Ponad 2 letni romans - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 456 do 520 z 857 ]

456 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-13 18:11:50)

Odp: Ponad 2 letni romans

paslawku W żadnym wypadku nie uznałbym się siebie za niebezpiecznego smile Po prostu są pewne grancie absurdu, cynizmu czy tupetu, poza którymi już się człowiek zaczyna drapać w głowę i zastanawiać o co tu chodzi? Pewne jest to, że gdyby facet żywił do Autorki to, co sam jej próbuje wmówić, zachowując się w opisany sposób, dawno by to zrobił, rozwiódłszy się najpierw z żoną. Jego podchody są tak żałosne i zwyczajnie okrutne, bo człowiek obdarzony choć odrobiną empatii, honoru i zdrowego rozsądku wycofałby się pewnie najpóźniej po tym, jak Autorka zdecydowała się na rozstanie.
Facet jest zwyczajną szują i gnidą.

Zobacz podobne tematy :

457 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-13 18:14:59)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Może masz rację z tym rozwodem, ale to będzie zależało od tego, jak on będzie to sobie interpretował. Może wykorzystać to jako pretekst do dalszych prób, a równie dobrze może uznać, że oczekiwania obecnej są dla niego nie do przyjęcia.

U mnie przynajmniej to zadziałało. No bo co w tej sytuacji ten facet może zrobić? Powie, że już już składa? Ok, niech składa. Zresztą dotąd w ogóle nie było o tym mowy. A sokor w czasie tego najgorętszego czasu w romansie nie brał tego pod uwagę to teraz tym bardziej.
Gorzej gdyby pozostało na tym, że Autorka 'obraziła' za to, że sypia on z żoną. Wtedy miałby większe pole do popisu. Pewnie próbowałby obracać kota ogonem a ona i tak by tego nie mogła sprawdzić bo i jak?
On teraz nie ma za bardzo pola manewru jak ją urobić.
I bardzo dobrze.

ulle napisał/a:

Prawda jest też to, że obecna postawiła granice przede wszystkim sobie, bo gdyby miała wrócić do niego po takim postawieniu sprawy, to naprawdę byłaby to dla niej kompletna porażka. To byłaby po prostu zgoda na taki układ, jaki był do tej pory. I on by to wiedział, i ona.

To właśnie miałam na myśli pisząc o postawionej granicy za którą teraz nie może już wyjść.
A co on sobie myśli to już jego problem.

458

Odp: Ponad 2 letni romans
paslawek napisał/a:

Co by dziewczyna nie odpowiedziała to i tak zawsze daje  jakieś pole do najróżniejszych nadinterpretacji przez faceta jak jest jeszcze mocno zafiksowany i zdeterminowany - też ma jakieś emocje i dąży do niby spokoju/równowagi zaspokojenia według własnego uznania, i mniemania, pożądania.
Niebezpieczne to jet nie tyle zostawianie furki, tylko niezbyt świadomie dążenie obojga do doznania jakiejkolwiek ulgi przez dramat , to również taka gra/wzór w głowie tragedia i ukojenie,tragedia ukojenie i w kółko, albo coś w ten deseń.

No właśnie, ja też mam jakieś dziwne wrażenie, że ten ich układ zmienił się teraz w rodzaj pewnej gry. Facet na pewno zaangażował się w te sprawę, przyzwyczaił się do swojego dobrostanu, aż tu nagle spadł na niego grom z jasnego nieba. Obecna też nie skończyła tego w trakcie ostatniej rozmowy znim, lecz pokłóciła się z tym facetem i tak naprawdę nie była to rozmowa pożegnalna, tylko kłótnia zazdrosnych o siebie kochanków.
Chodzi mi po prostu o to, że im po prostu tak wyszło, że chwilowo są ze sobą zerwani. Facet najprawdopodobniej aż do dzisiaj czy tam wczoraj pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że sprawa jest aż tak poważna. Ja już pisałam o tym wcześniej. On po prostu nie miał podstaw do tego, by bać się, że na zawsze stracił obecną. Dlatego wypadł teraz jak filip z konopi, zwyczajnie zrobił z siebie idiote.
Teraz, pi tym ostatnim incydencie, będzie miał do myślenia. Oczywiście dla niego nie będzie to koniec, choćby dlatego, żeby wyjść z tego z jakąś tam twarzą.

To są właśnie skutki picia wódki.

459

Odp: Ponad 2 letni romans

Facet chyba pierwszy raz przestał być tak pewny siebie i swojej przewagi, jaką miał do tej pory nad Autorką. Trochę go to pewnie skołowało, teraz będzie się pewnie miotał i być może popełni jakiś błąd, który go pogrąży ostatecznie. Szczerze życzę Autorce, żeby wytrwała w swoim postanowieniu, ostatecznie się od niego odcinając, bo teraz trochę się gość zachowuje jak natrętna mucha, która krąży gdzieś tam blisko i wydaje nieznośny, irytujący dźwięk.

460

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Facet chyba pierwszy raz przestał być tak pewny siebie i swojej przewagi, jaką miał do tej pory nad Autorką. Trochę go to pewnie skołowało, teraz będzie się pewnie miotał i być może popełni jakiś błąd, który go pogrąży ostatecznie. Szczerze życzę Autorce, żeby wytrwała w swoim postanowieniu, ostatecznie się od niego odcinając, bo teraz trochę się gość zachowuje jak natrętna mucha, która krąży gdzieś tam blisko i wydaje nieznośny, irytujący dźwięk.

To że do tej pory on miał silniejsza pozycje w tym układzie ja nie wątpię. On miał wszystko, miał swoje życie poukładane w taki sposób, w jaki mu odpowiadało, miał dom, dzueci, żonę i kochankę na boku, młoda i zakochana w nim kobietę. Niczego więc nie brakowało mu do szczęścia. Miał dużo seksu, bo i z żoną, i dla urozmaicenia także z kochanką, miłość dzueci i ich widok na co dzień oraz dbająca o niego i o dzieci żonę. Farciarz.
Ten nadmiar dobra przewrócił mu w głowie do tego stopnia, że od czasu tamtej ich kłótni on wyobrażał sobie, że obecna zrobiła sobie coś złego z tej wielkiej rozpaczy.
Daj kurze grzede, a ona na to, wyżej sobie siędę.

461

Odp: Ponad 2 letni romans

Nie zrozumiem w żaden sposób ludzi, którzy nigdy nie będą mieli dość. Ile by nie mieli, zawsze będą sięgać po więcej. Ale chyba trzeba przekroczyć dopiero pewien próg, żeby popłynąć...

462

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Nie zrozumiem w żaden sposób ludzi, którzy nigdy nie będą mieli dość. Ile by nie mieli, zawsze będą sięgać po więcej. Ale chyba trzeba przekroczyć dopiero pewien próg, żeby popłynąć...

Nie wiem czy i gdzie istnieje taki próg bo zdrady zdarzają się właściwie wszędzie i wśród ludzi bogatych i tych mniej zamożnych, wśród osób, którzy mieli wielu partnerów (seksualnych), jak i tych z małym doświadczeniem, starszych i młodszych, mniej lub bardziej atrakcyjnych, w wielkich miastach jak i małych wsiach itd. itd.
Schematy wszędzie są podobne choć motywy zapewne różne. Jedni zdradzają z ciekawości, potrzeby odskoczni, inni szukają bliskości i seksu, a jeszcze inni podbudowują tym własne ego.
Nie zawsze jednak te motywy są zbieżne. W tym przypadku facet mógł myśleć, że Autorce taki układ odpowiada, przynajmniej do pewnego momentu. W końcu pomimo iż nie było mowy o rozwodzie ten romans trwał aż 2 lata!
A że Autorka się zakochała i przestał jej odpowiadać taki układ... No przecież mu też zależy inaczej by nie przyjeżdżał, nie poświęcał jej tyle godzin wolnego czasu! No bo jaki facet nie chciałaby młodej, atrakcyjnej i zakochanej w nim kochanki. W dodatku lojalnej i wiernej. To musi niebotycznie łechtać ego.

463

Odp: Ponad 2 letni romans

Nie wiemy jak duża różnica wieku ich dzieli, ale facet ma dwojke dzieci w wieku wczesno-szkolnym, autorka lat 28/29, to ja myślę, że jest starszy o jakieś 10 lat, ale to tylko moje domysły. Jeśli jednak jest starszy, chociaż w sumie nawet gdyby był jej rówieśnikiem, to posiadanie młodej, inteligentnej i zapewne ładnej kochanki może być powodem do tego, by facet myślał "boszcze, jaki ja muszę być zaje... sty". Musiał czuć się mocno dowartościowany przez ten boczny romans, bo gdyby było inaczej nie ryzykowałby rozwalenia swojej rodziny.
Zakochana młoda kochanka, na dodatek wierna, to raczej rzadkość i rarytas. Znaleźć taka nie jest łatwo, bo jak pisałam już wcześniej wiele razy dzisiaj kobiety nie są w ciemie bite i jeśli już decydują się na żonatego, to po pierwsze tylko na jakiś czas, a po drugie potrafią też wyciągnąć od takiego ogiera kasę, prezenty, wyjazdy na wypasione wakacje, chatę czy auto. Niestety, ale tak wygląda dzisiaj rzeczywistość. A tu mamy dziewczynę, która za frajer dała temu facetowi dwa lata swojego życia, uczucie, oddanie itd.
Ona straciła tyle, ile on zyskał.

464

Odp: Ponad 2 letni romans

Wspolczuje Ci ale zycze wytrwalosci i zdrowia.

465 Ostatnio edytowany przez XKasandraX (2020-05-13 20:22:23)

Odp: Ponad 2 letni romans

Nie daj się ja takich spotykałam notorycznie. Podwójne standardy hipokryzja i bezczelność nic nowego. Życzę powodzenia, masz silę przed tobą jeszcze całe życie smile

466

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Zakochana młoda kochanka, na dodatek wierna, to raczej rzadkość i rarytas. Znaleźć taka nie jest łatwo, bo jak pisałam już wcześniej wiele razy dzisiaj kobiety nie są w ciemie bite i jeśli już decydują się na żonatego, to po pierwsze tylko na jakiś czas, a po drugie potrafią też wyciągnąć od takiego ogiera kasę, prezenty, wyjazdy na wypasione wakacje, chatę czy auto. Niestety, ale tak wygląda dzisiaj rzeczywistość. A tu mamy dziewczynę, która za frajer dała temu facetowi dwa lata swojego życia, uczucie, oddanie itd.

Na takie układy decydują się zwykle bardzo młode kobiety, które potrzebują łatwej i szybkiej kasy. Raczej nie szukają miłości. Podobno bardzo popularne jest 'wynajmowanie' mieszkań dla powiedzmy studentek za "usługi".  Do tego dochodzą inne bonusy jak auto, kieszonkowe itd. To jest jednak zwykły sponsoring i właściwie każdy facet nawet ten niezbyt atrakcyjny ale z grubym portfelem może sobie na coś takiego pozwolić bo chętna się zawsze znajdzie. To jednak mało się czym różni od korzystania z usług pań lekkich obyczajów i raczej aż tak bardzo nie kręci i nie podbudowuje ego jak zdobycie 'serca' atrakcyjnej kobiety. W przypadku tej pierwszej wystarczy zapłacić, przy tej drugiej jednak trochę więcej wysiłku trzeba włożyć. Myślę, że dlatego potem ci faceci tak łatwo nie odpuszczają.

467

Odp: Ponad 2 letni romans

O rozwodzie powiedziałam tylko i wyłącznie dlatego, bo wiem, że tego nie zrobi, za cienki i za słaby jest, żeby się z tym zmierzyć.
Ja nie twierdzę, że nic do mnie nie czuje, że miał mnie tylko od seksu, bo nasze spotkania często były i bez tego, to nie były tylko piękne słowa, żeby zamydlić mi oczy.
Ja wierzę w to, że mógł się zakochać, poczuć jakieś tam motyle w brzuchu, ale to dla mnie niczego nie zmienia, nadal stoję przy swojej decyzji.
Jego strach jest za duży. On mi powiedział przy rozmowie kiedyś tam, że gdyby miał pewność, że nam się ułoży i będzie tak, jak teraz, że będziemy się nadal tak doceniać, nadal tyle ze sobą rozmawiać i tak się wspierać, a nie, że jest to tylko dlatego, bo działa reguła niedostępności, że to taki zakazany owoc, to by się w ogóle nie zastanawiał. Boi się, że straci to wszystko co ma, na co pracował całe swoje życie, że straci twarz w oczach rodziców, dzieci, znajomych i przy okazji nie wyjdzie nam i zostanie z niczym. Dlatego to żadna furtka, to coś, czego on nie przekroczy, a nawet jeśli to interpretuje inaczej.... To już nie moja sprawa. Naprawdę smile

Różnica między nami nie jest jakaś ogromna, to niecałe 9 lat. Nigdy nie dostawałam od niego pieniędzy, nic mi też nie zasponsorował.
Owszem, dostawałam prezenty, ale on również, bo były one tylko z jakiejś konkretnej okazji, jak urodziny, święta smile

468 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-05-13 21:08:45)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Zakochana młoda kochanka, na dodatek wierna, to raczej rzadkość i rarytas. Znaleźć taka nie jest łatwo, bo jak pisałam już wcześniej wiele razy dzisiaj kobiety nie są w ciemie bite i jeśli już decydują się na żonatego, to po pierwsze tylko na jakiś czas, a po drugie potrafią też wyciągnąć od takiego ogiera kasę, prezenty, wyjazdy na wypasione wakacje, chatę czy auto. Niestety, ale tak wygląda dzisiaj rzeczywistość. A tu mamy dziewczynę, która za frajer dała temu facetowi dwa lata swojego życia, uczucie, oddanie itd.

