Ponad 2 letni romans - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 857 ]

326

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Roxann , każda  toksyczna  osoba ora psychikę,  mąż  może  tak samo,  chociaż legalny. Po prostu jak dajesz dużo z siebie a ktoś pokazuje Ci jak mało znaczysz, to wbija Cię  w Ziemię  i trwa zanim się  pozbierasz.

Możliwe. Ja mam za sobą wiele relacji/związków a żaden emocjonalnie mnie tak nie przeorał jak tamten romans mimo, że jako taki trwał krótko, tzn w sensie sypiania ze sobą bo potem długo nie mogłam go (ex) pozbyć.
Wiem, że i w niby "normalnej" relacji ktoś może przeorać psychikę ale ja wciąż chcę pokazać czym romans ze zdradą w tle na starcie różni. Chodzi mi o tą dwubiegunowość kiedy niby nie ma jeszcze powodów do zastrzeżeń. Mówi, że kocha? Mówi! Okazuje? Okazuje. vs Wraca do innej? Wraca. W przełożeniu na prosty język - kocha? Kocha! Ma gdzieś (twoje uczucia)? Ma. 
Jak w relacji źle dzieje, to dzieje i albo naprawia albo rozstaje. Jak ktoś idzie do innej to nara. A nie kocham i wracam do innej. I jest ok.

Zobacz podobne tematy :

327 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-03 00:51:02)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Roxann , każda  toksyczna  osoba ora psychikę,  mąż  może  tak samo,  chociaż legalny. Po prostu jak dajesz dużo z siebie a ktoś pokazuje Ci jak mało znaczysz, to wbija Cię  w Ziemię  i trwa zanim się  pozbierasz.

Możliwe. Ja mam za sobą wiele relacji/związków a żaden emocjonalnie mnie tak nie przeorał jak tamten romans mimo, że jako taki trwał krótko, tzn w sensie sypiania ze sobą bo potem długo nie mogłam go (ex) pozbyć.
Wiem, że i w niby "normalnej" relacji ktoś może przeorać psychikę ale ja wciąż chcę pokazać czym romans ze zdradą w tle na starcie różni. Chodzi mi o tą dwubiegunowość kiedy niby nie ma jeszcze powodów do zastrzeżeń. Mówi, że kocha? Mówi! Okazuje? Okazuje. vs Wraca do innej? Wraca. W przełożeniu na prosty język - kocha? Kocha! Ma gdzieś (twoje uczucia)? Ma. 
Jak w relacji źle dzieje, to dzieje i albo naprawia albo rozstaje. Jak ktoś idzie do innej to nara. A nie kocham i wracam do innej. I jest ok.

Rzecz w tym, że jeśli ktoś  siebie dobrze nie zna, i oszukuje w kwestii  własnych oczekiwań  w tym ukladzie,  to się przejedzie. Bo jeśli faktycznie  takich oczekiwań  by nie było, to i zazdrości o żonę  i łez w poduszkę  i poczucia niedocenienia.

328

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Nie chce stąd uciekać.. Już raz próbowałam sama sobie z tym dać radę i po miesiącu odpadłam. Nie chcę, żeby znów tak było. Dlatego wolę, żebyście na mnie "krzyczeli" i oblewali zimną wodą, niż żebym zrobiła znów coś głupiego.
Ja naprawdę czuję się jak po odstawieniu narkotyku, wiem, że to złe, że mnie od środka zabija, że tylko jest gorzej, a nie lepiej, ale pamiętam ten zjazd, ten cudowny stan, który gdzieś tam kusi. Choć na ten moment ten narkotyk wywołuje tylko negatywne emocje. Ale pamiętam co było przy pierwszej próbie rozstania..

Dodam od siebie, że przy próbie wychodzenia z nałogu warto o tym głośno mówić - żeby czuć taką zewnętrzną oraz wynikającą z niej wewnętrzną presję, pod wpływem której trudniej się złamać, bo wtedy ma się świadomość, że inni będą świadkami owej słabości. Ty w swojej sytuacji jak najbardziej możesz tę metodę wykorzystać.

Obecnie walczysz sama ze sobą, wiesz już doskonale, że ten nałóg zwany kochankiem zupełnie Ci nie służy, ale ciągnie Cię do niego i pewnie jeszcze przez jakiś czas ciągnąć będzie. Niemniej tu jak z każdym uzależnieniem - im dłuższy będzie okres jego absencji w Twoim życiu, tym bliżej będziesz normalności. Łatwo nie będzie, a kto wie czy ten detoks nie będzie jednym z trudniejszych okresów, jakich przyszło Ci doświadczyć, ale choć podjęcie decyzji już jest milowym krokiem ku zdrowieniu, to jednak bez przejścia drugiego etapu zdrowa nigdy nie będziesz.

329

Odp: Ponad 2 letni romans

Szkoda mi Ciebie. Widzę w co się wpakowalas i to że łamie Ci to serce.
Spójrz jednak na trzeźwo. On żonaty, dzieciaty i tak będzie. Ty masz szansę pozostać w miejscu w którym jesteś i tylko tyle. Każda próba nowej znajomości Ci się nie udaje bo w głowie wciąż jest on.
Są tu dziewczyny, które są od lat ze swoimi mężczyznami. Po ilus latach, zwykle bez ślubu i deklaracji, pragną dziecka i zaczynają rozważać czy ciąża czy odejść. Jest tu ostatnio kolejny taki wątek. Spójrz, Ty za jakiś czas być może będziesz w podobnej sytuacji. Pewnie część z nich wiele by dała, żeby nie marnować czasu w przeszłości na relację w z tamtym, wydawało się wtedy odpowiednim mężczyzną.
Twój przyjaciel powiedział Ci na co liczyć nie możesz. Im szybciej poukladasz sobie życie z dala od niego tym lepiej dla Ciebie. Będzie bardzo bolało ale dasz radę.

330

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Izzie_Stevens napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ależ ja się z tym co napisałaś absolutnie zgadzam.
Mój tamten post był odpowiedzią na raz zarzut, że Autorka z założenia jest zła, niemoralna itd. i że będzie miała problem ze znalezieniem faceta, który zaakceptuje to, że była w relacji z żonatym.
To jest bzdura! Tzn pod warunkiem, że Autorka wyciągnie wnioski z doświadczenia.
Bo jeśli nie.. to inna bajka.

Więc ty się zgadzasz ze mną a ja z tobą smile Też uważam, że ze znalezieniem partnera wcale nie będzie fakt że była z żonatym. Każdy popełnia błędy jak już wiemy albo godzi się na rzeczy na które nie powinien. Tylko no fakt.. kwestia tego czy wyciągnie się z tego jakieś wnioski i nauczkę i popracuje w jakimś stopniu nad sobą.

Wnioski przychodzą same, nauczkę chyba już dostałam, ale i pewnie to nie jedyna, która mnie za to spotka.

Mówicie też o pracowaniu nad sobą. Macie jakieś konkretne rady co powinnam zrobić? Na co zwrócić uwagę, co mi pomoże ruszyć z miejsca? Bo "praca nad sobą" może znaczyć wiele, tylko co tak naprawdę zrobić?

Praca nad sobą może okazać się jeszcze trudniejsza sprawa od całkowitego odcięcia się od tego człowieka. Bo jeśli chodzi o tego pana, to tak naprawdę sprawa jest prosta. Podejmujesz decyzję, trzymasz się jej, a potem konsekwentnie oraz stanowczo robisz tak, by znowu na jego punkcie nie zgłupiec.
Jeśli natomiast chodzi o pracę nad sobą, to tu jest niestety trochę trudniej, szczególnie że żonaty będzie cię atakował swoją osobą, może nawet zamienić się w świętego Mikołaja, który przyjdzie do ciebie z bóg wie jaka to oferta. To nie jest człowiek, który walnie się w łeb i pomyśli sobie "co ja wyprawiam? Muszę przecież dla jej dobra dać jej święty spokój, bo dziewczyna traci na mnie czas, a przecież na pewno chciałaby być w normalnym związku itd", on tak nie pomyśli, bo gdyby był dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzna to w ogóle od samego zdawałby sobie z tego sprawę.
Będzie więc utrudniał ci na różne sposoby.
Roksan doświadczyła szykan że strony swojego żonatego nawet przez kilka kolejnych lat po wycofaniu się z roli kochanki. Ja też znam to zjawisko, bo chociaż ten mój nie był żonaty, to przecież po mojej wyprowadzce z naszego miasta wydzwaniał do mnie przez cztery lata w ogóle mnie nie widząc, bo ja nie godziłam się na spotkanie z nim, telefony jednak odbieralam. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że w końcu zgodziłam się na spotkanie, przyjechał do mnie po czterech latach niewidywania się że mną. Potem podkusiło mnie, żeby jeszcze raz spróbować i kilka razy do niego pojechałam. To wszystko działo się w ubiegłym roku przez ponad pół roku. Ostatecznie nie zdecydowałam się na wyprowadzkę do niego, ponieważ facet ten jest mi obojętny, drażnił mnie swoją osobą, a to co kiedyś w nim mi się podobało, teraz wzbudzało we mnie politowanie, to jego wymądrzanie się, krytykowanie mnie i innych, a zresztą nie chce mi się pisać na temat. W każdym razie tamtą historię uważam za zamknięta, jednak jestem Pewna, że on dalej będzie do mnie dzwonił. Za bardzo weszłam mu na odcisk, jego ego mocno ucierpiało, więc będzie chciał jeszcze mi dopiec. Ja miałam do czynienia z zaburzeńcem, z narcyzem, a wręcz z socjopata po prostu.
Ten twój to tylko niedojrzaly i zepsuty chłoptaś. Może nawet nie byłaś jego pierwsza boczniarka. Nie wiadomo.
Praca nad sobą będzie bardzo trudna. Ja na pewno polecam Ci Tatianę Kostyre i słuchanie innych jeszcze psychologów czy kolczow, którzy mówią o sprawach związanych z budowaniem poczucia własnej wartości. Dobrze byłoby, gdybyś nawiązała kontakt z jakimś dobrym psychologiem  i fundnela sobie sesje terapeutyczne przez internet. Pisz też tutaj, udzielaj się w innych wątkach, czytaj inne wątki, żebyś zobaczyła przez jaki syf przechodzą ludzie. Rób po prostu wszystko, kładź sobie rozum łopatą do głowy, bo idzie teraz walka o Twoje życie, żebyś go sobie nie zmarnowała.

331 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-03 09:11:03)

Odp: Ponad 2 letni romans

Lista (niepełna) mądrych książek:
- Bach R., Mewa
- Cziedryn P., Kiedy życie nas przerasta
- Cziedryn P.,  Miejsca, które budzą lęk
- Cziedryn P., Zacznij tu, gdzie jesteś
- Cziedryn P., Mądrość nieuciekania
- Chodron P., Twoje wspaniałe życie. Jak przyjąć to, czego nie chcemy otrzymać
- Dodziuk A., Pokochać siebie
- Grochola K. Wiśniewski A., Związki i rozwiązki małżeńskie
- Hanh T. H., Gniew
- Hanh T. H., Nauki o miłości
- James M.,  Jongeward D., Narodzić się, by wygrać
- Lauster P., Odwaga bycia sobą
- Opiełka-Majewska I., Droga do siebie
- Osho, Dojrzałość
- Osho, Wolność

Trzy uwagi. smile
1. "Mewa" to, podobnie jak "Mały Książę" Antoine de Saint-Exupéry'ego, bajka i niebajka, powiastka filozoficzna
2. Chodron i Cziedryn to ta sama osoba. Jej nowa książka wydana pod nazwiskiem "Chodron", starsze "Cziedryn"
3. Będąc na Twym miejscu czytanie zaczęłabym od książek Pemy Cziedryn i właśnie w podanej wyżej kolejności; ona doskonale opisuje (także) mierzenie się z własnymi uczuciami.

