem mojej rodziny i nie wyobrażam sobie być z mężczyzną, który psów by nie tolerował- totalny wyłączacz atrakcyjności. Trochę dziwię się dziewczynie brnącej w związek z kimś takim.
Ela, to nie jest przestrzeganie zasad, a usuwanie psiaka z domu- duża różnica.
Wypowiem się, wprawdzie nie jako właściciel psa, ale człowiek lubiący zwierzęta
Nie mam zwyczajnie zaufania do ludzi, odnoszących się w ten sposób do zwierząt. Pomijam już sam fakt tego, że facet kręci nosem na obecność samego zwierzaka w życiu Autorki, łaskawie zgadzając się na jego obecność. Facet ma zapewne płytkie pojęcie o trzymaniu psa w domu, skoro ma tak twarde zdanie na ten temat. Nawet nie wspominając o samej specyfice więzi, jaką pies wytwarza z ludźmi i naturze samego zwierzęcia, to akurat ważny jest tutaj fakt, że przecież dany zwierzak wychowywał się w konkretnych warunkach i nagła zmiana warunków życiowych nie będzie dla niego w żaden sposób korzystna. Pies, któremu zapewni się takie warunki, jakie proponuje facet Autorki nie uwzględnia w ogóle natury zwierzęcia potrzebującego kontaktu z członkami własnego stada, czyli akurat właścicielem i/czy pozostałymi członkami rodziny.
Nie wspominając o tym, że trzymanie psa cały czas na łańcuchu w budzie jest zwyczajnie niemoralne i obrzydliwe.
Ela210 napisał/a:Hmm patrząc po Panach wypowiadających się w wątku to chyba nie zatrzęsienie
I jeszcze żeby nadawali się na męża pod innymi względami. Może warto jednak wypracować kompromis bez krzywdy dl;a psa, niech Pan co wychował 100 psów się wypowie jak się przyucza psa bez wpędzenia go w depresjęTacy, co kochają psy i je mają w mieszkaniach, nie siedzą na forum
Nie rozumiem założycielki wątku - ja, mając dwa koty, w życiu nie związałabym się z kimś kto ich tak samo jak ja nie lubi i nie chce ich towarzystwa. Kropka. To już lepiej być samemu, po co się nawzajem męczyć (włączając w to zwierzaki)?
To jest nieprawda jak miałem psa to on lubił leżeć blisko mnie, jak sobie przeglądałem forum wtedy kiedy żył
co prawda nie netkobiety ale forum to forum sztuk raz.
Teraz mam kota - bardzo często towarzyszy mi na forum
O łańcuchu tylko Ty i Beyond piszecie:)
Zaraz będzie o biciu psa
Wyłączam się z tego tematu, bo mi generuje reklamy z psią karmą wszędzie i kocią:)
to ten trzęsący się piesek?
jak można się chwalić tym że psy zajmowały twoje miejsce w łóżku faceta?
Dziwny jest ten świat...
Hmmm, samczo się patrzy.
pies nie ma być oddany do schroniska.
Porównianie nietrafne, raczej można porównać do sytuacji, gdy gość bierze za żonę samotną matkę i chce by jej rozpieszczony syn trzymał się jakiś zasad w domu,
To porównanie też jest nietrafne. Jeżeli syn faktycznie jest rozpieszczony i nie przestrzega żadnych zasad, właściwym wydawałoby się zmienić ten stan rzeczy - reakcja nie na to, że dziecko istnieje, a na to, jakie to dziecko jest. Przeniesienie psa na dwór wyłącznie dlatego, że jest psem, jest pozbawione sensu, bo mieszkanie z psem nie jest czymś niewłaściwym, żeby trzeba było to zmienić. Motywacją są więc jedynie chęci faceta autorki.
pies nie ma być oddany do schroniska.
Porównianie nietrafne, raczej można porównać do sytuacji, gdy gość bierze za żonę samotną matkę i chce by jej rozpieszczony syn trzymał się jakiś zasad w domu
Dobrze, że jeszcze nie robi z psów szaszłyków.
Facet poszedł na kompromis wiążąc się z kobietą mieszkającą u siebie, na swoich zasadach. Planuje przyszłość w postaci nowego, wspólnego domu, który będzie nowym środowiskiem dla obojga i psa. Stawia swoje warunki brzegowe i słusznie, bo czemu to on ma bezwarunkowo akceptować psa?
Jak ktoś jeszcze tego nie załapał, to na tym polega zasadnicza różnica między związkiem z drugim człowiekiem, a nie psem.
Wiedział że masz psa, więc skoro go nie lubi to mógł nie zamieszkiwać razem z tobą. To tak jakby oczekiwał że zamienisz psa na niego. Niech sam sobie siedzi cały rok na dworzu albo niech się wyprowadzi. A skoro psem się nie zajmuje to niech nie mówi co masz z nim robić. Ja na twoim miejscu bym go zostawiła. Skoro nie potrafi uszanować obecności psa to potem pewnie będzie kazał twoim gościom siedzieć przed domem bo ich nie lubi.
No przepraszam bardzo, ale dokładnie to samo napiszę co wyżej. Wiedział, że masz psa to po co się pulta o niego. Ja wiem, ze związek itp., ale no wybaczcie bardzo, ale jeżeli ktoś nie lubi zwierząt to ja z nim bym nie była. No sorry... Trzeba sobie szukać kogoś, kto jednak ma podobne przekonania, zainteresowania i emocja jak by, a nie odmiennie, bo później pojawiają się zgrzyty. Wybacz. Miałam przyjaciółkę, którą bardzo lubiłam, ale ona jak zobaczyła u mnie psa to powiedziała, że mam go na jej przyjście zamykać w łazience albo gdziekolwiek, bo on jej śmierdzi. Koleżanka już do nas nie przychodzi. Jak chce to możemy się spotkać na spacerze, na kawę czy to w kawiarni albo u niej.. Zrobiła oczy i wyszła bez słowa..
Pies swoją drogą nie śmierdzi, po prostu pachnie tak jak powinien Śmierdzieć to może ktoś, kto się tydzień nie mył
Mi już wyły syreny alarmowe, jak tylko ktoś kręci nosem lub wyraża się o zwierzakach źle..
Miałam przyjaciółkę, którą bardzo lubiłam, ale ona jak zobaczyła u mnie psa to powiedziała, że mam go na jej przyjście zamykać w łazience albo gdziekolwiek, bo on jej śmierdzi. Koleżanka już do nas nie przychodzi. Jak chce to możemy się spotkać na spacerze, na kawę czy to w kawiarni albo u niej.. Zrobiła oczy i wyszła bez słowa..
Ooo, zdziwienie, że niektórym pies śmierdzi. Jasne, że może śmierdzieć. A jakby powiedziała, że ma alergię na sierść i może przyjść do ciebie ale nie dość, że pies do łazienki, to jeszcze musisz dokładnie poodkurzać przed jej przyjściem? Fanaberie? A jakby powiedziała, że się zwyczajnie psów boi? Tak, są ludzie, którzy się boją psów. Sam to widziałem na własne oczy i mogłem sobie schować w buty przekonywanie, że ten 50 kilogramowy piesio co najwyżej może zalizać na śmierć. Panika w oczach kiedy pies się pojawiał w pobliżu. Darowałbym sobie znajomość z kimś, kto nie rozumie takich oczywistości.
Skąd to przekonanie właścicieli zwierzątek, że cały świat również musi je kochać i akceptować?
Alergie czy fobie oczywiście będą usprawiedliwione, bo to raczej jest sprawa bezdyskusyjna. Bardziej chodzi pewnie o taką niechęć, niepodyktowaną właściwie niczym racjonalnym. A smród? No cóż, bywają gorsze rzeczy, ale ma się wrażenie, że niektórym przeszkadzają wszelkie wrażenia zmysłowe, pochodzące spoza wielkomiejskiej dżungli czy "sterylnych i pachnących mieszkanek"
82 2020-05-08 11:34:50 Ostatnio edytowany przez Pearl29 (2020-05-08 11:35:08)
Wymien chlopaka, proste. Nie potrafilabym byc z kims kto wchodzi z toba w relacje znajac twoj stosunek do psow i probuje wymuszac na tobie zmiane. A pies to pewnie tylko początek.
Alergie czy fobie oczywiście będą usprawiedliwione, bo to raczej jest sprawa bezdyskusyjna. Bardziej chodzi pewnie o taką niechęć, niepodyktowaną właściwie niczym racjonalnym.