Na takie układy decydują się zwykle bardzo młode kobiety, które potrzebują łatwej i szybkiej kasy. Raczej nie szukają miłości. Podobno bardzo popularne jest 'wynajmowanie' mieszkań dla powiedzmy studentek za "usługi".  Do tego dochodzą inne bonusy jak auto, kieszonkowe itd. To jest jednak zwykły sponsoring i właściwie każdy facet nawet ten niezbyt atrakcyjny ale z grubym portfelem może sobie na coś takiego pozwolić bo chętna się zawsze znajdzie. To jednak mało się czym różni od korzystania z usług pań lekkich obyczajów i raczej aż tak bardzo nie kręci i nie podbudowuje ego jak zdobycie 'serca' atrakcyjnej kobiety. W przypadku tej pierwszej wystarczy zapłacić, przy tej drugiej jednak trochę więcej wysiłku trzeba włożyć. Myślę, że dlatego potem ci faceci tak łatwo nie odpuszczają.

Nie odpuszczają takich kobiet jak obecną, bo mieć seks z zakochana piękna kobieta jest znacznie przyjemniej niż bzykac się ze studentka, która liczy na sponsoring i zaczej zakochana nie jest i taki wie, że taka studentka nie dałaby mu, gdyby nie miała z tego korzyści.
Jednak nie tylko studentki puszczają się za korzyści z żonatymi.
Niektóre wręcz polują na takich, bo żonaty wie, ona wie, wiedza co w trawie piszczy, bo każdy zna życie. Niektórym kobietom trafiają się naprawdę hojni kochankowie, mający gest i klasę, żeby nie wyjść przed kobieta na dziada.
To jest bardzo obrzydliwe, ale każdy kombinuje jak może.

469

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Niektóre wręcz polują na takich, bo żonaty wie, ona wie, wiedza co w trawie piszczy, bo każdy zna życie. Niektórym kobietom trafiają się naprawdę hojni kochankowie, mający gest i klasę, żeby nie wyjść przed kobieta na dziada.
To jest bardzo obrzydliwe, ale każdy kombinuje jak może.

Ulle ale która kobieta chciałaby "dziada"? Nawet nie tyle kochanka ale tak ogólnie partnera.
Poza tym jeśli żonaty wie, ona wie co w trawie piszczy to też raczej nie o "miłość" chodzi.
Wiele, może nawet większość kobiet szuka jednak tej miłości i tym kieruje a nie chęcią wyciągnięcia od kogoś kasy czy jakichś innych profitów.
Wydaje mi się, że część kobiet nie chce lub nie lubi dostawać drogich prezentów by nie czuć się niezręcznie, że są przekupywane czy też potem zobowiązane by się jakoś odwdzięczyć.

470

Odp: Ponad 2 letni romans

Choćby facet rzeczywiście czuł do Ciebie jakieś bardziej skomplikowane  czy wyższe uczucia, choćby pragnął z Tobą kontaktu, to takie zachowanie niczego nie usprawiedliwia. Ta gra na dwa fronty i ciągłe zwodzenie, połączone z mydleniem oczu może zniechęcić każdego człowiek do zawierania nawet najbardziej obiecujących znajomości.
Nikt tutaj chyba nie podejrzewa Autorki o chęć sponsoringu, ale mam wrażenie, że pewna frakcja kobiet wybiera sobie(czy może łatwiej poddaje się wpływom) zajętych facetów, zwłaszcza żonatych i starszych. Zawsze to jakaś wskazówka:zaradny, odpowiedzialny facet, który zdołał sobie "upolować"  żonę, mający odpowiednie "zaplecze" będzie miał zawsze powodzenie, niż wolny, ale młodszy i mniej doświadczony( tudzież mniej zamożny) "gołod*piec". A motywy? Chyba miłość i szczere uczucie nie leżą tu na pierwszym miejscu..

471

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Choćby facet rzeczywiście czuł do Ciebie jakieś bardziej skomplikowane  czy wyższe uczucia, choćby pragnął z Tobą kontaktu, to takie zachowanie niczego nie usprawiedliwia. Ta gra na dwa fronty i ciągłe zwodzenie, połączone z mydleniem oczu może zniechęcić każdego człowiek do zawierania nawet najbardziej obiecujących znajomości.
Nikt tutaj chyba nie podejrzewa Autorki o chęć sponsoringu, ale mam wrażenie, że pewna frakcja kobiet wybiera sobie(czy może łatwiej poddaje się wpływom) zajętych facetów, zwłaszcza żonatych i starszych. Zawsze to jakaś wskazówka:zaradny, odpowiedzialny facet, który zdołał sobie "upolować"  żonę, mający odpowiednie "zaplecze" będzie miał zawsze powodzenie, niż wolny, ale młodszy i mniej doświadczony( tudzież mniej zamożny) "gołod*piec". A motywy? Chyba miłość i szczere uczucie nie leżą tu na pierwszym miejscu..

Ależ oczywiście ja się z tym w 100% zgadzam. Miał czas, żeby coś z tym zrobić, bo ja naprawdę chciałam podjąć rękawice i stawić czoła temu wszystkiemu, pomimo świadomości, że to na mnie się wyleje całe zło, dzieci będą mnie nienawidzieć, jego rodzina nie będzie mnie akceptować, zresztą moja też mogłaby mieć z tym duże problemy, ale ja byłam na to gotowa, bo powiedziałam, że kocham, a dla mnie to nie są puste słowa. Jak widać podejście mamy różne, stąd moje wycofanie.
Nie wrócę do tego co było, nie ma takiej opcji. Nawet gdyby mi pokazał papier, że się rozwiódł, to dla mnie jest to koniec naszej historii, pomimo uczucia jakim go darzę. Zbyt wiele się wydarzyło.

Ja się nie kierowałam jego portfelem, czy statusem związku.. Ja się niczym nie kierowałam.. Nawet nie wiem kiedy wpadłam, kiedy stał się dla mnie tak ważny.  Pomimo bólu, jaki w sobie teraz noszę i tak nie żałuję dalej tej historii. Dał mi wiele dobrego, a i jakąś lekcję życiową dostałam. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym w to drugi raz nie weszła, a, że nie mogę, to wolę szukać pozytywów niż negatywów. Tak mi łatwiej, żeby te stracone lata aż tak nie bolały.

472

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Choćby facet rzeczywiście czuł do Ciebie jakieś bardziej skomplikowane  czy wyższe uczucia, choćby pragnął z Tobą kontaktu, to takie zachowanie niczego nie usprawiedliwia. Ta gra na dwa fronty i ciągłe zwodzenie, połączone z mydleniem oczu może zniechęcić każdego człowiek do zawierania nawet najbardziej obiecujących znajomości.
Nikt tutaj chyba nie podejrzewa Autorki o chęć sponsoringu, ale mam wrażenie, że pewna frakcja kobiet wybiera sobie(czy może łatwiej poddaje się wpływom) zajętych facetów, zwłaszcza żonatych i starszych. Zawsze to jakaś wskazówka:zaradny, odpowiedzialny facet, który zdołał sobie "upolować"  żonę, mający odpowiednie "zaplecze" będzie miał zawsze powodzenie, niż wolny, ale młodszy i mniej doświadczony( tudzież mniej zamożny) "gołod*piec". A motywy? Chyba miłość i szczere uczucie nie leżą tu na pierwszym miejscu..

Ależ oczywiście ja się z tym w 100% zgadzam. Miał czas, żeby coś z tym zrobić, bo ja naprawdę chciałam podjąć rękawice i stawić czoła temu wszystkiemu, pomimo świadomości, że to na mnie się wyleje całe zło, dzieci będą mnie nienawidzieć, jego rodzina nie będzie mnie akceptować, zresztą moja też mogłaby mieć z tym duże problemy, ale ja byłam na to gotowa, bo powiedziałam, że kocham, a dla mnie to nie są puste słowa. Jak widać podejście mamy różne, stąd moje wycofanie.
Nie wrócę do tego co było, nie ma takiej opcji. Nawet gdyby mi pokazał papier, że się rozwiódł, to dla mnie jest to koniec naszej historii, pomimo uczucia jakim go darzę. Zbyt wiele się wydarzyło.

Ja się nie kierowałam jego portfelem, czy statusem związku.. Ja się niczym nie kierowałam.. Nawet nie wiem kiedy wpadłam, kiedy stał się dla mnie tak ważny.  Pomimo bólu, jaki w sobie teraz noszę i tak nie żałuję dalej tej historii. Dał mi wiele dobrego, a i jakąś lekcję życiową dostałam. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym w to drugi raz nie weszła, a, że nie mogę, to wolę szukać pozytywów niż negatywów. Tak mi łatwiej, żeby te stracone lata aż tak nie bolały.

Generalnie starasz się te historie przekuć na coś dobrego dla siebie, bo inaczej byłoby ci znacznie gorzej, gdybyś miała myśleć o tym wszystkim tylko źle i w kategoriach straty. Brawo. To bardzo dobre podejście. Nienawiść jest strasznym uczuciem, szczególnie strasznym dla tego, który nienawidzi.
Oczywiście, że była to dla ciebie wielka lekcja życia. Od tej pory, tak przynajmniej ja uważam, nie tylko żonatych będziesz omijała szerokim łukiem, ale wszelkich innych nienadających się do związku. Całe życie przed tobą, więc masz szansę wybrać teraz naprawdę fajnego faceta, z którym da się żyć i budować związek.
Poznasz kogoś i będziesz mogła normalnie z tym kimś wychodzić między ludzi, mieszkać z nim na co dzień, spędzać z nim weekendy, urlopy, święta itd.
Czasem wspomnisz tego żonatego i aż włos zjeży ci się na głowie na samą myśl, że do tej pory dalej byś tkwiła w układzie z nim jako przyczepiona jego do rodziny  kochanka.
A nawet jeśli rozwiodlby się dla ciebie, jego rozwód potrwałby pewnie minimum rok zważywszy na czasy, w jakich żyjemy, to pomyśl, jakie czekałoby cię z nim życie.
Bardzo możliwe jest także to, że nie byłaś jego pierwsza kochanka, bo gdyby on był nowicjuszem w sprawach zdradzania żony, to myślę, że od samego początku  inaczej by to rozgrywal. Ten natomiast zabrał się do rzeczy jak wprawiony w tych gierkach stary wyjadacz, od razu powiedział ci na czym stoisz i czego możesz oraz czego nie możesz się spodziewać. Na twoje dobro nie patrzył. On układał sobie wygidnyvdla siebie swiatek, w którym było miejsce na wszystko, na dom, prace, rodzinę i nawet na kochankę. Dla mnie ten człowiek to zwykła szuja i przyjdzie czas, że i Ty tak na niego spojrzysz.
Pracuj teraz nad sobą, czyli nad poczuciem własnej wartości. Masz do tego prawo, a tamto niezbyt chwalebne doświadczenie staraj się usunąć z pola swojej świadomości, bo rzeczą ludzka jest błądzić. Ty jesteś bardzo młoda osoba i jeszcze wiele razy będziesz miała okazję, by nauczyć się życia i rozpoznawania ludzi wokół ciebie.
Czytaj te książki, które poleciła Ci Wielokropek oraz Paslawek i oglądaj na yt filmiki np tej Tatiany. Wiele spraw poukłada ci się w głowie.
Wyjdziesz z tego wszystkiego jako znacznie silniejsza osoba.
Trzymam za ciebie kciuki. Twoja historia od razu mnie zainteresowała, bo na odległość wyczułam, że wątek założyła zagubiona i mocno pokopana przez życie osoba, szczera i aż za bardzo pozytywnie wierząca w ludzi.
Wszystkiego dobrego.

473

Odp: Ponad 2 letni romans

Zgadzam się w 100% z tym co napisała wyżej Ulle.
Ja jeszcze od siebie dodam, że my (ludzie) często mamy w sobie chyba wrodzoną skłonność przypisywania drugim osobom naszych własnych uczuć czy intencji. Np. chociażby w tym przypadku - dla Autorki słowo "kocham" jest świętością i była skłonna jak to sama określiła podjąć rękawicę i o nią zawalczyć. Dla jej kochanka był to najprawdopodobniej środek do osiągniecia celu. I w drugą stronę: skoro jemu taki układ pasował, to mógł myśleć, że Autorce też on odpowiada. W końcu swoje zasady przedstawił i wszystko "grało". Oboje zatem mieli inne oczekiwania o których głośno nie mówili bo wydawało im się to oczywiste z ich punktu widzenia.
Wydaje mi się, że to jest kolejna lekcja do odrobienia. Mam wrażenie, że ci zdrajcy (przynajmniej część z nich, tych bez skrupułów prowadzących podwójne życie) naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że krzywdzą kochanka/kochankę ale też współmałżonków - skoro im jest dobrze, to i innym powinno. Dlatego osobiście uważam, że takie osoby muszą mieć pewne zaburzenia, jakiś rys psychopatyczny. Kłamać też trzeba umiesz, szczególnie kiedy to staje się codziennością.