332 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-03 10:27:59)

Odp: Ponad 2 letni romans

Na Wielokropka  można liczyć 

Ruiz Don Miguel – „Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków ”
Eckhart Tolle – „Potęga teraźniejszości”
Tepperwein Kurt- „Twórcza moc myślenia”
Pia Mellody – “Toksyczna Miłość”
A. De Mello – „Przebudzenie”
Erich Fromm „Wojna w człowieku” i "O sztuce miłości"
Pia Mellody – “Toksyczna Miłość”
Robin Norwood- ''Kobiety które kochają za bardzo'' - też Ci Autorko nie zaszkodzi przeczytać tak myślę, chociaż książka jest o współuzależnieniu.
Wojciech Eichelberger – “Kobieta bez winy i wstydu” -a  tą książkę polecam też adeptom i młodym "padawanom" szkoły z pod znaku "czarnej pigułki", fanom poradników sztuki "uwodzenia" PUA i zwolennikom  teorii telegonii
najwyżej wyjdę na starego simpa i białego rycerza - a co mi tam smile

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung

333

Odp: Ponad 2 letni romans

smile
To jeszcze (kolejność przypadkowa):
- Gibran K., Prorok
- Berne E., W co grają ludzie
- Jampolsky L., Miłość to wolność od lęku
- Melody P., Toksyczne związki
- Praszkier R., W głąb szczerości
- Rogoll R., Aby być sobą
- Forward S., Frazier D., Gdy Twój partner łże jak pies

334

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:

Możliwe. Ja mam za sobą wiele relacji/związków a żaden emocjonalnie mnie tak nie przeorał jak tamten romans mimo, że jako taki trwał krótko, tzn w sensie sypiania ze sobą bo potem długo nie mogłam go (ex) pozbyć. Wiem, że i w niby "normalnej" relacji ktoś może przeorać psychikę ale ja wciąż chcę pokazać czym romans ze zdradą w tle na starcie różni. Chodzi mi o tą dwubiegunowość kiedy niby nie ma jeszcze powodów do zastrzeżeń. Mówi, że kocha? Mówi! Okazuje? Okazuje. vs Wraca do innej? Wraca. W przełożeniu na prosty język - kocha? Kocha! Ma gdzieś (twoje uczucia)? Ma. 
Jak w relacji źle dzieje, to dzieje i albo naprawia albo rozstaje. Jak ktoś idzie do innej to nara. A nie kocham i wracam do innej. I jest ok.

Dobrze powiedziane. Człowieka może emocjonalnie zniszczyć każda relacja, nawet niekoniecznie związek. Czy to w długoletnim małżeństwie czy w romansie - każdy może dostać solidny wycisk. Może klucz tkwi w tym, że dla każdej osoby ważne są nieco inne aspekty czy charakter związku. W tym sensie, że jeśli powiedzmy kochanek daje kobiecie mnóstwo pozytywnych emocji, zrozumienia, czy bliskości - słowem jest dla niej oparciem i "bratnią duszą", przestaje ją tak naprawdę obchodzić to wszytko, co dzieje się POZA ich wspólnym życiem, łóżkiem, spotkaniami. Inaczej mówiąc kobiecie na miejscu Autorki nie przeszkadza to, że z kimś innym facet może prowadzić wojnę( jeśli nawet rzeczywiście ją prowadzi), ważne, że w stosunku do niej jest taki ciepły, czuły i kochający. Nawet fakt, że wraca do innej kobiety, sypia z nią, mieszka i przebywa często z nią więcej czasu ni z z kochanką, nie przeszkadza takiej kobiecie, bo liczy się tylko i wyłącznie to, co on daje JEJ, tu i teraz. Dopiero powolne odkrywanie kart i ujawnianie prawdy o kochanku stawia kobietę do pionu, kiedy widzi w co tak naprawdę się zaangażowała. Dlatego nazwanie romansu, takiego bez poważniejszych deklaracji, parodią czy mutacją związku jest chyba aż nadto trafne.

335 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-03 11:59:03)

Odp: Ponad 2 letni romans
ulle napisał/a:

Praca nad sobą może okazać się jeszcze trudniejsza sprawa od całkowitego odcięcia się od tego człowieka. Bo jeśli chodzi o tego pana, to tak naprawdę sprawa jest prosta. Podejmujesz decyzję, trzymasz się jej, a potem konsekwentnie oraz stanowczo robisz tak, by znowu na jego punkcie nie zgłupiec.
Jeśli natomiast chodzi o pracę nad sobą, to tu jest niestety trochę trudniej, szczególnie że żonaty będzie cię atakował swoją osobą, może nawet zamienić się w świętego Mikołaja, który przyjdzie do ciebie z bóg wie jaka to oferta. To nie jest człowiek, który walnie się w łeb i pomyśli sobie "co ja wyprawiam? Muszę przecież dla jej dobra dać jej święty spokój, bo dziewczyna traci na mnie czas, a przecież na pewno chciałaby być w normalnym związku itd", on tak nie pomyśli, bo gdyby był dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzna to w ogóle od samego zdawałby sobie z tego sprawę.
Będzie więc utrudniał ci na różne sposoby.
Roksan doświadczyła szykan że strony swojego żonatego nawet przez kilka kolejnych lat po wycofaniu się z roli kochanki. Ja też znam to zjawisko, bo chociaż ten mój nie był żonaty, to przecież po mojej wyprowadzce z naszego miasta wydzwaniał do mnie przez cztery lata w ogóle mnie nie widząc, bo ja nie godziłam się na spotkanie z nim, telefony jednak odbieralam. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że w końcu zgodziłam się na spotkanie, przyjechał do mnie po czterech latach niewidywania się że mną. Potem podkusiło mnie, żeby jeszcze raz spróbować i kilka razy do niego pojechałam. To wszystko działo się w ubiegłym roku przez ponad pół roku. Ostatecznie nie zdecydowałam się na wyprowadzkę do niego, ponieważ facet ten jest mi obojętny, drażnił mnie swoją osobą, a to co kiedyś w nim mi się podobało, teraz wzbudzało we mnie politowanie, to jego wymądrzanie się, krytykowanie mnie i innych, a zresztą nie chce mi się pisać na temat. W każdym razie tamtą historię uważam za zamknięta, jednak jestem Pewna, że on dalej będzie do mnie dzwonił. Za bardzo weszłam mu na odcisk, jego ego mocno ucierpiało, więc będzie chciał jeszcze mi dopiec. Ja miałam do czynienia z zaburzeńcem, z narcyzem, a wręcz z socjopata po prostu.
Ten twój to tylko niedojrzaly i zepsuty chłoptaś. Może nawet nie byłaś jego pierwsza boczniarka. Nie wiadomo.
Praca nad sobą będzie bardzo trudna. Ja na pewno polecam Ci Tatianę Kostyre i słuchanie innych jeszcze psychologów czy kolczow, którzy mówią o sprawach związanych z budowaniem poczucia własnej wartości. Dobrze byłoby, gdybyś nawiązała kontakt z jakimś dobrym psychologiem  i fundnela sobie sesje terapeutyczne przez internet. Pisz też tutaj, udzielaj się w innych wątkach, czytaj inne wątki, żebyś zobaczyła przez jaki syf przechodzą ludzie. Rób po prostu wszystko, kładź sobie rozum łopatą do głowy, bo idzie teraz walka o Twoje życie, żebyś go sobie nie zmarnowała.

Zgadzam się z Ulle. To naprawdę w tym momencie drugorzędne znaczenie czy ten koleś jest żonaty czy nie. W walce o siebie musisz znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego weszłaś a raczej tkwiłaś w takiej relacji i dlaczego pozwoliłaś by Twoje granice były przesuwane. Sama wspomniałaś, że wpadłaś z deszczu pod rynnę, że poprzedni związek też miałaś nie za ciekawy. Co powoduje, że nie zapala Ci się odpowiednio wcześnie ostrzegawcza lampka? Dlaczego Twoje relacje są toksyczne itd. Dlaczego pozwalasz się tak traktować, dlaczego siebie, swojego dobra nie stawiasz na pierwszym miejscu?
Zaburzeńców jest pełno wokół nas. Niektórzy są świetnymi aktorami. Ten mój na pewno takim był a właściwie jest. Ja byłabym skłonna uwierzyć, że jego żona uważa, że ma najwspanialszego męża na świecie. Niektórzy wolą żyć w iluzji. Był tu na forum dawno temu bardzo ciekawy wątek pt. "Bajka się skończyła, jak dalej żyć", w którym kobieta (żona) opisała historię zdrady męża, którego uważała za ideał, a swoje małżeństwo za właśnie "bajkę". Jaki musiał być szok kiedy odkryła, że jej kochany mąż ma druga twarz i prowadzi podwójne życie.
No właśnie, co lepsze/gorsze - spaść brutalnie na ziemię i ot tak uznać, że ta bajka to iluzja/kłamstwo czy udać, że nic się nie wydarzyło i żyć dalej jakby nigdy nic.
Tak naprawdę wszystko możemy sobie zracjonalizować, nawet to, że bycie kochanką jest super czy tak samo super jest życie ze zdrajcą, tyranem itd. No ok, może nie super, ale "taki mój los" i tyle.
Wydaje mi się, że właśnie w pracy nad sobą głównie o to chodzi by stworzyć stabilne poczucie własnej wartości i zobaczyć, że są inne alternatywy, takie w których będziemy szczęśliwi przede wszystkim my sami ze sobą.

bagienni_k napisał/a:

Dlatego nazwanie romansu, takiego bez poważniejszych deklaracji, parodią czy mutacją związku jest chyba aż nadto trafne.

Szkoda mi ludzi, którzy tego nie rozumieją. Był tu na forum watek faceta już nie pamiętam jaki dokładnie miał tytuł chyba "psychika byłego kochanka" czy jakoś tak, który w swojej historii romans z mężatką nazywał swoim najdłuższym i najpoważniejszym związkiem. A uczucie jakie ma do niej prawdziwą miłością.
Przeczytała tamten wątek ale nie miałam siły się w nim wypowiadać. Ludzie naprawdę potrafią nieźle "odjechać".

336 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-03 12:36:39)

Odp: Ponad 2 letni romans
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Praca nad sobą może okazać się jeszcze trudniejsza sprawa od całkowitego odcięcia się od tego człowieka. Bo jeśli chodzi o tego pana, to tak naprawdę sprawa jest prosta. Podejmujesz decyzję, trzymasz się jej, a potem konsekwentnie oraz stanowczo robisz tak, by znowu na jego punkcie nie zgłupiec.
Jeśli natomiast chodzi o pracę nad sobą, to tu jest niestety trochę trudniej, szczególnie że żonaty będzie cię atakował swoją osobą, może nawet zamienić się w świętego Mikołaja, który przyjdzie do ciebie z bóg wie jaka to oferta. To nie jest człowiek, który walnie się w łeb i pomyśli sobie "co ja wyprawiam? Muszę przecież dla jej dobra dać jej święty spokój, bo dziewczyna traci na mnie czas, a przecież na pewno chciałaby być w normalnym związku itd", on tak nie pomyśli, bo gdyby był dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzna to w ogóle od samego zdawałby sobie z tego sprawę.
Będzie więc utrudniał ci na różne sposoby.
Roksan doświadczyła szykan że strony swojego żonatego nawet przez kilka kolejnych lat po wycofaniu się z roli kochanki. Ja też znam to zjawisko, bo chociaż ten mój nie był żonaty, to przecież po mojej wyprowadzce z naszego miasta wydzwaniał do mnie przez cztery lata w ogóle mnie nie widząc, bo ja nie godziłam się na spotkanie z nim, telefony jednak odbieralam. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że w końcu zgodziłam się na spotkanie, przyjechał do mnie po czterech latach niewidywania się że mną. Potem podkusiło mnie, żeby jeszcze raz spróbować i kilka razy do niego pojechałam. To wszystko działo się w ubiegłym roku przez ponad pół roku. Ostatecznie nie zdecydowałam się na wyprowadzkę do niego, ponieważ facet ten jest mi obojętny, drażnił mnie swoją osobą, a to co kiedyś w nim mi się podobało, teraz wzbudzało we mnie politowanie, to jego wymądrzanie się, krytykowanie mnie i innych, a zresztą nie chce mi się pisać na temat. W każdym razie tamtą historię uważam za zamknięta, jednak jestem Pewna, że on dalej będzie do mnie dzwonił. Za bardzo weszłam mu na odcisk, jego ego mocno ucierpiało, więc będzie chciał jeszcze mi dopiec. Ja miałam do czynienia z zaburzeńcem, z narcyzem, a wręcz z socjopata po prostu.
Ten twój to tylko niedojrzaly i zepsuty chłoptaś. Może nawet nie byłaś jego pierwsza boczniarka. Nie wiadomo.
Praca nad sobą będzie bardzo trudna. Ja na pewno polecam Ci Tatianę Kostyre i słuchanie innych jeszcze psychologów czy kolczow, którzy mówią o sprawach związanych z budowaniem poczucia własnej wartości. Dobrze byłoby, gdybyś nawiązała kontakt z jakimś dobrym psychologiem  i fundnela sobie sesje terapeutyczne przez internet. Pisz też tutaj, udzielaj się w innych wątkach, czytaj inne wątki, żebyś zobaczyła przez jaki syf przechodzą ludzie. Rób po prostu wszystko, kładź sobie rozum łopatą do głowy, bo idzie teraz walka o Twoje życie, żebyś go sobie nie zmarnowała.