A od kiedy to swoje upodobania trzeba uzasadniać racjonalnością? Czy muszę szukać racjonalnego uzasadnienia dla niechęci do jakiegoś koloru ubrania? Do jakiejś muzyki? Moja małżonka nie znosi trash metalu. W imię miłości ma cierpieć jak ją będę całymi dniami tym trashem katował? Czy raczej ja powinienem zainwestować w słuchawki, a kolumny odpalać tylko jak jej nie ma w domu?
Mój teść nie przepadał za psami. Przez 12 lat jak miałem psa był problem z wzajemnymi odwiedzinami. Jak był u nas, to zawsze starałem się jakoś tego psa od niego izolować.
Po prostu są ludzie, którzy nie lubią zapachu psa, nie lubią jak się do nich zbliża, ze wstrętem reagują jak ich poliże. Tak, to może być dla kogoś obrzydliwe. Ja lubię koty i jako takie mi nie przeszkadzają ale nie jestem w stanie zrozumieć, że ktoś toleruje kota, który mu łazi po blacie czy stole kuchennym. Moja żona w takim domu nie zjadłaby nawet batonika świeżo wyjętego z opakowania. Ja też bym więcej na kolację zaproszenia nie przyjął. Po prostu i nie muszę tego racjonalnie uzasadniać, że kot może być brudny. Może być najczystszy na świecie, świnia też czyste zwierzę.
muchama napisał/a:Miałam przyjaciółkę, którą bardzo lubiłam, ale ona jak zobaczyła u mnie psa to powiedziała, że mam go na jej przyjście zamykać w łazience albo gdziekolwiek, bo on jej śmierdzi. Koleżanka już do nas nie przychodzi. Jak chce to możemy się spotkać na spacerze, na kawę czy to w kawiarni albo u niej.. Zrobiła oczy i wyszła bez słowa..
Ooo, zdziwienie, że niektórym pies śmierdzi. Jasne, że może śmierdzieć. A jakby powiedziała, że ma alergię na sierść i może przyjść do ciebie ale nie dość, że pies do łazienki, to jeszcze musisz dokładnie poodkurzać przed jej przyjściem? Fanaberie? A jakby powiedziała, że się zwyczajnie psów boi? Tak, są ludzie, którzy się boją psów. Sam to widziałem na własne oczy i mogłem sobie schować w buty przekonywanie, że ten 50 kilogramowy piesio co najwyżej może zalizać na śmierć. Panika w oczach kiedy pies się pojawiał w pobliżu. Darowałbym sobie znajomość z kimś, kto nie rozumie takich oczywistości.
Skąd to przekonanie właścicieli zwierzątek, że cały świat również musi je kochać i akceptować?
Lekki off top.
Moja mama boi się psów, dalsza ciotka boi się psów, moja bliska koleżanka z dzieciństwa bardzo boi się psów - pogryzł ją (nie, nie prowokowała go, szła ulica i nie wiedzieć czemu ugryzł ją w nogę) - ma paniczny lęk. Jak kiedyś w imieniu takich osób na lokalnej grupie, poprosiłam by właściciele psów nie wiązali ich na wejściu do sklepu (co to w ogóle jest to chodzenie z psami do sklepów) to mnie tzw. "psiarze" zjedli, do gołej kości.
Dlatego Twoje ostatnie pytanie jest w punkt. I ja także nie mogę doczekać się racjonalnej odpowiedzi.
Co do autorki postu, w tej konkretnej sytuacji - nie rozumiem Ciebie i jego. Nie można teraz temu psu wywracać świata do góry nogami, choć przekonanie, że człowiek wie co dla psa jest najlepsze to dla mnie mit.
Prędzej bym wywaliła faceta z domu niż mojego psa.
Z całą moją miłością do zwierząt nie chciałabym partnera, dla którego w hierarchii ważności byłby najpierw pies, a dopiero potem ja.
Z całą moją miłością do zwierząt nie chciałabym partnera, dla którego w hierarchii ważności byłby najpierw pies, a dopiero potem ja.
Ja tu nie widzę "partner czy pies", a "to, czego chce partner, czy to, czego chcę ja + przyzwyczajenia zwierzaka, za którego jestem odpowiedzialna". Mój partner jest dla mnie ważniejszy niż kot, ale gdyby mi powiedział, że kot ma mieszkać poza domem, bo on tak chce, to nie zdecydowałabym się na wspólne mieszkanie. Co innego, gdyby np. wiązało się to z problemami zdrowotnymi, wtedy tak, oddałabym kota mamie, bo tam się dobrze czuje. I to jest dowód na to, że partner jest ważniejszy - ale partner, a nie jego "chcę/nie chcę, bo tak". Tak samo zresztą z wieloma innymi rzeczami: mogłabym zmienić miejsce zamieszkania dla partnera na dowolne na świecie, ale to nie tak, że wystarczy, że mi oświadczy, że on chce mieszkać w Hiszpanii, bo tak, a ja się zbieram i sprawdzam loty. Partner ważniejszy, ale jego "chcę" tak samo ważne jak moje.
Dlatego niektórzy do późnej starości mieszkają tylko z psem czy kotem i fiksują.
Dlatego niektórzy do późnej starości mieszkają tylko z psem czy kotem i fiksują.
Amen.
Ela210 napisał/a:pies nie ma być oddany do schroniska.
Porównianie nietrafne, raczej można porównać do sytuacji, gdy gość bierze za żonę samotną matkę i chce by jej rozpieszczony syn trzymał się jakiś zasad w domuDobrze, że jeszcze nie robi z psów szaszłyków.
Facet poszedł na kompromis wiążąc się z kobietą mieszkającą u siebie, na swoich zasadach. Planuje przyszłość w postaci nowego, wspólnego domu, który będzie nowym środowiskiem dla obojga i psa. Stawia swoje warunki brzegowe i słusznie, bo czemu to on ma bezwarunkowo akceptować psa?
Jak ktoś jeszcze tego nie załapał, to na tym polega zasadnicza różnica między związkiem z drugim człowiekiem, a nie psem.
Kolejny raz się potwierdza, że osoby zafiksowane na punkcie słodkich zwierzątek domowych nie potrafią potem wytworzyć zdrowej relacji z drugim człowiekiem.
Z całą moją miłością do zwierząt nie chciałabym partnera, dla którego w hierarchii ważności byłby najpierw pies, a dopiero potem ja.
To jest właśnie oznaka przekroczenia granicy pomiędzy byciem sympatykiem, a byciem już fanatykiem.
91 2020-05-09 07:44:33 Ostatnio edytowany przez Excop (2020-05-09 07:56:46)
A ja trzymam zdanie partnera. Skoro on własne zwierzęta trzymał na dworze, bo tak, nie wnikając dlaczego, to czemu nagle dla partnerki ma ot tak zmienić zdanie?
I już wiem że tym zdaniem będzie hejt w moją stronę ze strony obrońców praw zwierząt
Hejt? Cóż to jest? Odmienne zdanie? Pisz po polsku.
Moim zdaniem, gość wychowany na wsi z burkami do budy przywiązanymi ciężkim łańcuchem wychowany został...
I tyle
Miałem dwa psy. Potężnego "Tygrysa", którego musiałem poddać uśpieniu z racji raka nerek i pęcherza oraz małego kundelka, przygarniętego przez moją żonę
Ten, przy mnie zmarł ze starości w wieku 17 lat.
Od tego czasu nie chcę kolejnych rozstań. Również z naszymi braćmi mniejszymi.
92 2020-05-09 09:48:32 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-09 11:03:40)
Ooo, zdziwienie, że niektórym pies śmierdzi. Jasne, że może śmierdzieć. A jakby powiedziała, że ma alergię na sierść i może przyjść do ciebie ale nie dość, że pies do łazienki, to jeszcze musisz dokładnie poodkurzać przed jej przyjściem? Fanaberie? A jakby powiedziała, że się zwyczajnie psów boi? Tak, są ludzie, którzy się boją psów. Sam to widziałem na własne oczy i mogłem sobie schować w buty przekonywanie, że ten 50 kilogramowy piesio co najwyżej może zalizać na śmierć. Panika w oczach kiedy pies się pojawiał w pobliżu. Darowałbym sobie znajomość z kimś, kto nie rozumie takich oczywistości.
Skąd to przekonanie właścicieli zwierzątek, że cały świat również musi je kochać i akceptować?
W tym wszystkim chodziło mi o postawę, jaką prezentowała ta koleżanka, wspomniana przez kogoś w komentarzu. Jakoś nie wyobrażam sobie sytuacji, ze przychodzę w gościnę do czyjegoś domu i zaczynam stawiać warunki, nie tylko zresztą co do zwierzaka, ale w jakikolwiek inny sposób żądając od gospodarza, żeby się do mnie dostosował za wszelką cenę.