474

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:

Zgadzam się w 100% z tym co napisała wyżej Ulle.
Ja jeszcze od siebie dodam, że my (ludzie) często mamy w sobie chyba wrodzoną skłonność przypisywania drugim osobom naszych własnych uczuć czy intencji. Np. chociażby w tym przypadku - dla Autorki słowo "kocham" jest świętością i była skłonna jak to sama określiła podjąć rękawicę i o nią zawalczyć. Dla jej kochanka był to najprawdopodobniej środek do osiągniecia celu. I w drugą stronę: skoro jemu taki układ pasował, to mógł myśleć, że Autorce też on odpowiada. W końcu swoje zasady przedstawił i wszystko "grało". Oboje zatem mieli inne oczekiwania o których głośno nie mówili bo wydawało im się to oczywiste z ich punktu widzenia.
Wydaje mi się, że to jest kolejna lekcja do odrobienia. Mam wrażenie, że ci zdrajcy (przynajmniej część z nich, tych bez skrupułów prowadzących podwójne życie) naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że krzywdzą kochanka/kochankę ale też współmałżonków - skoro im jest dobrze, to i innym powinno. Dlatego osobiście uważam, że takie osoby muszą mieć pewne zaburzenia, jakiś rys psychopatyczny. Kłamać też trzeba umiesz, szczególnie kiedy to staje się codziennością.

Na pewno mają coś z głową i na pewno są to też ludzie zepsuci do szpiku kości.
Naprawdę mnóstwo jest śmieci na świecie, ale mimo wszystko w życiu nie uwierzę w to, że zdradzający kogoś człowiek to norma.
Większość ludzi ma w sobie jakąś blokadę i naprawdę mało kto mógłby tak zupełnie na zimno non stop kogoś okłamywac, wykorzystywać i robić w bambuko. Do czegoś takiego trzeba mieć odpowiedni charakter. Pristytutka to zawód, a kur.. wa to charakter. Ten żonaty ustawił sobie wszystkich ludzi na swojej planszy niczym jakieś puzzle. Pięknie wszystko mu się ułożyło. Żona była na swoim miejscu, dzueci także, w pracy też niczego nie tracił i kochanka też trwała pokornie na swoim miejscu. Wychodząc z domu na spotkanie z obecną bez żadnego problemu wciskał żonie jakąś ciemnotę, ona w to wierzyła, a on wyluzowany szedł bzykac się z inną. Potem jak gdyby nigdy nic wracał sobie do domu i tam udawał męża i ojca. I coś takiego miał sumienie ciągnąć przez dwa lata. Gdyby nie szczęśliwy zbieg wydarzeń, że akurat pokłócili się z obecną, to przecież do dzisiaj dalej prowadziłby swoje podwójne życie. Kim trzeba więc być, żeby robić takie rzeczy? Dlatego właśnie ja nie tylko brzydzę się takich ludzi, ale przede wszystkim boję się ich, bo są oni po prostu niebezpieczni dla innych. To złodzieje, którzy pojawiają się w czyimś życiu po to, by okrasc swoją ofiarę, stłamsić, czyli na długie lata zniszczyć i zatruć komuś życie.
Jak więc można związać się z takim człowiekiem?
Naprawdę nie rozumiem kobiet, które chcą zdradzającego żonę faceta. I nawet nie chodzi mi o jakąś moralność czy zwykła ludzka przyzwoitość, lecz po prostu o praktyczne podejście do kwestii świadomego wiązania się z takim człowiekiem. Ja bywam romantyczką, ale chyba jednak jestem bardziej pragmatyczna osobą niż romantyczną i w życiu nie chcialabym takiego człowieka. Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim i podłym znaleźć.

475 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-14 10:58:27)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

(...) Pomimo bólu, jaki w sobie teraz noszę i tak nie żałuję dalej tej historii. Dał mi wiele dobrego, a i jakąś lekcję życiową dostałam. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym w to drugi raz nie weszła, a, że nie mogę, to wolę szukać pozytywów niż negatywów. Tak mi łatwiej, żeby te stracone lata aż tak nie bolały.


Od lat, także i tu na forum, powtarzam, że warto być świadomą siebie samej, znać siebie i od tej "dobrej", i od tej "złej" strony i... bezwarunkowo akceptować siebie, w tym - a może przede wszystkim - swe niedoskonałości. Warto być łagodną wobec siebie, bo to pozwala na zaniechanie porównywania się z innymi, na zaniechanie stosowania przemocy wobec siebie, w tym obwiniania się.
Warto pamiętać i o tych pozytywnych, i o negatywnych aspektach różnych sytuacji, tu: romansu. O tych pozytywnych - wiadomo, pamięć o negatywnych warto też mieć, bo są one źródłem informacji o nas samych, bo unikając - o czym wyżej - oskarżania się, wpędzania w poczucie winy są wskazówką dla poznania, często głęboko ukrytych, motywów naszego działania. Dlatego też nie zgadzam się z opinią, że czas romansu jest czasem straconym.
Warto przestać żyć oczekiwaniami wobec siebie i innych.
Warto wiedzieć i pamiętać, że jest się wyjątkową, niepowtarzalną i wartościową osobą. Są osoby żyjące w związkach, są te które są singlami. Które są bardziej wartościowe? Warto wiedzieć, że moja (ani żadnej innej osoby) wartość nie jest zależna od tego, czy jestem singlem, czy żyję w związku, że często powtarzane hasło o "szukaniu i znalezieniu swej połówki" jest deprecjonujące.

476 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-14 11:13:32)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:


Jak więc można związać się z takim człowiekiem?
Naprawdę nie rozumiem kobiet, które chcą zdradzającego żonę faceta. I nawet nie chodzi mi o jakąś moralność czy zwykła ludzka przyzwoitość, lecz po prostu o praktyczne podejście do kwestii świadomego wiązania się z takim człowiekiem. Ja bywam romantyczką, ale chyba jednak jestem bardziej pragmatyczna osobą niż romantyczną i w życiu nie chcialabym takiego człowieka. Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim i podłym znaleźć.

Problem w tym, że tacy ludzie się bardzo dobrze maskują, często są bardzo inteligentni, obrotni, uroczy, uczynni wręcz do rany przyłóż. Do tego mają ogromną łatwość manipulowania ludźmi. Dlatego tak łatwo się w nich zakochać. Ten obraz, będący często grą na pokaz, dla osiągnięcia celu, tak bardzo odbiega od ich prawdziwego "ja", że szalenie trudno w to uwierzyć czy też przyjąć do świadomości.
Ja sama pamiętam, że miałam jakieś rozdwojenie jaźni bo sama nie wiedziałam, która wersja tamtego "mego" jest prawdziwa bo one były zupełnie skrajne. To był chyba dla mnie największy szok i trudno było mi się pogodzić z tym, że moja intuicja mnie zawiodła.
I tak, potem też zaczęłam się tego człowieka bać bo po tym jak przestałam "tańczyć jak on zagra" pokazał swoją prawdziwą twarz.

bagienni_k napisał/a:

mam wrażenie, że pewna frakcja kobiet wybiera sobie(czy może łatwiej poddaje się wpływom) zajętych facetów, zwłaszcza żonatych i starszych. Zawsze to jakaś wskazówka:zaradny, odpowiedzialny facet, który zdołał sobie "upolować"  żonę, mający odpowiednie "zaplecze" będzie miał zawsze powodzenie, niż wolny, ale młodszy i mniej doświadczony( tudzież mniej zamożny) "gołod*piec". A motywy? Chyba miłość i szczere uczucie nie leżą tu na pierwszym miejscu..

Wydaje mi się, że to zbyt daleko idące uogólnienie. Myślę, że żadna kobieta, a przynajmniej ta szukająca partnera, nie wybiera sobie ot tak zajętego faceta. Zaradny, odpowiedzialny facet zawsze będzie miał większe powodzenie u kobiet niż mało czy też mniej ogarnięty "gołod*piec". Poza tym osoby starsze czy też bardziej doświadczone są po prostu bardziej interesujące nawet jako partnerzy do rozmów. Dlatego uważam, że ten związek przyczynowo-skutkowy jest raczej odwrotny niż Ty przedstawiasz.
Ok, może sobie siedzieć taki przysłowiowy "gołod*piec" i narzekać, że kobiety lecą i tak na starszych i zajętych, z "zapleczem" ale … nie zmienia to faktu, że to cechy charakteru, osobowości itd. tak naprawdę określają człowieka i prawda jest taka, że zaradny i odpowiedzialny gołod*piec długo nim nie zostanie. A jeśli ktoś w wieku dajmy na to 30+ czy o zgrozo 40+ siedzi na garnuszku u mamusi, bez ambicji, pomysłu na siebie, perspektyw itd. to mu chyba rzeczywiście tylko takie narzekanie pozostaje.

477 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-14 12:30:49)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Na pewno mają coś z głową i na pewno są to też ludzie zepsuci do szpiku kości.
Naprawdę mnóstwo jest śmieci na świecie, ale mimo wszystko w życiu nie uwierzę w to, że zdradzający kogoś człowiek to norma.
Większość ludzi ma w sobie jakąś blokadę i naprawdę mało kto mógłby tak zupełnie na zimno non stop kogoś okłamywać, wykorzystywać i robić w bambuko. Do czegoś takiego trzeba mieć odpowiedni charakter. Pristytutka to zawód, a kur.. wa to charakter. Ten żonaty ustawił sobie wszystkich ludzi na swojej planszy niczym jakieś puzzle. Pięknie wszystko mu się ułożyło. Żona była na swoim miejscu, dzueci także, w pracy też niczego nie tracił i kochanka też trwała pokornie na swoim miejscu. Wychodząc z domu na spotkanie z obecną bez żadnego problemu wciskał żonie jakąś ciemnotę, ona w to wierzyła, a on wyluzowany szedł bzykac się z inną. Potem jak gdyby nigdy nic wracał sobie do domu i tam udawał męża i ojca. I coś takiego miał sumienie ciągnąć przez dwa lata. Gdyby nie szczęśliwy zbieg wydarzeń, że akurat pokłócili się z obecną, to przecież do dzisiaj dalej prowadziłby swoje podwójne życie. Kim trzeba więc być, żeby robić takie rzeczy? Dlatego właśnie ja nie tylko brzydzę się takich ludzi, ale przede wszystkim boję się ich, bo są oni po prostu niebezpieczni dla innych. To złodzieje, którzy pojawiają się w czyimś życiu po to, by okrasc swoją ofiarę, stłamsić, czyli na długie lata zniszczyć i zatruć komuś życie.
Jak więc można związać się z takim człowiekiem?
Naprawdę nie rozumiem kobiet, które chcą zdradzającego żonę faceta. I nawet nie chodzi mi o jakąś moralność czy zwykła ludzka przyzwoitość, lecz po prostu o praktyczne podejście do kwestii świadomego wiązania się z takim człowiekiem. Ja bywam romantyczką, ale chyba jednak jestem bardziej pragmatyczna osobą niż romantyczną i w życiu nie chcialabym takiego człowieka. Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim i podłym znaleźć.

Bardzo dobrze powiedziane smile
Zawsze kiedy pojawiają się wątki o zdradach, szczególnie tam, gdzie dochodzi do w pełni świadomego i długotrwałego zwodzenia i oszukiwania drugiej strony, nachodzi mnie myśl, czy taki zdradzacz ma po prostu dobrze poukładane w głowie. Może być i tak, że każdy rozumie nieco inaczej relację, jak między dwojgiem ludzi ma miejsce, ale przecież nikt nie powie tutaj, że facet nie był świadomy tego, czego sie dopuszcza/ał przez 2 lata trwania w tym układzie. Dlatego uważam, że to jedno kluczowe wytłuszczone słowo powinno być decydujące. Niezależnie czego oczekuję i i co jest moim celem ,jak wchodzę z kimś w związek, czy też czego mi tam brakuje w relacji, to po prostu moral nie nie jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś oszukiwać albo angażować się w relację z zajętą osobą. I to jest najsilniejsze uczucie, jakim się kieruję. Wystarczy, żę się o tym pomyśli, to już się niedobrze robi. Dlatego być może osoby angażujące się w romanse to często ludzie bardzo pewni siebie, obrotni a do tego roszczeniowi, bo twierdzą że wszystko im się należy i mogą w każdej chwili po to sięgnąć. A na zewnątrz roztaczają opinię cudownych czy wręcz idealnych, świecących przykładem dla każdego. Najsmutniejsze jest to, zę czasami ktoś taki naprawdę w kontaktach z ludźmi czy w pracy potrafi prezentować się doskonale, tylko ma właśnie pewne słabości, z którymi nie chce sobie radzić.
W takich przypadkach, kiedy się podejmie decyzję podobną do tej, jaką podjęła Autorka, najistotniejszy staje się ten komfort. Mimo pewnych uczuć czy miłych wspomnień związanych z daną osobą, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, mając lekcję, że ryzyko jest zbyt duże.