Zgadzam się z Ulle. To naprawdę w tym momencie drugorzędne znaczenie czy ten koleś jest żonaty czy nie. W walce o siebie musisz znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego weszłaś a raczej tkwiłaś w takiej relacji i dlaczego pozwoliłaś by Twoje granice były przesuwane. Sama wspomniałaś, że wpadłaś z deszczu pod rynnę, że poprzedni związek też miałaś nie za ciekawy. Co powoduje, że nie zapala Ci się odpowiednio wcześnie ostrzegawcza lampka? Dlaczego Twoje relacje są toksyczne itd. Dlaczego pozwalasz się tak traktować, dlaczego siebie, swojego dobra nie stawiasz na pierwszym miejscu?
Zaburzeńców jest pełno wokół nas. Niektórzy są świetnymi aktorami. Ten mój na pewno takim był a właściwie jest. Ja byłabym skłonna uwierzyć, że jego żona uważa, że ma najwspanialszego męża na świecie. Niektórzy wolą żyć w iluzji. Był tu na forum dawno temu bardzo ciekawy wątek pt. "Bajka się skończyła, jak dalej żyć", w którym kobieta (żona) opisała historię zdrady męża, którego uważała za ideał, a swoje małżeństwo za właśnie "bajkę". Jaki musiał być szok kiedy odkryła, że jej kochany mąż ma druga twarz i prowadzi podwójne życie.
No właśnie, co lepsze/gorsze - spaść brutalnie na ziemię i ot tak uznać, że ta bajka to iluzja/kłamstwo czy udać, że nic się nie wydarzyło i żyć dalej jakby nigdy nic.
Tak naprawdę wszystko możemy sobie zracjonalizować, nawet to, że bycie kochanką jest super czy tak samo super jest życie ze zdrajcą, tyranem itd. No ok, może nie super, ale "taki mój los" i tyle.
Wydaje mi się, że właśnie w pracy nad sobą głównie o to chodzi by stworzyć stabilne poczucie własnej wartości i zobaczyć, że są inne alternatywy, takie w których będziemy szczęśliwi przede wszystkim my sami ze sobą.

bagienni_k napisał/a:

Dlatego nazwanie romansu, takiego bez poważniejszych deklaracji, parodią czy mutacją związku jest chyba aż nadto trafne.

Szkoda mi ludzi, którzy tego nie rozumieją. Był tu na forum watek faceta już nie pamiętam jaki dokładnie miał tytuł chyba "psychika byłego kochanka" czy jakoś tak, który w swojej historii romans z mężatką nazywał swoim najdłuższym i najpoważniejszym związkiem. A uczucie jakie ma do niej prawdziwą miłością.
Przeczytała tamten wątek ale nie miałam siły się w nim wypowiadać. Ludzie naprawdę potrafią nieźle "odjechać".

Proszę Was... A ja nie odjechałam? Ja to wcale nie odbiegam od tych ludzi.. Cieszyłam się z okruszków pod stołem i uważałam, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Ja się tak sama zakręciłam, że potrafiłam się zadowolić tymi resztkami i cieszyć się, że je dostaje i nawet podziękować!
Kpina.. Po prostu kpina, jak zakompleksiony człowiek potrafi sam siebie wpakować  w takie bagno i zakompleksić jeszcze bardziej..
Ja uwielbiałam, jak on naszą relację nazywał związkiem, czułam się taka ważna... A jak wracał do domu, to tłumaczyłam sobie, że przecież musi.. I tak pisał ze mną co sekundę, więc niby kiedy czas dla niej? Tam nic nie ma.. tam jest pustka i dlatego jestem ja. Ja dopiero dostrzegam swoją naiwność.. A wspólne pokazanie się gdzieś na mieście? To dopiero budowało.. Przecież to akt największej miłości, nie wstydzi się mnie, nawet buzi da, czyli to nie jest dla niego byle co...
A to, że się zawsze rozglądał, albo jak zobaczył znajomych, to uciekał, a jak już nie było opcji ucieczki to się witał, a ja stałam jak ten debil.. Nawet mnie nie przedstawił. To zero jakiejś refleksji. Ja durna rozumiałam! Bo przecież żona, po co ma się dowiedzieć i robić syf. Sama sprawdzałam czy nie ma włosów, nie perfumowałam się... Boże.. gdzie mój mózg był wtedy..

Powiem Wam, że z jego punktu widzenia trafił mu się ideał. I nie, nie słodzę tu sobie.
Ale... Żonę miał, dzieci miał no i mnie u boku.
U mnie miał wszystko, dosłownie wszystko.. Rozmowy, wsparcie, motywacyjnego kopa, zrozumienie, zaufanie, doradztwo, seks, czułość, wspólne zainteresowania.. I to wszystko za co? Za te kilka wspólnych godzin, miliony wiadomości, godziny rozmów przez telefon.. I to nie tak, że robił to dla mnie, bo on tego też potrzebował. A ja? A ja poświęciłam mu wszystko.. otrzymując tak naprawdę nic. Bo gdzie to wszystko ma pokrycie w rzeczywistości?

On mi po tym miesiącu mówił, że on zrozumiał jak cierpię, miał dużo czasu na przemyślenia, że widzi we mnie ten ból. No fajnie, ale co się zmieniło? Nic..


Edit : Wielokropku i paslawku - bardzo dziękuję za lektury! Na pewno większość z tego przeczytam.

337

Odp: Ponad 2 letni romans

Postanowiłam ze się wypowiem - jako była już kochanka. Współczuje Ci autorko tego co Cie czeka - teraz nie zdajesz sobie sprawy jakie to odcięcie będzie trudne. Ja odcielam się od „mojego” w listopadzie - ale - jestem dowodem na to że można to zrobić. Dopiero od jakiegoś miesiąca czuje się wolniejsza i nie tylko rozum krzyczy mi ze nie chce go widzieć - ale pierwszy raz tez serce. Naprawdę nie chce go już znać. Potwierdzam również to co pisały dziewczyny - nie myśl ze on odpuści. Ja - choć mam go poblokowanego wszędzie gdzie się da a numer został już dawno usunięty (aby nie ryzykować źe to ja się złamię) do dnia dzisiejszego widuje jego samochód przejeżdżający pod moim domem a czasem dostaje powiadomienia o próbie nawiązania kontaktu. Nie- to nie jest dowód na to ze jesteś/ byłaś  ważna a on tęskni i cierpi XD Musisz być naprawdę silna... dobrze będzie mieć wsparcie kogoś bliskiego- przyjaciółki która pomoże Ci „wystać z podłogi”. Na szczęście wszystko można w sobie zabić, wszytko jest kwestią chęci i czasu. Da się.

338 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-05-03 15:34:58)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Roxann napisał/a:
ulle napisał/a:

Praca nad sobą może okazać się jeszcze trudniejsza sprawa od całkowitego odcięcia się od tego człowieka. Bo jeśli chodzi o tego pana, to tak naprawdę sprawa jest prosta. Podejmujesz decyzję, trzymasz się jej, a potem konsekwentnie oraz stanowczo robisz tak, by znowu na jego punkcie nie zgłupiec.
Jeśli natomiast chodzi o pracę nad sobą, to tu jest niestety trochę trudniej, szczególnie że żonaty będzie cię atakował swoją osobą, może nawet zamienić się w świętego Mikołaja, który przyjdzie do ciebie z bóg wie jaka to oferta. To nie jest człowiek, który walnie się w łeb i pomyśli sobie "co ja wyprawiam? Muszę przecież dla jej dobra dać jej święty spokój, bo dziewczyna traci na mnie czas, a przecież na pewno chciałaby być w normalnym związku itd", on tak nie pomyśli, bo gdyby był dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzna to w ogóle od samego zdawałby sobie z tego sprawę.
Będzie więc utrudniał ci na różne sposoby.
Roksan doświadczyła szykan że strony swojego żonatego nawet przez kilka kolejnych lat po wycofaniu się z roli kochanki. Ja też znam to zjawisko, bo chociaż ten mój nie był żonaty, to przecież po mojej wyprowadzce z naszego miasta wydzwaniał do mnie przez cztery lata w ogóle mnie nie widząc, bo ja nie godziłam się na spotkanie z nim, telefony jednak odbieralam. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że w końcu zgodziłam się na spotkanie, przyjechał do mnie po czterech latach niewidywania się że mną. Potem podkusiło mnie, żeby jeszcze raz spróbować i kilka razy do niego pojechałam. To wszystko działo się w ubiegłym roku przez ponad pół roku. Ostatecznie nie zdecydowałam się na wyprowadzkę do niego, ponieważ facet ten jest mi obojętny, drażnił mnie swoją osobą, a to co kiedyś w nim mi się podobało, teraz wzbudzało we mnie politowanie, to jego wymądrzanie się, krytykowanie mnie i innych, a zresztą nie chce mi się pisać na temat. W każdym razie tamtą historię uważam za zamknięta, jednak jestem Pewna, że on dalej będzie do mnie dzwonił. Za bardzo weszłam mu na odcisk, jego ego mocno ucierpiało, więc będzie chciał jeszcze mi dopiec. Ja miałam do czynienia z zaburzeńcem, z narcyzem, a wręcz z socjopata po prostu.
Ten twój to tylko niedojrzaly i zepsuty chłoptaś. Może nawet nie byłaś jego pierwsza boczniarka. Nie wiadomo.
Praca nad sobą będzie bardzo trudna. Ja na pewno polecam Ci Tatianę Kostyre i słuchanie innych jeszcze psychologów czy kolczow, którzy mówią o sprawach związanych z budowaniem poczucia własnej wartości. Dobrze byłoby, gdybyś nawiązała kontakt z jakimś dobrym psychologiem  i fundnela sobie sesje terapeutyczne przez internet. Pisz też tutaj, udzielaj się w innych wątkach, czytaj inne wątki, żebyś zobaczyła przez jaki syf przechodzą ludzie. Rób po prostu wszystko, kładź sobie rozum łopatą do głowy, bo idzie teraz walka o Twoje życie, żebyś go sobie nie zmarnowała.

Zgadzam się z Ulle. To naprawdę w tym momencie drugorzędne znaczenie czy ten koleś jest żonaty czy nie. W walce o siebie musisz znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego weszłaś a raczej tkwiłaś w takiej relacji i dlaczego pozwoliłaś by Twoje granice były przesuwane. Sama wspomniałaś, że wpadłaś z deszczu pod rynnę, że poprzedni związek też miałaś nie za ciekawy. Co powoduje, że nie zapala Ci się odpowiednio wcześnie ostrzegawcza lampka? Dlaczego Twoje relacje są toksyczne itd. Dlaczego pozwalasz się tak traktować, dlaczego siebie, swojego dobra nie stawiasz na pierwszym miejscu?
Zaburzeńców jest pełno wokół nas. Niektórzy są świetnymi aktorami. Ten mój na pewno takim był a właściwie jest. Ja byłabym skłonna uwierzyć, że jego żona uważa, że ma najwspanialszego męża na świecie. Niektórzy wolą żyć w iluzji. Był tu na forum dawno temu bardzo ciekawy wątek pt. "Bajka się skończyła, jak dalej żyć", w którym kobieta (żona) opisała historię zdrady męża, którego uważała za ideał, a swoje małżeństwo za właśnie "bajkę". Jaki musiał być szok kiedy odkryła, że jej kochany mąż ma druga twarz i prowadzi podwójne życie.
No właśnie, co lepsze/gorsze - spaść brutalnie na ziemię i ot tak uznać, że ta bajka to iluzja/kłamstwo czy udać, że nic się nie wydarzyło i żyć dalej jakby nigdy nic.
Tak naprawdę wszystko możemy sobie zracjonalizować, nawet to, że bycie kochanką jest super czy tak samo super jest życie ze zdrajcą, tyranem itd. No ok, może nie super, ale "taki mój los" i tyle.
Wydaje mi się, że właśnie w pracy nad sobą głównie o to chodzi by stworzyć stabilne poczucie własnej wartości i zobaczyć, że są inne alternatywy, takie w których będziemy szczęśliwi przede wszystkim my sami ze sobą.

bagienni_k napisał/a:

Dlatego nazwanie romansu, takiego bez poważniejszych deklaracji, parodią czy mutacją związku jest chyba aż nadto trafne.

Szkoda mi ludzi, którzy tego nie rozumieją. Był tu na forum watek faceta już nie pamiętam jaki dokładnie miał tytuł chyba "psychika byłego kochanka" czy jakoś tak, który w swojej historii romans z mężatką nazywał swoim najdłuższym i najpoważniejszym związkiem. A uczucie jakie ma do niej prawdziwą miłością.
Przeczytała tamten wątek ale nie miałam siły się w nim wypowiadać. Ludzie naprawdę potrafią nieźle "odjechać".