Autorka z kolei tłumaczy swojemu facetowi, że akurat TEN KONKRETNY pies, NIE JEST przyzwyczajony do przebywania w obejściu na podwórku, ale wewnątrz domu, razem z ludźmi. Wszelkie zmiany, a szczególnie gwałtowna odmiana otoczenia i warunków życia może wpłynąć na psa stresująco. Wystarczy trochę poczytać o istocie psiej natury czy ogólnie zachowaniu zwierząt a już na pewno mieć doświadczenie z konkretnym zwierzęciem, żeby móc wyrobić sobie opinię w tej, konkretnej sprawie.
EDIT: W tym wypadku wygląda na to, że oboje prezentują zupełnie odmienne podejście i sposób traktowania psa, jako towarzysza życia człowieka. Autorka traktuje najwidoczniej zwierzaka, jako pełnoprawnego członka rodziny, tak samo jak każdego człowieka, któremu należy się dokładnie to samo, co nam. Czy to źle? Moim zdaniem właśnie to jest prawidłowe podejście, dlatego też ten konkretny pies jest do tego przyzwyczajony.
Jej partner raczej widzi w nim stróża domu i dodatek do całości.
93 2020-05-09 10:54:37 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-05-09 11:04:38)
Snake napisał/a:
Skąd to przekonanie właścicieli zwierzątek, że cały świat również musi je kochać i akceptować?W tym wszystkim chodziło mi o postawę, jaką prezentowała ta koleżanka, wspomniana przez kogoś w komentarzu. Jakoś nie wyobrażam sobie sytuacji, ze przychodzę w gościnę do czyjegoś domu i zaczyna stawiać warunki, nie tylko zresztą co do zwierzaka, ale w jakikolwiek inny sposób żądając od gospodarza, żeby się do mnie dostosował za wszelką cenę.
Właśnie w tym rzecz. Wybieranie partnera a potem stawianie mu warunków, co musi zmienić, stawianie warunków, jak ma wyglądać życie we własnym domu tego partnera, w któym jest jakby na prawach gościa.
Ten facet wydaje się być takim typem człowieka, któremu dzisiaj przeszkadza pies, a jutro to może być dowolna inna rzecz.
Jakoś większości umknęło to, że autorka przywołała jego argument, że się NAGIĄŁ do zamieszkania z nią, a nawet DO ZWIĄZKU. Zatem był zmuszany do tego związku? To może mógł się, biedny, nie zmuszać, zamiast dzisiaj marudzić, że partnerka nadal chce mieszkać ze swoim psem, o którym wiedział od początku, a jutro może na to, że spędza czas nie tak, jak on by chciał, lub że kolor ścian w jej mieszkaniu nie trafia w jego gusta.
Nie, nikt nie musi "kochać zwierzątek", ale wybierając partnera bierze się pakiet, osobę z jej upodobaniami, sposobem życia, wszystkim co dla niej istotne. Dla autorki ukochany pies jest częścią życia, sposobu życia. Nie trzeba tu nawet myśleć o samym psie, przyzwyczajonym do bycia w domu z ludźmi, wystarczy pomyśleć o dziewczynie.
Gadanie, że to, że ona nie chce wywalić psa do budy, bo on tak wymyślił, oznacza, że pies jest ważniejszy od faceta, to jakieś nieporozumienie.
Na tej zasadzie możnaby wymagać od kogoś dowolnych zmian i rezygnacji z czegokolwiek, czego ten drugi nie lubi czy nie rozumie.
Na przykład mogę powiedzieć facetowi, że od dzisiaj koniec z jazdą na motocyklu, bo ja uważam, że to niebezpieczne, a jeśli nie posłucha, to będzie znaczyło, że hobby jest ważniejsze niż ja.
Mogę powiedzieć, że wolno mu odwiedzać mamę tylko co 3 weekend, bo jeśli będzie to robił częściej, to mamusia jest ważniejsza niż ja. No przecież nagięłam się i zaakceptowałam, że w ogóle ją odwiedza.
Mogę oczekiwać, że jeśli ma w domu akwarium, a ja uważam zajmowanie się rybkami za stratę czasu, to jutro wpuści rybki do rzeki, a akwarium wyniesie do piwnicy, bo jak nie, to jestem mniej ważna niż one.
Naprawdę można wymyślić cokolwiek i argumentować wymagania swoją istotnością.
Tylko, że to chore.
94 2020-05-09 10:59:13 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-09 11:04:01)
Moim zdaniem, gość wychowany na wsi z burkami do budy przywiązanymi ciężkim łańcuchem wychowany został...
Zapomniałeś dodać, ze także je ubijał i przerabiał na kiełbasy - jak fantazjować to na całego, nie ograniczaj się
Wszelkie zmiany, a szczególnie gwałtowna odmiana otoczenia i warunków życia może wpłynąć na psa stresująco. Wystarczy trochę poczytać o istocie psiej natury czy ogólnie zachowaniu zwierząt a już na pewno mieć doświadczenie z konkretnym zwierzęciem, żeby móc wyrobić sobie opinię w tej, konkretnej sprawie.
To poczytaj zamiast się produkować bez odpowiedniej wiedzy. Naprawdę uważasz, że dla zwierzęcia wielkim stresem jest zmiana miejsca pobytu? Dla zwierzęcia, w którego naturze jest polowanie i to z obu stron, bo może polować, a może być "polowanym"? Inna sprawa, że skoro i tak chcą się przeprowadzić, to i tak pies ten stres przeżyje, niezależnie czy będzie w nowym domu, czy nowym ogrodzie.
I jeszcze raz: kelpie to rasa wyhodowana do samodzielnej pracy na dworze, stąd nie potrzebuje ciągłego obcowania z człowiekiem, stąd jest odporna na różne warunki atmosferyczne. Dla mnie trzymanie takiego psa w bloku (co chyba obecnie ma miejsce) jest właśnie robieniem mu krzywdy, zmuszaniem go do życia wbrew jego naturze.
Wymien chlopaka, proste. Nie potrafilabym byc z kims kto wchodzi z toba w relacje znajac twoj stosunek do psow i probuje wymuszac na tobie zmiane.
No właśnie, ona wchodząc w związek znała jego stosunek do psów.
Właśnie w tym rzecz. Wybieranie partnera a potem stawianie mu warunków, co musi zmienić, stawianie warunków, jak ma wyglądać życie we własnym domu tego partnera, w któym jest jakby na prawach gościa.
Kolejna fantazja - nieprawda. Mieszkając u niej on akurat się pogodził z psem w domu, nie chce się zgodzić na psa, kiedy będą mieszkać u niego/u nich (bo nie wiem czy ten dom on chce kupić samodzielnie, czy wspólnie z nią).
Ja wiem drodzy fani piesków kanapowych, że emocje pozbawiają was umiejętności uczciwego ogarnięcia sprawy, ale naprawdę dyskusja na tym cierpi, kiedy trzeba co chwila prostować wasze nieprawdziwe wymysły. Bo już tu był pies na łańcuchu, ba facet z dziada pradziada trzymający psy na łańcuchach, teraz facet rządzący się w jej mieszkaniu. Nic z tych waszych fantazji nie ma potwierdzenia w poście autorki, ba, post autorki waszym fantazjom przeczy.
95 2020-05-09 11:18:44 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-09 11:26:37)
Mocno mnie dziwi, jak mimo iż jest to forum dyskusyjne, wiele osób ma gdzieś przeczytanie dokladne każdego słowa.
Zobaczenie tutaj budy, założenie, że pies będzie po prostu wykopany na pole nawet jakby wył i umierał pod drzwiami, wielokrotne powtarzanie że gość nie cierpi zwierząt. Skąd wam się to bierze?
To jest brak szacunku w dyskusji, tylko wywalanie emocji.. Może pewien portal nie bez przyczyny nazywa się Pudełek, by ściągnąć odpowiednich komentujących.
Wiele osób zachowuje się tutaj, jakby im na mózg padło, sorry.
Dla ciekawych: przynajmniej 5 kotów i 3 chomiki zawdzięczają mi życie, a są psy co liżą mnie po rękach na co sobie zasłużyłam jako dowód wieloletniej przyjaźni gdyby ktoś myślał, że mam jakieś fobie, chociaż kotów nie lubię,:) ale było mi ich szkoda:)
niepodobna napisał/a:Właśnie w tym rzecz. Wybieranie partnera a potem stawianie mu warunków, co musi zmienić, stawianie warunków, jak ma wyglądać życie we własnym domu tego partnera, w któym jest jakby na prawach gościa.
Kolejna fantazja - nieprawda. Mieszkając u niej on akurat się pogodził z psem w domu, nie chce się zgodzić na psa, kiedy będą mieszkać u niego/u nich (bo nie wiem czy ten dom on chce kupić samodzielnie, czy wspólnie z nią).