Rox Może niefortunnie brzmią te dwa określenia: zaradny i obrotny z zapleczem oraz "gołod*piec", bo przecież jest niezliczona ilość stanów pośrednich. Tym bardziej, jak każdy rozumie słowo zaradność i odpowiedzialność. Problem w tym, że dla niektórych człowiek "zaradny"musi być co najmniej dyrektorem czy właścicielem kilku firm, mieć wystrzałową chatę czy furę, czy jakieś tam jeszcze cuda. Przecież gołodupiec nie oznacza od razu bezrobotnego czy pracującego za najniższa krajową faceta z 40 stką na karku, mieszkającego u rodziców. smile Jeśli zatem zaradność czy odpowiedzialność jest tak istotna, to dlaczego ma się wrażenie, że niektóre osoby, wybierając na partnera ludzi zawsze bardziej majętnych/zaradniejszych/przebojowych od siebie? Mam takie subiektywne wrażenie, jakby ktoś taki będzie zawsze przychodził na gotowe, bo tak jest wygodniej. Tym bardziej, jeśli ktoś taki nie jest osobą bezrobotną i też sam sobie w życiu nieźle radzi, ale woli więcej i więcej. I nie chodzi tu koniecznie o kasę czy inne dobra materialne..Dlatego zawsze się zastanawiam, co ludzie widzą w osobach z dużą różnicą wieku, jeśli te osoby nie mogą zainteresować jakimiś bardziej wartościowymi cechami. Jakoś odnoszę wrażenie, że najłatwiej dogadać się z równolatkiem ( +/- 5  lat), 10 lat wzwyż to już dla mnie przepaść..Zatem, czy ktoś okaże się interesującym partnerem, czy to do samej rozmowy czy wspólnego życia, muszę go najpierw poznać bliżej. Ciężko mi jest założyć, że skoro jest moim równolatkiem, to będzie miał mniej do zaoferowania. Tak samo bezpieczeństwo, oparcie czy opiekuńczość - kurcze równolatek już mi tego zapewnić nie może? smile
Ciekawy byłby takie eksperyment socjologiczny: pewna próba kobiet ma do wyboru partnera w swoim wieku lub o te 10-15 lat ( lub więcej) starszego. Jedni i drudzy samodzielni, zaradni odpowiedzialni faceci, różniący się w pewnym stopniu poziomem zamożności, doświadczenia itp. Zatem wszystko może się toczyć nie o to, CZY ktoś się nadaje na partnera z powodu braku/obecności pewnych cech, ale bardziej poziomie/skali/intensywności tychże cech.
Dajmy na to 35 letnia kobieta, ma do wyboru 35- i 45 -50 latka. Każdy z nich sam sobie w życiu świetnie radzi, tylko że między młodszym a kobietą istnieje niewielka różnica lub żadna w poziomie życia czy zamożności a między kobietą a tym starszym spora, na korzyść faceta. Którego wybierze? Oto mi własnie chodzi, że jeśli kobieta w facecie nic więcej nie dostrzeże ciekawego, poza tym statusem, będącym niby oznaką zaradności, to kiepsko się taka relacja zapowiada, jeśli chodzi o trwałość.

EDIT: Autorka oczywiście weszła w tą relację, jak się okazuje, z zupełnie innych powodów, o których wcześniej wspominała, które zresztą dla mnie dużo bardziej zrozumiałe, niż czyjaś atrakcyjność na podstawie statusu materialnego..

478

Odp: Ponad 2 letni romans

Dziś Szanowny znów mnie nawiedził na spacerze z psem...
Powiedział, że nie chce żyć beze mnie, że te prawie 2 tygodnie dały mu cholernie dużo do myślenia i podjął decyzję, że zostawia żonę.
On mnie naprawdę kocha i chce mi to udowodnić. Zrozumiał w jakiej chorej sytuacji mnie trzymał i nie chce mnie więcej krzywdzić i będzie o mnie walczył.
Odpowiedziałam mu tylko, że jeśli nie chce mnie krzywdzić, to niech da mi spokój, bo nie wierzę w żadne jego słowo i jego czas minął.
Powiedział, że rozumie mój żal, złość i wszelkie złe emocje, ale stanie na głowie, żeby pokazać mi, że jego słowo "kocham" nie było pustym gadaniem, tak jak mu zarzuciłam.

Co ten gość wyprawia... Przecież ja doskonale wiem, że żadnego rozwodu nie będzie. Po co to?

479

Odp: Ponad 2 letni romans

Po co? Bo jeszcze nie wierzy.

480

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Po co? Bo jeszcze nie wierzy.

Wielokropku, ale ja nie rozumiem. Nie wierzy i mówi, że zostawi żonę?
Gdzie tu sens i logika?

481

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:
ulle napisał/a:

Na pewno mają coś z głową i na pewno są to też ludzie zepsuci do szpiku kości.
Naprawdę mnóstwo jest śmieci na świecie, ale mimo wszystko w życiu nie uwierzę w to, że zdradzający kogoś człowiek to norma.
Większość ludzi ma w sobie jakąś blokadę i naprawdę mało kto mógłby tak zupełnie na zimno non stop kogoś okłamywać, wykorzystywać i robić w bambuko. Do czegoś takiego trzeba mieć odpowiedni charakter. Pristytutka to zawód, a kur.. wa to charakter. Ten żonaty ustawił sobie wszystkich ludzi na swojej planszy niczym jakieś puzzle. Pięknie wszystko mu się ułożyło. Żona była na swoim miejscu, dzueci także, w pracy też niczego nie tracił i kochanka też trwała pokornie na swoim miejscu. Wychodząc z domu na spotkanie z obecną bez żadnego problemu wciskał żonie jakąś ciemnotę, ona w to wierzyła, a on wyluzowany szedł bzykac się z inną. Potem jak gdyby nigdy nic wracał sobie do domu i tam udawał męża i ojca. I coś takiego miał sumienie ciągnąć przez dwa lata. Gdyby nie szczęśliwy zbieg wydarzeń, że akurat pokłócili się z obecną, to przecież do dzisiaj dalej prowadziłby swoje podwójne życie. Kim trzeba więc być, żeby robić takie rzeczy? Dlatego właśnie ja nie tylko brzydzę się takich ludzi, ale przede wszystkim boję się ich, bo są oni po prostu niebezpieczni dla innych. To złodzieje, którzy pojawiają się w czyimś życiu po to, by okrasc swoją ofiarę, stłamsić, czyli na długie lata zniszczyć i zatruć komuś życie.
Jak więc można związać się z takim człowiekiem?
Naprawdę nie rozumiem kobiet, które chcą zdradzającego żonę faceta. I nawet nie chodzi mi o jakąś moralność czy zwykła ludzka przyzwoitość, lecz po prostu o praktyczne podejście do kwestii świadomego wiązania się z takim człowiekiem. Ja bywam romantyczką, ale chyba jednak jestem bardziej pragmatyczna osobą niż romantyczną i w życiu nie chcialabym takiego człowieka. Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim i podłym znaleźć.

Bardzo dobrze powiedziane smile
Zawsze kiedy pojawiają się wątki o zdradach, szczególnie tam, gdzie dochodzi do w pełni świadomego i długotrwałego zwodzenia i oszukiwania drugiej strony, nachodzi mnie myśl, czy taki zdradzacz ma po prostu dobrze poukładane w głowie. Może być i tak, że każdy rozumie nieco inaczej relację, jak między dwojgiem ludzi ma miejsce, ale przecież nikt nie powie tutaj, że facet nie był świadomy tego, czego sie dopuszcza/ał przez 2 lata trwania w tym układzie. Dlatego uważam, że to jedno kluczowe wytłuszczone słowo powinno być decydujące. Niezależnie czego oczekuję i i co jest moim celem ,jak wchodzę z kimś w związek, czy też czego mi tam brakuje w relacji, to po prostu moral nie nie jestem w stanie wyobrazić sobie kogoś oszukiwać albo angażować się w relację z zajętą osobą. I to jest najsilniejsze uczucie, jakim się kieruję. Wystarczy, żę się o tym pomyśli, to już się niedobrze robi. Dlatego być może osoby angażujące się w romanse to często ludzie bardzo pewni siebie, obrotni a do tego roszczeniowi, bo twierdzą że wszystko im się należy i mogą w każdej chwili po to sięgnąć. A na zewnątrz roztaczają opinię cudownych czy wręcz idealnych, świecących przykładem dla każdego. Najsmutniejsze jest to, zę czasami ktoś taki naprawdę w kontaktach z ludźmi czy w pracy potrafi prezentować się doskonale, tylko ma właśnie pewne słabości, z którymi nie chce sobie radzić.
W takich przypadkach, kiedy się podejmie decyzję podobną do tej, jaką podjęła Autorka, najistotniejszy staje się ten komfort. Mimo pewnych uczuć czy miłych wspomnień związanych z daną osobą, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, mając lekcję, że ryzyko jest zbyt duże.

Rox Może niefortunnie brzmią te dwa określenia: zaradny i obrotny z zapleczem oraz "gołod*piec", bo przecież jest niezliczona ilość stanów pośrednich. Tym bardziej, jak każdy rozumie słowo zaradność i odpowiedzialność. Problem w tym, że dla niektórych człowiek "zaradny"musi być co najmniej dyrektorem czy właścicielem kilku firm, mieć wystrzałową chatę czy furę, czy jakieś tam jeszcze cuda. Przecież gołodupiec nie oznacza od razu bezrobotnego czy pracującego za najniższa krajową faceta z 40 stką na karku, mieszkającego u rodziców. smile Jeśli zatem zaradność czy odpowiedzialność jest tak istotna, to dlaczego ma się wrażenie, że niektóre osoby, wybierając na partnera ludzi zawsze bardziej majętnych/zaradniejszych/przebojowych od siebie? Mam takie subiektywne wrażenie, jakby ktoś taki będzie zawsze przychodził na gotowe, bo tak jest wygodniej. Tym bardziej, jeśli ktoś taki nie jest osobą bezrobotną i też sam sobie w życiu nieźle radzi, ale woli więcej i więcej. I nie chodzi tu koniecznie o kasę czy inne dobra materialne..Dlatego zawsze się zastanawiam, co ludzie widzą w osobach z dużą różnicą wieku, jeśli te osoby nie mogą zainteresować jakimiś bardziej wartościowymi cechami. Jakoś odnoszę wrażenie, że najłatwiej dogadać się z równolatkiem ( +/- 5  lat), 10 lat wzwyż to już dla mnie przepaść..Zatem, czy ktoś okaże się interesującym partnerem, czy to do samej rozmowy czy wspólnego życia, muszę go najpierw poznać bliżej. Ciężko mi jest założyć, że skoro jest moim równolatkiem, to będzie miał mniej do zaoferowania. Tak samo bezpieczeństwo, oparcie czy opiekuńczość - kurcze równolatek już mi tego zapewnić nie może? smile
Ciekawy byłby takie eksperyment socjologiczny: pewna próba kobiet ma do wyboru partnera w swoim wieku lub o te 10-15 lat ( lub więcej) starszego. Jedni i drudzy samodzielni, zaradni odpowiedzialni faceci, różniący się w pewnym stopniu poziomem zamożności, doświadczenia itp. Zatem wszystko może się toczyć nie o to, CZY ktoś się nadaje na partnera z powodu braku/obecności pewnych cech, ale bardziej poziomie/skali/intensywności tychże cech.
Dajmy na to 35 letnia kobieta, ma do wyboru 35- i 45 -50 latka. Każdy z nich sam sobie w życiu świetnie radzi, tylko że między młodszym a kobietą istnieje niewielka różnica lub żadna w poziomie życia czy zamożności a między kobietą a tym starszym spora, na korzyść faceta. Którego wybierze? Oto mi własnie chodzi, że jeśli kobieta w facecie nic więcej nie dostrzeże ciekawego, poza tym statusem, będącym niby oznaką zaradności, to kiepsko się taka relacja zapowiada, jeśli chodzi o trwałość.

Mnie się wydaje, że większość kobiet wybierze takiego z wyższym atatusem społecznym i bardziej nadzianego, najlepiej starszego, ponieważ kobietom imponują faceci, którzy osiągnęli dużo albo najwięcej. Bierze się to z poczucia braku bezpieczeństwa u takiej kobiety, przekonania że przy bogatym, pewnym siebie i przebojowym facecie ona nie zginie marnie, gdyż on zawsze znajdzie wyjście z najgorszej nawet sytuacji. Wola nawet starszych, ale nadzianych, bo wtedy kobietom wydaje się, że taki starszy nie będzie oglądał się za innymi, tylko trzymał się jej, jako młodej doopy. Kobiety są pi prostu wygodne, bardziej pragmatyczna, ale niestety i głupie. Zapominają o o tym, że pozory często mylą. Wydaje się kobietom, że im facet jest bardziej chamski, bezczelny i pozbawiony skrupułów, tym bardziej jest męski, a co za tym jest w stanie otoczyć kobiete opieka i dać jej poczucie bezpieczeństwa. To oczywiście jest bardzo złudne, tego rodzaju myślenie, bo chociaż kiedyś też tak myślałam i ciągnęło mnie do chamskich i tych przebojowych, to przecież życie nauczyło mnie, że jest dokładnie odwrotnie. Lepiej i mądrzej jest cenić w mężczyźnie dobre serce, łagodność i ciepło niż stawiać na tzw króla życia.
No ale niestety każdy musi przejść swoją drogę w życiu, potykać się o różne przeszkody, żeby na koniec, gdy jest oczywiście już na wszystko za późno, umieć odróżnić ziarno od plew.