Proszę Was... A ja nie odjechałam? Ja to wcale nie odbiegam od tych ludzi.. Cieszyłam się z okruszków pod stołem i uważałam, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Ja się tak sama zakręciłam, że potrafiłam się zadowolić tymi resztkami i cieszyć się, że je dostaje i nawet podziękować!
Kpina.. Po prostu kpina, jak zakompleksiony człowiek potrafi sam siebie wpakować  w takie bagno i zakompleksić jeszcze bardziej..
Ja uwielbiałam, jak on naszą relację nazywał związkiem, czułam się taka ważna... A jak wracał do domu, to tłumaczyłam sobie, że przecież musi.. I tak pisał ze mną co sekundę, więc niby kiedy czas dla niej? Tam nic nie ma.. tam jest pustka i dlatego jestem ja. Ja dopiero dostrzegam swoją naiwność.. A wspólne pokazanie się gdzieś na mieście? To dopiero budowało.. Przecież to akt największej miłości, nie wstydzi się mnie, nawet buzi da, czyli to nie jest dla niego byle co...
A to, że się zawsze rozglądał, albo jak zobaczył znajomych, to uciekał, a jak już nie było opcji ucieczki to się witał, a ja stałam jak ten debil.. Nawet mnie nie przedstawił. To zero jakiejś refleksji. Ja durna rozumiałam! Bo przecież żona, po co ma się dowiedzieć i robić syf. Sama sprawdzałam czy nie ma włosów, nie perfumowałam się... Boże.. gdzie mój mózg był wtedy..

Powiem Wam, że z jego punktu widzenia trafił mu się ideał. I nie, nie słodzę tu sobie.
Ale... Żonę miał, dzieci miał no i mnie u boku.
U mnie miał wszystko, dosłownie wszystko.. Rozmowy, wsparcie, motywacyjnego kopa, zrozumienie, zaufanie, doradztwo, seks, czułość, wspólne zainteresowania.. I to wszystko za co? Za te kilka wspólnych godzin, miliony wiadomości, godziny rozmów przez telefon.. I to nie tak, że robił to dla mnie, bo on tego też potrzebował. A ja? A ja poświęciłam mu wszystko.. otrzymując tak naprawdę nic. Bo gdzie to wszystko ma pokrycie w rzeczywistości?

On mi po tym miesiącu mówił, że on zrozumiał jak cierpię, miał dużo czasu na przemyślenia, że widzi we mnie ten ból. No fajnie, ale co się zmieniło? Nic..


Edit : Wielokropku i paslawku - bardzo dziękuję za lektury! Na pewno większość z tego przeczytam.

Osobiście również mogę polecić Robin Nerwood - "Kobiety, które kochają za bardzo". Paslawek wspomniał, że traktuje o osobach współuzależnionych, ale myśle że nie tylko. Generalnie o każdej toksycznej relacji. Wyjaśnia wiele mechanizmów, którym podlega osoba tkwiąca w takiej niefajnej relacji.


To prawda co piszesz - człowiek zapętlony w romansie, na siłę doszukuje się znamion "miłości", bycia dla tej drugiej osoby kimś ważnym. Na siłę szuka się też tłumaczeń dla kochanka. Prawda jest taka, że oszukujemy (kochanki) same siebie. Spragnione bliskości, miłości, bycia wreszcie dla kogoś kim wyjątkowym ( przez jakiś czas budowałam sobie w głowie bzdurne wyjaśnienie, że z pewnością JESTEM WAŻNA - no bo przecież on by tak nie kombinował, nie ryzykował żeby się spotkać, gdyby tak nie było)
Po jakimś czasie okresy trzeźwienia są coraz częstsze i dłuższe.  Warto z nich skorzystać, by wreszcie wyjść na prostą.  Zmarnowałam mnóstwo czasu, emocji, nawet pieniędzy na coś co nie powinno się wydarzyć.

339

Odp: Ponad 2 letni romans

Autorko, myślę, że podstawowym błędem, jaki popełniają kochanki/nkowie, jest jedno przekonanie. Otóż sądzą one/oni, iż wszystko to, czego doświadczają w relacji z zajętym "partnerem", te wszystkie cudowne chwile  i przeżycia są w równym stopniu odwzajemnione. Inaczej mówiąc, zarówno kochanka jak i jej zajęty partner przywiązują dokładnie taką samą wagę i znaczenie, do tej relacji. Jeśli nawet on odczuwał w dużej mierze to samo, co Ty i niby tego potrzebował, to pewnie m.in. dlatego, że nie doświadczał tego w domu od żony lub po prostu chciał doświadczyć od kogoś innego niż żona, bo żona wydaje mu się zbyt przewidywalna i mało tajemnicza a na dodatek nie stanowi takiego wyzwania. Dlatego pewnie według wielu zdradzających nie da się dostawać od żony, tego, co się dostaje od kochanki, bo to prostu inny człowiek. Trudniej jest otrzymać wsparcie, zrozumienie, bliskość, pomoc czy seks od kogoś, kogo się zna i do którego się przywykło, niż od obcej osoby, która nas nie zna tak dobrze i którą łatwiej jest po prostu podejść. Siłą rzeczy, ostatecznie zdradzający wraca do bezpiecznej przystani, nie chcą sobie burzyć pewnych podstaw, bo wyrzucił z siebie to, co chciał a teraz idzie być może szukać dalej. Dlatego, w moim odczuciu, im dłużej coś takiego trwa, tym większą przepaść wpada kochanka a zdradzający okazuje się być bardziej perfidny w swojej manipulacji.

340

Odp: Ponad 2 letni romans

Może autorko najprościej jak się da: powiedzieć sobie: miło nam było, ale przestało mi to wystarczać? Czy to nie najbliższe prawdy jest?
wtedy gdy spotykałaś  jego znajomych, chciałaś być im przedstawiona? bolało Cię to? przypuszczam że  wtedy nie.
W pewnym momencie przestało i już. I to musisz mu jasno zakomunikować- myślę, że masz szansę na spokój z jego strony.

341

Odp: Ponad 2 letni romans

Najlepsze jest to, że kochanki prawie zawsze zgadzają się na konspirację - ukrywanie romansu przed żoną. Bo jednak są lojalne wobec kochanka tongue. A czemu nie pokazać prawdy? Kto na tym najwięcej straci? Zdrajca. Żona może w końcu przejzy na oczy. Kochanka dowie się na czym stoi. Gdyby żadna z kochanek nie godziła się na ukrywanie to tych romansów byłoby duuuuzo mniej tongue.

Jako 19-latka miałam ten niechlubny epizod bycia kochanka. Żona mnie znała. To ona naciskała abym powiedziała jej prawdę (miała poszlaki, znalazła SMS-a ode mnie). Najpierw zaprzeczalam, ale później on zdenerowowal mnie swoim zachowaniem i powiedziałam jej prawdę. Fakt jest taki, że ona z nim już nie jest (a to nie był zbyt dobry zwiazek, bo on miał zapędy dyktatorskie wobec niej, uzaleznial też materialnie od siebie). Ja - gdy on stał się wolny - również przejzalam na oczy (ale ja nie byłam aż tak zakochana). To już było wiele lat temu, ale przez kilka lat próbował nawiązywać kontakt. Ostatni (ok. 3 lata temu) - nadal jest sam.
Nie wiem po co kochanki utrzymują te tajemnice.

342 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-03 14:21:10)

Odp: Ponad 2 letni romans
gracjana1992 napisał/a:

Najlepsze jest to, że kochanki prawie zawsze zgadzają się na konspirację - ukrywanie romansu przed żoną. Bo jednak są lojalne wobec kochanka tongue. A czemu nie pokazać prawdy? Kto na tym najwięcej straci? Zdrajca. Żona może w końcu przejzy na oczy. Kochanka dowie się na czym stoi. Gdyby żadna z kochanek nie godziła się na ukrywanie to tych romansów byłoby duuuuzo mniej tongue.

Jako 19-latka miałam ten niechlubny epizod bycia kochanka. Żona mnie znała. To ona naciskała abym powiedziała jej prawdę (miała poszlaki, znalazła SMS-a ode mnie). Najpierw zaprzeczalam, ale później on zdenerowowal mnie swoim zachowaniem i powiedziałam jej prawdę. Fakt jest taki, że ona z nim już nie jest (a to nie był zbyt dobry zwiazek, bo on miał zapędy dyktatorskie wobec niej, uzaleznial też materialnie od siebie). Ja - gdy on stał się wolny - również przejzalam na oczy (ale ja nie byłam aż tak zakochana). To już było wiele lat temu, ale przez kilka lat próbował nawiązywać kontakt. Ostatni (ok. 3 lata temu) - nadal jest sam.
Nie wiem po co kochanki utrzymują te tajemnice.

Bo to nie ich sprawa
Bo czasami same są mężatkami
Bo kochają czy przyjażnią się.
i jeszcze raz: bo to nie jest ich sprawa smile a nie są nastolatkami co boją się żony czy chcą się zemścić na mężczyznie z którym dobrowolnie się związały- sorry, ale to dziecinada była, Gracjano, ale w końcu byłaś dzieckiem..

343 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2020-05-03 14:25:31)

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:

Najlepsze jest to, że kochanki prawie zawsze zgadzają się na konspirację - ukrywanie romansu przed żoną. Bo jednak są lojalne wobec kochanka tongue. A czemu nie pokazać prawdy? Kto na tym najwięcej straci? Zdrajca. Żona może w końcu przejzy na oczy. Kochanka dowie się na czym stoi. Gdyby żadna z kochanek nie godziła się na ukrywanie to tych romansów byłoby duuuuzo mniej tongue.

Jako 19-latka miałam ten niechlubny epizod bycia kochanka. Żona mnie znała. To ona naciskała abym powiedziała jej prawdę (miała poszlaki, znalazła SMS-a ode mnie). Najpierw zaprzeczalam, ale później on zdenerowowal mnie swoim zachowaniem i powiedziałam jej prawdę. Fakt jest taki, że ona z nim już nie jest (a to nie był zbyt dobry zwiazek, bo on miał zapędy dyktatorskie wobec niej, uzaleznial też materialnie od siebie). Ja - gdy on stał się wolny - również przejzalam na oczy (ale ja nie byłam aż tak zakochana). To już było wiele lat temu, ale przez kilka lat próbował nawiązywać kontakt. Ostatni (ok. 3 lata temu) - nadal jest sam.
Nie wiem po co kochanki utrzymują te tajemnice.

Bo to nie ich sprawa
Bo czasami same są mężatkami
Bo kochają czy przyjażnią się.
i jeszcze raz: bo to nie jest ich sprawa smile a nie są nastolatkami co boją się żony czy chcą się zemścić na mężczyznie z którym dobrowolnie się związały- sorry, ale to dziecinada była, Gracjano, ale w końcu byłaś dzieckiem..

No jest. W końcu chcą tego, aby on był tylko z nimi.
Pomijam mężatki - bo wiadomo one też chcą tej konspiracji.
Może i dziecinada, ale skuteczna. On później twierdzil, że ona (żona) jest cwana a ja dałam się podejść jak dziecko. No tak a on nie był cwany okłamując ja dzień w dzień? Całe te trójkąty to chore układy, więc i rozwiązania nie zawsze mogą być "zdrowe". Oczywiście, najlepiej jest zerwać taki związek, ale zdaje sobie sprawę, że niektóre kochanki mogą być ma to za słabe, zrywają latami... Żonie w tym czasie zdrajca wmawia choroby psychiczne (ten "mój" właśnie to jej mowil - że jest chora, ma urojenia).

344 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-05-05 09:54:39)

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:
gracjana1992 napisał/a:

Najlepsze jest to, że kochanki prawie zawsze zgadzają się na konspirację - ukrywanie romansu przed żoną. Bo jednak są lojalne wobec kochanka tongue. A czemu nie pokazać prawdy? Kto na tym najwięcej straci? Zdrajca. Żona może w końcu przejzy na oczy. Kochanka dowie się na czym stoi. Gdyby żadna z kochanek nie godziła się na ukrywanie to tych romansów byłoby duuuuzo mniej tongue.

Jako 19-latka miałam ten niechlubny epizod bycia kochanka. Żona mnie znała. To ona naciskała abym powiedziała jej prawdę (miała poszlaki, znalazła SMS-a ode mnie). Najpierw zaprzeczalam, ale później on zdenerowowal mnie swoim zachowaniem i powiedziałam jej prawdę. Fakt jest taki, że ona z nim już nie jest (a to nie był zbyt dobry zwiazek, bo on miał zapędy dyktatorskie wobec niej, uzaleznial też materialnie od siebie). Ja - gdy on stał się wolny - również przejzalam na oczy (ale ja nie byłam aż tak zakochana). To już było wiele lat temu, ale przez kilka lat próbował nawiązywać kontakt. Ostatni (ok. 3 lata temu) - nadal jest sam.
Nie wiem po co kochanki utrzymują te tajemnice.