Ja wiem drodzy fani piesków kanapowych, że emocje pozbawiają was umiejętności uczciwego ogarnięcia sprawy, ale naprawdę dyskusja na tym cierpi, kiedy trzeba co chwila prostować wasze nieprawdziwe wymysły. Bo już tu był pies na łańcuchu, ba facet z dziada pradziada trzymający psy na łańcuchach, teraz facet rządzący się w jej mieszkaniu. Nic z tych waszych fantazji nie ma potwierdzenia w poście autorki, ba, post autorki waszym fantazjom przeczy.
Nie mam pieska, drogi antyfanie. Kanapowego ani żadnego innego.
Przypisywanie rozmówcy emocji to tani chwyt.
Dalej piszesz o prostowaniu nieprawdziwych wymysłów, jakby nie zauważając, że sam dorabiasz do czyichś wypowiedzi nieistniejące tło. Te emocje i bycie ześwirowanym na punkcie piesków to właśnie takie tło.
Tak, partner autorki teraz mieszka w jej mieszkaniu razem z psem -"NAGIĄŁ się" do czegoś, co mu się nie podoba i nie waha się tego wyrażać.
Stawia warunki, że w ich wspólnym domu nie będzie już psa, czyli WYMAGA, żeby ona zrezygnowała z czegoś, co dla niej ważne i do czego jest przyzwyczajona, zmieniła swój sposób życia.
To co, myślisz, że mogę wymagać od faceta, że w naszym wspólnym mieszkaniu nie postawi już żadnego pojemnika z wodą, bo nie? Ewentualnie w garażu może mieć rybki. No bo póki jestem u niego, to się jakoś nagięłam do faktu, że jest to akwarium, a irytują mnie zbędne rzeczy w domu.
97 2020-05-09 11:29:23 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-05-09 11:35:30)
Mocno mnie dziwi, jak mimo iż jest to forum dyskusyjne, wiele osób ma gdzieś przeczytanie dokladne każdego słowa.
Zobaczenie tutaj budy, założenie, że pies będzie po prostu wykopany na pole nawet jakby wył i umierał pod drzwiami, wielokrotne powtarzanie że gość nie cierpi zwierząt. Skąd wam się to bierze?
To jest brak szacunku w dyskusji, tylko wywalanie emocji..
Widzisz to, co chcesz i dopisujesz ciąg dalszy, tak, jak JaJakoJa.
Pisałam o budzie (jeśli pies ma nie być w domu, to chyba musi mieć budę?), ale nie o tym, że pies będzie wył i umierał pod drzwiami.
Jakbyś nie zauważyła, to skupiłam się na odczuciach autorki, a nie jej psa.
Pisałam też, że partner autorki chce zmieniać jej życie i uważam to za nieuprawnione, a nie, że nie cierpi zwierząt.
Może pewien portal nie bez przyczyny nazywa się Pudełek, by ściągnąć odpowiednich komentujących.
Wiele osób zachowuje się tutaj, jakby im na mózg padło, sorry.
I Ty piszesz o braku szacunku, to ciekawe
Twoje zarzuty odnośnie tego braku szacunku opierają się na wyobraźni i nadinterpretacji, przynajmniej, jeśli piłaś do mnie (bo czasem nie wiadomo, do kogo piszesz, wrzucasz różne osoby do jednego worka), a sama wyrażasz go bardzo wprost i to oczywiście nie jest żaden problem, prawda?
98 2020-05-09 11:42:01 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-09 11:46:31)
Niepodobna przeczytaj uważnie pierwszy post, bo coś przegapilaś. I tak zalewają Cię emocje. Bo przenosisz swoje z kotów na psa pasterskiego notabene
Jakbyś przeczytała uważnie to byś zauważyła, to co opisałam już tutaj.
Zauwazylabys, że autorka pisze sprzecznie, raz że pies ma być bezwzględnie na zewnątrz, a potem o kompromisie i co pisze:)
Na pytabia o szczegóły nie odpowiada, a dopytywałam że względu na te sprzeczności.
Wspomnienie na samym początku, że gość nie godzi się na czworonoga (w ogóle), czy w takiej opcji, jak akurat Autorka prezentuje, powinno od razu dać Autorce do myślenia ( jemu w sumie też) Ciężko tu znaleźć porozumienie czy jakieś pośrednie rozwiązanie. Jeśli będą się przeprowadzać, to lepiej położyć WTEDY nacisk na zapoznanie psa z nowym otoczeniem i miejscem zamieszkania. Pewnie zależy do w dużej mierze od samego zwierzęcia, ale nie jest powiedziane, że każdy pies się łatwo przestawi. Myślę, że warto wziąć pod uwagę fakt, iż Autorka wspomina o tym, że ten jej czworonóg nie czuje się dobrze na zewnątrz, wykazując oznaki zdenerwowania czy apatii. Za to z pewnością pies czuje się źle bez towarzystwa ludzi, jak wynika z przytoczonej historii, zatem zamykanie go gdzieś czy trzymanie z dala od domowników, nie będzie dobrym rozwiązaniem. Beyond także ma psiaka, więc raczej wie, co mówi. Zresztą czy każdy zwierzak będzie reagował identycznie na takie sytuacje? Raczej nie, ale widać w tym facecie zbytnią roszczeniową postawę a on pewnie jest przekonany, że każdy przypadek z psem będzie wyglądał tak, jak on to widzi. Poza tym ten pies przeżył chyba w życiu ciężkie chwile( jakie?) i może dlatego tak łaknie stałego kontaktu z człowiekiem.
P.S. Nie mam psa, tym bardziej kanapowego, ale nawet mieszkając w domu z ogródkiem raczej nie byłoby moją intencją trzymanie psa w zamknięciu, prędzej umożliwienie mu pełni swobody ruchu, dając oczywiście do zrozumienia co mu wolno a czego nie. Łatwiej takiego szczeniaka nauczyć pewnych nawyków, niż eksperymentować z dorosłym zwierzęciem, chociaż nie jest to pewnie niemożliwe. W każdym razie Autorka zna swojego psa lepiej, więc skoro twierdzi, że źle znosi zamknięcie czy izolację, to dlaczego ma na siłę zmieniać jego charakter?
100 2020-05-09 11:43:50 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-09 11:50:24)
niepodobna
Napisałaś dwa długie posty, które w niczym nie zamieniają faktu - wymyśliłaś coś, co w poście autorki nie ma najmniejszego uzasadnienia.
To co, myślisz, że mogę wymagać od faceta, że w naszym wspólnym mieszkaniu nie postawi już żadnego pojemnika z wodą, bo nie? Ewentualnie w garażu może mieć rybki. No bo póki jestem u niego, to się jakoś nagięłam do faktu, że jest to akwarium, a irytują mnie zbędne rzeczy w domu.
Ależ oczywiście, że masz prawo. Akwarium to nie jest milczący mebel, tylko brzęczące, zakłócające ciszę, ustrojstwo, które wymaga pewnych wyrzeczeń (np. w pomieszczeniu z akwarium nie powinno się palić papierosów, nawet e-papierosów, bo nikotyna się w wodzie odkłada i ostatecznie działa toksycznie na ryby). Więc jak najbardziej możesz wymagać, żeby stało w pomieszczeniu, z którego nie korzystasz, choć garaż bym odradzał, raczej np. ogrzewana piwnica, bo to jednak wymaga odpowiedniej temperatury i w garażu byłoby dość kosztowne.
Bo przenosisz swoje z kotów na psa pasterskiego notabene
No właśnie, już raz pisałem, żeby nie przykładać do psa kociej miary. Kot to zwierzę znacznie mniej kłopotliwe w domu, a do tego pobyt na dworze jest dla niego zagrożeniem. Kota nie da się zatrzymać na podwórzu, no chyba że ktoś zrobi wolierę.
Łatwiej takiego szczeniaka nauczyć pewnych nawyków, niż eksperymentować z dorosłym zwierzęciem, chociaż nie jest to pewnie niemożliwe.
Rzekłbym, że to bardzo proste, ale jest jeden warunek, żeby pies czul się dobrze, nie nudził i nie smęcił pod oknami: towarzystwo. Dlatego pisałem, że warto mu skombinować drugiego psa, może tej samej rasy, a może dla odmiany stróżującego, albo nawet zwykłego kundelka ze schroniska. I trzeba się pogodzić z tym, że będą kopać.
Niepodobna przeczytaj uważnie pierwszy post, bo coś przegapilaś. I tak zalewają Cię emocje. Bo przenosisz swoje z kotów na psa pasterskiego notabene
Jakbyś przeczytała uważnie to byś zauważyła, to co opisałam już tutaj.