482

Odp: Ponad 2 letni romans

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

483

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

Myślę, że wszyscy wiemy o tym, że on tego nie zrobi.
Jestem pewna, że będzie próbował wrócić do starej relacji, cały czas będąc w trakcie składania pozwu i ciągle coś się będzie działo i nie mógł tego zrobić, a czas ucieka..

484

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

Zgadzam się z Wielokropkiem.
On nie przyjmuje do wiadomości, że mu się wymykasz i chce, próbuje Cię znów urobić.
Chciałaś (teoretycznie) by się rozwiódł, to Ci mówi, że się rozwiedzie. No właśnie mówi i będzie pewnie tak długo mówił aż w to uwierzysz, a wniosek do sądu i tak pewnie nigdy nie trafi bo zaraz zaczną się mnożyć jakieś problemy (wirus, kredyt, dzieci itd.)
On powie teraz wszystko co byś chciała usłyszeć. To go nic nie kosztuje, a zyskać może Twój powrót.

485 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-14 12:54:34)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Mnie się wydaje, że większość kobiet wybierze takiego z wyższym atatusem społecznym i bardziej nadzianego, najlepiej starszego, ponieważ kobietom imponują faceci, którzy osiągnęli dużo albo najwięcej. Bierze się to z poczucia braku bezpieczeństwa u takiej kobiety, przekonania że przy bogatym, pewnym siebie i przebojowym facecie ona nie zginie marnie, gdyż on zawsze znajdzie wyjście z najgorszej nawet sytuacji. Wola nawet starszych, ale nadzianych, bo wtedy kobietom wydaje się, że taki starszy nie będzie oglądał się za innymi, tylko trzymał się jej, jako młodej doopy. Kobiety są pi prostu wygodne, bardziej pragmatyczna, ale niestety i głupie. Zapominają o o tym, że pozory często mylą. Wydaje się kobietom, że im facet jest bardziej chamski, bezczelny i pozbawiony skrupułów, tym bardziej jest męski, a co za tym jest w stanie otoczyć kobiete opieka i dać jej poczucie bezpieczeństwa. To oczywiście jest bardzo złudne, tego rodzaju myślenie, bo chociaż kiedyś też tak myślałam i ciągnęło mnie do chamskich i tych przebojowych, to przecież życie nauczyło mnie, że jest dokładnie odwrotnie. Lepiej i mądrzej jest cenić w mężczyźnie dobre serce, łagodność i ciepło niż stawiać na tzw króla życia.
No ale niestety każdy musi przejść swoją drogę w życiu, potykać się o różne przeszkody, żeby na koniec, gdy jest oczywiście już na wszystko za późno, umieć odróżnić ziarno od plew.

Byłoby to w pewien sposób zrozumiałe, gdyby kobieta nie była aktywna zawodowo, spędzała całe dnie na leżeniu na kanapie, "świecąc i pachnąc", twierdząc, że wszystko jej się należy. Skoro zdecydowana większość zarabia, dobrze im się powodzi, dlaczego zawsze będą oczekiwać faceta, który będzie miał więcej od nich. Może jest to margines, ale ten tok myślenia jest strasznie irytujący i powierzchowny. Nie to powqinno chyba łączyć ludzi razem. To, czy ktoś sobie poradzi w stresującej sytuacji nie zależy chyba od majętności czy statusu społecznego a raczej osobistego charakteru, dlatego to wprowadzić może w błąd.  Tak samo to bezpieczeństwo: tak jakby każda kobieta była bezbronną dziewczynką, którą trzeba za rękę prowadzić, żeby się nie potknęła i nie zbłądziła. Własnie to, o czym mówisz: dużo, więcej i najwięcej - to są słowa kluczowe: "lepiej przyjść na gotowe niż wspólnie do sukcesu dojść".

Autorko, powiem Ci, że na Twoim miejscu zaśmiałbym mu się w twarz smile i chyba wyprowadził się z miasta, żeby tylko nie oglądać jego żałosnych podrygów..Wie, że się nie rozwiedzie, ale będzie próbował dalej kombinować wszelkimi sposobami. Ty przynajmniej wiesz na czym stoisz, zatem ważne teraz, aby wszystko to, co on wygaduje odbijało się od Ciebie jak od ściany.

486

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

Zgadzam się z Wielokropkiem.
On nie przyjmuje do wiadomości, że mu się wymykasz i chce, próbuje Cię znów urobić.
Chciałaś (teoretycznie) by się rozwiódł, to Ci mówi, że się rozwiedzie. No właśnie mówi i będzie pewnie tak długo mówił aż w to uwierzysz, a wniosek do sądu i tak pewnie nigdy nie trafi bo zaraz zaczną się mnożyć jakieś problemy (wirus, kredyt, dzieci itd.)
On powie teraz wszystko co byś chciała usłyszeć. To go nic nie kosztuje, a zyskać może Twój powrót.

Napisałaś dokładnie to samo co ja, tylko w innych słowach smile Nie mam zamiaru mu w nic wierzyć.

ObecnaKochanka napisał/a:

Myślę, że wszyscy wiemy o tym, że on tego nie zrobi.
Jestem pewna, że będzie próbował wrócić do starej relacji, cały czas będąc w trakcie składania pozwu i ciągle coś się będzie działo i nie mógł tego zrobić, a czas ucieka..

487 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-14 12:57:12)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Myślę, że wszyscy wiemy o tym, że on tego nie zrobi. (...)

To, że wiesz/wiemy, to jedno. Drugim to, czy chcesz z nim żyć, gdy będzie rozwodnikiem.


Nie zajmuj się nim i jego motywami, bo skutecznie odciągają Twą uwagę od siebie samej; przeczytaj - jeśli tego nie zrobiłaś - post nr 475. smile

488

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Byłoby to w pewien sposób zrozumiałe, gdyby kobieta nie była aktywna zawodowo, spędzała całe dnie na leżeniu na kanapie, "świecąc i pachnąc", twierdząc, że wszystko jej się należy. Skoro zdecydowana większość zarabia, dobrze im się powodzi, dlaczego zawsze będą oczekiwać faceta, który będzie miał więcej od nich. Może jest to margines, ale ten tok myślenia jest strasznie irytujący i powierzchowny. Nie to powqinno chyba łączyć ludzi razem. To, czy ktoś sobie poradzi w stresującej sytuacji nie zależy chyba od majętności czy statusu społecznego a raczej osobistego charakteru, dlatego to wprowadzić może w błąd.  Tak samo to bezpieczeństwo: tak jakby każda kobieta była bezbronną dziewczynką, którą trzeba za rękę prowadzić, żeby się nie potknęła i nie zbłądziła. Własnie to, o czym mówisz: dużo, więcej i najwięcej - to są słowa kluczowe: "lepiej przyjść na gotowe niż wspólnie do sukcesu dojść".

Wydaje mi się, że chyba jest jakoś w nas już od małego zakodowane, że to facet powinien być tym filarem, "głową rodziny", zarabiać więcej itd. Oczywiście czasy się zmieniają i z jednej strony coraz więcej kobiet w związku jest osobą która zarabia więcej i nie ma z tym problemu tak samo jak równie wiele kobiet przejechało się na uczepianiu się bogatych facetów i/czy rezygnując z własnego rozwoju i pracy zawodowej (zarobkowej), po rozstaniu zostając z niczym.
Ja nie będę się wypowiadała za wszystkie kobiety, jednak na swoim przykładzie powiem, że dla mnie facet powinien reprezentować co najmniej podobny status czy poziom życia/bycia co ja. Żadna zbyt duża różnica w jedną czy w drugą stronę nie jest dobra moim zdaniem. Ja nie chciałabym być niczyją utrzymanką ale też nie chciałabym nikogo (tym bardziej faceta) utrzymywać. Oczywiście mogłoby się tak zdarzyć, że facet by mi imponował tym jaki jest co robi ale siłą rzeczy jego praca jest z jakichś powodów słabo płatna. Myślę, że np. mogłabym być np. z ratownikiem medycznym (tak mi przyszło przez myśl bo teraz akurat o nich głośno), mimo że ich zarobki są takie jakie są. I myślę, że na tyle bym go szanowała i na tyle by mi imponował, że nie przeszkadzałoby mi gdybym miała zarabiać kilka razy więcej od niego. Myślę, że o to tu chodzi.

489

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

Myślę, że wszyscy wiemy o tym, że on tego nie zrobi.
Jestem pewna, że będzie próbował wrócić do starej relacji, cały czas będąc w trakcie składania pozwu i ciągle coś się będzie działo i nie mógł tego zrobić, a czas ucieka..

Zrobi to.
Jesteście ze sobą 2 lata i się kochacie. Do tej pory godziłaś się na bycie kochanka a jemu było wygodnie - nie wymagałaś..
Teraz postawiłaś sprawę jasno ..

Powiedziałaś A " jedyny ratunek to sąd" wiec jeśli poinformuje żonę i się wyprowadzi, to musisz powiedzieć B

Paradoksalnie z szacunku dla żony. Nie ma nic gorszego niż "wracający" maż bo go kochanka odrzuciła..

490 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-14 15:41:40)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Powiedział to, co powiedział. A powiedział, bo kilka dni temu usłyszał od Ciebie, że

(...) jedynym ratunkiem może być sąd i rozwód (...)

Zgadzam się z Wielokropkiem.
On nie przyjmuje do wiadomości, że mu się wymykasz i chce, próbuje Cię znów urobić.
Chciałaś (teoretycznie) by się rozwiódł, to Ci mówi, że się rozwiedzie. No właśnie mówi i będzie pewnie tak długo mówił aż w to uwierzysz, a wniosek do sądu i tak pewnie nigdy nie trafi bo zaraz zaczną się mnożyć jakieś problemy (wirus, kredyt, dzieci itd.)
On powie teraz wszystko co byś chciała usłyszeć. To go nic nie kosztuje, a zyskać może Twój powrót.

Wirus,kredyt,dzieci za mały kaliber w pewnym sensie przerobione - żeby było dramatyczniej to poważne choroby są ulubionym motywem choroba żony albo dzieci wcześniejsze powody już nie zadziałają tak skutecznie na Obecną.
Najgorsze jest to że nie da się na 100% przewidzieć czy facet w takim stanie w jakim jest faktycznie nie zrobi tego co zapowiada.
Nie wiadomo do końca czy jego pożądanie, zaborczość w stosunku do Autorki nie są utożsamiane przez niego z miłością
zadziwiająca może się też  wydawać łatwość i zdolność do wywoływania "na rozkaz"  emocji i wiary we własną wiarę  "aktorzeniem" "wymuszaniem" na sobie uczuć i dokonywanie wyborów w kłamstwach i nie kłamstwach w tym co wiedzie i kieruje działaniem faceta w takiej sytuacji .On żeby działać musi wierzyć i siebie przekonywać przymuszać do pewnych znanych uczuć i stanów psychicznych zmieniać je a mało kto jest absolutnie zły czy absolutnie dobry więc to co widać może się wydawać autentycznym i "prawdziwym".
Już został osądzony kategorycznie nawet przez Autorkę która jak napisała widziała i czuła jego miłość momentami wzięła jego dylematy na siebie też w pewnym sensie - straszne sytuacje i okropne skutki dla obojga.
Najgorszą i najgłupszą rzeczą która teraz może spotkać Obecną to to że facet w takiej "malignie" złoży pozew z niby miłości konsekwencje niemożliwe do przewidzenia nawet dla Autorki w dodatku długofalowe.Nie wchodź za wszelką cenę w żadne dyskusje pod żadnym pozorem.
Jedynie co to Obecna kategorycznie zażądaj od niego zaprzestania nachodzenia i wycofaj swoje żądanie i oczekiwanie rozwodu od niego stanowczo - powiedz że za późno i nieaktualne nie zależy Ci choć jeszcze niedawno marzyłaś o wspólnym życiu z nim razem. Należałoby się zastanowić jak z tego wybrnąć jeżeli faktycznie zależy Ci na sobie. Jak podejmiesz na nowo tę grą to po Tobie na wiele miesięcy - zapytaj Netanię jak to jest jak łatwo uwierzyć i uwiarygodnić ,usprawiedliwić, wytłumaczyć osobą z którą się jest uwikłanym w taką relację.Obopólna gotowość na odnowienie pewnych częstotliwości w wywoływaniu wzajemnych złudzeń jest bardzo niebezpieczna.Złudzenia to jedno kłamstwa to drugie tylko uczucia czuje się naprawdę a boli jak diabli też naprawdę .

491

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:

(...) Powiedziałaś A " jedyny ratunek to sąd" wiec jeśli poinformuje żonę i się wyprowadzi, to musisz powiedzieć B (...)

Nie. Nie musi.
Może powiedzieć "B", może też zmienić zdanie i nie zdecydować się na życie z nim.