Bo to nie ich sprawa
Bo czasami same są mężatkami
Bo kochają czy przyjażnią się.
i jeszcze raz: bo to nie jest ich sprawa smile a nie są nastolatkami co boją się żony czy chcą się zemścić na mężczyznie z którym dobrowolnie się związały- sorry, ale to dziecinada była, Gracjano, ale w końcu byłaś dzieckiem..

Wow, dla niektórych kobiet to chłop jest jak jakieś najcenniejsze trofeum, jak złoty medal, lekarstwo na raka - zrobią i ukryją wszystko, żeby go tylko zdobyć. wulgaryzm morale, wulgaryzm lojalność, wulgaryzm uczciwość - chłop ma być mój, wyszarpię go innej w tajemnicy, a niech nie wie babsztyl że niedługo zostanie sam na lodzie bo ja już będę miała swojego króla i pana na własność, bo taka miłość i przyjaźń to raz na milion lat, mnie się to należy a tamta mogła dbać o to trofeum jak było jej a teraz wara, on ci mój xD

345 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-03 14:49:42)

Odp: Ponad 2 letni romans

Imiesłów, lecz swoje frustracje w osobnym wątku- naprawdę to robi się nudne.
Pytanie dotyczyło powodów dlaczego kochanki nie biegną  donosić żonie smile
A podejrzewam, że te co biegną, bardziej liczą na korzystne dla nich potoczenie się spraw, to druga motywacja poza zemstą, nie wiem czy nie częstsza.
Jak jakaś żona liczy na taką lojalność, to naiwna, albo liczy na naiwną kochankę. Gracjana powiedziała żonie, bo ta ją wzięła na dywanik..mogła się w niej grzeczna uczennica odezwać, a nie dojrzała, pewna siebie kobieta, jak tu usiłuje przedstawić siebie smile

346

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Imiesłów, lecz swoje frustracje w osobnym wątku- naprawdę to robi się nudne.
Pytanie dotyczyło powodów dlaczego kochanki nie biegną  donosić żonie smile
A podejrzewam, że te co biegną, bardziej liczą na korzystne dla nich potoczenie się spraw, to druga motywacja poza zemstą, nie wiem czy nie częstsza.

Jestem ci ogromnie wdzięczna za profesjonalną diagnozę.
Może te co biegną ciśnie życie w kłamstwie i oszukiwaniu innych. Nie każda kobieta potrafi dla swojej korzyści ciągnąć romans. Są tez takie które mają wyrzuty sumienia i nie chcą budować związku na kłamstwie a romans to słaby fundament skoro się od oszukiwani zaczyna.

347 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-05-03 15:00:22)

Odp: Ponad 2 letni romans
imieslow napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Imiesłów, lecz swoje frustracje w osobnym wątku- naprawdę to robi się nudne.
Pytanie dotyczyło powodów dlaczego kochanki nie biegną  donosić żonie smile
A podejrzewam, że te co biegną, bardziej liczą na korzystne dla nich potoczenie się spraw, to druga motywacja poza zemstą, nie wiem czy nie częstsza.

Jestem ci ogromnie wdzięczna za profesjonalną diagnozę.
Może te co biegną ciśnie życie w kłamstwie i oszukiwaniu innych. Nie każda kobieta potrafi dla swojej korzyści ciągnąć romans. Są tez takie które mają wyrzuty sumienia i nie chcą budować związku na kłamstwie a romans to słaby fundament skoro się od oszukiwani zaczyna.

Ubawiłaś mnie smile jak kochankę ciśnie życie w kłamstwie, to romans kończy a nie leci do żony. Leci gdy pragnie zemsty, albo liczy że facet zostanie wywalony przez żonę i stanie się wolny. Choć w ostatnim przypadku może o nim zapomnieć - żonkoś poczuje się "zdradzony", obrazi się i zabierze łopatkę i grabki do innej piaskownicy. big_smile

348

Odp: Ponad 2 letni romans
Netania napisał/a:
imieslow napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Imiesłów, lecz swoje frustracje w osobnym wątku- naprawdę to robi się nudne.
Pytanie dotyczyło powodów dlaczego kochanki nie biegną  donosić żonie smile
A podejrzewam, że te co biegną, bardziej liczą na korzystne dla nich potoczenie się spraw, to druga motywacja poza zemstą, nie wiem czy nie częstsza.

Jestem ci ogromnie wdzięczna za profesjonalną diagnozę.
Może te co biegną ciśnie życie w kłamstwie i oszukiwaniu innych. Nie każda kobieta potrafi dla swojej korzyści ciągnąć romans. Są tez takie które mają wyrzuty sumienia i nie chcą budować związku na kłamstwie a romans to słaby fundament skoro się od oszukiwani zaczyna.

Ubawiłaś mnie smile jak kochankę ciśnie życie w kłamstwie, to romans kończy a nie leci do żony. Leci gdy pragnie zemsty, albo liczy że facet zostanie wywalony przez żonę i stanie się wolny. Choć w ostatnim przypadku może o nim zapomnieć - żonkoś poczuje się "zdradzony", obrazi się i zabierze łopatkę i grabki do innej piaskownicy. big_smile

Rozumiem, że jako naczelna kochanka na netkobietach masz monopol na wiedzę i żadne inne spojrzenie w kwestii romansów nie jest brane pod uwagę? Myślałam że tutaj każdy może dzielić się swoimi przemyśleniami a nie podzielać jedyne słuszne zdanie.

349

Odp: Ponad 2 letni romans
imieslow napisał/a:
Netania napisał/a:
imieslow napisał/a:

Jestem ci ogromnie wdzięczna za profesjonalną diagnozę.
Może te co biegną ciśnie życie w kłamstwie i oszukiwaniu innych. Nie każda kobieta potrafi dla swojej korzyści ciągnąć romans. Są tez takie które mają wyrzuty sumienia i nie chcą budować związku na kłamstwie a romans to słaby fundament skoro się od oszukiwani zaczyna.

Ubawiłaś mnie smile jak kochankę ciśnie życie w kłamstwie, to romans kończy a nie leci do żony. Leci gdy pragnie zemsty, albo liczy że facet zostanie wywalony przez żonę i stanie się wolny. Choć w ostatnim przypadku może o nim zapomnieć - żonkoś poczuje się "zdradzony", obrazi się i zabierze łopatkę i grabki do innej piaskownicy. big_smile

Rozumiem, że jako naczelna kochanka na netkobietach masz monopol na wiedzę i żadne inne spojrzenie w kwestii romansów nie jest brane pod uwagę? Myślałam że tutaj każdy może dzielić się swoimi przemyśleniami a nie podzielać jedyne słuszne zdanie.

Podaję tylko logiczne wyjaśnienie dla pytania dlaczego kochanka nie leci do żony. A po co ma lecieć? By się zemścić na żonatym lub zgarnąć go dla siebie na zawsze. Wyrzutami sumienia, moim zdaniem nie można tego tłumaczyć. Jak człowiek ma wyrzuty, to się z romansu ewakuuje, a nie dowala żonie.

Tak. Masz rację - każdy tu może wyrazić swoje zdanie - nawet ja. Nawet ja mogę powiedzieć, że coś uważam za niemądre. I wyobraź sobie, że da się to zrobić bez obrażania  innych. Spróbuj, to nie boli wink

350

Odp: Ponad 2 letni romans

Informuję, że to już trzecia i ostatnia ingerencja moderatorska w tym wątku. Kolejnym krokiem będzie nadanie ostrzeżeń osobom, które nie potrafią kulturalnie dyskutować.

351

Odp: Ponad 2 letni romans

Nie widzę specjalnie powodu, dla którego kochanka miałaby lecieć do żony/partnerki faceta, informując ją o romansie jej partnera. Chyba, że mamy do czynienia z taką sytuacją, gdzie partner postanawia zostać przy żonie, wcześniej natomiast zwodząc kochankę, zatem ta, chcąc się zwyczajnie odegrać i zemścić, leci do niczego nieświadomej małżonki i sprzedaje jej taki prezent, być może licząc po cichu, że facet wyleci z domu i będzie nagle wolny. Poza tym, kiedy kochanka jest zwodzona i manipulowana, może postawić mu ewentualnie ultimatum: albo sam odejdzie, albo ona powie żonie o romansie.
W każdym innym przypadku, jak widać po wątkach chociażby, kochanka będzie się krócej lub dłużej trzymać kurczowo swojego wybranka, aż nie nastąpi mocny wstrząs, po którym przynajmniej zacznie się zastanawiać nad dalszym sensem trwania w takiej relacji.

352

Odp: Ponad 2 letni romans

A ja Autorko mysle, (bo podczytuje Twoj watek) ze Twoj luby odezwie sie z pewnoscia ale nie dlatego zeby Cie nadal wykorzystywac i uwodzic ale ze strachu, ze mozesz byc wlasnie jedna z tych kochanek, ktore biegna powiedziec zonie. Do tej pory trzymal Cie w matriksie zapewnien, ze z zona to tylko tak na sile bo dzieci i kredyt (wyswiechtany tekst ale sporo kobiet sie nabiera) ale przy ostatniej rozmowie obnazyl prawde, ze zona =normalny zwiazek, seks itp. Byc moze ta biedaczka nawet nie ma pojecia ze oni maja jakis "kryzys" od lat bo wszystko jest jak było, a fakt ze kochanek mial dla Ciebie sporo czasu wynika np z tego ze ona jest pochlonieta domem i dziecmi albo zawsze dawali sobie duzo przestrzeni na wlasne sprawy. Teraz gdy on wie, ze Ty juz tez wiesz jak to wyglada to prawdopdobnie trzesie portami, ze z racji zranionych uczuc i poczucia bycia oszukiwana mozesz chciec doniesc zonie o Waszym romansie. No bo co masz do stracenia? Ty szczescia swojej rodziny nie ryzykujesz a na nim tez Ci juz moglo przestac zalezec i mozesz  czuc wrecz obrzydzenie do niego wiedzac ze sypia z Toba i zona wymiennie. Dlatego nie daj sie zwiesc jego przeprosinom bo to bedzie tylko proba ponownego uspienia Twojej swiadomosci tylko tym razem celem ratowania wlasnej doopy przed Twoja ewentualna zemsta. Poblokuj dziada gdzie sie da, dla wlasnego dobra bo obstawiam ze mimo przejasnienia umyslu jestes jeszcze za slaba by nie ulec mu ponownie i nie uwierzyc ze slodkie slowka (ktorymi Cie bedzie teraz na bank mamil) to dowod jego "wielkiej milosci".

353 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-03 17:30:38)

Odp: Ponad 2 letni romans
feniks35 napisał/a:

A ja Autorko mysle, (bo podczytuje Twoj watek) ze Twoj luby odezwie sie z pewnoscia ale nie dlatego zeby Cie nadal wykorzystywac i uwodzic ale ze strachu, ze mozesz byc wlasnie jedna z tych kochanek, ktore biegna powiedziec zonie. Do tej pory trzymal Cie w matriksie zapewnien, ze z zona to tylko tak na sile bo dzieci i kredyt (wyswiechtany tekst ale sporo kobiet sie nabiera) ale przy ostatniej rozmowie obnazyl prawde, ze zona =normalny zwiazek, seks itp. Byc moze ta biedaczka nawet nie ma pojecia ze oni maja jakis "kryzys" od lat bo wszystko jest jak było, a fakt ze kochanek mial dla Ciebie sporo czasu wynika np z tego ze ona jest pochlonieta domem i dziecmi albo zawsze dawali sobie duzo przestrzeni na wlasne sprawy. Teraz gdy on wie, ze Ty juz tez wiesz jak to wyglada to prawdopdobnie trzesie portami, ze z racji zranionych uczuc i poczucia bycia oszukiwana mozesz chciec doniesc zonie o Waszym romansie. No bo co masz do stracenia? Ty szczescia swojej rodziny nie ryzykujesz a na nim tez Ci juz moglo przestac zalezec i mozesz  czuc wrecz obrzydzenie do niego wiedzac ze sypia z Toba i zona wymiennie. Dlatego nie daj sie zwiesc jego przeprosinom bo to bedzie tylko proba ponownego uspienia Twojej swiadomosci tylko tym razem celem ratowania wlasnej doopy przed Twoja ewentualna zemsta. Poblokuj dziada gdzie sie da, dla wlasnego dobra bo obstawiam ze mimo przejasnienia umyslu jestes jeszcze za slaba by nie ulec mu ponownie i nie uwierzyc ze slodkie slowka (ktorymi Cie bedzie teraz na bank mamil) to dowod jego "wielkiej milosci".