Skoro Ty wiesz, co mnie zalewa i dlaczego i nie ma z tym dyskusji, to jakie jest pole do rozmowy w ogóle? Żadne.
"Przenoszę emocje z kotów na psa pasterskiego"? Wyborne Znaczy to, że mam kota, wystarcza Ci do zbudowania teorii o tym jak funkcjonuję, jakie mam emocje i czym motywowane są moje posty, które nawet nie odnoszą się do dobrostanu zwierząt, tylko ludzi?
Wskaż mi miejsce, gdzie pisałam cokolwiek o tym, czy pies pasterski powinien być w domu, czy na zewnątrz.
Albo jasne jest, że szukasz ukrytego między wierszami nie widząc liter czarno na białym.
Szukasz tego, co podobno się przypisuje temu facetowi z emocji do zwierzątek i pod tym kątem filtrujesz.
102 2020-05-09 11:56:33 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-09 11:57:07)
Dla psa towarzystwem są też( czy przede wszystkim) sami domownicy, czyli ludzie Dla niego to członkowie stada, z nimi lubi przebywać, a zapewnienie mu komfortu psychicznego i fizycznego jest podstawą sukcesu.
Swoją drogą, właśnie przyzwyczajenie psa do czasowej nieobecności opiekunów, wydaje się kluczowe, jeśli jeszcze taki zwierzak ma za sobą jakieś traumy czy przykre doświadczenia. Wiadomo, że domownicy nie mogą siedzieć w domu 24 godz/dobę i zwierzak musi jakoś znosić ich nieobecność.
Dla psa towarzystwem są też( czy przede wszystkim) sami domownicy, czyli ludzie
Dla niego to członkowie stada, z nimi lubi przebywać, a zapewnienie mu komfortu psychicznego i fizycznego jest podstawą sukcesu.
Nie do końca masz rację, a na pewno nie z tym "przede wszystkim". Psy rozumieją, że ludzie to nie psy, więc dla psa stadem są przede wszystkim inne psy. Oczywiście te psy, które są w stadzie, a nie obce.
niepodobna
Napisałaś dwa długie posty, które w niczym nie zamieniają faktu - wymyśliłaś coś, co w poście autorki nie ma najmniejszego uzasadnienia.niepodobna napisał/a:To co, myślisz, że mogę wymagać od faceta, że w naszym wspólnym mieszkaniu nie postawi już żadnego pojemnika z wodą, bo nie? Ewentualnie w garażu może mieć rybki. No bo póki jestem u niego, to się jakoś nagięłam do faktu, że jest to akwarium, a irytują mnie zbędne rzeczy w domu.
Ależ oczywiście, że masz prawo. Akwarium to nie jest milczący mebel, tylko brzęczące, zakłócające ciszę, ustrojstwo, które wymaga pewnych wyrzeczeń (np. w pomieszczeniu z akwarium nie powinno się palić papierosów, nawet e-papierosów, bo nikotyna się w wodzie odkłada i ostatecznie działa toksycznie na ryby). Więc jak najbardziej możesz wymagać, żeby stało w pomieszczeniu, z którego nie korzystasz, choć garaż bym odradzał, raczej np. ogrzewana piwnica, bo to jednak wymaga odpowiedniej temperatury i w garażu byłoby dość kosztowne.
A widzisz, ja nie uważam, że mam takie prawo.
Wiedząc o tym, że facet jest pasjonatem akwarystki spodziewałam się przecież w jego, a potem może naszym domu brzęczącego ustrojstwa.
Mogłabym mieć uzasadnione oczekiwanie, że akwaria nie zajmą całej ściany, tak, że nie będzie gdzie pomieścić innych rzeczy, albo że nie będą brzęczeć w pomieszczeniu, w którym pracuję. Mogę też odmówić dokładania kasy do tego hobby. Mogłoby mi się jeszcze nie podobać, gdyby on w wolnym czasie zajmował się TYLKO tym, bo nie po to się z kimś żyje :)
Ale to tyle, uważam.
Na pewno nie zabraniałabym mu posiadania rybek.
105 2020-05-09 12:12:25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-09 12:19:14)
Dobrze, będąc precyzyjnymi: nie widać emocji, bo czyichś poczuć nie można, tylko ich projekcję.:) Nie każ mi analizować.
Bagiennik: dziecko ludzkie też ma różne przyzwyczajenia, ale się go socjalizuje. I można to robić ,z szacunkiem i miłością.
Na psach się nie znam, ale słuchy chodzą, że się je trenuje. Więc jakby autorka chciała jednak iść na jakiś kompromis to pewnie wykonalne, bez szkody dla psa, Jeżeli są wątpliwosci specjalista od psów mógłby być pomocny.
Niepodobna, skąd wiesz że pies nie zajmuje całej ściany i nie brzęczy?
Autorka pisze, że zachowuje się całkiem swobodnie w domu i chce by tak pozostało w czasie ich obecności.
Może to jest kością niezgody?
106 2020-05-09 12:15:35 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-09 12:15:51)
A widzisz, ja nie uważam, że mam takie prawo.
Tak, to dominująca na tym forum postawa - jak Ci się coś nie podoba, to trzeba zacisnąć zęby i milczeć, albo od razu się rozstać bez wyjaśnienia, bo to byłyby naciski i ograniczanie wolności drugiego człowieka.
Na pewno nie zabraniałabym mu posiadania rybek.
A ja uważam, że trzeba wypracować kompromis, który zadowoli obie strony. Akwaria w ogrzewanej piwnicy (albo na przykład w jego gabinecie do pracy) - on ma akwaria, Ty masz wolność od akwarium. Pies na dworze - ona ma psa, on ma wolność od psa. Oczywiście to się nie sprawdzi w przypadku ludzi muszących postawić na swoim.
niepodobna napisał/a:A widzisz, ja nie uważam, że mam takie prawo.
Tak, to dominująca na tym forum postawa - jak Ci się coś nie podoba, to trzeba zacisnąć zęby i milczeć, albo od razu się rozstać bez wyjaśnienia, bo to byłyby naciski i ograniczanie wolności drugiego człowieka.
Nie, to dosyć sztywne myślenie. Nie uważam, że albo od razu się rozstać, albo się męczyć w milczeniu. Jakieś tam dopasowanie zawsze jest konieczne, ale granice mogą być dla każdego inne i co innego istotne.
O tym, czy potrafi się żyć z drugim człowiekiem jaki jest, warto właśnie pomyśleć wcześniej. Potrafię sobie wyobrazić takie rzeczy, których bym nie zaakceptowała, ale też nie próbowałabym komuś przeorganizowywać życia, nie wchodziłabym w relację z taką myślą. Zwróć uwagę na to sformułowanie o naginaniu się do związku przez partnera autorki. Tak, uważam, że jeśli ten pies mu tak przeszkadzał, że aż sens związku stał pod znakiem zapytania, to mógł się zastanowić jeszcze kilka razy czy w to wchodzić.
Na pewno nie zabraniałabym mu posiadania rybek.
A ja uważam, że trzeba wypracować kompromis, który zadowoli obie strony. Akwaria w ogrzewanej piwnicy (albo na przykład w jego gabinecie do pracy) - on ma akwaria, Ty masz wolność od akwarium. Pies na dworze - ona ma psa, on ma wolność od psa. Oczywiście to się nie sprawdzi w przypadku ludzi muszących postawić na swoim.
Tylko widzisz, akwaria ludzie mają raczej po to, by cieszyć się widokiem w domu, tuż obok, a nie by raz dziennie wychodzić do piwnicy się zrelaksować.
Z psami chyba jest podobnie, właściciel domowego, towarzyszącego psa lubi z nim kontakt, sprawia mu przyjemność obecność i obserwowanie zwierzaka.
Oczywiście pies jest bardziej absorbujący niż rybki, a w związku z tym może bardziej przeszkadzać komuś, komu kontakt ze zwierzęciem przyjemności nie sprawia.
Tylko kompromisu tu raczej nie będzie, bo autorka tematu nie potrzebuje psa pilnującego obejścia, tylko domowego, i do tego jest przyzwyczajona, i po to go ma.
108 2020-05-09 12:40:49 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-09 12:41:59)
Tak, uważam, że jeśli ten pies mu tak przeszkadzał, że aż sens związku stał pod znakiem zapytania, to mógł się zastanowić jeszcze kilka razy czy w to wchodzić.
Ale dlaczego w tym momencie deprecjonujesz kobiety, dlaczego stawiasz kobiecą inteligencję pod znakiem zapytania? Przecież ona też od początku znała jego zdanie, więc też mogła się kilka razy zastanowić czy w to wchodzić. ba, z pierwszego posta wynika, że to on od początku stawiał sprawę jasno, a ona nie. Pewnie myślała, że go zmieni.
niepodobna napisał/a:Tak, uważam, że jeśli ten pies mu tak przeszkadzał, że aż sens związku stał pod znakiem zapytania, to mógł się zastanowić jeszcze kilka razy czy w to wchodzić.