492

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:
takata napisał/a:

(...) Powiedziałaś A " jedyny ratunek to sąd" wiec jeśli poinformuje żonę i się wyprowadzi, to musisz powiedzieć B (...)

Nie. Nie musi.
Może powiedzieć "B", może też zmienić zdanie i nie zdecydować się na życie z nim.

Jasne że nie musi..

Miała 2 lata romans z żonatym facetem i akceptowała to.
Teraz rzuca żonatego, bo jej to zaczyna przeszkadzać i daje mu do zrozumienia że albo rozwód albo koniec z nami.
Zakochany facet idzie do zony i mówi że zdradza ją od 2 lat, że jej nie kocha i odszedł by dawno gdyby nie dzieci, ale przemyślał i dłużej tak nie może, kocha kochankę i jednak odchodzi..
Po czym kochanka mówi za późno się zdecydowałeś teraz to ja nie chce..

Tak będzie lepiej?

493 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-05-14 14:09:25)

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:
Wielokropek napisał/a:
takata napisał/a:

(...) Powiedziałaś A " jedyny ratunek to sąd" wiec jeśli poinformuje żonę i się wyprowadzi, to musisz powiedzieć B (...)

Nie. Nie musi.
Może powiedzieć "B", może też zmienić zdanie i nie zdecydować się na życie z nim.

Jasne że nie musi..

Miała 2 lata romans z żonatym facetem i akceptowała to.
Teraz rzuca żonatego, bo jej to zaczyna przeszkadzać i daje mu do zrozumienia że albo rozwód albo koniec z nami.
Zakochany facet idzie do zony i mówi że zdradza ją od 2 lat, że jej nie kocha i odszedł by dawno gdyby nie dzieci, ale przemyślał i dłużej tak nie może, kocha kochankę i jednak odchodzi..
Po czym kochanka mówi za późno się zdecydowałeś teraz to ja nie chce..

Tak będzie lepiej?


Jezu jaka scena filmowa... aż się zadumałam. Ja to widzę tak - on pójdzie,a żona aż się ze wzruszenia popłacze nad nieszczęśliwym swym mężem... oczywiście rozwiodą się polubownie, bo nie staje się na drodze prawdziwej miłości...
Obecna i jej już partner wezmą ślub o zachodzie słońca na plaży, będą latały gołąbki i motyle a była już żona będzie sypała przed nimi płatki róż.

THE END

Ale to życie. On nigdzie nie pójdzie, tylko będzie grać na psychice Obecnej, żeby ją urobić i wyrwać jeszcze parę miesięcy bzykania. Może usłyszysz jak ja - " Szkoda, że nie wolno mieć dwóch żon"  big_smile
  Poszczuj go tym psem następnym razem!

494 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-14 14:10:58)

Odp: Ponad 2 letni romans
takata napisał/a:

(...) Tak będzie lepiej?

Tak.
Autorka może zdecydować się albo na życie z nim - rozwodnikiem, albo na życie bez niego, niezależnie od jego statusu.

495 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-14 14:13:31)

Odp: Ponad 2 letni romans

Tu nie ma lepiej gorzej wszystkie strony mają przerąbane  w pewnym sensie.
Jak napisała Ulle - "Takie skutki picia wódki" każdy jednak odpowiada za siebie i nie ma to tamto albo się bierze coś na klatę albo się ściemnia.
Czy autorka ślubowała dozgonne oddanie facetowi, a nawet jak to może się wycofać jeżeli chce.

Netania napisał/a:

  Poszczuj go tym psem następnym razem!

smile ciekawe co to za psiak  smile

496

Odp: Ponad 2 letni romans
paslawek napisał/a:

Tu nie ma lepiej gorzej wszystkie strony mają przerąbane  w pewnym sensie.
Jak napisała Ulle - "Takie skutki picia wódki" każdy jednak odpowiada za siebie i nie ma to tamto albo się bierze coś na klatę albo się ściemnia.
Czy autorka ślubowała dozgonne oddanie facetowi, a nawet jak to może się wycofać jeżeli chce.

Zwykle wiarołomny ściemnia obu paniom, kochanka się miota i rozkiminia każde słówko kochanka, a żona (o ile wie) dostaje do głowy i też się miota bo nie wie kogo zabić najpierw - męża czy kochankę.
Masz rację. Każdy ma przewalone ale chyba w najlepszej sytuacji jest zdradzający mąż. Osiołkowi w żłobie dano... tu się nażre, tam się nażre a najlepiej jak nie trzeba decydować.

497

Odp: Ponad 2 letni romans
Netania napisał/a:
paslawek napisał/a:

Tu nie ma lepiej gorzej wszystkie strony mają przerąbane  w pewnym sensie.
Jak napisała Ulle - "Takie skutki picia wódki" każdy jednak odpowiada za siebie i nie ma to tamto albo się bierze coś na klatę albo się ściemnia.
Czy autorka ślubowała dozgonne oddanie facetowi, a nawet jak to może się wycofać jeżeli chce.

Zwykle wiarołomny ściemnia obu paniom, kochanka się miota i rozkiminia każde słówko kochanka, a żona (o ile wie) dostaje do głowy i też się miota bo nie wie kogo zabić najpierw - męża czy kochankę.
Masz rację. Każdy ma przewalone ale chyba w najlepszej sytuacji jest zdradzający mąż. Osiołkowi w żłobie dano... tu się nażre, tam się nażre a najlepiej jak nie trzeba decydować.

Dlatego też nie ma co takiego "bohatera " traktować szczególnie i specjalnie,delikatnie w jakiś dziwnie uprzywilejowany sposób.
Duży chłopiec już z niego .

498

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Po co? Bo jeszcze nie wierzy.

Wielokropku, ale ja nie rozumiem. Nie wierzy i mówi, że zostawi żonę?
Gdzie tu sens i logika?

Oj, oj..powinnaś mu powiedzieć,  że to jego sprawa czy chce być  z żoną  czy nie, i aby Ciebie  do tej decyzji nie mieszał.

499

Odp: Ponad 2 letni romans

Pomimo najszczerszych uczuć z jednej czy drugiej strony, myślę, że po pewnym czasie musi w końcu zostać przekroczona granica tolerancji na pewne zachowania. Autorce szczerze życzę, żeby wytrwała w tym postanowieniu, aby mimo wszystko nie pomyślała teraz nawet przez chwilę o powrocie do tego faceta. Przez 2 lata gość ją zwodził, grał na dwa fronty, bajerując i urabiając dokładnie według swojego niecnego planu. Jeśli ktoś przez tak długi czas nie jest w stanie postawić sprawy jasno, oznaczać to może tylko to, że jednak ta uwielbiana kochanka nie jest dla niego najważniejsza. Skoro do żony nie czuje już zupełnie nic a z dziećmi da się w pewien sposób uregulować kontakty, to dlaczego dalej w tym siedzi? Bo jest wygodny i leniwy, wiedząc, że ma bezpieczną i pewną przystań, do której może wrócić w każdej chwili. Cały czas rozgrywa to tak, żeby mieć "ciepły rodzinny domek" i przyzwyczajenie a z drugiej odskocznię od tej codzienności. Może i nawet coś czuje do Autorki, ale kurde jak można po takiej historii jeszcze zaufać takiej osobie?

500

Odp: Ponad 2 letni romans

Bagiennik,  to nie tak, że kobietom wybierajacym Pana o wyższym statusie  chodzi o majątek i pójście  na gotowe.
Rzecz w tym, że to co przyciąga  ludzi do pewność  siebie i luz.
A ten mają  mężczyźni którzy odnieśli sukces i kobiety które mają  urodę  smile cała tajemnica.
Jeśli ktoś  zyska taką pewność  siebie w wyniku innej drogi życiowej też może mieć  ten magnes.

501

Odp: Ponad 2 letni romans

Przecież nie trzeba być dyrektorem korporacji czy nie wiadomo jakim wielkim biznesmenem, żeby być pewnym siebie i wyluzowanym człowiekiem. Kiedyś gdzieś ta dobra passa się musi zacząć i można takie cechy już dostrzec na początku, kiedy np ludzie studiują, ale są zaradni, ambitni i kreatywni. Tylko właśnie: jak do wyboru jest student i absolwent elitarnego kierunku,  z dobrą posadą, karierą itd. - to przecież kobieta studenta nie wybierze..I mam na myśli nie kobietę  pracującą, aktywną zawodowo, żyjącą na pewnym poziomie, tylko kogoś na poziomie takiego studenta, ale uważającemu, że jej się należy z miejsca wygodne życie i poleci wtedy we właściwym kierunku. Bardziej wartościowym jest dla mnie po prostu to, jeśli ludzi połączy raczej coś innego niż status materialny jednego z nich a WSPÓLNIE będą pracować i dążyć do sukcesu w życiu.
Zrozumiem jeszcze kogoś, kto skończył wyższe studia i nieco kręci nosem na to, żeby się związać z kimś po zawodówce, ale osoba niepracująca, siedząca cały dzień w domu i żyjąca na koszt partnera, spełniając swoje zachcianki, wymaga całej listy warunków niezbędnych i koniecznych, aby łaskawie spojrzała na niego - to już jest poza moimi zdolnościami poznawczymi..

502

Odp: Ponad 2 letni romans

Nie wiem,  może zależy to od pewności  siebie  i oceny możliwości życiowych tych kobiet? Im mniejsze,  tym wbrew  pozorom  mierzą  wyżej?

503 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-05-15 08:42:59)

Odp: Ponad 2 letni romans

Już wcześniej pisałam o tym, że oni tak naprawdę nie rozstali się na dobre.
Pierwsza była kłótnia zazdrosnych o siebie kochanków, więc w wielkim wzburzeniu zakończyli randkę. On odwiózł obecną do domu, która była mocno nabuzowana, a on aż kipiał z zazdrości, bo usluszal, że obecna mogłabyś pójść do łóżka z kobietą i na dodatek dała mu prztyczka w nos urządzając wycieczkę osobista w stronę jego żony.
Tak było.
Prawie natychmiast obecna wywaliła jego namiary i zamknęła się w domu, żeby wyplakiwac się w poduszkę.
On dzwonił do niej kilka razy, ale rzecz jasna nie mógł się dodzwonić.
W związku z tym chcąc nie chcąc zapolowal na nią pod jej domem, bo wiedział, że obecna prędzej czy później wyjdzie przecież z psem.
Doszło więc do spotkania. Obecna miała ambiwalentne odczucia, ale ostatecznie wykrzyczała mu, że ja interesuje tylko sąd, rozwód z żoną. Tego żonaty najmniej się spodziewał, więc stanął i zaczął bełkotać, że kto wie czy faktycznie się nie rowiedxue.
Obecną wróciła do domu bardzo roztrzęsiona, a kochaś z kwadratowym łbem też wrócił do domu.
Ona zadała mu więc niezłego bobu, nieboże ma teraz o czym myśleć.
Różnie może się to skończyć.
Ja obstawiam trzy opcje.
1. Żonaty powścieka się trochę, popłacze w poduszkę, przeanalizuje sytuację i ostatecznie wybierze rodzinę. Bardzo współczuję jego żonie.
2. Któregoś dnia przyjedzie na białym koniu i oznajmi radośnie, że oto złożył pozew, więc obecna może go sobie wziąć na wieki. Co zrobi obecna? Na dwoje babcia wróżyła.
3. Przyjedzie na białym koniu z workiem obietnic, istny święty Mikołaj i zabawa od nowa się zacznie. Dalej będą się spotykać potajemnie, a rozwód niby będzie się toczył. Nagle zaczną się jakieś schody, bo oto nie wiadomo dlaczego coś dzieje się z dziećmi, więc on musi zwolnić rozwód, a to żona wpadnie w depresję itd itd norma.

Uważam, że obecna, jeśli naprawdę jest szczera w swoim postanowieniu powinna wybić że łba temu chłopu, że powinien dla niej się rozwieść. Dała mu nadzieję i otworzyła furtke temu żonatemu. Chodzi o to, żeby kogoś nie wprowadzać w błąd.

Generalnie, ja nie sądzę, by ta dwójka przestała się spotykać, ponieważ ich układ nie wypalił się, lecz został brutalnie przerwany, a właściwie zawieszony.
Tak naprawdę oboje chcą dalej się spotykać, tyle tylko że jedna ze stron zaczęła rzucać zadkiem. Dlatego mają problem.

504

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Różnie może się to skończyć.
Ja obstawiam trzy opcje.
1. Żonaty powścieka się trochę, popłacze w poduszkę, przeanalizuje sytuację i ostatecznie wybierze rodzinę. Bardzo współczuję jego żonie.
2. Któregoś dnia przyjedzie na białym koniu i oznajmi radośnie, że oto złożył pozew, więc obecna może go sobie wziąć na wieki. Co zrobi obecna? Na dwoje babcia wróżyła.
3. Przyjedzie na białym koniu z workiem obietnic, istny święty Mikołaj i zabawa od nowa się zacznie. Dalej będą się spotykać potajemnie, a rozwód niby będzie się toczył. Nagle zaczną się jakieś schody, bo oto nie wiadomo dlaczego coś dzieje się z dziećmi, więc on musi zwolnić rozwód, a to żona wpadnie w depresję itd itd norma.