Myślę, że na tyle dobrze mnie on zna, że wie, że tego nie zrobię. Choć na pewno gdzieś tam obawę może z tylu głowy mieć. Mi nawet wczoraj przeszło przez myśl, że szkoda, że go nie zapytałam (tylko po to, żeby mu bardziej dopiec) czy dalej by taka była chętna na uniesienia miłosne, gdyby wiedziała, że jestem ja i nie tylko z nią to robi.
Bo to może zabrzmiec dla Was absurdalnie... Ja naprawdę wierzyłam, że między nimi seksu nie ma, a jak sobie pomyślę, że jednak prawda jest inna, to aż mnie trzęsie, jak sobie to wyobrażam. No bo, jak to tak? On mi mówi, że tylko ja, że nikt więcej, że inne go nie interesują, a żona na czele, a tu coś takiego? On wiedział czym mnie karmić, doskonale mnie zna i wie co mówić. Inaczej już dużo szybciej bym oprzytomniała i może skończyłoby się to we wrześniu przy rozmowie o tym co dalej..
Nie chce przeklinać..  Ale byłam skończona idiotką z rozumem zostawionym na półce w domu.

354

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

(...) Nie chce przeklinać..  (...)

Pozwól sobie na kontakt ze wszelkimi uczuciami kłębiącymi się w Tobie. Takie z pozoru nieradzenie sobie jest najlepszym sposobem na poradzenie sobie. smile

I... bądź łagodną dla siebie.

355

Odp: Ponad 2 letni romans
Wielokropek napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

(...) Nie chce przeklinać..  (...)

Pozwól sobie na kontakt ze wszelkimi uczuciami kłębiącymi się w Tobie. Takie z pozoru nieradzenie sobie jest najlepszym sposobem na poradzenie sobie. smile

I... bądź łagodną dla siebie.

Wielokropku - tu na forum nie chce big_smile

W realnym świecie nie hamuję się z takimi rzeczami. Czasem lepiej jest się wykrzyczeć.

356

Odp: Ponad 2 letni romans

Jestem szaloną, ale nie na tyle, by proponować Tobie (albo komukolwiek innemu) wylewanie wszystkiego na forum.

Trzymam kciuki. smile

357

Odp: Ponad 2 letni romans

Rzeczywiście, czasami warto móc się gdzieś wyżalić czy wykrzyczeć, a w miarę możliwości na czymś się wyżyć smile Czując się zwyczajnie oszukanym i zawiedzionym trzeba te emocje jakoś uwolnić. Grunt, że zauważyłaś więcej destrukcyjnego wpływu, jaki przynosił Ci ten romans, niż płynących z niego "korzyści". Otrząsnęłaś się, powiedziałaś "dość!", zatem czas iść przed siebie twardo i zdecydowanie smile

358 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-03 22:09:40)

Odp: Ponad 2 letni romans
gracjana1992 napisał/a:

Najlepsze jest to, że kochanki prawie zawsze zgadzają się na konspirację - ukrywanie romansu przed żoną. Bo jednak są lojalne wobec kochanka tongue. A czemu nie pokazać prawdy? Kto na tym najwięcej straci? Zdrajca. Żona może w końcu przejzy na oczy. Kochanka dowie się na czym stoi. Gdyby żadna z kochanek nie godziła się na ukrywanie to tych romansów byłoby duuuuzo mniej tongue.

Wydaje mi się, że to jest trochę bardziej skomplikowane. Po pierwsze, kiedy tak naprawdę zaczyna się romans i kiedy ewentualnie żona ma być poinformowana? Przecież romanse zaczynają się często od dłuższej lub krótszej znajomości czy przyjaźni. Większość z nich jest rozgrywana tak aby stworzyć choćby pozory dążenia do normalnego związku. To też trwa jakiś czas. Często nawet normalne pary nie pokazują się publicznie od razu, tylko wolą dać sobie czas by się lepiej poznać i upewnić w swoich uczuciach, a co dopiero jeśli ktoś jest zajęty. Przecież po pierwszym pocałunku nie padają poważne deklaracje. Wtedy należałby już powiedzieć żonie? Tylko co, skoro sami kochankowie jeszcze nie do końca są pewni co do siebie czują i czy w ogóle chcą się dalej spotykać. Ta konspiracja to nic innego jak ochrona siebie i "uczucia" jakie się rozwija. Bez sensu gdyby się romans wydał na tym etapie. Równie dobrze mogłoby się okazać, że to nie to i na kilku spotkaniach zakończyć. Poza tym zbyt szybka dekonspiracja mogłaby zabić kiełkujące uczucie. No więc kiedy jest ten idealny moment? Kiedy padają pierwsze wyznania? Kiedy romans przechodzi już do etapu emocjonalnego zaangażowania i padają pytania o przyszłość? Tylko co wtedy zazwyczaj się mówi? Jak to bardzo kocha i pragnie być razem ale... dzieci, kredyt, (wpisz dowolne). Potem się zaczyna nakręcanie typu damy radę, najważniejsze, że się kochamy itd. No jak i po co na tym etapie powiadamiać żonę? Przecież uczucie wszystko zwycięży wink Następuje etap najsilniejszych motylków, człowiek lata kilka metrów nad ziemią i nie ma najmniejszej ochoty zajmować się rzeczami, które by zburzyły to "szczęście". Ten haj zwykle po kilku msc mija i znów pojawia się refleksja tylko już bardziej przyziemna. Co dalej? I wtedy ludzie albo porządkują swoje sprawy i z romansu przechodzą w związek albo zaczyna się gra, która ma na celu utrzymanie statusu quo jak najdłużej. Druga opcja zwykle znaczy tyle, że kochanek od żony odejść dobrowolnie nie zamierza. Jaki wtedy cel ma informowanie żony? Ano taki jaki pisały dziewczyny: albo dla zemsty albo ugrania czegoś (w przypadku gdyby żona wystawiła walizki). Kiedy natomiast kochankowie decydują się być razem, to w ich wspólnym interesie leży utrzymanie romansu w tajemnicy choćby do końca rozwodu.
Dlatego do czasu aż nie będzie się pewnym uczucia, a następnie że romans nie przerodzi w związek, nie ma sensu informowanie o romansie bo to jak samobój. Kiedy natomiast facet jasno deklaruje, że od żony nie odejdzie, to jaki sens ją o tym informować? Bo niby nagle empatia nam włączyła i chcemy ją oświecić czy ostrzec? A może ona nie chce wiedzieć? Zemsta? Za co? Przecież nikt nas do niczego nie zmuszał. Nadzieja, że żona zdecyduje za niego? Kto by chciał być z kimś, kto nie jest z nami bo chce tylko bo został niejako do tego zmuszony.

359 Ostatnio edytowany przez ObecnaKochanka (2020-05-04 10:10:58)

Odp: Ponad 2 letni romans

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

360

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

A dopuszczasz do siebie myśl, że te jego „kocham Cię” było może jedynie czczym gadaniem?

361 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-05-04 10:15:33)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

Myslałaś, że we  wszystko co on mówi do ciebie, możesz mu wierzyć? Mowił to, co chciałas usłyszeć. Teraz pewnie stosuje następny sposob manipulacji; Odstawienie cię od narkotyku, czyli siebie i czekanie, kiedy głód w tobie zwycięży... Wtedy staniesz się ulegla i pokorna, jak narkoman który na głodzie pozwoli się upokorzyć, skopać, utaplać w błocie, aby tylko dostać nastepną działkę. On doskonale cię zna.

362 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-05-04 10:18:14)

Odp: Ponad 2 letni romans

Boli? Jasne. Jesteś na detoksie.

Albo byłaś tak bardzo przekonywującą, że uwierzył, albo - co bardziej prawdopodobne - postanowił tresować Ciebie dalej, tzn. pomilczy kilka dni i odezwie się, gdy Twój "głód" będzie silny, wówczas albo - wybacz - pobawi się Tobą, albo wspaniałomyślnie zaproponuje reaktywację romansu, na jego warunkach i z jego urażoną miną.

Niezależnie od tego, gdzie leży prawda, to... co Cię obchodzi on, jego motywacje i jego zachowanie? <pytanie retoryczne> Wiedz, że myślenie o nim skutecznie oddala Cię od zajmowania się swoją osobą.

363

Odp: Ponad 2 letni romans
Cyngli napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

A dopuszczasz do siebie myśl, że te jego „kocham Cię” było może jedynie czczym gadaniem?

Cyngli, racjonalnie rzecz biorąc- możliwe, że tak było, ale chyba tego do siebie nie dopuszczam. Wydaje mi się, że było to szczere z jego strony, ale wybrał tak, a nie inaczej.

364

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Cyngli napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

A dopuszczasz do siebie myśl, że te jego „kocham Cię” było może jedynie czczym gadaniem?

Cyngli, racjonalnie rzecz biorąc- możliwe, że tak było, ale chyba tego do siebie nie dopuszczam. Wydaje mi się, że było to szczere z jego strony, ale wybrał tak, a nie inaczej.

Gdyby z jego strony było to szczere, to byłabyś już jedyną kobietą w jego życiu.

Kiedy mężczyzna kocha kobietę, zrobi wszystko, by z nią być.

365 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-05-04 10:27:12)

Odp: Ponad 2 letni romans

Możesz sama zakończyć tę znajomość elegancko, jeśli to bliski Ci męzczyzna. Spotkać się na kawie w neutralnym miejscu, porozmawiać o oczekiwaniach, które się rozbiegły. Od Ciebie też coś zależy.
Jeśli nie jesteś na to gotowa, to pozostaje Ci teraz odizolowanie się, jak zadzwoni czy napisze, napisz że potrzebujesz czasu i nie kontaktuj się.

366

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Możesz sama zakończyć tę znajomość elegancko, jeśli to bliski Ci męzczyzna. Spotkać się na kawie w neutralny, miejscu, porozmawiać o oczekiwaniach, które się rozbiegły. Od Ciebie też coś zależy.
Jeśli nie jesteś na to gotowa, to pozostaje Ci teraz odizolowanie się, jak zadzwoni czy napisze, napisz że potrzebujesz czasu i nie kontaktuj się.

Jest mi bliski, ale na spotkanie nie jestem gotowa w żaden sposób. Nie chcę ryzykować, nie chcę się złamać, nie chcę mu ulec, bo będzie wiedział, jak mnie podejść.

Muszę po prostu przetrawić, że to wszystko to tylko fikcja, a ja się niepotrzebnie łudziłam i zaangażowałam.

367

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Możesz sama zakończyć tę znajomość elegancko, jeśli to bliski Ci męzczyzna. Spotkać się na kawie w neutralny, miejscu, porozmawiać o oczekiwaniach, które się rozbiegły. Od Ciebie też coś zależy.
Jeśli nie jesteś na to gotowa, to pozostaje Ci teraz odizolowanie się, jak zadzwoni czy napisze, napisz że potrzebujesz czasu i nie kontaktuj się.

Jest mi bliski, ale na spotkanie nie jestem gotowa w żaden sposób. Nie chcę ryzykować, nie chcę się złamać, nie chcę mu ulec, bo będzie wiedział, jak mnie podejść.

Muszę po prostu przetrawić, że to wszystko to tylko fikcja, a ja się niepotrzebnie łudziłam i zaangażowałam.


Zgadzam się. Nie spotykaj się. Emocjonalne zaangażowanie stawia Cię na słabszej pozycji. Facet urobi Cię w sekundę.

368

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Imiesłów, lecz swoje frustracje w osobnym wątku- naprawdę to robi się nudne.
Pytanie dotyczyło powodów dlaczego kochanki nie biegną  donosić żonie smile
A podejrzewam, że te co biegną, bardziej liczą na korzystne dla nich potoczenie się spraw, to druga motywacja poza zemstą, nie wiem czy nie częstsza.
Jak jakaś żona liczy na taką lojalność, to naiwna, albo liczy na naiwną kochankę. Gracjana powiedziała żonie, bo ta ją wzięła na dywanik..mogła się w niej grzeczna uczennica odezwać, a nie dojrzała, pewna siebie kobieta, jak tu usiłuje przedstawić siebie smile

Ja tam nic nie usiluje, bo widzę i czuje w sobie obie postacie. Nie jestem jednowymiarowa. Jeżeli miałabym do wyboru dręczenie się latami (czy miesiącami) w takim dziwnym trojkacie a to jak się faktycznie potoczyło - uważam, że dobrze sią stalo. Nie żałuje tej decyzji. Czasami pozorna władza jest gorsza, niż otwarte przyznanie sie, że jesteśmy w zatopione w g**nie po uszy

369

Odp: Ponad 2 letni romans

Również uważam, że nie powinnaś się z nim spotykać. Rana musi się zagoić. Odrzuciłabym również wszelki inny kontakt.