Ale dlaczego w tym momencie deprecjonujesz kobiety, dlaczego stawiasz kobiecą inteligencję pod znakiem zapytania? Przecież ona też od początku znała jego zdanie, więc też mogła się kilka razy zastanowić czy w to wchodzić. ba, z pierwszego posta wynika, że to on od początku stawiał sprawę jasno, a ona nie. Pewnie myślała, że go zmieni.
Nie manipuluj.
Jeśli mi przeszkadza, że ktoś np. ma zawód, którego ja nie darzę sympatią, to on powinien grubo rozkminiać, zanim się ze mną zwiąże, czy jednak ja, czy będę umiała z kimś takim żyć?
No nie jest to jego problem. To nie jemu przeszkadza jakaś moja działalność, tylko odwrotnie.
niepodobna napisał/a:Tak, uważam, że jeśli ten pies mu tak przeszkadzał, że aż sens związku stał pod znakiem zapytania, to mógł się zastanowić jeszcze kilka razy czy w to wchodzić.
Ale dlaczego w tym momencie deprecjonujesz kobiety, dlaczego stawiasz kobiecą inteligencję pod znakiem zapytania? Przecież ona też od początku znała jego zdanie, więc też mogła się kilka razy zastanowić czy w to wchodzić. ba, z pierwszego posta wynika, że to on od początku stawiał sprawę jasno, a ona nie. Pewnie myślała, że go zmieni.
Całkowicie się z tym zgadzam. Oboje pokazali na początku jaki mają stosunek do zwierząt, więc czemu akurat teraz to taki ogromny jest szok?
JaJakoJa napisał/a:niepodobna napisał/a:Tak, uważam, że jeśli ten pies mu tak przeszkadzał, że aż sens związku stał pod znakiem zapytania, to mógł się zastanowić jeszcze kilka razy czy w to wchodzić.
Ale dlaczego w tym momencie deprecjonujesz kobiety, dlaczego stawiasz kobiecą inteligencję pod znakiem zapytania? Przecież ona też od początku znała jego zdanie, więc też mogła się kilka razy zastanowić czy w to wchodzić. ba, z pierwszego posta wynika, że to on od początku stawiał sprawę jasno, a ona nie. Pewnie myślała, że go zmieni.
Całkowicie się z tym zgadzam. Oboje pokazali na początku jaki mają stosunek do zwierząt, więc czemu akurat teraz to taki ogromny jest szok?
Może nie szok, a zdziwienie niekonsekwencją, które się może pojawić u osób, dla których związanie się z kimś oznacza akceptację, a nie: biorę, ale musisz zmienić zawód, biorę, ale bez psa, biorę, jeśli zrezygnujesz z tego co lubisz, biorę, ale musisz zacząć wstawać o 5.30 a nie o 9.00 itp..
Nie manipuluj.
Ależ to żadna manipulacja, to proste stwierdzenie faktu: uważasz, że mężczyzna powinien się zastanowić kilka razy, a kobieta z zastanawiania się jest zwolniona. Mało, że zwolniona z myślenia, nawet zwolniona jest z jasnego postawienia sprawy. To nad czym on miał się zastanawiać, skoro w odpowiedzi na swój jasny komunikat, nie dostał też jasnego komunikatu?
Izzie_Stevens
Właśnie, że ona chyba nie postawiła sprawy jasno, tylko to było na zasadzie "potem go przerobię". Bo widzisz gdzieś tu, żeby ona jasno postawiła sprawę:
Wiedział od samego początku, że mam psa i jasno mówił, że on nie chce mieć czworonoga, tym bardziej w domu, jednak po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem i w czerwcu będzie rok wspólnego mieszkania z psem oraz kotem.
???
niepodobna napisał/a:Nie manipuluj.
Ależ to żadna manipulacja, to proste stwierdzenie faktu: uważasz, że mężczyzna powinien się zastanowić kilka razy, a kobieta z zastanawiania się jest zwolniona. Mało, że zwolniona z myślenia, nawet zwolniona jest z jasnego postawienia sprawy. To nad czym on miał się zastanawiać, skoro w odpowiedzi na swój jasny komunikat, nie dostał też jasnego komunikatu?
Izzie_Stevens
Właśnie, że ona chyba nie postawiła sprawy jasno, tylko to było na zasadzie "potem go przerobię". Bo widzisz gdzieś tu, żeby ona jasno postawiła sprawę:
Wiedział od samego początku, że mam psa i jasno mówił, że on nie chce mieć czworonoga, tym bardziej w domu, jednak po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem i w czerwcu będzie rok wspólnego mieszkania z psem oraz kotem.
???
Ja nie widzę właśnie informacji, że była gdzieś informacja o tym że to omawiali. Z tego co mi wiadomo to autorka mieszkała ze swoim psem, a jej chłopak miał psa na zewnątrz domu.Czyli widać jaki mają oboje stosunek do zwierząt. Więc czemu teraz autorka się burzy, że jej chłopak nie chce mieszkać z psem pod jednym dachem? Jak dla mnie to oni tego nie omawiali. A autorka jest teraz w szoku że chłopak wyraził swoje zdanie a nie jka potulny baranek zgadza się na to czego ona chce, bo wg niej to przecież oczywiste że skoro pies mieszkał razem z nią to tera zteż tak musi być.
niepodobna napisał/a:Nie manipuluj.
Ależ to żadna manipulacja, to proste stwierdzenie faktu: uważasz, że mężczyzna powinien się zastanowić kilka razy, a kobieta z zastanawiania się jest zwolniona. Mało, że zwolniona z myślenia, nawet zwolniona jest z jasnego postawienia sprawy. To nad czym on miał się zastanawiać, skoro w odpowiedzi na swój jasny komunikat, nie dostał też jasnego komunikatu?
Izzie_Stevens
Właśnie, że ona chyba nie postawiła sprawy jasno, tylko to było na zasadzie "potem go przerobię". Bo widzisz gdzieś tu, żeby ona jasno postawiła sprawę:
Wiedział od samego początku, że mam psa i jasno mówił, że on nie chce mieć czworonoga, tym bardziej w domu, jednak po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem i w czerwcu będzie rok wspólnego mieszkania z psem oraz kotem.
???
No właśnie -???
Wiedział, że nie chce zwierzęcia, ale poszedł na to, licząc na? "Potem ją przerobię" ?
Jasno mówił, ale poszedł w warunki, których nie akceptował - niespójne.
Autorka chyba nie mówiła jasno, że się dla niego psa pozbędzie.
Czynnik wymagający zaakceptowania albo odrzucenia był po jej stronie, bo to jej pies.
Biorę, ale nie akceptuję? I teraz co?
Niektórzy lubią sobie komplikować życie.
Wiedział, że nie chce zwierzęcia, ale poszedł na to, licząc na? "Potem ją przerobię" ?
Ale wymyślasz, przecież jasno masz napisane, że godzi się na psa skoro mieszkają u niej, ale nie godzi się, jak kupią własny - wspólny dom.
116 2020-05-09 13:18:44 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-05-09 13:21:36)
niepodobna napisał/a:Wiedział, że nie chce zwierzęcia, ale poszedł na to, licząc na? "Potem ją przerobię" ?
Ale wymyślasz, przecież jasno masz napisane, że godzi się na psa skoro mieszkają u niej, ale nie godzi się, jak kupią własny - wspólny dom.
Tak, jest napisane.
I to jest właśnie "biorę, ale się zmień". Bo ten pies, pies w domu, to część jej stylu życia.
Nie trzeba niczego wymyślać.
Edit: Płeć nie ma nic do rzeczy. Tak wypadło, że mężczyzna i kobieta są po tych stronach.
Gdyby to ona nie akceptowała jego rybek, to myślałabym tak samo A nie, że mężczyzna jest zwolniony z zastanawiania się, czy w coś wchodzić.
No cóż, widocznie o zgrozo dla co niektórych oboje postawili psie sprawy na początku na drugim planie, a na pierwszym on postawił kobietę, a Ona mężczyznę Mam nadzieję, że to ich uratuje i pozwoli wypracować jakieś wyjście bez maltretowania psa:)
No cóż, widocznie o zgrozo dla co niektórych oboje postawili psie sprawy na początku na drugim planie, a na pierwszym on postawił kobietę, a Ona mężczyznę
Mam nadzieję, że to ich uratuje i pozwoli wypracować jakieś wyjście bez maltretowania psa:)
A Ty swoje
Tak, zgrozą jestem przejęta.