Uważam, że obecna, jeśli naprawdę jest szczera w swoim postanowieniu powinna wybić że łba temu chłopu, że powinien dla niej się rozwieść. Dała mu nadzieję i otworzyła furtke temu żonatemu. Chodzi o to, żeby kogoś nie wprowadzać w błąd.

Generalnie, ja nie sądzę, by ta dwójka przestała się spotykać, ponieważ ich układ nie wypalił się, lecz został brutalnie przerwany, a właściwie zawieszony.
Tak naprawdę oboje chcą dalej się spotykać, tyle tylko że jedna ze stron zaczęła rzucać zadkiem. Dlatego mają problem.

Prawdę powiedziawszy, to ja nie spodziewałam się, że facet zacznie gadać o rozwodzie ale w sumie tylko to mu zostało. Czy rzeczywiście go rozważa, czy tylko chce tym urobić obecną i zyskać kolejne miesiące a może i lata.
Po tym jak wypalił z propozycja wspólnej terapii, to wszystkiego się można po nim spodziewać.
Prawda jest jednak taka, że o ile nawet on bierze pod uwagę rozwód, to przecież jego finału można się w obecnych czasach spodziewać może za rok jak i nie dłużej. Jak ich relacja miałaby w tym czasie wyglądać? Dlatego rzeczywiście warto faceta uświadomić, że jak chce rozwodzić to niech się rozwodzi ale nie uzależnia tego od Obecnej.
Bo to czy ona będzie chciała z nim być w przypadku gdyby się jednak rozwiódł to zupełnie inna sprawa. I jakby nie patrzeć daleka. Za rok czy dwa obecna może być już w innym szczęśliwym związku.

505

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Różnie może się to skończyć.
Ja obstawiam trzy opcje.
1. Żonaty powścieka się trochę, popłacze w poduszkę, przeanalizuje sytuację i ostatecznie wybierze rodzinę. Bardzo współczuję jego żonie.
2. Któregoś dnia przyjedzie na białym koniu i oznajmi radośnie, że oto złożył pozew, więc obecna może go sobie wziąć na wieki. Co zrobi obecna? Na dwoje babcia wróżyła.
3. Przyjedzie na białym koniu z workiem obietnic, istny święty Mikołaj i zabawa od nowa się zacznie. Dalej będą się spotykać potajemnie, a rozwód niby będzie się toczył. Nagle zaczną się jakieś schody, bo oto nie wiadomo dlaczego coś dzieje się z dziećmi, więc on musi zwolnić rozwód, a to żona wpadnie w depresję itd itd norma.

Uważam, że obecna, jeśli naprawdę jest szczera w swoim postanowieniu powinna wybić że łba temu chłopu, że powinien dla niej się rozwieść. Dała mu nadzieję i otworzyła furtke temu żonatemu. Chodzi o to, żeby kogoś nie wprowadzać w błąd.

Generalnie, ja nie sądzę, by ta dwójka przestała się spotykać, ponieważ ich układ nie wypalił się, lecz został brutalnie przerwany, a właściwie zawieszony.
Tak naprawdę oboje chcą dalej się spotykać, tyle tylko że jedna ze stron zaczęła rzucać zadkiem. Dlatego mają problem.

Prawdę powiedziawszy, to ja nie spodziewałam się, że facet zacznie gadać o rozwodzie ale w sumie tylko to mu zostało. Czy rzeczywiście go rozważa, czy tylko chce tym urobić obecną i zyskać kolejne miesiące a może i lata.
Po tym jak wypalił z propozycja wspólnej terapii, to wszystkiego się można po nim spodziewać.
Prawda jest jednak taka, że o ile nawet on bierze pod uwagę rozwód, to przecież jego finału można się w obecnych czasach spodziewać może za rok jak i nie dłużej. Jak ich relacja miałaby w tym czasie wyglądać? Dlatego rzeczywiście warto faceta uświadomić, że jak chce rozwodzić to niech się rozwodzi ale nie uzależnia tego od Obecnej.
Bo to czy ona będzie chciała z nim być w przypadku gdyby się jednak rozwiódł to zupełnie inna sprawa. I jakby nie patrzeć daleka. Za rok czy dwa obecna może być już w innym szczęśliwym związku.

Jednak tu nasuwa się pytanie czy ona faktycznie chce, żeby rozwiodl się z żoną.
Raz napisała, że nawet jeśli on się rozwiedzie, to nie będzie go chciała.
Niby obiecujące i dobrze wróżące dla niej zapewnienie, ale skoro tak, to dlaczego postawiła mu warunek? Czy zrobiła to, bo nie wiedziała, co mówi z tych nerwów, czy jednak nie dlatego, że ona chce dalszego ciągu?
Dla mnie to kompletnie nieopowiedxialne, bo jakby nie patrzył kazała facetowi brać rozwód, a przy założeniu, że on gotów to zrobić, to co obecną pocznie z takim fantem? Też uważam, że ten chłop zdolny jest do absurdów, skoro zaproponował wspólną terapię kochance. No ja o czymś takim jeszcze nie słyszałam, ale co zrobić? Ten żonaty na pewno ma coś z głową, jakiś psychopata, narcyz albo coś w ten deseń.

506

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Jednak tu nasuwa się pytanie czy ona faktycznie chce, żeby rozwiodl się z żoną.
Raz napisała, że nawet jeśli on się rozwiedzie, to nie będzie go chciała.
Niby obiecujące i dobrze wróżące dla niej zapewnienie, ale skoro tak, to dlaczego postawiła mu warunek? Czy zrobiła to, bo nie wiedziała, co mówi z tych nerwów, czy jednak nie dlatego, że ona chce dalszego ciągu?
Dla mnie to kompletnie nieopowiedxialne, bo jakby nie patrzył kazała facetowi brać rozwód, a przy założeniu, że on gotów to zrobić, to co obecną pocznie z takim fantem? Też uważam, że ten chłop zdolny jest do absurdów, skoro zaproponował wspólną terapię kochance. No ja o czymś takim jeszcze nie słyszałam, ale co zrobić? Ten żonaty na pewno ma coś z głową, jakiś psychopata, narcyz albo coś w ten deseń.

Ale ona przecież ma prawo zmienić zdanie. Obecnie pewnie ma cały kołowrotek myśli, emocji i uczuć  głowie. Pewnie nawet skrajnych. Nie da się ot tak na pstryknięcie palca odkochać ale jednak dociera do niej z kim, jakim człowiekiem ma do czynienia.
Być może rok temu jego rozwód by ją ucieszył, ale teraz? Jak sama pisze, zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele do niej dotarło. Miłość owszem bywa ślepa, ale prędzej czy później te różowe okulary zaczynają spadać.

507

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Jednak tu nasuwa się pytanie czy ona faktycznie chce, żeby rozwiodl się z żoną.
Raz napisała, że nawet jeśli on się rozwiedzie, to nie będzie go chciała.
Niby obiecujące i dobrze wróżące dla niej zapewnienie, ale skoro tak, to dlaczego postawiła mu warunek? Czy zrobiła to, bo nie wiedziała, co mówi z tych nerwów, czy jednak nie dlatego, że ona chce dalszego ciągu?
Dla mnie to kompletnie nieopowiedxialne, bo jakby nie patrzył kazała facetowi brać rozwód, a przy założeniu, że on gotów to zrobić, to co obecną pocznie z takim fantem? Też uważam, że ten chłop zdolny jest do absurdów, skoro zaproponował wspólną terapię kochance. No ja o czymś takim jeszcze nie słyszałam, ale co zrobić? Ten żonaty na pewno ma coś z głową, jakiś psychopata, narcyz albo coś w ten deseń.

Ale ona przecież ma prawo zmienić zdanie. Obecnie pewnie ma cały kołowrotek myśli, emocji i uczuć  głowie. Pewnie nawet skrajnych. Nie da się ot tak na pstryknięcie palca odkochać ale jednak dociera do niej z kim, jakim człowiekiem ma do czynienia.
Być może rok temu jego rozwód by ją ucieszył, ale teraz? Jak sama pisze, zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele do niej dotarło. Miłość owszem bywa ślepa, ale prędzej czy później te różowe okulary zaczynają spadać.

Zgadzam się z tobą, ale dlaczego zażądała od niego, by rozwiodl się z żoną?
Nie wiedziała, co mówi czy wprost przeciwnie, dobrze wiedziała?

508

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Zgadzam się z tobą, ale dlaczego zażądała od niego, by rozwiodl się z żoną?
Nie wiedziała, co mówi czy wprost przeciwnie, dobrze wiedziała?

Wydaje mi się, że to kwestia emocji.
Przecież dopiero od niedawna Obecna zaczęła się wycofywać z tego układu i przechodzi najcięższy etap "detoksu".
Wcześniej jak sama mówiła była gotowa podjąć rękawice i stawić czoło wszelkim przeciwnościom byle z nim być ale jako para.
Gdyby w niej nic nie pękło nie byłoby jej tu na forum. Dlatego uważam, że przynajmniej w jej przypadku nie jest to moment kumulacyjny romansu ale spadkowy, kiedy ta relacja zaczęła ją męczyć i sprawiać ból.
Co tamten facet myśli i czuje (o ile w ogóle ma jakieś uczucia) to inna sprawa i jego problem.

509 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-15 09:36:37)

Odp: Ponad 2 letni romans

Autorka jest właściwie tuż po rozstaniu czy może lepiej zaprzestaniu kontaktu z facetem. Wiąże się to ze świeżymi i mieszanymi jednocześnie uczuciami, obawami i wahaniami, jakie nią targają. Facet się uchwycił opcji z rozwodem, jak tonący brzytwy, licząc, że dzięki temu to on znowu będzie rozdawać karty, urabiając Autorkę jak plastelinę. Tak, jak zostało wspomniane proces rozwodowy trochę się ciągnie i przecież zanim on by się rozwiódł, Autorka może w tym czasie poznać kogoś bardziej wartościowego, kto będzie ją traktował poważnie. Wspomnienie o rozwodzie mogło być jedynie po to, żeby był w stanie zamknąć jeden rozdział w życiu a potem zaczynał następny - ale raczej nie z nią. Aby w końcu facet potrafił normalnie chwycić życie w swoje ręce, zamiast grać wiecznie na dwa fronty. Cierpliwość Autorki już chyba została przekroczona i zaufanie do faceta, nawet jeśli wciąż tam jakieś uczucie się tli, zwyczajnie się skończyło. Za dużo czasu upłynęło i za dużo już się wydarzyło, żeby wchodzić do tej samej rzeki drugi raz.
Ciężko mi naprawdę uwierzyć, że facet chce się rozwieść, skoro przez tak długi czas mu nie przeszkadzał..Poza tym miałbym średnie zaufanie do kogoś, kto proponuje wspólną terapię związkową, będąc jednocześnie w związku z inną osobą.

510

Odp: Ponad 2 letni romans

No być może, że tak właśnie jest. Ja mam pewność co do tego, że wreszcie ulało się jej, czyli coś w niej pękło. Po prostu doszła do ściany i poczuła, że dłużej ona nie chce żyć w taki sposób. W to wierzę.
Jednak czy to etap schyłkowy? Wątpię w to, bo ona dalej go kocha, dużo w niego zainwestowała, a niestety jest tak, że gdy człowiek w coś dużo zainwestował, to ciężko mu potem, ot tak, wszystko sobie odpuścić. Poza tym nie wszystko, na tym etapie oczywiście, zależy od niej. Ten żonaty też troszkę zainwestował w romans z nią, kłamał, zdradzał, krzywdził rodzinę, robił z gęby cholewę i w efekcie wyszedł na szuje. Przez dwa lata urywał się z chałupy i jeśli ma on jakas ambicje albo szacunek dla samego siebie, to nie sądzę, by to po nim spłynęło. Będzie więc dalej próbował.
Obecnej będzie bardzo trudno i kto wie czy w końcu ona się nie przełamie.
Ten facet dalej w niej przecież siedzi i jeszcze dużo wody upłynie, zanim stanie się dla niej obojętny.

511

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Jednak tu nasuwa się pytanie czy ona faktycznie chce, żeby rozwiodl się z żoną.
Raz napisała, że nawet jeśli on się rozwiedzie, to nie będzie go chciała.
Niby obiecujące i dobrze wróżące dla niej zapewnienie, ale skoro tak, to dlaczego postawiła mu warunek? Czy zrobiła to, bo nie wiedziała, co mówi z tych nerwów, czy jednak nie dlatego, że ona chce dalszego ciągu?
Dla mnie to kompletnie nieopowiedxialne, bo jakby nie patrzył kazała facetowi brać rozwód, a przy założeniu, że on gotów to zrobić, to co obecną pocznie z takim fantem? Też uważam, że ten chłop zdolny jest do absurdów, skoro zaproponował wspólną terapię kochance. No ja o czymś takim jeszcze nie słyszałam, ale co zrobić? Ten żonaty na pewno ma coś z głową, jakiś psychopata, narcyz albo coś w ten deseń.

Ale ona przecież ma prawo zmienić zdanie. Obecnie pewnie ma cały kołowrotek myśli, emocji i uczuć  głowie. Pewnie nawet skrajnych. Nie da się ot tak na pstryknięcie palca odkochać ale jednak dociera do niej z kim, jakim człowiekiem ma do czynienia.
Być może rok temu jego rozwód by ją ucieszył, ale teraz? Jak sama pisze, zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele do niej dotarło. Miłość owszem bywa ślepa, ale prędzej czy później te różowe okulary zaczynają spadać.