370

Odp: Ponad 2 letni romans

Ranę należy zdezyndekować, a kości składać prosto. Z dojrzałym człowiekiem nie miałaby problemu by to po ludzku i w pokoju zakończyć.
Więc sugerowałabym jej zebranie się w sobie i zakończenie tego. a nie szlochy i blokowanie. Ma prawie 30 jest dorosła.

371

Odp: Ponad 2 letni romans
Ela210 napisał/a:

Ranę należy zdezyndekować, a kości składać prosto. Z dojrzałym człowiekiem nie miałaby problemu by to po ludzku i w pokoju zakończyć.
Więc sugerowałabym jej zebranie się w sobie i zakończenie tego. a nie szlochy i blokowanie. Ma prawie 30 jest dorosła.

Ale jest też pod ogromnym wpływem tego człowieka, zakochana i słaba. Prawdopodobnie też zmanipulowana.
W takim stanie nie powinna się z nim spotykać, bo ulegnie - znowu.

372 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-04 12:10:52)

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

Pamiętasz, jak napisałaś, że wątpimy w Ciebie a wszyscy jak jeden mąż opowiedzieli, że nie tyle wątpimy w Ciebie co uczulamy, że czeka Cię trudny czas, który będzie wymagał od Ciebie dużo siły.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, to co teraz przeżywasz, jest normalne i niestety te uczucia będą Ci towarzyszyć najpewniej przez co najmniej kilka tygodni. Stąd pokusa będzie większa.
Popatrz on się nie odzywa dopiero 2 czy 3 dni a Ty już wariujesz. On, jeśli się odezwie to zrobi to za jakiś czas, kiedy zaczniesz naprawdę tęsknić bo wtedy łatwiej Cię będzie złamać. Zrozum, że dla niego nie są ważne Twoje uczucia, tylko jego interes. Odzywając się teraz pewnie pociągnęłabyś temat, a on przecież tłumaczyć nie zamierza. Kiedy zrobi to za jakiś miesiąc czy dwa, to albo już zapomnisz o tym albo będziesz już tak stęskniona, że przestanie mieć to dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie.
Pamiętaj, teraz zaczynasz etap detosku, który jest najcięższy.
A, i absolutnie odradzam jakiekolwiek spotkania z nim. Jeśli się odezwie, to ewentualna wiadomość, że to koniec i tyle ale też bez wdawania w zbędną dyskusję. Nie na tym etapie emocjonalnym bo Autorka jest zwyczajnie zbyt słaba psychicznie i jest zbyt duże ryzyko, że facet ją zmanipuluje. A wtedy takich rozstań będzie jeszcze kilak lub nawet kilkanaście i tak kolejne miesiące i lata miną a Autorka skończy z nerwicą czy nawet depresją.

Możliwe jednak, że on Twoje zarzuty odebrał jako realne zagrożenie, no bo jakim cudem dopiero po 2 latach zauważyłaś, że jest inna kobieta i nagle zaczęło Ci to przeszkadzać. Być może w tym momencie stałaś się po prostu niewygodna i on ten kontakt naprawdę zerwie. Jeśli tak jest to tym lepiej dla Ciebie choć pewnie teraz tego tak nie odbierasz.

373 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-04 20:12:25)

Odp: Ponad 2 letni romans

Oj, widać, że emocje wracają jak bumerang z siłą pocisku rakietowego..
Pytanie co będzie później, nawet jeśli on się nie odezwie..? Jesteś i czujesz się pewnie teraz zmanipulowana i słaba, jak liść na wietrze. Wygląd na to, że jeszcze nie pojęłaś, jak tak naprawdę wyglądała Wasza "relacja" i Twoja rola w tym "związku". Facet realizuje swój czysty interes a nie żadną wielką miłość, stając się dla Ciebie zwykłym narkotykiem. Mówił i robił dokładnie to, co chciałaś, ale jednocześnie realizował swój plan, w którym zamierzał od początku Ciebie odstawić w odpowiednim momencie. W tym momencie zdolny pewnie byłby urobić Cię kiwnięciem palca, bo on teraz rozdaje karty, zaś Ty opierasz się ze wszystkich sił, al ejego moce wydają się być znacznie silniejsze. Tym bardziej, jeżeli trwało to aż dwa lata.

374

Odp: Ponad 2 letni romans
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

Wszystko się zdarzyć może ja mam wrażenie że to jeszcze nie koniec definitywny, nawet jak on się przestraszył,obraził strzelił focha na focha według niego to sobie to zracjonalizuje i będzie być może ciekaw,będzie badał na co może liczyć i na co mu pozwolisz co Ty na to.
Zależy jakie ma możliwości lawirowania w domu i jak jest napalony na Ciebie jak podobało mu sie mieć pewną władzę ,tego się tak łatwo nie odpuszcza .Parę dni to niewiele.Myślenie jak widzisz jest jakby oddzielone i czasem pędzi bez kontroli tak też się będziesz czuć jak miotana dryfująca na wzburzonych falach to też normalka i zespół odstawienia bardzo podobny jak po odstawieniu realnej substancji organizm tak reaguje nie oddzielisz psyche od ciała.
Twoje zmienne nastroje to naprawdę normalka w takiej sytuacji na początku trzęsie i wszystko ostro wibruje częstotliwość jest wysoka
ale to się zmienia i uspokaja ,dbaj o siebie bardziej niż zwykle wysypiaj się nie siedź po nocy jedz przez rozum jak nie masz za specjalnie apetytu ale też nic na siłę.

375

Odp: Ponad 2 letni romans
Cyngli napisał/a:
ObecnaKochanka napisał/a:

Cześć smile
Przyznaję się bez bicia.. Dziś mam gorszy dzień. Jestem zaskoczona i zawiedziona jego postępowaniem. Naprawdę, jak się kogoś kocha, to tak łatwo jest mu skończyć znajomość po takiej kłótni?
Ja wiem, że to lepiej dla mnie, że sie nie odzywa, bo przynajmniej nie mam żadnych pokus, ale gdzieś mnie to w środku boli. No bo, że jak? Taka ważna, taka istotna i raptem koniec? Tak po prostu?

A dopuszczasz do siebie myśl, że te jego „kocham Cię” było może jedynie czczym gadaniem?

ja bym to raczej nazwał czymś w stylu "sezamie otwórz się". Gość wypracował u autorki kod, który trzeba podać, a częścią niego było co jakiś czas wypowiedziane słowo "kocham"

376

Odp: Ponad 2 letni romans

Autorko, nie tylko ty przezywasz teraz te sytuację. On na pewno też. Napisałam ci wcześniej, że ta wasza kłótnia była typowa kłótnia zazdrosnych o siebie kochankow, a nie rozmowa dwojga ludzi na temat potrzeby rozstania się.
Gdybyś ty poruszyła podczas tej rozmowy sprawę nieliczenia się z twoim życiem, z twoja przyszłością, to ja wtedy uwierzyłabym w to, że coś do ciebie dotarło. Tymczasem z tego, co piszesz ja takich rzeczy nie wnioskuję. Dla ciebie najważniejszymi sprawami sa:
- sypianie faceta z żoną,
- ukrywanie cię przed znajomymi, nieprzedstawianie cię przypadkowym jego znajomym,
- samotne święta, urlopy i zapewne także weekendy,
- jego zachowanie, gdy ktoś do niego telefonował,
- Twoje udawanie przed rodzina i znajomymi, że jesteś singielka
Itd itd
Nie poruszyłaś natomiast, moim zdaniem, sprawy najważniejszej. Tego mianowicie, że ten człowiek od samego początku wiedział, że nie ma niczego do zaoferowania tobie, poza bagnem oczywiście, a mimo to wlazl w twoje życie i korzystał z twoich zasobów niczym zwykła świnia.
Nie razi cię też to, że dokonałaś takiego wyboru, bo przecież każdy normalnie myślący człowiek wiedziałby, że ufanie kłamcy i zdrajcy jest zwykła głupotą.

Tak więc on wcale nie odbiera tego, co dzieje się między wami teraz jako definitywne zerwanie. On siedzi w chalupie i obmyśla, jakby tu ciebie udobruchac.
Zibaczyl zazdrosna o niego kobiete, która (tylko głupi tak by nie pomyślał) czeka na jego deklaracje, że zostawi żonę.
Jak znam życie tym właśnie cię złamie i dalej będziesz to ciągnęła.

A teraz wiesz z jakiego powodu cierpisz najbardziej?
Otóż, ja uważam, że najbardziej na świecie ty boisz się teraz, że straciłaś go na zawsze. Smutne, ale jestem pewna, że tak jest.
Odpowiedź wiec sobie na takie pytanie- czy możliwe jest, żeby człowiek stracił coś, czego nie miał i nie ma?

377 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-04 22:53:40)

Odp: Ponad 2 letni romans

Spodziewałbym się właśnie tego o czym napisała Ulle i teraz i wcześniej

że on przemyślał ,ale....
że on zrozumiał,ale...
że to może być prostsze,po co to utrudniać ,to nie musi być takie smutne,ale....
że mu przykro,wstyd,czuje się z tym źle,nie zdawał sobie sprawy,myślał że wszystko jasne,nie chciał ranić,ale.....
że szczęśliwe są tylko chwile, a te były najpiękniejsze,tyle was łączy,ale......
itp,itd

378

Odp: Ponad 2 letni romans

Odezwał się dziś. Zapytał czy wszystko u mnie w porządku, bo się o mnie martwi (dobre sobie).
Odpisałam mu tylko, że nie czuje się zobowiązana odpowiadać na takie pytania, bo nie jesteśmy już razem i sprawa została wyjaśniona w piątek.
Odpisał tylko "ok, rozumiem".
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, czy źle, ale cieszę się, że to napisałam.

379

Odp: Ponad 2 letni romans

Moim zdaniem niepotrzebnie w ogóle odpisałaś.
Za parę dni będzie kolejna wiadomość.

380

Odp: Ponad 2 letni romans

Zgadzam się z Cyngli. Otworzyłaś Autorko drogę do dialogu. Za chwilę znowu zaczną ssię wiadomości. Zresztą ta Twoja odpowiedz to taki oczywisty komunikat "jestem obrazona, że ze mną zerwaleś dlatego nie będę rozmawiac (chociaz rozmawiam) wink ". Innymi słowy kwestia przejrzenia na oczy co do prawdziwego obrazu relacji z zoną przestała byc juz najistotniejszą kwestią, ktora powinna Wasza znajomosc definitywnie zakonczyc.
Poniekąd rozumiem, ze Ty bardzo psychicznie potrzebujesz tego zeby zapudrowac ta brzydką rzeczywistosc i nawet  na siłę uwierzyc ze to jednak nie takie oczywiste ze jestes tylko kochanką znudzonego rutyna malzenska faceta. Wersja,ze to jednak cos wiecej, mistyczne porozumienie dusz, milosc z komplikacjami itp jest lepsza zeby się poczuc lepiej sama ze soba, ukoic bol, zal i rozczarowanie ktore Tobą teraz miota. Tyle tylko ze w rzeczywistosci krzywdzisz siebie jeszcze bardziej. Przedluzasz agonię czegos co i tak zdechnie bo:
1) Ty i tak w glebi duszy juz wiesz jaka jest prawda i bedzie to rzutowalo na Wasze relacje
2) Wasz romans kiedys tez mu spowszednieje jak kazda powtarzalna nawet przyjemna czynnosc, ktora nie ma szans na jakas odmiane, rozwoj, pojscie do przodu.
Od Ciebie wiec zalezy czy chcesz sie za chwile obudzic z reka w nocniku ze najlepsze lata poswiecilas na cos co nie mialo prawa sie udac. Malo tego, zrobilas to w pelni swiadomie bo o ile do niedawna moglas zaslonic sie niewiedza i naiwnoscia o tyle teraz wiesz doskonale ze zona to nie potwor z bagien, z którym ukochany się "meczy" tylko w imie dobra rodziny.

381

Odp: Ponad 2 letni romans

Zgadzam się z przedmówcami.
Odpisując mu zostawiasz pole do kontaktu i dalszych manipulacji.
Będzie pytał, co u Ciebie.
Potem - coś powspomina, jak to Wam było dobrze. I że tęskni, oraz jak to ciężko mu bez Ciebie. (Albo coś w ten deseń),
Potem zaproponuje niezobowiązujące spotkanie, bez podtekstów, jak to przyjaciele.
A potem będzie miał już z górki.