Gdybyś cytowała posty, łatwiej by się rozmawiało.
Witajcie, stali uzytkownicy. Ja tylko goscinnie, ale sumienie nie pozwala inaczej. Odnise się do tego, co mnie sklonilo do zalogowania:
JajakoJa bardzo się myli jeśli chodzi o psy. Jezeli ktos mialby sluchac jego rad, madrzejsza opcja (i bardziej humanitarna ze względu na psa i ludzi dookola) jest oddac psa komus, kto ma dla niego warunku. To, co on proponuje to nie są warynki dla zwierzecia jakim jest pies i nie jest najodpowiedzialniej podejmowac się wtedy opieki nad nim.
Racje ma natomiast Beyondblackie.
Tak w skrocie:
1. Trzymanie na zewnatrz psa, który dotad był w domu jest bardzo zlym pomyslem. Jeszcze gorszym, jeśli pies jest po przejsciach i już wczxesniej były z nim klopoty, z których udalo się go wycignac.
2. Psy pasterskie nie sluza do trzymania na zewnatrz, do tego „sluza” (jeśli w ogole można tak napisac) psy strozujace. A nawet te potrzebuja kontaktu z czlowiekiem. Bez tego nabieraja zlych nawykow, w skrajnym przypadku staja się niebezpieczne dla otoczenia.
3. Stadem psa ma być nie drugi pies, tylko czlowiek. Do tego zmierza proces socjalizacji psow i o to generalnie chodzi wiekszoscia hodowcow i wlascicieli psow, zeby psy wolaly ich, nie inne psy.
4. Trzymanie z dala od czlowieka psa o wysokiej inteligencji, nastawinego na kontrakt z czlowiekiem jest proszeniem się o klopoty i stwarzaniem zagrozenia dla otoczenia. Inteligentne, energiczne psy puszczone samopas dziczeja i dziwaczeja. Za chwile autorka i jej facet beda miec w ogrodku puszke Pandory, która wybuchnie przy najblizszej okazji i skonczy sie np. pogryzieniem kogoś.
Do do glownego problemu watku – moim zdaniem facet jest niegodny zaufania. Nie dlatego, ze sie zupenie nie zna na psach, tylko dlatego, ze klamie. Przyczail się i zamydlil oczy autorce watku kiedy musial się dostosowac (czyli mieszkac u niej, wtedy jakos pies mogl byc w domu). Kiedy czuje się silny, pokazuje pazurki i stawia ultimatum. Charakter z niego wyszedl i tyle.
Autroko, jest chcesz w przyszlosci mieć z nim dziecko, moim zdaniem zanim zajdziesz w ciaze powinnas mieć mocne zaplecze finansowe, tylko wlasne. W innym przypadku obudzisz się z reka w nocniku.
Natomiast generalnie ja tu tylko pieskow bronie.
Czytając kiedyś opracowanie naukowe dość starej daty, bo jeszcze Jana Żabińskiego, przedwojennego dyrektora zoo w Warszawie, natknąłem się na kwestie dotyczące tresury. W domyśle chodziło oczywiście o ssaki, lecz najważniejsze przesłanie dotyczyło tego, jak zwierzę traktuje człowieka, szczególnie tworząc z nim więzi społeczne. Ciężko spekulować, czy zwierzę odróżnia pojęcia "zwierzę" czy "człowiek", ale ważne jest to, że wytwarza relację z innymi członkami grupy i się do nich przywiązuje, na mniej lub bardziej wyrafinowany sposób.
Jeśli oboje zdecydują się znaleźć jakiś kompromis, to chyba najlepszą radą jest skonsultowanie sprawy z behawiorystą.
121 2020-05-09 18:16:52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-09 18:18:33)
Też uważam, że behawiorysta to dobry pomysł.
Zoo jest specyficzne jednak.
Foki z Helu wypuszszcza się na pełne morze, małe słoniki itd.
Wiem to dzikie zwierzęta, ale w zoo też dzikie..
Dla psa pewnie zoologiczne doświadczenia nieprzydatne.
Wspominając zoo, miałem na myśli przede wszystkim relacje zwierzęcia z ich opiekunami. Takie zwierzaki, żyjące przez dłuższy czas w niewoli, można uznać może nie za oswojone, ale obłaskawione. Wytwarzają z człowiekiem pewną więź, choćby minimalną, ale zawsze Na początku jak masz psa to też obie strony muszą nauczyć się siebie nawzajem tolerować. Specjalnej tresury nie trzeba stosować, (choć teraz stosuje się ją coraz częściej), aby wyrobić u zwierzęcia pewne nawyki. Zwierzę takie traktuje opiekuna jak swojego, więc( w kontekście wątku) nie musi wyraźnie odczuwać, że to zupełnie inna istota, tak jak my to widzimy. Dla takiego psa czy wilka jesteśmy tez psem czy wilkiem, ale dwunożnym
Schemat wytwarzania relacji w stadzie czy grupie zwierząt( do którego należy opiekun czy właściciel) ma swoje wspólne elementy. W każdym razie takiemu zwierzęciu jest raczej obojętne czy partner ze stada ma dwie nogi czy cztery
Juz wspolczuje Waszym dzieciom.
Juz wspolczuje Waszym dzieciom.
Piszesz o Autorce wątku i jej facecie czy o komentujących?
125 2020-05-09 23:14:36 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-05-09 23:16:59)
Ela210 napisał/a:No cóż, widocznie o zgrozo dla co niektórych oboje postawili psie sprawy na początku na drugim planie, a na pierwszym on postawił kobietę, a Ona mężczyznę
Mam nadzieję, że to ich uratuje i pozwoli wypracować jakieś wyjście bez maltretowania psa:)
A Ty swoje
![]()
Tak, zgrozą jestem przejęta.
Gdybyś cytowała posty, łatwiej by się rozmawiało.
Tylko, ze wtedy argumenty by nie wygladaly dobrze.
Stawianie drugiej osoby na pierwszym miejscu jest glupota.
Na pierwszym miejscu stawia sie siebie. Nie swoj strach przed samotnoscia. Ten ich zwiazek ma wiecej problemow.
Ludzie robia falszywe porownania i pozniej na tym buduja dyskusje.
Gdyby maz kazal mi trzymac koty na dworzu bo inaczej odejdzie? Dostalby kopa od razu.
Nie dlatego, ze wybieram koty ponad meza per se.
Dlatego, ze jezeli ja bym wyrzucila moje koty. Koty, ktore sa do mnie przywiazane szczegolnie, ktore ze mna sa zawsze i ktore boja sie wychodzic to czulabym sie z tym zle. Tak jak autorka czuje sie zle z tym, ze bedzie miala psa na dwor dac.
Czulabym sie zle, ze robie cos wbrew stworzeniu ktore:
1 Sama sprowadzilam do mojego domu
2 Nic mi nie zrobilo
3 Robie cos co wywoluje stres/ zle samopoczucie u tego stworzenia bez powodu
Jest to wbrew moim zasadom, wbrew moim moralnemu kompasowi.
Kolejna warstwa tego jest taka.
Jezeli ktos mnie naprawde kocha, to nie bedzie robil odbieral mi czegos co mnie uszczesliwia. Nie bedzie wywolywal u mnie stresu bez potrzeby.
I co tutaj mamy?
Wychodzi na to, ze nie warto sie wyginac pod czyjes dyktando.
Oczywiscie ludzie tak nie robia, bo sa slabi. Chca kogos zatrzymac i wszystko beda pod to robic. Zamiast sie dopasowac to beda brali pierwsza lepsza osobe i mieli takie wlasnie problemy.
Taka jest natura ludzka.
Jednak ja wole zachowac swoja integralosc. Jak narazie to idzie mi dobrze. Nigdy nie dalam sie przemocy w zwiazku, nigdy nie dalam sie manipulowac, zawsze dobrze wiem kiedy ktos klamie, zawsze mam relacje bez takich problemow, nigdy nie musze nic poswiecac i nigdy nie mialam zlamanego serca. Nigdy nie obudzilam sie z reka w nocniku. Mam dobre relacje z kazdym z kim sie umawialam w przeszlosci.
Bo mam szacunek do siebie i do innych. Wiem tez jakie sa znaki przemocowych zachowan.
U autorki juz one wystepuja i beda wystepowac dalej, a pozniej dolaczy do setek innych tematow o zlym zwiazku. I tak dalej i tak dalej.
Zycie.
Mozna sie ze mna spierac o to czy mam racje. Jednak ja wiem, ze mam bo moje zwiazki sa zwyczajnie udane dla obu stron.