Zgadzam się z tobą, ale dlaczego zażądała od niego, by rozwiodl się z żoną?
Nie wiedziała, co mówi czy wprost przeciwnie, dobrze wiedziała?

I po temacie.
Nie musicie dłużej dywagować na temat tego co się stanie, czy rozwód będzie, czy nie, czy wrócę, czy nie....
Standardowo odwiedził mnie na spacerze z psem, a poszłam GODZINĘ szybciej, żeby go nie spotkać.
Ponoć wczoraj, jak wrócił do domu, to chciał od razu poważnie porozmawiać z żoną (póki jest na fali) i jej o wszystkim powiedzieć, ale nie zdążył, bo biedna się rozpłakała, bo dowiedziała się, że ma raka i czekała aż wróci do domu, żeby mu o tym powiedzieć smile
Nie mógł jej powiadomić o rozwodzie w takiej chwili, dlatego przyjechał do mnie, bo biedak nie wie co ma robić i chciał ze mną poważnie porozmawiać.
Ma tupet, nie ma co, szlag mnie trafił..
Ja mu tylko powiedziałam, że skoro jest poważnie chora, to niech się nią zajmie, a o mnie zapomni, bo dla mnie to jest koniec. Nie chce z nim rozmawiać, widzieć go, bać się wyjść z domu, bo znowu gdzieś na mnie czeka.
Chcę zacząć swoje życie z czystą kartką, bez jego śladu na niej. Chcę poznać kogoś, kto będzie wkładał w związek tyle samo ile wkładam ja. Chcę, żeby ktoś mnie kochał tak, jak ja jego bez żadnych warunków.
Próbował coś na to odpowiedzieć, ale podziękowałam mu za te wspólne lata i poprosiłam, żeby dał mi spokój, bo ja go naprawdę już nie chcę.
Popłakał się w tym momencie, a ja poszłam do domu.

I wiecie co, nawet nie jest mi smutno, przykro, ale jestem zła. I chyba pierwszy raz od tych dwóch lat pomyślałam, że szkoda mi jego żony, nie chciałabym mieć kogoś takiego u swego boku...

512

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Ponoć wczoraj, jak wrócił do domu, to chciał od razu poważnie porozmawiać z żoną (póki jest na fali) i jej o wszystkim powiedzieć, ale nie zdążył, bo biedna się rozpłakała, bo dowiedziała się, że ma raka i czekała aż wróci do domu, żeby mu o tym powiedzieć smile
Nie mógł jej powiadomić o rozwodzie w takiej chwili, dlatego przyjechał do mnie, bo biedak nie wie co ma robić i chciał ze mną poważnie porozmawiać.
Ma tupet, nie ma co, szlag mnie trafił..

paslawek napisał/a:

Wirus,kredyt,dzieci za mały kaliber w pewnym sensie przerobione - żeby było dramatyczniej to poważne choroby są ulubionym motywem choroba żony albo dzieci wcześniejsze powody już nie zadziałają tak skutecznie na Obecną.

Paslawku, może w totka zagrasz? wink
A tak serio, to … zresztą, szkoda klawiatury na tamtego faceta.
Ale teraz widzisz Obecna z kim masz czy miałaś do czynienia.

513

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

I po temacie. (...)

Ufff!

Żyj po swojemu. smile

514 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-05-15 10:21:23)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
ulle napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ale ona przecież ma prawo zmienić zdanie. Obecnie pewnie ma cały kołowrotek myśli, emocji i uczuć  głowie. Pewnie nawet skrajnych. Nie da się ot tak na pstryknięcie palca odkochać ale jednak dociera do niej z kim, jakim człowiekiem ma do czynienia.
Być może rok temu jego rozwód by ją ucieszył, ale teraz? Jak sama pisze, zbyt wiele się wydarzyło. Zbyt wiele do niej dotarło. Miłość owszem bywa ślepa, ale prędzej czy później te różowe okulary zaczynają spadać.

Zgadzam się z tobą, ale dlaczego zażądała od niego, by rozwiodl się z żoną?
Nie wiedziała, co mówi czy wprost przeciwnie, dobrze wiedziała?

I po temacie.
Nie musicie dłużej dywagować na temat tego co się stanie, czy rozwód będzie, czy nie, czy wrócę, czy nie....
Standardowo odwiedził mnie na spacerze z psem, a poszłam GODZINĘ szybciej, żeby go nie spotkać.
Ponoć wczoraj, jak wrócił do domu, to chciał od razu poważnie porozmawiać z żoną (póki jest na fali) i jej o wszystkim powiedzieć, ale nie zdążył, bo biedna się rozpłakała, bo dowiedziała się, że ma raka i czekała aż wróci do domu, żeby mu o tym powiedzieć smile
Nie mógł jej powiadomić o rozwodzie w takiej chwili, dlatego przyjechał do mnie, bo biedak nie wie co ma robić i chciał ze mną poważnie porozmawiać.
Ma tupet, nie ma co, szlag mnie trafił..
Ja mu tylko powiedziałam, że skoro jest poważnie chora, to niech się nią zajmie, a o mnie zapomni, bo dla mnie to jest koniec. Nie chce z nim rozmawiać, widzieć go, bać się wyjść z domu, bo znowu gdzieś na mnie czeka.
Chcę zacząć swoje życie z czystą kartką, bez jego śladu na niej. Chcę poznać kogoś, kto będzie wkładał w związek tyle samo ile wkładam ja. Chcę, żeby ktoś mnie kochał tak, jak ja jego bez żadnych warunków.
Próbował coś na to odpowiedzieć, ale podziękowałam mu za te wspólne lata i poprosiłam, żeby dał mi spokój, bo ja go naprawdę już nie chcę.
Popłakał się w tym momencie, a ja poszłam do domu.

I wiecie co, nawet nie jest mi smutno, przykro, ale jestem zła. I chyba pierwszy raz od tych dwóch lat pomyślałam, że szkoda mi jego żony, nie chciałabym mieć kogoś takiego u swego boku...

Żona ma raka. No to pojechał po bandzie.
Kochana, to stary wyjadacz w tych sprawach. Teraz jestem pewna, że nie byłaś pierwsza i na pewno nie ostatnią.
Ale świnia, no po prostu bezczelny typol.
Dalej chce na tobie zerować.
Jeśli rzeczywiście po raz pierwszy odkąd go znasz pomyślałaś o jego żonie, to uważam, że zrobiłaś krok milowy.
I teraz wyobraź sobie, że ty mogłabyś na jej miejscu. Strach się bać.
I jeszcze jedno - dobrze, że wyskoczył z tym rakiem, bo dzięki temu znacznie ci pomógł w procesie zdrowienia.
To zwykły idiota.

515 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-15 10:37:50)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Ponoć wczoraj, jak wrócił do domu, to chciał od razu poważnie porozmawiać z żoną (póki jest na fali) i jej o wszystkim powiedzieć, ale nie zdążył, bo biedna się rozpłakała, bo dowiedziała się, że ma raka i czekała aż wróci do domu, żeby mu o tym powiedzieć smile
Nie mógł jej powiadomić o rozwodzie w takiej chwili, dlatego przyjechał do mnie, bo biedak nie wie co ma robić i chciał ze mną poważnie porozmawiać.
Ma tupet, nie ma co, szlag mnie trafił..

paslawek napisał/a:

Wirus,kredyt,dzieci za mały kaliber w pewnym sensie przerobione - żeby było dramatyczniej to poważne choroby są ulubionym motywem choroba żony albo dzieci wcześniejsze powody już nie zadziałają tak skutecznie na Obecną.

Paslawku, może w totka zagrasz? wink
A tak serio, to … zresztą, szkoda klawiatury na tamtego faceta.
Ale teraz widzisz Obecna z kim masz czy miałaś do czynienia.

W totka smile się zobaczy.
Czyli facet nie jest zbyt oryginalny ciężka choroba żony  rak , jaki zbieg okoliczności.Takie powody są nagminne i powszechne bo trudne albo niemożliwe do sprawdzenia już nawet odruch weryfikowania budzi wątpliwości i zgrzyt - "co nie ufasz mi ?" zawsze to jakaś blokada i przeszkoda.To częste u niewiernych takie "białe kłamstwa" - rodzaj testu na niby lojalność" i zaufanie,pozostawienie lekko uchylonej furtki takie zaproszenie w zawieszeniu do współpracy na nieokreśloną bliżej przyszłość -  prymitywna ale dość skuteczna manipulacja, w dodatku dająca pole do wycofania się "raczkiem"w razie czego - dwa nawet trzy w jednym.
U "mojej mężatki " to ojciec ciężko zachorował, mama nieco wcześniej -  istny "dopust boży" smile
Pech chciał że mam znajomych  w miejscowości z której pochodziła ,bliskich sąsiadów jej rodziców o których nie wiedziała że się znamy, ( gdzie ja nie mam tych znajomych AA jest jak mafia trochę smile ) anonimowość bywa praktyczna dobrze być dyskretnym i nie chlapać jęzorem kogo się zna okazuje się smile

516

Odp: Ponad 2 letni romans

Widzisz Autorko zatem, ile wart był ten facet. Pomimo niewątpliwie przyjemnych chwil, jakich doświadczyłaś w tej znajomości, okazało się jak bardzo gość jest zagubiony i zakłamany. Ciężko uwierzyć w poziom tupetu i bezczelności, jakie prezentuje. W dodatku bliska mu do niedawna jeszcze osoba jest ciężko chora a on nawet przy niej nie zostanie, tylko leci się wyżalić jak bezbronny chłopczyk, jaki to on nie jest biedny i pokrzywdzony. Świetnie zatem postąpiłaś twardo i stanowczo zamykając za sobą drzwi! Brawo smile
W tym wszystkim rzeczywiście żal tej żony, która nawet w takiej chwili nie ma w nim wsparcia..

517

Odp: Ponad 2 letni romans

żona... rak... dzieci... matko i córko, wszystko na raz. dziewczyno, nie wierz w te zapewnienia, ja wiem, że nikt "nie dorasta do pięt", ale jak spojrzysz na to obiektywnie to wybacz bardzo ale to jest śmieszne, że nadal nad tym siedzisz.

518

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

W tym wszystkim rzeczywiście żal tej żony, która nawet w takiej chwili nie ma w nim wsparcia..

Coś mi się jednak zdaje, że ta żona podobnie jak o jego zdradach, również nie ma pojęcia o swojej chorobie.
Co nie zmienia faktu, że ten facet to zwykły...

519

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Widzisz Autorko zatem, ile wart był ten facet. Pomimo niewątpliwie przyjemnych chwil, jakich doświadczyłaś w tej znajomości, okazało się jak bardzo gość jest zagubiony i zakłamany. Ciężko uwierzyć w poziom tupetu i bezczelności, jakie prezentuje. W dodatku bliska mu do niedawna jeszcze osoba jest ciężko chora a on nawet przy niej nie zostanie, tylko leci się wyżalić jak bezbronny chłopczyk, jaki to on nie jest biedny i pokrzywdzony. Świetnie zatem postąpiłaś twardo i stanowczo zamykając za sobą drzwi! Brawo smile
W tym wszystkim rzeczywiście żal tej żony, która nawet w takiej chwili nie ma w nim wsparcia..

Przecież ten rak, to zwykła ściema. On nie ma jaj po prostu smile
Jest tchórzem i nim zostanie, ale już beze mnie i mojego udziału w tym wszystkim.

Shayna napisał/a:

żona... rak... dzieci... matko i córko, wszystko na raz. dziewczyno, nie wierz w te zapewnienia, ja wiem, że nikt "nie dorasta do pięt", ale jak spojrzysz na to obiektywnie to wybacz bardzo ale to jest śmieszne, że nadal nad tym siedzisz.

Nad czym siedzę ? Bo chyba czytasz wybiórczo.


Mam nadzieję, że w końcu przestanie mnie nawiedzać, jak nie, to powiem mu, że porozmawiam z jego żoną i wtedy na pewno da mi spokój. (Oczywiście nie będę tego robić, po prostu go tym nastraszę)

520 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-05-15 10:53:06)

Odp: Ponad 2 letni romans

niezły gość. Pozostałości chyba po latach szkolnych.
Miałem takiego kolegę, który czasem nie przychodził do szkoły bo musiał "jechać na pogrzeb" babci, wujka, cioci, kuzyna .... (chyba miał liczną rodzinę) do czasu aż Pani sprawdziła no i się wydało, że na "pogrzebach" obu babć już był wcześniej big_smile. Jedna z nich zresztą żyła nadal w zdrowiu.
Ten Twój zagrał z wysokiego C. Skundlenie maksymalne. Powinien przy żonie siedzieć.
Skoro taki "prawdomówny" to jak teraz oceniasz to co mówił wcześniej o swojej żonie, sytuacji w domu ... itd ?

PS. tylko absolutnie nie mów, ze mu nie wierzysz bo jeszcze przyniesie Ci zaświadczenie

Posty [ 456 do 520 z 857 ]

Strony Poprzednia 1 6 7 8 9 10 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024