Każda Twoja wiadomość - nawet ta, że nie chcesz z nim rozmawiać, jest już rozmową i odezwaniem się. Informacją dla niego, że nie zamknęłaś się całkiem na kontakt z nim. A to daje możliwość "urabiania Ciebie".
Natomiast jeśli mu nie będziesz odpisywać - nie będzie miał z kim rozmawiać.

Dobrze jest zablokować taki kuszący numer. Żeby nawet z ciekawości nie czekać na kolejne info. Dla własnego zdrowia psychicznego.
Tzw. krótkie cięcie.

382

Odp: Ponad 2 letni romans

Źle, dobrze, to oceny. Nieistotne. I nieistotnym jest sam fakt odpowiedzi. Istotną - jej treść.
Osoba, która podjęła decyzję o rozstaniu, albo wiadomość od kochanka zignorowałaby, albo napisałaby "ok".

383 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-05-05 10:37:25)

Odp: Ponad 2 letni romans

a ja uważam coś zupełnie innego. Facet wycofał się.
Treść smsa wg. mnie świadczy, że nie jest w żaden spokój zaniepokojony.
Tak naprawdę nie miało dla niego większego znaczenia co koleżanka mu napisze, jednak przeczytał to czego potrzebował, tzn. że ma już spokój i nie musi się martwić. Nie eskaluje wiadomości wiec przeszedł nad tym do porządku dziennego.
Uważam, że nie pali mostów i zostawił sobie furtkę, by kiedyś jak będzie potrzeba "rozpalić ogień".
Napisał niezobowiązującego smsa podtrzymującego znajomość. Status Quo - Taki był cel.
On nie ma teraz żadnych, ŻADNYCH ! planów wobec autorki.

ObecnaKochanka napisał/a:

Nie wiem czy dobrze zrobiłam, czy źle, ale cieszę się, że to napisałam.

wg mnie b. dobrze lecz wyłącznie pod warunkiem, że pozostaniesz przy tym postanowieniu.
Jeśli będziesz konsekwentna to ogarniesz sytuację.

384

Odp: Ponad 2 letni romans

Czyli sprawa potoczyła się tak, jak tutaj większość osób przewidywała. Skoro odpisałaś, widać, że dalej potrzeba kontaktu w Tobie usilnie tkwi. On widzi teraz, że ma uchyloną furtkę do dalszego działania i jeśli Ty następnych razem się nie powstrzymasz od odpisania, będzie miał pewność, że spokojnie Ciebie znowu urobi.

385

Odp: Ponad 2 letni romans
bullet napisał/a:

a ja uważam coś zupełnie innego. Facet wycofał się.
Treść smsa wg. mnie świadczy, że nie jest w żaden spokój zaniepokojony.
Tak na prawdę nie miało dla niego większego znaczenia co koleżanka mu napisze, jednak przeczytał to czego potrzebował, tzn. że ma już spokój i nie musi się martwić. Nie eskaluje wiadomości wiec przeszedł nad tym do porządku dziennego.
Uważam, że nie pali mostów i zostawił sobie furtkę, by kiedyś jak będzie potrzeba "rozpalić ogień".
Napisał niezobowiązującego smsa podtrzymującego znajomość. Status Quo - Taki był cel.
On nie ma teraz żadnych, ŻADNYCH ! planów wobec autorki.

ObecnaKochanka napisał/a:

Nie wiem czy dobrze zrobiłam, czy źle, ale cieszę się, że to napisałam.

wg mnie b. dobrze lecz wyłącznie pod warunkiem, że pozostaniesz przy tym postanowieniu.
Jeśli będziesz konsekwentna to ogarniesz sytuację.

Też mi się  tak wydaje.

386 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-05-05 11:14:58)

Odp: Ponad 2 letni romans
bullet napisał/a:

Uważam, że nie pali mostów i zostawił sobie furtkę, by kiedyś jak będzie potrzeba "rozpalić ogień".
Napisał niezobowiązującego smsa podtrzymującego znajomość. Status Quo - Taki był cel.
On nie ma teraz żadnych, ŻADNYCH ! planów wobec autorki.

Ależ o tym tu wszyscy mówią. Facet tym smsem badał czy Autorce złość przeszła zostawiając sobie tym samym  jakąś furtkę.
Treść smsa może jednak wskazywać na to, że pewne ziarnko niepewności i strachu zostało w nim zasiane. Stąd jego nagłe zainteresowanie jej samopoczuciem. Facet rozgrywa to bardzo przytomnie. Czując zagrożenie, zerwał zmniejszając Autorce pole manewru. No bo jaki jest teraz sens np. informowania żony skoro nie są razem?
Facet ma czas, spokojnie sobie Autorkę przetestuje, wysyłając co jakiś czas niezobowiązujące wiadomości. On doskonale wie, że znacznie łatwiej urobić "starą" kochankę niż znaleźć "nową". Dlatego do czasu aż nie pojawi ktoś inny będzie chciał trzymać Autorkę w pogotowiu.
To było absolutnie do przewidzenia. On raczej nie zrobi pierwszego kroku, chyba że zaproponuje jakieś niezobowiązujące spotkanie. Jego celem jest doprowadzić Autorkę do takiego stanu, że sama zaproponuje spotkanie i zaciągnie go do łóżka, przesuwając kolejny raz swoje granice. 
Pytanie co zrobi Autorka. Już widać, ze pojawia się u niej ta nieszczęsna huśtawka emocjonalna. Czuła ulgę wręcz złość po piątkowej rozmowie. Minęło zaledwie kilka dni już miała doła pt. "dlaczego on się nie odzywa?", Odezwał, czym znów poprawił jej w jakiś sposób samopoczucie a właściwie to co mu wtedy mogła odpisać. Za kilka dni znów będzie dół i rozkminianie dlaczego on odpisał tylko "ok, rozumiem?". Potem znów będzie jego jakaś wiadomość, która jak kolejna "działka" będzie dawała chwilowe polepszenie nastroju przy czym za każdym razem następujący po tym dół będzie coraz głębszy.
Wtedy już mówię co będzie. Autorka na totalnym głodzie zgodzi na niezobowiązujące spotkanie na którym on w swojej wspaniałomyślności będzie ją pocieszał i oferował swoje wsparcie - w sytuacji kiedy to on jest źródłem jej złego samopoczucia - totalny odlot.
Autorka będąc w kiepskim stanie psychicznym straci kompletnie instynkt samozachowawczy, nie będzie już w stanie ocenić czy ten facet jest jej wybawcą czy katem. W końcu to on sprawia, że czuje się lepiej, ale też on jest przyczyną jej dołów. Naprawdę niewiele się to różni od narkomana.
Autorka jest teraz w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Cieniutka jest granica pomiędzy zwykłym "cieszę się, że mu napisałam to co napisałam" a wdaniem się po raz kolejny w jego dalsze gierki i manipulacje. Teraz Autorka myśli, że jest górą bo mu tak napisała, ale on wie, że ma ją w garści. Ta jej odpowiedź tylko uspokoiła go, że Autorka nie planuje jakichś głupich ruchów.
Dlatego najlepiej nie odpisywać.
I tak jak ktoś pisał, jak już chciała coś odpasać to najlepszą odpowiedzią byłoby zwykłe "ok". Im większa interakcja tym szersza furtka i większe pole do popisu.
Ja jeszcze raz podkreślę jedną rzecz - facetowi nigdzie nie spieszy, on ma swoją rodzinę, seks z żoną, dzieci mu rosną... spokojnie może tak wysyłać jakieś wiadomości do Autorki co kilka dni przez parę tygodni a nawet miesięcy nawet pomiędzy jakimiś przyziemnymi czynnościami dnia codziennego, stojąc w korku czy kolejce do kasy. To Autorka w tym czasie będzie przeżywać katusze. Nie on.

387

Odp: Ponad 2 letni romans

Z jego strony to było takie zagajenie rozmowy, bo on nie mógł przewidzieć, jak mu odpowiesz. Odpowiedziałaś akurat tak, więc nie miał wyjścia i musiał zakończyć te ledwo rozpoczętą rozmowę. Będzie więc próbował dalej. Najwyraźniej miał nadzieję, że nerwy ci już przeszły (trzy dni), ale niestety.
Tak czy siak będzie próbował dalej, bo pokazałaś mu, że jesteś gotowa na dialog.

Wiem, że dla ciebie to wielki wyczyn, że tak mu odpowiedziałaś, ale kiedyś zrozumiesz, że to był błąd. Zrozumiesz to wtedy, gdy ten żonaty będzie Ci wisiał i powiewał.

Bądź teraz bardzo rozważna, bo to naprawdę nie są żarty. Musisz uwolnić się z tej znajomości, jeśli masz ruszyć że swoim życiem do przodu.

388

Odp: Ponad 2 letni romans

Ta nutka niepewności, którą być może zasiała Autorka u niego wydaje się trochę kuriozalna, biorąc pod uwagę jego intencje oraz to, jak on w ogóle podchodzi do znajomości z Autorką. Bo to nie strach czy niepewność przed rozpadem związku, ale czysta obawa, że "zdobycz" może mu się wymyka z rąk i nie będzie mógł dalej czerpać z tej znajomości jedynej w swoim rodzaju "satysfakcji". Najtrudniejsze, co w takim momencie przychodzi to całkowite wyeliminowanie z siebie żalu, tęsknoty i bólu, gdzie burzyć się powinna przede wszystkim w nas złość, gniew w stosunku do kogoś, kto nas zawiódł. Dlatego tak ciężko jest odrzucić wiadomość, nie odpisać na maila czy samemu się nie odzywać, często tłumacząc się przy tym  grzecznością czy zwykłą dyplomacją.

389

Odp: Ponad 2 letni romans
bagienni_k napisał/a:

Ta nutka niepewności, którą być może zasiała Autorka u niego wydaje się trochę kuriozalna, biorąc pod uwagę jego intencje oraz to, jak on w ogóle podchodzi do znajomości z Autorką. Bo to nie strach czy niepewność przed rozpadem związku, ale czysta obawa, że "zdobycz" może mu się wymyka z rąk i nie będzie mógł dalej czerpać z tej znajomości jedynej w swoim rodzaju "satysfakcji". Najtrudniejsze, co w takim momencie przychodzi to całkowite wyeliminowanie z siebie żalu, tęsknoty i bólu, gdzie burzyć się powinna przede wszystkim w nas złość, gniew w stosunku do kogoś, kto nas zawiódł. Dlatego tak ciężko jest odrzucić wiadomość, nie odpisać na maila czy samemu się nie odzywać, często tłumacząc się przy tym  grzecznością czy zwykłą dyplomacją.

Ten strach czy niepewność dotyczy intencji/dalszych kroków Autorki. Zawiedziona kobieta jest zdolna do wszystkiego. Nawet jeśli wcześniej wiedział, że może jej ufać, sytuacja z piątku mogła wywołać w Autorce chęć zemsty. Ciekawe, że dopiero teraz zaczął martwić się o jej samopoczucie, kiedy wcześniej miesiąc się nie widzieli. To nie było ich pierwsze rozstanie ale pierwsze w kłótni podczas której temat jego relacji z żoną się pojawił.
Te wszystkie emocje, reakcje są takie a nie inne bo Autorka jest niestety w tym człowieku zakochana, tu działa chemia nad którą nie mamy do końca kontroli. Nie da się ot tak wyłączyć bólu i tęsknoty związanego z rozstaniem. Detoks nie trwa 3 dni. Miesiąc to moim zdaniem całkowite minimum i to przy zerowym kontakcie. Czasem potrzeba znacznie więcej czasu, pół roku, nawet rok.

390

Odp: Ponad 2 letni romans

Facet może poczuć się niepewnie, bo nie ma pojęcia, jaki ewentualny krok mogłaby Autorka popełnić, gdyby chciała się na nim odegrać. Pewnie nie wyklucza takiej możliwości, tym bardziej, jak dostał od niej wymijającą i neutralną wiadomość. Nie wiem, jak do tego Autorka podchodzi, ale jakby wszystkie kobiety( czy w ogóle wszyscy pokrzywdzeni) chciały się w takich sytuacjach jakoś odgrywać na swoim niedoszłym/byłym partnerze, to ci w ogóle by nie podejmowali swoich zagrywek, gdyby wiedzieli jaki los ich czeka. Tylko właśnie kto może przewidzieć, jak bardzo czyjeś uczucia będą zawiedzione i jaką drogę ujścia znajdą ich emocje? Facet mógł się obawiać, że w tej sytuacji Autorka będzie próbować skontaktować się z jego żoną.

Posty [ 326 do 390 z 857 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 14 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ponad 2 letni romans

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024