Oczywiscie tez zalezy czego ktos szuka w relacji. Zapchania jakies dziury emocjonalnej czy szczesliwego zwiazku.
Bo jezeli tego drugiego to nie tedy jest droga.
126 2020-05-09 23:16:02 Ostatnio edytowany przez Snake (2020-05-09 23:20:12)
Trzeba się cieszyć, że chłopak autorki zaledwie widzi miejsce psa na zewnątrz domu, a nie na talerzu. Podobają mi się te rozkminy, że oszust, bo u niej w mieszkaniu psa tolerował. No właśnie U NIEJ. Jej mieszkanie, jej prawa. Wolnoć Tomku w swoim domku. Zamierzają jednak zainwestować we wspólny dom, a tam już prawa muszą być wspólne. Facet chce mieć swoją sferę komfortu, a jest nią dla niego nie potykanie się co krok o psa.
Napiszę brutalnie ale prawda zazwyczaj jest brutalna. To już sprawa autorki czy ważniejszy jest dla niej komfort psa, który za parę lat i tak zdechnie, czy jej komfort w związku może na lat parędziesiąt. Ewentualnie takie rozpatrzenie tej kwestii z chłopakiem, że niech już ten pies dożyje na dotychczasowych warunkach ale nowe zwierzaczki na nowych warunkach. W końcu dom nie powstaje w miesiąc, a pies nie żyje wiecznie.
Dlatego, ze jezeli ja bym wyrzucila moje koty. Koty, ktore sa do mnie przywiazane szczegolnie, ktore ze mna sa zawsze i ktore boja sie wychodzic to czulabym sie z tym zle.
Podziwiam tą ludzką skłonność do trzymania kalekich zwierząt. Jeszcze rozumiem jak kuzyn przygarnął kota bez łapki ale kot, który boi się wyjść z domu, to straszna ofiara człowieka.
Trzeba się cieszyć, że chłopak autorki zaledwie widzi miejsce psa na zewnątrz domu, a nie na talerzu. Podobają mi się te rozkminy, że oszust, bo u niej w mieszkaniu psa tolerował. No właśnie U NIEJ. Jej mieszkanie, jej prawa. Wolnoć Tomku w swoim domku. Zamierzają jednak zainwestować we wspólny dom, a tam już prawa muszą być wspólne. Facet chce mieć swoją sferę komfortu, a jest nią dla niego nie potykanie się co krok o psa.
Napiszę brutalnie ale prawda zazwyczaj jest brutalna. To już sprawa autorki czy ważniejszy jest dla niej komfort psa, który za parę lat i tak zdechnie, czy jej komfort w związku może na lat parędziesiąt. Ewentualnie takie rozpatrzenie tej kwestii z chłopakiem, że niech już ten pies dożyje na dotychczasowych warunkach ale nowe zwierzaczki na nowych warunkach. W końcu dom nie powstaje w miesiąc, a pies nie żyje wiecznie.
No i tutaj jest wlasnie desperacja, o ktorej mowie. Nie mowie, ze u Ciebie Snake, tylko, ze przyklad myslenia podales.
Partner dluzej pozyje to w takim razie jest wazniejszy. Bo ludzie robia w majtki ze strachu przed samotnoscia. I dlatego nawet na wlasna wiare pluja zeby sie innym przypodobac.
Paradoksalnie ona bedzie skakac w kolo chlopa, a i tak pewnie dostanie na koniec po dupie wlasnie przez to, ze ma zero w sobie zasad i wlasnych przekonan.
Teoretycznie to ona moze zaraz na wirus umrzec. Wartosc rzeczy obliczana po dlugosci jest dla ludzi, ktorzy tak rzeczywiscie to nie zyja.
Wszystkie moje posty są przemyślane, argumenty forumowiczów zanalizowane i zebrane w jedną spójną myśl.
Jeśli ktoś nie potrafi tego zrobić to jego problem. Cytuję konkrety do których się odnoszę, a tutaj konkretów czyli faktów, a nie własnych gornolotnych przemyśleń jest malo.
A jak komuś za mało mojego tekstu pisanego i chciałby jakiś długich uzasadnień to nie mój styl.
129 2020-05-09 23:31:10 Ostatnio edytowany przez Snake (2020-05-09 23:40:48)
No i tutaj jest wlasnie desperacja, o ktorej mowie. Nie mowie, ze u Ciebie Snake, tylko, ze przyklad myslenia podales.
Partner dluzej pozyje to w takim razie jest wazniejszy. Bo ludzie robia w majtki ze strachu przed samotnoscia. I dlatego nawet na wlasna wiare pluja zeby sie innym przypodobac.Paradoksalnie ona bedzie skakac w kolo chlopa, a i tak pewnie dostanie na koniec po dupie wlasnie przez to, ze ma zero w sobie zasad i wlasnych przekonan.
Teoretycznie to ona moze zaraz na wirus umrzec. Wartosc rzeczy obliczana po dlugosci jest dla ludzi, ktorzy tak rzeczywiscie to nie zyja.
Jeśli ONA planuje życie u boku tego faceta, to musi brać pod uwagę również jego zdanie, a to już zna. Wybór należy do niej.
A może facet okaże się mądrzejszy i pozwoli na psa, a potem po cichu go podtruje i razem z nią będzie ronił rzewne łzy i nawet własnoręcznie wyszykuje gustowny pochówek pod brzózką?
Osobiście przeżyłem z kilka psów i kilka kotów. Większość jeszcze dziadków i rodziców. Niektóre od szczeniaka i kociaka. Większość psów mieszkała z nami w mieszkaniu i spała z nami. Koty nie bardzo, bo to były normalne koty więc żyły po swojemu. Niektóre wracały do domu oblane wrzątkiem lub poranione przez psy ale taka kocia dola. Ostatniego psa pochowałem pod brzózką nieopodal domu, w którym obecnie mieszkam. Zmarło mu się ze starości, nie trułem A rzewne łzy roniła akurat małżonka, która psów i kotów nie lubi. Nawet mu kwiatka do trumienki włożyła.
Oby ludzie mieli tylko takie problemy....
. Póki co obrończynie psów i kotów zupełnie niepotrzebnie poróżniły się między sobą. Generalnie problem jest nierozwiązywalny. Na całym świecie ludzie trzymają psy w domach i są tacy którzy tego nie akceptują. Piekielnym błędem jest traktowanie psa jako istoty posiadającej ludzkie uczucia i prawa i to nie ma nic wspólnego z kochaniem czy niekochaniem zwierząt. Bardzo rozsądne postrzeganie sprawy przedstawiła Izzie Stewens. Dla mnie nie do przyjęcia jest pies asystujący przy rodzinnych posiłkach, gdzie domownicy najlepsze kąski ze swojego talerza oddają psu "tak miłosiernie patrzącemu w oczy". Nie do przyjęcia jest spanie w jednym łóżku z psem, nie do przyjęcia jest wylegiwanie się psa na kanapie czy pościeli, nie do przyjęcia jest smród wilgotnej sierści pasa i kłaki sierści powbijanej w dywany i fotele. Nie do przyjęcia w końcu jest oprowadzanie psa po zawirusowanych uliczkach i chodnikach i wpuszczanie go do domu... . Może to komuś odpowiadać, mnie NIE! W skrajnym przypadku jako osoby "kochające zwierzęta", a pieski i kotki w szczególności, będziemy przygarniali kolejne które są "po przejściach" i dojdziemy do etapu którego przykładem była Violetta Villas. Jeśli ktoś mówi, że pies "pokocha ogród" to nie wie o czym mówi. Pies ten ogród będzie systematycznie dewastował poprzez kopanie dołków, obsikiwanie iglaków, wydeptywanie kwiatów itp. . Pies musi mieć swoje przeznaczanie: jeśli to jakaś miniaturka która musi być w domu to niech tam będzie, jeśli to duży pies to należy liczyć się z konsekwencjami. Pies stróżujący czy myśliwski powinien być na zewnątrz. Gdzie? Po prostu w kojcu, a swoją miłość do niego i przywiązanie możemy i powinniśmy okazać mu biorąc go często na wspólne spacery i szkolenie. W przypadku Autorki gdzie pies jest z pewnością rozhartowany i pełniący rolę słodkiego pluszaka, powinien raczej zostać w domu. A to, że partner tego nie akceptuje to wcale nie dlatego, ze jest durniem, głupcem czy dupkiem jak mu to przypisano. Pies albo partner? Wybór trudny, w kompromisy nie bardzo wierzę... .
O biblista czynmy ziemię poddaną. Widzę iż do zmierzchu tzw wartości sam doprowadzasz.
DNA psa i człowieka jest bardzo podobne... 84% DNA, myszy 88% koty 90% Szympansy 98,8%